Skocz do zawartości

Stary Pałacyk


RedSky

Recommended Posts

Pinkamena wyszła z ciemnej uliczki i skierowała swoje kroki w tylko sobie znaną stronę. Była zmęczona - ostatnio cukiernia miała zbyt wielu klientów. Ciągle ktoś wchodził, zamawiał, płacił i wychodził nawet na chwilę nie pozwalając jej zakosztować tak upragnionej samotności. Wkurzało ją to niemiłosiernie i już chyba trzech klientów w tym tygodniu było tak nachalnych, że musiała im pomóc wyjść ze sklepu. - Pewnie szykują jakieś przyjęcie. Pierwsze od pół roku, jeśli dobrze pamiętam - Na myśl o przyjęciu na jej twarzy zagościł jakrze ostatnio częsty grymas niesmaku. - Dobrze, że tam nikt nie chodzi. - Uśmiechnęła się do siebie i na myśl o swoim ulubionym miejscu odpoczynku przyśpieszyła kroku, przechodząc prawie w bieg. - Już niedaleko. - Kilka minut później stała już oparta o mur tak upragnionego miejsce - starego, opuszczonego pałacyku. Wielokrotnie już mówiono, że jest nawiedzony, ale na razie była to tylko sfera przypuszczeń. Większość kucyków unikała niszczejącego domu za Ponyville, lecz zawsze trafi się taki odważny co na popis wejdzie do dworku w którym straszy. Tak, ich Pinkamena najbardziej nie lubiła. Wtedy brała sprawę w swoje ręce i pomagała najwidoczniej niedowidzącym lud głuchawym ze starości straszydłom przepłoszyć delikwenta z tego domu. To jej miejsce. Ona mu straszyła. Rozejrzała się we wszystkie strony i już chciała pchnąć furtkę, ale przyjrzała się tabliczce na niej wiszącej. Nikt już nie był w stanie powiedzieć do kogo należał majątek. Litery na tablicy dawno się zatarły a nikt nie tracił czasu na szukanie w księgach które od zbyt szybkiego oddechu mogą się zmienić w kupkę pyłu. - Przychodzę tu od tak dawna a jednak prawie nic nie wiem o tym miejscu. Na pewno ma do opowiedzenia wiele mrocznych, drastycznych i innych ciekawych historii. Niestety zawsze znajdzie się jakaś miłosna szmira która psuje klimat - Podeszła bliżej do tabliczki i w skupieniu starała się ja odczytać - Co tu jest napisane... I tu wchodzicie wy. Waszym zadaniem będzie opowiedzenie o miejscu, przedmiocie lub pokoju który wskaże Pinkamena. Teraz na przykład ogólny zarys historii i przede wszystkim to co zobaczy na tabliczce. Popiszcie się oryginalnymi opowieściami. Powodzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... Litery były bardzo niewyraźne, rozmazane. Tabliczka wyraźnie miała już za sobą nawet kilka pokoleń, lub przynajmniej tak wyglądała. Różowa klacz wytężyła wzrok, by odczytać napis... " Prze-klęci Ci, któ-rzy prze-kro-czą gra-ni-cę mo-jej sa-mot-ni." Heh... To było coś, co sama mogłaby napisać... Jednak nie była autorką owego tekstu... To "podobieństwo" zaczęło ją intrygować, jednak nie chciała tracić czasu na zbędne myśli, popchnęła wrota i wkroczyła na teren pałacyku.


