Skocz do zawartości

Wredna szostka na dzikim zachodzie [Seria][Anthro][Steampunk][Western]


Sun

Recommended Posts

Rozpoczynając "Po drugiej stronie lufy", przyznam że faktycznie spodziewałem się prostej i nie rozbudowanej historii. Tymczasem dostałem jedną z lepszych części całej "Wrednej Szóstki", która nie pozwoliła mi zasnąć, aż jej nie skończyłem czytać. Ponieważ faktycznie jak mówi nam nasz narrator, historia Fluttershy to jedno z najciekawszych opowiadań z tej serii.:yay:

 

Rzecz sprawiająca, że nie można się oderwać od tego jakże wykwintnego oneshota, to wcale nie rozbudowane postacie, czy zapierająca dech fabuła. To właśnie postać Flutki pokazująca nam jak bardzo można się zmienić na przestrzeni lat. Mianowicie nie mamy tutaj jednej, zamkniętej historii jak w przypadku Pinkie Pie, albo jakiegokolwiek skoku mean six. Tutaj dostajemy właściwie trzy, można powiedzieć całkowicie oddzielne rozdziały z życia Fluttershy. Może trudno to poznać, ponieważ mimo wszystko ściśle się ze sobą wiążą, ale sam autor nam w tym pomaga wstawiając odpowiednie przerywniki w miejscach, gdzie według niego rozpoczyna się nowa historia. Opowiada nam też, w jaki dokładnie sposób nasza protagonistka zostaje z pracownicy pewnego przybytku, który oferuje swoim, gościom pewne usługi (tak clopowicze, tu jest podtekst) w zamian za pieniądze, wyborowym strzelcem potrafiącym ustrzelić najmniejszy kapelusz świata z tysiąca jardów, a następnie w poszukiwaną kryminalistkę.

Każda część opowieści jest tutaj spójna i logiczna, a pomimo braku wyjaśnień dlaczego podjęła niektóre decyzje, czytelnik jest w stanie je zrozumieć. Chociaż do jednej (tej pierwszej) trzeba sobie co nieco dopowiedzieć samemu. Choć "co nieco" to trochę mało powiedziane. 

W każdym razie świetnie bawiłem się przy tym fiku, poznając kolejne aspekty świata wykreowanego na potrzeby fika, podziwiając umiejętności Flutki razem z innymi postaciami, a także rozczarowania, lub smutek spowodowany niektórymi wydarzeniami. Chociaż ta smutna część była pewniakiem, który musiał się w końcu wydarzyć, to i tak poczułem ukłucie w serduszku, czytając o dalszych losach żółtej klaczki. :fluttercry:

 

W każdym razie serdecznie każdemu polecam tą część Wrednej Szóstki. Mogę właściwie śmiało powiedzieć, że to jeden z najlepszych fików w ogóle. Więc ten... Przeczytajcie... Jeśli macie czas...:fluttershy4:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

AHHH... Piękna była ta majówka. Taka spokojna... Bez zaskoczek i niezapowiedzianych kartkówek. :lazyrainbow:Postanowiłem więc przed powrotem do szkoły i masowym rozstrzelaniem za brak notatek czy wiedzy z e-lekcji odstresować się przy jak zwykle świetnej historii o Wrednej Szóstce. I o ile nasz kochany narrator wmawia nam, że to przenudny wręcz dzień z życia naszej ekipy, to ja się z nim absolutnie nie zgadzam. Ponieważ "Relaks i Bimber", to jeden z tych fików, który chciałoby się wydrukować i przytulić. :godpony:

Nie jestem w stanie w zasadzie opisać zbytnio fabuły, ponieważ w tej kwestii niewiele się dzieje. Ale spokojnie to nie sprawia wcale, że tekst jest nudny niczym bimber z olejem.

Ta część broni się świetnymi żartami sytuacyjnymi,  a także światotworzeniem i rozbudową znanych nam postaci. 
Ponieważ w czytając zaczniecie się na poważnie zastanawiać, dlaczego Twi  nie chce wypić chociaż łyk alkoholu?:grumpytwi: Albo co żre ta Aj, że wygina sobie rury miedziane, jakby to wykałaczki jakieś były?:aj5: Czy wizyta Pinkie u fryzjera pomoże jakkolwiek z jej problemem znikającego w jej włosach dynamitu?:pinkieawesome: Jak to możliwe, że opis łowienia ryb, przez Flutke jest taki epicki?:flutterblush:  No i oczywiście nawiązując do znanych memów internetu, których zapewne nie było było w trakcie pisania fika, więc żart był niezamierzony... Zadacie pytanie: "What are you doing step Rainbow Dash?":rdscared: (O Rarity nic nie pisze bo ona po prostu nadal ma kij w dupie:hmpf:)

No i możemy się też co nieco nauczyć z tego fika. Między innymi poznamy podstawy założenia własnej bimbrowni czyli: "jak stworzyć domowy destylator, za pomocą złomu i odrobiny magii". A także tego że zanim kogoś okradniemy, należy przyjrzeć się dokładnie swojej ofierze. Tych paru interesujących się takimi tematami nauczy się też co nieco o budowie pojazdów.  No i oczywiście dowiemy się tego, że stałe dostawanie mandatów daje nam prawo do zniżki dla stałych klientów. 

