Skocz do zawartości

Projekt: Lazarus [Z][TCB][Violence][Dramat][Crossover][Shipping]


Ghatorr

Recommended Posts

Przeczytałem za jednym posiedzeniem i jestem pod wrażeniem.

Przede wszystkim widać, że fabuła, tempo akcji i stopniowanie napięcia są starannie przemyślane. Początkowo wydawało mi się, że fik rozkręca się zbyt wolno i nie mogłem się doczekać, kiedy zacznie się "coś" dziać (bo mimo pozornego spokoju było czuć, że coś wisi w powietrzu), jednak kiedy wreszcie wydarzył się kryzys, zrozumiałem, że wcześniejsze rozdziały były potrzebne w takiej właśnie liczbie. Relacje, które budowali między sobą bohaterowie w czasie tego "nic się nie dziania" okazały się znaczące dla późniejszej akcji i wytworzyły napięcie między postaciami. Nagle okazało się że nic nie jest pewne a przyjaciele mogą okazać się wrogami. Jeśli chodzi o sam zwrot akcji, to było trochę wskazówek, które dawały szansę, aby domyślić się, co się stanie, ale nie było to podane wprost na tacy. Czyli było tak, jak powinno być. Dodatkowo wrażenie potęguje to, jak nagle fanfik zmienia się z względnie spokojnego slice of life w opowiadanie wojenno - szpiegowsko - polityczne. Od tego momentu czytelnik ma przekonanie, że teraz zdarzyć może się wszystko.

Zaletą jest świat przedstawiony i rozmach wydarzeń. Pojawienie się Equestrii ma wpływ na globalną politykę, frakcje POZ i FOL mają w sobie nieco więcej głębi, niż to, że jedni lubią kuce a drudzy nie i ich motywacje są ciekawie pokazane. Do tego dochodzą jeszcze relacje między poszczególnymi ugrupowaniami i podziały wewnątrz nich. Same kuce są w swojej mentalności odmienne od ludzi, ale nie są głupio naiwne.

Co do głównej intrygi, to nie będę nic zdradzał, ale dla mnie było to oryginalne i zaskakujące, a co najważniejsze wykracza poza zwykłe tłuczenie się między przyjaciółmi a wrogami kuców.

Głównych bohaterów jest dwójka i ich losy śledzi się z zainteresowaniem, bo w miarę rozwoju fabuły pokazują coraz to nowe strony swojej osobowości. Do tego jest masa postaci pobocznych, które też potrafią być zaskakujące i sprawiają, że świat żyje.

Podsumowując, fabuła trzyma w napięciu przez cały czas. Czytelnik jest świadkiem wydarzeń, które ukształtują świat na nowo i nie może się doczekać aby zobaczyć co z tego wyniknie.

Jedną rzecz jednak można by poprawić: kiedy czytam, że coś tam zdarzyło się "na tyłach katowickich bloków", to myślę, że rodowitego Hanysa stać na więcej. W ogóle, połowa akcji toczy się w Katowicach i, zważywszy, że Autor w miarę zna to miasto, jest to mocno niewykorzystane.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Niniejsze opowiadanie jest wyjątkowe, jako że posiada długą historię, swoimi początkami sięga do początków polskiego fandomu, pamięta złoty okres Biur Adaptacyjnych, a także jest kontynuowane do dnia dzisiejszego. Jak miałem przyjemność się przekonać, „Projekt: Lazarus” działa troszkę jak wehikuł czasu, początkowo przedstawiając rozmaite, standardowe elementy typowe dla Biur, z czasem rozrastając się i ewoluując w dużo bardziej złożoną, pełną intryg historię w której udział bierze dużo więcej stron, niż pierwotnie mogłoby się wydawać. Równocześnie widać jak ewoluuje strona techniczna fanfika. Czas przyjrzeć się dokładniej jak „Projekt: Lazarus” radzi sobie obecnie i czym jeszcze może nas autor zaskoczyć.

