Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Pomyślałem, że skoro i tak się już wyżaliłem gdzie indziej,

to mogę tutaj pomóc. :lyra2:

To ja mogę coś powiedzieć... 1 primo- mam wadę wymowy i zamiast R mówię L (już się przyzwyczaiłem ale to denerwuje kiedy ktoś ci powie "powiedz krowa"

Mam podobną wadę, tyle że nie mówie l, tylko (jak to określa mój logopeda) "R Niemieckie".

Tutaj niestety mało można zrobić, co najwyrzej ignorować,

albo śmiać się z tego.

2 primo-jestem chłopakiem ale: nie lubię sportów, czytam(w mojej klasie prawie żaden chłopak tego nie robi) i przez to inni chłopcy mnie nie lubią nie wiem czemu (choć podejrzewam że tolerancja z ich strony jest bardzo niska)

Nie wiem, ja też wolę książkę od biegania na boisku.

Kiedyś czytałem ok 7 książek na raz :rainderp:

Masz racje że to brak tolerancji, bo próbują oni wpłynąć na twoje zainteresowania, a jeżeli przez to cię nie lubią, to dobrzy koledzy by i tak prawdopodobnie to nie byli. (W czym nie chcę powiedzieć że należy człowieka skreślać, bo w końcu każdy może się zmienić)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja mogę coś powiedzieć... 1 primo- mam wadę wymowy i zamiast R mówię L (już się przyzwyczaiłem ale to denerwuje kiedy ktoś ci powie "powiedz krowa"

Może pójdź do logopedy? Mi pomogło, a ja mówiłam nawet gorzej niż 'l'.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam się wyżalić? No dobrze, ale jest tego sporo + parę rzeczy, o których nie chcę mówić. Trochę mi głupio wylewać smutki na tym forum, gdzie z całych sił staram się być pozytywny i przyjacielski.

A więc może zacznę od początku- mam dwójkę rodzeństwa (brata i siostrę), ale to ja jestem pierworodny. Pierwsze dziecko ma się często najgorzej- to właśnie na nim rodzice uczą się wychowywania. Tak też było w moim przypadku. Nie będę zagłębiał się w szczegóły o których wolę nie wspominać, ale spróbuję pokrótce wyjaśnić sytuację:

No więc moja mama miała manię na punkcie moich ocen. Chciała, aby zawsze były jak najlepsze, a za niesubordynację byłem karany. Podstawówka była dla mnie straszna, dość wspomnieć, że niemal nic nie pamiętam z tamtych czasów (więcej wspomnień mam z przedszkola!). Kiedy tylko dostałem kiepski stopień, od razu zaczynałem panikować. Nieraz byłem wyśmiewany, bo płakałem na oczach klasy. W gimnazjum radziłem sobie niewiele lepiej. Co prawda moja mama zrozumiała już, że przymuszając mnie do nauki zrobiła mi krzywdę, ale odruch pozostał. Maskowałem uczucia przed resztą uczniów, by nie wyszło na jaw jaki ze mnie beksa. Teraz, kiedy jestem w liceum sytuacja znacznie się poprawiła (wręcz za bardzo), choć uczucie bryły lodu w brzuchu pozostanie mi chyba na zawsze.

Mógłbym też sporo napisać o moim ojcu, ale po pierwsze nie warto, a po drugie pewnie dostałbym warna :rainderp:

Dlatego też ograniczę się do stwierdzenia, że moi rodzice się rozwodzą, a ja czekam na to z niecierpliwością. Żal mi tylko trochę mojego rodzeństwa, bo ja już zdążyłem się do tego wszystkiego przyzwyczaić, ale oni są jeszcze za młodzi (12 i 14 lat).

Dorzućmy do tego wieczne kłótnie rodziców (czasem było naprawdę groźnie), problemy zdrowotne (mam słaby wzrok i właśnie kończę z noszeniem aparatu ortodontycznego, a jak byłem mały to miałem różne urazy- w tym przepuklinę, czy niebezpieczeństwo śmierci łóżeczkowej), brak akceptacji w społeczeństwie, doskwierającą samotność i inne spojrzenie na świat (prawdopodobnie jestem sentymentalistą).

Psychologia nie kłamie. Nikogo nie zdziwi więc, że stałem się skrajnie introwertyczną osobą. Moja nieśmiałość przekraczała wszelkie granice (bałem się podnieść rękę przy pytaniu nauczyciela, nie chciałem chodzić do sklepu, bo musiałbym wchodzić w interakcję z sprzedawcą), co nie ułatwiało mi nowych znajomości. Gdy dostałem się do gimnazjum, minęło pół roku zanim rozważyłem zaprzyjaźnienie się z kimkolwiek. Byłem niesamowicie nieufny w stosunkach z innymi ludźmi. Paradoksalnie zawsze miałem kolegów, ale mimo to ciągle byłem (nadal zresztą jestem) samotny. Moja nieustanna walka z nieśmiałością zaczyna przynosić skutki, dość powiedzieć, że pojawiłem się na ostatnim (śląskim) ponymeecie. Przełamanie się wciąż jednak kosztuje mnie sporo siły.

