Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Wyznawcy Chaosu)


kapi

Recommended Posts

Kopyta dwuch postaci lekko dotykały dachów. Spokojny stęp nie wywoływał niepotrzebnych dźwięków. Ice Sword i Dragon szli bark w bark. Słyszeli szczęk pancerzy swych oponentów. Co chwila któreś wychylało się poza bezpieczną krawędź dachu, aby zlustrować sytuację. Cały czas podążali za oddziałem pięciu kucy. Łakome, złote błyski czasami odbijały światło księżyca prosto w oczy dwójki żołnierzy na dachu. Po trzech minutach Ice Sword stwierdził, że reszta oddziału rebelii oddaliła się wystarczająco, aby nie usłyszeć walki, natomiast zdał sobie sprawę, że jego nerwy zdążyły się uspokoić. Dragon trzymała w ustach przygotowaną flarę. 

 

Grupa pięciu kucy właśnie weszła w kolejną prostą uliczkę. Ta posiadała liczne, jeszcze mniejsze odnogi. Nigdzie w pobliżu nie było żadnego rebelianckiego oddziału, a przynajmniej ani Ice, ani Dragon nie byli w stanie nikogo wyczuć. Smutne, drewniane domy stały częściowo sponiewierane przez pożary. Ich ściany były już pokryte krwią, zapewne strażników miejskich. Ulica była pusta, tylko stał jakiś wóz bez osi, tarasujący przejście i parę skrzyń obok niego. Właśnie oddział pięciu kucy zaczął z mozołem przekraczać tę przeszkodę. Był to chyba wymarzony moment na atak. Wróg mógł się schronić tylko w bocznych alejkach, albo w domach mieszkańców. Większość z budynków miała bowiem otwarte, lub wręcz wyważone drzwi. Kolejną osłonę stanowiły skrzynie, czy sam wóz, ale konwój jeszcze nie przeszedł przez to drugie, a za to skupił całą swoją uwagę na pokonywaniu przeszkody. Prawie gwarantowało to, że element zaskoczenia będzie po stronie Ice'a i Dragon. 

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stanęli, są zablokowani. Zajęli się blokadą, nie mają miejsca na ucieczkę. Warunki wprost idealne by wbić im nóż w plecy, które tak grzecznie im pokazali, a jednak pojawiło się w umyśle podmieńca coś na kształt zawahania. Ciekawe, przez chwilę zaczął się zasatnawiać czy warto ryzykować aż tak. Jednak jego wahania zostały szybko rozwiane, rozkaz był jasny czyli wiedział co ma zrobić. Tak tą sytuację można było wykorzystać tylko w ten jeden sposób. 

-Zablokuję im drogę ucieczki, ty spalisz wszystkich.-powiedział pewnie z wyczuwalnym uznaniem dla smoczycy, nareszcie może wykorzystać w pełni swe umiejętności, a on dopilnuje by nic się nie zmarnowało.

Podmieniec zamknął oczy, uspokoił oddech i maksymalnie się skupił. Jego róg rozświetlił blado niebieski blask, przechodzący w zieleń wraz ze zbliżaniem się do głowy, jego kopyto zabłyszczały nieznacznie. Stojąca przy nim Fire mogła poczuć że coś się dzieje, mogła poczuć energię jaką zdawał się emitować changeling. IceSword miał plan, trudny i ciężki, ale możliwy do zrealizowania. Najpierw w drzwiach i bocznych uliczkach zamierzał wytworzyć mgłę, to nie powinno stanowić większego problemu, bo nie raz znacznie cięższe czary wykonywał. Jednak nie to było jego celem, wręcz przeciwnie, to był tylko środek, pomoc do zrealizowania swojego planu. Po chwili by pojawiająca się znikąd mgła nie zainteresowała zbytnio rebeliantów spróbował ją zamrozić.

