Skocz do zawartości

Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]


Magus

Recommended Posts

Sinister

- Wątpię że urodziła się z czymś takim. Ja się... - Powiedziała zastanawiając się jak to powiedzieć. - Uznajmy że urodziłam się z wielką mocą jak na jednorożca i nie powiedziałabym że umiałam nad nią zapanować a to co umiem to raczej nie jest do porównania co mogłaby zrobić Crystal - Zaciągnęła się i wypuściła dym nosem. - To maleństwo nie zrobi dużo. Co prawda jest silniejsze niż standardowy materiał wybuchowy ale tego nadal jest mało i będzie to raczej pierdnięcie a nie porządny wybuch - Uśmiechnęła się. - Ale jakby zmusić kogoś żeby połknął to jego szczątki zbierali by po całym barze. Też by im trochę zajęło czyszczenie tego... - Popatrzyła na Crimson nawiązując do pewnej sytuacji. - Te, yhym "szlachetne kucyki" patrzą żeby było im wygodnie. Nic po za tym i White chyba robi im na przekór licząc że wezmą z niej przykład? Nie jestem pewna ale może jednak jest trochę naiwna - Wzruszyła ramionami. - Mówiła mi że od zawsze takiego zachowania nienawidziła... - Wyciągnęła kartkę papieru i Crimson przez moment mogła przeczytać co jest na niej napisane. Wyglądało na to że jest to karta postaci Stalkera... - Może jednak nie rodzimy się jako tabula rasa i jest ktoś kto wyznacza nam jakiś kierunek, gracz albo jakiś twórca? I jest też taki mistrz gry co pociąga za sznurki, rzuca kłody po nogi i ze złością patrzy że za łatwo sobie poradziliśmy? - Znowu spojrzała na swoją towarzyszkę. - Wybacz, może to zabrzmiało głupio ale czasami mam wrażenie że życie to jedna wielka gra i swoje pięć minut ma ten co ma najlepsze karty...

 

White

- Niestety... Mam nadzieje że dobrze zapamiętałeś ten głos... Szkoda że nie będzie już cieszyć nim nikogo - Rzekła ze współczuciem. - Jednak wydaje mi się że twój wybór był słuszny. Nie wyciągnąłbyś jej nawet gdybyś wrócił a teraz zobacz, coś możesz na to poradzić - Ciepło się uśmiechnęła mimo zmęczenia. - Rój zaatakuje Crystal za parę dni kiedy się ujawni, powiedzieli mi to sądząc że z łatwością mnie pokonają. To było głupie ale Toxic Snare chyba nie grzeszy inteligencją... A te modyfikacje z kodem genetycznym wiele wyjaśniają. Obawiam się co jeszcze Chrysalis może wymyślić bo szczerze mówiąc nie wiem czy dałabym radę Butterfly Iron gdyby włączyła się do walki ale nie sprzeciwiła się rozkazowi wojownika - Wzruszyła ramionami i lekko się zachwiała. - Spokojnie, nie pokazałam im wszystkiego i staram się nie wykorzystywać tego samego zagrania dwa razy na tych samych przeciwników. Być może kryje się za tymi kapłanami coś więcej, może nieświadomie wykonują część jej planu... A jeśli są świadomi tego co robią to żałuje że go uratowałam - Krótko skwitowała. - Nie ma szans że znowu wyślą Iron do ataku na mnie? Jeśli tak to mój plan się trochę sypnął - Powiedziała trochę zmartwiona.

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- To zabrzmiało jakby nasze życie było jakąś grą dla nerdów, a jakiś pryszczaty okularnik poruszał naszym życie - lekko się wzdrygnęła. - Przerażająca perspektywa... A wracając do poprzednich słów... - znów zbliżyła papierosa do ust. - O Crystal właściwie gówno wiemy. Biorąc pod uwagę jak wiele ostatnio się zmieniło... No wiesz... W lasach Everfree żyją demony i inne stwor,y przy których obecnie patykowilki wydają się być jak potulne szczeniaczki. Załóżmy, że ta cała Crystal nie jest kucykiem, tylko czymś co wypiło ten cały eliksir ponyfikacyjny, by udawać jednego z nas i nie wzbudzać podejrzeń. Możemy chyba wtedy uznać, że jeśli jest czymś innym, to mogła urodzić się z wielką mocą - pokręciła lekko głową. - A wracając do buteleczki, brzmi trochę obrzydliwie jaki kucyk by tak zrobił - teatralnie, zrobiła udawaną przerażoną minę.

 

- Zawsze go będę miał w sercu - powiedział nim zmarszczył brwi na dalszą część rewelacji White. - Jeśli Crystal da się zaskoczyć i wpadnie w te pułapkę, wasz los będzie marny. Nie zrozum mnie źle, bo też nie popieram obecnej tyranki, ale z nią macie pewien rodzaj udawanego wolnego życia. Chrysalis nie da wam tego luksusu, jeśli skradnie jej moce. Skończycie w kokonach jako posiłek dla roju - skrzywił się lekko, a potem słabo się uśmiechnął. - Butterfly Iron skoro cię zaatakowała, jest nadal w Equestrii, a skoro nie została ranna, musiała trafić pod kopyto innego wojownika, dopóki tamten do siebie nie dojdzie. Może istnieć szansa, że znowu się więc pojawi - słabo się uśmiechnął, a potem pociągnął nosem i ustawił się przy White w pozycji obronnej. - Dwie klacze nas obserwują - powiedział, patrząc teraz w kierunku Sinister i Crimson. - To nie jest dobre miejsce, może chcą ci coś zrobić. Uciekaj do wyjścia, dam ci czas żebyś mogła bezpiecznie opuścić to miejsce

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Ej - Trochę się najwidoczniej uraziła bo kiedyś prowadziła takie gry, przynajmniej do czasu aż nie potraktowała jednego z graczy czarną magią. - Ja wcale nie jestem nerdem - Stwierdziła już spokojniej. - A taka zabawa to całkiem fajna sprawa bo przez moment możesz być kimś kim nie jesteś - Uśmiechnęła się. - No nie wiemy zbyt wiele o niej, to fakt ale jeśli nie jest kucykiem to czym? Obserwatorem który uznał że ma dość patrzenia jak ten świat się pierdoli i postanowiła zrobić swój porządek? - Spytała zastanawiając się. - W sumie brzmi to nawet nawet jak dla mnie - Spojrzała na Crimson i na jej udawaną, przerażoną minę. - Kto by to zrobił? No nie jestem tym kucykiem co by tą buteleczkę wepchnął by mu do gardła. Przekonałabym by to sam zrobił, brzmi niedorzecznie ale mam swoje sposoby - Wiedziała że raczej jej nie uwierzy że ma taki dar przekonywania. - Ale najpierw dałabym mu skopolaminę. Słyszałam że działa tak mocno że jeden ze złodziei wykorzystał to do napadu. Ofiara była tak podatna na sugestię że sama pomagała mu wynosić meble ze swojego domu... 

 

White

- To dobrze że ten głos przez kogoś został zapamiętany, trochę szkoda że ja go nie mogłam usłyszeć... - Trochę się chyba rozmarzyła ale zaraz wróciła na ziemie. - Przez moment myślałam czy by ich nie ostrzec o tym ataku ale nie wiem czy by mi uwierzyli - Wzruszyła ramionami. -  Raczej nie dadzą się zaskoczyć, gwardia będzie pewnie wszędzie i kontrola na każdym kroku. Chociaż wydają się trochę nie poradni skoro nie usłyszeli walki w środku Ponyville. Sama nie wiem co o tym myśleć... Ja się jednak nie dam się zamknąć w kokonie żywa, nie skończę jako posiłek dla nich - Rzekła pewna siebie. - A Jeśli chodzi o Butterfly to mam nadzieje że jeszcze ją spotkam... Jak znowu mnie znajdą i dojdzie do kolejnego starcia postaram się dowiedzieć która z nich to ona, zostawić ją na koniec i dać jej szansę... - Spojrzała na podmieńca i zdała sobie z czegoś sprawę... - Jak masz na imię? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- No w sumie na nerda nie wyglądasz, chociaż - przekrzywiła głowę, przyglądając się dokładnie Sinister. - Gdyby tak dać ci okulary z grubą oprawką, trochę zmienić fryzurę, to coś by z tego było - posłała jej krzywy uśmiech, a potem znów spojrzała na White i podmieńca. - To zabrzmiało w twoich ustach, jakby ta cała Crystal była jakimś porypanym bóstwem, któremu się zaczęło w główce przewracać - pokręciła głową. - Cóż, oby tak nie było dla dobra nas wszystkich, zresztą szanse, że ją kiedyś spotkamy są zerowe więc czym się martwić - wzruszyła kopytami, a potem znów spojrzała na Sinister. - A już myślałam, że użyłabyś uroku osobistego. Kątem oka zauważyła, że chyba podmieniec je zauważył. Widząc w jakiej pozie się ustawił, domyślała się, że chyba je z kimś pomylił. Czyli White musiała mu o nich nie mówić.

 

- Zawsze walczycie, nawet gdy sytuacja jest beznadziejna, tym mi imponujecie - mruknął podmieniec, zdziwiony nieco, że White nie ucieka, mimo, że ktoś im się przyglądał. Czy mogła znać te klacze? - Ty nie wyglądasz na wojowniczkę, ale podmieńce uważają na takie pozory. W końcu sami możemy przyjąć jaki chcemy wygląd - potem lekko mrugnął, słysząc co dalej powiedziała. - Najpierw ratujesz życie naturalnemu wrogowi kucyków, a teraz chcesz pomóc jeszcze jednemu. Naprawdę jesteś nietypowa jak na te czasy - zaraz potem jednak spojrzał na klacz poważniej, gdy zadała pytanie. Uniósł kopyto w górę, a z niego coś skapnęło. Ziemia zaczęła wydawać siarczysty dźwięk i się pienić, gdy dziwny płyn tworzył małe dziurki. - Acid Moth - powiedział nagle. - Mogę sprawić, że mój pot zmienia się w żrącą substancje, podobną do kwasu, jednak nie tak silną. Mi nie sprawia przy tym żadnego bólu - lekko się uśmiechnął. - A ty?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Na szczęście ich nie potrzebuje... - Teatralnie odetchnęła i przetarła niewidzialny pot z czołga kopytem a potem zapytała. - Czy większość kucyków jej nie uwielbia? Ile jednorożców gromadzą jej świątynie? Całkiem sporo. Robi też rzeczy które są dla nas poza zasięgiem... Nikt z nas nie ma na tyle mocy co z naszego punktu widzenia chyba faktycznie czyni ją bogiem czy tam bóstwem - Wzruszyła ramionami. -  Ale dopóki jej nie zobaczę, dopóki nie oberwie strzału z karabinu co udowodni że nie można jej zabić nie uwierzę że jest czymś innym niż niezwykłym kucykiem z potężną magią - Stwierdziła będąc sceptyczna co do spekulacji że Crystal jest stworzeniem nie z tego świata. - A nie ma się przypadkiem ujawnić za parę dni na jakiś igrzyskach? - Zapytała nie będąc w zasadzie pewna, mocno nie śledziła ostatnich wydarzeń ale coś obiło jej się o uszy. - Staram się używać najpewniejszego sposobu - Uśmiechnęła się. - Nie jestem przekonana że mój urok osobisty dałby radę kogoś zmusić do czegoś takiego... Chyba że połączyłabym mój urok z urokiem Stalkera... 