Wspomniany sentymentalizm jest przeżytkiem dawnych czasów. Mało kto zwraca dziś uwagę na naturę, detale otaczającego nas świata, emocje innych ludzi, honor i współczucie. Myślę w inny sposób, niż reszta ludzi, a niektórych kwestiach jestem wręcz staromodny ( nie przepadam za balangami, mam na tyle mocne poszanowanie dla nietykalności osobistej kobiet, że staram się ich nawet nie dotykać). Ważną kwestią jest też dążenie do doskonałości (prawdopodobnie jest to echo przymusu posiadania dobrych ocen). Może wydawać się to pozytywną cechą, ale okazuje się, iż jakakolwiek krytyka jest dla mnie bardzo bolesna. To wszystko jest też związane z moją samotnością- czuję się niezrozumiany przez innych ludzi, moje potrzeby są też nieco odmienne.

Teraz jest już lepiej. Walczę z nieśmiałością (powiedziałem nawet oficjalnie mojej klasie, że lubię kolorowe gadające osiołki. Co ciekawe nie przejęli się tym- widać są dziwniejsze rzeczy na tym świecie). Mam dobrych kolegów. Próbuję integrować się z ludźmi. Nabieram dystansu do własnych niepowodzeń. Ale jestem odmieńcem i niestety nic tego nie zmieni. O patologicznym dzieciństwie można zapomnieć, ale nie można wyrzec się tego, kim się jest.

Kończąc: staram się być dobrym, pozytywnym człowiekiem (kucem też), ale przestałem już wierzyć w piękno świata i możliwości jakie rzekomo stwarza. Moim największym osiągnięciem jest to, że jeszcze nie popełniłem targnięcia na własne życie, bo wolę mam naprawdę mocną (po długich teologicznych i filozoficznych rozmyślaniach, powróciłem także do mojej rodzimej, chrześcijańskiej wiary).

Pozdrawiam więc wszystkich z problemami, pamiętajcie że nie jesteście sami! Zawsze znajdzie się ktoś, kto ofiaruje wam pomoc, wystarczy dobrze poszukać.

Szkoła jest tylko i wyłącznie dla Ciebie. Niepotrzebnie rodzice tak się w nią mieszają, jednak możesz być spokojny, że czasy podstawówki i gimnazjum minęły i nie wrócą.

Jeżeli masz świadomość, że Twoje rodzeństwo może się załamać po takiej wieści, poświęcaj im czas, oraz wspieraj psychicznie, to lepsze od wyjaśnień.

Nieśmiałość to częsta cecha, jednak zamiast otaczać się gronem znajomych, lepiej znaleźć dobrego przyjaciela, z którym można porozmawiać o wszystkim, oraz budować mocniejsze relacje. Jednak duży + dla Ciebie, że starasz się walczyć z nieśmiałością.

Jeśli chodzi o doskonałość, nie można podchodzić do tego z myślą "to co zrobiłem jest najlepsze". Dobrze jest jeśli jest się dumnym z tego co się zrobiło, ale trzeba też zmierzyć się z krytyką innych osób. Nie może to jednakże kogoś załamywać, krytykę powinno brać się za czyjąś sugestie.

Dobrze, że jest już lepiej i się starasz :)

(Co do rzekomych odmieńców, są o wiele ciekawsi od innych ludzi).

No cóż. Pora na mnie. A więc

- Jak na mój wiek(14 lat) jestem niski. Mam zaledwie 160 cm wzrostu. Wszyscy mnie pocieszają że będę miał skok wzrostowy ale oni nie wiedzą jak to jest. Jestem prawie najmniejszy w klasie(2 gimnazjum). Nie jest fajnym uczuciem gdy ty masz głowę na wysokości klatki piersiowej kolegi.

-Jestem wrażliwy. Aż nadto. Jednak gdy ktoś mnie uderzy nie zaczynam płakać. Zaczyna się to gdy ktoś mówi" Patrzcie już ryczy" albo "Znowu będzie ryczał".

-Nie jestem zbyt lubiany w szkole. Ostatnio jakiś kretyn wymyślił sobie że będzie we mnie rzucał kulkami kleju. Prosto we włosy. Nie chodzi o wygląd. Po prostu włosy mam długie i boję się że będę musiał przez coś takiego je ścinać.

-Nie zachowuję się tak jak chłopcy w moim wieku. TZN. zamiast wyzywać dziewczyny od cyt" dup do bzykania" wolę z nimi pogadać i zaprzyjaźnić się. Nie lubię się bić(jestem pacyfistą) i wręcz nienawidzę wf. Mam ochotę czasami temu palantowi co nas uczy powiedzieć co myślę o nim i o tym całym kretyńskim przedmiocie. Nie to że nie lubię sportu. Po prostu wolę uprawiać inne jego rodzaje niż bezsensowna kopanina za piłką. Wolę pływać lub pogimnastykować się.

Jeśli o wzrost chodzi, niestety musisz cierpliwie czekać, uczucie bycia niższym od innych jest nie za fajne, ale za to później będziesz mógł patrzeć na nich z góry.

Ignoruj takich ludzi, nie są warci Twoich nerwów. Z początku ignorowanie jest trudne, ale z czasem zaczyna wychodzić coraz lepiej i przydaje się w późniejszym życiu.

Włosów ścinać nie będziesz musiał, bo zazwyczaj klej uczniowski nie jest taki mocny.

Zachowują się tak, bo myślą, iż takim zachowaniem mogą coś osiągnąć, jednak są w błędzie. Umiejętność dogadania się z dziewczynami jest pozytywna i mogą Ci tego zazdrościć, jednak zawsze dobrze mieć jednego dobrego kolegę.

Jeśli o wf chodzi, musisz to wytrzymać (też nie lubię tego przedmiotu), nauczycielowi się lepiej nie narażać i zatrzymać to dla siebie, bo potem możesz mieć przez niego problemy.

