Skocz do zawartości

[Zapisy][Gra]Yggdrasil


Dead Radio Man

Recommended Posts

Rok 1939 sierpnia 31. 

 

Wojsko Polskie przygotowywało się do obrony polskich granic. Tak też było na Westerplatte, mała dywizja pod dowództwem Henryka Sucharskiego miała za zadanie jak najdłużej utrzymać ten ważny punkt strategiczny. Polacy dzielnie bronili się 7 dni. Natomiast wy którzy jesteście bohaterami tej opowieści broniliście najbardziej wysuniętej pozycji "Placówki Prom". Wszystko wyglądało dla was bardzo czarno i gdyby nie zawzięta walka i bycie gorliwymi patriotami już dawno byście opuścili wasze pozycje. Jednak tego nie zrobiliście. Przetrwaliście 3 dnia walk jednak w wasze pozycje uderzył dziwny pocisk który nie wybuchł przy zetknięciu z ziemią. Zaczął błyszczeć na niebiesko po czym spowił was dziwną mgłą zaczął i dopiero potem wybuch. Gdy już myśleliście że zginęliście okazało się  że było inaczej. Byliście w nieznanym wam miejscu o nieznanym czasie a co najważniejsze mieliście wszystko przy sobie. Ubrania, broń i wszystkie inne przedmioty wydane przed bitwą. 

 

 

Tak zaczęła się wasza przygoda i wędrówka ku zagubionej ojczyźnie. 

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

KP:

Imię:

Nazwisko:

Płeć:

Wiek:

Ranga Wojskowa:

Broń: 

Opis Wyglądu:

Dodatkowe Informacje: (ważne są języki i trochę opisu.)

 

 

Imię: Stanisław

Nazwisko: Ochocki

Wiek: 45

Ranga Wojskowa: Major 

Broń: Rkm 7,92mm wz. 28 "Browning", Pistolet Vis wz. 35 i szabla oficerska.

Opis Wyglądu: Wysoki (1,83 cm wzrostu, brunet, oczy błękitne, dobrze zbudowany)

Dodatkowe Informacje: Ukończył szkołę podoficerską z wyróżnieniem i szkołę aplikacyjna oficerów piechoty w Rembertowie jako 3 najlepszy uczeń w szkole. Zna język angielski i niemiecki płynnie, potrafi trochę rozmawiać po francusku. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imię: Jan 

Nazwisko: Czachowicz

Płeć: mężczyzna 

Wiek: 35 lat

Ranga Wojskowa: komandor podporucznik

Broń: karabin snajperski z bagnetem, 3 granaty wybuchowe, 3 zestawy medyczne, pistolet parabellum P08

Opis Wyglądu: 

Jan jest wysokim mężczyzną (1,97 m wzrostu) który jest dobrze zbudowany. Blond włosy zwykle spięte w mały kucyk sięgają górnej części karku, dodatkowo lekki blond zarost który nie zasłania blizny przechodzącej z górnej wargi do połowy brody. Oczy szare z zawsze widocznymi wesołymi ognikami. 

Dodatkowe Informacje:

Jan od małego interesował się bronią dzięki swojemu ojcu, który był kapitanem oddziału wojska polskiego stacjonującym w Kołobrzegu. Ojciec zapisał go do szkoły wojskowej, po której skończeniu, Jan zapisał do szkoły podoficerskiej i oficerskiej. Zdał je i od razu wstąpił do armii. Pokazując że ma doskonałe zdolności rozpoznania terenu jak i zdolności strategiczne szybko awansował i końcowo zatrzymał się na stanowisku komandora podporucznika. Następnie poprosił o przeniesienie do bazy pod Westerplatte i tam został do końca. Od zawsze uważa, że stopień nie zwalnia go z obowiązku walki i zawsze gdy tylko jakikolwiek plan był rozpracowany ruszał w pierwszym szeregu gdy tylko mógł. Nie ważne czy był szeregowym czy wyżej postawionym. 

 

Znajomość języków: angielski i włoski komunikatywny. 

 

Niemiecki tylko militarny. Zna kilka zwrotów żeby się porozumieć 

Edytowano przez Lucjan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i co, no namówił mnie chłop.

Imię: Franciszek

Nazwisko: Kozłowski 

Płeć: Mężczyzna

Wiek: 22

Ranga Wojskowa: Starszy Szeregowy

Broń: Saperka, Karabin 8mm wz. 1886/93 "Lebel". 9mm wz. 1935 FN Browning HP

Opis Wyglądu: Franek to taki, można by rzec, kawał chłopa który w zasadzie to nawet lubi fizyczną robotę. Włosy ma krótkie, wygolone, nos był na pewno złamany i to więcej niż raz, stąd krzywizna, szczęka kanciasta. Wygląda w zasadzie trochę jak typowy karku. Nie znaczy to, że typowym karkiem jest, ale dla niego to nawet dobrze, że wierzysz w to, że kimś takim jest.