 

Mam nadzieję, że zachęciłem co poniektórych do sięgnięcia po fika. A teraz żegnam. Idę zrobić destylator, a potem spróbować co nieco zarobić na wytwarzaniu bimbru.
ENJOY!:B6jwX:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Powiem tak... Jestem i zachwycony:godpony: i nieco... zdegustowany, lub raczej zawiedziony. :twihmpf:

 

Mianowicie Spadająca Gwiazda to taki dziwny miks. Wiele elementów tu nie pasuje i pomimo, że sam narrator zdaje sobie z tego sprawę, oraz mówi nam o tym wprost to nadal jest to dziwne wrażenie. Możnaby powiedzieć, że ta opowieść z cyklu Wrednej Szóstki jest właściwie Solem z życia szeryfa i pewnego niezrównoważonego rewolwerowca, który czyta sobie komiksy o plotach:rd12:. Nic specjalnego, poza pokazaniem świata jaki znamy trochę z drugiej strony barykady. Nie byłoby w tym nic złego, ponieważ mamy tu sporo żartów, jeszcze lepszych niż w poprzednich częściach, a także zarys tego jak wyglądały początki Wrednej Szóstki, dzięki czemu możemy się domyślić kto był trzecim członkiem gangu.  No a także to powoli, bo powoli, ale budujące pomału świat przedstawiony magiczne światotworzenie. 

 

Tylko, że ja tu przybyłem po informacje o Twilight. Po wiedzę o jej przeszłości w tym świecie i dlaczego dokładnie została recydywistką. A tymczasem dostałem dziwną lukę fabularną, gdzie Twi po prostu rozpierdziela (chyba) sześciu gości w banku z pomocą magii, a w przyszłych opowieściach ma problem z paroma zastępcami szeryfa. W sensie ona po prostu jest OP :magic: Co mimowolnie trochę odbiera jej wiarygodności w tych przyszłych opowiadaniach. Plus przez większość czasu miałem takie dziwne wrażenie, że chociaż autor nie krył przede mną wiadomości, że to opowieść o Twi i wręcz zabraniał myśleć inaczej.  to wydawało mi się, iż to głównie było opowieść o Rainbow Dash. :rdderp:

W sensie zżyłem się z tą postacią bardziej niż z jakąkolwiek inną po tym opowiadaniu. Z jakiegoś powodu ta nie mająca nikogo interesować postać została nagle moją ulubioną. A przecież jej historia w żadnym stopniu nie poruszyła mnie nawet odrobinę tak jak ta o Flutce.  :fswhat:

 

Oto dlaczego jestem zawiedziony. Po prostu dostałem coś na co nie szedłem, ale i tak dostałem dobry kawał tekstu, który mnie zadowolił i rozbawił. No i jestem w stanie wybaczyć mu absolutnie wszystko dzięki temu złotemu fragmentowi, który dostaje ode mnie złoty przycisk i automatycznie trafia do finału. Oto on:
 

Spoiler

 

Cytat

 

   Gryfijczyk złożył palce i spojrzał na nią uważnie. Z dokumentów wiedział, że jest bardzo młodym szeryfem. Jednym z najmłodszych w historii. Do tego ma okazję zostać najmłodszym szeryfem hrabstwa. Ale gdyby nie te informacje, nie przypuściłby, że siedząca przed nim kobieta jest tak dobrym stróżem prawa. Dwie kwestie budziły jego wątpliwości. Broń kojarzona z łowcami nagród i pozerami. Oraz spojrzenie. Spokojne i nieprzeniknione, a jednocześnie wwiercające się w najgłębsze zakamarki duszy i rozbierające ją na czynniki pierwsze. 

 

   Na całe szczęście był urzędnikiem. Nie miał duszy.

 

 

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję za liczne komentarze, @KLGDiamond. To miło widzieć tego tyle. Pora też na moją, zbiorczą odpowiedź. 

 

Hangmare w zasadzie powstało chyba tylko po to, by przerobić jeden z motywów z filmu Dobry zły i brzydki. Tylko tyle.

Spoiler

Dobra, jeszcze w sumie do jednego, jeszcze niezrealizowanego pomysłu, czyli takiej małej, wypełniającej rozmowy, o tym jak i kiedy każda z nich trafiła do ciupy. 

Może nie wyszło idealnie, ale fajnie mi się to pisało. A wyprawa Rarity do miasta miała w sumie trzy powody. By dowiedzieć się, o której ją wieszają, odzyskać jej wierną i ukochaną broń, z którą AJ była bardzo związana i uprzedzić ją o planie, by ostatnią, desperacką próbą ucieczki nie utrudniła życia reszcie. Może trochę naciągane, ale cóż, nie jestem dobrym pisarzem.

 

Z po drugiej stronie lufy jestem, nie będę krył, nawet trochę dumny. Mój pomysł na Fluttershy był taki, że była ona traperką, zanim trafiła do Szóstki. Ale potem zadałem sobie pytanie, skąd takie coś jak Shy wzięło się i stało traperem. Nie pasowało mi to kompletnie, ale wtedy przypomniałem sobie o filmie Mały wielki człowiek. Wtedy jakby reszta zaczęła się pojawiać sama. Potrzeba mi było tylko zawsze motoru, który ją popchnie do kolejnego etapu. 

Spoiler

Bo gdyby jej pierwszy klient był normalny, to pewnie Fluttershy by tam została.

Gdyby nie spotkała Daddy'ego zapewne została by dobrą żoną i matką małych indian. 

I tak dalej.

