Skocz do zawartości

Magnum Opus [Oneshot][Slice of Life]


Malvagio

Recommended Posts

Hej, przedstawiam swoją kolejną pracę, zaległą za marzec - tym razem pojawiła się trochę większa obsuwa, niż przy poprzednich, no ale musiała zaczekać na koniec konkursu (tematyka - Taniec!). Tak czy inaczej, włącznie z inną, napisaną na zebrokonkurs, pracą (pisaną na kwiecień, będzie opublikowana w maju, heh) Ambitny Plan nie tylko nie został zniweczony, ale ma się lepiej, niż kiedykolwiek! A teraz ad rem!

 

Tytuł: Magnum Opus

 

Tagi: [Oneshot], [Slice of Life]

 

Obrazek okładkowy:

hires.jpg

 

Link: https://docs.google.com/document/d/1309PiL3eg3T_BUri6DPnoqLQk8F8S5CPVHFlc4Ch5wA/edit?usp=sharing

 

Korekta: Rarity (serdecznie dziękuję!)

 

Opis: Opowieść o tańcu, płomieniach i blasku tworzących prawdziwie Wielkie Dzieło.

 

 

Życzę miłej lektury.

 

 

Epic: 3/10

Legendary: 3/50

Edytowano przez Cahan
Dolara nie ma, podliczyłam głos Verlaxa na Epic
  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Początek opowiadania to opis szarego miasta, jakim jest Stalliongrad, oraz jego szarych mieszkańców. Malvagio świetnie oddaje panującą (a jakże) szarą, duszną atmosferę tego miejsca, łącząc opisy metropolii z myślami i odczuciami głównego bohatera. A jak prezentuje się sam Tesoro? Moim zdaniem całkiem oryginalnie – mamy tu do czynienia z nietoperzowym kucem, który nie jest strażnikiem, a kimś zupełnie innym: artystą. I to artystą pochodzącym z Kryształowego Królestwa, którego charakteru dodają wtrącane od czasu do czasu włoskie słówka. Towarzyszą mu w tym opowiadaniu jeszcze dwie postaci: pozornie cicha i posłuszna, a jednak niepozbawiona charakteru i hartu ducha Irina oraz jej zgorzkniały dziadek. „Magnum Opus” stoi w dużej mierze doskonałymi opisami: wnętrze domu Karamazowa idealnie koresponduje ze stanem emocjonalnym właściciela, zaś opisy tańca są tu nie tyle techniczne, co raczej mistyczne, pozwalają czytelnikowi wczuć się w postać tancerza i zrozumieć towarzyszące mu w ruchu emocje. Fabuła opowiadania została starannie przemyślana, nie ma w niej dziur, relacje między postaciami rozwijają się we właściwym tempie, a końcówka jest dokładnie tak szokująca i emocjonalna, jak powinna. Do tego to ostatnie zdanie!

Forma opowiadania jest moim zdaniem bez zarzutu, dlatego też w oparciu o powyższe argumenty oddaję głos na EPIC i zachęcam wszystkich do zapoznania się z (jakże słusznie zatytułowanym) „Magnum Opus”.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

O jasny gwint, jakie to było dobre. Absolutnie nie znam się na tańcu, ale ta wiedza nie jest konieczna by się nacieszyć tym opowiadaniem - opisuje sztukę, jej ducha, radość z niej płynącą w tak czysty i piękny sposób że po prostu nie da się nie czuć oczarowania tą wizją. Postacie są bardzo wyraziście zarysowane, ładnie opisane, i mają w sobie więcej życia niż cała obsada niejednej "poważnej" książki jaką w życiu czytałem. Oddaję serdeczny i mocny głos na EPIC i liczę, że kolejne dzieła Malvagia będą co najmniej równie dobre.

Edytowano przez Ghatorr
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Niezwykły fanfik, z jednej strony mam wrażenie, że to taki "fanfik na siłę", bo w tej historii nie ma żadnego elementu z MLP:fiM. Z drugiej strony cała historia jest przepojona czymś co bym nazwał "klimatem MLP:FiM". Może to jest właśnie szczytowe osiągnięcie w fanfikcji? Osiągnięcie podobnego przekazu emocjonalnego bez kopiowania na siłę znanych elementów?

