Skocz do zawartości

Kiedy Cadance kicha, Celestia łapie katar [Oneshot], [Out of Character], [Slice of Life], [Sad]


Youkai20

Recommended Posts

Witacie,
przedstawiam Wam fanfik, który "majtnąłem" na konkurs pt. "50 Twarzy Celestii". Nie jest to dzieło wybitne (dostało 7/10), ale warto je opublikować. Główną bohaterką jest oczywiście Celestia, lecz swoje pięć minut ma tu również Cadance (jak wskazuje nazwa). Nie jest to dzieło "lekkie", ale mam nadzieję, że komuś się podoba. Chciałem przedstawić Celestię jako postać tragiczną, przyciśniętą smutną teraźniejszością oraz błędami przeszłości. Personę słabą, zgorzkniałą, zniechęconą życiem i znudzoną władaniem Equestrią. Zmęczoną wynikającymi z jej pozycji, ciągłymi obowiązkami. Jednocześnie miała być ona kimś nad wyraz pragmatycznym oraz nieco cynicznym. Jak mi się to karkołomne nieco zadanie udało? Ocenę pozostawiam Wam. Życzę przyjemnej lektury!

https://docs.google.com/document/d/1pwWKOek7y2QcU-HoZE663Ku5yOrf1KRocfa5vnapBsw/edit?usp=sharing

Przy okazji - włączyłem komentarze, więc nie wahajcie się zaznaczyć baboli, gdy jakieś wyłapiecie. Poprawię.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I kolejny fanfik konkursowy. Ten przypadł mi do gustu nieco mniej, ale i tak zdołał się obronić bez pomocy.

 

Beware the spoilers!

 

Autor postanowił zaserwować nam naprawdę odmienną Celestię - tag [Out of Character] jest tu jak najbardziej na miejscu. I udało mu się to wręcz idealnie, ponieważ patrząc na postać, nie da się w niej niemal rozpoznać Księżniczki, którą znamy z serialu. Przyznaję, iż miałem sporo trudności by wsadzić ją w jakieś wygodne ramy - sądzę, że taki Youkai właśnie miał zamysł podczas tworzenia opowiadania. W każdym razie Ceśka jest wybitnie antypatyczna. Co do reszty opowiadania to fabuła trzyma się kupy, a akcja toczy w całkiem zadowalającym tempie - trudno się przy fanfiku nudzić (Tak wiem, powtarzam się z opiniami w komentarzach w sposób przeokropny - sue me).

 

Z wad tak naprawdę zauważyłem jedynie pewien brak płynności w przejściach między scenami - wydawały się trochę zbyt mocno pocięte. Jednak nie jestem pewny czy to nie była po prostu kwestia gustu. Dobry fanfik do przeczytania, polecam zwłaszcza osobom, które myślą jak napisać "inną" Celestię i zakamieniałym fanom Luny - będą mogli nienawidzić Ceśki z pełnym przekonaniem :crazytwi:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za komentarz. Nie da się ukryć, iż rzeczywiście tu Celestia jest postacią, której próżno raczej szukać w fandomie (nie wspominając nawet o serialu), co, szczerze mówiąc, jest wynikiem pewnego... chyba niedbalstwa z mojej strony. Otóż widząc tytuł konkursu, założyłem, że mogę wykreować taką postać, na jaką tylko mam ochotę i zabrałem się za pisanie po błyskawicznym rzuceniu okiem na tagi dozwolone i datę oddania prac. Dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że chodzi(ło) chyba raczej o  przedstawienie jednego z fandomowych "oblicz" Celestii (Trollestia, Tyranestia etc.), w ciekawy sposób. Postanowiłem jednak iść w zaparte pomimo tego, że "moja" wersja z już, nazwijmy to, "znanymi" Celestiami, niewiele miała wspólnego. A że nie jestem super fanem Pani Dnia, i humor podczas pisania pierwszych słów raczej mi nie dopisywał, to ostatecznie spłodziłem krypto-antagonistkę, kochającą swoich poddanych i wciąż zatroskaną o ich (oraz Equestrii) los (nawet jeśli średnio to wynika z samego tekstu),  z drugiej zaś mającą wszystko w nosie, zatopioną w odmętach świetlanej przeszłości oportunistkę, której egotyzm działa wszystkim na nerwy. Jeśli ktoś lubi postacie, które nie są tylko "czarne" lub "białe", raczej kręcić nosem nie będzie. Pozostali pewnie odbiją się od tego fanfika, ale co ja tam wiem :)     @Dolar84  - Jeszcze raz dziękuję za komentarz, niech "Pragmatestia" będzie z Tobą. Fajnie, że nie zrugałeś mnie za drobne podobieństwo pewnej sceny z jednym fanfikiem z serii o śmierci Derpy (z pewnością domyślisz się, szanowny Panie @Dolar84  o który chodzi, ja już nie pamiętam nazwy), ale to całkowity przypadek. Pozdrawiam (jak na ironię mając akurat temperaturę 37,3 st. C...).

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 months later...

Przyznam szczerze, że tytuł wydał mi się intrygujący, szczególnie po zapoznaniu się z zestawem tagów, jakimi zostało opatrzone opowiadanie. Poza tym, jest on chwytliwy, brzmi świetnie, siedzi w głowie. Od razu poczułem się zachęcony do lektury, a nawet instynktownie pomyślałem, że mam przed sobą coś może nie przełomowego, ale pamiętnego, inspirującego. Czy tak też było? Jak sobie poradziła ta historia? Odpowiedź powinniście znaleźć poniżej.

