Skocz do zawartości

W poszukiwaniu Dawnej Chwały [NZ][Adventure][Violence][Shipping]


Recommended Posts

  • 4 weeks later...

W życiu nie zrobiłbym Wam tego, że porzuciłbym całkiem projekt w trakcie wykonywania (choć parę razy mnie kusiło). Dopóki żyję, dopóty jest szansa na pojawienie się następnego rozdziału. On będzie, obiecuję Wam, tylko Panienkę Przenajświętszą Matkę Chrystusa Króla Polski, nie mam pojęcia kiedy. Ale będzie!

 

Złe wieści są takie, że zmarnowałem mnóstwo swojego czasu próbując różnych rzeczy, które mi nie wyszły, ewentualnie walcząc z samym sobą i swoją chęcią na tworzenie czegokolwiek, skąd tenże czas zastoju. Nie wiem, kiedy na dobre uda mi się zabrać za Chwałę, oby jak najszybciej.

 

Dobre wieści są takie, że mimo rozpoczęcia roku akademickiego, mam jednak dość sporo wolnego czasu. Druga dobra wieść, że zrobiło mi się Was teraz żal, więc może faktycznie spróbuję Wam jakoś dopomóc tym rozdziałem.

 

Cóż... życzcie mi powodzenia!

 

Pozdrawiam i przepraszam za opieszałość!

 

PS: Za to rozdzialik spróbuję zrobić tak wyjątkowy, żeby Wam wynagrodzić czas oczekiwania. Oj, wierzcie mi, dopiero po nim będziecie mogli na poważnie snuć domysły!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W życiu nie zrobiłbym Wam tego, że porzuciłbym całkiem projekt w trakcie wykonywania (choć parę razy mnie kusiło).

 

No nawet mnie tak nie strasz, wprowadzasz człowieka w stan przed zawałowy... Cisnęła mi się na klawiaturę mała wiązanka, "dość" niecenzuralna, ale warn za nią odbijałby mi się czkawką kilka lat...

 

 

 

Dobre wieści są takie, że mimo rozpoczęcia roku akademickiego, mam jednak dość sporo wolnego czasu. Druga dobra wieść, że zrobiło mi się Was teraz żal, więc może faktycznie spróbuję Wam jakoś dopomóc tym rozdziałem.

 

:yay:

 

 

 

Cóż... życzcie mi powodzenia!

 

A pewnie, że życzymy! :fluttershy5: Twoje FF są na liście moich polecanych, nie zawiedź nas! :D

Edytowano przez bester
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbyś spróbował to opowiadanie porzucić to znalazłbym Cię i bym Ci cały czas do drzwi dzwonił z prośbą żebyś go znów zaczął :D

Mam dla Ciebie zadanie. Niech ten rozdział będzie przeepicki i ma 100 stron przynajmniej. Co Ty na to?

Więcej rozkmin powiadasz... Perfecto! Już się doczekać nie mogę. Trzymam za Ciebie kciuki i kopyta!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WhiteWarrior:

Kimże jestem, by wybijać Was z tychże przeczuć? :D

Ale na poważnie - będą ofiary śmiertelne. Kto i ile? Możecie sobie zgadywać, ode mnie się nie dowiecie.

 

Dr Markus:

Sto stron to przesada, ale jak mówiłem, dam Wam możliwość spekulacji. A rozdziału raczej wyjdzie dość sporo.

 

Wszyscy:

Już nawet część rozdziału jest zapisana. Wyjdzie wtedy, kiedy będę pewny, że jest absolutnie taki, jak być powinien. Ale to już nie tak długo.

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
  • 1 month later...

Towarzyszu! Chwała niebiosom, żeś spadł nam, niczym gwiazda (czerwona)! Toż to cud nad cudy! Opowiadanie przednie, Waszmość napisał! Niecierpliwie czekam na następne rozdziały tego Rewolucyyyyjnego Dzieła!  :cheese:  A spróbuj tylko przestać pisać, to ci wystrugam wcale przyzwoity palik!

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 4 weeks later...
  • 2 months later...

Tekst zawiera śladowe ilości spoilerów i dupotrujstwa.

 

Od mojego ostatniego komentarza tutaj minął niemal rok. Co prawda dostaliśmy przez ten czas jedynie dwa nowe rozdziały, jednak ich długość, jakość i znaczenie dla fabuły sprawiły, że - jak widać - fanfik wcale nie został zapomniany. Czemu bezpośrednio można tę zasługę przypisać? Właśnie nad tym, drodzy Zegarowicze, będę się dzisiaj rozwodzić. (Przy okazji, oczywiście, walcząc o rychłą kontynuację)

 

Vamanos!