 

Bez wątpienia jest to opowieść minimalistyczna, ilość postaci oraz scen została ograniczona do niezbędnego minimum, jednak mimo tego nie odniosłem wrażenia, że akcja jest przyspieszana na siłę. Wręcz przeciwnie, każdy element stopniowo i logicznie prowadzi do finału. Finału, który mnie porwał, zaskoczył i na koniec zostawił w zadumie.

Światotworzenia za bardzo nie ma, za to jest udane zastosowanie fandomowego szlagieru jakim jest Stallionograd. Miasto, które łącząc ze sobą brutalizm szarych budynków oraz malowniczość daczy stanowi znakomite tło całej opowieści.

Fanfik, który mogę polecić każdemu. Nie trzeba biegle znać serialu, by się nim cieszyć, a zwarta konstrukcja przypadnie do gustu wymagającym (czyli leniwym) czytelnikom. 

Głosu na ne epic nie ma, bo zabrakło zgonu Starlight, jak się ustala pewne normy to trzeba się ich trzymać. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Zostałem niezmiernie zaskoczony jak dobry jest to fanfik. Jest to dzieło bardzo bogate, posiadające świetne dialogi, niesamowite wręcz opisy otoczenia (zwłaszcza tego "ponurego szarego miasta"), intrygujące postacie ze szczególnie ciekawym głównym bohaterem - a jednocześnie - fabułą wartką, która wydaje się nie tracić nawet jednego zdania na rzeczy nieistotne. Aż brak mi słów - bo w nieco ponad 5 tysięcy słowach Malvagio opowiedział piękną, przejmującą i świetnie napisaną historię. Bardzo mi się też podobało, że same opisy tańca jak i generalnie klimat opowiadania był mocno "mistyczny i magiczny", mimo że bezpośrednie użycie tych sił bezpośrednio odczuć można dopiero w ostatnich stronach opowiadania - ale całe dzieło jest przeniknięte tym klimatem. Faktem jest, że jak Xelacient napisał - opowiadanie to w bardzo nikły sposób czuć, że jest "opowiadaniem o pastelowych taboretach". Ciężko byłoby mi określić czy opowiadanie to jest przepojone "klimatem MLP", jakkowiek by to określić. Wydaję mi się jednak generalnie, że nie ma to szczególnego znaczenia - "Magnum Opus" po prostu jest świetnym opowiadaniem i basta.  
 

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, opisy tańca były wyjątkowo bogate i mistyczne, były wręcz przepiękne, ale nieco mierziły mnie dwa aspekty - pierwszy taki, że podobnie bogato nie opisano muzyki towarzyszącej tańcowi, która jest ważnym elementem dla tego rodzaju sztuki. Drugi element jest dosyć specyficzny, ale pomijając ostatni, ten najważniejszy taniec (tytułowe Magnum Opus) były one mało kontekstowe - chociaż autor dał piękne opisy wykonywanych przez bohatera ruchów, to gorzej było z opisaniem "co właściwie było tańczone". Dużo dzieł opery chociażby traci olbrzymią część swojego bogactwa jeśli nie ma podanego kontekstu. Chociażby taka opera "Pierścień Nibelunga" Wagnera traci sporo ze swego bogactwa muzycznego jeśli nie wychwyci się samej opowiadanej opowieści ani się nie połączy faktu, że używane Leitmotify są tak pięknie transformowane w trakcie opery zgodnie z tym co się dzieje w samej historii. Tak samo też,  nie jako mała dziura fabularna jawi mi się fakt, że chociaż Karamazow przedstawia bohaterowi swoje tytułowe Magnum Opus, to nie tłumaczy mu jego kontekstu (który jest nam ujawniany dopiero w plot twiście) ani nie próbuje nawet opisać co to jest (gdyby opisał, że taniec ten przedstawia historię X, ale w rzeczywistości przedstawia Y dla mnie problem byłby rozwiązany). 

