Skocz do zawartości

[Tawerna] "Carpe Noctem"


Zegarmistrz

Recommended Posts

Po głębszym namyśleniu postanowiła odpowiedzieć na zadane pytania.

- Czy wpłynie, nie wiem. Najpewniej wywoła wszystkie niedogodności nagłej utraty magii - zawroty głowy, osłabienie, odrętwienie. Nie znam sposobu żeby z tym pomóc, w tej kwestii prędzej liczyła bym na Zecore.

Zamknęła na chwilę oczy, starając się sobie coś przypomnieć.

- Ile kuców ma kolor magii w odcieniu tej książki? Bo niestety magia śledząca to skomplikowane i wielodniowe rzucanie zaklęć, a nie mamy wielu dni żeby szukać podejrzanego. Już nie. I nie wiadomo ile takich książek pułapek teraz lata po biblioteczkach, i tych większych i prywatnych.

Luna na chwilę przerwała, żeby dopić herbatę kiedy padło pytanie, którego się nie spodziewała.

- Nie wiemy. Od chwili wykrycia pierwszego rytuału nie ma z nim żadnego kontaktu. Nikt go nie widział, nikt nic nie wie. Być może Fluttershy by coś wiedziała, ale niestety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 11 months later...

Schody o kamiennych stopniach prowadziły w ciemność. Zakapturzona postać okryta ciemnym płaszczem schodziła w otchłań czegoś co kiedyś było miejscem spotkań jego towarzyszy. Sam tu nigdy nie był, jednak zdążył usłyszeć nieco o tym miejscu przez cały ten czas.

- To już rok...- Powiedział sam do siebie.

Postać powoli zagłębiała się coraz dalej w mrok, kiedy nagle na drodze stanęły mu wielkie metalowe drzwi. Drzwi przed którymi zatrzymał się na milimetry przez ogarniające go zamyślenie.

- No... nie wyglądają na zbyt często otwierane- pomyślał, po czym delikatnie je poruszył przy użyciu magii.

Po ostrożnym uchyleniu drzwi i lekkim oświetleniu pomieszczenia jednorożec postanowił wejść do środka, aby upewnić się, że nic wewnątrz nie czyha. O ile przed masywnymi drzwiami dało się usłyszeć odgłosy wichury na zewnątrz, tak w pomieszczeniu panowała głucha cisza. 

Parę minut później gdy ogier sprawdził już wszystkie zakamarki starej tawerny był już pewien, że jest w niej bezpiecznie. Charakterystycznym gwizdem dał sygnał współtowarzyszom z zewnątrz, a sam zdjął kaptur ukazując swoją brązową sierść.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy podstarzały ogier usłyszał wcześniej ustalony znak wykonany przez przyjaciela, którego zadaniem było sprawdzenie lokalu, uśmiechnął się czując ulgę. Mimo iż lata swej świetności miał już zdecydowanie za sobą, co nie oznacza że był zniedołężniałym staruszkiem, po prostu nie miał ochoty na bliskie spotkanie z jedną z tych plugawych bestii. Ruszył w głąb lokalu w powietrzu unosił się zapach starego drewna, oraz stęchlizny wracały wspomnienia...

Kiedy podstarzały ogier usłyszał wcześniej ustalony znak wykonany przez przyjaciela, którego zadaniem było sprawdzenie lokalu, uśmiechnął się czując ulgę. Mimo iż lata swej świetności miał już zdecydowanie za sobą, co nie oznacza że był zniedołężniałym staruszkiem, po prostu nie miał ochoty na bliskie spotkanie z jedną z tych plugawych bestii. Ruszył w głąb lokalu w powietrzu unosił się zapach starego drewna, oraz stęchlizny wracały wspomnienia. Wspomnienia z dawnych lat kiedy wszystko wydawało się być w porządku, teraz tak odległe. Jedna noc odmieniła żywot setek istnień. Stracił wiele, lecz zyskał jeszcze więcej. Bo przyjaźń która połączyła piątkę tak odmiennych od siebie stworzeń była czymś wspaniałym.

Edytowano przez MagiMemNon
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Batpony zastrzygł uszami. Cichy gwizd wybudził klacz z zamyślenia. Czas tak szybko leci, kto by pomyślał, że ponownie wraz z przyjaciółmi przybędzie do tego strasznego miejsca. Przestrzeni, gdzie przeżyła tyle cierpień i została wystawiona na próbę. Klacz do tej pory nie mogła sobie wybaczyć niektórych postępków z dni polowania na wiedźmy.  Choćby jedzenia ciasta nad stosem niebieskiego jednorożca. Jednak teraźniejszość wzywała. Rubby Night obniżyła lot i wylądowała przed drzwiami do tawerny księżniczki nocy. Gdzie się ona teraz podziewa? - pomyślała wchodząc do środka.
Wewnątrz panował mrok, jednak dla batponego nie stanowiło to najmniejszej przeszkody. Rubby zeszła po schodach i szybko odnalazła Cigarett, Galiona i Vocala, próbujących się odnaleźć w mrokach tawerny. Klacz rozejrzała się za kominkiem, który gdzieś tam powinien być. Znalazła go, przy ścianie na drugim końcu pomieszczenia. Uśmiechnęła się. Szczęście dopisało łowcą. Obok paleniska stała sterta drewna. Co prawda porozrzucana jakby zajmujący się nią kucyk przerwał pracę i zaczął uciekać. Jednak sucha i nadająca się na ognisko.

