Skocz do zawartości

Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]


Magus

Recommended Posts

Crimson Burn

- Jedni wolą kotki inni pieski, a ty jak widać masz ciekawszy gust - uśmiechnęła się ponownie, widząc reakcja Stalkera. - Patrz, a mówili, że zwierzęta mnie nie znoszą - mruknęła, powoli wstając. - Mówiąc szczerze, dobrze, że się oszczędzałaś. Znaczy nie żebym lubiła tego dupka, ale lepiej uważać - zaraz potem spojrzała na White. - Spoko, nie musisz się tłumaczyć. Wiem, że nie jesteś cykorem - spojrzała na Sinister. - Inaczej nawet byście nie gadały, a na widok tego wszystkiego już dawno byś uciekała - pokręciła głową. - Wiesz... Skorzystam z twojej propozycji - znów uśmiechnęła się i nadstawiła policzek do White. - W międzyczasie, powiedzmy sobie kilka spraw nim tam wejdziemy - spojrzała na Stalkera. - Lepiej żeby znów był mały, bo cholera wie jak zareagują tam strażnicy - pokręciła głową, z prawdziwym smutkiem. Chyba naprawdę się jej podobał. Znów spojrzała na fort. - Kuce, które chronią te miejsce mają wszelkie uzbrojenie. Istnieje tam kilka zasad takich jak zakaz kradzieży czy zabijania. Bójki są na porządku dziennym jeśli nie dotyczą ataków na strażników. Przy wejściu zaczepią nas strażnicy, rutynowa kontrola jak zawsze. W każdym razie, dopóki nie robimy problemów, nie ma kłopotów. Więc macie pytania czy idziemy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Proszę bardzo - Powiedziała White i uleczyła ranę na policzku Crimson. Po chwili ruszyła się z miejsca i dołączyła do obydwu klaczy. 

- Zależy kto ocenia ten gust - Powiedziała śmiejąc się. - Tym ogierom chyba się nie spodobał. Myślałam że chociaż go uderzą z kopyta albo do niego strzelą. Wtedy byłoby ciekawiej bo niby mam nad nim kontrolę ale gdy ktoś go atakuje nie mogę mu zabronić żeby komuś temu oddał... Mocniej - Stwierdziła i przy okazji na nowo przymocowała pióra Stalkera do jego skrzydła. - Właściwie to chciałam go zostawić jako ochroniarza ale faktycznie, może wywołać zbytnią panikę a strażnicy mogliby być niezbyt mili... - Dotknęła stwora kopytem a ten zaczął się zmniejszać. - Dzięki za pomoc, niestety nie możesz z nami iść dalej - Po krótkiej chwili odzyskał swój mały rozmiar i znowu stał się nieruchomą figurką. - W zasadzie to nie mam pytań, mam nadzieje że się nie przyczepią że wnoszę coś nielegalnego - Delikatnie się uśmiechnęła jakby chcąc zaznaczyć że to był raczej żart. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crimson Burn

- Dzięki - mruknęła do White, lekko klepiąc się po policzku jakby próbując sprawdzić czy rana zniknęła. - Do potem Stalker - powiedziała do stwora, nim ten zdążył jeszcze zniknąć. Potem znów spojrzała na obie klacze. - No dobra, skoro tak, to nie ma co, idziemy - uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku fortu, prowadząc obie klacze. Nie skomentowała ostatnich słów Sinister, bo nie widziała powodu i tak było wiadomo, że nikt nie chodzi w takie miejsce kupować sznurówek. Im bardziej się zbliżały do fortu, tym więcej mogły napotykać kucyków, idących w te samą stronę. Co ciekawe, nie były tu same zakazane gęby, ale nawet takie kucyki, które na pierwszy rzut oka, wydawały się zwykłe i spokojne. Jedyny schemat jaki się tu utrzymywał, to brak źrebaków, co nie było niczym dziwnym, biorąc pod uwagę to miejsce. W końcu musiały jednak stanąć w kolejce do bramy. Kolejne kucyki były wpuszczane do środka po dokładnym sprawdzeniu. Obu jednorożcom mogło się to kojarzyć ,z kolejkami do świątyni na niedawny rytuał, ale tutaj jednak szło to znacznie szybciej. Im bardziej klacze się zbliżały, mogły zobaczyć strażników. Ubrani byli w hełmy, które przywodziły na myśl dawne wojska ludzkie. Ponadto, mieli na sobie pancerze, które zakrywały dużą część tułowia i kopyta. Nie wyglądały tak imponujące jak pancerze gwardii, ale z pewnością robiły swoje. Wszystko było w barwie piaskowej, zbliżonej do otaczającej pustyni tworząc idealny kamuflaż w tym terenie. Co ciekawe, żołnierze wybrani byli z różnych ras. Nie były to same jednorożce. Na bramie siedziały dwa kucyki ziemskie, stały przy wieżyczkach z karabinami. Natomiast w okolicy bramy stało siedem kucyków pilnujących wejścia. Były to dwa jednorożce i pięć pegazów. Wszyscy uzbrojeni w noże granaty, pistolety czy karabiny. Nie było tu włóczni jak u gwardzistów. Widać nie dbano tu o prezencje. Najciekawsze, że jeden z nich nawet miał bazookę.

 

- Następny - mruknął jednorożec w kierunku tłumu. Gdy tylko zobaczył Crimson, natychmiast zmarszczył brwi. - Tylko nie ty - pokręcił głową.

- Jak tam Left? - pokazała mu język.

- Cholera jasna, Crimson, jeszcze tego baru nie wyremontowali...

- Ej, chcieli mnie oszukać w karty - skrzywiła się lekko.

- Tak... I dlatego złamałaś szczękę barmanowi? - skrzywił się.

- No... Nie było tequili i wiesz...

- Daruj sobie - znów pokręcił głową. - Co masz?

- Mega kaca i ciężki dzień - ogier zmarszczył brwi. - No, a gdzie poczucie humoru? - uśmiechnęła się i otworzyła torbę.

- Znowu te zabawki - mruknął patrząc na kulki. - Znasz zasady, prawda?

- Tak mamo - włożyła ponownie torbę na grzbiet po dokładnym sprawdzeniu, a ogier spojrzał na Sinister i White.

- Nie wiedziałem, że teraz praktykujesz trójkąty - skrzywił się.

- Biorę z życia co najlepsze - uniosła sugestywnie brwi.

- Znają zasady? - spytał sceptycznie i spojrzał po obu. - Co masz w torbie? - spytał, a potem spojrzał na White. - Co to jest maleńka? - zmarszczył brwi, pokazując kopytem na pręty. - Chcesz tu kogoś zatłuc?

- Daj spokój... - jednak nie dał dokończyć.

- Ciebie znam Crimson i mimo, że jesteś zdrowo walnięta, znasz zasady, ale te dwie muszę sprawdzić, nie chce by moja głowa skończyła na pice, Christian się nie patyczkuje - Crimson spojrzała na nie bezradnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White zdziwił wygląd niektórych osób, nie okazali się samymi zbirami i kucykami które zostały wykluczone ze społeczeństwa. Aparycja jednak często okazywała się mylna, jak to Crimson powiedziała o niej wyglądała na niepozorną a mimo to umiała się bić. Co do wszelkiego uzbrojenia strażników przewodniczka obydwu klaczy nie kłamała, w zasadzie brakowało tylko czołgu i artylerii ale może cięższy sprzęt mieli zaparkowany w garażu. Sinister za to słysząc jej rozmowę z ogierem o imieniu Left i o remoncie baru z trudem powstrzymała śmiech. Brak tequili? To brzmi jak idealny powód by dać w pysk barmanowi za jego nieprzygotowanie i nie spełnienie wymagającego klienta.

 

- Widzisz, gwardia w dzisiejszych czasach jest nieudolna do tego stopnia że za nich musiałam powstrzymać atak podmieńca w Canterlot a potem samotnie walczyć na ich trójkę w środku Ponyville. Jak widzisz broń, mimo że ta jest topornie prosta przydaje się - Spojrzała na Lefta jakby go oceniając. - Rozumiem jednak że wy jesteś kompetentni i nie muszę przy was martwić się o swoje życie? Jeśli tak nie widzę przeszkód żebym to tutaj zostawiła - Wiedziała że w razie czego poradzi sobie bez nich, w końcu najważniejszej rzeczy jaką był jej róg przecież nie zabiorą. 

