Skocz do zawartości

Spontaniczne\Zorganizowane(niepotrzebne skreślić) Mini meety w Warszawie


KochamChemie

Recommended Posts

Ważne i pilne pytanie od brony' ego z Łodzi, obecnie przebywającego w Warszawie. Czy ktoś miałby możliwość dotrzymania mu towarzystwa od 11 w górę do godzin meeta? Przebywać planuje dnia dzisiejszego na dworcu centralnym. Jego numer to 518 585 852. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczorajsze ognisko odbyło się zgodnie z planem. Było ze 20 osób, w tym jeden gość z Łodzi o którym jest mowa w poście powyżej. Ma ksywkę Lilo albo jakoś podobnie. Spod metra wyruszyliśmy tak koło 14:30 i część odłączyła się zrobić zakupy w Tesco. W lesie zagadnąłem Donarda, czy aby nie powinniśmy zbierać drewna, więc zarządził żeby ochotnicy wzięli ze sobą trochę gałęzi. Po drodze zginął nam gdzieś Plothorse, ale o nim później. 

 

Dochodząc na polanę rozmawialiśmy o kapuście, a raczej o jej braku, ale nie mamy zwiadowców, więc nikt nie poszedł sprawdzić czy ta niebieska roślina na horyzoncie to kapusta. Może to i dobrze, bo i tak nie mieliśmy garnka a wodę w Powsinie nam zakręcili, przez co nie mieliśmy co pić. Poszliśmy na północną stronę polany gdzie nie było ludzi, za to był naszykowany stos gałęzi i obok grzały się brykiety do grilla. Przeniosłem je pod ten stos gałęzi i przykryłem patykami, przy okazji brudząc sobie ręce. Dzięki temu ognisko dość szybko zaczęło się palić, ale jakoś niemrawo i trzeba było jeszcze trochę je rozpalać. Miałem czyste spodnie, więc nie było komu dmuchać na węgle. Dopóki było jeszcze światło, połamaliśmy przyniesione gałęzie, czym komu było wygodnie. Donard moją piłą za 1.60 z Tesco, Cessator o wierzebę a ja łamiąc mniejsze patyki w rękach. 

 

Mieliśmy trochę problemu z kijami na kiełbasę, bo nie bardzo było z czego ich zrobić. Wyciąłem dla siebie jakiś potrójny z pobliższego krzaka i inni też jakoś sobie poradzili albo czekali w kolejce. W międzyczasie przyszła grupa z Tesco oraz Plothorse z ekipą od kamery. Plothorse ogólnie był wyjątkow radosny i pełen energii. Wlazł nawet po ciemku na jakieś drzewo. 

 

Ekipa od kamery zajmowała się głównie sobą nawzajem. Nie wyjaśnili nam tego wcześniej, ale o ile dobrze zrozumiałem, chodziło nie o dokumentowanie ogniska, ale o wykorzystanie nas jako statystów przy kręceniu jakiegoś filmu. Trochę ponarzekali na "bohaterów drugiego planu", zrobili zwoje i się zmyli. 

 

Kiedy ognisko rozpaliło się porządnie, Donard wrzucił do niego ziemniaki. Powiedziałem mu żeby przestał, że jeśli wrzuci je teraz to się zmarnują i że mam na to lepszy sposób, ale mnie zignorował. Później narzekał kiedy dorzuciliśmy do ogniska żeby piec kiełbasy, chleb, banany, jabłka czy kto tam co miał. Dorzucaliśmy sporo, zwłaszcza Arpegius, ale drewno było mokre i słabo się paliło. Aha, no i Chemik dla zabawy nawrzucał do okniska KClO_{3} czy innego trującego syfu. Zresztą lądowały tam też puszki, śmieci i butelki. Te ostatnie są w sumie najgorsze i mówiłem ludziom żeby przestali, bo z tego zrobią się ostre kawałki połamanego szkła, a tak w ogóle to obok jest śmietnik, ale jak zwykle zostałem zignorowany. Dezodorant i zapalniczka przynajmniej fajnie wybuchły. 