 

White

- To nie powinien być powód który zbudza podziw, jest dużo przypadków kiedy żywe stworzenie walczy mimo że jest w beznadziejnej sytuacji i nie jest to tylko domena kucyków, ludzi czy jakiekolwiek innego gatunku - Stwierdziła. - W niektórych wypadkach jest to nawet głupie - Wzruszyła ramionami. - Kapłan mi powiedział że mogę szukać pracy w gwardii lub obrać drogę cienia... - Gdy wypowiadała drugą część zdania jakby się wzdrygnęła. - Więc byłby to powrót do starego życia gwardzistki co brzmi atrakcyjnie. Dużo łatwiejsza droga dla mnie ale przy okazji zdradziłabym wszystko w to co wierze a to zbyt wysoka cena - Popatrzyła się na niego nieco ze zdziwieniem gdy wspomniał że podmieńce to naturalny wróg kucyków a potem że jest nietypowa jak na te czasy. - Staram się pomagać w miarę możliwości każdemu kto nie ma złych zamiarów, próbuje sprawić tym żeby ten świat był odrobinę wspanialszym miejscem... - Jej twarz przybrała raczej smutny wygląd bo wiedziała że jak na razie to jest bezskuteczne... - White Wish - Powiedziała zaraz po tym jak podmieniec zapytał o jej imię. Pierwsze o czym pomyślała widząc kwas to fakt że chwilę temu go przytulała... Na szczęście nie użył tego w tamtym momencie. - Ciekawa umiejętność... - Rzekła nie będąc do końca pewna jaką to ma użyteczność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Słuchając czegoś takiego, myśli się w sumie, jak mogło się nie poprzewracać w głowie od nadmiaru mocy, ale myślę, że jest jednak słabsza od dawnych władczyń. Nikt nie widział tej walki, tylko słyszano wrzask. Pewnie Luna i Celestia były też osłabione po walkach z ludźmi, więc wygrała tylko dzięki elementowi zaskoczenia - wzruszyła kopytkami, a potem spojrzała na Sinister. - To brzmi jak zaproszenie - krzywo się uśmiechnęła. - Co myślisz o tym, by potem poznać naszą władczynie? Druga okazja może się nie trafić - lekko oblizała wargę. - Chętnie zobaczę jak dziś postrzega się bóstwo w Equestrii, a co do twojego uroku osobistego, myślę, że dałabyś radę nawet bez słodziaka

 

- Czyli wbrew pozorom jesteśmy do siebie podobni White Wish - uśmiechnął się słabo. - Ty jesteś gotowa bronić swoich ideałów do tego stopnia, że porzuciłaś dawne życie, a mimo szansy do jego powrotu i łatwiejszego życia, zdecydowałaś, że ważniejsze są dla ciebie ideały. Ja natomiast dla własnych ideałów porzuciłem gniazdo, rodzinę i przyjaciół, godząc się tym samym na powolną śmierć - zmarszczył lekko brwi. - Nie wiem co jest nie tak z oddziałami śmierci, ale podmieńce nieco wyczuwają, a w nich jakby brakowało iskry życia, niczym w bezwolnych marionetkach. Unikaj ścieżki cienia za wszelką cenę - nagle postać podmieńca zaczęła się zmieniać. Sierść stała się szara, a grzywa biała. Spojrzał na klacz czarnymi oczyma. - Nie chce zatrzymywać cię dłużej White, bo domyślam się, że nie przyszłaś tu słuchać historii podmieńca

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Nadmiar mocy czy władzy uzależnia... - Jej głos brzmiał jakby się zastanawiała czy przywoływała w myślach pewne zdarzenie. - Ten moment gdy kucyk błaga ciebie bo tylko taka możliwość mu została... Totalnie bezbronny błaga byś nie robiła mu dalszych krzyw mimo że wie że zasłużył ale wypiera się tego - Powiedziała dobitnie kręcąc głową. - Wydaje mi się że masz racje, gdyby była silniejsza od Celestii po prostu wbiła by do Canterlot sama w biały dzień i faktycznie wygrała "tylko" - Zwróciła uwagę na słowo którego użyła Crimson, dla niej było nie na miejscu bo to potężny czynnik. - Elementu zaskoczenia. To jednak teraz bez znaczenia bo liczy się tylko to że wygrała a sposób w jaki to osiągnęła jest nie ważny - Teraz się uśmiechnęła. - Możemy ją poznać... To znaczy zobaczyć bo nie sądzę że będzie możliwość rozmowy z nią. Musiałabym tylko dopytać White kiedy ma się pokazać i gdzie bo ona powinna wiedzieć - Spojrzała na wymienioną osobę w tym zdaniu i zastanawiała się co jej tak długo zajmuje... Domyślała się że rozmawia z nim o bzdetach bo nie mogła go tylko nakarmić i pójść dalej. - Też ją zabieramy ze sobą? 

 

White

- A więc zapytaj jeszcze raz jak mogłam Ci nie pomóc - Powiedziała już trochę z silniejszym uśmiechem czując że bardzo powoli ale jednak siły jej wracają. Wiedziała że i tak będzie zmęczona przez resztę tej nocy dopóki nie położy się w końcu do łóżka... To był długi dzień dla niej. - Powiedziałabym gdzie mieszkam jakbyś potrzebował pomocy jeszcze raz ale jest pewien problem - Trochę westchnęła. - Inne podmieńce wiedzą gdzie mieszkam i jest pod obserwacją więc to byłoby nieco głupie gdyby natknęły się na drona który uciekł z roju. Widzisz tamte dwie klacze które wspomniałeś że nam się przyglądają? - Spytała i obróciła się by upewnić się że to one. - Obok tej co wygląda jak po wypadku w fabryce farby stoi moja przyjaciółka, Sinister. Jej dom jak na razie jest bezpieczny a mieszka przy lesie Everfree około 45 minut drogi na północ od Ponyville, wydaje mi się że powinieneś trafić. Raczej nie będzie miła dla ciebie i pierwsze co będzie próbować zrobić to spławić nieznajomego ale powiedz że znasz mnie i chcesz ze mną porozmawiać. A co do drogi cienia... - Odpowiedziała zastanawiając się nad doborem słów by przekazać to co na ten temat myśli w sposób dość dobitny ale nie używając przekleństw. - Nie jestem aż tak tępa by ją wybrać bo każdy chyba wie że z nimi jest coś nie tak - Teraz się trochę skrzywiła mówiąc o tych maszynach do zabijania. - Słuchanie twojej historii to nie było straconym czasem. Miło wiedzieć że nie każdy podmieniec jest taki sam a do tego zobaczyłam moją siostrę po tylu latach, może fałszywą jednak przez moment o tym nie miałam pojęcia... Ale masz racje, tamta dwójka już się pewnie niecierpliwi. Do zobaczenia więc... - Powiedziała odwracając się do niego tyłem i kierując się w stronę Sinister i Crimson. - Jeśli nasze drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Błaganie... Płakanie... - pierwszy raz, ton i wyraz pysku klaczy, stał się niezwykle poważany, zupełnie jakby wracała do czegoś wspomnieniami. Nagle jednak spojrzała na Sinister i krzywo się uśmiechnęła, jakby przypomniała sobie, że nie jest teraz sama. - Ja nie błagam - poprawiła sobie lekko grzywę. - Wtedy na posterunku tego nie robiłam i nigdy nie zrobię. Wolę już zdechnąć, może to głupie, ale chyba mam jeszcze jakieś resztki godności - powiedziała z uśmieszkiem. - Co do Las Pegazus... Dla mnie to marne rozrywki i słabe drinki, ale może być fajnie. Nie sądzę również byśmy poznały osobiście cesarzową, to nie dla takich odszczepieńców jak my, ale może chociaż w końcu uda się zobaczyć jak wygląda, a nie tylko te witraże. Zawsze warto wiedzieć i może być śmiesznie - nagle spojrzała na White. - Pękło by mi serce gdybyśmy jej nie zabrały - powiedziała ukazując smutną minę, z taką dokładnością jakby robiła to szczerze.

 

- Dbaj o siebie White Wish - nagle powiedział. - Myślę, że jeszcze się spotkamy, wkrótce - sam się odwrócił by odejść, ale nagle przystanął. - Wierze, że wkrótce spotkasz jeszcze swoją siostrę, a jeśli ja się jakimś cudem na nią natknę pierwszy, to sprowadzę ją do ciebie. Pamiętaj by być czujną, skierowanie na siebie wzroku roju, to nic dobrego. Wierzę jednak, że Butterfly Iron nie zrobi ci krzywdy. Mimo bólu jaki jej sprawiono, nadal wierze, że ma dobre serce, a twoja opowieść to potwierdza - dodał na koniec, nim zniknął w tłumie kucyków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister i White

- Czasami to głupie - Stwierdziła beznamiętnie. - Jednak w większości przypadków to nie ma znaczenia. Możesz liczyć że błagając obudzisz resztki dobroci w sercach twoich oprawców ale są na to raczej małe szanse... Więc darowanie sobie tego trudu może i jest mądre. Sama nie wiem - Uśmiechnęła się do Crimson. - A co do słabych drinków zawsze możesz wziąć ze sobą Tequile, to żaden problem chyba że gwardia nie będzie wpuszczać z alkoholem - Wzruszyła ramionami i spojrzała że White już a raczej dopiero teraz wraca. - Co tak długo? 

- Chwilę z nim porozmawiałam. To miła odmiana że nie musiałam walczyć z jego rasą - Odpowiedziała niewinnie. - Dowiedziałam się że ten niemy podmieniec to jego przyjaciółka z którą przeprowadzał ucieczkę z roju ale jej się nie udało.

- A to szkoda... - Odpowiedziała bez cienia współczucia. - Idziesz z nami na te igrzyska? - Kontynuowała zmieniając temat. - Jeśli się nie zgodzisz komuś pęknie serce...

- Nie musisz mnie przekonywać, niezależnie od was i tak miałam plan się tam wybrać - Popatrzyła trochę zdziwiona na Crimson bo wiedziała że to o nią chodziło Sinister. 

- W takim razie zapowiada się fajna zabawa... - Powiedziała już z większą dozą emocji w głosie. - To teraz idziemy kupić tą książkę a potem do baru? - Spytała proponując plan a potem dodała - Myślicie że oprócz walk gladiatorów organizują też walki stworzeń?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

Spojrzała kątem oka na Sinister. Prawda była niestety zwykle taka sama. Zawsze gdy próbowano wzbudzić litość, kończyło się to zwykle kpinom i rozbawieniem oprawcy. Sama w czasie wojny z ludźmi, nie raz widziała jak kucyki próbowały swoimi uroczymi minkami wzbudzać ich litość, ale kończyło się to różnie, a zwykle tak samo. Najpierw były wysiedlenia, a gdy wojna się rozwinęła, były masowe likwidacje całych rodzin, bo każdy był zagrożeniem. Potem gdy wojna przeniosła się na tereny Equestrii, za czasów Celestii ograniczało się brutalność wobec buntowników, zwykle dając ich do lochów i starając się nie zabijać, choć nie zawsze było to możliwe. Pojawiła się Crystal i litość się skończyła, a ludzie jak i kucyki przekonali się jak brutalny może być jeden kucyk i jak może zmienić świat wokół. Błaganie obecnej gwardii o cokolwiek było po prostu głupie, bo już dawno zapominali kim są. Fala myśli, która ją naszła, sprawiła, że nie zdążyła odpowiedzieć Sinister, bo nagle pojawiła się White. Uniosła jedną brew, gdy Sinister wspomniała o jej pękającym sercu.

