Skocz do zawartości

Zaktualizowane tłumaczenie Rainbow Factory [PL] [Oneshot] [Dark] [Gore] [Tragedy] [Alternate Universe]


Recommended Posts

Rainbow Factory – nikomu nie trzeba tego fika przedstawiać. Każdy zna, każdy ma swoją opinię, każdego odrzuca lub przyciąga. Jeden z nieśmiertelnych symboli kucykowego gore (co widać także po regulaminie tagowania tego forum).

 

W takim razie po co nam kolejne tłumaczenie?

 

Cóż, to tak nie do końca kolejne tłumaczenie tego samego. Widzicie, 17.02.2021 zostało opublikowane uaktualnienie oryginalnego Rainbow Factory. Nowa wersja poprawiła dwie rzeczy. Po pierwsze, sam autor nazwał tego już niemal dziesięcioletniego fanfika “wersją roboczą”, więc zebrał zespół sześciu korektorów, którzy usunęli rozmaite błędy językowe i poprawili brzmienie całego opowiadania. Po drugie, i prawdopodobnie ważniejsze, Rainbow Factory w końcu stało się całkowicie spójne z resztą uniwersum, jakie z niego wyrosło i jest obecnie na nowo rozbudowywane.

 

Skontaktowałem się z twórcą pierwotnego tłumaczenia i zgodził się, abym przeniósł poprawki naniesione na oryginał do jego przekładu. Zaangażował się nawet w korektę i ostateczne poprawki tuż przed publikacją, wydając na nią ostateczną zgodę, więc mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że tłumaczenie jest zgodne zarówno z jego wizją, jak i z polskim kanonem uniwersum.

 

https://docs.google.com/document/d/11tUG6t4FCAVdK5DBsmh9E3hr16Fcvd4VyH0HBNRhH4k/edit?usp=sharing

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Są w naszym fandomie utwory, które doczekały się takiej popularności i rozgłosu, że na ich podstawie zaczęły powstawać dziełka innych pisarzy, będące nieoficjalnymi kontynuacjami, retelingami itd. Najsławniejszy z nich, „Cupcakes”, chyba nie trzeba przedstawiać a ilość fanfików napisanych na jego kanwie było znaczna, co więcej niektóre z nich były naprawdę dobre i doczekały się własnych kontynuacji. Mam tutaj namyśli m.in. „Silent Ponyville”.

 

Mam pewną teorię, wcześni bronnies, nie chcąc się przyznać, sami przed sobą a tym bardziej przed światem, że spodobała im się bajeczka dla dzieci, postanowili ją trochę... powiedzmy, że... „udoroślić”. Można to zrobić w bardzo prosty sposób, dodając skrajną przemoc, przekleństwa, może jakiś seks. I powstało wiele utworów nie dla dzieci ale które niekoniecznie zadowoliłyby również ludzi dojrzałych. „Rainbow Factory” jest zapewne jednym z nich.

     

Czyż trzeba przedstawiać fabułę „Rainbow Factory”? Pewnie trzeba, bo od czasu do czasu ktoś nowy przychodzi do fandomu i wie o tym utworze tyle co ja podczas Twilight Meeta w 2019 r. kiedy po raz pierwszy o nim usłyszałem. Drogi Czytelniku, Cloudsdale nie jest takim wspaniałym miejscem jakim na pierwszy rzut oka się wydaje. Natomiast fabryka pogody w nim umiejscowiona ma również swoje bardziej mroczne oblicze. Pegazy również nie są takie przyjazne, oj nie. Te z nich, które nie zdadzą testu latania na zakończenie szkoły, czeka bardzo smutny los.

 

I właśnie o tym smutnym losie opowiada „Rainbow Factory”. Spróbuję nie zepsuć czytelnikowi możliwej przyjemności odkrywania fabuły fanfika, gdyż opiera się on raptem na jednym zwrocie fabularnym, który w założeniach miał szokować. Bez niego czytanie fanfika trochę traci sens.

