Skocz do zawartości

[Zabawa] Z Octavią przy herbacie


Suchar

Recommended Posts

No nieźle... pomyślał ogier. Kłótnie pomiędzy kucykami i do tego dosyć burzliwe były dla niego rzadkich widokiem; właściwie prawie nigdy ich nie widywał, a to dlatego, że nie miał nawet okazji kiedy. Tam skąd pochodził, nie było miejsca na kłótnie. Nie żeby się cieszył tym obrotem spraw, ale teraz miał okazję podejść do wiolonczelistki i porozmawiać. Nie chciał się wcześniej wcinać w rozmowę, nawet, gdyby się spieszył. Było by to źle odebrane i nic by nie ugrał, a nie chciał robić sobie dodatkowych wrogów. Zależało mu na sprzymierzeńcach, którzy mu pomogą. Niestety, ale z każdy dniem ogier stawał się słabszy. Już dłużej nie będzie mógł się ukrywać samodzielnie, dlatego też będzie musiał gdzieś odpocząć.

 

– Teraz mam okazję! – pomyślał blond ogier i podszedł do poddenerwowanej klaczy, opierającej się o ścianę, która buchała ze swoich nozdrzy resztaki oburzenia po rozmowie z tamtym wyniosłym ogierem. – Panno Octavio! – Ogier podszedł do klaczy i wyszczerzył się szeroko, być może nawet i byt szeroko.. – Jestem Praecox i bardzo spodobała mi się pani gra. Mógłby dowiedzieć się czegoś więcej? Co to za instrument? Nigdy czegoś takiego nie słyszałem... No przydałoby mi się również jakieś zakwaterowanie. Czy gdzieś tu można spędzić noc?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz wyrwana z zamyślenia popatrzyła na przybyłego ogiera, ucieszyła się, chciała porozmawiać z kimś innym aby się nieco rozluźnić. Nowy rozmówca nieco dziwnie się uśmiechnął, ale nie zwróciła na to uwagi, chciała po prostu porozmawiać.

 

- O, dzień dobry. Miło, że się panu podoba moja gra.-Uśmiechnęła się- Instrument którego używam to wiolonczela, jest to prawie największy instrument smyczkowy i większy od niej jest tylko kontrabas, jednak on jest raczej rzadko spotykany przez trudność gry na nim. Aby zagrać na kontrabasie potrzebny jest dodatkowy stołek, bo zwykły kucyk nie dosięgnie tak wysoko.-zrobiła chwilę przerwy- Ale miałam mówić o wiolonczeli, przepraszam, już tak mam, że czasem jak zacznę mówić to nie mogę przestać. Lubię wiolonczelę za dźwięki jakie wydaje, uspokajają mnie, jednak nauka gry na niej jest dosyć trudna i bardzo czasochłonna. Potrzeba lat aby dojść do momentu w którym można w ogóle zacząć myśleć o wystąpieniach publicznych. Szuka pan zakwaterowania?- Powtórzyła pytanie spoglądając na właścicieli stojących za nią.

 

- Może pan się u nas zakwaterować. Cena za jedną noc wynosi cztery złote monety.- Powiedział brązowy ogier, właściciel kawiarni.- Zapraszamy, klienci chwalą sobie wystrój naszych pokoi oraz wygodę.

Jasnofioletowa klacz spojrzała na przyjaciela z lekko ironicznym uśmiechem- Mistrz reklamy, nikt nigdy nie wyrażał opinii o naszych pokojach, korzystało z nich może... sześć kucyków?- Pomyślała.

Edytowano przez Suchar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebieski ogier uważnie przyglądał się rozmowie Octavii z niedawno przybyłym ogierem, starając się podsłuchać każde ich słowo. Kiedy zobaczył jak klacz uśmiecha się do tajemniczego jegomościa, omal nie wybuchł ze wściekłości, miał ochotę zabić go na miejscu. - Jak on śmie się do niej odzywać? Ona należy do mnie. - Pomyślał próbując ukryć swoją złość. Po chwili wykonał kilka głębokich oddechów. - Nie, nie dam się wyprowadzić z równowagi, muszę poznać jego zamiary. Nagle jakby w myślach usłyszał cichy, syczący, gardłowy głos. - Uważaj na złoto-grzywą, ona coś kombinuję, nie jest sama. - Tajemniczy głos zamilkł. Magimercjusz rozejrzał się po kawiarni, tak jakby czegoś szukał . - Cierpliwości, już niedługo Veritas de santare. - Pomyślał uśmiechając się złowieszczo.

Edytowano przez MagiMemNon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Brzmi nieźle... - mruknął ogier. - Nie jest drogo, wygodnie pewnie też będzie. Nie mam wygórowanych wymagań, dlatego jak najbardziej się tutaj zatrzymam. Ostatnio nie mam spokoju i potrzebuje się zatrzymać na jakiś czas w jednym miejscu, aby zregenerować siły, przed dalszą podróżą. Miałem swego czasu też nieprzyjemne spotkanie z podmieńcami, które chyba jednak nie do końca się zmieniły. Co za zwierzęta... - parsknął ogier, kręcąc głową. - Zaszedłem im za skórę, ale całe szczęście już mi dały spokój. A co myślisz o podmieńcach Octavio? Według Ciebie rzeczywiście ta rasa rzeczywiście się zmieniła?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O, wspaniale! W takim razie już panu pokazuję pokój- Powiedział uradowany właściciel słysząc chęć ogiera do zatrzymania się w kawiarni.

