Skocz do zawartości

Mrok Duszy [Zabawa][Fanfik][Ty decydujesz!]


Cahan

Recommended Posts

Pozwólcie, że najpierw powiem o co tu w ogóle chodzi. Mrok Duszy to zabawa polegająca na tym, że raz na tydzień piszę kolejny krótki odcinek fanfika i umieszczam go w tym temacie. Ale to nie jest zwykłe opowiadanie, tylko historia, w której to Wy decydujecie, co Zecora zrobi dalej. Co więcej, istnieje możliwość zaangażowania opiekunów innych postaci, jeśli zechcą. Jeśli nie zechcą, to automatycznie uznam, że nasza zebra ich nie spotkała/zbyli ją. Opiekunowie mogą sami się zgłaszać na PW, że chcieliby wziąć udział.

Do wyboru będziecie mieć kilka opcji, głosujecie postując w temacie, czas macie zawsze do piątku, do 23:59. Miło by było gdybyście również oceniali sam tekst oraz uzasadniali swoje wybory i próbowali przekonać do nich innych użytkowników.

 

Sam tekst będzie poważny, mroczny i zawierający przemoc. Nie znajdziecie tu jednak grimdarku, gore czy clop. Akcja dzieje się przed finałem 9 sezonu i nie musi być z nim kanoniczna.

 

 

 

     Długo lekceważyliśmy to, co się działo. Do czasu aż mrok, sączący się z Everfree zupełnie zakrył niebo swym czarnym całunem i nad Equestrią zapanowała wieczna noc, mimo że alikorny dalej panowały nad słońcem i księżycem. A wraz z ciemnością przybyły koszmary, których nie pamiętało się po przebudzeniu. I jeszcze ten niepokój, dziwny i nienaturalny. Jakby coś przebudziło się z pradawnego snu by objąć świat we władanie.

     Kucyki nie wiedziały co się dzieje. Próbowały dotrzeć do serca ciemności, ale coś sprawiało, że zawracały, chodziły w koło bądź ginęły bez wieści. Ci, którzy wrócili nie byli już tacy sami. Ich dusze przegniły strachem i wyrzutami sumienia. Ich umysłami władała chęć pokuty. Mędrcy tej krainy szukali odpowiedzi w księgach i w pamięci pradawnych, takich jak Królewskie Siostry, Discord czy Filary. 

     Ale odrodzonego z Everfree nie mogli znać, bowiem ten narodził się i upadł na długo przed przybyciem draconequi. Kuce zatarły pamięć o największej z potworności tego świata, gdyż nawet jego imię budziło w nich grozę, ale moja rasa je znała. Wiedzieliśmy, że pewnego dnia powróci i tak jak tysiące lat temu, i tym razem tylko zebry okażą się godne by stawić mu czoła. Gdy Usawa obdarzyła swą łaską pierwszego Wiedzącego, zesłała mu sen wypełniony w pieśnią, a w jej wersach kryła się Prawda. Ale kuce nie znały Prawdy, bo ich uszy nie chciały słyszeć, a o czy widzieć. Dlatego zatraciły się w grzechu, a z niego narodził się Dhamiri, niosący szaleństwo i zgubę.

     Dhamiri został pokonany, kiedy młody wojownik, który przeszedł do historii jako Usafi dotarł do leża demona i swą wierną włócznią przebił jego czarne serce. Ale wróg nie poległ dzięki zwykłej broni, oj nie. Tylko istota o czystej i silnej duszy mogła się do niego w ogóle zbliżyć. Chwilę przed śmiercią potwór powiedział, że wróci, bo taka jest natura kuców.

     Wiedziałam, że muszę podjąć się zadania. Kuce były zbyt słabe i aroganckie, by mierzyć się z tym samemu, a nie zasługiwały na los jaki miał im zgotować Dhamiri. Jednak nie wiedziałam, czy jestem godna i dość silna. Część mnie chciała wyruszyć już teraz, nic nikomu nie mówiąc, inna szeptała, że powinnam poinformować księżniczkę Twilight. Z jednej strony kuce zasługiwały by wiedzieć, a z drugiej w swej pysze i niezachwianej wierze, że przyjaźń wszystko rozwiąże mogły popędzić prosto ku zgubie. A tę próbę należało przejść w samotności.

 

Wybór:

A. Wyrusz samotnie

B. Poinformuj Twilight

  • Lubię to! 2
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw skomentuję sam pomysł, który już od początku bardzo mi się podobał, kiedy go opisywałaś na konfie. Łączy w sobie kreatywność i dodaje ogromną świeżość dla forum. To pierwsza tego typu zabawa, więc liczę i trzymam kciuki by pomysł nie przepadł gdzieś, a Ty żebyś miała siły i czas to prowadzić. :chrysalhug: Bardzo podoba mi się też, że istnieje opcja by do Twojego fanfica dołączyły inne osoby, co tworzy go jeszcze bardziej interaktywnym.

Jeśli chodzi o sam tekst to początek już także bardzo mi się podoba. Wprowadza znów ciężki i mroczny klimat, gdzie los Equestrii może wisieć na włosku. Piszę znów, bo apropo interaktywnego fanfica przypomina mi się zeszłoroczny event. 

 

Ale do rzeczy. Wybieram opcję B, droga Zecoro. Uważam, nawet jeśli kucyki nie są w stanie podjąć się wyzwaniu to jednak warto poinformować kogokolwiek, szczególnie kogoś ważniejszego i o jakiejś większej mocy o tym, co się dzieje i co zamierzasz zrobić. Na wszelki wypadek. A nuż Twilight jednak coś dobrego wymyśli.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początek raczej generyczny, ale nie ukrywam, że lubię takie klimaty. Ot taki zwyczajny koniec świata, gdzie magia okazuje się bardziej przekleństwem niż błogosławieństwem (bo dzięki niej istnieją przeróżne wynaturzenia), sprowadzając powolny koniec.

