Skocz do zawartości

Abdykacja [Oneshot][Dark]


Malvagio

Recommended Posts

Hej, oto i kolejny fik - tym razem jeden z dłuższych, ma ponad 50 stron i szczerze mówiąc, nie sądziłem, że okaże się tak długi. Tak czy inaczej, do napisania go zbierałem się od naprawdę dawna - to znaczy od zakończenia komiksowego arcu (jeszcze w wydaniu angielskim) poświęconemu Lustrzanej Equestrii, Dobremu Królowi Sombrze i jego relacji z Celestią z Equestrii „właściwej”. Opowiadanie podejmuje historię niemal dokładnie w chwili, gdy porzuca ją komiks, ale biorąc pod uwagę, że nawet od polskiej premiery zdążyły już upłynąć bodajże dwa lata, chyba ciężko mówić w tym wypadku o „spoilerach”. Na wszelki wypadek chowam jednak obrazek pod takowym.

 

Ad rem!

 

Tytuł: Abdykacja

 

Tagi: [Oneshot], [Dark]

 

Obrazek okładkowy:

Spoiler

666734.png

 

Link: https://docs.google.com/document/d/11EL7Jdg6xm-bFTMkO29ySlzlDBkQoj7nZd3haC8v3rQ/edit?usp=sharing

 

Pre-reading: Bodzio i Rarity (dzięki!)

Korekta: Rarity

 

Opis: Opowieść o poszukiwaniu ścieżki pośród ciemności.

 

Życzę miłej lektury.

  • +1 2
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Pierwsza lektura „Abdykacji” okazała się nie lada wyzwaniem, jeszcze większym niż w przypadku „Tajemnic”. Zauważyłem, że jeżeli jest to dłuższe opowiadanie Malvagia i zostało ono opatrzone tagiem [Dark], wówczas potrzeba kilku podejść, wówczas opowiadania te bardzo zyskują. Sporo satysfakcji daje wyszukiwanie nawiązań oraz powiązań z innymi fanfikami autora. W dalszej części recenzji postaram się naświetlić co jest na rzeczy i opisać swoje wrażenia oraz to jak zmieniały się one w miarę poznawania kolejnych części opowiadania.

 

Mam pewien kłopot z niniejszym wstępem, jak na złość nic nie może mi przyjść do głowy, toteż na moment przeskoczę do podsumowania. Muszę jednak przywołać „Tajemnice”, z tego względu, że, bodaj w wywiadzie z Malvagiem opublikowanym na łamach Equestria Times, fanfik ten został przedstawiony czytelnikom jako swoiste magnum opus autora, zaś w swojej recenzji wspomniałem, że jego twórczość sama stanowi srogą konkurencję dla tegoż opowiadania. Opowiadanie przeczytałem niejeden raz, zanim w ogóle na forum pojawiła się „Abdykacja”.

 

Domyślam się, że już wiecie do czego zmierzam, więc nie będę przedłużać – o ile „Tajemnice” pozostają opowiadaniem bardzo dobrym, wręcz pozycją obowiązkową, o tyle przy „Abdykacji” wypadają dosyć blado. Co prawda nadal pozostaje kilka opowiadań autora, których jeszcze nie czytałem, ale szczerze wątpię, czy sprostają one wyzwaniu - „Abdykacja”, choć nie jest utworem łatwym, w mojej opinii stanowi najlepsze do tej pory opowiadanie Malvagia. Postaram się Wam opowiedzieć dlaczego tak uważam.

 

Zanim zapomnę, pragnę podziękować @Ghatorrowi za polecenie „Abdykacji” ;) Jego rekomendacja przyspieszyła pewne sprawy. Najserdeczniej dziękuję :D

 

 

Spoilery są wszędzie, w razie nieprzeczytania opowiadania, proszę kliknąć w link w pierwszym poście i uprzednio zapoznać się z utworem. Ostrzeżenie zostało wydane.

 

 

Fabuła – o królu Sombrze raz jeszcze

Nie jest chyba żadną tajemnicą, że Malvagio specjalizuje się w fanfikach mrocznych i poważnych, traktujących o królu Sombrze, ale również o księżniczkach Equestrii. Tak jest i tym razem, jednak na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał wywrócić oczami bo „znów ten sam monotonny Sombra”, od razu mówię – ani ten sam, ani monotonny. Tym razem za punkt odniesienia autor obrał sobie arc komiksowy, którego nie znam nic a nic, lecz wierzę mu na słowo, że opowiadanie jest ciągiem dalszym oraz pewną wizją tego jak historia mogłaby się zakończyć (połączyć z fabułą kreskówki?).