Spoiler

Swoją drogą, nie wykluczam, ze kiedyś opiszę to, co Shy spotkało na początku. Ale to dopiero gdy narrator się tego dowie

Tak czy siak, cieszę się, że się spodobał. 

 

Za komentarz do Relaksu również dziękuję. To miał być niezobowiązujący filler i cieszę się, ze się sprawdził w tej roli. 

 

I na koniec Spadająca gwiazda. To w zasadzie komentarz do niej skłonił mnie by coś odpisać w tym temacie. Przyznam, ze pomysł na Twilight ewoluował w trakcie pisania gwiazdy, bo zdałem sobie sprawę, że ktoś taki jak Twilight nie zostaje szeryfem w zabitej dechami dziurze bez powodu. Co więcej, ktoś taki nie rezygnuje z tego po takiej porażce/sukcesie. Musiało być coś wcześniej. I oczywiście jest. Ale zapewne przez to, że to pominąłem (ale będzie, jak narrator zbierze dość informacji), fik stał się chyba właśnie fikiem o Rainbow, która jest... która w sumie robi to, co ją uszczęśliwia. 

Spoiler

Tak, tu siedzi spoiler o wielkiej wadze i nie do końca jestem pewien, czy zrobię Twilight w ten sposób

Spoiler

Twilight chodziła do szkoły dla wybitnie uzdolnionych, w Canterlocie. Ale miała trochę takie podejście jak Sunset z filmu. Co więcej, na swych ,,kolegach" z uczelni testowała różne wspomagacze i niesprawdzone eliksiry, mające pomagać w nauce i w sporcie.

Spoiler

Odrobinę inspirowane postacią pewnego niemca co zwał się Otto Ranke, ale tylko odrobinę

Niestety wydarzenia potoczyły się tak, że Twilight była podejrzana o to co robiła, a do tego postępy robione w szkole były dla niej niesatysfakcjonujące z powodu kadry (jej zdaniem), więc stwierdziła, że nie będzie się ograniczać i sama się dokształci. A potem już jakoś poszło. 

Spoiler

Ostrzegałem

 

 

I może to jest największy problem tego fika. 

Co do Twilight OP, to tu się obronię tak: 

1. Ona strzela do mało zorganizowanych bandytów w tym banku (porównując to z większą bandą)

2. Po szeryfie nikt się nie spodziewał, że bez negocjacji i upewniania się do kogo strzelać, będzie po prostu strzelał i to tak żeby zabić. Założyłem, że to będzie pewien szok dla bandytów. 

Tak czy siak, przyznaję, że z obecnej perspektywy ten fik jest średni i budził moje obawy już wcześniej, wiec uwzględniłem to we wstawce odnarratorskiej na końcu. A czemu nie przedłużyłem fika i nie podzieliłem na 2? Gdybym wszystko zrealizował dobrze, to byłoby to pewnie 120 stron. 

Cóż, mam nadzieję, że dalej będzie mi lepiej szło uszczęśliwianie czytelników. 

 

I raz jeszcze dziękuję za całą masę konstruktywnych i budujących komentarzy

  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

I kolejny rozdział. Tym razem napad na dyliżans przewożący turystów. Ci jednak biorą to za przedstawienie zorganizowane przez biuro podróży, co prowadzi do ciekawych sytuacji. 

Cała akcja dzieje się przed 11:45 do Canterlotu.

Dyliżans [Anthro][Steampunk[Western]

 

Ogólnie fik słaby jak i cała reszta. 

 

  • DEJ! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Kolejna aktualizacja fika. Wiem, ze trwało to długo, ale w połowie pisania wywaliłem koncepcję do kosza, bo stwierdziłem, że motywacja antagonistów mi się nie spina. Dlatego zmieniłem koncept i przeciwników. Dalej nie jestem do końca zadowolony, ale po ponad roku pisania i narzekania nie jestem w stanie nic lepszego wymyślić. 

 

Appleloosa[Anthro][Steampunk][Western]

  • DEJ! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Przeczytane "11:45 do Canterlotu".

 

Beware the spoilers... albo i nie.

 

Długo, naprawdę bardzo długo zajęło mi zapoznanie się z pierwszą częścią Wrednej Szóstki. Słyszałem o tej serii naprawdę wiele dobrego, zarówno jeżeli chodzi o pomysł, o klimat, jak i o fakt że mamy tu do czynienia z rzadkim u nas tagiem anthro. Teraz, kiedy zapoznałem się z pierwszą częścią absolutnie nie żałuję poświęconego czasu. Co prawa westerny nie są za bardzo moim klimatem, ale tutaj tak ładnie wkomponowano w nie steampunk... No aż miło spojrzeć. Sama historia jest prosta, jasna, bez podtekstów i filozofowania i wynika z prostego równania. Bandytki + pędzący ciapąg = napad. Opcjonalnie krwawy i zawierający w sobie kilka plot twistów, jak na przykład kompanię artylerii. Albo miłośnika autografów. To wszystko, mimo że jest zrobione bardzo dobrze stanowi tylko dodatek do głównego dania, jakim są bohaterki. To z kolei jest poezja połączona z wisienką na dowolnej wielkości torcie. Pod pewnymi względami przypominają swoje pierwowzory, zaś pod innymi różnią się tak diametralnie, że czasami człowiek podczas lektury przeciera oczy ze zdumienia. Na przykład kiedy AJ okazuję się stuprocentową rasistką, a Fluttershy dusi zajączka na obiad. Nie wspominając już o tym, że Rainbow nie sprawia wrażenia osoby tępej jak beki smalcu (zdecydowanie najbardziej radykalna zmiana charakteru ze wszystkich). Określenie "Wredna" zdecydowanie pasuje do bohaterek, a jednocześnie udało się nie zrobić z nich bezwzględnych potworów. Nie, one mają swoje przemyślenia i co najważniejsze swój styl i klasę. Nie są bezmyślne, a chociaż przemoc ich nie przeraża, to jakoś specjalnie nią nie szafują. No dobra, może czasami...