 

- Nic ważnego czy niebezpiecznego - Teraz odezwała się Sinister ze sztucznym uśmiechem i machnęła kopytem jakby chciała zbyć temat, wzrok ogiera jednak był nieustępliwy i tylko czekał aż otworzy torbę. - No dobra, niech będzie - Odpięła dwa materiałowe paski które były dwukrotnie przełożone przez metalową klamrę i okazało się że przenosi całkiem sporą ilość rzeczy... Zaczynając od największych był to foliowy pakunek a w środku proszek o barwie bieli, dało się również dostrzec karteczkę z napisem ,,Biała kawa''. Drugi w kolejności był woreczek strunowy z czymś co wyglądało jak znaczki pocztowe nasączone bliżej nieokreśloną substancją, etykieta przyklejona do plastiku twierdziła że to ,,Bibułki wiecznego czwartku''. Oprócz tego było kilka szklanych fiolek z których większość zostało nieopisanych. Jedna z nich zawierała galaretowaty, zielony płyn, kolejna miała srebrzystoszary, ciekły metal a w jeszcze innej znowu znajdowała się rozdrobniona masa ale tym razem z notatką o treści ,,Serum prawdy". Do kompletu zaliczał się również półlitrowy pojemnik na wodę z napisem ,,Laudanum'', mieszek na bity, dwa, małe kwadratowe pojemniki ze stali, papierosy, najróżniejsze kości do gry a nawet parę kulek które Left'owi mogły wydawać się całkiem znajome... 

- Jeśli nie macie pojęcia o chemii to nie wiem czy jest sens to wszystko pokazywać... - Powiedziała z niepewnym uśmiechem i podniosła coś co wydawało się dnem torby jednak nim nie było i oczom strażnikom ukazał się kolejny pakunek w którym znajdował się zielony susz i szklane buteleczki o pojemności od 25 do 100 ml zawierające bliżej nieokreślone płyny.

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Zasady są tu jasne - mruknął, patrząc twardo na White, co ciekawe jako chyba jeden z niewielu tu kucyków, nie oceniał jej wyglądu i nie patrzył lubieżnie. Kolejną ciekawostką było to, że na mundurze miał symbol dawnej gwardii Celestii. - Można sobie dawać po pysku, ale bez zabijania lub groźnych niemal śmiertelnych ran. Wtedy nie obchodzi nas kto zaczął, bo wszyscy stają się winni i są karani dla przykładu. Nie można też atakować handlarzy i strażników. A za kradzież... W najlepszym wypadku traci się kopyto lub róg. Interweniujemy tylko wtedy gdy sytuacja wymyka się spod kontroli lub łamana jest któraś z zasad. Możesz zatrzymać zabawki, ale jak zaczniesz nimi wywijać bez powodu lub zabijesz kogoś na terenie fortu, nie miną cię konsekwencje - potem skierował wzrok na Sinister, patrząc do torby. Nie skomentował jej żartu, podobnie jak w przypadku Crimson, co mogło odznaczać, że faktycznie ma słabe poczucie humoru. Zaczął przeglądać rzeczy w torbie z zainteresowaniem patrząc na kulki, skierował spojrzenie na Crimson. - Dzielisz się z innymi?

- Ma takie ładne oczy, że nie sposób było odmówić - uśmiechnęła się do klaczy, a ogier zmarszczył brwi.

- Sporo dosyć ciekawego towaru, jak dla mnie w porządku - lekko zagryzł wargę. - Jeśli chcesz handlować towarem na straganie, kaucja wynosi dwadzieścia procent zysków, tym zapewniasz sobie spokój i ochronę. Jeśli natomiast przyszłaś na wymianę towaru lub wolisz handlować po swojemu, musisz liczyć się z tym, że mogą cię okraść lub próbować pobić i zabrać towar. Gdybyś myślała, że to sposób zastraszania, to zapewniam, że tak nie jest. Kucyki, które tu przychodzą to nie są zwykli spokojni mieszkańcy, w większej części, mają ma coś na koncie, dlatego zwykle handlarze wybierają opcje ochrony, a fort przy tym zarabia na siebie - westchnął i spojrzał na klacze. - No dobra, nim wejdziecie upewnijmy się czy wszystko rozumiecie i czy... - spojrzał znów na White. - Nadal chcesz wnosić broń, a ty... - spojrzał na Sinister. - Jeśli chcesz handlować, to jaki sposób wybierasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Będę musiała zbadać magię... - westchnęła stawiając kryształ na stole z tym co było w nim już spokojne, ale nadal była co do jego zawartości dość ostrożna jakby to coś mogło w każdej chwili wyskoczyć z niego i zrobić komuś krzywdę... - uwolnię moc, ale myślę że uda mi się znaleźć źródło, pochodzenie, albo splot do którego należy, dostać się do sieci, spenetrować ją... Może znajdę coś jeszcze w niej, do teraz jednak mam jeszcze więcej pytań niż przed opuszczeniem tego miejsca... - mówiła by usiąść na krześle spojrzeć w niego jak w magiczną kulę, po czym na ogiera. - Dowiedziałam się że to nie jest ta sama Equestra co kiedyś... Zostało popełnionych tu wiele błędów, w których nie uda mi się odnaleźć. Pójdziesz w drogę z nami? - zapytała i w tym samym momencie mógł poczuć wzrok Qualm na sobie ostry i nieprzyjemny, wtedy wzrok Fate padł na nią, ze spokojem. - Nie poradzimy sobie ze wszystkim... Myślałam nad pójściem do Canterlot.... Nieskończone schody może nam pomogą - zamyśliła się, a różowa pegaz nie odezwała się... Usiadła tylko przy ścianie i obserwowała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Night Tale

- Niestety - powiedział ponuro Night, na ostatnie słowa Dancing of the Fate. Tak niezaprzeczalnie, to już nie była ta sama Equestria. Co prawda, nie był do końca pewny co miała ona sama na myśli, bo ona znała to miejsce na długo przed jego dziadkami. Nie potrafił też jej pomóc jeśli chodziło o te dziwną magię. Nigdy nie widział czegoś takiego jak to... Wydawało się jednak niepokojące. Wbijał swe zainteresowane spojrzenie w kryształ, aż nagle nie usłyszał pytania klaczy. Na jego pysku pojawił się szok, jakby nie mógł w to uwierzyć. Nawet chciał już odpowiedzieć, ale gdy tylko poczuł na sobie wzrok drugiej klaczy, lekko się cofnął, a jego uszy oklapły. Myślał, że zdołał już bardziej ją do siebie przekonać, ale najwyraźniej nadal widziała w nim słabe bezużyteczne ogniwo lub po prostu mu nie ufała. Zaraz potem znów zwrócił wzrok na Dancing of the Fate. - Możesz na mnie liczyć - słabo się uśmiechnął. Celowo użył liczby pojedynczej, bo domyślał się, że Qualm wcale nie chce go tam widzieć. - Czyli chcesz iść do Canterlot? - lekko mrugnął. - Czym są nieskoń... - nim dokończył nagle lekko się cofnął skołowany i pokazał kopytem na kryształ. - Dancing of the Fate to urosło... - powiedział, pokazując na to co było w krysztale i rzeczywiście wydawało się jakby było tego dwa razy więcej niż wcześniej. - Nigdy czegoś takiego nie widziałem - mówił zaskoczony. - To na pewno jest magia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chce iść.. - przytaknęła mu gdy jej oczy na nowo spojrzały na kryształ, a piasek w oczach zabuzował w nich, gdy ogier mógł poczuć jak klacz kolejne pokłady magii, by znowu spróbować przymknąć to co było w środku... To ona się zdekoncentrowała, czy jej magia osłabła, poddała się korupcji, czy może to w środku znalazło sposób jak wzrosnąć w siłę? Nie wiedziała i próbowała się dowiedzieć... Ustabilizować to zanim spróbowała by się dowiedzieć co to było... Na stole wylądowały trzy kolejne kryształy na których pojawiły się nie znane Nightowi znaki... Tworzyła kolejną klatkę gdyby pierwsza zawiodła. Postępowała niezwykle ostrożnie. Kryształowy pył stworzył pierścień a następnie krąg... To on miał pokazać jej drogę albo pomóc zlokalizować gdzie to ucieknie... Zabezpieczała się. -  Tylko muszę się dowiedzieć co z tym się stało... - powiedziała ze spokojem, bo to wszystko znajdowało się jeszcze w jej zasięgu. Nie uważała tego za wyzwanie dlatego tak bardzo uważała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Night Tale

