Skocz do zawartości

Sercem będę przy tobie [Oneshot] [SoL] [Melancholia] [Romans] [EqG] [Lyokoverse] [In memoriam]


Recommended Posts

1359201338_Sercembdprzytobiev.2.1.png.bcd2a8bc1133cbbb882775693488647f.png

 

Czego do pełni szczęścia może chcieć i potrzebować mężczyzna? Szacunku? Sławy? Fortuny? Wolności? Wypasionego auta? Wielkiej willi z basenem? Mnóstwa pięknych kobiet?

Sombra już ma to wszystko – albo przynajmniej mógłby, gdyby zechciał; reputacja zdolnego architekta pociąga za sobą pewne profity. A jednak gdzieś w głębi duszy czuje pustkę, której od wielu lat nic nie jest w stanie zapełnić…

 

Ta historia powstała dla uczczenia pamięci Mikołaja Klimka, polskiego Króla Sombry, zmarłego nagle 12 lipca 2020 r. Pomysł na nią zrodził się zaledwie kilka dni później, ale jak to u mnie zwykle bywa, proces twórczy przeciągnął się na tyle, że ostatecznie postanowiłam ją opublikować na rocznicę tego smutnego wydarzenia.

 

Szczerze mówiąc, nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, więc już bez dalszych wstępów zapraszam do czytania i komentowania.

 

Sercem będę przy tobie

 

Tekst i korekta własne.

 

Konsultacje i prereading:

Edytowano przez Midday Shine
Podmiana grafiki na mniejszą + poprawka formatowania.
  • +1 3
  • Mistrzostwo 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Planowałem przeczytać, dobrze się pobawić i skomentować ten... tekst tak jak zawsze; z poczuciem humoru i opisem tego jak według mnie wypadają poszczególne jego segmenty.

   Niestety nie potrafię:ppshrug:. Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś Midday ale w pewnym momencie zapomniałem, że to czytam. Jakby to powiedzieć... Wszedłem w stan, który wywołuje u mnie coraz mniej książek, czyli wniknąłem w bohatera i zacząłem przeżywać jego historię razem z nim. Przestała być to dla mnie książka. Przez te dziesięć stron byłem poza sobą i przeżywałem smutek, radość, tęsknotę i odczuwałem melancholijną atmosferę razem z Sombrą. 

   Nie dostałem tutaj przydługich opisów całowania, spacerów, imprez, szaleńczej walki o miłość, a wyłącznie fragmenty wspomnień o najukochańszej i najpiękniejszej osobie na ziemi. A jednak nawet ja w jakiś sposób ją polubiłem. Nie potrzebuje tutaj nic więcej, jak pikantne historie, lub inne opisy kłótni, po prostu wystarczy parę listów i wspomnień, abym zżył się z postaciami jak w niejednej dwudziestotomowej serii. 

 

 

   Myślę, że podsumuję to tak i reszta zbędnych słów które cisną mi się na palce, aby je zapisać będzie całkowicie zbędna:

Wystarczyło dziesięć stron abym się zaśmiał, zapłakał, uśmiechnął, zasmucił, zatęsknił, rozweselił i co najważniejsze poczuł miłość Sombry. Wiem, że zapewne nie każdy poczuje to samo, lub zrozumie ideę tego tekstu, ale warto, naprawdę warto to przeczytać. Te małe dziesięć stron. 

  • +1 2
  • Lubię to! 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Powracamy do świata Equestria Girls w wykonaniu Midday Shine :D Miło.

Tym razem głównym bohaterem jest nie kto inny, jak zły król... Właśnie wcale nie taki zły i wcale nie taki król Sombra ;) Niemniej, wciąż są pewne drobnostki, pewne szczegóły, które ładnie nawiązują do kanonicznej postaci, ale nadając jej bardziej przyziemny, a zdecydowanie mniej mroczny charakter - stety-niestety, ale wielbiciele mrocznego tyrana tutaj go nie znajdą.