- Nie trzeba. I tak idę na górę, mogę to zrobić.

- Ale...

- Żadnych "ale", jak już tu jestem to pomogę wam prowadzić ten biznes, nie będę tylko od gry na wiolonczeli- Odpowiedziała Octavia puszczając oczko właścicielowi.

- Skoro nalegasz...

Octavii w pierwszej chwili nie spodobało się skrócenie dystansu między nią a gościem przez zwrócenie się do niej po imieniu, jednak już mu to darowała przez wzgląd na miłą rozmowę. Wyciągnęła z małej gablotki na ścianie kluczyk z brelokiem na którym wygrawerowany był numer pokoju, a następnie skierowała się w stronę schodów.

- Pytał pan o podmieńców. Szczerze mówiąc, nie mam zdania na ich temat. Słyszałam jedynie jakieś szczątkowe informacje, że podobno się zmienili na lepsze, jednak nigdy nie sprawdzałam co tak właściwie na nich wpłynęło. Ciekawił mnie ten temat, w końcu napadli kiedyś na Canterlot, w dodatku kiedy sama się tam znajdowałam, jednak zawsze znajdowałam sobie jakieś ciekawsze zajęcie i podmieńce schodziły na dalszy plan. Przepraszam, że zapytam, ale co takiego się stało, że podmieńce tak pana znienawidziły?

Klacz przechodząc koło Magimercjusza spojrzała na niego przelotnie, jednak od razu odwróciła wzrok i skierowała się razem z gościem w stronę schodów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

– Właściwie to nic... – mruknął pod nosem ogier, idąc na górę za klaczą w stronę pokoi. Gdy już znaleźli się na piętrze, ogier pospiesznie rozejrzał się na wszystkie strony. Octavia pchnęła drzwi do pokoju, ukazując proste, skromnie urządzone pomieszczenie. – Tak naprawdę to do niczego nie doszło. Możemy chwilę pogadać w pokoju? Proszę... To nie zajmie zbyt długo. – spojrzał błagalnie na klacz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golden obserwowała rozwój sytuacji z rosnącym zadowoleniem. Czuła że to będzie ciekawe. Powiodła spojrzeniem za odchodzącą Octavią, po czym wstała od stolika i skierowała się ku ladzie baru. Wprawny obserwator mógł zauważyć że herbata w jej filiżance jeszcze się skończyła. Jednak była zimna, a ona, gwiazda błyszcząca wzród kucyków nie będzie piła zimnej herbaty. Chciała więc zwyczajnie zamówić drugą. Rzecz jasna, mogłaby znowu zwabić kogoś z obsługi nieziemsko pięknym uśmiechem, ale jak tu nie odpuścić sobie tak dobrej okazji do pewnej małej uszczypliwości? 

Przechodząc obok Magimercjusza uśmiechnęła się do niego. Tym razem nie chłodno. Tym razem w wyrazie jej pyszczka odczytać można było to, że drwi sobie z niego.

-Zdaje się, przegrywasz z nim. - skomentowała cicho. Zadbała o to aby tylko ona i szlachcic mogli to usłyszeć. Postronni i tak na pewno wiedzieli swoje, nie potrzeba było im jej komentarza.

Dotarła do lady i zamówiła herbatę z zamiarem powrotu za moment do swojego stolika. Najpierw jednak spojrzała w kierunku Magimercjusza, ciekawa co zrobi ogier. Miała też drobną sprawę do właścicielki lokalu, jednak wpierw należało obserwować ciekawsze rzeczy.

Edytowano przez Stormy Mood
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Octavia nieco zdziwiła się na propozycję ogiera. O czym chciał porozmawiać, że chciał to zrobić na osobności?

- No... Dobrze...

Weszli razem do pokoju zamykając ca sobą drzwi.

- O czym takim chce pan porozmawiać?- Spytała z powagą i zaciekawieniem.

Edytowano przez Suchar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

– No dobrze, dziękuje. Proszę tylko się nie przestraszyć. Ufam, że nie zareagujesz zbyt pochopnie...

 

Ogier cofnął się parę kroków w tył, stając na środku pokoju. Skoncentrował się, marszcząc brwi i przymykając oczy. Powietrze wokół niego zadrżało, wywołując powiew wiatru, który skutecznie zdmuchnął poduszkę z łóżka, a samą klaczą zatrzęsło w posadach, tak, że usiadła zaskoczona i przyparta do drzwi. Wokół ogiera rozbłysł krąg zielonego ognia, który się rozszerzył, a następnie zajął ciało kucyka i choć ogniste języki skwierczały głośno, nie były one gorące, nie wyrządzały żadnych szkód. Ogień przesłonił całe ciało ogiera, wirując wokół niego i formując kulę. Dopiero po chwili z ognistej burzy na środku pokoju wyłoniło się fioletowe kopyto, a za nim głowa oraz tors podmieńca. Płomienie wreszcie się uspokoiły, zanikając i kurcząc się do miejsca, w którym wybuchły. Octavia z przerażenia, wcisnęła się jeszcze bardziej w kąt. Przed nią stał podmieniec, wyższy od przeciętnego kucyka, czy innego przedstawiciela jego rasy, z dumny, zakrzywionym porożem.