W miarę jak Dancing of the Fate kładła kolejne kryształy, dziwna "magia" wydawała się popadać w swoistą agresje. Zaczynała poruszać się wewnątrz kryształu, jakby szukając drogi ucieczki, a gdy natrafiała na ściany swojego swoistego więzienia, uderzała w nie swoją masą. To było dosyć dziwne, bo uderzenia wydawały dźwięki zupełnie jakby ta materia, mogła mieć prawdziwą masę. W końcu jednak gdy wszystkie kryształy pojawiły się, zaczynała znów się uspokajać jakby dostała środek nasenny. Znów pozostała nieruchoma w swojej "celi". Można jednak było zauważyć, że od uderzeń na krysztale, pojawiła się niewielka rysa, najpewniej spowodowana wyrywaniem się substancji. Całej sytuacji z zaintrygowaniem przyglądał się Night. Poczuł ponownie potężną magię, jaką wyzwoliła klacz, a potem patrzył jak dziwna rzecz się wyrywała, a sama klacz kładła kolejne kryształy z nieznanymi symbolami.

 

- Czytałem wiele o dziedzinach magii, ale nigdy nie widziałem czegoś takiego jak to - wskazał kopytem na substancje w środku. - Zupełnie jakby nie było z tego świata, nie mówiąc o tych kryształach, które wykorzystałaś, a też... - nagle lekko ziewnął i złapał się kopytem za głowę. Zmarszczył lekko brwi i pokręcił głową. - W każdym razie, Canterlot to forteca pełna oddziałów śmierci i gwardzistów znacznie lepiej wyszkolonych niż ten z dziś, nie mówiąc... - znów złapał się kopytem za głowę i lekko nią pokiwał. - Marnie się czuje - westchnął. - Chyba to uderzenie z dzisiaj bardzo mnie zmęczyło... - znów lekko ziewnął, zakrywając usta kopytem. - Pójdę na górę i spróbuje opłukać się zimną wodą, może to mnie pobudzi - mruknął. - Gdybyście mnie potrzebowały krzyknijcie lub zapukajcie - dodał, idąc słabym krokiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem byłą gwardzistką - Stwierdziła patrząc na jego mundur z zaciekawieniem. Zastanawiała się co ktoś taki tutaj robi ale szybko znalazła odpowiedz, po prostu pilnuje porządku tak samo jak wcześniej. - Nigdy nimi nie wywijam bez powodu ale zawsze wolę mieć je przy sobie. Co do zasad wydają się w porządku... - Chciała dać znać że je zrozumiała, nie podobał jej się tylko sposób karania kradzieży i tego że w razie zadania groźnej rany odpowiedzialne są obie strony. Zna siebie ale nie może tego powiedzieć o innych.

 

Sinister natomiast uśmiechnęła się do Crimson słysząc komplement i szybko, zalotnym głosem odpowiedziała. - Nie tylko oczka mam ładne... - Teraz zagryzła dolną wargę. - Ale to nie jest chyba najlepsze miejsca na to - Teraz spojrzała na Left'a i jej uwadze nie umknął fakt że jest strasznie ponury i przyda mu się coś na rozluźnienie. Rozpakowała pakunek z zielonym suszem i wyjęła jeden, strunowy woreczek z dziesięcioma gramami marihuany. - Masz, strasznie dobrze pomaga na brak humoru - Powiedziała teraz uśmiechając się do niego i jednocześnie podając mu towar.

- A co do sposobu handlowania... - Wyraźnie się zastanawiała. - Również mam trochę brudu na koncie i również nie powiedziałabym że należę do grona zwykłych osób. Jestem tu jednak pierwszy raz i ochrona byłaby przydatna - Na jej twarz wrócił miły uśmiech. - Chciałabym jednak zapytać czy macie może zniżki dla nowych handlarzy, nie za duże... Powiedzmy pięć procent ulgi? - Spytała niezbyt pewnie. - Jeśli mi się tutaj spodoba jeszcze tu wrócę i będę handlować dalej więc i tak wam się to opłaci w dłuższej perspektywie.

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Gwardia przepadła wraz z księżniczkami - powiedział z nieukrywanym bólem ogier. - Teraz każdy musi sobie radzić po swojemu i lepiej pogodzić się z tym jak najszybciej. Crystal nikt nie pokona - westchnął, a potem spojrzał na wymianę słów między dwoma pozostałymi klaczami. Crimson rzuciła krzywy uśmieszek, słysząc słowa Sinister. Zaraz potem spojrzał na swoisty prezent od nieznajomej i uniósł brew. - W dawnym świecie uznałbym to za łapówkę - mruknął i powoli pociągnął worek do siebie. - Dawnego świata już jednak nie ma. Tym razem zgodzimy się na te warunki, ale nie chwal się tym głośno, nie każdy będzie zadowolony - sięgnął kopytem po zawieszkę oznaczoną napisem F11. - Trzymaj ją na szyi, to znaczy, że jesteś pod ochroną i przy okazji to miejsce twojego straganu, jeśli będziesz chciała na nim handlować. Twoja koleżanka będzie wiedziała, który to jakby co - spojrzał na Crimson, a ta wzruszyła kopytami. - Możecie iść

- Sorki, zapomniałam powiedzieć, że jak nie ma tequili dostaje szału - powiedziała, gdy zaczęły się oddalać w stronę bramy. - Pamiętajcie, to zupełnie inne miejsce niż zwykle i nie wszystko co sprzedają jest tu pewne. Nigdy nikt gwarancji do towaru nie daje - mówiła, gdy nagle oczom klaczy ukazało się miejsce pełne życia. Niemal wszędzie były tłumy kucyków, ale nawet przedstawicieli innych ras. Na niektórych straganach stały nawet gryfy handlujące zwykle klejnotami.

 

- Do mnie! Do mnie! - krzyczał jakiś handlarz, wymachując biżuterią. - Zapewniam, że zwiększa zdolności magiczne jednorożców! Zdacie test w świątyni i zrobicie karierę, zapewniam! Jedyne dwadzieścia pięć bitów!

- Oferuje kamienie przemiany! Wciśnijcie go pod poduszkę, a z kucyka ziemskiego lub pegaza zmienicie się w jednorożca, w zaledwie miesiąc! Koniec z poniżaniem za to kim się urodziliście! - krzyczał inny.

- Niesamowite ujęcie samej Crystal! - krzyczał kolejny. - Musicie kupić zdjęcie, które przedstawia samą władczynie Equestrii, koniec tajemnicy!

- Rzadkie artefakty i magiczne przedmioty! Kupcie smocze łuski albo żuwaczki kopnika! Żaden mag, nie obejdzie się bez moich składników!