W każdym razie, mnie osobiście wizja podstarzałego, samotnego pana inż. arch. altr. (znaczy, inżyniera architekta altruisty!), żyjącego przeszłością i wiecznie na walizkach dosyć urzekła, jest na swój sposób oryginalna, a jednocześnie pasuje. Gdyby Sombra nie miał takiego złotego serduszka - którym musi być przecież przy swojej ukochanej - i nie finansował niewol... znaczy, studentów (studia są przecież bardzo fajne i wcale nikt nikogo tam nie męczy, no skąd ;P ) zainwestowałby w wydobycie minerałów, osiadł we wzniesionej wedle własnego projektu twierdzy i to na tej fajnej działeczce poza granicami miasta, o której Cadance marzyła i na którą do tej pory odkładała, a którą już obiecała jej ciocia-dyrektor-mająca-wszędzie-wtyki-Celestia... Albo może i nie? ;)

Wracając do opowiadania, klimat jest obyczajowy i opisałabym go jako delikatno-życiowy. Jest nostalgicznie, uroczo, smutno, refleksyjnie, a to tylko dziesięć stron. Warto przeczytać, bo tego naprawdę nie ma dużo, a można się wczuć i zainspirować. Mocniejszego uderzenia nie ma, jest spokojnie, z akcentem na relację romantyczną (sam tytuł i okładka odpowiednio zachęcają/ostrzegają :D ), ale jest to zrobione delikatnie, z wyczuciem, dojrzale.

Ciekawe, że Sombra dalej tak intensywnie o tym wszystkim myśli, to nie jest ktoś, kto pierwszy mi przychodzi do głowy, kiedy pomyślę o podobnych klimatach - NAWET jeśli to jest ten dobry Sombra. Ale wygląda na to, że to chwilowe - z powodu przypadkowo rozgrzebanych wspomnień. Gdybym miała określić najmocniejszy punkt opowiadania, to byłoby właśnie dosyć realistyczne podejście do tego typu spraw. O pewnych rzeczach już się później nie myśli, bo siedzą tak głęboko, a nie wszystko jest proste i łatwe.

Wspominając takie inne, poprzednie opowiadanko, pełne sekretów i innych niespodzianek:

Spoiler

(Powiedzmy, że "samochód" to słowo klucz w rozwikłaniu zagadki tajemniczej miłości pana cieni ;))

Życzę im jak najlepiej i chciałabym, żeby ich wspomnienia raczej ich budowały. Absolutnie szczerze, nie wierzę już w przyszłość tej relacji, jeśli miałabym określić to jakimś słowem, to "dystans", niekoniecznie od siebie, bo świat jest zaskakująco mały (a co dopiero świat Equestria Girls), ale również w sprawie osobistych przeżyć, wspomnień. To wiadome, że nie rzuciliby się sobie nawzajem w ramiona. To byłaby długa droga, żmudna i oboje musieliby CHCIEĆ ją przejść. Ten wątek ma duży potencjał na historię pełną wzlotów i upadków.

Cóż pozostało?

Czekać na pozostałe części.

Rozmyślać o tym, co zostało napisane.

Czekać.

Spoiler

Mogłabym ewentualnie rozszerzyć swój dobór emotikonów, albo je chociaż ograniczyć...

No i oczywiście: CZYTAĆ I KOMENTOWAĆ!

Edytowano przez Nika
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Zacznę nieco inaczej, bo od takiego quasi-podsumowania - jak nietrudno odgadnąć, uważam najnowsze opowiadanie Midday Shine za godne polecenia, bogate pod kątem formy, a przy tym dość przystępne, by mógł się nim cieszyć również taki czytelnik, który raczej na pewno nie gustuje w klimatach romantycznych. Jest przy tym całkiem życiowe i po prostu ludzkie, ale nie w sensie takim, że to Equestria Girls. Oczywiście, można zrealizować kolejną historyjkę o magicznych ludziach, osadzoną w kolorowym, kreskówkowym świecie, ale można zabrać tę magię, stonować kolorki, zrezygnować z kreskówki na rzecz powagi oraz pewnego... realizmu. Wszystkie te rzeczy autorka zrealizowała z sukcesem... poza jedną.