Jestem osobą bardzo wrażliwą na to co mówi o mnie rodzina. Na wyzwiska kogokolwiek innego odpowiadam dobrym tekstem żeby się zamknął i o tym zapominam. Ale jak rodzina mówi o mnie złe rzeczy, czuję się nieudacznikiem. Czuje się tępą, nieżyciową, głupią, szurniętą idiotką, itp. Czuję, że jestem zupełnie bezwartościowa - tak jak śmieć. Tracę pewność siebie w robieniu czegokolwiek. Czasem mam tego dosyć i... zaczynam płakać. Robię to rzadko, bo jak to już zrobię, to rodzice się jeszcze dodatkowo ze mnie śmieją. Mówią w ogóle, że jestem chora, i trzeba mnie w psychiatryku zapuszkować...

Powinnaś z nimi o tym porozmawiać, nic nie stracisz, możesz zyskać. Widać polegasz głównie na rodzinie, ale czasem dobrze jest też polegać na sobie, daje to duże poczucie własnej wartości.

To ja mogę coś powiedzieć... 1 primo- mam wadę wymowy i zamiast R mówię L (już się przyzwyczaiłem ale to denerwuje kiedy ktoś ci powie "powiedz krowa"

2 primo-jestem chłopakiem ale: nie lubię sportów, czytam(w mojej klasie prawie żaden chłopak tego nie robi) i przez to inni chłopcy mnie nie lubią nie wiem czemu (choć podejrzewam że tolerancja z ich strony jest bardzo niska)

primo 3-jestem MEGA nerwowy rok temu jak ktos mi wyrzucił ksiąszke z ręki zaczynałem się drzeć i okładać tego ktosia pięściami (teraz już jest lepiej ale i tak czasem przeszkadza)

PS.Może dlatego tak lubię Twili bo też czasem jest nerwowa :twilight3: ale zdarza jej się to rzadko :twilight2:

Nie zawracaj sobie nimi głowy, po co denerwować się z czyjegoś powodu.

Jeśli lubisz czytać, jest to duża zaleta i wiele korzyści, jeśli tego nie tolerują świadczy to tylko o nich.

Skoro jest lepiej, możesz być z siebie zadowolony, ale skoro to przeszkadza, ćwicz opanowanie, będzie przydatne.

Nie płaczę gdy ktoś umrze, gdy komuś się coś stanie, po prostu nie czuję wielkiego smutku gdy chodzi o ludzi. ( Chyba że rodzina). Wmawiam sobie że tak musi być. Ale gdy widzę że ktoś krzywdzi zwierzę mam ochotę skrzywdzić jego ;_; Tak... jestem dziwna ;c

Nie jesteś dziwna. Pogodziłaś się z faktem odchodzenia ludzi, to jest +. Zwierzęta zazwyczaj są jednymi z naszych lepszych przyjaciół i czasem traktujemy je także lepiej od ludzi, więc to, że się nimi przejmujesz jest jak najbardziej wytłumaczalne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Piter Wan Kenobi

Wizio dobrze prawi. Nieśmiałość ma swoje plusy i minusy to jest normalne, jednak trzeba z nią walczyć. Tak, łatwo powiedzieć a sam mam problem z nieśmiałością do dziewczyn jeszcze :pinkiep: Ale trudno, przejdzie prędzej czy później.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja mogę coś powiedzieć... 1 primo- mam wadę wymowy i zamiast R mówię L (już się przyzwyczaiłem ale to denerwuje kiedy ktoś ci powie "powiedz krowa"

Logopeda. To nie jest żaden wstyd iść do logopedy, do 6 roku życia też źle mówiłam R, (nie było to do końca L) ale gdy w przedszkolu miałam szanse pójścia do logopedy, zrobiłam to, a po 1-2 miesiącach poprawnie mówiłam R, bez najmniejszego problemu, więc jak widać skutkuje. Jeżeli jako sześcioletnia dziewczynka nauczyłam się poprawnie mówić R, to Tobie na pewno też się uda! :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu zauważyłam ten temat tak późno?!

Problemów mam naprawdę, naprawdę wiele. Jednak nie mogę powiedzieć o wszystkich:flutterblush: .

Jednym z nich jest to że moja siostra chodzi do tej samej szkoły co ja i cóż.. nie jest zbyt lubiana. Z resztą sama jest sobie winna. Przez to że w szkole praktycznie nikt jej nie lubi, to odbija się na mnie. Śmieją się ze mnie, podstawiają nogi, mówią rzeczy których przez kulturę nie powinnam powtarzać. Czasami mam ochotę tak tych gn*i walnąć z liścia i im powiedzieć prosto w twarz co sobie o nich myślę! Na całe szczęście miałam pseudo przyjaciółki, które zawsze mówiły mi że nie warto. Ja zawsze nie miałam szczęścia i właśnie dlatego przyjaciele mnie zdradzali, więc polegałam na rodzinie ale w moim domu panowała dyskryminacja pomiędzy siostrami (ja jestem poszkodowana). Niemal codziennie jestem opieprzana przez rodziców za to że nie jestem jak siostra. Ja nie chcę wyjść na zazdrośnicę, ale to wkurzające gdy ktoś co dzień mówi mi że mam być jak siostra! Czasami miałam tego tak dość że jak byłam u "przyjaciółki" płakałam rzewnymi łzami i żaliłam się że nikt mnie nie rozumie. Tak też było. Jak wspominałam wcześniej przyjaciółki mnie zdradziły więc od razu cała szkoła wiedziała że jestem beksa! Teraz jest już trochę lepiej ale nie wiem czy wytrzymam dłużej w tym szkole domu wariatów!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja teraz z innej beczki. Jestem strasznie zły (nie na was, tylko na tego, kto za to odpowiada), że każdy tutaj ma jakiś cudowny talent/talenty. To rysuje, to śpiewa, to komponuje muzykę, to pisze cudowne opowiadania, a ja nic. Totalne zero absolutne. Dobija mnie to :(.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie? Jeszcze kilka lat temu miałem podobny problem...

