Skocz do zawartości

Gość

Recommended Posts

Koniecznie muszę się zapisać. Nie po to zawierałem pakt z Sir Rodin'em aby teraz w koncie siedzieć! Czas pokazać swoje umiejętności. A poza tym kopanie tyłków aniołom już mi się znudziło (:ming:), Dobrego generała nie rzucili już od jakichś dobrych kilku lat. Także chcę się sprawdzić w walce z najlepszymi!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do pokoju tanecznym krokiem weszła młoda, rudowłosa dziewczyna. Była to dość oryginalna postać - na głowę założyła wysoki kapelusz w czarno-białą szachownicę. Na poszczególnych polach widniały przeróżne znaki, między innymi symbole magiczne i astrologiczne, wyhaftowane błyszczącą nitką. Sukienka czarodziejki także była utrzymana w motywie szachownicy. Do szaty na piersiach przyszyty był złoty zegarek. Wyglądem przypomniał zwykły, kieszonkowy czasomierz, jednak znacznie większy. Jego mosiężne wskazówki zatrzymały się na godzinie piątej, mimo iż naprawdę była druga po południu.

Nogi dziewczyny ochraniały wysokie, czarne buty. Wykonano je ze skóry wysokiej jakości, ale mimo to były widoczne na nich ślady wędrówek ich właścicielki. Niewielkie, ale jednak. Pewnie rzucono na nie zaklęcie ochronne, pomyślał siedzący przy biurku naprzeciwko drzwi urzędnik. Inaczej nie byłyby w tak dobrym stanie.

Tajemnicza przybyszka z uśmiechem podeszła do biurka. Dopiero teraz mężczyzna zauważył, że ma na rękach czarne rękawiczki bez palców.

- Witam - skierowała swoje złote oczy, przypominające ciut kocie, na człowieka przy biurku. - Chciałabym zapisać się do pojedynków magicznych - pstryknęła palcami. Na biurku, ku zaskoczeniu pracownika, pojawił się porcelanowy zestaw do herbaty. - Wypiłby pan ze mną herbatkę? W końcu jest ku temu pora - wskazała palcem na przyszyty do ubrania zegarek.

- Nie, dziękuję - mężczyzna z grzeczności nie odpowiedział, że wcale nie ma godziny piątej.

Dziewczyna w odpowiedzi wzruszyła ramionami i nalała sobie do jednej z filiżanek trochę napoju, po czym upiła łyk.

- Jakie jest panienki imię? - spytał urzędnik.

- Każdy z nas ma wiele imion, nawet jeśli o tym nie wie - odparła czarodziejka. - Ja także... Ale dla ciebie i innych jestem po prostu Koschei O'Clock.

Mężczyzna pochylił się nad pergaminem, by zapisać miano nowej uczestniczki pojedynków. Gdy podniósł głowę okazało się, że Koschei zniknęła razem ze swym magicznym zestawem od herbaty. Zdziwiony przetarł oczy, ale nic to nie zmieniło - przepadła jak kamień w wodę. Pracownik podrapał się po potylicy i odłożył trzymane w ręce pióro na bok. Cóż, w końcu to czarodziejka.

Spojrzał na zegarek. Zaczęła się jego kilkuminutowa przerwa. Wstał od biurka i już miał podejść do drzwi, gdy zauważył na podłodze mały, biały kształt. Zdziwiony pochylił się i podniósł ową rzecz, by móc się jej lepiej przyjrzeć. Była to karta do gry z wizerunkiem królowej kier. Tuż obok jej wizerunku widniał staranny podpis, wykonany czerwonym atramentem:

Koschei O'Clock

Edytowano przez Koschei O'Clock
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do karczmy weszła postać. Stukot kopyt rozlegał się po drewnianych deskach. - Wody - ochrypły, nieprzyjemny głos nie podobał się oberżyście. Ogier odrzucił płaszcz. Jego bladoniebieska sierść była niezadbana. Musiał być od wielu tygodni w podróży. Dwa miecze przerzucone przez plecy wyglądały bardzo nieprzyjemnie. Na szyi wisiał medalion, oznaka przynależności do prastarego zakonu. Spomiędzy potarganej , żółtej czupryny z czerwonymi pasemkami wystawał róg. Łyknął z kufla postawionego przed nim, zmrużył oczy i rzekł : - Jam jest Arashel ihm Omad Ahad, z rodu Jajirów. Nieustający nomad, wiecznie wędrujący, brat pustyni pochodzący z odległych zakamarków świata, gdzie wasze królestwo nie jest w stanie sięgnąć. Czy znajdzie się jakikolwiek śmiałek pragnący się ze mną zmierzyć ? Założył nogę na nogę i czekał...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
  • 1 month later...
  • 2 weeks later...

W sali nagle zrobiło się duszno i w mgnieniu oka przez drzwi przelała się masa ciemnego dymu

,który parę chwil później się skurczył i na jego miejscu pojawił się postać w błękitnej postaci.

-Witam- Metaliczny dźwięk jego głosu rozszedł się po całej sali.W jednej chwili w całej sali zrobiło się cicho.

Kiedy tak stal stwierdził że musi być coś z nim nie tak skoro wszyscy siedzą tak cicho,wiec stworzył jednym ruchem lustro przed sobą,

Wtem ujrzał siebie w błękitnym płaszczu,z ulgą stwierdzi że się nie pomylił i nie zmienił przypadkiem siebie w goblina.

Po czym rzekł swym metalicznym głosem

-Przepraszam za moje nieuprzejme wejście ale jestem wkurzony tym co mnie ostatnio spotkało,zatem chcę się zapisać ma walkę.

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sakitta grał na ametystowym flecie swój ulubiony fragment jednego z pierwszych hymnów Equestrii. Powietrze przechodząc przez magiczny instrument nabierało magicznych drgań, które świetnie maskowały beztalencie autora. Gdy sfałszował kolejną nutę kilkoro kucyków odwróciło się w jego stronę przysłuchując się z podziwem dla geniuszu muzyka. Ten ciągle grał momentami zapominając brzmień, wtedy po prostu dmuchał w flet licząc, że magiczny kamień zrobi swoje. Nie dostrajał on co prawda fal akustycznych ale powodował wibracje przyjemne dla ucha na tyle, by publiczność dała się oczarować. Po chwili zakończył pokaz i ukłonił się kucykom a te zaczęły bić owacje i rzucać w jego kierunku monetami.

-Ależ dziękuję - wołał śmiejąc się. - Naprawdę nie trzeba. Ja tylko prowadziłem eksperyment na waszych umysłach. Nie musicie mi aż tak dziękować.

Odszedł nie zwracając już uwagi na ciągle klaszczących fanów ani nie zabierając podarków. Odszedł to zresztą mało powiedziane. Po prostu spowiła go cienista smuga i uciekła czterysta metrów dalej.

Przed jego oczyma nieoczekiwanie pojawił się plakat na tablicy ogłoszeń.

,,Nowe pojedynki dla magów! Wszystkich chętnych prosimy o wpisanie się do mistrza Tric."

-Cha. Czysto i konkretnie. Bez tam jakiś smerdów-pierdów. Same istotne rzeczy i takie powinny być ogłoszenia, a nie jakieś tam ,,wybierz nas, oto cała historia i ble ble". Jest że potrzebują gladiatorów w walce magicznej oraz do kogo.

Te proste ogłoszenie zrobiło mu mętlik w głowie.

A może by wziąć udział? Niżej już chyba nie upadnę...

Sakitta odgarnął długie czarne włosy i potarł się po czole. Wyjął sztylet zza paska i naciął sobie rękę w miejscu gdzie miał stertę blizn. Upuścił trochę krwi na ziemię po czym rzucił na nią zaklęcie. Z kilku kropelek wyrosła jego idealna kopia. Zdezorientowany klon w szoku rozglądał się wokół siebie. Mag uciszył go zielonym błyskiem i wręczył kopertę, którą zmaterializował w lewej ręce.

-Idź do Trica i zapisz mnie na pojedynek początkujących. Autodestrukcja dwie godziny po wykonaniu zadania.