 

Niemal przy każdym straganie były kolejki. Mimo, że wiele pewnie towarów było kłamstwem, jak choćby kamienie przemiany, to nie brakowało chętnych kucyków chcących spróbować żywota jednorożca, by przestać być poniżanymi. Handlarze naprawdę zarabiali tu niesamowite pieniądze, co było widać. Najwyraźniej wystarczył pomysł na biznes i wiedza jak to wcisnąć. Straganów pilnowali uzbrojeni strażnicy, dając tym samym do zrozumienia, że wywiązują się ze swojej umowy z handlarzami co zgodzili się na współpracę. Pod niektórymi ścianami leżały też żebrające kucyki. Najwyraźniej, żebranie nie było tu zakazane. Ciekawym widokiem mógł być jednak tu wychudzony podmieniec, leżący pod ścianą z dość wymownym transparentem. Zostałem wygnany z roju za swoją tolerancje dla kucyków. Potrzebuje pieniędzy na lekarstwa, bo inaczej wkrótce wyzionę ducha. Okażcie serce i dajcie choć bita dla umierającego podmieńca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczynało denerwować ją takie gadanie. Księżniczki wraz z powierniczkami elementów harmonii wielokrotnie ratowały Equestrię przed zagrożeniem a teraz gdy one potrzebują pomocy większość uznaje że nic się nie da zrobić. Naprawdę chcą żeby to tak po prostu wszystko przepadło bo raz zawiodły? To nie było w porządku... Prawda była jednak taka że sama nie wiedziała jak się za to zabrać, mimo to chciała i to była połowa sukcesu. 

- Może powinnaś spróbować nad tym zapanować? - White zwróciła się do Crimson. - Wiesz, nie musisz od razu wybuchać - Uśmiechnęła się i ogarnęła wzrokiem miejsce w którym się znalazła. Nie sądziła że ten czarny rynek może być taki duży i będzie przyciągać tyle sprzedawców i klientów. Zobaczyła również żebraków i jeden z nich zaintrygował ją najbardziej. - Zaraz wracam - Powiedziała do pozostałej dwójki nie dając nawet szansy Crimson na odpowiedz i ruszyła w stronę podmieńca. 

- W takim razie oby dzisiaj mieli, inaczej odbudowa tego baru to będzie syzyfowa praca... - Stwierdziła również patrząc na obszerność rynku i handlarzy sprzedających lewy towar który cuchnął oszustwem na milę. - Idioci - Powiedziała wskazując na stragan z kamieniami przemiany. - Naprawdę myślą że to działa? Głupota w nich jest godna pogardy ale wiara imponująca... - Lekko kręciła na boki i krzyknęła do odchodzącej White. - Będziemy na magicznych przedmiotach, szybko to załatw żebyś się nie zgubiła! - Teraz spojrzała na Crimson. - Ona nigdy się nie zmieni... Choć. Zainteresowała mnie ta smocza łuska, raczej nie sadzę żeby była prawdziwa ale mam sposób by to sprawdzić...

 

White natomiast była już tylko parę kroków od żebrzącego podmieńca i w tym momencie zatrzymała się by dokładniej się jemu przyjrzeć. Faktycznie wyglądał na słabego i bez wątpliwości jego stan był zły, najprawdopodobniej brak miłości nie pomagał mu przetrwać. 

- Dlaczego tolerujesz kucyki? - Nagle odezwała się w jego kierunku. - I dlaczego miałeś własne zdanie w obliczu całego roju, mogłeś je przecież zmienić by nie gnić tutaj pod ścianą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Myślę, że mają teraz zapas po tym numerze - mówiła, patrząc gdzie idzie ich towarzyszka. Zdziwiło ją, że wybrała się do podmieńca, zwłaszcza po tym co mówiła niedawno. Znów jednak spojrzała na Sinister, słysząc o idiotach. - Wiesz jak to jest, wszędzie znajdziesz naiwniaków. Jak umiesz coś opchnąć, to wmówisz nawet, że kupa w sreberku to czekolada - wzruszyła kopytami. - Chociaż wiesz, w dzisiejszym świecie to każdy ma nadzieje urodzić się jednorożcem, więc nie dziwne, że są aż do tego stopnia zdesperowani - powoli ruszyła za Sinister. - No cóż ja nie wiem jak to ocenić, nie bardzo się znam na tego typu rzeczach - znów spojrzała na White. - Ma chyba to dobre serce, tylko żeby jej to kiedyś nie zgubiło - mruknęła, gdy zbliżały się do straganu. Było tu pełno dziwnych rzeczy poza smoczą łuską. Handlarz okazał się mieć nawet żywy towar. W jednej z klatek próbowała się wyrwać mała wiwerna, a w innej większej stała nietypowa chimera o ciele krokodyla i szyi i głowie węża. Syczała wściekle na wszystkich klientów. Na straganie poza smoczą łuską, było też coś co nazywało się okiem obserwatora, językiem ognistej salamandry, żuwaczkami kopnika, jajko czerwia, łapa gargulca czy szponami harpii i wiele innych dziwnych nieznanych przedmiotów.

 

W międzyczasie, gdy White podeszła do podmieńca, ten słysząc ją, podniósł słabo głowę. Widać, że musiał być już naprawdę wyczerpany. Nawet blask w jego oczach wydawał się jakiś martwy i bez życia. Otworzył usta, starając się coś powiedzieć, ale zamiast tego wydobył się jego gardła kaszel. Uderzył się lekko kopytem w pierś. Najwyraźniej mało z kim tu rozmawiał i raczej go ignorowano. W końcu jednak wydobył się z niego ochrypły słaby głos.

- Czy jestem niewolnikiem? - nagle spytał. - Królowa narzuca nam swoją wolę, ale jesteśmy wolnymi istotami. Mamy do tego prawo... - znów zaczął lekko kaszleć, nim zaczął kontynuować. - Gdybym przestał wierzyć w co wierze, ile byłbym warty? Niedługo zginę zapomniany przez wszystkich, pogodziłem się z tym dawno temu, ale umrę wolny - uśmiechnął się słabo. - Uważam, że nie musimy być wrogami. Wy teraz też cierpicie będąc pod kopytem tyranki, wszyscy czujemy... - znów zaczął kaszleć. - To jest odpowiedź na twe pytania... Dziękuje, że zainteresowałaś się moim losem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Miejmy nadzieje - Powiedziała z uśmiechem. - Ja rozumiem że można być naiwnym, boli mnie tylko że aż tak. Może nie doceniam tego co mam ale bycie jednorożcem to nie same plusy, trzeba iść na ten przymusowy rytuał i jeśli praktykujesz czarną magię to masz problem a nauka zwykłej magii nie jest taka interesująca... - Teatralnie ziewneła i zwróciła uwagę na resztę towarów na straganie. - A co do White, faktycznie ma dobre serce ale jak dotąd się na tym nie przejechała. Wydaje mi się że to przez to że nie jest naiwna co jest chyba plagą naszych czasów. Serio... - Zrobiła przerwę i patrzyła na małą wiwernę. - Miałam jedną, dosyć wredne stworzenie ale kontynuując naprawdę wszyscy wierzą że Crystal jest dobra? Przecież te pokryte złotem świątynie są niepotrzebne zwłaszcza kiedy walczy na dwa fronty ale lepiej kazać każdemu pracować ciężej dla dobra Equestrii - Wzruszyła ramionami i zwróciła się do handlarza. - Po ile smocze łuski? - Po czym dodała z dużą dozą podejrzliwości. - I czy faktycznie są prawdziwe? 

 

White

Zacisnęła zęby widząc jak podmieniec próbuje coś powiedzieć ale z początku nie jest w stanie. Jego decyzja doprowadziła go do nędzy i na skraj życia... Ale za to go podziwiała, rzadko który kucyk zdecydowałby się na taki ruch i wiedziała że wolność jest dla niego sporo warta. 