 

Przyznam, że istotnie, początkowo byłem troszkę skołowany. Księżniczki zwracające się do Sombry per „przyjacielu”? Trixie jako Seneszalka Pokory? Cadance, która zachowuje się jak wredna domina... no, może trochę przesadziłem – jak sukkubus? Prędko jednak odnalazłem się w tym innym i „dziwnym” świecie, gdyż zapamiętałem, że ma to być lustrzana Equestria, zatem to normalne, że dane postacie reprezentują sobą coś zupełnie innego, niemalże o idealne 180 stopni.

 

No i pierwsza rzecz za jaką chciałbym pochwalić – treść opowiadania, to co się w nim dzieje, jest w pełni zrozumiałe bez znajomości materiału źródłowego i czytelnik bardzo szybko odnajduje się w tejże historii. Domyślam się, że lektura komiksu na pewno wiele by wniosła, ale jestem pod wrażeniem tego, jak świetnie radzi sobie opowiadanie, jako odrębne dzieło. Trzeba rozumieć po prostu tyle, że jest to inny, lustrzany świat, gdzie panują inne realia. Zamiast Elementów mamy np. Seneszalki i Seneszali, w rolach tych znajdują się inne postacie, jak sądzę, będące przeciwieństwami swych odpowiedników znanych nam z kreskówki. Dowiadujemy się, że między światami istnieje połączenie, a Sombra jest dobry, jednakże zastajemy go w trakcie wewnętrznej walki z...

 

No właśnie – z czym mierzy się główny bohater? Myślałem o tym, by napisać o wewnętrznych demonach, ciemności, ale doszedłem do wniosku, że jest to walka z nieuchronnym przeznaczeniem. Doskonale podkreśla to powtarzające się we fragmentach pisanych kursywą kluczowe zdanie - „nie masz innej drogi”. Pomaga to stworzyć ponurą atmosferę, daje nam znak, że nadchodzi coś złego, a czego nie da się uniknąć. Duży plus.

 

Fabuła bardzo silnie skupia się na postaci króla Sombry, lecz tym razem Malvagio podszedł do niego w nieco inny sposób, poświęcając mnóstwo pracy na przybliżenie nam przeżyć wewnętrznych bohatera, jego emocji oraz nadziei na pomyślne wyjście z, wydawać by się mogło, przesądzonej sytuacji. W historii nie zabraknie postaci niosących królowi wsparcie, pojawia się również motyw odnalezienia swoistego odpowiednika dla Elementów Harmonii ze znanego z kreskówki świata, celem otwarcia portalu, którym król mógłby przejść i w ten sposób uciec przed przeznaczeniem. Jednak odpowiednio szybko jedna z Seneszalek daje mu ostrzeżenie, iż nie jest to rozsądne rozwiązanie. Do tego czas ucieka, aż ponownie króla odwiedza Cadenza.

 

Fabuła, sama w sobie, okazuje się zatem dość urozmaicona. Mamy tylko jeden wątek, ale zadbano o liczne opisy, odniesienia, czy dialogi, aby całość nie traktowała wyłącznie o tym co się dzieje w głowie Sombry. Otrzymamy zatem sceny interakcji z innymi postaciami, podczas których zobaczymy jak król odnosi się do Seneszali, jakie sprawy z nimi dzieli, jak się zachowuje w sytuacjach, których, jak się domyślam, wcześniej jeszcze nie opisywano. Historia jest przy tym bardzo spójna, nie pominięto żadnego szczegółu, zatem nie można powiedzieć o wrażeniu niedosytu. Według mojej oceny, tylko jeden wątek pozostaje otwarty – mianowicie, co poczęły postacie z lustrzanej Equestrii po tym jak Sombrze jednak udało się przejść przez portal. Nie uważam jednak, że kwestia ta powinna zostać wyjaśniona. Podoba mi się to, że padły pytania, na które nie poznaliśmy odpowiedzi. Pozostawia to pewne pole do własnych interpretacji. No i nie są to rzeczy kluczowe, więc jak najbardziej mogły pozostać otwarte.