Odszedł jakby nigdy nic i z ukrycia obserwował klona idącego wprost do mistrza magii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

   W rozległej recepcji, wyglądem przypominającej XIX wieczny bank, przy swoich stanowiskach, siedziało kilkanaście dojrzałych ogierów, zajmujących się rutynowymi zadaniami. Jedni pisali protokoły, inni pieczętowali listy, zaś niektórzy przysypiali, kładąc łby na wysokich, drewnianych stołach. Mówiąc wprost - szara codzienność opanowała izbę i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek ma obalić jej bezlitosne rządy. Od przeszło dwóch tygodni, w sali nie pojawił się żaden nowy uczestnik magicznych pojedynków, a skrybowie powoli zaczęli tracić nadzieję, iż w końcu zjawi się ktoś, kto zakończy nieznośną nudę. Tym większe było zaskoczenie obecnych w recepcji ogierów, gdy ni stąd ni zowąd, na środku pomieszczenia, ukazało się źródło, niemal oślepiającego, światła. Na szczęście dla oczu kucyków, zjawisko, po chwili, zastąpiła gęsta chmura, jasnego dymu. Gdy kłęby częściowo opadły, a częściowo wyparowały, przed wszystkimi ukazała się dumna postać, ukrywająca pysk pod kapturem ciemno-brązowego płaszcza.

   Tajemniczy osobnik rozejrzał się po recepcji. Dopiero teraz dostrzegł, że wpatruje się w niego kilkanaście kuców, których oczy były rozszerzone, zaś otwarte usta zdradzały głębokie zdziwienie. Nowo przybyły odchrząknął, po czym zwrócił się, niskim głosem, do obecnych na sali.

- Oh, wybaczcie mi brak manier! - Gdy postać wypowiadała te słowa, zielona aura otoczyła kaptur, zrzucając go z głowy, ukazując burzę jasnych, blond włosów i wystający z nich róg, charakterystyczny dla jednorożców. Długa grzywa całkowicie przysłoniła oczy ogiera, który natychmiast odgarnął ją na prawe oko, odsłaniając piękny, szmaragdowy kolor widocznej tęczówki. - Nazywam się Spellspark Powercast. Przybyłem tutaj, aby zapisać się na słynne w całej Equestrii pojedynki magiczne. 

   Skrybowie ocknęli się z szoku; nagłe wejścia czarodziejów nie były w końcu dla nich nowością i jedynie przez chwilę wprowadzały ich w zdziwienie. Jeden z ogierów poprosił jednorożca do swojego stanowiska, reszta zaś - powróciła do poprzednich zajęć. Spellspark wykonał polecenie recepcjonisty i udał się do starca, prowadzącego zapisy. Ten bez zbędnych wstępów zaczął.
- Imię i nazwisko już mamy... - Nabazgrał coś na formularzu. - Proszę pokazać znaczek! - Zażądał. Powercast, przy pomocy magii, odchylił połę płaszcza, gdzie znajdowało się, na zawsze związane z kucem, znamię. Przedstawiało ono szmaragd w kształcie gwiazdy, w towarzystwie trzech, białych błysków świetlnych. Skryba zerknął nań przez swoje okulary-połówki, po czym napisał opis znaczka na kartce. - Niech pan podpisze tutaj. - Wskazał kopytem na sam dół strony. Zielonooki jednorożec otworzył na moment szeroko powieki; jego róg błysnął, a przed nim pojawiło się najzwyczajniejsze w świecie pióro. Przedmiot, na nieme polecenie twórcy, podleciał wdzięcznie do formularza, gdzie złożył pełny zawijasów podpis, po czym zniknął równie nagle jak się pojawił.

   Po rejestracji Spellspark udał się w kierunku poczekalni, skąd w niedalekiej przyszłości miał przejść do sali pojedynków. Miast korzystać z miejscowych wygód, Powercast wyczarował sobie ładny, drewniany fotel, wyłożony zielonym materiałem, na którym następnie zasiadł. Z powodu braku ciekawszych rzeczy do roboty, jednorożec oddał się medytacji, w spokoju czekając na wezwanie.