Rubby bezszelestnie przekradła się między towarzyszami i zaczęła przygotowywać kominek do użytku. Dopiero gdy skończyła odezwała się do przyjaciółki.
- Cigarette możesz rozpalić?  

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stara tawerna już dawno miała już za sobą lata świetności, o ile takie mroczne miejsce kiedykolwiek miało swój złoty okres. To co Alrix mógł stwierdzić z pewnością, to to, że po okolicy kręciło się znacznie mniej kucyków niż jeszcze rok  temu. To przyjazne miejsce, oaza spokoju, w której każdy był tolerowany i przyjmowany do społeczności jak członek rodziny, zamieniło się w odstraszającą już z kilometrów wiochę. Wydarzenia na Wzgórzu Ognia rozdarły ducha przyjaźni. Mieszkańcy Ponyville wciąż rozpamiętywali horror Samhainu. Ogień zwęglający ciała wrzeszczących kuców wciąż tańczył w ich wspomnieniach. Wciąż słyszeli błagalne krzyki, wciąż bali się choćby spojrzeć w kierunku Wzgórza Ognia. Takie rany łatwo się nie zabliźniały, a być może nigdy do tego nie dojdzie. 

Alrix po raz ostatnim rzucił okiem na najbliższe domki, zabite deskami, zszarzałe, pozbawione pięknych kwiatów rosnących w doniczkach, a zastąpione przez uschnięte kępki spleśniałej roślinności. Opuszczone. Tak, z pewnością teraz tym bardziej żaden podmieniec nie byłby tu mile widziany. O ile Alrix wcześniej znalazł tu swoich towarzyszy i zdołał się nieco się otworzyć na innych, to teraz nie liczył na ciepłe powitanie w jakimkolwiek stopniu.

Usłyszał charakterystyczny gwizd. To był znak. Nie zamierzał tracić więcej czasu. Zszedł po kamiennych schodach, pamiętając, jak kiedyś w wejściu stał nabuzowany minotaur, bacznie go obserwujący i zszedł po kamiennych schodach w dół. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Widzę, że jesteśmy w komplecie. Dobrze. Rubby, jesteś pewna, że rozpalanie w kominku, to będzie dobry pomysł? Prawda, okolica jest raczej czysta, ale nie przetrząsnęliśmy każdego krzaka z osobna, dym może zdradzić naszą pozycję.- Powiedział jednorożec z nutą perfekcjonizmu. Faktycznie, nawet populacja monstrów w tych okolicach się ostatnio zmniejszyła, ogier jednak nie lubił nie mieć pewności, szczególnie w kwestii bezpieczeństwa.

Lokal był zachowany w wyjątkowo dobrym stanie, możliwe, że to zasługa potężnych drzwi wejściowych. Ogier przeleciał wzrokiem po wnętrzu jeszcze raz i spostrzegł, że za ladą stoi również kilka butelek z różnymi płynami, na zapleczu też widział kilka szafek w których mogło być jakkolwiek zakonserwowane jedzenie. Warto było to sprawdzić, jednak najpierw należało uzgodnić z przyjaciółmi kwestie ile tu właściwie chcą zostać i... w ogóle co dalej. Tawerna była ich punktem docelowym od kilku dni, jednak na niej plany się kończyły.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogień w kominku rozpalał się powoli i mozolnie. Mimo że drewno było suche a kurz robił za idealną rozpałkę. Tak jakby sam lokal nie chciał przywitać odwiedzających. Ale wszystko ma swoje miejsce i czas, więc z każdym uderzeniem krzesiwa opał się poddawał, rozlewając światło i ciepło po pomieszczeniu.

Półki w kuchni były magicznie zabezpieczone, więc pożywienie w nich zgromadzone wciąż było tak świeże, a czasami nawet ciepłe, jak w dniu kiedy je tam zmagazynowano.

Co prawda wszędzie było czuć wilgoć, alkohol i wszędobylski kurz, ale ponad to, zaplecze było zaskakująco czyste jak na czas nieużywania.

Kiedy tylko drewno w kominku rozpaliło się do końca, zmieniło kolor na ciemnoniebieski, odpalając też naścienne lampy magiczne, jak w dniu otwarcia tawerny, rok temu.

Ciepło i światło rozbudziły całe masy nietoperzy, które dotąd spały na suficie, a teraz z głośnym skrzekiem rozleciały się po przybytku, wylatując w końcu przez specjalny szyb ukryty między zasłonami.

O ile większość poduszek została prawie doszczętnie zeżarta przez mole, o tyle wszystkie kotary oddzielające stoliki jak i same meble miały się całkiem dobrze.