 

Podsumowując, mamy tu śliczne wejście do serii, które wręcz wymusza sięgnięcie w przyszłości po kolejne części. Co niezawodnie w swoim czasie uczynię.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

O matko, przegapiłem komentarz. I to jeszcze od Dolara. 

W zasadzie, korzystając z okazji chciałbym ci tu @Dolar84podziękować. Nie tylko za komentarz, ale też za to, że to dzięki tobie ten fik powstał. Nie pamiętam czy kiedykolwiek to mówiłem publicznie, ale inspiracją do wrednej Szóstki był fik, który zacząłem (i niestety nie skończyłem) pisać na jeden z konkursów. Konkretnie na edycję Punk (ten na 100k słów). Wprawdzie był on o czymś zupełnie innym i trochę bardziej w stylu Bardzo dzikiego zachodu, ale miał te trzy najważniejsze elementy (czyli anthro, steampunk i western). Gdzieś go nawet mam, więc może kiedyś się pojawi. 

 

Cieszę się również, że fik się spodobał. Mam też nadzieję, że reszta trzyma podobny poziom. 

 

Dnia 10.10.2022 o 21:13, Dolar84 napisał:

Podsumowując, mamy tu śliczne wejście do serii, które wręcz wymusza sięgnięcie w przyszłości po kolejne części. Co niezawodnie w swoim czasie uczynię.

Tak w zasadzie, to już ro zrobiłeś, bodajże przy okazji dwóch konkursów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Przeczytałem ostatni fik z serii Wredna Szóstka. Nie powiem, jest dobrze, choć wciąż nie jest to ten sam poziom niektórych poprzednich opowiadań. Myślę, że pod względem jakościowym porównałbym go do Spadającej gwiazdy, na którą zdążyłem już nieco ponarzekać. Wciąż mam wrażenie, że autor nie miał konkretniejszego pomysłu na poprowadzenie historii. Jednakże jest to tyle lepiej, że nie uświadczymy tu fillerów. Znajdą się również sceny, które powiedzą nam więcej o AJ, a może nawet rzucą nowe światło na jej przyszłe występki. Podobały mi się jej relacje z młodszą siostrą, z innymi miejscowymi, podobało mi się to, jak się odnosiła do swoich pracowników oraz jak potrafiła dowodzić całą wspólnota. Opowiadanie jest zwięzłe, fabuła toczy się w sposób logiczny, poszczególne wydarzenia przebiegają jak po sznurku i łączą się ze sobą, zmierzając do finału. To poprawnie wykonana robota; solidna, rzemieślnicza robota... której niestety brakuje duszy. Albo jak powiedziałby Mickiewicz: kościół bez Boga.

 

Mam wrażenie, że wiele scen było nienatchnionych. Najbardziej rzuciło mi się to w oczy podczas walki z pożarem oraz finału. Ot tak po prostu wygasili pożar, który rozgorzał w wyniku podpalenia. Przy okazji już w momencie, gdy się o nim dowiadujemy, to chyba można się domyśleć, czyja to była sprawka. Chyba liczyłem na jakiś zwrot akcji, ale w tym tekście niczego takiego nie ma. No i ten finał, gdy Applejack niczym jakiś pojebana łajza i łebek idzie natłuc kapitanowi stacjonującemu w okolicznym forcie. Przychodzi pod bramę, pierdoli coś o tym, że mu strażnik nie powiedział dzień dobry (pomimo tego, że to ona przecież przychodzi go kogoś ze sprawą) idzie dalej, pyskuje kapitanowi i następnie wywala go przez okno. Potem parę razy pif paf, chodu od osłony do osłony i proszę bardzo: mamy jakiegoś ziemniaczanego ciecia, który akurat się nawinął. Bierzemy go na zakładnika i zmierzamy do wyjścia. No i w sumie tyle. AJ ucieka, bo zabiła paru żołnierzy, a następnie zręcznie umyka pościgowi. Udaje jej się nawet załatwić łowcę nagród. Trochę śmierdzi to wszystko mary suenizmem. Farmerka, podkreślam - farmerka - jest w stanie odeprzeć atak połowy garnizonu. Zrozumiałbym, gdyby jednego wykończyła z zaskoczenia, potem drugiego, a nawet trzeciego, ale w momencie, gdy rozpoczęła się strzelanina, to już nie powinna mieć szans. A nawet gdyby udało jej się przetrwać, to ktoś, kto żyje z zabijania innych, jak mniemam, groźnych zbiegów, powinien wykończyć kogoś takiego jak AJ, mimo wszystko normalną kobietę. Dobrze, że przynajmniej walki na pięści są pokazane w wiarygodny sposób.

