Skocz do zawartości

[Tawerna] Tawerna pod Pękniętą Lirą


Cipher 618

Recommended Posts

Batpony w końcu się przemógł wszedł do środka, następnie przywitał się z Lyrą i zabrał za swoje obowiązki. Posprzątał półki, powycierał kurze. Zabrał się za zamiatanie podłogi, obsłużył gości i pozmywał naczynia. Po czym zabrał się za zamiatanie. Podczas wszystkich tych czyści nie odzywał się do Lyry. Zachowywał spokój i obojętność. Dopiero gdy skończył usiadł przy jednym ze stolików. 

- Lyro pewnie znasz się na symbolach... wiesz co może oznaczać miska z wodą? Może w kulturze ludzkiej znaczyła coś ważnego? - powiedziała Rubby, lecz po jej sposobie mówienia i tonie głosu dało się słychać jak dużo ją to kosztuję.  

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyra niemal natychmiast zrozumiała, że coś tu jest nie tak. Skąd mógł pochodzić ten smutek i milczenie? Czyżby na wzgórzu stało się coś strasznego, gorszego niż zwykle? Czyżby widok konającego w męczarniach kucyka miał aż tak duży wpływ na psychikę? Klacz nie miała czasu na rozmyślanie. Gdy tylko usłyszała pytanie dotyczące symboliki ucieszyła się. Może w końcu będzie mogła pomóc w poszukiwaniach?

 

- Rubby, niestety, ale kultura ludzka nie istnieje. Nie ma dowodów na to, że ludzie istnieją, ale nie ma też dowodów na to, że nie istnieją. Albo istnieli. Trudno powiedzieć. Nie mam pojęcia co może oznaczać miska z wodą. Może przygotowali w tej niej jakiś wywar? A może chcieli po prostu napoić towarzyszącego im psa? 

 

Klacz podrapała się po głowie, zamyśliła przez chwilę, po czym kontynuowała.

- Ciekawi mnie czy na tej misce były jakieś wzory, symbole. Może to naczynie rytualne, które jest jakoś opisane, a może to zwykłe naczynie jakich wiele? Tak się bowiem składa, że znam trochę na dawnych językach, szyfrach i symbolach. Gdy byłam w szkole używałam jednego z pradawnych alfabetów aby robić ściągi - uśmiechnęła się. - A tak w ogóle, to wszystko w porządku? Jesteś jakaś smutna. 

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak wszystko w porządku. - rzekła klacz unikając wzroku jednorożca. - Skoczę na chwilę nad wzgórze i zapytam Zecore o tą miskę. 

 

Około piętnastu minut później Rubby wróciła do tawerny, Po jej pyszczku od razu dało się zobaczyć, że nic nie wskórała. 

- Zebra mi powiedziała, że to zwykła miska z gliny nic więcej i symbolizuję obudzoną wodę. Była bardzo zmęczona i za bardzo nie chciała zemną rozmawiać. Chyba to pewnie przez tą nekromancie. - powiedział batpony. Następnie bez słowa klacz udała się do kuchni i odnalazła książkę kucharską pod tytułem  "Ale Ciacho", na której widok przez sekundę na pyszczku klaczy zawitał uśmiech. Rubby otworzyła książkę odnalazła przepis na ciasto marchewkowe, po czy zaczęła przygotowywać niezbędne składniki.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cieszę się, że wszystko w porządku - wymusiła uśmiech. Wiedziała, że coś jest nie tak, ale nie chciała naciskać. - Szkoda, że to zwykła miska. Nie da się powiedzieć skąd pochodzi, kto mógł ją przynieść, czy coś. Myślałam, że choć raz się na coś przydam, mówi się trudno. A co do stanu Zecory to wcale się jej nie dziwię. Oglądała śmierć aż czterech kucyków. I to nie taką ze starości, ale w męczarniach. Nie ma co, ma mocną psychikę skoro jeszcze się jakoś trzyma. Nie mają może oni innych tajemniczych przedmiotów? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mają choćby cynowy kielich i nóż oba przełamane na pół i poplamione krwią. - rzekła klacz sypiąc górę mąki na blat stołu - Ciekawsze jednak jest to, że podobno dużo rzeczy się psuje szybciej przed terminem, szczególnie wypieki i ciasta. Dużo kucyków, z którymi rozmawiałam mi o tym wspomniało. - mówiła Rubby dodając jajka, cukier i masło do mąki, by po chwili zacząć ugniatać powstałą mieszaninę - Po za tym sama Zecora była zdziwiona, że zajęłaś się pieczeniem.