Głosuję na opcję B: Co prawda Twilight wiele razy pokazała, że jest jedynie psem na smyczy Celestii, to jednak zdarza się mieć dobre pomysły. Do tego ruszenie bez oglądania się na innych będzie świadczyło o przeroście pychy co z góry skaże Zecorę na porażkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem niegdyś napisać interaktywne opowiadanie ale pomysł szybko padł. W tamtym przypadku jednak musiałbym opisać wszystkie konsekwencje danego wyboru, rozpatrzeć wszystkie rozgałęzienia, a jeśli zostawiasz wybór publiczności wnosi to raz że uproszczenie, dwa możliwość uczestniczenia w przygodzie większej ilości osób, co czyni ją wiele bardziej ciekawą.

 

Co do wyboru, nie będę się tu mijał z poprzednikami, i daję na B. Jeśli próbuję sobie wyobrazić sytuację, Zecora raczej by nie zajrzała pierwsza do zamku Twilight, jednak jest to wskazane, gdyż to tylko przekazanie posiadanych informacji a nie od razu wezwanie do ruszenia jej śladem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     Pamiętam jak sama kiedyś prowadziłam taką zabawę, ale to było prawie pięć lat temu. No i muszę przyznać, że twoja wersja jest o wiele ciekawsza i bardziej rozwinięta. Bardzo mi się podoba pomysł z możliwością collabu z innymi opiekunami. Mam nadzieję, że trochę się nas zgłosi do wspólnej zabawy :ajawesome: Co zaś się tyczy samego tekstu to lubię takie mroczne, tajemnicze klimaty. Poza tym w przypadku Zecory wyczuwam nutkę szamanizmu rodem z Afryki, a to coś rzadziej spotykanego~ 

 

Wybieram opcję B. 

Co prawda długo zastanawiałam się nad opcją pierwszą lecz uznałam, że Zecora przecież co nieco Twillight nauczyła więc jeśli jakiś kucyk miałby choć zbliżyć się do zrozumienia problemu to może być to właśnie Twillight. Poza tym księżniczka przyjaźni zna wiele przydatnych zaklęć i ma znajomości. 

Edytowano przez Natuszka
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam pomysł też widziałam już wcześniej. Na FGE swego czasu była Legendarna Przygoda pisana przez Kredke. Randomowa komedia. Ale ja uważam, że w tym fandomie jest aż za dużo komedyjek i od czasu do czasu przyda się coś poważniejszego.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

– Gdzie ją dałam… – mruczałam pod nosem, szukając wzrokiem odpowiedniej księgi.

Postawiłam na stole świeczkę, która obecnie była jedynym źródłem światła w pomieszczeniu i wzniosłam się w powietrze. W końcu ją znalazłam. Schowała się za moją kolekcją oryginalnych ksiąg Silver Mind z czasów wczesnego panowania księżniczki Platinium, gdy Equestria jeszcze nie śniła się żadnemu kucykowi.

Postawiłam księgę na biurku, po czym zdmuchnęłam kurz z okładki. Dwa szkarłatne rubiny osadzone w ciemnej skórze patrzyły na mnie oskarżycielsko, gdy chwyciłam okładkę, aby otworzyć tom…

Nagle usłyszałam głośny huk a następnie poczułam na plecach silny, lodowaty wiatr. Delikatny płomyk zgasł z cichym sykiem, przypominającym ostatni szept. Wstałam i podeszłam  do otwartego okna, powtarzając sobie, by w końcu poprosić Applejack o naprawę zamka.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę swojego biurka, na którym spoczywała mroczna księga. Krwiste klejnoty nadal rzucały mi taksujące spojrzenie, ale nawet nie zwróciłam na to uwagi. Znalazłam interesującą mnie stronę, gdzie była opisana pewna mroczna istota. Gdy miałam poznać jej imię, usłyszałam krzyk. Zamarłam, starając się zlokalizować źródło. Po chwili odgłos znowu się pojawił, ale pod postacią nieziemskiego wrzasku. Dochodził on z wnętrza zamku a głos był znajomy…

Wstałam i ruszyłam do pokoju Spike'a. Gdy weszłam do pomieszczenia, zastałam smoka miotającego się w swoim łóżku oraz krzyczącego o pomoc. Powoli podeszłam do swojego pomocnika, który nadal wolał przez sen. Szturchnęłam go, cicho wymawiając jego imię. Niespodziewanie chwycił mnie za kopyto i wbił w nie swoje smocze szpony. Krzyknęłam z bólu. Wtedy Spike przebudził się z koszmaru, który trawi wszystkich mieszkańców Equestrii od dłuższego czasu.

– Twilight! Co ty tu… – urwał, gdy zobaczył moją nogę. Z rany zaczęła sączyć się mała strużka krwi.

– Twi-twi-twilight… Ja-ja… To… – zaczął się jąkać. Pokręciłam głową, powstrzymując łzy bólu. Ostre pazury nadal znajdowały się w moim ciele, powodując niewyobrażalne cierpienie. Prawdopodobnie sięgały aż do kości.

– Nic się nie stało – powiedziałam najbardziej neutralnym głosem, na jaki było mnie wtedy stać. Wzięłam kilka wdechów. – Teraz musim…

Smok, nie dając mi dokończyć, usunął zakrwawioną łapę z rany. Ból oraz szok były tak silne, że niemal upadłam. Udało mi się jednak zachować równowagę i ustać na trzech nogach.

– Dlaczego to zrobiłeś?! – zaczęłam wrzeszczeć. – Miałam właśnie ci powiedzieć, żebyś niczego nie robił!

– A-ale j-j-ja…

– Coś ty sobie wyobrażał?! Użyj czasem mózgu, bo ja za nas dwoje nie będę myśleć! – Krew dudniła mi w uszach, a oddech przyspieszył. Patrzyłam na maleńkiego, skulonego smoka z czystą furią i brakiem litości. Po chwili jednak uświadomiłam sobie, co ja właśnie zrobiłam.

Słodka Celestio, co się z nami dzieje?