 

Pragnę ostrzec przed możliwymi spoilerami. Najlepiej czytać dalej po zapoznaniu się z tekstem. Nie jest on długi, toteż nie powinien Was kosztować zbyt wiele czasu.

 

Pierwsze wrażenie

Z jakichś powodów fanfik przypomniał mi bodajże „Klacz u kresu wieczności”, pamiętam, że czytałem kiedyś coś takiego. O ile w niniejszym opowiadaniu świat nie dokonał swego żywotu, pozostawiając Celestię jako ostatnią, o tyle nie mogę powiedzieć, iż nie wydaje mi się, aby jakoś szczególnie tętnił on życiem, tryskał wesołością, czy optymizmem. Księżniczka Celestia jest tu niezwykle apatyczna, zgorzkniała, zmęczona wszystkimi i wszystkim. Zostało to oddane perfekcyjnie w praktycznie każdym momencie, w którym autor starał się nam to pokazać. Zaczyna się od wizyty ambasadora Griffonstone – widzimy, że życie toczy się dalej, czas mija, ale Celestia już nawet nie chce próbować sprostać kolejnym wyzwaniom. Po prostu podejmuje decyzje automatycznie, jak pozbawiona emocji maszyna, a kiedy tylko może, wyręcza się siostrą. Jej uśmiech jest sztuczny, ciągle nosi kolejne maski, ale czytelnik wie doskonale co ona sobie tak naprawdę myśli i na co ma ochotę.

 

Poza tym, oprócz zbudowania odpowiednio melancholijnej atmosfery, autorowi udało się czytelnika wciągnąć i zaciekawić przeszłością. Chcemy dowiedzieć się co uczyniło Celestię taką, jaką widzimy ją w opowiadaniu, dlaczego żałuje swych decyzji oraz... kiedy właściwie toczy się akcja tego opowiadania?

 

Odpowiedzi na te pytania przychodzą w idealnych wręcz momentach, zaś odpowiednio dobrane tempo akcji potrafi zbudować pewne napięcie, zatem nic nie następuje zbyt szybko, za wolno, czy niepotrzebnie. Wydaje się zatem, że fanfik został bardzo starannie przemyślany. Aczkolwiek rzeczywiście, niektóre przejścia między scenami są zbyteczne, gdyż po zakończeniu jednej z nich, natychmiast dostajemy kontynuację poprzedniej, bez żadnej przerwy w czasie, czy zmiany lokacji. Jest to tylko drobny mankament i praktycznie nie ma on żadnego znaczenia, bo nie przekłada się na odbiór opowiadania.

 

Fabuła, czyli o przemijaniu raz jeszcze

Przechodząc do szczegółów, warto nakreślić jak mniej więcej wygląda główny wątek fabularny oraz jakie towarzyszą mu wątki poboczne. Generalnie, w odpowiednim momencie odkrywamy, że akcja opowiadania ma miejsce długo po wydarzeniach znanych nam z kreskówki. Jest to pewien szok, zwłaszcza, że autorowi udaje się utrzymać czytelnika w niepewności wystarczająco długo, by powyższa informacja okazała się (w pewnym stopniu) zaskakująca. Początkowo została nam stworzona iluzja, że to gdzieś między jednym epizodem, a drugim, zwykła codzienność i tyle.

 

Zatem wiemy już, że Celestia ma w nosie rozmowy z ambasadorami innych państw, nie interesuje jej zarządzanie swoimi włościami i budowanie lepszej przyszłości. Ale dlaczego tak właściwie Księżniczce Celestii nie chce już się angażować? Jest to moim zdaniem bardzo istotny element jej historii, który w znaczącym stopniu determinuje jej kreację w opowiadaniu, a także pomaga w budowie klimatu. Otóż Celestia jest święcie przekonana, że najlepsze ma już za sobą. Smutne jest również to, że w sumie ma prawo tak uważać – kucyki odchodzą, przemija sława, czy poważanie, codzienność staje się szara, monotonna, natomiast konsekwencje jej czynów (tego, w co się przecież angażowała, również emocjonalnie) odbijają się czkawką. Ciągle kogoś lub coś traci i najwyraźniej niewiele może na to poradzić, pomimo swojej boskości.

 

Pierwszym przykładem jest Twilight Sparkle, która w opowiadaniu jest nam opisywana jako taka „daughter-figure”, na którą Celestia tak długo czekała, którą prowadziła przez życie i która zawdzięcza jej skrzydła. Celestia nawiązała z nią tak silną więź, że musiał to być cios, gdy, nie pogodziwszy się ze śmiercią swoich prawdziwych rodziców, Twilight zwraca się do niej z prośbą o ich wskrzeszenie, na co ta zresztą się nie zgadza. Jakby po tylu latach nauki wciąż nie pojmowała pewnych kolei rzeczy. Rezultatem są gorzkie słowa i zerwanie tej więzi. Scena ta jest napisana w sposób dość oszczędny, lecz to właśnie dialogi i didaskalia sprzedają nam towarzyszące postaciom emocje oraz klimat.

