Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)


kapi

Recommended Posts

- Dobra, nic tu po mnie.

Rzekł Rebon i postanowił zając się swoimi sprawami, skoro sytuacja została opanowana. Zamierzał iść z powrotem do biblioteki lecz dodał po chwili:

-A wy gołąbeczki - spojrzał z uśmiechem na Rocky'ego i Lenite - uważajcie i dbajcie o siebie.

Po tych słowach wykonał ręką gest pożegnalny i poszedł w swoją stronę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie by było Carm - Rocky popatrzył na Carm , i westchnął bardzo cicho - Cieszyłbym się gdybyś się zgodziła zostać druhną mojej duszyczki - Rocky wtulił się w Lenitę i rzucił na głos : Nie sądziłem , że będe w stanie kiedykolwiek pokochać , tak jak Celestię , Lenito. Rozmroziłaś lód na moim sercu , swoimi słodkimi słówkami , drobną twarzyczką , ogólnie rozmroziłaś mnie i moje serce samą sobą. - Po chwili Rocky dorzucił jeszcze kilka słodzików : jesteś mi ogniem , słońcem , słodką pianką z ogniska.

Edytowano przez Giercownik13
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dostać tymi drzwiami ? - Zapytał żartobliwie Rocky złapał ją za ogon i odciągnął ją nieco od drzwi - Zastanawiam się właśnie nad tym , gdzie by to całe wesele wyprawić , może u Applejack ? Na farmie ? Takie ,, garden party ".

Edytowano przez Giercownik13
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MT wciąż ciężko pracował nad skrzydłami, był już nieco zmęczony a to zrealizowania miał kolejny szalony plan jednak jednorożec już wymyślił sobie grafik zadań:

1.Dokończyć skrzydła i przetestować (w razie błędów poprawić to co nie wyszło)

2.Nauczyć się podstaw latania w teorii jak i w praktyce.

3.Przespać się przynajmniej pół godziny.

4.Poprosić Solid Boxa o potrzebne materiały.

5.Może poprosić Reborna i Thermala o pomoc (może)

6.Stworzyć szalony plan.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojna kraina jawiła się w świetle słońca. Na wzgórzu stał człowiek w płaszczu, ciemnym kapeluszu i napierśniku płytowym. Obserwował te dalekie lasy i pola, niegdyś tak spokojne i pełne światła. Teraz zaatakowane przez najeźdźcę. Ten wypacza ziemię, niewidzialnie wyniszczając wszystko co dobre. Postać majestatycznym ruchem wyjęła sterczącą z ziemi pochodnię. Pora odwetu się zbliża. Nadszedł czas wyrównania, braku litości, zniszczenia wroga, puki jest jeszcze słaby i zanim podkopie wspaniałość tej ziemi. Ogień na pochodni migał nierówno zapowiadając rzeź. Po chwili zza gór wyłoniło się powoli kilka tysięcy jeźdźców, a każdy z pochodnią. Z oddali dał się słyszeć odgłos warczenia silników. Potężne siłowniki zaczęły chować żelazne podpory pojazdów, unoszonych napędem antygrawitacyjnym. Błękit płomieni z wylotów silników buchał złowieszczo. Czarne obszerne kabiny skrywały setki mścicieli. Niebo zostało poprzecinane smugami przelatujących pojazdów. Osoba na wzgórzu obserwowała spokojnie, jak na kolejne wioski spada piekło. Wszystko w około płonęło. Na tle zachodzącego słońca zaczął się koniec wszystkiego co zagrażało spokojnej niegdyś krainie. Wielkie płomienie przysłaniały horyzont.  Postać dosiadła konia i unosząc pochodnie poprowadziła swe oddziały w piekło, by paliły i mordowały, by były bezlitosne, przyszłą pora odwetu,przyszedł czas Oczyszczenia. 

 

Wkracza Inkwizycja.

 

A tka mi się spodobało dać fabularny opis moich uczuć :crazy: po przeczytaniu tych wszystkich postów (co zajęło mi ponad 3 godziny) Będę miał sporo uwag, ale jeszcze nie będzie tak dramatycznie jak w moim opisie, jednak niech ci, którzy dopuszczają się ciągłych wykroczeń i ignorują moje prośby, będą świadomi, że po raz pierwszy w życiu zawiodłem się na moich usilnych miłych staraniach  poczułem, że cierpliwość się kończy. Jeszcze ją mam, ale nie zmuszajcie mnie do uruchomienia mojej prywatnej Inkwizycji, nie chcę nikomu nic odgórnie narzucać, więc nie zmuszajcie mnie do tego. Chodzi mi głównie o jedna osobę, która raczej wie o tym. Jeszcze jest ok, cierpliwość mnie trzyma, wyrozumiałość odnajduję i dalej będę upominać bez konsekwencji (co zrobię w moim nastepnym poście) jednak jeśli nic się nie zmieni w końcu wszystko zapłonie, bo trochę szkoda, gdyby taka wspaniała sesja, którą każdy tutaj tworzy zeszła, że tak to ujmę na psy.

 

Nie odpisuję teraz fabularnie, bo wiem ,że nie zdążę musiałbym poświęcić na odpis około 3 godzin, nie mam dzisiaj już tyle czasu, postaram się jak najszybciej to zrobić. Nie ukrywam ,że im mniej napiszecie niepotrzebnych rzeczy od teraz tym szybciej to nastąpi, bo ja też muszę to wszystko najpierw przeczytać zanim odpiszę. 

 

PS

Dziękuję bardzo Dolarowi84, że kontroluje i pomaga w tej sprawie, jestem Ci wdzięczny.

 

PPS

Co do propozycji Rebona to temat już stoi. Żeby nie zaśmiecać działu Pinkie offtopem, bo po co? Został stworzony w moim poddziale RPG/PBF 

 

trzymajcie link

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Napisano (edytowany)

Dobrze, jak zapowiadałem trzeba najpierw wyjaśnić parę rzeczy. Przez nawałę krótkich postów, które są za mało pasjonujące, by wciągnęły czytelnika w proponowaną historię, sesja zdaję się schodzić na psy. Ciężko się czyta te ponad 100 postów, którymi mnie zasypaliście. Tak więc żeby nie było nieporozumień. Jestem wielkim zwolennikiem dodatkowych wątków czy to by były historię miłosne, czy tajemnicze arkana mrocznej magii, wszystko mile widziane w ramach regulaminu :pinkie3:. Jednak jeśli ktoś zamierza takie coś wprowadzić to musi starać się zrobić to tak, żeby innym się to miło czytało i tu zaczyna się problem. Nawet w tym temacie macie świetny przykład, gdyż gdzieś na początku mieliśmy świetny pokaz wyrażania uczuć zaprezentowany przez Animal, Atlantisa, nie pamiętam, czy Grim też się dołączył wtedy czy nie (  to było, gdy miałem chyba pewna dłuższą nieobecność) (mówię po imionach postaci, mam nadzieję, że się nie obrazicie za to), albo choć to nie był romans, to Wilcza Nati i Grim w rozmowie przy kolacji świetnie zaprezentowali opis uczuć, trzymający ciekawość czytelnika w napięciu i dostarczając miłych doświadczeń.

