Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po jedzenie)


kapi

Recommended Posts

Masked wyjął nieco racji i spożył je po ichu. Nie chciał przypominać o sobie. Wolał żeby zapomniano o nim aż dotrą do Canterlotu. Po drodze zaczął takrze zrywać co mocniejsze gałęzie i ostrzyć je na jednym z końców aby zrobić dla siebie kilka włuczni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal zatrzymała się, jej brzuch powoli zaczął domagać się jedzenia.

- Rebon ma racje, ale chyba podziękuję, wolę zjeść coś od siebie. - odmówiła grzecznie. Przysiadła i zaczęła grzebać w swoich jukach, dopóki nie wyjęła czegoś do jedzenia, żeby nie opóźniać drogi szybko zaczęła się pożywiać. 

Przez cały czas, klacz patrzyła po niebie, w nadziei, że zobaczy jakieś ptaki. Nagle do pegazicy odezwał się Angel, aby nikt nie wiedział o czym rozmawiają obydwoje mówili po króliczemu. 

- Dlaczego zrobiłaś się taka czerwona, gdy Grim Cię objął?

- Angel... przecież wiesz, że zawsze tak reaguję jak mam z kimś, zbyt bliski kontakt. Kiedyś jak Fluttershy mnie przytulała też tak reagowałam.

- Ach... a więc dlatego robiłaś się taka czerwona. A myślałem, że Ty i Fluttershy to... - słowa królika przerwało głośne prychnięcie.

Animal odwróciła się plecami do królika, minę miała bardzo ponurą. 

 

 

___________________________________

 

Nie obiecuję, że kara mi się skończyła. Mama pozwoliła mi dzisiaj wejść, nie wiem jak będzie jutro.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drużyna szła po zielonych terenach. Gdzieniegdzie stało drzewo, zarośla, krzewy. Mieli nadzieję ujrzeć w końcu Canterlot. Wyszli zza wzgórza. Słońce piękinie oświetlało ziemię przed nimi. Na niebie kilka chmur spokojnie wędrowało na południowym wietrze. U stóp pagórka rozciągała się samotna farma obok małej rzeki. Budynek był zadbany, ściany zielonego koloru zlewały się lekko z ooczeniem. Drewniana chata od razu przypomniała Grimowi przeszłość i sielskie dni, gdy pracował na polu. Widok był iście wspaniały, jedyne co go burzyło to kilka czarnych podmieńcowatych punktów na około farmy. Stały i otaczały jakiegoś kuca, najwyraźniej właściciela. Byli inaczej wyposażeni, niż jednostki straży miejskiej. Nie mieli prawie rzadnych pancerzy, choć na pewno coś metalowego posiadali, gdyż świetlne refleksy od cienkich krótkich rurek docierały na szczyt pagórka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masked zauważywszy to spiął się w sobie i odezwał się najciszej jak mógł do pozostałych.

-Może pomożemy biedakowi? Mamy przewagę zaskoczenia.

Zaraz po tych słowach przygotował się na odpowiedz pozostałych wyciągając sztylet i przygotowując zaklęcie bomby dymnej. Nie był pewien co powie reszta, ale nie chciał oglądać jak podmieńce męczą kuca. A i informacji można było trochę zebrać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy drużyna wreszcie wychynęła z lasu, Grim Cognizance wciągnął w nozdrza świeże powietrze. Wciąż nie miał humoru, ale na duszy było mu nieco lżej. Do czasu. Przed nim rozciągał się przyjemny dla gospodarskiego oka widok zadbanego, wiejskiego obejścia. No i dużo gorszy widok podmieńczych żołdaków, w bliżej nieokreślonym celu otaczających jakiegoś kuca. Przed ogierem stanęły jak żywe wspomnienia z dawnych dni, kiedy żył we względnym pokoju. Obrazy przesuwały się w jego umyśle w zawrotnym tempie. Szkoła, srogi ojciec i kochająca matka, choroba i śmierć rodzicielki, spokojne, lecz smutne dni na wsi. Kłopoty finansowe i długi, mały kramik z książkami. Potem wojna, stalliongradzkie barykady, lazaret, ulotki, łapanki i rekwizycje. Następnie ozwała się żądza zemsty i pragnienie ratowania tego, co mu zostało. To, co popchnęlo go na tę szaleńczą eskapadę. Wyrwał się z krótkiej zadumy. Teraz musiał się skupić, bo czekała ich walka. Ogarnął wzrokiem otoczenie, rozważając możliwości ataku i obrony, na ile tylko potrafił. Zauważył, że okupanci noszą przy sobie inny ekwipunek.