 

– Tak... wreszcie... – westchnął z ulgą, gładząc się po twarzy kopytami. Otworzył oczy, które zajarzyły się na moment intensywną żółcią. Spojrzał na klacz łagodnym wzrokiem i wyciągnął kopyto, aby pomóc jej wstać. – Przepraszam, ale im dłużej się ukrywam pod czyjąś postacią, tym więcej energii się we mnie kumuluje, a ja już powoli zaczynałem wariować od tego kamuflażu. Musiałem się wreszcie zmienić. I pozwól, że przedstawię się jeszcze raz; nazywam się Alrix.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magimercjusz widząc to nie mógł wytrzymać ze wściekłości. - Dobrze, niech i tak będzie. Niebieski ogier skinął, do swoich ochroniarzy. Ci od razu zrozumieli, bez słowa wstali kierując się w stronę drzwi. Szlachcic powoli wstał z krzesła, udając się mniej więcej na środek kawiarni. W tym momencie rozległ się przerażający dźwięk. W niewielkim rozbłysku światła, w rogu budynku pojawił się niepozornie wyglądający jednorożec odziany w długą czarną szatę, gdzieniegdzie przyozdobioną czerwienią. Magimercjusz uśmiechnął się, kopytkiem wskazując na tajemniczą postać. Róg jednorożca zalśnił czerwoną aurą, w jednej chwili wszyscy goście kawiarni znieruchomieli, czując dziwne mrowienie w żyłach. - Poznajcie Corkusa, zauważyliście pewnie, że dzieje się z wami coś dziwnego, Corkus włada dość specyficzną, rzadko spotykaną magią, magią krwi. - Odpowiedział ogier, po czym spojrzał w stronę złoto-grzywej klaczy. Powoli podążał w jej stronę, biorąc z pobliskiego stołu kuchenny nóż. Kiedy dotarł na miejsce, nie kryjąc rozbawienia odparł. - I co teraz panno Goldi. - Celowo zdrobnił jej imię. - Gdzie teraz podziała się twoja duma i wielkość. - Zapytał przykładając nóż bliżej twarzy. - Chcesz aby traktowano cię jak kogoś lepszego, ale jesteś tylko zwykłym kucykiem, słabym i delikatnym. - Skończywszy zdanie zrobił płytkie nacięcie na jej skórze, klacz skrzywiła się lekko. Magimercjusz spojrzał jej w oczy. - Ale uśmiechnij się panno Goldi, takie urocze masz kiełki. - Zaśmiał się głośno, zlizując z noża jej słodką ciepłą krew, po czym znów powrócił, na swoje miejsce w centrum kawiarni. Zakrzyknął głośno. - Panna Octavia nas zostawiła, to bardzo niegrzeczne z jej strony, pora byśmy ją zawołali. - Odrzekł dając znak jednorożcowi, ten kręcąc kopytkiem, jego twarz zdobił szalony uśmiech. Nagle goście kawiarni poczuli silny ból, przeszywający ich na wskroś. Wydali z siebie przerażający krzyk bólu, niczym przeklęty chór potępionych.




 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magimercjusz odkrył swoje karty. Zrobił to jako pierwszy i choć faktycznie nie spodziewała się takiego obrotu spraw, w pewnym sensie była na to przygotowana. Prędzej czy później musiał ją zaatakować. Prowokacja odniosła pożądany skutek, choć ten nieco przerósł oczekiwania złotogrzywej. Golden skrzywiła się lekko, a na jej obliczu pojawił się wyraz chłodu.

-A więc tak chcesz grać....

Uniosła nieco skrzydło, kładąc końcówkę piórek na podbródku szlachcica. W przeciwieństwie do tego co on robił, to był delikatny, subtelny gest.

-Wciąż nie dorastasz mi do pięt ogierku. 

Uśmiechnęła się, ukazując mu te kiełki które chciał zobaczyć. I w tym samym momencie zadziały się dwie rzeczy. 

Jednorożec, do tej pory czytający spokojnie gazetę wstał, odkładając ją na stolik. Jego róg zabłyszczał a złota Magia rozbłysła wokół i wraz z silną falą energii przelała się przez kawiarnię, odrzucając jakieś trzy przypadkowe kucyki w kierunku ścian. Magia utworzyła złotą (był to jednak ten sam odcień złota, który figurował na grzywie Golden), świetlistą kopułę, okrywającą Golden, Magimercjusza który stał obok niej, oraz samego właściciela magii, a także barmana który akurat był dość blisko i którego przez obecność lady nie odsunęła magiczna energia. Corcus, który teleportował się do rogu budynku znalazł się poza barierą. Co za pech... Trzeba było zjawić się na środku - stworzenie osłony wymagałoby wtedy nieco więcej od maga. Gdzieniegdzie na powierzchni bariery figurowały nieznane tu nikomu runy. Tajne pismo Rady, które odszyfrować mógł jedynie ten jeden jednorożec. Teraz można było dostrzec też jego znaczek - również runę. Drugi obecny tu jednorożec, Mag Krwi mógł wyraźnie wyczuć że ma doczynienia z potężnym czarodziejem. Zamysłem bariery było odgrodzenie stojących wewnątrz kucy od nieczystego rodzaju czarów jakimi władał. 