 

 

Świat na skraju AKA Życie na krawędzi

Rzeczywistość opisywana w „Lazarusie” jest, a jakże, niepewna, daleka od pokojowej. Jest to świat, w którym pojawiła się Equestria, w którym istoty ludzkie z różnych przyczyn decydują się na zmianę swej formy, co z kolei dzieli społeczeństwo. Oczywiście owe decyzje na dłuższą metę wynikają bardziej z pragmatyzmu, gdyż oczywistym jest, że w momencie, w którym bariera pojawi się wystarczająco blisko, nie ma już wyboru - albo przemiana, albo koniec. Jakby tego było mało, w tak wykształconą, nową rzeczywistość wkraczają różne organizacje, a także mocarstwa światowe, rozpoczynając konflikt, który bardzo szybko ogarnia Europę oraz inne części świata, a sprawy wymykają się z kontroli równie szybko jak dowiadujemy się o szokujących, zakulisowych działaniach.

 

Ponieważ opowiadanie zaczęło się w 2012 roku, widać jak na dłoni wpływ najbardziej znanych elementów klasycznych Biur Adaptacyjnych. Początkowo przedstawiony świat jest dosyć czarno-biały: mamy niewinne kucyki, cwałujące wcielenia altruizmu, które nade wszystko pragną ocalić ludzkość i bezwarunkowo pomagają w tworzeniu wielkiego, wspólnego dzieła jakim jest nowy, lepszy świat, zaś po drugiej stronie zły i bezwzględny ruch oporu stosujący przemoc wszelkiego rodzaju, a także Rosja. Dosłownie.

 

Oczywiście, w miarę kolejnych rozdziałów, odkrywamy jak skomplikowany w rzeczywistości jest ten świat i że stron konfliktu jest dużo, dużo więcej, a ostatecznie trudno określić kto jest tutaj dobry, a kto zły. Przyjmuję, że ten bieg wydarzeń był przez autora zamierzony od samego początku, a poszczególne lata, i nabywania nowych doświadczeń, i ogólnego rozwoju fanfików, pozwolił mu opisywać swoją fabułę coraz lepiej i lepiej. Na scenę wkraczają nowe postacie, nowe okoliczności, a wraz z kolejnymi rozdziałami odkrywamy mniej lub bardziej szokujące rewelacje, które porządkują poszczególne kawałki historii i pomagają zrozumieć co tu się właściwie dzieje. Czy są to raporty, czy zapisy z chatu, czy relacja telewizyjna, czy wycinek z gazety, z czasem kolejne wątki nabierają sensu, rozumiemy co z czego się bierze, eksplorujemy. I to jest niezaprzeczalnym atutem „Lazarusa”, który doskonale uzupełnia się z tym, że historia jest po prostu ciekawa, wciągająca, toteż zadajemy sobie pytanie co może się wydarzyć dalej, kto jeszcze okaże się być kimś innym niż dane nam było wierzyć.

 

Muszę jednak przyznać, że współcześnie, kiedy mamy doskonale zarysowane i bogate Uniwersum Szkolnej 17 niezwykle trudno jest czytać z powagą fragmenty o tym, że coś się dzieje w Białymstoku, również umiejscowienie akcji w Polsce, z jednej strony jest swojskie i przyjemne, ale czasami nie można się pozbyć wrażenia, że za moment wydarzy się coś śmiesznego. No nie wiem, po prostu takie miejsce akcji wydaje się tak swoje, tak znajome, tak zwyczajne, że człowiek ma się jak w swoim domu, gdzie czuje się bezpiecznie i jeszcze czasami ma dobry humor :D

 

Ale generalnie, jest to świat dynamiczny, gdzie na poszczególne jego elementy oddziałuje szereg zmiennych, co z kolei powoduje rozmaite reakcje. Jest on łatwy do zagłębienia się, łatwy do zaadoptowania się. Ale niekoniecznie prosty do zrozumienia za pierwszym przeczytaniem. Możliwe, że jest to ten typ historii, do którego dobrze jest powrócić po zakończeniu czytania, gdyż mają pełną wiedzę o zakończeniu czy znaczeniu poszczególnych elementów, aby przeżyć to jeszcze raz, tym razem w pełni, od początku rozumiejąc co jest grane i odkrywając nowe, wcześniej niezauważone smaczki. 