 

Oderwawszy oczy od wroga, wysłuchał opinii dwóch jednorożców. Przynajmniej ten raz zgadzał się z nimi całkowicie. Wroga należało wyeliminować.

- Nie próbujmy robić zbyt skomplikowanych planów. Ja zaatakuję z bliska, wy zostaniecie w ukryciu. Gdy Podmieńce skupią się na mnie, pokażecie w pełnej krasie zło waszej magii. - wyrzekł spokojnie, zwracając się wprost do pozostałej dwójki. Odwrócił się. Oby posłuchali...

 

Nie deliberując dłużej, i lekko bojąc się konsekwencji, zszedł dumnie ze wzgórza. Zbliżył się do oponentów i prawdopodobnie gospodarza, oczekując reakcji. Przysłuchał się ewentualnej rozmowie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal przełknęła nerwowo ślinę. Perspektywa zbliżającej się walki wcale jej się nie podobała. Ale najważniejsze, aby w tej chwili pomóc kucowi, którego męczą Changelingi. Tylko pojawiło się pewne pytanie. Jeśli walka się rozpocznie, to co ona będzie w stanie zrobić? Przecież ona nie lubiła przemocy, a nawet jak już ma walczyć, to  jaki sposób? Racja, mogła zmienić się w zwierzę, ale nie będzie miała serca atakować, nawet jeśli wroga. Już samo zranienie Mantykory sprawiało jej ból.

 

Klacz wzięła głęboki oddech. Patrzyła jeszcze za Grimem, który schodził ze wzgórza. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że element zaskoczenia poszedł na marne, Masked przygotował zaklęcie ogłuszenia i spróbował po cichu okręgiem zbliżyć się do Podmieńców pozostając wiąż pod osłoną drzew.

-Spróbujmy podejść bliżej.

Dodał szeptem do reszty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maskedowi udało się przygotować bombę dymną, jednak w zaistniałych okolicznościach rozproszył ją, aby stworzyć zaklęcie ogłuszenia. Udało się uzyskać zamierzony efekt i teraz ogier stał podtrzymując to zaklęcie aby użyć je w odpowiednej chwili. Wiązało się z tym pewne ryzyko, gdyż zawsze zaklęcia podtrzymywane, mogą się rozproszyć w najmniej oczekiwanym momencie, powodując niepożądane skutki. Im dłużej ogier będzie zwlekał z wykorzystaniem ogłuszenia, tym większa szansa, że coś pójdzie nie tak. Tymczasem jednak Masked przystąpił do okrążania wrogów.

Rebonowi, puki co nie udało się wytworzyć odpowiednio silnego skupiska mocy, aby uformować z niej kuli energii.

Grim schodził po zboczu pagórka. Przyglądał się dokładnie wszystkiemu co można by było wykorzystać. Changelingi stały na przeciwko pokaźnej chałupy gospodarza, otaczając go okręgiem. Dokładnie dziesięciu strażników. Każdy posiadał skórzany kaftan i luźne ubrania. Większość również nosiła kapelusze. Skóra nie była szczególnie barwiona, więc wśród odzieży dominował brąz. Każdy posiadał szeroki pas, do którego przyczepione były rozmaite rzeczy. Dało się jednak zaobserwować, iż w śród tych przedmiotów stałą częścią są dwa pistolety z zamkiem skałkowym. Kilkadziesiąt metrów na prawo od domu znajdowała się stodoła. Cała farma otoczona była drewnianym ogrodzeniem składającym się ze słupów i dwóch poziomych belek. Po lewej stronie dało się dostrzec pole i rośliny. Dla lepszego nawodnienia uprawy rosły we wgłębieniu, które mogło dać całkiem dobrą ochronę przed strzałami, jeśli by się tam ktoś schował. Stodoła i budynek mieszkalny były dwupiętrowe, a ten drugi posiadał okna. Dachy kryte słomą nadawały typowo wiejski charakter całej farmie. Grim przysłuchał się rozmowie, gdy podchodził w kierunku Changelingów.

