Skocz do zawartości

Kroniki Diany [Seria][Nz][Sci-Fi][Dark][Mystery]


Recommended Posts

Darth Evill spotkał Ją w Wielkiej Brytanii.

Lavender Craft otrzymała od Niej eliksir życia.

Dzięki Niej Fire Sky rozpoczął powieść,

którą zakończyła jego prawnuczka Applejack Druga.

To dzięki Niej Shadow Storm poznał prawdę o rodzicach.

My znamy Jej serialowy odpowiednik.

Kim jest owa postać?

I jak zaczęła się Jej przygoda?

Zapraszam was na opowieść o końcu

 I początku...

 

 

Kroniki Diany: Smile

[Dark][Sci-Fi][Mystery]

 

 

Edytowano przez D.E.F.S
Tagi
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Gdzie się podziały półpauzy? Zauważyłem braki w znakach interpunkcyjnych, literówkę („stęchluzny” zamiast „stęchlizny”). Poza tym, narratorka nie może się zdecydować, czy akcja opisywana jest w czasie przeszłym, czy teraźniejszym, np.:

 

„Wiele rzeczy było porozrzucanych i zniszczonych, ale najdziwniejsze jest to (...)”.

 

Nie wiem, czy opowiadanie było obarczone jakimiś ograniczeniami, np. konkursowymi, ale można by do niego powrócić, czy chociaż umożliwić komentowanie, by jakaś dobra dusza podpowiedziała parę poprawek, dzięki czemu występujące błędy mogłyby zostać skorygowane. W każdym razie, chciałbym pochwalić to, jak opowiadanie zostało przygotowane i nam przedstawione – zaczyna się wprowadzeniem, następnie prostą, acz miłą dla oka okładką, po czym przechodzimy do właściwego opowiadania. Fajna rzecz, wyróżnia co nieco fanfik.

 

Dalej znajdują się duże ilości naraz spoilerów, więc zaleca się uprzednią lekturę fanfika. Otrzymali państwo ostrzeżenie.

 

Jak można się bez problemu domyślić, fabuła nawiązuje do forumowego eventu zatytułowanego "Samhain", co z kolei było ukłonem w stronę świąt celtyckich, zaś to konkretne oznacza koniec świata. Takie Halloween, tylko celtyckie, w wielkim skrócie ;) A przynajmniej tak mówią moje źródła. Myślę, że jeśli ktoś nie kojarzy wspomnianego eventu, na czym on polegał, czym się charakteryzował, a przede wszystkim, o czym mówiła jego fabuła, może się poczuć trochę nieswojo.

„Kroniki Diany: Smile” czerpią garściami z forumowego Samhaina, bazując realia na jego fabule, acz nie zabraknie tu elementów autorskich, choć zaburzających nieco na ogół konsekwentny, ociekający śmiercią i mrokiem klimat, znany nam z Samhaina... Samhainu? No, ale po kolei.

Poznajemy zebrę o imieniu Three Weed, zmierzającą na spotkanie z ocalałymi tam, gdzie jeszcze nie tak dawno stało Ponyville. Na miejscu okazuje się jednak, że śmierć ponownie zebrała swe żniwo, zostawiając zebrę samą. Od razu czuć klimat – zniszczenie, śmierć i brak nadziei wręcz wyziewają z monitora, a mając w pamięci poprzednie fanfiki autora, muszę przyznać, że jestem zaskoczony tak dużym skokiem w ogólnej jakości, choć co nieco należałoby jeszcze poprawić. Głównie mam na myśli formę, ale o tym już pisałem.

 

W każdym razie, wprowadzenie jest bardzo obiecujące i klimatyczne, zaś koncept na zwieńczenie go listem od Light Wrighta uznaję za strzał w dziesiątkę. Autorowi udało się znakomicie wykreować atmosferę zagrożenia, podkreślając przy tym wszechobecne zniszczenie, mrok, ale także tajemniczość. Czytelnikowi naprawdę wydaje się, że dla tego świata po prostu już nie ma ratunku i każdy, kto jeszcze żyw, skazany jest na zagładę.