Dodatkowe Informacje: Gada trochę po niemiecku i angielsku, ale każde zdanie ma w sobie co najmniej trzy "yyy" albo "aaa". Tak w sumie to nie jest nikim specjalnym, jego stary pracuje w hucie a on jako porządny chłopak, patriota, zaciągnął się do wojska, żeby bronić ojczyzny. No i trafiła się okazja jak znalazł. No i super idzie mu kopanie okopów. 

Edytowano przez Mephisto The Undying
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze przed rozpoczęciem sesji, ogólnie będziemy mieli ograniczoną ilość amunicji. Każdy niech pamięta żeby liczyć naboje na koniec swojego postu. 

 

Ja mam amunicji : Rkm - 5 magazynków po 25 naboi - VIS - 5 magazynków po 8 naboi 

 

Lucjan: Karabin snajperski - 45 naboi - Luger - 5 magazynków po 8 naboi 

 

Mephisto: Karabin 8mm wz. 1886/93 "Lebel" - 45 naboi, (dodaj sobie jakiś pistolet ) - 5 magazynków po 8 naboi

No to lecimy z tym koksem.

 

 

Był rok 1939, 2 września.

 

Znajdowaliście się wszyscy na wysuniętej pozycji "Prom", walczyliście dzielnie cały dzień i noc i zmęczenie dawało się wam we znaki. Sytuacja również wyglądała dramatycznie, byliście odcięci od posiłków. Walki nie ustępowały chociaż by na minutę, huk dział z lądu jak i z morza cały czas wam towarzyszył. W pewnym momencie zobaczyliście jak z okrętu który was ostrzeliwał wystrzelono dziwnie błyszczący niebieski pocisk. Traf chciał że trafił pocisk w wasz okop, nie wybuchł ale nada świecił się na oślepiający niebieski kolor. Minęło parę sekund które wam się wydawało jakby to były lata. 

- Co do - Stanisław nie zdążył dokończyć zdania ponieważ pocisk zaczął świecić jeszcze mocniejszym światłem i wtedy pochłonął was wybuch. 

 

Przez chwilę nie wiedzieliście co się działo. Nie czuliście żadnych ran ani bólu, jedyne co było i mogło się wydawać dziwne to to że nie mogliście się ruszać z całą swobodą.  Kiedy otworzyliście oczy ukazał się wam las i droga pośrodku w której byliście do połowy zakopani. W lesie panowała cisza i wszechogarniająca mgła, było wilgotno. Oczywiście kolejnym dziwnym odkryciem było to że wszystkie ubrania i sprzęt który mieliście ze sobą podczas walki nadal posiadaliście przy sobie. 

 

Stanisław zaczął się powoli wygrzebywać z ziemi, chwilę to potrwało zanim się wygrzebał i otrzepał. Gdy już był wolny zobaczył swoich dwóch kompanów z okopów że też tutaj byli. 

- Czy ktoś ma może pojęcie gdzie jesteśmy. - Zapytał z lekkim niedowierzaniem tego co się właśnie wydarzyło. 

Edytowano przez Dead Radio Man
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co się działo na ich pozycji to był nieśmieszny żart. Jan czasami już nie wiedział co się dzieje. Nawet czasami przez myśl mu przechodziło, czy w ogóle wróci do domu w jednym kawałku. W pewnym momencie zobaczył lecący pocisk w stronę ich okopu. 

- PADNIIIJ!!!- ryknął ile sił w płucach. Ale zamiast wybuchu i krzyku rannych nastała cisza. Dość niespodziewane jak na pocisk tego kalibru. Jan wstał i spojrzał na głowicę. Najpierw pomyślał, że to niewypał. Do momentu aż nie zaczął świecić. 

-Nosz kur...- nie zdążył dokończyć bo pochłonęła go ciemność. 

Efekt który odczuł w momencie zanurkowania w mrok był zaskakujący, chociaż brak możliwości ruchu niszczył całą magię. Nie zdążył dwa razy się zastanowić gdy pojawił się wraz z kompanami w lesie. Najpierw z trudem wygrzebał się z ziemi, spojrzał na Stanisława a potem na Franciszka z zaskoczeniem aby następnie sprawdzić wszystkie posiadane rzeczy. Na szczęście uzbrojenie znajdowało się tam gdzie powinno. Następnie słysząc pytanie Stanisława rozejrzał się po lokacji. 

- Pozwól, że spojrzę na mapę. - powiedział wyciągając takową z kieszeni. 

