Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

No to może ja zaczne...

Nie mam kolegów... Mam 1 przyjaciela ale szczęście że prawdziwego... Nikt mnie nie lubi... Boje się wyjść na dwór...

Płacze bez powodu... Potrafie płakać z powodu tego że ktoś rzuci telefonem o ziemie... Znajomy powiedział że to Empatia...

Jest tego dużo jeszcze... Ale większość to sprawy bardziej osobiste...

Pozdrawiam wszystkich :fshug:

Wybacz, że wtrącę się w sprawy Pinkameny, ale empatia to umiejętność odczuwania emocji innych osób. Działa to na takiej zasadzie, że:

-jeśli ja jestem smutny - to ty nie tylko dostrzegasz i wiesz, że jest mi smutno (potrafią to nawet szympansy), ale odczuwasz smutek (jest ci smutno, bo dla kogoś jest smutno. Ale to tylko przykład).

Nie wiem jak wyglądała sytuacja z tym telefonem (ani tym bardziej, jak wygląda "sytuacja osobista"), ale z tego co napisałeś wynika, że po prostu przestajesz sobie radzić ze stresem. Jestem w podobnej sytuacji co ty. Jestem sam jak palec, nikt mnie nie lubi i nie radzę sobie z tym wszystkim. Co gorsza u mnie stres powoli odbija się na zdrowiu fizycznym.

Nie chcę i nie będę rzucał tu hasłami typu "To depresja! Idź do psychologa!" Sam byłem u lekarza rodzinnego, aby podał mi adres dobrego psychologa - odprawił mnie z kwitkiem mówiąc "te wasze internety, nie bierz wszystkiego na serio" (gdyby znał moją sytuację rodzinną gadałby inaczej... właściwie to znał, ale i tak ją zbagatelizował. A później mówią że ktoś tam popełnił samobójstwo. Policja bada przyczyny :rd8: )

A wracając do Ciebie. Może po prostu od dłuższego czasu gromadzi się w Tobie stres (podziękuj szkole), z którym przestajesz sobie radzić. Ja miałem tak na studiach. Na ostatnim roku byłem chodzącą bombą. Dodaj do tego stres w domu i moim otoczeniu... w pewnym momencie BUM! Kompletne załamanie. Zero chęci do nauki, do czegokolwiek. Oblałem rok. Musiałem go powtarzać.

Jeśli wspomniany przyjaciel jest faktycznie przyjacielem, a nie zaledwie dobrym znajomym pogadaj z nim. A jeśli tak jak ja nie masz nikogo - rodzic(e), rodzeństwo. Pogadaj z nimi. Nie chcesz lub nie pomaga? Psycholog (anonimowo) - sam byłem. Ale to ostateczność.

Rozmowa to najlepsze lekarstwo. Stres to okropna rzecz. Wiem coś o tym. Nie ignoruj tego (zanim będziesz musiał łykać jakieś leki)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy przychodzę do szkoły, atakują mnie przezwiska i śmiechy za najmniejszy drobiazg.

Raz przyniosłam słuchawki z mikrofonem... Durnie zrzucali mi je co minutę.

Dziś nie chciałam się odezwać to nazwali mnie Kur**.

Jest tego więcej, ale nie będę wam tym zawracać głowy. :chrysalhug:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SZKOŁA:

no nic, wszyscy uważają mnie za dziwadło, które nie chce żyć z rytmem gimbazy

mam jedną jedną przyjaciółę, która prawdopodobnie nią nie zostanie

mam objawy początkowej schizofrenii

zaniki pamięci

nie umiem, po prostu nie potrafię nauczyć się żadnego z języków obcych

boję się skakać przez kozła i skrzynię, o staniu na rękach to już nie wspomnę

połowa moich kolegów twierdzi że nie mam serca (np. kogoś tata umarł, a ja po prostu twierdzę że się zdarza. I od razu krzywe spojrzenia na lewo i prawo) niestety ja się pogodziłam że świat jest taki jaki jest i nic tego nie zmieni ( tak szczerze myślałam i nawet nie byłabym smutna gdyby ktoś z mojej rodziny zmarł :I )

JA:

nie potrafię wymawiać R ( D: )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam prawdziwych przyjaciół....zawsze mnie olewają i wyśmiewają, a ja jestem tylko "osobą do której się odzywa jak nie ma do nikogo innego".Nawet przez internet za bardzo przyjaciół mi się nie udaje znaleźć...


połowa moich kolegów twierdzi że nie mam serca (np. kogoś tata umarł, a ja po prostu twierdzę że się zdarza. I od razu krzywe spojrzenia na lewo i prawo) niestety ja się pogodziłam że świat jest taki jaki jest i nic tego nie zmieni ( tak szczerze myślałam i nawet nie byłabym smutna gdyby ktoś z mojej rodziny zmarł :I )

Też tak mam,ludzie mnie zabardzo nie interesują,nie płacze za ich powodu

co innego do zwierząt...

nie potrafię wymawiać R ( D: )

Akurat nie wymawianie "r" jest sexy x333

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:forgiveme: Krótko i zwięźle: doskwiera mi samotność, nie potrafie się dogadać z wieoma ludźmi. Kiedy słysze śmiechy za plecami, czuje całą sobą, że śmieją się ze mnie. W domu kłótnie. Dwójke prawdziwych przyjaciółek zostawiłam wraz z odejściem do gimnazjum. Nikt mnie nie rozumie, nie słucha, nie zwraca na mnie uwagi... W dodatku jestem zbyt wrażliwa... :sab:

Pocieszają mnie wspaniali ludzie, jakimi są Bronies i Pegasis :sorainfire:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boję się o każdą ocenę, dostałam z w-fu 3 (głupi w-f, nie powinien się w ogóle do średniej liczyć! -.-) i totalna załamka. Nie wiem co ja teraz zrobię, bo nie mogę zostawić oceny poniżej 4. A poprawić, to nie poprawię, bo po prostu tego nie umiem... Wszyscy mi mówią że ,,Czasem się zdarzy zła ocena" ,,Ja ciągle dostaję 2 i 3, a jakoś się tym nie przejmuję". Ale ja jestem odmiennym przypadkiem. Boję się ocen. Jeżeli dostanę 4, od razu lecę poprawiać. Ale w-f jest jedynym przedmiotem z jakim mam problem, a w dodatku baba od w-fu ciągle się drze jak stare gacie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, że wtrącę się w sprawy Pinkameny, ale empatia to umiejętność odczuwania emocji innych osób. Działa to na takiej zasadzie, że:

-jeśli ja jestem smutny - to ty nie tylko dostrzegasz i wiesz, że jest mi smutno (potrafią to nawet szympansy), ale odczuwasz smutek (jest ci smutno, bo dla kogoś jest smutno. Ale to tylko przykład).

Nie wiem jak wyglądała sytuacja z tym telefonem (ani tym bardziej, jak wygląda "sytuacja osobista"), ale z tego co napisałeś wynika, że po prostu przestajesz sobie radzić ze stresem. Jestem w podobnej sytuacji co ty. Jestem sam jak palec, nikt mnie nie lubi i nie radzę sobie z tym wszystkim. Co gorsza u mnie stres powoli odbija się na zdrowiu fizycznym.

Nie chcę i nie będę rzucał tu hasłami typu "To depresja! Idź do psychologa!" Sam byłem u lekarza rodzinnego, aby podał mi adres dobrego psychologa - odprawił mnie z kwitkiem mówiąc "te wasze internety, nie bierz wszystkiego na serio" (gdyby znał moją sytuację rodzinną gadałby inaczej... właściwie to znał, ale i tak ją zbagatelizował. A później mówią że ktoś tam popełnił samobójstwo. Policja bada przyczyny :rd8: )

A wracając do Ciebie. Może po prostu od dłuższego czasu gromadzi się w Tobie stres (podziękuj szkole), z którym przestajesz sobie radzić. Ja miałem tak na studiach. Na ostatnim roku byłem chodzącą bombą. Dodaj do tego stres w domu i moim otoczeniu... w pewnym momencie BUM! Kompletne załamanie. Zero chęci do nauki, do czegokolwiek. Oblałem rok. Musiałem go powtarzać.

Jeśli wspomniany przyjaciel jest faktycznie przyjacielem, a nie zaledwie dobrym znajomym pogadaj z nim. A jeśli tak jak ja nie masz nikogo - rodzic(e), rodzeństwo. Pogadaj z nimi. Nie chcesz lub nie pomaga? Psycholog (anonimowo) - sam byłem. Ale to ostateczność.

Rozmowa to najlepsze lekarstwo. Stres to okropna rzecz. Wiem coś o tym. Nie ignoruj tego (zanim będziesz musiał łykać jakieś leki)

Powiem... Że mam to samo... Lecz pewnie powiesz że co ja mogłem przeżyć jak mam 14 lat... A uwierz mi... Dużo przeżyłem...

Z tym telefonem jest jak z każdą rzeczą materialną... Nie wiem czemu ale wyobrażam sobie to jako człowieka i wyobrażam sobie ten ból...

Jak byłem mały to byłem u psychologa... Ponieważ płakałem bez powodu... Najmniejsza rzecz (zła) powodowała u mnie smutek... Powiedział, a dokładniej powiedziała że mam ADHD nie wiem jak to stwierdziła, narysowałem tylko kilka rysunków. W tym pamiętam był domek z moją... rodziną.

Stres...? Stres też odbił się na mojej sprawności fizycznej... Przez cały rok nie chodze na w-f... Powtarzałem 1 gim... I chyba ten rok też powtórze...

Od dzieciństwa miałem dosyć problemy w domu... Z kontaktowaniem się z ludźmi również... Zawsze stoje z tyłu... Boje się powiedzieć do kogoś z klasy ''cześć'' bo boje się odpowiedzi... A podczas lekcji... Zachowuje się jak typowy klaun klasowy... Nie wiem czemu tak jest... Kilka osób które poznało mnie poza szkołą powiedzieli ze jestem spoko... Ale w szkole to co innego...

Jak chcesz możemy pogadać na GG... Opcjonalnie popisać na Skype.

GG : 28068235

Skype : mieszko12344321

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

baba od w-fu ciągle się drze jak stare gacie.

Ja tak miałam, na przykład na sprawdzianie z fizycznego a pani na cały ryjek się drze że mam szybciej biec, szybciej fikołki, szybciej kozłować! Nie no, szału dostaję.

Na przykład w-f, mam tak samo. Ale w-f to ja się nie przejmuję, a z tej baby co u mnie prowadzi to taka (za przeproszeniem, że być może klnę) chamica jedna. Na siostrę mojej koleżanki powiedziała, że jest ZA GRUBA(jak sama modelką nie jest -.-) i nigdy nie osiągnie docelowej formy .__. Trzeba przecież pocieszać uczniów, zachęcać a nie zniechęcać.

Boję się o każdą ocenę' date=' dostałam z w-fu 3 (głupi w-f, nie powinien się w ogóle do średniej liczyć! -.-) i totalna załamka.[/quote']

Ja dostaje jedynki, za totalne absurdy. Na przykład, złe spodnie, złe wykonani okrążenia.

Ciesz się, że nie odstajesz ujemnych i negatywnych ocen za byle gów**!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak byłem mały to byłem u psychologa... Ponieważ płakałem bez powodu... Najmniejsza rzecz (zła) powodowała u mnie smutek... Powiedział, a dokładniej powiedziała że mam ADHD nie wiem jak to stwierdziła, narysowałem tylko kilka rysunków. W tym pamiętam był domek z moją... rodziną.