 

Tymczasem tutaj choć w sytuacji ślubu, można się rozpisywać niebotycznie o wzniosłych uczuciach, nie widzę tego. Na dodatek widz jest zalewany lawiną pocałunków, które czasami następują od czapy, nie mówiąc o tym ,że w niektórych przypadkach zaczynają być obleśne. Nierealistyczność wręcz powala. Postacie poznały się od około maks godziny, może dwóch i co od razu ślub, tak because we can. Rozumiem miłość od pierwszego wejrzenia, ale o takiej historii miłosnej to jeszcze nie słyszałem (nie wspominając o kwestii wierności pana młodego, który wcześniej umówił się na randkę z Dakelin, w między czasie tulił się o ile nie całował, bo nie pamiętam z Carmelittą). To wszystko tak emanuje sztucznością, że aż ciężko to pojąć.

 

Mówiłem, że chcę zwrócić uwagę przede wszystkim jednej osobie. Teraz muszę już nazwać po nicku i wskazać palcem, choć tego nie lubię. Giercownik13 piszesz najkrótsze posty i nie widać po Tobie starania. Wilk Cassidy i kikiz, choć także piszą krótko i można opisywać dłużej, jednak zachowują jakąś logiczna całość i nie wwalają całowania... praktycznie wszędzie. Twoja postać wydaję się nierealistyczna. Rozumiem odgrywanie cassanovy, ale nie zgadza mi się dostojeństwo alikorna, połączone z panicznym pukaniem do drzwi i jeszcze ślubem. Poza tym to Ty miałbyś potencjalnie najwięcej do opisywania w sprawie uczuć, czy zamiarów, a nie robisz tego, zostawiając jednolinijkowce. Powiem jasno. Czytałeś mój wyższy post. Do tej pory w każdym graczu, któremu zwróciłem uwagę widziałem chęć poprawy u Ciebie jej chwilowo nie widzę. Prosze postaraj się pisać więcej i tak nie spamować. Poza tym nie chodzi tu tylko o mnie, ale też o innych graczy, którzy muszą to wszystko czytać. Jeśli tak dalej pójdzie, to moja cierpliwość w końcu się wyczerpie, a ja nie chcę się złościć na kogokolwiek. 

 

Wilk Cassidy i kikiz, Wasze posty już trzymają normę i moje uwagi są bardziej kosmetyczne niż nakazowe. W miarę możliwości starajcie się bardziej opisywać, choćby właśnie uczucia, aby posty wychodziły dłuższe i żeby każdy nie musiał się przebijać przez potworne ilości spamu. Kikiz nie wiem na ile świadomą decyzją było przyjęcie oferty ślubu, ale starajmy się odgrywać swe postacie, a wątpię by jakaś klacz zgodziła się na coś takiego po kilku godzinach znajomości z ogierem widząc, na dodatek, że ten podrywa każdą inną dookoła. Oczywiście taka możliwość jest do zrealizowania, tylko wszyscy inni oczekują wtedy jakiegoś wytłumaczenia w formie pisemnej zjawiska np wersja super krótka: Lenitha widziała, że Rocky ma wiele wad i przystawia się do każdej klaczy w okolicy. Była wściekła, chciała dać mu w twarz i zostawić, ale gdy tylko patrzyła w jego oczy, jakoś nie mogła się na niego gniewać, po prostu nie mogła, zakorzenił się w jej sercu i nie chciał dać spokoju jak anioł, który przyszedł wraz z pierwszym blaskiem słońca. To oczywiście jest  wykonanie przykładowe, które choć ma wiele wad, to jednak jakoś by to tłumaczyło. Oczywiście lepiej bardziej ubarwić te uczucia. Jeśli nie wiesz jak odsyłam do licznych specjalistów znajdujących się w tej sesji. Widzisz mniej więcej kto jak pisze, a wielu z nich robi to znacznie lepiej ode mnie,  popatrz na posty i spróbuj dodać coś z własnej duszy. Tak jak mówię to tylko takie uwagi mające pomóc, bo ogólnie nie jest źle, widać, że się starasz i to się liczy najbardziej :pinkie:

 

Dobra to był flejm na za krótkie posty itp. nazbierało się jednak trochę innych spraw i je też muszę poruszyć.

 

Pierwsza uwaga z tej kategorii idzie do Wilk Cassidy. Słuchaj, ja wprost nienawidzę jednej rzeczy, a mianowicie tego, iż ktoś nagle dorabia sobie ekwipunek. Nie po to daję szerokie możliwości jego doboru na początku, żeby ktoś później wyczarowywał go sobie znikąd. Pamiętam, że miałaś jakiś post, w którym wzięłaś coś od czapy. Nic się nie stało, bo nie chciałaś tego użyć, tylko wywołać efekt, ale informuję ,że takiego zjawiska bardzo nie lubię. Postaraj się nie robić tak na przyszłość :pinkie3: (owszem można kombinować ze znalezieniem czegoś w okolicy, w której się znajdujesz, ale to tylko by urozmaicić opis, a nie zyskać jakąś wymierną korzyść + lepiej, żeby było to w miarę realne znalezisko.)

 

Następnie to w formie tylko systematyzacji. Po prostu Tomek, napisałeś odnośnie znajomości postaci kanonicznych słusznie. Tylko chciałbym zaznaczyć, że WilczaNati pisząc KP uwzględniła w historii znajomość z Fluttershy. Ja czytając to i wprowadzając Animal do gry wiedziałem i zaakceptowałem to, więc wydaję mi się ,że akurat WilczaNati nie złamała żadnej niepisanej zasady. (chciałem dopowiedzieć, by uniknąć sytuacji, w której WilczaNati zostałaby oskarżona niewinnie). To było tak czysto informacyjnie.

 

Kilka uwag do Dakelin (chyba zmieniłeś nick, ale będę mówił po starym, bo nowego jeszcze nie pamiętam). Po pierwsze, uważaj, bo zachowując się tak zmierzasz prostą drogą do grobu. Bardzo nie lubię zabijać graczy i dlatego jeszcze nikt Cię nie zabił, ale zapewniam, iż w końcu ja też będę musiał zachować krztynę realizmu i ukatrupić stworzenie, które gada na prawo i lewo, że jest wampirem i chce wyssać krew. Następnie problem pojawia się wtedy, gdy zobaczyłeś Maskeda, tak po prostu. Ten się ukrywał, Ty nie obserwowałeś tamtego punktu. W głównej jaskini może być jakieś 100 korytarzy, które do niej wchodzą, a Ty akurat go wypatrzyłeś. To nie jest ok, zwłaszcza bez rzutu, bo takie sprawy powinno się testować. Postaraj się tak więcej nie robić. Z góry dziękuję : D

 