Pomimo tego, opowiadanie to jest jak najbardziej warte przeczytania i bardzo gorąco je polecam. Czuję się też na tyle przekonany by dać temu opowiadaniu głos na Epic - choć tak trudno uzyskać tę rangę na tym forum i tak bardzo wydaję się to syzyfową pracą, tak wydaję mi się, że ten fanfik jak najbardziej zasługuje na wyróżnienie.

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
Cytat

„(…) ktoś tak mało utalentowany tego nie zrozumie.”

 

Trudno, będę z tym żyć xD

 

Cóż, od czego by tu zacząć? Przede wszystkim, w pełni zgadzam się z moimi szanownymi przedmówcami oraz przedmówczynią, odnośnie zalet opowiadania, gdyż są to (w przytłaczającej większości) kwestie obiektywne, zwłaszcza jeśli chodzi o formę oraz klimat. Natomiast, dyskutować można o fabule, poszczególnych rozwiązaniach czy też kreacjach wybranych postaci, no i na tym obszarze jest kilka rzeczy, które akurat do mnie osobiście nie trafiają i w tym sensie, moje zdanie może wydawać się nieco kontrowersyjne, ale zaznaczam – nie są to obiektywne wady niniejszej historii, po prostu rzeczy, które akurat mnie nie podeszły.

 

Przede wszystkim, to chyba pierwszy raz od dłuższego czasu, gdy, mimo wszystko, podczas lektury kolejnego tekstu spod pióra Malvagio, trzymało się mnie wrażenie czysto rzemieślniczej pracy. Domyślam się, że to dlatego, iż... fabuła okazała mi się znajoma. Motyw zdolnego protagonisty, który poszukuje mistrza, u którego mógłby podjąć nauki i szlifować swoje umiejętności, gdzie ów mistrz początkowo uparcie się nie zgadza, ale w końcu bierze protagonistę pod swoje skrzydła, w międzyczasie przewija się tam postać żeńska, która przepada za głównym bohaterem (z wzajemnością), to wszystko wydało mi się znajome, jakbym już gdzieś to widział. Trudno mi określić, czy był to film, czy serial, czy gra wideo, niemniej, miałem swoje skojarzenia, stąd pomysł nie wydał mnie się aż tak świeży. Natomiast, powiewem świeżości okazała się dyscyplina, której miałyby dotyczyć możliwe nauki u wymarzonego mistrza. Zwykle widzimy coś podobnego w kinie sportowym, gdzie młody prospekt poszukuje swojej szansy, chce się wykazać, potrzebuje mentora, ale nie byle jakiego, ten jednak nie chce się nim zająć, gdyż ma poważniejszych podopiecznych, rokujących większe szanse na sukces, toteż jego dystans jest zrozumiały. Ale potem widzi go w akcji i zmienia zdanie, ciągu dalszego, włącznie z wątkiem miłosnym (który jest zupełnie nieobowiązkowy), można się domyślić. Zwykle są to sporty walki.

 

Tymczasem, w „Magnum Opus” rzecz dotyczy tańca, ponadto, główny bohater nie jest zdolnym, ale początkującym prospektem, ale doświadczonym tancerzem, wzbudzającym swoimi ruchami oraz wyczuciem rytmu zachwyt, nie można mu odmówić pasji, nie jest to typowy żółtodziób, ma też w sobie znacznie więcej charakteru i klasy, widać, że jest już w pewnym kierunku wykształcony, prezentuje pewien poziom, wobec którego trudno przejść obojętnie. W opowiadaniu sprawia wrażenie kogoś, kto zostałby przyjęty przez dziewięćdziesięciu dziewięciu mistrzów spośród stu. A on mierzy wysoko i interesują go nauki u tego jednego, jedynego.

 

Tzn. mam świadomość tego, że istnieje kino taneczne, istnieją musicale, w sumie, kojarzę pewien film, bo akurat Masochista wziął kiedyś na tapetę (stary odcinek), tylko tam nie do końca chodziło o relacje mistrz-uczeń, bardziej o sam konkurs (znaczy się, tam chyba był casting do konkursu) taneczny, ale to tyle w ramach moich skojarzeń.

