Skocz do zawartości

Blogi Sunset Shimmer


D.E.F.S

Recommended Posts

Pytania odnośnie blogu proszę zostawiać w temacie zapytajki.Magiczny sklep.

 

Mówią, że magia nie istnieje poza Equestrią. To nie jest prawdą. Moja przyjaciółka niedawno obchodziła urodziny. Szukając dla niej prezentu, trafiłam na niewielki sklepik o wdzięcznej nazwie "Tajemniczy Księżyc". Gdy tylko tam weszłam, zobaczyłam niezliczone ilości kryształów, kadzidełek i mikstur. Panowała tam taka dziwna atmosfera. Ostatni raz czułam coś takiego kiedy byłam jeszcze uczennicą samej Celestii. Po tych kilku latach nie jestem pewna co mną kierowało. Czyżbym chciała władzy? Wszak talentu magicznego mi nie brakowało, wszystko miałam pod nosem. Nie miałam o co się martwić, ale czy na pewno? Pamiętam jak Księżniczka Celestia wspominała o kimś, kto zajmie moje miejsce u jej boku. Tego najbardziej się wystraszyłam. Bałam się, że czar pryśnie i magia ulotni się w parę chwill Jeśli chcecie, mogę opwiedzieć wam, co stało się, gdy odkryłam podróże między wymiarami.

 

Gdy przeszłam przez lustro, starałam się robić wszystko co w mojej mocy, by tylko być numerem jeden. To doprowadziło do wielu krętactw i przekrętów. W końcu zrobiłam coś naprawdę głupiego. Ukradłam kryształ harmonii. Chciałam też pogrążyć Twilight Sparkle i zmusić Ją do pozostania w świecie ludzi. Oj mocno złoiła mi skórę. Dostałam wtedy najważniejszą lekcję w życiu. Od tamtej pory studiuję magię przyjaźni. Właśnie dlatego jestem w tym magicznym sklepie.

 

Sklepik był niewielki, ale przewijalo się tu mnóstwo ludzi. Dojrzałam kolejne półki. Wszelkiego rodzaju zioła, świeczki, książki i asortymenty do odprawiania czaru. Poczułam się jak w Equestrii. W końcu dokonałam zakupu. Kupiłam stożkową świeczkę z wizerunkiem kota, wykonaną z pszczelego wosku. Górski kryształ i białą szałwię. Do prezentu dorzucę jeszcze coś słodkiego i duży kalendarz ze zwierzętami. Mam nadzieję, że spodoba się Fluttershy...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wyznanie: Chciałabym podzielić się z wami wesołą nowiną. W marcu jedziemy z Darthem do Polski. Bardzo chciałabym zobaczyć ten odległy kraj. U nas w UK ciągle tylko wieje lub pada. Oszaleć można. W kwietniu zaś jedziemy jeszcze na jedną wycieczkę. Nie wiem gdzie. Darth mówi, że to tajemnica. Już nie mogę się doczekać. Bardzo lubię podróże, lecz była pewna podróż, którą mogłam przypłacić życiem. Wszystko zaczeło się w Equestrii....

 

Byłam najlepszym jednorożcem w klasie. Zawsze pilnie się uczyłam. Zdobywałam najlepsze oceny i nagrody. Księżniczka Celestia uczyniła mnie swoją prywatną uczennicą. Rozperala mnie duma i radość. Moja ciężka praca nie poszła na marne. Dostałam bardzo specjalne zadanie. Miałam wyselekcjonować pięć klaczek z miasteczka Ponyville. Owe klaczki miały przysłużyć się nam podczas planowanego wielkiego eventu. Tysięczne Obchody Święta Słońca, to nie przelewki. Tylko najczystsze dusze mogą brać w tym udział. Wielokrotnie odwiedzałam to małe, malownicze miasteczko. Za każdym razem używałam zaklęcia transmutującego, by nie wzbudzać sensacji.  W końcu wybrałam Rainbow Dash, Fluttershy, Pinkie Pie, Applejack i Rarity. Każda z nich otrzymała poszczególne zadanie przygotowania Ponyville do obchodu święta, które odbędzie się już za trzy lata.

