Skocz do zawartości

Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]


Magus

Recommended Posts

Czarny rynek

Już przy drzwiach nim wyszła Sinister mogła usłyszeć liczne pomruki dochodzące z głównej sali. Najpewniej domyślała się co to oznacza, ale otwarcie drzwi wszystko potwierdziło. Zatrzymane w czasie do tej pory kucyki powoli dochodziły do siebie, Wszyscy wyglądali na dość zdezorientowanych całą sytuacją. Gwardzista, z którym Sinister robiła interesy i barman przyglądali się temu z zaciekawieniem. Najwyraźniej nie byli pewni czy minął czas zaklęcia, czy ta klacz ich uwolniła. W każdym razie nikt już nie wyglądał na chętnego do dalszej bójki. Nawet Crimson, która powoli wstawała na kopyta, patrzyła na to wszystko jakby próbowała zebrać myśli. Spojrzała jednak na ogiera pod swoimi kopytami i jeszcze raz go grzmotnęła, tak, że stracił przytomność. Chwila zadumy nagle jednak została przerwana przez niespodziewany wrzask.

- Okradziono mnie! - nagle wrzasnął jednorożec, któremu White odebrała niedawno klacz. Spojrzał nagle na dwa rosłe ogiery. - Przeszukajcie całe to miejsce i sprowadźcie mi te małą dziwkę. Już ja ją nauczę czym się kończy ucieczka

 

Klacz patrzyła z zaintrygowanie zarówno na wymianę zdań między obiema klaczami jak i na zaklęcie, którego używała ta nowo przybyła. Patrząc na nie nie mogła się nadziwić jak bardzo się różniły, a mimo to potrafiły współpracować. Nie mówiąc, że dziwne samo w sobie było to, że ta druga była jednorożcem, a mimo to wyglądem i zachowaniem zupełnie nie przypominała jednego z nich. Niestety nie było nawet okazji z nią porozmawiać, bo klacz zniknęła zaraz po rzuceniu zaklęcia. Sama nie wiedziała czy to dobrze, ale nawet nie zdążyła jej jednak podziękować za pomoc. Zaraz jednak jej uwaga skupiła się znowu na White.

- Pumpkin Blossom... - powiedziała cicho. - Jesteście zupełnie inne, ale widać, że wiele dla siebie znaczycie, bo nikt od tak bez powodu by dziś raczej nie pomógł - westchnęła. - Jak mamy wyjść? Jeśli wyjdziemy salą ktoś może się domyślić

 

Baza

Mimo że gwardzista nic nie odpowiedział, słuchał uważnie prowadzącej go klaczy. Nie wiedział jednak czy chciała uświadomić mu jak bardzo był naiwny, czy raczej przekazać coś czego nie dostrzegał. Nie trwało długo nim dotarli do innych, a dźwięk chrobotania stawał się coraz bardziej donośny. Jak się szybko okazało była tu całkiem duża zorganizowana grupa. Szybko połączył fakty, rozumiejąc, że są to najpewniej buntownicy, którzy przybyli odzyskać dawne tereny, teraz jednak należące do kogoś innego. W obecnej sytuacji liczyło się tylko przetrwanie, nic ponadto. Nie dziwił się jednak, że przywódczyni tej grupy mu nie ufała, to był jednak przejaw rozsądku.

- W obecnej sytuacji, walka między sobą byłaby głupotą - mruknął gwardzista, słysząc, że zbliżają się coraz bardziej. Czekał jednak niemal do samego końca dając tym samym do zrozumienia, że chciał robić za wsparcie dla Batty, aż nie wejdą inni. - Musisz wiedzieć że potrafią znikać - powiedział nagle w jej kierunku. - Nie wiemy do końca jak to robią, ale to przypomina trochę naszą teleportacje na niewielkie odległości - nagle zaczął strzelać w kierunku, z którego dochodził dźwięk, najwyraźniej byli już wystarczająco blisko. Batty mogła nawet dostrzec pierwsze stwory, gdy jeszcze nie wszyscy zdołali wejść. Stwory zaczęły szarżować w ich kierunku gdy gwardzista próbował je ostrzeliwać swoim karabinem. Dopiero gdy wszedł ostatni kucyk, a on został tylko z Batty sam również wszedł za nimi. - Szybko! - krzyknął do Batty, wyciągając kopyto by go złapała, gdy jeden ze stworów skakał w jej stronę.

 

Canterlot sala szkoleń

Pomieszczenie, do którego wszedł Dawn było rozległe oddzielane licznymi drzwiami. W sali, do której trafił nie było zbyt wiele rzeczy. Było to niemal puste pomieszczenie otoczone niepokojąco mroczną aurą, zupełnie nie przypominającą tej kucykowej. Poza wspomnianym ogierem było tu jeszcze kilku innych, którzy najwyraźniej podobnie jak on chcieli dostać się do oddziałów. Wszyscy reagowali różnie na mrok tego miejsca. Jedni wyglądali jakby mieli się zaraz pochorować, a inni starali się siedzieć twardo, choć widać było niepokój na ich pyskach. Ogier do którego przyszedł Dawn z dokumentami, spojrzał na niego ponuro.

- Siadaj gdzie inni i czekaj, aż zgłosi się ktoś po was - powiedział niemal nienaturalnym tonem wracając do swoich zadań i nie zwracając już uwagi na nowo przybyłego. Z niektórych pomieszczeń docierały niepokojące dźwięki przypominające wrzaski i wycie, a nawet odgłosy walki.

- Też chcesz zrobić szybką karierę? - spytał Dawna jeden z czekających ogierów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawn Spark

Podczas krótkiego spaceru do poczekalni usłyszałem kilka krzyków, przypomniało mi to czasy nauki czarnej magii.

Tak to już jest, kiedy amatorzy bez doświadczenia przeceniają własne umiejętności, haha.

Stanąłem obok ogiera, który zadał mi przed chwilą iście kretyńskie pytanie. Zastanawiałem się nad odpowiedzią, ale może zamiast mówić prawdę spróbuję go lekko wykorzystać. Spojrzałem mu prosto w oczy.

- Wybacz że ci to mówię, ale nie jest to droga ani łatwa, ani szybka. Jeśli jednak jesteś pewny tego, że chcesz tędy iść to co powiesz na chwilową... współpracę?

Nieźle, teraz podaj mu kopyto.

Postąpiłem zgodnie z radą Głosu.

- Dawn Spark, miło poznać.

Ciekawe tylko, czy na coś się ten osobnik przyda, widząc jego nastawienie odpadnie dość szybko.

- Miałeś JAKIKOLWIEK kontakt z czarną magią?

 

Peace Order / baza gdzieś na Uralu

 

Szli już tak od długiego czasu. Nie podobało mu się to, ale jakoś musi pomóc społeczności. Asystowała mu pegazica, która z góry wypatrywała zagrożenia.

Raj. Eden, które po raz kolejny starliśmy na proch.

Dotarli do wejścia. Budynek nie wyglądał zbyt ciekawie, ponadto Peace miał złe przeczucia.

- Aerial, czy twoja broń jest sprawna?

Klacz odpowiedziała, zachowując powagę.

- Wszystko w porządku. Wchodzimy tam we dwoje?

- Nie, pilnuj wejścia. W razie zagrożenia leć do środka.

Sprawdził swój kombinezon. Na zakończeniach kopyt znajdowały się dziury, w których znajdowały się zagięte ostrza. Dobra ochrona przed niesprzyjającymi okolicznościami.

Włączył światło, po czym ruszył dalej. Po drodze mijał ślady walki, powolny krok przerwał szmer i krzyki dobiegające z przodu.

Zdjął z pleców broń przypominającą lancę, jednak znacznie krótszą. Po włożeniu do pyska ostrzejszy fragment zaczął się świecić. Ruszył galopem przed siebie.

Kawałek dalej zauważył grupę stworów atakujących kucyki. Jako iż nie został przez nie zauważony przeskoczył większość z nich, po czym zaczął przebijać się przez resztę stworów. Udało mu się przemknąć, po czym wypuścił broń, która zablokowała się na zaczepie pod szyją.

- Poczekajcie! Jestem z wami!

Dogonił grupkę, po czym próbował złapać oddech.

 

Edytowano przez Lizergo
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Co tam śpiochy? - Powiedziała wychodząc z toalety a uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jej wzrok na chwilę zatrzymał się na ogierze który krzyczał że go okradziono a potem utkwił w barze do którego się skierowała. - Na czym skończyliśmy? - Spytała gwardzistę i barmana. - Nie zatrzymałam ich w czasie - Odpowiedziała po chwili zastanowienia na to co mówił ochroniarz gdy odchodziła. - Jeszcze nad nim nie panuje... - Nie zdradziła jednak co konkretnie zrobiła by pozostawić ich w niewiedzy. - Jeszcze... - Nie była pewna czy kiedykolwiek tego dokona ale po co odbierać sobie możliwości mówiąc że się nie uda?

 

White

- Wybacz że Sinister tak się zachowuje Pumpkin - Po raz pierwszy użyła jej imienia jak tylko je poznała. - Można powiedzieć że się przyjaźnimy ale pomogła tylko dlatego że ja jej również kiedyś pomogłam - Westchnęła robiąc przerwę. - Próbowałam ją nauczyć że warto pomagać bezinteresownie ale miała... Po prostu spotkała zbyt dużo nieodpowiednich kucyków w swoim życiu  - A w szczególności Star - Pomyślała jednak tego nie powiedziała. Nie chciała zdradzać zbyt wiele na jej temat. - Do tego została obdarowana zbyt dużą mocą i czasami z nią sobie nie radzi - Pokręciła głową. - Ale i tak jest lepiej niż było - Szczerze mówiąc planowała wyjść główną salą licząc że zaklęcie podziała jeszcze chwilę... Ale krzyk "Okradziono mnie" skutecznie powiadomił że limit czasu się wyczerpał. - Masz chyba racje że nie możemy uciec w ten sposób... - Druga opcja? - Spytała w myślach sama siebie. - Teleportacja ale... To z trzydzieści albo czterdzieści metrów. Dwie osoby - To był główny problem ponieważ użycie zbiorowe tego zaklęcia było znacznie trudniejsze. - Dam radę? Muszę skoro nie ma innej drogi...

Mogę nas przenieść w okolice wyjścia magią - Powiedziała po chwili zastanowienia. - Jest jednak pewien problem... Dzisiaj już z niej sporo korzystałam a to już będzie nadużycie - Popatrzyła jej w oczy i zaczęła zbierać energię w rogu. - Może być ze mną krucho więc w razie czego się mną zaopiekuj - Nie zemdlej, nie możesz tego zrobić w tym miejscu - Tylko to miała w głowie gdy rzucała zaklęcie.