 

Cóż, nie może być za różowo (hie, hie :nipples:) i muszę wspomnieć, że o ile pochwalam prostotę, nawet pewien minimalizm okładki opowiadania, tak uważam, że całościowo, jest ona zbyt przesłodzona i przynajmniej dla mnie niezbyt dobrze oddaje to, czym jest opowiadanie. Mnie osobiście nie odstrasza, natomiast wizualnie daje do zrozumienia, że tekst realizuje wyłącznie [Romans], bez [Melancholia] czy [In Memoriam]. Sugeruje, że historia będzie cukierkowa, podczas gdy w rzeczywistości wcale taka nie jest. Mało tego, na drugi rzut oka, spodziewałbym się po niej typowego, szczęśliwego zakończenia.

 

Nie zrozumcie mnie źle, myślę, że łapię jakie były intencje, jednakże będąc z Wami szczerym, dla mnie to troszkę jak marketing ósmej części "Piątku trzynastego" - mówią, że Jason zdobywa Manhattan, ale w rzeczywistości Jason płynie łodzią do Vancouvera, a w Nowym Jorku nakręcili tylko parę minut. Magia xD

 

 

Pora powrócić do bardziej przyjemnych rzeczy, czyli do pozytywów, których w samym opowiadaniu jest bez liku. Jak wspominałem, przedstawiona przez autorkę fabuła jest życiowa, całkiem realistyczna, dojrzała, jednocześnie z niczym nie przesadzono - ani z rzeczami romantycznymi, ani ze słodkościami, ani z melancholią czy smutkiem, wszystko zostało idealnie wyważone (okładko, rób notatki ;P), dzięki czemu otrzymaliśmy doskonały nastrój, który pozwala wciągnąć się w lekturę od samego początku, wniknąć w głównego bohatera i przeżywać rzeczy wraz z nim.

 

Mieliśmy już prezydenta Sombrę (chociaż tylko wspomnianego i to w fanfiku autorstwa Suna), teraz mamy Sombrę jako uznanego architekta, inżyniera, który ze swoją reputacją i zarobkami, w relatywnie młodym wieku, staje się człowiekiem sukcesu, który może mieć wszystko... poza miłością swojego życia. W ciągu zaledwie dziesięciu stron poznajemy bohatera, który czuje się niekompletny, który podróżuje, pracuje, odnosi sukcesy, ale również wspomina... i wciąż próbuje zrozumieć, dlaczego sprawy potoczyły się tak, jak się potoczyły. Tak jak zawsze o tym wspominam, opowiadanie zostało skonstruowane w taki sposób, że po lekturze miałem wrażenie, jakbym z głównym bohaterem znał się od lat, jakbym wiedział o nim niemalże wszystko, a przynajmniej wystarczająco wiele, by móc postawić się w jego sytuacji i przeżywać jego emocje. Całkiem nieźle opisał to Diamond - generalnie się zgadzam. Historia ludzka i życiowa, a jej bohater wiarygodny, dający się polubić, budzący współczucie... a może i zazdrość, zważywszy na jego sukcesy. Bo domyślam się, że nie każdemu zależy na miłości, komuś na pewno wystarczyłyby pieniądze, ciekawa praca, podróże, ciekawi ludzie i tak dalej, i tak dalej ;)

 