  • +1 1
  • Mistrzostwo 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szare kopytka przybliżyły się do niebieskiego ognia i zawisły nad płomieniem. Rubby trwała w bezruchu czekając, aż przyjemne ciepło rozgrzeje podeszfy i przywróci czucie.
- Dziękuję Cigi, tego mi brakowało - rzekła kładąc kopyta na podłodze. Batpony odwrócił się i rozmyślając nad słowami przyjaciółki zatrzymał wzrok na sofie przeżartej przez mole wyglądającej na dosyć ciężką.
- Myślę, że idealnie nada się na blokadę w drzwiach - rzekła Rubby wskazując mebel. - Chłopaki dacie radę go przenieść?  

Następnie klacz nie czekając na odpowiedź zostawiła ekipę. Sama zaś udała się do kuchni i stanęła przed pierwszą z szafek. Nie miała wielkiej nadziei. W końcu już w setkach miejsc znajdywali szafki pełne zgniłego jedzenia nienadającego się do spożycia. Dlaczego w tym miejscu miałoby być inaczej?
Rubby westchnęła. Pociągnęła za pierwszy uchwyt i zajrzała do środka. Zaskoczona zamknęła drzwiczki i ponownie otworzyła. Widocznie cuda na tym świecie istnieją. Wewnątrz dostrzegła makaron, masło, przyprawy, cebulę i pieczarki. Wszystko świeże, zapakowane, bez odrobiny pleśni. Jak za dawnych dni.
Batpony ostrożnie wyjął produkty na blat, po czym znalazł garnek i podszedł do zlewu. Zawiesił kopyto nad kranem. Zastygł zastanawiając się, czy nie trafiła na najszczęśliwszy dzień w życiu. Rubby nacisnęła kurek. Woda poleciała wartkim strumieniem. 
- Jestem w raju - wyszeptała klacz, bojąc się spłoszyć piękną rzeczywistość. Następnie uśmiechnęła się i położyła garnek pod wodną strugą. W planach miała zamiar ugotować zwyczajną zupę cebulową z makaronem oraz pieczarkami. Danie godne alikornów w czasach zagłady.     

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po słowach Cindy, jednorożec spojrzał na nią z lekkim wyrzutem za ton jakiego użyła, jednak niesposób było jej zaprzeczyć. Oświetlenie i ciepło były im potrzebne po kilkugodzinnym marszu w ulewie. I istotnie, znał kilka zaklęć pofrafiących zamaskować takie zjawiska jak dym z komina.

Ogier po rzuceniu zaklęcia na komin chciał się zająć rozświetlaniem lampionów na stołach, jednak w tym samym czasie Cindy wraz z Rubby skończyły rozpalać w kominku, a lampiony rozpaliły się właściwie same.

- Automatyka.. Dobre- Powiedział sam do siebie jednocześnie chcąc wyrazić aprobatę dla kuca który oświetlenie to konstruował. Nie było w tym w sumie nic dziwnego, w końcu to tawerna samej księżniczki nocy, jednak od dłuższego czasu nie miał do czynienia z podobnymi zaklęciami, więc to go nawet zaciekawiło Dziwiło go jednak to, że nikt nie rzucił zaklęcia przeciw molom na poduszki które były w stanie średnim, delikatnie mówiąc. Ogier widząc, że kotary za to mają się lepiej zaczął je ściągać, aby stworzyć nieco bardziej komfortowe warunki do rozmyślań i przede wszystkim snu, którego im ostatnio brakowało, co mogło przyczyniać się do zdenerwowania członków ekipy, w tym jego samego.

- Ktoś coś widział na górze mogącego nam pomóc w odnalezieniu kogokolwiek żywego? Zecora juz nam raczej nie pomoże, ale może chociaż Lunę uda się w końcu znaleźć.. jeśli i ona ze sobą nie skończyła...?- Spytał chcąc przerwać ciszę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łzy leciały z oczu batponego. Ostry nóż poruszał się błyskawicznie rytmicznie uderzając o deskę. Rubby wrzuciła cebulę do miski i z uśmiechem wzięła się do przygotowania siana. W rodlu obok woda pomału zaczynała wrzeć. Klacz dodała soli, wrzuciła makaron i przełknęła ślinę, która popłynęła na myśl odnośnie gotowego dania. Po dwóch trzech minutach odcedziła garnek i wsypała zawartość do miseczek. Następnie ponownie napełniła garnek i wrzuciła do niego warzywa oraz siano wraz z odrobiną masła. W między czasie, czekając na wrzenie wody. Podsmażyła cebulę wraz z papryką w proszku oraz pozostałymi przyprawami.

Kuchnie wypełnił pobudzający zmysły zapach przyrządzanego dania. Rubby pociągnęła nosem, spróbowała wywaru i z uśmiechem stwierdziła, że już prawie jest gotowy. Klacz odwróciła się. Za nią widniały otwarte na oścież drzwi, przez które woń wydostawała się na zewnątrz. Batpony strzygła uszami. Podeszła do drzwi i zamknęła je. 
- Oby niczego nie wyczul... - rzekła wyobrażając sobie jaką niespodziankę sprawi przyjaciąłą, gdy wszystko będzie gotowe.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...