 

- Proszę , nie zabierajcie mi plonów. Muszę wyżywić rodzinę. Będę miał duże problemy. Proszę, błagam was, na litość wszystkiego co dobre. Co ja zrobię jak mi to odbierzecie?- 

 

- Nie obchodzi mnie to! mamy możliwość konkwiskaty,  na cele wojskowe wszystkiego, co znajdziemy. Moi ludzie są głodni, a to, że akurat ty jesteś w pobliżu to mnie nie obchodzi, masz pecha i już. Myślisz, że tylko ty mi tak smencisz, jak przychodzę zabierać, to co należy się armii?. Weźmiemy co chcemy!-

 

-Błagam...-

 

- Skul pysk, ty śmieciu!- Wrzasnął dowódca i uderzył rolnika kolbą w twarz. Przez cały czas rozmowy słychać było nienawiść w głosie strażników.

 

-Hej, Night Wave znaleźliście już coś?-

 

- Tak panie kapitanie, starczy na tydzień, ale jeszcze przeszukamy-Odezwał się głos z wnętrza domu, po czym Grima dobiegło dźwięk tłuczonego szkła i wywracanych mebli.

 

W pewnym momencie jeden ze strażników zwrócił uwagę na nadchodzącego przybysza. Dał znać kapitanowi, ten odwrócił się, zmierzył ogiera wzrokiem.

 

-Ktoś ty, czego tu chcesz? Jeśli nic ważnego, to nie przeszkadzaj w wykonywaniu prac na rzecz państwa i idź do swojej zawszonej dziury!-

Odezwał się bez ceremonialnie dowódca.

 

Tymczasem w miejscu oddalonym od farmy i w nieco innej scenerii działa się rzecz równie ważna, choć zupełnie różna od tej na rubieżach. Oto właśnie Atlantis próbował oświadczyć się swej ukochanej.

Klacz popatrzyła na naszyjnik najpierw z niedowierzaniem. Wyraz jej twarzy zmienił się na jakby przez chwile nieobecny, choć pogrążony w głębokiej zadumie. Znawcy emocji i obdarzone niezwykłą empatią kuce, w oczach klaczy, mogły zaobserwować olbrzymią radość i szczęście, jednak Atlantis nie znał się na takich sprawach, więc z powodu braku innych oznak pozytywnych emocji, oprócz charakterystycznego „czegoś” oczach nie był pewien jak klacz przyjęła jego oświadczyny. Blue stała tak przez ok sekundę. Wtedy w jej umyśle przemykały obrazy ze znajomości z ogierem, który teraz prosił ją o kopyto. Zawsze wiązała z nim miłe uczucia, a od paru lat kochała go. Jednak Ten nigdy nie wyraził jasno swych uczuć. Przez lata przebywania z nią zachowywał się dość dwuznacznie i klacz sama nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Teraz powiedział jasno. W prawdzie okoliczności nie były sprzyjające - drewniany podest w jaskini rebeliantów, podczas opanowania Equestrii przez Changelingi, a Atlantis nawet nie raczył uklęknąć, skłonić się, albo coś, ale po prostu stał, nie mówiąc o tym, iż nie była to romantyczna kolacja w świetle gwiazd, a tylko część groty z kryształów obok wejścia, gdzie dobiegały głosy rozmów i śmiechów innych kucy, skutecznie psując nastrój, ale nie to było najważniejsze... Klacz nie myślała o okolicznościach, tylko o uczuciu łączącym ich oboje. Kochała Atlantisa ponad życie, a ten okazał się odwzajemniać to uczucie. Jej szczęście nie miało granic. Po sekundzie, która dla ogiera wydała się wiecznością i męczarnią w oczekiwaniu na odpowiedź, Blue rzuciła się na Atlantisa i wtuliła się w niego. Poczuł dotknięcia jej gładkiej grzywy na twarzy i szyi, później aksamitną sierść i ciepło ciała klaczy, a do ucha dotarł jeden, tak ważny i wspaniały wyraz "tak". Atlantis po usłyszeniu tego poczuł się szczęśliwy, jak jeszcze nigdy w życiu. Objął kopytem swoją ukochaną i przytulił ją czule.  Blue trwała tak przy ogierze przez dość długą chwilę. Para objęła się w miłosnym uścisku, a niebieski kuc poczuł znów dotyk skrzydeł klaczy, która go objęła tak, jak za dawnych czasów, za którymi oboje tęsknili. Okoliczne kuce wykazały na tyle taktu i wyczucia, aby nie gapić się ciekawsko na całe zajście, więc pomimo tłumów mieszczących się w jaskini, para czuła się, jakby byli w dość ustronnym miejscu. Oboje byli bardzo szczęśliwi. W końcu Blue odstąpiła na chwilę od Atlantisa, aby przyjrzeć się podarkowi . Popatrzyła na niego przez chwilę, jej wyraz twarzy wskazywał, że czegoś się przestraszyła. Po chwili powiedziała.