 

 

Postacie oraz relacje

Chociaż świat wydaje się rozległy, dzieje się w nim wiele, to jednak można się zdziwić jak szczupłe okazuje się grono tych najważniejszych postaci, których losy śledzimy. Zdecydowanie najwięcej emocji budzi Angel Wing, zwłaszcza po tym gdy nieco lepiej poznajemy jej prawdziwą historię, a także odnajdujemy ją w coraz to nowych, niekoniecznie przyjaznych środowiskach. Po drugiej stronie mamy Roberta Rygułę, tego tajemniczego, jak się okazuje obdarzonego szczególnymi właściwościami, nowego człowieka, którego znaczenie dla historii oraz świata okazuje się dużo większe. Co z kolei powoduje, że z jeszcze większym zapałem bierzemy się za kolejne kawałki tekstu.

 

Duet ten, reprezentujący różne wartości, działający po różnych stronach, to pełnoprawna ikona tejże historii, tak bym ich nazwał. Ale co z pozostałymi postaciami? Ano różnie. Z kucyków wybija się nieco Safe Life, Young Sleeper, jest też Quiet Song, a także Arek pogromca tokarek. Głównie za sprawą faktu, że został pegazicą :P Mamy również Tarasowa, który chociaż nie bierze udziału w historii na takich samych zasadach co wymienione postacie, to jednak wyrasta na kogoś ważnego, może nawet bossa.

 

Generalnie jednak, postacie te spełniają swoje zadanie, pełnią dane role, pomagają w prowadzeniu historii, ale nie wydaje mi się aby wychodziło z tego cokolwiek ponad to. Ich charaktery sa proste i dają się zapamiętać, lecz brakuje im takich dużych momentów. No, może pewnym wyjątkiem będzie Safe Life, czy Tarasow.

 

W opowiadaniu przewijają się również postacie kanoniczne, które dają nadzieję na coś więcej, ale z biegiem czasu okazują się jedynie przyjemnym dodatkiem do całości. Oczywiście zdecydowanie wybija się tutaj Rarity ponieważ pojawia się w opowiadaniu częściej, działa w tym samym biurze, po którym kroczy Robert, czy Angel Wing, toteż częściej wchodzi z nimi w rozmaite interakcje, wykazuje się. Jest też całkiem dobrze oddana. Ba, tak jak i reszta bohaterek, na czele z samą Celestią, która odwiedza biuro, przemawia, zaszczyca swoją obecnością. Ciekawa rzecz. Ubarwia całość, ale, przynajmniej na dzień dzisiejszy, szkoda, że nie wynika z tego nic więcej. Ale zobaczymy w kolejnych rozdziałach.

 

Natomiast, muszę szczerze przyznać, że zupełnie nie kupuję tego zakochania Angel w Robercie. To znaczy, są wiarygodne jej powody, no bo ocalił ją wielokrotnie, był dla niej dobry, no i lada dzień miał się ponyfikować, ale wciąż, że to uczucie wybrzmiewa tak silnie gdy on jest jeszcze w ludzkiej formie, to jest dla mnie kosmos. Zgorszenia nie budzi, bo w sumie nie dochodzi do niczego więcej, ale wrażenie jest bardzo podobne jak przy „Sonic the Hedgehog” z 2006 roku wprost pokazano, że cholerna, ludzka księżniczka zakochuje się w antropomorficznym niebieskim jeżu którego łeb jest większy od całego jej ciała. Nienawidzę tej gry :burned:

 

