Skocz do zawartości

Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]


Magus

Recommended Posts

[Fate]

- Myślałam - zawahała się, kiwając głową - by udać się tam jak najprędzej, może jutro w południe pociągiem i jednocześnie wcześniej zebrać to co potrzebuje Haze do swojego statku... - powiedziała, próbując sobie przypomnieć co właściwie potrzebowała do tego wszystkiego. Całego reaktora który został rozbity i nie mógł być naprawiony od tak, bez tego, a Qualm nie mogła stworzyć kamieni szlachetnych. - Tych wszystkich kamieni - pokiwała głową, uśmiechając się szeroko że udało jej się sobie przypomnieć - wiesz może jak je zdobyć? albo gdzie... - przyłożyła kopyto do ust po czym otrzęsła się zanim znowu zaczęła mówić.
- Wyśpij się... - powiedziała dość dobitnie lustrując jeszcze go swoimi wszędobylskimi oczami - ja może odkryję o co z tym wszystkim chodzi... Może coś zrobię... Może to coś reaguje na kucyki w których moc jest słaba, albo emocje... Pobiera, albo wzmacnia magię. To może być tyle rzeczy. Czemu Crystal nie miała karmić się mocą ich wszystkich? - zapytała przymykając przez dłuższy moment swoje oczęta. To była straszna wizja, tylko splot wydawał się jej zdaniem silniejszy... Ograniczało ją tylko jej własne ciało. Mówiono że Mystra swojego się pozbyła, by móc zapanować nad własną domeną.
Fate w tym czasie myślała co ze sobą zrobić snując kolejne teorię...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom Nighta

- Rarity inaczej mówiąc klejnot szczodrości, miała dar do znajdywania kamieni szlachetnych, jednak odkąd jej nie ma w Ponyville, nikt się tym nie zajmuje - powiedział lekko poruszając kopytem po brodzie, mimo niedawnych słów klaczy i jej przenikliwego spojrzenia w jego kierunku. Widać to było silniejsze od niego. - Jednak jest jaskinia pełna kamieni szlachetnych za miastem. Byłem tam kiedyś na wykopaliskach. Mogę was potem zaprowadzić. Dziś jednak już zaczęła się godzina policyjna, więc musielibyśmy udać się z rana - delikatnie się uśmiechnął, a potem chwilę patrzył w milczeniu na klacz, najwyraźniej nad czymś myśląc. - Też powinnaś czasem odpocząć - nagle powiedział. - To znaczy... Wiem jesteście poza moim zrozumieniem, ale nadal jesteś delikatną, urodziwą... - szybko zamilkł lekko zarumieniony, jakby zrozumiał, że lekko się zagalopował. Pokręcił głową i zmienił temat.. - Chce powiedzieć, że nadal jesteś klaczą Fate. Nawet stając się czymś więcej, umysł musi czasem odpocząć. Może jest coś co mogę jednak zrobić aby pomóc? Skoro to coś najbardziej reaguje przy mnie, może powinienem tu być, bo wtedy łatwiej będzie ci rozgryźć tajemnice - nie widać w nim było już niedawnego zmęczenia gdy mówił.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fate]

- Odpoczywałam, gdy żeglowałam po morzu mgieł eterycznych - powiedziała to mniej więcej tak, jakby to była najlepsza rzecz na świecie, po czym jej ton się zmienił - aż do momentu, gdy nie zmiótł nas z powierzchni astralny pancernik - zachichotała, a jej kopytko zrobiło falę - tylko dlatego tu jesteśmy, przypadkiem tak byśmy długo jeszcze jej szukały, a teraz muszę wziąć się do pracy, gdy mam okazję i mogę być sobą... Nie ogranicza mnie nic - spojrzała przez moment na magię zamkniętą w kamieniu który zaczęła powiększać, zastanawiając się co zrobi, gdy będzie miała więcej miejsca, zacznie przybierać jakąś formę? Zareaguje w inny sposób musiała sprawdzić.
- Idź spać, rano wstaniemy i pójdziemy po kamienie, później na pociąg. Najwyżej prześpię się w nim, ale zirytowana sama zasnę i Haze mnie obudzi - uśmiechnęła się po czym klepnęła go po tyłku z uniesionym kącikiem ust... - Idź już... Jeśli to faktycznie reaguje na ciebie dobrze by było gdybyś się oddalił... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom Nighta

Rozmowy z Dancing of the Fate, nie należały do łatwych. Problemem nie był fakt, że była niedostępna jak Qualm Mask, która wciąż za nim najpewniej nie przepadała. Tutaj problemem była wiedza. Haze była równie ciekawa tego świata jak on jej. Mógł z nią więc swobodnie rozmawiać i wymieniać się doświadczeniami. Jednak Dancing of the Fate, była z jego świata i widziała rzeczy, których on nigdy nie zrozumie. Czuł się przy niej kompletnie ograniczony. Zupełnie nie wiedział jak mogło wyglądać morze mgieł eterycznych. Nie rozumiał też co mógł robić tam ten pancernik. Wiedział jednak, że był mu wdzięczny, bo dzięki niemu mógł poznać te klacze, a jego życie nabrało sensu. Z całej głębokości tych myśli wyrwał go niespodziewany klaps w tyłek. Znów na jego pysku pojawił się rumieniec. Zdecydowanie Dancing of the Fate była inna od każdego kogo znał. Czasem bardzo chciał wiedzieć co o nim myśli

 

- Nie będę więc przeszkadzał - powiedział spokojnie, starając się zamaskować niedawny rumieniec i obrócił się na schody. - Dobranoc Fate - jeszcze dodał, nim zniknął w głębi korytarza. Zastanawiał się co teraz właściwie robiła Qualm Mask, gdy Fate bawiła się z tą magią ona wciąż stała z boku. Haze nadal była w kapelusz. To też musiało być niesamowite miejsce, skoro nigdy się na nie skarżyła. No może nie licząc tych spleśniałych kanapek. Gdy klacz zajmowała się ponownie dziwną rzeczą, z góry można było usłyszeć dźwięk wody. Najwyraźniej ogier poszedł się jeszcze umyć przed snem. Dziwna rzecz jednak, przez ten czas wcale nie chciała zareagować odkąd Night sobie poszedł. Zupełnie jakby obraziła się na klacz przed sobą. Ciszę otaczającą całe to miejsce nagle zakończyło donośne pukanie do drzwi. Night z pewnością gości się nie spodziewał, bo by powiedział, a sam będąc pod prysznicem i nie mógł też raczej usłyszeć obecnego pukania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fate, Qualm]

- Dobranoc - zawołała głośno, obserwując jeszcze przez moment jak opuścił pomieszczenie po czym słuchając jak z góry dochodziły do niej dźwięki wody. A oczy zastygły na tym czymś, jak na jakimś przesłuchaniu, myślała, analizowała wszystko i nie do końca miała pojęcie z czym właściwie się tak mierzy... Zastukała kopytem o swoją barierę. Czyli jednak to reagowało na zwykłe kucyki, na słabsze kucyki? A na nią nawet nie chciało drgnąć, bo nie miała tego czegoś... Chwilę rozmyślań przerwały jej pukanie, ale to nie ona się ruszyła gdy w pierwszym momencie z zupełnego przyzwyczajenia chciała pójść i otworzyć, bo dla niej było to zupełnie normalne. Musiała się powstrzymać zaraz po tym gdy jej kopyta dotknęły podłogi i spojrzała z zawahaniem na pegaz która usadziła ją na miejscu samym wyrazem pyszczka 

 

Qualm minęła Fate nieśpieszenie i podeszła do drzwi... Prostując się, poprawiając jeszcze swoje skrzydła i pióra, by wydawać się jeszcze większą, gdy je z lekka napuszyła. Jej oczy w tamtej chwili nie wyraziły żadnych emocji gdy otworzyła drzwi i chciała spojrzeć kogo właściwie niosło o tej porze, bo gdyby Night spodziewał się gości to by powiedział? Tak myślała, gdy zaczęła...
- Czym mogę służyć? - zapytała
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom Nighta

Jak się okazało, poza ciemnością za drzwiami stał również samotny gwardzista, trzymający jakiś pergamin. Było to dosyć dziwne, bo gwardzista był sam, a zwykle chodzili w grupie. Nie mówiąc o tym, że był to jednorożec, co było jeszcze dziwniejsze. W końcu ci zawsze byli wyjątkowi i mieli eskortę składającą się ze zdecydowanie gorszych ziemskich kucyków i jednorożców. Można jednak było założyć, że nie zapowiada się na kłopoty. Jeden gwardzista by raczej nie przyszedł nikogo aresztować bez wsparcia. Tym bardziej gdyby odkryto prawdę o klaczach, nikt normalny wtedy nie wysłałby tu jednego żołnierza. Gdy gwardzista przemówił, Qualm mogła poznać głos, który słyszała już wcześniej.

 

- Przepraszam, że zakłócam odpoczynek o tak późnej godzinie, poszukujemy jednak niebezpiecznej klaczy i... - nagle spojrzał znad pergaminu, prosto na klacz. - Skąd się tu wzięłaś do cholery?! - wrzasnął z nieukrywaną wściekłością. - Zadowolona? Przez ciebie mnie zdegradowano. Muszę teraz chodzić po domach jak idiota bez oddziału. Lata uczenia się magii, a upokorzył mnie brudny pegaz - zacisnął zęby, a potem lekko mrugnął.  - Chwila, ten dom zamieszkuje Night Tale. Mam to dokładnie zapisane. Skąd ty się tu wzięłaś? Kto pozwolił ci wejść? Jeśli zrobiłaś coś właścicielowi, pójdziesz ze mną na przesłuchanie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Qualm Mask]

- Upokorzyłeś się sam i nie mieszaj mnie w to już... - mówiła dość mozolnie kiwając głową, a jej oczy nie spuszczały jego - mogłeś się wycofać i przeprosić panienkę Fate za zawracanie głowy i odszedłbyś dokładnie w tym samym stanie co wstałeś rano... Nie narzekałbyś na nic - powiedziała dość lekko z przekąsem... gdy kiwnęła w górę, po czym w bok wskazując na kolejne osoby o których mówiła zaraz potem. Dość lekko i bez stresu.

