Skocz do zawartości

Nabór na MG


Niklas

Recommended Posts

Zgodzę się z Zegarmistrzem. Początkowo, gdy zaczyna się przygodę z byciem GM'em, to czułem, iż mogę mieć nielimitowaną ilość graczy oraz uczestników. Dopiero niedawno zrozumiałem, iż jest to wielki ciężar, a ja za dużo na siebie przyjąłem. Dlatego Imko dobrze ci radzę... przemyśl to, gdyż to nie jest takie proste. Bycie GM'em to nie jest tylko zabawa, lecz i odpowiedzialność, oraz umiejętność rozpisywania się do granic możliwości. Czasem robiłaś takie odpisy, że aż chciało mi się wyjść z siebie i stanąć obok. Jeśli masz zamiar pisać jednozdaniowce, to zrezygnuj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem skłonny zgodzić się w pewnym stopniu z Zegarem. Prowadzę 13 sesji i jakoś wyrabiam normę, ale co za dużo to niezdrowo.

 

Jeśli masz zamiar pisać jednozdaniowce, to zrezygnuj.

Dlaczego ma rezygnować? Tu nie chodzi o ilość napisanego tekstu tylko o to by gracz miał frajdę z uczestniczenia w sesji i żeby wszystko miało ręce i nogi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wizio, dnia 10 Cze 2013 - 2:36 PM, napisał:

Jeśli masz zamiar pisać jednozdaniowce, to zrezygnuj.

Dlaczego ma rezygnować? Tu nie chodzi o ilość napisanego tekstu tylko o to by gracz miał frajdę z uczestniczenia w sesji i żeby wszystko miało ręce i nogi.

 

Częściowo się zgadzam z Tobą, Mani, czasem podczas dialogów jest to jedyna możliwość, napisać co Twoja postać ma do powiedzenia i tyle. Ale czasem mam wrażenie, że to nie jest sesja, tylko moje opowiadanie, któremu ktoś dopisuje dialogi jednej postaci i tyle.

 

I uważam, że Imka2000 ma potencjał by być GM.

 

 

 

Drodzy przedmówcy, oświadczam wam iż mam pełną świadomość o tym co się wiąże z byciem MG, wiem że to duża odpowiedzialność i proszę wiziu zaproponuj mi co mam pisać gdy jest dialog? Co akurat moja postać myśli o pogodzie, lub czy lubi nutelle?  

 

Droga Imko, musisz pamiętać, że będziesz po drugiej stronie barykady i to na Twoich barkach będzie wysilenie się i napisanie tych paru zdań, gdy ktoś po raz kolejny odpisze ci trzy słowa :P (a gdy zdarza się to po raz kolejny, jest to coraz trudniejsze)

A co do dialogu to... wrzuciłbym sesję NLR, gdzie każdy post ma co najmniej kilka(naście) linijek chociaż nic się nie dzieje i nawet przy zwykłej wymianie zdań pisane jest dużo. 

Albo tutaj:

http://mlppolska.pl/watek/5807-punish-and-enslave-barridace-ares-prime/

Nie mówię, że nie ma krótkich postów, w najgorszym razie był jeden dwulinijkowy i kilka trzylinjkowych, ale zazwyczaj mają sześć i więcej, i to z obu stron. Jak się chce to się da.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem skłonny zgodzić się w pewnym stopniu z Zegarem. Prowadzę 13 sesji i jakoś wyrabiam normę, ale co za dużo to niezdrowo.

 

Dlaczego ma rezygnować? Tu nie chodzi o ilość napisanego tekstu tylko o to by gracz miał frajdę z uczestniczenia w sesji i żeby wszystko miało ręce i nogi.

 

Dlaczego? Bo pisanie jednego zdania bądź nawet jednego słowa, to nie odpis, tylko robienie czegoś na odpieprz. Gracz, a zarazem GM, ma obowiązek się rozpisać, nawet jeśli nic ciekawego się nie dzieje. Sztuką jest napisać kilkanaście zdań jak piecze się mięso, bądź ponad 1000 słów, gdy twa postać wykuwa miecz. Dlatego twierdzę, iż GM, który ma zamiar odpisywać jednym zdaniem, to tylko stracone miejsce. Fakt faktem, ja również kiedyś tak pisałem, za co się wstydzę do dziś.

 

 

Drodzy przedmówcy, oświadczam wam iż mam pełną świadomość o tym co się wiąże z byciem MG, wiem że to duża odpowiedzialność i proszę wiziu zaproponuj mi co mam pisać gdy jest dialog? Co akurat moja postać myśli o pogodzie, lub czy lubi nutelle?  

 

Droga Irmino, pytasz się mianowicie co masz pisać, gdy nic się nie dzieje, lecz to właśnie powinno być motywacją dla gracza, jak i GM'a. Masz tu właśnie pole do własnego popisu, aby wykazać się kreatywnością. Poza odpowiadaniem na dialog, można również napisać, co twoja postać czuje, myśli, lub co ma zamiar robić. To z pewnością zajmie tą pustkę na tym białym tle. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, nikt nie powiedział, że granie w PBFa jest łatwe... I MGowanie nie jest takie proste jak się wydaje.

Granie w RPGa nie jest rzeczą prostą, ale może być satysfakcjonujące. Każdy może napisać dużo jak może napisać wszystko, a właśnie sztuką jest, będąc graczem pisać rozwlekle, mając wąskie pole manewru.

 

 

Dlatego twierdzę, iż GM, który ma zamiar odpisywać jednym zdaniem, to tylko stracone miejsce. Fakt faktem, ja również kiedyś tak pisałem, za co się wstydzę do dziś.

 

 

Dlatego właśnie uważam, że Irminie należy się szansa. Ma potencjał i może go rozwinąć, ale żeby to zrobić musi trochę po GMować, pomęczyć się i rozwinąć swoje zdolności twórcze. Czy Ty, Wiziu, gdybyś nie prowadził tyle sesji, pisałbyś tak rozwlekłe posty? W końcu pewnie tak, ale bycie Mistrzem Gry, jest niejako katalizatorem, wymuszającym pisanie więcej. Imka nie rzuca się na głęboką wodę, grała w parę sesji, więc wie cośtam, a jeśli nie rozwinie skrzydeł, bo będzie zbyt leniwa, to cóż... godność Mistrza Gry, chyba zawsze można odebrać.

I nie ma się czego wstydzić. Każdy zaczyna z niskiego poziomu, nikt nie jest od razu dobry w czymś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zabardzo mam możliwość wypowiedzenia się z punktu widzenia mistrza gry, więc wypowiem się z punktu widzenia gracza. Patrzę na listę dostępnych światów, i mam zafundowane kilka godzin siedzenia i myślenia o tym jakie piękne mogły by być te sesje. Nie sądze aby Imka je odwaliła. Wręcz przeciwnie, sądze że ma potencjał do mistrzowania i będzie w tym dobra. Jeśli zdobędzie tytuł MG to ja napewno się zapiszę. Poza tym, nie musi zrobić tych wszystkich światów jesli nie bedzie czuła się w nich dobrze.

Edytowano przez NimfadoraEnigma
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podejście nr. 1368

Doświadczenie:
Kilka sesji w D&D, sesje mówione (czyli ja (MG) siedzie razem z drugą osobą (graczem) i jest RPG)

Dlaczego Ja:
Bo warto rozmawiać Gdyż dysponuje dużą ilością czasu jak i chęci

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować:

Dark Souls - w tym mrocznym świecie wszystko jest możliwe, a ginięcie jest na porządku dziennym. Najprzeróżniejsi przeciwnicy (od pustych przez smoki po bogów), najprzeróżniejsze przedmioty, świat, w którym jedyną akceptowalną walutą są dusze, jednymi słowy idealne do RPG



Japonia za czasów wojny domowej - wszyscy pragną zostać shogunem, ale tylko najsilniejsi dotrą na sam szczyt i zdołają się obronić przed armią innych osób pragnących przejąć władzę nad shogunatem. No, wszyskim dobrze znani samurajowie, zabójczy ninja czy roninowie, samurajowie których panowie polegli w walce, lub w inny sposób.

Średniowiecze - za tych czasów było ciężko. Gdy kusza nadal uznawana była przez kościół za dzieło szatana jedyną bronią dystansową był łuk. Rycerze jednak korzystali z broni białej, często jadąc na koniach. Gdy jeszcze nie było broni palnej, na polach bitwy biegali zakuci w zbroje wojownicy.

Might & Magic - świat Ashan pod władaniem smoczych bóstw jest pełen niespodzianek. Wszelakiej maści demony oraz zbudowani z przeróżnych kości i ciał nieumarli czekają na nieuważnego podróżnika. Sesje w stylu "Dark Messiah".

Światat rasizmu (jeżeli Niklas wyrazi zgodę) - Ku Klux Klan jest najbardziej rozpowszechnioną organizacją na całej ziemi. Jego członkowie zbierają murzynów do niewoli lub zabijają ich. Możliwe by było należenie do KKK, bycie jednym z murzynów próbującym uciec z niewoli lub należenie do organizacji anty-KKK będąc białoskórym.

Sherlock Holmes - dedukcja to piękna sztuka, a kiedy posługuje się nią dobry detektyw może zdziałać cuda.Takim detektywem jest Sherlock Holmes, który pracuje razem ze swoim asystentem, którym będzie gracz. Do wyboru kilka wersji, zarówno tego z książek, czyli akcja rozgrywa się w przeszłości, bądź tego z seriali odgrywających gdzie akcja jest w czasach teraźniejszych. Znów gdy jest w czasach teraźniejszych są dwie opcje. Albo Sherlock zwykły, albo Sherlock były ćpun, aktualnie na odwyku.

Doomsday - świat zaatakował wirus nazywany kosiażem, zbierający swe obfite plony co roku. Gdy wirus ten zniknął i myślano, że już zażegnali problem, on powrócił. Akcja jednak będzie odgrywać się będzie przed wydarzeniami z filmu.

Fallout - na pustkowiach czają się nie tylko bandyci, ale również zmutowane zwierzęta oraz rośliny. Jednak największym niebezpieczeństwem jest radioaktywność. Zbyt duża jej dawka może spowodować zgon, a niełatwo od niej uciec. Można również dołączyć do jednej z organizacji, np. Enklawa, NCR, Bractwo Stali, Legion Cezara i wiele innych.

Equestria - wszystkim dobrze znane, nie muszę tłumaczyć.