Też myślałem, że nic nie potrafię, że niczego nie osiągnę... Kompletny pesymista, ale jednak coś mnie tknęło...

Zacząłem się w życiu bawić... Nie wiem dlaczego. Po prostu to polubiłem! W ten sposób szukałem tego, do czego mogę być stworzony. Talent nie odkrywa się tak po prostu. Trzeba próbować wszystkiego po trochę! Nie można usiąść i czekać, aż twój los i umiejętności same do ciebie przyjdą. Ciesz się życiem, a w tym czasie zapewne odkryjesz to, co jest twoją żyłką... Tylko musicie próbować ^^ Tego wam życzę! Chęci do działania! Bez tego ciężko, aby cokolwiek się udało...

Jeśli potrzebujecie rozmowy, motywacji lub czegokolwiek na tej drodze, piszcie do mnie lub kogokolwiek z SH ^^ (Dział Wsparcia)

Głosisz trywialne i puste frazesy. Ja już próbowałem wszystkiego i nic mi nie wychodzi.

"Jeśli potrzebujecie rozmowy, motywacji lub czegokolwiek na tej drodze, piszcie do mnie lub kogokolwiek z SH ^^ (Dział Wsparcia)" - hłe, hłe, hłe, hłe...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkiego? Skoro nie znalazłeś ,,tego czegoś", to nie spróbowałeś wszystkiego. Kluczem jest właśnie to, że nie można stawać przy każdym błędzie.

A jeśli poddajesz się po kilku potknięciach, to wiadomo,że nic ci nie wychodzi. Ja zanim znalazłem to, co lubię robić, długo błądziłem... I wiesz? Takie nabieranie doświadczenai było fajne... I zrobiło ze mnie optymistę :D

Skoro moje słowa są puste, to dlaczego dzięki tym, co głoszą, udało mi się cokolwiek osiągnąć?

No tak, trudno bym sprawdził się na przykład w strzelaniu z FGM-148 Javelin, czy jedzeniu bigosu na czas. Nie mam możliwości, albo mnie to nie kręci. Uwierz mi, ale próbowałem rysować, pisać, śpiewać, grać i wiele więcej. Wszystko zaraz uświadamiało mnie, jak marny i żałosny jestem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwierz mi... Rozejrzyj się. Popatrz w każdy kąt, popatrz na ludzi. Stąd czerp inspiracje, nie tylko z tego, co sam już wiesz. Człowiek uczy się przez całe życie, niewiadome są twoje drogi.

Podążaj za tym, co dają ci marzenia... A marzenia często się zmieniają, ale w końcu trafisz na to, co naprawdę będziesz lubił. Po prostu się nie bój i nie przestawaj. Bo wiesz... Do końca życia wszystkiego nie spróbujesz ^^

Domorosły filozofie, muszę Ci podziękować. Twoje porady mnie rozbawiły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zauważyłem tego tematu.heh

No dobra napiszę 1/3 tego co czuję na duszy:

Jestem osamotniony.Nie mam żadnych przyjaciół,kolegów.Raczej znajomych którzy powiedzą tylko cześć w szkole i do widzenia.Pocieszam się że mam wirtualnych przyjaciół.Głównie z tej strony.Większości z was nie znam ale do tych osób co pisałem są naprawdę mili i chętni do rozmowy a także w przeciwieństwie do osób które widuję w swoim otoczeniu umieją przepraszać i pocieszać w trudnych chwilach.

Najbardziej mnie boli to że jestem ,,Jedynym'' w swoim mieście bronim.Czasem sobie wyobrażam że spotykam drugiego broniego lub pegasis w swojej okolicy i jak nie możemy się nagadać na przeróżne tematy :-)

Jestem też osobą bez talentu która starała się go znaleźć od urodzenia i szuka aż po dzisiejszy dzień.Co niektórzy tylko gadają jeśli coś im się nie udaje za pierwszym razem że są beztalenciem.Co innego gdy się naprawdę nim jest i mimo ciągłego szukania i chęci nadzieja zaczyna zanikać.

Mimo tego że ja nie umiem znaleźć swojego talentu to staram się w tym pomóc innym.Może i sam przy okazji odkryje własny talent?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, sporo mam do gadania jak widzę.