-Nic mi to miejsce nie mówi. Polska to to raczej nie jest, a Niemcy by nas tak daleko nie wywieźli. Przy dobrych wiatrach nawet słyszelibyśmy odgłosy bitwy. - mówił do towarzyszy i do siebie. Po chwili jednak coś go uderzyło. 

-Ten pocisk który trafił w nasze okopy. Możliwe żeby on miał coś z tym wspólnego? Na przykład przeniósł nas gdzieś? Zwykłe pociski nie świecą na niebiesko. - powiedział patrząc na Stanisława i Franciszka. Może oni coś słyszeli. Może Niemcy mają jakąś nową, niebezpieczną broń, o której jeszcze nikt nie wie i stali się jej pierwszymi ofiarami. 

- Chociaż nawet jeżeli. Gdzie byliby inni nasi towarzysze których też trafiło? - zapytał w przestrzeń. Pytanie zawisło nad jego głową. Mężczyzna zasępił się. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Pistolet dodany)

Po tylu godzinach, to w zasadzie nawet nie wiedział jaka jest godzina. Kolacja pewnie minęła, albo i śniadanie. Cholera wie ten czas, lubi płynąć nieubłaganie. Nie no, w zasadzie to śniadanie jeszcze nie minęło, nie było jeszcze przecież następnego ranka. Ale w okopie, jak to w okopie bywa, było niezbyt przyjemnie, więc myśli o ominięciu śniadania dawały Frankowi takie dziwne poczucie komfortu. Fakt faktem, Franek lubił okopy. Nie siedzieć w okopach, kopać je. Robienie łopatą to jego ulubione robienie także fajnie by było gdyby mógł sobie te okopy porobić ale nie musieć w nich siedzieć. Jeszcze fajniej by było gdyby Niemcy nie strzelali. Szkoda, że nie było fajnie.

Szkoda też, że podziało się coś za ciekawego. Za ciekawego, bo Franek wolałby, żeby było nudno i żeby w jego okolicę nie trafiały żadne pociski. Albo najlepiej nigdzie akurat nie spadały pociski. A tym bardziej dziwne, świecące. "Co to w ogóle jest?" pomyślał Franek. "Żarówkami strzelają, czy jak?" takie były jedyne myśli jakie go nachodziły. Potem jednak padł na ziemie, słysząc polecenie. Franek był dobrym żołnierzem.

Był, no bo najpewniej zaraz nie będzie. Będzie raczej elementem okolicy. 

 

Mylił się. Żył. Miał się też, mimo wszystko, całkiem nieźle. Jeśli ignorowało się to, że był obecnie wbity w ziemię, to miał się nawet wspaniale. Ładna ziemia, ale za to ubita. Nie dobra na okop. Potem rozejrzał się wokół siebie. Las, nie za dobrze. Ciężko wykopać dobry okop w lesie, korzenie zawadzają. Trzeba robić wokół korzeni a Franek nie miał ochoty kopać w lesie. Nie miał nawet siekiery, coby te drzewa móc ściąć. Albo pozbyć się korzeni. Stąd też, zadowolił się jedynie wygramoleniem z gleby i podniesieniem swojego Lebela. Lubił swojego Lebela, temu otrzepał go pierwszego, dopiero potem siebie. Potem zerknął na Majora i Podporucznika i zasalutował. 
— Melduje, że kończyny nadal mam! — oznajmił, po czym raz jeszcze się rozejrzał. — I ma pan racje, raczej by nas nie wywieźli. No i coś byśmy słyszeli.  —  potwierdził i kiwnął głową z zamyślonym wyrazem twarzy. 

 

Potem wrócił do szukaniem wzrokiem miejsca na zbudowanie okopu, ale nie znalazłszy takowego, po prostu wzruszył ramionami i z rezolutnym wyrazem twarzy zapytał. 

— Nawet jeśli to wina pocisku, nie było by dobrze zacząć gdzieś iść?  — dał pytaniu zawisnąć na moment w powietrzu po czym kontynuował  — To i tak nie są nasze okolice, toteż stać tutaj nam się nie opłaca, to czemu by nie spróbować znaleźć rozwiązania, albo lepiej, informacji gdzie jesteśmy, po drodze? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stefan rozejrzał się po drodze i po reszcie lasu, słuchając swoich dwóch kompanów jedynie co przyszło mu do głowy to to co powiedział Franciszek. 

- Dobra, musimy w takim razie rozeznać w naszej sytuacji i określić gdzie w ogóle jesteśmy. - Gdy Stefan to mówił nagle usłyszeliście z lasu dźwięk jak by coś wielkiego pędziło przez las w waszą stronę. 