W tym samym czasie Golden uśmiechnęła się, jakby nie zwracając w ogóle uwagi na otoczenie, a Magimercjusz mógł poczuć dziwne, niecodzienne uczucie. Z drugiej, niewidocznej z jego perspektywy strony skrzydła, które przyłożyła mu do podbródka, na szyję przeszło mu jakieś stworzenie. Nieprzyjemny dotyk zwierzątka bardzo szybko przeniósł się na kark, usadawiając się z wygodnym miejscu z którego trudno będzie go strącić.

-Nie radzę się poruszać, drogi Magimercjuszu. Ten gatunek jest bardzo drażliwy. a przy tym niezwykle terytorialny. Może zabrzmi to trochę specyficznie, ale tak się składa że jako swoje terytorium, wybrał mnie.. 

Pamiętacie ten moment, kiedy okryła na chwilę skrzydłem sakiewkę? To właśnie wtedy małe zwierzątko wyszło z woreczka i ulokowało się na ciele swojej właścicielki. Uśmiechnęła się, końcówką drugiego skrzydła poooooooowoooooli odsuwając nóż od swojej szyi. Karta się odwróciła. Co na to powiesz, drogi Szlachcicu?

-Jego jad jest niezwykle silny. Należy do mnie i mi nie zagrozi, ale jeden mój rozkaz i... 

Zmarszczyła  brwi, wpatrując się z chłodem i satysfakcją w oczy kuca ziemskiego. Jednorożec stojący po jej stronie również nie był zagrożony przez skorpiona. Bo właśnie tym było owe tajemnicze zwierzątko. Pochodzącym z dalekich "egzotycznych" stron małym, ale bardzo niebezpiecznym skorpionem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdezorientowana i nadal trochę wystraszona Octavia patrzyła na podmieńca. Wstała po chwili i już miała coś mówić kiedy poczuła w całym ciele przeszywający ból. Upadła na bok jęcząc z bólu.

***

Właściciele kawiarni widząc kto pojawił się w ich lokalu utworzyli wokół siebie pole siłowe chroniące ich przed magią.

- O nie...

- On czasem nie został wygnany?

- Został, ale w jakiś sposób musiał wrócić...

Po chwili teleportowali się zza lady. Ogier przed schody zagradzając wejście na górę, klacz natomiast przed Magimercjusza i Golden, po czym zwróciła się do obojga stanowczym głosem.

- Proszę natychmiast opuścić ten lokal razem ze swoimi znajomymi i całą obstawą! To nie jest miejsce na pojedynki, a już na pewno nie takie!- Mówiła wzburzona ukrywając się za półprzeźroczystą ścianą błękitnej magii.

Edytowano przez Suchar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magimercjusz uśmiechnął się lekko. - No, no panno Golden widzę, że pani nie doceniłem, następnym razem nie popełnię tego błędu. Leiurus Quinquestriatus, zwierze równie piękne, co jego właścicielka. Ale Ad rem być może myślisz, że jesteś górą, ale to tylko częściowe zwycięstwo. Moi słudzy nie pozwolą wyjść wam stąd żywi. Kiedy tylko bariera opadnie, Corkus natychmiast was obezwładni, to bardzo niebezpieczna osoba. Załóżmy, że uda wam się go pokonać, czy naprawde myślicie, że członkowie mego rodu tak po prostu wam odpuszczą? Moja rodzina na przestrzeni wieków dopuszczała się różnych haniebnych czynów. Nikt nie jest idealny. Wiesz co pani powiem, panno Golden jestem skłonny poznać pani propozycję. Nie jestem idiotą, dobrze wiem kiedy ustąpić. - W tym momencie pomiędzy Magimercjuszem a klaczą pojawiła się właścicielka lokalu.




 

Edytowano przez MagiMemNon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero co zaskoczona Octavia, osunęła się na bok, złapana przez podmieńca tuż przed jej upadkiem. Na dole kawiarni coś się zaczęło dziać. Alrix podniósł klacz, wyraźnie cierpiącą, i położył ją delikatnie na łóżku, aby mogła odpocząć. Trzeba będzie zejść na parter, aby sprawdzić, co się dzieje. Podmieniec westchnął. Nie będzie mieć spokoju, na który liczył po tylu dniach ukrywania się. Pora ruszyć do akcji. Zamknął drzwi pokoju i zbiegł na dół, a tam nie działo się zbyt dobrze. Jednorożec odziany w czarną szatę przyozdabianą czerwienią używał jakieś dziwnej magii, która paraliżowała kucyki. Alrix czuł tę energię, jednak najwidoczniej magia ta nie oddziaływała na podmieńca. W opozycji do magii czarnego maga pewien widziany już wcześniej przez Alrix jednorożec rzucił zaklęcie, przez co jego róg rozbłysł złotą magią wokół niego i jeszcze dwójki kucyków, stojących blisko. Silna fala energii przelała się przez kawiarnię, odrzucając jakieś trzy przypadkowe kucyki w kierunku ścian. Wokół czarodzieja uformowała się złocista sfera, odgradzająca wszystkich wokół od magii tajemniczego jednorożca.