- Pan Night w tym momencie korzysta z łazienki, przekazać mu coś? - zapytała unosząc brew. - Czy mam prosić panienkę Fate i przerwać jej odpoczynek? - kiwnęła głową, czekając na to co jeszcze jej powie... - Jedyną niebezpieczną klaczą jestem tu ja, przynajmniej ty tak uważasz...  - błysnęła zębami. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom Nighta

- Ty niebezpieczna? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Poruszające się przednie kopyto, wskazywało, że ledwo się powstrzymuje by jej nie zaatakować. Powstrzymał się jednak, wiedząc, że jest tam Fate, która mogła zrobić mu kłopoty widząc jej wpływy. - Jesteś równie groźna co brud spod kopyta - powiedział już spokojnie. - Możesz straszyć źrebaki, a nie gwardzistę - sięgnął po jakąś kartkę, która okazała się listem gończym przestawiającym Sinister. - Ta klacz posługuje się czarną magią, która jest wyjątkowo niebezpieczna, co zapewne sama wiesz. Kilkoro naszych gwardzistów trafiło przez nią do szpitala. W czasie ucieczki ze świątyni raniła przypadkowe kucyki i próbowała zaatakować jednego z kapłanów. Nigdzie jej jednak od tamtej pory nie możemy znaleźć. Widziałaś ją lub twoja pani albo ten Night? - spytał, pokazując portret pamięciowy klaczy. - To jest właśnie niebezpieczna klacz, z którą tacy jak ja muszą walczyć, by chronić takich jak wy. więc trochę szacunku -  dodał jeszcze, wypinając dumnie pierś.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister i White

- Reaguje niezłe bo jestem zaprawiona w boju, lubię czuć ogień w przełyku... - Uśmiechnęła się szybko jej odpowiadając by potem zająć się klientem. - Ile chce za jedną kreskę? - Spytała retorycznie. - Hmm, jestem tu nowa a i tak nie przyszłam tu zarobić tylko zareklamować siebie i swój towar że nie sprzedaje syfu... Osiem bitów - Odpowiedziała po krótkim zastanowieniu. - Cena może się wydać podejrzana bo jakim cudem mi się to opłaca skoro to odrobinę ponad połowa normalnej ceny? Odpowiedź jest prosta. Mam darmową siłę roboczą - Ucięła temat. - A jeśli nadal uważacie że sprzedaje lewy towar - Spojrzała na innych zainteresowanych. - To się pieprzcie - Zabrała sprzed nosa gwardzisty plastikową podkładkę i wsypała zawartą na niej narkotyk do tequilii - Wasze zdrowie... - Powiedziała radośnie i wypiła łyk wzmocnionego alkoholu - Motorhead - Użyła ludzkiego określenia na osobę regularnie zażywającą amfetaminę. - To mogłoby być moje drugie imię..

 

White uważnie słuchała Crimson i na zdanie o zasadach się skrzywiła. Nie trzeba było geniusza by uświadomić sobie że się z tym nie zgadzała. 

- To akurat nie są reguły czy prawa - Stwierdziła odwracając głowę w jej kierunku. - Czy w kawiarni w Ponyville dzieją się takie rzeczy? Czy jest tam znak zakazu szczania i rzygania pod siebie? - Zrobiła chwilę przerwy na wzięcie małego łyka napoju. - Nie. Czy brak zasad to powód który pozwala zachowywać się jak zwierzęta? To mnie razi... A jeśli chodzi o twój plan zamieszania, myślę że już masz wystarczającą kartotekę tutaj. Po za tym to go nic nie nauczy, kupi sobie kolejną klacz niewolnice i nadal będzie zadowolony - Znowu spojrzała na tego ogiera zastanawiając się jak do tego doszło że został tak zdemoralizowany. - Zrobię to w sposób oficjalny. Wybacz, za długo pracowałam w gwardii by zmieniać metody. 

 

Batty

- C-co wid-dzisz? - Wyjąkał ogier stojący na samym tyle w kierunku smoka.

- Za sobą czy przed sobą? - Spytała - Bo jeśli chcesz podpytać co o tobie sądzę to nie będzie nic miłego...

- Do rzeczy jaszczurko - Zdenerwowana Batty zaczęła tracić cierpliwość. - To nie pora by się popisywać pani nieustraszona. 

- Jaszczurko?! - Krzyknęła gniewnie ale zaraz złagodniała. - Jeśli powiedziałby to ten z tyłu już by skwierczał - Ogier o którym mówiła cofnął się jeszcze dwa kroki. - Więcej ciał, wygląda na to że uciekali na zewnątrz... Jeden skończył przebity własną włócznią a dwójka wisi pod sufitem, zostali czymś przywiązani - Podała dosyć rzeczowy opis. Taki jaki lubiła pewna klacz. - I jest napis... "OBŁĘD'' napisany krwią. 

- Pozabijali siebie sami? - Spytała Fire nie widząc innej opcji. - Ci gwardziści na zewnątrz też to mogli zrobić strzelając na oślep...

- Być może... A być może jednak coś tutaj jest. Harpia nie zniknęła sama z siebie. Możemy wejść do środka i się przekonać... - Przełknęła ślinę i kontynuowała. - Tylko jak to spotkamy ktoś ma jakiś pomysł na zabicie tego? Nie sądzę że kulę się na coś tutaj zdadzą - Mimo to przeładowała swoją broń otwierając rewolwerowy magazynek i wymieniając dwa kryształy. 

- Pieprzenie - Teraz dodała swoje słowo Kati i schylając się weszła do środka bazy. - Piknik robicie? 

- Uważaj na... - Fire chciała ją ostrzec ale było za późno. Smok natrafił swoją nogą na przycisk aktywujący pułapkę i... Nic się nie stało. - Masz szczęście że te urządzenia są bez przeglądu od 10 lat. To jedyne wejście do bazy, korytarz długi na 80 metrów a na samym końcu znajduje się niezbyt miłe działko dla nieproszonych gości. 

- Wcześnie mówisz... - Kati jak dotąd bez cienia strachu straciła trochę pewności siebie. W zasadzie gdyby ten mechanizm zadziałał mogła by być martwa. - Coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć?

- Tak - Stwierdziła Fire i również wkroczyła do środka. - Nie idź szybko i stawiaj małe kroki. Powiem gdy będzie trzeba coś ominąć ale zgaduje że większość pułapek zostało już zdetonowanych - W następnej kolejności weszła Batty z zaklęciem magicznym dającym światło by inni również mogli coś zobaczyć.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

W momencie gdy Sinister powiedziała cenę swojego towaru, wszyscy patrzyli teraz na nią z zaintrygowaniem. Nikt nie spodziewał się tak zaniżonej konkurencyjnej stawki to pewne. Nawet gwardzista, któremu powiedziała cenę patrzył na nią w nie małym szoku. Wszyscy również przypatrywali się jak klacz doprawia swojego drinka, czekając na jej reakcje. Nic jednak się nie stało. Widać było, że niektórzy mieli wątpliwości. Być może myśleli, że klacz wypiła prawdziwy towar, a sprzedaje lewy, a w jej wytłumaczenie nie chcieli wierzyć. Zaczęły się nagłe pomruki między miejscowymi, jakby każdy próbował wyrazić opinie na zaistniałą sytuacje.

 

- Darmowa siła robocza? - spytał nagle jednorożec w ciemnym płaszczu, wychodzący z tłumu. - Doprawdy wierzycie jej? - miejscowi zaczęli niepewnie na siebie patrzeć, jakby nie wiedzieli co powiedzieć. Kimkolwiek był ten ogier, był już tu najwyraźniej znany. - Sprowadzam najlepszy towar z całej Equestrii, a tu pojawia się taki byle kto i chce dawać konkurencyjne stawki, bo ma darmową siłę roboczą? - uśmiechnął się krzywo do klaczy. - To kto jest tak dobroczynny i chętny do pomocy za nic? - spojrzał na obie klacze siedzące obok niej. - Delikatna laska czy może ta dziwka Crimson?

- Co tam gadasz? - powiedziała nagle Crimson. Najwyraźniej uwaga ogiera, wystarczyła by teraz skupiła się na nim, zupełnie zapominając o White. Niedawny klient Sinister wyglądał na zmieszanego, nie wiedząc czy ma się najwyraźniej wtrącić. W końcu gwardia nie mieszała się zwykle do zaczepek dopóki nie przekraczało to pewnych granic.

- Nie bierz tego do siebie, ale wszyscy wiemy, że jesteś szmatą - Crimson nic nie powiedziała, tylko patrzyła ponuro jakby nad czymś myśląc. - Sprowadzasz teraz tu dwie zakały, a jedna z nich wchodzi na moje terytorium

- Crimson spokój - powiedział nagle właściciel, wchodząc między tłum, ale chyba to nie dotarło do klaczy. Wszystko stało się bardzo szybko. O ile wcześniej Crimson niewiele pokazała, teraz rzuciła się prosto w stronę ogiera z niesamowitą szybkością, najwyraźniej zapominając o swoich towarzyszkach. To wywołało reakcje łańcuchową. W całym barze zaczęła się rozróba i wszyscy się okładali z każdej strony. Crimson zniknęła gdzieś w całym tym chaosie, a dwie klacze zostały same. Przynajmniej, aż ktoś nie zbliżył się do Sinister przykładając jej coś ostrego do boku.

- Dobrze skarbie, podaj teraz cały towar jaki posiadasz albo inaczej pogadamy - wyszeptał jakiś ogier, z którego ust wydobywał się swąd alkoholu i tytoniu. W międzyczasie White mogła zauważyć, że ogier, którego obserwowała próbował opuścić bar zabierając ze sobą klacz. na smyczy

 

Baza

Wnętrze wyglądało na kompletne cmentarzysko. Tylko ściany mogły być świadkami tego co tu zaszło. Wszędzie były dziurę po kulach. Wyglądało, że nawet tutaj gwardziści oddawali strzały w każdą stronę, ale dało to słaby efekt. Być może Fire miała racje i sami się wystrzelali popadając w jakiś niespotykany obłęd. Okazało się, że dwoje gwardzistów było przywiązanych grubymi kablami, na których wisieli bez życia. Ktokolwiek to zrobił, musiał mieć naprawdę wiele siły. Inni gwardziści leżeli powykręcani na ziemi. Były ślady zeschniętej krwi, ale najwyraźniej należała tylko do gwardzistów. Brakowało jednak wszelkich śladów obecności czegokolwiek innego niż oni. Nie było ciał ewentualnych napastników ani krwi, chyba, że krew tego czegoś nie różniła się od krwi kucyka. Batty mogła spostrzec, że jeden z gwardzistów leżących pod ścianą, ściska z całych sił coś w kopycie, po bliższym przyjrzeniu można było zauważyć, że to dyktafon. Być może nagrał coś na nim przed śmiercią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

Ze spokojem spojrzała na miejscowego dealera rzucającego obelgami i posłała mu krzywy uśmiech. Wiedziała że prędzej czy później ktoś przyjdzie do niej z pretensjami ale nie spodziewała się że tak szybko...Czekała aż skończy swoją paplaninę ale sytuacja dosyć szybko się zaogniła... Krótko mówiąc Crimson zrobiła to znowu i prawdopodobnie bar znowu pójdzie do remontu. Nie zamierzała brać udziału w bójce, to nie było dla niej i przyglądała się chaosowi z dziwnym zadowoleniem. Przynajmniej do momentu aż ktoś nie postanowił spróbować swojego szczęścia.

