Skocz do zawartości

Dyskusja o filmie My Little Pony: Nowe pokolenie


Niklas

Recommended Posts

20 godzin temu, BiP napisał:

Jako brak też jest że nie poruszyli tematu poprzednich bohaterek serialu, ani tego jak one zniknęły itd.

To nie jest żaden brak. Co tu niby jest do poruszania, skoro to chyba oczywiste, że już nie żyją. W filmie pojawiła się wzmianka, że coś się stało "wiele, wiele, wiele księżyców temu", co mocno sugeruje, że minęło z kilkaset lat (o ile nie więcej), a przecież Mane 6 nie były nieśmiertelne. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogły po prostu odejść, bo czemu nie, starzy bogowie mają to do siebie (inna sprawa, że ich boski status to rzecz wcale nie taka pewna). Cześć pracy, rodacy, era ognia się skończyła, na nas czas. Chyba że w serialu - bo mam nadzieję, że powstanie, film był super - nagle się okaże, że odwaliły Gwyna.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja dodam od siebie swoje trzy grosze. Ostrzegam – dużo truizmów i oczywistych spostrzeżeń (tak mam).

 

Generalnie cieszę się, że film jest poddawany takiej wnikliwej i szczegółowej analizie, i nie tylko tutaj, ale w całym community, equestriadaily etc. To duże wynagrodzenie dla twórców za ich ciężką jakkolwiek bądź pracę, a także, jako iż wyłapiemy przecież wszystkie smaczki, te lepsze ale i gorsze strony, niejako odpowiedź na ich mrugnięcia okiem i błędy. Dzięki krytyce, czy ją czytają czy nie, w niewielkim chociaż stopniu sprawiamy, że finalny produkt może być lepszy. Myślę, że będąc twórcą, czy to animatorem, czy scenarzystą lub innym przyczyniającym się do produkcji, miałbym niemałą satysfakcję z tego tylko faktu, że ich dzieło zostanie prześwietlone na wylot, stanie się przyczynkiem do dyskusji i snucia teorii. A ile artów z tego powstanie, ho ho!

 

Ale przechodząc do samego filmu.

Jak dla mnie najważniejsze swe zadanie spełnił. Zostawił takie ciepło na serduszku. I poprawił humor. Pokazał całkiem wiarygodny świat, do którego możemy się na chwilę przenieść. Może za mało ostatnio oglądam twórczości filmowej w ogóle, a już w szczególności bajek i animacji które moglibyśmy podciągnąć pod „familijne”, „przygodowe”, ale na ten film specjalnie zarezerwowałem sobie czas i wiedziałem mniej więcej, czego się spodziewać, z jakim uczuciem go „opuszczę”… No dobra, nie wiedziałem, bo po zajawkach i trailerach spodziewałem się, że będzie bardziej cukierkowy i przesłodzony. Ale nie był! Czym był?

 

 

Netflix wskazuje mi trzy kategorie: magia, pogodny, emocjonujący. Zadanie było dosyć trudne, bo trzeba było zrobić coś niesztampowego, wgryźć się jakoś ciekawie w strukturę fabularną poprzednich odsłon, która stanowiła jej podwaliny. Do tego twórcy narzucili sobie temat dosyć wyzywający – konflikt trzech ras, który trzeba było zrealizować na przestrzeni politycznej, społecznej, psychologicznej i jednostkowej i wpleść w to, czy może zrobić to podążając za losami bohaterów odpowiednio kształtując ich charaktery, zachowując przy tym humor i klimat dla młodszych. Odwróćmy nasze postrzeganie: ten konflikt dawał takie możliwości! Iii to się całkiem nieźle udało!

 

Nie dajcie się zwieść pierwszemu wrażeniu; po ponownej analizie wychodzi, że fabuła została poprowadzona stosunkowo dobrze w wymierzonych jej 01.31h. Chociaż są oczywiście nieścisłości które zostały już wspomniane wyżej, ale o nich później.

 

Mamy nawiązanie do G4, wstęp i przejście do właściwej akcji. Jakoś ucieszyło mnie, że rozstanie z ojcem – jak się wydaje - zaszło w przypadku Sunny w pogodnym nastroju, nie było to buntowanie się przeciwko losowi, jaki to on okrutny i stawianie wyzwania samemu Bogu (chyba tu mi się narzuca chociażby Fullmetal Alchemist). Napisałem „ucieszyło” nie dlatego, broń Boże, że jestem okrutnikiem; po prostu w wielu utworach żal po utracie bliskich jest wyolbrzymiony, przerysowany i de facto ograny, i fajnie ukazano tutaj motyw czegoś innego, takiego ciepłego wspomnienia ojca, który zostawił swój odcisk w duszy Sunny i płynnie przeszedł w przeszłość.