Ostatnia moja "zła" uwaga tyczy się Atlantisa. Słuchaj, uważaj trochę na to co mówisz. Napisałeś tonem jakbyś miał mi za złe i był oburzony, że mnie jakiś czas nie ma. Zrozum jedną sprawę. Każdy z nas jest tutaj dla przyjemności. Nikt ani Tobie, ani mi nie płaci z przesiadywanie na forum. JA NIE MAM OBOWIĄZKU ODPISYWAĆ. Robię to bo chcę. Zatem kiedy tego nie chcę, bądź raczej nie mogę, to nie robię tego. Nie możesz mieć do mnie pretensji za długi czas nieodpisywania. Gdybyś zaczął mi płacić, a ja bym się spóźniał, to rozumiem, ale skoro każdy z nas robi to bo chce, to nie życzę sobie takiego traktowania jak służącego, że ja muszę odpisać. Jestem człowiekiem z własnym życiem i zadaniami do spełnienia w realnym świecie, które są ważniejsze niż jakieś nasze wymysły, jakkolwiek fajne by one nie były. Jest jeszcze jedna sprawa. Jeden z punktów regulaminu mówi o nie dążeniu za wszelką cenę do bycia OP. Ty tymczasem wywalasz sobie znikąd kompanię piechoty. Aż chciałoby się powiedzieć "może frytki do tego?" Bardzo mnie denerwuje, gdy gracz tak dąży do bycia wszechpotężnym i zamiast rozwiązywać problemy swoim rozumem, to znajduje sobie furtki na skróty. Tolerowałem kilkakrotnie takie zachowania, pozostawiając je bez odzewu. Mogę Cię zapewnić, że np. zwoje które zdobyłeś sobie tak po prostu, a są podobno takie potężne, nie ochronią Cię prawie przed niczym. Tak na prawdę więcej zyskujesz  myśląc, niż  wypisując to czy tamto. Gdybym był chamski dałbym Ci teraz tę kompanię piechoty, tylko musielibyście stawić czoła oddziałowi łowców, którzy podobno są w tych okolicach. Nie mówię o zwykłych łowcach. Mówię elitarnym oddziale changelingów z nowoczesnym sprzętem, który mógłby rozwalić całą Cantelocką rebelię samemu (pod warunkiem ,że miałbym zły humor i chciałbym tego). Nie robię tego, bo byłoby to nie fair w stosunku do innych ,którzy ciężko pracują nad rozwiązaniem kolejnych problemów. Na przykład na początku uważałem, że porywanie się na Canterlot będzie samobójstwem, ale  w miarę genialnych pomysłów jak np wykorzystanie gazów bojowych, które mi nawet przez myśl nie przeszły zacząłem w myślach dopuszczać opcję zdobycia miasta. Zawsze postępuję zgodnie z realizmem, ale jeśli gracz wpadnie na coś co mnie zaskoczy, to często zmieniam nieznane graczom elementy, by wymyślony plan wypalił, bo myślenie zasługuje na nagrodę, a dążenie do OP w sposób bez wysiłkowy zawsze będzie nawet podświadomie przeze mnie piętnowane. Dlatego dobrze radzę, lepiej przestań zanim coś mi do głowy strzeli i nagle wszystko obróci się przeciw Tobie, a uwierz istnieją na tym świecie potęgi, które będą w stanie Cię zmiażdżyć bez najmniejszego wysiłku, nawet jeśli dasz sobie najlepszy sprzęt jaki wymyślisz. Nie obraź się za te uwagi, ale nie jest mi miło czytać to o co mnie oskarżasz, bo uwierz, że wolę odpisywać tutaj niż pisać pracę domową na polski.

 

Przejdźmy do fabuły :pinkie3:

 

Green Spark spojrzał chłodnym wzrokiem na Poisona. Źrenice dowódcy przesunęły się w dół i wróciły znów do pozycji wyjściowej. Generał odezwał się spokojnym, choć zdecydowanym tonem.

- Jeśli umiesz walczyć witamy w naszym oddziale. Jeśli znajdziesz kogoś, kto będzie chciał pobierać od Ciebie nauki, to możesz udzielić paru lekcji, ale pamiętaj, że w skład naszych sił wchodzą nawet wierni słusznej sprawie Gwardziści Królewscy. Najlepiej udaj się do dowódcy oddziałów głównych - Grima. Jemu potrzeba pomocy z nieobytymi rekrutami. Staw się na czas w miejscu zbiórki przed wyjściem.

Gdy tylko generał skończył, odwrócił się żwawo i odszedł, aby dalej nadzorować przygotowania.

 

Atlantis śnił dalej, miał dość napięcia przed bitwą i dziwnej sytuacji z Blue. Jego umysł uciekł więc do miejsca, gdzie czuł się najlepiej. Oto stał na czerwonym dywanie ozdobionym licznymi emblematami złotych słońc. Znajdował się w reprezentacyjnej sali zamku królewskiego. Wysokie połyskujące, marmurowe  kolumny podtrzymywały strop. Umieszczone w nim były liczne olbrzymie kopuły, pokryte wspaniałymi malunkami, przedstawiającymi wielkie czyny. Przez kolorowe witraże o podobnej tematyce wlewało się ciepłe światło słońca. Sen przedstawiał Canterlot, takim, jak zapamiętał go kuc. Nie było śladu obecności Nightmare Moon. Księżniczka Celestia spoczywała na swym bogato rzeźbionym tronie, patrząc na Niego. Miała na twarzy swój lekki uśmiech, wyrażający dumę. Wzdłuż dywanu po obu stronach stały rzędy strażników w odświętnych pancerzach. Utworzyli jakby trójkątny dach z długich kopii rycerskich. Na każdej zamocowany był malutki, choć barwny proporczyk, przedstawiający godło Equestriańskich miast. Atlantis stąpał spokojnie po jedwabnej czerwieni, sunąc w stronę tronu. Kopie powoli podnosiły się do pionu. Ogier czuł się szczęśliwy i dumny, wiedział, że dzięki niemu kraj ocalał. Po prawej od księżniczki stało sześć klaczy, które nosiły na szyjach (i głowie) elementy harmonii. To On je uwolnił. Duma rozpierała maga. W bitwie, która rozegrała się tydzień temu, tej w której siły Chrysalis - ostatniego wroga Equestrii zostały zmiażdżone, padł rektor Canterlockiego Uniwersytetu Magicznego. Monarchini postanowiła w podzięce za zasługi, powierzyć tą funkcję Atlantisowi. Ogier doszedł do stopni tronu. Celestia zbliżyła się i przyłożyła swój róg do jego barków, wypowiadając słowa mianowania. Błękitny kuc wypowiedział słowa przysięgi, stając się przewodniczącym wszystkich rad magicznych w Equestrii. Gdy się podniósł z tłumu wyskoczyła do niego wspaniała, niebieska klacz. Przeleciała kilka metrów majestatycznie rozkładając skrzydła, a jej grzywa zafalowała pod wpływem pędu. Zatrzymała się nieśmiało i pomału podeszła do Atlantisa. Wtuliła swą głowę w Jego szyję. Ogier poczuł delikatne muskanie włosów, a później jedwabistą sierść swej ukochanej. Oboje spojrzeli sobie w oczy. Ciężko było wyrazić szczęście kryjące się w ich głębi. Wojna się skończyła, mogli wreszcie być razem spokojni o siebie nawzajem. Myśli ogiera zaprzątał tylko zachwyt. Żadna inna klacz nie miała tak głębokich oczu. Mógłby w nie patrzeć całymi godzinami. Zatapiał się w nich tracąc poczucie rzeczywistości. Za chwilę dotarło do niego, ze Blue przybliżyła swe usta do Jego twarzy. Jakby bezwiednie oddał się namiętności sytuacji. Ciężko zawsze opisać te przeżycia, gdy płonąca w środku serca miłość znajduje ujście w jakimś geście. Delikatność nigdy nie krępuje fal uczucia, łącząc wszystko w idealną całość i harmonię. Chwile zamieniają się w godziny, a umysł zatraca się w obcowaniu z drugim kucykiem. Atlantis zamknął oczy, pozwalając sobie na odciążenie umysłu od zbędnych bodźców, był tylko On i ona. Ogier otworzył oczy. Czuł wszechogarniające szczęście, wiedział, że data ślubu jest już ustalona, mieli razem przed sobą świetlaną przyszłość. Cieszył go uśmiech, jakim obdarzyła go klacz. Było w nim niespotykane ciepło i wspaniałość, którego nikt nie mógł nigdy powtórzyć. Wiedział, że klacz jest szczęśliwa, a więcej Jemu do szczęścia potrzebne nie było. Gdy tak patrzył w oczy klaczy wszystko zaczęło się pomału rozmywać i zapadło w czerń. Atlantis obudził się z uśmiechem na twarzy, po czym zorientowawszy się, że jest w ciemnej, choć przytulnej jaskini, posmutniał, przypominając sobie wszystkie zdruzgotane nadzieje, które legły pod wpływem zachowania Blue.