 

Mam jeszcze dwa problemy z tym fikiem. Pierwszym jest bezmyślność głównej bohaterki. Idzie do garnizonu, aby dowalić kapitanowi. Idzie niczym terminator, nie zważając na możliwe konsekwencje. Coś takiego nie mogło się zakończyć dobrze, czego można było się łatwo domyślić. No i potem jeszcze to odgrażanie się, że zabije wszystkich, jak tylko znowu jej się narażą... yeah, sure, whatever you say, AJ. Nie pamiętam, czy to był jej kuzyn Brass, ale dobrze jej powiedział, że takie zachowanie sprowadzi tylko więcej nieszczęścia. Głupia również była ta cała wrzawa o nitrocykle. Wow, jeżdżą o piątej rano i wszystkich budzą, pomimo tego, że wszyscy już powinni być na nogach od godziny. To jest w końcu farma, a do tego są w trakcie sezonu na jabłka. Roboty nie brakuje, a ktoś taki nie powinien mieć problemów ze wstawaniem o tak wczesnej porze. No i to narzekanie, że kawaleria nitrocyklów to tylko strata czasu. To mnie drażniło, bo pokazywało ignorancję okolicznych mieszkańców.

 

Drugi problem, to wyraźnie odczuwalne, przynajmniej moim zdaniem, faworyzowanie jednej ze stron konfliktu (południowcy vs jankesi). Od razu powiem, że nie obchodzi mnie ten cały spór między północą a południem w USA. Mam to gdzieś, nigdy się tym nie interesowałem i raczej nigdy się nie zainteresuje. Wprawdzie wiem, że obecnie wpływ na kulturę masową w naszym kraju mają jankesi, ale wpływ ten nie wikła się w moje poglądy polityczne. Mówiąc krócej: nie jestem uprzedzony w żaden sposób do obu stron. Natomiast tekst ukazuje dość dosadnie podłość, chamstwo, zbydlęcenie jankeskich żołnierzy. Nie ma tam ani jednej pozytywnej postaci, choćby światełka w tunelu. Sam są sami zboczeńcy, chyba nawet pedofile i łajzy. Drażni mnie ten kontrast, bo fałszuje rzeczywistość i sprzedaje bajeczkę o świętości najbliższych sąsiadów i krewnych. Ostatnio czytany przeze mnie Przewóz Stasiuka pokazuje, że nawet okupanci mogą okazać się dużo lepsi i w sumie nawet całkiem w porządku, w porównaniu do zezwierzęconej partyzantki. Trzeba pamiętać, że na front w znacznej większości wysyłani są normalni ludzie, często nawet idą na tę wojnę niechętnie.

 

Także podsumowując, myślę, że opowiadanie jest spoko, ale ma swoje mankamenty. Postawiłby je na równi ze Spadającą gwiazdą.

 

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ci @Grento YTPdziękuję za ten komentarz. Jest w nim wiele prawdy, której chyba nie chcialem zauważyć. Pisząc Appleloosę (w 2 wersjach, z czego jedna poszła do archiwum), oraz pisząc nieopublikowany jeszcze fik o Twilight w szkole miałem przez cały czas takie dziwne poczucie, że to się nie do końca klei. Że gdzieś to wszystko nie ma sensu, ciągłości i w ogóle. Owszem, plany niby były, ogólne koncepty też, ale na każdym kroku realizacji miałem wątpliwości. Między innymi dlatego pierwsza wersja poszła w odstawkę. Ponieważ motywacja bohaterów negatywnych była zwyczajnie naciągana. Prawda jest jednak taka, że chyba nie mam pomysłu na przeszłość mane 6. Może najwyżej luźne koncepcje, ale nie potrafię z nich wyklarować czegoś spójnego i logicznego, jak widać. 

Przyznam, że czułem to podczas pisania, ale zrzucałem to na brak wiary w siebie. 

Tak wiec dziękuję za ten komentarz, bo upewnił mnie on, ze chyba pora zrobić sobie chwilę przerwy od szóstki i może zmienić nieco sposób pisania. 

 

Pozostało jeszcze wyjaśnić kilka kwestii, które potrzebują obrony. 

- Akurat pożar był wypadkiem (swoją drogą, to pozostałość z poprzedniego konceptu). Owszem, spowodowanym przez żołnierza, ale w zasadzie wypadkiem. Nitrocykl miał się rozbić o drzewo, zapalić się, a jego kierowca miał zwiać, ze go tu niby nigdy nie było. 

- AJ nie szła go od razu pobić. Miała zamiar zwyczajnie zrobić awanturę. A, że konflikt eskalował, to już gorzej. No i owszem jest niezbyt inteligentna, ale uznałem, ze nie może być geniuszem zbrodni, planującym kilkanaście ruchów naprzód. Jest raczej prostą właścicielką plantacji, która jak nie umie rozwiązać problemu słowem, to nierzadko używa pięści. 

- Zakończenie może trochę zbyt przesadzone, ale AJ musiała przeżyć i musiała się nabawić dużych kłopotów, by zostać na ścieżce bezprawia. Mogłem olać łowcę nagród w sumie. 

 

Tak czy inaczej, dzięki. Naprawdę takiego komentarza w tej chwili potrzebowałem

 

I na koniec, czy będzie remaster któregoś z wymienionych przez ciebie fików? Nie.  Dotychczas raz tylko dłubnąłem przy fiku konkursowym (po konkursie) i były to jedynie niewielkie, nic niewnoszące w sumie poprawki. Poza tym, nie mam nawet pomysłu co z tym zrobić. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...