 

Kraina kucyków wcale nie jest taka pusta, chociaż pokazano tylko trzy skupiska odpowiednio do trzech ras: Zatoka Grzyw, Zefirowe Wzgórza i Różkowo. Co mam na myśli: pokazano całkiem sporo postaci drugo i trzecioplanowych, zanimowanych i biorących czynny udział w akcji. Postarano się o takie niuanse, jak strzyżenie uszami w momencie, gdy uwaga jest skierowana na inną postać. Różne zwyczaje, przeświadczenia, świadomość społeczna. Te miasta żyją i mają głębię.

 

Niektóre postacie lepiej, inne nieco gorzej nakreślone, ale o tym już było. Phyllis Cloverleaf bardzo mi przypominała Wróżkę Chrzestną ze Shreka. Zachowaniem, pozycją i intrygami. Jednocześnie najmniej mi przypadła do gustu. Chyba mniej, niż nawet Sprout. Są złolce których się lubi i szanuje, a ta para... Po prostu ich nie lubię. Napisałem „złolce” ale to nie do końca prawda, i tutaj plus dla filmu, bo odegrali w niej nieco inną rolę, nie tych na których się zrzuca całą krzywdę, ale narzędzie do wyrażenia uwarunkowanych lęków i wahań społecznych, które wykorzystali, i pobudzenia ich do czynu. Na końcu Sprout już psychicznie odjeżdża maszyną huk-wie-co-to-jest, i cała ta jego przemiana jak dla mnie zaszła trochę za szybko… Ale zamysł był dobry!

 

Fajne są niektóre ujęcia kamery; na przykład w 19” minucie farba z wyrzutni trafia jakby w obiektyw, kamerę, którą operator potrząsa. Są i inne przykłady, ale teraz nie pamiętam gdzie.

 

Gdzieniegdzie zauważyłem jawny przejaw magnesu wszechprzyciągającego, które kuce mają w kopytkach. Tak poza tym transformacja postaci 2D w 3D przeszła moją afirmację i choć nie mieliśmy okazji zobaczyć niemowlaka (och, te są makabryczne w G4), źrebaki wypadają OK.

 

Co mi się bardzo podobało, to przesłanie; wychowanie w duchu przyjaznych zasad przekłada się na późniejsze idee, do których realizacji – pierwotnie nieudolnie – z czasem z coraz większą pomyślnością dąży Sunny i hej! W końcu jej się udaje. I ta scena gdy Izzy przyznaje się, że trafiła do kucyków ziemskich po znalezieniu „listu” od Sunny… Piękne.

Scena z wyzwaniem rzuconym przez Sunny temu tam barmanowi skojarzyła mi się z No Game No Life, a konkretnie motywem, według którego Sora postawił bierkę rasy w zamian za przejęcie tej oponenta. Nie wiem, czy to jawne nawiązanie, ale podobieństwo się narzuca.

 

Na razie tyle. Jak mi się coś przypomni, to napiszę jeszcze.

Edytowano przez Favri
  • +1 2
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Favri napisał:

Niektóre postacie lepiej, inne nieco gorzej nakreślone, ale o tym już było. Phyllis Cloverleaf bardzo mi przypominała Wróżkę Chrzestną ze Shreka. Zachowaniem, pozycją i intrygami.

 

Chyba wszyscy mieliśmy takie skojarzenie. Ale patrząc tak później na to, jak zachowywała się Phyllis i jej syn, aż się zastanawiam czy gdyby nie wydarzenia z finału Shreka 2, i czy gdyby wydarzenia tam byłyby podobnie (w sensie braku władzy), to czy Książę z Bajki podobnie popłynąłby tak bardzo jak Sprout? Bo obaj wydawali się żyć podobnie w cieniu ambitnej matki i byli sfrustrowali, że tych oczekiwań nie spełniają.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Niklas napisał:

Bo obaj wydawali się żyć podobnie w cieniu ambitnej matki i byli sfrustrowali, że tych oczekiwań nie spełniają.

Sprout wydawał mi się raczej sfrustrowany tym, że jego kolega/przyjaciel jest od niego we wszystkim lepszy, no i zgarnął fuchę, o której on sam marzył. Jeśli dobrze teraz pamiętam tę scenę, gdzie mu matka powiedziała, że przecież teraz on jest szeryfem, to chyba było to bardziej na zasadzie "kochanie, zawsze o tym marzyłeś, więc dlaczego teraz tego marzenia nie spełnić", niż "wreszcie jesteś tym, kim ja chciałam, żebyś był" (zwłaszcza że zaznaczyła zdaje się "jesteś teraz szeryfem, CHOĆ PRZEZ CHWILĘ, czyli nastawiała się, że jak Hitch wróci, to wszystko wróci do normy)? No i Książę ze Bajki pewnie by czegoś takiego nie odwalił, bo jednak tym, co najbardziej kierowało Sproutem, był STRACH. On chyba najbardziej w całym mieście się bał jednorożców i pegazów, więc przynajmniej w swoich działaniach nie był cyniczny o tyle, że naprawdę wierzył, że im wszystkim grozi straszliwe niebezpieczeństwo. Co oczywiście nie zmienia faktu, że cynicznie przerzucał swoje lęki na innych i podsycał strach, by faktycznie przejąć władzę...