- To twoja szansa White - Odezwała się do niej czując na swoim boku ostry przedmiot. Odwróciła się teraz w kierunku napastnika i spojrzała mu w oczy. - Jesteś pewny że masz wystarczająco mocne karty? - Uniosła jedną brew a jej ciało poczynając od najbardziej zagrożonego miejsca zamieniło się w dym by po chwili zniknąć. Pojawiła się stojąc na stolę z dala od całego zamieszania... Co prawda zostawiła pakunek z amfetaminą ale była niemal pewna że go odzyska bo miała sposób na ogarnięcie tego burdelu. Szybko wyjęła butelkę z napisem Laudanum i dotknęła ją kopytem zwiększając kruchość szkła, moc i szybkość działania zawartego narkotyku... Po czym stłukła ją o kant stołu otrzymując setki szklanych pocisków nasączonych morfiną. Nieśmiertelnych w żaden sposób ale wystarczających by uszkodzić skórę i wprowadzić środek odurzający o niespotykanym działaniu uspokajającym. Odłamki powędrowały w tłum atakując plecy przeciwników z dala od delikatnych narządów takich jak oczy i omijając gwardzistę z którym rozmawiała... Nie chciała mieć problemów z tym tajemniczym Christianem. Szczególną uwagę jednak poświęciła ogierowi który wyprowadzał swoją niewolnice na smyczy a ona sama nie była celem zaklęcia. 

 

White

Jak tylko ten ogier zaczął wtrącać swoje dwa grosze wiedziała że to nie skończy się dobrze... I nie myliła się gdy chwilę potem zobaczyła bójkę na cały bar.

- O czym ty... - Nie zdążyła dokończyć Gdy Sinister zniknęła i został tylko pewien ogier z nożem. Rzuciła mu karcące spojrzenie i bez zastanowienia ruszyła w kierunku ogiera który wyprowadzał swoją niewolnicę omijając bijatykę. Nie miała pojęcia gdzie jest Crimson która mówiła że jej pomoże... Wyglądało na to że była zdana na siebie, zmęczona używaniem magii ale czuła że to jedyna okazja na uratowanie tej klaczy i wiedziała że nie może jej zawieść. 

 

Batty. 

- Sami również się powiesili na tych kablach? - Powiedziała Batty jakby była pewna że jednak coś tu jest... W przeciwieństwie do Katii i Fire. - Niezbyt tu miło... - Wygląd tego pomieszczenia był dosyć przerażający nawet dla klaczy która nie miała oporów przed skórowaniem zwierząt i zdobywaniu trofeum. 

- Zaczyna mi to przypominać jakiś film sci-fi o obcych... - Zaczęła Fire również czując się tutaj niekomfortowo i uważając by nie dotknąć kopytami zaschniętej krwi. - A na dodatek aktorzy to my. Teraz jestem zdania że nie powinniśmy opuszczać okrętu...

-  Dajcie spokój, dopóki tego nie widać nie może nas skrzywdzić - Odezwała się znowu pewna siebie Katii. - I wszystko da się zabić.

- Nie wiem o czym mówisz bo nigdy takiego nie oglądałam - Stwierdziła Batty mówiąc dosyć oczywistą rzecz. - Ale kto normalny chciałby oglądać coś takiego dla rozrywki? - Spytała nie mogąc tego pojąć a chwilę potem zauważyła pewną rzecz. - Zaraz... To dyktafon? - Przyjrzała się i ostrożnie podszedła bliżej... Nie chciała od razu wyrwać tego z jego kopyta najpierw sprawdzając czy nie jest to połączone z zastawioną pułapką. Trochę irracjonalne zachowanie bo jakie stworzenie by było na tyle inteligentne by to wykonać ale przyzwyczajenie zrobiło swoje. Po chwili czujnego sprawdzania złapała urządzenie i spróbowała odtworzyć ostatnią nagraną wiadomość. 

 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

Awantura w barze trwała w najlepsze. Stoły i krzesła były rzucane niemal wszędzie, a w tle dochodziły dźwięki wrzasków. Nikogo nie było już można rozpoznać. Jakiś ogier leżał pod stołem z rozbitą głową, a inny na połamanym stole wisząc z niego do połowy. Crimson jednak i awanturującego się ogiera nigdzie nie było. Właściciel przerażony schował się za ladą, wiedząc najwyraźniej, że już nie sposób tego zatrzymać. Gwardzista, który chciał niedawno kupić trochę towaru od Sinister, również musiał sobie radzić, czasem okładając jakiegoś zapijaczonego ogiera. Najwyraźniej już zapomniano nawet w jego przypadku czym grozi atak na niego. Ogier, który próbował okraść Sinister spojrzał zdumiony jak ta nagle znika, nic z tego najwyraźniej nie rozumiał. Wszystko nagle jednak ustało, a uczestnicy bójki padali nieprzytomni na ziemię, gdy Sinister wykonała swoje zaklęcie.

 

- Co się stało? - spytał zdziwiony gwardzista, będąc nadal w szoku. Właściciel lokalu również wyjrzał zza lady. Najwyraźniej zdołał uniknąć zaklęcia dzięki kryjówce. Lokal był zdewastowany, a wszędzie leżeli nieprzytomni uczestnicy bójki i rozwalone meble. Gdy White kierowała się do klaczy, mogła spostrzec, że ta leży skulona obok jej nieprzytomnego właściciela. Widać było, że jest przerażona i nawet nie ma odwagi patrzeć. Położyła tylko sobie kopyta na głowę, czekając, aż to wszystko dobiegnie końca.

 

 

Baza

Wpis4801

Rozbrzmiał męski głos z urządzenia. To chyba już koniec. W tle słychać było wrzaski i strzały dochodzące z każdej strony. Głos ogiera, który przemawiał do urządzenia był niezwykle słaby. Popełniliśmy ogromny błąd, to wszystko nasza wina, teraz to wiem. Zabawne jak szybko spisano nas na straty. Gdybym tylko wiedział, zapewne nigdy nie otwierałbym tej puszki pandory. Wiem, że już nie wrócę do domu i nie zobaczę swojej żony i córki. Próbujemy ich zabijać, ale jest niezwykle ciężko. Skóra jest chyba pokryta jakimś pancerzem. Potrzebujemy mnóstwa amunicji by się przebić, a nawet potem nie jest łatwo. Bardzo szybko się leczą, więc trzeba poświęcić kolejne porcje amunicji i walić w okolice serca i głowy, wtedy dopiero padną. Nawet jednak z tą wiedzą ciężko je zabić. Teraz już wiem, że to nie są głupie stworzenia. Nie zabijają nas dla żarcia, a po prostu robią to, bo taka ich natura. Nadal nie pojmujemy jak to robią. Pojawiają się i znikają, zupełnie jakby były i ich nie było. Na chwilę można było usłyszeć zrozpaczony śmiech. Teraz jeśli ty tu jesteś i tego słuchasz, będziesz następny. One już wiedzą, że tu jesteś i cię obserwują. Tylko czekają na odpowiedni moment. Musisz uciekać jak najszybciej, bo podzielisz nasz los. Wiem, że to nic zmieni, ale przepraszam. Wypełnialiśmy tylko rozkazy, naprawdę nic nie wiedzieliśmy. Jeśli zdołasz dotrzeć do Canterlotu, to przekaż mojej rodzinie, że walczyłem do końca, i że bardzo ich kocham. Pamiętaj, chrobotanie to znak, że są blisko! Krzyknął jeszcze nim zaczął strzelać, a potem nagranie się urwało w momencie gdy pojawił się nieludzki wrzask nieznanego gatunku stworzenia, a na koniec krzyk gwardzisty.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Sinister

- Uspokoiłam tą hołotę - Zeskoczyła ze stołu i wskazała na siebie z dumą. - Poleżą sobie tak w błogiej przyjemności parę minut i może ochłoną - Wiedziała że większość z nich nadal ma świadomość a jej słowa z trudem do nich trafiają. Po chwili skierowała się do swojej paczki z amfetaminą i sprawdziła czy wszystko z nią w porządku. Wyglądało na to że nic się nie rozsypało. Podniosła lewitacją zarówno ogiera który jej groził jak i broń by położyć go na jednym z niewielu ocalałych stolików. Przyłożyła głowę do jego piersi i nagle znowu się odezwała - To bierzesz pan tą kreskę czy nie? -  Powiedziała twardo dając gwardziście że oczekuje zwięzłej, stanowczej odpowiedzi. - Tak subtelne bicie serca... - Teraz mówiła jakby do siebie. - Tak łatwo byłoby je teraz zakończyć... - Przejechała ostrym przedmiotem po jego brzuchu tak by pozostawić ślad jednak nie zranić. - Co powinnam z tobą zrobić? Zabójstwo jednak byłoby za proste - Odwróciła wzrok w kierunku swojej torby - O wiele za proste, za krótko byś cierpiał - Uśmiechnęła się jednak jej wyraz twarzy nie świadczył o dobrych intencjach. Ujawniał za to że w jej głowie właśnie zrodził się bliżej nieokreślony złowieszczy pomysł. - Tylko który wybrać... Ty - Zwróciła się to barmana wskazując na niego kopytem. - Powiedz która cyfra bardziej ci się podoba - Zachichotała. - Jedynka czy dwójka?


White

- Posłuchaj mnie - Zwróciła się do niej łagodnym głosem nie chcąc jej bardziej wystraszyć. Wiedziała że samo to że została sprzedana ogierowi jako niewolnica było wystarczająco traumatyczne. Uwolniła ją od obroży najzwyczajniej w świecie teleportując ją z jej szyi na ziemie... Nie miała ochoty na szukanie kluczyka gdy nie miała najmniejszego pojęcia ile jeszcze potrwa zaklęcie Sinister. - Nie należysz już do niego - Zdeptała kopytem przedmiot uwłaszczający jej wolnej woli. - Nie możemy jednak tu zostać... Wstawaj i nie bój się, ze mną jesteś bezpieczna i zrobię wszystko by cie stąd wyprowadzić. 