 

Generalnie, uważam, że można podejmować znajome motywy, eksplorować niemalże do cna wyeksploatowane pomysły, powracać do nich, byle robić to dobrze i byle chociaż próbować odświeżyć formułę, wrzucić coś nowego, swojego, postarać się wyróżnić. Moim zdaniem, „Magnum Opus” to właśnie robi i dlatego też, pomimo opisanych już przeze mnie wrażeń, wciągnąłem się i czytałem fanfik z przyjemnością. Owszem, motyw znajomy. Przyznaję, miałem przez to wrażenie rzemieślniczej pracy. Ale nadal opowiadanie wydało mi się atrakcyjne, za co dzięki należą się przede wszystkim formie, a także kompozycji.

 

Aczkolwiek, mały nitpick z mojej strony – nazwa miasta, w którym rozgrywa się akcja, również wydaje mi się już nieco oklepana. Pamiętam, że początkowo sam miałem tak nazwać pewną lokację u siebie, ale z tego właśnie powodu z niej zrezygnowałem i rozejrzałem się za czymś innym.

 

No, ale powracając do głównego wątku, o ile wymienione przeze mnie kino potrafi być naciągane, mdłe, bądź w jakimś sensie naiwne, o tyle akcja „Magnum Opus” jest całkowicie pozbawiona tychże mankamentów, poszczególne wydarzenia (z wyłączeniem zakończenia, ale z uwagi na bardziej magiczne motywy) wydają się, że tak to ujmę, przytłaczająco realistyczne, bohaterowie z reguły twardo stąpają po ziemi, co również mi się spodobało. Poza tym, nie zgodzę się z zarzutem, jakoby opowiadanie było mało kucykowe. To znaczy, w sensie klimatów serialowych owszem, mało to bajkowe, ale według mnie fabuła jak najbardziej wpisuje się w to uniwersum oraz w jego realia (są przecież odpowiednie odniesienia, począwszy od form postaci, poprzez wzmiankę o Kryształowym Imperium itd.) powiedziałbym, że jest to idealny przykład tego, jak pisać poważne opowiadania w tymże świecie, z takimi oto postaciami, unikając przejaskrawionych, pastelowych kolorków, a uzyskując barwy bardziej stonowane, mniej nasycone, lepiej mieszające się z odcieniami szarości. Tak bym to ujął, gdybym miał to przedstawić w formie graficznej.

 

Odcienie szarości nie są wcale takie od czapy, gdyż tak mniej-więcej prezentuje się opis Stalliongradu – na samym początku czytelnik zostaje uraczony gęstym, tym razem nie mrocznym, a melancholijnym klimatem, który zmywa wszelkie barwy z otoczenia, serwując szaro-bury krajobraz smutnego miasta, pogrążonego w zadumie, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że było w tym coś żałobnego, aż trudno uwierzyć, że ma to być kolebka mistrzów tanecznych. Cóż, ale pozory często mylą, zwłaszcza, że mimo gęstych oparów powagi i zadumy, miejsce to jest jednocześnie opisywane jako coś, co aż się prosi o odkrycie, zapoznanie, zatopienie się. Dobrze to opisał Xelacient:

 

Dnia 9.08.2019 o 22:36, Xelacient napisał:

Miasto, które łącząc ze sobą brutalizm szarych budynków oraz malowniczość daczy stanowi znakomite tło całej opowieści.

 

Jak znam samego siebie, panorama tegoż miasta byłaby czymś, na co zapewne chciałbym się gapić godzinami i chłonąć. Miejsce sprzyjające refleksji, wyciszeniu, coś innego. Coś, co da się porównać z naszymi, ludzkimi miastami, niekoniecznie coś, co widzieliśmy już w serialu animowanym.