Co przytłacza, trudno czuć jakąś niechęć do Twilight, ponieważ jej powody wydają się w pełni zrozumiałe, w końcu sami często nie godzimy się z wyrokami losu, przemijaniem, chcemy zatrzymać przy sobie kogoś na dłużej, choć jest to niemożliwe. Zastanawiam się jednak, dlaczego tak właściwie Celestia sprowadza wszystko do przemiany Twilight w alikorna – skoro była jej uczennicą, najpewniej tak czy inaczej zwróciłaby się do niej o pomoc. Wtedy też pomyślałem, że być może jest to przykrywka i de facto Celestia odkryła już, że to, na co tak długo czekała i w co zainwestowała tyle emocji, ostatecznie przyniosło tylko ból.

 

Drugi przykład, w mojej ocenie, jest już mniej smutny, acz wciąż przejmujący i dramatyczny. Tyczy się on tym razem żywego kucyka, chociaż jak zagłębimy się w opowiadanie, życiem trudno jest to nazwać. Cadance cierpiąca stratę Shining Armora nie wydaje mi się czymś zupełnie świeżym, aczkolwiek w opowiadaniu wątek ten został opisany w taki sposób, że nie towarzyszy nam żadne wrażenie wtórności czy sztampy.

W ogóle, na początek otrzymujemy okazję, by przyjrzeć się jak po tylu latach wyglądają relacje Celestii z Flurry Heart. Może się to wydać kontrowersyjne, ale uważam, że, pomimo pewnej nuty niechęci i wrażenia, że „przecież to nie tak miało być”, relacje te są poprawne. No i ostatecznie Celestia zgadza się pomóc schorowanej Cadance.

Odkrywamy, że Flurry Heart nie chce towarzyszyć Celestii, nie zamierza widzieć się z chorą matką. Pierwszym odruchem czytelnika jest potępienie jej postawy, lecz kiedy czytamy o stanie Cadance i jak ona „funkcjonuje”, wrażenie to nieco ulatuje. Jak w przypadku Twilight, jesteśmy w stanie zrozumieć Flurry, domyślamy się, że swoje i tak już wycierpiała, a ma przecież na głowie swoje życie i obowiązki.

 

Wspólnym mianownikiem tychże scen jest fakt, że czytamy o bohaterkach tragicznych, przy czym każdą z osobna idzie zrozumieć, nie wspominając już o towarzyszącym nam motywie przemijania, przez cały czas. Fabuła jest prowadzona w sposób ciągły, kolejne sceny są ze sobą powiązane, całość zmierza do końca, który... No, cóż. O tym w kolejnym punkcie.

 

Ale by zamknąć już rozważania o fabule – jest to pełnokrwisty [Sad], choć motywy (przemijanie, Celestia zmęczona życiem i rządzeniem, Shining Armor umiera, a Cadance leci dalej itp.) nie wydają się pierwszej świeżości, to jednak autor stanął na wysokości zadania i zaserwował nam kawałek solidnego, przygnębiającego opowiadania, w którym występuje cała plejada postaci tragicznych, z których problemami można się jak najbardziej utożsamiać (nieprzyjęcie do wiadomości odejścia kogoś bliskiego wiedzie tu prym). Oczywiście w centrum jest Celestia, która ma za zadanie wycierpieć najwięcej i która jest ze wszystkimi opisywanymi tragediami powiązana. A raczej, która czuje się za nie współodpowiedzialna.

 

Problemy moje z końcówką fanfika (ale nie do końca)

Rzecz dotyczy decyzji o odebraniu Cadance formy alikorna. Nie powiem, było to nagłe, niespodziewane. Dałem się złapać. I w sumie początkowo aż nie mogłem w to uwierzyć, więc cofnąłem się i przeczytałem poprzednie scenki jeszcze raz, ale dokładniej. No i rzeczywiście, to się stało.

 

Aczkolwiek, nie wiedzieć czemu moją pierwsza myślą przy okazji tej sceny było coś takiego, że Celestia nagle wyciąga zza pazuchy katanę, teleportuje się za Cadance...

 

„Nothing personal, kid”

 

I po prostu odcina jej te skrzydła. I może jeszcze róg. A potem przebija jej serce, bo nie dla niej miłość. Wydało mi się to też jakieś takie niepasujące, zaś początek kolejnego, ostatniego już akapitu w ogóle zabrzmiał jak czarna komedia. Ot, zrobiła swoje, jest u siebie, żłopie sobie herbatkę, a w gazetach piszą o jej „wyczynie”. Nie wiem, jakiś dziwaczny akcent na prawie zakończenie opowiadania. Pomyślałem, że w ten sposób Celestia rozładowała nerwy, a teraz po prostu sobie siedziała u siebie, "wogle spoko nie".

 

Ale ostatni fragment w jakiś sposób odbudowuje klimat. „Przynieś mi coś mocniejszego.”, czyli Celestia zupełnie się stacza, zaś my dowiadujemy się, że choć chwilę temu sączyła ulubiony napój i bawiła się sztućcami, to jednak towarzyszy jej strach. A potem następuje ostatnie zdanie i punch-line tego fanfika. Dowiadujemy się, już definitywnie, co tak naprawdę uczyniła Celestia, zaś efekty jej zaklęcia są nam opisywane jako coś obrzydliwego. W ogóle, starość została tu przedstawiona jako coś obrzydliwego, jako zaprzeczenie piękna. I co definitywnie na nowo wznieca odpowiedni klimat? Sugestia, że Celestia zamierza to samo zrobić samej sobie.Pomimo tego, że de facto już była staruszką, tak się tez czuła. Zatem wszystko jest ze sobą powiązane i nic nie zostało zapisane bez przyczyny.