– Spike… – Głos mi drżał. – Ja nie chciałam… Prze-przepraszam… – Zrobiłam krok w stronę przyjaciela. Ten jeszcze bardziej się skulił i odsunął na skraj posłania. Nic nie mogłam zdziałać.

Wyszłam z pokoju i delikatnie zamknęłam za sobą drzwi, nasłuchując świszczącego oddechu smoka. Udałam się na poszukiwanie apteczki, by zrobić coś z tym urazem. Poczucie winy oraz złość na siebie wcale nie pomagały uśmierzyć bólu. W końcu znalazłam bandaże i specjalne igły z nićmi w schowku na artykuły higieniczne. Udałam się do łazienki, gdzie zaczęłam zszywać ranę. Po raz pierwszy ucieszyłam się z lekcji szycia, które udzieliła mi Rarity. Nie ma dużej różnicy pomiędzy tkaniną a skórą.

Gdy zakładałam sobie opatrunek, usłyszałam jakiś dźwięk. Z duszą na ramieniu wyjrzałam na korytarz i rozejrzałam się. Dookoła pustka. Przełknęłam ślinę, po czym udałam się w stronę wejścia do swojego zamku. Już miałam chwycić za klamkę, kiedy naszło mnie pytanie, po co ktoś miałby tu przyjść. Zwłaszcza teraz. Biłam się z myślami co mam zrobić, gdy kolejne, bardziej niecierpliwe pukanie, przerwało moje rozmyślenia. Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazała się sylwetka odziana w płaszcz. Gdy nieznajomy zdjął kaptur, natychmiast rozpoznałam zebrzą sylwetkę.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     Na ulicach Ponyville panowały pustki, mimo że był środek dnia. Większość mieszkańców kryło się w domach, inni uciekli z miasteczka do innych części kraju, w nadziei, że tam znajdą azyl. Nieliczne kuce, które spotkała, wyglądały na zmęczone i przygnębione. Widziała ich podkrążone oczy i grzywy w nieładzie i wiedziała, że sama pewnie nie prezentuje się lepiej. Złowrogą atmosferę dopełniał półmrok, choć po niebie nie sunęła ani jedna chmura.

 

     O czym ja śniłam? – zastanawiała się, mijając fontannę w kształcie dębującej klaczy ziemnej.

 

     Czuła ciężar w sercu, drążący duszę i umysł. Czuła się winna, ale nie wiedziała dlaczego. Może przez to, że tak późno pojęła co się dzieje? Może dlatego, że zwlekała ze swoją misją, chcąc upewnić się, że to aby na pewno najlepsze możliwe wyjście? A może z zupełnie innego powodu, który póki co krył się w cieniu, czekając na odpowiedni moment żeby uderzyć.

 

     Przerażało ją, że zaledwie kilka dni cienia rzucanego przez demona wystarczyły by złamać ducha kucyków. Dhamiri zabrał ze świata nie tylko kolory, ale i radość oraz nadzieję. Jeszcze przedwczoraj widziała śmiałków, którzy odważyli się wyruszyć do serca Everfree, a zaledwie wczoraj znalazła jednego z nich w lesie. Sierść zjeżłyła jej się na grzbiecie na to wspomnienie.

 

     Ten kucyk, zielona klacz pegaza, był obłąkany. Płakał i trząsł się, błagając o karę. Mówił, że jest winny, ale nie chciał wyznać jakie grzechy popełnił. Zecora wątpiła w to, czy sam wiedział co takiego zrobił. Odprowadziła nieszczęsną ofiarę demona do miasteczka i dowiedziała się, że takich jak ona było więcej.

 

     W końcu dotarła do celu wędrówki. Spojrzała w górę i przez chwilę podziwiała ogromny i dziwaczny kryształowy gmach Zamku Przyjaźni. Zazwyczaj o tej porze był oświetlany przez jasne promienie słońca, które przechodziły przez kamienień, rzucając na okolicę wielobarwne refleksy. Zaś jego złociste elementy odbijały światło, co tylko podkreślało piękno budynku. Ale nie teraz. Tego dnia dar Drzewa Harmonii przywodził na myśl upiorne, martwe, kamienne drzewo. Westchnęła ciężko i chwyciła za antabę, stukając parokrotnie w złociste drzwi zamku Twilight.

 

     Nie musiała długo czekać. Wrota otworzyły się, a w nich stanęła gospodyni. Tak samo zmęczona jak wszyscy inni. Zecora zauważyła, że na lewej przedniej nodze alikorn znajdują się krzywe szwy. Postanowiła tego jednak nie komentować, miały ważniejsze sprawy do omówienia.

 

     – Twilight Sparkle, musimy pomówić, o tym czemu się udało przebudzić. Jesteś mądrą klaczą, więc pewnie zauważyłaś, że o niczym miłym ostatnio nie śniłaś. Że mieszkańców Equestrii dręczą koszmary, że niebo zakryły jakieś czarne mary – powiedziała ponurym głosem zebra. – Powiedz, zaczęłaś już badać to dziwne zjawisko, bo jeśli szukasz, to oświecenie jest blisko.

 

     – Cóż… – Alikorn przełknęła ślinę. – Ja właśnie miałam zacząć czytać pewną księgę… – Twilight odsunęła się na bok, robiąc przejście dla zebry. – Może wejdziesz do środka i porozmawiamy? – zaproponowała.

 

     Zecora skinęła głową i bez słowa weszła do zamku, kierując się za gospodynią. Nie spodziewała się jednak takiej pustki. Myślała raczej, że zastanie tu wszystkie Powierniczki Elementów Harmonii, wspólnie radzące się co powinny uczynić. Nigdzie nie było też Spike’a ani Starlight. Jeśli miejsce będące wręcz świątynią przyjaźni wyglądało aż tak ponuro… Nie, nie chciała nawet o tym myśleć. Musiała się skupić na rozmowie z Twilight.