Świat gracza - czyli wszystko co gracz zaproponuje



Wady:
-Wiek
-Mało czasu w wakacje, chyba że będzie tam internet
-Czasem może mi się coś pomylić i źle napisać wyraz

Zalety:
-Dużo czasu po wakacjach
-Bujna wyobraźnia
-Staram przestrzegać się zasad interpunkcji i ortografi
-Zwracam uwagę jeśli ktoś nie używa interpunkcji

Kontakt:
Skype: michalinek666

Przykładowe własne opowiadanie:

Poranek tego czerwcowego dnia był naprawdę niezwykły. Chyba po raz pierwszy doktor Watson obudził nie Sherlock, a światło słoneczne. Towarzyszka trzeźwości Holmesa powoli odsunęła kołdrę i usiadła na łóżku. Przetarła oczy i spojrzała na zegarek. Była aż 9 rano, a Sherlock nie robi nic godnego uwagi. Nie wpada do pokoju i nie krzyczy "Wstawaj Watson, mamy sprawę do załatwienia". Ale to aż dziwne... zbyt cicho jak na dom Holmesa...
- Sherlock! - Watson krzyknęła na cały dom. Odpowiedziała jej cisza. - Sherlock! - nadal ani śladu detektywa. Towarzyszka Holmesa zaniepokoiła się. Powoli wstała z łóżka i przetarła oczy, a następnie ruszyła w stronę schodów. To co zobaczyła pod jej drzwiami przeraziło ją. To był Sherlock, ale leżał na podłodze w kałuży krwi. Była doktor szybko sprawdziła jego puls. Serce detektywa przestało bić. Watson przewróciła ciało Sherlocka na plecy i zaczęła robić reanimacje, gdy nagle...
- Ej, bo mnie jeszcze uszkodzisz. - Watson odskoczyła od ciała. Holmes najnormalniej w świecie wstał i rozprostował kości.
- Dla... dlaczego?... - Watson nadal przerażona spytała się Sherlocka
- Dlaczego udawałem trupa? Musisz być przygotowana na wszystko, szczególnie, że niedawno byłaś przykuta do barierki a jakiś bandzior chodził po domu - odpowiedział detektyw.
- Ale... dlaczego... nie... wyczułam...
- Mojego pulsu? Oooo, to jest bardzo łatwe. Mieszanka kilku ziół daje taki efekt.
- A... krew?.. Skąd... tu... krew?..
- Czego to ludzie dziś nie sprzedają Watson, czego dziś nie sprzedają... - Sherlock szedł po schodach do kuchni - A, i Watson! Ubieraj się, zaraz wyjeżdżamy!

(20 minut później)

Na miejscu zbrodni było ciało z dziurą w głowie, a obok leżącym pistoletem. Klasyczny przypadek samobójstwa.
- Widać, że nie popełnił samobójstwa - odezwał się Holmes. - Po pierwsze, kula jest innego kalibru. Po drugie, na głowie widać ślad po lufie, lekkie wgniecenie w skórze, prawie nie widoczne, a dziura jest na oko trzy milimetry od śladu. Albo mamy do czynienia z debilem wpakowującym zły kaliber do pistoletu i po trzymaniu go przez Bóg wie ile ręka mu się poślizgnęła i wypalił w złe miejsce. Oczywiście nie jest to możliwe ze względu na to, że mamy do czynienia z zawodowym żołnierzem walczącym w Afganistanie. Widać nieśmiertelniki, więc wiadomo, że jest żołnierzem. Telefon ustawiony na hasło... hasło mówi, że był daleko od rodziny, bo samo brzmi "rodzina". Zobaczmy... Galeria... Tak jak mówiłem, zawodowy żołnierz z Afganistanu, widać zdjęcia z jego przyjaciółmi. Teraz tylko zostało wyśledzić jego zabójce.
- Zwolnij trochę, zwolnij. Żołnierz, zabity, wracający z Afganistanu do rodziny. Dobrze zrozumiałem? - odezwał się detektyw Bill.
- Tak, i sądząc po dziurce w głowie, można sądzić, że strzał nadleciał z... tamtego kierunku - Sherlock wskazał miejsce skąd nadleciał pocisk. Było tam duże okno a w nim mała dziura, zapewne po strzale. -Można się domyśleć, że mamy do czynienia z początkującym snajperem. Był to wyższy facet, około metr dziewięćdziesiąt ważący 80-90 kilo, rozmiar buta 46.
-Skąd to wszystko wiesz?
-Bo po przyjściu do ofiary nie starł swoich śladów. - Holmes pokazał na odcisk buta w podłożu obok ofiary. - To będzie prostsze niż mi się wydawało. Trzeba tylko pójść na miejsce skąd strzelał snajper i zobaczyć, czy coś mu nie wypadło. To jest sprawa nie warta mojej uwagi. Pójdziecie, znajdziecie dowód, złapiecie. Do widzenia. - Sherlock odbiegł z miejsca zabójstwa i złapał jedną z taksówek
-221B Baker Street proszę - powiedział do taksówkarza. Ten posłusznie zawiózł go na miejsce.
(Koniec)


Buteleczki pełne, nareszcie dziesięć. Po długim szukaniu człowieczeństwa wreszcie odwróciłem pustkę i mocniej rozpaliłem. Dziesięć buteleczek estusa... Z tym to na wywernę iść można. Nie, chyba przesadziłem. Przecież musi chwila upłynąć nim uda mi się wypić estusa, a w tym czasie wywerna mnie spali. Muszę zdobyć kamienną zbroje... z tego co przeczytałem z jednej rady, skrzynka była w ogrodzie Darkroot, niedaleko Alviny. W sumie... Mogę się przebiec, to tylko duży kawałek stąd. Ale co to jest dla mnie taka odległość. A jak już zdobędę pancerz... ooooo, będzie ostro, ale nadal będę mógł zginąć. Po prostu będą lepsze ochraniacze. Na szczęście czarnego rycerza.mogę zabić. Tylko, że... kto mnie zabił? Kurna, przyszedł mroczny duch? O, oczywiście, że oskarżam. Niech Velka się nim zajmie. Znowu przy ognisku. Na szczęście jestem naznaczony mrocznym znakiem i mogę się odrodzić. Kurna, tylko jestem znów w mieście nieumarłych, a byłem przy Demonie Taurusie. Może wezwę upiora do pomocy? Tylko najpierw muszę być człowiekiem, a jestem pustym. Chwila, miałem gdzieś człowieczeństwo... Mam! Dobra, z tego co pamiętam trzeba się na tym skupić i ścisnąć... Tia, nie myliłem się. Teraz trzeba odwrócić pustkę przy ognisku. To jedziemy. Trzeba stanąć tak, i coś wyszeptać coś pod nosem. Dobra, to spróbujmy. No, znowu mam racje. Wreszcie mogę przyzwać innego do pomocy. Najpierw muszę znaleźć znak wezwania. Jest on na wprost mnie. Tylko kilka pustych wojowników i kusznik przy nim stoją. Ale to są tacy słabi przeciwnicy, że nawet miecza na nich nie warto marnować. Walnę ich raz i zginą, a mój miecz dwuręczny trochę się popsuje, na szczęście minimalnie. Tak jak mówiłem, jeden cios i żołnierz ryje gębą po ziemi. Na kusznika wykorzystam piromancję. Kula ognia jest jednak potężna. Tylko dzięki niej udało mi się pokonać demona z Azylu. Spalony, nie ma co. No, teraz tylko podgląd... Całkiem dobry. Przyzywamy... Przyzywanie upiora... Mroczny duch zaatakował! Jak ja ich nienawidzę! Deb*le używają pękniętej sfery czerwonego oka żeby żerować na innych i zabierać im człowieczeństwo. Na szczęście mam upiora. Trzeba się ukłonić. No, kątem oka widzę tego mrocznego ducha. Phi, ma zaledwie pierwszą zbroję i topór wojenny. Na pierwszy rzut oka rozbójnik, ale skąd ma katalizator? Pewnie kupił u kowala w Ruinach Nowego Londo. Sam chciałem kupić, ale jednak wolę piromancję. To biegniemy. Upiór też biegnie, i ma talizman. Jeżeli ma odpowiedni cud będzie można tamtego zepchnąć. Dobra, to bijemy. pierwszy cios i leży. Wytrzymały zawodnik wstaje, i uciekł przed kolejnym atakiem. Lepiej wyjmę tarczę i wezmę miecz w jedną rękę. Chyba używa ciężkiej strzały duszy, bo długo się ładuje. Zgadłem, ciężka strzała duszy. Nieźle mnie walnął, jeszcze jeden taki numer i ginę. Chyba przerzuca się na krótki dystans, bo wyjął topór. Ale nie widzi kapłana, który trzyma sztylet. Cios od tyłu? Dobra przytrzymam go. Rzucił się jak szalony! Ledwo trzymam, jeden atak i po mnie! Awww yeah! Dobry kapłan zabił ducha! No, to człowieczeństwo leci do nas. Przykro mi, ale nie tym razem. Dobra, teraz biegniemy do Taurusa. Jakieś pustaki z wnerwiającymi bombami zapalającymi stoją nam na drodze. Źle dla nich, bo już ich nie ma. Na wieżę zabić kusznika i biegniemy dalej. Trzech żołnierzy, każdy z tarczą, jeden z włócznią a dwóch z mieczami. Łatwo można ich zabić. Najpierw jednego, później drugiego a na końcu żołnierza z włócznią. Włócznik się nie rozdwoi, nie będzie mógł nas obu przyblokować. Jeden z tyłu, drugi z przodu i można go zabić. Niedługo Taurus, trzeba jeszcze tylko trzech zabić. Jeden czeka przy białym świetle, a dwóch na wieży strażniczej. Zdjąć tych na wieży i można zająć się Taurusem. Atakiem z powietrza łatwo go zdjąć, trzeba tylko jak najszybciej wejść na wieżę strażniczą i kilka razy ten atak wyprowadzić. W miejscu, gdzie on przychodzi jest wyrwany kawałek muru i można łatwo spaść, ale trzeba być naprawdę nieuważnym. Wyskoczył, nareszcie. Trzeba go zagonić pod wieżę. Upiór też o tym wie. Zagoniliśmy go już na miejsce. Teraz zostało wspiąć się na wieżę i skoczyć na niego kilka razy. Wbiłem w jego głowę wieli miecz, zaraz po mnie kapłan wbił mu w głowę topór ręczny. Jeszcze tylko raz! Znowu wspiąłem się na budynek i skoczyłem. Decydujący cios! Demon rozpadł się na kawałki! Ale zaraz... Coś się świeci... Upiór powrócił do domu ze swoim człowieczeństwem i duszami, ale coś tam było. Jakiś przedmiot. Nie, to niemożliwe. To jest... Topór demonów! Nie wierzę we własne szczęście! Ta broń rzadko wypada, a mi się tak poszczęściło. No ale dobra, broń bronią, ale trzeba ruszać dalej. Dobra jestem w jakimś pomieszczeniu. Schody, kilka waz i tyle. Waz nie opłaca się rozbijać, tylko broń się zmarnuje. Po schodach w dół. Jestem na otwartej przestrzeni. Po jednej stronie rycerz słońca, a po drugiej... Nie, chyba mam zwidy... To... Wywerna...
(Koniec)

Edytowano przez Michalinek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mich: meh. Przede wszystkim ten twój pośpiech zrobił na mnie złe wrażenie. Po kiego żeś próbował wrzucić na siłę opowiadanie? Boś szedł do lekarza? Wystarczyło zapytać na PW czy poczekam, bo bym poczekał.

Źle się to czyta. Zrobiłeś taką ścianę tekstu z tego. I tak jakoś dziwnie to opisałeś. Takie to wszystko chaotycznie. No i nie podobają mi się takie wzmianki "to biegniemy, to bijemy" :drurrp: Na plus tę interpunkcję, przyznaję, ale i tak jakoś to mdłe wyszło, meh.

 

Imko, zapoznaj się z tym tekstem tutaj: http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html

Poczytaj, zastosuj i wtedy pomyślimy co z tobą zrobić. Na razie rzec ci mogę tyle, że dialogi masz napisane źle. I przecinki momentami też: http://www.prosteprzecinki.pl/

Bo nie zdzierżę tego, że brakuje ich tam, gdzie być powinny. Zobaczymy czy dasz sobie radę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra... Zacznijmy od tego, że przystąpiłem do czytania historii z myślą o tym, że dam ci szansę. Ale po przeczytaniu... czy faktycznie masz szanse?