Rysunek może powiedzieć więcej niż rozmowa. Serio. Na ćwiczeniach z psychologii w ciągu 5 min mieliśmy narysować "na szybkiego" swoją rodzinę. Gdy prof zobaczyła mój rysunek zapytała czy mogę zostać na przerwie i zanieść książki do sali X. To była przykrywka. Tak na serio chciała pogadać. To co powiedziała po rysunku w 100% pokrywało się z prawdą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy przychodzę do szkoły, atakują mnie przezwiska i śmiechy za najmniejszy drobiazg.

Raz przyniosłam słuchawki z mikrofonem... Durnie zrzucali mi je co minutę.

Dziś nie chciałam się odezwać to nazwali mnie Kur**.

Jest tego więcej, ale nie będę wam tym zawracać głowy. :chrysalhug:

Heh, szczerze powiem tak wygląda moja kariera jako ucznia, jednak wiem, że to taki młodzieńczy humor =3

Napiszę ci dwie anegdoty z mojego życia.

Pierwsza jest o moich pierwszych latach w podstawówce. Wszystko było fajnie. Chodziłem do klasy z kolegą z podwórka i wszystko było cacy. Do momentu, aż nie stałem się ofiarą kilku (powiedzmy) chuliganów ze starszych klas. Tłukli mnie, wyzywali i po prostu dręczyli. Do momentu, aż powiedziałem mojemu ojcu o sytuacji w szkole. Tak im przemówił do rozsądku, że zostawili mnie na amen. Jak się spotkaliśmy po latach to nawet miło się z nimi gadało.

Morał pierwszy: Jeżeli ktoś cię dręczy, zawsze można znaleźć osobę starszą, która ci chętnie pomoże.

Kolejna anegdota jest z ok. 5-6 klasy podstawówki. Do naszej klasy przeszedł pewien mały troll. Cały czas mnie nagabywał. Wyzywał mnie, kopał mnie znienacka i kradł moje rzeczy (na szczęście później oddawał je). Tutaj powiedzenie dorosłym nie zdało się na wiele. Nauczyciele wiedzieli o jego występkach i nie mieli na niego zbyt wielkiego wpływu. Był to rozpieszczony dzieciak, więc nie wiele dało się zrobić. Wytrzymywałem to trollowanie przez kilka miesięcy. Do pewnego dnia gdy czara goryczy się przelała. Trzymając mój klucz do domu na smyczy zamachnąłem się i palnąłem go w głowę. A że zamek do mojego domu jest jeszcze z czasów komuny, to kilka kluczy miałem dużych. Uderzenie sprawiło, że z czerepu poleciała mu krew. I się zaczęła mieszanina. Ciągali nas po dyrektorze, wicedyrektorze, szkolnej pani pedagog i oczywiście higienistki by opatrzyć kolegę. Na szczęście wystarczyło tylko przemyć ranę i nic poważnego się nie stało. Trollowanie ustało.

Nie, morałem z tej anegdoty nie jest, że masz wytłuc swoich wrogów korbaczem z kluczy :crazy:. Do czego dochodzę. Po tym incydencie, można powiedzieć, stałem się najspokojniejszym człowiekiem świata. Nieważne jak bardzo próbowano mnie wywrócić z równowagi to ja stałem nieugięty. Spokojnie przeleciałem przez ostatni rok podstawówki i ukończyłem szkołę jako najlepszy absolwent tego rocznika. A troll? Poszliśmy razem do jednego gimnazjum i byliśmy dobrymi kumplami. W gimnazjum także mnie wyzywali i teraz w technikum też (nazywają mnie Telegrafistą, bo mam zajebiście duże słuchawki :3). Jednakże jest teraz zupełnie inaczej. Na obelgi reaguję śmiechem (Giggle at the Ghosties anyone?). I teraz jestem lepszym człowiekiem.

Morał tutaj jest taki: Im przez większe piekło przejdziesz tym jesteś silniejszy. A co do tego jak reaguję to Sokrates (albo jakiś inny, starożytny -es) odrzekł dobre słowa : Nieważna jest sytuacja, ale twoja reakcja na nią.

(Boże, ale tl;dr

Krótko mówiąc Nightmarko mam nadzieję, że moje słowa jakoś ci pomogą. Dlatego uśmiechnij się i łap muffina :muffin:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rysunek może powiedzieć więcej niż rozmowa. Serio. Na ćwiczeniach z psychologii w ciągu 5 min mieliśmy narysować "na szybkiego" swoją rodzinę. Gdy prof zobaczyła mój rysunek zapytała czy mogę zostać na przerwie i zanieść książki do sali X. To była przykrywka. Tak na serio chciała pogadać. To co powiedziała po rysunku w 100% pokrywało się z prawdą.

No ale ja nie mam chyba ADHD nie.? ; _ ;

:ccccccccccc

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam się wyżalić? No dobrze, ale jest tego sporo + parę rzeczy, o których nie chcę mówić. Trochę mi głupio wylewać smutki na tym forum, gdzie z całych sił staram się być pozytywny i przyjacielski.

A więc może zacznę od początku- mam dwójkę rodzeństwa (brata i siostrę), ale to ja jestem pierworodny. Pierwsze dziecko ma się często najgorzej- to właśnie na nim rodzice uczą się wychowywania. Tak też było w moim przypadku. Nie będę zagłębiał się w szczegóły o których wolę nie wspominać, ale spróbuję pokrótce wyjaśnić sytuację:

No więc moja mama miała manię na punkcie moich ocen. Chciała, aby zawsze były jak najlepsze, a za niesubordynację byłem karany. Podstawówka była dla mnie straszna, dość wspomnieć, że niemal nic nie pamiętam z tamtych czasów (więcej wspomnień mam z przedszkola!). Kiedy tylko dostałem kiepski stopień, od razu zaczynałem panikować. Nieraz byłem wyśmiewany, bo płakałem na oczach klasy. W gimnazjum radziłem sobie niewiele lepiej. Co prawda moja mama zrozumiała już, że przymuszając mnie do nauki zrobiła mi krzywdę, ale odruch pozostał. Maskowałem uczucia przed resztą uczniów, by nie wyszło na jaw jaki ze mnie beksa. Teraz, kiedy jestem w liceum sytuacja znacznie się poprawiła (wręcz za bardzo), choć uczucie bryły lodu w brzuchu pozostanie mi chyba na zawsze.