Następnie wykonujemy skok w dal i to nie byle jaki, bo o aż dziesięć lat później. Narratorką, jak mniemam, zostaje tytułowa Diana, czyli... Pinkamena Diane Pie. No i pierwsze zaskoczenie – bohaterka dysponuje autem, ale nie takim typowym autem, lecz pełnoprawnym wehikułem. Wczytując się w opowiadanie widzimy, że autor nawiązał tu do „Powrotu do Przyszłości”, czego nie spodziewałem się ani trochę. Zwłaszcza w fanfiku będącym sequelem do forumowego Samhaina. Drugie zaskoczenie – dowiadujemy się, że mamy do czynienia z dwoma światami, gdzie np. w jednym z nich (tym, w którym rozgrywał się Samhain) Fluttershy została spalona na stosie, a przed czym pochodząca z tego drugiego uniwersum Pinkie pragnie ją uratować. Co więcej, pomimo osoby narratorki, mamy do czynienia z językiem raczej poważnym, zaś opisy, czyli to, o czym nam ona opowiadana, poświęcają sporo uwagi utrzymywaniu mrocznej, trudnej do przełknięcia atmosfery.

 

Pojawiają się jednak elementy „luźne”, takie komiksowe, choćby pierwsze spotkanie z Gummym, Three Weed, a także przedstawienie się narratorki wprost jako postaci pochodzącej z innej linii czasowej. W ogóle, czy to „Biegnij za mną, jeśli chcesz przeżyć!” miało być nawiązaniem do Terminatora? :D

Tak czy inaczej, okazuje się, że skazany na śmierć świat ocalał, lecz jest cieniem dawnego siebie, tak makabrycznym, tak nieprzyjaznym jak to tylko możliwe. Dowiadujemy się np. że pochówek wszystkich ofiar zajął Three Weed dwa lata. Autor postarał się i urozmaicił nam treść, wplatając w nią różne wątki poboczne, jak chociażby pokrewieństwo Three Weed z Zecorą, wspomnienie o spotkaniu dwóch Pinkie Pie zanim to się wszystko zaczęło, czy też z czego Diana zbudowała wehikuł, którym przybyła do tego świata. Pojawia się też wątek zmienionej a potwora Applejack, którą Pinkie Pie ujarzmia przy pomocy piosenki. Choć z jednej strony jest to deko kreskówkowe, średnio pasujące do świata przedstawionego i jego klimatów (bezlitosny naturalizm kontra cukierkowa naiwność), gdyż jest to piosenka Pinkie Pie, a nie jakaś modlitwa, czy formuła, to jednak autorowi udało się to jakoś wkomponować, toteż nie odstaje aż tak i po prostu ubarwia całość. Przyznam też, że, na swój sposób, było to przejmujące, gdyż wskazywało na to, że w formie bestii wciąż ostały się jakieś resztki świadomości Applejack.

 

W ogóle, pojawia się też trochę wątków smutnych jak na przykład to, że cała rodzina Three Weed jest martwa, a spoczywa w miejscu będącym dla niej jak sanktuarium, dokąd często się udaje, by im śpiewać. Potem Pinkie spotyka tajemnicza Pretorię, która ujawnia nieco prawdy o tym świecie i co z niego zostało. Widać wówczas, że to praktycznie post apokalipsa. I że to wciąż nie jest koniec, bo całkowita zagłada i tak jest nieunikniona. Co jednak nie przeszkadza temu, by pod sam koniec opowiadania pojawiła się iskra nadziei. A potem jeszcze jedna scenka i ciach, ciąg dalszy nastąpi, thank you for playing.

 

Autor bardzo się postarał, próbując stworzyć opowiadanie nietypowe – czerpiące garściami z forumowego eventu, ale przy tym wyposażone w jego autorskie pomysły, aby było możliwe powiązanie uniwersum Samhain (tak to teraz nazwę) z innymi wymiarami, skąd mogłaby nadejść ewentualna pomoc. Do tego mamy podróże w czasie, całość, choć stara się utrzymywać mroczny, bezlitosny klimat, wplata różne elementy typowo komiksowe, no i narratorce i głównej bohaterce uda się od czasu do czasu nawiązać luźniejszą wymianę zdań. Ostatecznie miks ten wypadł naprawdę dobrze, choć forma mogłaby jeszcze ulec poprawie. Niemniej, był to ciekawy kawałek fanfika, oferujący przeróżne wątki poboczne, elementy świata, co bardzo uatrakcyjniło lekturę i, przyznam się szczerze, nie sądziłem, że opowiadanie zrobi na mnie aż tak dobre wrażenie. Na pewno było to doświadczenie godne czasu i uwagi.