 

- Ten naszyjnik jest bardzo ładny, ale nie mogę go przyjąć, znam legendy o nim i nie chcę być zła i okrutna, jak ci ,którzy pokusili się zdobyć jego moc.-

 

(Przepraszam Was bardzo za tak długi czas oczekiwania, ale sami widzicie, że do opisania sporo było, a ja wczoraj miałem Bierzmowanie, wcześniej próby z nim związane, więc po prostu nie miałem jak odpisać, bardzo mocno Was przepraszam. Bardzo bym prosił o komentarz dotyczący mojego opisu odpowiedzi i achowania Blue. Jest to pierwszy w moim życiu opis miłosnych przeżyć i takich rzeczy i bardzo chciałbym wiedzieć, co można poprawić, a co zostawić, z góry dziękuję :pinkie:)

 

Wiktor i Nick wzbili się w powietrze. Z tej wysokości zaobserwowali, że utrzymując prędkość lotu za ok 10 minut znajdą się w mieście. Jednak w pewnym momencie odwrócili się do tyłu, aby popatrzeć na krajobraz. Nagle oniemieli, gdyż ujrzeli farmę, dom, stodołę, a tam kilku Changelingów. Co więcej, jako iż powietrze było wyjątkowo czyste, wydało im się , że kuc podobny do Grima podchodzi do strażników, a na wzgórzu dostrzegli kilka innych postaci, które przypominały resztę drużyny.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim usłyszał wcześniejsze wypowiedzi strażników oraz tę skierowaną bezpośrednio do niego samego. Zimny gniew targnął jego duszą. Z nienawiścią spojrzał na żołdaka Chrysalis. Znów mignęło mu wspomnienie. Sam musiał wymawiać się w podobny sposób co gospodarz, choć z nieco lepszym skutkiem niż ten nieszczęśnik Już schodząc, rozejrzał się po okolicy. Dzięki temu miał prowizoryczny plan. Postanowił walczyć. Jednak by nie ryzykować rozstrzelania na miejscu miał zamiar zająć taką pozycję, by wrogowie nie mogli razić go bez ryzyka trafienia swoich. Z sykiem wyjął miecz z pochwy i zawinął nim nad głową. Nie obchodziło go teraz, że może zginąć. Liczył się tylko okrutny Podmieniec, dręczący rolnika. Bojowy okrzyk wyrwał się z jego gardła. Nie przychodziły mu do głowy wzniosłe hasła, których mógłby użyć. Wiedział w duchu, po co to robi i to mu wystarczyło. Zaniósł do matki prośbę o opiekę i zwycięstwo.

- Ty tam, uciekaj! Może być groźnie! - ostrzegł szybko kucyka. Nie chciał, by coś mu się stało. W końcu próbował go uratować. Teraz dopiero poczuł, że jego działania mają sens. Że jest prawdziwym powstańcem.

 

Ogier spróbował oszczędnym pchnięciem w mostek wyeliminować najbliższego przeciwnika. Pilnował, żeby nie stracić równowagi. Jeśli to się nie powiedzie, to chociaż znajdzie się wewnątrz kręgu.