Mógłbym też sporo napisać o moim ojcu, ale po pierwsze nie warto, a po drugie pewnie dostałbym warna :rainderp:

Dlatego też ograniczę się do stwierdzenia, że moi rodzice się rozwodzą, a ja czekam na to z niecierpliwością. Żal mi tylko trochę mojego rodzeństwa, bo ja już zdążyłem się do tego wszystkiego przyzwyczaić, ale oni są jeszcze za młodzi (12 i 14 lat).

Dorzućmy do tego wieczne kłótnie rodziców (czasem było naprawdę groźnie), problemy zdrowotne (mam słaby wzrok i właśnie kończę z noszeniem aparatu ortodontycznego, a jak byłem mały to miałem różne urazy- w tym przepuklinę, czy niebezpieczeństwo śmierci łóżeczkowej), brak akceptacji w społeczeństwie, doskwierającą samotność i inne spojrzenie na świat (prawdopodobnie jestem sentymentalistą).

Psychologia nie kłamie. Nikogo nie zdziwi więc, że stałem się skrajnie introwertyczną osobą. Moja nieśmiałość przekraczała wszelkie granice (bałem się podnieść rękę przy pytaniu nauczyciela, nie chciałem chodzić do sklepu, bo musiałbym wchodzić w interakcję z sprzedawcą), co nie ułatwiało mi nowych znajomości. Gdy dostałem się do gimnazjum, minęło pół roku zanim rozważyłem zaprzyjaźnienie się z kimkolwiek. Byłem niesamowicie nieufny w stosunkach z innymi ludźmi. Paradoksalnie zawsze miałem kolegów, ale mimo to ciągle byłem (nadal zresztą jestem) samotny. Moja nieustanna walka z nieśmiałością zaczyna przynosić skutki, dość powiedzieć, że pojawiłem się na ostatnim (śląskim) ponymeecie. Przełamanie się wciąż jednak kosztuje mnie sporo siły.

Wspomniany sentymentalizm jest przeżytkiem dawnych czasów. Mało kto zwraca dziś uwagę na naturę, detale otaczającego nas świata, emocje innych ludzi, honor i współczucie. Myślę w inny sposób, niż reszta ludzi, a niektórych kwestiach jestem wręcz staromodny ( nie przepadam za balangami, mam na tyle mocne poszanowanie dla nietykalności osobistej kobiet, że staram się ich nawet nie dotykać). Ważną kwestią jest też dążenie do doskonałości (prawdopodobnie jest to echo przymusu posiadania dobrych ocen). Może wydawać się to pozytywną cechą, ale okazuje się, iż jakakolwiek krytyka jest dla mnie bardzo bolesna. To wszystko jest też związane z moją samotnością- czuję się niezrozumiany przez innych ludzi, moje potrzeby są też nieco odmienne.

Teraz jest już lepiej. Walczę z nieśmiałością (powiedziałem nawet oficjalnie mojej klasie, że lubię kolorowe gadające osiołki. Co ciekawe nie przejęli się tym- widać są dziwniejsze rzeczy na tym świecie). Mam dobrych kolegów. Próbuję integrować się z ludźmi. Nabieram dystansu do własnych niepowodzeń. Ale jestem odmieńcem i niestety nic tego nie zmieni. O patologicznym dzieciństwie można zapomnieć, ale nie można wyrzec się tego, kim się jest.

Kończąc: staram się być dobrym, pozytywnym człowiekiem (kucem też), ale przestałem już wierzyć w piękno świata i możliwości jakie rzekomo stwarza. Moim największym osiągnięciem jest to, że jeszcze nie popełniłem targnięcia na własne życie, bo wolę mam naprawdę mocną (po długich teologicznych i filozoficznych rozmyślaniach, powróciłem także do mojej rodzimej, chrześcijańskiej wiary).

Pozdrawiam więc wszystkich z problemami, pamiętajcie że nie jesteście sami! Zawsze znajdzie się ktoś, kto ofiaruje wam pomoc, wystarczy dobrze poszukać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam się wyżalić? No dobrze, ale jest tego sporo + parę rzeczy, o których nie chcę mówić. Trochę mi głupio wylewać smutki na tym forum, gdzie z całych sił staram się być pozytywny i przyjacielski.

A więc może zacznę od początku- mam dwójkę rodzeństwa (brata i siostrę), ale to ja jestem pierworodny. Pierwsze dziecko ma się często najgorzej- to właśnie na nim rodzice uczą się wychowywania. Tak też było w moim przypadku. Nie będę zagłębiał się w szczegóły o których wolę nie wspominać, ale spróbuję pokrótce wyjaśnić sytuację:

No więc moja mama miała manię na punkcie moich ocen. Chciała, aby zawsze były jak najlepsze, a za niesubordynację byłem karany. Podstawówka była dla mnie straszna, dość wspomnieć, że niemal nic nie pamiętam z tamtych czasów (więcej wspomnień mam z przedszkola!). Kiedy tylko dostałem kiepski stopień, od razu zaczynałem panikować. Nieraz byłem wyśmiewany, bo płakałem na oczach klasy. W gimnazjum radziłem sobie niewiele lepiej. Co prawda moja mama zrozumiała już, że przymuszając mnie do nauki zrobiła mi krzywdę, ale odruch pozostał. Maskowałem uczucia przed resztą uczniów, by nie wyszło na jaw jaki ze mnie beksa. Teraz, kiedy jestem w liceum sytuacja znacznie się poprawiła (wręcz za bardzo), choć uczucie bryły lodu w brzuchu pozostanie mi chyba na zawsze.