 

- Jeśli rzeczywiście będę mogła wnieść Tequile, to z pewnością czeka nas niezła zabawa - uśmiechnęła się, szybko przy tym zmieniając niedawny temat. - Dobra, książki z tego co pamiętam są w głębi rynku - wskazała kopytem na tłumy kucyków, co oznaczało, że będą musiały się przeciskać. - Nie wiem jak jest w Las Pegazus, ale tu organizują też walki, tyle, że potworów, a co do baru, ja jestem za - powiedziała nim ruszyła przodem, jako, że ona najlepiej znała to miejsce. Przechodzące kucyki zdawały się nawet nie zwracać uwagi, gdy któryś je szturchnął lub wpadł na jedną z nich. Jeden z nich, nawet przypadkowo przydepnął ogon White, ale zignorował to i poszedł dalej. Podczas gdy jakaś klacz przydepnęła kopyto Sinister, również ją ignorując. Słowa przepraszam naprawdę musiały wyjść z mody w tym miejscu. Nawet Crimson nie darowano, gdy na jej głowę ktoś z tłumu rzucił torbę po popcornie. Klacz wydawała się to zignorować, tylko zdjęła papier z głowy i wrzuciła do okolicznego kosza. Mimo to, spojrzała kątem oka, który kucyk to zrobił, jakby starała się zapamiętać jego pysk. W końcu dotarli na wielki targ, gdzie pojawiały się prawdziwe kolejki kucyków, a nawet takich które licytowały towar.

 

- Proszę państwa, czy ktoś mógł się tego spodziewać? - mówił jeden handlarz, chowając coś za płachtą. - Szansa na znalezienie dziś czegoś takiego jest niewielka, bo niemal cała ludzka technologia tego czasu przepadła, ale patrzcie - nagle podniósł płachtę i odsłonił kupującym pokaźny czołg. - Oto czołg modelu T-90M, wiadomo, że nim ludzka technologia przepadła, tego modelu czołgi były już przestarzałe, ale dziś jest jak prawdziwy larytas. Niestety magia nie oszczędziła tego dzieła sztuki ludzkiej technologii, ale jeśli ktoś okaże mu dość miłości, być może zdoła dać mu jeszcze szanse na drugie życie. Zacznijmy licytacje od pięciuset bitów - w jedne chwili kucyki zaczęły licytować się jak szaleni. Widać było, że byli to zarówno sponyfikowani jak i rodowite kucyki.

- Przygotujcie się na coś niesamowitego - powiedział inny handlarz, teraz stojący na scenie wśród wielu kucyków. Nagle zza zasłon koło niego wyszła jakaś młoda klacz o kremowej barwie sierści i jasno błękitnej grzywie i ogonie. - Nie jest co prawda jednorożcem, ale jak na kucyka ziemskiego, czy nie wygląda niesamowicie? - spytał chwytając jej kopytko i unosząc w górę, a klacz wbiła wzrok w ziemię jakby nie miała odwagi patrzyć na lubieżne spojrzenia. - Ma zaledwie siedemnaście zim i zapewniam, że jest czysta. Brutalny świat odebrał jej rodzinę i marzenia, ale nadal może coś sobą zaprezentować. Może stać się niewolnicą w każdym zakresie jaki sobie wymarzycie, a może nawet czymś więcej. Może zaczniemy od dwudziestu pięciu bitów?

- Siedemdziesiąt! - krzyknął, jakiś co najmniej trzy razy starszy ogier od tej klaczy, a inne kucyki również dołączyły do licytacji.

- O widzę - powiedziała nagle Crimson do towarzyszek, pokazując budynek, na którym był szyld wskazujący sprzedaż ksiąg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister i White

- Jeśli nie pozwolą postaram się na to coś zaradzić - Powiedziała zastanawiając się nad sposobem przemycenia tego towaru przed gwardią. - Mogę dodać kolejny punkt do planu? - Zapytała niewinne mając nadzieje że Crimson również ją tam zaprowadzi. - Po barze na arenę? - W drodze do księgarni gdy ktoś przydepnął kopyto Sinister rzuciła gniewne spojrzenie klaczy i na tym się skończyło, chciała jej to jakoś odpłacić ale uznała że szkoda na to czasu. - Niezłe cacko - Stwierdziła gdy zobaczyła czołg. - Tylko jak każde ludzkie dzieło ma jedną wadę... - Dodała nie ujawniając o co dokładnie chodzi.

- Naprawdę to ciebie bardziej interesuje niż losy tej klaczy o której toczy się właśnie licytacja? - Trochę ją skarciła. Zdeptany ogon mogła bez problemu zignorować jednak nie mogła nie przejmować się tym. Najpierw poczuła jak wzbiera w niej złość jednak potem przeważył nad nią smutek... Była bezsilna, nic nie mogła zrobić by ją stąd wydostać ani nie miała bitów by spróbować zaoferować najwyższą kwotę i zwrócić jej wolność. - To nie w porządku by kogoś wyceniać. 

- Miała pecha - Wzruszyła ramionami. - Wygląda na to że świat o który starasz się walczyć nie jest piękny... Dawaj, ruszaj - Powiedziała prowokując ją. - Uratuj ją w blasku swojej chwały. 

- Jeśli bym spróbowała najpewniej skończyłam na następnej licytacji - Prychnęła niezadowolona. - Po prostu już stąd idźmy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

Trwającą wymianę zdań między klaczami, nie została przerwana ze strony Crimson. Wydawała się jakby bardziej rozdrażniona niż zwykle, a może bardziej jakby nad czymś myślała. Nie odpowiedziała więc od razu Sinister, ani nie zwróciła uwagi na trwającą licytacje czołgu. Zaraz jednak przystanęła i spojrzała na trwającą licytacje klaczy. Skierowała swój wzrok na nią, gdy cena wynosiła już około stu pięćdziesięciu bitów, a kolejne ogiery łapczywie dalej się o nią licytowały. Wydawało się nawet w pewnym momencie, że może coś zrobi sama, włączy się do licytacji lub jakoś uratuje klacz, jednak odwróciła wzrok i ruszyła w kierunku księgarni. Dopiero gdy była pewna, że nikt ich nie słucha otworzyła usta.

 

- A mówią, że jestem tępa jak cholera - te słowa, co ciekawe zostały skierowane do White, na którą nagle spojrzała. - Widać, że nigdy nie zrobiłaś nic wbrew zasadom - lekko westchnęła. - Gdy piszę swoje hasła o Crystal, myślisz, że robię to na widoku? To byłoby głupie i bym się podłożyła tylko by znów dać się sprać gwardii, pomyśl chwilę, zamiast dawać się ponieść emocjom - znów spojrzała na przerażoną młodą klacz. - Nic nie można zrobić w obrębie czarnego rynku. Czy gdy nas napadnięto, ktoś się włączył? - przypomniała akcje ogiera z nożem, ale nie dała odpowiedzieć White. - Chcesz jej pomóc? Zobacz kto ją kupi i spróbuj uwolnić poza czarnym rynkiem, tam to już nie obchodzi strażników. Wystarczy ich dorwać, gdy będą na pustyni. No chyba, że uważasz, że to przesada, atakować ich za kupienie sobie niewolnicy - wzruszyła kopytami, a potem spojrzała na Sinister. - Myślę, że możemy pójść na arenę i do baru, a nawet pomóc naszej koleżance, jeśli będzie chciała się włączyć - krzywo się uśmiechnęła. - To jak? Wchodzisz z nami zobaczyć książkę, czy chcesz zobaczyć kto ją kupi? - znów spytała, patrząc na White.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister i White

- Praca w gwardii - White stwierdziła beznamiętnie. - Tam się wykonuje większość rzeczy oficjalnie.. Po za tym jestem już zmęczona, ten dzień zaczyna mi się dłużyć  - Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się mimo że nie spodobało jej się określenie Crimson o niej. - Ale masz racje, twój sposób ma najwięcej sensu. Pragnę jej pomóc bo za nic nie chciałabym być na jej miejscu... -  To zdanie raczej wskazywało że White wykazywała się dużą empatią.  - Zobacz jak na nią patrzą te ogiery, nie trudno się domyślić do jakich celów wykorzystywali by ją jako niewolnicę. Dreszcze mnie przechodzą jeśli ktokolwiek miałby mnie do tego zmuszać - Odrobinę się wzdrygnęła jakby mimowolnie to sobie wyobraziła. - Prawda jest jednak taka że nie wiem czy jestem w stanie pomóc... Co innego gdybym była wypoczęta.

- I tego w tobie nie rozumiem - Sinister pokazała kopytem na White. - Pomagasz innym mimo że nic z tego nie masz... No może poza kolejnymi wrogami - Złośliwie się uśmiechnęła. - Po co ci to?

- Jeśli tego nie pojmujesz nie ma najmniejszego sensu tego tłumaczyć - Powiedziała patrząc na swoją przyjaciółkę. - Idźcie po tą książkę, poczekam tutaj i zobaczę kto ją kupi... Może w barze odpocznę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Nikt by nie chciał - mruknęła Crimson na słowa o White. - Ale jak byśmy nie chcieli, nasz świat, jest stworzony nie obecnie tak - spojrzała na klacz. - Wojna osierociła wiele kucyków, a teraz za rządów Crystal, nie jest łatwo takim jak ona - skierowała wzrok na White. - Jednorożce mają nadal sporo do gadania, ale ją, jeśli niewiele potrafi, to i tak czeka praca na roli jeśli nie ma żadnej rodziny. Witamy w nowym świecie - pokręciła głową, a potem ruszyła ku drzwiom sklepu. - Nie szalej tylko bez nas - jeszcze powiedziała w kierunku White. - Postawie ci potem drinka, który nieboszczyka postawi na nogi jak wrócimy - dodała na koniec, nim zniknęła wewnątrz budynku.

