Skocz do zawartości

Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]


Magus

Recommended Posts

White

Sama zastanawiała się czy to ma faktyczne szanse zadziałać. Co prawda, mogła pochwalić się wyglądem godnym arystokratki ale raz już ją to zawiodło kiedy próbowała się wprosić na pewne przyjęcie z wyższych sfer. Została odprawiona z kwitkiem przez ogiera pilnującego wejścia słowami ,,że w jej żyłach nie ma ani kropli błękitnej krwi''. W tamtej chwili ją to zatkało bo jakim cudem mógłby to wyczuć jak wszystko zrobiła w jak najlepszym porządku... ,,Oprócz jednego'' - Pomyślała w środku dostając nagłego olśnienia a na zewnątrz nadal utrzymywała się w swojej roli. ,,Reakcja była nieodpowiednia a jego słowa to był tylko test'' . Spojrzała jeszcze na Crimson by tylko skinąć delikatnie w jej kierunku głową wyrażając najprawdopodobniej aprobatę. 

Nie mógł pan o tym wiedzieć więc pańska wina zostaje umniejszona - Spojrzała znowu na niego nieco przyjaźniej ale tuż pod jej skórą aż kotłowało się od zupełnie innych emocji. ,,Szlachetne jednorożce'' - Pomyślała i mimo to że tylko grała kogoś takiego zaczynała odczuwać do siebie obrzydzenie. Musiała jednak jakoś to przełknąć, było ciężko ale robiła to dla kogoś co dodawało jej sił. - Jestem pewna że poradzę sobie w drodze powrotnej... Mam tutaj jeszcze coś do załatwienia - Miała nadzieje że gwardzista połączy fakty że Crimson była na domniemanym jednodniowym urlopie i spóźniła się z powrotem do miasta... Gdzie powinien być apartament White którego nie miała. Nie mogła więc pozwolić na odprowadzenie siebie insynuując że nie skończyła ze swoją podwładną.

 

Batty

W chwilach zagrożenia takich jak ta czas dla Batty zawsze zwalniał, czasami miała nawet wrażenie że na moment się zatrzymuje by mogła poukładać swoje myśli. Nigdy nie była jednak pewna czy powinna rozważyć kolejny ruch ze swojej strony jeśli zdarzy się coś nieoczekiwanego. szansa jedna na sto czy wprost przeciwnie - pogodzić się ze swoim losem i przeprosić śmierć że lepiej nie wykorzystała swoich dni. ,,Czemu ta robota zawsze musi być taka brudna'' - Poczuła jak jej grzywę i sierść zwilża cuchnący, zielony płyn i rozluźniła mięśnie przygotowując się na uderzenie tego masywnego pająka. Przymknęła jedno oko gdy coś do niego wpadło a drugim obserwowała... Jak truchło zostaje zatrzymane lewitacją i z dużą siłą rzucone na bok. Stała tak jeszcze chwilę w bezruchu, zupełnie jakby słowa Speara z początku do niej nie dotarły nadal trzymając przedmiot który był tak gęsto oblepiony wnętrznościami że ledwo przypominał nóż. Przetarła lewą powiekę czystą częścią kopyta i nadal ją mrużąc spojrzała na ogiera. - Moja... - Zbierała myśli po tym jak najwidoczniej pogodziła się ze swoim losem. - Idźmy zanim wyjdą kolejne... - Podniosła swoją broń i część zgromadzonego drewna. Drżała ale ciężko było rozróżnić czy ze strachu czy ze szczęścia że żyje. Spear mógł się jednak tylko domyślać a żeby poznać prawdziwy powód mógł jedynie zapytać. 

 

Sinister Spell / Sinister Star

- Nie dziwię się że jestem pierwsza - Star uśmiechnęła się widząc rozbawienie nieznajomego odnośnie tego że miała tupet mu wybaczyć. Wiedziała że ta rozmowa będzie zabawna od samego początku ale nie wyobrażała sobie takiego obrotu sprawy. ,,Nie wie że jestem tylko zjawią bez mocy?'' - Zapytała samą siebie. ,,Ten od czarnej róży od razu to rozpoznał... Chociaż ten tutaj jest dużo potężniejszy'' - Mimo że nie była tutaj ciałem potrafiła to poczuć. Tak naprawdę nie sądziła czy byłaby w stanie nawiązać równą walkę u schyłku swojego życia gdy była najsilniejsza. ,,Może padł ofiarą swojego talentu i dla niego wyglądam jak normalny kuc''. - Nikt z nowych pokoleń o mnie nie słyszał - Ucięła krótko temat wyjawiając że może mieć całkiem sporo lat na karku. Pokazała jednak swój bok ujawniając obrys czteroramiennej gwiazdy w towarzystwie fioletowego dymu. Jeśli widział uroczy znaczek tej drugiej mógł wychwycić pewne podobieństwo. Starała się zignorować niuans że został stworzony a nie urodzony jednak subtelnym uniesieniem brwi zdradziła że coś ją w tym zainteresowało. Po za tym pozostała niewzruszona gdy się do niej zbliżał, nawet w chwili w której doskoczył z szybkością pegaza. Nie miała ciała więc nie mogła zostać zraniona i dlatego nie mogła zostać przestraszona. Takie było jej rozumowanie działające w jej umyśle od długich lat. Wielokrotnie coś przez nią przelatywało i nauczyła się nie zwracać na to uwagi. Posłała mu jedynie wymowne spojrzenie zdające się mówić ,,Nie ze mną te numery dzieciaku''. - Zwykły pokaz siły jest dobry dla tłumów - Rzekła odwracając do niego głowę. - Ja wolę dłuższe zabawy. Takie w których możesz w kimś zasiać pewne ziarenko, pielęgnować je i patrzeć jak wzrasta. - Sinister Spell w tym czasie drapała Stalkera po szyi znajdując w tym najwyraźniej większy komfort niż we wpatrywaniu się w gwardzistę. - Być dla kogoś przyjacielem, jego mentorką i mówić mu że będzie najlepszy, karmić jego ambicje i mamić coraz bardziej coraz wzniosłymi obietnicami. Po jakimś czasie patrzysz jak jego irytacja i zniecierpliwienie rosną, to sprawia że forsuje siebie poza swoje granice co sprawia mu cierpienie - Szybkim rzutem oka demon pustki mógł zobaczyć jak Spell słucha tej rozmowy a jej dolna warga zaczyna drgać co było jawnym znakiem tłumienia emocji w miarę jak Star opowiadała. Wyglądało jakby tego doświadczyła. - I najlepsze jest to że robi to specjalnie dla ciebie by nie być rozczarowaniem i w tym momencie zaczyna robić się przyjemnie - Widocznie się rozmarzyła ale szybko wróciła do tematu. -  Potem odbierasz mu jakąś radość z życia, najlepiej najbliższą osobę i najlepiej tak by wyglądało to na wypadek albo żeby była w tym jego wina. Czekasz potem jeszcze trochę... Właściwie to czekasz aż żal, brak odpoczynku, ból oraz czarne zaklęcia złamią jego wole i zacznie zatracać się w sobie. Będzie zbyt zniszczony psychicznie by powiedzieć ci nie gdy poprosisz o jedną małą przysługę... By na koniec pozostawić go z niczym, nawet bez jego mocy magicznej ślepo posłusznym mojej woli - Spojrzała teraz jak reaguje na to Spell która upuściła pojedynczą łzę na trawę. Ich wzrok się spotkał na krótką chwilę ale żadna z nich nic nie dodała w tej sprawie. - Ale obawiam się że ani twoja, ani moja wizja nie wchodzi tutaj w grę - Pokręciła głową. - Mam jednak pytanie a wydajesz się w miarę kompetentny. Czego tak naprawdę chce ta Cesarzowa Crystal? Chyba czegoś więcej niż władzy? 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIEZNANE ZIEMIE

 

Tymczasem ogier czując, że zaspokoił głód, postanowił poszukać czegoś, co zgasiłobby jego pragnienie. 

W tym celu ponownie wzbił się w powietrze, ażeby po około paru minut ponownie wylądować w pobliżu rzeki, znajdującej się kilkanascie metrów od otoczonej lasem polany.

Eblementaris po dotarciu bliżej prawego brzegu rzeki zacząćczerpać z niej wodę, w celu ugaszenia pragnienia.

W przeciweństwie do pobierania pokaru, zażywanie wody zajęło aliconowi krócej, stąd też nie zostało mu nic innego, jak ponownie rozwinąć skrzydła, wzbić się w powietrze, i polecieć do chatki.

Po dotarciu na miejsce, wstąpił do wnętrza, i się położył z postanowieniem o kontynuowaniu podróży wraz z zastaniem kolejnego dnia.

Edytowano przez Król Etirenus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltimare

- No dobrze, skoro pani tak mówi - rzucił jeszcze wrogi wzrok Crimson. - Jeśli jednak nadal będzie robić problemy może nam ją pani oddać na jedną noc, tam zostanie odpowiednio wytresowana - teraz spojrzał na resztę kucyków ziemskich. - A wy na co się gapicie?! - ryknął w ich stronę. - Brać się za robotę i ogarnąć ten bajzel wokół, macie godzinę, a jak nadal po tym czasie będzie tu syf to będziemy po kolei karać - kiedy tylko groźba padła wszyscy wzięli się znowu do pracy. Gwardzista jeszcze raz ukłonił się White na pożegnanie, a potem odszedł wraz z resztą oddziału.

Crimson widząc, że nie ma ich blisko splunęła na bok i przetarła kopytem pysk, ale nic nie powiedziała najwyraźniej nie mając ochoty wcale do tego wracać tylko poszła wyraźnie naburmuszona pomóc innym zbierać pozostałości z przyjęcia.

- Myślisz, że powinnam z nią porozmawiać? - spytała niepewnie Pumpkin zamiatając śmieci i patrząc niepewnie w kierunku naburmuszonej Crimson.


Okolice bazy

Spear tylko kiwnął głową i zabrał drewno bez słowa idąc za Batty. Ogier zdawał się chwilę wahać czy do niej podejść, ciężko było powiedzieć czy to odór, który obecnie wydzielała Batty go odstraszał czy może to była jego niechęć do kucyków podobnychj jej. Cokolwiek to było najwyraźniej nie powstrzymało go żeby ostatecznie zrównać się z nią krokiem. Oboje szli chwilę w milczeniu jakby zastanawiał się czy powinien coś powiedzieć czy lepiej przemilczeć.

- Słuchaj... - w końcu powiedział dość niepewnie. - Tym razem poważnie nie chciałem cię urazić... Gdyby nie ty znowu bym pewnie nie żył - przewrócił oczami na bok. - Cholera... Nie jestem Pearl i nie jestem w tym dobry, ale jeśli chcesz pogadać czy coś to mogę chociaż wysłuchać, może to poprawi ci nieco nastrój


Las Evefree

Stała nieruchomo słuchają każdego słowa Star, ciężko było stwierdzić czy się zgadza czy nie. Nadal zastanawiała się co powinna jednak z nimi zrobić. Żadne nie wyglądało na buntownika i raczej wcale nie interesowali się obecną sytuacją, a przynajmniej tak myślała, aż nie padło pytanie o jej matkę. Znaczek, który pokazała jej rozmówczyni, wydawał się dziwnie znajomy... Chwilę wcześniej jednak patrzyła jak z oczu Sinister popłynęła łza i jak drży przy każdym słowie jakie mówiła ta druga. Czy jej współczuła? Być może by mogła gdyby nie fakt, że te emocje były jej zupełnie obce. Nie wiedziała czym jest współczucie i smutek, a nawet miłość, to wszystko były dziwne niezwykle przeszkadzające emocje.