Batpony przez kolejne kilka minut bez słowa miętosił ciasto szybkimi nerwowymi ruchami, by na końcu wrzucić wyrobioną masę do miski i włożyć do lodówki. Następnie zajrzał do książki kucharskiej odczytując kolejne składniki. 

- Po za tym dowiedziałam się o śnie Luny, który miałby wskazywać wszystkie wiedźmy. Brzmiał on mniej więcej tak: Ciemność kompletna, mara złowroga. Niebo pokryte chmurami, w których kłębi się burza. Ptaki spadające z nieba, ich ciała zniszczone głodem. Na końcu zaś za chmur, wyjrzało zaćmienie, długo nad nim myślałam.... - skłamał batpony próbując przekonać Lyrę, że to sen a nie coś innego męczyło klacz.

Rubby znalazła stolik rozsiadła się wygodnie i wzięła za obieranie marchewek. 

- Jak myślisz Trixie będzie smakowało ciasto marchewkowe na kruchym cieście? Wspominała, że je lubi, ale nie jestem do końca pewna.      

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyra starała się zapamiętać jak najwięcej, ale pewien fragment zbił ją z tropu. 

- Zecora była zdziwiona? Teraz to ja jestem zdziwiona, że ona była zdziwiona. Najwidoczniej nie wie, że Bon Bon wyjechała i ktoś musiał przejąć pałeczkę. Co prawda nie jestem mistrzynią wypieków, ale potrafię to i owo, zapasów nam nie zabraknie. Tak się bowiem składa, że Bonnie co jakiś czas uczy mnie nowych rzeczy, na wypadek gdyby musiała wyjechać. 

 

Klacz zamilkła, podrapała się po głowie, była zamyślona, "trawiła" zdobyte informacje. 

- Te przedmioty nic mi nie mówią, ale ciekawi mnie motyw psującego się jedzenia. Wiele zależy od warunków przechowywania, rodzaju jedzenia. Przykładowo ciasto przekładane kremem na bazie jajek zepsuje się dość szybko, jeśli nie będzie trzymane w chłodnym miejscu. No ale to chyba oczywiste. Sen Luny jest dla mnie jeszcze bardziej tajemniczy niż te przedmioty. Nie radzę sobie z takimi zagadkami i symboliką. 

 

Gdy tylko Lyra skończyła mówić otworzyła lodówkę, spojrzała na gotowe ciasto, po czym odparła:

- Trudno powiedzieć czy będzie jej smakowało. Wszystko zależy od twoich umiejętności. Aha, dałaś do ciasta drożdże? - zapytała licząc na szybką odpowiedź. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie to ciasto kruchę, do niego nie daje się drożdży.... - Rubby dokończyła obieranie marchewek i popatrzyła krzywo na Lyrę - podobno znasz się na ciastach. Zresztą nie ważne. Mam dla ciebie propozycję co powiesz na ostatnią zabawę przed końcem świata w tawrnie pod Rubinową Gwiazdą? Będę ja i reszta łowców czarownic - rzekła batpony zanim zdążył ugryźć się w język.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiem, że nie trzeba ich dawać - uśmiechnęła się. - Chciałam ciebie sprawdzić... Sama nie wiem dlaczego. Tak czy inaczej, przykro mi, ale muszę odmówić. Czułabym się tam jak owca w stadzie wilków. A poza tym, skąd te negatywne nastawienie? Nadal możemy uratować Equestrię... No chyba, że o czymś nie wiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Rozumiem - odpowiedziała Rubby - Ja bym nie porównała ich do wilków. Zresztą to nie ma znaczenia. 