 

Zaraz po tym jak obie klacze zniknęły w sklepie, ukazało im się wiele książek, część była na piętrze, a kilka na parterze. Książki podzielono na działy. Jak się okazało najwięcej podziałów było w działach magicznych. Poddziały dotyczyły nekromancji, demonologii, czarnej magii, alchemii jak i zwykłych zaklęć kucyków. Nie brakowało tu również działów zwykłych, takich jak nauka, technika, historia, fantastyka i wielu innych. Najpewniej były to książki zwykle zakazane i zwykłe kucyki nie miały mieć do nich dostępu. Nie było jednak tajemniczą, że tutejsze zbiory są bardzo ograniczone, bo większość jak i najcenniejszych ksiąg spoczywała w zamkniętej bibliotece Crystal. Nie przeszkadzało to jednak, by zachęcić inne kucyki by tu przychodzić. Nie było tu takich tłumów jak przy innych sklepach, ale nie brakowało ciekawskich. Najwięcej jednak zainteresowanych było przy stoiskach z księgami magicznymi. Nie było niczym dziwnym, że zwykle interesowały nimi tylko jednorożce, zwłaszcza przy działach zakazanej magii, gdzie nie kręciły się typowe kucyki. Co ciekawe nie zabrakło tu nawet podmieńca, przynajmniej można było odnieść takie wrażenie, że nim jest, co nie było do końca pewne. Ten był wyższy niż ten, który rozmawiał z White, a po talii można było zauważyć, że to klacz. Nie mówiąc o tym, że ten podmieniec miał grzywę w barwie żółci, która spływała po jego grzbiecie, całkowicie go pokrywając. Pysk też był nieco bardziej kucykowy niż typowy dla podmieńca, a jej oczy były w pełni zielone. Chyba właśnie oczy, wystające kły i skrzydła, zdradzały jej pochodzenie. Wzrostem była nawet wyższa od niektórych kucyków. Czarny rynek naprawdę przyciągał każdego. Nawet na piętrze dało się zobaczyć ciemnoniebieskiego hipogryfa w zbroi, przeglądającego księgi o broni ludzkiej i kucyków.

 

W międzyczasie, aukcja trwała w najlepsze, aż ostatecznie licytacja stanęła na trzystu bitach. Licytujący kucyk próbował jeszcze podgrzać emocje, ale nie było widać za bardzo entuzjazmu. Gdy mówił ofertę po raz drugi, klacz opuściła głowę najwyraźniej wiedziała już co ją niedługo czeka. Nawet nie miała odwagi spojrzeć na kucyki, które się tu zebrały. W końcu padła też formułka po raz trzeci. Jak się okazało, nowym właścicielem klaczy był jednorożec, który musiał dochodzić do pięćdziesiątki, co mu jednak nie przeszkadzało. Towarzyszył mu jakiś inny kucyk ziemski, po którego gabarytach dało się zobaczyć, że musiał być jego gorylem. W międzyczasie na szyje klaczy nałożono obroże niczym psu, a za smycz miał robić łańcuch. Ogier zaczął brutalnie ciągnąc klacz za sobą, nie zważając najwyraźniej, że czyni jej ból.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White

To nie moja sprawa. Spojrzałam na otaczające mnie kucyki zajmujące się własnymi sprawami i czułam jak powietrze przepełnione było cuchnącą obojętnością... Czasami się zastanawiam dlaczego nie mogę być taka jak oni, przecież to tylko zwykła, szara osoba i dla świata nie ma to znaczenia czy jej pomogę czy nie. Będzie nadal taki sam i klacze nadal będą sprzedawane jako niewolnice. Przynajmniej dopóki nie rozerwę tego miejsca na strzępy ale czy ta walka w ogóle miała sens? Sama nie miałam żadnych szans na dokonanie tego. Po za tym co jeśli ona nie doceni tej pomocy bo będzie skazana na pracę na farmie? 

- Dawaj, ruszaj. Uratuj ją w blasku swojej chwały - Powtórzyłam cicho słowa Sinister. Czy to prawda że pomagam innym tylko dlatego by poczuć się bohaterem przez parę minut? Jestem tylko pustą klaczą która kiedyś marzyła by urodzić się księżniczką i pomagam innym tylko dla uczucia że zrobiłam coś dobrego? Pokręciłam głową znając odpowiedz na to pytanie. - Tak - Stwierdziłam ponuro. - Kiedyś tak było - Powiedziałam już weselej i uśmiechnęłam się przywołując wspomnienia z dawnych czasów...

 

- Dlaczego taki kucyk jak ty chce pokonać Storm Kinga? - Zapytała mnie oliwkowa klacz z waniliową grzywą uważnie mi się przyglądając. Byłyśmy w drodze do baru i mimo że nie chciałam tam iść nie mogłam puścić Batty w takie miejsce samej zaledwie tydzień po jej chorobie. Mogło by się stać coś złego i powinien pilnować jej ktoś trzeźwy...

- Dopiero wtedy gdy to zrobię zaczną doceniać mnie i moje dobre serce bo nie pomogę tylko jednej osobie tylko wszystkim... To będzie coś wielkiego... - Uśmiechnęłam się przekonywająco. 

- I pustego - Stwierdziła dodając dwa słowa do mojej wypowiedzi które mną wstrząsnęły. Potem było jeszcze gorzej. - I jeśli to jedyny powód dla którego chcesz to zrobić wcale nie masz dobrego serca. Z drugiej strony wątpię że istnieje coś takiego jak dobro czy zło. 

- Co masz na myśli? - Spytałam nie mając pojęcia o co jej chodzi. 

- Widzisz... Czy dobre uczynki są dobre gdy prowadzą do tragedii i czy krzywdy są złe gdy prowadzą do czyjegoś szczęścia? 

- To niemożliwe... - Przystanęłam by móc bardziej wytężyć myślenie. - Jakim... 

- Był sobie kiedyś stary, dobry krawiec... - Zaczęła swoją opowieść przerywając mi. - Jako kilkuletni ogier uratował życie pokaleczonemu szczeniakowi i znalazł mu nowych właścicieli. Dobry uczynek? - Spytała retorycznie. - No to słuchaj dalej... Gdy wyrósł na silnego psa zagryzł właściciela gospodarzy...

- Ale dlaczego? - Nie wierzyłam że coś takiego w ogóle miało miejsce. 

- Rany szczeniaka okazały się głębsze niż te na skórze - Wzruszyła ramionami. - Gdy był nieco starszy pomógł szkolnemu koledze w nauce który potem wynalazł potężną truciznę - Chciałam zaprotestować jednak Batty nie dała mi dojść do słowa. - Pewnego dnia pomógł znajomemu szybciej dotrzeć do domu, wsadził go na swój wóz i skrócił jego podróż. Gdy ten otwierał drzwi zastał złoczyńców plądrujących jego skrzynie... Gdyby wrócił nieco później straciłby tylko trochę monet a nie życie.

- A co ze złymi uczynkami prowadzącymi do czyjegoś szczęścia? - Zaczynałam dostrzegać pewną cechę wspólną łączącą te trzy przypadki.

- Załóżmy że gdyby zdradził żonę a dziecko zrodzone z chwili zapomnienia wynalazło by lek na jedną z cięższych chorób? - Spytała będąc już mniej pewna słów. - To już gdybanie - Znowu wzruszyła ramionami. - Jednak możliwe.

- To co zrobił było dobre ale nie można ponosić odpowiedzialności za złe czyny innych. Każdy z tych trzech przykładów pod tym względem jest taki sam - Odpowiedziałam uderzając kopytem w piach. - Nikt nie jest wszechwiedzący.

- Jak zwykle nie dopuszczasz do siebie zdania innych... Czy ten fakt cokolwiek zmienia? Jego mały, dobry uczynek przyczynił się do większego zła - Uśmiechnęła się. - Chcesz nieco bliższy przykład? Masz kochających rodziców, chcą dla ciebie jak najlepiej starając wychować ciebie na porządnego kuca i nie dopuszczają do ciebie zła. Na pierwszy rzut oka to niewątpliwie dobre ale miłość ich zaślepia. Nie dostrzegają że masz w życiu za dobrze, za lekko - Spojrzała na mnie i wiedziała że jestem zdenerwowana, mimo to kontynuowała. - Przez to jesteś rozpuszczona i odbierają ci możliwość doznania porażek a to właśnie z nich uczymy się najwięcej. 

 

Tego samego dnia po raz pierwszy spróbowałam alkoholu, nie trudno się domyślić że się upiłam ale nigdy bym się nie spodziewała że przez to wywołam bójkę... No cóż, nie uznałam że kucyk którego obrzygałam okaże się tak wybuchowy a ja nawet pod wpływem środka odurzającego miałam wystarczający czas reakcji by uchylić się przed ciosem który trafił w kolejnego ogiera... Potem rozpętało się piekło więc Crimson nie miała racji że nigdy nie zrobiłam nic wbrew zasadom, co prawda swoim ale to nadal zasady. A co do tej klaczy byłam w kropce. Co jeśli jej pomogę a ona wyląduje na ulicy i przez to będzie nieszczęśliwa? Zobaczyłam jak zakładają jej obrożę i ogiera ciągnącego za łańcuch ze zbyt dużą siłą. Znowu poczułam złość i wątpliwości zniknęły Ona miała w sobie coś więcej niż fizyczne piękno... Ta niewinność i nieśmiałość. Nie zamierzałam pozwolić by ten kwiat w tym zgniłym świecie został zadeptany. Dam jej szansę a jak ją wykorzysta zależy od niej. 

 

Sinister

Szła posłusznie za Crimson i gdy oddaliły się od White na odległość która gwarantowała dyskretną rozmowę odezwała się. 

- Z tym drinkiem raczej nie wypali, nie wiem czy to ciebie zaskoczy ale ona nie pija alkoholu -  Sinister w momencie w którym znalazła się w środku księgarni i zobaczyła pokłady książek gromadzące się na półkach otworzyła nieco szerzej oczy i poczuła dreszcz na plecach. - Tyle zakazanej wiedzy... - Powiedziała rozmarzona a potem mina jej zrzedła.  

- Zakazana wiedza? - Spytała Star nagle się pojawiając. - Gdzie? 

- Dlaczego psujesz ten moment? - Spojrzała na lewo mimo że Crimson miała po prawej stronie. - A po za tym ciebie przypadkiem miało dzisiaj w ogóle nie być bo White? 

- Wyczaiłam chwilę że jej nie ma - Rzekła szczerząc zęby. - Podejdziemy do działów z nekromancją i czarną magią? - Wysiliła się na proszący ton głosu tylko dlatego że sama nie mogła wiele zrobić bo miała pewien problem...

- Może... Ale najpierw ludzka technika - Teraz odwróciła się w stronę swojej materialnej przyjaciółki. - Nie miałaś okazji poznać Star ale akurat stoi obok mnie. - Powiedziała niezadowolona. - W zasadzie nie wiem czemu Ci to mówię... I tak jej nie zobaczysz a z polubieniem jej będzie jeszcze ciężej. ,,Wygląda na to że to była krótka acz wspaniała przyjaźń'' To jedno z jej zdań, to konkretne zostało wypowiedziane w momencie gdy upadłaś w kanałach na ziemie - Wzruszyła ramionami i znowu skierowała wzrok na swojego złego ducha stojącego przy stoisku z czarną magią. Z uporem maniaka, bezskutecznie próbowała otworzyć jedną z ksiąg. 