 

Pokemona przeglądała kolejne strony ksiąg. Wybierała zwykle te ładniej oprawione i zilustrowane. Wielu tajemniczych słów nie była w stanie pojąć, ale nie poddawała się i ćwiczyła. Jej róg błyszczał nieustannie, a pot lał się z czoła. Grzywa zaczęła opadać i targać się. Wielokrotnie mała klaczka skończyła leżąc pod ścianą po jakimś małym wybuchu. Jednak to tylko zachęcało ją do dalszych prób i większego wysiłku.

 

Rebon przeszukiwał kolejne regały prostej biblioteki. Znajdował rozmaite księgi od magicznych elementarzy po starożytne dzieła, których nawet nie mógł przeczytać. Za nim praca szła pełną parą. Całe skrzydło magiczne produkowało trujące gazy zamykając je w beczkach. Co kilkadziesiąt sekund kolejny pojemnik był zapełniony i transportowany partiami do głównej sali. Maszyneria, która pozyskiwała gazy z ziół i innych substancji wyglądała dość futurystycznie. Wszędzie wisiały różnych rozmiarów fiolki i bukłaki. Cześć z nich była podgrzewana, a od innych odchodziły spiralne rurki. Rogi magów świeciły non stop, kondensując działanie różnych urządzeń i zbijając gaz. Rebon zapatrzył się na ten widok, zamyślił się i trochę wyłączył. W końcu powrócił do rzeczywistości i uświadomił sobie oczywistą rzecz. Skoro alchemia jest tajemną i prawie przez nikogo nieznaną sztuką, to jest bardzo mała szansa, że jakakolwiek książka z tego rodzaju wiedzy tutaj się znajdzie. Nie dość, że leżały tutaj zbiory kradzione i niekompletne, to raczej mała szansa, że rebelia wzięłaby coś, czego sama by nie zrozumiała.

 

Solid jak zwykle zajmował się swoimi sprawami. Gdy Sandstorm odezwała się do niego, początkowo sprawiał wrażenie, jakby Ją ignorował. Ta zaczęła się już zastanawiać, czy nie powtórzyć pytania, gdy rześki ogier odwrócił się i odpowiedział jak zwykle zdecydowanym i pogodnym tonem.

- 8 ostrzy do rzucania, tak? Hę... słuchaj ja tam nie mam nic przeciwko. Oręż, a zwłaszcza mniejszych rozmiarów wyłaziłby nam oknami, gdybyśmy je mieli. Widzisz te skrzynie na prawo? Te co, je właśnie rozładowują i przemieszczają do okolic korytarzy wyjściowych. Podejdź tam i weź co chcesz, pod warunkiem ,że wygląda dość zwyczajnie. Ostrza na pewno tam się znajdą w odpowiedniej ilości -  To powiedziawszy uśmiechną się miło, raz jeszcze wskazał położenie skrzyń i zaraz znów zajął się swoimi sprawami, pokrzykując na prawo i lewo. (w skrzyniach są te ostrza)

 

Thermal szybko wprowadził nowe dane do kuli. Tym razem planował zrobić ze smoka coś na kształt swojego samolotu z systemem wykrywania wrogich pocisków. Ogier zobaczył na sobie siatkę z kwadratów i poczuł dziwny promień, który Go przeskanował. Zauważył nowy szereg danych, które przesuwały się. Ponownie pojawiła się klepsydra, tym razem szybciej odliczała czas. Na ulubionej księdze Thermala pojawił się znów trójwymiarowy, ruszający się obraz smoka, tylko tym razem w środku przesuwał się także Jego własny hologram. Maszyna znów przetrawiła i podała masę zielonych punktów, które przeleciały i pojawiły się te mniej przyjemne.

- Optymalne miejsce pilota ze względu na widoczność : głowa konstruktu

- Optymalne miejsce pilota ze względu na osłonę : korpus konstruktu

- Propozycja zapewnia doskonałą sterowność

​- Możliwość opcji z wpływaniem na ruch konstruktu jednostki sztucznej detekcji czarów (zalecane dla większego bezpieczeństwa) lub brak wpływu (zalecane dla lepszej kontroli własnej)

- W przypadku opcji pierwszej kontrola poprzez układ sztucznej detekcji ma funkcję nadrzędną nad pilotem

-Duży wpływ stanu pilota na sprawność konstrukta

- UWAGA!!! Przy zniszczeniu osłon wysokie prawdopodobieństwo urazu bezpośredniego pilota (poziom zagrożenia średni)

- UWAGA!!! Ryzyko nieprawidłowego zadziałania systemu powiadamiającego o torach lotu pocisku (poziom zagrożenia średni) jeśli opcja kontroli sztucznej detekcji czarów (poziom zagrożenia niski) 

- UWAGA!!! Ryzyko zastosowania przez wroga czarów niepociskowych : ryzyko braku detekcji (poziom zagrożenia duży)

 

Thermal przyglądał się komunikatowi z zaciekawieniem.

 

Shadow kontynuowała rozmowę z Visionary. Wysłuchawszy zdania swej podwładnej, przywódczyni powiedziała niezmiennym tonem.