- Czemu tak reagujesz? - spytała Sinister. - Czy to powiedziała nie jest prawdą? Czy nasze życie nie polega na tym, że zabiegamy o atencje najważniejszych dla nas osób? Chcemy słuchać nawet fałszywych pochwał żeby choć przez chwilę poczuć się wyjątkowo, uważasz, że jest inaczej? - jej słowa brzmiały jakby wiedziała to wszystko z własnego doświadczenia. Nie czekała na odpowiedź Sinister tylko znów spojrzała na Star i wyciągnęła w jej kierunku kopytko, ale te przez nią przeszło. - Tak jak myślałem cały ten czas... Jesteś widmem dawnych dni... Twój znaczek mi to powiedział, widziałem go w księgach dawnych lat - znów cofnęła kopytko,a potem je uniosła chwilę na nie patrząc, aż nie spowiła go mroczna energia. Kiedy znów dotknęła Star ta mogła poczuć jej dotyk. - Teraz mogę to poczuć, bo mogę chodzić między dwoma światami być fizycznym i eterycznym - nadal poruszała delikatnie po ciele Star jakby głaskała ją po sierści. - Czemu sądzisz, że ja jestem godny wiedzieć cokolwiek o planach cesarzowej? Czyż nie jestem zwykłym wasalem jakich wielu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

White

- Wezmę to pod uwagę, nie wątpię że macie... skuteczniejsze metody - Zrobiła przerwę sugerując że chciała użyć mniej właściwego słowa jakim było barbarzyńskie ale zważając na to że rozmawia z jednorożcem wiedziała że musi dbać o dobre relacje. ,,Nie będzie jednak takiej potrzeby'' - Pomyślała nadal grając swoją rolę wywyższonej właścicielki. Miała tylko nadzieje że reszta, ci którzy poznali ją na przyjęciu nie uzna że to jej prawdziwa twarz i przez to ich zachowanie w stosunku do niej ulegnie radykalnej zmianie. Poczekała aż gwardzista wyjdzie i dopiero wtedy odepchnęła z ulgą zwieszając nieco głowę w dół by być trochę fizycznie niższa. 

- Nie wiem - Odpowiedziała patrząc na Pumpkin z bezradnością w głosie. - Krótko ją znam - Dodała trochę ciszej dając jej znać że nie miała pojęcia co dla Crimson byłoby najodpowiedniejsze w tym momencie. Czasami niektórzy muszą zostać samemu i przemyśleć, inni się wygadać i wyrzucić to z siebie a jeszcze inni... Wybrali by na przykład jakaś formę rekreacji by o tym zapomnieć. - Jednak czuje że chyba powinnaś spróbować... Mogłam ją zdenerwować swoim wtrąceniem się ale naprawdę chciałam załagodzić sytuację... - Tak jak inni zaczęła sprzątać jednak poświęcała jeszcze cześć uwagi Pumkin jakby chciała coś jeszcze dodać albo zapytać.

 

Batty 

Gdy Spear powoli zrównywał z nią swój krok wydawała się nie zwracać uwagi na niego jakby była głęboko pogrążona w swoich myślach. Nie zajmowała się nawet wyczyszczeniem noża czy przeładowaniem swojej broni zupełnie jakby chciała jak najszybciej wrócić do obozu, do reszty gdzie mogła chwilę odpocząć... Albo przynajmniej nie być w stanie ciągłej gotowości do szybkiej reakcji na potencjalne niebezpieczeństwo, to musiało męczyć psychicznie a dla Batty to był już długi dzień. Nie mówiąc już o tym że swoim zdaniem popełniła błąd co dodatkowo jej ciążyło na duchu. 

-  Tak, chce wrócić do obozu - Odparła na poprzednie pytanie gdy ogier zadał kolejne, ona sama wyraźnie była nie w sosie. - I nie chodzi o ciebie tylko nie cierpię patrzeć śmierci w oczy - Znał już ją krótką chwilę więc był w stanie zauważyć że sposób jej wypowiedzi stał się jeszcze bardziej prostszy i lakoniczny jakby nie miała już siły. Szła jednak do przodu dosyć żwawo co mogło wskazywać na to że to nie jej siły fizyczne były na wyczerpaniu.  

 

Sinister Spell

Star z uznaniem pokiwała głową w kierunku gwardzisty chcąc wyrazić swoją aprobatę że przynajmniej nieznajomy podziela jej sposób myślenia. Potem, gdy jego kopyto przez nią przeszło na wylot skrzywiła się z niesmakiem jakby oznaczało to koniec zabawy w słowne przepychanki. Skoro nie miała mocy teraz jej rozmówca wiedział że jej zdania nie mają żadnej, realnej mocy.

- Nie... - Sinister stojąca koło Stalkera spróbowała się wciąć do rozmowy.

- A więc jednak jednak ktoś o mnie napisał w księgach? No proszę... - Zadowolenie wróciło na jej twarz patrzącą jak kopyto gwardzisty nabiera pogrążonej w mroku mocy. Nadal się nie bała jednak gdy została dotknięta mocno się zdziwiła... A potem przyjemność fizycznego dotyku zwyciężyła i przysunęła się trochę bliżej by mocniej to poczuć. - Mmm - Widać że chciała odpowiedzieć na jego pytanie ale... Ciężko było jej przerywać tą chwilę. - W sumie - Wzruszyła ramionami. - Sama nie wiem, myślałam że chociaż ze swoją elita się dzieli czymkolwiek - Nie sprawiała wrażenia jakby chciała to wiedzieć za wszelką cenę a raczej kierowała się zwyczajną ciekawością która wynikała... Właściwie to nie mógł być pewny czy bała sie że ktoś chce jej pokrzyżować własne plany czy dopatrywała się w Crystal jakiejś szansy. - Jest bardziej paranoidalna ode mnie - Dodała już znacznie ciszej.

 

Spell tymczasem pokręciła głową i na pewno zastanawiała się na odpowiedzą mimo że praktycznie od razu wiedziała co chce powiedzieć. Nie forsowała jednak i nie przerwała Star chcąc najwidoczniej zachować jakikolwiek poziom tej rozmowy by nie stała się zwykłą przepychanką dzieci. Musiała już długo znać głaskaną klacz skoro mimo dzielącej ich nienawiści wyczuwalnej w powietrzu w pewien sposób potrafiły się dogadać... Albo po prostu nie miały innego wyboru.

- Problem w tym że to fałszywe szczęście nie jest tego warte - Prychnęła z dezaprobatą. Można było zauważyć że nagle stwardniała, jej oczy przestały się szklić a głos był zdecydowany i dość głośny jak na dzielącą ich odległość. - Nawet nie wiesz co mi zrobiła więc nie masz prawa się wypowiadać skoro nie znasz tej historii. Jest tak... - Podniosła głowę i splunęła na ziemie. - Nie ma na to odpowiedniego słowa ale nawet śmierć się nią brzydzi... Albo nie miała na tyle przyzwoitości by chociaż umrzeć. Prawdę mówiąc wolałabym nie mieć jej krwi i tego daru nawet jakbym miała by przeciętna - Stalker się poruszył jakby rozumiał sens tych słów. Sinister praktycznie powiedziała że Star tak zalazła jej za skórę że byłaby wstanie się zrzec swojego chowańca... Co go najwidoczniej w pewien sposób zabolało ale ciężko było zgadnąć jak skoro był w większości stworzony z magii. Nie wystąpił jednak przeciwko swojej pani ale skupił wzrok na źródle problemu... I gdyby mógł z pewnością by ją zabił. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltimare

Pumpkin nic nie odpowiedziała, tylko ruszyła w stronę ponurej Crimson. Inne kucyki ziemskie nie rzucały nieprzyjemnych spojrzeń White ani nie trzymały się z daleka od klaczy. Najwyraźniej fakt, że sprowadziła Pumpkin do domu i to jak się z nimi wcześniej bawiła sugerowało, że już wiedzą jaka jest naprawdę i to, że chwilę temu odegrała inną rolę nic nie zmieniało. White nie mogła usłyszeć o czym mówią obie klacze, bo te stały za daleko. Crimson jednak nie wydawała się wyżywać na drugiej klaczy, a słuchała jej w milczeniu. Kiedy Pumpkin skończyła mówić, Crimson lekko się uśmiechnęła coś jej powiedziała i na tym właściwie się skończyło. Chwilę później Pumpkin wróciła.

- Chcesz zobaczyć swój pokój? - spytała widząc, że plac wokół powoli wraca do normy. Nie powiedziała jednak nic o rozmowie z Crimson. Sama Crimson poszła w kierunku drzew i usiadła pod jednym z nich kiedy skończyła swoją część pracy.


Okolice bazy

- Sądziłem, że dla ciebie to normalka - powiedział po niedługiej chwili. - Nie powinnaś myśleć nad tym co mogło się stać, a nad tym, że przeżyłaś reszta chyba nie ma znaczenia. Tak nam przynajmniej zawsze mówią na wojnie - powiedział niemal bez emocji. - W Canterlocie będziesz często patrzeć na znacznie gorsze rzeczy, a i tak idziesz. Widać musi ci zależeć - zmarszczył lekko brwi nad czymś myśląc. - Słuchaj... Znam zaklęcie, które może pomóc wykryć dużo wody. Może niedaleko jest jakaś niewielka osada. Mogłabyś wtedy doprowadzić się trochę do porządku i nie wiem może ci to poprawi nastrój. To tak luźna myśl, bo jeśli jednak wolisz wrócić do obozu w resztkach tego czegoś to rozumiem, nie moja sprawa


Las Evefree

Dostrzegła niemal natychmiast dziwną zbieżność między tą dwójką. Czasem jednorożce odznaczające się zdolnościami w czarnej magii uczyły się nekromancji. Przyzwanie szkieletu, kukły, którego zasilała zwykła mroczna magia było niezwykle proste, trochę trudniej było jeśli chodzi o bardziej złożone zwłoki. Duch... Samo przyzwanie nie było problemem, ale robienie za kotwicę dla niego wymagało już sporo mocy. Tutaj jednak było inaczej i zaczynało ją intrygować na jakim poziomie ta dwójka jest połączona. Wiedziała, że jest tu nienawiść, ale najwyraźniej było coś jeszcze. Czemu się nie pozbyła upiora skoro go nienawidziła?