 

Batty

Kolejna podróż w nieznane się rozpoczęła... Czułam rozpierającą mnie energię na samą myśl o tym. Co prawda to jedna z wielu, podobnych do siebie przygód ale ta miała inny cel niż wszystkie inne. Po raz pierwszy nie próbowałam dowiedzieć się czegoś o sobie uznając że odwiedzając te same miejsca co mój ojciec coś sobie przypomnę. O nie, to nie była jedna z tych. Teraz leciałam na statku eskortowym powiedzmy że wypożyczonego od taty White z grupą sponyfikowanych buntowników i miałam zamiar spotkać się z pewną białą klaczą. Pewnie spytacie się co robi rodowity kucyk z bandą byłych ludzi? Przecież to nie pasuje do siebie... No cóż, to śmieszna historia. Zacznijmy od niejakiej Fire Wing, w zasadzie naszym jedynym pilotem i jednocześnie osoby którą najlepiej znam. Pierwsze co można o niej powiedzieć to miłość do latania jednak nie przy użyciu zwykłych skrzydeł a maszyn. Nie do końca rozumiem czym to się różni ale zgaduje że to dlatego iż nie jestem nawet pegazem i nie znam tego uczucia... Ale wracając do tematu jest przywódczynią tej ferajny która kiedyś walczyła z Celestią i podobno napsuli jej sporo krwi. Crystal jednak ich pokonała z zaskoczenia i uciekając wylądowali na tym samym statku co ja. A, nie wspomniałam że czasami dorabiam bity na moje podróże latając przez jedne z najniebezpieczniejszych gór świata. Teraz to powinno mieć więcej sensu. Smocza grań bo tak ma na imię to miejsce, w zasadzie źle je nazwali bo nie ma tam ani jednego smoka jednak jest tam całkiem sporo wiwern i to czyni tą przeprawę trudną. Łuski to jednak w sumie łuski, olać fakt że jedne stworzenia mają o parę kończyn więcej i te smocze podróbki nie zieją ogniem a kwasem. To totalnie nie robi przecież różnicy...

 

- Daleko jeszcze? - Spytałam Fire Wing wiedząc że te tereny zna najlepiej. W końcu mówiła mi że zna te tereny jak własną kieszeń wykonując tyle lotów nad górami które za czasów ludzi nosiły nazwę Ural. 

- Dziesięć minut - Stwierdziła pewna siebie. - Widzisz tamtą górę? - Pokazała mi kopytem jedną z nich. - Za nią będzie kolejna góra a jeszcze za nią jezioro które kiedyś służyło mi za lotnisko mojego samolotu. Gwardii Celestii tak długo zajęło znalezienie tej bazy bo szukali dużego lotniska. Dobra logika... - Przyznała im racje. - Jednak nie wiedzieli że niektóre ogromne samoloty mogą startować z wody a półtorakilometrowy akwen to dla mnie aż nadto by wystartować lub wylądować wszystkim - Uśmiechnęła się wiedząc że jest dobrym pilotem.

- W takim razie źle się do tego zabrali - Nie wiedziałam co mogłam więcej na ten temat powiedzieć. Nie znałam się na tropieniu ludzkich maszyn. 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Niespecjalnie mnie to dziwi - mruknęła Crimson, patrząc na księgarnie. - Nigdy nie zaglądałam do sklepów z księgami, to nie mój styl - zaczęła rozglądać się po tutejszych klientach. - Widzę jednak, że przyciąga to ciekawe kucyki i nie tylko, a co do twojej przyjaciółki - spojrzała kątem oka na Sinister. - Nie będzie miała wyboru, to znaczy... - dodała po chwili, zauważając, że to dziwnie brzmi. - Jeśli naprawdę jest tak zmęczona po karmieniu tamtego podmieńca, to może jej pomóc odzyskać siły. Jest specjalny drink tutaj, na tajnej recepturze. Może zmusić jej ciało do maksymalnego pobudzenia, a przy tym dania z siebie więcej niż powinna, gdy jest się wyczerpanym, niestety ma to skutki uboczne. Załapie zgon po tej godzinie, co najmniej na dwadzieścia godzin - spojrzała z niewinnym uśmiechem na Sinister. Zaraz jednak lekko mrugnęła, widząc jak jej towarzyszka znowu gada do siebie. Słysząc wcześniej historie ducha lub demona zwanego Star, domyśliła się co jest na rzeczy. Dopiero gdy Sinister zwróciła się znów bezpośrednio do niej, ta lekko mrugnęła. - Ta... Sądzę, że szybko się pokochamy - co ciekawe, w jej głosie nie było słychać zawiści na niematerialną klacz. W międzyczasie, jakiś ogier w czarnej szacie zasłaniającej całkowicie jego ciało, przeszedł przez Star jakby nigdy nic i sam otworzył książkę, którą widmo próbowało przestudiować, otwierając na rozdziale o klątwach bólu i cierpienia. - No to ludzka technika? - spytała znowu nagle Crimson i spojrzała gdzieś na bok. - O patrz, jest nawet dział muzyczny. Kiedyś grałam na basie. Cholera ten instrument był jak stary kumpel, zawsze mi towarzyszył gdzie bym nie poszła. Myślałam, że mnie przetrwa, ale ci cholerni gwardziści na złość mi go rozwalili - skrzywiła się.

 

W międzyczasie, gdy obie klacze były w czytelni, White mogła zauważyć, że brutalny ogier jeszcze nie opuszczał czarnego rynku, co dawało z pewnością więcej czasu, a przy okazji mogła zaczekać na swoje towarzyszki. Mimo, że widać było ból jaki sprawiał klaczy i to jaki ona przeżywała strach, okoliczne kucyki zdawały się nawet na to nie patrzeć, zupełnie jakby dawna empatia opuściła je wraz z Celestią. Strażnicy również nie zwracali na to uwagi, zupełnie jakby ta klacz nie miała tu żadnych praw. Ogier w towarzystwie ochroniarza i tej klaczy wszedł  w międzyczasie do budynku, który najprawdopodobniej był barem, co wskazywał szyld na nim.

 

Górskie tereny

Spokojny do tej pory lot mógł zostać zakłócony, gdy Fire mogła zobaczyć coś co już dobrze znała, a była to wiwerna. Nie było to niczym niezwykłym na tym terenie, ale bestia zdawała się ignorować intruzów, a wypatrywała czegoś w dole. W jednej chwili wszystko stało się jasne. Wprost na masywnego potwora, spadło około siedmiu stworzeń mających wielkie czarne pierzaste skrzydła, a zakończenia ich nóg miały ogromne ptasie szpony, które wydawały się na tyle potężne, że mogły przebić nawet metal. Co ciekawe, ciała tych stworów przypominały zdeformowane ludzkie kobiety. Wiwerna próbowała agresywnie przegonić stwory, lecz te były od niej o wiele szybsze, na dodatek wydawały strasznie nieprzyjemne dźwięki. Bestia wydawała się być na przegranej pozycji, gdy atakowały ją ze wszelkich stron, a ona nie mogła nad nimi nadążyć. Pasażerowie samolotu, nie mieli jednak okazji patrzeć na dalsze starcie, bo nagle kolejne z tych stworów najwyraźniej zainteresowały się samolotem, bo teraz zaczęły lecieć w jego kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem tego świadoma, ale znając magię jaką się posługują łatwiej będzie mi ją np wyłączyć... Zmienić jej działanie, kontrować ją... - mówiła obserwując to. Czy to był jakiś magiczny pasożyt, czy magia która zyskała swój własny rozum. To było ciekawe gdy wpatrywała się w nią... - Powiesz mi skąd pochodzisz... - mówiła gdy zaklęcie zaciskało się na tym czymś, a sama Fate czerpała ze splotu powiązanego z jej duszą otwierając dla siebie kolejne bramy, a srebrna poświata wypełniła orbitę wokół Fate... Surowa moc której nadawała cel, a ta przyjmowała przyjemny ciemnofioletowy kolor... jej pani Mystry... W jej imieniu czerpała i korzystała

- Nie operujesz nią w taki sposób... - stwierdziła, a kolejne wstęgi magicznej mocy chciały zacząć penetrować obcą siłę by rozbić ją i poznać jej budowę. -Tak jak mój róg to tylko ułuda... Dla ciebie magia to zmysł, dla mnie część duszy... Jestem bardziej związana z nią... - westchnęła, po czym rzuciła na niego okiem, a w nich błysnęło złotem... odezwała się dość lekko, tylko w jej głosie można było usłyszeć że się martwi... Zastanawia i analizuje przez moment nie zwracając uwagi na to co działo się w krysztale. - Będę wołała, tylko mam wrażenie że odkąd coraz bardziej z tym obcuje to ty słabniesz... - spojrzała na niego bardziej pytająco próbując zobaczyć że to nie sprawa magii... Nie chciała ryzykować jego zdrowia... Bo nie znała sił z którymi przyszło jej obcować. Nie wiedziała czy temu czemuś nie udało się spenetrować w jakiś sposób jego ciała...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom Nighta

Czymkolwiek była dziwna substancja, nie chciała współpracować. Jeśli była to magia, musiała być wyjątkowo obca, bo wcale nie reagowało na słowa klaczy, a nawet nie chciało się ruszyć, jakby próbowało udawać, że jest zniszczone  i martwe. Mogło to sugerować, że to coś żyło lub spełniało nadrzędną wolę kogoś kogo tu nie było. Klaczy, mógł jednak mignąć na chwilę w oczach dziwny obraz. Na dosłowną sekundę, mogła ujrzeć kamieniste pustkowie skąpane w nocy, której nie było w stanie przebić żadne światło. Obraz jednak zanikł równie szybko jak się pojawił. Dancing of the Fate, mogła jednak zauważyć, że dziwna substancja nawet się nie broni ani nie okazuje chęci przetrwania jak do niedawna. Co ciekawe, gdy się odwróciła do Nighta, a ten się oddalił się oddalił od substancji, dziwna rzecz zaczęła nagle zmieniać barwę i stawać się jakby szara, zupełnie jakby naprawdę obumierała.

 

- Widziałem już wasze moce - mruknął słabym głosem ogier. - Nie wierzę, by to mogło być to. Nawet nie dotykałem tego czegoś - lekko mrugnął. - To nie ma żadnego sensu, przecież Crystal rozdaje te rzeczy swoim elitarnym gwardzistom. Jeśli to coś mi szkodzi, to dlaczego nie szkodzi im? - lekko poruszał kopytem po brodzie. - Mam wrażenie, że tkwimy w miejscu - pokręcił głową, a potem się uśmiechnął. - Jestem pewny, że to tylko zmęczenie, jak chwilę odpocznę znów będę jak dawniej, jakby nie patrzeć, to był długi dzień - co ciekawe, w miarę jak Night oddalił się od dziwnej rzeczy, wydawał się mnie zmęczony i mówił swobodniej, ale jakby zupełnie tego nie dostrzegał. - Kiedy swoją drogą będziecie chciały jechać do Canterlotu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Mi się czasami zdarza zaglądać do bibliotek - Stwierdziła nie będąc zaskoczona że Crimson raczej do nich nie uczęszcza. - Jednak większość moich umiejętności nauczyłam się sama metodą prób i błędów bo nie ma takiej książki co by opisywała taki rodzaj magii... - Uśmiechnęła się. - Chyba że chodzi o czarną magię, jej nauczyła mnie właśnie Star dlatego nie wiem jakbym się wytłumaczyła gwardii skąd mam tą wiedzę - Wzruszyła ramionami - A co do White nie sądzę że zmęczyło jej samo karmienie podmieńca. Dodaj do tego walkę z nimi, teleportacje trzech osób i półtoragodzinny galop od mojego domu do Ponyville i z powrotem po pilnik do metalu... - Przestała się uśmiechać wiedząc że ją oszukała by miała szansę nie zdążyć na wypad na czarny rynek. Teraz Sinister było trochę głupio z tego powodu. - Po za tym dostrzegam pewien problem... Skoro chcecie odbić pewną klacz a White będzie po tym drinku co się stanie jak jego działanie padnie w nieodpowiednim momencie? - Spytała z wątpliwościami. - To byłaby trochę wtopa... Tak, ludzka technika. Potrzebuje tej wiedzy do pewnego projektu - Znowu się uśmiechnęła i powoli skierowała swoje kroki do odpowiedniego stoiska. - Nigdy nie kupiłaś sobie nowego basu? Skoro tak bardzo lubiłaś grać...