 

     – Czy wiesz coś może o… naszej obecnej sytuacji? – Słowa z trudem przechodziły przez gardło księżniczki. I czy jesteśmy w stanie cokolwiek zrobić…? – Spojrzała na Zecorę, która wpatrywała się w jakiś punkt przed nimi.

 

     Stukot kopyt obu klaczy niósł się echem po kryształowych korytarzach. Mimo że paliły się światła, to zebra miała wrażenie, że we wnętrzu posiadłości panuje mrok. Księżniczka Przyjaźni zaprowadziła ją do biblioteki. Porozrzucane wszędzie księgi, talerze z niedojedzonymi posiłkami oraz pomięte strony, porozrzucane po podłodze, wskazywały na to, że alikorn rzeczywiście szukała odpowiedzi w opasłych tomiszczach.

 

     – Usiądź i posłuchaj uważnie, Twilight kochana, bo to co ci rzeknę, to wiedza zapomniana. – Lawendowa klacz zajęła jeden z foteli przy niskim stole, zawalonym książkami. Zecora poszła w jej ślady, wybierając drugi z nich. – Kuce pogrzebały pamięć o demonie, którego same przywołały w tego świata łonie. Zrodzony z grzechu, niosący cierpienie, którego nakarmi wasze sumienie. Lecz moja rasa o nim pamięta, żeby znowu nałożyć mu pęta. W naszej mowie Dhamiri jest zwany, po kogo przybędzie, ten jest skazany. Ukarze wszystkich za duszy zgniliznę, do ich umysłów sącząc truciznę. Kiedy ostatnio stąpał po tym świecie, wtedy przepędziło go czyste zebrze dziecię.

 

     – Dhamiri… – Po wypowiedzeniu tego imienia alikorn przez chwilę szukała w swojej głowie jakiś informacji na temat tego mistycznego stworzenia. Niestety, poszukiwania zamiast znaleźć odpowiedź, zrodziły jeszcze więcej pytań. – Dlaczego kucyki o nim zapomniały? I jaką on ma moc?

 

     Zecora roześmiała się z goryczą. Nie wiedziała jak wyjaśnić to Twilight. Jej rozmówczyni może i była doświadczona jak na kucykowe standardy, ale wciąż pozostawała zadziwiająco niewinna i naiwna. Jak miała wytłumaczyć tej klaczy, że wyrzuty sumienia potrafią tak bardzo dręczyć rozumne istoty, że te wolą zapomnieć o swoich zbrodniach i udawać, że nic takiego nie miało miejsca?

 

     – Wstyd przynosi zapomnienie, a ono… Czyż niepamięć to nie ukojenie? To wasze grzechy demona sprowadziły, to wasze pragnienie tę bestię stworzyły. Może i Dhamiri został pokonany, ale to co go karmiło, to grzech nienazwany. Jego mocy wszak już doświadczyłaś, powiedz, niczego się jeszcze nie domyśliłaś? Mrok was pogrąży, a pożrą umysły, winy obudzą najgorsze kucze zmysły.

 

     Po plecach Twilight przebiegł zimny dreszcz.

 

     – Nadal tego nie rozumiem… Jak kuce mogły porzucić tę wiedzę? Dlaczego nie pomyślały o konsekwencjach? – myślała głośno Sparkle. Zecora w ciszy przyglądała się towarzyszce, która przez kilka minut trwała w czymś co można było nazwać transem. Po pewnym czasie Twilight wróciła do świata żywych: – Powiedziałaś, że kiedy demon zstąpił na ziemię, został pokonany przez zebrze dziecię. Czy to właśnie zebry przezwyciężyły wszystkie grzechy? – Spojrzała głęboko w oczy rozmówczyni, która nie miała nic z tego.

 

     – Wśród plemion krąży pewna opowieść, o wojowniku, który wyruszył by swej prawości dowieść. Zwał się Usafi i należał do mego gatunku, a gdy wrócił, to wspomniał o następnym z Dhamiri porachunku. Legenda rzecze, że gdy wróg powróci, to pasiasty ród jego zamiary ukróci. Ale to stara historia, o szczegółach nie wspomina, nie mówi jak Usafi demona pokonał, ni jaka sprowadza go wina. Zamierzam wyruszyć i pokonać wroga, wiem, że czeka mnie trudna droga. Uznałam, że wiedzieć powinniście, znaleźć wasze grzechy i zmazać je, zaiście.

 

     – Chcesz wyruszyć sama…? – zapytała zaskoczony alikorn. – Przecież możemy ci jakoś pomóc. Nie musisz robić tego w pojedynkę! To jakiś obłęd… – mruknęła pod nosem, nadal nie dowierzając słowom zebry.

 

     Tego właśnie się obawiała. Dobrze wiedziała, że Twilight cierpi na syndrom bohatera. Nie bez powodu – ta klacz wiele razy uratowała Equestrię. Ale nie wszystkie bitwy były przeznaczone dla niej i jej przyjaciół, a Dhamiri nie był czymś, z czym mogły walczyć wspólnie.

 

     – Widziałaś tych, którzy do lasu wyruszyli i mieli dość szczęścia, że swój brak rozsądku jednak przeżyli. Pewnie słuchałaś ich majaczeń, nic nie rozumiejąc z pokrętnych tłumaczeń. Legenda mówi o zebrzej rasie, nie podołacie zadaniu w tym mrocznym czasie – rzekła Zecora i umilkła na kilka sekund. Po chwili zwątpienia, kontynuowała: – Nie powinniście czekać bezczynnie, nie póki wasze umysły pochłaniane są płynnie. Twilight Sparkle, poszukaj powodów, przez które demon powstaje z grobów. Musisz dowiedzieć się jak to się się stało, że potwora wam znowu przyzwało. Stańcie do walki o wasze dusze, stawcie czoła grzechom, kiedy ja wyruszę.