 

Powiedzmy sobie jednak, że fanfik bardzo szybko styka się z problemem logicznym. Skoro bowiem pegazy, gardzą tymi, którzy nie zdali egzaminu z latania, to fakt, że Fluttershy nie miała problemów w ogóle nie uczęszczając do szkoły latania i nie podchodząc do egzaminu oznaczałby, że była jeszcze większym przegrywem niż ci, którzy jednak do niego podeszli. Ale może po prostu Fluttershy wymknęła się systemowi? Pod względem jego opisu fanfik jest bowiem bardzo oszczędny.

 

Co nam jednak zostaje z fabuły, gdy pominiemy ów tajemniczy moment? Cóż, droga do niego, także pełna tajemnic, obrosła legendami. Dobrze, że autor postarał się nieco potrzymać czytelników w niepewności i nie najgorzej buduje napięcie przed odkryciem prawdy o fabryce pogody. Jest to zrobione dość kompetentnie, aczkolwiek bez przebłysków geniuszu. Wszystko się bowiem rozwija jak po nitce do kłębka. 

Po odkryciu wiadomej tajemnicy akcja przyspiesza. W tym momencie napędzają ją głównie postaci, może zatem opowiem o nich. Z oczywistych powodów, nie ma tutaj miejsca na rozwój postaci. A te, cóż, te mówią dziwne rzeczy, jakby wzięte z sufitu.

 

Cytat

— Nie martw się, Scoots. Kocham cię. (...)
— (...) Orion — wydusiła Scootaloo. — Ja… Ja też cię kocham.

 

Nie ma to jak dodawać wątki emocjonalne o wielkiej sile bez przygotowania. I zwracam na to uwagę, bo ten problem powtarza się często u początkujących autorów. Co my właściwie wiemy o Orionie i jego relacjach ze Scootaloo? A ile mogliśmy się dowiedzieć na kilkunastu stronach? Potencjalnie sporo, ale tak naprawdę nie dowiadujemy się wiele. Wszechobecny pośpiech mający nadać akcji tempa przeczy całej naszej wiedzy o postaciach nie tylko wyniesionej z serialu ale też z informacji z fanfika, gdy jedna z bohaterek lata kiedy jest to potrzebne a gdy trzeba zbudować odpowiednio podniosłą scenę poświęcenia już (znowu) latać nie może. Ponadto, mam wrażenie, że tworząc postać Rainbow Dash autor inspirował się nieco opowieściami Slavoja Žižka... no dobra, jaja sobie robię, ale ten kto czytał jego książki albo oglądał film o nim, być może zauważy pewne podobieństwa pomiędzy tym jak Scootaloo jest czymś co trzyma Rainbow Dash przy zdrowych zmysłach a tym, jak pewien mężczyzna zaczął opłakiwać zmarłą na raka żonę, dopiero gdy umarł jej chomik.

 

Rainbow Dash przypomina natomiast bohatera japońskiego shounena, który ma siłę dlatego, że się wkurzył. Rainbow Dash jest trochę lepsza. Jej złość czyni niezniszczalną na podobieństwo pancernika (i nie mam na myśli zwierzaka). W natłoku wydarzeń może to czytelnikowi umknąć, ale przy drugim podejściu już raczej to powinien zauważyć. 

Tłumaczenie jest przyzwoite, chociaż kilka fragmentów jest dziwnych, jak przykładowo ten:

 

Cytat

(...)  ignorowała potrzebę żywych kucyków.

 

Podsumowując, „Rainbow Factory”, o dziwo nie jest czymś złym, ot kolejny grimdark, który ukazał się odpowiednio wcześnie i dlatego mógł się przebić. Tekst jest napisany bez dopracowanych pomysłów, ale nie jest czymś łopatologicznym jak „Cupcakes”. Gdyby ukazał się później, sądzę, że by nie zrobił takiej furory. Czytałem lepsze grimdarki, czytałem gorsze, ten jest ok ale też napisano go bez polotu. Czy polecam? Niekoniecznie. „Cupcakes” zrobiło jednak znacznie większą furorę, gdyż jego prosta formuła mogła być zawarta w innych fanfikach, jako punkt wyjścia i czytelnik poznawał tego fanfika, nawet jeśli go nie czytał. Z „Rainbow Factory” nie był aż tak często cytowany. Być może kolejne lektury z serii odpowiedzą mi na pytanie dlaczego. 

Edytowano przez Obsede
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...