 

Generalnie, przez moment miałem wrażenie jakby klimat opowiadania się zmienił i nagle nabrał jakichś „śmiesznych”, groteskowych akcentów. Ale na szczęście świetne napisane zakończenie zupełnie to zmieniło. Rzecz wydała mi się na tyle istotna, by poświęcić temu oddzielny punkt.

 

Kompozycja – zróbmy to!

Czyli napiszmy opowiadanie językiem prostym, ale poważnym. Stwórzmy wrażenie królewskości, ale nie odbierajmy postaciom cech, które mogłyby świadczyć o ich upadku. Czyli po prostu – zbudować klimat, utrzymać go i nie przesadzić z patosem, czy też nie tworzyć typowego wyciskacza łez.

 

I generalnie to się udało. Odpowiednia atmosfera towarzyszy nam przez niemalże całe opowiadanie, mogę powiedzieć o dosyć dużej dbałości o kompozycję, a także ogólnym, całkiem wysokim poziomie technicznym opowiadania. Co cieszy, sporadycznie autor stara się rezygnować z „typowych” zdań prostych, tworząc nieco dłuższe, złożone, rzuca też od czasu do czasu jakimiś dodatkowymi epitetami, przez co opisy brzmią lepiej, bardziej bogato. O ile przez większość czasu to działa i pomaga w zachowaniu zamierzonego poziomu, o tyle momentami miałbym zastrzeżenia co do szyku niektórych zdań. Musiałem przez chwilkę zatrzymać się i zastanowić o co właściwie chodziło autorowi. Popsuło to ogólne flow tekstu.

 

Przykład:

"Wśród śmietanki towarzyskiej Canterlotu, nudę bezbarwnego życia osładzającej sobie komentowaniem na mdłych rautach wybuchających od czasu do czasu afer i skandali, krążyły złośliwe plotki."

 

Środek zdania jest zbyt długi, czy może raczej, napisany w takim szyku, że idzie zapomnieć o co właściwie chodzi. Tzn. teraz już jestem w stanie to ogarnąć, niemniej nie powinienem zatrzymywać się w tekście i wyczytywać kilkukrotnie zdanie, w poszukiwaniu jego sensu, czy też próbując tak je odczytać, aby brzmiało lepiej. Może gdyby po prostu napisać, czym śmietanka towarzyska Canterlotu osładzała sobie nudę bezbarwnego życia, zachować ten opis lecz ze zmienionym szykiem i dopiero później, w oddzielnym zdaniu wspomnieć, że zwłaszcza teraz po salonach krążyły różne złośliwe plotki?

 

Myślę, że przy następnej okazji wrócę do tekstu i spróbuję pozaznaczać to i owo, ty samym dając autorowi parę poprawek do rozważenia. Na pewno nie będzie tego dużo. Pod kątem technicznym, fanfik wypada naprawdę zadowalająco. Został napisany solidnie, z dbałością o różne niuanse, a ponieważ nie jest aż tak długi, otrzymujemy akurat tyle, ile potrzeba, przez co pole manewru nie jest na tyle szerokie, by odczuć wrażenie czysto rzemieślniczej pracy, na co momentami niby się zanosi, ale nigdy nie eskaluje. Gdyby tekst był ze dwa razy dłuższy, możliwe, że to mógłby być problem.

 

 

Podsumowując, kawał dobrej roboty ;) Fanfikowi nie brakuje atmosfery, choć przemijanie jest motywem znanym i dość wyeksploatowanym, historia nie nudzi, śledzi się ją z zaciekawieniem, autor zadbał o niejeden szczegół. Dobijające się to, że można uznać, że każda z postaci ma swoją rację i powody, by tak postępować, wszystko jest dobrze wyjaśnione. Mogę z czystym sercem polecić to opowiadanie, aczkolwiek, jeżeli komuś wcześniej zdążyły zbrzydnąć motywy, na których oparto fabułę, wówczas będzie się nudzić. Wszystko zależy od tego ile jeszcze kto da radę czytać o życiu i śmierci, upływie czasu, tego typu rzeczach. Mnie, jak widać, wciąż zostało jeszcze trochę paliwa ;)

 

Pozdrawiam!

  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 months later...

Nudząc się niemiłosiernie pomyślałem sobie, że warto poskakać po "moich" starych tematach, posprawdzać, czy linki wciąż działają (raczej niemożliwe aby wygasły, ale nigdy nie mów nigdy), powspominać w stylu "ech, kiedyś to potrafiłem coś napisać, a teraz co", przelecieć szybko komentarze, bo może ktoś coś napisał nowego, a ja, cham, nawet nie odpisałem... no i proszę, jest w tym temacie nowy komentarz, o którego istnieniu nie miałem pojęcia. O ile komentarz z lipca 2019 można nazwać nowym.Tak, nie obserwuję własnych tematów i przez to nie wiem, czy nic się w nich akurat nie "kręci"... Na swoje usprawiedliwienie powiem, że ostatni o jakim wiedziałem, czyli ten jeszcze wyżej, został tu umieszczony w 2018 roku (to poza tym mój własny xD). I tak oto odgrzebuję WŁASNY temat  :) No ale do rzeczy:
Tak więc kolego @Hoffman 