 

Po pierwsze: gdy wymieniasz jakieś rzeczy od podpunktów, wypadało je zakończyć kropką. To odnosi się do podania, nie samej historii. 

 

Po drugie: te przecinki. Może i nieco poprawiłaś w historii, ale już w osobnym poście widać, że nie za bardzo zapamiętałaś to, bo już nie ma przecinka przed "że". 

 

Po trzecie:

 

      - Zrozumiałem to jak się ciesze, że was słyszę, że was widz-. -Lawendowy jednorożec nie dokończył zdania, przerwał mu mroczny i groźny krzyk królowej nocy - DOŚĆ! - Właśnie wtedy zanim Dusk Shine się odwrócił czarny Alicorn wysłał w jego stronę ładunek magii, który uderzył w niego z taką siłą, że odleciał na jedną z kolumn i stracił przytomność. Klacze spadły na ziemie z wielkim hukiem i kryształkami, które NightmareMoon zaraz po tym zdeptała śmiejąc się podle. Nie! - Krzyknęły wszystkie przyjaciółki nieprzytomnego jednorożca.- Oh tak! - Odpowiedziała mroczna klacz, po czym wysłała w stronę niedoszłych 5 powierniczek nieistniejących już Elementów Harmonii magiczny ładunek. Zapadła ciemność. 

 

A teraz grzecznie spójrz na ten fragment i zgadnij, co tutaj jest nie tak... Od kiedy dialogi zapisujemy w jednej linii, hmm? 

 

Poza tym, trochę dziwnie brzmi ta część opowiadania :rainderp: Czytając go, od razu widać, że pisała go nastoletnia osoba. Aż nie wiem, jak to określić. Taki... rodem z filmów dla młodzieży.

 

Druga rzecz: heh... nie przypadła mi do gustu ta historia. Powiem więcej: poprzednia była lepsza. Hmm, włożyłaś w tamtą jakby więcej... serca, o ile można tak powiedzieć. 

 

Heh, przykro mi, Imko, nie mogę Cię przyjąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niklas, małe pytanie. Czy moje drugie opowiadanie lepsze, czy nadal zbyt chaotyczne? Pytam się, bo chcę wyelminować wszelkie błedy z moich tekstów, niekoniecznie do podania na MG, ale również o opowiadania które będę musiał pisać w przyszłości w szkole. Nie mogę pozwolić na to, żebym pisał zbyt chaotycznie bo później ciężko będzie mi się tego oduczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym, trochę dziwnie brzmi ta część opowiadania :rainderp: Czytając go, od razu widać, że pisała go nastoletnia osoba. Aż nie wiem, jak to określić. Taki... rodem z filmów dla młodzieży.

 

 

 

 

 

Prawdę mówiąc to to co napisałam nie podobało mi się samej, ale że taki pomysł wpadł mi jako pierwszy do głowy to już napisałam : P

 

Tak czy inaczej w porządku. W takim razie pójdę jeszcze się pouczyć interpunkcji  i zasad pisania dialogów ; ).  

Edytowano przez Imka2000
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Wiele razy prowadziłem rozgrywki M&M, ponad to aktualnie prowadzę ze znajomymi sesję RPG

 

Dlaczego Ty ?: Mam dużo czasu i jeszcze więcej chęci. Na forum jestem codziennie więc bez problemu mogę prowadzić sesje. Poza tym, chciałbym jakoś bardziej pomagać na forum.

 

Jakie INNE realia możesz zaproponować:

 

Universum Eragona- Kto pokona złą królową Chrysolixię która zasiada na Czarnym Tronie w Chageo-baenie ? Może nowe pokolenie Smoczych Jeźdźców ?

 

Świat gry Gothic- myślę, że w kucykowym wydaniu bardzo by się spodobał fanom tej sagi którzy są członkami fandomu.

 

Gwiezdne Wojny- przyszłość Equestrii jest w rękach Rycerzy Alicornów. Czy odważysz się wstąpić do tego bractwa ? A może staniesz po stronę Zakony Podmieńczego ? Wybór należy do ciebie

 

Universum książek o Percym Jacksonie- Dlaczego by nie ? Przecież mitologia grecka jest jedną z najwspanialszych rzeczy jakie zostawiła nam ta starożytna cywilizacja.

 

Magia i mistycyzm- oczywiście nie mogło tego zabraknąć.

 

Świat Anime Naruto- No cóż. Jako iż planuję napisać fica o tej tematyce, postanowiłem również zgłosić to universum jako znane przeze mnie do podania.

 

Wady: nie lubię treści gore i grimdark

           perfekcjonista ( uznaję to za pewnego rodzaju wadę)

 

Zalety: Sporo czasu i chęci, mnóstwo pomysłów.

 

Kontakt: gg:47511314

              mail: [email protected]

 

 

Przykład WŁASNEGO opowiadania: (pisane ot tak, na potrzeby zapisów)

 

- Silver Shade, do odpowiedzi- powiedziała nauczycielka, pani Lauren

 

Młody jednorożec wstał z ławki i ruszył wolnym, lecz podenerwowanym krokiem do tablicy.

 

"Mogłem się uczyć-myślał młody ogier- Dlaczego, do jasnej Celestii, nie powtórzyłem wczorajszych notatek"

 

Cały czas rozmyślając, staną przy tablicy i czekał na zadane pytanie. Miał nadzieję, że będzie to dla niego wyjątkowo szczęśliwy dzień i jednak coś zapamiętał z wczorajszej lekcji.

 

-No więc, panie Shade- powiedziała nauczycielka wyniosłym tonem- Może opowiesz nam coś o Star Swirlu Brodatym.

 

-Star Swirl Brodaty jest ojcem zaklęć morficznych

 

-Może coś więcej ?- zapytała klacz

 

-Niestety, więcej nie wiem- powiedział nieśmiało jednorożec.

 

-Jak to nie wiesz? Czyżbyś nie powtórzył notatek ?!- powiedziała z ironią pani Lauren po czym wpisała zamaszystym ruchem jedynkę do dziennika- Siadaj. Jedynka.

 

Młody ogier bez słowa poszedł do swojej ławki i usiadł. Reszta lekcji przebiegła w ciszy

 

***

 

Szkoła im. Księżniczki Luny była niewielkim budynkiem wykonanym z białego marmuru. Ściany były wysokie i miały kolor ciemnej zieleni. Od sufitu do podłogi dystans wynosił około 3 metry. Podłoga, pokryta drewnianymi panelami, była już wysłużona a lakier w pewnych częściach zszedł całkowicie

Silver Shade szedł na drugie piętro, na lekcję geografii. Jednorożec był ubrany w tradycyjny mundurek ucznia szkoły: granatową kamizelkę ze srebrną wstęgą oraz przyszytą podobizną Luny. Na plecach niósł czarną torbę ze srebrną oblamówką która pełniła rolę jego plecaka. Korytarz zapełnił się gwarem rozmów. Cztery klacze siedziały na ławkach. Niedaleko siedziało pięcioro kucyków z bardzo krótkimi grzywami. Ogier podszedł do ławki, wyjął książki i czekał na dzwonek który zabrzmiał po chwili.

 

Do klasy weszła nauczycielka a za nią nowa klacz. Miała jasnożółtą sierść i niebieskie loki.

 

- Dzień dobry, klaso-powiedział nauczyciel geografii, pan Leeze

 

- Dzień-do-bry- odpowiedziała chórem klasa

 

-Poznajcie nową uczennicę- wskazał ruchem kopyta uczennicę- Przedstaw się, kochana.

 

-Hej. Mam na imię Sun Bow i przeniosłam się tu z Manehattanu. Miło mi was poznać- powiedziała rozentuzjazmowanym tonem jednorożka

 

-Mi również mił-0 powiedział nauczyciel- Usiądź gdzieś. Może tam- wskazał miejsce obok Silver Shade'a

 

Młody ogier wyglądał na zdziwionego i podenerwowanego. Nie chciał żeby ktoś obok niego siadał. Nie miał ochoty nikogo poznawać Nie, ona nie ma pra..

 

-Cześć. Jestem Sun Bow. Miło mi cię poznać. Jak masz na imię ?- powiedziała mu w twarz z uśmiechem.

 

-Silver Shade- odpowiedział lakonicznie jednorożec.

 

Klacz wyjęła książki i usiadła w ławce. Lekcja się zaczęła.

 

***

Na przerwie obiadowej, ogier usiadł przy stoliku i wyją zawartość swojego pudełka. Była to kanapka z sianem, sok pomarańczowy i jabłko. Schował torbę pod stolik i zaczął jeść. Nagle za jego plecami rozległ się znajomy głos:

 

-Hej. Silver. Mogłabym się dosiąść ?- spytała jasnożółta klacz- Nikogo nie znam a nie lubię jeść sama.

 

-Jeśli chcesz- odpowiedział zdawkowo i nadal jadł swoją kanapkę, popijając sokiem

 

Klacz usiadła naprzeciwko, wyjęła z torby jabłko i zaczęła je jeść.

 

-Nie za mało wzięłaś ?- spytał jednorożec odzywając się po raz pierwszy bez wymuszenia do klaczy- Dzisiaj mamy lekcje do 16 więc możesz zgłodnieć.

 

-Nie mam więcej. Ale starczy mi. Nie lubię dużo jeść- powiedziała jednak wzrokiem pożerała jabłko ogiera.

 

-Chcesz ?- zapytał się Silver i podał jabłko koleżance- Ja i tak nie jestem już głodny.

 

-Dzięki- powiedziała klacz i wgryzła się w czerwony owoc-  Naprawdę dzięki.

 

"Kto wie. Może jednak będzie to jakaś nowa znajomość"-pomyślał ogier

 

Zadzwonił dzwonek na zajęcia i wszyscy udali się w kierunku sal lekcyjnych.

Edytowano przez Mew Two
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

A teraz mi powiedz, proszę, po kiego robiłeś to tak na szybko? Powiedz, po co?!

 

Nie cierpię tego, po prostu nie cierpię. Przecież widać, że nie ma wielkiego zainteresowania, więc mogłeś spokojnie poczekać z tym aż wrócisz, zamiast dawać część podania. Na wstępie masz więc minus, ale poczekam na resztę.

 

I wolałbym, by było to coś napisanego "ot tak", ale w ostateczności fic może być, o ile nie był nigdzie zamieszczany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie: Zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda?

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?
 

Jedno, ale konkretne, takie które znam na wylot: 

 

MYST czyli "MYST: Księga Eqiestrii" (inspiracja serią gier oraz książek Myst - patrz opowiadanie)

Dlaczego Ty?: Czas, chęci, nadzieja na zainteresowanie forumowiczów serią Myst. Potrafię wcielić się w różne postaci czy sytuacje (prowadzę dwa tematy w Inne Postaci: Candy Apples oraz Flitter). Spokojny, opanowany, empatyczny, pełen pomysłów. 

Wady:

-Ze względu na zdrowie nie zawsze mogę być przy komputerze, ale to incydenty

-Napady lenistwa, ale jakoś je zwalczę

-Jestem spokojny, wyciszony... ale czy to wada?