Na pewno jestem jakiś inny niż reszta. Częste kłótnie (niekiedy bijatyki) z rodzeństwem, i to dość poważne. Od przedszkola byłem gruby i takim pozostałem, podobnie z płaczliwością i (nad)wrażliwością, występowały też problemy z opanowaniem gniewu, w przedszkolu od czasu do (dłuższego) czasu zdarzyło mi się obrazić przedszkolanki (dzięki bogu że przepraszałem). W podstawówce w klasach 1-3 obrażałem moją nauczycielkę (często się zdarzały przekleństwa i jej odpowiedzią na to była też przemoc, czyli ciągnięcie za ucho, za włosy) i wdawałem się w częste bójki z chłopakami z klasy, było wielu takich którzy ciągle mnie prowokowali, najczęściej bez powodu zaczynali, i nieraz na nasze potyczki patrzyło większość uczniów ze szkoły. Czasem mnie atakowali grupami. O wszystkim wiedzieli moi rodzice, były jakieś sprawy u dyrektorów, ale i tak było jak było, czyli bez zmian. Starałem się szukać świętego spokoju na parku Skateboardowym, ale i tam było wielu ludzi (oczywiście też prowokatorów). Raz jak stamtąd wracałem na lekcję to mnie kilku gości z mojej klasy otoczyło i wbiło patyk w pobliżu ucha (cud że nie w samo ucho O_O). A po tym była sprawa z policją po której sytuacje denerwowania mnie były rzadsze. W 3 klasie zostałem przeniesiony do innej klasy (był tam mój kuzyn ale on jest dziwny i nic nie wnosi bo w zasadzie to były osobiste sprawy, albo było u nas dobrze, albo marnie), ten rok spędziłem w ten sposób: od czasu do czasu miałem problemy z prowokatorami, czasem ich walnąłem itp itd

4 klasa- Jednocześnie najlepszy, a jednocześnie najgorszy rok. Najlepszy, ponieważ poznałem pewnego gościa z naszej klasy (dopiero wtedy do nas doszedł) i do teraz jest moim dobrym kumplem. Najgorszy rok, bo ledwo to przeżyłem, przez moje późniejsze przygody z prowokatorami trafiłem do psychiatryka! 2 tygodnie w nim posiedziałem z płaczem i nerwami, potem ustaliłem warunki ugody z psychologiem (:lkBLv: dziwne, że też miałem kiedyś podejście do psychologów) i ustaliliśmy że jak przez tydzień nie będę rozrabiał to na weekend jadę do domu, a jak przez następny tydzień też nic nie będzie to wracam do domu na dobre. Cudem wytrzymałem tam bez wkurzania się. Na szczęście dziewczyny w tym psychiatryku były miłe, i jakoś mi się udawało przetrwać. Niekiedy nawet pomagałem im jak ktoś je tam denerwował, i nie pozwalałem innym chłopakom ich podglądać podczas kąpieli (mimo iż sam miałem i nadal mam problemy ze zboczeniami ale o tym potem). Jakoś dzięki temu wyrobił mi się szacunek do dziewczyn (chyba że któraś mnie prowokowała czy coś, wtedy to po prostu starałem się olewać).

Po tym wszystkim większość klasy (prawie wszyscy z mojej 6 klasy przeszli ze mną do tej samej klasy w gimnazjum) uznała mnie za popychadło, beksę itp itd. Za to reszta, za kogoś z kim lepiej się nie zadawać (no poza tym kolegą i kuzynem który jak już mówiłem, jest dziwny i go pomijam bo nic nie wnosi O_O).

5-6: Klasa, częste nerwy (przez to miałem zakaz na jakieś wycieczki z klasą), wulgaryzowanie języka, zboczone gadanie itp itd.

Gimnazjum: (jestem w pierwszej klasie) Z początku tak trochę źle ale po jakimś czasie się lekko uspokoiło. Ogólnie ludzie mnie ciągle denerwują, głównie starsze klasy, ale staram się nie reagować, ewentualnie robię Facepalma. Nie ma chwilowo żadnych bójek, ogólnie ja się już nie znoszę bić, mimo iż często mam taką ochotę komuś porządnie walnąć. Jestem inny niż wszyscy, mam całkiem odrębne zainteresowania i nie za bardzo mam przez to z kim rozmawiać. Ciągle jestem według większości ludzi uznawany za definicję bycia największą ciotą, idiotą, kretynem, i życiową porażką. A według mniejszości za kogoś z kim się nie zadziera. Boli mnie to że nie umiem się na nikogo otworzyć, powiedzieć zwykłe "Cześć" innym osobom. Mam kilku kolegów, ale przy nich nie robię z tego wszystkiego takiej tragedii, raczej staram się żartować, ale w środku czuję że mnie to wykańcza, że jestem jak taka pochodnia z Shakugan no Shana (swoją drogą to pozdro dla kumatych). Że jestem taką nicością z powłoką z człowieka. Ja się już boję ludzi. Poza tym, nawet w tym gimnazjum nie tyle mam problem też z ludźmi co z ocenami. Nie chodzi o to że żaden przedmiot mi nie wychodzi. Ale za Chiny ludowe nie jestem w stanie zrozumieć J.Niemieckiego, i zmusić się do chociażby przejrzenia tematu w podręczniku, bo i tak nic nie rozumiem co tam jest. NIGDY NIE ROZUMIAŁEM! Przez to prawdopodobne że nie zdam w tym roku.

Problemy ze zboczeniami, o Celestio. Powiem tak, w wieku 10 lat zacząłem oglądać porno. 11 lat, w miarę ograniczam, jak jest okazja to oglądam (w tym wieku było taaak blisko żeby z tym skończyć, a potem obejrzałem Haruhi Suzumiyę [pozdro dla kumatych], więc jak ktoś na ostatnio zorganizowanym Szczecińskim Ponymeecie gadał ze mną o anime to już wie czemu tak tej postaci i tego anime nie szanuję [no może poza Asahiną, ona jest po prostu słodka :twilight3:). 12.Normalne oglądanie porno, po prostu s*ks, gołe babki i tyle (w psychiatryku powstrzymywałem się od podglądania dziewczyn, a nawet byłem przeciw temu).