 

Batty 

- Aaaa - Nie brzmiało to jak krzyk a raczej jakby się nad czymś zastanawiała. - Dobra, jebać - To było za dużo celów dla samotnego strzelca a ona sama nie zamierzała robić za bohatera. Obiecała że wróci żywa i zamierzała dotrzymać swojego słowa... Jednak jedna z bestii miała inne zdanie na ten temat i próbowała swojego szczęścia teleportując się zza drzwi a chwilę potem skoczyła w jej kierunku. Widząc to poczuła wyrzut adrenaliny a serce odpowiedziało przyśpieszonym pulsem. Nie wiele myśląc zrobiła unik obracając się na plecy, drugi bok by potem wstać na równe kopyta. Potwór spudłował i zarysował stalową podłogę oddzielając od niej sporych rozmiarów strugę. 

- Hę? - Odezwała się słysząc jeszcze innego kucyka. Kogoś kto nie był ani gwardzistą ani członkiem ich grupy. A ten skąd się wziął? - Pomyślała jednak nie mogła na niego poczekać w tym miejscu. Skoczyła na plecy potwora który teraz leżał na ziemi by się od nich odbić i dostać się do ogiera w wentylacji który wyciągał do niej kopyto. - Wątpiłeś we mnie? - Spytała go a potem odezwała się do nowego przybysza. - Choć tutaj bo cie zeżrą - Cofnęła się parę kroków by zrobić dla niego miejsce. 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Cokolwiek byś nie zrobiła i tak stałaś się już popularna - mruknął gwardzista, patrząc jak wszyscy się gapią, ale nie reagowała na wiadomość o kradzieży. Najwyraźniej nie bardzo go to interesowało lub nie należało do jego obowiązków. - Czyli co, chcesz zgłębiać magię? - zwrócił najwyraźniej uwagę na to co powiedziała. - To chyba powinnaś spotkać się z Crystal, jeśli istnieje magia to jej rzemiosło, z tego co wiem, ale...

- Co jest? - nagle przerwał barman, bo po barze zaczął rozpościerać się ciemny dym.

- Zaczekaj... - powiedziała nagle klacz, odsuwając od White się nim rzuciła zaklęcie. - Słyszysz? - za drzwiami panowało jakieś poruszenie, ale nie brzmiało to na bójkę. Nagle ktoś otworzył drzwi do toalety, a za postacią wlewał się do pomieszczenia dym.

- Sorki trochę zwaliłam - powiedział głos, który White z pewnością znała. W obłokach dymu pojawiła się Crimson. Z nosa spływała jej stróżka krwi, a oko miała lekko napuchnięte. Natomiast grzywa była w większym nie ładzie niż do tej pory. - Musimy się śpieszyć, długo to się nie utrzyma. Złap ją za kopyto żeby się nie zgubić - powiedziała do White, a gdy to zrobiła sama złapała ją za kopyto i zaczęła ciągnąc za sobą. Crimson najwyraźniej pamiętała gdzie jest wyjście, bo zręcznie prowadziła obie klacze mimo obecnego harmideru. Jeden ogier nawet prawie wpadł na White niczego nie widząc, ale na szczęście ominął ją w ostatniej chwili.

 

Baza

- Sama stwierdziłaś jestem ci coś dłużny - powiedział gwardzista, ignorując nowo przybyłego. Miał teraz większy problem, bo musiał przez wentylacje ciągnąć ledwo żywą gwardzistkę, która z każdą chwilą była słabsza. Czołgał się za resztą grupy Fire ciągnąc za pomocą magii nieprzytomną gwardzistkę i prowadząc za sobą przy tym Batty i nieznajomego. Na dole musiał dziać się istny koszmar, bo nieludzkie ryki zalewały pomieszczenie, więc potworów musiała być tam masa. - Tutaj na pewno nie wejdą - dodał po chwili. - Niepotrzebnie tu przyszliście. Jedyna nasza szansa to ucieczka - dodał ponuro. - Te stworzenia nie są z naszego świata. Wylazły z tej przeklętej świątyni i będą wychodziły, aż brama znów nie zostanie zamknięta. To dlatego tak trudno je zabić i różnią się od wszystkiego innego

 

Sala szkoleń

- Mighty Clash - powiedział podając kopyto, a potem pokręcił głową. - Niestety nie miałem okazji. Jestem z rytuału. Gdy stwierdzono, że jest we mnie potężna moc magiczna dano mi kilka możliwości, a ja chciałem lepiej służyć imperium. Nikt nie wzbudza takiego szacunku w dzisiejszej Equestrii jak oddziały śmierci i podobno oni jedyni mają szansę zobaczyć cesarzową - powiedział z nieukrywanym uśmiechem. - Nie wierzę w to, że nie istnieje. Musi tam być, a ja chce ją spotkać i okazać wierność, bo ona prowadzi nas do lepszej przyszłości

- Ja tam nie jestem pewny jej istnienia - nagle wtrącił ogier obok. - Skoro jest tak potężna, czemu nam się nie ujawnia tylko wciąż skrywa w mroku? Co ukrywa?

- Jesteś głupcem - warknął Might. - To na pewno nie mit, zgadzasz się ze mną, Dawn?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawn Spark

Potężna moc powiada... bardzo interesujące.

Stałem tak w milczeniu przysłuchując się rozmowie moich ,,współtowarzyszy", Trzeba dalej zgrywać głupka.

Kiedy jeden z nich zaczął kwestionować istnienie Crystal Głos zaczął szumieć w mojej głowie, z sekundy na sekundę stawało się to coraz bardziej irytujące. Wreszcie Mighty zadał pytanie.

- Takie dywagacje mają raczej mało sensu, ale skoro chcesz znać moje stanowisko...

Nie dokończyłem, gdyż poczułem mocne ukłucie z tyłu głowy.

Uspokój się.

- No cóż, gdyby Cesarzowa nie istniała, to w jaki sposób byłaby, lub też byli, jeśli to grupa pokonać księżniczki? Moc wszystkich kucy razem wziętych nie zbliża się nawet do Celestii, o wszystkich alicornach razem nie wspominając. Ponadto podczas mojej nauki, jak i teraz czuję jej obecność. Nie potrafię tego racjonalnie opisać, ale jestem pewny, że po przyjęciu do oddziałów naszej Pani również to poczujecie.

Rozświetliłem róg rozpraszając z niego trochę magicznej energii, gdyż zwykle pomagało to lekko uspokoić Głos.

Słuchałem ich dalej, czekając na wezwanie. Cierpliwość popłaca.

 

Peace Order 

 

Słuchając polecenia klaczy wskoczył do wentylacji. Miał bardzo dużo szczęścia, gdyż starcie obyło się bez obrażeń. 

Gdy już doszedł do siebie postanowił wreszcie się odezwać.

- Dzięki za zrobienie miejsca, gorzej chyba nie dało się wdepnąć.

Przełożył broń na plecy.

- Nazywam się Peace Order, i niestety chciałem was poinformować, że dalszych posiłków nie będzie, jestem w całości do waszej dyspozycji.

Dopiero teraz zauważył ranną gwardzistkę. Podszedł i zapytał.

- Czy mogę jakoś pomóc?

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Batty

- Złota rada - Stwierdziła Batty na słowa gwardzisty że nie potrzebnie tu przychodzili... - Wielka szkoda że nie rozłożyliście wielkiej płachty z napisem nie wchodzić, niewidzialne skurwysyny atakują - Było w tym dużo sarkazmu. Wiedziała że w sytuacji w której się znaleźli to ostatnie co powinno zostać zrobione. Gdy gwardzista i Peace Order znaleźli się w kolejnym pomieszczeniu z mnóstwem drewnianych skrzyń reszta grupy Fire rzuciła im raczej niemiłe spojrzenia. Nic nie mówiąc zaczęli przeszukiwać zbrojownie chcąc znaleźć broń i zbroje nadające się do użytku.

- Mam jeszcze dwa pytania - Batty znowu odezwała się do gwardzisty. - Czy da się zamknąć ta świątynie i czego w niej szukaliście... Wydaje mi się że znasz odpowiedzi na te pytania skoro wcześniej użyłeś tych słów: Później opowiem wam tyle ile trzeba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baza

- Nie wiem... - powiedział ponuro na pytanie ogiera, ale z pewnością nie z niechęci, a raczej własnej bezradności. Nic nie odpowiedział na kolejne pytania Batty tylko położył gwardzistkę pod ścianą, a potem zdjął hełm. Jak się okazało klacz nie wyglądała na specjalnie twardą i była dość drobna. Prosta brązowa sierść i żółta teraz postrzępiona grzywa. Na jej głowie były liczne ślady zadrapań, z których nadal powoli wypływała krew. Nadal bardzo słabo oddychała. - Za dużo już zginęło - zacisnął zęby. - Nie zdążyłem w porę zareagować i na nią skoczył. Z drugim rzuciliśmy się na tego stwora. Tamten sama widziałaś jak skończył gdy nim rzucił, zostałem sam, a wtedy nas znalazłaś. Ona jest naszym lekarzem, ale teraz... - otoczył ją magiczną energią. - Nie jestem w to najlepszy, ale spróbuje coś zrobić i jej pomóc - spojrzał na ogiera, który niedawno dołączył. - Jeśli potrafisz opatrywać rany możesz spróbować pomóc - potem znów spojrzał na Batty.

- Nie do końca wiem... To znaczy... Słuchaj, dostaliśmy rozkaz zajęcia tej bazy. Podobno buntownicy stanowili zagrożenie i bombardowali cywilne wioski nikogo nie oszczędzając. Dzięki instrukcjom i całemu opisowi bazy nie było to trudne zadanie. Po zajęciu bazy i przegnaniu buntowników mieliśmy tylko ją utrzymywać w całości. Około tydzień później pojawiła się spora grupa kucyków. Wśród nich byli kapłani, zwykli robotnicy, a nawet oddziały śmierci. Dostali rozkaz od samej cesarzowej by przekopać się w okolicy gór. Prace wykopaliskowe trwały w najlepsze, aż natrafili na jakąś świątynie. Nic nam nie mówili, my mieliśmy tylko utrzymywać pozycje. Około tydzień po znalezieniu świątyni odeszli zabierając coś z jej wnętrza, a nam zostawiono ten sam rozkaz. Macie pilnować bazy i się nie ruszać. Dzień później w nocy nasi wartownicy nagle zniknęli. Znaleźliśmy tylko jednego, który mamrotał o potworach jak to dorwały innych i nie można ich zabić. Uznaliśmy, że oszalał i skierowaliśmy go na izolatkę. Nie trwało długo nim okazało się, że wariat ma racje. Byliśmy notorycznie atakowani przez te stwory tracąc coraz więcej żołnierzy przy każdym ataku. Z Canterolotu nie przybywały informacje, a my zostaliśmy odcięci. Nieważne jakie stawialiśmy zapory zawsze się dostawały. One nie zabijały nas by się najeść, a robiły to z radością, jakby to była ich natura. Wymyślały najbardziej monstrualne sposoby zabijania i robiły wszystko by ich ofiary cierpiały i błagały o śmierć. Nic ich nie zatrzymywało. Broń palna czy nasza magia była zupełnie bezużyteczna. Ich skóra jest cholernie twarda, jakby walić w coś pancernego. Jednak strzał prosto w otwartą paszczę może być skuteczny. Wracając jednak do świątyni. Nie wiem czego tam szukano, a zamknięcie jej to spory problem. Wysłaliśmy tam grupę dwudziestu gwardzistów. Wszyscy uzbrojeni po zęby i wyszkoleni. Nikt nie wrócił. Położenie świątyni sprawia, że nie sposób ją zbombardować, a zasypanie kamieniami nic nie pomoże, bo się przekopią jak za każdym razem - dodał ponuro.