Mógłbym też sporo napisać o moim ojcu, ale po pierwsze nie warto, a po drugie pewnie dostałbym warna :rainderp:

Dlatego też ograniczę się do stwierdzenia, że moi rodzice się rozwodzą, a ja czekam na to z niecierpliwością. Żal mi tylko trochę mojego rodzeństwa, bo ja już zdążyłem się do tego wszystkiego przyzwyczaić, ale oni są jeszcze za młodzi (12 i 14 lat).

Dorzućmy do tego wieczne kłótnie rodziców (czasem było naprawdę groźnie), problemy zdrowotne (mam słaby wzrok i właśnie kończę z noszeniem aparatu ortodontycznego, a jak byłem mały to miałem różne urazy- w tym przepuklinę, czy niebezpieczeństwo śmierci łóżeczkowej), brak akceptacji w społeczeństwie, doskwierającą samotność i inne spojrzenie na świat (prawdopodobnie jestem sentymentalistą).

Psychologia nie kłamie. Nikogo nie zdziwi więc, że stałem się skrajnie introwertyczną osobą. Moja nieśmiałość przekraczała wszelkie granice (bałem się podnieść rękę przy pytaniu nauczyciela, nie chciałem chodzić do sklepu, bo musiałbym wchodzić w interakcję z sprzedawcą), co nie ułatwiało mi nowych znajomości. Gdy dostałem się do gimnazjum, minęło pół roku zanim rozważyłem zaprzyjaźnienie się z kimkolwiek. Byłem niesamowicie nieufny w stosunkach z innymi ludźmi. Paradoksalnie zawsze miałem kolegów, ale mimo to ciągle byłem (nadal zresztą jestem) samotny. Moja nieustanna walka z nieśmiałością zaczyna przynosić skutki, dość powiedzieć, że pojawiłem się na ostatnim (śląskim) ponymeecie. Przełamanie się wciąż jednak kosztuje mnie sporo siły.

Wspomniany sentymentalizm jest przeżytkiem dawnych czasów. Mało kto zwraca dziś uwagę na naturę, detale otaczającego nas świata, emocje innych ludzi, honor i współczucie. Myślę w inny sposób, niż reszta ludzi, a niektórych kwestiach jestem wręcz staromodny ( nie przepadam za balangami, mam na tyle mocne poszanowanie dla nietykalności osobistej kobiet, że staram się ich nawet nie dotykać). Ważną kwestią jest też dążenie do doskonałości (prawdopodobnie jest to echo przymusu posiadania dobrych ocen). Może wydawać się to pozytywną cechą, ale okazuje się, iż jakakolwiek krytyka jest dla mnie bardzo bolesna. To wszystko jest też związane z moją samotnością- czuję się niezrozumiany przez innych ludzi, moje potrzeby są też nieco odmienne.

Teraz jest już lepiej. Walczę z nieśmiałością (powiedziałem nawet oficjalnie mojej klasie, że lubię kolorowe gadające osiołki. Co ciekawe nie przejęli się tym- widać są dziwniejsze rzeczy na tym świecie). Mam dobrych kolegów. Próbuję integrować się z ludźmi. Nabieram dystansu do własnych niepowodzeń. Ale jestem odmieńcem i niestety nic tego nie zmieni. O patologicznym dzieciństwie można zapomnieć, ale nie można wyrzec się tego, kim się jest.

Kończąc: staram się być dobrym, pozytywnym człowiekiem (kucem też), ale przestałem już wierzyć w piękno świata i możliwości jakie rzekomo stwarza. Moim największym osiągnięciem jest to, że jeszcze nie popełniłem targnięcia na własne życie, bo wolę mam naprawdę mocną (po długich teologicznych i filozoficznych rozmyślaniach, powróciłem także do mojej rodzimej, chrześcijańskiej wiary).

Pozdrawiam więc wszystkich z problemami, pamiętajcie że nie jesteście sami! Zawsze znajdzie się ktoś, kto ofiaruje wam pomoc, wystarczy dobrze poszukać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmowy w dziale są jak najbardziej dozwolone, bynajmniej nikt się nie wtrąca. Są jak najbardziej na miejscu, więc tym się nie przejmujcie.


No to może ja zaczne...

Nie mam kolegów... Mam 1 przyjaciela ale szczęście że prawdziwego... Nikt mnie nie lubi... Boje się wyjść na dwór...

Płacze bez powodu... Potrafie płakać z powodu tego że ktoś rzuci telefonem o ziemie... Znajomy powiedział że to Empatia...

Jest tego dużo jeszcze... Ale większość to sprawy bardziej osobiste...

Pozdrawiam wszystkich :fshug:

Przyjaciel Ci pomoże. Jeśli się boisz wyjść sama to poproś go, aby poszedł z tobą. Z pewnością się zgodzi, a w jego towarzystwie nie musiałabyś się już bać. Poza tym znalazłaś prawdziwego przyjaciela! Taka osoba jest więcej warta niż rzesze znajomych. On Ci zawsze pomoże, poproś go żeby np. przedstawił Cię swoim znajomym. Spora szansa, że też się zaprzyjaźnicie.

P.S. ADHD nie masz. Ktoś z tą chorobą nie używałby wielokropków. Poza tym z jesteś osobą która raczej stroni od przemocy, a ktoś z ADHD rzuciłby się na osoby go wyśmiewające.

Kiedy przychodzę do szkoły, atakują mnie przezwiska i śmiechy za najmniejszy drobiazg.

Raz przyniosłam słuchawki z mikrofonem... Durnie zrzucali mi je co minutę.

Dziś nie chciałam się odezwać to nazwali mnie Kur**.