13 lat czyli teraz, różne mózgoj**ne zboczenia (wstyd mówić).

Kurcze, i jeszcze problemy sercowe, mimo wszystko wstydziłem się i do teraz się wstydzę zagadywać do dziewczyn. Jak w 6 klasie było przyjęcie pożegnalne, bo 1 koleżanka z domu dziecka musiała się przenieść to cały dzień płakałem bo byłem w niej zakochany (lub zauroczony, no wiecie, ten pierwszy etap). Teraz też można powiedzieć że mam ten pierwszy etap, i wstydzę się zagadać. Ogólnie się boję że mimo mojego szacunku do dziewczyn, to i tak prędzej czy później zacznę molestować lub gwałcić dziewczyny.

Jestem strasznie niekumaty i głupi, trzeba mi wszystko dosłownie tłumaczyć bo nic nie rozumiem co mam zrobić, przez to wszyscy mówią że jestem jakimś przygłupem. Kontrastuje to z tym że nie chcę niczego spaprać (gra w piłkę, pisanie czegoś na tablicy itp itd) by nie być jeszcze bardziej ośmieszanym.

Nie znoszę też tego że tata kupił mi na gwiazdkę gitarę basową (jedna ze szczęśliwszych chwil w życiu) i od dłuższego czasu nie mam chęci na niej grać. Czuję się przez to źle, że nie pokazuję mojego entuzjazmu w czymś w co mój tata włożył tyle pracy bym to miał, a to dlatego że po prostu nie mam chęci. Nie umiem się do tego zmusić, do nauki.

Eh, no i nie umiem się zmusić do wysiłku by schudnąć, tak często o tym myślę, nawet próbuję, ale i tak po tym nic. Nie umiem zdrowo jeść, nie umiem się zmusić do ruchu. Już niekiedy myślałem że przez to zostanę chociaż anorektykiem, ale byłem zbyt głodny! A co najgorsze? NIENAWIDZĘ WARZYW! Tylko ziemniaki (a w zasadzie to przysmaki z nich) i marchew (bez gotowania ani smarzenia, po prostu zwykła marchew). Próbowałem innych warzyw, nic mi z nich nie smakuje! (wiem że JESTEM DZIWNY!)

Nie potrafię sobie z nakładem tego wszystkiego poradzić, w ogóle cud że się nie pociąłem i nie powiesiłem!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótko (z tłumikiem) i na temat. Jeśli jeden obraz zastępuje 1000 słów to ja przez cały czas czuję się tak:

alone-in-a-crowd-268x300.jpg

Otoczony przez ludzi, ale na uboczu... Świat kręci się wokół mnie, ale ja w tym wszystkim nie uczestniczę. Taki już jestem. Jak złapię doła, to nie mam na nic ochoty...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam... chyba mam problem. Nawet kilka.

- Nie umiem nakłonić siebie do pracy. Jak się za coś biorę, to zajmuję się tym przez chwilę z olbrzymim zapałem a potem... "Zrobię to później". Cud że oceny mam dobre.

- Mam wahania nastroju. Raz jestem szalenie wesoły, żartuję i tak dalej, a jakiś czas później smutek... I tak kilka razy dziennie.

- Nie jestem pewien praktycznie niczego. Jak coś piszę, to sprawdzam ze dwa razy, potem i tak usuwam bo boję się czyjejś reakcji. Nie umiem siąść i powiedzieć czegoś szczeże. Zawsze przynajmniej dwa razy się zastanawiam. I nie chodzi tylko o emocje, ale i też o odpowiedzi ustne itd.

- Gadam do siebie. Podobno to nic złego, ale ja się po prostu boję. Że coś jest ze mną nie tak.

- Psychopata... po części. Lubię wyobrażać sobie ból innych ludzi, ze szczegółami, sprawia mi to przyjemność. Nie mam wyobrażeń osób na których mi zależy, ale boję się że i do tego dojdzie. A potem...

- Nie rozmawiam. Tak szczeże, o problemach i tak dalej. Boję się odrzucenia i braku wysłuchania. Po prostu uśmiecham się fałszywie i mówię "Nic".

Awatar Forumowy daje mi poczucie anonimowości... Wolności myśli... Dlatego piszę to tutaj, a nie mówię komuś...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam... chyba mam problem. Nawet kilka.

- Nie umiem nakłonić siebie do pracy. Jak się za coś biorę, to zajmuję się tym przez chwilę z olbrzymim zapałem a potem... "Zrobię to później". Cud że oceny mam dobre.

- Mam wahania nastroju. Raz jestem szalenie wesoły, żartuję i tak dalej, a jakiś czas później smutek... I tak kilka razy dziennie.

- Nie jestem pewien praktycznie niczego. Jak coś piszę, to sprawdzam ze dwa razy, potem i tak usuwam bo boję się czyjejś reakcji. Nie umiem siąść i powiedzieć czegoś szczeże. Zawsze przynajmniej dwa razy się zastanawiam. I nie chodzi tylko o emocje, ale i też o odpowiedzi ustne itd.

- Gadam do siebie. Podobno to nic złego, ale ja się po prostu boję. Że coś jest ze mną nie tak.

- Psychopata... po części. Lubię wyobrażać sobie ból innych ludzi, ze szczegółami, sprawia mi to przyjemność. Nie mam wyobrażeń osób na których mi zależy, ale boję się że i do tego dojdzie. A potem...