Tu stało się coś ciekawego, przy próbie wykonania tego rozświetlił się też jego CM, przy próbie zamrożenia pary wodnej wsparła go jego umiejętność opierająca się na zjawisku resublimacji. W pewnym sensie było to logiczne jednak nigdy wcześniej IceSwordowi nie zdarzyło się coś takiego, nigdy wcześniej też nie musiał niczego podobnego robić. Gdy jego CM zabłysnął poczuł się pewniej, poczuł że naprawdę jest w stanie tego dokonać, uwierzył że naprawdę jest w stanie pozbawić rebeliantów szans na ucieczkę. I zrobił to, otworzył rozjaśnione błękitem oczy i sfinalizował swe zaklęcie po czym powiedział do Fire

TERAZ!

Reszta zależy od niej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skupienie.

 

Wyciszony umysł.

 

Na moment przymknęła oczy i wypuściła powietrze przez nozdrza. Następnie skumulowała gorąco w swojej paszczy, nie czując potrzeby używania wielu rodzajów płomieni. Włożyła w nie jedynie zwykły ogień, wiedząc, że on wystarczy. Utworzyła w paszczy jedną wielką falę.

 

 - TERAZ! - krzyknął Sword.

 

Tylko na to czekała. W ułamku sekundy otworzyła oczy, które zabłysły szmaragdowym blaskiem, po czym otworzyła paszczę, ukazując garnitur białych, smoczych kłów. Po chwili wypuściła spod kontroli płomienie, pozwalając im wydostać się z miejsca, w którym się narodziły, by ruszyły z niewiarygodną prędkością na wrogów.

 

W jej oczach widać było jedynie płomień, ten sam, który pędził na grupę. Nie myślała o niczym innym, a na spaleniu ich na popiół, który rozwieje wiatr.

Edytowano przez Nightmare
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Gdy róg Ice Sworda zalśnił na blado niebiesko. Powoli z okien i drzwi pobliskich domów zaczął wydobywać się drobny pył, targany przez niespokojnie wiejące wiatry. Wzburzał się to w jednym miejscu, to w drugim. Pełznął nieubłaganie w stronę nieświadomych kucy. Jeden z nich zdawał się coś zauważyć. Wskazał dowódcy swego oddziału ciekawe zjawisko. Ice Wiedział, że musi ich zamrozić teraz. Jego umysł eksplodował chłodem i zniszczeniem, a wraz z nim mgła gęstniała momentalnie i zastygała w lodowatej poświacie. Kryształ zacieśniał swe więzy z wielką szybkością, a jego potężny huk rozdzierał powietrze. Ice krzyknął dając Dragon znać. Smoczyca nabrała powietrza i zaczęła otwierać paszczę.

 

Nagle po okolicy rozeszła się fala uderzeniowa magii. Zbroje gwardzistów zabłyszczały złotym światłem, które pokruszyło w niektórych miejscach zamarzającą ścianę. Gdy umięśnione kopyta kapitana bez problemu skruszyły zniszczoną warstwę zaklęcia, wzbijając puch, niczym chłodny śnieg, czerwony ogień wezbrał do końca i przez paszczę jego języki pomknęły na spotkanie wrogów. Kula ognia omiotła mały obszar topiąc wręcz wszystkie drobiny mgły i uderzyła swym pomarańczowo złotym jestestwem we wrogów Changeli. Nad małą pożogą wzniósł się tuman dymu, przysłaniający widok. Dragon z satysfakcją zamknęła paszczę. Czekała na wynik swego ataku. Gdy dym się rozwiał stojące na dachu postacie ujrzały dość nieoczekiwany widok.