 

Właściciela również odgrodzili się mocną barierą ochronną, w samą porę. Jedna z klacz wrzasnęła na wszystkich wokół, aby opuścili ten lokal. Alrix jak najbardziej nie miał ochoty na żadne pojedynki, dlatego postanowił wspomóc właścicieli kawiarni. Jego róg zapłoną zielonym ogniem, wokół poroża zaczęła gromadzić się magiczna aura falującego powietrza.

 

– Uspokójcie się! Zakończcie to starcie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brązowy jednorożec- właściciel lokalu czuł, że opada z sił. Bardzo rzadko używał zaklęcia tworzącego barierę ochronną, przez co pochłaniało ono dużo jego energii, na jego twarzy widać było, że utrzymanie jej wymaga od niego coraz więcej wysiłku. Bariera stawała się coraz słabsza dopuszczając powoli magię Crokusa, co jeszcze bardziej osłabiało jednorożca. Po chwili tarcza ochronna zupełnie opadła, a właściciel osunął się na ziemię, czuł przeszywający ból w całym ciele. Różowa klacz widząc co się dzieje z jej przyjacielem wiedziała, że to wszystko trzeba zakończyć i to jak najszybciej. Kto wie jak zareaguje ciało każdego kucyka, przy długotrwałym wystawieniu na magię czarnoksiężnika.

- Nie możecie tego załatwić w inny sposób? Proszę niech on przestanie czarować, nie widzi pan co się dzieje z kucykami? Nie dostrzegasz ich cierpienia?- Mówiła z determinacją i współczuciem, lekko łamiącym się głosem. - To wszystko na pewno da się jeszcze odkręcić, tylko niech on przestanie!- Patrzyła Magimercjuszowi prosto w oczy.

Edytowano przez Suchar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kącik pyszczka Golden uniósł się lekko w wyrazie drwiny. Och te kuce... Naiwne jak zawsze. Zarówno właścicielka, która przeteleportowała się i stanęła obok nich, jak i tamten podmieniec nie byli świadomi że właściwie przed chwilą ochroniła ich nędzne zady. Mogła wraz z Radnym odejść, zostawić tawernę na pastwę maga krwi i szaleńczych pomysłów Magimercjusza. A teraz, zdaje się ten kuc zaczynał myśleć rozsądniej. Czyż to nie dobrze się składa, droga czarodziejko? A może jednak wolisz poprzedni stan rzeczy? Wraz z jej pojawieniem się, skorpion uniósł zaodwłok, układając go w kształt sugerujący że zaraz mógłby użyć swojej broni. Tego jednak nie zrobił. 

-Ależ przecież nie pojedynkujemy się. - Golden uśmiechnęła się, rejestrując kątem to, co zrobiło zwierzę. Miała nadzieję że właścicielka zbytnio nie rozdrażni zwierzątka i nie będzie się go chciała na przykład pozbyć. To zaskutkowałoby jego natychmiastową reakcją... Szkoda by było tak dobrej okazji do rozwiązania tej sytuacji.

-Sama zresztą widzisz, to wyłącznie rozmowa. - powoli wyjęła z kopytka Magiego owy nóż który trzymał i odłożyła go na blat za sobą.

-Sądzę że Pan, Panie Magimercjuszu chce powiedzieć to samo. Wszak, jak by to pan ujął w znajomym panu języku, volenti non fit iniuria. 

Jej wzrok cały czas tkwił w jednym miejscu, wpatrywała się w jego oczy. Doskonale mógł odczytać w tym spojrzeniu to, że sprzeciwienie się temu będzie niosło jadowite konsekwencje. Och, ależ ona to uwielbiała. Doskonale pamiętała wzrok pewnej klaczy sprzed kilku lat. W tym przypadku różnica jednak była taka, że Magimercjusz nie okazywał tych samych obaw co ona. Był poziom wyżej, przez swoje szaleństwo, co w gruncie rzeczy jej się podobało. 

-W Pańskich słowach tkwi dużo prawdy. Wiele się mówi o Pańskim rodzie w... "pewnym środowisku". 

Wzmianka o tym była dla niej tak naturalna, na ile naturalna może w ogóle być rozmowa w takiej sytuacji. Wyważone, starannie dobrane słowa pozostawiały jednak pewne niedomówienia, których nie miała zamiaru doprecyzowywać. 

-Sądzę że nie będą chcieli "rozgłosu". 

Uśmiechnęła się mówiąc to, zaraz potem jednak jej uśmiech znikł, przywracając na pyszczek wyraz chłodnej stanowczości. Usłyszała słowa klaczy, która próbowała coś tu zdziałać.