- Nie rozmawiam. Tak szczeże, o problemach i tak dalej. Boję się odrzucenia i braku wysłuchania. Po prostu uśmiecham się fałszywie i mówię "Nic".

Awatar Forumowy daje mi poczucie anonimowości... Wolności myśli... Dlatego piszę to tutaj, a nie mówię komuś...

Pocieszę cię, w pewnym sensie.

Większość z powyrzszych jest jak najbardziej normalna,

a jeżeli nawet nie, to często się zdarza.

A teraz trochę się rozpiszę :TWcU3: :

"Gadam do siebie. Podobno to nic złego, ale ja się po prostu boję. Że coś jest ze mną nie tak"

Nic z tobą nie jest nie tak.

Gadanie do siebie pojawia się często wtedy, gdy nie ma się komu powiedzieć czegoś, albo szczerze porozmawiać, co jak sam napisałeś,

sprawdza się w twojej sytuacji.

Ja kiedyś, zamiast gadać do siebie, wymyśliłem osobę, z którą rozmawiałem.

To jest chyba gorsze :lyra2:

"Psychopata... po części. Lubię wyobrażać sobie ból innych ludzi, ze szczegółami, sprawia mi to przyjemność. Nie mam wyobrażeń osób na których mi zależy, ale boję się że i do tego dojdzie. A potem..."

To jest stuprocentowo naturalne.

Jesteśmy ludzimi, i tego się nie zmieni, i jako ludzie mamy wrodzony pewien rodzaj "sadyzmu".

Dla potwierdzenie, śmiejemy się z filmów na YouTube, Gdy jakaś osoba zrobi sobie coś przez głupote, np: Spadnie ze stołu, potknie się itp., albo,

podając przykład z Fandomu: czemu tak wiele osób uwielbia "Cupcakes" (Prócz tego że jest świetnie napisane.)

Ale masz rację, że nie powinno się tego robić w przypadku osób na których ci zależy, ale tak naprawdę, jeśli ci na nich zależy, to nie wyobrazisz sobie ich bólu, chyba że będziesz tego sam chciał.

Co do reszty nie mam nic więcej do powiedzenia,

więc kończę gadaninę :derp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje problemy są słabsze od innych:

-leń. Uwierzcie, nie jest fajne, gdy teoretycznie umiem coś zrobić, ale mi się nie chce. Przykłady? Mam dobre oceny w szkole bez nauki, ale nie chce mi się uczyć. Jak kiedyś uczyłem się z jakiegoś przedmiotu, to udało mi się podwyżyć ocenę o jeden. Gdybym zaczął uczyć się systematycznie, to bez problemu miałbym wszystkie nagrody za oceny. Ale mi się nie chce!

-jestem beztalenciem. Zawsze, gdy coś próbuję zrobić, coś idzie źle. Choć ostatnio zaczęło to się polepszać. Ale nadal jestem genialny z teorii, a nie idzie mi w praktyce. Wyjątkiem są sytuacje na papierze. Wtedy zazwyczaj wszystko idzie dobrze.

-nie lubię, gdy ktoś za mną idzie. Z jakiegoś powodu boję się, że ta osoba na mnie patrzy. A tego bardzo nie lubię. Tak samo z grupami osób, które wykazują szczątkowe zainteresowanie moją osobą. Nie mogę się wtedy swobodnie poruszać. Rozumiecie o co mi chodzi?

-jestem całkowicie nieśmiały. Nie umiem wtrącić się do rozmowy kilku osób(dlatego staram się obracać w niewielkich grupach), a podczas rozmowy z płcią piękną mam gigantyczne bariery. Jeśli do takiej rozmowy dojdzie, bo zazwyczaj nie umiem się przemóc.

-całkowity offtop mózgu. W jednej chwili potrafię myśleć nad zagadnieniem np. fizyki, a nagle zaczynam myśleć o bohaterze książki. Choć potrafi się to pojawić też w normalny dzień np. idę myśląc o szkole i nagle widzę kota. I w głowie pojawia mi się tysiąc obrazów z kotami, które widziałem w internecie albo na żywo. I wtedy tracę wątek.

-różne dziwne myśli. Nie wytłumaczę tego normalnie. Po prostu muszę opisać sytuację: mam wybrać sobie wieszak w szatni. Stoję przed 65, ale przechodzę krok dalej do 67, bo pomyślałem, że 67 jest liczbą pierwszą. Tego nie da się wyrazić słowami.

-nie umiem zrobić czegoś pod impulsem chwili. Po prostu wszystko wcześniej muszę przemyśleć wszystko. I tak zazwyczaj nic to nie daje.

-niezrozumienie przez innych, zazwyczaj przez powód opisany powyżej. Choć nie jest tak źle, zazwyczaj takie sytuacje są przytaczane tylko jako powód do śmiechu.

-przez wiele lat byłem też dla innych definicją płaczka, kabla, miernoty itp. Dobrze się to okazało w jednej sytuacji, w której po zostaniu uderzonym mój kumpel poszedł uspokajać agresora(obraził się, że raczyłem odpowiedzieć na jego zniewagę w jego tonie. Choć pokazuje to, co było kiedyś muszę coś dodać. A mianowicie, że odwróciłem się z pięścią i rozpędem, i gdyby nie ten kumpel to tamten by oberwałby. A później najpewniej wykorzystał bym inne czynniki działające na moją korzyść. Lecz on stał pomiędzy nami. Ale nie o tym mowa.)