 

Wiedziałam, że dokonałam idealnego wyboru. Przyszedł jednak dzień, w którym straciłam wszystko. Księżniczka wzieła mnie do gabinetu i wyjaśniła po krótce, że przyjmuje pod skrzydła nową uczennicę, która jest odemnie lepsza. Tą uczennicą była dobrze wam znana Twilight Sparkle. Straciłam status protegowanej i kierownictwo nad wydarzeniem. Byłam w totalnej rozsypce. Płakałam całą noc, a gdy wzeszło słońce, stało się coś dziwnego. Do mojej komnaty weszła moja dopelganger. Stałam jak wryta wpatrując się w drugą Sunset Shimmer. Ta wyjaśniła mi, że po drugiej stronie lustra jest świat, gdzie mogę zacząć wszystko od nowa. Bez namysłu odnalazłam zwierciadło i przeszłam przez nie. Poczułam się dziwnie. Moja sierść znikła, moje kopytka zmieniły sie w łapy. Przybrałam dziwaczny, nieznany mi kształt. Byłam pod jakimś zamkiem. Szłam po utwardzonej nawierzchni, próbując zrozumieć całe to absurdalne zajście. W pewnym momencie ujrzałam światła. W moją stronę pędził jakiś pojazd. Próbowałam użyć magii, by uciec. Lecz róg odmówił posłuszeństwa...

 

Obudziłam się trzy dni później w szpitalu. Wokół mnie chodziły dziwne wyprostowane istoty. Miałam podpięte kroplówki, usztywnioną szyję i gips na kopytku. Nie mogłam mówić, bolała mnie każda pojedyńcza kostka. Zapragnełam wrócić do domu. Modliłam się w duchu, by to był tylko sen. Chciałam obudzić się w mojej komnacie, jednak tak się nie stało. Gdy wieczorem zostałam sama, pojawiła się ona. Sunset. Opowiedziała mi o swoim świecie i o istotach jakie go zamieszkują. Okazalo się, że ta druga Sunset odkryła sposób na podróze między wymiarami i wyrusza w nieznane. Ja miałam zająć jej miejsce. Ustaliłyśmy, że dzięki wypadkowi mogłam tłumaczyć innym moje dziwne zachowania jak problemy z chodzeniem na dwóch nogach i zaniki pamięci. Ona ruszyła w nieznane. Ja zostałam i powoli odsyskiwałam siły witalne. Uczyłam się jak być człowiekiem, choć czasem szło mi opornie. Wróciałam do zdrowia i po dwóch miesiącach rozpoczęłam naukę w Canerlot High. Resztę historii już znacie. Podróż przez taflę lustra mogła skończyć się tragicznie. Miałam więcej szczęścia niż rozumu. Zaczęłam nowe życie, niestety nasączone goryczą i chęcią zemsty na Twilight Sparkle.

Edytowano przez D.E.F.S
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
  • 2 months later...

13 Marca Piątek

 

Dla wielu piątek trzynastego jest niebywale pechowym dniem. Nie jestem przesądna, lecz tego dnia zdarzyło się coś bardzo nieprzyjemnego. Jest to początek problemów jakie nas spotkały. Zacznijmy może od początku.

 

Byłam bardzo podekscytowana wyjazdem do Polski. Chciałam zwiedzić ten kraj wzdłuż i wszerz. Szykowałam się bardzo długo. Wujek Dartha zawiózł nas na lotnisko w Londynie. Nie, nie żadne z tych największych. Wybraliśmy mniejsze lotnisko w Luton. Lotnisko było pełne ludzi. Część z nich nosiła maseczki i rękawiczki. Z megafonów co chwile leciały komunikaty o zakażeniu wirusem i środkach ostrożności. Ani ja, ani Darth nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak bardzo poważna jest epidemia. Wiele lotów odwołali, ale nasz nie. Przeszliśmy kontrolę bezpieczeństwa i zjedliśmy jeszcze obiad w strefie wolnocłowej. W końcu nadszedł czas wylotu. Lot przebiegał bez przeszkód jednak pod koniec dostaliśmy karty do wypełnienia. Takie podstawowe informacje jak imię, nazwisko, adres domowy i cel podróży.  Napisałam adres w Equestrii i tu sama przybiłam sobie piątkę w twarz. Przecież Equestrii nie ma na ludzkich mapach. Darth uspokoił mnie, że Equestria jest, ale jako dzielnica na południu Afryki. Na lotnisku docelowym sprawdzili nam temperaturę. W końcu udało się. Po dwóch godzinach lotu i godzinie babrania z torbami i kolejkami byliśmy już w Bydgoszczy. I tu zaczęły się schody.