Następnie batpony zajął się przygotowywaniem kremu na bazie pietruszki i marchwi oraz bitej śmietany. Rozbił jajka, oddzielił żółtka od białek, dodał cukru do białek kilka kropel ekstraktu z pomarańczy i zaczął ubijać masę na sztywno. 

- Może ten sen Luny trzeba zupełnie inaczej interpretować. - zamyślił się kucyk - Może trzeba patrzeć nie na treść, lecz na słowa. - Po tych słowach Rubby raz dwa ubiła białka i odnalazła skrawek papieru i napisała na nich sen Luny, po czym wręczyła kartkę Lyrze - Mówiłaś, że znasz się na szyfrach. Może to jeden z nich? - zapytała rubinowooka. 

W następnej chwili Rubby nastawiła piekarnik i zaczęła sprzątać cały bajzel, który narobiła.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie chciałam nikogo urazić, Rubby. Po prostu czułabym się tam nieswojo. 

 

Lyra przyciągnęła do siebie kartkę i zaczęła analizować treść. Chwyciła kilka arkuszy pergaminu do pakowania wypieków, po czym zaczęła "głośno myśleć". Nie dało się odróżnić czy mówi do kogoś, czy do siebie. 

- Skoro mam patrzeć na same słowa, to zapiszę je jedno pod drugim. Dzięki temu nie będą tworzyć całości. Wyrzucę też te, które mogą być zbędne. Hmm... - zamyśliła się. - Z kolei niektóre można zapisać inaczej - klacz niemal natychmiast spisała je na kartkę. Nie miała zamiaru ukrywać treści. 

 

Spoiler

Ciemność kompletna,

mara złowroga.

Niebo pokryte chmurami,

burza.

Ptaki spadające z nieba

zniszczone głodem - wyniszczający głód

zaćmienie

 

Lyra usiadła przy stole i zaczęła przygryzać długopis. 

- Rubby, jak dla mnie te słowa na nikogo nie wskazują. Może Luna się pomyliła?  Może to jakaś wizja, albo przepowiednia, a nie wskazanie konkretnej osoby? Podkreślę różne "zjawiska":

 

Spoiler

Ciemność 

mara 

Niebo pokryte chmurami,

burza.

Ptaki spadające z nieba

głód

zaćmienie

 

- Kurde... Tylko co jest ta mara? Na serio chodzi o jakiś sen? A może to synonim czegoś innego? Zaraz wracam - i pobiegła na górę. Po chwili wróciła i położyła na stole kilka książek. Klacz zaczęła przeglądać jedną z nich, Słownik Synonimów. Było to grube, pożółkłe, stare tomiszcze. 

- Mama, mapa,... Jest! Mara. Zobaczmy: "Słowo mara posiada 76 synonimów ". Mara to inaczej: "wizja, cień, kukła, widziadło, zwid, monstrum". Chwila, monstrum? Rozpiszmy to jeszcze raz... Tym razem użyję synonimu:

 

Spoiler

Ciemność kompletna,

monstrum złowrogie.

Niebo pokryte chmurami,

burza.

Ptaki spadające z nieba

wyniszczający głód

zaćmienie

 

Lyra po raz kolejny się zamyśliła. Po dłuższej chwili chwyciła kolejny arkusz i powiedziała do Rubby:

- A gdyby tak pozmieniać kolejność wyrazów? W końcu chodzi o słowa, a nie treść. Najbardziej sensowne będzie...

 

Klacz na przemian zapisywała i przekreślała różne kombinacje. Aż w końcu trafiła na następującą:

Spoiler

Monstrum złowrogie

Zaćmienie

Niebo pokryte chmurami

Burza

Wyniszczający głód

Ptaki spadające z nieba

 

- O nie... - zamarła z przerażenia. - Rubby... Chyba wiem co się stanie jeśli wiedźmy wygrają. To sny Luny, prawda? A co jeśli to ona jest marą, a raczej monstrum? Co jeśli chodzi o Nightmare Moon? W końcu to ona chciała sprowadzić wieczną noc! Tym razem nikt, ani nic jej nie powstrzyma. Fluttershy nie żyje, zaś Twilight nie nadaje się do walki. Koszmar opętał te osoby, które mogą stanowić dla niego zagrożenie.  Mam nadzieję, że się mylę, ale chyba czeka nas coś takiego:

 

- Koszmar przejmie kontrolę nad Luną i zamieni ją w  Nightmare Moon

- Nightmare Moon "stworzy" zaćmienie słońca, zapanuje wieczna noc. 