Dobrze zrozumiałem idee? :P
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drzwi uchyliły się z cichym skrzypieniem. Wieczorne światło wpadło do wnętrza. Pinakmena stała w wewnętrznym holu, przed nią było troje drewnianych drzwi. Resztki promieni słonecznych padły na mosiężne tabliczki na drzwiach. Przechodząc po starych, pajęczynach, różowa kłacz była na tyle blisko, aby przeczytać zakurzone, wyblakłe napisy. Na drzwiach po lewej pisało „salon”, na środkowych „przedpokój” a prawe drzwi oznaczono prostym napisem „służba”. „Ciekawe co kryje się w salonie” pomyślała, uchylając stare, dębowe drzwi, pozwalając aby różowe światło słońca wpadło do kolejnego pomieszczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pinkamena weszła do pokoju. Był urządzony dość wytwornie. Rzeźbione poręcze, złocone elementy i gruby, wyszywany dywan. Wszystko pokryte było grubą warstwą kurzu. Uwagę Pinkameny przykuły książki, ułożone jedna obok drugiej. Gdy podeszła bliżej, odczytywała tytuły. Wiele z nich dotyczyło medycyny i psychologii. Były tam atlasy anatomii, traktaty medyczne i poradniki dla chirurgów sprzed stulecia. Uśmiechnęła się pod nosem. Ostatnio polubiła zagłębianie się w literaturę. Będzie miała co robić w swojej samotni. Jeszcze raz ogarnęła wzrokiem pokój, po czym wyszła. Stanęła przed drzwiami z napisem służba i pchnęła je. Ustąpiły, głośno skrzypiąc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszedła do kuchni. Przewrócone palenisko, porozrzucane rondle i wiele innych rzeczy wskazywało na to, że coś zmusiła pracujące tu kucyki do ucieczki. Przekroczyła próg i weszła głębiej do kuchni. Nagle drzwi za nią zatrzasnęły się z głośnym hukiem „Pewnie przeciąg” powiedziała, nawet się nie odwracając. Jek uwagę przyciągnęło zielonkawe światło, wydobywające się spod drzwiczek oznaczonych jako „Jadalnia”. Był to właściwie otwór w ścianie, przez który kiedyś podawano posiłki. Pinkamena przeszła obok porozrzucanych rondli, rzuciła okiem na kolekcję noży, wbitych w stół pod dziwnym kątem, a następnie uchyliła drzwiczki oznaczone jako „Jadalnia”.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypominam, że Pinkamena nie jest tam pierwszy raz. Trochę już zna ten dom.