 

Jeden kuc leżał i ruszał się nieznacznie na ziemi. Jego sierść była czarna i wypalona. Próbował kopytem dosięgnąć kuszy. Drugi opierał się ciężko o wóz z kuszą opartą na biodrze. Pozostałe trzy kuce wyglądały dużo lepiej od nich i właśnie kończyli ładować bełty. O dziwo bez większych problemów zlokalizowali napastników. Było bardzo mało czasu na reakcję, zanim polecą pierwsze bełty.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Do tyłu - rzuciła szybko i cofnęła się, przylegając do dachu. Odruchowo ryknęła smoczo ze złości na wskutek nieudanego ataku. Gdyby miała pancerz z łusek, tak jak jej gadzi przodkowie, bez problemu rzoszarpałaby wroga. Ale niestety nie miała. Dragon warknęła jeszcze, szykując mroźne płomienie lodu. Są dłuższe w ładowaniu, ale przynajmniej nie będą kolidowały z elementem jej towarzysza. Myślała, że to właśnie dlatego wrogowie nie zmienili się w pył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(zmarnowałem minutę życia na gapienie się na gifa w twojej sygnie D: )

 

IceSword był zaskoczony tym co zobaczył. Oni nadal żyli. Jak? JAK?! mniejsza z tym to się poprawi, jednak problemem były wymierzone w nich kusze. Gdy tylko dym się rozwiał ukazując nadal żywych rebeliantów IceSword zerwał się do ucieczki. co prawda miał na sobie zbroję, ale nie chciał sprawdzać jej wytrzymałości. Żołnierz Changei odepchnął się kopytami od dachu i przeleciał dalej w tył, aby zejść z linii ognia. Nie panikował, mimo słabej sytuacji. Chciał krzyknąć do Fire "pal bełty" jednak mogła to źle zrozumieć i niepotrzebnie na tym ucierpieć, nie mniej chciał dać jej znać aby niszczyła strzały rebeliantów jeśli trafią niedaleko od niej. Walka na wyczerpanie, a bez bełtów już tak fajnie nie jest. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

IceSword i Dragon odskoczyli w tył, spodziewając się fali bełtów. O dziwo nie poleciał żaden. Nie wiedzieli co się dzieje, cały widok przesłaniał im dach, ale z dołu dochodziły jęki spalonego kuca i jakiejś krzątaniny.

 

Dragon zaczęła wdychać powietrze. Momentalnie chłodziła je, gromadząc w płucach szybko krystalizującą się wodę. Już tam w jej wnętrzu zaczęła tworzyć małe bryłki lodu. Odpowiedni wydech i wszystko zamarznie. Wiedziała w jakiej odległości jest cel, co znacząco ułatwiało sprawę. W końcu poczuła, że jest gotowa do kolejnego podmuchu. Co ciekawe w dalszym ciągu żaden bełt nie poleciał w ich stronę.  

 

Przepraszam, że tak mało, ale jak nic nie widzicie, to nie ma o czym pisać xD

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IceSword nie wiedział co zamierza zrobić jego kompanka, jednak wiedział że coś zrobić zamierza. Nie powstrzyma jej bo i powodów nie miał jednak trochę się o nią martwił, wiedział że aby zaatakować musi się pokazać narażając się tym samym na ostrzał rebeliantów. Ich wrogowie wiedzieli o nich, w końcu przed chwilą zostali zaatakowani, a jęk rannego tylko to potwierdzał. Rebelianci są uzbrojeni i nadal groźni. Nie strzelili od razu, widać zbyt wiele strzał nie mają i dobrze, kilka mają, na dodatek w kuszach, a to już mniej dobrze. IceSword widział te opustoszałe domy z wyważonymi drzwiami, niektóre były po prostu wyrwane z zawiasów. Drzwi wejściowe: duży solidny kawał drewna, jednym słowem tarcza-to czego im brakowało. 