 

ALE CZY NA PEWNO...?!

 

Tak mnie teraz złapało, że cała eskalacja napięcia wzięła się z tego, że najpierw mieszkańcy miasta swoim strachem podsycili lęki Sprouta - w końcu jak tam przyszli do biura szeryfa i okazało się, że Hitcha nie ma, to się zaczęły gadki, że gdzie jest PRAWDZIWY SZERYF, jesteśmy zgubieni i nikt nie traktował go jako poważne zastępstwo (a on nawet w pierwszym odruchu chciał ich uspokoić!). Jasne, był ciołkiem, ale też widać było, że nikt go nie szanuje i nie chcą dać mu nawet szansy, co doprowadziło do tego, że spanikował do reszty i zaczął grać swoją jedyną kartą atutową, czyli strachem. Ostrzem totalnie obosiecznym. No a potem władza uderzyła mu do głowy, bo rzeczywiście nie nadawał się do rządzenia i nigdy nie powinno to spaść na jego barki. Tak czy inaczej, sam się w swoich obawach tak zafiksował, że pod koniec nie był w stanie myśleć logicznie, co było widać w reakcjach na wieści, że żadnego zagrożenia nie ma, bo jednorożce i pegazy wcale na kuce z Zatoki Grzyw nie dybią. Jak pierwszą reakcją mieszkańców było odetchnięcie z ulgą (co było logiczne), tak w jego skrzywionej percepcji była to okazja do zażegnania zagrożenia, KTÓRE NIGDY NIE ISTNIAŁO. Plus pewnie nie chciał wrócić do roli matołka, którego nikt nie szanuje - czy raczej BAŁ SIĘ do niej wrócić i utracić to, co udało mu się w końcu, ten jeden raz w życiu, osiągnąć.

 

A Phyllis też nie nazwałbym intrygantką, bo ona również wierzyła, że zagrożenie jest prawdziwe (no i nie może nią być, jeśli przyjąć powyższą interpretację sceny zrobienia ze Sprouta szeryfa). Ale nie czuła się tak niepewnie, jak syn, więc raz, że chciała się tylko ograniczać do obrony przed ewentualnym atakiem, a dwa - od razu zorientowała się, że zaczął posuwać się za daleko, ponieważ istnieje pewna subtelna różnica między "będziemy gotowi, JEŚLI przyjdą", a "MUSIMY UDERZYĆ PIERWSI, BO NA PEWNO PRZYJDĄ". Co nie zmienia faktu, że wciskała kucom rzeczy typu te hełmy anty-telepatyczne, które nie miały prawa działać, bo jak to w ogóle testować. Ale hej, pułapki na jednorożce działały całkiem sprawnie!

 

...tylko komu ona je sprzedała, jeśli rzeczywiście je sprzedawała? HITCHOWI? Zwłaszcza że potem to właśnie ona robiła za liderkę kuców ziemnych przy składaniu ramki. Może wcale nie kręciła z całego interesu tyle, ile zakłada fandom, tylko pracowała też pro publico bono?

 

20 godzin temu, Lobsel Vith napisał:

Co zrobiły?

Nie poszły sobie, gdy powinny.

  • +1 3
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ok

 

W sumie to nie miałem większych oczekiwań, spodziewałem się przystępnego, lecz mało angażującego filmu skierowanego do audiencji dzieciopodobnej, który czasem zaiskrzy dosyć solidnie, a czasem walnie kleksa charakterystycznego dla gatunku typu paszkwil dla najmłodszych. I w sumie dostałem to, czego się spodziewałem, jednak wszystkie te zloty i upadki sprawiły, że całość zgrabnie się wygładza, zamiast przypominać sinusoidę, gdzie z rzeczy fajnej i przemyślanej spadamy na totalne dno kinematografii. Ale po kolei.

 