 

Nie bez kozery napisałem przed chwilą "Zegarowicze" zamiast, przykładowo, "Chwałowicze". Pomijając fakt, że to pierwsze zwyczajnie lepiej brzmi, niemal równie trafnie określa oczekiwania czytelników. Komu spodobały się Alberichowe "Zegary", ten bez wątpienia przeczyta i Chwałę. Dlaczego? W istocie Chwała opiera się na tych samych elementach bazowych, dzięki którym i Zegary jakieś dwa lata temu zdobyły uznanie: mamy tu szybką, emocjonującą przygodę, przemyślaną intrygę i galerię sympatycznych bohaterów. Krótko mówiąc, filary dobrego opowiadania przygodowego autor ma opanowane niemal do perfekcji. Niemal, bo jednak, gdy się przyjrzeć, w każdym z nich czai się mały chochlik. I chociaż zapewne widać je tylko przez Scyferiońskie Okulary Cierpienia +5 do krytyki, to jednak nie omieszkam o nich wspomnieć.

 

Przygoda. Nie sposób nie zauważyć, że to w początkowych rozdziałach dzieje się najwięcej: już w pierwszym z grubsza wyłania się obraz drużyny, poznajemy cel wyprawy, otoczkę fabularną i, co ciekawe, pierwszą retrospekcję. Wadą tego rozdziału jest jego prędkość. Odnoszę wrażenie, że autor z jednej strony starał się pomieścić wszystko w niezbyt dużym przedziale czasowym, by nie przeciągać zanadto akcji, a z drugiej - zdawał sobie sprawę, że tyle akcji upakowanej ciasno w jednym rozdziale będzie wyglądać na szyte nieprzyjemnie grubymi szwami. I dalej, pozwolę sobie niecnie spekulować: postanowił wybrnąć z tej sytuacji, udziwniając nieco niektóre wydarzenia. Niech mi ktoś powie, tak z ręką na sercu, czy "przedstawienie się" Archera w domu Libry nie wygląda na nieco przesadzone? Również pierwsze pojawienie się Daimoniona sprawia wrażenie wydarzenia wywołanego tylko dlatego, że tak było na rękę twórcy. Zapewne w tej chwili zacząłem się już po prostu czepiać, fakt jednak jest taki, że pierwszy rozdział pozostawił mnie co najmniej lekko skołowanego: mamy czterech uczestników wyprawy, spośród których znamy tak naprawdę jedynie dwóch. Motywy Archera pozostają niewyjaśnione, Mystic słucha podszeptów dziwnego ducha, który z kolei jest jeszcze większą enigmą. I tak sobie ruszają, w następnym rozdziale zgarniając na dodatek kolejnego tajemniczego kucyka. Po pierwszej lekturze, gdy przeminie już początkowe zauroczenie ilością i natężeniem akcji, po prostu... unoszę sceptycznie brew. Grube nici, proszę waszmości, grube nici.

 

Tak to przynajmniej wygląda z początku, bo im dalej w las, tym lepiej: zdaje mi się, że tempo akcji robi się bardziej stonowane, choć w żadnym przypadku nie powolne. Czytelnik oswaja się z nieustannymi zagadkami i kolejne, nie zawsze wyjaśnione wydarzenia traktowane są już po prostu jak element Alberichowego stylu prowadzenia akcji. I pod względem przygody jest już wręcz wzorowo: mamy sceny akcji, (w tym obowiązkowo walki), mamy niezbędny dramatyzm, mamy podróż zapewniającą nam kalejdoskop zróżnicowanych lokacji, mamy zakręty fabularne i wreszcie - mamy ciekawych bohaterów drugoplanowych, ale o tym później. Nie da się tu powiedzieć wiele więcej bez omawiania fabuły kolejnych rozdziałów. Jest dobrze i zasadniczo jedynym minusem tutaj jest wprowadzenie, rzucające czytelnika od razu na głęboką wodę.