- Z czasem pogoda zacznie "wariować", pojawią się potężne burze nad którymi nie będzie kontroli. 

- W wyniku braku słońca oraz ekstremalnej pogody wszystkie rośliny zaczną usychać. 

- Nie będziemy mieli co jeść, Equestria umrze z głodu. Zapanuje chaos, kucyki będą zabijać się o jedzenie. Przyjaźń przestanie istnieć, liczyć się będzie tylko instynkt i brutalna, bezwzględna walka o przetrwanie. 

 

Klacz przez chwilę milczała, ale po chwili zwróciła się do kucoperza:

- Rubby - odparła drżącym głosem. - Musimy dowiedzieć się czy na najbliższe dni przepowiedziano zaćmienie słońca. Może Sunburst, albo Starlight będą coś wiedzieć? Kurde... Mam nadzieję, że się mylę, a to wszystko to jedna wielka nadinterpretacja. Jeśli nie...

Edytowano przez Triste Cordis
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Lyra zajmowała się rozwiązywaniem zagadki batpony wyjął posmarował blachę, wyjął ciasto z lodówki rozłożył na dnie blachy, po czym dodał startą marchewkę i przykrył całość wcześnie przyrządzoną masą. Następnie wstawił surowy wypiek do piekarnika i nastawił minutnik na półtora godziny. Oczywiście w między czasie uważnie słuchał jednorożca, lecz milczała by nie przeszkadzać klaczy w myśleniu. 

- To równie dobrze mogła być pełnia, która już była, ale masz rację zapytać nigdy nie zaszkodzi.

Widząc niepokój jednorożca klacz spojrzała na resztki jajek. 

- Jak chcesz mogę ci zrobić kogel-mogel? Wtedy mając na myśli słowa bardziej chodziło mi o coś w rodzaju szyfru Cezara, ale to co z tego wywnioskowałaś jest naprawdę fajnie. Masz do tego talent. Jeśli chodzi o nadinterpretacje to nie się nie przejmuj, każdy trop trzeba sprawdzić, nawet ten najbardziej absurdalny.   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzięki - uśmiechnęła się. - To nie tyle talent, co upór oraz bujna wyobraźnia. Bon Bon powiedziałaby coś w stylu: "masz rację, to nadinterpretacja", ale mniejsza o to. Szyfr Cezara działa trochę inaczej. Zakodowana wiadomość wygląda jak zlepek losowych liter, a przecież tutaj są zwykłe wyrazy. Poza tym szczerze wątpię, aby wiedźmy używały czegoś tak prostego. Ba, żeby w ogóle używały zwykłych szyfrów. Jeśli już, to magicznych... O ile coś takiego w ogóle istnieje. Gdybym ja chciała coś ukryć, to użyłabym kilku szyfrów.

 

Lyra pozbierała wszystkie papiery i zgniotła w kulkę, którą wcisnęła do kosza.

- A co do kogla-mogla, to dziękuję bardzo, ale muszę odmówić. Po surowych jajkach... powiedzmy, że dość długo zajmuję łazienkę.   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W takim razie wstawię to co zostało do lodówki będziesz miała na później. - odparła Rubby. Następnie sięgnęła po taboret i usiadła na przeciw piekarnika - Lubię oglądać jak ciasto rośnie to mnie uspakaja. Mama zawsze mnie stawiała przed piekarnikiem i kazała patrzeć, gdy byłam niegrzeczna, a to dosyć często się zdarzało. Zresztą moja siostra i brat nie byli lepsi. Wspaniałe czasy nie to co teraz. To ona nauczyła mnie piec, co prawda nie dorównuję jej do kopyt, ale co nie co potrafię. A ciebie kto nauczył piec i gotować? Właściwie, nie powinnam pytać, ale czy ty i BonBon... jesteście razem... no wiesz czy w tej rzeczywistości ci się udało? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mnie uspokaja gra na lirze. Nie miałabym cierpliwości do patrzenia jak ciasto rośnie. A kto mnie nauczył gotować? Cóż, od dawna znałam podstawowe podstawy podstaw, ale dopiero Bon Bon pokazała mi kilka fajnych rzeczy. Mistrzynią to ja nie jestem, ale jakoś sobie radzę. 