- Nie, nie jesteś niewolnikiem - Potwierdziła jego słowa. - Inne podmieńce pewnie uważają że jesteś szalony czy obłąkany... - Spojrzała mu w jego gasnące oczy. - Ale szczerze mówiąc nie spotkałam jeszcze nikogo kto tak by się upierał przy swoim zdaniu i tak bardzo pragnął wolności a właśnie tego tak bardzo brakuje tego kucykom... - Na chwilę się zamyśliła i potem kontynuowała. -  Nie wybrałam ciebie bez powodu, od czasu ataku podmieńców na Canterlot nie toleruje twojej rasy i po prostu byłam ciekawa co mi powiesz. Przykro mi ale nie mam przy sobie pieniędzy więc nie mam jak pomóc... - Powoli się obróciła i zaczęła odchodzić jednak po chwili znowu skierowała głowę w jego kierunku. - Jak to jest z waszym żywieniem się miłością? Możesz po prostu przybrać postać osoby do której czuje miłość i to wystarczy? Mimo to że znam prawdę? Może byłabym w stanie to zaoferować...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Mi to mówisz - wzruszyła ramionami Crimosn. - Na dodatek macie na głowie tego frędzla - posłała jej złośliwy uśmiech, wskazujący jasno, że tylko się z nią drażni. - Jeśli chodzi o twoją kumpelę, to fakt , że naiwna nie jest, można to spostrzec po chwili rozmowy z nią - skierowała wzrok na wyrywającą się w klatce wiwernę. - Chyba boje się dowiedzieć co zrobiłaś temu słodziakowi - potem znów spojrzała na Sinister. - Wiesz ja tam nie wiem co mają w głowie. Zapewne gdy była wojna z ludźmi, wszyscy mieli dosyć, potem pojawia się nagle ona i pokonuje znienawidzonego przeciwnika. Zapewne, co niektórzy czują się bezpiecznie z nią i nowym modelem gwardii - nagle w ich kierunku odwrócił się zielony ogier w białej szacie. Miał już siwą grzywę i równie siwą kozią bródkę..

- Oczywiście, że prawdziwe - powiedział niemal urażonym tonem i rzucił nią w kierunku Sinister. - Mój dostawca przywozi je prosto z ich wyspy, gdy zrzucają podczas dorastania, ta jest ze smoka, który wchodził w okres dorosłości. Proszę bardzo, sprawdź jeśli mi nie wierzysz - mruknął. - Kosztuje sto bitów, bo nie łatwo dorwać taki towar, możesz mi wierzyć

 

W międzyczasie, podmieniec słuchał White z niemałym szokiem. Chyba nikt dawno nie był dla niego miły, bo w jego oczach pojawiły się delikatne iskry radości, najwyraźniej spowodowane tym, że ktoś okazał mu zrozumienie. Nie dziwił się jej, że czuła niechęć do podmieńców po ataku na Canterlot, sam na jej miejscu czułby podobnie. Gdy wspomniała, że nie ma pieniędzy uśmiechnął się słabo. Mimo wszystko, cieszył się, że ktoś poświęcił mu choć odrobinę czasu, chcąc poznać jego historie w jego ostatnich chwilach życia. Widząc jak klacz powoli odchodzi, znów chciał zająć swoje miejsce, aż nagle się znów do niego nie odwróciła. Zamurowało go gdy usłyszał jej propozycje.

- Jeśli jest to osoba za którą szczerze tęskni twoje serce, nawet umysł można zwieść - odpowiedział słabo po niewielkiej chwili. - Uczucia są wtedy silniejsze niż nasz rozum - opuścił lekko wzrok. - Zostało mi energii na moją ostatnią przemianę. Więc mogę to zrobić raz, a jeśli nie wyjdzie wyzionę ducha na twoich oczach... - znów zaczął lekko kaszleć. - Zastanów się czy jesteś pewna. Po tym poczujesz się osłabiona i będziesz miała zawroty głowy przez kilka minut. Nie chce cię do niczego zmuszać - lekko mrugnął. - Jeśli jednak tego chcesz, to wystarczy jak po przemianie mnie przytulisz. Proces osłabia, ale jest bezbolesny, nic nie poczujesz, zapewniam

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Ta... - Stwierdziła kiedy jasno pokazała że tylko się drażni. - Tylko pomagając innym często pakuje się w kłopoty - Wzruszyła ramionami. - Widzisz, poprzedniego dnia powstrzymała złodzieja przed kradzieżą torebki jednej nieznajomej klaczy a ten gdy oddała go gwardii odgrażał się że zapłaci - Przyłożyła kopyto do twarzy po czym dodała. - Pytanie czy to tylko były czcze pogróżki czy faktycznie może mieć wielu przyjaciół i ciekawe czy któryś z nich jest tutaj... No potem i udaremniła atak podmieńca w świątyni na kapłana, też się odgrażał i jak widać nie żartował. Nie pytaj mnie dlaczego się wtrącała bo też tego nie zrozumiem - Znowu wzruszyła ramionami. - Mi powiedziała że to był zwykły odruch który wypracowała gdy była jeszcze w gwardii. A co do tego yhym... - Widocznie nie zgadzała się z opinią Crimson że małe wiwerny są miłe. - Słodziaka. Technicznie rzecz biorąc można powiedzieć że rozmontowałam go na części pierwsze... Raz mnie dziabnął gdy na chwilę spuściłam go z oczu, na szczęście nie był na tyle dorosły by mieć jad ale z kwasem to co innego... - Teraz zwróciła się do sprzedawcy którego wyraźnie, niechcący uraziła ale to nie był jej problem. - Gdyby to było łatwe już bym taką miała - Stwierdziła trochę z żalem że jeszcze jej nie ma. - Ale jak na razie mam inne rzeczy do kupienia, wrócę jeśli starczy mi bitów.

 

White

Była nieco zdziwiona że można czerpać taką radość ze zwykłej rozmowy. Zastanawiała się czy to możliwe że znęcali się nad nim co w tym miejscu wydawało jej się całkiem prawdopodobne jednak gdyby żebrał w Ponyville skończyłby dużo gorzej w jeszcze krótszym czasie.

- Tęsknię za nią - Stwierdziła zamyślona. - Nie miałam z nią kontaktu przez ostatnie jedenaście lat... Nawet nie jestem pewna czy żyje, pozostaje mi tylko nadzieja że jeszcze oddycha a jej serce nadal bije - Wyrzekła te słowa z widocznym bólem. - Osiem lat spędziliśmy razem bawiąc się, ucząc i pakując w kłopoty... - Delikatnie się uśmiechnęła gdy wspomniała tą ostatnią rzecz. - Traktowałam ją jak siostrę mimo że nie dzielą nas więzy krwi. Może dla niektórych te osiem lat to niezbyt wiele... jednak moim zdaniem od ilości ważniejsza jest jakość. Nasze drogi się rozeszły gdy ona opuściła dom w poszukiwaniu swojego ojca a ja wstąpiłam do gwardii Celestii - Ostatnie dwa słowa powiedziała dużo ciszej bojąc się że narobi sobie kłopotu mówiąc to w tym miejscu. Gdy podmieniec powiedział że starczy mu energii na jedną przemianę i jeśli ona się nie powiedzie wyzionie ducha zmartwiła się jednak zaraz po tym jej twarz przybrała wyraz pełny determinacji.

- Uda się - Stwierdziła pewna siebie. - A jeśli jakimś cudem się mylę... To ryzyko nadal jest wartę podjęcia. Bity i leki nie uratują ci życia bo potrzebujesz jedzenia właściwego do twojej rasy... - Troszkę się zgięła na myśl że natura stworzyła ich w ten sposób jednak oni nie mieli wiele do gadania w tej kwestii. - Miłości - Nie bała się osłabienia spowodowanego tym procesem, nie jeden raz padała na pysk po ciężkim treningu.