 

Sala szkoleń

- Świeże mięso - rozległ się głos po sali, przerywając rozmowy, ale nikogo nie było widać. Nagle zaczęła zbierać się przed ochotnikami czerń, która formowała postać kucyka. Podobnie jak inni z oddziału śmierci gwardzista odziany był w zbroję, która przypominała jedność z ciałem. Zupełnie jakby nikogo nie było w środku. Klejnot na klatce piersiowej zaczął lekko świecić. - Tylko wybrani dostają zaszczyt wstąpić w nasze szeregi - dodał ponuro. - Większość wariuje, ucieka lub umiera. Z waszej grupy myślę, że przetrwa może z dwóch lub trzech i dostąpi zaszczytu przysięgi. Na początek poddamy was licznym testom, które was złamią, a potem nad wami popracujemy. Dobrze, to na razie tyle, wszyscy za mną - powiedział i powoli ruszył w głąb niekończącego się mroku znikając z oczu wszystkim.

- Ej gdzie on jest? - spytał, któryś z kucyków i wbiegł za gwardzistą podobnie jaki inni.

- Jest tu ktoś? - roznosiły się kolejne głosy, a światła rogów nie były w stanie rozświetlić tej ciemności. Gdy Dawn Spark wszedł tam również, mógł szybko spostrzec, że nic nie było tu widać. Zupełnie jakby wszyscy znaleźli się na pustej arenie.

- Już nie dajecie rady? - powiedział szyderczy głos żołnierza. - Jeśli nawet nie potraficie mnie znaleźć, to możecie się od razu wycofać, ale gdzie wyjście prawda? - zaczął rechotać. Nawet zlokalizowanie go po głosie było trudne, bo można było odnieść wrażenie, że głos dobywa się ze wszystkich stron.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

- Niestety w tym ciele nie przydam się tak bardzo, z palcami byłoby to dużo łatwiejsze. Przytrzymam jej głowę, a ty spróbuj jakoś ją uzdrowić.

Podniósł delikatnie głowę klaczy, czekając na reakcję gwardzisty.

Trzymał ją w skupieniu. Próbował się powstrzymać, ale nie potrafił.

- Najpierw niszczycie tę krainę ze strachu służąc cesarzowej, uciskając i gnębiąc populację, a teraz winę za mordy zrzucacie na buntowników? Zaiste ciekawe, że powtarza się schemat naszej, ludzkiej historii ale w innej krainie - totalitaryzm zwalczający walczących o swoje prawa, nazywający ich bandytami.

Na chwilę zamilknął, po czym zmienił ton na spokojniejszy.

- Ale każde życie jest cenne. Skoro teraz udało nam się porozumieć, to może jest jeszcze nadzieja na pokój. Niech Celestia ma nas w opiece.

Zwrócił się do Batty.

- To jaki teraz mamy plan? Zgrywamy bohaterów, czy próbujemy stąd uciekać?

 

Dawn Spark

Wreszcie udało się przejść dalej. Chcą nas zamęczyć, co? Tego się właśnie spodziewałem.

W tym ciemnym pomieszczeniu nie będzie łatwo go trafić, szanse są prawie zerowe, ale skoro tego chce.

Po chwili skupienia wykrzyczałem.

- Dacie się pokonać jakiemuś frajerowi?! Pokonajmy go razem! Ku chwale Cesarzowej! Na trzy rozwalimy to pomieszczenie w drobny mak! Nie zapomnijcie tylko odpalić barier, powodzenia!

Nieźle.

Bez dłuższego myślenia zacząłem odliczanie.

- Raz... dwa... trzy!

Momentalnie odpaliłem barierę oraz zacząłem strzelać promieniami na oślep. Reszta o dziwo zaczęła tobić to samo.

Było to dosyć męczące.

Po chwili przestałem na chwilę strzelać, po czym wycelowałem w górę i wystrzeliłem najpotężniejszy promień, jaki byłem w stanie. Po jego trafieniu w sufit wywołałem sporą eksplozję, jednak bariera skutecznie przyblokowała skutki fali uderzeniowej. Ciekaw jestem, czy reszta dała radę, mogłem zdmuchnąć kilku z nich...

Cudowna destrukcja. Więcej!

Głos jak zawsze chce więcej. Zaczyna mi to działać na nerwy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sinister

- Jestem popularna? - Rozejrzała się zdziwiona i faktycznie coś było na rzeczy skoro większość osób spoglądało na nią. - Eh, wolałabym żebym im się kojarzyła z dobrym towarem a nie że jednym zaklęciem mogę zatrzymać całą grupę kucyków... -Pokręciła głową i znowu napiła się alkoholu. - Ale trudno się z nią spotkać co? - Dokończyła jego zdanie nie zwracając uwagi na dym. - Nie zamierzam dalej zgłębiać magii. Widzisz, to co osiągnęłam to chyba moje maksimum... Jednak mogłaby mnie ta Crystal poduczyć czarnej magii. Akurat w niej jestem dosyć słaba bo w międzyczasie moje źródło wiedzy się obraziło ale no cóż. Bywa. 

 

White

- Co się dzieje? - Rzekła otwierając oczy i przerywając zaklęcie. - Ah, Crimson - Powiedziała widząc ją w nieco gorszym stanie niż zwykle. Złapała ją posłusznie za kopyto czując ulgę że jednak nie musi używać czaru teleportacji. - Nic się nie stało, ważne że jesteś - W momencie gdy jeden z ogierów prawie na nią wpadł lekko się odsunęła próbując wyminąć zderzenie ale na szczęście w ostatniej chwili zmienił kierunek w którym szedł. Znowu przypomniały jej się podmieńce...

 

Batty 

W momencie gdy gwardzista wypowiedział słowa ,,Za dużo już zginęło'' zyskał uwagę Fire która przyglądała mu się z odmiennym spojrzeniem... Jakby było w nim więcej współczucia. Rozumiała jak ten ogier się teraz czuje... Reszta jednak nadal nie zwracała uwagi dalej otwierając kolejne skrzynie. Próbowali znaleźć coś o większej sile przebicia niż zwykłe karabiny maszynowe bo te nie wyglądały na zbyt skuteczne.

- Ja bym zamknęła tą świątynie... - Powiedziała Batty wiedząc że ten pomysł spodoba się tylko Kati. - Co jak tym bestiom znudzi się najbliższa okolica i  zaczną się rozprzestrzeniać? - Można było odnieść wrażenie że czuje się w obowiązku powstrzymać te stwory. - Ale dwudziestu gwardzistów... Nas jest mniej i skoro im się nie udało nam zapewne też. - Położyła nieprzytomnego ogiera na podłodze i zdjęła mu hełm chcąc ocenić jak mocno oberwał. - Mogę spróbować użyć zaklęcia leczącego na tej klaczy... - Powiedziała niezbyt pewnie. - Nie jestem jednak medykiem więc nie ufam swoim zdolnościom. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Poszło całkiem spoko - powiedziała nagle Crimson, gdy znalazły się na zewnątrz, a dym w knajpie zaczął powoli się rozchodzić. Skierowała wzrok na White, a potem na jej kopytko i z wyraźnym ociągnięciem je puściła. Pumpkin Blossom w tym czasie rozglądała się jakby nie mogła uwierzyć, że udało im się wydostać z tego miejsca. Nie była nadal bezpieczna, ale to był już pierwszy krok ku wolności.

- Dziękuje... - w jej głosie ciężko było ukryć wielkie emocje, co nie było dziwne. Crimson jednak lekko się skrzywiła i spojrzała na bar.

- Jeszcze trzeba wyjść z tego wypizdowa - lekko się skrzywiła i spojrzała na White. - Co robimy? Sinister nadal jest w środku, zostawimy ją tak? - widać było, że nie bardzo chciała ją tak wystawić. - Czy próbujemy się wmieszać w tłum i na nią grzecznie zaczekamy? - skierowała swój wzrok na klacz, którą wyciągnęły. - Czy ona nie wyglądała wcześniej inaczej? Czy dostałam o jeden raz za dużo w pysk i teraz nawet barwy mi się mylą?

 

W międzyczasie gwardzista zastanawiał się skąd wzięło się to całe cholerstwo w barze i przy okazji co z tym zrobić. Nie wyglądało aby to było szkodliwe, bo nikt się nie wywracał i nie zdawał dusić czy coś. Procedury ewakuacyjne też wydawały się utrudnione przez chaos w budynku. Nie wiedział nawet gdzie kto jest, nie licząc barmana i klaczy... A no właśnie, wydawało mu się dziwne, że ona jedyna nie panikowała i zdawała się to ignorować zupełnie dalej mówiąc. Na pewno ona tego nie spowodowała, bo by to zobaczył, ale czy mogła wiedzieć coś więcej? Nim jednak zdołałby nawet ją spytać, spostrzegł, że dym powoli się przerzedza, a sylwetki biegających klientów, stają się coraz bardziej widoczne.

- Patrząc na to wszystko co się tu dziś dzieje, ciężko będzie ci coś opylić w barze, przynajmniej dziś - powiedział w końcu gwardzista. - Ale na samym rynku zapewne nie brakuje chętnych - zmarszczył lekko brwi. - Wiesz skąd wziął się ten dym?

- Twoje koleżanki chyba zniknęły - powiedział nagle barman, zauważając, że nie ma Crimson i tej drugiej.

 

Baza

Ryki rozchodzące się po bazie nie sugerowały by bestie miały szybko zrezygnować z ataku. Jednak żadna jak do tej pory się do nich nie przedarła. W międzyczasie gwardzista, któremu Batty zdjęła hełm okazał się kolejnym jednorożce o szarej sierści i granatowej grzywie. Po jego głowie spływała powoli krew gdy wydawał płytkie oddechy. Mógł doznać lekkiego wstrząsu, na całe szczęście, w czasie ataku był w hełmie, w innym wypadku już by pewnie nie żył. Dowódca ocalałego niewielkiego oddziału słuchał w tym czasie rozmowy ogiera i klaczy i przyglądał się jak buntownicy szukają najwyraźniej broni, przy okazji próbując uleczyć podwładną.