 

Zalety:

-Cierpliwość

-Kompromisowość

-Umiejętność pracy w grupie

-Empatia

Kontakt mail - [email protected] / gg - 45081095

Przykładowe opowiadanie:

 

Myst: Księga Equestrii 

 

Twilight Sparkle pędziła do zamku Canterlot tak szybko jak to tylko możliwe. Lawendowa klacz jednorożca bez przerwy myślała o liście, który otrzymała zaledwie kilka minut temu: "to pilne", "rozmowa w cztery oczy", "prywatna komnata", "tylko Tobie mogę zaufać". Czyżby Equestrii zagrażało niebezpieczeństwo gorsze niż armia Podmieńców i Discord razem wzięci? W końcu za każdym razem spotykały się razem: sześć klaczy i mały smok Spike. Zawsze, jako powierniczki Elementów Harmonii pokonywały wszelkie przeciwności losu wspólnie. Tym razem sprawa dotyczyła tylko jej. 

 

Księżniczka Celestia wydała rozkaz ochronie, aby ta nie utrudniała dostępu do miejsca spotkania. Elitarni gwardziści ustępowali miejsca Twilight, która powoli opadała z sił ciągłym biegiem i korzystaniem z teleportacji. Na szczęście była już blisko. Mogła zwolnić, odzyskać siły. W pewnym momencie, na końcu korytarza zauważyła śnieżnobiałe drzwi ze złotą klamką. Po wejściu klacz znalazła się jakby w innym świecie. Kremowe, zdobione ściany, ale nie to przykuło jej uwagę. Niemal od razu zauważyła regał wypełniony książkami stojący przy lewej ścianie. Po prawej stronie pomieszczenia zbudowano kominek w którym tlił się ogień. Natomiast naprzeciwko niej znajdowało się gigantyczne, zaokrąglone pod sufitem, zajmujące całą ścianę okno. Księżniczka Celestia siedziała na środku pomieszczenia na niewielkim stosie poduszek. Uderzając kopytkiem o ziemię, dała znać aby jej uczennica do niej dołączyła. Gdy tylko onieśmielona i oszołomiona urokiem pomieszczenia Twilight rozsiadła się wygodnie postanowiła zapytać o cel wizyty, ale Księżniczka była pierwsza. Jej róg przez chwilę zaświecił jasnym światłem, a wokół drzwi oraz okien pojawiła się srebrzysta, połyskująca łuna. 

 

-Twilight wybacz, ale muszę mieć pewność że nikt nas nie słyszy. Nie muszę Ci mówić, że nie zaprosiłam Cię tu bez powodu, prawda? - Stwierdziła bardzo poważnym tonem Księżniczka.

 

-Domyśliłam się Księżniczko. Czy mogę o coś zapytać? - Jej myśli krążyły wokół przyjaciółek. Dlaczego ona sama? 

 

-Oczywiście. Chcesz wiedzieć dlaczego wezwałam tylko Ciebie? 

 

-To aż tak oczywiste? A tak przy okazji, piękne pomieszczenie Księżniczko. - Klacz rzuciła okiem na książki stojące na półce, ale nie było tam nic godnego uwagi. Przygody Daring Do, Baśnie, romanse, poradniki.

 

-To komnata w której, wraz z Luną wypoczywamy. Nawet Księżniczka ma prawo by poleżeć kopytkami do góry, prawda? - Mówiąc to zachichotała. 

 

-Masz rację Księżniczko, ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - Mówiąc to opuściła głowę w geście wyrażającym szacunek. 

 

-Twilight. Przepraszam, ale muszę przekazać Ci wiedzę dotyczącą D'ni, Atrusa oraz Wieków. - Lawendowa klacz cierpliwie słuchała swojej mentorki. 

 

Celestia korzystając z magii położyła obok swojej uczennicy nietypową torbę podróżną, zakładaną na grzbiet. Po jej otworzeniu Twilight zauważyła, że zarówno w lewej jak i prawej przegrodzie starannie wycięto prostokątne dziury, których rogi były zaokrąglone. Księżniczka kontynuowała:

 

-Teraz podaruję Ci coś bardzo cennego, słuchaj uważnie bo to ważne:  . 

 

Róg Księżniczki zaświecił się ponownie. Celestia wybrała z półki dwie grube książki, które powoli wylądowały obok lawendowej klaczy. Pierwsza z nich była zielona, a na skórzanej okładce oraz grzbiecie widniał wytłoczony, pozłacany napis "Equestria". Druga, niebieska była niemal identyczna. Różnił je jedynie kolor i tytuł - "Tomahna". Twilight z wrodzonej ciekawości otworzyła tą bardziej tajemniczą na pierwszej stronie, po czym oniemiała. Zamiast spodziewanych liter ujrzała ruchomy obrazek, zapętlający się film wklejony w książkę przedstawiający jakąś krainę. Z pewnością nie była to Equestria. Klacz chciała dotknąć "obrazka", aby sprawdzić czym jest, ale Księżniczka zareagowała błyskawicznie odpychając jej kopytko i wręcz krzycząc: 

 

-Nie! Wybacz, ale to co chciałaś zrobić było lekkomyślne i niebezpieczne. Musisz poznać pewne zasady, ale zacznijmy od tego jak w ogóle niniejsze księgi trafiły w moje kopytka. 

 

-Ale... - Kontynuowała onieśmielona reprymendą. - Przepraszam Księżniczko, zapędziłam się.  

 

-Twilight, wiem jak bardzo lubisz książki, ale te mogą być niebezpieczne. 15 lat temu do Ponyville przybył pewien nietypowy kucyk. Miał na sobie dziwne ubrania, uwiązaną tuż przy kopytku książkę oraz torbę. Przedstawiał się jako Atrus i wręcz domagał się rozmowy z Księżniczką. Wręczył mi dwie księgi, które leżą przed Tobą. Wytłumaczył pewne zasady. Jego słowa zniszczyły wszystko to, w co wierzyłam. Teraz ja muszę zrobić to samo, za co Cię przepraszam.

 

-Księżniczko do czego więc służą? I kim był ten Atrus?

 

-Twilight, czy nigdy nie dziwiło Cię to, że w tak małej wsi jak Ponyville pojawia się tak wiele nieznanych kucyków? - Po chwili namysłu klacz odpowiedziała:

 

-Tak, ciągle pojawia się ktoś nowy. Spędza trochę czasu i znika bez śladu, ale co to ma wspólnego z Atrusem? 

 

-Powiedz mi. Czym jest według Ciebie Equestria? - zapytała Księżniczka. 

 

-To kraina, w której żyjemy. 

 

-Mylisz się moja wierna uczennico. Atrus udowodnił mi, że to jedna z setek tysięcy krain zwanych Wiekami. Equestria jest jedną z nich. Otwórz proszę księgę Equestrii, użyj magii i nie dotykaj pierwszej strony. - Twilight wykonała polecenie. - Co widzisz?

 

- Ponyville... jak? Nie... - Lawendowa klacz próbowała zapytać o to co właśnie ujrzała, ale coś odbierało jej mowę. 

 

- Twilight. To, co leży przed Tobą to księga łącząca z Equestrią. Pozwala podróżować między światami, które Atrus nazywa Wiekami. Wystarczy dotknąć pierwszej strony aby się do niego przenieść. Jak nie trudno się domyślić dzięki tej drugiej trafisz do Tomahny, rodzinnego świata Atrusa. We wszystkich Wiekach żyją kucyki, ale każdy ze światów rządzi się swoimi własnymi prawami. - Uczennica Księżniczki musiała się wtrącić.

 

-Ale skąd się one biorą? Jak to możliwe, że Equestria to tylko książka. Żyjemy w księdze?

 

-Twilight, spokojnie. Nie bez powodu nazywa się je księgami łączącymi. Posłuchaj mnie uważnie. Dawno temu istniała cywilizacja D'ni - wyjątkowo uzdolnionych kucyków. To oni z miłości czynienia dobra opisali pierwsze Wieki. Każdy kto zasłużył na to, by poznać wyjątkowo trudny do opanowania język - Sztukę Pisania mógł tworzyć światy. Ograniczała go tylko fantazja. Wystarczyło opisać ze wszystkimi szczegółami krainę, aby można było się do niej przenieść. Podczas opisywania Wieku pod żadnym pozorem nie można  zapomnieć o umieszczeniu kilku ksiąg powrotnych. W innym wypadku stworzy się więzienie. D'ni przez tysiące lat próbowali dojść, gdzie rodzi się opisany Wiek, ale na to pytanie nigdy nie poznamy odpowiedzi.

 

-Dlaczego?

 

-Cywilizacja z nieznanych powodów wyginęła, a Księgi łączące z biblioteką D'ni przepadły. Możliwe, że kiedyś odnajdziemy jedną z nich. Pamiętaj - one tylko przenoszą do wybranego świata. To nie tak, że mieszkasz w książce głuptasku. - Twilight musiała przemyśleć to co usłyszała, ale w końcu zapytała:

 

-Zaczynam to rozumieć. Nie jesteśmy sami. Equestrię stworzyła pradawna cywilizacja kucyków - D'ni. Księgi łączące przenoszą do innych światów. Co więcej mając niezapisaną Księgę łączącą można stworzyć dowolny świat, korzystając ze specjalnego języka zwanego Sztuką Pisania. A skoro można coś stworzyć... Księżniczko czy niszcząc księgę, niszczy się świat?

 

-Tak. Nawet najmniejszy dopisek może mieć katastrofalne skutki. Teraz już wiesz dlaczego te księgi są tak wyjątkowe.

 

-Dlaczego D'ni w ogóle je stworzyli? Byli tacy lekkomyślni - powiedziała Twilight.

 

-Nie, oni nie wiedzieli co to złe intencje, oszustwo, przemoc, wszystko co robili, robili z myślą o czynieniu dobra - powiedziała spokojnym tonem Celestia. - Czy masz jeszcze jakieś pytania? 

 

-Tak, jedno. Jak bezczelnym trzeba być, żeby przywłaszczyć sobie cały świat!  

 

-Twilight. Atrus stworzył Tomahnę od podstaw dla swojej rodziny. To dzieło jego życia. Ale czas ucieka. Weź to co niezbędne. Pamiętaj, bez Księgi Equestrii nie wrócisz do domu. Nie możesz zabrać przyjaciółek, ale nie będziesz sama. To ważna misja. Szczegóły poznasz na Tomahnie u Atrusa gdzie spotkasz się z innymi. Moja droga Twilight, proszę... nie zgub Księgi Equestrii. Nie mogę sobie pozwolić na stratę tak bliskiej mi uczennicy - Księżniczka przytuliła Twilight. Ostatni raz zrobiła to, ta była jeszcze źrebięciem. 

 

Lawendowa klacz zdała sprawę, że takie pożegnanie oznacza jedno - potwornie trudne zadanie. Mimo wszystko Twilight włożyła obie Księgi do torby,  która okazała się być zaprojektowana do tego celu. Można ją było włożyć tak, aby pierwsza strona wystawała przez dziurę, a okładki oraz niewielki pasek przytrzymywały resztę tak by nie wypadła przez dziurę. Widoczny był jedynie ruchomy obrazek. Co więcej dało się ją zakryć tak aby wyglądała jak zwykła torba podróżna. Twilight zauważyła na niej swój uroczy znaczek oraz perfekcyjnie wykonane szwy - "Rarity" - pomyślała wzruszona. Po raz ostatni rozejrzała się po pomieszczeniu, po czym za pomocą magii otworzyła torbę tak aby Księga Tomahny była widoczna. Spoglądając przez dłuższą chwilę wprzez okno na widoczne w oddali Ponyville. Była gotowa. Teraz, albo nigdy. 