Jest tego więcej, ale nie będę wam tym zawracać głowy. :chrysalhug:

Spróbuj więcej rozmawiać. Osoby aktywne w klasie mają zwykle większy szacunek u rówieśników. Wiem, że metoda "Olej ich, z czasem przejdzie" nie działa, więc radziłbym właśnie otwartość względem rówieśników - Wkręcić się w rozmowy na popularne tematy, zaimponować wiedzą na jakiś z którym się interesujesz, rzucić kilka pomysłów. Gdy klasa zobaczy, że jesteś ich częścią, to dadzą Ci spokój.

SZKOŁA:

no nic, wszyscy uważają mnie za dziwadło, które nie chce żyć z rytmem gimbazy

mam jedną jedną przyjaciółę, która prawdopodobnie nią nie zostanie

mam objawy początkowej schizofrenii

zaniki pamięci

nie umiem, po prostu nie potrafię nauczyć się żadnego z języków obcych

boję się skakać przez kozła i skrzynię, o staniu na rękach to już nie wspomnę

połowa moich kolegów twierdzi że nie mam serca (np. kogoś tata umarł, a ja po prostu twierdzę że się zdarza. I od razu krzywe spojrzenia na lewo i prawo) niestety ja się pogodziłam że świat jest taki jaki jest i nic tego nie zmieni ( tak szczerze myślałam i nawet nie byłabym smutna gdyby ktoś z mojej rodziny zmarł :I )

JA:

nie potrafię wymawiać R ( D: )

Zacznę może od twoich obaw dotyczących schizofrenii. Jest to choroba dziedziczna, niekoniecznie objawiająca się w każdym pokoleniu. Jeżeli nikt z twojej rodziny jej aktualnie nie ma\miał, to nie musisz się martwić, jesteś bezpieczna.

Mam to samo z uczuciami. Też twierdzą, że nie mam serca.

Życie rytmem gimbazy. To tak jakby mieli do ciebie zarzuty, że nie płyniesz z nimi w dół rzeki. To smutne, że panuje coś takiego jak "rytm gimbazy", bo zabija to indywidualność, wyjątkowość. To złe. W żadnym razie nie próbuj się zmieniać, znajdź kogoś, to polubi Cię taką jaką jesteś. Przeciętni ludzie przemijają, właśnie przez swoją przeciętność. Tylko wyjątkowych ludzi się pamięta, tylko wyjątkowi ludzie mogą dokonywać cudownych rzeczy. Nie pozwól się wciągnąć przeciętności. Szukaj przyjaciół, ale nie porzuć przez to siebie.

:forgiveme: Krótko i zwięźle: doskwiera mi samotność, nie potrafię się dogadać z wieloma ludźmi. Kiedy słyszę śmiechy za plecami, czuje całą sobą, że śmieją się ze mnie. W domu kłótnie. Dwójkę prawdziwych przyjaciółek zostawiłam wraz z odejściem do gimnazjum. Nikt mnie nie rozumie, nie słucha, nie zwraca na mnie uwagi... W dodatku jestem zbyt wrażliwa... :sab:

Pocieszają mnie wspaniali ludzie, jakimi są Bronies i Pegasis :sorainfire:

Każdy potrafi rozmawiać, trzeba tylko wiedzieć na jaki temat. To samo: poszukaj ludzi o podobnych zainteresowaniach albo przedstaw swoje, może kogoś nimi zarazisz. Śmiechy to naturalne odgłosy szkoły, potraktuj jej jako tło, motyw muzyczny. Spróbuj przelać trochę swojego smutku w obojętność, ale nie przesadź z tym, abyś nie stała się nieczuła na innych. Wrażliwość jest dobra, ale nie można z nią przesadzić.

Nie mam prawdziwych przyjaciół....zawsze mnie olewają i wyśmiewają, a ja jestem tylko "osobą do której się odzywa jak nie ma do nikogo innego".Nawet przez internet za bardzo przyjaciół mi się nie udaje znaleźć...

Zajmij rozmówców rozmową na tyle, aby nie chcieli go kończyć. Zainteresuj sobą innych, wtedy będą chcieli z tobą gadać. Pokaż im, że jesteś interesująca i na olewaniu Cie sporo tracą.


Przepraszam, ale muszę się już zbierać. Mam dzisiaj meeting pływacki w Oleśnicy i zaraz się pakuję. Poproszę Trum, moją nową asystentkę, aby dokończyła rozmowy.

Trzymajcie za mnie kciuki, ok?

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc może zacznę od początku- mam dwójkę rodzeństwa (brata i siostrę), ale to ja jestem pierworodny. Pierwsze dziecko ma się często najgorzej- to właśnie na nim rodzice uczą się wychowywania. Tak też było w moim przypadku.

Ja także mam dwójkę rodzeństwa, ale jestem "środkowy" i to właśnie mi jest, hmmm "najgorzej". Starszy brat jak i młodszy są oczkami w głowach moich rodziców. Młodszy oczywiście nic nie musi robić, nie ma jakichkolwiek nieprzyjemności ze strony rodziców, a starszy? Starszy oczywiście jest pilnym studentem. Wzorowy uczeń z najlepszymi wynikami, jednym słowem prymus. To właśnie patrząc na niego oceniali rodzice mnie, człowieka którego oceny akurat nic nie obchodzą, bo nie świadczą o mojej inteligencji. Te słowa: "Popatrz na swojego brata!" jak i widok zawodu, a wręcz niechęci wobec mnie widzianej w oczach ojca po każdej wywiadówce nie należą do przyjemnych wspomnień. Na początku było mi źle, ale z czasem uświadomiłem sobie, że nie powinienem się przejmować ich zachowaniem.