 

 

Teatr (nie)jednego aktora

W opowiadaniu przewijają się wspomniane wcześniej postacie Seneszali, ale nie tylko. Znajdzie się trochę czasu dla Celestii, Luny, czy Cadenzy oraz Shining Armora. Nie pojawiają się na tyle długo, by ujawnić szczegóły swych charakterystyk, ale nie są zupełnie bezbarwne, czy niepotrzebne. Wpływają na głównego bohatera, który walczy z przeznaczeniem, przechodząc przy tym pewną przemianę, której on sam jeszcze nie pojmuje. Doradzają mu, pocieszają, przedstawiają swój pogląd na dane sprawy. Uczestniczą też w ostatecznej potyczce, która czeka na nas pod koniec opowiadania.

 

Ponieważ są to znane z animacji postacie, wiemy jak wyglądają, wyobrażamy sobie ich ruchy, czy mimikę w tych nowych rolach, co jest całkiem interesujące. Dobrze, że otrzymaliśmy pewne poszlaki odnośnie przeszłości Sombry oraz romantycznych relacji, jakie nawiązał. Stawia go to w zupełnie innym świetle, zarówno jako bohatera niniejszego opowiadania oraz jako przyszłego "złoczyńcę", ogólnie. Jest to bardzo dobra, chyba najlepsza do tej pory kreacja mrocznego króla z jaką się spotkałem i bardzo wiele dają dopracowane, wyczerpujące opisy jego wewnętrznej walki. Może nawet nieco zbyt wyczerpujące, ale o tym nieco później. Nic poważnego, ale chciałbym się tym podzielić.

 

W każdym razie, cieszy obecność postaci drugoplanowych. Najważniejszą z nich okazuje się zła do szpiku kości Cadenza, która odgrywa rolę antagonistki. Muszę powiedzieć, że wypadła bardzo przekonująco, wyraziście, na pewno jest to kreacja, którą zapamiętam. Autor wiedział jakie słowa włożyć jej w usta oraz jak opisać jej zachowanie, by stworzyć wiarygodną kreację postaci. Wspomniałem wcześniej, że wypada trochę jak taka wredna domina, której udziela się nie tyle chuć (nazywanie Sombry „króliczkiem” i kuszenie go), co chciwość (zapytana wprost czy jeden mąż jej nie wystarcza, odpowiada twierdząco - tak, nie wystarcza), ale również sadyzm (bez skrępowania bije i poniża Shining Armora, które jest jej patologicznie wręcz wierny, co będzie mieć znaczenie na końcu). No, ale ponieważ jesteśmy w dziale ogólnym, wypada być przyzwoitym toteż ostatecznie bardziej przypomina mi wściekłego Sukkuba w ch... cholerę agresywnego ;)

 

Ciekawie wypada również Chrysalis – jedna z Seneszalek, przedstawiona nam jako prawdziwa miłość Sombry. Ciekawie było czytać o Chrysalis w takiej właśnie roli, trochę to nietypowe, aż pożałowałem, że bardzo słabo kojarzę ukazywane w komiksach historie. Pozostałe postacie również nie dają się zapomnieć, acz w moich oczach nie wyróżniły się niczym szczególnym. Dobrze, że wystąpiły, byłem bardzo zadowolony z ich interakcji z królem Sombrą, każdy wniósł do opowiadania coś od siebie i świetnie było poczytać o nich w finale fanfika.

 

 

Długa droga, ale czy na pewno?

Przy okazji „Tajemnic” wspomniałem, że gdzieniegdzie miałem wrażenie jakoby prezentowane mi akapity były tylko i aż rzemieślniczą pracą, pojawiały się dłużyzny, ostatecznie stwierdziłem, że opowiadanie wydało mi się troszkę zbyt długie. W przypadku „Abdykacji” uważam, że opowiadanie jest dużo lepiej sfocusowane (modne dzisiaj słowo), również jest długie, ale nie wymieniłbym żadnego fragmentu na coś innego, jeżeli mówić o ich tematyce – kolejne sceny, dialogi, rewelacje, wszystko to jest dla historii potrzebne i ukazuje nam coś konkretnego. W „Tajemnicach” kolejne... no, tajemnice, również przedstawiały bardzo konkretne epizody z przeszłości Sombry, jednak w kilku przypadkach wolałbym zobaczyć coś innego, czy coś więcej, kosztem tych fragmentów, przy których lektura mi się dłużyła.