Fabuła jak to fabuła, większego sensu w kucach nigdy nie miała, a doszukiwanie się w niej jakieś logiki przypomina mi przekonywanie 80-letniej zakonnicy, że tik-tok dance to świetna zabawa. Jak przystało na produkcje kierowaną dla latorośli, większość rzeczy jest grubymi nićmi szyta i trzeba to zdzierżyć. Ogólnie rzecz biorąc, sam skróty fabuły, że "kiedyś była harmonia, ale potem wszyscy się pokłócili i od lat żyją w izolacji, a główna bohaterka od początku wie, że ksenofobia jest zła i udowadnia to wszystkim dzięki magii przyjaźni międzyrasowej" jest w porządku. Mamy jakieś tam niewiadome, które film (bądź sami twórcy) nie potrafią odpowiedzieć i musimy to przełknąć bądź łudzić się, że przyszły serial odpowie na te pytania. Jeśli chodzi o sam lore filmu jako wprowadzenie do nowi-starego uniwersum, to film robi to dostatecznie. Jednocześnie nie zgadzam się z kimś wyżej, że sam powód kłótni jest mało ważny, bo tak miało być, że nie liczy się przyczyna lecz skutki. Mówimy to o Toby-Foxowej rzeczywistości, gdzie takie rzeczy jak przyjaźń i miłość zwalczają każde zło i są paliwem zasilającym całą historię wszystkiego, co widzieliśmy na ekranie przez bite 9 sezonów G4 i co jest i będzie kontynuowane przez kolejną generacje. Spłycenie tego problemu jedynie w celu osiągnięcia rezultatu (który został zażegany w przeciągu 1,5 godziny) byłoby... naiwne i choć szkoda, że nie poruszono tego w filmie, to jestem świadomy, że to nie była jego rola. On miał być tylko wprowadzeniem do tego wszystkiego (oby) i moim zdaniem, robi to przystępnie.

 

Postacie, czyli kamień węgielny poprzedniej odsłony, tutaj wypadają moim zdaniem na plus. Owszem, większość widocznie nawiązuje do G4, ale robi to jak na razie w bardzo stonowany sposób. Zwariowany jednorożec nie odbija się od ścian jak piłeczka we fliperze, oczytana protagonistka nie jest paranoicznym świrem, pewny siebie pegaz nie jest ostatnim debilem, a szukająca atencji instagramerka nie ryczy do poduszki z byle powodu (choć to w Rarity akurat lubiłem xd). Imo postacie są zrobione bardzo dobrze, bo ludzko i bez przesadyzmu, dzięki czemu dostrzegam w nich godnych następców starego mane6, nawet mimo faktu, że ta różowa ze skrzydłami w sumie nie wykazała się ani trochę, bo nie starczyło czasu antenowego. Ogólnie to fajnie nowe postacie, spodziewam się dobrego ich rozwinięcia w serialu i dobrze, że dali chłopa do tej grupki, bo jednak G4 było za mocno zfeminizowane i jakiegokolwiek faceta tam trzeba było z lupą szukać. A i do tej pory nie pamiętam za bardzo, kto się jak nazywa, choć to moja wina bo imiona są dosyć proste.

 

Przebieg akcji, czyli to co widzimy na ekranie, to moim zdaniem ta część filmu która momentami najbardziej kuleje. Oczywiście mamy obowiązkowe wręcz dla tworów spod sztandaru mlp zapierdalanie z tępem do takiego stopnia, że miejsca akcji przeskakuje jak w kalejdoskopie, a wysiłek włożony przez nasze postacie w trudy pokonywania przeszkód na swojej drodze przypomina ten podczas mrugania. Główna bohaterka staje się BFF z jednorożcem po wspólnej podróży ze sobą przez minutę i szesnaście sekund. Pegazy postanawiają pomóc naszemu wesołemu duetowi... bo tak. Odkrycie przyczyny, dlaczego magic is gone i ogarnięcie, jak to naprawić, przebiega w 3 dialogach. Zżycie się całej grupki w jeden team to zaledwie krótka scena przy ognisku. Przemiana nastawienia względem siebie jednorożców, pegazów i ziemniaków zachodzi praktycznie poza ekranem. I to jest coś, co mnie szczerze najbardziej boli w tego typu produkcjach i na co ja stawiam największy nacisk. Tego typu niedopowiedzenia bolą mnie bardziej, niż jakieś gargantuiczne dziury fabularne, jednak bez przesady, tutaj tak źle jednak nie było. Jeśli chodzi o sam przebieg akcji, to jest ona ok i nie oglądało się tego źle, poza momentami gdzie jest słabo. Reasumując, jest w porządku ze słabymi momentami.

 

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to szczerze nie jestem fanem. O ile takie rzeczy jak miasta, obiekty, detale, wygląd lokacji i wszystkiego innego jest mega dobry, może nawet najlepszy, jaki widziałem, to najgorzej wypadają same postacie. I nie mówię tu o animacji ruchu itd. bo ta jest dosyć zgrabna i nie dostrzegłem żadnego paraliżu wśród bohaterów. Chodzi mi o coś takiego, że wszystkie postacie wyglądają, jakby był okryte wykładziną, a nie sierścią, a jak pauzuje film w losowym momencie, to widzę coś takiego: powykręcane sznupy. Nie lubię czegoś takiego, że jak pauzuję film albo mocno skupiam się na animacji twarzy jakieś postaci, to mnie skręca i o ile tutaj nie było tragedii, to jednak wolałem flasha z poprzedniej generacji albo chociaż ten efekt który był w poprzednim filmie z 2017 roku. Ponadto nie jestem fanem oglądania pojedynczych zębów każdej postaci, jakoś dyskomfort mi to sprawia. Ogólnie to nie ma tragedii i w ogólnym rozrachunku grafika wychodzi na plus, to jednak musiałbym się przyzwyczaić mocno do tego wyglądu postaci i szczerze preferowałbym coś innego.