 

- O, jak na przypadkowego ogiera jesteś całkiem użyteczny... - Star odezwała się do pomocnego kucyka. Odsunęła się od niego i zbliżyła swój pysk do jego ucha. - Tylko spróbuj przewrócić na kolejną stronę zanim skończę czytać... - Wyszeptała złowieszczo. Wiedziała że każdy kucyk studiujący czarną magię jest bardziej podatny na jej wpływ. To dlatego Sinister zaczęła ją widzieć dopiero gdy po raz pierwszy jej użyła i być może to zdanie pojawi się w jego głowie jako myśl lub może nawet ją usłyszy... Oczywiście jeśli używał jej odpowiednio dużo. Niezależnie od efektu skierowała wzrok na książkę i szybko, jednocześnie sporządzając notatki zaczęła studiować tekst pomijając pierwsze zaklęcie które znała. 

 

Batty 

- Wszyscy na stanowiska a reszta pod podkład! - Rozległ się krzyk Fire i jednocześnie uruchomiła silnik który napierając obrotów napędzał wirnik z tyłu statku. Myśli biegały jej po głowie zastanawiając się nad sposobem jak wyprowadzić ich z tej mało wesołej sytuacji... Okręt był bardziej zaprojektowany do walki z większymi celami, konkretniej mówiąc nad większymi i wolniejszymi wiwernami. Główne uzbrojenie stanowiły cztery wieżyczki uzbrojone w dwa, samopowtarzalne działa czterdzieści milimetrów wystrzeliwujące ołowiane kule ładunkiem prochu. Dwie zostały umiejscowione z przodu, w superpozycji zupełnie jak na ludzkich pancernikach gdzie druga została umiejscowiona na podwyższeniu co umożliwiało prowadzić ostrzał ponad pierwszą. Pozostałe miały swoje miejsce z tyłu, mniej więcej w trzech czwartych okrętu po jego lewej i prawej stronie. Na pokładzie zostało 19 obrońców, ósemka z nich obsługiwała działa, dwójka dowodziła ogniem a szóstka robiła za ochroniarzy ze specjalnymi strzelbami mającymi szansę zrobić krzywdę nawet wiwernie ale były ciężkie co w tej walce na pewno okaże się minusem. Ostatni osoba, ta najbardziej wyróżniająca się z tłumu kolorowych kucyków była młodą, wiśniową smoczycą. Co prawda nie miała żadnej broni palnej ale tak samo jak harpie miała pazury i skrzydła a nawet coś więcej... Parę metalowych karwaszy z wysuwanymi ostrzami.

- Co to się porobiło na tym świecie że te stworzenia najbardziej przypominają na nim ludzi - Stwierdził jeden z celowniczych. - A no tak, kuce.

- Ja tam nie narzekam - Odezwał się drugi - Przynajmniej na cycuszki można popatrzeć - Reszta posłała mu zdziwione spojrzenia. - No co? Może trochę opierzone ale nadal cycki - Nagle można było usłyszeć dźwięk wystrzału, jeden z nadgorliwych kucyków już zaczął strzelać.

- Przypomnij mi się potem to dam ci przepustkę żebyś skoczył do burdelu. Przyda ci się - Stwierdził trochę rozbawiony ale to nie była pora na żarty. Zwłaszcza że jeden z celowniczych próbował dokonać niemożliwego. - Debile! Ładować śrut bo za nic nie trafimy tych harpii - Miał racje, te stworzenia były mniej opancerzone niż wiwerny ale znacznie szybsze.

 

Okręt ku zdziwieniu wszystkich nagle wykonał zwrot o dziewięćdziesiąt stopni w prawo sprawiając że lecieli prosto na harpie.

- Co robisz?! - Krzyknął do Fire dowódca przednich dział. - To samobójstwo, zawsze starasz się utrzymać dystans między nami a przeciwnikiem a teraz lecisz prosto na nie? 

- Samobójstwo? - Odpowiedziała zaskoczona. - Tylko w przypadku wiwern które potrafią ważyć ponad tonę. Harpie są za szybkie, nie utrzymam dystansu... Jeśli polecę prosto do bazy i tak nie zdążymy a jedynie sprawi że obydwie grupy dotrą w tym samym momencie i przeciążą naszą obronę. Lepiej wyeliminować jedną opóźniając dotarcie drugiej. Wszyscy na przód - Zadecydowała Fire. - Tylne działa również skierujcie na przód tak by ochraniały nasze boki. Od tyłu nie wejdą, będą musiały zrobić ostry skręt wytracając prędkość i chwilę im zajmie odzyskanie energii a my zdążymy przerzucić siły.

- Hmm, no dobra - Odpowiedział ogier zadowolony z wyjaśnienia. - Otworzyć ogień z odległości 800 metrów.

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Sama widzisz, wiedza w praktyce to zwykle najcenniejsze umiejętności - wzruszyła kopytami. - A co do wyjaśniania gwardii... Cholera, odkąd rządzi Crystal, pojawiły się stwory, o których nikt nie śnił. Nie znam się na magii, ale chyba istnieją zaklęcia do przywoływania duchów - mruknęła, idąc za nią, w kierunku odpowiednich półek. - Nie sądzę by akurat w te historie nie uwierzyli, ale nie wiem już jakby to przebiegło dalej... A co do twojej przyjaciółki... Słyszałaś by takie bójki trwały dłużej niż godzinę? A jeśli padnie w drodze do domu, mogę ją przenieść na grzbiecie. Może czasem nie wyglądam, ale nadal jestem kucykiem ziemskim  - uśmiechnęła się do towarzyszki. - Wiesz... To nie tak, że mogę kupić i znowu będzie spoko, on był ze mną cały czas, to swego rodzaju już więź była - westchnęła ciężko. - Dobra, znajdźmy te książkę i co to właściwie za projekt? Chyba, że boisz się, że ci zwinę plan i pójdę opatentować na siebie - znów się uśmiechnęła

 

- Upiór, nie może zagrozić żywemu - powiedział niezwykle zachrypniętym głosem ogier, nadal patrząc na księgę. - Wydzielasz tak silną aurę, a jeszcze nie wiesz jakie masz ograniczenia, czy może sądzisz, że trafiłaś na głupca? - nagle ogier uniósł kopyto, trzymając w nim jakiś amulet. Teraz skierował wzrok na upiora. Nie było widać jego pyska, tylko zielone oczy wystające spod kaptura. - Krucza krew w kielichu cierni, pozwala mi cię dostrzec upiorze przeszłości. Nie myśl, że akolita czarnej róży, boi się byle gróźb. W twojej sytuacji, ty jesteś bardziej zagrożona, bo mogę zamknąć cię w kielichu, a potem odprawić rytuał, by odesłać na drugą stronę - odwrócił wzrok i znów spojrzał do księgi.

 

Harpie

Jak można się było spodziewać, wściekłe bestie zaskrzeczały na pierwszy nadgorliwy atak, ale nic ponadto się nie stało. Były za szybkie by tak dać się ostrzelać. Mimo to, teraz zachowały ostrożność, zbliżając się do samolotu. Stwory nie przewidziały chyba jednak, że nagle ich ofiara zacznie lecieć prosto na nie. Mimo zwinności i szybkości, ten nagły manewr, a potem ostrzał, sprawił, że trzy harpie zaskrzeczały z bólu i zaczęły spadać ku ziemi. Nadal pozostało ich jednak pięć z tej grupy, ale porozlatywały się na boki, nie chcąc skończyć jak własne siostry. Wszystko wskazywało, że ostatni manewr i wlecenie w jedną z grup, był dobrym pomysłem, aż coś nie uderzyło o dach samolotu. Masywne szpony zaczynał powoli przebijać się przez poszycie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Pewnie istnieją ale nigdy nie interesowałam się tą dziedziną magii. Mogli by jednak mi nie uwierzyć i uznać że widzę niestworzone rzeczy bo czarna magia wyżarła mi mózg - Uśmiechnęła się. - Mam jednak nadzieje że jeszcze go mam... Bójki może nie trwają godzinę ale ten ogier z tą klaczą może wyjść stąd za 59 minut i co wtedy? - Spytała znowu z wątpliwościami. - Jak na moje to już lepiej by było wsypać jej amfetaminę do drinka... Chociaż jak nigdy nie brała to znowu cholera wie jak zareaguje na takie połączenie. Nie wiem, ja się w to nie mieszam bo nie chce mieć tutaj wrogów - Stwierdziła umywając kopyta od tej sprawy. - A co do niesienia White w drodze powrotnej zawsze mogłabym przywołać Stalkera by to on nią niósł. No, chyba że będziesz zazdrosna o to - Puściła jej oko. - Chce wykonać trzeciego stwora - Powiedziała wiedząc że pewnie potem zapyta o drugiego. - Z wykorzystaniem ludzkiej techniki a książka w tym zadaniu będzie pomocna - W tym momencie znalazły się przy stoisku z książkami a Sinister zwróciła się do sprzedawcy. - Znajdę tutaj coś obszernego o ludzkiej broni? Karabiny, działa, rakiety i typy pocisków? - Spytała wymieniając o co jej chodzi. - Nie chce samych opisów, chce wiedzieć jak to jest dokładnie zrobione. 

 

Star na początku była zdziwiona że nawet mógł ją zobaczyć ale machnęła na to kopytem. Kogo to obchodziło? Na pewno nie ją a przynajmniej może z kimś normalnie porozmawiać kto nie jest Sinister. 

- Ciesze się że jesteś na tyle inteligenty by wiedzieć że nie mogę ci nic zrobić - Powiedziała jakby go doceniając. - Wydawało mi się że jednak jesteś tylko pozerem. Wiesz, ta czarna szata mnie zmyliła bo z wyglądu zdaje się że mogłaby nawet zasłonić dobre serce... - Odwróciła wzrok od książki i ze skupieniem analizowała amulet pokazany przez ogiera. - Nie jestem zwykłym upiorem więc również daruj sobie groźby. Nie jesteś w stanie mi zagrozić ale nie musisz się wierzyć - Wzruszyła kopytami. - Możesz spróbować i zmarnować swój czas na ten rytuał jeśli tego chcesz... - Powiedziała ściszając i zwalniając szybkość mówienia z każdym kolejnym słowem. Potem zapytała używając już normalnego tonu. - Czarna róża?  Pierwszy raz o czymś takim słyszę... Wybacz moją ignorancje ale trudno dowiadywać się o nowościach bez ciała. 

 

Batty

- Dorwałem ją! - Krzyknął z przypływu radości jeden z celowniczych, ten który zasłynął z pewnej uwagi. - Oberwała prosto w ten paskudny ryj więc cycuszki nietknięte... - Współtowarzysze zawsze uznawali że jest bardziej dziwny jednak nikt nie znał go od tej strony. 