Ale ogólnie to, że kucyki się tam głaska po grzywie i one się cieszą, uśmiechają, to jest spoko. Takie cute. :twilight2: Fajny dodatek i jakiś obraz części starych wyobrażeń, co by było gdyby kucyki na moment trafiły do naszego świata, żeby można by było je głaskać i pieścić, jak kotełki :cyg:

 

 

Klimat i pomysły

Ogólnie rzecz biorąc, klimat jest zdrową mieszanką czegoś sympatycznego, intrygującego, co wciąga i nakręca czytelnika na ciąg dalszy. Dobrze jest, że w miarę rozwoju fabuły otrzymujemy nowe elementy, nowe organizacje, świat jest bogatszy, dzieje się coraz więcej i więcej. Świat staje się coraz bardziej niebezpieczny, warto dodać.

 

I muszę przyznać, że nawet te pierwsze rozdziały, którym przydałaby się korekta, czy lepsze formatowanie, trzymają się nieźle pod kątem fabularnym. Jasne, na tym etapie jest czarno-biało, ale jest ok, bo mamy bohaterów, złoczyńców, Angel Wing budzi współczucie, kucykom się kibicuje, część ludzkości wypada w porządku. Chociaż kuje w oczy, ale tylko troszeczkę, że ci źli wydają się niekiedy stereotypowymi dresiarzami, a wybawienie rodzajowi ludzkiemu niesie zła Rosja. Niemniej, nie jest to wcale aż tak uciążliwe. Jak napisałem, całościowo wychodzi ok.

 

Sympatyczne są również rozsiane po całym fanfiku nawiązania, czy to utwór „Jak ja was, kuce, nienawidzę”, czy „Obcy”, czy też Alfalfa co mnie się troszkę kojarzy z „Klanem urwisów” (chyba „Little Rascals” w oryginale), bo tam to po raz pierwszy usłyszałem... Wszystko to urozmaica treść.

 

Im dalej, tym więcej mamy wycinków z gazet, relacji, różnych klimatycznych otwarć poszczególnych rozdziałów które nie tylko znaczą coś stricte dla danych rozdziałów, ale potem okazują się zmyślnym foreshadowingiem i to jest świetne. Przyznam wręcz, że to rozdziały IV – VII okazały się dla mnie najciekawsze, sprawnie rozwinęły historię, zbudowały niemałe napięcie, co bardzo mi się podobało. Jednakże im dalej, tym więcej mam zastrzeżeń, a to między innymi dlatego, że zostało nam ujawnione to „sekciarskie” oblicze Złotego Szlaku i wyglądało to troszkę zbyt... Mistycznie? No nie wiem, ale generalnie zazwyczaj jest tak, że mamy coś, to wygląda jak sekta, jakieś bóstwa, jakaś moc, później dopiero się okazuje, że za tym stoi zaawansowana technologia, którą kontroluje się swoich wyznawców. Autor w „Lazarusie” w pewnym sensie odwrócił ten schemat i czytelnik został zbombardowany informacjami o badaniach, eksperymentach, mieliśmy niemało informatyki, współczesnej technologii, a potem otrzymujemy coś, co wizualnie wydaje się pochodzić z innej bajki. Chociaż imiona i symbolika wypadają na plus.

 

Po prostu było logicznie, technologicznie, a zaczyna być magicznie, religijnie? I to po stronie ludzkiej? Znaczy, neo-ludzkiej. Co swoją drogą mi nie pasuje, ta nazwa. Wydaje mi się, że to już zostało zrobione wiele, wiele razy, no i w zestawieniu z polskim słowem jakoś tak nie sprawia szałowego wrażenia... Może podano to troszkę za szybko, może po prostu spodziewałem się czegoś innego. Przekonamy się co wyniknie z tego później, gdyż pomimo tego opowiadanie nadal jest ciekawe i na ciąg dalszy chce się czekać.