 

Spoiler

Serdecznie dziękuję Ci za Twoją  olbrzymią opinię! Doprawdy, wszystko rozłożyłeś na czynniki pierwsze. Wątpię, abym odwdzięczył się równie długą odpowiedzią... czy w ogóle długą, ale coś tam napiszę :) Na sam początek - jest mi niezmiernie miło, że przeczytałeś ten fanfik, a co jeszcze milsze - zechciałeś opisać Swoje wrażenia. Nic nie poprawia humoru bardziej od soczystego komentarza (nawet takie w stylu "dobre" albo "łe, co to ma być" się liczą). Pisałem to już wielokrotnie i znów powtórzę - jeśli pojawia się jeden komentarz, nawet pojedyncze słowo, to wiem od razu, że ktoś to jednak przeczytał, czyli warto było pisać, bo to przecież dla Was, nie dla mnie... 
Dobra, co się zaś tyczy tego, co napisałeś - jestem zaskoczony, że tak mało narzekałeś;  że to, co się nie spodobało, to tylko najogólniej mówiąc, tylko detale. To duży fanfik (jak na MOJE możliwości), więc jest się zapewne do czego przyczepić. Chyba nie skończy się przygody z nim podczas przerwy w pracy, czy tam przy filiżance kawy. Poza tym mam przykrą tendencję (co słusznie zauważyłeś) do, hmmm, marnowania końcówek. Staram się zawsze uderzyć na początku "z grubej rury", zaskoczyć czymś, przykuć uwagę, no po prostu piszę jak umiem najlepiej, gdzieś "w środku" jakby tracę impet, aby w finale spłycić końcówkę, albo nawet ją sknocić. Po prostu zawsze mam POMYSŁ, ale nie gdy już napiszę wszystko co tam sobie zechciałem, CZASEM sam nie wiem, jak skończyć w równie, nazwijmy to - elegancki - sposób, jak zacząłem. Tu skończyło się jak się skończyło, dobrze że jakoś się to trzyma kupy, bo serio - miałem obawy, że po solidnej bądź co bądź treści, czytelnik odniesie wrażenie, że finał, jest trywialny i zły, albo nawet, że nagle stał się jakąś wręcz groteską (choć może na siłę to byłoby i ok... jakoś tak brzmi upiornie). Ale końcówka miała wskazać, że Celestia zrozumiała, że nic jej już nie zostało, że nikt jej już nie kocha, nikt nie chce...
Przyznam się, że miałem duży problem z częścią, w której spotkała się ona z Cadance. Wydawało mi się, że wszystko co tam napisałem, jej (Cadance) chorobliwa miłość, szaleństwo, jest... niewiarygodne, jakieś sztuczne, że nikt w to nie uwierzy. Samemu nie jestem specjalnie zadowolony z tamtej części, no cóż... wyszło jak wyszło. Nic tam nie jest tak "naprawdę" złe... o prostu chciałem, hm, żeby czytelnik bardziej zwrócił uwagę na Flurry, której to paradoksalnie tam właściwie nie ma. Bo właśnie nie chce nawet patrzeć na Cadance, na jej głupotę, upór, ale bardzo pragnie jej pomóc. Ona czuje się tak, jakby straciła oboje rodziców, w końcu Shining Armor był jej ojcem, o czym Cadance zdaje się, zapomniała.
Po wszystkim co napisałem, decyzja Celestii może dziwić. Miała przecież pomóc biednej Flurry odzyskać jej schorowaną matkę. No cóż, ona sądzi, że zrobiła o co ją proszono. W końcu sama Cadance pragnęła tylko zobaczyć się z Shiningiem. I tu wkracza ten niepewny element, o którym wspomniałem. Sam nie byłem pewien jak to rozwiązać. Ostatecznie uznałem, że (pozornie!) "proste" pozbawienie jej skrzydeł jest najlepszym wyjściem. Bez ich magicznej protekcji natychmiast uderzył w nią ciężar wieku, stała się staruszką, tak jak być powinna. Dodatkowo to dobiło Celestię, w końcu "to przed" i "to teraz" było jej dziełem. Jej "alicornie" plany wzięły w łeb, ma wrażenie że całe jej życie okazało się błędem. A biedna Flurry, choć Cadance, jak się zdaje, odzyskała jednak trzeźwość umysłu, stała się jej wrogiem numer jeden.  
W ten sposób wszyscy są "tragiczni", wszyscy są "przegrani". Nikt już tak "naprawdę" nie chce Celestii (oczywiście wg niej - przecież ma jeszcze Lunę...), więc tej pozostaje, cóż, zapić się na śmierć.
I to jest "prawdziwie" tragiczne zakończenie, nawet jeśli "na szybko" wynika z niego, że Celestia zwyczajnie dała ciała, więc teraz wszytko ma gdzieś, a Flurry po prostu się obraziła...

"Przynieś mi coś mocniejszego" - teraz to zdanie, choć tak płytkie, jest tak... głębokie. No bo patrzcie państwo -  Tak oto kończy potężna alicorn, co niegdyś mogła trząść całym światem, gdyby tylko chciała.

No to tyle o fabule, nie wiem czemu, ale brzmi jakbym opisywał wrażenia po przeczytaniu czegoś nowego, "czyjegoś", a nie podawał pewne, nazwijmy to szczegóły, swojego fanfika.