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- No wiesz... Są pewne granice - powiedziała nagle Crimson na komentarz o rozbieraniu wiwerny na kawałki, jednak widać było, że jej ton nie zmienił się, więc najpewniej po prostu się droczyła jak to ona. Sprzedawca w międzyczasie zabrał łuskę, nie racząc już słowem klaczy. Wydawał się jednak urażony. Chyba miał nadzieje na interes. - A tak wracając do reszty spraw... - mruknęła. - Wiesz...Ja wyznaje zasady by nie mieszać się w nie swoje sprawy i jak widać po tym co mi powiedziałaś, to ma sens. Znaczy tobie pomogłam, ale to było... Sama wiesz co innego - przekręciła oczyma. - A jeśli mowa o złodziejaszku, to może i ma tu kumpli, ale byliby durni jakby chcieli nam coś tu zrobić, szybko nakopiemy im w jaja - znów spojrzała na Sinister. - Nie musisz płacić ogólnie tylko bitami, czasem możesz spróbować wymienić swój towar na inny. Choć nie wiem do końca ile musiałabyś tego dać za łuskę, ale zapewne sporo

 

- Chciałbym powiedzieć, że wiem co czujesz - podmieniec opuścił lekko głowę, a potem ją podniósł. - Wiem co o nas myślisz, ale czasem brakuje mi domu i rodziny. Wygnany podmieniec traci coś więcej niż się wydaje. Rój jest dla nas wszystkim, szanse, że możemy funkcjonować bez niego są nikłe. Być może pewnego dnia inni też zrozumieją, że mam racje. Poza tym ja nie jestem w roju od roku, a czuje, że to wieczność, więc nawet sobie nie wyobrażam co ty musisz czuć, nie widząc tak bliskiej osoby tak wiele lat - pokręcił głową, a potem spojrzał na nią. - Masz racje, te rzeczy mogą wydłużyć moją żałosną egzystencje, ale nie przywrócą mj nigdy do sił - pokręcił głową, a potem na nią spojrzał. - Nim zaczniemy, możesz przybliżyć mi jej obraz lub pokazać zdjęcie jeśli jakieś posiadasz? Niestety, sam z siebie nie utworze jej postaci

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Granice? - Powiedziała drwiącym tonem. - To brzmi jak prawo a je się właśnie łamie najprzyjemniej, chyba wiesz o czym mówię - Uśmiechnęła się również mówiąc jakby pół żartem pół serio. - Po za tym chyba nie sądzisz że Stalker jest w pełni sztucznym tworem? - Teraz dodała całkiem poważnie. - Nie mieszanie się w nie swoje sprawy ma sens... Chyba że jesteś taką mną i nie twoje sprawy mieszają się w ciebie - Skrzywiła się nadal wspominając zdarzenie w świątyni. - Ale ja to zawsze muszę mieć pecha, no cóż zgaduje że z nim się urodziłam - Wzruszyła ramionami i dodała. - No wiem, to była przysługa za przysługę - Chytrze się uśmiechnęła. - Ja ciebie nie wydałam gwardii a ty mnie od niej uratowałaś i jesteśmy kwita - Również się droczyła. - Wiem że nie muszę płacić samymi bitami ale nie jestem pewna ile będą chcieli za książkę której potrzebuje a obawiam się że to również może być spora sumka. Łuska smoka za to nie jest mi niezbędna bo mam łuski wiwern które niby są słabszym zamiennikiem ale mimo to nadal wykonują swoje zadanie. 

 

White

- To co o was myślę jest spowodowane tym co czyni większość jednak ty jesteś inny... - Stwierdziła patrząc mu w oczy. - Może byłbyś w stanie funkcjonować bez roju gdyby więcej kucyków było gotowych się odrobinę poświęcić dla dobra kogoś innego, nawet nieznajomego. To wcale tak dużo nie kosztuje... Rozumiem gdyby to sprawiało ból ale jeśli proces jest bezbolesny to czego się bać? - Wzruszyła ramionami, widziała jeden powód do strachu ale nie sądziła że ten podmieniec ją oszuka i wykorzysta w tak perfidny jej dobroć. - A co do Batty bo tak ma na imię ta bliska osoba... Staram się nie myśleć o niej, to pomaga jakoś przeżyć ten czas i wierzę że w końcu się spotkamy - Uśmiechnęła się z nadzieją. - Wie gdzie mieszkam, któregoś dnia znienacka złoży mi wizytę - Trochę się rozmarzyła najpewniej wyobrażając sobie to spotkanie ale po chwili oprzytomniała i wyjęła z pokrowca na broń dosyć stare, trochę zniszczone zdjęcie. - Proszę... - Powiedziała podając mu je. - Było ze mną w paru bitwach, to nieco tłumaczy stan...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Zaczynam się bać, że możesz mieć na mnie zły wpływ - Crimosn pokręciła lekko głową. - Do tej pory żyłam cnotliwie i w ciszy, a teraz? - pokazała na siebie teatralnie kopytkiem, udając niewinną minę. - Cóż zakładałam, że taki słodziak nie może być do końca sztuczny, ciekawe czy zachował jakąś pamięć z dawnego życia - skomentowała kwestie Stalkera i zaczęła się rozglądać. - Jeśli nie planujesz kupić książek o demonologii, czy innym tego typu bzdetach, to raczej nie powinnaś zbankrutować, przynajmniej tak mi się wydaje, raczej nie kupuje książek - potem skierowała spojrzenie w kierunku White, która nadal rozmawiała z podmieńcem. - Książki są bardziej w głębi rynku - mruknęła. - Chyba jednak powinnyśmy na nią zaczekać. Wbrew pozorom, nie tak trudno tu zniknąć, zwłaszcza gdy się wygląda jak ona

 

- Dawniej być może by tak było, lecz teraz nawet wielu z was straciło nadzieje, więc po co dzielić się ostatkiem, który pozostał z robalem? - skomentował ostatnie jej słowa, nim spojrzał na zdjęcie. - Nie przejmuj się - wysilił się na słaby uśmiech. - Tyle wystarczy. Zdjęcia zwykle nie są wieczne, zwłaszcza gdy wciąż musimy je nosić - lekko westchnął. - Dobrze więc, niech się dzieje wola losu - powiedział, zamykając oczy, a jego róg otoczyło słabe zielone światło. Na jego pysku pojawiły się krople potu. Widać było, że to co było naturalne dla jego gatunku, teraz sprawiało mu znaczne trudności. Zaraz jednak obraz podmieńca zaczął zanikać, a sierść zmieniać kolor. Po niedługiej chwili, oczom White ukazała się klacz ze zdjęcia, która patrzyła teraz na nią wyczerpana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister Spell

- Ja na ciebie mam zły wpływ? - Żartobliwie podniosła głos udając oburzenie. - To nie ja zaprowadziłam ciebie na czarny rynek gdzie sprzedają wszystkie nielegalne rzeczy niedostępne dla zwykłych, cnotliwych kucyków. To ty mnie demoralizujesz i jeśli chcesz żeby White ciebie polubiła lepiej przestań to robić. Ostrzegam żeby potem nie było że nie masz u niej szans - Uśmiechnęła się dając jej pewną radę. - A co do Stalkera jestem pewna że zachował pamięci z dawnego życia. On nie ma czegoś takiego jak mózg... Co nie znaczy że jest tępy bo doświadczanie różnych sytuacji sprawia że wie jak zareagować w następnych i dlatego im dłużej żyje tym jest mądrzejszy. Na początku to nawet nie wiedział jak zejść po schodach ale nie wracajmy do tego - Machnęła kopytem zbywając temat. - Książka o demonologii? - Wyraźnie ją to zaciekawiło ale nie zamierzała czegoś takiego kupić, po prostu zastanawiało ją kto chciałby się bawić w pakty. - Raczej podziękuje, jednego demona już mam i w zupełności mi wystarcza... A co do White sądzisz że daliby radę przerobić ją na dziwkę czy ladacznice? To mogłoby być dosyć ciężkie zadanie, chyba żeby ją związali, złamali by jej róg i nie miałaby możliwości się uwolnić gdy inne ogiery... Nie ważne w sumie - Popatrzyła się również na White zastanawiając się co jej tak długo zajmuje aż zauważyła że podmieniec w kogoś się zmienia. Rozpoznała jego nową postać, może nigdy nie widziała Batty osobiście ale znała ją z opisu. - No bez jaj... 

 

White

- Wiesz... - Zaczęła powoli zbierając myśli. - Świeca dzieląc się płomieniem z inną, zgaszoną nie ponosi przy tym szkody -  White ciepło się uśmiechnęła i patrzyła jak podmieniec zmienia postać. Nagły widok swojej przybranej siostry sprawił że bicie serca białej klaczy przyśpieszyło a źrenice się rozszerzyły.