 

-Twilight zaczekaj - zatrzymała ją kopytkiem Księżniczka.

 

-Tak? - Odpowiedziała łamiącym się głosem.

 

-Gdy pakowałaś rzeczy i spoglądałaś przez okno napisałam list do Spike'a. Skoro nie możesz zabrać przyjaciółek to... - nagle w powietrzu pojawił się zwój. 

 

-To było szybkie. Proszę, przyda się gdy zatęsknisz za Ponyville. - Twilight rozwinęła zwój, wypadło z niego zdjęcie, na którym była wraz z wszystkimi przyjaciółkami oraz smoczym asystentem numer jeden.

 

-Już tęsknię - klacz schowała fotografię do torby, dotknęła kopytkiem pierwszej strony, po czym zniknęła z komnaty Księżniczki.

 

-Wybacz mi Twilight. Nie miałam innego wyboru - powiedziała Celestia sama do siebie. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję bardzo za zaczekanie, mam nadzieję, że podanie będzie ok i pozdrawiam. (Nie wiem dlaczego część czcionki jest w innym rozmiarze, ale próbowałem i nie da się z tym  za dużo zrobić, abo po prostu ja nie potrafię mam nadzieję, że wybaczycie to drobne uchybienie.)

 

 

Podanie na oficjalnego Mistrza Gry

 

Doświadczenie: Prowadzę sesję w roli mistrza gry od pięciu lat, głównie w środowiskach przyjacielskich, a także od pewnego czasu na tym forum.( http://mlppolska.pl/watek/4351-w-poszukiwaniu-harmonii-zabawa-sesja-rpg-dru%C5%BCyna-id%C4%85ca-po-jedzenie/page-49) Jako gracz mam już siedmioletnie doświadczenie.

Inne realia: Oprócz świata MLP jestem dość dobrze zaznajomiony z Warhammerem (głownie fantazy, ale 40 000 również jestem w stanie poprowadzić), szczątkowo znam również Neuroshimę, D&D , Fallouta i Wiedźmina.

Osobiście wolę z tych już istniejących uniwersów prowadzić MLP. Jeśli chodzi o klimat danej sesji jest on dla mnie dowolny, potrafię się dostosować do wszystkich (jak do tej pory) zaleceń gracza w sprawie świata i fabuły. Często lubię się pytać graczy o ich życzenia, aby sesja się im bardziej spodobała. Nie będę jednak ukrywał, iż moim ulubionym typem gry jest długa i epicka przygoda, w której gracze dążą do konkretnego celu. Nie lubię gdy wszyscy muszą ze sobą rywalizować, dlatego tworzę często antagonistyczne drużyny, które mają cel przeciwny do siebie. Dzięki temu gracze mają zarówno kogoś, komu mogą ufać, jak i realnych, myślących przeciwników.

Dlaczego ja: Cóż nigdy nie lubiłem takich pytań, bo tu teoretycznie chodzi o wykazanie swej wyższości w konkretnej dziedzinie nad kimś innym, a to mi się nie podoba. No cóż, tutaj mogę powiedzieć praktycznie tylko tyle, że lubię uszczęśliwiać ludzi prowadząc dobrego RPG’a i sądzę, że w związku z moimi zamierzeniami co do następnej sesji na forum przydałby mi się mój własny prywatny poddzialik, gdyż lubię mieć wszystko ładnie zorganizowane, a nie porozrzucane, choć i tak jestem bardzo wdzięczny Discors Bassowi za to jak ładnie wszystko u siebie w dziale poukładał (włącznie z moimi sesjami)

Wady zalety:

Zacznę od wad

1.     Jestem dyslektykiem, dysgrafem i dysortografem, przez co zdarzają mi się różnego typu błędy, choć odkąd nowy silnik forum znów zaczął mi podkreślać błędne wyrazy wydaję mi się , że jest to mniej odczuwalne ( w większości przypadków zawsze sprawdzam swoje posty, zanim je opublikuję)

2.     Forum nie jest dla mnie najważniejsze, jeśli zdarzy się ważna sytuacja np. egzamin w szkole to niestety nie odpisze w sesji, jednakże staram się aby to było jak najmniej odczuwalne, jak mi to wychodzi to najlepiej spytać moich graczy.

3.     Niestety nie jestem orłem jeśli chodzi o obsługę komputera i innych spraw elektronicznych, co czasami może przeszkadzać przykład: do niedawna nie umiałem obsługiwać dysku gogle, na którym można bardzo dobrze zamieszczać karty postaci. (Jednakże staram się w miarę możliwości dowiadywać jak coś zrobić i przez to moja wiedza stale rośnie.)

4.     Jestem tylko człowiekiem i popełniam błędy.

 

Przejdźmy teraz do zalet:

1.     Po pierwsze uwielbiam bawić się mechaniką gry (jestem zwolennikiem RPG z użyciem kości i statystyk, a nie samej woli MG, choć oczywiście kości powinny w jak najmniejszym stopniu wpływać na calość) (oczywiście cały potrzebny sprzęt posiadam). Dzięki tworzeniu mechaniki jestem w stanie dostosować ja pod daną sesję, przez co działa to bardzo wydajnie i sprawdza się.

2.     Kreatywność, no cóż ciężko mi mówić, że jestem kreatywny. Wolę powiedzieć co o tym świadczy, a czy to podchodzi pod kreatywność zostawiam już Waszej ocenie. Jestem w trakcie tworzenia własnego systemu RPG, nie opartego na niczym konkretnym (oprócz MLP). Tworze do niego całe uniwersum (tu akurat oparte na serialu, jednak znacznie zmienione, pod względem wielu czynników), jego historię, mapy i wszystko co jest potrzebne do tego typu rzeczy. Z ukończonych już podprojektów tego wielkiego przedsięwzięcia (sądzę, że zanim skończę zajmie mi to parę lat) mam już dwie mapy : Equestrii i ziem leżących na północ od niej, pełną zbrojownię z wymienionymi statystykami i specjalnymi zasadami wszelkiego rodzaju broni i opancerzenia, wzór karty postaci oraz ponad połowę historii Equestrii. W najbliższym czasie planuję rozwijać mapę, zakończyć pracę nad historią tego państwa i rozpocząć pracę nad historią Wilków mieszkających w Wielkim Lesie.

3.     Sumienność, patrząc na dotychczasową sesję, którą prowadzę  trzymam dobre tępo odpowiedzi i rzadko kiedy nie udaję mi się zadowolić moich graczy. Choć oczywiście mogę się mylić.

4.     Duża elastyczność. Chodzi tu o to, iż tak jak wcześniej wspomniałem udaje mi się do tej pory prowadzić sesję w wielu realiach i dostosowywać się do potrzeb graczy. W tym punkcie można też zawrzeć to, iż sesja jest plastyczna, gdyż mam jej tylko ogólny zarys w głowie, a w większości przypadków trochę improwizuję. Może być to uznane za wadę, jednakże wydaję mi się, że potrafię wymyślić ciekawą historię przy czymś takim , a zarazem daję to graczom możliwość nieograniczonego wyboru, gdyż nie będę im na siłę wpychał czegoś,  co sam wcześniej zaplanowałem, tylko dostosuję się do tego co zrobią.

5.     Bardzo lubię długie opisy. Poezji nie można się ode mnie spodziewać, ale za to dokładnych i skrupulatnych, obejmujących różne aspekty sytuacji opisów. Sprawia to, iż jestem w stanie poprowadzić sesje w różnym nastroju, gdyż wszystko zależy wtedy od sposobu narracji, mogę skupiać się na krajobrazie, a z drugiej strony w innej sesji podawać szczegóły rozpruwania stworzenia i jego zgonu, a w trzeciej wszystko na raz.

6.     Staram się mieć zawsze kontakt z graczami, jeśli tylko coś im nie odpowiada, ja zawsze proszę o informację o tym i staram się dojść do porozumienia zadowalającego wszystkich. To gracze są najważniejsi, bo MG jest od zapewnienia fascynującej i wciągającej historii, z której Oni mają czerpać radość.

7.     Wszystkie sprawy związane z mechaniką gry załatwiam u siebie, a gracz nawet nie musi się nią zajmować. Oznacza to, iż uczestnik nie musi nawet znać zasad zdawania danego testu, a gra staję się bardziej realistyczna przez element losowy(kości).

 

Kontakt:

Mail :  [email protected]

Skype: miswojtek1

 

Własne opowiadanie:

Była noc roku dwieście pięćdziesiątego siódmego po odkryciu Equestrii. W środku ciemnego Lasu Feniksów, położonego na wschód od Kryształowego Imperium,  siedział w mroku kuc. Jego długie czarne włosy opadały majestatycznie na srebrzysto-białe, muskularne ciało. Odznaczał się niecodzienną krzepą i wysokim wzrostem. Spędził w tym lesie za dużo wiosen, aby teraz czuć jakiś dyskomfort z tego powodu. Jego zamyślone, ale i dumne, a zarazem nie znające strachu oczy skierowane były ku niebu. To ono zdradzało pierwsze przejawy wielkiego zwycięstwa z przed kilku dni. Wcześniej od miesiąca pokryte wulkanicznym pyłem, z którego sypały się jak deszcz podpalone głazy, pustosząc wschód Kryształowego Imperium. Teraz znów zakryte przez chmury burzowe. Ukazały się pierwsze błyskawice tej nocy, przecinały przestrzenie granatowych przestworzy trupiobladymi szramami. Z oddali dochodził odgłos grzmotów, które wskazywały temu doświadczonemu kucowi, na szybkie zbliżanie się burzy. W normalnych okolicznościach każdy rozpaliłby ognisko, jednak on nie mógł sobie pozwolić na to ryzyko. Mimo iż góry ,do których dążył, były już bardzo blisko, do jego serca wkradał się niepokój.  Wszyscy, którzy go znali nigdy nie ośmieliliby się nawet pomyśleć o tym uczuciu, jednak teraz autentycznie się bał się. Czół to po raz drugi w swoim życiu i tak teraz, jak i wtedy był sam w ciemnościach Lasu Feniksów, tej przeklętej krainy, gdzie zapuszczają się tylko szaleńcy, bądź kuce, które pożądają wypełnienia pewnych ślubów. 