 

Cześć osób wpadła na pomysł żeby posiedzieć sobie na dachu domku i jakoś tam wleźli. Z innych ciekawostek Donard chodził sobie po ognisku żeby ugniatać gałęzie a Plothorse nad nim przeskoczył. Donardowi udało się odzyskać bodaj dwa ziemniaki z ponad 10. Było trochę wygłupów i opowidania dowcipów. Próbowałem przytulić się do Olgi, ale dziwnie na mnie popatrzyła i sobie poszła. 

 

Jakoś tak po 19 skończyło nam się drewno, więc się rozeszliśmy, o dziwo dzieląc się na dwie grupy. Cessator i ktoś jeszcze odłączyli się wcześniej i poszli po drewno (którego nie przynieśli), więc ich plecaki zostały zninjowane. Jedna grupa poszła na przystanek autobusowy, a druga, zainicjowana prze Arpegiusa, do metra. Po drodze zostało uzgodnione że idziemy na aftera do Pitrusia, więc ekipa od metra wymyśliła sobie żeby iść do Tesco "bo to zajmie tylko 10 minut", znowu wbrew moim i Arpegiusa rekomendacjom. Po jakiś 20 minutach dyskusji na temat win, cydrów, miodów pitnych i wódki udaliśmy się do kas. Te kasy były jakieś dziwne, bezobsługowe i nie wiedziałem co robić, a reszta opuściła mnie w tym krytycznym momencie. Arpegius później mnie za to przeprosił, ale jakoś tak bez przekonania. Poszedłem do normalnej kasy z obsługą i poprosiłem kogoś żeby mnie przepuścił, bo koledzy na mnie czekają. Kupiłem 5l wody, sok i owoc. Wodę zabrał mi Pitruź (ale dopiero w metrze, więc musiałem nią nieść), sok wypiłem, częstując Arpegiusa i żebrzącego Krzyświeła (który wcześniej był dla mnie złośliwy i szkoda że się nie udławił). 

 

Po kilku stacjach metra stwierdziłem, że nie nadaję się na aftera i odłączyłem do domu. Była 21, padłem o 23 i jeszcze dzisiaj jestem ledwo żywy, więc dobrze zrobiłem. Wiem że reszta ludzi z metra miała w centrum spotkać się z grupą z autobusu, która czekała na nich w KFC i że mieli sporo alkoholu na tego aftera, więc może niech ktoś napisze dalsza część. 

 

Na następne ognisko ktoś powinien przynieść gwoździe. 

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ramach sprostowania z Pituźem odprowadzilismy kilka osób i mieliśmy wrócić na ognisko. Tóż przed pójściem przyniosłem jeszcze trochę gałęzi z "magazynu" :P coby ognicho nie zdechło, później wyszło ze jednak było za mało. WCle nie poszliśmy po drewno ani nie mieliśmy takiego zamiaru.

Co do aftera, alkoholu było mało, raptem 2 kolejki z tego wyszły, ale myślę ze do szczęścia i tak nam bardzo niewiele zabrakło. Na miejscu poczestowalismy sie jajecznica na ogniskowych kiełbaskach. Arpegius nastroił i troche grał na pomniejszonej gitarze. Nawet probowalismy obejrzec pojedyncze anime ale jakos nie bylo za duzo checi do tego. A poza tym to jeszcze przesluchalismy jak pinki pie nauczyla sie nowego słowa. After sie skończył ok. 1.30 i u Pitryźa zostali Ploti i Loil123

Edytowano przez Cessator
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maklak, złośliwość to jedna z moich wrodzonych cech, więc przepraszam jeżeli poczułeś się urażony. After u Pitrusia był udany, aczkolwiek uważam iż można bylo zakupić więcej :v

Ja z Cessatorem zwinęliśmy się wcześnie, jakoś koło 1.30 aby zdążyć na metro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wbiłem na trochę z Prinsem i Kariną - przyjaciółka pegasis była na weekend w Warszawie i chciała poznać warszawski fandom, więc postarałem się wyzyskać czas, by móc dotrzeć na meet (geez, to straszne jechać jednego dnia kilka razy do lub przynajmniej w kierunku Piaseczna).

Dziewczyna jest bardzo zadowolona z poznania warszawskich Bronies i Pegasis - mówiła, że nawet w swoim fandomie nie spotkała się z taką sympatią, otwartością i życzliwością jak u nas. Moi drodzy, powód do dumy! 