- Cesarzowa... - najpierw postanowiła wyjaśnić tę kwestie. - Wymaga od nas zaufania, wszystko co robi jest przyszłością, w której to kucyki będą dominować, wszystko robi z myślą o naszej rasie - skierowała wzrok na Sinister. Atakowała już za nie takie słowa, za nie okazywanie jej szacunku, mogłaby ją łatwo zmusić do tego, ale po co było odkrywać wszystkie karty z góry? - Chcesz być normalna? Chciałabyś być jednorożcem bez mrocznej magii i talentu? Mieć zwykłe problemy jak oni? - pokręciła głową z dezaprobatą. - Jeśli tak tego pragniesz, to mogę odebrać ci mroczną moc, sprawić, że będziesz normalna. Poczujesz jak to jest mieć zwykłe problemy, jak to jest na siłę szukać powodu do istnienia. Bo jakie to jest życie kiedy uparcie próbujemy udowodnić naszą wartość, ale tak właściwie wiemy, że się oszukujemy i stajemy się częścią nic nie wartego tła. Nigdy nie dostałem szansy na normalne życie, nie poczułem niczyjej miłości, ale wiem, że jestem więcej wart, że posiadam zdolności o jakich inni marzą. Mam więc dzięki temu obie rzeczy, nawet jeśli uczucia wobec mnie są sztuczne, to jest to warte tej mocy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIEZNANE ZIEMIE

 

Panowała jeszcze noc, gdy ogier obudzi się.

Był wypoczęty i gotowy do dalszej podróży, to też po zebraniu czegoś do jedzenia wzbił się powietrze, opuszczając w ten sposób chatkę, którą z powrotem zamienił do stanu, jaki miała ona  stan przed pojawnieniem się w niej.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White

Patrzyła jak Pumkin rozmawia z Crimson, próbowała wyczytać ich emocje czy wyłapać jakikolwiek oczywisty znak że nie chodzi o jakąś dużą sprawę. Na przykład machnięcie kopytem czy przewrócenie oczami... I w tej chwili gdy to nie nadeszło zaczęło dręczyć ją poczucie winy. Gdyby nie kierowała się swoją niechęcią do czarnego rynku z gwardią by się nawet nie spotkały i mogłoby obyć się bez problemu. Tylko czy na pewno? W tamtym miejscu też się potrafi dużo dziać i nikt nie wie jak by to się potoczyło. Z drugiej strony po nocy i tak tam się skierują... Więc jeśli fatum czeka na Crimson i White i tak dostanie swoje pięć minut. Biała klacz potrząsnęła głową próbując jakoś przerwać ten krąg nie do końca miłych myśli i zobaczyła że Pumkin wraca.

- Jasne - Odpowiedziała wracając swoim duchem do teraźniejszości. Chciała spytać jak poszła jej rozmowa... Ale skoro nic nie powiedziała to raczej nie ma czym się martwić. Poza tym to był kolejny długi dzień z rzędu i chciała po prostu odpocząć. - Z Crimson będzie w porządku? - Mimo wszystko wolała się upewnić stosując dość ogólnikowe pytanie.

 

Batty

- Nie często powierzam życie kawałkowi stali - Odpowiedziała na jego pierwsze spostrzeżenie po wciągnięciu powietrza przez usta by nie czuć tego ohydnego zapachu. - I nie myślę o tym co mogło się stać a raczej co doprowadziło to tego że stało jak się stało że zaryzykowałam bardziej niż powinnam - Dodała po czym się zreflektowała się że on to może nie do końca odebrać w ten sam sposób co ona. - Znaczy, chodzi o mnie. Popełniłam gdzieś błąd - Wyglądało na to że w stosunku do siebie była surowa ale być może właśnie to utrzymało ją przy życiu wiele razy wcześniej. - Woda i tak będzie lodowata - Mruknęła wiedząc że są w górach w trakcie nocy. - Tylko cholera wie jakie ten glut ma właściwości... Prowadź jeśli będzie blisko - Zdecydowała się w końcu dając za wygraną. 

 

Sinister

- A więc Cesarzowa wydaje się dosyć szczodra w swoim celu skoro tak ciężko na niego pracuje - Skomentowała Star nie naciskając już dalej. Może nie chciała sugerować że ta wiedza jest dla niej istotna albo uznała że i tak się nie dowie od tego gwardzisty o tutaj.

- Ćpałeś kiedyś? - Spytała dosyć bezpośrednio jednak w jej głosie była ciekawość a nie to odczucie sugerujące że ma to być obelga. - Powiadają że jeśli raz spróbujesz na zawsze będziesz pamiętać to uczucie - Pośpieszyła z wyjaśnieniem. - Z tym talentem jestem pewna że jest podobnie... Na odebranie jego jest już za późno i mogę się jedynie cieszyć z tego co mam - Powiedziała twardo akceptując swój łut szczęścia w ogromie bólu i żalu. Podrapała znowu Stalkera który przymknął oczy. - Rzecz w tym że szansa na normalne życie została mi odebrana już na zawsze... Zanim jednak to się stało poznałam tą wartość. Jak sam powiedziałeś jesteś upośledzony o to doświadczenie - Star zamrugała parę razy jakby sprawdzała czy śni bo Sinister zaczynała stąpać bo naprawdę cienkim lodzie - Bo nie można czuć jak coś jest dla ciebie cenne skoro się tego nie zaznało. Samo wyobrażenie to tylko marna imitacja, iluzja tego czym chciałbyś by dana rzecz była ale gdy ją dotkniesz rozumem czy sercem sprawy stają się inne, bardziej osobiste i nie możesz zapomnieć tego uczucia - Pokręciła głową a potem się uśmiechnęła gdy przyszła jej do głowy kolejna myśl. - Można powiedzieć że chce mieć ciasto ale je zjadłam... Ale zjadłam je bo ktoś wpakował mi je do ust i zamierzam pluć jadem w stosunku do osoby która to zrobiła bo taka jest moja wola.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltimare

Kiedy padło pytanie White o Crimson, Pumpkin znowu skierowała wzrok na klacz, którą zostawili z tyłu. Wyglądało, że zastanawia się nad tym co powiedzieć, ale sama Crimson nie wyglądała na urażoną czy obrażoną. Siedziała pod drzewem opierając kopyta za głową i trzymając źdźbło trawy w zębach oraz mając przy tym zamknięte oczy. Wyglądała tak spokojnie jakby miała zamiar zaraz zasnąć. Wyraz pyszczka Pumpkin wskazywał jednak, że nie jest do końca przekonana co do jej pozy.

- Nie znam jej tak długo jak wy - wydusiła z siebie w końcu. - Ona twierdzi, że sobie poradzi i nie musimy się o nią martwić ja jednak... - znów skierowała na nią wzrok. - Kiedy tak z nią rozmawiałam to miałam wrażenie, że ukrywa pod tą pozą, którą wszystkim nam pokazuje prawdę. Nie rozpłacze się tu, ale... Była już chyba tyle razy poniżana w życiu i mieszana z błotem, że nie pamięta już innego życia. Każdy codzienny dzień jest dla niej tym samym, a opiera się na przetrwaniu, a przynajmniej tak mi się wydaje, nie mogę być tego pewna. Jestem natomiast przekonana, że nikomu się nie wyżali, bo woli się zamknąć na innych


Okolice bazy

- Nie znam takich co nie popełniają błędów - powiedział jeszcze nim zaczął, a jego róg otoczyła magiczna aura. - Niby trzeba uczyć się na błędach aby ich nie powtarzać, a tak przynajmniej mówią - zmarszczył lekko brwi przekręcając głową na wszystkie strony. - Chyba coś mam... Nie jest daleko i najwyraźniej to oaza - dodał powoli ją prowadząc. - Nie sądzę abyśmy kiedykolwiek się dogadali - mówił idąc dalej prowadząc ją za sobą. - Mimo to zaryzykowałaś i mi pomogłaś choć mogłaś uciec. Widać zostały ci jeszcze pewne wzorce z dawnych zachowań naszej rasy. Słyszałem też, że to ty poszłaś nas ratować kiedy byłaś z buntownikami, choć powinnaś nas była zostawić, przynajmniej każdy z nich by tak zrobił. Nie rozumiem czemu to zrobiłaś - nim Batty mogła odpowiedzieć przed nimi zaczęła rozciągać się oaza. Spear przystanął i zaczął się rozglądać. - Nie wyczuwam zagrożeń. Chyba możesz się odświeżyć w tym, a ja zaczekam tutaj żebyś miała nieco prywatności


Las Everfree

Nim mogłaby powiedzieć coś Star, dotarł do niej głos Sinister. Słuchała każdego jej słowa uważnie. Była świadoma tego, że te dwie nie wiedzą z kim rozmawiają, nie wiedzą kim tak naprawdę jest. Nikt nic o niej nie wiedział, a nawet wszyscy mieli myśleć, że jest ogierem. Ta klacz nie miała prawa wiedzieć jak z nią rozmawiać. A jednak... Fakt tego, że nikt się tak do niej nie zwracał, że wszyscy się bali kiedy tylko się pojawiła, fakt tego, że tylko jej matka i twórczyni z nią rozmawiała jak ktoś równy, a nawet lepszy musiał zacząć na nią jakoś oddziaływać. W chwili gdy Sinister zaczęła jej zarzucać upośledzenie emocjonalne jej samokontrola zaczęła pękać. Wydobyła się z niej tak mroczna aura, która nie magazynowała się tylko w rogu a całym ciele, z którego teraz wypływała. Powietrze było tak gęste, że można było ciąć je nożem, a gałęzie drzew zdawały się cofać w przerażeniu.

- Dobroć... Lojalność... Szczodrość... Śmiech... Uczciwość oraz Magia... - jej głos był teraz niezwykle zimny kiedy wymieniała każdy z dawnych elementów harmonii. - Osobiście spotkałem każdą z nich, a nawet zniszczyłem dwa z sześciu elementów harmonii. To ja zaatakowałem Crystal Empire i obaliłem tamtejszą księżniczkę i chowając ich największy skarb, a zrobiłem to wszystko dla cesarzowej, która nas prowadziła. Spotkałem każdą z emocji kucyków, które miały dawać im siłę, miały ich chronić, a ostatecznie uciekały w panice. Wyczułem każdą z tych cech na własnej sierści - nagle zamilkła, a mroczna magia zaczęła się cofać. - To było niezwykle odświeżające - powiedziała już spokojniej. - Nie potrzebuje słabych uczuć żeby wiedzieć ile warte jest moje życie. Czy jesteś w stanie udowodnić, że się mylę? Że jestem gorszy od każdego kucyka, który rozumie emocje? - w jej głosie kryło się coś jak wyzwanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White

- Problem w tym że poznałam znam ją dzień dłużej niż Ty - Powiedziała do Pumpkin ze wzrokiem skierowanym na Crimson. W tym momencie wyglądała jakby rzecz która mogłaby ją złamać nie istniała na tym świecie... Przynajmniej sprawiała takie wrażenie ale to nie znaczy że tak było. White zaczeła się zastanawiać czy kiedykolwiek ktoś zainteresował się tym jaka była w środku? Pod tym kamuflażem złożonym z farb i cech które pokazywała bo udawana gruboskórność działa tylko na krótki okres by potem tylko wszystko pogorszyć gdy coś zbierającego się pod skórą przekroczy pewien niewidzialny próg wytrzymałości. To mogło być prawie wszystko od gniewu po poczucie beznadziejności ale prawie niemożliwe do uchwycenia dla innych.

- Jeśli faktycznie tak jest... - Biała klacz sprawiała wrażenie że zgadzała się ze słowami Pumpkin. - Jeśli była gnębiona tak długo może uznawać że nie zasługuje na pomoc - Pokręciła delikatnie głową wiedząc że to złe podejście ale ukazanie temu komuś kto w to wierzy może być niesamowicie trudne. - Pewnie spędzę z nią pewnie trochę czasu, postaram się od niej dotrzeć... 