Ten ogier jednak nie był szaleńcem, już za życia w większości miast Equestrii rozbrzmiewały o nim pieśni, a nawet same księżniczki znały go osobiście. Budził lęk wśród wrogów i uznanie sojuszników. Cień tego wojownika rozpoznałby każdy, kto kiedykolwiek zjawił się w Strażnicy Wschodu, był to bowiem  sam Shining Blade Wielki Mistrz Trzeciego Equestriańskiego Stowarzyszenia Rycerskiego zwanego Płomieniami Wschodu. To właśnie on, tak jak każdy członek przeszedł mordercze treningi, tak umysłowe, jak i fizyczne, gotując się do obrony granic Kryształowego Imperium przed zagrożeniami ze strony smoków i bestii zamieszkujących Las Feniksów. Nie było na świecie większych specjalistów w eliminacji strasznych dużych stworzeń, niż Płomienie Wschodu. To stowarzyszenie nie przygotowywało do walki na polu bitwy w formacjach, robiło z kucy maszyny do zabijania smoków. Wiedzieli wszystko o ich zwyczajach i słabych punktach. Kulminacją szkolenia było zawsze wypełnienie ślubów i samotne zabójstwo jednej z tych wielkich bestii. Nie było to łatwe zadanie i tylko nieliczni stawali się pełnoprawnymi Płomieniami Wschodu, jednakże, wtedy każdy kuc o zdrowych zmysłach nie wchodził im w drogę. Członkowie tego stowarzyszenia mieli tylko jednego nierozłącznego przyjaciela. Opracowanego przez mistrzów, przed wielu laty, kutego w ekstremalnie wysokich temperaturach z najlepszej jakości materiałów, świetnie wyważonego, nadającego się do zabijania wielkich bestii wschodu. Tym kompanem na dobre i złe był ogromnych rozmiarów miecz dwuręczny, którego nazwa pokazywała jego przeznaczenie. Śmierć Smoków była to broń jednosieczna, której ostrze wyróżniało się ogromną masą, tak, że tylko nieliczni potrafili ją podnieść, a co dopiero władać. Zgrubiała część klingi po drugiej stronie od boku tnącego zapewniała dodatkową siłę uderzenia, odpowiednio zamontowane obręcze trzymające umożliwiały pewny i wygodny uchwyt. Miecz, choć bardzo ciężki był wyważony wręcz perfekcyjnie i przy odpowiednim wyszkoleniu kuc potrafił wywijać nim tak szybko jak kijem. Jednak to nie w tym wszystkim tkwił sekret tej broni. Jej niezwykłość polegała na specjalnie zaprojektowanym ostrzu, które posiadało ogromne ilości różnych rozmiarów zębów z magicznych rud metali. Wszystkie razem wspomagały się i nadawały olbrzymie możliwości tnące. Miecz był zdolny do przecięcia prawie wszystkich istniejących pancerzy, nawet smoczej łuski. To dzięki temu ostrzu Płomienie Wschodu były w stanie w ogóle konkurować w walce ze smokami.

Shining Blade odczuwał dziś to samo uczucie strachu, co przed laty, gdy wybrał się w te ostępy, aby wypełnić śluby. Wtedy po raz pierwszy miał się zmierzyć ze smokiem, co zatem dziś, po tych wielu wiosnach mogło nie dawać mu spokoju?  Działo się tak, gdyż przeciwnik nie był zwykłym smokiem. Shining Blade musiał pokonać Narafnoga. Tą straszną bestię, która niespełna pięć dni temu zaatakowała Kryształowe Imperium. Poczwara zgromadziła wielką armię zniewolonych przez siebie stworzeń, które były całkowicie mu podporządkowane i zmutowane, tak iż częściowo przypominały smoki. Planował zniszczyć i podbić wiele krain dla ich bogactw. Spustoszył Strażnicę Wschodu i zabił Dimond Light’a – Imperatora Kryształowego Imperium. Ta kraina nie został podbita tylko dzięki wielkiemu poświęceniu Księżycowych Gwardzistów i księżniczkom. Jednak Narafnog uciekł i szykował nową armię, ta natomiast złamałaby w końcu opór i pogrążyła Equestrię w popiołach. To dlatego bał się tej walki, miał stanąć oko w oko z potężną bestią aby ratować to co kochał. Z tego co słyszał od przypadkowo spotkanych członków Płomieni Wschodu, wielu już próbowało, lecz Narafnog za każdym razem okazał się być lepszy. Teraz miało się okazać, kto jest silniejszy smok czy kuc.

Noc minęła Shining Blade’owi dość spokojnie wyspał się i nabrał sił. Wiedział, że będzie ich potrzebować. Przez jego umysł przetaczała się rodzina i przyjaciele oraz kraina, którą tak pokochał. Nie mógł pozwolić sobie na porażkę, sprawdził czy wszystko jest w porządku z jego bronią. Te ostrza z reguły nie psuły się w żadnych warunkach, jednak nie można było sobie pozwolić na jakiekolwiek niedopatrzenie.  Wszystko okazało się być w porządku. Rozejrzał się jeszcze dookoła, roślinność, która go otaczała wydała się bardziej przygnębiająca niż wczoraj, a mroki lasu wysysały pewność siebie i odwagę z duszy. Shining wyjął z juków kawałek czarnej mantykory zabitej kilka dni temu, którą się żywił ostatnimi czasy. Zjadł, mięso było już lekko nieświeże, suche i bez smaku, jednak dalej zapewniało energię. Spojrzał przed siebie. Rozciągał się tam potężny łańcuch górski, tworzący okrąg wokół pewnej doliny. Skały tych wzniesień miały odcień brązu, choć niektóre wchodziły w czerwień. Gdzieniegdzie dało się zobaczyć strumienie tryskającej w powietrze lawy, która zastygała pomału tworząc czarne nacieki wzdłuż stoków. Wszędzie unosiły się czarne dymy, które wcześniej powodowały zasłonicie nieba, teraz jednak ogień gór stygł i tylko nad tamtym przeklętym miejscem zalegały pyły wulkaniczne. Po wczorajszej burzy nie było już śladu, zza horyzontu wschodziła złota tarcza słońca, oświetlając tą niebezpieczną krainę. Wraz z pierwszymi promieniami wyruszył Shining Blade ku Smoczym Górom, ku przeznaczeniu, ku Narafnogowi.

Wielkie armie smoka najprawdopodobniej właśnie opuszczały granice Lasu Feniksów, szykując się do wkroczenia na ziemie Kryształowego Imperium.  Smocze góry opustoszały, nie odbywał się tam zlot smoków, ani nie stanowiły już bazy dla sił Narafnoga. Prosto zatem było dostać się do nich. Shining Blade omijając lawę i ostre jak brzytwa kamienie, wspiął się na grań oddzielającą dolinę, od reszty świata. Nie spodziewał się ujrzeć, tego co dostrzegł. Był tu już wiele razy, jednak nigdy ta dolina nie została pokryta taką ilością nor, namiotów i innych prowizorycznych schronień. Nie było wątpliwości, że to tutaj stacjonowała niegdyś znaczna część wojsk smoka. Teraz jednak wszystko zionęło pustką,  nie było żywej duszy, a już wiele z budynków, o ile można to było tak nazwać, przewróciła się, bądź spaliła od żaru lawy, która płynęła wszędzie strumieniami. Nie trudno przyszło ogierowi domyślić się, gdzie może przebywać Narafnog. W tej dolinie była bowiem jaskinia, w której zawsze odbywały się narady smoków. Tym razem zadziwiała jednak swym wyglądem. W surowych ścianach zostały bowiem wyrzeźbione kolumny i płaskorzeźby, przedstawiające różne smoki i płomienie Ilość misternej roboty, zniewolonych przez smoka istot, przyćmiewał większość budowli Equestrii swym kunsztem, jedyne co wydawało się brzydkie to kolor skał, był to brąz wchodzący w czerwień i gdzieniegdzie magmowe detale.  Z wnętrza jaskinii dobiegał blask wielu klejnotów i złota. Kuc pewnym krokiem skierował się w stronę wejścia.

Gdy tak przemierzał połacie spalonej ziemi, dostrzegł wiele spalonych, bądź rozdartych ciał swych towarzyszy. Wszędzie dał się wyczuć zapach krwi, gdzieniegdzie gołe kości wystawały z ziemi, zbroje leżały poszarpane w popiołach. Ogier spojrzał na swój pancerz. Nie był on szczególny wśród Płomieni Wschodu. Napierśnik płytowy, ustawiony mocno pod kątem do kierunku chodu zapewniał większą szansę na odbijanie ciosów, został wykonany ze stopów rud magicznych z Canterlockich kopalni, ozdobiony licznymi emblematami słońca i płomienia, odbijał promienie porannej gwiazdy i lśnił się nimi. Na kopytach podobne kawałki metali, jednak nie połączone ścisło ze sobą, aby nie ograniczać w żadnym stopniu ruchów. Wszystko to zapewniało bardzo dobrą ochronę, jeśli właściciel uważał, aby nie dać się przebić ostrzu przeciwnika w miejsce nieosłonięte pancerzem, a takowe wyszkolenie było jedną z podstaw, trenowanych od chwili wstąpienia do stowarzyszenia. Chełmów nie noszono, ze względu na ograniczanie widoczności, a ta była bardzo ważna. Lepsze pancerze posiadali tylko Księżycowi Gwardziści, którzy to wyposażeni byli w pełne zbroje płytowe z najlepszych materiałów. Jednak patrząc po trupach dla obecnego przeciwnika, twardy metal był łatwy do przebicia jak kartka papieru. Nie zapewniał żadnej ochrony. To jeszcze bardziej napawało lękiem i strachem.

Shining w końcu dotarł do jaskini, jej wewnętrzny mrok przytłaczał duszę, wysokie sklepienie sprawiało wrażenie, jakby się wchodziło do jakiegoś bogatego zamku, czy pałacu. Ogier starał się nie wydawać żadnych dźwięków, chciał skorzystać z elementu zaskoczenia. Zagłębiał się z każdą chwilą w mrok.  Po dostaniu się do wnętrza wyszedł ze strumienia światła wpadającego do jaskini, aby skryć się w cieniu. Otaczały go góry klejnotów, złota, fragmentów budynków, a nawet uzbrojenia. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do mroku, ujrzał wiele kolejnych trupów kucyków, przy każdym z nic leżał wspaniały wyrób płatnerstwa mistrzów ze Strażnicy Wschodu – Śmierć Smoków. Ogier miał wrażenie, że w oddali w kącie jaskini dostrzegł cielsko potwora. Zbliżał się ostrożnie. W ograniczonym świetle Shining zorientował się w rozmiarach bestii, była ogromna mierzyła około trzydziestu metrów długości, w pozycji leżącej osiem metrów wysokości, a szerokość ciężko było ustalić. Ogier zbliżał się powoli, dostrzegał już ostro zakończone i błyszczące łuski. Nagle oniemiał, w odległości kilkunastu metrów od smoka zorientował się, iż jest to tylko góra kamieni szlachetnych, jednocześnie coś zasłoniło na chwilę światło wpadające do środka. Ogier szybko odwrócił się. Nie zdążył nawet zobaczyć co zablokowało wejście, gdy do jego uszu dobiegł groźny, tubalny, niski, ale chropowaty głos.

- Podobają ci się moje zbiory, niemądra istoto?

W sercu Shining Blade’a zrodziło się przerażenia i złość na siebie, że dał się tak podejść,  ten błąd mógł przypłacić życiem, bowiem za nim stał ogromny smok. Jego wielkość przewyższała rozmiary kupy klejnotów, cały pokryty był czarnymi jak smoła łuskami, które odbijały promienie światła, tak iż niektóre wydawały się białe. Potężne łuski w kształcie ogromnych płyt okrywały całą brzuszną część potwora, podczas gdy reszta ciała osłonięta była różnych rozmiarów tarczkami zachodzącymi na siebie.  Skrzydła smoka budziły respekt.  Przypominały z konstrukcji te nietoperza, tyle że błony skórne były o wiele grubsze. Potężne mięśnie wyćwiczone w długich lotach zdolne były kruszyć skrzydłem wierze i budynki. Ze stawów smoka wystawały duże i potężne kolce, prawie takie same, jak na jego grzbiecie. Oczy spłaszczone i groźne, oprócz łuskami osłonięte były gładkim fałdem skóry o twardości większej od metalu. Pomimo rozmiarów smok poruszał się zgrabnie i płynnie. Pazury u jego łap nie stępiły się pomimo tak częstego wykorzystywania. W myślach ogiera od razu pojawiło się przekonanie, że ta bestia od początku swego istnienia został stworzona do walki. Miał rację, Narafnog pozbawiony był słabych punktów, każdy element jego pancerza stanowił prawie nieprzebijaną barierę, siła jego mięśni była wręcz niemierzalna. Takie smoki mają jednak i swoje wady. Jeśli coś się im stanie, to regeneracja trwa bardzo długo, a może nawet wieki. Ciężko zasklepić dziurę w tak twardym cielsku. Jedynymi szybko powracającymi do sił punktami są oczy takiego smoka. Często również ta odmiana znacznie słabiej posługuje się magią, a czasami wręcz w ogóle z niej nie korzysta, niestety ich odporność na czary nie zmienia się, a nawet jest wyższa od przeciętnych stworzeń z ich gatunku. Myśli Shining Blade’a od razu powędrowały ku bitwie sprzed kilku dni, gdzie smok został ranny. Musiał odnaleźć ten punkt i wykorzystać go. Jednak nie miał teraz czasu na rozmyślania, gdyż smok już bardziej zirytowanym głosem powiedział:

- Czego tu chcesz ty małe ścierwo?