 

Lyra spojrzała na kalendarz po czym westchnęła...

- Ech, dziś ostatni dzień tego koszmaru. Jeśli mnie nie zabiją, to wyniesiemy się z Bonnie z tego porąbanego miasta. Aha, nie jesteśmy parą, ale wiele osób twierdzi, że jesteśmy sobie pisane. Może mają rację, a my po prostu jeszcze o tym nie wiemy? Pogadam z nią gdy wróci... O ile będzie miała do czego wracać. W końcu dzisiejszy dzień może być ostatnim... dla wszystkich, bez wyjątku. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Batpony wyjął ciasto z piekarnika i postawił na stole. W powietrzu można było wyczuć słodką woń marchewki i świeżego wypieku. Rubby uśmiechnęła się na widok swego dzieła, lecz od razu do niej przyszła refleksja, że to ostatnie ciasto jakie robi w tej rzeczywistości. 

- Mam nadzieję, że będzie jej smakowało. - rzekła, po czym spojrzała na Lyre, sięgnęła po nóż i pokroiła ciasto na kawałki. Wyjęła dwa talerzyki z kredensu i nałożyła na nie po kawałku wypieku. - Jeden dla ciebie drugi dla mnie. - powiedziała wręczając talerzyk jednorożcowi. - Smacznego. 

 

Następnie gdy Rubby zjadła, spakowała ciasto i pożegnała się z jednorożcem, obiecując, że jeszcze zdąży wrócić przed końcem świata.    

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bezchmurna noc, Beżowa klacz ziemna zbliżała się powoli do Ponyville. Ostatni miesiąc był dla niej wyjątkowo ciężki. Nie dość, że musiała pogodzić się ze stratą ukochanej babci, to jeszcze wziąć się w "garść" i całymi dniami pomagać rozkręcić rodzicom biznes w Kryształowym Królestwie. Tak się bowiem składa, że jej ojciec wygrał na loterii i postanowił zacząć od nowa, w nowym miejscu. Bon Bon była zmęczona pracą i podróżą, ale szczęśliwa. Miała bowiem coś, co skutecznie poprawiało jej humor - kryształową lirę, o której od lat marzyła Lyra. Klacz uśmiechała się na samą myśl o podskakującej ze szczęścia przyjaciółce.

 

Pół godziny później Bon Bon szła spokojnie przez miasto i rozglądała się wokół. Coś tu było nie tak... Zwykle o tej porze roku na ulicach nie brakowało młodych kucyków, którzy swoimi głośnymi rozmowami irytowali mieszkańców pobliskich domów. Ulice były puste i zaśmiecone, zaś światła w domach pogaszone. Ponyville wyglądało tak, jakby opuszczono je pięć minut temu. Klacz nie wiedziała co tu się stało, Luna zadbała o to, aby nikt spoza Ponyville nie wiedział o wiedźmach, stosach i niebezpieczeństwie jakie groziło Equestrii. Bon Bon zignorowała to co działo się wokół. Wytłumaczyła to sobie jakąś imprezą masową, po której jeszcze nie posprzątano. Tak... Rano ktoś się za to zabierze. Cukierniczka zatrzymała się na chwilę i obejrzała elegancko zapakowany, upragniony prezent przyjaciółki.

 

- Hmm... Lyra pewnie już śpi. Wejdę po cichu do jej pokoju i zostawię paczkę na łóżku - pomyślała. - Tak... To będzie wspaniały poranek, Lyra będzie cieszyć się niczym źrebię z nowej kolejki. Mam tylko nadzieję, że spodoba się jej mój plan. Po co komu Kryształowe Królestwo? Wyjedziemy na górę Aris, zamieszkamy z hipogryfami. 