 

Co do innych rzeczy, które nie wiem, gdzie umieścić: wszystkie piosenki były dla mnie milusie w odsłuchaniu i wychodzą zdecydowanie na plus. Voice acting jest mega dobry i dorównuje jakością temu z G4. Film jakoś mnie nie porywał akcją, ale na pewno nie był nudny. Fajnie, że nie dali głównego złego, ale ten czerwony typek oraz akcja z robotem to dla mnie zbyt duża dziecinada, szczególnie że jakieś maszyny i roboty zniszczenia o kształcie danej postaci to dla mnie już zbyt mocno rozwałkowana sprawa (Gravity Falls, Star vs, Steaven Universe, Regular Show no ile można). Większość żartów była bardzo spoko np. majonez czy kalendarz tego typa, nie spodziewałem się totalnie Terminatora w kinach. Mam wrażenie, że dziwnie jest zbudowany świat tj. mamy malutką wioskę nad brzegiem liczącą 25 domów z tramwajem i fabryką na szczycie wzgórza, olbrzymią metropolie na szczycie góry z najnowocześniejszą technologią oraz obóz hipisów w lesie. Poza tym, olbrzymie, całkowicie zarośnięte łąki, polany, góry. Miałem wrażenie, jakby wszystko, co jest poza miastami działo się w czasach post-nuklearnych. Wszystkie postacie są napisane w miarę spoko i żadna nie denerwuje zachowaniem. Zakończenie było zdecydowanie za szybkie bo nawet nie wiemy, czy ta pomarańczowa zostanie na stałe uskrzydlona czy nie. Dosyć głupie jest też to, czerwony koleżka zrównał z ziemią zabytkowy dom naszej bohaterki, narażając kilka postaci na śmierć, za co został ukarany w sposób taki, że nie został ukarany w ogóle. Co do morału, to w sumie wywalone, był ok choć ciężko mi ogarnąć target, jaki miałby on wpłynąć. W ogóle target filmu wydaje mi się dziwny, choć to raczej moje osobliwe doświadczenie.

 

 

Jeśli miałbym ocenić to, w jaki sposób podobał mi się film, to daję 5,5 no w porywach 6/10, bo nie był zły, wszystkie wady i zalety łącznie ładnie się sprasowały, dając mi mocno obojętny obraz bajki dla wszystkich. Praktycznie wszystkie plusy, jak i minusy, są na tyle mało znaczące, że ciężko mi tutaj coś zachwalać, jak i krytykować, bo to wszystko, co wyżej napisałem, to tylko takie popierdółki. Jako fan serii mogę stwierdzić tak, że jeśli ten film miał być jedynie preludium do G5 i większość niewiadomych zostanie kontynuowana w serialu, to imo film spełnił swoją rolę całkowicie i wyszedł kawał dobrej roboty. Już sam fakt, że film odbierany jest pozytywnie w sumie mocno mnie cieszy. Jeśli jednak kontynuacja będzie równie porojobiona po macoszemu, to trochę yikes ze strony twórców, bo kolejna generacja kucy będzie tak jak jej poprzedniczka, robiona na odpierdol pod względem budowania świata itd. Tak czy owak nie obrażę się z tego powodu, sam film w sobie jest ok jak na to, czym miał być i mam nadzieję, że jego sukces nie zostanie zaprzepaszczony przez serial, a wręcz przeciwnie, że dalej będzie tylko lepiej. Ogólnie to mimo tak średniej oceny, to jestem raczej zadowolony.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę się rozpisywał na temat całego filmu by bym stracił cały dzień na to. Podsumuje moje podejście do filmu w 3 punktach.

  1. Wiecej Hitcha
  2. Chce piosenke która w 90% spiewa hitch
  3. przez Hitcha chyba zostałem gejem

Kocham ta postać. Musze to przyznac Hasbro. Stworzyli naprawde fajnego kuca którego aż chce sie ogladac... btw wie ktos gdzie moge kupic ten kalendarz z nim? 

nie wiem jak reszta tutaj, ja ogladam wszystko po angielsku i powiem, ze VA wybor był swietny. 

 

jesli musze rzucic jakas krytyke tutaj to powiem tak. pegazy sa srednio rozwiniete z charakteru tutaj. Pipp i Zipp mialy bardzo malo screen time i jakos srednio bylem w stanie je polubic przez to. Reszta mane 5 miala znacznie wiecej czasu aby przyciagnac widza i opowiedziec o sobie. 

 

ps. mowilem, ze chce wiecej hitcha?

