Skocz do zawartości

Blueblood - dyskusja ogólna.


Airlick

Recommended Posts

Bardzo dużo ludzi nie lubi Błękitnokrwistego, bo w FiM posłużył jako ilustracja arystokraty przekonanego o własnej wyższości, więc trochę przekornie będę go bronił. Zwłaszcza w kontekście jego zachowania na Gali. Książę Błękitnokrwisty należy do elity Canterlotu. Jest przystojny, bogaty i do tego świetnie urodzony jako daleki kuzyn Księżniczek. Jest kimś. Rarity to z jego punktu widzenia osoba z gminu, próbująca wżenić się do dobrej rodziny, czyli coś pomiędzy nikim a pasożytem. Oczywiście, że potraktował ją z góry. Choćby po to, żeby udzielić jej lekcji, że on to jednak dla niej za wysokie progi. Z jego punktu widzenia Rarity nie jest damą, a może być co najwyżej służącą i tak też się do niej odnosił. To skandal, że ta łowczyni posagów po nieudanych podchodach ośmieliła się go zwymyślać i pobrudzić ciastem, oraz że uszło jej to na sucho. To ostatnie zresztą chyba tylko ze względu na osobistą znajomość z Księżniczką Celestią. Jedyną jego przewiną w tym całym zajściu było to, że przebywał w towarzystwie osoby go niegodnej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co sądzę o Bluebloodzie? Po tym jak potraktował Rarity, uważam go za zwykłego prostaka. Zresztą, to zachowanie wobec niej było skandaliczne, aż cisną się na usta takie słowa o nim, za które został bym wyrzucony z forum, dlatego ograniczę się do jednego -> głupek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Robi co chce i kiedy chce, nie obawia się też być całkowicie sobą i mówić, co naprawdę myśli. Do tego jest przystojnym ogierem z dobrego rodu. Mógłby otrzymać łatkę "czarującego niepokornego typa" gdyby nie poważny defekt manier i obycia. Przykro mi Blueblood, ale zupełnie nie potrafisz się obchodzić z klaczami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Temat zamarł na dobre akurat, kiedy zostałem Avatarem Rarity Pinkie, aż niemal czuję się winny takiego stanu, hmm... chociaż nie, to w końcu Blueblood, dobrze mu tak x) ale będę miły, odświeżę nieco wątek, dodając swoje grosz xP

Jest zbyt nadęty i nieskory do kooperacji, aby pałać do niego sympatią, mam nadzieję, ale jednocześnie wątpię, że elita Canterlotu jest inna, ech... więcej kucy mogłoby mieć więcej dystansu do siebie i lekkie podejście do życia, ostatecznie niektórzy mogliby być jak Rarity, ale Blueblood? No, niekoniecznie... :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widocznie nikt nie podchodzi do tematu wystarczająco empatycznie :hmpf:

Jakbyście zareagowali będąc całe życie w totalnej pielęgnacji, gdzie ciuch uznawany Księciu za zwykły niesie wartość tak wielu szop z jakiegoś tam Ponyville? Rarity jest piękna i wspaniała, jednak nie była wychowana w Królewski sposób. Nie przywykła do obchodzenia się z księciem, bo w tym przypadku to właściwie należy z nim postępować niczym z damą. Książę Blueblood ma swój urok: zna poczucie własnej wartości oraz jest świadom znaczenia swojego wizerunku w Canterlot, jakiego choćby chciał - nie powinien zmieniać. Potraktowanie Rarity ostatecznie było odruchowym wynikiem wychowania, ale właśnie też przez zachował klasę szlachetnej krwi. Szlachetność nie tylko oznacza maniery - to także cecha charakteru pielęgnowana przez takowe pokolenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od przyjętych założeń. A te które widzimy tutaj są do cna błędne i egoistyczne ponad ludzkie (i kucykowe) pojęcie. Zakładasz, że każdy musi doceniać fakt, że Książę B. został w taki a nie inny sposób wychowany i odpowiednio go traktować. Kolejne założenie jest takie, że rzeczone traktowanie należy mu się z racji urodzenia i wychowania. I tu właśnie tkwi błąd. Jaki?