- Plan oficjalny został omówiony na naradzie. Pani nie została nań zaproszona, więc albo zdobędzie Pani te informacje od jakiegoś dowódcy, albo będzie Pani wykonywać rozkazy. Z tego co kojarzę, wraz z Pani oddziałem przydzielono Was do sił pułkownika Grima. Wasze przeszkolenie nie jest ocenione przez Greena, dlatego jeśli potraficie coś więcej, stanowicie elitarną grupę w jego oddziałach. Przydacie się Mu. Co do zwiadu, skoro Pani nie zna nawet planu operacji to dalsza dyskusja jest bezcelowa. Proszę się zameldować u Grima, a On powie Wam co robić dalej. Proszę zawołać następnych, którzy chcą ze mną poro...

W tym momencie rozległo się głośne pukanie i łomotanie do drzwi. Padły słowa o wampirze. Shadow od razu zerwała się z krzesła, jej róg błysną śnieżnobiałym światłem i znikła z pokoju. Po chwili znalazła się już w głównej jaskini. Stała w cieniu stalagmitu i nikt jej nie spostrzegł. Jej oczy śledziły uważnie całą sytuację. Gdy sprawa się unormowała pomału wyszła, spokojnie i odezwała się mrożącym tonem do stwora siedzącego na suficie.

- Słuchaj gadzie, sprawa wygląda prosto. Nikt nie ma czasu ciebie uśmiercać, a ty nie masz czasu być uśmierconą. Powiem więc krótko. W bitwie lepiej zdechnij, opuść miasto, lub naucz się panować nad sobą. Jeśli tylko usłyszę, że był jakiś przypadek twojej napaści, to lepiej, żebyś już wtedy była daleko.

 Następnie zwróciła się do Rockiego. Jej słowa kontrastowały swą słodyczą, w której jednak krył się przeszywający serce lód.

- Gdy mówię nie przeszkadzać, to należy mi nie przeszkadzać i poczekać na swoją kolej, czy wyrażam się jasno? Mówiąc to ani razu nie podniosła głosu. Jej słowa brzmiały monotonicznie, a zarazem złowieszczo.

 

Tymczasem w skrzydle szpitalnym lekarz, rozmawiający z Animal zastanowił się przez chwilę.

- No cóż aktualnie, nie mamy żadnych rannych, ale się na nich szykujemy. Mogłabyś w teorii popomagać przy przenoszeniu i wyjmowaniu zaopatrzenia, jednak radzimy sobie świetnie, a nie będziemy nadwyrężać tak ślicznej... chciałem powiedzieć delikatnej klaczy jak Pani. Nie ma potrzeby, niech się Pani odpręży i odpocznie, bo pewnie niedługo będziemy mieć kopyta pełne roboty. Mam tylko takie małe pytanie, czy Pani woli opatrywać tutaj, czy udzielać pierwszej pomocy na polu bitwy i transportować rannych do podziemi? - spytał miło ogier. Co ciekawe w trakcie mówienia na policzkach pojawiły mu się lekkie rumieńce.

 

W Warsztacie MT znów podniosła się temperatura. Każde misternie wykonane piórko było przez niego łączone do trzonów. Ogier badał kąty połączenia, aby uzyskać jak najlepszą powierzchnię nośną. Kolejne części były przyspawywane termiczna magią. Gdy obie części nośne stanowiły już jedną całość kuc włożył je na trzony. Skrzydła były zbudowane w tym miejscu jak tuleje, więc wsunął jedną w drugą i przyspawał, dla wzmocnienia. Zanim jednak to uczynił poprzyłączał kable przewodzące impulsy. Sprawdził zawiasy i mechanizmy skrętne i dokonał przeglądu. Wszystko zdawało się być poprawne. Zdobył się nawet na poruszenie skrzydłami za pomocą magii, żeby sprawdzić, czy wszystko działa jak należy. Wstępne próby wypadły pomyślnie., więc ogierowi pozostało tylko sprawdzenie ostateczne w postaci założenia urządzenia. Metalowe długie szpikulce, mające się wbić w kręgosłup budziły lęk. Mt aż wzdrygnął się na myśl, żeby sobie wbić coś takiego. Stanął przed dylematem, czy chce przetestować sprzęt, czy boi się bólu, czy chociażby samego wyglądu kolców. Zawsze pozostawało też niebezpieczeństwo błędnego nałożenia i paraliżu ciała.

 

Nie wiem ,czy to już pisałem, czy nie ale czas w tych podziemiach jest chwilą odpoczynku i ogarnięcia wszystkich spraw przed walką, w której pewnie w ogóle na nic nie będzie czasu. Pozałatwiajcie więc wszystkie sprawy, które chcecie, a jeśli już to zrobiliście to nie musicie odpisywać. Po prostu jak będzie wiadome, że każdy wszystko załatwił, co chciał nadejdzie godzina ataku i nagle zrobi się każdemu dużo do roboty.

 

PS

Dziękuję wszystkim, którzy tak mnie wspaniale wspierają duchowo. Przepraszam Was za te opóźnienia, które niestety są nieuniknione i będą się ciągnąć. Jednak wspaniale się bawię razem z Wami i dzięki Wam i mam nadzieję ,że mimo tych przeszkód pogramy sobie jeszcze trochę. Będę się starał odpisywać jak najczęściej, ale sami wiecie jak to z tym może być.

 

Pozdrawiam :pinkie:      

               

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poke w końcu wstała z ksiąg. Uznała, że naczytała się już dużo. W końcu ile można siedzieć i się uczyć? Odłożyła książki, wzięła ze sobą jedynie jakąś z lewitacją i wyszła, przywracając przy tym sobie normalny wygląd, czyli odbierając kontrolę nad ciałem od Alter. Rozejrzała się, szukając jakiegoś znaku, gdzie może być reszta grupy. Przy tym wykiełkował jej w głowie pewien pomysł...

 

W końcu wojny nie polegają tylko na otwartych atakach. Nightmare Moon może i z zewnątrz ma twardą skorupę chroniących ją zaklęć i Podmieńców, ale w środku jest miękka i bezbronna. Może by tak... Hmmm... Wiem... Alter zaproponuje jej przyłączenie się do straży królewskiej. Będzie to wyglądało, jakbym opuściła tę grupę, ale trudno. Na wszelki wypadek może powiem komuś od nas, że jestem ta dobra, jedynie udaję tą złą. To musi być ktoś godny zaufania, ktoś, kto nie wypaplał by od razu wszystkim, bo wtedy nie próbowaliby mnie atakować, wręcz unikaliby mnie, a wtedy NMM przestałaby mi wierzyć... Nie znam wielu kucyków tutaj, więc nie wiem, kto... Co do Nightmare Moon, to nie mam wątpliwości, że przyjmie propozycję, w końcu nieczęsto spotyka się alicorny. Tylko komu powiedzieć, by wiedział, kiedy zdradzić prawdę reszcie?

 

Następnie, idąc w stronę, która wydawała się najbliżej głównej sali, rozmyślała, kto może być tym godnym zaufania kucykiem, który pozna prawdę...