 

  • DEJ! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Szafira napisał:

6/10 nie dlatego ze to gniot, bo animacja i bochterowie spoko, ale za szybko i za chaotycznie, czy bede ogladac serial? oczywiscie, niemniej fabuła średnia ale nie jak u Walaszka bo ten zawsze daje z siebie 30%, a tu był budżet ale zabrakło pomysłu ;]

 

 

Typowy film familijny ,nie można się spodziewać że będzie trwał 2h+.Wszystko zależy od realizacji wiadome było że film będzie trwał 60~90 min. Oczywiście mogliby zakończyć film tak aby zrobić potem część 2.Jednakże film ten ma być przedsmakiem serialu więc dziwnie by ro wyglądało.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze, ja również się wypowiem.

 

Odkąd wypłynęły kadry z filmu kilka miesięcy temu i kiedy poznałem już wygląd Głównej Piątki, zastanawiałem się, jaką historię dostarczą nam producenci. Czy to będzie odgrzewany kotlet? Postacie z kiepskimi charakterami? Może grafika nie przyciągająca wzroku?

 

Na szczęście żadna z powyższych obaw się nie potwierdziła.

 

Obejrzenie tego filmu sprawiło mi wielką przyjemność. Bawiłem się dobrze, choć produkcja nie obyła się bez wad, o których wspomnę w dalszej części tego komentarza. Przejdę zatem do plusów tego filmu, bo jest ich sporo.

 

Główni bohaterowie, którzy nie są kopiami Mane6 z 4 generacji. Każda z tych postaci ma w sobie coś z naszych ukochanych powierniczek Elementów Harmonii, jednakże są znaczne różnice, które nadają im kolorytu. Sunny niemalże od razu po seansie stała się moją ulubienicą. Jest oczytana, zaradna, pełna energii i optymizmu. Nawet wtedy, gdy prawie zrezygnowała z prób przywrócenia jedności między pozostałymi rasami kucyków, nie poddała się (tej cechy mi najbardziej brakuje w moim życiu...). Izzy również polubiłem. Jest spokojniejszą wersją Pinkie Pie, która wie, kiedy zachować powagę i nie łamie czwartej ściany co sekundę. Nie jest natarczywa ani przesłodzona. Jest idealna i mam nadzieję, że twórcy jej nie zepsują. Królewskie siostry Zipp Storm i Pipp Petals są dość osobliwymi postaciami. Zipp z pewnością jest dla mnie do polubienia ze względu na brak wybujałego ego, którego było wszędzie pełno u Rainbow Dash, przez co nie dało się czasami jej oglądać. Zaskoczyła mnie u niej zamiłowanie do nauk ścisłych, za co ogromny plus. Nie wierzy w kłamstwa i jest uparta w dążeniu do prawdy. Co do Pipp... Nie lubię influencerek, bo ostatnio mi się kojarzą wyłącznie ze scamami produktów z dropshippingu z Ali Express. Ogółem ciężko cokolwiek o niej powiedzieć prócz tego, że lubi śpiewać i być w centrum internetowej uwagi. Nie dostała dostatecznego czasu antenowego, ale zobaczymy co jeszcze pokaże w specialu i później w serialu. Na razie jeszcze jej nie przekreślam. No i została wisienka na torcie... Hitch. Pierwsza główna męska postać (nie pisać mi o Spike'u z G4, bo on tam był tylko służącym Mane6), która wreszcie przebiła się przez sfeminizowany mainstream. Czy go lubię? Hitch... jest w porządku. Nie jest nadąsanym przydupasem jak znienawidzony przeze mnie Flash "Waifu Stealer" Sentry, który nawet nie umiał dobrze wyrwać Twilight... Jak o nim tylko pomyślę, mam ochotę zrobić mu ekspresowy wypad na Uran. Hitch jest szeryfem w mieście (co jest dość ciekawym przypadkiem, skoro Zatoka Grzyw to nic innego jak typowe współczesne miasto z technologią, a nie Dziki Zachód). Trzyma się zasad, jest pomocny i lojalny wobec Sunny, za co też plus. Zabawny też przy okazji. Ma naturalne zdolności przywódcze, o czym świadczy fakt, że nawet zwierzątka słuchają go jak wodza. Zobaczymy, co jeszcze nasz szeryf pokaże, ale przewiduję od razu ciekawe akcje z pościgami i łapaniem tych, którzy "łamią prawo" (Heh, prawie jak Wardęga ostatnio xD).

 

(Ze względu na wysyp memów o Hitchu zdobywającym główną czwórkę, to już z miejsca można mu nadać tytuł "Waifu Stealera", dlatego Flash Sentry zostajesz zdetronizowany i odesłany do Tartaru. Temu panu już dziękujemy).

 

Oprócz postaci, twórcy włożyli także dużo starań w środowisko i miejsca, w które wybrali się nasi ulubieńcy. Różkowo od razu zdobyło moje serce niesamowitym klimatem tam panującym. Las wygląda wspaniale! Idealne miejsce, by odciąć się od tłocznej cywilizacji.