 

Batty 

Wszyscy z uwagą słuchali głosu ogiera który wydobywał się z dyktafonu. Ciężko powiedzieć że napawał optymizmem ale Batty wydawała się nieco uspokojona... Prawdopodobnie dlatego że ten gwardzista wyjaśnił parę spraw o których nie mieli pojęcia. Po pierwsze nie walczą z czymś co jest niematerialne. Słyszała o stworach złożonych z magii i one były o wiele groźniejsze niż zwykła, organiczna zwierzyna... A po drugie - Dało się je zabić. Reszta, nie licząc Katii jednak była bardziej zdenerwowana i jeden z członków ekspedycji nie wytrzymał presji. 

- Spieprzamy stąd - Rzucił do wszystkich i w pośpiechu ruszył w kierunku wyjścia.

- Tchórz - Katii krótko skwitowała i splunęła na metalową podłogę wyrażając swoja pogardę. 

- Na zewnątrz też są - Stwierdziła Batty wspominając harpię która zniknęła w wodzie. - Jeśli faktycznie są inteligentne odetną nam drogę ucieczki... Jesteśmy w gównie po uszy. - Dodała zastanawiając się nad opcjami. - Skoro nie uciekniemy mamy tylko jedną możliwość - Walczyć jednak...

- Za mną - Teraz odezwała się Fire która wiedziała że bezczynność jest najgorsza... Batty dobrze myślała i analizowała sytuacje ale czasami brakowało jej szybkości działania ~ Spontaniczności. Lubiła dobrze przemyśleć sprawę jednak nie było to wskazane w momencie gdy w każdej chwili coś mogło na nich prawie znienacka wyskoczyć. Ruszyła w kierunku końca korytarza, tam gdzie znajdowało się działko służące do obrony by skręcić w prawo do hangaru. A stamtąd była już prosta droga do jednej z dwóch elektrowni tej bazy. 

- Idziemy do zbrojowni? - Spytała chcąc się dowiedzieć co planuje. Jednocześnie nasłuchiwała czy przypadkiem nie słyszy chrobotania o którym wspomniał gwardzista. To że ich nie widziała nie znaczyło że nie może oddać strzału celując przy pomocy echolokacji - Potrzebujemy lepszej broni jeśli mamy...

- Nie, potrzebujemy zasilania. Nie wiemy ile ich tu jest i potrzebujemy spalić gniazdo... - Powiedziała na głos swoje założenia jednak teraz miała wątpliwości czy nie za wcześnie uznała że te stworzenia mają coś takiego. - Na filmach działa - Dodała sobie otuchy niezbyt dobrym argumentem ale to lepsze niż nic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Qualm Mask]

- Naprawdę bród z pod kopyta? A myślałam że pod kopytem to ostatnim razem to ja miałam ciebie... - stwierdziła jeszcze raz przekręcając jego słowa, mówią oczywiście prawdę ale na swój nieco zaczepny sposób, gdy jej skrzydełka zatrzepotały niecierpliwie, gdy mrugnęła oczami i spojrzała na klacz na portrecie, pokręciła głową chwilę, myślą, zacmokała ustami jakby odkrywczo po czym stwierdziła że nie widziała takiej klaczy przez cały dzień.
- Niebezpieczna klacz, jednorożec pałająca się czarną magią, a ty miałeś problem z położeniem pegaza i chciałbyś się mierzyć z nią, myślisz że dałbyś radę? - zamrugała do niego po czym westchnęła... - czeka cię pewnie jeszcze sporo domów do sprawdzenia, idź, Tu nikogo nie znajdziesz. Jeśli takowa postać się pojawi Panienka Fate na pewno sobie z nią poradzi, a teraz jeśli pozwolisz życzę ci dobry wieczór i odejdę... - powiedziała głosem pewnym ale kryło się w nim naprawdę wiele znudzenia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

Słysząc nagłą odpowiedź klaczy, gwardzista lekko mrugnął. Jakiej innej odpowiedzi mógł się właściwie spodziewać z jej strony? Coś go jednak niepokoiło. Wiedział, że są potężne jednorożce, to nie było nic nowego. W końcu takie były zwykle elitą Crystal. Nawet Christian opłacał kilka potężnych jednorogi, które utworzyły dla niego portale by dostać się  na czarny rynek, ale kim ona była? Ta klacz miała nietypową i niezrozumiałą dla niego magię, której nigdy nie widział. Wygląd jej jednak nie wskazywał by uczyła się na słynnej uczelni magicznej lub pochodziła z jakiegoś wielkiego rodu. Jednorożce tej klasy zawsze jednak dbały by wszyscy widzieli je lepiej. Spoglądał jak ta nagle chwyciła niedawnego napastnika i teraz bawiła się nim jak zabawką. Mimo chwilowego roztrzęsienia zaczął powoli dochodzić do siebie, gdy  lekko pokręcił głową.

 

- Ta pewnie... - mruknął cicho, a potem spojrzał na nią. - Słuchaj, nie chce byś miała problemy... - mówił spokojnie, nie chcąc jej też sprowokować. - Jeśli zrobisz mu coś trwałego i groźnego może się to źle skończyć. Są tu jednak pewne zasady... - Barman przyglądał się niepewnie całej sytuacji, zastanawiając się przy okazji co odpowiedzieć i nie wkurzyć klaczy.

- Dwójka... - wyrzucił roztrzęsiony z siebie, przełykając przy tym ślinę i dygocąc gdy nagle spojrzał gdzieś w kąt gdzie spostrzegł Crimson, równie sparaliżowaną jak wszyscy wokół. Tylnym kopytem przyciskała głowę jakiegoś ogiera do ziemi gdy przednimi unosiła i wbijała w ścianę kucyka, który niedawno je obraził.

 

W międzyczasie klacz powoli uniosła wzrok, słysząc czyjś kojący głos. Nie wiedziała jak zareagować w pierwszej chwili i tylko lekko się cofnęła, najwyraźniej gotowa na pierwszy atak. Zupełnie jakby nie zrozumiała  co mówi do niej White. Mogło tak jednak być z powodu szoku i strachu jaki teraz czuła. Dopiero gdy obroża zniknęła, złapała się zdziwiona za wolną szyję, a z jej oczu popłynęły niewielkie łzy. Teraz skupiła się dokładniej na słowach mówionych przez klacz przed nią i niepewnie wstała, nadal nie mogąc w to wszystko uwierzyć.

- Dziękuje... - powiedziała niemal łamiącym głosem. - Ale dlaczego? - spytała nadal nie rozumiejąc. - Crystal takie zachowanie uważa za słabość, więc czemu? - pytała, najwyraźniej chcąc wiedzieć mimo tego co jej tu groziło.

 

Baza

Mimo ucieczki ogiera, nadal panowała nieprzyjemna cisza. Ciężko w takich sytuacjach zawsze powiedzieć czy to coś dobrego, czy może złego. Cisza była odmiennością od niedawnego nagrania. Niestety, gdy ledwo ekipa zrobiła kilka kroków mogła usłyszeć dźwięki, które nie przywodziły na myśl nic dobrego, zwłaszcza po odsłuchaniu niedawnego nagrania. Dźwięk przynoszący na myśl chrobotanie dobiegał słabo, ale był słyszalny z kierunku, w którym uciekł jeden z członków drużyny. Zupełnie jakby te stworzenia czekały, aż ktoś oddzieli się od grupy i teraz przygotowywały atak na nieszczęśnika. Jednak nie tylko to mogło być zaskoczeniem. Z okolic hangaru dobiegał jakby również ten dźwięk, ale słabiej i nie był to jedyny dźwięk. Poza nim słychać było wystrzały z broni maszynowej. Najwyraźniej jakiś gwardzista nadal tu żył i teraz próbował walczyć z jednym z tych stworzeń.

 

Dom Nighta

- Co to ma znaczyć?! - rzucił przez zaciśnięte zęby. Wiedział dobrze, że porównała go właśnie do brudu. Pegaz, gorsza istota, kpiła z jednorożca. Tego zaczynało być za wiele. Czuł narastający gniew gdy na nią patrzył, nawet nie mógł skupić się na swoim zadaniu. Upokorzyła go i teraz kpiła sobie z niego. Skąd do cholery się wzięła tutaj? Jak śmiała się tak zachowywać? Ledwo się powstrzymywał by nie zacząć zgrzytać zębami. Nadal to robiła... Wyobrażał już sobie nawet jak wyciąga miecz i wbija go w jej pierś. Gdyby tylko nie chroniła jej ta klacz... Gdyby tylko jej nie było... Powoli zaczął chować plakat i wydawało się że nic już nie powie, ale ton głosu tej klaczy i jej zachowanie, najwyraźniej coraz bardziej doprowadzało go do furii.

- Wygrałaś tylko dlatego, że używałem magii - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Nie wiem jakim mutantem jesteś i jak to zrobiłaś, ale gdybym wtedy walczył na ostro i użył broni inaczej byś śpiewała. Zgubiło mnie tylko to, że nie próbowałem cię zabić. Byłem dla ciebie za miękki i to mnie tylko zgubiło. Możesz znikać oszustko - rzucił jeszcze, ale najwyraźniej czekał, aż to klacz pierwsza się wycofa do domu i zamknie drzwi, bo nie odchodził.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Sinister

Spojrzała z zaciekawieniem na gwardzistę a potem z dziwną satysfakcją na barmana... Czy jej celem było tylko zasianie strachu? 

- Są tu pewne zasady? - Spytała jakby te słowa ją uraziły. - Próbował mi zabrać towar - Wymierzyła cios z przedniego kopyta w brzuch a ofiara lekko się wzdrygnęła wyraźnie czując uderzenie jakby efekt znieczulający narkotyku powoli przestawał działać. - Oczywiście się spodziewałam że ktoś będzie na tyle głupi by spróbować - Wykonała kolejne uderzenie. - Na tyle głupi bo kto by się spodziewał że jednorożec afiszujący się z całym pakunkiem amfetaminy nie będzie miał czegoś w zanadrzu - Otworzyła mu za pomocą magii prawą powiekę tak by mógł zobaczyć kto się na nim znęca. - Ale dobrze by było go należycie ukarać by było mniej, następnych chętnych... - Broń którą do tej pory lewitowała koło siebie zrobiła zamach celując w ślepie jednak w ostatnim momencie nóż minął je o włos i z głośnym dźwiękiem wbił się w stół.    - Ale masz szczęście bo barman wybrał dla ciebie lepszą opcję - Uśmiechnęła się w jego kierunku a potem ruszyła wprost do niego. Usiadła na jednym z krzeseł brzy barze i tak jakby wróciła do swoich spraw... To znaczy wyjęła wagę i odmierzała porcję narkotyku dla gwardzisty, przynajmniej do momentu gdy nie odezwała się znowu. - Em, jeszcze jedną tequilę bo tamtej nie dopiłam...