Nie wierzę w teorię, że książki, które do połowy nie wciągają czytelnika nagle zaczną to robić jeśli zajdzie się odpowiednio daleko. W przypadku „Wrednej szóstki na Dzikim Zachodzie”, mój zapał ostygł już po czterech częściach i w rezultacie nie skończyłem wszystkich opowieści. Nie będzie to jednak jednostronna krytyka, gdyż utwór z pewnością nie zasługuje na miano złego czy nawet średniego, wszak autor się bardzo starał.

 

„Wredna szóstka na Dzikim Zachodzie” to nie tylko Western. Można tutaj odnaleźć także elementy steampunku. Wydaje mi się jednak, że większy wpływ tego ostatniego hamuje pewna namiętność autora, jakże istotna dla fanfika a jakże mało znacząca dla steampunku. Jest nią zamiłowanie do broni palnej. A realizm technologiczny jest tym, co steampunk sobie ceni najmniej i nie będę w tym komentarzu więcej poruszał tego tematu.

 

Western to interesujący gatunek, coś pomiędzy kinem przygodowym, podróżniczym, względnie podróżniczo-awanturniczym. Wyróżnia się on atmosferą, klimatem. Rzadko kiedy jest to typowe kino akcji a strzelaniny są urozmaiceniem a nie celem samym w sobie. To nie jest „Szklana Pułapka”.  Wydaje mi się, że Sun także w ten sposób rozumie ten gatunek. Dlatego nie jedynymi strzelaninami „Wredna szóstka na Dzikim Zachodzie”  stoi. Jednak moim zdaniem nie są tym czymś podróże i niekoniecznie klimat. Dużą część tekstu wypełniają natomiast dialogi. Dużo dialogów. Być może dlatego uznałem, że czytany tekst dobrze sprawdziłby się jako scenariusz filmowy.

 

Gdyż to właśnie z dialogami mam problem. Nie są one źle napisane i bardzo dobrze podkreślają charakter postaci. Słownik Twilight będzie całkowicie odmienny od Applejack. To olbrzymi plus, gdyż sposób wysławiania się pozwala odgadnąć wiele z cech postaci. Poza tym dialogi są pełne docinek, przekomarzania się przez co nieraz zaśmiałem się podczas czytania. Bo owszem, są one dobre, ale pojawiają się nazbyt często. Miałem wrażenie, że każda czynność musi być nimi okraszona co wcale nie popycha wydarzeń do przodu. Brakuje mi tutaj wewnętrznego monologu czy rozważań. Bo w gruncie rzeczy dialogi, chociaż tak zróżnicowane są dość podobne. Łączy je na ogół radosne opieprzanie się i grożenie sobie nawzajem. Co prawda pasuje to do charakteru fanfika, ale mam wrażenie że autor poszedł za daleko. Dialog powinien coś wnosić a nie być tylko nieustannym komentarzem do tego co się dzieje w tej chwili. A wiele z nich nosi taki charakter.

 

Mam również problem z akcją. Nie mogę napisać, żeby było nudno. Mamy tutaj mnóstwo wybuchów, strzelanin... które czasami chyba się ciągną zbyt długo. W skrócie, nie wciągają. Nie jestem pewien dlaczego, ale mam wrażenie, że nie ma tutaj jakiegoś zawieszenia akcji, jakiegoś napięcia, które pozwoliłoby je uczynić takim przyjemnym urozmaiceniem. Jest śmieszkowato, nawet zabawnie, czarna komedia jest czymś autorowi nieobcym, ale gdy czytam po raz kolejny opisy jak postacie strzelają do siebie to brakuje mi właśnie emocji. Brakuje mi obawy o konsekwencje możliwego postrzału. Jakoś nieustannie zakładam, że życie bohaterek nie jest zagrożone. Nieważne jakiego ryzykownego manewru się podejmą to i tak wyjdą z niego raczej bez szwanku a jak coś to rany nie będą stanowiły problemu.

 

Właśnie, postacie. Są to główne bohaterki serialu, tylko w wersji anthro i jakby do nich niepodobne. Pamiętacie pewnie odcinek o tym jak królowa Chrysaliss stworzyła z pnia drzew złe wersje bohaterek? Były one nie tylko ich przeciwieństwami. Były też dla siebie wredne. Sun nie poszedł tą drogą. Ale bohaterki nadal moim zdaniem nie łączy szczególna chemia czy więź. Razem napadają i rabują znęcając się psychicznie nad swoimi ofiarami, ale mam wrażenie, że nie łączy je coś ponad to. Pewnie mogłyby się nazywać inaczej, mogłyby być młodą szóstką i tak bym nie zauważył różnicy. Jedyne bowiem co je łączy z tymi Mane Six z serialu to sposób wysławiania się i czasami przywiązanie do pewnych wartości. Przykładowo dla Rarity będzie to doby smak i styl zaś Applejack nie lubi pasiastych czyli zebr, czyli...

 

Zwrócę jeszcze uwagę na problemy stylistyczne. Niektóre fragmenty cierpią na zatrzęsienie powtórzeń a i literówki nie są im obce. Opisy zaś są pobieżne acz wystarczające. Z jednym wyjątkiem, jakim jest broń. Tutaj autor z lubością opisuje dokładnie nie tylko rodzaje pistoletów i karabinów, które używają bohaterki ale też ich zdobienia, grawerunek oraz mocne i słabe strony. Widać w tym pasję, co policzę za duży plus. Ponadto widać, że Sun przywiązuje należytą wagę do swego dzieła i pewne rozdziały posiadają dedykowane im rysunki. To bardzo dobrze o nim świadczy.