 

Bon Bon zbliżając się do swojego domu upewniła się, że wstążeczka na pudełku nie pogniotła się. Gdy tylko otworzyła drzwi...

 

Ciąg dalszy po reklamach ogłoszeniu wyników :) 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy tylko Bon Bon uchyliła drzwi w jej stronę wystrzelił magiczny pocisk, który na chwilę rozświetlił pogrążone w ciemnościach pomieszczenie. Uderzył w drzwi tuż obok głowy klaczy i zrobił w nich niewielką dziurę. 

- Oszalałaś!? - ryknęła Bon Bon. 

- Ach, to ty. Myślałem, że to ta banda oszołomów.

- Jakich znowu oszołomów? - cukierniczka zrobiła kilka kroków i weszła do środka.  Nagle poczuła niesamowicie obrzydliwy odór. Poczuła, że za chwilę zwymiotuje, ale jakoś to powstrzymała. - Lyra, co tu tak śmierdzi!?

 

Bon Bon zapaliła światło. To co ujrzała zmroziło jej krew w żyłach. Jedzenie stojące na stołach było zgniłe i porośnięte grubą warstwą pleśni. Na podłodze leżało kilka zdechłych myszy i szczurów, zaś sok stojący w dzbanku miał dziwaczną zielonkawą barwę. Coś w nim pływało... Karaluchy? A może inne obrzydliwe robale? Pod otwartą lodówką stała wielka kałuża, w której leżało kilka rozbitych jaj. Wszystkie rośliny doniczkowe zwiędły, z jabłek wychodziły obślizgłe robaki, a sałatę zjadały wyjątkowo obrzydliwe ślimaki zostawiające za sobą zielonkawy śluz. 

 

- Lyra... Coś ty narobiła? Co tu się stało? W ogóle tutaj nie sprzątałaś, czy co?

- To nie tak. Po prostu zmieniłam wystrój wnętrza, dostosowałam do mojego gustu. Czyż tak nie jest lepiej? 

- Nie! Masz to natychmiast posprzątać, słyszysz!?

- Nie krzycz. Już wkrótce wszystkie domy w Equestrii będą tak wyglądać - Bon Bon zamurowało. Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. 

- Lyra, co z tobą... Zachowujesz się... dziwnie. I to bardzo. 

- Ech... - westchnęła. - Nie wiesz co tu się działo przez ostatni miesiąc, prawda? 

- A co miało się dziać? Jeśli myślisz, że opowiadając jakąś historyjkę wymigasz się od...

- Stul pysk i słuchaj. Nieco ponad miesiąc temu... 

 

Lyra przez dobre dziesięć minut opowiadała o ostatnich wydarzeniach. Bon Bon słuchała jej jak zaczarowana, nie wtrącała się. Wpatrywała się w Lyrę z niedowierzaniem. Gdy tylko jednorożec skończyła swój monolog, cukierniczka zapytała roztrzęsionym głosem:

- Celestia nie żyje? Spaliliście cztery kucyki na stosie? Jesteś wiedźmą głodu? Jak to się stało, Lyra?

- Zostałam wybrana przez mojego pana, którego wy nazywacie Koszmarem. Pozostali wybrańcy to: Celestia, Spitfire oraz Fluttershy. Każda z nas miała pewne zadanie. Ja miałam pozbyć się jednego z nielicznych zagrożeń, ciebie. 

- Co takiego?

- Początkowo chciałam ciebie otruć, ale uznałam, że to zbyt ryzykowne. Luna zaczęłaby węszyć. Musiałam wymyślić coś innego. Jak myślisz, czy śmierć twojej babci była przypadkowa? Przecież nic jej nie dolegało. Nie dziwi ciebie, że ot tak "zgasła" dzień po swoich urodzinach?

 

Ciąg dalszy nastąpi... Post robi się zbyt długi ;) 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O czym ty do cholery mówisz? - w Bon Bon zaczęła narastać złość.

- Jesteś beznadziejną wnuczką, wiesz? Kiedy ostatni raz ją odwiedziłaś? Cztery, a może i pięć lat temu? Za każdym razem wolałaś wysłać jakąś żałosną czekoladę wielkości talerza. Co roku to samo, te same składniki, ten sam kształt, te same ozdoby, jedyną różnicą była liczba namalowana białą czekoladą. Wykorzystałam to. 