 

- Nie przenosiliśmy waszych rzeczy z tego co wiem - powiedział w końcu w kierunku oddziału buntowników. - To miało nam służyć za drugi arsenał, na wypadek waszego powrotu, więc jeśli mieliście tu coś ciekawego powinno nadal być - potem lekko się skrzywił. - Od drugiego arsenału, który my tu sprowadziliśmy jesteśmy niestety odcięci - spojrzał w kierunku miejsca gdzie dochodziły ryki. - Musicie wiedzieć, że mimo braku większych możliwości w posługiwaniu się bronią palną, potrafią używać białej. Zabierały nam czasem włócznie, ale porzucały je gdy już przebiły jednego z nas - potem spojrzał na Batty. - Możemy przeczekać też do rana... - nagle powiedział jakby nad czymś myśląc. - Nie powinny się tu dostać, ale najbardziej aktywne są nocą. Jeśli nie dorwą żadnego z nas przez kilka godzin, powinny się na chwilę przegrupować, a my może dostaniemy szansę się wydostać lub znaleźć coś lepszego do walki. Jedno jest jednak pewne, nie znikną całkowicie dopóki nie odzyskają tego co im zabrano, a to już jest w Canterlocie lub nie zamkniemy świątyni - zaraz potem spojrzał na swoją podwładną. - Nie wiem czy możesz jej bardziej zaszkodzić. Jestem żołnierzem, a nie lekarzem. Potrafię leczyć lekkie obrażenia, jak niemal każdy jednorożec, ale ona walczy teraz o życie. Jeśli nic nie zrobimy, to najpewniej nie dożyje do rana

 

Sala szkoleń

- Atak? - powiedział głos z drwiną, a potem rozległ się kolejny dźwięk, brzmiący jak upadek. Potem kolejny i kolejny. Dawn Spark mógł zauważyć, że ich atak powoli zmniejsza intensywność. Nie było tajemnicą, że kliku najwyraźniej oberwało. Mrok stał się na niewielką chwilę ciężki, że nawet oddychanie sprawiało trud, a potem się rozwiał. Ogier mógł spostrzec, że znów jest w sali, ale teraz pozbawionej ciemności. Kilkoro jednorożców leżało nieprzytomnych na ziemi. Nagle niewielka ciemna chmura opadła na środek i zaczęła zmieniać się w jednorożca odzianego w dobrze znaną zbroję. Minął niemal każdego, aż zatrzymał się przed ogierem, który niedawno poprowadził do ataku innych rekrutów.

- Uważasz się za lepszego niż reszta - jego głos pozostawał taki sam jak do tej pory, zupełnie pozbawiony emocji. - Twoje oczy to zdradzają. Uważasz, że gdybyś dostał teraz kryształ on by cię wybrał? Zostałbyś jednym z nas, czy przeżywał katusze, aż bym się nad tobą nie ulitował i go odebrał?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prace Order

Trzymając głowę klaczy czuł, jak słabnie. Nie było czasu do stracenia, toteż po przemowie dowódcy gwardzistów spojrzał na Batty.

- Jeśli chcemy przebić się do środka, to będziemy potrzebowali tej dwójki sprawnej. Z dodatkowym obciążeniem nie mamy szans się przebić. 

Przyjrzał się pyskowi klaczy. Widać było, że oddycha z trudnością.

- Zaryzykuj. Nawet jeśli nie dasz rady to gorszy los ich nie spotka, nie w tych warunkach.

Dalej przyglądał się rannej. Sam nie za bardzo wiedział co o tym myśleć. Jeśli ci gwardziści przeżyją, to pewnie w niedalekiej przyszłości będą zmuszeni do walki na śmierć i życie. Mimo tego nie odczuwał do nich nienawiści. Byli pionkami tak samo jak on, służącymi tylko innemu zwierzchnikowi. A to że ich Władczyni chciała jego śmierci... Bardzo możliwe, że kiedyś jej się uda.

 

Dawn Spark

Po chwili ostrzału w sali pojawił się jakiś dym. Utrudniał trochę oddychanie, ale nie było to coś, z czym nie dalibyśmy sobie radę.

Gdy wreszcie stała się światłość zauważyłem kilku rannych jednorożców leżących na ziemi.

- Ups.

Próbowałem znaleźć nasz cel, jednak nie udało się to. Celu nigdzie nie widziałem.

Po chwili jednorożec zaczął się materializować przede mną. Przygotowywałem róg do strzału, jednak po chwili zadał mi pytanie.

Teoretycznie nam się nie udało, ale chyba zdobyłeś jego zainteresowanie.

Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią. Adwersarz mógł czytać z moich oczu jak z kart. Udało mi się jednak przekształcić myśl w słowo.

- Mógłbym, oczywiście, ale droga na łatwiznę nigdy nikogo nic nie nauczyła.

Spojrzałem prosto w jego oczy. Bardzo interesowało mnie to, co widać w spojrzeniu elity naszej Pani.

- Raczej odrzuciłby głupca, który chce mieć podane wszystko na talerzu. O ile jest to bardzo kusząca propozycja, to moja odpowiedź brzmi nie.

Chciałem dopowiedzieć coś na szybko, jednak się powstrzymałem. Może znajdzie jakiegoś innego frajera.

Czy uważam się za lepszego? Tak, bo jestem lepszy. Może jeszcze nie dotarłem na szczyt, ale kiedyś się tam znajdę.

Albo zdechniesz, bardziej prawdopodobne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Batty

- A ja kłusowniczą, poluje na zwierzęta a to wcale nie bliżej do leczenia - Spojrzała na niego poważnie. - I do tego jestem niedorobionym jednorożcem - Podniosła kopyto którym odgarnęła swoją grzywę odsłaniając mały róg. Z całą pewnością musiała mieć dystans do siebie mówiąc w ten sposób. - To się dzieje jak kucyk wyrucha nietoperza - Mniej gadania więcej działania... Ktoś tu umiera - Skarciła się w myślach i przystąpiła do dzieła skupiając się. Nigdy nie leczyła tak poważnej rany ale musiała chociaż spróbować... Ta gwardzistka z całą pewnością uratowała wiele osób swoją magią i poświęceniem a teraz był czas aby to w końcu ktoś pomógł jej. - Mam nadzieje że to się uda... -  Powiedziała po czym rzuciła zaklęcie. Mimo wcześniej wypowiedzianych słów na temat nadziei wyglądało na to że również w nią wierzyła. 

 

- To miło z waszej strony - Odpowiedział jeden z ogierów szukających sprzętu. - Ale ostatni raz tu byliśmy kupę czasu temu więc i tak nie pamiętamy gdzie co leży - Wzruszył ramionami i w tym momencie do rozmowy włączyła się Fire. - Czy wejście do świątyni jest poza bazą? Jeśli tak w dzień możemy spróbować ją odbić. To miejsce zostało zbudowane tak by dać nam przewagę przy obronie. Jeśli jedynym wejściem nadal jest ten długi korytarz wystarczy że zamkniemy drzwi, trochę im zajmie zanim się przebiją a nawet gdy to zrobią ustawimy parę cekaemów na jego końcu. W tym czasie będziemy mogli chyba ogarnąć jakieś cięższe uzbrojenie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baza

Widok nietypowego rogu, sprawił, że gwardzista szerzej otworzył oczy. Wiedział, że jednorożce rodziły się również z mieszanych związków, przynajmniej tak było do czasu gdy cesarzowa nie zasiadła na tronie. Dzisiaj mieszanie krwi było obrzydliwe i zarazem karygodne. Jednak mimo to, nigdy nie słyszał o takim efekcie ubocznym mieszania krwi. Nie był pewny jak będzie działała jej magia. Z zaufaniem co do tej klaczy nie miał problemu, w końcu gdyby nie ona już by nie żyli, ale nie był pewny czy sam lepiej by nie kontynuował. Zaraz jednak spojrzał na klacz, która zadała pytanie.

 

- Tak... - powiedział jakby wyrwany z zamyślenia. - To znaczy, świątynia jest oddalona od bazy, jednak te bydlaki notorycznie tu przychodzą. W każdym razie jest kilkaset metrów stąd, a co do tunelu to nadal pozostaje jedynym wejściem. Nikt nie widział powodu by to zmieniać, więc plan wydaje się idealny, a co do... - zwrócił się do Batty, lecz ta już zaczęła leczyć jego podwładną, na co przełknął ślinę. Zastanawiał się kogo teraz mógł prosić o cud, skoro Celestii już nie było, a Crystal ich porzuciła. Nagle jednak oddech klaczy zaczął się stabilizować. Nadal była nieprzytomna, ale jej ciało nie wyglądało jakby nadal walczyło o każdy kolejny skrawek powietrza. - Udało ci się - powiedział, nadal nie mogąc uwierzyć. - Ale nie rozumiem... Twój róg, przecież to defekt, jak to możliwe?

 

Sala szkoleń

Hełm skrywał kolor oczu jak i pysk gwardzisty, ale można było wyczuć w jego wpatrywaniu zupełny brak emocji. Wpatrywał się bardzo intensywnie w Dawna jakby próbując w nim coś znaleźć, aż po chwili odwrócił się i zaczął omijać zebrane wokół jednorożce, które przypatrywały się całej sytuacji, jednak nic nie robiły. Wyglądało, że gwardzista nie ma zamiaru już nikogo zaczepić gdy nagle jedne z wielu drzwi się otworzyły, a z nich wyszedł kolejny gwardzista po posturze można było jednak pomyśleć, że jest to klacz lub młody ogier. W każdym razie na jego widok niedawno mówiący gwardzista szybko się cofnął.

- Szkolenie na dziś skończone - powiedział nowo przybyły kucyk, przez zmodulowany głos nie sposób było określić płci. - Możesz zabrać tamtych z sali siódmej, a potem przygotować mi kolejnych dziesięciu na jutro

- Jesteśmy zaszczyceni, że z nami trenujesz, ale jesteśmy po tej samej stronie. Wysyłanie kolejnych żołnierzy do szpitala...

- Niech nauczą się być twardzi - powiedział tajemniczy kucyk ze znużeniem i nagle spojrzał na nowo rekrutów. - Lepiej tych wyszkól na lepszych. Idę porozmawiać z cesarzową, muszę z nią coś omówić - powiedział gwardzista nim wyszedł. Każdy kto potrafił wyczuć magię, mógł spostrzec, że magia tamtego gwardzisty była wręcz namacalna przekraczająca zdolności jednorożców nawet tego z którym niedawno walczyli w mroku. Gwardzista, który niedawno mówił do Dawna znów spojrzał ne rekrutów.

- Na dziś wystarczy - wskazał kopytem na jedne z drzwi. - Gwardziści wskażą wam gdzie wasze pokoje, a jutro pobawimy się dalej - spojrzał jeszcze na nieprzytomne jednorożce. - I zbierzcie tych rekrutów - warknął nim odszedł.

- Co to miało być? - spytał jeden z jednorożców.

- Nie mam pojęcia, ale... - mruknął Might, podnosząc nieprzytomnego rekruta. - Gwardzista jednak, który powiedział, że idzie porozmawiać z cesarzową miał inny pancerz i nie widziałem kryształu jak u innych z oddziału śmierci, a jednak chyba się go boją, poza tym chyba mamy najlepszy dowód, że cesarzowa istnieje, skoro do niej idzie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Podobnie jak i reszta zwrócił uwagę na róg Batty, był nieco... dziwny.

Po chwili jednak spojrzał w dół wiedząc, że prawdopodobnie ją to zawstydziło.

- Jeżeli jesteś w stanie używać magii, to chyba nie problem, że róg wygląda nieco inaczej? Zawsze mogło być gorzej, na przykład... nie posiadanie rogu?

Spojrzał z uśmieszkiem w stronę przywódcy gwardzistów.