Szlachectwo to nie tylko przywileje, których Blueblood się domaga, jak wynika z Twojej wypowiedzi. Istnieje pewne bardzo dobrze oddające problem wyrażenie/powiedzenie: "Noblesse oblige". Szlachectwo zobowiązuje. Nie jest wyłącznie przywilejem - jest głównie obowiązkami. A zobowiązuje do tego, żeby zachowywać się zgodnie ze swoim wychowaniem i pozycją. Ale robić to z klasą. Czyli z czymś o czym Blueblood nie ma najmniejszego pojęcia. Na dodatek jego snobistyczno-egoistyczne podejście do całej sytuacji jasno pokazuje, że nie byłby w stanie pojąć czym jest arystokratyczny styl i klasa, choćby ktoś tłumaczyłby mu to przez cały dzień i na dodatek pokazywał wykresy.

Dodatkowo wychowanie, jakiemu został prawdopodobnie poddany jasno wskazuje, że obrazowo mówiąc wszystko miał podtykane pod nos. Jestem bardzo ciekaw jak poradziłby sobie, kiedy musiałby podjąć jakąś niesamowicie ważną i kluczową dla jego dalszego życia decyzję - na przykład samodzielnie wybrać sobie potrawę na obiad? Osobiście uważam, że jako osoba, której poziom jasno wskazuje na to, że potrzebuje latarki, mapy, kompasu i przewodnika z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem do znalezienia własnego tyłka za pomocą swoich kopyt, byłoby to ekstremalnie ciekawe i zabawne doświadcznie. Coś na zasadzie: Księciuniowi w wybór dano - jesz dziś kwiaty albo siano. Wśród zastawy z której jada z niezdecydowania pada (Tak, to jest parafraza piosenki zespołu Akurat).

To by było na tyle :)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Temat nieco zamarł, zaś sam nie miałem czasu na udzielenie się w nim. Pora to nadrobić.

 

"Noblesse oblige" jest z pewnością ciekawym uargumentowaniem Twojego twierdzenia, mój drogi. Niegdyś do cech szlacheckich należało na przykład polowanie, zaś z czasem - wręcz już obecnym - za takowe uznaje się ratowanie zwierząt przez strażaków, czy zwyczajnych ludzi. Szlachetność jest niezwykle szerokim pojęciem, gdyby się w nie dokładniej zagłębiać. Faktycznie zobowiązuje, lecz tak naprawdę każdy z nas może znać jego zupełnie inne znaczenie. Zakładamy więc, iż mowa tu o manierach, gdyż do tego sprowadziła się dyskusja. Jak wcześniej wspomniałem, widać w serialu, iż wybryk odnośny do Rarity był wręcz odruchowy. Pokuszę się o nietypową interpretację przytłoczonego niżej cytatu Fryderyka Nietzsche:

 

 


Wiedz, że szlachetny wszystkim staje na drodze.

 

Nawet na drodze uprzejmości. Aby zachować wizualne szlachectwo samego siebie, sprowadził się do oburzającego czynu. W pewien sposób uczyniło go to szlachetniejszym, zaś w oczach innych - przeciwnie. Dokładnie tak, jak napisałeś - Noblesse oblige. Wychowano go tak, jak nierozsądnie niektóre matki wychowują dzieci. Takie wychowanie w pewnym okresie czasu stanowiło szlachetność wychowania zamkowego. W mojej interpretacji użycie Twojego określenia jest również prawidłowe. 

 

Mówiąc ogólnie o jego wychowaniu widać, iż miał styczność głównie z równymi sobie. Rarity nie będąc w taki sposób wychowana nie mogła wiedzieć, że maniery zamkowe zobowiązują do usługiwania tym o wyższym urodzeniu. W jej oczach całe jego postępowanie był jedynie zwykłym chamstwem, a z racji, iż mało kto jest obecnie w stanie podejść empatycznie do postaci Księcia - przyjęto go jako ogólnego chama w oczach niemal wszystkich osobników. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Blueblood jest ciekawą postacią. Skłania do refleksji nad zagadnieniami arystokracji i arystokratyzmu ogólnie.