Z coraz głośniejszymi odgłosami, ziemia pod wami zaczęła drżeć. Słyszeliście także odgłosy przewracanych drzew oraz dziwne wycie które trochę przypominało kwiknięcia dzika ale było o wiele głośniejsze. Po dziesięciu sekundach ujrzeliście jak w lesie wyłaniają się z mgły najpierw duże szable dzika a zaraz za nimi oczy bestii płonące czerwienią jak by się świeciły od środka. Co gorsza bestia miała prawie 3 metry wzrostu i pędziła na was z zadziwiającą szybkością. Jeszcze chwila i bestia wyskoczyła na drogę i zaczęła pędzić na was.

 

Stefan nie myśląc wiele wycelował do bestii z swojego rkm'a.

- Ognia! - Rozkaz poleciał w eter i wystrzelił serię 10 pocisków.

 

 

Rkm - 4 magazynków po 25 naboi i 15 naboi - VIS - 5 magazynków po 8 naboi 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jan najpierw wysłuchał co ma do powiedzenia Franek. Mądrze chłop prawił i tylko pokiwał głową. Im szybciej się dowiedzą gdzie są oraz jaki jest dzień, tym lepiej dla nich. Po chwili odezwał się Stefan. Janek tylko się uśmiechnął. 

-Komu w drogę.. - usłyszał dźwięk i wyciągnął pistolet z kabury przy pasie i wycelował w kierunku rabanu. 

-Temu nóż w plecy. - dokończył widząc bestię. Spojrzał na pistolet z politowaniem i wyciągnął granat. Wyrwał linkę zębami i rzucił go w stronę dzika. 

- Leci niespodzianka! - zawołał. Miał nadzieję że wybuch albo rani bestię albo przynajmniej ją rozkojarzy. 

Następnie skoczył w stronę drzew, w celu znalezienia jakiejkolwiek obrony. Patrząc na to że poprzednie pnie nie miały szans się przeciwstawić sile bestii, miał tylko nadzieję że stwór na tyle się rozpędzi że nie da rady wykręcić. Wycelował na kucaku i strzelił w miejsce (jak przypuszczał) powinno się znajdować kolano bestii. Wypuścił dwa strzały i ponownie schował się za drzewem wypatrując kolejnych zdarzeń. 

 

Stan amunicji: 6 naboi w magazynku, 2 granaty. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Franek wolał określenie "chuj w oko". Bo to właśnie dostali od losu. W postaci wielkiego dzika, wielkiego na tyle, że nie mógł tego nazwać dzikiem. Bardziej dosłownie czołgiem zrobionym z mięsa. Ale co miał nie słuchać rozkazów? Franek był dobrym żołnierzem i miał nadzieje, że dalej będzie. Dobrze, żę miał broń pod ręką, bo zaraz potem z kliknięciem, dźwiękiem metalu i małą eksplozją wystrzelił pocisk ze swojego Lebela. Jeden pocisk, bo za szybko strzelać nie mógł. I miał wrażenie, że nie musi bo zaraz w stronę dzika poleciał granat. 

Mądrze, cwanie i nawet, można by rzec, chytrze. Bo ta kupa mięcha od pocisku raczej by nie umarła. Na pewno nie od jednego. Miał wrażenie, że nawet nie od jednego magazynku. Więc jeśli granat nie zadziała, to jego zdaniem, trzeba by wiać. "Oh! Jakbym wolał być teraz w okopie" pomyślał. Najlepiej w takim który sam zbudował. Wtedy było by super. 

— Ja nie wiem czy mamy amunicje na takiego dzika! — oznajmił po chwili i wprowadził kolejny pocisk do komory po czym pociągnął za spust drugi raz. 

Oby tylko go posłuchali, bo kiedy Franek dziś w chodził na pole bitwy, nie planował polować na dziki i nawet nie był jakoś pogodzony ze śmiercią od zwierza. Nie ważne jak wielkiego. 

— Może jak ten granat nie zadziała to zwiejemy? — zaproponował w nadziei, że jeśli przeżyją to nie skończy się to reprymendą. 

 

Stan Amunicji: 6 naboi w magazynku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy dzik został postrzelony przez serie od Stefana i dwóch jego kompanów na chwilę się zachwiał na nogach, los chciał że w tym samym momencie pod dzika wpadł granat. Gdy już doszło do wybuchu bestia która pędziła na was została powalona na bok i zaryła w ziemi. Tak długo się sunęła aż dotarła do miejsca w którym staliście. Na pierwsze oko bestia wyglądała i cuchnęła obrzydliwie, jak nieświeże mięso połączone z czyimiś wymiotami. W miejscu gdzie uderzył granat była duża dziura i co było dziwniejsze w środku dzika znajdował się czarny kamień.