Changeling wyszeptał coś pod nosem, jego róg i oczy zajaśniały błękitnym blaskiem o jego kopyta znowu zaczął bić ten przejmujący chłód. Żołnierz Chrysalis chciał zrobić sobie profilaktyczną tarczę, nie miała być wybitnie mocna, miała jedynie ocalić jego i tak zasłonięte kolczugą serce przed ewentualną celną strzałą, którą mógł oberwać przy próbie przedarcia się do pomieszczenia. Tak zrobił to, gdy tylko na jego krystalicznym kopycie pojawiło się coś na kształt tarczy podmieniec rozłożył skrzydła i czym prędzej zasłaniając się lodową tarczą próbował przelecieć ulicę do najbliższego budynku na przeciwko. Gdy tylko wyląduje zamierzał dopaść jakieś drzwi by się nimi zasłonić przed kolejną salwą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragon czuła nieprzyjemny chłód w pysku spowodowany lodem. Dlatego go nie lubiła. Zdecydowanie wolała cieplejsze płomienie. Tymczasem spróbowała oderwać dachówkę, czy kawałek tego czegoś, czym był pokryty dach. Zauważyła kompana, który rzucił się z tarczą... Po drzwi? Dobra, nigdy go nie zrozumie. Tymczasem trzymała w szponach kawał dachowego pokrycia. Następnie wykonała niewielki zamach i rzuciła w przeciwną stronę od Changelinga, niezbyt daleko, ale tak, by uderzył w coś i wywołał hałas. Następnie wyjrzała ostrożnie przez krawędź. Jeśli wciąż patrzą w jej stronę, szybko się cofa, ale jeśli zwrócili swe paskudne, rebelianckie ślepia w stronę źródła hałasu, zionie w ich stronę lodowym oddechem. Nawet jeden nie może patrzeć w jej stronę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ice Sword spojrzał na swoje kopyto. Zaczęła wyrastać z niego lodowa tarcza. Dość solidna, ale nie mogąca być za duża, aby nie utrudnić lotu. Ogier spiął się w sobie, wyznaczył trasę do drzwi na dole i wyskoczył. Jednocześnie Dragon rzuciła dachówkę. IceSword poczuł pęd powietrza. Gnał jak tylko mógł najszybciej. Świst, huk tarczy, rozdzierającej masywy tlenu i azotu. Szybkie spojrzenie na wrogów. Dwie wycelowane kusze! Skrzydła szybciej zamachały, tarcza uniosła się do osłony. Dwóch wrogów przeszło, jeden pod wozem, jeden przechodzi jeden jeszcze nie przeszedł. Brzęk cięciw. Uderzenie. Tarcza, bełt się odbił lekko ją krusząc. Chwilowa ulga. Nagle coś szarpnęło lotem w tył. Ziemia zbliżała się bardzo szybko. Ból, toczenie, więcej bólu. Trzask.

 

IceSword rozejrzał się. W okół stały poprzewracane meble. Potłuczone talerze układały nierówny okrąg w okół niego. Rozbita drewniana ściana. Przez nią do środka wlatywał chłodny wiatr. Znów do świadomości ogiera dotarł ból. Głowa i korpus wydawały się w porządku, choć uczucie było, jak po oberwaniu młotem. Lodowa tarcza pokruszona. Prawe biodro kuje. Oczy IceSworda powędrowały w tamtą stronę. Zobaczył krótki wystający fragment bełtu. Reszta zagłębiła się w jego ciało. Poruszył nogą. Coś chrupnęło, ale wojownik nie poczuł bólu. Wszystko od niego odpłynęło, jednak umysł pracował dobrze. Wiedział, że jest ciężko ranny i za chwile może mieć nawet problemy z poruszaniem się. Instynkt podpowiadał mu, żeby albo działać szybko, albo dać sobie spokój.