Otworzyła drzwi donośnie informujące o swoim wieku. Jadalnia wyglądała jak zawsze: dwa podłużne stoły, masa krzeseł przy nich i strzępy obrusów na nich. Pod sufitem wisiały trzy złocone żyrandole, dawniej pięknie oświetlające obrazy na zachodniej i wschodniej ścianie, teraz tylko zbędne ozdoby. Południowa ściana była okupowana głównie przez potężne drzwi z mosiężnymi klamkami. Sala musiała pełnić reprezentacyjną rolę, sądząc po jej gabarytach oraz wystroju. - Jeśli właściciel lub właścicielka potrzebowali takiej jadalni oznacza to, że często mieli tu gości. To duża sala więc i gości musiało byś wielu. Jest kosztownie urządzona czyli odwiedzający nie byli byle pospólstwem. Takie osoby nie przyjeżdżają do byle kogo. Gospodarze musieli mieć więc wpływy i wysokie stanowiska - Mówiła do siebie, rozważając swoje przemyślenia - Widać ta sala nie wypadła z wprawy. W domu jest gość. - Wywnioskowała tak po stojącej na bliższym stole lampie naftowej. Ktoś przezorny przykrył ją namoczoną szmatką koloru zielonego. Pewnie gdyby tego nie zrobił suche obrusy spowodowały by, że ani ona ani gość by nie mieli już do czego wracać. Za głównymi drzwiami usłyszała stłumione kichnięcie.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serce poczęło walić jej mocniej, szybciej. Oto nastąpiła jedna z tych chwil, gdy poziom adrenaliny rośnie, a ciało zaczyna zachowywać się instynktownie... I tak właśnie, instynktownie, Pinkamena obróciła swą głowę w kierunku, z którego dobiegał hałas. Delikatnym, subtelnym krokiem posuwała się naprzód, kopytko, za kopytkiem. Hałas zdawał się dobiegać zza głównych drzwi, jednak to, co było jego źródłem z pewnością zdążyło już się przemieścić. Różowa klacz wróciła do kuchni, tak jak pamiętała, było tu kilka pokaźnych noży wbitych w stół. Pochwyciła jeden z nich w zęby, po czym dalej sunęła naprzód cichym krokiem. Uchyliła drzwi prowadzące na główny hol, natychmiast wytężając wzrok w poszukiwaniu jakichkolwiek podejrzanych zmian...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Główny hol był wielkim, okrągłym pomieszczeniem z masą drzwi. Na środku znajdował się wielki dywan w niezłym stanie, lecz jego kolory dawno wyblakły. Można stąd było dojść prawie wszędzie. Zaczęła biec aby trop w postaci kroków zbytnio się nie oddalił. Zauważyła otwarte drzwi z napisem "komnaty prywatne". Były zamknięte. Drogie zamki nawet teraz spełniały swoją rolę bez zarzutu, a ona zawsze pamiętała o zamykaniu za sobą drzwi. Ktoś tam był. Nie starała się już nawet zachowywać cicho. Usłyszała pisk. Dobrze znała ten pisk, ale to nie mógł należeć właśnie do tej osoby. Puściła się galopem w ich stronę chcąc dopaść intruza. Niemilec najwidoczniej ją usłyszał ją i zaczął uciekać. Pinkamena się ucieszyła. Nikt nie znał tego domu lepiej. Ona tu poluje. Jest kotem czatującym na mysz. Wpadła do następnego korytarza i bez wahania wybrała trzecie drzwi po prawej z napisem "sypialnie". Jak miło, cel próbuje ją zgubić. Szkoda, że doskonale go słyszy. Następne drzwi - "sypialnie dziecięce". Potem "dziewczynki". Na koniec "najmłodsi". Stąd nie było wyjścia. Mysz złapana w pułapkę. Przystanęł przed tym wejściem. Chwyciła nóż kopytkiem. Słyszała szloch zza nich. powoli otworzyła drzwi. Pokój był dość dobrze oświetlony. Po prawej znajdowało się duże okno, lecz szare zasłony barwiły światło na wspomniany kolor. Nóż pięknie błyszczał w tym świetle, lecz schowała go za grzbietem. Pod oknem stało niemowlęce łóżeczko. W nim czekała grupka porzuconych pluszaków, pragnąca znów poczuć Ciepło dziecięcych rączek. Czekają już tak bardzo długo. Czekają nawet do dziś. Poza nimi w pokoiku znajdowała się pólka dywanik, na nim kilka klocków i żółto-różowy kłębek. Zdawałoby się, że nie żyje, ale jednak szlochał, płakał wręcz. Zerknął dużym, niebieskim i załzawionym okiem na Pinkamenę i wyjąkał: - P-Pinkie? Pinkie, coś mnie goni, tu jest coś złego. Pomóż mi, proszę. Nie gniewaj się. Przepraszam za wszystko. - Kłębek skulił się jescze bardziej. - Co tu robisz? - Różowa klacz prawie krzyknęła ze złości. ONA miała czelność tu przychodzić! - Rainbow mówiła, że się wszystkiego boję. Kazała mi tu wejść aby udowodnić, ze to nieprawda. Ale ja się boję! Proszę, ratuj! - mówiła przez łzy. Fluttershy leżała przed nią na dziecięcym dywaniku. A nóż tak pięknie błyszczał w tym świetle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To by było takie proste. Jeden sztych i ta mała, zapłakana, głupia klacz zamilknie na zawsze. Ale kim byłaby Pinkamena, gdyby nie zechciała zażyć trochę rozrywki, najlepiek czyimś kosztem. Schowała nóż, przyklęknęła przy zdenerwowanej klaczy i powiedziała: - Poczekaj tu chwilę, ja pójdę sprawdzić, czy jest bezpiecznie. Żółty kłębek nic nie odpowiedział, jeszcze barsziej zwijając się. Pinakmena wyszła z sypialni dzieci. Teraz zastanawiała się, czego najlepiej użyć, aby przepłoszyć żółtą pegazicę. Jej wzrok padał na liczną broń, ale wiedziała, że nie może skrzywdzić nikogo. Jeszcze... Wtem jej spojrzenie padło na jeden z eksponatów znajdujących się za gablotą. Stara zbroja, naszpikowana kolcami, u kogoś kto nie był Pinakmeną mogłaby wywołać dreszcz niepokoju. Zbliżyła się do gabloty, uchyliła lekko szklaną pokrywę. Śmiała się z opowieści Fluttershy o tym, że ktoś ją ścigał. Jednak gdy otworzyła gablotę, miała wrażenie, że ktoś jest za nią, obserwuje ją.