Kiedy tylko dostałem kiepski stopień, od razu zaczynałem panikować. Nieraz byłem wyśmiewany, bo płakałem na oczach klasy. W gimnazjum radziłem sobie niewiele lepiej. Co prawda moja mama zrozumiała już, że przymuszając mnie do nauki zrobiła mi krzywdę, ale odruch pozostał. Maskowałem uczucia przed resztą uczniów, by nie wyszło na jaw jaki ze mnie beksa. Teraz, kiedy jestem w liceum sytuacja znacznie się poprawiła (wręcz za bardzo), choć uczucie bryły lodu w brzuchu pozostanie mi chyba na zawsze.

Twoja mama bardzo cię stresowała kiedy chodziłeś do podstawówki. Ale to nie tylko ich wina. Problemem byli też koledzy z klasy którzy nie rozumieli twojej sytuacji w domu i wyśmiewali się z twojego płaczu nad złą oceną. Prawdopodobnie przez to maskowałeś uczucia, ale z tego co napisałeś, poradziłeś sobie z tym problemem i już jest lepiej. Tak trzymać.

Mógłbym też sporo napisać o moim ojcu, ale po pierwsze nie warto, a po drugie pewnie dostałbym warna :rainderp:

Dlatego też ograniczę się do stwierdzenia, że moi rodzice się rozwodzą, a ja czekam na to z niecierpliwością. Żal mi tylko trochę mojego rodzeństwa, bo ja już zdążyłem się do tego wszystkiego przyzwyczaić, ale oni są jeszcze za młodzi (12 i 14 lat).

Rozwód rodziców nie jest miłym przeżyciem, zwłaszcza gdy kochasz obojga. Tutaj nie wiem co powiedzieć, nie przeżyłem takiej sytuacji. Ale mogę powiedzieć ci tylko co ja bym zrobił na twoim miejscu. Postaraj się utrzymywać kontakty zarówno z mamą jak i tatą.

Psychologia nie kłamie. Nikogo nie zdziwi więc, że stałem się skrajnie introwertyczną osobą. Moja nieśmiałość przekraczała wszelkie granice (bałem się podnieść rękę przy pytaniu nauczyciela, nie chciałem chodzić do sklepu, bo musiałbym wchodzić w interakcję z sprzedawcą), co nie ułatwiało mi nowych znajomości. Gdy dostałem się do gimnazjum, minęło pół roku zanim rozważyłem zaprzyjaźnienie się z kimkolwiek. Byłem niesamowicie nieufny w stosunkach z innymi ludźmi. Paradoksalnie zawsze miałem kolegów, ale mimo to ciągle byłem (nadal zresztą jestem) samotny. Moja nieustanna walka z nieśmiałością zaczyna przynosić skutki, dość powiedzieć, że pojawiłem się na ostatnim (śląskim) ponymeecie. Przełamanie się wciąż jednak kosztuje mnie sporo siły.

Niestety znam ten ból bardzo dobrze. Samotność nie jest miła, zwłaszcza kiedy ma się trudną sytuację życiową jak wyżej wymieniony rozwód. Ale od czego masz forum i przyjaciół bornies i pegasis? Ponymeety są dobrym rozwiązaniem bo spotykasz się z ludźmi nie za pośrednictwem internetu, a czasami wystarczy zwykły hug aby poczuć się lepiej.

Wspomniany sentymentalizm jest przeżytkiem dawnych czasów. Mało kto zwraca dziś uwagę na naturę, detale otaczającego nas świata, emocje innych ludzi, honor i współczucie. Myślę w inny sposób, niż reszta ludzi, a niektórych kwestiach jestem wręcz staromodny ( nie przepadam za balangami, mam na tyle mocne poszanowanie dla nietykalności osobistej kobiet, że staram się ich nawet nie dotykać). Ważną kwestią jest też dążenie do doskonałości (prawdopodobnie jest to echo przymusu posiadania dobrych ocen). Może wydawać się to pozytywną cechą, ale okazuje się, iż jakakolwiek krytyka jest dla mnie bardzo bolesna. To wszystko jest też związane z moją samotnością- czuję się niezrozumiany przez innych ludzi, moje potrzeby są też nieco odmienne.

Im więcej czytam co napisałeś, tym dostrzegam więcej rzeczy które nas łączą. Sam jestem sentymentalistą i to jest właśnie to. Niewiele osób dostrzega piękno natury i naszego otoczenia. Sam raz zostałem wyśmiany podczas szkolnej wycieczki tylko dlatego, że patrzyłem przez szybę busa i podziwiałem niebo. Stwierdzili, że jestem przy**bany.

Ale mam prośbę. Nie dąż to doskonałości. Nikt nie jest idealny, każdy ma wady i zalety.

Pozdrawiam

~Negarsanel

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, pomaganie przez internet wygląda tak:

-Szwagier! Rura mu przecieka. Weź coś poradź!

-Ale jaka? Od wody? Gazu? Malucha? Kanalizacji?

-Bo ja wiem? Taka, metalowa z kolankiem.

-A śmierdzi z niej?

-No śmierdzi... ale już przestało.

-To albo gaz, albo wydech, albo kanalizacja. Zatkaj szmatą i dzwoń po fachowców.

Nie stawiam nikogo w niczyjej roli, ale niezmiernie trudno powiedzieć "tak, masz ADHD". Na swoich praktykach miałem ucznia z tą przypadłością. Objawiała się tym, że od czasu musiał wstać, pochodzić po klasie, obejrzeć prace innych, zajrzeć do moich notatek etc. Po chwili gdy już się wychodził wracał na swoje miejsce. Zwróciłem mu uwagę. Na przerwie nauczycielka powiedziała mi co i jak.

Z kolei na moim osiedlu mieszka osoba X, która ma ADHD. Jako dziecko była nie do zniesienia (plucie, psucie, kopanie, k# w formie przecinka). Podrosła i jej przeszło (a może to skutek terapii?).