- Nie pora na rozproszenie - Znowu zganił go dowódca. Pozostała piątka harpii która rozleciała się na boki znalazły się w strefie rażenia tylnych dział i teraz one częstowały je ołowiem... - Pierwsza wieża na lewo, druga na prawo - Ładowniczowie w pośpiechu zmieniali 20 nabojowe magazynki by mogły wznowić ostrzał. - Ktoś musi się zając tą na górze - Wszyscy między odgłosami wystrzałów słyszeli dźwięk rozdzierania cienkiej aluminiowej blachy wzmacnianą stalową siatką ochraniającej balon dzięki któremu byli w powietrzu... Mimo że opancerzenie było słabe dawało trochę czasu aż pazury harpii  wydrapią w nim otwór na tyle duży by przebić gumę znajdującą się dwadzieścia centymetrów pod nim. - Wasza dwójka - Powiedział wskazując kopytem dwójkę pegazów ze strzelbami. - To wasze zadanie.

- Daj im spokój - Powiedziała Kati kręcąc głową. - Ja tu jestem od głupich zadań na tym okręcie - Dodała rozpościerając swoje skrzydła. - Pożyczam - Zwróciła się do mnie zabierając mój pistolet i zanim mogłam zaprotestować wystartowała. Nie byłam jednak zła, kiedyś powiedziałam że może go brać do woli jeśli go nie zgubi. Ja tymczasem wyciągnęłam i odbezpieczyłam swoją strzelbę... W zasadzie to niepoprawna nazwa bo w zależnie od ustawień jest albo karabinem wyborowym, shotgunem czy czymś czego określić się po prostu nie da. Jeszcze nie strzelałam, miałam najbardziej precyzyjną broń i czuwałam czy któraś przypadkiem nie da rady przetrzeć się przez obronę. Wierzyłam w umiejętności Kati ale nie chciałam by walczyła sama na dwie lub trzy harpie. 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- No tak, racja, widziałam kilka świrusów pod wpływem tej czarnej magii, jeden rzucał się na wszystkich, krzycząc, że nie widzimy, ale zobaczymy czy coś - pokręciła głową. - Czarna magia to musi być serio mocny towar. A jeśli chodzi o drinka, nie musi pić go na miejscu, może wziąć na wynos. Efekt niemal natychmiastowy, poza tym ja zazdrosna? - przyłożyła kopyto do piersi. - Za kogo ty mnie masz? Tylko nie lubię przemęczać biednych zwierzaczków - krzywo się uśmiechnęła, a potem westchnęła. - A wydawało mi się, że lubisz ostrą zabawę - znów pokręciła głową. - Kto dziś nie ma wrogów? W ogóle co to za zabawa bez wrogów? - zaraz potem lekko mrugnęła, gdy dotarło do niej co powiedziała. - Trzeciego? - powiedziała zszokowana. - Słodziaka widziałam, ale nie wiedziałam, że masz dla niego kolegę. Ty to masz ciekawe życie - nim jednak zdążyła coś jeszcze powiedzieć, znalazły się przy stoisku. Za biurkiem siedział jakiś ogier w starszym wieku o brązowej sierści i siwej grzywie, ubrany w zieloną marynarkę. Trzeba było przyznać, że przy innych kucykach, które się tu widziało, wyglądał elegancko. Zmierzył obie klacze wzrokiem spod okularów.

- Dział trzeci - wskazał na rząd. - Ludzkie militaria i ich historia, tam panienka powinna znaleźć jakąś książkę w tej tematyce

- Słyszałaś panienko - zachichotała Crimson, nie mogąc się powstrzymać. - Musisz powiedzieć mi kiedy masz urodziny, to kupię ci jakąś sukienkę pasującą do tytułu - posłała jej krzywy uśmiech.

 

- Fakt... - mruknął, wyciągając jakiś kamień i patrząc na niego. - Smocze oko ukazuje twoją nietypową aurę. Nie jesteś upiorem uwięzionym w zawieszeniu, ale z własnej woli... - zmrużył oczy. - Odpowiednie rytuały być może mogłyby dać ci zastępcze ciało, ale to wysoki zakres nekromancji i niezwykle ryzykowny - mruknął pod nosem jakby do siebie. Wyglądało jakby analizował z każdej strony upiora przed sobą, zupełnie jakby robił badania. - Czarna róża jest prawdą, której słabi nie pojmują. Pojawienie się Crystal dało szanse czerpać zakazaną wiedzę, a nasze bractwo mogło się odrodzić. Przed wiekami przeklęta Celestia wypaliła cały nasz zakon, nie rozumiejąc naszych idei. Niestety kucyki nadal są słabe i ślepe. Nie rozumieją, że liczy się tylko moc i wiedza to sprawiło, że znowu zakazana wiedza jest zamknięta w bibliotekach. Mimo to, my nie jesteśmy nękani. Nasz klasztor spoczął daleko w górach i tylko wybrani mający dość sił mogąc przejść drogę do naszej twierdzy. To ich sprawdzian, gdy są dość silni mogą pozostać wśród nas, by czerpać nasze zbiory. Nikt już nie pamięta nawet kto i jak założył nasz zakon, ale te nauki przetrwały do dziś dla wybranych - mruknął.

 

Harpie

Bestie, które do niedawna zrobiły nagły unik przed atakiem, niespodziewanie zostały nagle znów zaatakowane. Najwyraźniej żadna z nich nie spodziewała się tego ataku, bo zaraz rozległy się kolejne nieprzyjemne dźwięki, które wydały spadające ku ziemi bestie. Nadal pozostała jednak druga grupa stworów, która była teraz z tyłu po nagłej zmianie kierunku lotu Fire na jedną z grup harpii. W międzyczasie, pozostałe przy życiu harpie, nadal niszczyły dach maszyny, próbując dostać się do środka. Zaraz po tym jak pojawiła się Kati ,okazało się, że na dachu były dwie harpie, próbujące zniszczyć dach. Gdy tylko zobaczyły intruza, zasyczały w jej kierunku wściekle. Jedna z harpii poderwała się w powietrze, by ją zaatakować. Najwyraźniej bestie wzięły ją za małą wiwernę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Dzięki - Mruknęła w kierunku sprzedawcy. Zabrzmiało to bardziej jako formalność aniżeli słowa prawdziwego uznania. Obróciła się w miejscu i ruszyła w kierunku działu trzeciego, dokładnie tam gdzie znajdzie swój cel podróży. - Panienka? - Zapytała nie rozumiejąc rozbawienia Crimson. - A jak miał powiedzieć? Babcia? Panienka oznacza młodą klacz a dawniej dziewicę. Może bycie dziewicą jest już u mnie nieaktualne ale ledwo przekroczyłam trzydziestkę co nie czyni mnie starą - Uśmiechnęła się jednocześnie zastanawiając się jak zareaguje na wieść na to że już nie jest czysta. Miała nadzieje na jedno... Że nie zapyta z kim do tego doszło. - Nie jesteś zazdrosna? - Spytała z podejrzliwością. - A co powiesz na to że te zwierzaczki się nie męczą? - W międzyczasie obydwie klacze znalazły się w odpowiednim dziale i Sinister zaczęła poszukiwania. Po kolei lewitacją wyjmowała księgi pobieżnie je wertując aż trafi na tą jedyną. - I tak mam do niego kolegę a teraz chce im dorobić koleżankę... Tylko nie wiem jak ją nazwać. Myślałam nad Giwerna, no wiesz wiwerna z giwerami ale ta nazwa wydaje się głupia. Giwerna do boju czy Giwerna bierz ich brzmią dla mnie śmiesznie - Wzruszyła kopytami nie będąc przekonana do tego imienia. - Ty chyba lubisz mocny towar nie? Mogę ciebie poczęstować tylko to nie moja wina jeśli się rozpłaczesz albo rozniesiesz tą bibliotekę w strzępy  - Przyłożyła kopyto do ust jakby się zastanawiając. - Chociaż wydaje mi się że przy tobie to w grę bardziej wchodzi ta druga opcja... 

 

- Z własnej woli to za dużo powiedziane... Moje życie się kończyło ale ja nie zamierzałam umierać - Stwierdziła i zapytała zdziwiona. - Dużo masz jeszcze tych przedmiotów przy sobie? Zaraz wyjdzie że nie muszę nic opowiadać bo poznasz moje myśli za pomocą kolejnego... - Przestąpiła nerwowo z jednego kopyta na drugie jakby było to możliwe ale mimo to kontynuowała. - Moim planem jednak nie było skończenie jako upiór. Zaklęcie które rzuciłam miało dać mi kolejne życie w ciele które zawierało chociaż cząstkę mojej krwi i odkryło w sobie talent podobny do mojego - Wskazała kopytem na Sinister która kierowała się do działu ludzkiej techniki. - Czekałam właśnie na to ciało. Jak zwykle przy skomplikowanych formułach coś poszło nie tak. Może miałam za mało mocy w momencie rzucania czaru a może po prostu minęło zbyt dużo czasu... - Teraz w jej bezbarwnym głosie bez emocji można było wychwycić żal. -  A ta niewdzięcznica nie chce mi dać innego zamiast swojego! - Nagle wybuchła gniewem krzycząc mu w twarz. - Wybacz - Powiedziała uspokajając się tak szybko jak się wściekła. Normalnie to słowo nie przeszło by jej przez gardło ale powoli zaczynała szanować tego ogiera. - Po prostu nauczyłam ją tyle czarno magicznych zaklęć a ona nie chce mi dać jedynej rzeczy której chce... A co do waszego zakonu, to godne podziwu że nadal podążacie tą drogą mimo tej przeciwności jaką była Celestia i tego że nie pamiętacie kim był założyciel.

 

Batty

- Jesteśmy w tyłku - Zawyrokowała Fire mimo że pierwsza grupa harpii została praktycznie wybita. Nadal pozostawała druga ich część a moment w którym dotarły był mało odpowiedni. Nie mogła wykonać zwrotu by obrócić się do nich bokiem, nie miała na to czasu. Do tego praktycznie wszyscy obrońcy byli na przodzie a jedyne dwie wieżyczki które miały możliwość je zaatakować zostały obrócone w złym kierunku na jej polecenie. 

- Nie zgrywajmy bohaterów... - Zaczął mówić dowódca tylnych dział widząc że byli sami na siedmiu przeciwników a jedynym zdolnym do walki kucykiem był on z jednym rewolwerem. - Pod pokład - Wydał polecenie w kierunku czwórki ogierów oddając trzy strzały w kierunku zbliżających się harpii a potem sam schował się by ratować swoje życie. Tymczasem Batty przycelowała w jedną z bestii znajdującą się na samym przodzie zgrai i po naciśnięciu spustu zaczęła biec wycofując się do reszty obrońców. Wiedziała dwie rzeczy, jeśli trafiła ta harpia jest martwa i to że w grupie mają większe szanse na przeżycie. 