-Rada jestem że chce Pan współpracować. Zobaczmy więc na ile Corkus Pana usłucha. 

Postanowiła wykorzystać powstałą przypadkiem sytuację. 

-Każe mu Pan teraz zdjąć zaklęcie z tego kuca. 

Z tej sytuacji były dwa wyjście i w oczach Golden oba były w pewien sposób korzystne. 

 

W tym czasie, jednorożec utrzymujący barierę przyglądał się sytuacji. Zaklęcie w żadnym wypadku nie traciło na mocy. Obserwował, mając na oku przede wszystkich Corcusa, który był tu zdecydowanie niepożądanym gościem. Nie odezwał się do dyskutujących przy ladzie Golden i Magimercjusza, ani nie ingerował w to co pegaz czyniła, nie taka była jego rola tutaj. Zamiast tego, nadal utrzymując zaklęcie bariery uplótł drugie, niewidoczne przez to że jego róg i tak już świecił, utrzymując to jedno nad nimi. Chciał skontaktować się z pomocą magii ze stojącą pod niebieską osłonką czarodziejką. Właścicielka na pewno wyczuła przekaz i tylko jej decyzją było czy chce go odebrać i czy zechce odpowiedzieć, wysyłając podobny. 
Magia Krwi to niezwykle potężna dziedzina, ale można spróbować ją przełamać. Nie zrobię tego jednak sam.

Oczywiście jednorożec mógłby spróbować, być może i by się to udało - jako członek Rady dysponował potężną mocą, ale Corcus także był silny magią. 

Lecz najpierw kuce na powrót powinny dostać się pod osłonę. Niebezpieczne jest używanie tak silnych zaklęć przy postronnych. 

Jego magiczny głos był spokojny i opanowany. Nieco aż nazbyt jak na tę sytuację, ale cóż poradzić. Rada wiele w życiu widziała... 

 

Edytowano przez Stormy Mood
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magimercjusz starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów spojrzał Golden w oczy. -

Myślę, że pani jest inteligentną osobą, i jakoś uda nam się rozwiązać tę sytuację bez rozlewu krwi. Zaimponowała mi pani, swą pomysłowością, droga na szczyt jest długa i niebezpieczna, a pani jest w stanie dotrzymać mi kroku, lecz w blasku chwały brakuje miejsca dla słabych. Życie to ciągła walka, a ja zrobię wszystko by wygrać. - Na twarzy niebieskiego ogiera malował się uśmiech. Delikatnie zwrócił się w stronę właścicielki lokalu. - W swej wspaniałomyślności, zakończe cierpienie obecnych tu kucyków. - Po czym skinął lekko głową do Corkusa, ten widząc sygnał, przerwał swoje zaklęcie, goście kawiarni odetchnęli z ulgą. Magimercjusz ponownie spojrzał w stronę, właścicielki i złoto-grzywej pegaz. - Widzicie ja jestem gotów zawrzeć pakt, ufam iż panna Golden również okaże nieco dobroci i odwoła swojego pupilka. Tylko nie próbujcie żadnych sztuczek. - Ogier zaśmiał się szaleńczo, lekko przekrzywiając głowę w prawo. - Może resztę omówimy przy filiżance herbaty? Ja zapłacę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

– Nie wiem co Was poróżniło, ale musicie przestać! – zakrzyknął Alrix, uspakajając magię przepływającą przez jego poroże. Przymknął oczy i odetchnął spokojnie. Spojrzał surowo na dwójkę kucyków, która wszczęła bójkę. Przy tym nie spuszczał z oczu również maga krwi, który w każdej chwili mógł aktywować zaklęcie. Rozpoznał ten rodzaj magii, choć nie od razu, gdyż, coś takiego nie było prostą sztuką nawet dla podmieńców, z natury przystosowanych do wyczuwania zmian w przestrzennej strukturze magii. Jego czary dotyczyły krwi, ale najwidoczniej czarnoksiężnik nie spodziewał się trafić na Alrix, w którego żyłach nie płynęła krew kucyków.

– Myślę, że herbatka to lepszy pomysł, niż zniszczenie wszystkiego wokół. Coś Cie za jedni?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Octavia leżała na boku sparaliżowana bólem. Nie wiedziała co się z nią dzieje, nie rejestrowała co się dzieje wokół, jedyne na czym była skupiona to przeszywający ból dosłownie w każdej części ciała. Wiedziała tyle, że leży na podłodze, a przed sobą ma podmieńca.

W pewnej chwili ból zaczął ustawać, a klacz otworzyła oczy. Nie wiedziała co się stało, wiedziała jedynie że leży na łóżku, jednak chwilę zajęło jej dojście do siebie do tego stopnia ab mogła zrozumieć co się stało.

- Musiałam stracić przytomność... To przez tego podmieńca? Chyba ta rasa nie do końca się zmieniła...- Myślała wiolonczelistka powoli wstając z łóżka. Trochę ją zachwiało, jednak po chwili była w stanie iść, podeszła do drzwi i otworzyła je. Wychodząc na korytarz zauważyła właściciela idącego w jej kierunku

- Octavia! Wszystko w porządku?