 

Prawie wszyscy już o tym wspomnieli, ale także napiszę: jest dużo nawiązań do poprzedniej generacji, przez co twórcy dali tutaj spore pole do popisu, jeśli chodzi o snucie teorii i pisanie fanfików. Fimfiction już powoli zalewa tsunami fików z obecnej generacji (ciekawe, kto napisze ponownie human in Equestria... hmmm).

 

Z piosenek podobały mi się tylko dwie: Gonna Be My Day oraz Fit Right In. Oczywiście w języku polskim (oglądałem cały film po polsku, także proszę nie hejtować. Dziękuję).

 

Nie wiem, co tu jeszcze z plusów dodać, oprócz polskiego dubbingu, który w mojej ocenie wypadł bardzo dobrze. Morał z tego filmu jest taki, że wszyscy jesteśmy ludźmi bez względu na kolor skóry, wyznanie czy pochodzenie i należy się wzajemnie szanować. Warto przedwcześnie wyzbyć się uprzedzeń, zanim się kogoś dobrze nie pozna, by nie stwarzać nieprzyjemnej atmosfery i konfliktów. Myślę, że to jest dla nas wszystkich bardzo cenna lekcja, bo o niej niestety zapominamy.

 

No dobrze, słodko już było, to teraz pora na rodzynki tego filmu (nie lubię rodzynek, stąd mój zamiennik słowa "minusy").

Z minusów to przede wszystkim Sprout, a raczej koniec tego filmu z jego udziałem. Uważam, że mimo wszystko ten niezbyt rozgarnięty ogier powinien w końcu odpowiedzieć przed jakimś sądem za zniszczenia dokonane w trakcie szarży na Sunny i jej przyjaciółki. Bo jak to jest: zniszczył latarnię, a przy okazji jej dom, a potem po gadce Sunny nagle zmiękł? I to wszystko? Nawet nie przeprosił? Gdyby chociaż to zrobił, to kwestię sądzenia mógłbym podarować, ale to wygląda niestety bardzo źle w odbiorze. Wydaje mi się, że można było jeszcze poświęcić dodatkowe dwie minuty dla Sprouta, który próbuje chociaż przeprosić za swoje zachowanie i obiecać, że dokona napraw i postara się zmienić swoje nastawienie do pegazów i jednorożców. Moim zdaniem został on kompletnie olany. A szkoda, bo widzę w nim trochę Sunset Shimmer, Starlight Glimmer i Tempest Shadow w jednym. Wiem, że to tylko produkcja dla młodszych widzów, ale nawet dla nich może to być niezbyt pouczająca scena.

 

Matka Sprouta również wydaje mi się być taką dwulicową postacią. Z jednej strony przelewa swoje niespełnione ambicje na swoim synu, a później w obliczu niemalże tragedii udaje, że nic się nie dzieje i nagle "wyraża skruchę". Mało wiarygodna postać według mnie. Taki impostor impostora. Very SUS.

 

Z innych minusów to lokacje. Rozumiem, że prócz tych trzech głównych lokacji na mapie Equestrii nie ma już nic? Choćby pozostałości po Ponyville, Las Everfree czy Canterlot? Czy Equestria w ciągu tych wielu księżyców naprawdę zmieniła się nie do poznania? Jeśli przyjrzeć się mapie w dzienniku ojca Sunny, to poza tymi terenami ląd jakby się urywa. Mam nadzieję, że zostanie to jakoś wyjaśnione przy okazji, bo na razie niewiele z tego wynika. Chyba, że Discord z rozpaczy z powodu śmierci Fluttershy przewrócił Equestrię do góry nogami i zrobił tylko tyle.

 

Chyba nic więcej niepokojącego nie zauważyłem. Albo jak zwykle zauważę po fakcie. W każdym razie dostaliśmy naprawdę solidny wstęp do piątej generacji naszych kucyków i przyznaję temu filmowi mimo wszystko 10/10. Chęć obejrzenia go czwarty już raz tylko potwierdza, że nie jest to żaden gniot. I cieszę się, że jestem osobą (tak jak wiele innych zresztą), która wystartowała z kucykami od samego początku w piątej generacji i że od tego momentu będę mógł z zapałem śledzić przygody Głównej Piątki, jak już tylko serial wystartuje. Wyrażam więc nadzieję, że ta generacja będzie równie dobra jak poprzednia, albo i jeszcze lepsza. Czas pokaże.

Edytowano przez Wilczeq
  • +1 1
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 1.10.2021 o 22:21, Szafira napisał:

6/10 nie dlatego ze to gniot, bo animacja i bochterowie spoko, ale za szybko i za chaotycznie, czy bede ogladac serial? oczywiscie, niemniej fabuła średnia ale nie jak u Walaszka bo ten zawsze daje z siebie 30%, a tu był budżet ale zabrakło pomysłu ;]

Filmy dla dzieci takie są. Ma być szybko, niezbyt długo i intensywnie, bo inaczej szybko się znudzą. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

1 godzinę temu, Cipher 618 napisał:
Dnia 1.10.2021 o 21:21, Szafira napisał:

6/10 nie dlatego ze to gniot, bo animacja i bochterowie spoko, ale za szybko i za chaotycznie, czy bede ogladac serial? oczywiscie, niemniej fabuła średnia ale nie jak u Walaszka bo ten zawsze daje z siebie 30%, a tu był budżet ale zabrakło pomysłu ;]

Filmy dla dzieci takie są. Ma być szybko, niezbyt długo i intensywnie, bo inaczej szybko się znudzą. 