- Mam plan - Powiedziała pewna siebie. - Zaskoczymy je 

 

- Masz to zostawić! - Kati krzyknęła widząc że jedna z paskud dopiera się do jedynej rzeczy która trzymała ich w powietrzu. Skierowała pistolet który miała w pazurach akurat w nią uznając ją za większe zagrożenie i raz po razie wystrzeliła dwie ołowiane kule. Miała nadzieje że trafiła ale nie obserwowała efektu ponieważ teraz miała inny problem. Druga leciała wprost na nią jakby nie jadła z tydzień a gadzie mięso było jej przysmakiem. Nie miała czasu przeładować broni więc wyciągnęła rękę w kierunku przeciwnika z wysuniętym ostrzem. Jeśli spróbuje ją zranić atakując w ten sposób sama zrobi sobie krzywdę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Bo ja wiem - mruknęła, patrząc na klacz. Może babo lub wiedźmo - posłała jej krzywy uśmiech. - Już masz za sobą? Koleś musiał mieć szczęście, mam nadzieje, że twojej koleżanki jeszcze nie ruszali - popatrzyła niewinnie w sufit. - Poza tym, jak dla mnie wyglądasz na pięćdziesiąt, czyli nie tak źle - szybko zmieniła temat. - A jeśli chodzi o twoje zwierzaki, to powiem, że ci nie ufam - pokazała jej język. - Jednego już sproszkowałaś, więc nie zdziwię się jak kolejnego wyczerpiesz ponad jego siły - wydęła wargę. - No tak, co to za impreza jak sami faceci, biedacy, ale dobrze, że o nich dbasz, a co do imion... Ja nie bardzo się na tym znam, może Gryzelda ją nazwij - mruknęła, patrząc na książki, próbując również pomóc znaleźć te właściwą. W międzyczasie, podczas przeglądania kolejnych książek przez Sinister, trafiła się klaczy książka o dość ciekawym tytule "Budowa ludzkiej broni". - Pierwsza sprawa - nagle zrobiła się poważniejsza. - Ja nigdy nie płaczę, a gdy ktoś mówi, że mnie na tym łapie, szybko zmienia zdanie - zaraz potem znów się uśmiechnęła i wskazała na siebie kopytkiem. - Ja? Jestem zbyt grzeczna bym mogła zrobić coś takiego, o co ty mnie posądzasz? - zrobiła niewinną minę.

 

- Wystarczająco, by mroczne istoty nie mogły stępić mych zmysłów - mruknął na pytanie o przedmioty, a potem wysłuchał opowieści klaczy. - Mroczna magia jest potężna, ale jeden błąd i kończy się jak ci głupcy teraz pozamykani w zakładach psychiatrycznych - skrzywił się na samą myśl o tym. - Szanuje cię jednak za tak wielką próbę. Większość jednorożców, próbując podobnych zaklęć kończy znacznie gorzej, możesz mi wierzyć nie raz to widziałem - skierował spojrzenie na klacz, którą pokazała. - Powinnaś sama wiedzieć, że wdzięczność jest rzeczą niepewną, zwłaszcza w mrocznej sztuce - skierował spojrzenie na upiora. - Jeśli ona jednak nie chce, być może Czarna Róża może ci pomóc. Istnieją zaklęcia mogące dać ci pewne ciało, ale ma to pewne granice i wiąże się z paktami. Po pierwsze, nie mogłabyś unieść kopyta na nasz zakon, bo ciało się rozpadnie równie szybko jak je dostaniesz, a po drugie - zmrużył lekko oczy. - Zakładam, że w czasach swej świetności byłaś niezwykle silna, jednak w nowym ciele... Najprościej ujmując, nowe ciało będzie potrzebowało czasu by przywyknąć do twojej aury. Użycie potężnego zaklęcia przez nieprzygotowane do tego ciało, może dać nieprzyjemne efekty, a nieprzyjemne nie ujmują bólu, który by cię czekał. Myślę, że potrzebowałabyś roku ciągłych treningów nim ciało by przywykło. Nie mogę też zapewnić, że rytuał się powiedzie. Szansa powodzenia to zwykle czterdzieści pięć procent. Nic ci się nie stanie jak się nie uda, jeśli nie kłamiesz co do swojej obecnej formy - lekko przyłożył kopyto do brody. - Nie ma też oczywiście nic za darmo, ale cenę próby możemy omówić jeśli się zdecydujesz

 

Harpie

Druga grupa harpii zaczęła zbliżać się coraz bardziej do celu. Kolejne strzały, które zostały oddane w bestie, nie zdołały trafić grupy, bo te zrobiły szybki unik. Tylko jedna harpia dostała lekko w swoje skrzydło, tracąc przy tym kilka piór. Jednak niespodziewany kolejny strzał, nie dał szansy uniku jednej z harpii, która wydała nieprzyjemny skrzeczący dźwięk i zaczęła spadać. W tym czasie reszta grupy, która przetrwała atak, zaczęła zbliżać się coraz bardziej do pojazdu by zaatakować. W międzyczasie harpia, która została zaatakowana przez Kati bronią palną, wydała wściekły skowyt, zostawiając przy tym pojazd. Była ranna co wskazywało na to skrzydło zgięte w dół. Jednak szła teraz prosto na smoczyce. W tym czasie druga, która na nią leciała w ostatniej chwili wzbiła się w powietrze, unikając ostrza, które wcześniej przygotowała dla niej Kati. Wzniosła się ponad jej głowę, a potem zaczęła lecieć ze szponami prosto na smoczycę. Naszykowała szpony by ją złapać, aż stało się coś niespodziewanego. Wiwerna, która wcześniej była atakowana przez harpie, nagle złapała w pysk bestie, która pikowała na smoczycę. Z cielska gada skapywała krew, co wskazywało, że nie wyszła z wcześniejszego pojedynku bez szwanku. Mimo to zdołała złapać harpie, która wydała z siebie ostatni nieprzyjemny dźwięk, nim zęby gada ją zmiażdżyły. Co ciekawe nie zaatakowała pojazdu, zupełnie jakby obecnie jej nie interesował.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- To szkoda że tak szybko się starzeje... - Powiedziała z udawanym smutkiem i kopytem przetarła niewidzialną łzę na policzku. - Masz może jakiś pomysł jakby można było mnie odmłodzić? Może wybierzemy się razem do spa albo fryzjera? - Rzuciła propozycją pół serio pół poważnie. - Ten koleś na pewno jej nie ruszał ale czy inni to nie wiem, nie pytałam - Wzruszyła ramionami - Wydaje mi się jednak że nie, jakoś mi to do niej nie pasuje ale żeby mieć pewność musisz sama zapytać... A co do tej wiwerny co rozebrałam na części to nie uznawałam go za swojego zwierzaka, z resztą on mnie za swoją panią również skoro mnie dziabnął - Trochę się skrzywiła przypominając sobie ten ból po ugryzieniu. - I potrzebowałam części do Stalkera więc po prostu miał pecha... Gryzelda? - Spytała słysząc propozycje na imię od Crimson i przekrzywiła głowę na bok. - Ale ona nie będzie gryźć więc chyba też nie pasuje, no cóż jeszcze pomyślę i coś wymyślę... - W tym momencie znalazła to czego potrzebuje. - Chyba mam... - Powiedziała przeglądając ją uważniej niż pozostałe książki. Nie chciała kupić kota w worku. - Nigdy nie płaczesz? A to ciekawe... - Sinister była raczej pewna że dałaby radę ją do tego zmusić. - Nie udawaj takiej niewinnej, zaraz pójdziemy do nie do końca wyremontowanego baru i zobaczymy chociaż w ułamku do czego jesteś zdolna - Również się uśmiechnęła i skierowała się w stronę sprzedawcy. 

 

- Nie każdy powinien się uczyć czarnej magii, nie każdy jest do tego stworzony - Stwierdziła wiedząc że niewielki ułamek kucyków rodzi się z predyspozycjami do tego. - Czy jest coś lepszego niż oszukiwać śmierć za każdym razem przenosząc się do innego, młodego ciała? - Spytała uznając to za wyjątkowo kuszące. Jedno życie to za mało by wszystko zrozumieć i zgłębić każdy mroczny sekret. - W zasadzie to nie liczyłam na wdzięczność - Odburknęła ogierowi. - Sinister była pod moją kontrolą. Wiesz, nie trudno ustawić głupiego źrebaka mającego dwanaście lat. Musiałam tylko nauczyć jej czarnej magii i poczekać aż stanie się wystarczająco potężna by mogła dać mi ciało tylko potem zjawiła się pewna klacz co wszystko zepsuła. Nie mam pojęcia jak do niej dotarła... - Znowu była wyraźnie zła. - Twoja propozycja jednak nie do końca mi się podoba. Lubię być niezależna, nie związana żadnymi paktami czy ograniczeniami. A co do ceny... - Zmrużyła lekko oczy patrząc na ogiera. - Czym mogłabym opłacić ten gest? Jeśli będę musiała zaoferować moją osobę - Przyłożyła kopyto do piersi - I wstąpić do zakonu Czarnej Róży to nie wchodzę w to. Czuje że byłabym najniżej w hierarchii gdy inni wiedzieli by że nie mogę nic im zrobić. 

 

Batty

- Zwinne są cholery - Stwierdziłam widząc że spudłowałam. W międzyczasie dotarłam do pozostałych dwunastu obrońców i zajęłam miejsce pośrodku grupy. 

- Co zakłada twój plan? - Spytał dowódca obawiając się o swoich ludzi, sytuacja w zasadzie nie wyglądała za ciekawie. Naszą broń stanowił jeden rewolwer i sześć ciężkich strzelb które nie do końca nadawały się na harpie. 

- Już mówiłam - Odpowiedziałam w pośpiechu przymierzając się do kolejnego strzału. - Nie będę wyjaśniać bo jeszcze okaże się że rozumieją mowę... - Nacisnęłam spust licząc że tym razem trafię. Pocisk przewyższał prędkością większość ludzkich, nawet nowoczesnych dział a to ułatwiało całą sprawę. - Na co czekacie, one nie zabiją się same! - Zaczynałam się zastanawiać czy oni kiedykolwiek walczyli. Wiedziałam że brali udział w dużej ilości bitew ale sądząc po tym co oni tutaj pokazują to sporo różniły się od tej. Na szczęście moje słowa dotarły do nich i również próbowali pozbawić życia pozostałe harpie, mimo że nie dysponowali odpowiednią bronią robili co mogli. 

 

Tymczasem Kati była mocno zaskoczona przez niespodziewaną interwencje wiwerny. Wiedziała że ta harpia nie zaatakuje wprost tylko zmieni kierunek lotu i już miała podnosić ostrze...

- Ona była moja! - Wykrzyczała w kierunku drugiego gada. - Następnym razem znajdź sobie inną - Była świadoma że raczej nie zrozumie powszechnie używanych słów ale może domyśli się po tonie jej głosu że go opieprzyła za tą akcje. - Ale dzięki... - Mruknęła już spokojniej. Zaczęła przeładowywać swoją broń wyjmując kolejne dwa pociski ukryte w uchwycie jednak w tym momencie zobaczyła że druga harpia nadal żyje... Była ranna i Kati uznała ją za niegodnego przeciwnika więc po prostu splunęła na nią ogniem by nie zajmowała więcej jej czasu. - Zbliża się następna grupa... - Powiedziała zastanawiając się dlaczego ta wiwerna jej pomogła. Czyżby stwierdziła że wygląda wystarczająco podobnie do niej i po wszystkim zacznie się przymilać? Miała nadzieje że nie. 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...