 

Dragon wyjrzała. Dachówka nie zrobiła dużego wrażenia na rebeliantach, ale lecący IceSword dostatecznie rozproszył ich uwagę. Z całą szczęśliwością, że może pozbyć się lodowatego uczucia w ustach, smoczyca zebrała się w sobie i zionęła lodem. Kryształy substancji łączyły się ze sobą w co raz większe grudy, przybierając formę kolców. Pędziły one w stronę rebeliantów. Pierwsze z nich dotarły, gdy dał się słyszeć potężny huk pękającej pod naporem IceSworda ściany. Kilka metalicznych brzęków, świadczyło że lód odbijał się od pancerzy. Jednak po chwili we wszystkich uderzyła taka fala, że zmienili się w sople lodu. Dragon wycisnęła z siebie ostatni dech, który dokończył dzieła. Wszyscy zostali zamrożeni. Jednak ich oczy zdawały się poruszać. Nie wiadomo ile potrwa ten stan. Widać było napięcie ich mięśni, które wskazywało, że próbują rozkruszyć lód. 

 

      

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żołnierz syknął z bólu oberwał, ale mogło być gorzej. Z tego co słyszał rebelianci solidnie oberwali, jednak nadal jeden jest wolny i może w tym właśnie momencie czai się by wbić w niego kolejny bełt. IceSword przesunął się między meble dla bezpieczeństwa.

Kawałek strzały z niego wystawał, trzeba się jej pozbyć. To nie było ani proste, ani przyjemne, a jednak konieczne. IceSword złapał mocno wystający fragnent i starał się go wyciągnąć. Co jakiś czas patrzył na okna by razie konieczności móc się schować za mebel.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragon szybko skoczyła na ziemię obok zamrożonych. Nie zawracała sobie uwagi próbami dokopania im, czy pogrubienia warstwy lodu. Po prostu popędziła do towarzysza. Zawsze może się przydać, a na pewno przyda się bardziej żywy niż martwy. Spróbowała ocenić jego stan, czy mogłaby go podnieść i iść z nim bez uszkodzenia jego ciała, czy własnego. W razie czego miała plan, niestety ponownie związany z lodowym oddechem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IceSword chwycił zdecydowanie wystający bełt i pociągnął. Drewno ustąpiło i wyszło, otwierając dużą ranę, z której zaczęła chlustać krew. Ogier szybko zerwał z przewróconego stołu obrus i zabandażował nim ściśle nogę. Opatrunek pewnie wkrótce przesiąknie, ale na razie musi wystarczyć. Faktycznie IceSword poczuł się trochę lepiej. Za chwilę do pokoju wpadła Dragon, która wleciała tak szybko, że o mało nie wbiła się w podłogę. Zerknęła na opatrunek. Niestety nic więcej sama zrobić nie umiała. Natomiast jej towarzysz wyglądał całkiem nieźle. Raczej będzie go mogła bez problemu wziąć na grzbiet. Wyjrzała na chwilę na zewnątrz. Wszyscy rebelianci dalej byli zamrożeni, choć lód w niektórych miejscach zaczął pękać. 

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc do boju. Fire szybko podbiegła do niego, opuszczając skrzydło po jego stronie.

 - Właź, tylko szybko - rzuciła, na wszelki wypadek podając mu kopyto. Lód mógł pęknąć w każdej chwili. Czasu mieli mało, musieli szybko opuścić tą okolicę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Co się dzieje?-syknął w pierwszym odruchu nie wiedząc co dokładnie się działo. Ton smoczycy wskazywał na to że dobrze nie jest. Mają jednak drogę ucieczki, chociaż tyle.

Changeling spróbował wstać, kto wie może da radę iść o własnych siłach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IceSword podniósł się, chwytając za skrzydło Dragon. Wypróbował swe sztywne od skurczu bólowego mięśnie. Ocenił sytuację. Dał kilka kroków, a każdy kolejny robił co raz pewniej. Chyba będzie dobrze. Ruszył szybciej. Dragon wyjrzała znowu. Lód pękał co raz szybciej, ale jeszcze trzymał. W tym czasie ogier zauważył tylne drzwi, wychodzące na inną ulicę, otworzył je i zawołał smoczycę. Wybiegli oboje na boczną alejkę, małą i wąską. Zaczęli kluczyć i oddalać się od dworca. Gdzieś z oddali usłyszeli dość szybko dźwięk rozpadającego się lodu. Jednak chwilowo byli bezpieczni. Ulga trochę pogorszyła stan IceSworda, którego noga zabolała bardziej. Jednak nieugięty parł dalej do przodu.