- Ty... - Nie pewnie zaczęła spoglądając na dziwnie znajomego, waniliowego kucyka z naturalnym irokezem. Co prawda wyglądała na wyczerpaną, bez swojej broni ale dla White liczyło się tylko jedno. - Ty żyjesz! - Praktycznie wykrzyknęła te słowa tak głośno jak tylko mogła. Skróciła dzielący ich dystans i mocno ścisnęła podmieńca obydwoma kopytami a głowę wtuliła w jego szyję. - Już myślałam że się nie... - Nie wiedziała do końca co powiedzieć, nigdy nie myślała o tym co powie jak ją znów zobaczy po tylu latach ale nie dokończyła tego zdania uznając że to nie na miejscu okazywać brak wiary w to że Batty poradzi sobie sama. - Nawet nie wiesz jak trudno było się nie martwić o ciebie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Przyznaje, że w tym wypadku mnie zagięłaś - zaczęła lekko chichotać i uderzyła ją kopytkiem w bok, a potem znów spojrzała w kierunku White. - Czyli chcesz powiedzieć, że robisz z tego słodziaka maszynkę do zabijania? - spytała nim Sinister zaczęła robić swój wykład o demonach, a potem o tym co by spotkało White. - Nie znam się na magii, ale gwardziści chyba nie bez powodu unikają Everfree odkąd stwory podobnego typu się tam kręcą, lepiej tego unikać, a co do twojej przyjaciółki... - lekko się skrzywiła. - Uwierz mi, że czasem działy się tu rzeczy... - nim dokończyła, zobaczyła jak podmieniec zmienia formę, a potem usłyszała reakcje Sinister i na nią spojrzała. - Coś nie tak? - mruknęła, znów patrząc na podmieńca. - Zmienił się w jakąś dziarską klacz, w sumie fajna sprawa - wzruszyła kopytami. - Myślisz, że płeć mu się zmienia w czasie przemiany?

 

Reakcja ze strony White zaskoczyła nieco podmieńca. Spodziewał się co prawda, że zdoła zwieść jej umysł, zwłaszcza gdy bardzo się za kimś tęskniło, ale nie do tego stopnia. Nie był do końca pewny jak powinien zareagować, więc tylko położył jej kopyto na grzbiecie czując się coraz silniejszy, Zmęczenie w jego oczach stopniowo zanikało, przywracając mu naturalny blask, który do niedawna był niemal niewidoczny. Dawno nie miał okazji smakować uczuć, a jej były tak silne i szczere, że ciężko mu było zdobyć się na siłę woli by ją odepchnąć. Nagle jednak zdjął kopyto z jej grzbietu, by odepchnąć ją od siebie.

 

- Wystarczy... - wysapał głosem klaczy, który White znała. Mogła czuć lekkie zawroty głowy i znużenie po tym wszystkim, ale bólu naprawdę nie było. - Twoje uczucia były tak silne... - zaczął przybierać swoją postać. - Czuje się jak w dniu, w którym opuściłem gniazdo - pokręcił lekko głową, a przechodzące kucyki rzucały co jakiś czas na nich zaintrygowane spojrzenia. - Mam u ciebie dług, którego nie spłacę do końca życia. Jeśli będę mógł coś dla ciebie zrobić śmiało powiedz. Nikt jeszcze nie potraktował mnie z taką dobrocią jak ty

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Nie było to trudne - Uśmiechnęła się wystawiając język. - A teraz dodatkowo mnie bijesz - Powiedziała rozmasowując miejsce uderzenia zadanego przez Crimson, nie zabolało to jej ale liczył się sam fakt. - Nie ładnie, chyba będę musiała się komuś poskarżyć... - W jej głosie teraz dało się usłyszeć udawany smutek zamiast oburzenia. - Um, w zasadzie nie tylko do tego... - Odpowiedziała na pytanie odnoście Stalkera i jednocześnie wydawała się trochę zawstydzona. - Czy taki słodziak mógłby być tylko maszyną do zabijania? Widzisz, mieszkam raczej w miejscu gdzie nie ma zbyt wiele kucyków... A co do tego podmieńca i w kogo się zmienił - Spojrzała na Crimson. - Dzisiaj rano prawie ubiła trzy a czwartego karmi swoją miłością dając mu się zamienić w swoją siostrę. Kumasz o co mi chodzi? - Miała nadzieje że załapię. - Wydaje mi się że tak - Teraz odpowiadała na pytanie o zmianie płci. - Nie sądzisz że głupio by było zostać zdemaskowanym gdyby ktoś zajrzał mu między nogi lub pod ogon? - Wzruszyła ramionami. - Pytasz dlatego że chętnie byś ją zaliczyła? Jeśli tak to korzystaj z okazji bo nie wiem czy ją spotkasz...

 

White

Przez moment czuła przywrócony spokój, nie musiała się martwić bo teraz przybrana siostra White stała przed nią a co więcej przytulały się. Czar jednak prysł gdy Batty odepchnęła ją od siebie i po jej głowie zaczęło krążyć masę pytań. Czy zrobiła coś nie tak? Po tylu latach straciły tą wieź? Albo dowiedziała się czegoś za co ją znienawidziła? Nagle jednak sprawa się wyjaśniła gdy podmieniec wrócił do swojej postaci, czuła się tak bardzo zmęczona ale jednocześnie była zadowolona z tego co zrobiła. Nie wiedziała jednak jak to się stało że zapomniała że zamierza go nakarmić i naprawdę uznała że ta iluzja jest jej bliską osobą. To było trochę dziwne... 

- Mogłeś zrobić to nieco delikatniej - Stwierdziła osłabiona z wyrzutem w głosie. - Przez moment myślałam że świat mi się wali gdy mnie odepchnąłeś - Teraz jednak się uśmiechnęła by nie czuł się winny. - Spłaciłeś swój dług w momencie gdy go zaciągnąłeś - Przybrała charakterystyczną dla niej pozę na wyprostowanych kopytach i z podniesioną głową mimo że było ciężej ją utrzymać niż zwykle. - A jeśli tak nie uznajesz... Znasz może podmieńca który wykazuje się niesamowitym refleksem i odbija metalowe pręty kopytem? Dzisiaj rano zaatakowała mnie razem z wojownikiem i Toxic Snare ale ona mnie zaintrygowała więc chciałabym wiedzieć o niej coś więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Wbrew pozorom nie jestem napaleńcem co rzuca się na każdą jaka jest pod kopytkiem - mruknęła, obserwując nadal całą sytuacje. - Pytałam bardziej z ciekawości, bo to wydaje się fajne, móc zmieniać się w co chcesz - spojrzała na kucyki dobijające się do straganu z kamieniami przemian. - Pomyśl tylko ile oni by mogli dać za możliwość podszycia się choćby pod jednorożca. A ten nie dość, że może sobie zmienić płeć na zamówienie, to zmienia się w co chce - lekko westchnęła i spojrzała na Sinister. - Mnie upokorzyli i pobili gwardziści, a teraz dostarczam im broń, więc już nic mnie nie zdziwi - posłała klaczy krzywy uśmieszek. - Jednak rozumiem co masz na myśli - spojrzała na White. - Twoja przyjaciółka widać nadal ukazuje cechy, które u kucyków zanikły z czasem gdy poznaliśmy ludzi - znów spojrzała kątem oka na Sinister. - Jej siostra różni się nieco, z tego co widzę, ale czemu bym miała jej nie poznać? - spytała sięgając do torby i wyciągając paczkę papierosów, spojrzała na Sinister i wyciągnęła ją ku niej, chcąc ją poczęstować.