 

Jest to oczywiście tylko jeden z wielu przykładów na to, jak doskonale poszczególne opisy budują nastrój, nadając fanfikowi otoczki czegoś wielkiego, w pewnym sensie podniosłego, lecz nie chodzi tym razem o skalę wydarzeń, czy też ich ważność z punktu widzenia historycznego, ale o kulturę, o rangę tego, co się dzieje. Nie dla każdego są poszczególne dziedziny sztuki, a taniec, jak to odebrałem z opowiadania, wydaje się tu bardzo prestiżowy, wymagający nie tylko zaangażowania fizycznego, ale i duchowego. W ten sposób wypada mi przejść do opisów tańca, poszczególnych ruchów, wykonywanych przez Tesoro... Cóż, powiem tak: owszem, ociekają pasją, z jaką główny bohater podchodzi do tej sztuki, czuć jego wysiłek, czuć precyzję, styl, pewną grację, z jaką zapewne musi wykonywać poszczególne ruchy i kroki... Tylko, że ja jestem totalnym laikiem i nie mam pojęcia o tańcu, w związku z czym, te piękne opisy, były dla mnie w pewnym sensie o niczym, gdyż nie byłem sobie w stanie niczego konkretnego wyobrazić. Czytałem to i autentycznie nie miałem pojęcia, co powinienem widzieć oczyma wyobraźni, jak to mogłoby wyglądać, co robi główny bohater. Zgodzę się z Verlaxem, że opisy muzyki, do której tańczy Tesoro, wiele by pomogły, spodziewam się, że i tak nie wyobraziłbym sobie tego poprawnie, ale przynajmniej byłbym w stanie przyjąć sobie jakąś melodię i wedle niej wyobrazić sobie poszczególne kroki.

 

No to może od razu przejdę do zakończenia, acz nie spoilerując – w żadnym wypadku nie było przewidywalne, chociaż czułem pod skórą, że...

 

Spoiler

...pewnie coś pójdzie nie tak, na przykład mistrz ujawni swoje prawdziwe zamiary.

 

Niemniej – acz zaznaczam, że to tylko ja i moje fanaberie – był to ten typ zachowania, którego ja, chociaż domyślam się motywów, nigdy nie rozumiem i czemu się dziwię. To nie pierwszy raz, gdyż pamiętam podobne sytuacje, gdy w polecanych mi przez znajomych serialach, filmach, czy grach, poszczególni bohaterowie postępowali we wstrząsający sposób, powodując określone skutki, ale... autentycznie mnie to nie przekonywało, mimo tego, że znajomi długo mi to tłumaczyli, to ja i tak nie dawałem się przekonać, czasem dlatego, że sam pewnie postąpiłbym inaczej albo jakieś decyzje wydały mi się dziwne, a czasami po prostu spodziewałem się czegoś innego, tudzież motywów postaci za nic w świecie nie mogłem zrozumieć.

 

Niestety, podobnie było i tym razem, aczkolwiek ostatnie zdania fanfika zrobiły na mnie wrażenie, w jakimś sensie uratowały dla mnie tę końcówkę. Poza tym, o czym już pisałem, wydała mi się ona... bardzo teatralna, co ma swoje plusy i minusy. Przez przytłaczającą większość sceny bardzo mi to pasowało, gdyż dopełniało klimat wrażeniem żywego spektaklu, czegoś dynamicznego, pięknego, czego wprawdzie nie potrafię sobie wyobrazić, a jednak wiem, że to musi być imponujące, zapierające dech w piersiach. Niemniej, było kilka momentów, które w tej teatralności wydały mi się nieco sztuczne. Na przykład tekst o tym, że „kapłan potrzebuje akolitów”. Nie wydaje mi się, by wynikało to z kłopotem z kontekstem tańca – o czym pisał Verlax – gdyż rzecz ta ani razu mi nie przeszkadzała. Zresztą, jak mogłaby mi przeszkadzać, skoro i tak nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić?

 

Wniosek mam z tego taki, że po prostu okazałem się za mało odchamiony na tematykę taneczną, ale widzę wielką pracę włożoną w tekst, w stylistykę, w budowę nastroju oraz kompozycję, bardzo to wszystko doceniam, podobnie jak to, że tekst nawet dla mnie, mimo moich kłopotów z jego odbiorem, okazał się wciągający, klimatyczny i z całą pewnością zostanie mi w głowie na długo, chociaż osobiście bardziej skłaniam się ku innym dziełom Malvagio. Jednakże, mimo mniejszych gabarytów, ze względu na imponujący, wysoki poziom wykonania, „Magnum Opus” można spokojnie zaliczyć do dużych produkcji autora, obok „Tajemnic”, czy „Abdykacji” ;)

 