 

(naszło mnie. Kursywą są myśli. Jednocześnie proszę cię, Kapi, o ocenę pomysłu i może jakieś sytuacje, które wprowadziłyby go w czyn. :) )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carmelitta mimo wesołej minki ciągle zastanawiała się nad tym dlaczego Lenita się zgodziła na ślub,

ale bardziej cieszyło ją to, że przyjaciele z nią zostaną.

Po chwili podeszła do wystraszonego Rockiego i lekko śmiejąc się powiedziała :

- A nie mówiłam, by nie pukać tak głośno i nie denerwować pani Shadow?

Po czym miło się uśmiechła i pobiegła lekkim głusem obok Lenity.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sandstorm podeszła do wskazanej skrzynki i wzięła 8 noży do rzucania, uprzednio informując ewentualnych pytaczy czy może. Po krótkim namyśle wzieła ze sobą jeszcze sztylet.Gdy załatwiła już wszystko w tym miejscu poszła do biblioteki i poszukała księgi o magii ognia. Gdy już tak ową znalazła poszła w jakieś ciche miejsce bez innych kucy siadła przy stoliku i zaczęła ją pilnie studiować niestety z każda przeczytaną stronnicą była coraz bardziej rozczarowana i oburzona.

- Co to w ogóle za magia?! To, to po prostu zniewalanie energii tak czystej i szlachetnej przez pokonywanie jej swoją własną energią wzmacnianą komendami jak gdyby to były jakieś zwierzęta!

Jej Myśly były tak głośne, że Shapeshifter wypowiedział je szeptem.

- Ta książka jest użyteczna tylko i wyłącznie jako zbiór pomysłów. Echhh... przynajmniej tego " Czegoś" *i to słowo niemalże wypluła,* można spróbować.

Postanowiła rzucić pare zaklęć lecz jej wszystkie wysiłki się niepowiodły. W końcu trochę spocona i rozzłoszczona Sandstorm z lekko lśniącym CM.

- To bez sensu! Ja nawet nie wiem z czego mogę pobierać ogień!

- A próbowałaś z siebie?

- Co masz na myśli? Odparła już trochę bardziej spokojnie Sandstorm. ( Tylko trochę.)

- Gniew moja kochana siostruniu, czy nie czujesz gorąca bijącego z Ciebie, ale nie wiadomo dokładnie skąd? Użyj swego gniewu jako żródła i poprowadź tę energię jak powietrze tylko szybciej, mocniej i groźniej! Nie będziesz musiała nawet zbytnio jej kształtować bo ona sama to zrobi.

- A ty niby skąd wiesz tak dużo o tym?

- Wiesz jak ktoś ma zbyt dużo wolnego czasu to zaczyna myśleć o wszystkim. I dobrze wiesz, że ostatnio mam aż nadto wolnego czasu.

Sandstorm nie odparła już nic więcej tylko skupiła się na swym gniewie, zebrała całą furie ale czuła, że szybko musi ją gdzieś rozładować. Książka wydawała się dość dobrym cele zwłaszcza, że to ona była poniekąt powodem furii. CM zaczął się mocniej jarzyć a jej grzywa zaczęła falować jakby w kominie termicznym :rapidash2: W koću uwolniła tę moc i skierowała ją w księge, która stanęła w ogniu i szybko się wypaliła i zgasła. Niestety podobnie jak stolik i krzesło, które nieroztropnie znalazły się w złym miejscu o złej porze.

Po tym "wybuchu" CM przestał się świecić grzywa przestała falować,a Sandstorm spojrzała na swoje " dzieło" i powiedziała słabym głosem:

- Jej, udało mi się!

Po czym zemdlała. gdy ciało runeło na ziemie Serox machnął dwa razy kopytkiem Sandstorm w powietrzu i powiedział głosem naprawdę sztucznie wysokim i bez większego entuzjazmu:

- Pomocy. Zemdlałam i nię mogę się ruszyć. Niech jakiś rycerz przyjdzie i mnie uratuje.

I zaczął czekać na " Odsiecz"

( Do Kapiego. Mam nadzieję, że wszystkie akcje były dozwolonę, a jeśli masz jakieś pytania dotyczące tego rodzaju magii to chętnie o tym pomówie.)

Edytowano przez Wolfast
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej, chyba mu się spodobałaś - stwierdził Angel po zobaczeniu rumieńców na policzkach ogiera. Co prawda już, kiedy lekarz nazwał Animal śliczną coś przeczuwał, ale teraz miał całkowitą pewność. Klacz nic królikowi nie odpowiedziała, bo to by mogło się wydać dziwne, jakby przemówiła do niego po króliczemu w obecności tego kuca, tak aby nie wiedział, co powiedziała.

Mimo to sama dostrzegła to, co zwierzę, przez co sama się lekko zarumieniła.

- Nie czerwień się tu, tylko mu odpowiedz w końcu - odezwał się ponownie Angel.

Pegazica zastanowiła się. Dobrze pamiętała jak Grim wydał jej pierwsze, ojcowskie polecenie. Miała zostać.

- Umm... J-ja... Chyba w-wolałabym opatrywać tutaj... A do tego... em... Tata... to znaczy przybrany... powiedział, żebym nie szła tam... na górę... - wyszeptała powoli. - I uhm... w sumie nie mam za bardzo co ze sobą zrobić, więc mogłabym pomóc w wyjmowaniu i przenoszeniu tego zaopatrzenia, proszę pana...

Królik w jednej chwili przyłożył łapę do czoła i pokręcił głową.

- Wiesz, że przez ten tekst ten kucyk się mógł poczuć staro? - burknął.

- Och... um... przepraszam... Panie...? - Widocznie spytała rozmówcę o imię. Lecz po chwili zorientowała się, że trochę niegrzecznie będzie z jej strony jak nie przedstawi się pierwsza.

- Ja mam na imię Animal Heart, ale wystarczy Animal.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po usłyszeniu słów Shadow, wyszłam z gabinetu, przy okazji mówiąc, że już można wchodzić. Nie wiedziałam, co się stało po chwili i szczerze mnie to nie interesowało. Zaczęłam szukać tego Grima, zbierając swoich ludzi podczas poszukiwań. Swe poszukiwania zaczęłam od skrzydła szpitalnego, żeby też stamtąd wziąć kilka opatrunków i eliksirów leczniczych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MT, spojrzał na swoje dzieło, w jego wyobraźni skrzydła wyglądały nieco mniej strasznie.

<Nie mogę się teraz zatrzymać, jestem tak blisko, po za tym bez tych skrzydeł mój nowy pomysł będzie niekompletny ale z drugiej strony, ta dość koszmarna akupunktura może być niebezpieczna chyba że będę dobrze widział własne plecy...to jest myśl>

MT telekinezą podniósł dwa duże kawałki metalu których nie użył, były wypucowane tak że można się w nich było przejrzeć, jednorożec ustawił jeden z kawałów z przodu a drugi z tył, teraz widział swój tył.