Wracając do fanfika, po prostu muszę pochwalić jego formę - narrację mamy, klasycznie, trzecioosobową, w czasie przeszłym, dialogów nie uświadczymy zbyt wielu, ale spełniają swoje zadanie i urozmaicają czytanie, na dodatek od czasu do czasu wpadnie list, dla odmiany napisany ozdobną czcionką, co w mojej opinii ani trochę nie gryzie się zresztą tekstu, dzięki odpowiedniemu formatowaniu. Wszystko zostało zgrane ze sobą bez zarzutu, sprawy bieżące mieszają się z refleksjami i wspomnieniami bohatera płynnie, naturalnie, dzięki czemu poszczególne wątki śledzi się z zainteresowaniem, bez poczucia, że cokolwiek zostało wsadzone do tekstu bez celu, czego według mnie najlepszym przykładem jest końcówka, gdzie narracja została przemieszana z treścią listu, chyba nie dało się zrealizować zakończenia fanfika lepiej. Dodajmy, że jest to zakończenie nie tylko całkiem melancholijne, ale także wystarczająco otwarte, by czytelnik chociaż przez moment mógł się zastanowić, co mogłaby się wydarzyć dalej, dokąd mogłyby się udać te postacie.

 

Aha, w tekście parę razy przewiną się fragmenty pisane kursywą, jako cytaty, czy wspomnienia, lecz nie opowiadane przez narratora, tylko rozgrywające się w pamięci protagonisty. Nie ma ich wiele, ale - podobnie jak dialogi - urozmaicają tekst, z niczym się nie gryzą, realizują założony nastrój.

 

W ogóle, ciekawe, że z fanfika dowiadujemy się o kilku innych postaciach, z którymi Sombra utrzymuje bliską znajomość do dziś - pokazuje to jego emocjonalne, towarzyskie oblicze, a także to, że gość po prostu miał/ ma życie poza podbijaniem świata pracą i pozostaje dla kogoś ważny, że nie jest sam... jest po prostu niekompletny. Uważam to za godne wspomnienia rozbudowanie charakterystyki bohatera, wizja autorki mi odpowiada i się podoba. Powiem wręcz, że był to dla mnie powiew świeżości.

 

Trzymając się formy, nie sposób nie wspomnieć o kompozycji oraz bogatym słownictwie, dzięki którym tekst brzmi profesjonalnie, niemalże jak coś żywcem wyjętego z tomiku opowiadań czy książki, którą można by znaleźć w księgarni i zakupić. Znalazłem kilka nowych słów, ale przez cały tekst byłem pod niemałym wrażeniem tego, z jaką wprawą i stylem zostały napisane kolejne zdania, z jakim pomyślunkiem skomponowano z nich akapity. To nawet ciężko napisać, a gdyby zacytować co lepsze fragmenty, bardziej opłacałoby się od razu zacytować cały tekst. Ale po co to robić, skoro można po prostu kliknąć w link i go przeczytać? Forma opowiadania bardzo imponuje, dzięki niej czyta się je doskonale, tekst został dopracowany i przemyślany co do najdrobniejszego szczegółu. Nie jest ani za krótki, ani za długi, oprócz tego i wierzę, że o tym również wspominałem przy niejednej okazji, jest ono dosyć krótkie, nie zajmuje wiele czasu, ale czyta się je tak, jakby było znacznie dłuższe - to jest właśnie to bogactwo słownictwa, opisów, wątków, klimatu. To trzeba przeczytać samemu. Po prostu bardzo ładny, przyjemnie brzmiący tekst, który znakomicie się czyta :)

 

Klimat jest budowany, w mojej opinii, głównie poprzez zestawienie ciepłych, miłych wspomnień, kiedy Sombra przeżywa jeszcze raz spędzone wspólnie z ukochaną chwile, kiedy ich relacja się rozwijała, gdy byli rozdzieleni i odliczali każdy dzień, aż znowu się zobaczą, z teraźniejszością, w której... funkcjonuje, ale czuje pustkę. Oczywiście wspomnienia zmierzają do zerwania oraz do tego, jak bohater próbował sobie z tym poradzić (to są te gorzkie wspomnienia, kontrastujące ze słodkimi), ale generalnie w głowie zostaje to, co było dobre i co napawało nadzieją. Zwłaszcza motyw z wyjazdem i z młodszą siostrą, która zabrała się z zakochanymi na gapę. Miłe rzeczy, realizujące wątek romantyczny, ale z umiarem, stawiając bardziej na subtelne ukazanie relacji rodzinnych, aniżeli ekscesywne opisywanie szeroko pojętych zbliżeń. Jak wspominałem - wszystkiego jest akurat tyle, ile trzeba, ani za mało, ani zbyt wiele.