 

Batty 

- Ja też nie ale nie chce ich tak po prostu zbywać - Odpowiedziała krótko przeskakując do następnego tematu. - Skoro się nie dogadamy to po co w ogóle próbujemy? - Najwyraźniej przywykła do ciszy i jej nie przeszkadzała. - Pomogłam bo nie chciałam się tłumaczyć twojemu dowódcy co się stało. Wydaje się dobrym... Ogierem - Zawahała się jakby te dwa słowa jej nie pasowały. - Poza tym Pearl również tego dobrze by nie zniosła i nie chciałam na to patrzyć - Zamilkła na chwilę patrząc w stronę oazy. - A w bazie... Po prostu to był impuls, wydawało mi się to po prostu słuszne i wyszło na dobre. Nic więcej, nic mniej - Wzruszyła ramionami i skierowała się powoli w stronę wody. - Dzięki - Rzuciła jeszcze na odchodne zostawiając za sobą zebrane drewno... Ale nie broń która trzymała w pogotowiu. Nie miała złudzeń że to co robi może być średnio bezpieczne i nie zamoczyła się dalej niż do połowy wysokości swoich nóg. 

 

Sinister Spell

Gdy Spell skończyła swoją wypowiedz wiedziała że mogła przekroczyć pewną niewidzialna granicę ale nie obchodziło ją to. Powiedziała to co uważała za stosowne w słowach które uważała za właściwe i to się w tym momencie dla niej liczyło. Wielu takiego zachowania mogło nie rozumieć uznając je za głupie bo jaki jest sens w oddaniu życia za swoje słowa? Za coś, czego nie musiałeś przecież robić. Wystarczyło schować dumę, podkulić ogon i się przymknąć... Albo chociażby skłamać i problem potrafił zniknąć jakby dotknięty czarodziejską różdżką. To nie była jednak jej droga i jedyne co pozostawało to przyjęcie konsekwencji swojej decyzji. 

 

Nie patrzyła za siebie, wystarczająco mocno się bała gdy patrzyła w oczy swojego chowańca - stwora o wyglądzie wiwerny z piórami zamiast łusek. Mimo że tak naprawdę był sztucznym tworem już dawno przestał pełnić rolę sługi czy strażnika a stał się kimś więcej... Przyjacielem z którym się liczyła bardziej niż z resztą społeczeństwa. Na nim zawsze mogła polegać i nawet w tej trudnej chwili, być może ostatniej znalazła ukojenie w jego obecności. 

- Było fajnie, co nie? - Spytała cichym głosem i przytuliła się. Za jej plecami działo się coś złego, czuła to swoim zmysłem magii... I nawet powietrze zdawało się gęstnieć od tej niegodziwej aury. - Przepraszam - Dodała już prawie bezgłośnie i zamknęła oczy. Wiedziała że ani walka ani ucieczka nie należała do możliwych. Ta abominacja bez emocji, gwardzista Cesarzowej nie powinien istnieć. Znała trochę tajemnic doprowadzających innych do szaleństwa ale nigdy czegoś co byłoby absolutnie złe w całym swoim spektrum.  Dobroć... Lojalność... Szczodrość... Śmiech... Uczciwość... Magia... Usłyszała sześć słów za swoimi plecami a potem kolejne zdania. Najwyraźniej celowo to przeciągał by nacieszyć się niemocą Sinister. Najgorsze jednak nie chciało nadejść i ku jej zdziwieniu wiatry magii o sile huraganu wygasły. Nadal żyła, nadal czuła bicie swojego serca a więc wyglądało na to że dostała od losu drugą szansę.

 

- Uczucia to jednocześnie... - Zatrzymała się na dłuższą chwilę już bardziej myśląc nad doborem słów. Może zyskała do niego większy szacunek albo ogień który czuła nie dalej niż minutę temu przygasł po tym pokazie siły. - Największy skarb i utrapienie - Mimo wszystko wysiliła się na delikatny uśmiech niewidzialny dla innych,  wspominając najlepsze chwile które się jej przytrafiły. Nie zostało ich zbyt wiele ale wystarczająco by się nie załamała pod ciężarem sytuacji w której się znalazła. - Nie jestem w stanie Ci udowodnić że jesteś lepszy czy gorszy, to pojęcia zależne od tego kto na ciebie patrzy... Tak samo jest z dobrem i złem które nie istnieją bo są relatywne -  Nie zamierzała jednak dać wygrać jego ignorancji. - Ale mogę udowodnić że nawet ktoś tak doskonały jak ty może się pomylić - W magicznym błysku teleportacji pojawiły się na pozór dwa takie same owady o niebieskich skrzydłach i niemal od razu zadała proste pytanie. - Który z tych motyli ma kolor nieba? - Postawiła wszystko na jedną kartę jak to miała w zwyczaju tylko tutaj oszustwo nie wchodziło w grę więc musiała zrezygnować z powiedzenia kłamstwa by go zmylić. - Wybór barwy jest nieprzypadkowy...

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltimare

- Naprawdę mam nadzieje, że ci się uda, bo wszystkie jesteście dla mnie równie ważne. Gdyby nie wasza pomoc nie wiem co by dziś ze mną było - spojrzała jeszcze raz na Crimson, a potem na White. - Pamiętaj jednak, że nie warto robić nic na siłę. Jeśli ktoś tego nie chce to nie sposób pomóc komuś w ten sposób - kiedy to powiedziała na niebie zaczęło powoli się ściemniać. Pojawił się jak na razie słaby jeszcze księżyc, a niebo zmieniło barwę na bardziej pomarańczową. Pumpkin wprowadziła White do niewielkiego domku. Nie wyglądał na zbyt wygodny jeśli chodzi o miejsce do mieszania. Niewiele przestrzeni, stare meble i piec mający już swoje lata. Zimą musiało tu być bardzo nieprzyjemnie. W końcu Pumpkin wprowadziła ją do miejsca, które miało być pokojem White na noc. Okazało się, że była to niewielka izba, którą niemal całkiem zawalało łóżko nadgryzione nieco przez ząb czasu oraz stara szafka z niewielką lampką. Pościel na łóżku także wyglądała jakby była kilkukrotnie łatana. Uwagę też zwracało niewielkie okienko, z którego był widok na szopę, w której zapewne miała spać Crimson.

- Musisz nam wybaczyć, wiem, że nie do tego pewnie przywykłaś, ale nic lepszego nie mamy - powiedziała trochę przygnębiona tą sytuacją Pumpkin.

 

Okolice bazy

Spear już nic nie powiedział tylko pozwolił odejść Batty, a sam został z tyłu. Oaza wyglądała nietypowo wokół kamieni i piasku, ale nie wydawała się też na groźna. Wokół było kilka krzaków, a nawet drzewa z nietypowymi owocami, ale ciężko było stwierdzić czy jadalnymi. Woda z całą pewnością była niezwykle czysta, widać było przez nią nawet dno, ale nie wyglądało aby coś żyło w tej wodzie, a jeśli nawet to być może obecność Batty przestraszyła tutejszych mieszkańców. Klacz mogła wyczuć, że woda nie należała do ciepłych, a była nawet nieco chłodna.

Wokół panowała niezwykła cisza, nie licząc świerszczy i krzaków, którymi co jakiś czas poruszał wiatr. Zaraz jednak jeden z krzaków zaczął się mocniej poruszać, zupełnie jakby ktoś za nim był. Batty mogłaby nawet pomyśleć, że to Spear ją podgląda, bo przez chwilę nic z tego miejsca nie wychodziło. Z krzaków w końcu jednak wylazło coś co przypominało nieco przerośniętego skorpiona. Stworzenie zdawało się chwilę przyglądać Batty, ale równie szybko ją zignorowało, a zamiast niej skupiło się na owocach na drzewie. Stwór wyciągał dług ogon, a jego zakończeniem przebijał owoce, które momentalnie zaczęły się kurczyć, aż nie została pozbawiona zawartości skórka. Wyglądało, że dziwne stworzenie w ten nietypowy sposób zjadało wnętrze owoców, ale bez skórki.


Las Everfree

Wiedziała cały czas, że ma przewagę w tej rozmowie. Duch? Gdyby miał ciało mógłby sprawić problemy, dziś jednak był tylko cieniem dawnej siebie czego sam był pewnie świadomy. Istoty eteryczne nie były w stanie skrzywdzić fizycznych. Klacz? Władała czarną magią i zdawała się sporo umieć, ale nie uczyła się jej w wielkim zakresie, a przy tym nie zgłębiała wszelkich zakazanych tajemnic, nadal wiele jej brakowało do pełni potencjału. Chowaniec? Istota tego typu nie stanowiła większego problemu, zwłaszcza kiedy została stworzona przez słabszego użytkownika magii, chociaż musiała przyznać, że był dość nietypowy patrząc na inne chowańce. Gdzie byłaby tu jednak zabawa gdyby od tak ją zabiła? Wolała widzieć strach w oczach, chciała utemperować tę nieznajomą klacz, a później pomyśleć co z nią dalej zrobić. Strach jaki od niej wyczuła chwilę wcześniej był niemal jak apetyczny podwieczorek. Zaraz jednak sytuacja zmieniła się. A stało się to w momencie kiedy ta klacz znowu doszła do głosu. Słuchała uważnie jej słów, ale kiedy Sinister przywołała owady spojrzała zakłopotana w bok. Pierwszy raz nie było widać u niej dotychczasowej dominacji.

- Nie potrafię odpowiedzieć... Nie tak... - jej ton po raz pierwszy brzmiał tak niepewnie. - Mój hełm... Nie mogę przez niego dostrzec idealnie barw, ale gołym okiem... - zacisnęła zęby z powodu tej niezręcznej sytuacji. - Muszę go zdjąć, ale... Powiedzmy, że moja tożsamość to tajemnica. Możemy to rozegrać na kilka sposobów - spojrzała po całej trójce. - Zaufam wam, że żadne nie będzie patrzyć, a jeśli, któreś mnie uszka w lesie zamieszkają dwa duchy - aluzja była oczywista, bo Stalker jako sztuczna istota nie mógł się nim stać. - Mogę rzucić na was klątwę ślepoty, ale to nie działa na duchy - spojrzała na Star. - Musiałbym ją na chwilę wygnać. Ostatnią opcją jest zamaskowanie pyska odpowiednim zaklęciem, ale to też może mi rozproszyć nieco widok - powiedziała znów nieco zirytowana tym. Nie mogła uwierzyć, że ktoś podszedł ją w ten sposób, a nawet zapewne tego nie planowała, a przynajmniej nie tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GOSPODA/KARCZMA - (Nieznane dla przybysza tereny inne niż NIEZNANE ZIEMIE)

 

Tymczasem Eblementaris po paru dniach lotu przelatując kilka metrów nad lasem dostrzegł budynek na jego skraju. 

Po wylądowaniu spojrzał na niego, a nastepnie wszedł do środka, ażeby podejść do lady.

Obecne tam nieliczne kuce raczej nie zwracały uwagę na tajemniczego przybysza, poza barmanką, która naglę wyszła z zaplecza, i zapytała:

- Co podać?

- Woda i skromny posiłek, z uwagi na zmęczenie, jakie mnie ogaręło po długiej wędrówce - skłamał nieco, ponieważ w reczywistości on przyleciał, a nie przywędował.