 

 

Nie pędź tak proszę, daj odpocząć

No i w sumie, im dalej, tym więcej się dzieje na świecie i generalnie to jest ten moment w którym przyjęte od początku tempo staje się zbyt sprawne aby dźwignąć taką ilość informacji, taką ilość zawirowań. Powoduje to rozmycie się wątku głównego, a czytelnik ma wrażenie, że coś tym Rosjanom idzie zdecydowanie zbyt łatwo, zbyt szybko, akcja zaczyna pędzić, a niedosyt jest coraz większy i większy. Bo chcielibyśmy dowiedzieć się więcej, jak to się dzieje, dlaczego tak a nie inaczej, zerknąć na różne punkty widzenia, te sprawy.

 

Znaczy się, nie ten wątek Angel Wing, bo on idzie zwyczajnie, tylko cały ten wątek globalny, wątek konfliktu, który już nie stanowi takiego troszkę tła, tylko staje się integralną częścią historii do tego stopnia, że dużo mocniej oddziałuje na główne postaci.

 

Ogółem, nie miałbym nic przeciwko gdyby kolejne rozdziały były dłuższe, a może nawet (marzenie), co jakiś czas w temacie pojawiałyby się oddzielne oneshoty, dodatki przybliżające kampanię zbrojną, kolejne starcia czy perturbacje polityczne na świecie. Po prostu, abyśmy mieli lepszy wgląd w różne punkty widzenia i różne strony konfliktu. Ale ogólnie, chociaż utrzymuje się zainteresowanie dalszym ciągiem, za sprawą niedosytu rośnie apetyt na rozmaite inne rzeczy, które mogłyby działać przy głównym fanfiku. Chcemy po prostu wiedzieć więcej i wiedzieć to lepiej.

 

Wciąż, najlepiej będzie poczekać na ciąg dalszy i ocenić całość, zobaczyć w jakim kierunku to pójdzie i jak elementy tej układanki zostaną ułożone. Ale faktycznie, w tych najnowszych rozdziałach, zbyt wiele nowych elementów zostaje nam ukazanych, konflikt nabiera rozpędu zbyt szybko, przez co całość traci na wiarygodności (na ile możemy mówić o wiarygodności w świecie, w którym dzięki miksturce stanę się kucykiem ;))

 

 

Revisit me, master! (Bardzo ważne)

Na zakończenie powiem, że byłoby znakomicie, gdyby autor powrócił do starszych rozdziałów i nie tylko poprawił formatowanie, ale i rozprawił się z sugestiami, poprawkami pozostawionymi w tekście przez różne osoby, nie tylko mnie. W ogóle, one są pozostawiane w tekście już od laaat :P Poza tym, w rozdziale bodaj VII, dawno temu, ktoś się pomylił i zasugerował migrację dosyć dużego akapitu, przez co mamy dużo kolorowego, przekreślonego tekstu. Bardzo utrudnia to czytanie, nie wygląda dobrze. Wzywam tutaj autora, aby zrobił w tym sektorze porządek.

 

 

Ostatecznie, antyfanów Biur Adaptacyjnych nie przekonam i w sumie chyba nie miałoby to sensu, jako że w „Lazarusie” znajdą głównie to, czego bardzo nie lubią, więc wszelkie próby będą trudne do ugruntowania już na starcie. Ale pozostałym, niekoniecznie zwolennikom, ale tym, którzy przełknęliby cokolwiek o tematyce mikstur ponyfikacyjnych, w sumie ów fanfik bym polecił. Historia ta potrafi wciągnąć, działa troszkę jak wehikuł czasu, budzi nostalgię i robi smaka na ciąg dalszy. Ma ogółem wszystko co trzeba by się wykazać, oczywiście można mieć zastrzeżenia co do spraw technicznych, czystego jak jest prowadzona historia, ale jestem pewien, że w odpowiednim czasie tekst zostanie zmodernizowany.

  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...

Po delikatnej przerwie wrzucam kolejny rozdział. Mam nadzieję że na kolejne rozdziały już nie będzie trzeba tyle czekać, zwłaszcza że fabuła powoli dochodzi do końca. Fajnie byłoby to kiedyś przepisać, od początku do końca, korzystając z doświadczenia zebranego przez te kilka ostatnich lat...