 

White

Gdy nieznajoma klacz niepewnie wstała i zapytała White z jakiego powodu stara się ją uwolnić od jej pana odrobinę posmutniała. Nie sądziła że takie pytanie padnie w takim momencie... Chwilę milczała zbierając myśli by potem dać zwięzłą odpowiedz.

- Crystal nie jest i nigdy nie będzie autorytetem z którego będę czerpać przykład - Mówiła to będąc pewną swoich słów. Nie wyobrażała sobie scenariusza w którym by zmieniła zdanie. - Może uważać sobie co chce, nikt jej nie zabroni ale ja mam własne zdanie i brzmi ono następująco: Słabością jest uleganie swojej mocy, nie ważne czy to magia czy pieniądze - Spojrzała jej w oczy robiąc małą przerwę by wytłumaczyć o co jej chodziło. - A ulegasz jej w momencie gdy uznasz że wszystko ci wolno, właśnie tak jak w przypadku Crystal... Czy tego ogiera. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Rozumiem co czujesz, ale tutaj nie można... - gwardzista przypatrujący się temu wszystkiemu próbował dobrać słowa na zachowanie klaczy. Nie do końca rozumiał co robiła z tym ogierem. Czy mimo paraliżu był w stanie widzieć i czuć wszystko? To by miało sens jeśli chodzi o jej zachowanie. Słyszał wszystko co mówiła do tego gościa i rozumiał jej punkt widzenia, ale nie mógł jej na to pozwolić. Pytanie brzmiało co miał zrobić sam, skoro była sama w stanie zatrzymać całą tutejszą grupę? Dopiero gdy nóż zaczął lecieć w kierunku tego ogiera wyciągnął bezradnie kopyto do przodu, sycząc przy tym tylko jedno słowo. - Nie... - wszystko stało się tak szybko, ale ku jego uldze nóż minął tego gościa w ostatniej chwili na co lekko westchnął, a potem spojrzał na klacz, która przygotowała jego towar. Wyciągnął sakiewkę i położył ją na stole. - Możesz przeliczyć - mruknął, dochodząc do siebie. - Niebezpiecznie pogrywasz... - dodał jeszcze cicho, gdy zdezorientowany tym wszystkim barman przyniósł zamówienie klaczy.

- Widzę, że już zaczynasz przejmować nawyki Crimson... - powiedział, kładąc jej drinka i patrząc na swój dobytek. Tym razem bójka przynajmniej wszystkiego nie zniszczyła. - Lepiej trzymaj się od niej z dala, sprowadza kłopoty na innych, taka rada - westchnął barman.

 

Odpowiedź White musiała wywołać poruszenie w klaczy. Wskazywał na to wzrok i jej mimika. Jednorożce dziś były zwykle zapatrzone w siebie. Miały w końcu we władaniu magię. Dziś magia należała tylko do elit. Ci, którzy nią władali rządzili światem odkąd nastała Crystal, która narzuciła nowe prawa. Ratunek więc ze strony jednorożca był dziś czymś niespotykanym. Zaraz jednak doszła do siebie rozumiejąc sytuacje.

- Musimy uciekać... - powiedziała nagle nerwowo, patrząc teraz na nadal sparaliżowanego ogiera, który ją kupił. - Jeśli wróci do siebie zacznie się o mnie upominać lub karze ci zapłacić. Tu nie jest bezpiecznie - nadal się trzęsła, ale wiedziała, że sama nie może wyjść na teren rynku, bo znowu ją złapią. Ta klacz była jej ostatnią nadzieją na wolność. Nadal jej nie znała, ale po tym co zobaczyła i słyszała, wierzyła, że może jej zaufać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Sinister

- Nie będę bawiła się w drobne - Stwierdziła trochę ze złością i schowała zapłatę do torby. - Powiedzmy że po tym co tu zaszło wierzę w twoją uczciwość i mam nadzieje że się nie przejadę... - Powoli zaczynała odczuwać efekty alkoholu w połączeniu z marihuaną, sygnalizował to uśmiech na jej twarzy i mimo to że próbowała się powstrzymywać nic to nie dawało. Wiedziała że te dwie substancje razem nie stanowią dla niej dobrej synergii jednak zamierzała się jeszcze trochę napić... Przecież nie spaliłam tego skręta do końca - Rozbrzmiało w jej głowie i zadowoleniem zauważyła jak barman przynosi kolejną dawkę Tequili. - Wiesz co jest tragiczne w moim życiu? - Spytała jeszcze gwardzistę zanim swoją uwagę skupiła na czymś innym. - A z resztą, jebać to. Nie będę się wyżalać jakieś pierwszej lepszej osobie - Napiła się roztworu ze szklanki i to był jeden z niewielu momentów jak jej sztuczny uśmiech zniknął w charakterystycznym grymasie przy piciu mocnego alkoholu. - Nie przejmuje jej nawyków - Odpowiedziała prawie się śmiejąc do ogiera za ladą. - Po prostu nie masz w menu moich ulubionych używek to się zadowalam tym co jest... - Ponownie wzięła trunek w objęcia lewitacji jednak nie po by się napić... To byłoby o wiele za szybko na kolejny łyk, nie chciała tutaj umrzeć i wrócić do życia za parę godzin. Po prostu zamieszała płyn w kubku kolistymi ruchami przyglądając jak ta ciecz się zachowuje. - To znaczy skoro bójka wszystkiego nie zniszczyła  za moją sprawą - Wskazała na siebie kopytem - To mogę uznać że moje zamówienie było gratis? - Usilnie zrobiła ładne oczka. - Po za tym... Co macie z tymi ostrzeżeniami? To słabo działa - Stwierdziła i odstawiła napój na ladę. - Podaj mi konkretny przykład jeśli naprawdę chcesz mnie nawrócić. 

 

White

- To oczywista sprawa - Odpowiedziała na słowa klaczy patrząc na ogiera który wydawał się na pierwszy rzut oka martwy. Ile to jeszcze potrwa? - Była zdenerwowana. To wszystko wydarzyło się tak spontaniczne... I nie miała planu jak ją stąd wyprowadzić. Jak tylko ten staruch się ocknie zgłosi że ktoś go okradł, opisze wizerunek zguby a kara z którą słusznością można byłoby się kłócić za ten czyn w tym miejscu nie była miła. Po jej grzbiecie przebiegł dreszcz na myśl że mogłaby stracić kopyto czy co gorsza róg ale otrząsnęła się. To co robiła było właściwym zachowaniem i nie mogła pozwolić by strach spowodował że nagle się wycofa. - Jeśli wyjdziemy tak po prostu na zewnątrz to nie zadziała - Ściszyła głos by nie zwracać uwagi na siebie. - Zbyt wiele osób widziało ciebie na aukcji a ten ogier chyba zawiadomi gwardię że mu się zgubiłaś. Musimy zmienić twój wygląd... - White doznała pewnego olśnienia... Znała pewną osobę co potrafiła do zrobić w ciągu chwili tylko będą potrzebowali ustronnego miejsca by nikt tego nie widział. - Udaj się do toalety, wiem że nie ma stamtąd innego wyjścia ale nie będziemy go potrzebować. Nie bój się, nie opuszczę cie ale potrzebuje pomocy od kogoś innego... Dosłownie za minutę do ciebie wrócę - Po tych słowach udała się w kierunku Sinister by zaciągnąć ją w to samo miejsce i mogła użyć swojej magii. Miała nadzieje że ta klacz jej zaufa i wykona swoją część planu. 

 

Batty

Samotny ogier który oddzielił się od grupy może i stchórzył... Ale chciał dobrze i nie myślał tylko o swojej skórze. Biegł w kierunku wyjścia z tego grobowca co sił w kopytach i nie zwolnił nawet na chwilę nawet gdy był dwa metry od wrót. Wykonał ślizg ledwo utrzymując równowagę i jego oczom ukazało się na powrót światło słońca oraz jego cel. Drewniany okręt po przejściach wraz z całą załogą. 

- Spieprzajcie stąd - Krzyknął tak głośno jak tylko pozwolił mu jego przyśpieszony oddech a potem dodał. - Ale poczekajcie na mnie!

 

Tymczasem Batty wraz z resztą ekspedycji nieco wolniej ale stanowczo kontynuowali swoją drogę do elektrowni w opuszczonej bazie. Nie chcieli biegnąc uznając że w takim wypadku za nadto wystawiają się na atak z mroku przez niewidzialne stworzenia. Wszystko wydawało się w porządku ale do czasu... Każdy usłyszał dźwięk chrobotania przed którym ostrzegało nagranie zostawione przez gwardzistę zanim wydał swój ostatni oddech. Było jednak jeszcze coś, coś co budziło nadzieje. Wystrzały z karabinu świadczyły że ktoś tu jeszcze żył i dobrze byłoby go uratować. Może i był wrogiem ale w tym momencie obydwie strony mogły sobie pomóc nawzajem.

- Lećcie do elektrowni, może go ocalę - Nie była pewna czy da radę, nie w chwili gdy nie wiedziała ile tych stworzeń go atakuje. Oddała swój pistolet jednemu z ogierów by w razie czego reszta miała większe szanse się obronić

- Zbędne ryzyko, nie ma sensu w tym co robisz. - Odpowiedziała Fire jak cała grupa wpadła do hangaru który lata świetności miał za sobą jednak nadal robił wrażenie. Największy, nieukończony szkielet samolotu wyglądał że byłby w stanie zmieścić w sobie stodołę i oprócz tego parę innych, prawie ukończonych jednak znacznie mniejszych. Efekt psuły tylko ślady krwi, kurzu... I sporej wielkości głazy pochodzące z zapadniętego fragmentu stropu. Po chwili Batty wraz z Kati ignorując jej zdanie oddzieliła się od reszty idąc w kierunku hałasu. Nie mogła nic poradzić na ich decyzje więc po prostu kontynuowała swój plan.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Są przeliczone, uwierz, po tym co tu zobaczyłem jesteś ostatnią osobą, z którą mam zamiar szukać wojny - mruknął gwardzista, rozglądając się wokół. Nadal ciężko było w to wszystko uwierzyć. Ponownie spojrzał na klacz, gdy ta odezwała się w jego kierunku. Normalnie gówno by go interesowało co może kogoś dręczyć, jednak w tym wypadku był całkiem ciekawy. Mimo to, jednak nie próbował naciskać na klacz by mu powiedziała. Nie chciał jej prowokować by zaraz coś odwaliła. Ledwo ją znał i na pewno nie byli kumplami. W międzyczasie, ciecz nie wywarła żadnych efektów na wymieszanie, zachowywała się jak zwykły płyn.