Przypomniał sobie jednak o sytuacji w jakiej się znaleźli. Po kuracji ułożył ranną klaczkę na ziemi.

- Macie coś miękkiego? Niech chwile odpocznie w warunkach zbliżonych do normalnych. Pomogę wam rozstawić ciężką broń. Skoro te stwory są takie mocne, to może wykorzystamy coś mocniejszego. Dacie radę poszukać amunicji zapalającej lub przeciwpancernej? Z pewnością sprawdzi się lepiej w walce z tymi stworami, a zamknięta przestrzeń ułatwi nam eliminację celów.

Zbliżył się do zasobnika z bronią, gotowy do rozkładania sprzętu.

 

Dawn Spark

 

Intensywnie przyglądałem się nowo przybyłemu gwardziście. Byłem pod wrażeniem energii, która z niego biła.

Coś wspaniałego, też to czujesz, co?

Czuję, bardzo mocno. Ciekawe kiedy uda mi się dotrzeć do podobnego poziomu energii. Ciekaw jestem tylko, czy sami damy sobie radę.

Damy, jak zawsze. Ciekaw jestem tylko, ile mocy potrzeba żeby go zdmuchnąć.

Ja również.

Moi nowi kompani byli chyba w podobnym stanie. Widziałem lekki strach w ich oczach. Postanowiłem zrobić dobre wrażenie, może wtedy dalej pozostali będą mnie słuchać. Podniosłem magią dwa jednorożce. Zawołałem tylko resztę ekipy.

- Chodźcie, jeśli już mam przebywać z kimś w pokoju to chyba lepiej, jeżeli będzie to ktoś taki jak Wy.

Ukłoniłem się, po czym ruszyliśmy w stronę pokojów. Tylko gdzie mogę pozbyć się tego balastu?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White

- Masz racje - Stwierdziła White. - Gdybyś się spóźniła trzy sekundy nie wiem jakby to wyszło - Była świadoma że rzucenie zaklęcia teleportacji przy takim wyczerpaniu nie koniecznie było mądrym pomysłem...  Z tego samego powodu zignorowała rany odniesione przez Crimson ponieważ chciała dojść do domu o własnych siłach. - Myślę że Sinister w tej chwili dobrze się bawi i jest osobą co sobie poradzi w tym miejscu - Rozejrzała się po czarnym rynku i ze smutkiem uznała że ten teren chyba nawet jej się podoba. - Wyglądała inaczej więc głowę masz jeszcze w porządku - Niestety nie można tego samego powiedzieć o twoim nosie i oku... - Pomyślała jak na razie będąc bezradna wobec tego faktu. - Poprosiłam Sinister na chwilę by pozmieniała barwy Pumpkin... Sama nie wiem czy ją zostawić czy nie. Z jednej strony przyszliśmy tu razem więc razem powinniśmy wrócić ale ona ma jeszcze sprawy do załatwienia - Wątpiła w to że dealerce udało się sprzedać towar w tym barze. - A ja marzę tylko o położeniu się do łóżka. 

 

Sinister

- Pierwszy dobry powód żeby się stąd zmyć - Zauważyła Sinister gdy gwardzista stwierdził że w barze raczej już nie pozbędzie się towaru. - Słodziutki. Nie wiem bo nie jestem wszechwiedząca... - Powiedziała te słowa dosyć wolno leniwym głosem. - Ale jestem naćpana - Teraz nagle się uśmiechnęła. - Wiesz, gdy pijesz, palisz i ćpasz... Niekoniecznie w tej kolejności bo w innych też działa, sprawdzałam i polecam. Przychodzi taki moment że życie staje się piękne, rozpiera cie radość i masz ochotę tańczyć do muzyki którą słyszysz w głowie... To powód dla którego nie zwróciłam uwagi na dym jeśli ciebie to zastanowiło - Ślamazarnym ruchem obróciła głowę w kierunku barmana który się odezwał. - Zniknęły? - Spytała zaskoczona. Chyba naprawdę nie pamiętała momentu w którym pomagała White. - Uwierzę że mówisz prawdę - Nie zamierzała sprawdzać tego sama. - A jeśli nie to wrócę tu - Wstała i nie do końca prostą drogą skierowała się do wyjścia. - Miło było - Stwierdziła na odchodne ale ruszała się dosyć powolnie dając im jeszcze szanse na odpowiedz. 

 

Batty 

- Cóż - Stwierdziła na słowa niedowierzania gwardzisty. - Zgaduje że to jeszcze nie był jej czas... - Wzruszyła ramionami zastanawiając jak się teraz ten ogier czuje. Dokonała tego co jednorożec pełnej krwi nie umiał... Czy ten czyn mógł spowodować że zmieni poglądy które mu wpojono? - Jestem w stanie używać magii ale to nie tak że mam pełne możliwości - Zwróciła się do nowego członka ekipy jednak nie wytłumaczyła co ją ogranicza. - Nie przeszkadza mi to bo jakoś nauka czarów nigdy mnie nie bawiła... W zasadzie tylko dzięki uporowi Aegis cokolwiek umiem - Nagle usiadła na zimnej podłodze jakby poczuła się gorzej a po chwili zastanowienia zaczęła szukać czegoś w swojej torbie. - Taka klacz specjalizująca się w zaklęciach obronnych i leczniczych - Tutaj również nie podała pełnego wyjaśnienia.

 

- Czy mamy coś miękkiego... - Teraz odezwała się Fire rozglądając się po pomieszczeniu. - Chyba nie będzie nic lepszego niż pusta skrzynia wypełniona papierem, może nie idealne ale lepsze niż nic - Po tych słowach przystąpiła do opróżniania jednej z nich z karabinów i zbieraniu wypełniacza. - Strefa mieszkalna gdzie są normalne materace raczej jest poza naszym zasięgiem - Próbowała przesunąć prowizoryczne łóżko bliżej otwartej przestrzeni ale szło to dosyć opornie. - Pomożesz mi? Jestem tylko pegazem który bez samolotu nic nie potrafi 

 

-  Organiczny miotacz ognia  może być? - Jeden z ogierów odpowiedział na pytanie dotyczące amunicji zapalającej kolejnym pytaniem. Dziwnym trafem akurat patrzył się na Kati która była młodym smokiem - Nada się? 

- Wiesz co - Stwierdziła z prowokacją w głosie. - Dawno go nie używałam i nie jestem pewna czy działa - Skłamała bo jakieś pół godziny temu spopieliła jedną z harpii. - Ale dobrze się składa bo brzmisz jakbyś chciał się przekonać 

- Eee, to ja może sprawdzę czy nie ma czegoś interesującego gdzieś dalej - Nieco speszony odszedł w głąb pomieszczenia. 

- Mam coś - Odezwał się drugi z ogierów i wyciągnął ze skrzyni jedną ze strzelb automatycznych o kalibrze 12 gauge oraz dwa naboje. - Czerwony to śrut, niebieski przeciwpancerny... A tam chyba są ciężkie karabiny maszynowe - Najwidoczniej wpadł na genialny pomysł by czytać oznaczenia paczek które zostały napisane po angielsku. 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Cholera... Niezły zgrzyt... - Crimson skrzywiła się zastanawiając nad całą sytuacją. Jedyna możliwość wyjścia to były bramki. Christian specjalnie załatwił wszystko by zwykła teleportacja nie mogła wynieść za daleko za rynek. Pozostawało więc pytanie czy Sinister  sama znajdzie drogę powrotną, biorąc pod uwagę, że każda bramka przenosiła w pobliże innego miejsca Equestrii mogła trafić wszędzie i mieć problem z powrotem. Sama myśl o towarzystwie White i tej klaczy nie była zła, ale zostawienie kogoś samego jej śmierdziało. Nawet jeśli Sinster na pewno sobie poradzi. White też mogła nie wyjść z tym kucykiem sama, bo też nie wiedziała pewnie gdzie dokładnie się skierować.

- Może pójdę sama... - nagle powiedziała Pumpkin. - Powinnam znaleźć drogę... Nie chce żebyście przeze mnie zostawiły przyjaciółkę...

- Słuchaj mała - pokręciła głową słuchając klaczy. - Co prawda obie jesteśmy kucykami ziemskimi, ale wystarczy na ciebie spojrzeć by wiedzieć, że nie dojdziesz w tym miejscu sama dwóch przecznic i w ogóle, to skąd ty pochodzisz?

- Z Trottingham...

- Masz dokąd w ogóle wracać?

- Mam tam młodszą siostrę i brata, zajmowałam się nimi, aż...

- Tak wiem - nie dała jej skończyć, najwyraźniej Crimson wiedziała jak zdobywają klacze na aukcje. Zaraz potem spojrzała na White. - No to sprawy się komplikują - westchnęła. - Ty podobno mieszkasz w Canterlocie, ale nie możesz tam wrócić, wiadomo czemu. Co teraz zrobimy? Odprowadzimy te klacz czy zabieramy ze sobą i jutro odprowadzimy? - Pumpkin nic nie powiedziała jakby nie była pewna czy jej zdanie się nadal liczy.

 

- Pomogę ci - powiedział gwardzista, nagle podchodząc i kładąc kopyto na grzbiecie Sinister i prowadząc do wyjścia. - Jestem ci to winny za uspokojenie rozróby - pokręcił lekko głową. - Dziwny z ciebie dealer. Masz pełno towaru ledwo chodzisz, pewnie zaraz zaśniesz na ulicy... Nie sądzę, że w czasie snu się obronisz. Gwardziści tu pilnują porządku, ale nie są wszędzie, zaśnij w jakimś zaułku i koniec, towar stracisz - klienci baru patrzyli nadal z zainteresowaniem na Sinister. Najwyraźniej część z nich faktycznie dostrzegała okazje w stanie jakim się znajdywała. - Co zrobisz jak nie znajdziesz swoich kumpeli? - spojrzał kątem oka na wściekłego ogiera, którego w całym tym zamieszaniu okradziono, najwyraźniej nadal nie znalazł swojej zguby. - Będziesz chciała opuścić czarny rynek?

 

Baza

- Więc ją tam włóżmy... - westchnął wyraźnie zmęczony gwardzista. Widać było, że ten dzień dał mu nieźle w kość. - Ale najpierw trzeba zdjąć jej pancerz. Odpoczywanie w nim będzie skuteczne jak spanie w trumnie. Zajmę się tym bo najlepiej wiem jak działają te pancerze - podniósł klacz za pomocą lewitacji i zaczął ściągać z niej kawałki pancerza, gdy Fire i Peace przygotowywali dla niej miejsce. - Nie sądzę by te stwory się przedarły, ale i tak musimy wystawić wartowników by część z nas mogła odpocząć - spojrzał na Fire pamiętając jej reakcje na jego widok, co wcale go nie dziwiło. Byłaby nierozsądna reagując inaczej - Mogę wziąć pierwszą wartę. Jeśli mi nie ufacie możecie zostawić kogoś ze mną lub odebrać mi broń, a na róg założyć srebro. W tym jednak wypadku walka między sobą byłaby kompletną głupotą z mojej strony. Macie jakieś posiłki? Ktoś wie, że tu jesteście i wyśle wam wsparcie za jakiś czas?