 

Kłopot mam z tym w jaki sposób dane fragmenty zostały napisane. Generalnie, czy to przyrównując do „Prośby”, czy „Tajemnic”, próżno szukać jakichkolwiek rewolucyjnych zmian i eksperymentów w materii stylu czy sposobu opowiadania wymyślonych przez autora historii. I dobrze. Myślałem o tym trochę i wydaje mi się, że pisanie fabuły mrocznej, pełnej tajemniczości, gdzie możemy odnaleźć elementy grozy, niepewności, czy nawet makabry, tragedii, lepiej sprawdza się w ramach opowiadań krótszych, takich jak „Prośba” właśnie. Gdy historia okazuje się dłuższa, wzrasta ryzyko, że wystąpią pewne dłużyzny.

 

No i właśnie w „Abdykacji” odnalazłem kilka fragmentów, gdzie, chociaż bardzo chciałem poznać ciąg dalszy, czułem pewne znużenie, a lektura zaczynała się przeciągać. Po prostu niecierpliwie czekałem aż „coś” nastąpi. Po raz pierwszy miałem takie wrażenie chyba gdzieś w połowie, później takie momenty występowały raz po raz, a ilekroć widziałem w tekście kolejne wspomnienia o ciemności, mroku, otchłani itp. rzeczywiście, odczuwałem pewne znużenie. To były momenty, które rzuciły mi wyzwanie podczas pierwszego czytania opowiadania, parę razy miałem ochotę zrobić sobie przerwę, ale ciekawość ciągu dalszego zawsze wygrywała. Przyznam szczerze, że zmierzając do końca, obawiałem się, iż jednak nie zostanę fanem tej historii.

 

Podobnego efektu nie zauważyłem przy „Ciekawych dniach”, czy „Tańczącym z Herbatnikami”, stąd moje przypuszczenie, że chodzi o określony rodzaj budowanego klimatu. Chociaż z drugiej strony, one wcale nie były aż tak długie. Gdzieś tak pomiędzy. A może po prostu co za dużo ciemności, to niezdrowo?

 

 

Świetna kompozycja, rewelacyjne zakończenie

Wielokrotnie odnosiłem się do „Tajemnic” i będę to robić dalej, gdyż jest to doskonały przykład jak wiele rzeczy można zrobić jeszcze lepiej, choć wydaje się, że w tym kierunku uczyniono już wszystko. Pamiętam, że w drugiej połowie „Tajemnic” zauważyłem pewien schemat – wspomnienie, scena z księżniczkami, wspomnienie, scena z księżniczkami, powtarzać do zakończenia. W „Abdykacji” mamy coś podobnego, tyle, że nie mogę tego nazwać schematem, ale właśnie kompozycją.

 

Jak nietrudno się domyślić, był to kolejny strzał w dziesiątkę – po kolejnych scenach, w których ujrzymy Sombrę, czy to samego, czy w towarzystwie postaci drugoplanowych, uzyskujemy krotki fragment pisany kursywą, w czasie teraźniejszym, każdy z nich został zwieńczony przypomnieniem, że król nie ma innej drogi. Jak się okazuje, to, co znajdziemy w owych fragmentach, jest determinowane sceną, po której dany fragment następuje. Rozwiązanie to sprawdza się dużo, dużo lepiej i wzmacnia nastrój. Poszczególne sceny podpowiadają nam, że Sombra wciąż ma w sobie mnóstwo woli i sił, a Seneszalki starają się go wspierać, lecz za każdym razem gdy już czytelnik byłby skłonny uwierzyć, że sprawy zakończą się dobrze, otrzymujemy fragment pisany kursywą – co scenę dostajemy przypomnienie, że przeznaczenia nie da się zmienić, a Sombra nie posiada tak naprawdę żadnego wyboru. Całkiem życiowe.