 

     – Sama nie wiem… Jesteś tego pewna? – spytała Sparkle, choć znała już odpowiedź. Westchnęła. – Zrobię co w mojej mocy i postaram się znaleźć przyczyny przebudzenia demona. Poproszę też o pomoc Księżniczki, by poszukamy jakieś informacje na temat tego potwora… – powiedziała niechętnie. Nagle do jej głowy przyszła kolejna myśl. – Powiedziałaś, abyśmy stanęli do walki. Czy to oznacza, że mamy powiedzieć prawdę mieszkańcom Equestrii? 

 

     – Ty jesteś księżniczką, więc sama zdecydujesz, czy prawdę powiedzieć kucom potrzebujesz. Powinnaś je przestrzec by unikały lasu, przynajmniej do pokonania wroga czasu.

 

     – Sądzę, że mieszkańcy Equestrii mają prawo znać prawdę. A tak by przynajmniej powiedziała Applejack. – Zaśmiała się ponuro.

 

     Zebra pokiwała głową z aprobatą, a noszone przez nią mosiężne pierścienie zabrzęczały. Poszło lepiej niż się spodziewała. Młoda księżniczka dojrzała do swej roli. Nie rzucała się na wroga, pewna, że magia przyjaźni ją ochroni, ani nie wpadała w panikę.

 

     Odprowadzając gościa do wyjścia, Twilight nie mogła pozbyć się jednej uporczywej myśli. W końcu dała za wygraną i postanowiła zaspokoić ciekawość oraz zobaczyć czy jej nadzieje mają prawo istnieć. 

 

     – Na pewno ani ja ani Elementy nie jesteśmy w stanie nic zrobić? Nie chcę… byś się poświęciła… – dokończyła szeptem, który i tak w pustym zamku brzmiał jak wrzask.

 

***

 

     Zecora wróciła do swej chaty i pospiesznie zaczęła się pakować. Nie mogła zabrać zbyt wielu rzeczy, ale niektóre musiała. Same zapasy żywności zabrały większość miejsca w jukach. Jako broń wybrała prosty rytualny sztylet, o długim ostrzu. Nie dysponowała inną bronią. Usawa uczyniła ją pieśniarką Prawdy, a nie wojowniczką. Zebra wierzyła, że to wystarczy – według legendy Usafi zwyciężył dzięki czystości duszy, nie sile włóczni.

 

     Zapakowała bandaże i westchnęła – miejsca starczyło jeszcze na tylko jeden drobiazg. Mogła zabrać mały zapas lekarstw, linę bądź kaboszon z czarnego, gwieździstego onyksu, który otrzymała dawno temu od swojej mistrzyni. Była wtedy jeszcze małą klaczką i tamtego dnia potwierdziło się, że została wybrana.

 

     To głupie – pomyślała. – To tylko pamiątka, nie pomoże mi w przeprawie przez las.

 

 

Co Zecora ma zabrać ze sobą:

A. Leki

B. Linę

C. Gwieździsty onyks

 

*Dialogi Twilight i niektóre fragmenty pisała Victoria Luna

**Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Wyjątkowo dostaniecie więcej czasu, bo aż do przyszłej soboty.

Edytowano przez Cahan
  • +1 2
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój instynkt gracza tak bardzo krzyczy, by wziąć ten kamyk.

Leki raczej na taką wyprawę średnio się przydadzą, prędzej apteczka, środki odkażające, bandaże, ale leki raczej nie.

Lina mogłaby być użyteczna, ale dałoby radę ją zastąpić czymś innym. Szczególnie, że Zecora raczej dobrze w survival potrafi.

 

Mój wybór idzie na C. Gwieździsty onyks.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pewnym momencie się pogubiłem bo słuchałem sobie równolegle audiobooka z fanficiem A fleeting light in the darkness rozgrywającego się w podobnych realiach...

 

Chemia może i by się przydała, ale zależy co by to było, przeciwbólowe nie bo ból można opanować, neuroleptyki może, ale je organizm przyswaja powoli, nic co by czyniło cuda.

Lina to takie przecenione dobro w RPG-ach, chociaż potrafię wyobrazić sobie chociaż 3 sytuacje gdzie mogłaby się przydać.

Onyks... Jeśli aktualnie nie wykazuje żadnych szczególnych właściwości, to chociaż jestem ich wielce ciekawy, mój wybór padnie na:


Linę.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacny fragment o tym jak uzależnione od magii społeczeństwo staje się bezradne gdy ta magia przestaje "działać tak jak trzeba", bardzo przyjemny i klimatyczny opis zwyczajnej katastrofy.

 

 

Co prawda "leki" to termin mało precyzyjny, i może oznaczać bardzo wiele substancji chemicznych o różnym działaniu, niemniej jestem przekonany, że Zecora przygotowała sobie sobie takie medykamenty, które "mają najwyższe prawdopodobieństwo przydania się". Jej duch wytrzyma trudy drogi, ale ciało może zawieść, więc lepiej mięć coś w zapasie.

Lina odpada, bo po latach mieszkania w Evefree Zecora bez trudu powinna ją sobie z czegoś zaimprowizować w razie potrzeby.

Gwieździsty onyks również odpada, bo choć jest to pamiątka z dzieciństwa Zecory, która mogłaby wspomóc jej ducha to jednak... dawno ją przerosła, być może młoda Zecora była kiedyś jakiś tam "wybrańcem", ale to było dawno temu. Teraz bez wątpienia jest czymś więcej niż "wierną uczennicą", która do życia potrzebuje aprobaty swojego mentora. Jakoś wytrzymała samotność w lesie oraz ograniczenia umysłowe mieszkańców Ponyville, po czymś takim nie potrzebuje drobnych pamiątek, by potwierdzić swoją wartość.

Dlatego mój głos idzie na A. Leki

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ehhh, egzaminy, choroba i inne atrakcje. Ale dobra, mamy remis. Wzięłam 3 skuwki od flamastrów, zielony to opcja A, pomarańczowy B, a żółty C. Wrzuciłam do szklanki, zamknęłam oczy i wylosowałam: pomarańczowy. Czyli Zecora wybrała linę. Czas macie do piątku, standardowo, zwłaszcza, że ten fragment jest krótszy od poprzedniego.