 

Sala szkoleń

Nikt nie robił problemów na słowa Dawna. Wszyscy ruszyli za nim przy okazji zabierając innych nieprzytomnych. Wszyscy szli wzdłuż korytarza, który wydzielał jak niemal wszystko tutaj specyficzną i nieprzyjemną aurę. Niemal wszędzie były jakieś drzwi, ale wszystkie były pozamykane przez co nie sposób było wejść. Co jakiś czas mijali kogoś z oddziałów śmierci, ale ci zdawali się ignorować rekrutów i nic im nie mówić. Przynajmniej mogli być pewni, że idą w dobrą stronę skoro nikt im nie zwracał uwagi. W końcu dotarli do skrzyżowania korytarzy, na którym stał kolejny gwardzista z jakąś listą.

- Połóżcie nieprzytomnych pod ścianą - powiedział nawet na nich nie patrząc, tylko na papier, który trzymał w kopycie. - Wasza piątka... - wskazał kopytem na Dawna, Mighta i jeszcze trójkę ogierów. - Pójdziecie w głąb korytarza do pokoju 304. Tam będzie wasze miejsce. Pokoje są podzielone na płcie, więc klacze śpią w innym korytarzu. W pokojach znajdziecie rzeczy, z którymi przyszliście. Na razie to tyle - wszyscy zaczęli się rozchodzić.

 

- To dziwne... - szepnął nagle Might w kierunku Dawna. - Nie powiedział nam, o  której jest apel ani w jakich porach są posiłki, zupełnie nic nam nie mówią, tak jakby... - zamilkł gdy zaczął patrzeć na jedną z klaczy po drugiej stronie korytarza. Najwyraźniej już była na wyższym poziomie niż oni, bo miała na sobie część pancerza i tylko brakowało jej hełmu. Miała żółtą sierść, pomarańczową grzywę i zielone oczy. Mimo tych ciepłych barw, widać było chłód w jej oczach.

- Chyba ktoś komuś wpadł w oko - powiedział nagle jeden z ogierów.

- Daj spokój... - lekko pokręcił głową zarumieniony. - Po prostu jestem ciekawy czy szkolenia też mamy wspólne. Nic nam właściwie nie mówią. Myślicie, że to też jakiś test by nas sprawdzić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

Zamyślił się ponownie. Nie za bardzo wiedział co odpowiedzieć gwardziście.

- Mi to absolutnie nie przeszkadza, ale to nie ja jestem tutaj szefem.

Dalej spoglądał na ranną.

- Otóż tak, była tutaj ze mną jedna pegazica. Pewnie jeśli stąd nie wyjdziemy poleci do bazy po pomoc. Problem z tym jest jednak taki, że z tego co słyszałem nie możemy liczyć na posiłki.

Znowu chwilowo ucichł. Przymknął oczy.

- Nie mówiąc również o tym, że jeśli ktoś ważny nas dostrzeże może stwierdzić że szpiegujemy dla przeciwnika. I wasi i nasi raczej przyjęliby taką informację z niechęcią.

Otworzył oczy, zwracając wzrok na gwardzistę.

- Jesteśmy zdani tylko na siebie.

 

Dawn Spark

 

Po odstawieniu rannych pod ścianę ruszyliśmy przed siebie. Czułem przyjemną, wszechogarniającą moc.

Idąc dalej korytarzem kompani lekko się rozgadali. Nic złego, przynajmniej czas szybciej minie.

Patrzyłem na Mighta z uśmieszkiem, kiedy oglądał klacz. Udając że tego nie widzę wróciłem do tematu.

- Albo obudzimy się na jakimś zadupiu w samym centrum akcji, albo to zrobią to oni w jakiś nieprzyjemny sposób, bądźcie gotowi na wszystko.

Kiedy szli dalej parsknąłem śmiechem. Ciężko było mi się opanować, przez co ten nagły atak wyglądał conajmniej niepokojąco. Ogarnąłem się po chwili.

- Teraz masz kolejny powód do zdania egzaminów, może kiedyś uda ci się ją wyrwać, haha.

Kiedy dotarliśmy do pokoju drzwi otworzyły się. Zauważyłem moje rzeczy na łóżku, więc wszedłem na nie, wyjąłem książkę o ofensywnej czarnej magii i zacząłem się w nią zgłebiać. W tej chwili nie interesowało mnie nic poza tym. Głos póki co się nie odzywa, a do tego bardzo przyjemnie zgłębia się wiedzę w otoczeniu tej mrocznej aury.

Dlaczego zachowuję się w ten sposób?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White

- Nie będzie z tej sytuacji dobrego wyjścia... - Powiedziała kręcąc głową. - Mój dom odpada - Westchnęła. - Ale wydaje mi się że Sinister może zaoferować jeden pokój dla niespodziewanego gościa - Skłaniała się bardziej ku drugiej opcji przedstawionej przez Crimson. - Obawiam się że nie uda nam się przejść niezauważonym przez gwardię. W Ponyville poszło gładko ale w Trottingham chyba nie masz aż tak dobrze przeanalizowanych rozkładów patroli...  Chyba że się mylę - W tym momencie przypomniała sobie o pewnym fakcie. - I powinnam się umyć. Tuliłam podmieńca, wygnanego jednak to chyba nic nie zmienia i znowu będą znali każde miejsce gdzie się udam. 

 

Sinister

- A z ciebie typowy gwardzista... - Zaśmiała się. - Masz coś między tymi uszami? - Spytała. - Już wyjaśniam... Nie sądzę że zasnę - Powiedziała trochę zła jakby to on obraził ją. - Po pierwsze jak słusznie zauważyłeś jestem dealerem. Po drugie, dealerem który sprzedał ci proszek na... Przypomnisz mi na co? - Mimo że znała odpowiedz dała mu szansę się wykazać. - Po trzecie, moja magia nie musi spać kiedy ja śpię. Może to brzmieć trochę dziwnie ale uwierz mi że tak po prostu jest... I nie chcesz żebym ci go pokazała - Mimowolnie znowu się uśmiechnęła na myśl tej paniki w barze gdyby nagle pojawił się tu Stalker. - Ale jesteś uroczy że próbujesz mi pomóc za to że uspokoiłam rozróbę - Zbliżyła swój pyszczek do jego i go delikatnie pocałowała w policzek. - To niecodzienne. 

 

Batty

- Panie... Jak ci w ogóle na imię? - Tym razem pierwsza odezwała się Fire. - Z resztą, nie ważne. Możemy się przedstawić jak ujdziemy stąd żywi - Ciekawiło ją w zasadzie czy mogła spotkać tego gwardzistę już wcześniej i czy zagrała mu kiedyś na nerwach. - Jesteśmy w zbrojowni - Stwierdziła przy tym się drwiąco uśmiechając. - Nie sądzisz że odebranie tobie broni byłoby co najmniej średnio skuteczne? Z resztą jeśli któraś z tej bestii tutaj się wdarła lepiej żebyś nie szukał pukawki tylko od razu próbował ją zabić. Zgaduje że musimy jednak sobie zaufać ale dla komfortu warty będą po dwóch... - Wzruszyła ramionami wiedząc że od trzech do czterech z jej podwładnych i tak by nie spało. - Jesteśmy zdani tylko na siebie? - Spytała Peace Order'a gdy ten to stwierdził nie mając pełnego obrazu tej sytuacji. - Na zewnątrz zapewne gdzieś lata nasz okręt eskortowy wraz z czterdziestoma osobami - Widzieli kiedyś statek w powietrzu? - Pomyślała pytając siebie. - No cóż, najwyżej uznają że gadam jak potłuczona, no trudno. - Brzmi dumne ale to kupa drewnianego złomu z paroma wieżyczkami udającymi uzbrojenie. Nie sądzę jednak że nas skreślą szybciej niż po dwudziestu czterech godzinach, razem wiele przeszliśmy i tak po prostu nie odpuszczą...

 

Batty tymczasem leżąc na podłodze wyjęła książkę która bez wątpienia musiała być starsza od niej. Gdy ją delikatnie kartowała dało się zauważyć że została zapisana od dwóch różnych kopyt... Kilkanaście pierwszych stron zawierało mapy, żadna z nich jednak nie przedstawiała Equestrii a każda kolejna została poświęcona na opis najróżniejszych zwierząt. Każda charakterystyka zawierała co najmniej dwa szkice, najczęściej jedną od frontu potwora i drugą od jego boku, typowe zachowania dla tego gatunku, miejsca występowania, zagrożenia i orientacyjne informacje na temat ile są warte poszczególne okazy lub ich fragmenty.

 - Kiedyś ją ukończę... - Powiedziała bardziej do siebie niż do konkretnej osoby w tym pomieszczeniu. -  Te stwory, mają jakaś nazwę? - To pytanie zostało skierowane do gwardzisty. Jeśli ktoś miał wiedzieć to tylko on, nie czekała jednak na odpowiedz tylko przystąpiła do zapełniania kolejnej strony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Nie mogę zaprzeczyć - Crimson lekko się skrzywiła. - Raczej nie wędrowałam w te okolice, a ty jesteś jednak zbyt wyczerpana na teleportacje - Pumpkin opuściła lekko głowę, najwyraźniej tracąc nadzieje gdy Crimson rozmyślała nad rozwiązaniem problemu. Znów jednak skupiła się na White, gdy ta zaczęła wyjaśniać problem, o którym nie pomyślała. - Nie bardzo znam się na podmieńcach. Jak mówiłam niewiele miałam z nimi do czynienia, ale jeśli z nich takie psy gończe, to faktycznie problem - przyłożyła kopyto do brody. - Można oblać cię wiadrem zimnej wody, ale nie sądzę by ci się to podobało - krzywo się uśmiechnęła na samą myśl. - To najszybsza metoda. Możesz skorzystać też z jakiegoś prysznica tutaj za opłatą albo jak wrócimy - wzruszyła lekko kopytami. - Sinister nadal nie ma, jednak... - znów zaczęła się zastanawiać. - Ostatecznie możecie się przekimać u mnie i tam możesz się umyć - ta myśl całkiem jej się spodobała, choć starała się tego nie zdradzać.

 

- Zdecydowanie jesteś naćpana - skomentował zaraz po pocałunku Sinister. Mimo, wszystko jednak posłał jej delikatny uśmiech, ale nie komentując tego w żaden inny sposób. Robił tylko co należało, a lepiej było służyć w takiej gwardii niż tyranki. W tym momencie wyszli na zewnątrz, a on zaczął się rozglądać, aż zobaczył znajome klacze. - Ej, zapomniałyście koleżanki! - krzyknął w ich kierunku, a potem spojrzał na Pumpkin. - Myślałem, że w knajpie były was trzy...

- Ta to moja kuzynka - szybko powiedziała Crimson, nim ktokolwiek zareagował. Obie w końcu były kucykami ziemskimi, więc to chyba była najlepsza droga. Przy okazji rzuciła okiem na Sinister, która chyba odpłynęła do krainy czarów. - Spotkałyśmy się na miejscu, prawda? - Pumpkin szybko skinęła głową i obie spojrzały na White.