Tak czy owak...
... jeśli o stronę techniczną chodzi, to super, że ją chwalisz, zamiast ganić, bo ja zawsze bardzo się staram, żeby to wszystko było ok, najogólniej mówiąc, żeby dało się czytać, a nie tam kręcić głową, po prostu nie jestem jakimś profesorem, który wszystko robi na glanc. Nierzadko więc pewne rzeczy "stylistycznie" robię źle (i nawet o tym nie wiem), może dialogi (których nie cierpię) wyglądają sztucznie, czy są "szybkie" i płytkie. Ale lepiej nie umiem :) Tym bardziej cieszy mnie więc, jak ktoś napisze, jak Ty, że generalnie jest ok.  Dodatkowo to była praca na konkurs, więc nie mogłem tego wstawić tak, że ktoś przeczyta i zaznaczy albo napisze "o patrz, tu masz literówkę, o, a tam nie dałeś kropki, nie no, ten dialog nie brzmi dobrze, a tu bym ten wyraz zmienił na Y, bo X brzmi na przekombinowany". :) Oczywiście wkleiłeś jednak WIADOME ZDANIE. Ech, nawet nie będę pisał, ile razy wersji powstało nieszczęsnej "śmietanki towarzyskiej", co ja się z tym napociłem... to najlepsza wersja jaka mi w końcu została... a  i tak nie jest ok :) ale wcześniej się uparłem, że to tu musi być, bo jakoś tak chciałem, żeby było i tyle. Ot, fanaberia.

Na początku piszesz, że fanfik ten przypominał Ci "Klacz u kresu wieczności". Hm, może to zabrzmi niewiarygodnie, ale nie znam takiego (tak, ten stary dureń Youkai znów "popisał się" tym, że absolutnie nie zna czegoś, co pewnie znają, lub o tym słyszeli, bliżej niesprecyzowani "wszyscy" starzy wyjadacze forum/fandomu). Wszelkie podobieństwa (o których zresztą nie mam pojęcia) są przypadkowe. Ale przeczytam to wieczorem, jak znajdę, brzmi... intrygująco.

I co tu jeszcze dodać? Chyba to będzie tyle, przecież nie będę pisał "opinii do opinii" :) . Ważne jest to, że nie kręciłeś nosem podczas lektury, ani też nie miałeś  wrażenia zmarnowanego czasu, bo jest to jedna z moich nielicznych prac, przy których naprawdę bardzo się starałem.  

Dzięki i pozdrawiam serdecznie!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 months later...

Pamiętam ten konkurs. Miał bardzo wysoki poziom i zebrał wiele naprawdę fajnych fików. Ten  nie jest wyjątkiem. I choć bierze on na warsztat dość popularny i nie raz opisywany temat, robi to całkiem dobrze. 

 

Nieśmiertelność, pełna bólu i wyrzeczeń. Smutne trwanie i obserwacja przemijającego świata. Mówiąc szczerze, chciałbym zobaczyć fik, który pokazuje to w pozytywnym świetle, ale to taka dygresja. Tak czy inaczej, tu mamy Celestię, która rozważa kilka swoich, życiowych decyzji. Miedzy innymi te o przyznaniu Twilight i Cadance skrzydeł (a co za tym idzie, zrobienia z nich księżniczek). Od razu się człowiek zastanawia, skąd takie przekonanie co do jednej i drugiej. Ale powoli, wraz z budową pozornie zwykłej fabuły, okraszonej przemyśleniami Celestii, dowiadujemy się, co sprawiło, że Księżniczka wątpi w swoje decyzje i dlaczego staje się bardziej zgorzkniała. Tak, z każdą stroną, czuć jak Celestia sama zapada się w tym, co nieopatrznie zesłała na nie.

 

Najpierw widzimy wspomnienie o Twilight. Pojawia się dość szybko i jest proste. W zasadzie, nawet nie wymagało to alikornizacji twalota, ale dobrze, że ta nastała. Ona zwiększy ból postaci, która zmaga się ze śmiercią rodziców. I tu autor miał dość fajny pomysł, moim zdaniem, gdyż wysłał Twilight do Ceśki z prośbą by ich wskrzesiła. Ale ta odmawia, gdyż nie może. Choć czy aby napewno? Tak czy inaczej, zrozpaczona księżniczka przyjaźni wyruca swoje żale i zrywa kontakty z Celestią. Co jest konsekwentnie prowadzone w fiku. Bo raz, że widzimy, że to się stało dość dawno, dwa, że Celestia zatrudniła w pałacu Starlight i w jednej scenie otwarcie przyznała przed czytelnikiem, że to po to by wypełnić lukę po Twilight, a trzy Celestia w innej scenie zastanawia się nad zerwanym kontaktem, czy może nawet nie rozmysla by go przywrócić. Choć Tu akurat odniosłem wrażenie, że stwierdziła, że to Twilight powinna wyciagnąć kopyto na zgodę. To niepasujace do serialowej Celestii, ale do tej tu jak najbardziej. 