 

Intryga - lub, jak kto woli, fabuła. W tym przypadku to pierwsze określenie zdaje mi się trafniejsze, bowiem możemy się już domyślać, że w katastrofie, która dotknęła Equestrię, ktoś maczał swoje kopyta. Ktoś miał Plan. A gdzie Plan (taki przez duże, złowieszcze “P”), tam i komplikacje, niebezpieczeństwa, ofiary. Ofiar wprawdzie nie pada tu zbyt wiele, jednak te, które już się trafiają... robią odpowiednie wrażenie. Z niebezpieczeństwami i komplikacjami sprawa jest nieco inna - na początku bowiem zdawało mi się, że mam do czynienia z fanfikiem dosyć prostym i naiwnym, gdzie jedynymi przeszkodami będą rozmaite monstra i losowi złodupcy wyskakujący zza krzaków. Szybko zrewidowałem swoje poglądy - i myślę, że sposób prowadzenia fabuły jest tutaj jedną z najmocniejszych stron fika. Intryga nie idzie prosto jak drut z ewentualnymi rozgałęzieniami, ma raczej kształt spirali - najpierw poznajemy sam prosty, czysto przygodowy szkielet, później autor dokłada do tego warstwę tajemnic, następnie raczy nas stopniowo garściami informacji o świecie, przedstawiając jako tako sytuację polityczną i frakcje, których raczej się tutaj nie spodziewałem. Po drodze pokazuje nam też obrazy Equestrii z przeszłości, a ich rola w budowaniu klimatu jest nie do przecenienia. Dość powiedzieć, że dopiero po pierwszej opowieści (kto czytał, ten raczej wie, o jaką chodzi) można było rzeczywiście poczuć i zrozumieć dramatyczną sytuację Equestrii.

 

Kolejny plus do tego podpunktu to wiele pytań, na które wciąż nie znamy odpowiedzi, niewyjaśnionych tajemnic i mglistych poszlak. Porcjowanie elementów zagadkowych dobrane jest wręcz idealnie, fanfik nie robi się przez to ani zbyt zagmatwany, ani zanadto przewidywalny. Pozostawiony czytelnikowi obszar na domysły i spekulacje jest tutaj naprawdę ogromny.

 

Bohaterowie. Część z nich to sztampa, ale sztampa dobrze pomyślana i dobrze rozwinięta, więc nie jest to wadą. Prym w tej kategorii wiodą Last Word i Archer - dwie najbardziej wyraziste postacie, archetyp ekscentrycznego wynalazcy i archetyp cynicznego zabójcy. To jest ten rodzaj bohaterów, którego po prostu nie da się nie polubić - obaj mają wyraziste charaktery, dobrze wiedzą, czego chcą, nierzadko rozluźnią atmosferę trafnym tekstem. Jednocześnie żaden z nich nie jest idealny, mają przeszłość, która wyraźnie wywiera na nich wpływ i czasem robią rzeczy pozornie sprzeczne z ich naturą, które w efekcie czynią te kreacje jeszcze bardziej wiarygodnymi.

 

Główna bohaterka, Libra, wydaje mi się na ich tle nieco mniej istotna. Wprawdzie jest spoiwem trzymającym w kupie całe to "pospolite ruszenie", wprawdzie jej przeszłość jest najbardziej rozbudowana, wprawdzie to jej przemyślenia i wnętrze znamy najlepiej, ale w ostatecznym rozrachunku przegrywa z jakże urokliwym cynizmem Archera i dowcipem Zegarmistrza. Wciąż jednak jest to dobrze wykreowana i pełnokrwista postać, po prostu poprzeczka jest tutaj ustawiona naprawdę wysoko.

 

Teraz słówko o moim osobistym faworycie wśród drużyny - Scarecrow. O umiejscowieniu go najwyżej na liście zdecydowały dwie rzeczy: pierwszą jest mgiełka tajemnicy, która to przy nim właśnie jest najbardziej gęsta, drugą - jego relacja z Mystic. Jak do shippingów z natury swojej podchodzę sceptycznie i nieufnie, tak tutaj zdecydowanie muszę pochwalić ten pomysł. Przede wszystkim dlatego, że się go nie spodziewałem, nie przy postaci tak milczącej, tajemniczej i ponurej. I to właściwie ten shipping przekonał mnie, że mam tu do czynienia z postacią, która schematom się wymyka. Milczący twardziel? Nie, za mało w nim szorstkości i agresji. Tajemniczy wędrowiec? Blisko, ale nie, zbyt mocno jest związany z drużyną. Cichy potwór bez uczuć? Też nie, przekonaliśmy się, że uczucia jednak ma. Właśnie za tę nietypowość i sympatię, jaką sobie zaskarbił wspomnianym shippingiem, należy mu się laur najciekawszej postaci.