- Dobrze odpowiedziała barmanka nie pytając przybysza o to, kim jest, czy skąd pochodzi.

Sam ogier rozejrzał się do okol,a ponownie gdy tylko znalazł się przy ladzie.

Spostrzegł, że przebywają w nim kuce, które raczej są z tych niższych warstw społecznych (żeby nie powiedzieć z marginesu społecznego), jak chociażby ci którzy nadużywają różnego rodzaju napojów wyskokowych, bezdomni.

 

Przybysz ukryty pod tajemniczym ubraniem (które wyczarował natychmiast (tak na wszelki wypadek)) po wylądowaniu po podziękowaniu za posiłek i coś do picia wręczył jedną złota monetę, a następnie drugą.

 

Barmanka zwróciła się do neogo  słowami.

- Nie wiem kim jesteś, ale opłaciłeś za jedzenie i picie. jednakże dostarczając mi kolejną złotą monetę dajesz mi do zrozumienia, że żądasz czegoś więcej, niż to, co się mieści w standardowaym nazwijmy to trybie obsługi przybyłych. Ich się kręci czasami tu sporo, to też niedzwi się, że o tym sie wypowiadam.

- Spokojnie. Nie chodzi mi o zaspokojenie moich zachcianek, czy też traktowania mnie bardziej luksusowo, ale raczej o jedorazowy nocleg przed dluższą podróżą, kóry nie byłby zakłócony przez nikogo, w tym też przez klacz, która przygląda sie tak, jakby czegoś potrzebowała Ja sam nie jestem z tutaj z tego powodu.

- Tak. Jasne. wszystkie ogiery tak mówią....

- Ja jestem jednak inny, ale mniejsza z tym. - przerwał wypowedź klaczy - Co z moim noclegiem?

- Już szykuję go dla pana - odpowiedziała mu stojąca przez chwilę przy ladzie, ażeby po chwili udać  się w stronę miejsca, gdzie były widoczne schody. 

Przez ten czas ogier ponwnie skupił się na karczmie, i kucach w niej zasiadających oraz młodych dorosłych klaczy wcześniej mu się przygladała.

Jednak nie była tym razem jedyną, ponieważ swój wzrok też na niego skupiła inna obecna tym  miejscu klacz, która zesztą podeszła do tamtej, ażeby najwidoczniej porozmawiać.


Przybysz nie wiedział o  czym one mówą więc udał się na górę  w towarzystwie szefowej pęsjonatu (przybysz nie był świadomy tego, kto jest właścielem budynku, która pojawiłą się na moment po przyszykowani noclegu).

 

- O to pański pokój - oznajmiła klacz po wejściu do pomieszczenia, w którym przybysz miał przenocować. 

- Nie jest zbyt luksusowy - oznajamił, po czym dodał - nie mniej jednak to mi wystarczy, to też daje pani dodatkową złotą monetę. Przy czynię ten gest nie ze względu na stan pokoju, ale z uwagi na to aby zachować dyskrecji polegającej na tym, że oficjalnie jestem zwykłym przybyszem turystą można powiedzieć.

- Ma się rozumieć.

- To  dobrze więc dobranoc.

- Dobranoc - oznajmił przybysz barmance, która opuściła  pokój mieszczący się na drugim pietrze budynku, dzięki czemu ogier mógł się położyć 

Zanim jednak to uczynił rzucił na pomieszcznie zaklęcie echolokacji, czasowej niemocy sprawczej, czy czar czuwania na wypadek niecnych zamiarów ze strony osób mogących mu zrobić krzywdę bądź dokonać np grabierzy, czy  czegoś, co będzie wymagać jego natychmiastowej intewencji, czy też czaru wyprzedzającego na wypadek zagrożenia życia ze strony użycia czynności, bądź narzędzia mogącego przyczynić się do jego śmierci, lub też uszczerbku na zdrowiu. 

 

Gdy upewnił się, że wszystko jest dobrze położył sie i po chwili zasnął nie myśląc o klaczach, jakie się do niego uśmiechały, oraz spogladały, gdy przebywał na parterze, czy też ogierach tam zasiadujących.

 

Wobec tych wszystkich kucy nie miał jednak jakiś złych zmiarów.

Nie mniej jednak nie był stąd, stąd  też musiał się zabezpieczyć przed ewewntualnym zagrożeniem życia i zdrowia nawet jeżeli chodzi o te klacze. Nie wyglądaly one co prawda na takie, które umilają życie ogiera. Nie mniej jednak wolał trzymać dystans, chociażby dlatego, że z natury był łagodnym ogierem, przez co nawet do klaczy był zdystansowany a samo miejsce było mu jednak typowe dla takiego, gdzie raczej zapuszają się osoby z bardzo niższych sfer.

 

 

 

Edytowano przez Król Etirenus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White

- Miło to słyszeć - Uśmiechnęła się gdy Pumpkin powiedziała że White jest dla niej ważna. - I też mam nadzieje że mi się uda... Bo to nie sposób na życie - Popatrzyła na księżyc a potem w miejsce gdzie słońce już schowało się za horyzontem. - Może dla niej działać już dosyć długo ale nie wydaje mi się że można tak cały czas - Skrzywiła się nieco ale nie na widok swojego lokum. Mimo wszystko była w gwardii więc czasami zasmakowała bardziej spartańskich warunków i musiała je zaakceptować. Innego wyboru po prostu nie miała niezależnie od tego czy jej się to podobało czy nie bo  nikt nie pytał ją o zdanie. - To w zupełności wystarczy - Zapewniła swoją rozmówczynię. - Najważniejsze żeby było sucho i w miarę ciepło, od całej reszty nie umrę - Uśmiechnęła się z radości wypełniającej jej serce wspominając dzisiejszy wieczór poza tym drobnym incydentem. To jak inni się cieszyli się na powrót Pumpkin tylko upewniło ją że uratowała dobrego kucyka który rozświetlał życie innych.

 

Batty

Zlustrowała oazę swoimi pionowymi źrenicami od prawej do lewej, wydawała się spokojna i nieszkodliwa... Czyli dokładnie takie jakie są najgorsze bo usypiają czujność. Przez chwilę również nasłuchiwała po czym wzdychneła nieco głośniej i odłożyła delikatnie swoją broń na suche kamienie. Już jakiś czas temu miała dość dzisiejszego dnia. Za dużo się działo, za dużo rozmów i sporów co wyczerpało ją psychicznie a oprócz tego ciągle starała się być czujna na zagrożenia mogące czyhać na dosłownie każdym centymetrze. Na to ostatnie nie narzekała, pustkowia takie były ale towarzystwo po prostu zawsze ją męczyło bardziej niż powinno. Nie do końca wiedziała dlaczego tak jest ale tłumaczyła to sobie w jeden sposób: Byli za głośni. Zupełnie jakby cisza była czymś złym a Batty właśnie w niej odnajdywała spokój ducha... Który znowu ktoś zakłócił niszcząc tą magiczną i może nieco nawet romantyczną atmosferę. Trochę już poirytowana spojrzała się na krzak i podniosła kopyto w geście samoobrony gdy wyszedł z niego dość duży skorpion. Obserwowała go przez moment i dopiero sposób w jaki się pożywiał uspokoił. Roślinożerne stworzenie było naprawdę miłą odmianą od reguły. - A, koneser owoców widzę - Powiedziała szeptem wiedząc że nie będą sobie wadzić nawzajem. - Nie taka zła ta woda - Dodała zanurzając w niej prawie całe kończyny. Spodziewała się że ten chłód będzie trudniejszy do wytrzymania a był dosyć delikatny, taki w sam raz na otrzeźwienie ale nie taki by zmarznąć. Spojrzała na swoje odbicie pod sobą i pokręciła głową. Spear się nie mylił co do swoich słów i w zasadzie dobrze zrobiła w końcu przystając na jego propozycje. Nie zwlekając już dłużej bo przecież ktoś na nią czekał przystąpiła do zmywania z siebie tych cuchnących pozostałości pająka. 

 

Sinister

To nie był zwykły, pierwszy lepszy gwardzista ale ktoś więcej... Przypomniała sobie jego słowa z początku rozmowy ,,Powstałem w jednym celu''. Czy to możliwe że jest tworem magicznym który naprawdę żyje? To znaczy bez emocji ale nadal ma serce które pompuje krew w przeciwieństwie do jej chowańca. To by znaczyło że ma pewną słabość jednak z drugiej strony wykonał go ktoś niesamowicie potężny z ogromną wiedzą. ,,Crystal - Pomyślała o cesarzowej. - Czy to możliwe że ona go zrobiła?''. Wiedziała że wpakowała się w niezłe kłopoty które z każdą chwilą okazywały się coraz mniej zabawne. Z całych swoich sił kombinowała jak się wydostać z tej sytuacji bo wątpiła że po tym spotkaniu tak po prostu się rozstaną... To byłoby zbyt piękne a życie w ten sposób zdawało się nie działać. 

 

- I tak nie patrzę - Odezwała się po chwili milczenia obojętnym tonem. Obrót sprawy nieco ją zaskoczył chociaż starała się tego nie okazać. Ta zagadka miała jedynie kupić nieco czasu a okazała się niesamowicie skuteczna... Prawdę mówiąc nawet Sinister jeszcze nie wiedziała jaka jest właściwa odpowiedz ale to nie był problem na teraz. Szukała czegoś innego, czegoś co pozwoli wywrócić ten stół z kartami ale żadna z opcji nie sprawiała wrażenia wystarczająco dobrej a więc musiała grać dalej. Spojrzała na swojego chowańca i zasłoniła mu kopytem oczy jakby był dzieckiem które chciało zobaczyć coś czego nie powinno. Uśmiechnęła się wiedząc że to bez sensu... Nigdy nie zyskała całkowitej pewności w tej kwestii ale zachowywał się raczej jakby wyczuwał magię w innych istotach i rzeczach. - A tego ducha możesz wygnać, w tym momencie się nie przyznaje że to moja pra razy ileśtam moja babcia. Nie ufam jej na tyle żeby ryzykować moim życiem - Sinister często kładła je na szali, zupełnie jakby ze śmiercią chciałaby przywitać się przedwcześnie ale prawda była taka że miała parę niedokończonych spraw. Po za tym na ciekawość Star nie miała wpływu i to było najbardziej nie w porządku.

 

,,To wcale nie tak że wraz z Twoją śmiercią moje istnienie również zniknie - Pomyślała Star. Z jednej strony to dobrze że jej przeszła podopieczna o tym nie wiedziała ale z drugiej stwarzało pewne komplikacje jak w tym momencie. - Przydałoby mi się już to nowe ciało''. Wzdychneła zmęczona nieżyciem spoglądając na gwardzistę... I w jej głowie zrodził się pewien pomysł.

- Ta zagadka jest bez sensu - Zarzuciła dość ostrym tonem. - Każda z nich jest taka sama - Akurat tej nie znała ale Sinister zawsze wyciągała odgrzewanego kotleta w takich sytuacjach. - Zrobi z ciebie idiotę ujawniając jakiś fakt o którym nie mogłeś mieć pojęcia... A tak po za tym żaden z nich! - Nadal była na podwyższeniu z pnia drzewa. - Mamy noc do cholery a te motyle mają kolor błękitu królewskiego - Odwróciła się i spojrzała w ciemnoniebieskie niebo. - Ale jak tam chcesz, możesz w to grać - Nie do końca było jasnym co aż tak ją zdenerwowało żeby podnosić głos. 