 

- Wybacz... - podmieniec wbił wzrok na chwilę w ziemię. - Nie miałem jednak wyjścia, byłem od tak dawna na głodzie, a twoje uczucia były tak silne tak szczere... Ciężko było mi się oderwać, a nie chciałem zrobić ci krzywdy, jedyne co mogłem w tej sytuacji zrobić, to odepchnąć cię, skupiając przy tym całą siłę woli... - uniósł jednak głowę, patrząc na White z nietypowym błyskiem. - Butterfly Iron... - wyszeptał cicho, niemal pusto. - Żyje? Cz ty... - lekko przełknął ślinę. - Wybacz... To moja przyjaciółka, znamy się od wylęgu... - lekko posmutniał. - Ona mnie rozumiała, mieliśmy razem opuścić rój i poszukać miejsca, które nas zaakceptuje, ale została złapana w czasie ucieczki - opuścił znowu wzrok, zupełnie jakby chciał się rozpłakać. - Nic nie mogłem zrobić, tylko patrzyłem bezradnie... Myślałem, że królowa ją zabiła za dezercje... Mam nadzieje, że nie zrobiła jej krzywdy - znów spojrzał na White. - Mimo to, znów zagięła ją do swojej woli i wpoiła nienawiść do was, skoro zaatakowała ciebie. Musiałaś narazić się rojowi w jakiś sposób, skoro na ciebie polują. Musisz uważać i nie ufać nikomu, gdy zobaczysz jakąś zmianę u swoich przyjaciół od razu bądź pewna... Zadawaj najlepiej czasem pytania, na które tylko oni znają odpowiedź - nagle uniósł głowę. - Mój gatunek chce ciebie, a mimo to pomogłaś jednemu z nich - lekko mrugnął, myśląc na głos

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- A już myślałam - Krótko stwierdziła na to że Crimson wypiera się bycia nimfomanką. - Dla mnie to zabrzmiało jakbyś już miała jakieś plany co do niej - Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. - Wielkie możliwości na ogół przychodzą z pewną ceną więc taki podmieniec musiał za to coś stracić. Z drugiej strony jestem ciekawa co musiała poświęcić Crystal żeby zdobyć taką moc... Zawarła jakieś pakty i jeśli tak to z czym? - Powiedziała z zastanowieniem. - Wiesz, co do tego pobicia i dostarczaniem broni do gwardzistów to mogłam skończyć podobnie jak ty jeśli byś mnie nie uratowała - Po tych słowach wyjęła z torby buteleczkę o pojemności 50 ml z bezbarwnym, oleistym płynem. - Nitroglikol, jeden gram zawiera sto siedemdziesiąt procent energii wybuchu powszechnie stosowanego trotylu. Nie znalazł zastosowania w wojsku ze względu na zbyt dużą lotność... Ja z moją magią temu zaradziłam i teraz jest trzykrotnie silniejszy od trotylu - Zaczęła krótki wykład o chemii. - Widziałaś może kiedyś wybuch pocisku artyleryjskiego? - Spytała z ciekawością. - Ja niestety nie ale słyszałam opowieści, wyobraź sobie że przeze mnie zrobiłby trzy razy większy krater lub dziurę w budynku - Powiedziała chowając buteleczkę do osobnej przegrody żeby nic jej nie stłukło. - A wracając do White... To dziwne że przejawia te cechy i nie rozumiem tego że nadal je ma. Widzisz, nie jest z Equestrii a z poza jej granic. Urodziła się w miejscu gdzie każdy raczej troszczył się o czubek swojego nosa a tu proszę, White taki rodzynek - Wzięła jednego papierosa i zapaliła. - Dzięki - Mruknęła i wyjaśniła sprawę Batty. - Pytasz czemu miałabyś ją nie poznać? Nawet White nie wie czy się z nią jeszcze zobaczy... Pewnie dlatego kazała mu się zamienić w tą postać by zobaczyć ją być może po raz ostatni. 

 

White

- Nic się nie stało - Trochę zwiesiła głowę i słabo się uśmiechneła. - Nie przewróciłam się i nie pobrudziłam sierści więc nie ma czym się martwić - Otworzyła jednak trochę szerzej oczy gdy usłyszała imię podmieńca z którym walczyła. - Butterfly Iron? Ciekawe imię - Stwierdziła. - Żyje i nawet jej nie zraniłam, nie mogę jednak powiedzieć tego o Toxic Snare i wojowniku którymi nimi dowodził. Przykro mi że nie udało jej się uciec, za tą próbę prawdopodobnie straciła struny głosowe... - Powiedziała trochę z bólem, mimo że nie mogła nic zrobić żałowała że jego przyjaciółka nie miała tyle szczęścia co on. - To ja ją zaatakowałam pierwsza ale wtedy myślałam że każdy podmieniec jest taki sam. Wybacz, mój błąd - Podniosła kopyto i przyłożyła do piersi jakby chciała to bardziej pokazać. Po chwili jednak musiała je znowu położyć na ziemi nie mogąc ustać na trzech kończynach. - Nie jestem jednak taka pewna że zagięła ją znowu do swojej woli. Wydawała się inna... I wierzę że nie bez powodu jej imię zawiera słowo Iron - Uśmiechnęła się. - Jeśli spotkam ją jeszcze raz to dam jej szansę i nie obchodzi mnie to że pewnie rozwściecze ich jeszcze bardziej... Naraziłam się rojowi bo zrobiłam to co uważałam za słuszne, chcieli zabić kapłana Crystal ale on nie krzywdził kucyków. To Crystal jest prowodyrem - Stwierdziła lekko z obrzydzeniem. - Dzięki za radę. Ty mnie nie chcesz pokonać i zabrać do gniazda... Dlaczego więc miałabym nie pomóc? Nie zachowujesz się jak tamta dwójka, nie próbowałeś zdobyć miłości siłą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Świat jest popieprzony - skwitowała krótko na wszystko co zostało powiedziane przez Sinister. Zaraz potem sama wyjęła papierosa i go za paliła. Zaciągnęła się lekko jakby to przynosiło jej ulgę i znów spojrzała na klacz. - Może ta cała Crystal, urodziła się po prostu utalentowana, takie zrządzenie losu - wzruszyła kopytami. - Co do twojej buteleczki - lekko się uśmiechnęła. - Cieszy mnie fakt, że te zakute łby tego nie dostaną, chyba medal mi się za to więc należy - znów się lekko zaciągnęła. - Nigdy nie miałam okazji widzieć takiego wybuchu, ale chętnie zobaczę jak wiele może zdziałać to twoje maleństwo, ale lepiej nie tutaj - pokręciła ze śmiechem głową. - Wiesz o czym mówię - mrugnęła w kierunku Sinister. - Powiem ci jednak, że mnie zdziwiłaś, bo byłam pewna że pochodzi z Canterlotu czy coś - powiedziała, patrząc na White. - Widać pochodzenie naprawdę nas nie definiuje, bo teraz większość tych szlachetnych kuców całuje kopyta Crystal, a co do tej klaczy... Jeśli żyje, to nic nie jest niemożliwe, sama się o tym nie raz przekonałam. Może jeszcze ją spotka. Kto wie, może nawet gdzieś tutaj jest, to miejsce przyciąga wiele kucyków - znów się zaciągnęła.

 

- Iron Butterfly nie może mówić? - spytał z rozpaczą chodząc w kółko. - Nie powinienem był jej tam zostawiać - zacisnął zęby. - Miała taki piękny głos - uderzył kopytem w ziemię. - Pewnego dnia królowa zapłaci za to - znów spojrzał na White. - Niezbyt dobrze znam Toxic Snare, a co do wojowników mało rozmawiają z dronami uważając się za lepszych w hierarchii, to nic nowego - przyłożył kopyto do brody. - Od czasu ataku na Canterlot sporo się zmieniło. Teraz gdy pojawiła się Crystal, królowa ma obsesje na punkcje kradzieży jej mocy. Nie może jednak zrobić tego ze zwykłymi podmieńcami. W czasie gdy jesteśmy w jajkach, usprawnia nasz kod genetyczny, dając nam nowe niesamowite możliwości, trochę jak wasze cutie marki - wskazał kopytem na bok White. - Podmieniec, który to przeżyje i przetrwa przemianę dostanie nagrodę w postaci niesamowitcy mocy, a ty już poznałaś talent Butterfly Iron - słabo się uśmiechnął. - Cieszę się, że nadal walczy z wpływem królowej, ale nie wiem czy jeszcze ją spotkasz. Jeśli naprawdę twoja brawurowa pomoc dla tego kapłana rozwścieczyła królową, to teraz wyślę inne podmieńce, które będą uczyć się na błędach poprzedników - potarł lekko kopytem brodę. - Mnie by bardziej jednak zastanawiało dlaczego chcieli kapłana. Co przyniósłby rojowi ten atak? Może kryło się za tym coś więcej. Wiem jednak, że moja przyjaciółka żyje i potrzebuje pomocy, muszę wymyślić sposób by ją uratować

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...