Najpierw rozmowa, wypłakanie się, powiedzenie co leży na sercu. I nie na forum/gg. A u kogoś bliskiego. Później szukanie pomocy u specjalistów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż. Pora na mnie. A więc

- Jak na mój wiek(14 lat) jestem niski. Mam zaledwie 160 cm wzrostu. Wszyscy mnie pocieszają że będę miał skok wzrostowy ale oni nie wiedzą jak to jest. Jestem prawie najmniejszy w klasie(2 gimnazjum). Nie jest fajnym uczuciem gdy ty masz głowę na wysokości klatki piersiowej kolegi.

-Jestem wrażliwy. Aż nadto. Jednak gdy ktoś mnie uderzy nie zaczynam płakać. Zaczyna się to gdy ktoś mówi" Patrzcie już ryczy" albo "Znowu będzie ryczał".

-Nie jestem zbyt lubiany w szkole. Ostatnio jakiś kretyn wymyślił sobie że będzie we mnie rzucał kulkami kleju. Prosto we włosy. Nie chodzi o wygląd. Po prostu włosy mam długie i boję się że będę musiał przez coś takiego je ścinać.

-Nie zachowuję się tak jak chłopcy w moim wieku. TZN. zamiast wyzywać dziewczyny od cyt" dup do bzykania" wolę z nimi pogadać i zaprzyjaźnić się. Nie lubię się bić(jestem pacyfistą) i wręcz nienawidzę wf. Mam ochotę czasami temu palantowi co nas uczy powiedzieć co myślę o nim i o tym całym kretyńskim przedmiocie. Nie to że nie lubię sportu. Po prostu wolę uprawiać inne jego rodzaje niż bezsensowna kopanina za piłką. Wolę pływać lub pogimnastykować się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem osobą bardzo wrażliwą na to co mówi o mnie rodzina. Na wyzwiska kogokolwiek innego odpowiadam dobrym tekstem żeby się zamknął i o tym zapominam. Ale jak rodzina mówi o mnie złe rzeczy, czuję się nieudacznikiem. Czuje się tępą, nieżyciową, głupią, szurniętą idiotką, itp. Czuję, że jestem zupełnie bezwartościowa - tak jak śmieć. Tracę pewność siebie w robieniu czegokolwiek. Czasem mam tego dosyć i... zaczynam płakać. Robię to rzadko, bo jak to już zrobię, to rodzice się jeszcze dodatkowo ze mnie śmieją. Mówią w ogóle, że jestem chora, i trzeba mnie w psychiatryku zapuszkować...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja mogę coś powiedzieć... 1 primo- mam wadę wymowy i zamiast R mówię L (już się przyzwyczaiłem ale to denerwuje kiedy ktoś ci powie "powiedz krowa"

2 primo-jestem chłopakiem ale: nie lubię sportów, czytam(w mojej klasie prawie żaden chłopak tego nie robi) i przez to inni chłopcy mnie nie lubią nie wiem czemu (choć podejrzewam że tolerancja z ich strony jest bardzo niska)

primo 3-jestem MEGA nerwowy rok temu jak ktos mi wyrzucił ksiąszke z ręki zaczynałem się drzeć i okładać tego ktosia pięściami (teraz już jest lepiej ale i tak czasem przeszkadza)

PS.Może dlatego tak lubię Twili bo też czasem jest nerwowa :twilight3: ale zdarza jej się to rzadko :twilight2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Iluzja Pie

Wiem że nie powinnam wtrącać się w sprawy dowodzącej tego działu ale chce podkreślić że pocieszenia można również zawsze szukać na Ponymeetach i innych tego typu zjazdach.Polecam Film :Bronies : The Extremely Unexpected Adult Fans of My Little Pony (jeżeli ktoś nie oglądał ).

Bronies i Pegazis to zwykle miłe i pomocne osoby więc jeśli ktoś ma dostęp do lepszych środków komunikacji lub poprostu śledzi na bierząco wszystkie zjazdy nie ma problemu na dostanie się na ponymeet.Jeszcze nigdy tam nie byłam ale planuje się wybrać na pierwszy lepszy jaki będzie w lato razem ze swoim kolegą.Mam nadzieję że trochę pomogłam a jeśli chodzi o problemy szkolne typu wyzwiska i takie tam to jeżeli nie ma już wyjścia i sposoby z pomocą dorosłego zawiodą to wystarczy poprostu się uczyć.Tak , uczyć zdać z samymi dobrymi ocenami , dostać się do dobrej szkoły , znaleźć dobrą pracę i pomyśleć sobie że te wszystkie tępe osiłki które się z Ciebie nabijały po prostu są teraz w pracy robotniczej albo na bruku.

Dziękuje za uwage i sorry za wtrącenie . :twilight3:

Kolor w postach jest zarezerwowany dla ekipy forum ~Bellamina

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem osobą bardzo wrażliwą na to co mówi o mnie rodzina. [ciach]....rodzice się jeszcze dodatkowo ze mnie śmieją. Mówią w ogóle, że jestem chora, i trzeba mnie w psychiatryku zapuszkować...

Nie chcem, ale muszem się wtrącić. Jesteś wrażliwa na to co mówi twoja rodzina - ciekawe dlaczego? Skoro bagatelizują problemy, wręcz śmieją się z nich to nie ma się czemu dziwić. Ja całkowicie straciłem kontakt z ojcem (przez jego alkoholizm) i nie zamierzam go odbudowywać.

Przejdź się do wychowawcy (o ile to "swój człowiek") lub pedagoga szkolnego (to samo), a jeśli nie to psychologa. Na pewno jest jakiś w okolicy. Moim skromnym zdaniem cała twoja rodzina potrzebuje pomocy, ale to rodzice powinni oberwać po głowie - ponoszą największą odpowiedzialność. Powinni usłyszeć takie kulturalne WTF R U DOING? Macie dziecko, które szuka w was oparcia a nie chomika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...