 

***

 

     Kopyto klaczy chwyciło linę. Ta zawsze mogła się przydać do pokonania trudnego terenu czy nawet wejścia na drzewo w celu ucieczki przed drapieżnikiem. Leki... Leki mogły wyleczyć ją z choroby czy pomóc zwalczyć truciznę, ale to tylko kilka dni, infekcja nie powinna zdążyć się rozwinąć, prawda? Zaś gwieździsty onyks, no cóż, sentymenty raczej nie pomogą w przetrwaniu, jak piękne by nie były. Zecora westchnęła i, upewniwszy się, że zamknęła drzwi, opuściła swoją chatkę. Nie obróciła się by ostatni raz spojrzeć na dom, którego mogła już nigdy nie ujrzeć.

 

    W Everfree panowała cisza. Zebra kierowała się w stronę starego zamku Królewskich Sióstr, zamierzając później odbić na zachód, w stronę gór. Nie musiała szukać słońca ani gwiazd, bowiem mrok wylewający się z serca koszmaru stanowił wystarczający drogowskaz. Im głębiej się zapuszczała,  tym czuła większy ciężar, jakby na jej grzbiet opadło stado potępionych dusz. Coś chciało by zawróciła, uciekając z krzykiem i płaczem. Ale jedno ją pocieszało - póki co nie spotkała żadnej bestii, las wydawał się niemal wymarły. Nieliczne napotkane przez nią zwierzęta błądziły bez celu bądź próbowały zbiec przed aurą demona.

 

    Ale rośliny próbowały walczyć. Kucyki nigdy nie okiełznały tej puszczy i jej duchy były silne, wolne i niezależne. Kiedy księżniczka Luna zmieniła się w Nightmare Moon, wtedy mrok jej duszy na zawsze skaził okolicę, która przyjęła jej żal i gniew. Dlatego Celestia musiała opuścić swą niegdysiejszą siedzibę, a pierwsza equestriańska stolica obróciła się w ruinę.

 

    Luną kierowały zawiść i wściekłość, a także determinacja. W sercu Nightmare Moon nie płonęła nawet iskierka skruchy. Ale choć Pani Nocy zamierzała obalić siostrę, to jej butne i aroganckie serce pożądało miłości i czuło ją wobec poddanych. Resztki tych uczuć, tak sprzecznych i trudnych niepokoiły kucyki, ale teraz pomagały odeprzeć wrogą siłę. I choć świat wydawał się ciemny, to gdzieniegdzie jarzyło się światło księżyca. W liściach paproci, wzdłuż pni olch i jesionów, na kapeluszach grzybów i w plechach porostów. Duma przeklętego alikorna walczyła, ale nawet ona w końcu musiała upaść.

 

     Kopyta zebry bezgłośnie muskały ściółkę, ale Zecora i tak zaczęła stąpać ostrożniej. Co jakiś czas stawała i strzygła uszami, nasłuchując. Zbliżała się do zamku i zastanawiała się jaką drogę powinna obrać. Kiedy kucyki przestały regulować Wstęgę, rzekę płynącą przez Everfree, ta zaczęła meandrować, rzeźbiąc kaniony i wąwozy w wapiennych skałach. Ich ściany były zdradliwe i niebezpieczne do wspinaczki, zaś obejście ich zajęłoby cały dzień. Ale istniała trzecia droga - przez ruiny miasta Everfree. Pasiasta klacz zazwyczaj z niej korzystała, ponieważ była najszybsza, a groza tego miejsca odstraszała potwory, ale teraz miała wątpliwości. Dhamiri wybudził drzemiące odłamki Nightmare Moon, a te mogły okazać się niebezpieczne i mieć wpływ na miejscową faunę. Nie wykluczała opcji, w której zwierzęta schowały się wśród murów.

 

Wybór:

A. Spróbuj przekroczyć kaniony

B. Obejdź trudny teren dookola

C. Idź przez zamek Królewskich Sióstr i dawną stolicę Equestrii

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajny fragment, ciekawa dywagacje o emocjach targających Nightmare Moon i o powodach dlaczego Celestia porzuciła swój pierwotny pałac.

Opcja A, jak już Zecora wybrała tą linę to niech ją wykorzysta do przekroczenia kanionu. Jest zwinną klaczą, która hobbystycznie medytuje na tyczce to z pomocą liny bez problemu przekroczy trudny teren. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Zgadzam się tutaj z Xelacientem, opcja A wygrywa, skoro Zecora ma już tą linę. Mamy trochę zbyt mało danych by ocenić, którą dokładnie drogą udałoby jej się tego dokonać, ale z pewnością znajdzie jakieś wystające skałki i wgłębienia do chwytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Ostatnie opóźnienie było niedopuszczalne. Ale mój styczeń był bardzo napięty, a sesja, heh, niestety, ale na mojej uczelni wydarzyło się coś, co tylko opóźniło moją podróż przez egzaminy, która wciąż trwa. Ale postanowiłam wrócić do gry o dział Zecory i to bez upomnienia adminów^^. Dlatego niedługo spodziewajcie się nowych tematów. Odnośnie Mroku Duszy - w końcu sama spisałam sobie dokładny scenariusz, modyfikatory i możliwe zakończenia - jest ich 7 - nie uwzględniam wszystkich możliwych śmierci - Zecora (posiada kilka punktów życia, nie wiecie ile, nie wiecie też ile ich traci, opieracie się na opisach) może zostać zabita przez chorobę, potwora, upadek z wysokości, etc. Nawet jeśli posiada odpowiednie przedmioty, które są bardziej modyfikatorami niż pewniakami. Poszczególne zakończenia:

1. Porażka

2. Przebaczenie

3. Pieczęć Duszy

4. Pożeracz Dusz

5. Tryumf Światła

6. Mroczna Dusza

7. Przyjaźń

Wasze decyzje mają realny wpływ na zakończenie. Nawet te, które pozornie nic nie znaczą.