 

Baza

- Jestem Lance Iron - powiedział na początek ogier, zastanawiając się nad całą sytuacją. - Zakładam, że ty jesteś dowódcą tej grupy - powiedział w kierunku Fire. - W tym wypadku oddaje się pod twoje rozkazy, zresztą i tak nie mam już nawet kim dowodzić - spojrzał ze smutkiem na swoich nieprzytomnych podwładnych. - Cesarzowa już na pewno spisała nas na straty i nie przyślę nikogo, pewnie nawet nie zależało jej na bazie, a tylko na tej przeklętej świątyni - uderzył kopytem w ścianę. - Nie rozumiem czemu nas nie wycofano wraz z oddziałami śmierci i kapłanami. Zupełnie jakby złożyli nas w ofierze lub coś badali, a my robiliśmy za króliki doświadczalne - zacisnął zęby, nie kryjąc swojego gniewu. Dopiero po chwili gdy odzyskał spokój, spojrzał na klacz i ogiera. - Możemy śmiało założyć, że z tym uzbrojeniem jakie macie wasze wsparcie może skończyć jak gwardziści, z którymi stacjonowałem tutaj. Co gorsza nawet jak się zabije te bydlaki, to wychodzą nowe zupełnie jakby nie miały końca - rozmyślał nad tym, aż nie dotarło pytanie Batty w jego kierunku. Sam nie wiedział po co jej ta wiedza, ale skoro chciała wiedzieć, to nie widział ku temu przeciwwskazań. - Najpierw nazywaliśmy je po prostu paskudnymi sukinsynami, potem jednak dowódca zaczął nazywać je gragulami i tak się już nam przyjęło. Choć nie wiem czy jest powód do zadowolenia, że odkryliśmy też żart matki natur - skrzywił się na samą myśl

 

Sala szkoleń

Pomieszczenie, do którego zawędrował Dawn i wybrane do jego kwatery jednorożce, nie różniło się zbytnio od standardowych pomieszczeń dla wojska. zwykłe drewniane łóżka z niezbyt wygodnym materacem, a pod każdym kufry, w którym można było trzymać rzeczy osobiste. Ściany zrobione były z szarego kamienia przez co można było nawet odnieść wrażenie, że pomieszczenie zaczyna przypominać lochy. Nie mówiąc, że wszystko oświetlały pochodnie. Nawet w tym zwykłym pomieszczeniu czuć było niepokojącą aurę. Każdy zajął swoje łóżko i zaczął wypakowywać swoje rzeczy. Mniej potrzebne ładując do kufrów.

- Myślałem, że ich zakazali - nagle powiedział jeden z jednorożców w kierunku Dawna. - Czarna magia podobno robiła papkę z mózgu jednorożcom, dlatego je zabierano. No wiecie słyszano głosy i widziano podobno dziwne rzeczy. Niektórzy kończyli na stałe zamknięci w zakładach mamrocąc do siebie

- To tylko spotykało słabe jednorożce i przez nie znów jej zakazali - wtrącił Might. - Potężne podobno mogły się zagłębiać

- A jak jest z tobą? - spytał kolejny jednrożec Dawna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

Po usłyszeniu informacji o statku lekko poprawił mu się humor, jednak po chwili mu przeszło kiedy gwardzista zaczął mówić. Był ciekaw dalszego przebiegu sytuacji mając równocześnie nadzieję, że uda im się stąd wydostać.

 

- Skoro dwójki, to będziemy stróżować razem.

 

Nic więcej nie miał do powiedzenia, uśmiechnął się lekko i kontynuował rozstawianie broni.

 

Dawn Spark

 

Tak jak się spodziewałem książki zrobiły wrażenie na kompanach. Po raz kolejny nic dziwnego, pewnie widzą je po raz pierwszy.

Może by tak spróbować zdobyć ich zaufanie?

Po pytaniu przerwałem czytanie, zamknąłem księgę i zbliżyłem się do nich.

 

- Zakazali ich, bo bandy amatorów chcących szybkiego przypływu mocy zaczęły bawić się nią. Jak nie zna się swoich własnych możliwości i brakuje cierpliwości, to ponosi się surowe konsekwencje.

 

Zdając sobie sprawę z tego, że mówiłem zbyt poważnie zmieniłem ton wypowiedzi na weselszy.

 

- Wam to z pewnością nie grozi, bardziej martwiłbym się o tych mięczaków, którzy nie dali sobie rady na treningu. Uważam, że to ich zniszczy, ale taka jest cena głupoty. Jeśli chodzi o głosy to tak, Głos istnieje, ale idzie się do niego przyzwyczaić, coś za coś.

 

Aż tak bardzo ci przeszkadzam?

Nie, jeszcze nie.

 

Kontynuowałem.

 

- Czasem pomaga, czasem irytuje ale to chyba też zależy od kucyka, pewnie członkowie szwadronów perfekcyjnie zgrywają się z Głosem, co pomaga im osiągać maksimum swojej mocy.

 

Złapała mnie senność.

 

- No ale o tym porozmawiamy następnego dnia, przyszykujcie się na pobudkę w środku nocy, czy coś. Nie dotykajcie książek, dobrego snu.

 

Położyłem się spać, nic w tej chwili mnie bardziej nie interesowało. Ciekawe, co zostanie dla nas przygotowane.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White i Sinister

- Wolałabym nie korzystać z prysznica tutaj... -  Powiedziała White z obrzydzeniem. - Widziałam toaletę a to mi wystarczy by wiedzieć że to nie jest dobry pomysł - Nagle usłyszała głos gwardzisty i spojrzała na niego. Zdziwiło ją to że odprowadzał Sinister która najwidoczniej tonęła w doznaniach spowodowanych używkami. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć gdy otwarła usta ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Czyżby zapomniała co miała na myśli? - Tak to prawda - Biała klacz kontynuowała przytakując Crimson i Pumpkin. Skłamała, co prawda nie lubiła tego jednak było to konieczne. - Mogę ci opowiedzieć o całym, moim dzisiejszym spotkaniu z podmieńcami ale skracając... - Zmieniła temat na poprzedni nie chcąc dalej rozmawiać o ich liczebności. Tłumaczy się tylko winny. - Jeden z nich mnie szturchnął w Canterlot by nanieść na mnie zapach i najwyraźniej dosyć dobrze go wyczuwają skoro dzięki temu mogli mnie śledzić. Dlatego jeśli tak po prostu pójdę do twojego domu się przespać to również go znajdą - Spojrzała na nią z troską. - Nie chce żebyś miała przeze mnie problemy więc to wiadro jakoś przeżyje. 

 

Batty

- Powiedzmy że miło poznać - Klacz pegaza odpowiedziała na słowa gwardzisty. - A ja jestem... - Przerwała na chwilę zastanawiając się czy powinna zdradzać mu swoje imię. - Fire Wing - Zapewne nigdy tego nie słyszał bo rzadko kiedy nim się dzieliła z nieznajomymi. - Szczerze mówiąc jestem bardziej pilotem niż dowódcą, precyzując dokładniej samolotu którego nieukończona kopia jest w hangarze. - Jeśli kiedykolwiek widział pierwowzór na niebie nie mógł pomylić tego kształtu. - Prawie nigdy nie dowodziłam będąc na ziemi  - Po prostu nie czuła się z tym komfortowo gdy nie miała doświadczenia. - Jednak osoby która to robiła nie ma już na tym świecie... - Opuściła nieco głowę. - Więc w zasadzie to chyba spadło na mnie - Cieszyła się największym zaufaniem wśród innych więc to był naturalny wybór. - Ale nie bój się kwestionować rozkazów i wtrącać własnego zdania jeśli sytuacja nie jest krytyczna i na to pozwala. Tak po prostu działamy... Dowodzi ten kto ma w danym momencie jest najbardziej kompetentny - Położyła się na podłodze by odpocząć choć trochę po tym stresującym dniu. - A ty kim jesteś? - Nagle zwróciła się do Peace Ordera. - Skąd nagle się tu wziąłeś i od razu twierdzisz że jesteś z nami? - To drugie pytanie może było trochę bez sensu... Kto by nie dołączył do większej grupy gdy na zewnątrz są potwory łaknące krwi. 

 

- Dzięki - Mruknęła pod nosem Batty zapisując tą nazwę. Co prawda na jej gust nie była idealna ale nie miała ochoty na wymyślanie nowej... A do tego oni byli jednak pierwsi więc uszanowała tą decyzję.   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny rynek

- Skoro tak, to już sobie poradzicie - powiedział nagle gwardzista, nie dopytując już w kwestii tego tematu. W sprawy podmieńców też raczej nie chciał się mieszać. W końcu były tu dobrymi klientami jak reszta i dopóki nie rozrabiały na czarnym rynku nie było powodu mieszać się w nie swoje sprawy. - Lepiej jej pilnujcie - wskazała na Sinister. - Chyba kompletnie odleciała - znów potem spojrzał na klacz. - Dzięki za towar, jakby co wystawię ci recenzje - uśmiechnął się do niej powoli odchodząc.

- Ta dzięki za pomoc - mruknęła Crimson do ogiera. - Kłopoty to dla mnie nic nowego, jednak fakt, że mój dom będzie spalony wtedy jako kryjówka, jej zresztą też by był - spojrzała na Sinister. - Chyba najlepiej będzie jak oblejemy cię wodą w Ponyville. Chyba, że tu chcesz łazić mokra, aż do powrotu. Twój wybór - nagle spojrzała na Sinister. - Cholera co jest z tobą? - nie trudno było zauważyć, że coś nie tak z nią. - Nie mów, że mieszałaś z czymś te tequile, to jak samobójstwo

- Powinnyśmy chyba iść... - powiedziała cicho Pumpkin wskazując kopytem na bar gdzie dochodziły nerwowe rozmowy. Nie trudno było się domyślić że stanie w jednym miejscu a zwłaszcza tu nie jest rozsądne.

 

Baza

- Nie wiem czy szczególnie pomogę skoro przegraliśmy walkę z nimi - powiedział ponuro. Wciąż starał się dosłuchiwać dźwięku chrobotania i ryków, ale były na szczęście odległe. Nic już jednak nie powiedział o samolocie ani o jego nieskończonej kopii. Żałował co prawda, że teraz nie mają samolotu, bo to mogłoby pomóc im się wydostać. Teraz jednak uznał, że ta Fire powinna pogadać z tym ogierem, który do nich dołączył. Zabawne jeszcze jakiś czas temu gwardia była zdana na siebie, a teraz nagle wszyscy zaczęli wyskakiwać jak grzyby po deszczu. Szkoda, że tego wsparcia nie było szybciej. Powoli odszedł i usiadł niedaleko Batty patrząc na nią.