 

Rozdział XII - Nowy Brutus

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam nie wierzę że to robię - ale proszę, oto Projekt: Lazarus. Ostatnie trzy rozdziały. W sumie 33 strony zamykające kompletnie ten fic, po przeszło sześciu latach od rozpoczęcia momentu pisania.

 

Nie mogę powiedzieć bym był z niego w pełni zadowolony - w końcu patrzę na to z perspektywy osoby starszej o kilka dobrych lat, i o wiele bogatszej w doświadczenie - ale też nie wydaje mi się, by ten fanfic był aż tak zły jak mi się czasami wydawało. Na pewno miałem kilka ciekawych pomysłów, które aż się proszą o rozwinięcie albo przepisanie całego opowiadania (czego oczywiście się nie podejmę, bo, gdyby zajęło mi to tyle samo czasu co pisanie oryginału, skończyłbym w 2024 roku, a wtedy fandom może już ledwo dychać), ale miałem też sporo dziwacznych, lub wręcz głupich wynalazków, które pewnie miały ubogacić kanon TCB czy coś w tym guście.

Tak czy owak - teraz mogę się wreszcie skupić na innych ficach, w tym "Czternastu Dniach Gąsienicy". Od kiedy zacząłem pisać Lazarusa to czułem, że fajnie byłoby kiedyś napisać TCB w którym wybuchy, FOL i POZ nie wchodziłyby mi w paradę i nie psuły opowiadania...

 

Rozdział XIII - Zaprawdę, Bóg nie miłuje najeźdźców

Rozdział XIV - Wszystkie dzieci Ziemi

Epilog - Koniec dzieciństwa

Edytowano przez Ghatorr
  • +1 3
  • Mistrzostwo 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na świecie nie ma rzeczy niemożliwych. Jeszcze parę miesięcy temu perspektywa tego, że Ghatorr ukończy Lazarusa wydawała mi się tak cholernie abstrakcyjna... No i proszę. 

 

Nie podobają mi się nowe rozdziały tego fika. Poprawił się warsztat autora, ale cała reszta jakoś mi nie leży. Może po prostu oczekiwałam czegoś zupełnie innego? Mimo wszystko doceniam i podziwiam za ukończenie wielorozdziałowca, mimo że trwało to tyle lat.

 

Spoiler

No, może zacznę od tego, co mi się podobało: przede wszystkim wyjaśnienie tego czym są alikorny, jak działają i że Luna tak naprawdę nie siedziała na Księżycu.

 

I w sumie chyba tylko to.

 

Akcja pod koniec przyspieszyła, wydaje się być wręcz nieco chaotyczna i bardzo skacze po różnych miejscach i bohaterach, a to nie jest w tym wypadku dobre. Poza tym sam pomysł by Lazarus był bogiem... No, wydaje się to być dość dziwne. Za to fajne było, że przy tym jednocześnie stracił swoje człowieczeństwo, a przynajmniej tak to zrozumiałam.

 

No i sama końcówka też tak średnio. Został kucem i wszystkie znaki mówią: on i Angel Wing będą szczęśliwie żyć w Equestrii jako para. Jeszcze pewnie doczekają się stada źrebiąt. Jakoś mi to nie pasuje. Wolałabym bardziej mroczne zakończenie. Bo raczej nie doczekamy się kontynuacji, w której on ją morduje. Albo ona jego.