 

Jak dla mnie, dominuje życiowa, wynikająca z braku czegoś melancholia, realizowana właśnie poprzez to zestawienie - kiedy człowiek, pochłonięty codziennością, rutyną, po prostu żyje dalej i funkcjonuje, lecz czegoś mu brakuje, żyje przeszłością, gdyż w owym czasie czuł się po prostu lepiej, świat widział w jaśniejszych odcieniach, miał jeszcze jeden cel, jakieś marzenie, może nawet odczuwa, że z tego tytułu najlepsze ma już za sobą. Jedynym sposobem, by wspomnienia pozostały żywe i nie wyblakły, jest regularne do nich wracanie, gromadzenie rzeczy bliskich sercu. Na przykład listów czy innych pamiątek. Takie pozostałości po młodych, lepszych czasach, których nikt Sombrze nie zabierze. Midday Shine wiedziała, po jaki efekt chce iść i odniosła na tym polu sukces, bez dwóch zdań. I nawet jeżeli prace nad fanfikiem potrwały dłużej - warto było. Wszystko jest po coś i jeśli tyle to zajęło, ale efekt jest tak dobry, nic się nie stało, wręcz przeciwnie :rdblink:

 

Warto odnotować, że póki wszystko szło dobrze, rozwijająca się relacja między Sombrą, a... Kimś, wypadła bardzo wiarygodnie - czytając kolejne zdania po prostu czuć, że tych dwoje doskonale się rozumie, że darzy się autentycznym uczuciem i że chce ze sobą być, aż do grobowej deski... albo dnia, w którym niespodziewanie związek ów gaśnie. W ogóle, motyw ten dobrze pokazuje jak niekiedy trudno pogodzić się ze stratą, w ogóle, ze zmianą, zwłaszcza niespodziewaną, niepożądaną. Doświadczenie to potrafi zmienić człowieka, odebrać to, co dawało mu jakąkolwiek radość życia, czy możliwości snucia marzeń. Jasne, przewija się cytat, że warto być wdzięcznym za to, że coś w ogóle się wydarzyło, ale... rzecz w tym, że to nie zawsze jest takie proste, ba, nie zawsze w ogóle działa. Zwłaszcza, gdy coś miało trwać dłużej, ale z niewiadomych przyczyn się skończyło. I to, moim zdaniem, także w opowiadaniu widać. Chociażby poprzez to, że uczucie Sombry najwyraźniej nie zgasło - po prostu od lat przestało spotykać się z odwzajemnieniem. Znajomi poszli naprzód, pozakładali rodziny i spełniają się także w ten sposób. On pozostał przy Niej, w przeszłości.

 

 

No to może czas na wspomnienie o dwóch rzeczach, domysłach i małej teorii, która przyszła mi na myśl zaraz po przeczytaniu opowiadania. Ale najpierw zacznę od domysłów, czyli o tym, o czym autorce nie wspominałem.