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy otworzyła gablotę miała wrażenie, że coś jest za nią, czuła się obserwowana. Szelest, który usłyszała chwilę później tylko to potwierdzał. Wszystko wskazywało na to, że w tym pałacyku znajduje się jeszcze jeden "łowca". Różowa klacz nigdy jednak nie miała okazji go spotkać, była nieco zmieszana... Któż to i co ważniejsze... Jaki ma cel? Szelesty stopniowo cichły, trzecia istota zdawała się oddalać, wciąż bezpośrednio niezauważona. Pinkamena przez chwilę była nieco zaniepokojona, jednak postanowiła na razie się tym nie przejmować, miała coś ciekawszego do zrobienia. " To będzie zabawne! " - pomyślała wkładając zbroję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pinkamena uśmiechnęła się delikatnie. Już zbierała się, by iść nastraszyć Fluttershy, gdy usłyszała kroki. Po chwili usłyszała głos Rainbow Dash: - Fluttershy! Dobrze, wygrałaś! Ale możesz już wyjść? Tu jest naprawdę...strasznie. Uśmiech Pinkameny zamienił się w grymas. A więc ONA też tu przyszła? Jak śmiała? To był jej pałacyk, jej samotnia! Cóż, trudno. Nadal miała pewność, że ktoś jeszcze tu jest. W Starym Pałacyku było dwoje myśliwych i dwie ofiary.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pinkamena zawsze uważała, że liczy się nie tylko jakość, ale i ilość. po co ma straszyć jedną, jak może nastraszyć dwie. I może nikt teraz nikt nie będzie chciał wkraczać do "Samotni". Spodobała się jej ta nazwa. Miło się kojarzyła. W strachu nie liczy się wygląd. Liczy się też atmosfera i niepewność. Idąc w kierunku pokoju, starała się robić jak najgłośniejsze, ale też powolne kroki. Buczała też cicho, a echo z hełmu modulowało to w niskie, mroczne jęczenie. Była niedaleko drzi, gdy poczuła przepływ lodowatego wiatru. Chłodne powietrze prześlizgnęło się po jej grzbiecie, lekki dreszcz ją przeszedł. " To pewnie przeciąg." pomyślała. Była coraz bliżej, ale jedna rzecz ją zdziwiła. Cisza panująca na korytażu. Nie słychać było krzyków, pytań, niczego. Skwierczenie knotów, zgrzyt starych desek, odgłosy jakie wydawała. To wszystko co słyszała. Ale nie bała się. Nazywała się Pinkamena Diane Pie. To ona owinna wzbudzać postrach. I zaraz dwie klaczki bardzo się przerażą... Stanęła przed zamkniętymi drzwiami do pokoju dziecinnego, uniosła kopyta u uderzyła mocno. Drzwi rozchyliły się z hukiem, Pinakmena zawarczała głośno, ale... nikt nie zareagował. Pokój był pusty. Okna zamknięte, drzwi nikt nie otwierał, więc gdzie podziała się Fluttershy i Ranibow? Zajrzał w każdy kąt pokoju i nic. Klacze jakgdyby rozpłynęły się. Podczas przeszukiwania znalazła coś, co potwierdzilo, że nie zmyślila sobie tego. Gogle Rainbow, leżału przy szafie z ubraniami. Otworzyła je z hukiem, ale nikogo nie było wewnątrz. Tylko mały promień światła przenikał zza desek wewnątrz szafki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Co tu się dzieje? - myślała Pinkamena. niczego już nie rozumiała. Widzi 2 klacze, chce je nastraszyć, słyszy trzecią, nic nie widać... Wszystko to było... Dziwne. Co najmniej dziwne. W dodatku te zanikające dźwięki, cisza znikąd. Cisza w sumie upragniona... Nie wiedziała już, co o tym myśleć, znów była jednak sama, było chyba dobrze. Wyszła z pokoju dziecięcego, postanowiła przejść się po posiadłości, porozmyślać, odpocząć, jak to miała w zwyczaju. Krok za krokiem mijała kolejne pokoje i korytarze, coś jednak jej nie pasowało. Straciła orientację. To jej się nigdy wcześniej nie zdarzało. Przekonana, że wchodzi do jadalni znalazła się w sypialni, później wracając do owej sypialni trafiła do gabinetu. Pomieszczenia ciągle jej się myliły, ciągle były gdzie indziej. Zgubiła się na swoim własnym terenie, niedopuszczalne! Zatrzymała się w jednym z pomieszczeń, był to typowy pokój, w którym można było posiedzieć za dnia. Wielka lampa zwisająca z sufitu, kanapa, fotele, jakiś stół. Szafy, komody i inne nudne meble, w których znaleźć można było rzeczy typowe dla rozrywki, jak karty czy rozmaite gry/przyrządy. Zatrzymała się, by na spokojnie przemyśleć sytuację, by nie panikować. Była w końcu jakby u siebie, powinna zachowywać tu spokój. Pomieszczenie było dość ciemne, znajdujące się tutaj okna były niewielkie, toteż wpuszczały niewiele światła, dodatkowo zbliżał się wieczór. Ciemność... To coś, co różowa klacz ostatnio wyjątkowo lubiła. W cieniu czuła się lepiej, aniżeli przy jasnym, oślepiającym świetle. Przysiadła na kanapie i nieco się odprężyła... Serce zwalniało, emocje już tak nie szalały. Wreszcie mogła pomyśleć o tym wszystkim na spokojnie. Przymknęła oczy, wprowadziła się w stan relaksu... Wtem gdzieś za jej plecami rozległ się cichy szept...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przeklęci Ci...który wejdą do mojej samotni - usłyszała. Zeskoczyła z kanapy i obejrzała się za siebie. Nikogo tam nie było. Jej samotnia coraz mniej była "jej". Dotąd znane pomieszczenie stało się obce. Nie podobało jej się to...i ten szept...jakby jej słowa...