- To się robi coraz dziwniejsze z minuty na minutę. Dobrze ruszajmy tą drogą -  Stefan wyjął kompas żeby sprawdzić kierunek, co było jeszcze bardziej dziwne kompas cały czas wirował. - Dobra z tym też trzeba będzie jakoś sobie poradzić, kompasy nie działają. Ruszamy - Stefan ruszył drogą, z strony której przybiegł dzik. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janek gdy zobaczył truchło dzika, odetchnął z ulgą. 

- Boże drogi co to za bydle? - mruknął szturchając padlinę bagnetem, aby następnie zobaczyć kamień wystający z brzucha bestii. "Zapamiętać i dopytać co to jest jak spotkamy miejscowych" pomyślał. Spojrzał na resztę grupy. Wszyscy cali więc git. Spojrzał na magnes Stefana. 

- Jesteśmy w polu elektromagnetycznym czy jaka cholera? - zdziwiony spojrzał na drogę, to na towarzyszy broni. Wzruszył ramionami na słowa majora i ruszył drugi z kolei. Spojrzał na Franka w drodze.

- Spodziewam się, że wolałbyś kopać teraz okopy a nie łazić ale obiecuję, że gdy będzie szansa, dam ci się wykazać. - powiedział z uśmiechem i poklepał mężczyznę po ramieniu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Franek przytaknął i podszedł bliżej do dziury w dziku. 

— Nie planuję za bardzo wtrącać się w planowanie... ale ten kamień to ciekawa sprawa, nie? —  stwierdził do swoich przełożonych, spojrzał na nich chwilowo a potem znów wkleił ślepia w kamień. Co kamień robił w środku dzika? Zżarł go, czy jak? Musiał, bo jak inaczej by się tam znalazł? 

To była by ta logiczna myśl, ale Franek uznał, że te logiczne myśli coś tu będą niezdatne. 

— Nie ukrywam, wolałbym kopać doły. —  przytaknął przełożonemu aż wreszcie złapał saperkę i używając ją, postarał się wyrwać kamień z bebechów kreatury. — Nie sądzę, że powinniśmy to tu zostać, Majorze, Komandorze. — odezwał się, na wyjaśnienie swojego postępowania. Może i kamień capił, ale był czymś dziwnym a jak na razie, dużo rzeczy było dziwne. No dobra, nie dużo, tylko pocisk, dzik i kamień, ale to trzy dziwne wydarzenia w ciągu jednego dnia. O trzy więcej niż być ich powinno, więc nie ma co się mazać, trzea brać kamień. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imię: Eryk
Nazwisko: Skowroński
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 23
Ranga Wojskowa: szeregowy
Broń: Karabinek wz. 29 (7,92 x 57 mm Mauser, 4 magazynki po 5 pocisków) granat wz. 33 w ilości: jedna sztuka.
Opis Wyglądu: Szczupły, 1,76m, brązowe oczy, brązowe włosy średniej długości (do szyi)
Dodatkowe Informacje: Języki: Polski, podstawowy angielski, podstawowe zwroty języka niemieckiego. Eryk jest absolwentem Warszawskiej szkoły kolejowej, jego rodzina mieszka w Krakowie acz on zaś wyjechał do Gdańska by chronić swej ojczyzny. Pasją Eryka są pojazdy szynowe a w szczególności ich konstrukcja (szczególnie tendrzaków) a wiedzę, jak i pasję w nim zaszczepił jego starszy brat Łukasz, który pracuje na kolei na stanowisku palacza oraz jego ojciec, Dariusz, który pracuje na stanowisku maszynisty. Za młodego często był brany do parowozowni gdzie kolejarze dzielili się z nim wiedzą jaką posiadali przez co Eryk ma dużą wiedze z zakresu konstruowania maszyn parowych w szczególności pojazdów szynowych (tendrzaków). Posiadał on książkę o konstrukcji parowozu OKl27 której strzegł jak oczka w głowie, nie sprzedał ani nie oddałby jej za żadne skarby, ponieważ jest jego jedyną pamiątką po jego zmarłym dziadku Stanisławie.

Edytowano przez SCP_079_inaczej_eryk
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imię:  Ignacy

Nazwisko: Kawiński

Płeć: Mężczyzna

Wiek: 24 zim

Ranga Wojskowa: Kapral

Broń: Mauser wz. 98a i Nagant wz. NG 30 i jeden granat wz.24.

Opis Wyglądu: Przeciętnego wzrostu i postury, brunet z krótkimi włosami i kilku dniowym zarostem.
Dodatkowe Informacje: Ignacy miał wiele zainteresowań, co skutkowało dużą wiedzą praktyczną, najbardziej interesował się amatorskim krótkofalarstwem, dzięki któremu nauczył się nomenklatury w języku angielskim. Mieszka w Gdańsku, przez co poznał niemiecki w stopniu komunikatywnym. Awans na Kaprala dostał 30 sierpnia, błąd logistyka, który zapomniał dostarczyć nowego pagonu sprawił, że posiadał jedynie jedną „belkę”.