- Niech stracę - westchnął barman. Nie mógł zaprzeczyć, że gdyby nie ona byłoby znacznie gorzej, a bar nadawałby się zapewne do remontu. Wydawał się jednak ignorować wzrok Sinister. - Nie mam zamiaru cię nawracać, to tylko dobra rada. Każdy kto zna Crimson, wie, że ona pakuje się wiecznie w kłopoty. Co jednak zrobisz to twoja decyzja

- Ciężko zaprzeczyć - przytaknął mu gwardzista.

 

Nie było dziwne, że na słowa White, klacz cała pobladła. Najpewniej zdawała sobie sprawę, że jej wybawicielka ma racje. Aukcje widziało wiele kucyków i to nie byli tylko licytujący. Każdy kto na nich spojrzy rozpozna ją. Ponadto myśl o powrocie do niewoli naprawdę ją przerażała. Nie chciała również by klacz, która jako jedyna okazała jej serce w tym ciężkim czasie została przez nią ukarana. Mogła więc zrobić tylko jedno. Mimo strachu i paniki jaka się w niej zbierała pokiwała głową White i ruszyła do toalety, z nadzieją, że ta zaraz przyjdzie i zdołają uciec z tego przeklętego miejsca.

 

Baza

Samotny ogier, który uciekał z placówki mógł nie słyszeć, że dźwięk chrobotania podąża za nim i zbliża się jakby intensywniej, ale nic nie pozostawało widoczne, zupełnie jakby to cały kompleks płatał mu figle. Dźwięk nawet nie ucichł gdy już wydostawał się na zewnątrz. Wtedy poza chrobotaniem dotarł jeszcze jeden nieludzki dźwięk. Brzmiało jak ryk zmieszany z jęczeniem, dźwięk, który nie mógł pasować do żadnego stworzenia jakie znał. Prosto z bazy w kierunku ogiera wyskoczyło coś z tak niesamowitą prędkością, że nie sposób było się temu przyjrzeć. Napastnik był na tyle szybki, że jeśli ogier go nie dostrzegł to musiał zostać przez niego złapany.

 

W międzyczasie, Batty oraz Kati mogły usłyszeć bardziej intensywny dźwięk niż do tej pory. Strzały karabinu nadal się rozlegały. Ktokolwiek tam był, najwyraźniej nie chciał się poddać łatwo. Poza strzałami karabinu również słychać było dźwięki chrobotania, które stawały się coraz intensywniejsze. Nieznany dźwięk przypominający ryk i jęczenie nadszedł niedługo potem. Gdy skręciły w ostatni korytarz mogły w końcu zobaczyć scenę. Rzeczywiście w polu ich widzenia znalazł się gwardzista, który strzelał jak oszalały do... No właśnie, co to mogło być? Stworzenie z pewnością nie przypominało żadnego, które powinno występować w Equestrii. Stwór miał całą szarą skórę i był wielkości dorosłego ludzkiego mężczyzny. Posturą przypominał ofiarę głodu, która nie jadła od miesięcy, nawet można było odnieść wrażenie, że widać mu żebra. Był całkowicie pozbawiony włosów i jakiekolwiek odzieży. Nie miał jednak żadnych części rozrodczych, a jego ręczę i nogi zamiast dłońmi i stopami były zakończone charakterystycznymi szpikulcami, tak dużymi i grubymi, że musiały wchodzić w stal jak w masło.

 

- Żryj to! - wrzasnął gwardzista, posyłając kolejną salwę pocisków, ale wtedy Batty i Kati mogły spostrzec, że mimo mizernego wyglądu, stwór był cholernie szybki. W jednej chwili znalazł się na suficie nim pociski w ogóle się zbliżyły do jego ciała. Potem stało się coś jeszcze dziwniejszego, bo monstrum znalazło się nagle znów na ziemi, a nawet nie było widać kiedy zeskoczył. Nagle powoli się obrócił, jakby patrząc teraz w stronę nowo przybyłych istot. Obie mogły dostrzec, że zamiast twarzy była pusta powierzchnia. Brak nosa, oczu, uszu oraz ust mógł dawać kilka pytań. Choćby takich jak to coś jadło, oddychało i znajdywało swoje ofiary. Potwór lekko przechylił głowę na bok, a potem stało się coś nieoczekiwanego. Głowa do tej pory pozbawiona ust zaczęła się powoli otwierać, aż ukazała pokaźne zęby. Stwór ryknął w kierunku Batty i Kati, a gwardzista również je dostrzegł. - Nie odwracaj się do mnie plecami bydlaku! - posłał salwę pocisków w plecy bestii i mimo, że trafiły, stwór zdawał się to ignorować. Skoczył prosto w kierunku smoczycy z wysuniętymi szpikulcami, chcą ją na nie nabić. - Strzelajcie mu do pyska! - krzyczał gwardzista, próbując dalej strzelać mu w plecy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister i White

- Jestem ostatnią osobą z którą masz zamiar szukać wojny? - Odwróciła głowę w jego kierunku czując się doceniona. - A oddziały śmierci? Lub, co gorsza najpotężniejszy jednorożec w Equestrii... Crystal - Głupkowato zaśmiała się mimo swojej woli. - Postawiłeś mnie zajebiście wysoko biorąc pod uwagę fakt że nie widziałeś jeszcze wszystkiego ale jednak ograniczał mnie fakt że nie mogłam im zrobić prawdziwej krzywdy. Mimo wszystko nie śpieszy mi się zapoznanie z tym całym... Jak on miał? - Podrapała się kopytem po podbródku. - Ten typ co jest odpowiedzialny za ten cały burdel... Znaczy fort.

- Sinister idziemy - Nagle do dyskusji dołączyła biała klacz, ta sama co przyszła tu z Crimson. - Potrzebuje... - Teraz zdała sobie sprawę że to zabrzmiało by dziwnie. - Nie ważne, chodź za mną na chwilę. 

- Dokąd i po co? - Spytała zdziwiona widocznie nie chcąc opuszczać towarzystwa w ilości dwóch ogierów. - Jest mi dobrze tu gdzie siedzę - Wzruszyła ramionami i położyła głowę na blacie baru dając do zrozumienia że ciężko będzie ją stąd ruszyć. 

- Nie każ mi tego wyjaśniać - Odpowiedziała lekko zrezygnowana. Nie chciała tego robić ale tutaj trzeba było użyć silniejszej perswazji. - Mam zacząć opowiadać o twoich największych wpadkach? - Uśmiechnęła się szczerze - Na przykład moja ulubiona z nich to ta jak grałaś na skrzypcach i jako struny wykorzystałaś...

- Ani - Sinister przerwała White nie chcąc tego wspominać. - Słowa więcej. To wcale nie było zabawne - W jej głosie dało się wyczuć złość i irytacje, prawie pewnym było że gdyby wspominał to inny kucyk nie skończyło by się na ostrzeżeniu słownym. - Ten tłum mógł mnie zamordować a to nawet nie była moja wina... - Wstała z krzesła i ruszyła za białą klaczą która szła w kierunku łazienki. - Zaraz wracam mili panowie. 

 

Batty

- Jednego mniej... - Stwierdziła z bólem Fire słysząc krzyk agonii, była niemal pewna że należał do ogiera który próbował uciekać. Akurat jego nie znała zbyt dobrze ale i tak ta strata bardzo ją bolała. W swoim życiu pożegnała już zbyt wielu towarzyszy broni. - Nie myśl o tym w tym momencie... - Teraz miała ważniejsze zadanie gdy dotarła do wejścia za którym był ich cel. Drzwi były zamknięte, był to pewien problem ale i dobra wiadomość ponieważ żadne z tych stworzeń nie miała prawa znaleźć się w środku. - Trzy i siedem - Powiedziała do siebie wciskając te cyfry. - Dwie moje ulubione... I trzydzieści siedem - Powtórzyła wcześniejszą kombinacje otrzymując czterocyfrowy kod. - Trzecia moja ulubiona - Wrota drgnęły wydając z siebie mało przyjemny dla ucha dźwięk, z całą pewnością nie widziały smaru od dobrych paru lat. Podniosły się jedynie na tyle by kucyk mógł się przecisnąć ale to zupełnie wystarczało. - Do środka - Obejrzała się za siebie i nasłuchiwała czy przypadkiem coś się na nich nie czai. Nie wyczuwając zagrożenia jako pierwsza wkroczyła do nowego, bezpieczniejszego pomieszczenia.

 

Batty natomiast widząc szare stworzenie otworzyła usta ze zdziwienia. Co to za wynaturzenie? - Widziała wiele, mniej lub bardziej osobliwych potworów ale to jak dotychczas zajmowało pierwsze miejsce. - Nie jadły od miesięcy - Powiedziała oczywisty fakt ze zmartwieniem. Może i były wychudzone i prawdopodobnie słabsze z tego powodu ale zdawała sobie sprawę jak pragnienie głodu może opanować bestie sprawiając że z jeszcze większą motywacją walczą o pożywienie. 

- Ale z ciebie ładna paskuda - Teraz odezwała się Kati i nikt nie wiedział nie mógł być pewien czy to był komplement czy obelga. W tym czasie przeciwnik się obracał w jej kierunku a zaraz potem się na nią rzucił. Praktycznie od razu odskoczyła w bok nawet o tym nie myśląc. Zadziałał wyćwiczony odruch który był znacznie szybszy niż bardziej świadoma akcja. Batty natomiast korzystając z możliwości dwa razy nacisnęła spust swojej broni obawiając się że jeden nie wystarczy... Pierwszy ze skondensowanej magii przeznaczony na opancerzone cele miał trafić w czaszkę i poprzestawiać w mózgu wszystkie neurony. Drugi z mniej stabilnej energii został wycelowany między zęby, tak by wysoką temperaturą zdolną do zagotowania dwudziestu kilogramów molibdenu spopielić wszystko to co ma w środku. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

Słysząc słowa klaczy, gwardzista zdał sobie sprawę jak się z nim bawiła grą słów. Każdy wiedział, że z oddziałami śmierci się nie zadziera, co do tego nie było wątpliwości, a Crystal... Tu było ciężko cokolwiek powiedzieć. Postać legenda, w której istnienie nawet wiele kucyków nie wierzyło. Przecież nikt jej tak właściwie nie widział na oczy. Gdyby jednak istniała naprawdę to nie było wątpliwości co do tego jak niebezpieczna by była. Nim zdążył jakkolwiek wyjaśnić wszystko, ta zaczęła nagle mówić o Christianie... Nie był może jednorożcem, ale wszyscy wiedzieli, że mu się tutaj po prostu nie podskakuje. Nikt nie miał takich pomysłów na złamanie kogoś jak on. Sadysta to tylko delikatnie powiedziane... Ponownie jednak nie dane było mu cokolwiek powiedzieć, bo nagle pojawiła się druga klacz, ta która tu niedawno siedziała. Sposób w jaki mówiła zaintrygował gwardzistę, zupełnie jakby coś ukrywała. W przeciwieństwie do barmana nie zwrócił uwagi na nietypowy szantaż z jej strony by zachęcić te klacz by z nią poszła. Co takiego mogła ukrywać, że nawet w takim miejscu próbowała to zataić? Zastanawiał się czy za nimi nawet nie ruszyć, ale gdy spostrzegł zatrzymanych klientów porzucił te myśl.