 

Ponadto, efekt jest taki, że los bohatera nie jest czytelnikowi obojętny, pomimo wiedzy jak się to skończy. Nie odnosi się też wrażenia, że z wielkiego złoczyńcy nagle robi się tragiczną, niezrozumianą postać, której należy współczuć, co mogłoby wypaść sztucznie, naciąganie. To znaczy, faktycznie, król Sombra jawi się tu jako postać tragiczna, ale pamiętajmy, że jest to lustrzana Equestria i nie jest to ten sam Sombra, co znana nam z animacji postać, toteż nic nie jest naciągane, wręcz przeciwnie – dobrze się ze sobą komponuje, wzbudza ciekawość, pozwala wejść w treść i nawiązać więź z bohaterem, którego wewnętrzna walka jest opisywana bardzo obszernie.

 

W ogóle, za każdym razem gdy czytałem opowiadanie, miałem wrażenie jakby cała akcja toczyła się w jakiejś zamkniętej, odizolowanej od świata przestrzeni, gdzie znajduje się Sombra i do której >skądś< udają się inne postacie, ale on sam nie może tego miejsca opuścić. Tak trochę jakby cały świat wokół niego zniknął. Jakby na zewnątrz była cisza. Nie wiem, tak mi się to kojarzyło. Ciekawe.

 

Końcowy pojedynek bardzo mi się podobał – było dynamicznie, ale z zachowaniem nastroju, pojawiły się poznane wcześniej postacie, otrzymaliśmy także zwrot akcji i odnalezienie ostatniego elementu układanki, dzięki czemu Sombra mógł zaryzykować i otworzyć portal. Przyznam, że gdy wykorzystał energię pokonanej Cadenzy do rzucenia zaklęcia i skorzystania z przejścia, miałem pewne skojarzenia z „Fullmetal Alchemist”, gdy próbowano dokonać ludzkiej transmutacji. To znaczy, pod koniec, kogoś zmuszono do tego czynu, przyszło mi to do głowy gdy Cadenza została umieszczona w „jednym z kręgów”, zaś później otrzymaliśmy krótki opis tego jak przebiegła inkantacja.

 

W każdym razie, było to niezwykle satysfakcjonujące i godne zwieńczenie, zupełnie jak w „Prośbie”. Autor mógł zakończyć opowiadanie na informacji, że gdy było po wszystkim, w pomieszczeniu nie było ani wrót, ani króla. Wtedy powiedziałbym, że opowiadanie znowu po prostu się kończy. Ale otrzymaliśmy jeszcze jeden, króciutki, ale za to konkretny fragment, który domknął koło i nie pozostawił wątpliwości. Bez niego zakończenie nie byłoby tak efektywne. Spodobał mi się złowrogi wydźwięk tych ostatnich zdań i myślę, że lepiej zakończyć fanfika chyba już się nie dało. Co najważniejsze, zakończenie z nawiązką zrekompensowało wszelkie dłużyzny, czy znużenia jakie dało się odczuć wcześniej. Znając kompletną historię, aż chce się natychmiast rozpocząć lekturę od nowa, by zmierzyć się z mniej lubianymi fragmentami jeszcze raz. A przynajmniej tak było w moim przypadku.

 

 

Kompozycja opowiadania, a klimat

Tutaj krótko, gdyż zasadniczo nie mam zbyt wiele do dodania. Styl pozostaje bez zmian, wszystko, do czego przyzwyczaił nas autor przy okazji poprzednich fanfików, jest i tutaj: solidnie napisane opisy i dobre dialogi, przemyślana konstrukcja zdań, trochę bardziej zaawansowane słownictwo itd. Przyczepiłbym się może do różnych form przestarzałych, które również pojawiają się w tekście (choć nielicznie), moim zdaniem niepotrzebnie. Bez nich także wyszłoby dosyć poważnie, z patosem, czy z pewną teatralnością.

 

Mimo pewnych obaw, a także zmęczenia wszechobecnym mrokiem i bezsilnością (wobec przeznaczenia), udało mi się dotrzeć do końca opowiadania i mogę z czystym sercem powiedzieć, że owszem, chyba jednak zostałem jego fanem, a już na pewno oceniam tę historię wyżej niż „Tajemnice”. Nie tylko sama treść, pomysł, czy nastrój, po prostu to zakończenie, ono zrobiło na mnie tak dobre wrażenie i jeszcze nadrobiło za jakiekolwiek słabsze strony, o których mógłbym pomyśleć, po prostu nie mógłbym ocenić utworu inaczej - jest to znakomita, bezbłędnie zrealizowana historia, gdzie wszystko okazuje się mieć znaczenie i która z całą pewnością niejednego zainspiruje.