Amunicja: Karabin 4 łódek amunicyjnych (po 5 naboi każda) + 5 w karabinie. Pistolet 7 naboi luzem i 7 w bębnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

( Nowi piszcie tak jakby już jesteście obok nas)

 

Stefan spojrzał jeszcze przez ramie na kompanów.

- Za duży jest ten kamień żeby teraz go wyciągać. Poza tym nie wiemy czy jest więcej tych potworów w okolicy. Najlepiej będzie jeśli wyjdziemy z tego lasu, może i też mgła się trochę przerzedzi ponieważ nawet nic nie widzimy. - Gdy Stefan skończył mówić ruszyliście całą grupą do przodu, po 15 minutach marszu wyłoniliście się z lasu gdzie droga dalej prowadziła. 

 

Jedna rzecz nadal nie dawała wam spokoju, pomimo tego że znaleźliście się poza lasem i mgła zeszła to i tak widok który wam się ukazał nie należał do najprzyjemniejszych. Po obu stronach drogi były pola. Wyglądały na pola uprawne ale były w stanie bardziej niż opłakanym tak jakby nikt ich od dawna nie oporządzał. Drugą rzeczą która była jeszcze dziwniejsza to fakt że w polach powbijanych było całe mnóstwo strachów na wróble. Wydawało się by nawet przez chwilę że jeden zerkał na was gdy patrzyliście w drugą stronę ale gdy się odwrócilicie żeby spojrzeć strach stał tak jak inne patrząc w las. Nie dawało to wam spokoju.

- Dobrze nie ma co się zatrzymywać, broń w pogotowiu i co jakiś czas rozglądajcie się na boki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ignacy mocno ściskał swojego Mausera, był na skraju paniki, najpierw Niemcy potem dzik teraz nieprzyjemne wrażenie bycia obserwowanym. Podczas bitwy działała adrenalina, ale teraz gdy się pozornie uspokoiło, zaczął rosnąć niepokój.
Żeby myśleć o czymś innym niż to, że w polach ktoś może się chować i w każdej chwili na nich wyskoczyć, próbował znaleźć logiczne wytłumaczenie sytuacji, w której się znalazł, lecz jak na złość nie mógł nic wymyślić prócz tego, że zginęli i trafili do zaświatów. Ta myśl go zarazem uspokajała, jak i niepokoiła. Spojrzał w lewo, gdzie zobaczył swojego kolegę Eryka, z którym dzielił w koszarach pokój.
- Jak myślisz, gdzie jesteśmy?- Ignacy szeptem zapytał Eryka, który także był zaniepokojony.
-Nie mam pojęcia, chociaż mi to trochę przypomina tereny Białej Rusi. - odpowiedział, patrząc na pola.
O dziwo odpowiedz ta lekko uspokoiła Ignacego.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jan zostawił sprawę kamienia bez komentarza. Niby przydałoby się dziadostwo, ale znowu taszczyć to ze sobą to druga sprawa. Ruszył dalej rozglądając się po lesie. Udało mu się nawet znaleźć jabłko w dobrym stanie, które zaczął jeść w trakcie drogi. Na skraju lasu ogryzek rzucił w krzaki, jeszcze żując ostatni kawałek, gdy widok który mu się ukazał, doprowadził do szybkiego wciągnięcia powietrza, które poskutkowało zakrztuszeniem się a zarazem też kaszlem. W końcu gdy uspokoił drapanie w gardle, odrobiną wody, którą miał przy sobie, rozejrzał się dokładnie. 

- Słyszałem, że w Ameryce mają takie akcje na święto zmarłych. Nazywają to Halloween. Ale to to już drobną przesada. - powiedział na głos przyglądając się najbliższemu strachowi. Czuł, że coś tu nie gra ale nie mógł określić co. Po prostu jakby ten jeden dodatkowy zmysł, wymuszał przyspieszenie kroku i przysłowiowe "spierdalanie". 

Jan wziął w ręce swój karabin snajperski i co jakiś czas patrzył przez zamontowany celownik czy coś się nie zbliża, czego niestety nie zobaczą od razu gołym okiem. Wolał obserwować okolicę z karabinu, bo lepiej coś ściągnąć od razu, niż się bawić w chowanie lornetki i wyciąganie zwykłego Parabelluma z kabury. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Okej nie czekam na resztę odpisów)

 

Przeszliście już jakieś 5 kilometrów przez pola na których cały czas było pełno strachów na wróble. Powoli przyzwyczailiście się do obecności tych słomianych kukieł, co prawda wrażenie obserwowanych nie znikało. Powoli przed wami zaczynało wyrastać na horyzoncie wyrastać mała wieś, kilka drewnianych chałup, jeden większy drewniany budynek z krzyżem na górze.