- Pokręcone to wszystko - mruknął barman, czyszcząc naczynia szmatką. - A myślałem, że już wszystko widziałem. Zamierzasz kogoś o tym powiadomić?

- Sam nie wiem... Formalnie nie ma zakazu zatrzymywania kogoś w czasie, więc raczej to nie ma sensu

 

Baza

Nie było szans by stwór zdołał uniknąć wystrzałów. Tym razem jednak nie zignorował ostrzału jak w przypadku karabinu, tylko padł na ziemię kuląc się w bólu. Śmierć nie nastąpiła co ciekawe natychmiast, bo bestia zaczęła się wić w agonii wydając przy tym paskudne dźwięki przypominające tak głośny pisk, że było to bardzo nieprzyjemne dla uszu. Dopiero po krótkiej chwili monstrum przestało się ruszać wydając ostatnie tchnienie. Stało się jednak znowu coś dziwnego. Z ciała potwora dobiegł dźwięk podobny jak przy łamaniu kości, a jego ciało zaczęło powoli się rozpadać, aż nie zostało po nim nic.

- Wiedziałem, że cesarzowa nas nie skreśliła i przyślę nam wsparcie - nagle powiedział uratowany gwardzista i ściągnął hełm ukazując ciemno zieloną sierść, granatową grzywę oraz fioletowe oczy, wokół jednego z nich ciągnęła się blizna. - Jestem Lance Iron, zostało nas już tylko troje - pokręcił głową. - Moi towarzysze zostali ranni w czasie ostatniego ataku i... - nagle spojrzał zdziwiony na Kati. - Smok? Myślałem, że smoki się nie mieszają i trzymają własnych granic jak zarządził lord smoków. Nie sądziłem, że cesarzowa zawiązała jakiś sojusz... - nagle spojrzał w miejsce gdzie leżał stwór. - Musimy się stąd wynieść. Zawsze gdy zdychają wydają te cholerne piski co z czasem przyciąga ich więcej. Macie jakiegoś medyka w oddziale? Będzie trzeba tamtych przenieść - wskazał kopytem na dwoje gwardzistów pod ścianą. Zbroja jednego z nich była niemal rozerwana, a krew spływała powoli na ziemię. Widać było, że ciało z trudem walczy o każdy oddech gdy drugi nie wyglądał na tak mocno poturbowanego, ale jego hełm był wgnieciony w okolicy głowy. Wyglądało, że stracił przytomność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister i White

- Co chcesz? -  Spytała się gdy otwierała drzwi od łazienki. Domyślała się że ma to związek z tą niewolnicą ale nie miała pewności co konkretnie. - Czemu jej nie wyprowadziłaś? - Zadała kolejne pytanie gdy ją zobaczyła. 

-  Widziało ją zbyt wiele osób, zaraz by ktoś zacząłby zadawać niewygodne pytania - Powiedziała kręcąc głową. Czasami Sinister była dosyć trudna jeśli chodziło o pomoc. - Zmienisz jej barwy i jesteś wolna.

- To znaczy że mnie aresztowałaś? - Zaśmiała się klepiąc White kopytem. - Już nie jesteś gwardzistką a nawet jeśli masz na to jakiś papier nikt go nie uzna. 

- Wydaje mi się że za dużo wypiłaś - Stwierdziła to co miała na myśli. - Pomożesz czy nie? Dodam że liczę na ciebie - Nie rozumiała jaki to był dla niej problem użyć jednego czy dwóch zaklęć... Może lubiła się droczyć po pijaku, to jedyna odpowiedz jaka przychodziła jej do głowy.

- Nie mam ze sobą czegoś czego bym mogła użyć jako pigmentu - Wzruszyła ramionami. - Ale mogę z niej zrobić twoją kolorystyczną siostrę. Ta sama sierść, ta sama grzywa. 

- Odpada - Zawyrokowała prawie od razu. - Zbyt bardzo rzucało by się to w oczy - Pogłaskała Sinister po głowie. - Pod wpływem masz o połowę mniej ilorazu inteligencji? 

- To że nie jestem francuskim pieskiem nie znaczy że alkohol wypalił mi szare komórki... Czekaj, daj mi no chwilę pomyśleć... - Rozejrzała się po toalecie jakby czegoś szukając. - Mam! Pójdę po zawieszkę od kibla, założę się że jest koloru niebieskiego i będzie ładny, niebieski kucyk ziemski.

- Sinister! - White była już tym wszystkim tak poddenerwowana że musiała podnieść głos. - Proszę cie o chwilę żebyś pomyślała z głową... Tak na poważnie i z rozsądkiem.  

 

Batty

- Ała! - Batty krzyknęła czując dźwiękowy atak na swoje uszy. Nie było to miłe doznanie dla typowej osoby a to że dysponowała czulszym słuchem niż inni powodowało dodatkowe cierpienie - Dlaczego one tak zawsze muszą wyć w agonii, jakby nie mogły czasami sobie darować i po prostu zdechnąć.

- A ty byś czasami mogła nie zepsuć rozrywki  - Smoczyca skrzyżowała ręce i prychnęła. - Ta twoja pukawka jest za mocna, może spróbowałabyś kiedyś poradzić sobie bez niej?

- Jest wystarczająca - Stwierdziła będąc nieco w szoku. Dwa takie strzały a nadal nie padł od razu, to znaczy że... - Pomyślała szybko licząc pozostałą amunicje. - Dziesięć w torbie, trzy w magazynku co daje jeszcze sześć i pół stwora. - W tej chwili spojrzała na dwa kryształy które straciły swój blask jednocześnie wspominając każdy moment w którym by się obeszła bez nich. Żałowała że wcześniej tak je marnowała. - Ogierze, czy my ci wyglądamy na kogoś z gwardii? - Spojrzała mu w oczy których odcień kojarzył jej się z grzywą White. - Nie jesteśmy po stronie Cesarzowej, ciężko również powiedzieć że kiedykolwiek byłam w Equestrii ale nie o tym teraz. Jesteśmy w tym bagnie razem - Podniosła magią ciało z wgniecionym hełmem i odwróciła się co było oznaką że tego drugiego spisała na straty. - I nie mamy medyka - Co prawda uczyła się kiedyś zaklęcia które leczyło rany ale nie ufała swoim umiejętnością w tej kwestii. Po za tym czas był na wagę złota a jej zajęło by to po prostu za długo.

- Lord smoków może mi naskoczyć gdy go tu nie ma - Może Kati była odrobinę krnąbrna ale miała racje. - I chciałabym zobaczyć jak się tutaj by zmieścił... Grubas jeden. 

- Choć za mną - Zignorowała to co mówi smoczyca, na ogół był to dobry pomysł jednak przesadzanie z nim było niewskazane. - Jest nas trochę więcej i musimy dołączyć do reszty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

Wnętrze toalety nie wyglądało najlepiej. Możliwe, że właściciel tu sprzątał, ale w godzinach szczytu brakowało tu bardzo wiele. Mimo, że była to toaleta damska nie brakowało napisów na ścianie mających być typowymi śladami wandalizmu. Umywalki co niektóre były uszkodzone podobnie jak toalety. W niektórych kabinach brakowało klamek przez co nie sposób było zamknąć drzwi od nich. Nawet w niektórych miejscach brakowało uchwytów od kranów. Jednak nie było tu powszechnego brudu. Najwyraźniej właściciel przestał wymieniać to wszystko uznając, że nie ma sensu, a napisy były zbyt trudne do zmycia, więc skupiał się na zwykłym brudzie. Nie było jednak nigdzie widać klaczy, która wyskoczyła zza rogu dopiero gdy usłyszała głos White. Do tej pory ukrywała się skulona za jedną z kabin.

- Przepraszam... - powiedziała cicho, patrząc na dwie klacze. Nie do końca wiedziała o co się sprzeczają, ale zrozumiała, że chyba szukają czegoś o nietypowej barwie. Wyciągnęła kopyto pokazując niewielki trochę obsuszony liść, ale nadal zachowujący ślady zieleni. - Znalazłam go przy oknie - wskazała kopytem na okno w ścianie.  - Czy to się nada do tego co planowałyście? - spytała niepewnie.

 

Baza

- Faktycznie nie wyglądacie... - powiedział nagle zdziwiony, a potem zaczął lekko rechotać. - Czyli to wszystko? - spytał bardziej siebie. - Przysłali nas, wypuścili te cholerstwa z tej świątyni, a potem spisali na straty? - uderzył kopytem w ścianę, nie kryjąc wściekłości. - Inni podejrzewali, że tak jest, ale ja wierzyłem, że cesarzowa wkrótce wyślę oddziały śmierci, kapłanów, cokolwiek, a nas tak po prostu zostawili, a teraz mamy tylko was... - spojrzał jak Batty zabiera jednego z gwardzistów, a drugiego zostawia. Nagle podniósł swój hełm i podniósł lewitacją drugiego gwardzistę kładąc go na grzbiecie. - Po śmierci naszego dowódcy jestem najstarszy stopniem. Dopóki oddycha jest nadzieja. Jeśli będziemy was spowalniać możecie nas zostawić. Nie mogę pozwolić żeby tak tu została zeżarta przez to cholerstwo, to nie śmierć godna żołnierza - wskazał kopytem na martwego stwora, a potem spojrzał na nie. - To nietypowy sojusz, ale ciężkie czasy takich wymagają. Później opowiem wam ile trzeba, ale teraz... - nagle odwrócił głowę, Batty na pewno biorąc pod uwagę jej słuch, nawet lepiej to usłyszała. Chrobotanie jak na razie jeszcze daleko, ale zbliżało się zdecydowanie w ich stronę. - Teraz nie jeden, a wielu. Zareagowały na tego śmiecia, musimy uciekać, bo nas rozerwą na kawałki, szybko prowadźcie do swoich

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister i White

- Nada się - Sinister się uśmiechnęła i wyciągnęła liść z kopyt nieznajomej klaczy. - Najwyżej będziesz musiała potem podlewać swoją sierść - Wzruszyła ramionami jednocześnie rozrywając listek tak by otrzymać z niego ślady zieleni. 