 

W tym samym czasie na zamku, za jeszcze nietkniętymi murami obronnymi, w głównej fortecy, na wyższych kondygnacjach, w małym, skromnym pokoiku z biblioteczką na łóżku przewracała się pewna różowa klacz o szarych włosach i jasnobłękitnych oczach. Violet Blind, bo tak się nazywała była od pewnego czasu zatrudniona w armii, jako nekromantka bojowa. Była jedynym kucem Equestriańskim, który opanował tę sztukę i chciał się nią dzielić z nową władzą. Jej najwyższą zwierzchniczką była sama Nightmare Moon. Choć tak na prawdę podlegała pod oddział magów bojowych z Changeli. Tam uzupełniała skład nekromantów. Jednak większość z changelingów nie traktowała jej poważnie. Zaklęcia Violet nie były tak potężne, jak ich, ale to jeszcze nie powód do wyśmiewania. Kiedyś próbowała im udowodnić swą moc, zabijając jednego z magów. Wtedy jednak zorientowała się, że cały czas jej mózg jest śledzony przez pewną tajemniczą klacz, której na dodatek podlegała. Przełożona wszystkich nekromantów changeli w Canterlot - Strange Darkness była bardzo tajemniczym stworzeniem. Nigdy prawie się nie odzywała. Jeśli chciała już coś przekazać korzystała z telepatii. Chodziły pogłoski, że jej słowa wypalają ściany. Jednak nikt nie mógł tego potwierdzić. Cieszyła się niebywałym respektem podwładnych, na który nie zwracała uwagi. Violet nigdy też nie widziała twarzy owej klaczy. Zawsze bowiem tamta narzucała na siebie czarny płaszcz z kapturem. Nawet tajemniczy sposób widzenia Violet nie pozwalał przebić się przez osnowę cieni, jaka okrywała Strange. Zawsze jedynym widocznym elementem były złowrogie, świecące, zielone oczy. Większość czasu zwierzchniczka nekromantów spędzała w swej prywatnej komnacie. Miała także bezpośredni kontakt z samą Nightmare Moon. Podobno także należała do pewnego tajnego stowarzyszenia. To właśnie Stange namierzyła myśli Violet, wyśmiała je szyderczo i oderwała jej myśli od rzeczywistości. Gdy klacz wróciła do siebie, zobaczyła nekromantę, którego chciała zabić dla pokazania swej siły, jak stoi przed nią z biczem. Odczytano wyrok, wydany przez Strange i katowano silnymi uderzeniami Violet, aż nie straciła znów przytomności. Ta kara nauczyła ją trochę pokory, sprawiła że klacz zamknęła się na resztę nekromantów z changeli, a także zakorzeniła pewną dozę nienawiści.

 

Teraz jednak Violet korzystała z jedynego przywileju, który na tym zamku ją cieszył - z własnego pokoju. Spała po trudnym dniu, pełnym nauki i poprawiania swych umiejętności. Nie obudziły jej wystrzały, ani odgłosy wojny. Dopiero wielka kanonada, która rozniosła się na całe miasto i oświeciła słupami ognia budynki, wyrwała różową klacz z letargu. Przetarła powoli oczy, nie wiedziała dokładnie co się dzieję. Gdzieś w oddali słychać było huki wystrzałów z rusznic. Na korytarzach w fortecy było jakoś za cicho. Zza okna błyszczała silna łuna czerwieni i żółci. Szybkie spojrzenie na klepsydrę pokazało, że jest trochę po 3 w nocy. Jeszcze słońce nie zdążyło wstać... Coś tu było nie tak, coś ominęło Violet, gdy klacz spokojnie spała.