- Dobra, jak już wejdziemy do tej wioski to Ignacy i Jan pójdą rozeznać się w sytuacji u ludzi mieszkających na tej wsi a ja Eryk i Franciszek pójdziemy się przejść po wiosce. - Major ustalił plan działania. - I bez żadnej zbędnej agresji, nie szukamy na razie kłopotów. Możecie użyć broni jedynie w celach obronnych. 

Mieliście jeszcze jakieś kilka kilometrów do wioski. 

 

 

Wygląd strachów na wróble

s7fq845kl6yx.jpg 

[spoiler/]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z bronią na plecach i saperką pod ręką, Franek czuł się bardziej bezpiecznie, nie dość bezpiecznie, ale bardziej. A na polu strachów na wróble poczucie bezpieczeństwa było istotne, zwłaszcza, że strachów było masa i były jakieś takie podejrzane. Wyglądały bardziej jak jakieś kukły robione przez pogan na święta. Jak Marzanna albo coś w tym stylu. 
O tym całym halloween słyszał, i jeśli tak to miało się prezentować, to Franek nigdy nie chciał go zobaczyć drugi raz. Wystarczy mu strachów na wróble na resztę życia. Tego i następnego. 

No i jakoś tak się zdarzyło, że Komandor nawet się rozglądał przez swoją lunetę i na szczęście nie zaczął krzyczeć o kolejnym ataku, więc Franek poczuł ulgę. Wiedza taka jak ta była potrzebna w sytuacji stresowej. Potem spojrzał na Majora i zasalutował. 

— Ta jest! — oznajmił rezolutnie. Dobrze wiedzieć, że jakiś plan działania był. Taka wiedza była jeszcze potrzebniejsza dla żołnierza. 

Szkoda, że plan działania to nie budowa okopu, ale trudno. Kiedy indziej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podchodząc coraz bliżej wioski mogliście zauważyć coraz więcej szczegółów, było widać że to była bardzo mała wieś. Na skraju wioski dopiero kończyły się strachy na wróble. Kilka może kilkanaście drewnianych domków, co budziło większe zaniepokojenie to fakt że wszystkie domki były zabite dechami. Tam gdzie były okna wszystko było zabite, jak zaczęliście wchodzić do wioski zauważyliście dokoła drogi pełno kości które wyglądały wam na ludzkie.  Tylko jeden budynek był większy od reszty, był to budynek z kościołem.

 - No to do dzieła. Jak coś spotkamy się pod kościołem, w razie problemów spróbujcie szybko do nas wrócić. 

To powiedziawszy Stefan ruszył z Erykiem i Franciszkiem pod kościół który przed sobą miał tabliczkę z kartkami. 

 

Jak mniej więcej wygląda wioska, nie ma śniegu. 

New-Resident-Evil-Village-gameplay-echoes-Resident-Evil-4-goodness-1-800x400.jpg.17d15ee36ba1b5bf167dd43cd655b651.jpg

 

[spoiler/]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jan ruszył szybko przodem do wioski. 

Sklerotyku nie zapomnij o spotkaniu pod kościołem. pomyślał.  

Karabin zarzucił na plecy a pistolet schował do kabury. Nie chciał żeby ludzie którzy tam mieszkali, źle odebrali jego przybycie. Już i tak wyglądał dość, można by określić, okazałe i groźnie. Plecak oraz mundur wojskowy plus broń i duży plecak który mógł skrywać dość dużo. 

Gdy był już niedaleko zwolnił kroku i pomachał przyjaźnie ręką, lecz nikt nie odpowiedział. Zasępił się i podszedł do granicy wioski. Cóż. Czego by nie powiedzieć, wioska była opustoszała lub tak miała wyglądać. Dmuchając na zimne, Janek sięgnął do kabury i wyciągnął prędzej schowany pistolet, następnie uważając, żeby nie robić hałasu ruszył między budynki. Pokazał rónież Ignacemu żeby zachowywał się cicho. Najbardziej go martwiły kości. Nie jakieś tam zwykłe a ludzkie. Podszedł do pierwszych z brzegu drzwi i cicho zapukał oczekując na odpowiedź. Wszystko zabite deskami jakby przed ochroną. W międzyczasie zobaczył niedaleko kruka. Uśmiechnął się głupkowato. 

Dużo to te strachy nie dają. pomyślał ale szybko wrócił do nasłuchiwaniu za odpowiedzią. Było cicho. Zbyt cicho. 