 

- Sprzedasz mi potem to zaklęcie na wygnanie duchów? Próbowałam paru ale żadne z nich jeszcze nie zadziałało a twoje... Wiem że będzie odpowiednie - Sinister zignorowała Star i zadała ogierowi kolejne pytanie jeszcze mu przy tym słodząc. Można powiedzieć że toczyła się tu pewnego rodzaju walka o wpływy. - Jak widzisz, czasami ciężko z nią wytrzymać.

 

 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltimare

- Tego mamy pod dostatkiem - uśmiechnęła się Pumpkin kiedy White wspomniała o cieple i żeby było sucho. - Mam pokój naprzeciw twojego, jakbyś czegoś potrzebowała daj znać. Niech księżniczka Luna czuwa nad tobą w czasie snu - powiedziała jeszcze Pumpkin przed odejściem, to mogło też sugerować, że tutejsze kucyki nie zapomniały o dawnych władczyniach. Całkowita ciemność zapadła niecałą godzinę później. Zapowiadała się piękna noc, liczne gwiazdy i księżyc pięknie świeciły jakby chciały pokazać, że nic złego się nie dzieje. Crimson zaczęła iść w kierunku szopy niedługi czas później, a White mogła ją zobaczyć ze swojego okna. Kiedy tylko weszła do zabudowania zniknęła na niewielką chwilę żeby zaraz znowu pojawić się na dachu. Położyła się tam na grzbiecie i patrzyła w niebo, najwyraźniej nie zamierzała na razie iść spać. W domu Pumpkin panowała za to niezwykła cisza, którą zakłócały tylko świerszcze za oknem.


Okolice bazy

Kiedy Batty zaczęła mówić, nietypowy skorpion zaczął poruszać nogogłaszczkami patrząc w jej kierunku jakby próbował przyswoić się do nietypowego dźwięku, który wydawała. Najwyraźniej tutejsi roślinożercy musieli walczyć każdego dnia o przetrwanie w tym okrutnym terenie, a spotkanie innego gatunku, który gustuje w podobnych przysmakach graniczyło tu z cudem. Nie mówiąc, że kucyki raczej w ogóle się tu nie pokazywały od utraty bazy przez gwardię. Stworzenie jeszcze chwilę się przyglądało, aż zamachnęło się ogonem na drzewo, a owoc, który na nim rósł poleciał w kierunku zmywającej z siebie resztki pająka Batty, co ciekawe, stwór nie poszedł po niego, a zerwał sobie inny, który znów zaczął konsumować. Ta oaza wydawała się być zupełnie innym miejscem niż wszystko dookoła.


Las Everfree

Strach... To uczucie było najbliższe ze wszystkich innych, które zna, bo wszyscy mogący zmierzyć jej potencjał magiczny ulegali tej właśnie emocji. Nawet wśród elity gwardii, tych, których wszyscy się bali, nie czuła się jedną z nich. Nawet ta przerażająca elita się jej bała. Z czasem zaczęła wykorzystywać ten strach, skoro była to jedyna emocja jaką wywoływała, kąpanie się w nim stawało się niezwykle przyjemne. Była przekonana, że ta klacz nadal się jej boi, wie co się stanie jak dojdzie do konfrontacji. Patrzyła jak zasłania oczy swojego chowańca zgodnie z jej wcześniejszą prośbą. Ona sama znów spojrzała na owady, zastanawiając się nad kolejnym ruchem, ale właśnie wtedy dotarł do niej głos upiora. Uniosła wzrok i spojrzała na oboje.

- Idiota? - rzuciła pusto, ale w jej głosie było coś niepokojącego. - Próbujesz mnie znieważyć mimo, że jeszcze nic nie zrobiłem? - pytanie wydawało się dosyć konsekwentne, a przy tym było w nim coś niepokojącego. Spojrzała teraz na Star. - A może to ty ze mną pogrywasz, bo czujesz się urażona - znów skierowała wzrok na Sinister. - Boisz się mnie? Chcesz żebym przepadł? Pragniesz znaleźć się jak najdalej stąd i w ogóle o mnie zapomnieć? - spytała robiąc krok naprzód w jej stronę.


GOSPODA/KARCZMA

Jeden z licznych patroli składający się ze zwykłych gwardzistów odzianych w zbroje, poruszał się po okolicznych terenach na wypadek gdyby gdzieś formowały się grupy buntowników. Wszyscy byli świadomi, że ci zwykle zawiązywali bazy w okolicznych motłochach byle jak najdalej od posterunków. Oddział składał się z dziesięciorga gwardzistów, w tym wypadku wyposażonych w tradycyjną broń białą zamiast palnej. W oddziale było sześcioro jednorożców z czego jeden po odznaczeniach na zbroi na pewno był porucznikiem. Towarzyszyły im dwa kucyki ziemskie noszące ciężkie toboły i dwa pegazy, które wypatrywały zagrożeń w powietrzu. Kilkudniowy patrol tej niewielkiej grupy gwardzistów nieco nadwyrężył ich zapasy, a niedaleka knajpa choć obskurna zdawała się idealnym miejscem aby je uzupełnić. Jako pierwszy wszedł do środka porucznik w towarzystwie dwojga jednorożców, a reszta oddziału została na zewnątrz. Kiedy tylko się pojawił w knajpie zapanowała cisza.

- Chwała cesarzowej, chwalmy kolejny wieczór, który nam dała - w odpowiedzi pojawiły się tylko liczne pomruki. - Szukamy wszelkich przejawów wrogości wobec porządku, który nadała temu światu nasza pani. Czy ktoś coś widział? - nie padła żadna odpowiedź, więc jednorożec poszedł napełnić toboły. Gwardziści zdawali się nie zrażeni tutejszymi klientami jak i ich niechętnymi spojrzeniami jakimi ich obrzucano. Zapewne spowodowane to było przewagą oddziału nad zwykłymi moczymordami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GOSPODA/KARCZMA

 

Tymczaem ogier spał spokojnie zabiezpieczony zaklęciami rzuconymi wcześniej.

Wspominiane klacze po za wcześniejszym gestem uśmiechu  nie porządyły za nim lecz raczej  po wypiciu drinka wyszły z miejca w jakim przebywały akurat przed przybyciem patrolu. 

Śpiący eblementaris nie miał jakiś zatarczków, czy złych  intencji zarówno z tymi wciąż przebywających w budynku, jak i będącymi na zewnątrz wspomnianymi przedstawicielkami koniowatych.

On zresztą o tym im wspomniał, gdy przybył do tego miejsca.

Nie mniej oni go nie znali, podobnie jak oni ich to też nie dziwne były jego zabezpieczenia na wypadek zagrożenia.

Edytowano przez Król Etirenus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

White

- To dobrze - Odwzajemniła uśmiech. - Nad tobą również i śpij spokojnie - Pumpkin przebywając wbrew swojej woli na czarnym rynku na pewno nie mogła odpoczywać bez zmartwień a ta noc była pierwszą z wielu gdzie miała komfort bezpieczeństwa. Nie chciała jednak pytać o to ile tam spędziła wiedząc że najlepiej będzie jej o tym nie przypominać. Zamknęła drzwi i wkrótce potem położyła się na swoim łóżku, Można powiedzieć że była zmęczona ale i nadal poddenerwowana sytuacją która wydarzyła się pod koniec imprezy. Kucyki wydawały się do tego przyzwyczajone jednak gwardia pozwalała sobie na zbyt wiele. Porządek zaprowadzony prawami nie wydawał się zły, zdawał się nawet potrzebny by żyć ale ten za bardzo ograniczał swobodę... Spojrzała jeszcze na chwilę przez okno i zobaczyła Crimson na dachu szopy w której miała spać. Nie zamierzała jednak do niej iść mimo że wyglądało to na dobry moment by z nią pogadać. Nie chciała kusić losu i prosić się o kolejne problemy z gwardią. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltimare

Noc wydawała się niezwykle spokojna, nikt nie przeszkadzał White spać, a nie było też nocnych wizyt gwardii. Crimson najwyraźniej też nie zdecydowała się jej przeszkadzać. Jedyne na co White mogła chyba tylko narzekać podczas tej nocy to świerszcze dający za jej oknem koncert. Ledwo wzeszło słońce, a obwieściło je pianie koguta, które w tych okolicach najwyraźniej obwieszczało kolejny poranek. W domu nawet słychać było pierwsze przebudzenia, które zwiastowały liczne korki wokół. Nie trwało długo jak ktoś zapukał do drzwi izby, w której spała White, a następnie lekko uchyliły się drzwi. Jak się okazało to Pumpkin przyszła sprawdzić czy śpi.

- Wybacz, że już budzę, ale niedługo nowe obwieszczenie cesarzowej - powiedziała bardziej ponuro niż zwykle. - Zdążymy jeszcze zjeść śniadanie. Przy okazji nie wiesz gdzie może być Crimson? Nie mogłam jej znaleźć rano kiedy poszłam sprawdzić co z nią


GOSPODA/KARCZMA

- Dobrze - powiedział ponuro dowódca oddziału kiedy ich zapasy były uzupełniane. - Widzę, że wszyscy tu zapomnieli języka w pysku - powiedział ponuro, obserwując każdego klienta wokół.  - Zapomniano także o regułach gościnności

- Panie tu niczego nie ma to zadupie - powiedział ktoś wewnątrz baru, a dowódca oddziału zmarszczył lekko brwi.

- Zadupie czy nie, musimy się przyjrzeć - spojrzał na pozostałych gwardzistów, którzy z nim weszli do środka. - Wprowadzić resztę naszych niech sprawdzą kto zajmuje pokoje - klienci spojrzeli na to ponuro, ale nikt nic nie zrobił kiedy tamci zasalutowali i poszli po pozostałych. Nie trwało długo nim budynek wypełnił się gwardzistami, którzy zgodnie z rozkazem poszli sprawdzić zajęte izby. W tym do tej, którą zajmował Eblementaris zaczął dobijać się jeden z gwardzistów przez uporczywe walenie kopytem w drzwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GOSPODA/KARCZMA 

 

Śpiący w tym samym czasie ogier dzieki zabezpieczeniom magicznym czół się w miarę bezpiecznie, jendakże szybkie chodzenie po schodach na górę, a następnie gwałtowne pukanie do drzwi obudziło obecnego dotychczas w krainie snu alicorna, który z powodu  faktu, że się nie wybudził do końca. Z tej przyczyny czuł się on zamroczony, a jego reakcja przez chwile była spowolniona. Nie mniej po krókim czasie ograniczonej sprawności spowodowanej takim wybudzeniem się ze snu odwołał wszystkie dotychczasowe czary nie wypowiadając słów głośno, lecz bardzo cichym szeptem.

Następnie rzucił na siebie czar miniaturyzacji, oraz niewidzialności, oraz czaru za sprawą którego jego aura magiczna nie jest wyczuwana, ażeby potem doprowadzić pokój do stanu takiego, jaki pomieszczenie miało przed jego przybyciem.