- T-tak... Chyba... Tylko ten klient... Coś z nim jest nie tak. Poprosił mnie żebym weszła z nim do pokoju, zgodziłam się, następnie zamknął drzwi i przemienił się w... Coś... Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi, patrzyłam na niego czekając co powie, ale on po chwili rzucił na mnie jakieś zaklęcie. Nagle wszystko zaczęło mnie potwornie boleć, upadłam... i nic więcej nie pamiętam. Obudziłam się na łóżku, a jego już nie było.- Do oczu klaczy napłynęły łzy i powiedziała lekko łamiącym się głosem- Czemu wszyscy chcą dziś dla mnie jak najgorzej?

Brązowy jednorożec podszedł do klaczy i położył kopyto na grzbiecie.

- To nie tak... Po tym jak poszłaś na górę, ten ogier z którym na początku rozmawiałaś przywołał jakiegoś czarnoksiężnika, który rzucił zaklęcie na wszystkie kucyki znajdujące się tu. Wszyscy upadli wyjąc z bólu. Po chwili jakaś klientka podeszła do niego i zaczęli rozmawiać. Teraz już sytuacja wygląda na opanowaną, podaliśmy im herbatę i nadal rozmawiają, ale nie wiem o czym, zaraz potem poszedłem tutaj, żeby sprawdzić czy nic ci nie jest.

- No, dobrze.- Powiedziała niepewnie, ocierając łzę.- Jest sens żebym tam teraz schodziła?

- Nie wiem czy to dobry pomysł, nie wiadomo jak Magimercjusz zareaguje na twój widok. Może lepiej zostań w swoim pokoju, jakby co, zawołam cię.

Klacz zgodziła się ze słowami jednorożca. Skierowała się do swojego pokoju, a właściciel zszedł na dół aby nadal obserwować sytuację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

    Lost Tone po całym zajściu wrócił niechętnie do kawiarni, źle mu się od tej pory kojarzyła. Mimo to musiał to zrobić z prostej przyczyny. Podczas wcześniejszego zamieszania zapomniał plecaka i ważnego zadania, które w nim się znajdowało. Dlatego też będąc na miejscu rozglądał się uważnie podchodząc do kontuaru. Gdy już przy nim był odchrząknął i stuknięciem kopytkiem o blat zwrócił uwagę sprzedawcy. 

- P-przepraszam. C-czy m-macie mój p-plecak? Jest z-z-zielony z czarnymi d-d-dodatkami. Mam tam w-ważne z-zadanie z mat-matematyki.  

          

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radny skinął obserwował sytuację. Dobrze... Golden dobrze zadziałała. Niezależnie od tego, czy jej intencje były czyste, doprowadziła do zdjęcia zaklęcia. Mimo to, nadal utrzymywał osłonę. Kto wie, co Magimercjusz wymyśli. Czarodziejka nie odpowiedziała, więc uznał, że być może nie dopuściła do siebie przekazu. Cóż, trudno. Nie dziwiło go to też, mogła myśleć że pochodzi od maga krwi. Czekał więc na to, co uczyni pegaz.

Golden zaś skinęła głową z lekkim zadowoleniem, widząc że jej słowa odniosły skutek. Wysłuchała tego co ma do powiedzenia niebieski ogier, po czym również kwestii podmieńca. Po słowach tego drugiego jej mimika na ułamek sekundy nieznacznie się zmieniła, co stojący blisko Magimercjusz najpewniej zarejestrował. Wydawać by się mogło że uznała tamte słowa za zbędne, niepotrzebne i nieco nachalne.

-Wasal almushahadat.. - szepnęła. Język ten nie był znany w Equestrii, a słowa skierowane były do skorpiona, który co prawda nie zszedł z karku Magiego, ale uspokoił się i ulokował tylko w ten sposób, aby nie spaść. W międzyczasie, kiedy jej wzrok spoczywał jeszcze przez chwilę kontrolnie na zwierzątku, obsługa podała im herbatę. 

-Spełnił Pan mój warunek, Magimercjuszu, więc ja przychylam się do prośby. Mój przyjaciel jest już spokojny. Pozostanie jednak na Pańskim grzbiecie tak długo, jak długo Corcus będzie do Pańskiej dyspozycji. - popatrzyła znacząco w stronę czekającego maga krwi. Nie miała Magimercjusza za takiego, który posunie się do ucieczki teraz, kiedy sprawy przybierały taki obrót. Coś takiego byłoby z jego strony wybitny tchórzostwem... Byłaby też zmuszona do nieczystego zagrania. 

-Pakt... Ciekawe jest to, że to Pan to proponuje, po tym co stało się z kucami w kawiarni. To racja, droga na szczyt nie jest łatwa, choć bardzo zaciekle Pan walczy. Jednak niestety, wygląda to tak, jakby miał problem z utrzymaniem się na tej ścieżce i potrzebował.. Pomocy. 

Powstrzymała się przed powiedzeniem "opieki". 

-Mimo to wysłucham co ma Pan do zaoferowania. 