 

Witamy w sesji Perosa81 i jego postać Nekromantkę Violet Blind. Życzymy miłej zabawy. Może ona zdoła przechylić szalę inicjatywy na stronę chaosu :pinkie:      

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Osz...-powiedział gdy rana mocniej go zabolała, jednak cały czas szedł przed siebie. W pewnym momencie powiedział-Fire musimy ustalić co robimy. Nawet jeśli tamci za nami nie polezą to powiadomią innych że tu jesteśmy, a wtedy nie będzie za dobrze. Po za tym krążymy w kółko, od dworca, do muru. Ustalmy w końcu czy ryzykujemy i przebijamy się do dzielnicy arystokracji i pałacu czy opuszczamy to miasto?

Nie chętnie to mówił, ale taka była smutna prawda, w tej chwili marnowali jedynie swój czas i energię. Potrzebny był im plan.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wstaje szybko i rozglądam się dookoła. Atak? Atakują nas? Heh wreszcie coś się dzieje. Szybkim ruchem wstaje i zakładam swoją zbroje. Moją kosę mogę dematerializować i materializować, taka jej zaleta. Po ubraniu się i upewnieniu, że wszystko co mam i mieć powinnam, czyli mikstury itp ruszam w drogę by pomóc naszym w obronie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Najpierw trzeba ciebie jakoś doprowadzić do naszych. Nic nie zrobimy poza miastem z tobą rannym, mogącym w każdej chwili się wykrwawić. Pytanie, które z kolei rodzi się w mojej głowie - czyż nie możemy gdzieś przeczekać dopóki dookoła nie zrobi się ciemno i cicho, a potem pod osłoną gwiazd i mroku przelecieć na moich skrzydłach do najbliższego, przyjaznego nam szpitala? - zapytała, na tyle cicho, by nikt w pobliżu jej nie usłyszał, a jednocześnie na tyle głośno, by usłyszał ją ranny towarzysz.

Edytowano przez Nightmare
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nie. Jest wcześniej, właściwie teraz nawet ptaki śpią, do zmierzchu znajdą nas nawet gdybyśmy się pod ziemię zapadli, skoro już o nas wiedzą. Nie mniej przydałby nam się odpoczynek. To co? Szukamy schronienia?-zapytał.

(Night [b ] usuń spację i pogrób to co mówi postać, będzie jaśniej ;) chyba że wolisz komendy na kolorki?)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak tylko dla przypomnienia, jest trochę po 3, ale rano, więc wszędzie jest ciemno, a słońce nie wstało. Sytuację zmieniają tylko pożary, które świecą dość mocno. 

 

IceSword i Dragon zaczęli się rozglądać po okolicy. Wszystko zdawało się puste, najwyraźniej cywile zostali gdzieś przeniesieni. Na niektórych drewnianych, pomalowanych czasami na biało domach widniały ślady krwi. Ogólny spokój został przerwany jakąś kanonadą w górnych dzielnicach. Trwała około minuty i urwała się. Huki rozniosły się po całym mieście. Dawnych oponentów nie było widać ani słychać. Prawdopodobne było, że sprowadzają pomoc. Każdy dom wyglądał tu podobnie. Z jednej strony dobre miejsce na schronienie, bo rebelianci musieliby przeszukać je wszystkie. Jednak po pierwsze mogli to w końcu zrobić, a po drugie nie było tu nigdzie żywych istot. Panowała zupełna cisza, zakłócana tylko wystrzałami z górnego miasta. Każda oznaka życia, mogła zatem zaprowadzić rebeliantów do obecnej pozycji IceSworda i Dragon. Nagle ich oczom ukazał się trochę większy dom, a nad jego otwartym wejściem, przekrzywiony szyld: "Cyrulik Mad Healer". Ilość krwi na okolicznych ścianach, świadczyła, że musiała się tu rozegrać większa potyczka, ale teraz wszystko wyglądało na opuszczone.