 

Zresztą, pamiętam jak po raz pierwszy wyczyściłem zamek Alamos, czy grobowiec VARN w „Might and Magic VI”. Też byłem zmęczony, może nawet zniechęcony, ale towarzyszyła temu wielka satysfakcja oraz pewność, że od tej pory można iść tylko do przodu. Jeżeli dana historia budzi tak świetne wspomnienia, to chyba mówi samo za siebie jak wypadł dany fanfik.

 

 

Zatem, w ramach małego podsumowania – charakterystyczny, poważny styl, gdzie znajdziemy również nieco trudniejsze do znalezienia określenia, znakomita kreacja „tego innego” króla Sombry oraz mnóstwo ciężkiej pracy na odsłonięcie przed nami tego, co siedzi wewnątrz tej postaci. Niczym nie zburzony mroczny, ciężki klimat z wieloma posępnymi wstawkami, wszystko zwieńczone arcyciekawym pojedynkiem z Cadenzą oraz ucieczką do Equestrii. Warto dodać, że zakończenie jest otwarte, aczkolwiek wydaje mi się, że „Abdykacja”, sama w sobie, wyczerpuje już temat.

 

Nie jest to lektura łatwa i dla każdego, jednak opowiadanie wiele zyskuje dzięki swemu zakończeniu, a także kolejnym czytaniom, które ma się ochotę zrobić natychmiast po pierwszej lekturze. Stąd nie mam wątpliwości, że „Abdykacja” bije na głowę „Tajemnice”. Gorąco polecam i zachęcam, aby dać temu opowiadaniu nie jedną, nie dwie, a nawet kilka szans, gdyż naprawdę warto poznać je do końca. Jeszcze raz - sam byłem zdumiony jak wielkie wrażenie zrobiło na mnie zakończenie, to właśnie za jego sprawą moja ocena fanfika tak podskoczyła, a zachęta została spożytkowana na powtórną lekturę, dzięki czemu doszedłem do takich a nie innych wniosków. Jak Malvagio to zrobił? Czytajcie i sami odpowiedzcie sobie na to pytanie ;)

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Nie mam bladego pojęcia jakim cudem nigdy nie skomentowałem tego fica. Biorąc pod uwagę zarówno moją prywatna manię na punkcie króla Sombry w dowolnej wersji, inkarnacji i postaci jak i kunszt Malvagia nikogo nie powinno zdziwić że "Abdykację" pokochałem - więc tym bardziej mnie przeraża moje lenistwo, przez które nigdy tego cudeńka nie skomentowałem.

Zgodnie z opisem, jest to kontynuacja komiksowej opowieści o alternatywnym, dobrym królu Sombrze - jest to, moim skromnym zdaniem (bierzcie poprawkę na manię) jedno z najlepszych dzieł które opublikowało IDW, zdolne wzbudzić uśmiech na twarzy, zaciekawić, a do tego uderzyć prosto w serce. Malvagio podjął się nie lada wyzwania opierając się o tę historię. Lojalnie ostrzegam, że w komentarzu mogą znaleźć się SPOILERY odnośnie komiksu, bardzo trudne do uniknięcia gdy mowa o fanowskiej kontynuacji zawartej w nim opowieści. SPOILERY. Mówiłem o SPOILERACH?

 

By nie było wątpliwości, prawie cała reszta posta też będzie w spoilerze:

Spoiler

Opowiadanie zaczyna się niemalże idealnie w momencie w którym Katie Cook (scenarzystka od IDW) zakończyła swoją opowieść - gdy dobry król Sombra, po swoim heroicznym poświęceniu mającym ocalić balans między alternatywnymi wymiarami, jest samotny i zwyciężony. Cierpi zarówno na ciele - kiepsko znoszącym nagły przypływ mrocznej magii - jak i umyśle, dla którego świadomość moralnego zwycięstwa najwyraźniej nie stanowi wystarczającego pocieszenia. Dobrowolnie odsuwa się od reszty świata, lecz na tym jednak jego plany się kończą - a uwięzione w nim zło tylko czeka na najlżejsze oznaki słabości, by zdominować go na zawsze. Nawet samotny nie jest jednak do końca opuszczony - jego dawni towarzysze szukają sposobu by go ocalić, a jeszcze inne istoty knują by wykorzystać jego sytuację dla własnych korzyści. Jak zniesie swój los? Czy znajdzie się dla niego jakieś szczęśliwsze zakończenie? Czy ktoś będzie w stanie mu pomóc? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy na 50 stronach tekstu.