Po za tym jest coś takiego jak limit czasowy, jakby mieli robić wielominutową wyprawę między miastami, to film trwały kilka godzin.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Wilczeq napisał:

Gonna Be My Day oraz Fit Right In

Mam podobnie a ogladalem po angielsku

19 godzin temu, Wilczeq napisał:

Z innych minusów to lokacje. Rozumiem, że prócz tych trzech głównych lokacji na mapie Equestrii nie ma już nic? Choćby pozostałości po Ponyville, Las Everfree czy Canterlot

Zgodnie z tego co wyczytalem to te wielkie różowe drzewo ktore mijali to niby dawne drzewo harmonii

https://www.equestriadaily.com/2021/09/tree-of-harmony-confirmed-in-my-little.html

 

Equestria Daily - MLP Stuff!: Tree of Harmony Confirmed in My Little Pony:  A New Generation!

 

a one przeciez bylo gdzies w centrum everfree...

Mozna by wywnioskowac, ze caly las przestal istniec.

Edytowano przez MaxyBlack
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, MaxyBlack napisał:

Mam podobnie a ogladalem po angielsku

Zgodnie z tego co wyczytalem to te wielkie różowe drzewo ktore mijali to niby dawne drzewo harmonii

https://www.equestriadaily.com/2021/09/tree-of-harmony-confirmed-in-my-little.html

 

Equestria Daily - MLP Stuff!: Tree of Harmony Confirmed in My Little Pony:  A New Generation!

 

a one przeciez bylo gdzies w centrum everfree...

Mozna by wywnioskowac, ze caly las przestal istniec.

Właśnie też widziałem to drzewo i od razu skojarzyłem. Wygląda na to, że dowiemy się wszystkiego w serialu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiemy ile czasu minelo. Ciagle uzywaja w filmie okreslenie minelo X ksiezycow. Co mnie jeszcze bardziej zastanawia. Na samym poczatku jest mowione, ze Phyllis Cloverleaf chronila kuce z miasteczka przez ostatnie 20 ksiezycow. Troszke to nie ma sensu jak czlowiek slyszy 20 ksiezycow to mysli, ze chodzi o 20 nocy. Czlowiek by powiedzial, ze 20 wiosen. 

 

Napisalem przed chwila cale wypracowanie zamiast odpisu i je usunalem bo wiem, ze nikomu nie bedzie sie tego chcialo czytac... ogolnie poki co wiemy strasznie malo. Trzeba czekac na serial aby dowiedziec sie wiecej.

  • Smutny 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo "Many moons ago" oznacza "Dawno temu". Nie ma to sensu, zważywszy na to, że księżyc to miesiąc, ale tak jest w języku angielskim. W tej bajce to chyba odpowiednik roku, zważywszy na to, że Syphilis nie jest już pierwszej świeżości.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Cahan napisał:

że Syphilis nie jest już pierwszej świeżości.

Z ciekawosci odpalilem teraz film jeszcze raz tylko po to by porownac ja z poczatku filmu i z konca, ale osobiscie nie widze aby pojawily sie jakie kolwiek zmarszczenia w okolicy oczu. Mozna je zobaczyc u Queen Haven ale nie u Phyllis. Chyba animatorzy zapomnieli nalozyc zmiany ktore wskazywałyby, ze się starzeje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Cahan napisał:

@MaxyBlack kobyła ma dorosłego syna. Pewnie ma coś pomiędzy 40 a 50 lat. Także 20 lat pracy w Canterlogic ma sens.

 

Wiesz, z ta dorosłością jej syna to bym sie spieral. 

Swoj droga najbardziej mnie martwi fakt, ze nie widzimy zadnych konekwencji w stosunku do sprouta. Mam nadzieje, ze serial bedzie kontynuował jakos ten watek.

 

 

BTW Wyczuwam, ze niezbyt przepadasz za Phyllis

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, MaxyBlack napisał:

BTW Wyczuwam, ze niezbyt przepadasz za Phyllis

Jest ziemniakiem, wystarczy :D A syfilis to zbyt piękne słowo by go nie używać.

 

6 minut temu, MaxyBlack napisał:

Wiesz, z ta dorosłością jej syna to bym sie spieral.

Jest rówieśnikiem Hitcha i Sunny. Hitch został szeryfem i ma spłacony kredyt, więc raczej nie ma 15 lat, tylko z dychę więcej. No i mają modele dorosłych kuców.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...