 

Kolejnym, ważnym punktem jest spotkanie z Flurry, która rządzi kryształowym, bo Cadance już nie jest zdolna. Mała alikorn przybywa i prosi o pomoc dla swojej matki, z którą jest coraz gorzej. I tu dostajemy piękny fragment klaczy rozbitej przez śmierć ukochanego męża. Takiej, która ma świadomość, że spędzi kilkaset, albo kilka tysięcy lat bez niego, zanim będzie mogła się z nim połączyć (o ile w ogóle będzie mogła).Zamyka się więc w iluzji, którą oszukuje sama siebie. A gdy zaś maski opadną, po bardzo bużliwej dyskusji, obrazujacej stan Cadance, księżniczka miłosci prosi o zabranie jej tytułu, skrzydeł i związanych z tym darów. To ma bardzo fajne i dobrze wymyślone konsekwencje, których nie zdradzę. 

 

Na końcu mamy zaś znacznie bardziej zgorzkniałą Celestie niż na początku. Co więcej, księżniczka brzmiała jakby chciała zrobić coś nieodwracalnego. I to bez patrzenia na swój kraj. Bardzo dobry pomysł i dobrze zrealizowany. Czuć ból władczyni. 

 

Ogólnie w tym fiku dzieje się więcej, ale nie chcę się o tym rozpisywać. Wspomnę za to o niezwykle ważnym elemencie, który udało się tu całkiem zgrabnie zrealizować. O warstwie emocjonalnej. Otóż autorowi udało się zawrzeć dość bólu, cierpienia i konfliktów egzystencjalnych, by fik smucił i skłaniał do pewnych przemyśleń (nawet mimo oklepanego kierunku). Jednocześnie nie ma tego tyle, by fik stał się cieżki, czy też przerysowany. Słowem, wypada to naturalnie. Zwłaszcza w połączeniu z prostym, odpowiednio nacechowanym językiem, który opisuje wydarenia wprost, a nie poprzez liczne metafory. 

Żeby nie było, nie uważam, ze jedna metoda jest lepsza od drugiej, bo Ewolucja gwiazdy typu słonecznego bardzo fajnie pokazała jak podejść do tematu stosując metafory. Po prostu w tym fiku, taki wybór działa i to działa dobrze. 

 

Pochwalę też ogólnie za postacie. Poza oczywiście Celestią, która zauważalnie różni się od kreacji serialowej (No ale tego wymagał konkurs), ale przy tym wypada dobrze, na uznanie zasługują też Twilight Cadance i... I z Luną mam pewien problem. Moim zdaniem jest jej za mało. Dzięki relacjom miedzy siostrami możnaby budować postać samej Celestii i jeszcze dobitniej pokazać jak sie zmieniła. Możnaby stworzyć nawet napiecia między siostrami. Ogólnie, Luna nie jest zła, ale po prostu jej za mało.

 

Ponarzekać można też troszkę na formę. Ale też nie za bardzo. Błędów było naprawdę niewiele. Największy problem to przejścia między kolejnymi sekcjami . Miałem wrażenie, że nie są do końca płynne. Może to kwestia tematu, stylu, albo coś. Aczkolwiek to niewielka przeszkoda, która nie przeszkadza w czerpaniu radości z tego fika. 

 

Podsumowując, fajny, przyjemny i trochę smutnawy Oneshocik o nieśmiertelności. Może to nic wyjątkowego, ale z pewnością warto po to sięgnąć. Zwłaszcza jak ktoś lubi takie klimaty. 

  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wierzycie w to, że nic się nie dzieje przypadkiem? Albo inaczej, bardziej dosadnie, jeśli można tak to nazwać - że to, co robimy, nie bardzo od nas zależy? Że już każdy nasz ruch jest "zapisany w gwiazdach" i każde nasze działanie jest pozornie niezależne, bo kieruje nami, no nie wiem... los? Ja nie. Absolutnie nie. A jednak ostatnio, aby udowodnić mamie, żeby nie grała "w lotka", bo to to tylko strata pieniędzy i po prostu nigdy nie wygra, polazłem do sklepu, kupiłem najtańszy kupon na loterię (czy jak to się tam zwie), której choćby nazwy nawet nie znałem (i już nie pamiętam) za 2 złote i... wygrałem. "Tak po prostu" trafiłem 7/10 liczb. I zgarnąłem... 32 zł. (za wygraną 3-go stopnia) ;)  Gdybym tylko nie był skąpiradłem (albo wierzył w los...?), to bym wybrał zakład za 2 dychy (to jest z maksymalną stawką czy czymś tam) i wówczas bym zgarnął o wiele (WIELE) więcej. Meh....   Jeśli teraz się zastanawiacie dlaczego to napisałem w tym temacie, to cóż... tak się składa, że chcąc wleźć na fonie w inną zakładkę, łapa mi się "omsknęła" i trafiłem paluchem w tę nazwaną MLPPolska :) No więc patrzę, co tam, panie, w opowiadaniach, a tam komentarz do mojego fika. Do tego takiego, który także dostał 7/10 w konkursie. No ślepy los jak znalazł! Może sprzedam nerkę i zainwestuję hajs w akcje CD-Projektu? ;) A może po prostu odpowiem na jakże łaskawy komentarz kolegi @Sun  ;)   Także... ten, tego:

Przede wszystkim bardzo dziękuję za to, że poświęciłeś swój czas! To... w sumie zaskakujące, no i bardzo przyjemne, że po takim czasie w sumie jakikolwiek fanfik potrafi jeszcze przyciągnąć uwagę. Serdecznie się cieszę, że dałeś wyraz swojemu zadowoleniu w powyższym, jakże pozytywnym komentarzu. Na szczęście tym razem mogę jakoś się do niego odnieść bardzo szybko. Tak więc jeśli chodzi o formę (zacznę od tyłu, że się tak wyrażę...), to już mi zwrócono uwagę na przejścia pomiędzy sekcjami, jestem świadom braku płynności pomiędzy nimi i zawsze mam gdzieś w głowie właśnie ten fanfik, gdy piszę nowy i zastanawiam się, "czy to wygląda naturalnie" :) . Liczy się, że nie narzekałeś na sztuczność dialogów (kiedy i gdzie ja je zrobię tak, abym był z nich zadowolony...?) A teraz krótko o samej treści... Pozwolę sobie na cytaciki, bo tak mi łatwiej:

...