 

No i tym bardziej, mam smaka na ciąg dalszy. A póki co, pozostają jeszcze „Kroniki Azumi” ;)

 

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie @Hoffman, nie jestem w stanie opisać mojej euforii po przeczytaniu komentarzy. 

 

Formę postaram się poprawić. Śpieszę zatem z wyjaśnieniem pewnej kwestii. Postać samej Diany, jako klaczy wędrującej między wymiarami, pojawił się już w kilku fanfikach. Przytoczę choćby dwa, które były przez pana komentowane.

 

Wrota Światów: Po drugiej stronie lustra. Przy końcówce mamy motyw drugiej Pinkie Pie, która otwarcie mówi o podróżach w czasoprzestrzeni. Byla tam przez cały czas i pilnowała "od kuchi" aby czarny pegaz nie doprowadził do katastrofy Tak, to ta sama postać. Diana.

 

Tajemnica Lodowca: Miasto Umarlych 

Po upadku w przepaść, Lavender Craft odnajduje broń palną, pustą fiolkę po eliksirze i list z podpisem "Twoja Nieznajoma Przyjaciółka Diana"  chwilę potem widzimy scenę ze sznurkiem i dzwoniącym telefonem komórkowym znikającym później w ścianie. Tak, to ślady bytności Diany z "Kronik"

 

Jest jeszcze seria Obecność

Tam mamy typowe tcb. Pierwsze spotkanie człowieka z kucem. W sequelu Diana wraca do świata ludzi wehikułem czasu z "powrotu do przyszłosci" i zabiera człowieka w podróż. Wcześniej wspomina człowiekowi wydarzenia z Tajemnicy Lodowca.

 

Pinkie Pie ma ukazać się, jeszcze w kilku uniwersach/opowiadaniach. Kiedyś chciałem napisać opowiadanie, mające być początkiem przygody Pinkie Pie. Do głowy przychodziły mi naprawdę absurdalne pomysły. Zabawa forumowa Samhain dała światełko nadzieji. Bralem w niej czynny udział i polowalem na czarownice pod postacią Diany (tylko do momentu spalenia Fluttershy). Zapewne w archiwach znajdzie się fragment rozmowy dwóch PP. Potem pojawił się konkurs na sequel.  Uznałem to za znak, aby początek Diany wcześniej wspomniany, napisać. Tak powstało oto powyższe opowiadane, które otrzyma swój prequel i dwa sequele. Najpierw uporam się z ostatnią częścią Azumi, która bezpośrednio ma wprowadzić nas w uniwersum "Samhain" .

 

Ps: Terminator, Powrót do Przyszłości i Park Jurajski 3 (scena wystraszenia gada granatami dymnymi) nie pojawiły się przypadkiem. Uznalem, że skoro serial oficjalnie daje nam takie smaczki, to dlaczego by nie spróbować.

 

Ps numer 2. Scena ze śpiewem Diany, była inspirowana trailerami horrorów, gdzie na ekranie mamy wykrzywione paskudy, gore, upiorną muzykę i śmiech lub śpiew dziewczynki, który z czasem cichnie. Sama ta scena pojawiła się jako pierwsza i na niej zbudowałem resztę.

 

Dziękuję Ci z całego serca, za opinię i za wiarę :)

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Przyznaję, że w pierwszej chwili miałam wątpliwości, czy czytałam to opowiadania, bo skoro czytałam, to powinnam napisać do niego komentarz, nie? Otóż, prawdopodobnie oceniałam "Kroniki Diany" w ramach konkursu literackiego do eventu Samhain (który nie miał wiele wspólnego z Samhain, to była nazwa robocza, która się przyjęła, a powstała ze względu na wyznawaną przeze mnie wiarę). Ale cóż, uznałam, że powtórna lektura mi nie zaszkodzi, z ciekawości uznałam, że odszukam notatki z tego konkursu i choć niestety nie mam w nich tytułu fika, to sądząc po tym, że moja opinia o tekście jest taka sama jak wtedy, to chyba mamy do czynienia z tym samym opowiadaniem. Zresztą, konkursy rządzą się swoimi prawami, więc ciekawe jak tekst sobie radzi teraz, kiedy nie pamiętam jakie były limity itd. :D

 