Nasz jednorożny książę dobrze obrazuje pewną istotna ewolucję warstwy szlacheckiej. Na skutek absolutystycznej polityki najpierw królów Francji, a potem i innych państw, feudałowie, dotychczas dysponujący niemal nieograniczoną władzą w swoich lennach, a więc i wielką odpowiedzialnością, zostali jej niemal całkowicie pozbawieni. Utrata obowiązków zawsze prowadzi do degeneracji. Tak też się stało - niemuszący troszczyć się o dobro wspólne, znudzeni arystokraci oddali się całkowitemu hedonizmowi i libertynizmowi, zaczęli wykorzystywać swoją uprzywilejowana pozycję do łamania kolejnych norm moralnych, ot tak, dla zabawy. W ostatecznym rozrachunku było to też zresztą jednym z ważniejszych, jeśli nie głównym powodem wybuchu rewolucji, ale o tem za chwilę.

Wracając do meritum - godność Bleublooda, niezależnie od jego pochodzenia (wydaje się raczej iż jest on potomkiem księżniczki Platinium niż krewnym alicornów, choć z drugiej strony nigdzie nie jest powiedziane, że obie te kwestie wykluczają się), jest czysto tytularna i nie wiążę się z żadnymi realnymi obowiązkami, a więc i uprawnieniami. Dlatego tez stawiam tezę, że to właśnie tęsknotą za utraconą świetnością (władzą) rodu jest głównym czynnikiem motywującym działania tegoż ogiera. Można ten fakt interpretować w dwójnasób.

Autor fanfikcji "Lot Alicornów" (the Flight of the Alicorns - świetne opowiadanie swoją drogą, jedno z niewielu które przeczytałem w całości, dziwę się, że jet tak mało znane w polskim fandomie i nikt nie podjął się tłumaczenia go) poszedł drogą, powiedzmy, psychologiczną. Blueblood jest tam nierozumianym wizjonerem (konstruktorem sterowców) który nie radzi sobie z ciężarem utraconej chwały jego rodu i wszystko co robi, czyni po to, by ją odzyskać (a jego chorobliwa determinacja w tem względzie sprawia, że robi to nieudolnie).

Natomiast ja pozwolę sobie postawić inną interpretację - interpretacje polityczną (metapolityczną). Widzę Blueblooda jako typowego arystokratę - libertyna, znudzonego "statecznym życiem". W naszym świecie byłby pewnie stałym bywalcem orgii markiza de Sade. Dlatego też jego zachowanie wobec Rarity tłumaczyłbym w tym kontekście nie brakiem wychowania, ale ostentacyjnym odrzuceniem tradycyjnych zasad (dworności wobec dam). Z takiej pozycji już jesteśmy niezwykle blisko do rewolucji. No właśnie -to nie analfabetyczny lud, ni z natury ultra konserwatywne mieszczaństwo doprowadziło do jej wybuchu, lecz właśnie arystokracja znudzona byciem odsuniętym od władzy (w I fazie przeciwko absolutyzmowi ramię w ramię protestowali ultrareakcyjni neofeudaliści, umiarkowani reformatorzy i właśnie libertyni). Widziałbym tedy księcia Blueblooda jako odpowiednik Filipa Burbona ks. Orleanu, który ostentacyjnie popiera rewolucję, zmieniając nazwisko na Egalite (fr. równość). O czym zresztą... Ale nie uprzedzajmy faktów, do końca maja zostało jeszcze kilka dni.

Podsumowując - książę Blueblood ma w sobie wszystkie najgorsze cechy arystokracji i jest postacią jednoznacznie negatywną. Czy to jednak oznacza, że nie ma dla niego szansy na poprawę? Otóż nie. W naszej, opartej na moralności chrześcijańskiej cywilizacji każdy ma prawo do naprawy swych błędów. W wypadku Blueblooda moim zdaniem kluczem do stania się postacią pozytywną jest zrozumienie, że bycie arystokratą to nie tylko zabawa i przywileje, lecz przede wszystkim obowiązki...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Nie lubię go taki rozpuszczony dzieciak myśli,że jest nie wiadomo kim jako książę chyba miał lekcje manier to albo miał pałę,albo wagarował. :fluttercry2:.Jak to się mówi,że często ludzie ze wsi (nie będę pisał,że wieśniacy bo to dwie różne rzeczy) mają lepsze wychowanie od miastowych.Applejack na pewno ma lepsze maniery od niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...