<Może napisać list w razie gdyby coś się stało? Nie, to głupie, muszę je założyć>

MT delikatnie podniósł całą konstrukcje i równie delikatnie włożył ją na siebie, kolce nadal były wysunięte ale kiedy ich koniuszki dotknęły pleców MT kucyk zadrżał, mimo to nadal zamierzał włożyć swoje skrzydła na grzbiet, telekinezą delikatnie korygował miejsce wbicia każdego kolca tak aby były ułożone jak najlepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kartki, na których wcześniej pojawił się projekt, tak ryzykowny, oderwały się od książki, zwinęły w kulki i poleciały do kosza, który zmaterializował się za pulpitem.

Nie było dla jednorożca zaskoczeniem, że kolejne strony napełniły się znakami. Patrzył, jak coraz więcej rzeczy jest analizowanych, z szczerą radością spostrzegając, że umiał powiedzieć kolejność zapełniania się stron. Jeszcze kilkanaście projektów i może sam będzie takie rzeczy potrafił, a raczej sądził, że będzie potrafił.

Zaskoczeniem okazał się dopiero błękitny promień, który przeleciał jego ciało od koniuszka kopyt do uszu. Wraz z przemieszczaniem się światła po jego ciele, na jednej z okolicznych ksiąg pojawiła się siatka, układająca się w ogiera identycznego posturą do niego.

Pojawiła się klepsydra, a za raz po niej na głównej księdze pojawiła się siatka smoka, przez dziury której widać było jego siatkę. Z niecierpliwością czekał na to, co powie kula na temat jego planu.

Po kilkunastu chwilach, poprzedzonych nerwowymi krokami w miejscu, cały piasek się przesypał. Jeszcze jeden, bardzo przyspieszony raport i to, na co czekał, stanęło przed jego oczyma.

Aha.... aha.... szkoda.... aha....

Jego entuzjazm trochę opadł po przeczytaniu punktów, ale nie całkowicie. A dla jeszcze większej pewności przeczytał je jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz.

Był całkowicie pewien, że niczego nie pominął i nie zapomni w toku rozmyślań. Nadal patrzył na punkty, lecz teraz jego umysł ich nie rejestrował. Zapamiętał ich sens, a teraz zastanawiał się, czy to ma sens.

Oczyma widać lepiej niż brzuchem, to prawda, ale uderzenie w brzuch mniej robiło, niż taki cios w głowę. A dla jego planu liczyło się bezpieczeństwo, a nie widoczność. A poza tym nie słynął z sokolego wzroku, więc z pewnością strata widoczności w brzuchu nie będzie niedogodnością uniemożliwiającą walkę. Co prawda wiedział, że na ziemi także byłby w niebezpieczeństwie, ale skoro miał robić coś takiego, to nie było sensu zbędnie ryzykować. Poza tym na ziemi tylko najbliżsi wrogowie byliby na nim skupieni - tak będzie świecił im w oczy jak latarnia w nieprzeniknionej ciemności.

Też dla bezpieczeństwa najlepiej będzie oddać pierwszeństwo sztucznej inteligencji, jeśli chodzi o lot. Wolał być pewien, że przez jego przeoczenie nie zginie. A to, że to od jego stanu będzie zależał stan smoka, wydawało mu się oczywiste. Bo od kogo miał być zależny?

I na tym skończyły się jego rozmyślania na temat pomarańczowych punktów. Czerwonych nawet nie musiał obmyślać. Wynikały one w większości z niedoskonałości magii i tego, co było wyżej. Tak naprawdę tylko ostatni punkt miał znaczenie. Znaczenie, które powodowało niemiłe swędzenie.

Co prawda wiedział, że jedynymi czarami podmieńców były te ich zielone pociski. A raczej sądził, że jedynymi.

Ale mogły one zabierać część umiejętności kuca, w którego się zmieniły. A przynajmniej tak mówili. A jeśli to była prawda.... Uniwersytet Canterlocki nie całkowicie uciekł od tyranów.

Nerwowo pokręcił głową. Nie, nie mógł o tym myśleć. Za mało wiedział. Ale nie był samotny na tym bezkresnym pustkowiu swego niewiele wiedzącego umysłu. Na horyzoncie majaczyła mu wielka budowla. Wielka, żółta budowla.

- Zapisz i wypuść mnie stąd - powiedział do kuli.

Pierwsze co miał zamiar zrobić, to udać się do Yellow'a i zadać mu kilka pytań. A późnie, w zależności od jego odpowiedzi, wrócić tu i zdecydować, czy podejmie się swego pomysłu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dakelin zeszła z sufitu. Powoli, jakby zahipnotyzowana zaczęła się kierować za Rebonem do biblioteki. Płaszcz natomiast na krawędziach zaczął się robić biały. Wzięła nóż i lekko pocięła rękę tak aby zaczęła lecieć krew. Krew spadała na podłogę. Kap, kap, kap...

Wampirzyca weszła do biblioteki. Płaszcz coraz bardziej robił się biały. Biel pokrywała już połowę płaszcza. Oczy również zaczęły się robić śnieżno-białe. Podeszła do stołu przy którym warzyli gaz, jak gdyby nigdy nic wzięła jedną fiolkę i nalała do niej trochę błękitnej krwi. Teraz zaczęła płakać. Nawet sama nie wiedziała czemu to robi. Upuściła kilka łez to fiolki z krwią. Podeszła do Rebona. Płaszcz był już prawie cały biały, tylko kaptur pozostawał czarny.To była tylko kwestia czasu. Dziękuję ci za całą pomoc. Spojrzała mu prosto w oczy. Stało się. Pocałowała Alchemika. Cały płaszcz zrobił się bielszy od śniegu i zaczął świecić. Dała mu do ręki fiolkę z krwią. Weź to i wykorzystaj mądrze. Jestem pewna że będziesz wiedział jak to wykorzystać Muszę już iść. Podeszła do ciemnego korytarza, a płaszcz zaczął powoli przygasać. Nagle od dołu płaszcz i nogi wampirzycy zaczęły jakby parować. Wampirzyca robiła się niewidzialna. Zostałam wygnańcem. Już połowa tułowia wyparowała. Muszę odejść. Teraz została już głowa. Żegnaj. Wampirzyca wypowiedziała swoje ostatnie słowa i zaczęła się pałętać po ciemnych korytarzach. Zniknęła.

Edytowano przez Silent Enchantress
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis zbudził się ze zbyt pięknego snu,który w jego mniemaniu był głupi i bezsensowny.Wstał i ruszył w kierunku drzwi,jednak po drodze zatrzymał się nad Blue i z smutną miną powiedział jej do ucha:

 

-Wrócę gdy skończę z tym wszystkim-

 

Następnie wyszedł z jej pokoju i ruszył korytarzami,nie zwracając uwagi na cokolwiek aż doszedł do głównej sali,gdzie trenowały wymoczki Grima.Z tego co pamiętał te tłumoki,nie wiedza jak się trzyma miecz,a co dopiero jak się nim macha.Byli tragiczni w swych umiejętnościach,zapewne  podmieńce dadzą im taki wycisk że bada wracać z płaczem do mamusi.A los to jest do kitu.Ale to nie było ważne,ważny był plan,plan na przyszłość.Zamiast zagadać do wieśniaka,ruszył w kierunku Golema jednocześnie mijając,tych którzy mienili się wyzwolicielami tej upadłej krainy wraz z tą całą Shadow.Ominął zgraja stojąca przed jej norą,gdyż teraz ważny był plan,ruszył dość szybkim krokiem do Golema.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nick siedział cicho przy drzwiach do gabinetu Shadow, widząc że ktoś wychodzi i że Shadow też się pojawiła wstał i bez jakiegoś szczególnego entuzjazmu wszedł za nią.