Zdążyłem już co nieco napisać o Tesoro, ale w tej opowieści mamy jeszcze dwie ważniejsze postacie, czyli wspominanego już mistrza Karamazowa oraz jego wnuczkę, Irinę. Ponieważ chyba już została (nie przeze mnie) podjęta kwestia ich świetnie wykreowanych charakterów (pewne zastrzeżenia mam tylko pod adresem Karamazowa – aż do zakończenia wydawał mi się wykonany, jako postać, solidnie chociaż bez rewelacji, pod koniec po prostu go nie rozumiem, ale cóż, jestem mało utalentowany), podejdę do obsady z nieco innej strony, czyli skupiając się na projektach postaci. A te, oceniając po opisach, zostały wymyślone bardzo dobrze, ich barwy wydają się pasować do siebie jak ulał, najciekawiej wypada oczywiście Tesoro, który tak dla odmiany jest kucoperzem, który tańczy, znakomicie tańczy, acz po barwach najładniej prezentuje się nam Irina :D Zwracam na to uwagę, gdyż zazwyczaj Malvagio operuje na postaciach kanonicznych, których wygląd dobrze jest nam znany. W „Magnum Opus”, poza charakterami, manieryzmem, nie zabrakło miejsca na opisy wyglądu, jasne, te przeważnie występują w fanfikach, lecz oczy wyobraźni cieszy dobór barw, gatunku (w kontekście Tesoro), a także wzmianki o elementach garderoby... Znaczy się, o dodatkach. Czy to kryształ, czy laska, robi robotę. Detale, proszę Państwa, detale :)

 

Ostatecznie, jest to niedługa, ale niezwykle klimatyczna,piękna historia, napisana na imponująco wysokim poziomie, zarówno technicznym, jak i artystycznym, w niemożliwym do podrobienia stylu. Można losować strony, czytać wyrwane z kontekstu, przypadkowe fragmenty, a ja gwarantuję, że za każdym razem tekst będzie brzmieć fenomenalnie, profesjonalnie. Mimo znajomych koncepcji, tematyka jest świeża i podjęta bardzo kompetentnie, bez głupawek, bez dróg na skróty, bez naciąganych fragmentów, wydaje się pod tym względem realistyczna, dojrzała. Tempo akcji jednostajnie prowadzi nas do zakończenia, które mnie osobiście nie podpasowało, jednak puenta jak najbardziej zrobiła wrażenie, o ile nie miała aż tak przejmującego wydźwięku, to jednak nie mogę powiedzieć, że nie było mi – w jakimś sensie – szkoda postaci Tesoro, natomiast postawa Iriny niosła w sobie coś pocieszającego i miłego, dzięki czemu ta ostatnia, gorzka scena, spotyka się z pewną osłodą, a ja, niczym widz spektaklu, mam ochotę wstać i złożyć brawa. Jest to także przykład konsekwentnej realizacji poważnego, refleksyjnego, ale i melancholijnego klimatu.

 

Opowiadanie doskonałe, nie do końca dla mnie, z uwagi na tematykę i pewne zachowania jednej z postaci, ale jak najbardziej godne polecenia i stawiania za wzór. Styl wprawdzie jest nie do podrobienia, ale nie chodzi mi o to, by kogokolwiek małpować, ale w podobny sposób, cierpliwością i pracą rozwijać swój własny, oryginalny styl, doprowadzając go do coraz to wyższego poziomu, przy jednoczesnej dbałości o sprawy techniczne. Jak najbardziej polecam, kolejna produkcja, która zasługuje na uwagę, lekturę, no i oczywiście komentarz. Polecam!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Witam serdecznie.

 

Wielkim nieporozumieniem z mojej strony jest to, że przeczytałem to opowiadanie dopiero teraz. 

 

Cóż mogę o nim powiedzieć?

Na początku powiem, a właściwie napisze, coś o sobie: w ogóle nie znam się na tańcu.

Zdziwiłem się więc, że mimo braku wiedzy, nie napotkałem żadnej przeszkody gdy czytałem to opowiadanie. Właściwie tylko raz musiałem wyszukać jakieś pojęcie w internecie, ale nie związane z tańcem.

Mniejsza jednak z tym. 