 

Reszta drużyny wypada nieco słabiej. Parsifal to kolejna postać sztampowa, ale nie tak charyzmatyczna jak Archer i Zegarmistrz, chociaż być może jest to kwestia tego, że nie znamy go jeszcze zbyt dobrze. To samo mogę powiedzieć o Łasicy. Natomiast Mystic... Mystic prezentuje się najsłabiej. Niby znamy ją od początku, niby też ma swoje swoje motywy, pragnienia i charakter, ale wszystko to - zwłaszcza w porównaniu z resztą - jest jakoś mało wyraziste, mdłe i niezbyt przekonujące, nie pomaga jej nawet shipping ze Scarecrowem, który rozpatrywany od jej strony nie jest jakoś zaskakujący ani szczególnie ciekawie poprowadzony. Na plus natomiast mogę jej zaliczyć Daimoniona, ale to już właściwie odrębna postać.

 

Bohaterowie drugoplanowi, chociaż niewielu z nich poznajemy lepiej, także wykreowani są poprawnie. Z powodów, nazwijmy to, osobistych, najbardziej do gustu przypadł mi brat Settler. Niezgorzej wyszła też historia Mary, chociaż wiele podobnych motywów już widziałem. Ponadto skrzywdzony imieniem Oskar też może stać się ciekawym bohaterem, zobaczymy, jak jego wątek zostanie poprowadzony. O reszcie antagonistów się nie wypowiem, bo jak na razie za mało ich było.

 

I na zakończenie jeszcze słówko o stylu, na który mogę sobie nieco popsioczyć. Najpierw plusy: jest prosty, czytelny i nie sposób się w nim pogubić, również opisy wychodzą niezgorzej. Całość sprawia raczej pozytywne wrażenie, czyta się miło i komfortowo.

 

Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Tych jest kilka: po pierwsze, jak wspomniała już Madeleine w komentarzu do innego fika, czasem irytuje maniera podmiotów opisowych, ale to naprawdę drobiazg. Po drugie, kolejna pierdółka, którą wytknąłem już uprzednio Bafflingowi, niektóre z użytych słów nie zawsze pasują mi do powagi sytuacji ("niesamowicie szybki cios". Ogólnie dużo w tekście tych "niesamowitości"). Ale tym, co naprawdę potrafi zaleźć mi za skórę, jest pojawiająca się od czasu do czasu łopatologia, kompletny brak wyczucia, walenie po łbie suchymi konkretami. Najbardziej rażący dla mnie przykład to "Oskar nie był złym kucykiem". Na wszystkich bogów Scyferiona, ja wiem, że pewnie teraz po prostu się czepiam i to w dodatku sprawy czysto subiektywnej, ale tak się po prostu NIE PISZE. Nie i już. Niech czytelnik sam dojdzie do takiego wniosku! Ma wszak możliwość obserwacji jego poczynań, a nawet myśli, więc nie powinno to być wielkim problemem nawet dla średnio rozgarniętych homo sapiens. To nieszczęsne zdanie jest równie subtelne co walenie młotkiem po głowie. Uff... czyli, podsumowując: jest gorzej niż w "Poszukiwaczach Ścieżek", a lepiej niż w "Zegarach". Jaki z tego wniosek? Ano taki, że autor nieustannie się pod tym względem rozwija, co pozwala mi mieć wysokie nadzieje (i wymagania) na przyszłość. Jestem dobrej myśli - ukrócić łopatologię, pilnować słownictwa i będzie lepiej niż dobrze.

 

W mojej krzywej skali fanfik oceniłbym na 6 punktów - trzy za kreację świata, dwa za fabułę, jeden za styl, jednak dwa ostatnie punkty można jeszcze podnieść - w przypadku fabuły to niemal pewność, czekam tylko na zakończenie.

 

Chcę kontynuacji. Dotychczas widać, że im dalej w las, tym bardziej fanfik się rozkręca i tym wyżej podnosi poprzeczkę, a rewelacje przedstawione w ostatnim rozdziale dają wiele do myślenia i pozostawiają czytelnika na fanfikowym głodzie...

 

 

Uwaga dodatkowa:

- W drugim rozdziale link do rozdziału trzeciego wciąż jest nieaktywny. W trzecim, czwartym i piątym linków prowadzących do spisu treści i sąsiednich rozdziałów nie ma w ogóle. Ot, pierdółki nic nie znaczące, ale widać niekonsekwencję.

Edytowano przez Poranny Kapitan Scyfer
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...