Wyszła pospiesznym krokiem. Wtem znowu usłyszała szept. Nie, nie boję się. Wszystko mam pod kontrolą myślała, ostrożnie stawiając kroki.

Do jej uszu dobiegł głośny, przeszywający krzyk. Natychmiast pobiegła w tę stronę. Wrzask dochodził zza drzwi do biblioteki. Otworzyła je na oścież.

Na środku leżał kosmyk tęczowych włosów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pinkamena zdjęła zbroję. Nie była jej potrzebna, a tylko ją spowalniała. Rozejrzała się po bibliotece. Wysokie regały, pełne różnorakich tomiszczy ciągnęły się pod sam sufit. Czyli nikt nie kryje się na półkach.

Rożowa klacz przeszła się kilka razy po pomoeszczeniu. W centrum znajdował się kominek na przy którym właściciel spędzał wieczory. Z dobrą książką, sam, bez wkurzającego toważystwa. Pinkamenie bardzo podobało się takie życie...

Nagle przypomniała sobie, że przecież nic nie wiadomo o poprzednim właścicielu. Spojrzała na wiszący w cieniu portret kuca. Wcześniej nie zwracała na niego uwagi, ponieważ przychodziła tu czytać, a nie oglądać obrazy.

Portret przedstawiał starszego kuca, z pożądnym, szarym wąsem. Ubrany był w mundur wojskowy, na głowie miał czapkę oficerską.