Malvagio wspaniale oddał psychiczne katusze upadłego monarchy, w którym mroczna skaza walczy z jego wrodzonym dobrem oraz cząstkami światła które wnosi świat zewnętrzny. Mogłoby się wydawać, że opisy kolejnych ciosów padających na coraz bardziej osłabioną psychikę Sombry w końcu by się znudziły, ale tak nie jest - droga do piekła jest wybrukowana dobrymi intencjami, oglądanie każdego drobnego kroczku który mniej lub bardziej świadomie wykonuje główny bohater fascynuje. Z osobna mają sens, nawet nie wydają się szczególnie złowieszcze, ale razem układają się w okrutną całość, wskazującą aż zbyt dobrze na to jak tragiczna jest jego walka z losem. Nie ma co ukrywać - to okrutne opowiadanie, na którego kartach zawarto wiele bolesnych myśli i czynów.

Równie fascynujące jak postać króla są kreacje innych postaci. Wszystkie z nich są w pewnym stopniu znajome - nie będzie dużym spoilerem stwierdzenie, że nie ma tu żadnych OCków, tylko alternatywne wersje kucyków z uniwersum serialu - ale to tylko lepiej eksponuje ich obcość. Ten odmienny świat nie jest po prostu zwykłym odwróceniem normalnej Equestrii - tu nawet tytulatura i elementy "harmonii" są drastycznie inne. Szczególnie te drugie mnie zaintrygowały, bo wydały mi się - w porównaniu do tych serialowych - bardziej zimne, bezduszne, pozbawione tego ciepła które można przypisać "hojności" czy "dobroci". Zwłaszcza mądrość wzbudza nieprzyjemne (w dobrym tego słowa znaczeniu!) wrażenie. Perłą w koronie postaciotworzenia jest jednak pewna parka, dość antagonistyczna, stanowiąca bluźniercze odbicie swoich normalnych wersji -  została nakreślona w taki sposób od którego żołądek zwija się w kłębek.

Nie można nie wspomnieć o opisach, które są po prostu piękne. Każda strona to mały klejnot. 

 

Czy nieco ponad 50 stron opowiadania to dużo? Mało? Powiedziałbym, że w sam raz - czyta się to błyskawicznie i świetnie (na potrzeby tego postu przejrzałem dokument jeszcze raz), ale równocześnie wszystko się świetnie domyka, nie ma się poczucia że brakuje tu choćby słowa. Polecam "Abdykację" każdemu, nie tylko fanowi króla Sombry.  Malvagio, pisz dalej.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Po wielu latach w końcu się zebrałam by "Abdykację" przeczytać i skomentować. Bo naprawdę, od dawna chciałam, tylko jakoś zawsze było jakieś "ale". A to nie dało się pobrać na czytnik, a to długość nie taka, a to oneshot... Serio, długi oneshot nie brzmi dla mnie zachęcająco. Ale hej, to [dark] od Malvagio, więc musi być dobry i przyjemny (dla mnie), prawda? Prawda?

 

Cóż, powiedzmy, że prawda, ale w odróżnieniu od Ghata i Hoffmana fanką nie zostanę. "Abdykacja" jest na pewno opowiadaniem ambitnym i pięknym, ale też powiedziałabym, że dość męczącym i nie poruszyła mnie na tyle, by zniwelować długość. I nie chodzi nawet o to, że tekst ma 52 strony, tylko że wiele razy mi się dłużył. Trudno wskazać co konkretnie bym wycięła, ale myślę, że upchnięcie tej samej treści na jakichś, nie wiem, 35 stronach byłoby korzystne dla fanfika, bo naprawdę, to ciężka lektura, ale ciężko stwierdzić dokładnie dlaczego.