Czas na odpowiedź macie do końca tego tygodnia :zecora3:

 

     Zecora spojrzała  na pieniącą się Wstęgę, płynącą dobre dwadzieścia metrów poniżej. Pokonanie silnego nurtu rzeki nie powinno stanowić większego problemu - nawet podczas ulew woda sięgała jej najwyżej do kłębu, a przecież nie padało. Mimo wszystko obawiała się przeprawy przez kanion, wiedząc, że wilgotne skały na pewno okażą się śliskie i zdradliwe. Ale nie aż tak niebezpieczne jak mantykory i wilki drzewne, które mogły czaić się w ruinach. Szczególnie, że czas gonił.

 

     Nie była już młodą klaczą, ale jej gatunek charakteryzował się lepszą zręcznością od kucyków. Poza tym miała linę - wystarczająco długą by zejść po stromym zboczu. Musiała tylko znaleźć coś, do czego będzie mogła ją przywiązać. A potem wspiąć się na drugą stronę. To już stanowiło większy problem. Mimo wszystko, zebra zdecydowała się na podjęcie tego ryzyka.

 

     Wybrała krzywą, skarłowaciałą sosnę, rosnącą na brzegu kanionu i obwiązała ją grubym sznurem, którego wolny koniec zrzuciła w dół. A potem przełknęła ślinę, wzięła głęboki oddech, chwyciła linę w kopytka i skoczyła w dół. Schodziła szybko i pewnie, nie patrząc w dół, trzymając się przednimi nogami i szukając podparcia zadnimi. Aż w końcu bezpieczna podróż się skończyła. Zabrakło jej dwóch, może trzech metrów. Musiała skoczyć. Wypatrzyła szeroki, płaski kamień, zielony od porastającego go mchu i puściła sznur.

 

     Jej zadnie kopyta na chwilę dotknęły twardej, śliskiej skały, tylko po to by się po niej zsunąć i wpaść do lodowatej wody. Zecora sapnęła z szoku, ale nie straciła zimnej krwi. Przednie nogi klaczy chwyciły kamień i zebra z trudem się na nich podciągnęła. Dysząc ciężko, leżała przez chwilę na chłodnym, mokrym głazie. Dziękowała Usawie i duchom przodków, że nurt jej nie porwał. A to była przecież ta łatwa część przeprawy.

 

     Nie uda ci się - powiedział głos w jej głowie. - Nie uda ci się i to twoja wina. Mogłaś wybrać bezpieczniejszą drogę. Ale zgrzeszyłaś pychą. Jaka jest kara dla takich jak ty?

 

     Czuła ból, bardziej psychiczny niż fizyczny. Czuła piekące łzy, wypełniające oczy. Bo wiedziała, że przeceniła swoje umiejętności i teraz wszyscy przez to ucierpią, a ona nigdy za to nie odpowie tak jak powinna.

 

     Ale w końcu zimno wygrało z tą męką, niosąc orzeźwienie i jasność umysłu.

 

     - Nie wiem jak miałabym się ukarać, jeśli nie bardziej zwyciężyć się starać... - wyszeptała i podniosła się.

 

     Z determinacją skoczyła na kawałek stałego gruntu po drugiej stronie Wstęgi. A potem zaczęła się wspinać. Czasami kopyta się jej ślizgały, a czasami zdawało jej się, że nie dosięgnie kolejnej skalnej półki. Ale za każdym razem dawała radę. Bo nie mogła ponieść porażki i to wystarczyło. Bo była za silną klaczą by dać się rozproszyć rozpaczy, pieczeniu ran czy bólowi mięśni.

 

     Aż w końcu dotarła na drugą stronę, mokra od wody, krwi i potu. Nogi się pod nią uginały, ale jeszcze przez jakiś czas szła dalej. W mroku Everfree, dodatkowo zasnutym aurą demona, nie wiedziała, czy jest dzień, czy noc. Ale wiedziała jedno - była zmęczona i zziębnięta. Marzyła o tym by rozpalić ogień, wysuszyć się i przespać choć kilka godzin. Tylko że czas gonił...

 

Koniec dnia pierwszego. Wybór:

A. Odpocznij

B. Idź dalej

  • +1 1
  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zecora jest mokra oraz mi liczne skaleczenia, zignorowanie tego może doprowadzić do dalszego ubytku, krwi, infekcji rany lub przeziębienia (czy nawet wszystkiego na raz), jakby wzięła "leki" z chaty to mogłaby zaryzykować, a tak nie ma marginesu błędu

 

- Zecora właśnie miała "kryzys wiary" z powodu "grzechu pychy", bo "przeceniła swojej możliwości", uparte dążenie przed siebie, będzie "błedem" tego samego typu i spowoduje szybki nawrót kryzysu.

- czas może gonić, ale Zecora nie ma do dostarczenia paczki, tylko czeka ją trudne starcie, jeśli zamęczy samą siebie to przegra walkę zanim ta sie zacznie.

- i tak Zecora jest "do przodu" z czasem, idąc przez wąwóz "zaoszczędziła" jeden dzień, więc w "nagrodę", może  poświęcić kilka godzin na odpoczynek.

 

Dlatego wybieram opcję A, Zecora musi odpocząć, a jeśli uda jej sie w tych warunkach rozpalić ogień i zdrzemnąć to tym lepiej.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I znowu się przedłużyło, tym razem jednak poślizg jest krótszy ._.

Czas z odpisem macie do końca soboty.

 

     Obudziły ją przenikliwy ziąb i wilgoć poranka. Klacz pospiesznie zjadła śniadanie i doszła do wniosku, że zapasów starczy jej na krócej niż początkowo zakładała. Droga powrotna zapowiadała się... głodno. Westchnęła ciężko i ruszyła dalej, rozgrzewając się w marszu. Fizycznie czuła się lepiej niż wczoraj, lecz psychicznie już nie. Dhamiri przybierał na sile, zsyłając koszmary, których nie pamiętała oraz niepokój. Wiedziała, że będzie jeszcze gorzej, ale zastanawiała się co dokładnie ją czeka. Już teraz zaszła pewnie dalej niż jakakolwiek zebra - nie licząc Usafiego, ale ów wojownik albo nigdy nie zdradził szczegółów, albo te zatarły się, kiedy kolejne pokolenia bajarzy przekazywały tę legendę źrebiętom.