 

Podsumowując, „Wredna szóstka na Dzikim Zachodzie” nie jest złym fanfikiem i widać, że autor włożył w niego niemało zapału. Jednak mam wrażenie, że krótka forma, przeładowana dialogami nie sprawdza się tutaj bez zarzutu. Przydałoby się lepiej ukazać relacje pomiędzy bohaterkami i stworzyć wrażenie, że tytułowa wredna szóstka może stać się wredną piątką, czwórką a może dwie wrednymi trójkami itd. Dłuższa forma pełna wydarzeń a nie tylko akcji i dialogów byłaby chyba tutaj lepsza. Bo w tym westernie brakowało mi właśnie klimatu i podróży, czyli tego za co lubię westerny. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ci dziękuję za komentarz. Trochę szkoda, że fik się nie spodobał, ale trudno, ludzie maja różne gusta i różne zainteresowania. Chętnie odniosę się do kilku poruszonych przez ciebie kwestii. 

 

Dnia 7.10.2023 o 02:52, Obsede napisał:

A realizm technologiczny jest tym, co steampunk sobie ceni najmniej

Cóż, tak. W zasadzie masz rację. Choć nie do końca się z tym zgadzam. Owszem, przy steampunku należy odpuścić pewną cześć realizmu i oprzeć się najwyżej na teoriach i poglądach, które zostały obalone, a które były aktualne w okresie maszyn parowych. Jak chociażby kosmos wypełniony eterem, lot na księżyc poprzez wystrzelenie się z działa, czy twierdzenie, że nie można zbudować maszyny latającej cięższej od powietrza. Ale moim zdaniem, to jeszcze nie znaczy, że należy calkowicie odpuszczać realizm. Maszyna krocząca musi mieć jakaś masę i rozmiar, zwykły rower nie może mieć wielkich i ciężkich kół, bo pojawią się pytania czy bohater będzie miał siłę by kręcić kołami. Moim zdaniem, należy jednak zadbać o pewne szczegóły. Przynajmniej w obrębie alternatywnego rozwoju techniki znanego w steampunku. Fajnie to wyszło w Maszynie różnicowej gdzie w ,kinie" zaciął się jeden z mechanicznych pikseli. Zaś komputery mechaniczne bazujące na kartach dziurkowanych nie były szybkie i miały ograniczenia. 

Poza tym, steampunk jest w moim fiku raczej dodatkiem. Planowałem ukazac go więcej, kiedy Mean6 trafią do Canterlotu, albo Manehattanu, ale jeszcze do tego nie doszło, bo muszę obmyślić do końca skok. 

 

Dnia 7.10.2023 o 02:52, Obsede napisał:

Western to interesujący gatunek, coś pomiędzy kinem przygodowym, podróżniczym, względnie podróżniczo-awanturniczym. Wyróżnia się on atmosferą, klimatem. Rzadko kiedy jest to typowe kino akcji a strzelaniny są urozmaiceniem a nie celem samym w sobie. To nie jest „Szklana Pułapka”.  Wydaje mi się, że Sun także w ten sposób rozumie ten gatunek. Dlatego nie jedynymi strzelaninami „Wredna szóstka na Dzikim Zachodzie”  stoi. .

Ciekawe spojrzenie na western. Nawet całkiem logiczne z tym, że nie ma aż tak dużo strzelania. W końcu nawet w Tombstone strzelanina nie trwała cały film. z kolei w serialu 1883 strzelania starczyłoby może na 30 minut. Jednak osobiście widzę western jako ,,film" rozgrywajacy się w okresie od wojny secesyjnej do I wojny światowej, w USA, Kanadzie albo Meksyku (chociażby Garść dynamitu) i opowiadający o ludziach, którzy postanawiają szukać swego szczęścia poza wielkimi i miastami (właśnie na zachodzie), stworzyć swoje miejsce, zasłynąć i w ogóle. Farmerzy, zdobywcy, bandyci, którzy maja jakiś cel. Wiem, brazmi trochę mętnie, ale tak to widzę i dlatego też Szóstka rozgrywa się raczej w małych miasteczkach i na odludziach. 

 

Dnia 7.10.2023 o 02:52, Obsede napisał:

Jednak moim zdaniem nie są tym czymś podróże i niekoniecznie klimat. Dużą część tekstu wypełniają natomiast dialogi. Dużo dialogów. Być może dlatego uznałem, że czytany tekst dobrze sprawdziłby się jako scenariusz filmowy.

Cóż, dzięki? Myślę, że to wynika z przyjętej przeze mnie struktury? dzieła. Otóż, jak zauważyłeś każdy z tych fików jest opowieścią snutą przez tego samego młodzieńca. A jeśli coś się komuś opowiada, to raczej się nie zachwycamy każdym detalem i nie opisujemy każdego budynku. Stąd przewaga dialogów. 

Żeby było śmiesznie, taki pomysł wykiełkował z tego, czym na pcozątku wredna szóstka była, a mianowicie oneshotem konkursowym. Potem był kolejny, a potem seria opowieści o ulubionych bandytkach młodego łowcy autografów. 