 

Spoiler

Chociaż jak teraz o tym myślę, to jest tak oczywiste, że aż ciężko nazwać to domysłem, no, ale może komuś wyda się to ciekawe. Przez moment zastanawiałem się, kim mogłaby być tajemnicza ukochana Sombry, o której dowiadujemy się z fanfika i nie zajęło mi wiele czasu zorientowanie się, że musi chodzić o Celestię, aczkolwiek nie doszedłem do tego wniosku badając możliwą tożsamość młodszej siostry wybranki Sombry, zwłaszcza na podstawie jej opisu zawartego w fanfiku. Po prostu pomyślałem sobie "A co, jeśli to Celestia?" i nagle wszystko zaskoczyło jak w zegarku ;) Jak wspominałem, to jest tak oczywiste (zwłaszcza po tym, jak podczas pierwszego czytania w Kąciku Lektorskim najwyraźniej Lyokoheros się wygadał, jako że wypowiedź na chacie została szybko zedytowana :rd5:), ale zacząłem, jak to ja, myśleć, wchodzić w króliczą norę coraz głębiej i głębiej, aż przypomniałem sobie "Sekrety i niespodzianki".

 

A mianowicie, wątek Celestii i Luny oraz kilku tajemnic z przeszłości tej pierwszej, które są w opowiadaniu hintowane, ale nie są zbytnio eksplorowane, toteż mamy czego się domyślać i nad czym spekulować. No i tak sobie pomyślałem: "A co jeśli chodzi o związek z Sombrą, ten związek, który autorka przedstawiła nam właśnie teraz?" Czy oba opowiadania da się połączyć? Zaryzykuje stwierdzenie, że tak.

 

Cytat

Najnowsza z jej uczennic magią podsuwała jej dwa nieduże kluczyki, przypięte do podniszczonego, okrągłego breloczka. Magiczne światło lśniło na jego starannie wyczyszczonej, metalowej powierzchni, wydobywając z mroku wpisane w serce ozdobne litery, układające się w słowo „zawsze”.

 

Cytat

Z tym niepozornym przedmiocikiem wiązało się tyle pięknych wspomnień…

 

Cytat

Jej myśli krążyły wokół krótkiego, acz wymownego słowa, wygrawerowanego na przeszło dwudziestoletnim breloczku; (...). Mimo woli przypomniała sobie także człowieka, który kiedyś jej go podarował. Ciekawe, co teraz robi… czy ma rodzinę… i czy…

 

Co mamy w "Sercem będę przy Tobie"?

 

Cytat

Swoją drogą ciekawe, czy zachowała broszkę, którą podarował jej na jedyne jej urodziny, które świętowali razem.

 

Wiem, że broszka to nie do końca to samo co brelok... no, a przynajmniej nie za każdym razem (mam mętlik w głowie, wiem), zresztą, to opowiadanie posiada tag [Lyokoverse], którego brakuje przy "Sekretach i niespodziankach", ale... Nie można zaprzeczyć jednemu - koncept tu jest. Jest widoczny, szczegóły się zazębiają, a elementy pasują.

 

 

No, skoro to mamy za sobą, pora na moją małą teorię odnośnie pewnego drugiego dna, które może mieć to opowiadanie. Postaram się krótko, zwięźle i na temat.

 

Opowiadanie jest hołdem złożonym śp. Mikołajowi Klimkowi w rocznicę jego śmierci. Jego głos znają wszyscy, znam i ja. Nie chcąc zbytnio rozdrapywać nie aż tak starej rany, przypomnę, że pan Klimek odszedł niespodziewanie i chyba do tej pory nie do końca wiadomo dlaczego. Jest to coś, odnośnie czego my, jako społeczność, czujemy, że nie powinno się wydarzyć, że miało być inaczej... a jednak stało się i jest prawdziwe. Data premiery fanfika nie jest przypadkowa.