Dodatkowo dokładnie upewnił się, że nikt z ewentulanych osób mających zamiary złe, lub nieznane wobec niego, czy osób prowadzących sam budynek, gdzie był ten pokój,nie zostanie źle potraktowany. 

Eblementaris postąpił tak na wszelki wypadek po przez usunięcie  wszelkich magicznych i niemagicznych skutków swojej obecności, wykonując wszystkie te czynności bezszelestnie, tak więc kuc, który otworzył drzwi nikogo nie znalazł.

Mimo to postanowił się rozejrzeć po pomieszczeniu, w jakim już był podczas gdy ogier, który wcześniej tam, znajdował się na zewnątrz, za sprawą teleportacji nie będąc przez nikogo zauważony, także dlatego, że skrył się w lesie.

Nie głeboko, ale w miarę tak, by nie zostać zauważonym, i być gotowym za zapuszenie się do niego głębiej mimo pomniejszenia swoich rozmiarów, oraz bycia niewidzialnym, oraz nierozpoznawalnym co do posiadania swoich zdolności magicznych.

 

 

 

Edytowano przez Król Etirenus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White

Można powiedzieć że od spotkania Crimson życie White przybrało trochę więcej akcji. Z jednej strony przestało być nudne i zwykłe jednak przez to bardziej męczyło... I spokojna noc jak ta była bardzo wskazana. Otworzyła senne oczy przy pierwszym pianiu koguta ale nie śpieszyła się by wstać a jedynie przewróciła się na drugi bok. Nie przejmowała się nawet gdy inni zaczęli hałasować, przynajmniej do pewnego momentu.

- I tak już nie spałam - Odpowiedziała Pumpkin gdy ta lekko uchyliła drzwi. Na wieść że Crimson znikneła spojrzała odruchowo w kierunku stodoły i skierowała wzrok na dach mając nadzieje że może śpi na nim. - Nic mi nie mówiła - Powiedziała zaniepokojona ignorując że za niedługo będzie obwieszczenie cesarzowej. Teraz jej to nie obchodziło. ,,Z jakiego powodu miałaby uciekać?'' - Pomyślała ale szybko uznała że to nie ma zbytnio sensu... Chyba że był jakiś powód o którym nie wiedziała. Z drugiej strony bardziej liczyła na to żeby była bezpieczna i nie w kopytach gwardii. - Naprawdę szukałaś wszędzie? - Postanowiła się upewnić. - Może jeszcze ja sprawdzę... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltimare

- Trochę mnie tu nie było, ale jestem pewna, że zajrzałam w każde miejsce w stodole, które znam - powiedziała niepewnie Pumpkin. Na dachu, na który patrzyła White też nie było widać Crimson. Na pyszczku klaczy pojawiła się niepewność. - Ja też zniknęłam wtedy... A nawet nie wiem jak... A co jeśli... - jej głos zaczął się łamać. - Crimson wygląda na silną, ale ci gwardziści... kłopoty w tamtym strasznym miejscu, z którego mnie uwolniłyście... - widać było, że Pumpkin zaczyna się bać. - Ale mogła wyjść tylko na spacer, prawda? - wyraźnie na siłę się uśmiechnęła, a jej pytanie brzmiało bardziej tak jakby oczekiwała, że to White zdoła ją przekonać, że nie ma się czym martwić i na pewno się znajdzie.


GOSPODA/KARCZMA

Gwardziści przeszukujący pomieszczenia w karczmie byli tam dobrą godzinę. Część z nich obstawiała wejście żeby mieć pewność, że nikt nie wejdzie ani nie wyjdzie bez ich wiedzy. Oczywiście zwykli gwardziści łatwo dali się oszukać, a przy tym nie zauważyć, że ktoś zdołał się jednak wydostać. Reszta gwardzistów, która przeszukała cały budynek opuściła go jakiś czas później. Poza jednak znów uzupełnionymi tobołami wyprowadzili z wnętrza budynku jakiegoś wyrywającego się ogiera, który uspokoił się chwilę po tym gdy został uderzony kopytem w brzuch, a poza nim wyprowadzono także dwie klacze, które szły w przeciwieństwie do ogiera posłusznie za gwardzistami, którzy je pojmali, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że walka i tak nie ma w tym wypadku sensu. Chwilę później gwardziści zaczęli znów maszerować, zostawiając za sobą karczmę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

White

- To dziwne... Powiedziała na wieść że naprawdę Crimson zniknęła. - I niepokojące - Dodała ciszej jednak wiedziała że zauważenie tego faktu w niczym nie pomogło. -  Jednak na razie nie ma co zakładać czarnego scenariusza, w końcu nie jest małą klaczą która na noc musi wracać do domu... A do tego umie się obronić - Uśmiechnęła się. To z pewnością była cenna umiejętność nawet jeśli nie zamierzało się jej używać. Lepiej jest być przygotowanym niż bezbronnym wiedząc że świat to nie jest już cukierkowo-piękne miejsce i czasami po prostu trzeba stanąć za swoim zdaniem... Lub w obronie innych. - Wiem to bo widziałam - White zapewniła Pumpkin. - Chodźmy jednak coś zjeść i obejrzeć to obwieszczenie, jeśli nie pojawi się do tego momentu pójdę jej szukać... - ,,Oby nie zrobiła nic głupiego'' - Pomyślała wiedząc że pewien gwardzista nadepnął jej na odcisk.

 

Batty

Szczerze mówiąc nie zwracała uwagi na owocowego skorpiona a skupiła się na kąpieli i nasłuchiwaniu innych, nieznanych dzwięków które mogłyby oznaczać kłopoty. Starała się raczej śpieszyć by nie kazać czekać Spearowi zbyt długo... I do tego Lance'owi i Pearl którzy również mogli się niepokoić że zajmuje im to po prostu za dużo czasu. Z jej żwawych ruchów które starały doprowadzić się do porządku jej waniliową grzywę wyrwał świst powietrza oznaczający że coś w nią leciało, coś małego ale nie oznaczało to że nie jest to niebezpieczne. Odruchowo obróciła głowę i tak szybko jak przeszła w stan gotowości wyszła z niego gdy okazało się że to był tylko owoc... Złapała go w lewitacje zanim ten zdążył upaść na ziemię i spojrzała zdziwiona na skorpiona. - Dzięki? - Powiedziała nieco niepewnie. Pierwszy raz jakiekolwiek stworzenie czymś ją poczęstowało bo te, które spotykała w swoim życiu prędzej miały ochotę na poczęstowanie się nią. Nie narzekała jednak na tą miłą odmianę i swoimi, nieco wydłużonymi kłami z racji bycia w połowie kucoperzem naruszyła skórkę i pozwoliła sobie na spróbowanie soku. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltimare

- Tak, zapewne masz racje - mimo niedawnego strachu, na pyszczku Pumpkin pojawił się wyraz ulgi. Najwyraźniej słowa White nieco podniosły ją na duchu. Sama klacz nic już nie powiedziała chyba chcąc wierzyć w to co powiedziała White. Powoli zaprowadziła za to White do jadalni gdzie rodzina Pumpkin składająca się najwyraźniej z jej rodziców i dwóch źrebaków (klaczki i ogiera) już siedzieli przy stole. Posiłek, który przygotowano głównie składał się z owoców, ale nie było też ich nadmiernie dużo, co sugerowało, że większość musiała zabierać gwardia. Na widok White wszyscy się uśmiechnęli.

- Mam nadzieję, że dobrze spałaś - powiedziała mama Pumpkin do White. - Nadal nie wiemy jak mamy ci się odwdzięczyć za ratunek naszej córki

- Pumpkin już ci pewnie powiedziała o koleżance - wtrącił niepewnie ogier. - Wszędzie jej szukaliśmy, ale nie było po niej śladu. Mamy nadzieję, że nic jej nie jest - zaraz jednak lekko się uśmiechnął. - Na pewno tak jest, tu nic nie powinno dla niej stanowić zagrożenia - nim zdołali to bardziej wyjaśnić, a przy tym usiąść do posiłku pojawił się dźwięk zapowiadający poranne obwieszczenie. Rodzina Pumpkin z nią samą wyruszyła przed dom aby zobaczyć.


- Dziś przekazujemy tragiczną wiadomość - powiedział ponuro herold na magicznym ekranie. - Nie opowiemy o wieściach z frontu ani o nowych egzekucjach, bo nie ma na to miejsca. Ktoś napluł wczorajszej nocy naszej cesarzowej prosto w jej niebiański pyszczek. Wielokrotnie było mówione, że ktokolwiek podniesie kopyto na strażników dzisiejszego porządku tym samym podniesie kopyto na samą cesarzową, a takie zachowania będą karane z największymi konsekwencjami. Wiedźcie, że winny tej zbrodni nie uniknie najgorszej kary. W Baltimare zostały znalezione ciała jednego z patroli. Na czas śledztwa nikt nie ma prawa opuszczać miasteczka, aż winny zostanie znaleziony. Nie musicie się obawiać o własne bezpieczeństwo, bo gwardia wkrótce złapie winnego tego niegodziwego czynu - Pumpkin spojrzała niepewnie na White, a ta mogła się domyślić o czym ona teraz myśli.


Okolice bazy

Owoc, który ugryzła Batty z pewnością był jadalny, bo nie wywołał u niej efektów ubocznych, a poza tym był niezwykle słodki, a sok z jego wnętrza skutecznie gasił pragnienie. Sam ofiarodawca owocu już jednak nie zwrócił uwagi na Batty pogrążony we własnym posiłku. Najwyraźniej te nietypowe owoce pomagały przetrwać tutejszym roślinożercą ekstremalne, a przy tym i nieprzyjemne warunki tego rejonu. Nic też nie wskazywało aby w najbliższej okolicy miało pojawić się zagrożenie. Najpewniej gdyby było inaczej ten nietypowy skorpion, który w tym miejscu był na dole łańcucha pokarmowego już by uciekał.

- Wszystko tam z tobą dobrze?! - rozniósł się krzyk Speara, który najwyraźniej dostrzegł, że Batty długo nie wraca. Skorpion na chwilę uniósł ciało na nieznany głos, ale widząc brak zagrożenia wrócił do posiłku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White 

Pozwoliła się prowadzić idąc za Pumpkin w pewnej odległości. Jak na razie nie do końca wiedziała co o tym myśleć bo opcji na to co mogło się stać było zbyt wiele. Można powiedzieć że Crimson wyparowała jak igła w stogu siana ale ona ze swojego uciekła i wyszła zwiedzać każdy inny. 

- Było w porządku - Odwzajemniła uśmiech. Nie chciała przechwalać warunków ale również nie zamierzała w związku z tym kłamać. - W zasadzie nie musicie - Odpowiedziała po chwili zastanowienia. - Kiedyś to byłby mój obowiązek a dzisiaj to jedyne co mogę próbować zrobić z tym światem - Mruknęła nieco ciszej jakby wyznawała coś co było nie w porządku, nie pamiętała czy kiedykolwiek nadmieniła cokolwiek na temat swojej przeszłości ale po tych słowach raczej powinni się tego domyślić. - I tak wiem że zniknęła - Zmarszczyła nieco brwi nie rozumiejąc dlaczego tak się stało. - Oby - Dodała wiedząc że Crimson może stanowić zagrożenie sama dla siebie. 