 

Mnie pozytywnie zaskoczyła obecność paru nowych Bronies i Pegasis. Bardzo fajnie, że pojawiają się na meetach nowe twarze, jak dla mnie to ciekawe urozmaicenie meeta. 

 

Uważam, że pomysł, by robić ognisko o tej porze roku to zły pomysł. Za zimno jest. Powiecie mi, że przecież jest ogień, idzie się ogrzać. No nie wiem, ja za bardzo ogrzać się przy tym ogniu nie potrafiłem przy takim zimnym wietrze, do tego - prawdopodobnie to kwestia rozpałki - nie wychodzą nam te ogniska. Uściślając - chodzi mi o to, że zawsze nam wychodzi gęsty dym, który wręcz rani oczy, stąd ciężko często wysiedzieć przy tym ogniu. Co ciekawe, sprawdziłem w wolnej chwili pozostałe ogniska i tam takiego problemu nie było... 

 

Mam nadzieję, że i after u Pitruzia i dzisiejszy meet się udały. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejsze spotkanie było skromne. Przyszło około 10 osób i poszliśmy do KFC. To znaczy wszyscy poza mną, bo ja poszedłem oglądać spaloną tęczę. Ludzie poprzyczepiali tam kwiatki, flagi i inne ozdoby oraz plakaty takie jak "Widok tęczy nasz nie męczy" i "Dzisiaj tęcza - jutro my." Nawet fajnie to wyglądało i szkoda że nie poszliście. Wróciłem do KFC i kupiłem kukurydzę (tak nawiasem mówiąc coś słyszałem, że Monsanto zmodyfikowało genetycznie kukurydzę żeby wywoływała bezpłodność, ale co mi tam). Poszedłem na dół i w pierwszej chwili byłem zaskoczony że nikogo nie ma, ale okazało się że wszyscy upchnęli się w kąciku na samym końcu, gdzie normalnie mieszczą się 4 osoby. Akurat kiedy nie wziąłem Munchkina, ktoś chciał w niego grać. Posiedzieliśmy, ponerdziliśmy, pobawiliśmy się gadżetami i Olga musiała nas opuścić żeby iść do teatru. 

 

Postaliśmy trochę przed KFC i dołączyły do nas kolejne dwie osoby, w tym dziewczyna z Łodzi. Poszliśmy w stronę Dworca Gdańskiego, ale Arpegius odłączył się przy Centralnym a ja przy Świętokrzyskiej, więc nie wiem co było dalej. 

 

Kiedy wracałem metrem, były utrudnienia w ruchu i ruch wahadłowy. Połowa stacjo Centrum była zamknięta. Na pozostałem połowie jeździło metro od Centrum do Młocin i czasami od Centrum do Willanowskiej. Kiedy przejeżdżaliśmy przez Politechnikę, pociąg się nie zatrzymał i było pełno mundurowych. I to nie tych w czarnych ubraniach od wypisywania mandatów, ale tych wylewelowanych w zielonych mundurach. Dymu w metrze nie widziałem. Jaki znowu pożar? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jutro podwójnie premierowy dzień,  jako ze Komstuch zapraszał na Kucykową premierę, to ja może kogoś zaproszę na tą z Doctora Who.

Oczywiście nie będziemy psuć sobie oczu oglądając streama :5N9ul:

Meet standardowo o 14:00?
 

Edit:

Podobno Loil123 wrzucił zdjęcia na mordoksiażkę a ja o niczym nie wiem, wkońcu nie mam tam konta.

PS. Tak to prawda.

Edytowano przez Arpegius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już bezpieczny w domku. Chciałem podziękować wszystkim za meeta, który był udany nie licząc pojawienia się Daszki :eww: . Komstuchowi, za gościnę i sesję DiMa,

a Arpegiusowi za przyjęcie nas w swoje progi oglądanie pucyków, Doctora Who i Chemikowi za oglądanie zwyrodniałych rzeczy w internetach :rainderp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem na spotkanie spóźniłem się mniej niż zwykle i był tylko Arpegius. Mieliśmy iść do Muzeum Techniki popatrzeć na drukarkę 3D, ale dodzwonił się do kogoś i dowiedział że grupa jest w KFC. Przed KFC zadzwonił ponownie i okazało się, że wszyscy poszli do parku przy Placu na Rozdrożu. Tam ich spotkaliśmy.