 

Moją uwagę zwróciło to, w jaki sposób zakończył się związek Sombry (postaci odgrywanej przez Mikołaja Klimka) z Kimś i pomyślałem o tym jak o pewnej paraleli, a raczej jakby alegorii co do wymienionego wyżej, smutnego wydarzenia z naszego, prawdziwego świata. Dzieje się to nagle, niespodziewanie i najwyraźniej wbrew logice (w sensie, przecież wszystko szło tak dobrze, zwyczajnie, nie mogło być inaczej), bohater (i przy okazji czytelnik) nie rozumie przyczyn, nie zna ich, przez co trudno mu się z tym pogodzić. Pozostaje życie przeszłością i powracanie do pamiątek, by wspomnienia pozostały żywe. Odnosząc to do świata realnego, mamy dorobek Pana Klimka, na stałe zapisał się historii, toteż w świadomości odbiorców będzie żyć dalej, tym bardziej, że mamy coś, co pomoże nam go wspominać, zachować w pamięci. Jasne, można to zostawić za sobą, podziękować, że się wydarzyło, ale po co, skoro można do tego powracać, przeżywać na nowo i pamiętać? Zwłaszcza, że uczyniło stare czasy w jakimkolwiek sensie lepszymi?

 

Po prostu zbyt wiele rzeczy mi tu pasuje. Sombra rozstaje się z Kimś podobnie jak fani musieli rozstać się z aktorem, którego uwielbiali - nagle, nie wiadomo dlaczego, niespodziewanie. Życie toczy się dalej, ale mamy coś, dzięki czemu pamiętamy - Sombra ma listy, my mamy dorobek pana Klimka, chociażby wszelkie animacje, w których przewinęły się postacie, którym użyczył swojego głosu. Zresztą, król Sombra był jedną z postaci, które odgrywał. Między innymi. Może to tylko ja, ale to serio się zazębia.

 

W tym kontekście, ciekawy wydaje się także tytuł opowiadania - poniesiona została strata, coś się zmieniło na zawsze i chociaż czuje się, że powinno być inaczej, że to nie powinno mieć miejsca, na przekór wszystkiemu, na zawsze w naszych sercach. Uważam, że to interesujący extra kontekst opowiadania, który pogłębia jego znaczenie i czyni z niego coś więcej, niż zwykły hołd. Myślę, że jest to genialne, zarówno w swojej prostocie, jak i złożoności.

 

 

Podsumowując, mamy do czynienia z opowiadaniem, które zostało wykonane z imponującą dbałością o szczegóły, formę, przekaz, a zwłaszcza klimat. Wrażenia po skończonej lekturze przypominają satysfakcję i poczucie dobrze spędzonego czasu po zakończeniu seansu bardzo dobrze nakręconego, świetnie napisanego filmu. Wszystko, co znalazło się w fanfiku, znalazło się w nim nie bez przyczyny, każdy szczegół dodaje coś do efektu końcowego, poszczególne fragmenty zostały znakomicie skomponowane i do siebie dopasowane, wszystko brzmi bardzo ładnie, elegancko, nie da się ukryć, że autorka miała pomysł i zrealizowała go z sercem. Zero rzemieślniczej pracy, zero rzeczy pisanych na siłę, czy z mniejszym zapałem, po to, by było - opowiadanie z pomysłem, duszą i charakterem, okraszone melancholijnym nastrojem, co wciąga jak diabli i nie pozwala się oderwać. Emocjonalne, ale stonowane, po prostu ludzkie, życiowe. Warto poświęcić mu czas, warto skomentować, dać znać autorce, jak jej poszło.

 

W mojej opinii, projekt okazał się pełnym sukcesem, tym bardziej, że dostrzegam w nim ukryte powiązania ze starszymi fanfikami, no i dodatkowe znaczenie, znajdujące umocowanie w naszej niewesołej rzeczywistości. Całość wypadła życiowo, dojrzale, realistycznie, co po prostu trzeba uznać za osiągnięcie. Gratuluję ;)

 

 

Pozdrawiam!

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Przeczytane

 

To była przyjemność. Może nie czysta perfekcja, ale niewątpliwa przyjemność. Przemyślenia pana inżyniera Sombry bardzo przypadły mi do gustu, ponieważ napisane są wyjątkowo lekko i przystępnie dla potencjalnego czytelnika. Chyba najbardziej podobało mi się to, jak podczas jego żali nad utraconą miłością mimochodem dowiadujemy się szczegółów na temat jego życia i tego jak wyglądało, zanim udało mu się odnieść sukces.