 

Darth dostał niepokojący telefon. W trakcie, gdy byliśmy w powietrzu, wasz premier wygłosił oświadczenie o zamknięciu granic w niedzielę o godzinie 00:01. Ludzie, z którymi przylecieliśmy, zaczęli panikować i bukować bilety na następny dzień, na powrót do Wielkiej Brytanii. Byliśmy w niemałym szoku. Darth szukał biletów na powrót. Bezskutecznie. Po godzinie jazdy autobusem i tramwajem dojechaliśmy do dziadków Sebastiana. Przywitali nas ciepłą herbatą i kanapkami z pasztetem. Opowiedzieliśmy nasz problem i wspólnie szukaliśmy rozwiązania. Mieliśmy być w Polsce całe dwa tygodnie, lecz mamy tylko dobę, aby się stąd wydostać. Inaczej oboje będziemy mieć problemy. W końcu pojawiła się iskierka nadziei. Darth kupił dwa bilety na autokar do londynu. Mogliśmy odetchnąć spokojnie i ułożyć się do snu.

 

Darth uważa, że data 14 marca jest wyjątkowa. Jest to święto przypadku i właśnie ten dzień chciał spędzić z Babcią i Dziadkiem. Tak też się stało, lecz nie mieliśmy za dużo czasu. Autokar mieliśmy na trzynastą. Staraliśmy się wykorzystać te parę godzin jak najlepiej w rodzinnej atmosferze. Przyszedł jednak czas na rozstanie. Zabraliśmy nasze tobołki i ruszyliśmy na dworzec.

 

Przed przyjazdem do Polski widziałam wpis na facebookowej stronie Bronies Bydgoszcz. Post tyczył się przesłodkiej maskotki Rarity dostępnej w jednym z Bydgoskich sklepów (Proszę was kochani potrzebuję namiary na tą maskotkę online!!!) Wiem, że Sebastian kocha AJ i Rarity, a że maskotkę AJ już ma, chciałam mu zrobić prezent i kupić tę Rarity. Niestety wszystkie sklepy były pozamykane.  Tak zarządziły oficjele koniec kropka. Z wielkim zawodem zajęliśmy miejsca. Mieliśmy kulka przystanķów i po sześciu godzinach byliśmy już przy granicy z Niemcami. Tam mieliśmy dłuższy postój. Zjedliśmy obiad w lokalnym fast foodzie, uzupełniliśmy zapasy wody i przekąsek, wydaliśmy ostatnie Złote i o godzinie 21:00 opuściliśmy kraj Słowian. Dało nam to dokładnie 24 godziny pobytu w polsce. Jedna doba, jeden dzień i kuźwa na walizkach. Po drodze nie było co zwiedzać. Jechaliśmy nocą. Większy przystanek mieliśmy na granicy francusko angielskiej. O godzinie trzynastej w niedziele byliśmy już w londynie, a po kolejnych trzech byliśmy już w domu. Wyjazd miał być odpoczynkiem, lecz stał się istnym koszmarem. Gdybyśmy mieli tu choć odrobinę Equestriańskiej magii, może udałoby się zatrzymać chorobę, która teraz trawi cały wasz  świat. Nic, trzeba żyć dalej. Zrobiliśmy sobie kwarantannę, ale wracamy do pracy :) Buziaczki dla was kochani

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...