 

Mamy komiksowego Sombrę z lustrzanej rzeczywistości i kontynuację jego wątku. Widzimy co się z nim stało, jak toczy wewnętrzną walkę, skazaną na porażkę (a może jednak nie?) i spotyka się z różnymi postaciami. Seneszalami Czegośtam, Celestią i Luną, Pantoflem Armorem i Cadenzą herbu Mężobijka. I powiedziałabym, że to wszystko jest przedstawione świetnie. Zmagania z pogrążającą Sombrę i podstępem go plugawiącą Otchłanią, cały ten dramat psychologiczny, niemal namacalne myśli innych postaci (nawet jeśli nie zostały przez nie wypowiedziane wprost)... Tu wszystko jest jawne i oczywiste, ale nie dla Sombry, który zatracił jasność umysłu. No i wszyscy bohaterowie drugoplanowi przedstawieni są dobrze, Seneszale oddają swój element, z jednym wyjątkiem, ale o tym później, a BDSM Cadance jest obrzydliwa i krindżowa, ale chyba taka właśnie miała być. Nawet trudno się dziwić, że opętany Sombra ją w końcu zabija, bo jako czytelniczka, sama miałam ochotę to zrobić. Ta lustrzana Cadance była jak Chrysalis. Używała wypaczonych sztuczek Chrysalis podkręconych na maxa i to nie tylko w walce, ale i manipulacji. Zabawne, że dopiero jej śmierć wyzwoliła element Pantofla. Szkoda, że akurat ten wątek nie dostał większego rozwinięcia, bo był spoko. A sądzę, że bez tego by się nie udało i Shining nie naprawiłby Cadance. Bo niby jak? Dając się gnoić? Toksycznego partnera się nie zmieni.

 

Dobrze, ale zastanawia mnie najbardziej rozmowa z Flimem i Flamem - Sprawiedliwością. Bracia mówią Sombrze, że to niesprawiedliwe, że Celestia i Luna rządzą, ba poniekąd zachęcają go by coś z tym zrobił. I tu mam zagwozdkę - w pewnym sensie to niesprawiedliwe, ale w tym uniwersum zło nie jest zależne od woli złola, tylko jest opętaniem przez czarne szambo, co prowadzi do tego, że obwinianie Celestii i Luny nie ma sensu. Po drugie, raczej widzą stan Sombry lub przynajmniej o nim wiedzą. Więc na pewno zdają sobie sprawę czemu Sombra MUSI być odsunięty od władzy. Dlatego, co miało na celu ich gadanie? Czy to kwestia tego, że Sprawiedliwość jest ślepa, podobnie jak Wierność? Czy może oni wcale tego nie mówili, ale mocno wypaczony umysł Sombry zapamiętał co innego?

 

Ciekawi mnie też tajemnicza postać, przemykająca w cieniu. Kiedy pojawia się po raz pierwszy, tekst zdaje się sugerować, że to Cadance, ale potem wydaje się, że jednak nie. No i kwestia komnaty z instrumentami, skąd się tam wzięła? I czy naprawdę się tam wzięła, czy Sombra ma halucynacje?

 

No i ostatnia rzecz - razem z Shiningiem zebrali 5 elementów, a powinno ich być chyba 6, czyż nie? Bo nie wydaje mi się, by Flim i Flam liczyli się podwójnie. Pytanie, czy udałoby im się, gdyby Sombra nie uciekł... A jeśli nie to, kto był szóstką? Tajemnicza postać?

 

W każdym razie podoba mi się zakończenie, w którym Sombra prawdopodobnie mógłby zostać uratowany, gdyby sam tego nie zniszczył, wiejąc. Tak blisko, a tak daleko. Interesujące są również implikacje wynikające z zakończenia. Czy w świecie "naszej" Celestii jest teraz dwóch Sombrów? Czy oryginalny nie żyje? Czy zawsze "nasz" Sombra był tym dobrym Sombrą, który tam trafił? I skąd ten głód serca, tego konkretnego serca? Czy to wszystko knowania jednej i tej samej mocy, która ma jakiś większy cel, do którego zmusza swoich nieświadomych hostów?

 

Ciekawe.

 

Mimo wszystko, mam wrażenie, że w tym wszystkim czegoś brakuje, jakiejś iskry. Mocniejszego walnięcia i gęstszego mroku. Nie wiem, czy to nie jest kwestia tego, że fanfik mi się nieco dłużył, więc niektóre rzeczy mogły zostać nieco rozciągnięte i rozwodnione. W każdym razie, dobra robota.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...