 

Oczywiście jeżeli ktoś pomimo tagów przyjdzie tu szukać wybuchów, akcji, strzelaniny i grozy, to się śmiertelnie zawiedzie i zapewne uzna, że to takie pisanie o niczym. I w sumie trochę tak jest, bo niektórych informacji udzielono nam nieco skąpo - jednak jakby nie patrzeć jest to część większej całości, liczę więc, iż w przyszłości odsłonięte zostaną kolejne karty z Sombrą. A co do tego "pisania o niczym", to jest to co najbardziej lubię w dobrym SoL-u - zrobienie czegoś z niczego, oczywiście pod warunkiem, iż zrobione jest to dobrze. Tutaj pierwsza część tego warunku nie jest do końca spełniona, bo mamy przecież motyw przewodni w postaci zawiedzionej miłości, ale jednak myślę, że dałoby się to pod tą klasyfikację podciągnąć. Natomiast co do samego wykonania to jest ono rzecz jasna nieskazitelne, zarówno pod względem formy jak i sposobu podania treści. Widać tu naprawdę lekkie i przyjazne czytelnikowi pióro. Raz jeszcze więc powtórzę, iż lektura była przyjemnością i zachęcam wszystkich do zapoznania się z tym fanfikiem.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Witam!

 

Ech, od czego tu zacznąć? No nie lubię być tym, który dodaje do beczki miodu łyżkę czegoś gorzkiego... Ja chciałbym powiedzieć, że jestem smutny jak inni po przeczytaniu tego fanfika czy coś, ale kłamałbym. Czuje jedynie głębokie niezrozumienie sytuacji.

 

Zacznijmy może od tego, że technicznie jest zaledwie parę błędzików i to miła odmiana po tekście Snowiego. Styl jest dość ładny i płynny.

 

W tym wszystkim czasem przewija się jakiś klimat, ale…

 

No właśnie, ale… Czemu tego nie czuje? Z bardzo prostego powodu. Ja po prostu nie rozumiem, co tu się stało. Po prostu Sombre pewnego dnia rzuciła dziewczyna, bez podania powodu (na zasadzie „nie_zasługujesz_na_mnie.exe”) i weź się czytelniku smuć jaki ten Sombra biedny. Co prawda przewija się, że jakoby nie było to dobrowolne rozstanie, ale wiadomo jedynie tyle. No fajnie, ale co z tego? O tyle dobrze, że Sombra jest w miarę ogarnięty i stara się żyć bez tego, a nie odpala protokół typowego bohatera romantyzmu, czyli „zabić_się.exe”.

 

I wiecie co, niewiele zabrakło by to było serio świetne. Wskazówka, dwie. Strona więcej. Coś, co dałby mi powód, by cokolwiek poczuć do Sombry i jego niespełnionej miłości. Hoffman pisał, że było tego wystarczająco wiele, by wczuć się w postać… ja jestem na drugiej stronie skali. Za mało. Ile za mało? Nie wiem, ale czuje, że niewiele. Ale może to też wynika z tego, że jestem wiecznym przegrywem i nie mam ani pieniędzy, ani pracy, ani dziewczyny, więc nie mogę się wczuć w człowieka sukcesu.

 

A najgorsze jest to, że sama relacja między postaciami wydaje mi się zbudowana dobrze. To zerwanie jest dla mnie tak samo bezsensowne, jak dla Sombry.

 

Chciałbym czuć to postać, chciałbym czuć ten fik, ale zwyczajnie nie mogę. Po prostu za mało wiem o sytuacji, za mało jestem związany z wykreowaną postacią, by jakkolwiek przejąć się sytuacją. Dla mnie jest to takie „rzuciła go? Ok”. No i tyle. Tekstu nie mogę więc polecić. Nie jest to złe opowiadanie, a zaledwie takie, którego nie rozumiem.

 

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...