-Witam.-zaczął cicho choć pewnie-Mam kilka spraw: po pierwsze chce iść z grupą idącą na zamek, po drugie mam parę pytań. Pierwsze z nich dotyczy mych kompanów, mówiła pani że o niektórych z nas wie za dużo, i choć wiem że woli pani to zachować dla siebie, chciałbym wiedzieć czego się po mych kompanach spodziewać. Drugie pytanie, gdzie według pani jest księżniczka Celestia?-zapytał się Shadow. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stalowy zamarł, gdy Dakelin go pocałowała. Nie spodziewał się takiej sytuacji a tym bardziej jak zareagować. Stał w bezruchu trzymając fiolkę a w jego głowie latały różne wspomnienia. Po chwili wyszedł z transu licząc na wyjaśnienia.

- Zaraz, stój!

Krzyknął do wampirzycy która nagle zniknęła nim ten zdarzył zauważyć.

"o co mogło jej chodzić i dlaczego to zrobiła?" Pomyślał i dotknął palcami prawej ręki ust. Nie wiedział co to miało znaczyć, jednak nie chciał o tym dłużej myśleć. Postanowił schować "prezent" do kieszeni nikomu nie wspominając co się tutaj stało a następnie wyszedł z biblioteki kierując się do miejsca gdzie trenowali żołnierze Grima.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dakelin doszła do groty z bardzo wysokim sufitem. Poczuła że przydałoby się trochę przespać. Położyła się przy ścianie i zasnęła

 

Stała w uliczce. Zegar na wieży wybił północ. Nagle zgraja kucy zaczęła ją gonić. Wzięła się do ucieczki. Biegła ile sił w nogach. Zauważyła opuszczony dom w którym już nikt nie mieszkał a bardzo łatwo można było się w nim ukryć. Wskoczyła przez otwarte okno. Była zmęczona. Wtem ujrzała przerażający widok. Swoich towarzyszy. Atlantis, Thermal, Rocky, Lenita, Carmelitta, Masked, Nick, Grim, Animal. Wszyscy byli przygotowani. Nie wyglądali przyjaźnie nastawieni. Wampirzyca szybko wyskoczyła przez okno a jej poprzedni towarzysze rzucili się w pogoń za nią. Wszyscy chcieli jej śmierci. Uciekając potknęła się o kamień. Wydawało się że to już koniec. Nagle została przetelportowana za mury miasta. To Rebonowi udało się ją uratować.

-Musimy uciekać- powiedział stanowczo Rebon do wampirzycy.

-Co się stało? Czemu wszyscy chcą mojej śmierci? Nawet nie posiadam czwartego stadium wampiryzmu. I czemu nawet nasi towarzysze też chcą mnie zabić?

-Jest gorzej niż myślisz. Wyjaśnię ci po drodze. Teraz musimy…

Nagle tuż za nimi pojawiła się reszta drużyny. Rocky zdążył ich przetelportować w to samo miejsce co Rebon wampirzycę. Już mieli ruszyć gdy Masked unieruchomił Dakelin czarną magią a Thermal ogłuszył Rebona.

-Po co to robicie?- zapytała wampirzyca

-Jesteś plagą którą trzeba wytępić. Nikt nie będzie po tobie tęsknić. – odpowiedział Rocky po czym ogłuszył również wampirzycę. Gdy się ocknęła dalej było ciemno. Była na stosie. Mieli ją spalić. Rocky podłożył ogień. Dakelin zaczęła płakać i wrzeszczeć ze strachu. Próbowała się uwolnić ale nic to nie dawało. Wydawało się że już jej cierpienia miały się skończyć. Lecz teraz wszędzie nastała ciemność. Została tylko ona na wiecznie płonącym stosie.

 

W prawdziwym świecie po kilku minutach Dakelin zaczęła wrzeszczeć. Można było zauważyć kontury płaszcza który wydawał się jakby płonął ale nie wyrządzał żadnej krzywdy. Wampirzyca miotała się płacząc i wrzeszcząc. Ciągle była pogrążona we śnie

Proszę, zostawcie mnie! Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!

Edytowano przez Silent Enchantress
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktor wyszedł z pomieszczenia i skierował się w strone innych jaskiń, po drodze rozmyślał nad tym co będzie robił tuż wojnie. Z pewnością wróci do swojej chaty gdzieś na północy kraju, może znowu zamieszka u wuja, albo może wytuszy w samotną podróż gdzieś na koniec Equestrii. Myślał dłuższy czas, ciezkie kroki kopyt odbijały się echem w korytarzach, to co go zdziwiło, to brak innych kucy w tej cześci korytarzy. Nagle na ziemi zobaczył mały kawałek szkła, po dokładnych oględzinach stwierdził że to ozdoba z sukni druchien podczas ślubu. Z zamyślenia wyrwał go krzyk gdzieś w głębi korytarza. Pobiegł niezwłocznie w strone krzyku do którego dołączył płacz. Po kilku metrach znalazł sie w jaskini, dość dużej i niezamieszkałej przez powstanców. Pod sciana zobaczył płaczacą i wierzgającą postać w czarnym płaszczu. 

Z jej gadania wynikało, jakby ktos chciał spalić ją na stosie, Wiktor poznał ten głos... Deklin.

- Deklin, obudź się -zbliżył się powoli do niej i kucnął przy niej - Deklin co się stało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dakelin obudziła się od słów Wiktora. Jednak widok jaskiń nie był już dla niej ten sam. Widziała miasto, podobne do Canterlotu, stojące w płomieniach.  Zobaczyła Wiktora, tuż za nim jakiegoś demona którego nie była w stanie opisać. Wydawało się jej że demon miał się już rzucić na Wiktora ale tego nie robił. Nie rozumiała tego. Powoli wstała unikając płonących ścian domów. Po chwili jednak przypomniała sobie co się stało we śnie który wydawał się jej jak prawdziwy. Podeszła do wyjścia płacząc. Czy... Czy zamierzacie mnie spalić? Uznała to za głupie pytanie ale wolała sprawdzić czy tamten sen był prawdą czy zwykłym lub niezwykłym koszmarem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktor stał ja wryty. Deklin gadała coś o spaleniu, niewiedział co począć, co powiedzieć.

- Kto miałby cię spalić? - spytał - Ktokolwiek ci grozi spaleniem zaraz będzie żałował że się urodzi.

Podszedł do niej i spojżał jej w oczy.

- Idź odpocznij, ja bede pilnował wyjścia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...