 

Opisy są świetne i klimatyczne, absolutnie pochłaniające i ujmujące. Pierwszym, co rzuca nam się w oczy, jest opis miasta. Już ten sam początek kreuje swój klimat, niby to szary i zimny, jakże inny od dalszej części opowiadania i jakże, w pewien sposób, podobny do końcówki. Od samego początku do samego końca opisy są po prostu bardzo dobre. I chociaż nie znałem się na tańcu, jakoś sobie jednak wyobrażałem ruchy naszego bohatera. 

O którym powiedziano dużo i mało. Albo to temat oczywisty, albo wyjątkowo ukryty. Ot, nikt przede mną nie wspomniał o jego rodzicach, o których jest powiedziane bardzo mało, ale na podstawie paru podpowiedzi idzie wysnuć, daleko idący, wniosek, kim mogą być:

Spoiler

Cadance i Shining Armor. 

Bohater ma przydomek Kryształowy Książe, który jak sam mówi, ma nieprzypadkowo. Dodatkowo było powiedziane, że jego ojciec był na widowni, podczas gdy matka była zajęta obowiązkami, jednak czuł w sercu, że była z nim duchowo.

Cóż, oczywiście to jedynie poszlaki, i to baaaardzo wieloznaczne, także na dokładkę mogę dodać coś przeciw:
Raczej nie było mowy w serialu, że rodzina Twi ma kucoperkowe geny. Cadance w ogóle od strony rodziny nie znamy, ale raczej też można podejrzewać, że od jej strony z tego związku nie mógłby zrodzić się nasz bohater. 

Wyjątkowo ciekawy w tym temacie jest też jego kryształ. Niby tylko ozdoba, ale jednak związana z domem i magiczna. W bardzo ciekawy sposób magiczna. 

 

Jednak wracając do samego bohatera głównego, jest on ciekawą postacią, bez wątpienia z charakterem, utalentowaną w tym co robi a także po prostu miłą w odbiorze. Nie ustępuje mu pod tym względem jedyna bohaterka tego fika, która już z początku zdobyła moją sympatie. Wydała mi się wyjątkowo miła. No i przede wszystkim; nie słuchała się tempo ojca. Co choć finalnie skończyło się jak skończyło, też było czymś miłym. Bo jej ojciec, będący ostatnim imiennym bohaterem tego fanfika, twórcą tytułowego Magnum Opus, któremu to dziełu poświęcona jest końcówka, jest uparty i widocznie zmęczony. Mimo wszystko daje jednak szanse, po w miarę krótkich przekonywaniach, głównemu bohaterowi, by ten został jego uczniem. Każda z tych postaci ma widoczny wpływ na fabułę i na inne postacie, co też się chwali.

 

Dialogów było w sam raz i nie odbiegały od reszty fika. 

 

Fabularnie...

Spoiler

mamy do czynienia z motywem ucznia i mistrza, ale i ze swego rodzaju zemstą i zbrodnią zarazem.

Widziałem wiele rodzajów zbrodni, ale zabicie jednego z rodzajów sztuki wydaje mi się wyjątkowo okrutne. 

I sama w sobie fabuła też ciągnie, bo choć z początku wydaje się nieco schematyczna, o tyle zakończenie było dla mnie czymś zupełnie niespodziewanym. 

 

Dodam tylko, że jest to wyjątkowo niedoceniony fanfik. Czy dam głos na epic? Do tej pory raz chciałem dać taki głos, ale się wstrzymałem, czego bardzo żałuje z perspektywy czasu, gdyż fika ani autorki nie ma już na forum (na szczęście dzięki pewnym dobrym ludziom uchowałem go na dysku). Niech stracę, daje ten głos! Nie wiem jakie ma to znaczenie przy obecnym statusie życia forum, proponował bym tymczasową lub ostatnią zmianę liczb przy dawaniu tagu EPIC I LEGENDARY na osiągalne przy aktualnej liczbie aktywnych komentujących. Mam nadzieje, że to nie ostatni mój głos.

 

I tradycji musi stać się zadość: 
Coś jeszcze? 

 

Nie wiem, ale się domyślam!

 

Pozdrawiam.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...