     

     Teraz czekała ją przeprawa przez Gnilne Mokradła. Kucyki nazwały tak to miejsce, ponieważ bagienny szlam i rozkładające się rośliny śmierdziały tak intensywnie, że kiedy wiatr wiał od strony Everfree, to zapach był wyczuwalny nawet w Ponyville. Wiele się mówiło o błędnych ognikach, wodnych potworach i zdradliwych kępach pozornie stałego lądu. Ale to nie tego najbardziej bała się Zecora.

 

      Zebry nazywały tę chorobę bagienną gorączką. Objawiała się, cóż, wysoką gorączką i ogólnym osłabieniem. Jeśli chory nie otrzymał pomocy na czas, to zazwyczaj umierał. Wywoływały ją larwy przywr błotnych, normalnie pasożytujące na hydrach. Napicie się zanieczyszczonej wody groziło zarażeniem. Klacz podejrzewała, że wpadnie do niej więcej niż raz.

 

      Zecora zmarszczyła nos i zwolniła stęp. Zza drzew widziała już wielki basen brązowej wody, z którego gdzieniegdzie wyrastały zgniłozielone wysepki. Wiedziała, że przez bagno idzie ścieżka, która pozwoli jej przekroczyć Gnilne Mokradła niemalże nie mocząc brzucha. Część prowadziła przez kępy, część przez płycizny i zatopione głazy. Jak dotąd szła nią tylko dwa razy w życiu - podczas jednej ze swoich duchowych pielgrzymek, kiedy wspięła się na Czarny Wierch, bo oddać hołd i oddzielić. Ledwo tam dotarła, a kiedy wróciła, to osiedliła się w Everfree, bo nigdzie indziej nie było lepiej.

 

     Wspomnienia odezwały się boleśnie niczym cierń, o którym można było zapomnieć, póki nic go nie ruszyło. Ale teraz o sobie przypomniał i nie chciał pozwolić zapomnieć. Klacz potrząsnęła głową i oparła się o pień olchy. Widziała ogień. Czuła krew. Słyszała śmierć. Dotknęła ziemi i wody, kiedy wiatr ją niósł szaleńczym cwałem.

 

     - Łaski! - zawołała zebra z przeszłości.

 

      - Winna! - zawtórował jej jakiś ogier.

 

       - Nie! - krzyknęła.

 

     Jej świat się uspokoił, ale ona nie. Demon rósł w siłę. Musiała przyspieszyć zanim zatraci się w dawnych grzechach.

 

     Drzewa rosły tu rzadziej. Były stare i silne, a ich pnie grube. Niewiele roślin lubiło bliskość Gnilnych Mokradeł. Istniała historia o tym, że zatruł je trujący oddech kwasowego smoka, kiedy ten walczył z gryfim królem Galahadem. Zecora w nią nie wierzyła - smoki ziały ogniem, nie trucizną. Mimo wszystko gryfie sagi opisywały takie wydarzenia.

 

     Teren łagodnie się obniżał, łagodnym stokiem, prowadząc w stronę wody. Zebra rozejrzała się i odetchnęła z ulgą, kiedy nie ujrzała żadnego zagrożenia innego niż samo bagno. Wyglądało na to, że przynajmniej skałogatory opuściły to miejsce. Jednak na granicy lądu dostrzegła pojedynczy, płowy kształt. Zwierzę nie ruszało się, nie licząc unoszącego się i opadającego brzucha. Zecora podeszła bliżej.

 

     Sarna wyglądała źle. Miała zapadnięty grzbiet, widoczne żebra i  rozdęty brzuch. Nawet nie próbowała poderwać się do ucieczki, choć zastrzygła uszami, kiedy zebra nad nią stanęła.

 

     Musiała być chuda  jeszcze zanim ten koszmar się zaczął - pomyślała klacz. - A choroba i Dhamiri dołożyły swoje.

 

     Mogła iść dalej, zostawiając chore zwierzę na pastwę losu, licząc, że młody organizm znajdzie w sobie dość sił by wygrać. Mogła też dobić sarnę i oszczędzić jej potencjalnych dni agonii. Mogła postąpić pragmatycznie lub mieć nadzieję. Musiała wybrać.

 

 

Wybór:

A. Oszczędź sarnę

B. Dobij sarnę

Edytowano przez Cahan
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A oszczędzić. Jestem za tym wyborem, ponieważ zwierzęta w bólu i agonii radzą sobie znacznie lepiej niż ludzie, bardziej instynktownie. Zwierzę ma szansę, a przede wszystkim jeśli chodzi o los Zecory to też dla niej lepiej, ponieważ zadanie komuś śmierci, nawet z litości, może się źle odbić na psychice, która już zebrze siada. A mięsa nie je więc nawet nie może nabrać sił dzięki zabiciu sarny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zecora powinna postąpić pragmatycznie i nawet nie dotykać sarny. Na jej dobiciu może jedynie stracić,  tu nawet nie chodzi o niepotrzebne tracenie sil i tępienie sztyletu, kontakt z chorą sarną to niepotrzebne ryzyko zakażenia. Jedyny racjonalny argument jest taki, że ta chora sarna może zmutować w jakąś cienistą bestię, ale prawda jest taka, że równie dobrze jej truchło może zmutować w nieumarłą cienistą bestię.

No i poza tym jej dobicie raczej nie poprawi nastroju Zecory, a tak sarna będzie miała jeszcze jakieś szanse. Pokonanie Dhamiri może tą szansę przeżycia nawet zwiększyć.

A. Oszczędź sarnę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...