Okazało się, że na Patelnię przyszedł Dashka i grupa postanowiła dać nogę zamiast powiedzieć mu żeby się odczepił. Pisałem już w tym wątku że takie krycie się po kątach jest gówniarskie i lepiej stawić mu czoła i mieć problem z głowy. Rozumiem życie w strachu przed kimś kto jest silniejszy i chce mi zrobić krzywdę, ale jeśli jest tylko uciążliwy, to bez przesady. Gdyby na przykład przyszedł ktoś nowy to nikogo z nas by nie spotkał i miałby problem.

Było około 15 osób. Posiedzieliśmy trochę w tym parku i poszliśmy do KFC. Kupiliśmy jedzenie i część osób obejrzała nowy odcinek ze streama, ale tam była prawie połowa reklam. Arpegius przyniósł antenę do routera w KFCu, co trochę poprawiło odbiór, a kilka osób miało laptopy.

Jakoś tak przed 18 połowa z nas została, a połowa poszła do Komstucha grać w Drinking is Magic. Po drodze kopiliśmy alkohol, kisiel, ciastka i inny prowiant. Powstał z tego "kociołek Panoramiksa". Co do samej gry, to jest dużo reguł które działają przez dwie tury i się w tym trochę pogubiliśmy. Jest też za dużo kombosów typu "wszyscy piją", "każdy pije tyle co ty", "pijecie podwójnie" i tak dalej. Jak to się wszystko pomnoży, to garnek alkoholu może pójść na jedną kolejkę. Jako jedyny nie grałem, a towarzystwo było tylko lekko pijane. Jednym z poleceń było "narysuj kucyka, nie może być OC" i była jedna Fluttershy a reszta Twilight. Niestety te derpiątka później spalił Krzyświeł a resztki wyrzucił sąsiadom na balkon. Po wypiciu całego zakupionego alkoholu i zjedzeniu chipsów, kukurydzy i krakersów, musieliśmy się zwijać żeby nas nie było zanim wrócą rodzice Komstucha. 

Około 21 dotarliśmy do Arpegiusa. Obejrzeliśmy odcinek ponownie, tym razem bez reklam i na większym ekranie. Nie było tak źle jak niektórzy narzekali, choć moim zdaniem Twilight wygląda jak derpiątko z tymi skrzydłami. Co było do przywidzenia, w sieci pojawiło się też dużo obrazków z rodzaju "tentacle rape".

Po odcinku zjedliśmy Arpegiusowi sałatkę i część gyrosa oraz zrobiliśmy placki ze sfermentowanymi rodzynkami. Lepsze by były z jabłkami albo z dynią, ale trudno. Później obejrzeliśmy odcinek Doctora Who i o ile efekty specjalne były dobre, to rozwiązanie problemu było tak samo dziwne jak zawsze. Aha i część z nas oglądała to rozmazane a część z nas w 3D. Taka grafika robi wrażenie, ale trochę bolą od tego oczy, przynajmniej na początku. 

Później było trochę zabawy w Karaoke i Arpegius był w tym najlepszy. Dominowały smutne piosenki, jak "Lullaby for a Princess i "They just Wanna Hurt me" (EDIT: "Good Girl"). To ostatnie przypomina mi moją koleżankę, którą co jakiś czas wbrew jej woli zamykają w psychiatrykach.



Później nie za bardzo pamiętam co się działo, bo byłem zmęczony. Wiem, że obejrzeli sobie "Wściekłe pięści węża" i "Bułgarski Pościg", a Arpegius grał w minecrafta. Powodzeniem cieszyły się też dziwaczne obrazki z MLP i kolpy z czarnymi kłączami, ale Chemik stwierdził że mu za mało i poszuka czegoś mocniejszego. Dla tego pomoitu Żmija już chyba nie ma nadziei. To żenujące i depresyjne co ludzie potrafią robić z tą kreskówką. 

Około 6 rano wyszliśmy do domów. Co jest dziwne, bo jechałem chyba z godzinę a przyjechałem do siebie o 6 rano, więc coś mi się chyba pokręciło. 

Ciekawe jak było u grupy z KFC. Edytowano przez Maklak2
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...