Z ważnych kwestii: znajdź sobie korektorów i prereaderów. Serio. Oczywiście, na konkursy nie wolno, ale już po nich czy poza nimi? Zapis dialogowy pozostawia wiele do życzenia - problemy z interpunkcją, małymi i dużymi literami, brakiem półpauz. Do tego powtórzenia i trochę błędów innej maści. A i narracyjny misz-masz, o którym wspominał Hoffman. Czasem zdarzają się też niezręczne zdania. Obróbka przez osoby trzecie dużo by tu zmieniła. I powiedziałabym, że większości z Twoich tekstów by się to przydało. Bo są okej, ale dobra szpachla mogłaby mocno podnieść im ocenę.

 

Problematyczny jest też podział na akapity - czasami te bloki są naprawdę niefortunnie zbite. Myślę też, że tekst przydałoby się wydłużyć poza konkursem. Szczególnie to widać w scenie śmierci Luny. Ta umiera, od razu słychać bestię. Ogółem parę zdań i jeden dodatkowy akapit dodałyby tu fajnego klimatu. Ogółem opisy mogłyby być dłuższe i bardziej rozwinięte.

 

Sekcje będące opowieścią - wstęp czy list Light Wrighta wypadają lepiej. Są jakieś takie gładsze, nie mają za dużo, ani za mało słów. Dobre tempo, pozwalające poczuć emocje oraz klimat. W sumie jak patrzę na Twoją twórczość, to w ogóle taka forma wychodzi ci lepiej, naturalniej. Na upartego mogłabym się przyczepić, że ten list brzmi nieco dziwnie - w końcu on opisuje coś, co wydarzyło się niedawno i zwraca się do kogoś, kto raczej o tym wszystkim wie. Przecież Luna dychała jeszcze parę minut nim Three Weed to odczytała. A brzmi to jakby pisał to dla kogoś, kto znajdzie to wiele lat później, ale z drugiej strony... Myślę, że mógł być na tyle zdesperowany i nie wierzył, że wróci, że nie pisał tego tylko dla swojej ukochanej. Pisał to również dla siebie i dla każdej istoty, która to przeczyta. Ponura perspektywa, nie ma co.

 

Samą Dianę jakoś bardziej lubię teraz, kiedy bardziej ogarniam D.E.F.S multiverse i lepiej się orientuję, co to za jedna. Ogółem, zdążyłam się z nią oswoić. I tak, wiem, że jest wprowadzenie na samym początku. Bardzo ładne, zresztą. Po prostu takie dziwne miksy nawet jak są dobre, to zazwyczaj wymagają nieco czasu by je przetrawić i zaakceptować. Nawet te luźne, humorystyczne akcenty są nawet przyjemne.

 

Za to znowu, tak jak w przypadku "Obecności" czasami drażni mnie tempo akcji, które bywa za szybkie. Nie tak jak tam. To jest raczej poziom "szybko na konkurs, a i limit"  niż "od 1 do 100 w pół sekundy". Mimo wszystko jest to zauważalne.

 

Najzabawniejsze jest to, że trafiają się sekcje z genialnymi, klimatycznymi opisami. I z dobrym tempem. Dotyczy to części po spotkaniu Diany i Three Weed, wizyty w miasteczku, rozmowy przy grobach oraz spotkania z Pretorią. Zwłaszcza spotkanie z Pretorią wypada zacnie. A także takie smaczki jak to, że Diana miała zamiar z tego świata uciec i więcej tu nie wracać.

 

Niestety, ale zakończenie jest chaotyczne i przerushowane. Porządny prereading i korekta by to pewnie naprawiły, ale cóż, bywa.

 

Jakie są moje odczucia końcowe? Mieszane. Lubię fabułę, historię i postacie. Klimat czasami bardzo lubię, a czasami forma i tempo go zwyczajnie zabijają. Żarty są okej i nie psują całości. I okej, mogę nie lubić zbytnio przyjaźni Three Weed z Beastjack, bo uważam to za nieco zbyt naiwny wątek, ale to raczej rzecz gustu niż obiektywna wada.

 

Podsumowując - myślę, że podtrzymałabym ocenę, którą wystawiłam lata temu na konkursie literackim. To było 5/10. I żeby nie było, po rozwinięciu oraz korekcie pewnie mogłabym spokojnie dać 8/10.