Edytowano przez Lucjan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ignacy cicho podszedł do następnego budynku. Szpary między deskami w oknach były za wąskie, by cokolwiek przez nie zobaczyć. Drzwi wydawały się na solidne, z porównaniu do raczej słabego stanu reszty domu. Ignac cicho zapukał. Z wnętrza domostwa doszedł ledwo słyszalny, ale przy wśród obecnej ciszy zauważalny szelest. Zapukał jeszcze raz, trochę mocniej, jednak tym razem nic nie usłyszał. Czekał jeszcze chwile pod drzwiami, lecz po kilku dodatkowych sekundach ciszy postanowił odejść.
Ignacy postąpił krok w tył, gdy nagle po okolicy rozniósł się huk łamanej kości, który był tak nagły, że ptaki odleciały, a Jan stojący kilka metrów dalej się wzdrygnął. Obaj mężczyźni spojrzeli na połamaną kość bardzo przypominającą tą piszczelową.
-Ostrożnie jak chodzisz. - powiedział półszeptem Jan. - Sprawdzałeś ten budynek, bo u mnie cisza?
-Tak, tu chyba tak samo. - odpowiedział Ignacy. - Sprawdzamy kolejne, czy idziemy pod kościół?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy Ignacy i Jan pukali do drzwi domów zdawało się im przez chwilę że słyszeli jak by coś się poruszało w środku. Reszta domków wyglądała podobnie, niektóre podwórka jedynie różniły się tym że na niektórych było mniej kości. W pewnym momencie na jednym z dachów można było zobaczyć że jedna z kukieł które były na polach właśnie stała na dachu najdalej oddalonej od was chaty. Tym razem jednak było jednak inaczej, strach patrzył prosto na was. Byliście w 100 procentach pewni że przed wejściem do wioski żaden z dachów nie był okupowany przez kukłę. A teraz jedna była na dachu i pochylona lekko do przodu wyglądała jak by się patrzyła na was.

 

Tymczasem druga grupa w której był Stanisław, Franciszek i Eryk podeszli do kościoła i tablicy z kartkami. Przy szybkiej analizie doszliście do wniosku że wszystko co jest zapisane na kartkach jest w języku Angielskim. Zaczęliście czytać tekst który był na kartce na której atrament był najświeższy.

 

 

"Na rozkaz jej królewskiej mości oto co następuje, ponieważ królewscy grenadierzy nie są w stanie zabezpieczyć całego kraju przed potworami.

1.Absolutny zakaz wychodzenia z domostw.   

2. Absolutny zakaz kontaktowania się z nieznajomymi.

3. Absolutny zakaz niszczenia kukieł chroniących wioskę.

Królewski skryba Daniel Robet.

Londynium rok 1789"

- Co, co to za miasto Londynium. Słyszał któryś z was o takim mieście? - Zapytał się Stanisław swoich dwóch podkomendnych. 

Najpierw ten dzik, potem pole pełne tych kukieł, dobrze że do nich nie strzelali do nich. Potem jeszcze ta cała wieś a teraz to. Wszystko zdawało się powoli wymykać spod kontroli. 

- Musimy się przegrupować i przekazać reszcie żeby za nic nie strzelali do kukieł. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Franek nie był fanem. 

 

Tak po prostu. No nie był fanem chodzenia po tym mieście, ale milczał, bo nie miał nic do powiedzenia poza "o cię chuj..." albo "ło kurwa". To i tak nie był moment na gadanie, zwłaszcza w takich okolicznościach. Ale nie będzie kłamstwem powiedzenie, że Franek był przestraszony. Wojna, wojenka, to jedno. W okopie się siedzi. Kula może zabić, standard. Ale opuszczona wioska otoczona strachami na wróblę. No było to, nie ukrywając, straszne. Przerażające wręcz. Więc, jego chwyt na Labelu się poprawił i był jakiś taki bardziej gotowy do ruchu albo ataku niż wcześniej. Kiedy wreszcie stanęli pod kościołem, Franek zaczął, powoli, czytać kartkę. Zrozumiał tak z 75% i kiwnął głową. 

— Melduje, Panie Majorze, że nie. Ale... Bardziej mnie martwi ten cały król i rok tysiąc siedemsetny. Papier nie wydaje się być tak stary... także... — zamilkł na chwilę dla dramatycznego efektu. — Sądzi pan, że cofnęliśmy się w czasie i przestrzeni? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Jan skupiał się na drzwiach do momentu aż coś przykuło jego uwagę. Była to kukła stojąca na dachu jednego z domów. Mężczyzna przetarł oczy. Tego gówna nie powinno być. Zmienił powoli pistolet na swój karabin snajperski. Trochę nim trząsło z nerwów ale po kilku głębszych oddechach się uspokoił. Powoli wycelował w kukłę, i wstrzymał oddech. Nacisnął spust i kula trafiła w kukłę, która upadła. Wyprostował się uspokojony. W tej chwili całe nerwy puściły. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...