Pinkamena przyjżała się podpisowi pod obrazem. Namalowano go piędziesiąt lat temu. Osobą na portrecie był Sopreh Winchester, major pierwszego ziemnego. Gdy przeczytała to, znowu poczuła zimny powiew i usłyszała szept Trzymajcie się zdala od mojej samotni . Spojrzała na obraz. Coś się na nim zmieniło...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generał miał zamknięte oczy. Jego usta były wykrzywione w grymasie, który od biedy można było uznać za szyderski uśmiech pełen wyższości. Zupełnie nie przypominał tego kucyka, którym był przed chwilą.

Pinkamena wzdrygnęła się. Teraz już naprawdę się bała. Nie miała wątpliwości, że w tym Pałacyku dzieje się coś dziwnego. Zrobiło jej się przykro na myśl, że będzie musiała go opuścić. W chwili, gdy przyłapała się na tej myśli, zebrała się w sobie.

Nie. Nikt nie wyrzuci mnie z mojej własnej samotni! Słyszysz, panie oficerze?! Nie pozbędziesz się mnie! To ja jestem tu panią życia i śmierci, nie ty!

W tej chwili dobiegł ją cichy, uszczypliwy śmiech. Zdawał się dochodzić zewsząd. Ze ścian, z sufitu, nawet z portretu.

Pinkamena wyszła na korytarz, z zamiarem odszukania tych idiotek, które bezprawnie się tu wdarły. A kiedy je znajdzie...

Przed oczami mignęła jej tęczowa smuga. Rainbow przeleciała jej tuż przed nosem.

Pinkamena nie wiedziała, co wprawiło w przerażenie tak odważnego pegaza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generał miał zamknięte oczy. Jego usta były wykrzywione w grymasie, który od biedy możnaby uznać za szyderczy uśmiech

= :ming:

Różowa klacz rozejrzała się. Rainbow poleciała w lewo, widać jeszcze zamykające się drzwi do jakiegoś pokoju.

Natomiast po prawej był ciemny korytaż. Jakimś sposobem wszystkie pochodnie nagle zgasły i korytaż pogrążył się w mroku.

Jednak na końcu prawej strony korytaża zobaczyła migotliwe, błękitne światło. Coś jak świeca, kołysana podmuchami powietrza. Pewnie gdyby podeszła bliżej, mogłaby powiedzieć więcej na temat tego światła.

Maiła dwie drogi do wyboru. Iść w ciemny korytaż, do tajemniczego źródła światła, czy może iść w lewo i popytać Rainbow Dash o to co widziała.

Obydwie opcje miały swoje złe i dobre strony. Pinkamena wachała się przez chwilę, ale postanowiła, że skieruje swojej kroki w...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

...prawo. Rainbow i Fluttershy już całkowicie przestały ją interesować. Je jeszcze kiedyś dopadnie. Ale coś, lub ktoś próbował jej odebrać ten dom. Na to pozwolić sobie nie mogła. Był dla niej wart zbyt wiele. Niem rozmyślając nad tym dłużej puściła się ciemnym korytarzem. - Nie próbuj uciekać. To moje miejsce. To ty jesteś tu intruzem- Pinkamena starała się tym krzykiem zwabić rzecz która przestraszyła Dash. - No choć tu. Nie spodziewała się, że To posłucha. W pokoju na końcu korytarza czekał na nią...

Edytowano przez RedSky
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Mrok. Nie taki zwyczajny... Mrok w najczystszej postaci. Wielka, czarna plama, niczym cień przemieszczająca się po ścianach i podłodze. Oczy Pinkameny wytrzeszczyły się, a źrenice zmalały, początkowo była przerażona. To co widziała nie było możliwe, nie wiedziała nawet, jak mogłaby z tym walczyć. - Opuść to miejsce! chłodny szept przeszył jej umysł, a ona wciąż stała wgapiona w to... coś. W dodatku to nie była jedyna rzecz, jaka ją zaskoczyła. - Pinkie! Szukałyśmy Cię! - usłyszała głos Twilight gdzieś z tyłu. ... Co tu się do cholery dzieje?...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pinkamena wzdrygnęła się i bardzo powoli odwróciła. - Co...co ty tu robisz? - spytała, nie spodziewając się widzieć swoją byłą przyjaciółkę właśnie tu. Przyjrzała jej się dokładniej. Wyglądała inaczej, była jakby...przezroczysta...? Czy tak to można określić? Cień się zbliżał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Czas odświeżyć :)


Cień był coraz bliżej i bliżej. Pinkie podbiegła do Twilight.