 

 

Violet Blind wyszła ze swego pokoju i szybkim krokiem zaczęła schodzić po schodach. Ominęła kilka korytarzy, kolejna klatka schodowa... nikogo nie ma. Nagle stanęła jak wryta. Kręte stopnie nagle urywały się, a pod nią zionęła pustka. Wielka przestrzeń gruzów, kilka pięter pod nią szczerzyła się, chcąc ją powitać ostrymi skrawkami skał i kamiennych bloków. Violet szybko obejrzał ledwo stojącą, potężną ścianę zamku. Cała była podziurawiona, witraże o gotyckich łukowatych sklepieniach były prawie doszczętnie powybijane. Na dole, wśród gruzowiska dało się dostrzec żyrandole, gobeliny, dywany, jakby kilka pięter runęło na siebie nawzajem. W okół unosiła się potężna magia, nie dało jej się pomylić. To musiał uczynić jakiś alicorn. Mniej więcej na środku wysokości wnęki ostał się kawałek wejścia. Bogato zdobione, czarne wrota były względnie nienaruszone. Obok nich urwane na początku, potężne kolumny stały smutno. Violet przypomniała sobie układ pomieszczeń. To mogła być sala tronowa... Na dole klacz zobaczyła kilkudziesięciu gwardzistów, którzy grzebali w gruzach. Violet postąpiła krok w tył, nie chcąc spaść z takiej wysokości. Spojrzała przez jedną z wielkich dziur w ścianie. Zobaczyła fragment potężnego muru. Cały był obsadzony changelingami. Podobnie wyglądał plac, który zobaczyła. Chyba cały garnizon został postawiony na nogi. Chorągwie changeli falowały dumnie na wietrze. Pod swymi sztandarami stali dzielni, milczący wojownicy. Wszystko wydawało się stać spokojnie. Tylko adiutanci bez przerwy biegali od oddziału do oddziału. Po tej wstępnej ocenie Violet już wiedziała, że ta napaść czymkolwiek była, miała duże znaczenie. Przeszło jej przez myśl, że może to gryfy się zbuntowały i próbują zdobyć Canterlot, ale to nie miałoby za dużego sensu. Będzie musiała sięsama dowidzieć o co tutaj chodzi.      

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Nie mniej muszę znaleźć drogę prowadzącą do murów. Muszę znaleźć mój oddział i pomóc w obronie Canterlot. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu i jeśli jest jakiś sposób na dostanie się do wrót to go wykorzystuje. Jeśli nie ma, to będę zmuszona poszukać innej drogi na pole bitwy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może changeling maszerował nieubłaganie przed siebie, może nie okazywał przy tym bólu i nie uskarżał się, ale naprawdę rana bolała go podle przy każdym kroku. W pewnym momencie zobaczyli nieco większy dom.

-  wchodzimy. - powiedział - odpoczniemy, ustalimy jakiś plan. 

Skierował się do drzwi. Zaraz po wejściu rozejrzał się, chciał wiedzieć czy jest stąd inne wyjście, czy są jakieś okna, czy w tym domu są jakieś użyteczne rzeczy jak jedzenie, picie, czy bandaże. Miał nadzieję że żadnego ukrytego kuca tu nie spotka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragon weszła do domu za rannym podmieńcem. Szybko zaczęła rozglądać się po mieszkaniu, zwracając uwagę, ile jest pięter i czy posiada ono piwnicę. W razie przymusu ukrycia się, mieliby miejsca, które ciężej byłoby przeszukać. Do tego szukała źródeł pożywienia, wody i oszczędności, bądź biżuterii. Wszystko, co może zjeść ona bądź Changeling. Nie pogardziłaby także apteczką bądź eliksirem leczącym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...