 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Powiem , szczerze jeszcze przed założeniem konta , obawiałem się , że ten konkretny fanfik będzie ciśnięty gdzieś w zapomnienie .:rarsad:

A tu proszę miłe zaskoczenie.:raritylaugh:

 

 Dopiero w połowie pisania uświadomiłem sobie , że występują spoilery i powinienem to zamieścić .:pinkie3:

Spoiler

Przede wszystkim, powiem to bo wiem , że ktoś się do tego kiedyś dokopie , tak uważam ,iż opowiadania TCB to temat przeżarty jak ser przez myszy i ogólnie robią się nudne i passé , ale tu pozwólcie że rozwinę swoją wypowiedz . Uważam , że jest ich po prostu za dużo , a nowe fanfiki po prostu odgrzewają stare idee przez co takie perełki jak ta po prostu przestają być pisane i zostają porzucone(miło jest się czasem mylić) . Ale zaczynając , mocno mną poruszyło to , że koncepcja  w twojej kreacji Celestii i Luny podążają one niemal fanatycznie za dogmatem harmonii

Spoiler

(Taka bardziej pacyfistyczna wersja imperium Tau z uniwersum wojennego młotka)

 oraz sposobem myślenia ,,Przyszłość jest zapisana w kamieniu"  wprawia mnie w niesmak . Ze względu na to , że osobiście jestem bardzo przeciwko czemuś takiemu , dla mnie przyszłość można tylko przepowiadać i interpretować oraz przewidywać , ale zdaje sobie sprawę , że odpowiednio rozpisana w ten sposób opowiadanie czasem wydobywa z siebie to co najlepsze , jak tutaj .To nie mogłem , nie podskakiwać z radości kiedy opisywałeś kreacje państwa Złotego szlaku, po prostu genialne . W moim wyobrażeniu ta historia , była właściwie prologiem do powstania tego kraju , gdzie rozpoczyna się właściwa historia obrony ludzkości , zaadaptowania i przystosowania całego gatunku do zagrożenia jakim jest Equetria .

Spoiler

(Najciekawszą opcją jaką widzę dla ich przetrwania jest utworzenie własnej bariery otaczającej ich kraj , która niweluje jej Equestriańskiego odpowiednika)

A propo właśnie Equestia , Księżniczek  i samego Mane six . Equestria jak zawsze spokojna i wiecznie podąża bez niemal widocznego oporu za każdym pomysłem przywódców . Celestia i Luna wierzą , że cała ludzkość prędzej czy później skończy jako kucyki lub wykończy sama siebie własnymi rękoma a one mają jedyną ,,słuszność" decydować o co jest dobre złe lub czarno-białe. Kierując się soją wizją pokojowo anektują ludzkość i ostatecznie roznoszą hasło ,,Lepiej ,żeby ludzkości przeminęła i o niej zapomniano . Szczególnie to jak Celestia demonizowała ,,podmieńców" czyli z powrotem przemienionych w ludzi konwertytów eeech czysta religia. Widać duży kontrast między tym co dla ludzi wydaje się być cudem ,a dla Equestri jest otwarciem bram Tartaru i nie , nie mówię to tych z serialu bo te były lekko rozczarowujące , tylko tych prawdziwych Greckich, bo tutaj utworzyło się  realne zagrożenie gorszę od całego arsenału głowic nuklearnych , ludzi z magią posiadający własny niepodległy kraj . Co mocno burzy ich wizje świata . Dla naszych ulubiony bohaterek , Lazarus to kolejny wielki zły albo nieszczęsna istota , która popadła w szaleństwo albo mroczną magię .

Spoiler

(Tu nawet słusznie , bo też tak trochę uważam)

Ostatecznie przynajmniej według mnie wszystko skraca się do konfliktu interesów , w której każda strona twierdzi , że ma słuszność , ale to raczej oczywiste . W końcu racje , prawdę czy sprawiedliwość będzie miał ostatecznie ten kto będzie miał siłę je wyegzekwować .

Pierwszy raz piszę , coś tak długiego , pewnie jest beznadziejne , ale co tam .

P.S. nie zgadzam się z powyższym komentarzem to nie dzieło , a prawdziwy majstersztyk .

Teraz tylko wyczekiwać kolejnego cudu i wskrzeszenia ,,Biur Adaptacyjnych" .:MJTQO:

Przy okazji Hoffman podziwiam cię za pisanie takich długich i rozbudowanych komentarzy .

Edytowano przez Danio Doża Venucci
  • Lubię to! 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...