- Niby jak!?

- Dodałam do nadzienia trochę trucizny. To wyjątkowa mieszanka. Nie ma ani smaku, ani zapachu. Niewielka dawka zabija powoli, bezboleśnie, nawet kilka godzin. Staruszka po prostu zasnęła - Bon Bon nie mogła uwierzyć własnym uszom.

- Ale co ma z tym wspólnego moja babcia?  - zapytała łamiącym się głosem.

- Byłaś zagrożeniem. Mój Pan wiedział, że Luna zrobi wszystko, aby informacja o wiedźmach nie opuściła Ponyville. Byłaś jedyną osobą, która mogła poinformować całą tę twoją agencję rządową, zaś ja, jedyną, która mogła ciebie powstrzymać. Wasi agenci mają łeb na karku. Potrafią myśleć, łączyć fakty, zadawać niewygodne pytania i zdobywać przydatne informacje. Wyłapaliby nas w kilka dni. Właśnie dlatego musiałam się ciebie pozbyć. Po zjedzeniu twojego prezentu babunia wyzionęła ducha, a ty wyjechałaś żeby zasypać ją w ziemi. Udało się.

- Jesteś potworem! - krzyknęła.

- Ja!? Prawdziwymi potworami są członkowie grupy poszukiwawczej, a także Luna i Zecora. Czy wiesz, że spalili Fluttershy tylko dlatego, że była nietoperzem? Nie mieli żadnych sensownych dowodów, ale to jeszcze nic.

- Nic? - wtrąciła się. - To może być coś gorszego? - Bon Bon postanowiła usiąść, z tego wszystkiego zrobiło się jej słabo.

- Och tak, może być. Palenie kucyków tak bardzo weszło im w krew, że w trakcie ostatniej egzekucji zajadali się ciastem tak, jakby byli w jakimś kinie. Co więcej, niejaka Rubby upiekła to ciasto dla Trixie, a wieczorem na nią zagłosowała. Kto tak robi? Jak nazwiesz kogoś takiego?

- Nie wiem… - westchnęła. - Lyra, co teraz będzie? Co się stanie… Co się stanie z tym wszystkim?

- Dobre pytanie – jednorożec zrobiła kilka kroków w stronę dawnej przyjaciółki i korzystając z magii otworzyła torbę, którą miała na sobie. Wyciągnęła ze środka świeże, czerwone, dorodne jabłko. - Wiedziałam, że będziesz je mieć przy sobie coś do jedzenia. Spójrz…

 

Wiedźma przyciągnęła do siebie owoc i położyła na stole. Róg zabłysł na zielono, inaczej niż zwykle. Owoc w ciągu kilkunastu sekund zgnił i porósł pleśnią. Lyra chwyciła go i zaczęła jeść.

- Jak widzisz już wkrótce jedzenie zacznie się psuć. Nie zostanie nic, co nadawałoby się do spożycia, ale nie będziecie mieli wyboru. Zaczniecie chorować i umierać z głodu. Pozabijacie się o ostatnią świeżą marchewkę. Nie będziecie nadążać z grzebaniem zmarłych, a co za tym idzie ulice będą wysłane rozkładającymi się zwłokami. Śmierć będzie powolna i bolesna, ale wielu skróci swoje cierpienia popełniając samobójstwo.

- Wiesz co? - klacz zrobiła kilka kroków do tyłu. - Powstrzymamy was… Zobaczysz!

- Niby jak? Magią przyjaźni? - zadrwiła. - Zrozum, to koniec. Nie ma ratunku, dla nikogo. Czeka was tylko śmierć i zagłada. Wiesz co? Jestem, a raczej byłam twoją najlepszą przyjaciółką dlatego chcę wyświadczyć ci przysługę.

 

Lyra podeszła do lady, po czym wyjęła spod niej niewielką, ciemną, szklaną buteleczkę. Tuż obok postawiła szklankę i nalała do niej wody z kranu

- Co ty wyprawiasz? - zapytała zdziwiona cukierniczka.