... Albo i nie, pomimo tego, że daję "cytuj"... nic się nie dzieje, cóż, po prostu skopiuję i wkleję tekst, wyjedzie na to samo (tylko żebym nie wyłapał za to kopa od moderacji ;) ):


 

Spoiler

Najpierw widzimy wspomnienie o Twilight. Pojawia się dość szybko i jest proste


 

Spoiler

Jeśli o nie chodzi, to miałem obawy, że nie wyszło najlepiej. Czy raczej o to, że czytelnik uzna, że jest nienaturalne, za szybkie, a Twilight jest małostkowa i nie ma prawa prosić o coś takiego, jak wskrzeszenie zmarłych rodziców (i w ogóle kogokolwiek). Dobrze, że jakoś to wyszło, choć chciałem napisać coś więcej o ich śmierci, co być może bardziej usprawiedliwiałob by jej prośbę. Nie dałem pewnej ważnej informacji bo... uwaga, będzie (nie)śmiesznie... zapomniałem o czymś napisać, skupiając się na innych kwestiach. A gdy już sobie zdałem z tego sprawę, nie bardzo miałem jak to wcisnąć. Przez to ten fragment stracił i osobiście nie jestem z niego zadowolony. Ot, taka mała prywata ode mnie. W każdym razie nie jest chyba zły...



 

Spoiler

Kolejnym, ważnym punktem jest spotkanie z Flurry, która rządzi kryształowym, bo Cadance już nie jest zdolna.


 

Spoiler

Tu z kolei myślałem, że to oklepane, że zostanie to odebrane jako kopiuj-wklej sytuacji z Twilight. Tu jednak jestem zadowolony, choć muszę przyznać, że głównie skupiałem się na opisie środowiska (przy spotkaniu z Cadance), detalach otoczenia itp, niż na samym spotkaniu (dialogi - jak ja was nienawidzę...). Ale jednak się udało. 


 

Spoiler

z Luną mam pewien problem. Moim zdaniem jest jej za mało. Dzięki relacjom miedzy siostrami możnaby budować postać samej Celestii i jeszcze dobitniej pokazać jak sie zmieniła. Możnaby stworzyć nawet napiecia między siostrami. Ogólnie, Luna nie jest zła, ale po prostu jej za mało.



 

Spoiler

Ważne uwagi na przyszłość, dzięki. Ja natomiast miałem problem z... Flurry. Nie mam wiedzy o tym, jaka jest po osiągnięciu, powiedzmy, wieku nastoletniego i się cykałem, czy taka może być. Ot, wyszła mi z niej po prostu nastolatka przerażona wizją samodzielnego rządzenia. i dobrze.  


Dzięki za pochwały warstwy emocjonalnej, choć wbrew pozorom dzieje się tu całkiem dużo "pomiędzy ujęciami", to Celestia i jej emocje miały grać pierwsze skrzypce. 

 

Spoiler

 Ewolucja gwiazdy typu słonecznego bardzo fajnie pokazała jak podejść do tematu stosując metafory.

Kolejne dzieło, którego nie znam. Dodaję sobie natychmiast na listę do przeczytania (o ile to opowiadanie/fanfik?), choć wezmę się za nie nieprędko. Czytam teraz coś innego, na fimfiction, bo tego tu nie ma. (Maledictum Insania 3: Rebellion Years, czyli ostatnią część tamtejszego uniwersum jakby ktoś chciał znać nazwę...).

Przyszła pora na podsumowanko. Dzięki ponownie za przeczytanie, za komentarz... i za chęci. W ogóle to widziałem też (nie mylić z "przeczytałem") komentarze w moim innym opowiadaniu o nazwie "Somnambulizm". Co to się dzieje, co to się dzieje? :) Czuję się niczym jakaś gwiazda!  ;)  Za odpowiedzi zabiorę się jednak jutro, czas pomiędzy 22:00/23:00, a 00:00/1:00  zwykłem ostatnio przeznaczać na czytanie opowiadania, o którym wspomniałem.


A więc to chyba tyle, każdy kto chce się zapoznać z tym opowiadaniem, niech choćby pobierznie rzuci okiem na komentarze (o ile nie boi się potencjalnych spoilerów) i sam podejmie decyzję. Ja uważam, że jest to opowiadanie, jeśli nawet nie "godne polecenia" (no ale nie będę polecał WŁASNYCH fików... :) ), to na pewno takie, przy którym  "upociłem" się najbardziej. I niech to służy za rekomendację. Czytajcie, komentujcie, albo nie czytajcie i nie komentujcie. Ja tymczasem zmykam... puścić "totka" ;)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...