- Jeszcze raz dzięki za to, że uratowałaś nam tyłki - powiedział w jej kierunku. - Mało jaki cywil zachowałby taki spokój widząc jednego z tych bydlaków - zmarszczył lekko brwi. - Amunicja, której użyłaś... Nigdy nie widziałem czegoś tak silnego. Rozwaliłaś go niemal natychmiast. Co to za rodzaj amunicji? Gdybyśmy mieli jej więcej, może moglibyśmy się przebić

 

Sen

Każdy z pewnością spodziewał się obudzenia w środku nocy lub złośliwości ze strony wyszkolonych gwardzistów, którzy mogli się nabijać z rekrutów. Jednak nic takiego się nie działo. Kolejne ogiery powoli zasypiały podobnie jak Dawn, aż w końcu żaden nie wytrwał. Sam Dawn mógł poczuć jak jego sen jest niezwykle realny. Stał w środku nocy w nieokreślonym miejscu. Nie było tu żadnych nawet najmniejszych śladów życia. Zupełny brak roślin mógł z pewnością niepokoić, ale nie tak jak to co go otaczało. Stał między sypiącymi się kamieniami, które dawniej musiały służyć za jakieś obeliski, na których wyryte były słowa w nieznanym języku. Słowa które były starsze niż jakikolwiek kucyk. Jednak wokół tego wszystkiego była tylko pustka i nic więcej. Nagle w kierunku ogiera przemówił głos zdający dochodzić się ze wszystkich stron.

- Dlaczego zdradzasz ideały Celestii? - spytał nagle tajemniczy głos. - Urodziłeś się kucykiem, czy przyjaźń nie jest największą magią? Czemu więc wstępujesz na ścieżkę cienia? Szukasz sławy, bogactwa, a może mocy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peace Order

 

Nie był zaskoczony pytaniem klaczy, w końcu pierwszym co by zrobił widząc nową osobę próbującą dostać się do jego grupy byłoby pytanie kim i skąd jest. Chwilowo oderwał się od pracy i zaczął opowiadać.

- Jestem konwertytą, aktualnie razem z rodziną zamieszkujemy w Epsilonie, jednej z większych baz ludzkiego ruchu oporu.

Widząc lekką konsternację na pyskach kompanów od razu wystosował lekkie sprostowanie.

- Z tym że w przeciwieństwie do nich chcę powrotu Celestii. Brzmi to paradoksalnie, że ktoś taki jak ja współpracuje z byłym FOL'em, ale umówmy się - kuce same z siebie są zbyt wystraszone, aby podjąć się walki z Cesarzową. Nie robię tego tylko dla siebie, lecz głównie dla mojej rodziny oraz z wdzięczności dla mieszkańców Equestrii. W końcu gdyby nie ponifikacja to prawdopodobnie nie miałbym już dla kogo żyć.

Lekko westchnął.

- Cóż, rozgadałem się, ale skoro już zacząłem to dokończę. Miałem dokonać rozpoznania na tych terenach, gdyż nasz wywiad odkrył jakieś anomalie na tym terenie, teraz już wiemy dlaczego. Po drodze spotkałem klacz pegaza, z którą dotarliśmy tutaj, ona akurat pochodzi z którejś z baz pro equestriańskich rebeliantów. Jako iż nie pochodzi ona od nas założyłem, że ze strony jej towarzyszy wsparcia nie będzie. Specjalnie zaklejam logo FOL'u tak, aby nikt go nie zobaczył - wiem co organizacja w przeszłości robiła kucykom oraz to głównie przez nich zostałem sponifikowany. Podsumowując: nie chcę zrobić nikomu z tutaj obecnych krzywdy.

Uśmiechnął się lekko ponownie, po czym wrócił do pracy.

 

Dawn Spark

 

Pojawiłem się w jakimś dziwnym miejscu, nie było tutaj żadnego życia, jedyne co to jakieś stare obeliski. Głos też nic nie mówił, niepokoiło mnie to, gdzie oni mnie wywieźli?

Po chwili rozglądania usłyszałem głos, jednak nie był to ten, na który oczekiwałem. Docierał ze wszystkich stron, tworząc całkiem dziwne wrażenie. Nie wspomnę również o jeszcze dziwniejszej treści pytania.

- Ideały Celestii należą do niej, nie do mnie. Przyjaźń to fikcja, jesteśmy tylko stworzeniami napędzanymi przez prymitywne, egoistyczne zapędy.

Zamilkłem zastanawiając się nad tym, co powiedzieć dalej. Oczekiwałem na to, co nastąpi za chwilę, jednak nic się nie stało. Kontynuowałem.

- To ona zdradziła swój lud, przyprowadziła tutaj te... podkuce! Nie wspominając również o tym, że zachowywała się ulegle w stosunku do innych ras. To oni powinni bać się nas, a nie my ich! To my jesteśmy potężniejsi i to my będziemy władać tą krainą! Szczególnie teraz, kiedy nasza Imperatorka prowadzi nas do zwycięstwa!

Zdałem sobie sprawę z tego, że krzyczę, ciężko było mi się opanować. Czy to gniew?

- Osobiście szukam mocy. Mocy, która pomoże nam wygrać i zaprowadzić porządek. Mocy, która Jej zaimponuje. Mocy, dzięki której inni zaczną się mnie bać!

Emocje wzięły górę. Rozświetliłem róg i zacząłem strzelać we wszystkie strony, z których dochodził głos.

- Wyłaź! Pokaż się! Nie rób ze mnie idioty!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Batty 

- Przegrana podobno uczy najwięcej - Batty odezwała się do gwardzisty. - Jeśli wyciągnie się z niej wnioski - Wzruszyła ramionami i pokazała mu swoją giwerę tak by mógł ją lepiej obejrzeć. Było to dosyć dziwne połączenie. Luneta wraz z sześciostrzałowym, bębenkowym magazynkiem? Skrzyżowanie granatnika z karabinem wyborowym? Tak to przynajmniej wyglądało... - Cywil? -Spytała niepewnie. - To prawda że nie byłam w wojsku ale bronią posługuje się nieźle...  I widziałam wiele paskud a te o których mówisz wygląd mając nawet w porządku - Uśmiechnęła się mimo że nie czuła się teraz komfortowo gdy był tak blisko, wcześniej w szybie wentylacyjnym o tym nie myślała. - To nie jest zwyczajna broń palna - Wyciągnęła jeden z kryształów które zwiększały siłę wystrzału i podała go gwardziście. - Strzela energią które jednorożce wykorzystują do rzucania zaklęć czyniąc z niej połączenie technologii i magii. Nie ja to zbudowałam więc nie wyjaśnię dokładnie jak to działa bo sama nie wiem. Kryształ służy za amunicje co daje dodatkowego kopa, ten jest rozładowany i mam jeszcze dziesięć sztuk więc raczej nie wiele... Chyba że możesz go jakoś naładować, wtedy nie musiałabym tak uważać na strzały. 

 

- To jak każdy z nas - Odpowiedziała Fire na pierwsze dwa słowa Peace Ordera - Oprócz tej czwórki - Najpierw wskazała na trójkę gwardzistów a potem na Batty. Kati pominęła bo to było zbyt oczywiste. - To nie takie dziwne że chcesz powrotu Celestii. Też ją wolę bo skoro przeszkadzała mi jej polityka to ta cesarzowa ze swoją wkroczyła na zupełnie nowy poziom... Masz rodzinę? - Nagle spytała ze smutkiem. - To dobrze, trzymaj się jej bo jak cesarzowa odkryje ten Epsilon to nie będzie nic dobrego. Przegracie jak my przez ich przewagę liczebną a jak wezmą jeńców to też nie będą mieli miło  - Pokręciła głową przypominając sobie egzekucje. - Mimo że nie chcesz zrobić tu nikomu krzywdy nie ukrywam że nie podoba mi się tu wasza obecność - Miała na myśli zarówno jego jak i gwardzistów. -  Nie miej mi tego za złe ale im mniej osób wie o nas tym lepiej. Co zrobisz jak wrócisz do tej twojej bazy? Powiesz im że nic nie znalazłeś? A co powiesz tej klaczy pegaza od Equestriańskich rebeliantów? Nie chce tu żadnego najazdu... Wiem że planuje na przód ale jednak zakładam że przeżyjemy. 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baza

- Rozsądne słowa - westchnął. - Moja przegrana jednak uświadcza mnie w tym, że zawiodłem tych, którzy na mnie liczyli. Jeśli tamta dwójka zostałaby rozszarpana, to zapewne sam bym sobie strzelił w łeb - uderzył kopytem w ziemię. - Na dodatek co noc widzę jak te stworzenia rozszarpują naszego dowódce, a ja nic nie mogłem zrobić. Uratowałem tylko te dwójkę, a potem się ukrywaliśmy jak szczury. Jestem żołnierzem, a nie tchórzem, ale było ich za dużo, nic nie mogłem zrobić - skrzywił się na samą myśl o tym. Potem jednak zaczął przyglądać się broni i uważnie słuchać klaczy. - Konstruktor musiał być geniuszem. Gdyby to zreplikować wolę nie myśleć o konsekwencjach. W gwardii takiej nigdy nie widziałem - mówił zaintrygowany, a potem spojrzał na kryształ. - Mogę spróbować. Zakładam, że sama jesteś na poziomie potężnego jednorożca, ale z powodu mieszanej krwi... - nagle zamilkł, czując, że wyraził się niestosownie. - Nie chciałem cię urazić, po prostu gdy leczyłaś moją podwładną, widziałem z jakim trudem używasz magii, i że najwyraźniej sprawia ci to trud. Ja nie mam raczej takich trudności jako zwykły jednorożec - słabo się uśmiechnął. - Mogę spróbować. Ta broń może się nam jednak przydać - spojrzał na miejsce, z którego dochodziły nieludzkie dźwięki. - Te klejnoty mają jakieś zagrożenie? Niektóre z tego co wiem wybuchają po przeładowaniu

 

Sen

- Pokazać się? - zabrzmiał śmiech dochodzący ze wszystkich stron. - Tutaj mogę być wszystkim, a zarazem niczym. Natomiast w waszym świecie czym naprawdę jestem? Tym co widzicie, a może czymś co skrywam? Tyle zagadek skrywa rzeczywistość, przekraczających zdolności zwykłych umysłów. A jednocześnie pragniesz rzeczy, które mogą doprowadzić do najgorszego obłędu - świat wokół zaczął wirować z niesamowitą prędkością, a kamienie zmieniać konstrukcje na dziwne zabudowania niespotykane w Equestrii czy na dawnej Ziemi. - Kucyki znały tylko jedną osobę, która mogła wejść w sen, a ja mogę nawet więcej. Kreować, zmieniać lub sprawić, że na zawsze tu zostaniesz. Tak wiele możliwości, a jednak wciąż się ograniczam, pytanie czemu? Kolejna zagadka, która pozostanie na razie tajemnicą - świat znowu stanął w miejscu, a w jego środek uderzyła fala światła, która zaczęła formować postać kucyka. Nie można było opisać wyglądu jako tradycyjny, bo najprościej mówiąc, istota przypominała po prostu kucyka ze światła. - Taka forma na razie musi ci wystarczyć - powiedział świetlisty kucyk, nie ruszając się z miejsca. - Czy masz przypuszczenie kim jestem? A może jesteś przekonany o swej przewadze i chcesz mnie zaatakować? Nawet tak prosta istota jak widzisz, może dokonać wielu wyborów, pytanie jednak, które są właściwe

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...