-Wynoś się stąd- powiedział ogier spokojnie, pewnie, ale głosem nieznoszącym sprzeciwu.

-Ja? Mam się stąd wynieść? I mówi to jakaś mała pokraka? Wielu takich jak ty powaliłem samym podmuchem z mych skrzydeł, wielu spaliłem żywcem, ugną się pode mną całe krainy, a ty głupia istoto śmiesz mi rozkazywać. – Smok nadął klatkę piersiową.

Shining Blade zbyt wiele razy walczył z tymi kreaturami, aby nie wiedzieć, co się stanie. Szybko rzucił się pędem w bok, zrobił to w idealnym momencie, gdyż z paszczy smoka wyłonił się czysty ogień. W jednej sekundzie temperatura wewnątrz jaskini podniosła się, gdy fioletowo-czarny płomień spadł w miejsce, gdzie przed chwilą stał ogier. Smok palił ten obszar przez pięć sekund, co najwyraźniej dla niego nie było czasem wcale długim, gdyż każdy znawca tych stworzeń na pierwszy rzut oka zauważyłby, iż jego klatka piersiowa nawet nie drgnęła do wewnątrz, jak to się dzieje, gdy smok musi wykorzystać kolejne połacie ognia znajdujące się w jego wnętrzu. Shining Blade zdołał odskoczyć. Narafnog spojrzał się na stopioną ziemię, gdzie nie mógł dostrzec żadnego śladu życia. Przekonany o unieszkodliwieniu wroga zdziwił się, gdy jego czułe uszy zarejestrowały dźwięk tarcia metalu. Była to klinga Śmierci Smoków, wyciągana z wielkiej pochwy na plecach ogiera. Miecz zalśnił w resztkach szalejących w dziurze po wypaleniu płomieni. Shining Blade w całkowitej ciszy ruszył galopem w stronę wroga, czynił to jednak z gracją i nie bez opamiętania, rejestrował wszystko wokół. W ciemności dało się słyszeć tylko miarowe stukanie kopyt. Spokój ten zakłócił dopiero szum powietrza, a raczej jego furkot. Ręka smoka zakończona pazurami zdolnymi ciąć litą skałę upadała na ziemię jak wielkie, wieloletnie drzewo, dążąc do przygniecenia oponenta. Ten jednak zareagował błyskawicznie, odskoczył w bok robiąc przewrót. Szybko podniósł się i płynnie obrócił do tyłu. Wszystko zostało idealnie wymierzone w czasie, cios z obrotu nastąpił w momencie, gdy łapa bestii odbijała się od podłoża, kierowana siłą zwrotną uderzenia. Powietrze wydało inny dźwięk, odpowiadający przecinaniu go przez wielkie ostrze, które z siłą dotarło do celu. Magiczny metal starł się ze smoczą łuską, był specjalnie do tego stworzony, Shining Blade już się cieszył z udanego ciosu, miał wrażenie, iż siła cięcia zaraz przełamie pancerz i uszkodzi tą część ciała smokowi. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że wyprofilowana klinga nie wytrzymała, a jej zęby pokruszyły się, nie robiąc nawet rysy czy wgłębienia na potężnej płycie na łapie potwora. Umysł szybko przeanalizował fakty, miał jeszcze szansę, Narafnog nie da rady zabrać ręki tak szybko. Shining Blade wykonał kolejny błyskawiczny obrót przez w lewą stronę, wykorzystując siłę odrzutu poprzedniego ciosu, właśnie tego uczyli się przez lata w stowarzyszeniu, jedyny sposób na płynne władanie taką wielką bronią, jest wykorzystywać jej bezwładność, tak też zrobił i tym razem. Normalnie obroty w trakcie walk grożą poważnymi obrażeniami i porażką, jednak w tym przypadku nie miało to znaczenia. Gdy Shining znów stanął twarzą do łapy,  ta odrywała się od ziemi, szybko wyprowadził kolejny cios, tym razem potężne pchnięcie. Stal ponownie spotkała się z płytą łuskową,  jednak teraz miecz nie tylko stępiał. Siła uderzenia złamała go w pół, a jego przednia część poszybowała w powietrze. Miecz przestał być zdatny do użytku, dlatego Shining szybko zwolnił rękojeści zaciskowe i odrzucił szczątki swej broni. Mimo zewnętrznego opanowania w jego sercu panowała burza, tracił nadzieję na zwycięstwo, jego broń w żaden sposób nie była w stanie skruszyć, ani nawet zadrapać łusek smoka. Na dodatek sama uginała się pod ciosami i właśnie się rozpadła. Nie było jednak czasu na dłuższe przemyślenia, już pierwsze odgłosy furkotu znów przepełniły powietrze, należało uciekać. Shining rzucił się do najbliższej góry klejnotów., myślał początkowo, czy by się tam nie zakopać, ale przypomniały mu się słowa z wykładów, że coś takiego gwarantuje pewną śmierć, gdyż smok w końcu odnajdzie kuca, który wtedy nie ma szans na obronę.  Mózg ogiera pracował na pełnych obrotach i starał się wyciągnąć wszelkie informacje, które mogłyby mu się teraz przydać. Tok myślowy stanął na słowach „szukajcie słabych punktów”, które jak jakieś przykazanie powtarzali profesorowie każdemu, kto tylko wstąpił do Płomienie Wschodu. Gdzieś potwór musiał odnieść ranę, w ostatnim pojedynku z księżniczkami, gdyż się z niego wycofał ,a przez to przegrał oblężenie. W tych ciemnościach jednak nie sposób było czegokolwiek wypatrzeć. Shining Blade szybko schwycił kilka dużych kamieni szlachetnych z pobliskiej sterty, wiedząc, że chciwość smoka nie pozwoli mu na zaniechanie pogoni za złodziejem. Następnie ogier rzucił się pędem w stronę wyjścia z jaskini.

-Spłoniesz ty parszywy mały złodzieju, twe kości rozpuszczą się i spopielą!- usłyszał za sobą groźny, a wręcz wściekły głos smoka.

Spiął się w sobie i zmusił ciało do najszybszego pędu, gdy tylko wyskoczył z jaskini i schował się za jej ścianą, z wnętrza strzeliły płomienie, topiąc powoli skały. Kolumny otaczające to wejście i wszystkie płaskorzeźby zmieniały się w marną masę, niegdyś przez lata kute w kamieniu przez istoty zniewolone przez smoki teraz niszczały w przeciągu sekund. Shining biegł dalej, choć wolniej. Nie chciał się doszczętnie zmęczyć, jeszcze przed rozpoczęciem prawdziwej walki. Dopadł właśnie do szczątków, jednego z poprzednich śmiałków, którzy próbowali zgładzić Narafnoga. Szybkim ruchem podniósł leżący obok miecz, taki sam, jakim on się posługiwał, poczuł się pewniej, gdy znajome obręcze znów ścisnęły kopyta, a ramiona zaznały ciężaru. W tym momencie z groty wyłonił się jego przeciwnik, W ciemnościach ciężko było określić jego rozmiary, jednakże teraz wręcz przytłaczał wielkością. Wyprostował korpus, tak aby jego głowa znalazła się jak najwyżej, po chwili ujrzał swoją zdobycz, jednak i Shining Blade zorientował się w tym, czego chciał. Narafnog posiadał ogromny wypalony obszar na środku lewej płyty piersiowej. Jej popękana struktura ujawniała zadziwiającą grubość osłony, choć nawet ona nie wystarczyła aby ochronić bestię przed magią księżniczek. Rana miała powierzchnię ok dziesięciu metrów kwadratowych. Stanowiła bardzo dobry cel, lecz również i bardzo ciężko dostępny.

Smok poderwał się do lotu, po czym z szybkością błyskawicy zaczął pikować w stronę ogiera. Cały obszar wokół niego zapłonął, pokryty fioletowo-czarnym ogniem, Shining nie zważając na ból palonej skóry biegł, jednak nie mogło uchronić go to przed furią smoka. Ten spadł na ziemię, powodując jej fałdowanie. Całe płaty wychodziły ponad standardową powierzchnię, jak podczas wielkiego trzęsienia ziemi. Ogier po chwili przewrócił się. Jego zbroja ochroniła go od nadziania się na ostre jak brzytwa wystające fragmenty skał wulkanicznych, oraz częściowo przed oparzeniami. Gdy ogier się podniósł, ujrzał swego oponenta niedaleko od siebie. Wiedział, że teraz smok ma przewagę, zaskoczenie zawiodło, walka tradycyjna zawiodła, pozostało tylko wykorzystać słaby punkt, jednak  z sekundy na sekundę szala zwycięstwa przechylała się na korzyść smoka, nie męczył się i nie odnosił poważnych obrażeń. Shining Blade poczuł, że stać go będzie już tylko na ostatni zryw. Połamane od upadku żebra wbijały się w jego wnętrzności, czół to, wiedział, iż długo nie da rady przeżyć. Rzucił się więc prosto pod przeciwnika. Smok nie spodziewał się tego, lecz od razu zalał całą okolicę ogniem, tym razem Shining Blade musiał przejść przez płonący słup żywych płomieni, lecący prosto z paszczy bestii, aby dostać się do jego klatki piersiowej. Biegł, usłyszał znajomy furkot powietrza, więc otworzył lewe oko, spojrzał mimowolnie na osłaniającą oczy przed ogniem rękę. Jego dawniej srebrno-białe umaszczenie teraz stawało się czarne, skóra mu płonęła, w oku poczuł niewyobrażalny ból, jednak ułamek sekundy widzenia, zanim i oko spłonęło pozwolił mu zobaczyć wielką łapę smoka, rzucił się w tył i cios ominął go. Smok przestał zionąć, aby zobaczyć efekty swego ataku. Ujrzał kuca, z fragmentami wtopionej w ciało zbroi, który szybko podniósł się i skoczył do jego wysuniętej  przód głowy, Narafnog zareagował w porę i odsunął łeb, to dało jednak czas Shiningowi na bieg bez płomieni wokół.  Kuc dopadł do przedniej łapy przeciwnika, wtedy nie czół już nic, większość nerwów w jego ciele uległa spaleniu, gdzieniegdzie ze zwęglonej skóry wystawały gołe, czarne kości. Jednak wola i poczucie obowiązku podtrzymywały go przy życiu. Shining zmobilizował się i zamachnął potężnie w  łapę Narafnoga. Zauważył, iż łuski pokrywające staw są mniejsze, a gęstsze. Na niektórych również spoczywała krew smoka, zmienił lekko kąt uderzenia i wbił w tamto miejsce swą klingę. Trafił idealnie pomiędzy łączenie łusek, cios został wyprowadzony z taką siłą, iż przebił pancerz wślizgując się do skóry, a później tnąc ją. Smok poczuł ból, czyli coś, do czego nie był przyzwyczajony, ta mała ranka, spowodowała u niego coś na kształt lęku. Szybko więc uniósł swą łapę, aby ją ochronić. Gdyby nie ta czynność Shining niechybnie spłonąłby,  gdyż bestia szykowała się do ponownego podmuchu, który przetopiłby już nawet kości, zostawiając z bohatera tylko kałużę spalonej krwi i wnętrzności. Ogier jednak szybko zaszarżował w kierunku klatki, przebiegł pod nią i korzystając z impetu wpasował swe ostrze w wielką ranę zadaną przez księżniczki. Pancerz w tamtym miejscu, choć zdążył się już częściowo zregenerować , to jednak ustąpił bez większych oporów pod mieczem, czując to Shining Blade odbił się od ziemi i całym sobą wcisnął ostrze głęboko w cielsko Narafnoga. Klinga jakby w czymś utkwiła, jednak po ułamku sekundy, słychać było potworny trzask. To miecz przebił bardzo twardą osłonę serca smoka, jest ona wytrzymalsza niż jakakolwiek inna część tych stworzeń, jednak z uwagi na olbrzymie ciśnienie krwi, która przez nie przepływa, staje się łatwiejsza do przebicia niż najtwardsze z łusek. Shining trafił swym mieczem na moment, gdy komora serca rozszerzała się, co wspomogło siłę uderzenia i umożliwiło przebicie tego narządu. Po chwili na wszystkie strony trysnęła krew bestii. Zalewając kaskadami ogiera. Rana szybko się powiększała, rozrywana przez ciśnienie. Słychać było nieustanne pęknięcia. Shining szybo wyciągnął swe ostrze, aby Narafnog szybciej się wykrwawił. Odskoczył na bok, aby nie utonąć w posoce wypływającej z monstrum. Tam spostrzegł, iż jego miecz złamał się podczas uderzenia i pewnie dalej tkwi gdzieś w tkankach. W tym momencie opuściły go siły , a przed oczami pojawił się mrok, myśli odpłynęły w dal, a ciało bezwładnie upadło na ziemię.