   

   Do pojedynku zapisuję swojego Oc'ka.

   Na używanie kolorów w tekście dostałem pozwolenie od Tric'a. 

Edytowano przez Moposable
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle jak grom z jasnego nieba na posadzkę spada...Ja!

 

-Niech mnie gryfy rozerwą! Ma żądza przygód mnie doprowadziła do...(rozgląda się jak ogłupiały) Fus Ro Dah...Dział pojedynków magicznych...(szybko się ogarnia i z wdziękiem Jacka Sparrowa kłania się)

 

Witajcie tutejsi panowie i panie, prócz mej żądzy wszelkiego co epickie zaprowadziła mnie tu też ciekawość oraz obecność tak zacnych osób jak Ciastko, Master czy Tomek (nie nie podlizuje się mogłem raczej wyrobić sobie jakąś opinie podczas tych sesji RPG nie?) po przestudiowaniu wielu ksiąg tajemnych (czyt. opowiadań fantastycznych, o magii oraz "naukowych" książek o stworzeniach magicznych i tym podobnych) oraz regulaminu tegoż działu sądzę że moja charyzma, jajcarność, kreatywność i oczywiście skromność (taaaa) pozwolą mi dostać się do tego zacnego grona magów, czarodziejów oraz wszelkiej maści czarodziejskiego tałatajstwa, ostrzegam iż żem jest osobą często nieogarnętą (i nie zauważającą wielkiej sztucznej palmy będąc w Warszawie) mogę czasem się mylić i błądzić ale po jakimś czasie pewnie będę wiedział o wszystkim i wszędzie.

 

OK to całe formalności, teraz będę musiał skorzystać z którejś księgi magicznej...hmmm czym tu grać? Magia biała? Czarna? Różowa? A może Egipska bądź Grecka? Rośliny, Atak, Obrona, Lód, Ogień? A co ja będę magiczny Kogel-Mogel, strzelam wszystkim i nie zawaham się użyć mych paluszków robiących tajemne znaki.

 

Mój ogólny wygląd żebym podczas pojedynków nie wydawał się bez twarzowym manekinem- przeciętne chłopięce o włosach brązowych w okularkach i głównie ubrany jeansy i czarny bądź granatowy dres

Edytowano przez SolarIsEpic
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do karczmy wesoło wparowała klaczka o beżowym ubarwieniu. Dotarła do barku gdzie wspięła się na jedno z wyższych krzesełek i radosnym głosem powiedziała:

Podajcie najlepszy cydr jaki macie! - mówiąc to rzuciła na blat parę złotych monet. Kilka ogierów rzuciło jej zaciekawione spojrzenie. Była średniego wzrostu, miała krótką ciemno- brązową grzywę i oczy w tym samym kolorze. Jej cutie mark przedstawiał płomyk. Po chwili barman podał klaczy cydr. Klacz pochwyciła napój i duszkiem go wypiła po czym zwróciła się do sąsiadów:

Słyszałam, że organizujecie tutaj magiczne turnieje...macie może wolne miejsca? - zapytała odważnie z dziarskim uśmiechem na mordce. 

Klacz ta nazywała się Fire Hoof i mimo to, że była kucykiem ziemskim znała się na magii. 

 

Więc jednymi słowy - pragnę się zapisać! :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

I ja się zapisuję, jako że po ostatnim, nierozstrzygniętym, odczuwam pewien niedosyt. Mam nadzieję że istnieje możliwość ponownego wzięcia udziału.

O, i chciałam zapytać, czy w dalszym ciągu można walczyć własną postacią, czy tylko kucem?

Edytowano przez Nocturnal Van Dort
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ponownie stoję u bram i kołaczę. Jako że w Epicu nic się chwilowo nie dzieje(mój przeciwnik śpi?) to trzeba gdzie indziej spożytkować trochę Energii :D

 

Przeto ja, Shen Zegarmistrz Long pragnę ponownie stanąć na arenie naprzeciw najlepszym magom Equestrii i nie tylko.

Innymi słowy, zapisuję się :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
×
×
  • Utwórz nowe...