- Twi-light? - zaczęła płakać. Jej kopyto przeszło na wylot przez Twilight, która się rozwiała. Teraz cień otaczał ją ze wszystkich stron, wirował dookoła niej, a dwa słowa łomotały w jej umyśle, jakby próbując wywiercić dziurę w czaszce. "Odejdź stąd".

- Ale jak?! - krzyknęła przez łzy. Cień nie przestawał wirować, Pinkie skoczyła przed siebie, oślepiona łzami. Poczuła krew na swojej głowie. Uderzyła w ścianę. Cień zajął miejsce, w którym przed chwilą stała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

 - Chcę  Cię  stąd  zabrać.  Nie  powinnaś  być  w  tym  miejscu. - Cień  podszedł  chcąc  ja  złapać  za  kopytko,  ale  Pinkamena  się  odsunęła - Powinnaś  stąd  odejść. - 

 

 - Nie!  Nie! - Pinkamena  trzymała  się  kurczowo  za  głowę  i  machała  nią  przecząco. - Już  was  nie  potrzebuję!  Dla  mnie  nie  istniejecie!  Odejdźcie  stąd!  Nie  chcę  was  tu!  To  mój  moje  miejsce!  To  wy  macie  odejść,  nie  ja!  Wy  wszystkie! - 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...
  • 2 weeks later...

...Była to jej młodsza siostra, Bellamina.
-Be-Bellamina? NIE! Pewnie to znowu ty!Czego ty chcesz!?
-Pomóc ci.
-Mi!? Ale w czym! Nie potrzebuję żadnej pomocy!
-Masz uczucie iż byłaś w tym domu nieprawdaż?
-Tak, ale...
-Ja byłam z tobą dawno temu.
-Ale..co..do..Nie rozumiem-powiedziała spokojniejszym głosem.
-Nie bój się... Nic ci nie zrobię... W końcu to nie twoja iż jestem jaka jestem.
-Ale o co to chodzi!? Powiedz mi!
-Zrobię coś więcej...Ale .. Na prawdę nic nie pamiętasz?
-Nie! Co mam pamiętać!co ja mam z tobą psycholu wspólnego!?
-Nie Powiedziałaś byś tego gdybyś wiedziała kim jestem.. A teraz pytanie.. Czy chcesz się dowiedzieć o co tu chodzi? Ostrzegam !
-Tak ! Chcę wiedzieć!
-Ostrzegałam.
Wyszeptała mroczna, niby nieznajoma Pinkamenie postać, po czym Błysło a Pinkamena zemdlała. Obudziła się w piwnicy na ziemi przykryta kocykiem. Była w Piwnicy ów Domu.
- O ! Obudziłaś się! Wreszcie
Pinkamena przetarła oczy i ujrzała jej siostrę. Bellaminę.
-"A oto ja pamiętasz?"- Powiedział głos w jej głowie-" tutaj zdarzyła się tragedia".
Pinkamena stukła się kopytkiem po głowie jakby chciała wytrząsnąć ów nieznajomą postać z jej głowy
-Pinkie?-Odezwała się bellamina- Wszystko w porządku?? 
-Tak tak.. 
Odpowiedziała spokojnym głosem po czym podnisła leżący obok niej odłamek lustra i się w nim przejrzała. Jej Grzywa miała loki a ona sama była źrebięciem tak jak jej siostra


Ps.Nie wiem  czy dobrze poprowadziłem fabułę :/

Edytowano przez ZoomPL
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...