 

(Dzięki za odpowiedź, cieszę się tą sesją tak samo jak ty, Kapi. Doskonale mistrzujesz.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Dziękuję za pochwałę, raduję się ,że podoba Ci się moje mistrzowanie. Nie ukrywam ,że się staram i chcę aby wychodziło to jak najlepiej, więc takie słowa na prawdę wiele dla mnie znaczą. Odpowiem, jak tylko wszyscy mający możliwość wykonania czegoś odpowiedzą, a przynajmniej postram się. Dziękuję Wam wszystkim za całą grę do tej pory, bardzo przyjemnie mi się prowadzi tutaj sesję, gdyż widać, zę się staracie. Dziękuję Wam za to.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis odpowiedział:

Rozumiem dlaczego nie przyjmiesz prezentu,gdyż tak wielu lęka się tych amuletów,lecz wiedz że jestem najszczęśliwszym jednorożcem w Equestrii

Lecz teraz mam jeszcze coś,coś wspanialszego,nie wielu to widziało.

To jest największa tajemnica każdego jednorożca.Zatem zamknij dotknij moje kopytko swoim i zamknij oczy.Kiedy to zrobiła Atlantis postanowił  pokazać jej miejsce ukryte w swoim umyśle.(Polankę oświetlaną blaskiem księżyca,tak jak pewnie miałoby by wyglądać miejsce ich oświadczyn.Kiedy to ujrzą powiedział do blue:Teraz nikt tego nie co powiemy nie usłyszy ,tylko ja i ty.piękne miejsce nieprawdaż.)//pod warunkiem że się uda

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udało się :)

 

Blue rozejrzała się dookoła, zachwycało ją to miejsce, było wprost urzekające.

- W istocie, przepiękne, jak się cieszę, że Cię widzę.- Chciała tyle powiedzieć, to jak jest szczęśliwa, że wreszcie wie, co ogier do niej czuje, to jak się cieszy, ale zabrakło jej słów. Czasami w takim wypadku gest znaczy wicej, więc po prostu zbliżyła się do Atlantisa, mocno i czule się do niego przytulając. Nigdy nie czuła się tak wspaniale i swobodnie, jak tu i teraz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas i miejsce straciły znaczenie liczyła się tylko Blue i nic innego.Mogli by tu spędzić wieczność,lecz czas tu płynie wolniej niż niż w rzeczywistości,dzięki czemu mogą się cieszyć każda chwilą.Atlantis jedną myślą chciał stworzyć stolik i dwa miejsca,a także dwie płonące świece.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktor zobaczył co się dzieje na dole. Szybka decyzja może uratować jego kompanów.

- Hej Nick! Widzosz tą farme? Koło niej jest kilku strażników! Ide o zakład, że ubije ich więcej niż ty - zaśmiał się i przygotował muszkiet do strzału.

Mój plan jest prosty, nadlecieć z wysoka i zatakowac wroga z muszkietu, co da naszym kolegą szanse na zatakowanie wroga który będzie się skupiał na tym co go zatakowało z góry.

 

 

A tak na marginesie to niezła sytuacja, my się tu staramy przezyć a Antlantis się oświadcza.... :rainderp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Przepraszam, przyznaję się bez bicia, mój błąd. Uznałem za oczywiste, że skoro Nick i Wiktor zostali teleportowani dalej niż reszta i znajdują się o kilka minut od Canterlot, to jest oczywiste, iż nie są blisko farmy [silly me :crazy:] Przepraszam za to najmocniej i już poprawiam. Farma znajduje się o ok. 3min szybkiego lotu od Wiktora i Nicka. Ponieważ wprowadziłęm Was w błąd, automatycznie cofam akcję strzału Nicka, gdyż logicznym jest iż nie ma zasięgu.) (co do Wikora przyjmuję, że jeśli nic nie napiszesz [Guardian] to kuc po prostu leci i gdy będize miał zasięg odpala muszkiet)

 

Grim skupił swą wściekłość i szybkim, płynnym ruchem dobył miecz, po czym ugodził przeciwnkika w klatkę piersiową. Changeling zaskoczony kompletnie zuchwałością ogiera nie miał szans na uniknięcie ciosu. Kilka przekleństw posypało się od poszkodowanego i od jego podwładnych. Pierwsza krew w tej walce opryskała z lekka twarz Grima i jego miecz. Ogier nie miał jednak tyle krzepy, aby wyeliminować jednym ciosem żołnierza z walki, ten bowiem utrzymał się na nogach.