 

Dnia 7.10.2023 o 02:52, Obsede napisał:

Mam również problem z akcją. Nie mogę napisać, żeby było nudno. Mamy tutaj mnóstwo wybuchów, strzelanin... które czasami chyba się ciągną zbyt długo. W skrócie, nie wciągają. Nie jestem pewien dlaczego, ale mam wrażenie, że nie ma tutaj jakiegoś zawieszenia akcji, jakiegoś napięcia, które pozwoliłoby je uczynić takim przyjemnym urozmaiceniem. Jest śmieszkowato, nawet zabawnie, czarna komedia jest czymś autorowi nieobcym, ale gdy czytam po raz kolejny opisy jak postacie strzelają do siebie to brakuje mi właśnie emocji. Brakuje mi obawy o konsekwencje możliwego postrzału. Jakoś nieustannie zakładam, że życie bohaterek nie jest zagrożone. Nieważne jakiego ryzykownego manewru się podejmą to i tak wyjdą z niego raczej bez szwanku a jak coś to rany nie będą stanowiły problemu.

Słuszna uwaga. Będę musiał nad tym popracować. Aczkolwiek cały fik miał być raczej lekkim dziełem pełnym złośliwostek postaci. Planowałem wyjaśnić, czemu współpracują mimo tego, ze nie do końca się lubią,a le chwilowo nie mam pomysłu jak z tego wyrzeźbić opowieść. A konsekwencje się pojawiają. Twilight dorobiła się protezy, Rarity dostała kulkę, a AJ prawie powieszono. Fakt, może później jest tego mniej i będzie trzeba nad tym popracować. 

Poza tym, to główne bohaterki, wiec odrobina plotarmora im nie zaszkodzi. 

 

Dnia 7.10.2023 o 02:52, Obsede napisał:

Właśnie, postacie. Są to główne bohaterki serialu, tylko w wersji anthro i jakby do nich niepodobne. Pamiętacie pewnie odcinek o tym jak królowa Chrysaliss stworzyła z pnia drzew złe wersje bohaterek? Były one nie tylko ich przeciwieństwami. Były też dla siebie wredne. Sun nie poszedł tą drogą. Ale bohaterki nadal moim zdaniem nie łączy szczególna chemia czy więź. Razem napadają i rabują znęcając się psychicznie nad swoimi ofiarami, ale mam wrażenie, że nie łączy je coś ponad to. Pewnie mogłyby się nazywać inaczej, mogłyby być młodą szóstką i tak bym nie zauważył różnicy. Jedyne bowiem co je łączy z tymi Mane Six z serialu to sposób wysławiania się i czasami przywiązanie do pewnych wartości. Przykładowo dla Rarity będzie to doby smak i styl zaś Applejack nie lubi pasiastych czyli zebr, czyli...

Cóż, starałem się by bohaterki były związane z pierwowzorami, a jednocześnie by różniły się na tyle by nikt nie podawał w wątpliwość ich chęci do czynienia zła. Do tego, każda ma mieć jakiś powód by zejść ze ścieżki dobra (to nie zawsze wychodziło). Jednak moim wzorem były nie tylko serialowe mane 6 ale też trochę mean6 z Crisisa (zwłaszcza przy Twilight, co widać). Do tego musiałem z zainteresowań kazdej coś wyciągnąć i zmienić. Jak Fluttershy, która lubi zwierzaczki dobrze opieczone, Rasistowska AJ, czy jednak leniwa Rainbow, która jest przy tym najszybszym strzelcem. 

 

Dnia 7.10.2023 o 02:52, Obsede napisał:

Z jednym wyjątkiem, jakim jest broń. Tutaj autor z lubością opisuje dokładnie nie tylko rodzaje pistoletów i karabinów, które używają bohaterki ale też ich zdobienia, grawerunek oraz mocne i słabe strony. Widać w tym pasję, co policzę za duży plus.

Dzięki. Tak, lubię broń i się nią interesuje, głównie z konstrukcyjnego punktu widzenia. Aczkolwiek nie wątpię, że to czasami za mocno wychodzi na pierwszy plan. Ale stąd są takie rzeczy jak ukryty w teście rewolwer nagana, colt buntline special z dopinaną kolbą, czy Octavia korzystająca ze starego spencera. 

 

Dnia 7.10.2023 o 02:52, Obsede napisał:

Podsumowując, „Wredna szóstka na Dzikim Zachodzie” nie jest złym fanfikiem i widać, że autor włożył w niego niemało zapału. Jednak mam wrażenie, że krótka forma, przeładowana dialogami nie sprawdza się tutaj bez zarzutu. Przydałoby się lepiej ukazać relacje pomiędzy bohaterkami i stworzyć wrażenie, że tytułowa wredna szóstka może stać się wredną piątką, czwórką a może dwie wrednymi trójkami itd. Dłuższa forma pełna wydarzeń a nie tylko akcji i dialogów byłaby chyba tutaj lepsza. Bo w tym westernie brakowało mi właśnie klimatu i podróży, czyli tego za co lubię westerny. 

Jeszcze raz dziękuję za komentarz i za wszystkie uwagi w tekście i sugestie. Co do dłuższej formy... obawiam się, ze możesz się nie doczekać. Wszystkie te fiki łączy to, ze są opowieściami chłopaka od autografów i mają wyglądać tak by, powiedzmy,d alo się je ,,opowiedzieć" w jeden wieczór w saloonie. Choć kto wie, może jak odkopię pierwowzór i będę miał wenę by go dokończyć, to pojawi się długi fik w tym uniwersum. Ale nie liczyłbym na to.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...