- Proponuję ci szybką, bezbolesną śmierć. To dokładnie ta sama trucizna, która zabiła twoją babcię. Dolej kilka kropel do szklanki i wypij jednym tchem. Po kilku minutach „zaśniesz”, nic nie poczujesz – Bon Bon była zszokowana propozycją. - Nie martw się, zakopię ciebie w ogrodzie, czy coś. Nie będziesz gnić na podłodze. Potrzebuję tego domu.

- Kilka kropel, powiadasz? A co się stanie jeśli wypiję więcej?

- To proste, szybciej umrzesz – Bon Bon zamyśliła się. Po chwili chwyciła buteleczkę i wyjęła z niej korek. Ogarnął ją ogromny smutek, zaś głos zaczął się łamać, a do oczu napłynęły łzy.

- Wiem, że mówisz prawdę. W końcu jesteś Lyrą, a ja dobrze ciebie znam. Nie chce mi się żyć w umierającym świecie… - wciągnęła powietrze nosem i otarła łzę. - Wiedząc, że najbliższa mi osoba doprowadziła do tego wszystkiego. Podjęłam decyzję…

 

Bon Bon odepchnęła szklankę, która rozbiła się na podłodze, po czym wypiła zawartość butelki jednym tchem. Początkowo nic się nie działo, ale po kilkunastu sekundach poczuła, że traci siły. Nie dała rady stać, upadła na prawy bok. Oddychanie przychodziło z ogromnym trudem. Klacz miała wrażenie, że wciąga powietrze przez słomkę. Powieki zrobiły się ciężkie, ogarnęła ją senność, „odpływała”. Lyra była zaskoczona, ale nie przejęła się losem przyjaciółki. Podszedła bliżej, otworzyła torebkę i zajrzała do środka. Ujrzała prezent, który miała otrzymać następnego ranka.

- A to co? - zapytała samą siebie. Bon Bon wpatrywała się w nią tępym wzrokiem. Chciała coś powiedzieć, ale nie dała rady, była zbyt słaba. Gdy tylko wiedźma otworzyła pudełko uśmiechnęła tak, jakby zrobiła to prawdziwa Lyra. - Kryształowa lira? Kurcze, dzięki! - nachyliła się i pocałowała umierającą klacz. - Zagram ci coś.

 

Jednorożec usiadła i zaczęła grać ich ulubiony utwór. Brzmiał pięknie jak nigdy dotąd. Cukierniczka spojrzała na swoją dawną przyjaciółkę. Na jej pysku była wymalowana ogromna satysfakcja, radość z wygranej i prezentu. Bon Bon przez cały czas spoglądała w oczy jednorożca, najwidoczniej chciała, żeby to był ostatni widok w jej życiu. Życiu, które właśnie dobiegło końca…


 

  • +1 1
  • Mistrzostwo 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rubby Night była klaczą, która starała się zawsze dotrzymywać słowa. Dlatego też mając podczas nocnej przechadzki okazję zajrzeć do Tawerny pod pękniętą Lirą postanowiła nie marnować czasu i z niej skorzystać. 

- Ciekawe co powie na temat tego kim była ostatnia wiedźma. - zastanawiał się batpony stojąc przed drzwiami. - Najważniejsze, że ona nie spłonęła kimkolwiek teraz jest, bo skoro mnie nie pamięta... Rubby przestań mieć dziwne myśli po prostu tam wejdź przywitaj się i porozmawiaj. W końcu tutaj pracujesz co nie i nikt nie posądzi cię o włamanie? - klacz rozejrzała się wokół. Cieszyła się, że jest sama. Po tym całym zamieszaniu w głowie miała jedną niepokojącą obawę. Obawę o własne, życie, bo kto teraz zabroni przyjaciołom spalonych kucyków szukać zemsty? Co prawda Rubby nie bała się śmierci, lecz lęk batponego leżał w bólu czekającym przed. 

Klacz potrząsał głową i nacisnęła klamkę. 

- W końcu to moja przyjaciółka nie mam się czego bać. - rzekła wchodząc do środka.

Po grzbiecie klaczy przeszedł zimny dreszcz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...