 

Masked cisnął czarem ogłuszenia, który zadziałał perfekcyjnie na  Changelinga po prawo od Grima. Ten sam biedak po chwili oberwał specjalnością maga, czyli płomieniem (o innym zabarwieniu). Wrzask strażnika świadczył o ewidentnym bólu, jaki atak wyrządził. Changeling przewrócił się i dalej był ogłuszony.

 

Kapitan, którego Grim ciął w korpus wystrzelił z obydwu dobytych wcześniej pistoletów, jednak nie zgrał tego i oba strzały poszły w powietrze.

 

Reszta strażników wyjęła po jednym pistolecie skałkowym, drógi zachowując na później i strzeliła. Pierwszy strzelec, stojący obok ogłuszonego Changelinga, wypalił w kierunku Maskeda, jednak górka była trochę oddalona od miejsca strzału, a zatem ciężko było trafić. Pocisk nie dosięgnął celu. Następny żołdak wypalił w kierunku Grima, jednak nie chciał zranić dowódcy, który zasłonił widoczność i zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, przez co ten okazał się niecelny. Inny znów obrał Rebona na muszkę. Widok szarżującego kuca wpływa na psychikę. Ten strażnik akórat najwyraźniej nie był zaprawiony w bojach, gdyż rozproszył się i nie trafił. Reszta Changelingów mogła strzelać tylko do kucy na wzgórzu, bez ryzyka trafienia swoich. Masked przygotował sie do walki i nie stał tak odsłonięty jak Ainimal. Całą reszta pocisków poszła do stojącej i trzęsącej się klaczy. Zorientowała się tuż przed wystrzałem co się dzieje i zaczęła biec. Większość pocisków ją ominęła, ale jeden trafił w prawe przednie koyto, lekko je raniąc.

 

Brązowy farmer nie uciekł, jak Grim kazał. Odezwało się w nim zacięcie i dobył kuchennego noża, schowanego w ubraniu i ruszył na pobliskiego strażnika. Cios był wykonany niechlujnie i nawet nie dosięgnął celu.

 

Rebon dobiegł do walki, jednak na tyle oszołomił go strzał, który o mały włos w niego nie trafił, że nie skupił się dostatecznie na ciosie i chybił.

 

Tymczasem w jakże odmiennej scenerii i nastroju (zgadzam się z Tobą Guardian xD) Atlantis wyczarował zestaw "romantyczna kolacja, zrób to sam" (czyli to wszystko co opisałeś), brakowało tylko czegoś do jedzenia. Blue zrozumiała aluzję i usiadła wygodnie na swoim miejscu.

 

Zyskujecie na popularności. Do sesji dołącza nowy gracz. Przywitajcie Go ciepło. Jest to Wolfast, a jego postać, no cóż nie jest typowa,o czym się przekonacie, (albo już to zrobiliście). Shapeshifter w postaci Sandstorm obudziła się w namiocie. Pamiętała tylko, że pewnego wieczoru wędrowała po równinach i napadł ją oddział strażników rubierzy. Spodobała się kapitanowi, więc wziął ją ze sobą. Aby nie stawiała oporu została ogłuszona. Od tamtej pory kojarzyła tylko ciemność. Teraz otworzyłą oczy, świadomość powoli wracała. Leżała związana w namiocie. Na zewnątrz usłyszała głosy strażników:

 

-Słyszałeś te strzały? Jedź tam z innymi i sprawdźcie, może nasi potrzebują pomocy. Ja tu zostanę i popilnuję.-

 

Kilka cieni przebiegło za namiotem, po czym zniknęli. Dało się słychać tylko jeszcze ryk podobny do ryku lawa  (usłyszeli to wszyscy prócz Wiktora, Nicka, i Atlantisa) , a potem ciche, lecz szybkie stąpanie łap. (łapy słyszała już tylko Sandstorm).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktor z daleka zobaczył inny obóz strażników (Kapi jestem w powietrzu więc chyba moge nie?) 

-Nick widze tam inny obóz i mase strażników, lece tam na zwiady wy dokończcie zabawe tutaj.

Jeszcze przed odlotem dałem znać kopytkiem że z (lewej lub prawej) ida w ich strone strażnicy, by byli gotowi. Sam p[oleciałem w strone obozu wroga.

- A co mi tam może coś znajde, popsuje może ktoś będzie potrzebował pomocy... Rodzice zawsze mi mówili że mam talent do psucia, więc do roboty :rainderp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...