 

,,Zaczyna się niezbyt miło'' - Pomyślała. Słuchała co Herold miał do powiedzenia w milczeniu jakby zwracając uwagę tylko na sam ekran i zdawało się że z każdym jego słowem White szerzej otwiera oczy. ,,No nie'' - Rozejrzała się nagle po zebranych by zbadać ich reakcje. 

- Nie chciałam mieć racji ale ona potrafi stanowić zagrożenie dla samej siebie - Od razu założyła że wie kto załatwił tych gwardzistów. - Pytanie czy już uciekła i jej tu nie ma czy miała mniej szczęścia i potrzebuje pomocy... - White wiedziała że Crimson jest twarda i umie o siebie zadbać ale niestety wypadki przy pracy potrafiły się zdążyć w mało odpowiednim momencie. - Ktoś z was próbował znaleźć jej ślady żeby zobaczyć w którą stronę się udała? - Chyba zamierzała przyśpieszyć śniadanie. Żałowała również że nie było wraz z nią Batty albo Sinister z tym jej stworem. Wtedy poszukiwania na pewno okazałyby się bardziej owocne. 

 

Batty 

- Mhhm - Nie spodziewała się czegoś tak dobrego... I w dodatku do tej pory ciężko było jej przetrawić fakt że owocowy skorpion ją poczęstował. Spojrzała na zwierzę jeszcze raz zamierzając je potem naszkicować w swojej książce. Co prawda, nie miała o nim zbyt dużo informacji ale ta jedna okazała się tak szczególna że aż warta opisania. Nagle chwilę rozkoszy przerwał czyjś krzyk. 

- Ta... - Odkrzyknęła wycierając pęciną resztę soku z ust. - Zaraz wracam ale jeszcze... - Nie dokończyła rozglądając się  jeszcze za czterema owocami by podzielić się nimi z resztą. Potem, powoli skierowała się do Speara zabierając swoje rzeczy.

 

Sinister

Sinister na jego słowa wykrzywiła pyszczek w grymasie, na szczęście miała tą ulgę że była odwrócona od niego tyłem i nie mógł tego dostrzec. 

- Jeśli tak to odebrałeś to jest mi po prostu przykro... Jednak nie taka była moja intencja - Jej słowa były szczerze. - Tak naprawdę obie starały się coś udowodnić i obie wierzymy że mamy racje a ocena należy do ciebie - Zaczęła się nieco pocić bo naprawdę wplątała się w bagno.

- Niby czym? - Star, nadal pozostając kompletnie spokojną odpowiedziała pytaniem na pytanie wcinając się w wypowiedz swojej byłej uczennicy. 

- Nie chce żebyś przepadł - Odpowiedziała po chwili zastanowienia Spell rozważając różne możliwości. - Jak na mój gust wydaje się to o wiele za proste - Najwyraźniej jego propozycje uznała za pułapkę.- Bo mam żadnej pewności że nie przepadniesz mnie zamiast siebie... - A tymczasem dwa motyle o odcieniu niebieskiego praktycznie identycznym dla ludzkich oczu nadal pozostawały na tym samym miejscu. 

Edytowano przez Shey
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LOT W NIEZNANE 

 

Tymczasem ogier obserwujący poczyniania nieznaej mu grupy kucyków ubranych ubiur wskazujący na to, że są żołnierzami, nie interweniował, lecz nasłuchiwał to, co się dzieje.

Upewniwszy się, że pojmani zostali wypuszczeni po schwytaniu, pokazaniu swojej siły wobec nich i rutynowym, jak się okazało przesłuchaniu nie świadczącym wobec spisku przeciwko panujacej cesarzowej strażników, wzbił się w powietrze i poleciał zwyczajnym tempem już w normalnej (nie miniaturowej) postaci skryty nadal pod zaklęciem niewidzialności.

Zastanawiał się przy tym, nie tylko nad tym, jaki ma cel w życiu, ale także, nad celem swojego lotu, gdyż za bardzo nie wiedział, w jakim kierunku skrzydła go zaniosą. 

Stąd też nierzucając się w oczy, z bezpiecznej odległości,  dalej będąc czujnym, oraz okrytym pod zaklęciem niewidzialności swój lot, odbywał według kierunku marszu i lotu (na znacznie wyższej wysokości) grupy wojskowych, gotowy błyskawicznie zareagować na wypadek działań mogących wpłynąć negatywnie na niego, gdyż tak na prawdę nie znał ich zamiaru, ani ich intencji wobec niego, Nie znał też tej cesarzowej, o jakiej wspomnieli,i iwypowiadali się od czasu do czasu w trakcie pogawędki toczonej miedzy sobą.

Jednym słowem. Dystansował się o tych, którzy go kierowali do miejsca embemetarusowi niezanemu, nie slędząc ich bynajmniej, lecz lecąc nieco na luzie.

 

Edytowano przez Król Etirenus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltimare

Mimo spontanicznej reakcji White, a przy tym jej licznych pytań, rodzina Pumpkin z nią samą stała jak skamieniała po niedawnym obwieszczeniu, zupełnie jakby sami nie mogli uwierzyć w to co zostało przed chwilą powiedziane. Potrzebowali chwili aby chyba również zrozumieć, co chciała im przekazać klacz. Gdy zaczęła pytać o Crimson, rodzice White spojrzeli po sobie nadal zdziwieni, zupełnie jakby nie mogli uwierzyć, że Crimson, to zrobiła. Może była to mentalność ziemskich kucyków, że te nie chcą widzieć w sobie nawzajem mordercy, a może ciężko było im uwierzyć by ziemski kucyk mógł pokonać oddział jednorożców. Jako pierwsza wątpliwości wyraziła na głos Pumpkin.

- Może to nie ona... - wyszeptała cicho. - Myślisz, że zdołałaby pokonać w pojedynkę oddział gwardzistów? - nie dając szansy odpowiedzieć White, odezwał się ojciec Pumpkin.

- Nie znaleźliśmy śladów twojej koleżanki, to znaczy musiała spać w szopie, bo jest ślad na sianie, że ktoś tam leżał, ale nie mamy pojęcia jak wiele czasu minęło od jej zniknięcia - lekko się zamyślił. - Może powinniśmy rozejrzeć się w mieście, ale ziemskie kucyki nie są tam mile widziane - dodał bardziej ponuro.


Okolice bazy

Nietypowy skorpion, nie wydawał się bronić owoców, kiedy Batty je zbierała, zupełnie jakby był gotowy się podzielić i całkiem szybko stało się jasne dlaczego. Zaraz po tym jak Batty zabrała owoce, na drzewie zaczęły rosnąć niezwykle szybko nowe. Można było odnieść wrażenie, że drzewo działa jak pod wpływem hormonu wzrostu. Co jeszcze ciekawsze, gdy klacz się oddaliła dziwny skorpion znów na nią spoglądał i zaczął wymachiwać ogonem w jej kierunku, zupełnie jak na pożegnanie, a chwilę później wrócił do posiłku.

Sam Spear nie dostrzegł jeszcze Batty, ale stał cały czas czekając, aż ta wróci. Najwyraźniej kiedy potwierdziła, że żyje nie widział powodu do zmartwień. Na całe szczęście nie wyglądało też aby coś zaatakowało jego.


Las Everfree

Nowe słowa Sinister nieco zbiły ją z tropu. Była pewna, że się jej bała, ale ostrożność z jaką do niej podchodziła była zaskakująca. Czemu nic nie próbowała zrobić? Dlaczego jeszcze nie uciekała? Musiała się domyślać jaka jest między nimi przepaść i mimo swojego parszywego wyglądu zachowywała logiczną ocenę, a nie często coś takiego spotykała. Znów spojrzała na motyle, a jej kopyta na chwilę znalazły się na hełmie jakby już chciała go unieść, ale w ostatniej chwili się wycofała.

- Zagadka nie ma sensu - nagle powiedziała, a potem wskazała kopytem niebo. - Niebo nie jest błękitne, a obecnie granatowe, ale może stać się także szare, czarne, a nawet białe i czerwone - pokazała na motyle kopytem. - Wiem co chcesz powiedzieć przez swoją zagadkę, ale patrząc przez taką interpretacje pytania żaden z motyli nie ma koloru nieba, obie odpowiedzi są błędne


Patrol gwardii

Niezdający sobie sprawy z tego, że są obserwowani, gwardziści maszerowali dalej w swoim szyku. Uzupełnione zapasy pozwoliły im skierować się do obozu gdzie mieli tymczasową bazę. Marsz z ich strony trwał około godzinę zanim dotarli do garnizonu za miasteczkiem. Obóz otaczał drewniana, ale z pewnością gruba palisada, wokół wykopana była fosa, ale nie wypełniona wodą, a drewnianymi ciosami.

Obóz pilnowany był przez uzbrojone oddziały gwardii, które tutaj głównie ukazywały broń białą. Z powietrza dało się zauważyć liczne namioty za palisadą oraz kolejnych pięćdziesięciu żołnierzy. Widać było również flagi, na których ukazany były dziwny kryształowy okrąg. Grupa, która była śledzona przeszła przez główną bramę mówiąc przy tym: chwała cesarzowej. Przybyła grupa zaczęła rozkładać sprowadzone zapasy, które nadzorował inny kucyk. Co ciekawe widać było, że wśród żołnierzy największą hierarchie mają jednorożce, bo kucyki ziemskie zostały sprowadzone do ciężkiej fizycznej pracy, a pegazy do patroli wokół. Zresztą to właśnie jednorożców było tu najwięcej. Poza kucykami w zbrojach było tu też najwyraźniej kilkoro więźniów. Część z nich była trzymana w dużej klatce, a reszta w dybach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LOT W NIEZNANE 

 

Podczas gdy gwardia rozmawia między sobą, ogier dalej leciał kilkaset metrów nad nimi sporadycznie i bez jakiejś głębszej analizy zastanawając się nad potraktowaniem pojmanych przez nich kucy, którzy nie byli odpowiedzialni za atak na wspomnianą przez żołnierzy władaczynie.

 

Według ogiera byli neutralni, chociażby dlatego, że mieszkali, i funkcjonowali na prowincji państwa ząrzadzanego przez wspomnianą cesarzową. Nie mieli broni, ani nic, co mogło by budzić podejrzenia, jeżeli chodzi o sprzyjaniu władczyni, czy też tym, którzy są jej przeciwni.

 

Stąd też Emblementaris rzucił na cała brygadę zaklęcie wybranych myśli, ażeby dowiedzieć się o ich władczyni podstawowych informacji, takich jak, jakie po za samą wiedzą są jej motywy działania czy też to, co powoduje, że kuce nieopawiadający się żadnej ze stron są karani. 

Ponadto ważne też było zapoznanie się co nieco z obszarami, nad jakimi lecący nad grupą patrolujących pegaz z rogiem przelatywał, ażeby móc ewentualnie przeszkać w celu poszukania miejca bezskepowanego odpoczynku, czy tez zwyczajnego skosztowania posiłku, a nawet podjęcia się pracy na nie kontrowersyjnym stanowisku pracy, w celu nawet minimalnego zarobku, czy też skromnego wyżywienia się w tajemnicy z uwagi na niepewność jutra, i  w ogólnej sytuacjji w jakiej żył i znajdował się Eblementaris.

 

 

Edytowano przez Król Etirenus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...