- Nie martw się - Tym razem White odezwała się niej. - Potem ciebie odczaruje jak stąd wyjdziemy i będzie wszystko w porządku.

- Myślisz że przyjmuje reklamacje? - Zaśmiała się do swojej przyjaciółki. Wyciągnęła kopyto przed siebie kładąc na nim zielony fragment by po chwili porwała go cienista ćma lecąca w kierunku swojego celu. Po chwili jednak rozerwała się i zmieniła kierunek lotu by trafić w grzywę oraz ogon. - Zielony i jasnoniebieski chyba bardziej się gryzą niż zielony i kremowy... - Nie była pewna. - Wygląda dobrze dla mnie - Powiedziała oceniając wygląd nieznajomej w jednym nowym kolorze. Po części ku jej niezadowoleniu niestety nie udało się zepsuć sprawy. - To czas na mnie, do zobaczenia - Dodała nie dając szansy innym na odpowiedz i wyszła z toalety.

- Do zobaczenia - White odpowiedziała i zaraz potem wzdychnęła. - Czasami jej nienawidzę i to nie twoja wina - Nie chciała żeby czuła się problemem. - Jak masz właściwie na imię? 

 

Batty

- Mówią że nadzieja umiera ostatnia - Skwitowała prowadząc ich do reszty grupy na słuch, strasznie hałasowali najwyraźniej próbując coś uruchomić. - Ale mówi się też że nadzieja jest matką głupich - Nie zamierzała go tym obrazić. Wróciła wspomnieniami gdzie sama maszerowała przez pustynię mimo że sprawa była beznadziejna. Zastanawiała się czy wtedy do przodu pchała ją właśnie ona czy wola życia... Najpewniej obydwie te rzeczy - Pomyślała. Gdyby miała tylko to pierwsze położyła by się na piachu, czekała by by ktoś ją uratował i to byłby jej koniec. Ona sama na ogół nigdy nie wystarcza... Tymczasem dotarli do elektrowni i weszła do środka widząc samą Firę. 

- Dobrze że jesteście - Odezwała się. - Nic tu nie działa więc nie spalimy ich żywcem, chyba będziemy musieli je wybić sztuka po sztucę... - Teraz zauważyła gwardzistę który niósł innego a Batty, o dziwo również miała jednego. - Nie ukrywam że wam się nie uda... Jak sobie teraz to wyobrażasz że będziemy walczyć z tymi stworami a jeszcze będziemy się obawiać że oni, ehem "przypadkiem" - Specjalnie zaakcentowała to słowo. - nas nie postrzelą? 

- Szczerze mówiąc to trochę wątpię że nadal będą pałać miłością do cesarzowej tak samo jak wcześniej po tym jak spisała ich na straty - Zerknęła na gwardzistę. - Mam racje? - Teraz z powrotem spojrzała na Fire. - Po za tym ma w stosunku do nas dług skoro ich uratowaliśmy. 

- Obyś miała rację - Odpowiedziała kręcąc głową wyraźnie nie ufając im. - No nic, nie możemy stracić więcej czasu - Wzleciała pod sufit i pokazała kopytem kwadratowy otwór w nim. - Pakować się do środka, dwadzieścia metrów czołgania się i jesteśmy w zbrojowni. Oby tam wszystko nie zgniło. 

- Pójdę ostatnia - Stwierdziła Batty wiedząc że jest najszybsza i w razie czego ma największe szanse by uciec. Oddała gwardzistę Fire która zniknęła w otworze wraz z nim po czym ona sama położyła się na podłodze by móc strzelać do bestii z większej odległości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



Imię: Dawn Spark

 

Strona konfliktu: rojalista/Crystal

 

Rasa: natywny jednorożec

 

Wygląd: ciemnoszara sieść z długą czarną grzywą, czerwone oczy

 

Cutie Mark: kryształ otoczony czerwonym światłem

 

Historia:
Wywodzi się z bogatej rodziny z Canterlotu, od dzieciństwa nie brakowało mu niczego poza tym, co najważniejsze - zainteresowania i miłości rodzicielskiej. Z rodzicami widywał się rzadko, gdyż zajmowali się misjami dyplomatycznymi w królestwie zebr.
Opiekunowie nie byli w stanie zadbać o jego samopoczucie, w wyniku braku zainteresowania stał się zadufany, zamknięty w sobie oraz zaczął zionąć nienawiścią do innych. Od kiedy zyskał dostęp do wielkiej biblioteki zaczął regularnie czytać książki, których czytać nie powinien.
W czasie przybycia Equestrii na ziemię studiował na prestiżowym uniwersytecie w Canterlocie. Nie pała sympatią do ludzi, są oni wg niego tym, co niszczy Equestrię, na równi ze słabością i równouprawnieniem wszystkich kucy (gdyż to jednorożce, zaraz po alicornach są najbardziej wartościowi).
Po zdobyciu władzy przez Crystal zaczął (już oficjalnie) studiować czarną magię. Dzięki wiedzy przyswojonej wcześniej udało mu się zostać jednym z najbardziej uzdolnionych praktykantów tejże, wzmogła w nim jednak ona nienawiść oraz wpłynęła na jego wygląd.

Po ukończeniu nauki postanowił aplikować do szwadronów śmierci. Chce zaimponować swojej nowej Władczyni, nie zważając na koszty.

 

 

Zdolności: potężny jednorożec władający czarną magią, dobrze uczy się nowych umiejętności

 

Miejsce urodzenia: Canterlot

 

Obecne miejsce zamieszkania: Canterlot

 

Zawód: aktualnie brak/aplikuje do szwadronów

 

Wiek: 23




Imię: Peace Order

 

Strona konfliktu: buntownicy

 

Rasa: kuc ziemny / sponifikowany

 

Wygląd: szara sierść z krótką, granatową grzywą zaczesaną do góry. Błękitne oczy.

 

Cutie Mark: niebieska tarcza emitująca czerwone światło

 

Historia:
Przed przybyciem Equestrii pracował w wydziale śledczym Niemieckiej policji. Wyemigrował tam zaraz po studiach, gdzie dobrze się zasymilował. Od zawsze lubił pomagać innym, wierząc w koncepcje zła i dobra.
Po przybyciu obcej rasy, oraz otwierania przez nią biur ponifikacyjnych starał się normalnie wykonywać swoją pracę, jednak przez działalność FOL'u został przydzielony do sekcji odpowiedzialnej za aktywną ochronę biur.
Z racji na to, że jego żona zachorowała na nowotwór złośliwy przekonał ją do ponifikacji razem z ich nastoletnią córką. Wolał, aby były zdrowe i bezpieczne w ciałach kucy, niż zagrożone lub też martwe ze względu na działalność ludzi. On sam został człowiekiem chcąc dalej wypełniać swoje obowiązki.
Nie było mu to jednak dane, gdyż pół roku po ponifikacji swojej rodziny został ciężko ranny podczas wykonywania czynności służbowych w jednym z Berlińskich biur ponifikacyjnych. W wyniku strzelaniny z członkami FOL został ciężko raniony w płuca, przez co jedyną szansą na ratunek była natychmiastowa ponifikacja.
W jej wyniku stał się kucykiem ziemnym, co było dosyć ciekawe, gdyż jego córka stała się pegazicą, a żona jednorożcem.
Po adaptacji w Equestrii dołączył do swojej rodziny w Ponyville, gdzie został jednym z dwojga dzielnicowych.
Po przejęciu władzy przez Crystal uciekł razem z rodziną do buntowników, stało się to po jego ataku na jednego z gwardzistów, który zaatakował jego rodzinę. Teraz stara się dbać o spokój w swoim nowym domu, przygotowując się na pomoc w obaleniu tyranki. Uważa, że jest to winien kucykom za dobroć, jaką obdarowali jego najbliższych, ale z racji na strach kucyków przed buntem próbuje ugrać swoje będąc wśród buntowników

 

 

 

Zdolności: szybkość i spora wytrzymałość, potrafi dobrze walczyć za pomocą swojego ciała. Dodatkowo ze swojeh poprzedniej pracy wyniósł spostrzegawczość, która również przydaje się od czasu do czasu.

 

Miejsce urodzenia: Polska, okolice Krakowa

 

Obecne miejsce zamieszkania:

 

Zawód: dzielnicowy/strażnik

 

Wiek: 38, po ponifikacji 25

 

Dawn Spark / Canterlot

 

Przebudziłem się dosyć wcześnie rano. Wstałem szybko z łóżka, przeciągnąłem się, po czym poszedłem po talerz marchwi zostawiony wcześniej w jadalni.

Budynek był pusty, w środku panował chaos. Poprzewracane meble, podniszczone zasłony, zbite osłony oraz podziurawione obrazy. Po ucieczce służby nie miał kto dbać o ten lokal, a ja nie miałem ani chęci, ani czasu.

Gdy skończyłem jeść popiłem posiłek wodą, a następnie zacząłem wybierać książki ze stosu ułożonego na podłodze.

- To się może przydać, warto było pożyczyć kilka książek przed tym całym zamieszaniem.

Róg rozświetlił się czerwonym światłem, po czym przedmioty trafiły do zakurzonej torby leżącej obok.

- No to mam już chyba wszystko, pora się zbierać.

Momentalnie poczułem coś dziwnego w środku mojej głowy, po raz kolejny usłyszałem głos.

Pośpiesz się, dzisiaj musisz odpowiedzieć na wezwanie Naszej Pani.

Znowu to samo, Głos potrafi być czasami irytujący, ale ilość wiedzy jaką przekazuje wszystko rekompensuje.

- Dobra, zróbmy to.

Udałem sie w stronę drzwi wyjściowych, jednak jeszcze jedna rzecz zwróciła moją uwagę - rodzinny portret, o którym zapomniałem wisiał nad drzwiami.

- No tak...

Wystrzeliłem promieniem w stronę obrazu, który po zetknięciu zamienił się w proch.

- Od razu lepiej.

Wyszedłem z domu, po czym magicznie zamknąłem drzwi. Następnie poszedłem w kierunku koszarów, na terenie których miałem się stawić.

Po dotarciu na miejsce zauważyłem jednorożca stojącego na recepcji, jego oczy podobnie jak moje były krwisto czerwone. Prychłem mimowolnie.

- Biurokracja.

Nie myśląc dłużej postanowiłem odezwać się do recepcjonisty.

- Dawn Spark, z rodu Sparklemane. Miałem się dzisiaj tutaj stawić.

Wyjąłem z torby dokumenty potwierdzające moje ukończenie studiów czarnej magii. Położyłem dokumenty na ladzie. Mam nadzieję, że ten buc nie będzie sprawiał problemów.

Znakomicie.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...