 

 

  • +1 1
  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Zastanawiam się czy moja opinia będzie miarodajna, wszak nie wiem czy utwór ten miał planowaną kontynuację kiedy był pisany na konkurs. To jednak jedyna zastrzeżenie jakie mogę mieć do mojej opinii. Nie jestem fanem krótkich utworów i po lekturze „Kroniki Diany: Smile” nie mogę zmienić tej opinii. Niedawno przeczytałem „Handlarza słów” autorstwa Ziemniakforda. Tamten utwór miał 140+ stron, dział się w Equestrii znanej z serialu i wprowadzał ledwie kilka nowych postaci. Jednak miałem wrażenie, że przydałoby się kilkadziesiąt stron więcej (co najmniej) abym mógł w pełni zrozumieć motywację postaci i lepiej poznać bohaterów stworzonych lub reinterpretowanych przez autora.

Tymczasem tutaj akcja skacze do przodu o całe lata, pojawiają się postacie z innych wymiarów, twory, które są uważane za bogów przez śmiertelne istoty a wreszcie ostateczne zło zamierza zniszczyć planetę i być może inteligentne życie w kosmosie, choć to ostatnie jest już tylko moją interpretacją. To wszystko jest przedstawione na 14 stronach z dużymi odstępami zamiast „poruczników” i akapitami oddzielonymi enterem i rozpoczynających się od wcięcia, chociaż w zupełności wystarczyłoby jedno z nich.  Wspominałem, że gdzieniegdzie interlinia jest skacze z 1,15 na 1,5? Autor zatem walczył o to by fanfik wydawał się dłuższy niż jest w rzeczywistości. Nie będę wspominał o interpunkcji, gdyż sam mam z tym problemy i zrobili to już wcześniej mądrzejsi ode mnie.

 

Dla mnie jest to raczej luźny zapis myśli lub utwór pozostający w jakimś dziwnym związku z prequelem czyli „Kronikami Azumi”. Z jednej strony zdradza on nam niektóre ważniejsze wydarzenia, których będziemy świadkami a z drugiej urywa się tak nagle, że sam wydaje się być mniej istotny od swego własnego prequela. Czy gdyby „Nowa nadzieja” była jedynym filmem z pierwszej trylogii „Gwiezdnych wojen” a potem zobaczylibyśmy kolejno „Mroczne widmo”, „Atak klonów” i „Zemstę Sithów” to wiedzielibyśmy co wynika z czego? Przecież już w „Nowej nadziei” Obi Wam Kenobi wspomina o Vaderze, który zabił ojca Luke’a Skywalkera a młody chłopak pyta go o wojny klonów, więc pewnie się to jakoś łączy, prawda?

 

Owszem, utwór czyta się szybko, język jest prosty, opisy nierozbudowane ale konkretne i działające na wyobraźnię. W dodatku podoba mi się nawiązanie do „Powrotu do przyszłości” (chociaż czemu kucyk używa ludzkiego samochodu?) i piosenka,  która zapewne pochodzi z serialu. To fajna odskocznia od ponurego klimatu opowiadania. Chociaż czy jest to opowiadanie? Wygląda mi bardziej na szkic, luźny zapis scen, które powinny zostać połączone w jakiś sposób w przyszłości. Tymczasem otrzymujemy prequel, który będę czytał w najbliższej przyszłości a który znam z czytań na Bronies Corner 2.0. Wywarł on na mnie wtedy pewne wrażenie.

 

Autorze, pogoń za pomysłami i chęć ich realizacji to dobra rzecz, ale nie jestem pewien czy należy zostawiać recenzowany przeze mnie utwór w takim stanie. Sam jednak napisałem kiedyś krótkie opowiadanie, trochę ponad 30 stron, i wiem, że zmieszczenie się w krótszej ilości tekstu nawet jeśli ma się pomysły na setki stron, nie jest łatwym zadaniem. Ale tutaj mamy właśnie pomysłów na owe kilkaset stron. Warto wspomnieć choćby, że samo użycie słowa „kroniki” w tytule  sugeruje większą całość. Mamy tutaj jednak zdecydowanie do czynienia nie z kronikami ale z teaserem. A teasery robią niekiedy większe wrażenie niż gotowy film, bo składają się z najlepszych, wypełnionych akcją scen. Niestety nie otrzymaliśmy nigdy wspomnianego filmu.

  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...