Powinna dać mu szansę. Być może wart był nieco więcej, niż to, co sobą prezentował. Jeśli jednak nie... To ona owszem, byłaby w stanie dotrzymać mu kroku, jednak on niestety nie utrzymałby się przy jej boku. Był na to zbyt niestały i nieprzewidywalny, działał zbyt instynktownie i zbyt emocjonalnie. Nie uważała aby ktoś taki był odpowiednim towarzyszem. Sam się kiedyś pogrąży. Spadnie na dno tak szybko, jak będzie chciał wejść na ten szczyt. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magimercjusz podszedł powoli do stolika, odsuwając krzesło, usiadł naprzeciwko Golden. Choć skorpion po słowach złoto-grzywej klaczy nieco się uspokoił, to jednak nadal w każdej chwili mógł zaatakować. Chwytając filiżankę upił kilka łyków herbaty. Po krótkiej chwili odpowiedział. - Wyśmienita herbata… Nie ufasz mi panno Golden, nawet po tym gdy spełniłem pani polecenie. Skorpion nadal tkwi na moim karku. - Powiedział lustrując wzrokiem klacz. - Wiem, że przybyła pani tutaj w określonym celu, czy taki ktoś jak pani przejmowałby się losem tych nic nieznaczących kucyków z kawiarni? - Magimercjusz zamilkł na chwilę, wcale nie oczekiwał odpowiedzi, dobrze wiedział jakby ona brzmiała. - Czy przebyła pani tutaj w poszukiwaniu odpowiedzi? Czy może chce pani prosić o radę? - Niebieski ogier ponownie upił kilka łyków po czym kontynuował. - Tak właściwie to nic mi do tego, ale pani pokrzyżowała moje plany. - Magimercjusz spojrzał w dal tym razem nie kierując słów bezpośrednio do klaczy. - Czy jestem szaleńcem? To się wcale nie musiało tak skończyć, Nie sądzisz że to zbyt radykalne posunięcie? - Ogier zaśmiał się, intensywnie nad czymś rozmyślając. - Panno Golden uważasz się za wielką i wspaniałą osobistość, patrzysz na innych z góry, ale prawda jest taka, że domaga się pani ich podziwu i akceptacji. Taka wyniosła pełna dumy, a jednak słaba i bezradna. Widzę jak pani patrzy na tego jednorożca, pragnie pani jego aprobaty, robi to co słuszne, niezgodnie z własnymi przekonaniami. To nie ja tutaj potrzebuję pomocy. To pani za wszelką cenę pragnie pokazać swą wartość, osiąść gdzieś na stałe. - Magimercjusz obrzucił klacz wzrokiem. - Ale proszę się nie krępować, niech pani skosztuje tej przepysznej herbaty zanim wystygnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Sytuacja nieco się ustabilizowała, jednak nadal panowała lekko napięta atmosfera. Właściciele powrócili za ladę obserwując sytuację w lokalu i patrząc na poczynania Magimercjusza i Golden Mile.

Po chwili do kawiarni wszedł znajomy źrebak przykuwając uwagę właścicielki.

- Dziwne, w tym zamieszaniu nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł.- Pomyślała

Sprzedawca wysłuchał młodego kucyka, jednak nie potrafił mu pomóc. Wtedy Różowa jednorożec zauważyła plecak odpowiadający opisowi przy stoliku gdzie wcześniej siedział, z perspektywy sprzedawcy nie był on widoczny.

- To tamten?- Spytała z uśmiechem wskazując na zgubę.

Po uzyskaniu twierdzącej odpowiedzi podeszła ze źrebakiem do stolika przy którym zostawił swój plecak. Trochę się o niego bała wiedząc, że w niedalekiej odległości znajduje się tak potężny czarnoksiężnik, mogący z łatwością zrobić mu krzywdę. Gdy dotarli do stolika klacz poleciła kucykowi sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu, jednocześnie spoglądając co chwilę na Crokusa, patrząc czy znów nie zaczyna czarować.

  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Źrebak ucieszył się na widok plecaka. W końcu nie należał do najbogatszej rodziny i nie mógł se pozwolić na zmienianie tornistrów raz na miesiąc. Szczególnie, że jeszcze nie zdołał odbyć kary za zgubę poprzedniego. 

- D-dziękuję - rzekł do sprzedawcy. Następnie zajrzał do środka i sprawdził zawartość plecaka. Znalazł stare śniadanie, zeszyt od muzyki, piórnik i kilka połamanych kredek na samym dnie. Jednak co było najważniejsze nie znalazł zeszytu z matematyki włącznie z zadaniem domowym. Ogierek rozejrzał się wokół, poszukując zguby. Westchnął, gdy niczego nie znalazł, po czym zaczął krążyć między stolikami i przepraszać gości w miejscach nie widocznych z poprzedniego punktu widzenia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Właścicielka patrzyła na ogierka przeszukującego swój plecak. Myślała, że to tylko formalność, że stwierdzi że wszystko ma i się stąd oddali, byle daleko od Crokusa, jednak stało się inaczej. Obserwowała źrebaka przeciskającego się między stolikami, pewnie nie mającego pojęcia jak potężny czarnoksiężnik znajduje się obok.

- Wszystko w porządku? Coś zginęło?- Spytała, jednocześnie nadal kontrolując poczynania Crokusa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...