Skocz do zawartości

[Sennik] Rok 2019


Zegarmistrz

Recommended Posts

Pzqypc2.png

 

Miała się odbyć jakaś wielka premiera sztuki teatralnej. Nie wiem dlaczego, ale miałam misję żeby podczas tej imprezy doprowadzić do katastrofy. @PervKapitan sprzedawała bilety i załatwiła mi jeden żebym mogła spokojnie wejść. Co ciekawe był to bilet odłożony dla jakiejś ważnej osobistości i nie mam pojęcia jak nikt tego nie zauważył, ale takie już są sny. Perv również miała bilet i byłyśmy gotowe by wejść na salę, ale musiałyśmy jeszcze poczekać kilka godzin. W budynku było pełno miejsc do siedzenia ze stolikami, przy których siedzieli przeróżni ludzie. Pierwsze pomieszczenia wyglądały jak sale w różnych knajpkach, ale dalej było coraz ciemniej, siedzenia coraz bardziej eleganckie. Pamiętam, że musiałam się ukrywać żeby nikt mnie nie rozpoznał. Jakaś koleżanka z pracy Perv nas szukała, ale wolałam jej unikać. Znalazłyśmy obie sobie jakieś miejsce, takie żeby nie rzucać się w oczy. Dwa potencjalne siedzenia pominęłyśmy, ponieważ były tam porozrzucane puszki i podpaski. Taa, to pewnie przez to, że akurat mam okres : P 
     Zaczekałyśmy spokojnie na początek i kiedy zaczęli wszystkich wpuszczać to weszłyśmy na salę bez problemów. Niestety ktoś z widowni wskazał na mnie, wymienił moje i mię i nazwisko (nazwisko miałam jakieś inne) i powiedział, że to nazwisko nie może należeć do mnie, bo blisko niego siedzi mężczyzna z takim nazwiskiem. I pyta się kim w takim razie jestem. Zaczęłam się spokojnie bronić, że przecież nazwiska mogą się powtarzać. Mężczyzna pilnujący drzwi stanął po mojej stronie, ale chyba uznałam, że już trudno i czas przejść do akcji. Zaczęła się jakaś dziwna walka na sali, w trakcie której urwał się film. 
     Nagle widok na pogorzelisko. Budynek całkowicie spłonął. Misja się udała. Ja i Perv byłyśmy już daleko i konno wracałyśmy do siebie przez ponury, uschnięty las. 

~@Natuszka

 

Opiszę więc i ja. Generalnie na początek chciałabym zaznaczyć, że ja sny szybko zapominam. Już podczas przebudzenia się czuję, że zapomniałam połowy snu. A im dalej nie utrwalę sobie tego, co z nim było, czyli nie przepiszę go nigdzie, nie pochwalę się nim, tym więcej będę traciła w głowie szczegółów. Tym jednak podzieliłam się parę godzin po przebudzeniu i opowiem, co zapamiętałam:

Byłam na studiach. Nie mam pojęcia co studiowałam, ale wiele ludzi z mojego roku to byli ludzie z mojej pracy. Mieliśmy zajęcia głównie na dworze. Była bardzo przyjemna, słoneczna jesień. Żółte i pomarańczowe liście ścieliły trawniki, a my przyszliśmy na zajęcia na kamienne schody. Wyciągam sobie zeszyt i wtedy zagadał do mnie pewien chłopak. Powiedział, że kojarzy mnie z grupy Pokemon GO i spytał czy pobijemy się w gymach, bo okazało się, że tu gdzie siedzimy owy gym się znajduje. Jeśli ktoś gra w PGO to wie, że w sumie średnio to ma sens, bo polegałoby to na tym, że nawzajem byśmy sobie te gymy odbijali i jedynie na tym tracili potki, używane na nasze Pokemony, a nie zyskiwali w sumie nic. Po jakimś czasie zorientowałam się, który to członek grupy. Byłam zdziwiona, bo on był zawsze chamski, arogancki, a jak rozmawialiśmy to wydawał się zupełnie w porządku.

 

Tutaj sen ucięło i nie pamiętam co się działo aż do przerwy. I tutaj zaczyna się część, która chyba najbardziej mnie urzekła. Poszłam sobie na spacer między zajęciami. Kiedy podniosłam nos znad telefonu to moim oczom ukazał się wąż. W śnie liczyło się, że była to żmija zygzakowata, ale tak naprawdę z tego gatunku to miała jedynie głowę. Z tym, że była większa. A sama miała ciało wielkie jak z tych większych anakond. Spanikowałam z początku i zaczęłam uciekać. Okazało się, że robiłam źle, bo to tylko pobudziło węża, który udał się w pogoń za mną. Więc stwierdziłam, że się położę i nie będę ruszać. Tak też zrobiłam, ale byłam w jakiejś niewygodnej pozycji (chyba nogę miałam w górze i mi drżała). Wąż nie ukąsił mnie, ale zaczął po mnie pełzać. Byłam wystraszona. Nie czułam zagrożenia śmiertelnego, ponieważ to była tylko żmija zygzakowata, co z tego, że miała cielsko anakondy. Bałam się jednak, że nikt mi nie pomoże, a ja nie dam rady się ogarnąć z tego wszystkiego, jeśli mnie dziabnie. Czekałam więc aż odpełznie. Ale to na nic. Widocznie ciepełko z mojego ciała podobało się zmiennocieplnemu stworzeniu. Próbowałam rzucać kamienie, by odwrócić uwagę jej i żeby odpełzła ode mnie. Odwracała głowę w miejsce, gdzie rzucałam je, ale nie odchodziła. Robiło się coraz bardziej stresująco, a noga coraz bardziej drżała. (czemu nie mogłam jej położyć po prostu skoro i tak gwałtownie się położyłam?!) Na ratunek przyszła myszka, która przechadzała się obok. Żmija dźabła ją i czekała aż ofiara padnie z zaaplikowanego jadu. Ale tyle było z mojego szczęścia, bo gryzoń padł chodząc po mnie. Wzięłam myszkę za ogonek i rzuciłam ją w pi*du. Na szczęście to zadziałało i żmija poleciała za mychą. Mogłam wtedy wstać i pospiesznie pójść już spóźniona na zajęcia.

 

Na zajęciach wszyscy stali w szeregu niczym w wojsku. Prowadzący też nie wyglądał na zbyt miękkiego. Zaczęłam mu się tłumaczyć. Mówiłam co dokładnie się stało, ale czy uwierzył w to czy nie już wam nie powiem. Ponieważ nie pamiętam. ;_;

~@PervKapitan

  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...