Smok wydał z siebie ryk tak przeraźliwy, że słychać go było na wiele mil, wyrażał upływające życie i siły z bestii. Krew lała się z rany, jak woda z wysokiego szczytu, zalewała całą okolicę. Była brudna i czarna jak smoła, z nielicznymi czerwonymi przebłyskami. Narafnog zaczął wić się w konwulsjach i starał się choć odszukać tego, który zadał mu tak okropny ból, jednak posoka zasłaniała mu świat, po pół godzinie opadł z sił, a z serca leciał już zaledwie strumień, po kolejnych minutach, czas Narafnoga na świecie dobiegł końca i wielkie cielsko na zawsze spoczęło w dolinie pomiędzy skałami Smoczych Gór.

Księżniczka Celestia, przygotowująca obronę głównej bramy w Kryształowym Imperium, usłyszała śmiertelny ryk zmory Equestrii. Poderwała się do lotu i przybyła wraz z ostatnimi promieniami słońca do Smoczych Gór. Tam dostrzegła Shining Blade’a. Za pomocą potężnej magii podtrzymała jego ledwo tlące się życie i przeniosła go do Najlepszych medyków w Całej Equestrii. Ci po wielu dniach nieustannej pracy i łączeniu najnowszych zdobyczy magicznej wiedzy uratowali życie Shining Blade’a. Jednak jego nogi i oka nie udało się ocalić. Ten ogier był nie do poznania. Już przed laty na jego twarzy widniało wiele blizn, teraz jednakże miał wszędzie ślady po wypalającym ogniu, w wielu miejscach pozostały mu dziury po odłamkach twardych skał, które raniły go wielokrotnie, gdy upadał na ziemię. Wiele kości zrosło się niepoprawnie, przez co jednak wyglądał na jeszcze większego.  Stanął znów na nogi, aby wypełnić jeszcze ważniejsze dla Equestrii misję, coś co będzie ją chroniło przez wieki nawet po jego śmierci.

Edytowano przez kapi
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłam spróbować drugi raz.

Doświadczenie: Biorę udział w kilku sesjach, nie mam doświadczenia jako Mistrz Gry

Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Podróż w czasie, Silent ponyville, przygoda w dżungli, Alicja w krainie czarów, koniec świata, bajki disney'a, kucyki u ludzi - wojna w średniowieczu, Equestria w potrzebie.

Dlaczego ty? Ponieważ uwielbiam pisać. Kręcą mnie różnego typu opowiadania i sądzę, że warto spróbować.

Wady, zalety( swoje oczywiście): Zalety to:

- Pogoda ducha (nigdy nie będę odbijać swoich humorów na bohaterze sesji)

- Umiejętność rozpisania się

- Bujna wyobraźnia.

Wady:

- Nie wchodzę tak często na laptopa

Kontakty: e- mail [email protected], PW.

Przykładowe własne opowiadanie:

   Był czerwcowy dzień. Stella przechadzała się po swojej wsi - Nowym Morfeuszu. Lubiła spokojny wiatr, który ochładzał ją, zwłaszcza w te dni. Ten dzień był jednak inny. Zobaczyła, że do jej domu wchodzą posłańcy królowej i króla. Mogła ich poznać po strojach. Podbiegła do drzwi. Zaczęła podsłuchiwać.

- Doskonale wiedziecie, że najjaśniejsza mość pragnie i potrzebuje służącego, który spełni jej oczekiwania. Macie mało pieniędzy, więc to propozycja nie do odrzucenia.

- Nie, nie  i jeszcze raz nie! - Krzyczał ojciec. Stella przysłuchiwała się temu w przerażeniu. Słyszała wszystko, co dzieje się  w jej domu. W końcu jej rodzice zgodzili się. Posłańcy wyszli, a ona uciekła na pole, aby nikt nie poznał jej karygodnego zachowania. Ludzie Królowej zawołali ją. Dziewczynka udając że o niczym nie wie podbiegła do nich. Ponieważ nie spodziewała się ataku z ich strony, bez trudu pochwycili dziewczynę i zabrali ze sobą do zamku. Droga była trudna - konie co chwilę płoszyły się przez dźwięki ze wsi, a trasa była kręta i wyboista. Wreszcie jednak dotarli do zamku. Zwodzony most opadł, a jeźdźcy wkroczyli do ogromnego, kamiennego zamku. Po jakimś czasie Stellę przyprowadzono przed władców. Pokłoniła im się.

- Witaj najjaśniejsza pani - powiedziała.

- Ty będziesz naszą służącą? - spytała królowa Elizabetta.

- Tak. Będę wam służyła. Co mam zrobić? - zapytała dziewczyna. Czekała na pierwsze zadanie.

- Proszę, pościel łożę. - Odparła królowa.

- Eeee... A jak sie to robi? - Spytała zawstydzona. Królowa popatrzyła na króla. Król spojrzał na królową. Stella pokłoniła sie po raz drugi i wybiegła na korytarz. Biegła popychając ludzi. Jeden mężczyzna odgrażał się pięścią. Dziewczyna nie zwracała jednak na to uwagi. Biegła do komnaty królowej. Nagle wpadła na sprzątaczkę, ta wpadła na jakiegoś mężczyznę, a on na stół, który upadł i roztrzaskał się na kawałki. Na stole znajdowała się doniczka z kwiatkiem, zaś teraz leżała na łysinie mężczyzny. Sprzątaczka kłóciła się z łysym panem, zaś Stella wykorzystała sytuację i niezauważona popedziła do pokoju królowej. Po dotarciu odjęło jej dech. Bogactwa, o których nigdy nie mogła marzyć. Jej uwagę przykuło jednak łożę z baldachimem, którego pościel zdobiona była złotem i kryształami, a także diamentami. Wzięła jedną z tych cudnych pościeli i zaczęła szukać guzików. Powinno być tam usztywnienie, które dawałoby elastyczności i miękkości poduszce. Nie było jednak żadnego guzika. Nagle Stella szarpnęła za poszewkę i rozsypało się pierze. Zaczęła się nim bawić z myślą, że sprzątanie to robota sprzątaczki a nie jej. Pierze było porozrzucane po całym pokoju. Stella wybiegła z pokoju i pobiegła do królowej. Kiedy dobiegła skłoniła się.

- Gotowe! - Oznajmiła z uśmiechem. Wyglądała dość dziwacznie, bo miała pióra na głowie. Szczerzyła się jak mysz do sera.

- Dobrze. Pościeliłaś łożę tak szybko. Teraz zakupy. - Powiedziała Elizabetta podając dziewczynce kartkę na zakupy, a także pieniądze. Stella wybiegła pochwycając w biegu przedmioty. Udała się na rynek. Weszła do sklepu. Była długa kolejka, więc bez problemu mogła szybko zerknąć na kartkę. " mięso, ziemniaki, sałata" Co za ohydne jedzenie. A gdyby je tak zamienić, na coś smaczniejszego? Czemu nie. Stella stała w kolejce, a gdy minęła nie podała kartki, lecz stanęła i popatrzyła na sprzedawczynię.

- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - Spytała sprzedawczyni. Była ubrana w biały fartuch, a jej włosy spięte były w kok.

- Poproszę jabłka, truskawki i wiśnie. - Powiedziała Stella i położyła na ladzie monety. Sprzedawczyni wzięła je wszystkie, lecz ani jednej nie oddała. Podała za to kosz pełen owoców. Wszystkie rodzaje w jednym koszu.

- A reszta? I czemu te owoce są w jednym koszu?! - Krzyknęła Stella.

- Reszta? Nie ma reszty. Odejdz z tąd i nie zawracaj mi tyłka! - Powiedziała sprzedawczyni. Stella wzięła kosz z owocami i rzuciła nim w sprzedawczynię. Po tym rzucie uciekła. Wróciła do pałacu. Nie wiedziała co ma powiedzieć królowej. Że co? Że pies je zjadł. Na rynku nie mogło nie być psa bezpańskiego. Nagle do głowy wpadł jej pomysł. Powie, że złodziej je ukradł. Kiedy stanęła z pustymi rękoma bez pieniędzy i jedzenia, rzeczywiście wszyscy zainteresowali się złodziejem. Szkoda, że nie zauważyli jej zniknięcia.

Edytowano przez inka2001
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem dawno to ocenić, ale mi się jakoś nie chciało ;-;

Ciekawe, że osoba jawnie przyznająca się do posiadania całej listy dysów, napisała podanie zdecydowanie najlepiej ;p

I widzicie? Można dobrze pisać będąc dysowcem? Można.

Kapi przyjęty.

Swoje umiejętności dopełnia pomysłami, którymi aż kipi w tej historii. Było tam kilka mankamentów, ale to najwyżej cię ochrzanię na pw ;p

 

Nad resztą jeszcze się zastanowię.

Triste, nie do końca poprawiłeś dialogi. Jeszcze raz przeczytaj to, co ci wysyłałem i zobacz, co zrobiłeś źle.

Inka, podobnie z dialogami, popracuj nad nimi. Plus ta historia taka... mało ciekawa wyszła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...