-wyżej wymieniony kumpel używał mnie jako powodu do śmiechu. Rozumiecie, różne obrazy, by zjednać sobie ludzi. Ale z tym też było lepiej, ponieważ zacząłem mu odpowiadać w takim samym tonie, przez co nie raz mi groził i czasami bezskutecznie próbował coś zrobić( co może zrobić wysokie 80 kg niższemu 60 kg, gdy niższy ma wiele lepszy refleks do unikania ciosów?) Ale ogólnie go lubiłem, on tak samo, a pod koniec wspólnego chodzenia do klasy już tego nie robił.

-gadam do siebie. Na szczęście nikt o tym nie wie. Po prostu umiem się kontrolować.

-bardzo często jestem zmęczony. Jeśli czegoś nie zrobię, to najpewniej zasnę. Ale na szczęście udało mi się znaleźć na to sposób nie wymagający nakładów energii-zimno. Zazwyczaj działa otworzyć okno. Ale jeszcze tylko przez jakiś czas.

Ale wiecie co? Mnie to nie obchodzi. Nie mam idealnego życia, ale wierzę, że jutro(czyli niedługo, nie w określony dzień) będzie lepiej. Jeśli coś jest nie tak to staram się to poprawić, jeśli ktoś mnie nie lubi to tą osobę olewam. Ogólnie staram się być optymistą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam... chyba mam problem. Nawet kilka.

- Nie umiem nakłonić siebie do pracy. Jak się za coś biorę, to zajmuję się tym przez chwilę z olbrzymim zapałem a potem... "Zrobię to później". Cud że oceny mam dobre.

Pomijając oceny miałem i mam to samo... Albo to lenistwo (przechodziłem przez to - przeskok ze średniej 2.1 do prawie 5.0 - zabrakło mi jednej 5). Druga możliwość - stres, sytuacja osobista która utrudnia, a wręcz uniemożliwia naukę (i inne zajęcia). Teraz przez to przechodzę.

- Mam wahania nastroju. Raz jestem szalenie wesoły, żartuję i tak dalej, a jakiś czas później smutek... I tak kilka razy dziennie.

Podobnie z tą różnicą, że u mnie nastrój waha się raz na kilka dni. Potrafię być zadowolony, kreatywny, aż tu nagle dół na dobry tydzień. Nie potrafię pomóc ani Tobie, ani sobie. Wybacz.

- Gadam do siebie. Podobno to nic złego, ale ja się po prostu boję. Że coś jest ze mną nie tak.

Mam podobnie, ale z myślami. Musiałem zwalczyć takie gadanie ze sobą w myślach przed snem bo nie mogłem zasnąć. Wydaje mi się, że nasz umysł po prostu musi gadać. Jak nie z kimś to z samym sobą. Przynajmniej ja tak to tłumaczę. Czasami "opowiadam" sobie recenzje filmów, gier np po angielsku (ot taka rozmowa z nauczycielem... o dziwo można podszkolić język).

- Nie rozmawiam. Tak szczeże, o problemach i tak dalej. Boję się odrzucenia i braku wysłuchania. Po prostu uśmiecham się fałszywie i mówię "Nic".

Być może tak jak ja boisz się zaufać. Bardzo często słyszę pytanie: "co ci jest" - pyta mnie osoba, z którą mógłbym pogadać o wszystkim. Ale i tak odpowiadam "nic, nic takiego". Sam nie wiem dlaczego (możliwe, że przez pewną sytuację życiową).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem osobą bardzo wrażliwą na to co mówi o mnie rodzina. Na wyzwiska kogokolwiek innego odpowiadam dobrym tekstem żeby się zamknął i o tym zapominam. Ale jak rodzina mówi o mnie złe rzeczy, czuję się nieudacznikiem. Czuje się tępą, nieżyciową, głupią, szurniętą idiotką, itp. Czuję, że jestem zupełnie bezwartościowa - tak jak śmieć. Tracę pewność siebie w robieniu czegokolwiek. Czasem mam tego dosyć i... zaczynam płakać. Robię to rzadko, bo jak to już zrobię, to rodzice się jeszcze dodatkowo ze mnie śmieją. Mówią w ogóle, że jestem chora, i trzeba mnie w psychiatryku zapuszkować...

Może jeszcze coś dopowiem. Najbardziej do myślenia rodzicom da, gdy zrobisz coś godnego pozazdroszczenia i gdy zechcą Ci pogratulować wypomnij im te wszystkie obelgi. "Zaraz, teraz jesteście dumni? A jak mnie nazywaliście?" i wymień kilka. Mogę Ci zagwarantować, że podziała.

No cóż. Pora na mnie. A więc

- Jak na mój wiek(14 lat) jestem niski. Mam zaledwie 160 cm wzrostu. Wszyscy mnie pocieszają że będę miał skok wzrostowy ale oni nie wiedzą jak to jest. Jestem prawie najmniejszy w klasie(2 gimnazjum). Nie jest fajnym uczuciem gdy ty masz głowę na wysokości klatki piersiowej kolegi.

-Jestem wrażliwy. Aż nadto. Jednak gdy ktoś mnie uderzy nie zaczynam płakać. Zaczyna się to gdy ktoś mówi" Patrzcie już ryczy" albo "Znowu będzie ryczał".

-Nie jestem zbyt lubiany w szkole. Ostatnio jakiś kretyn wymyślił sobie że będzie we mnie rzucał kulkami kleju. Prosto we włosy. Nie chodzi o wygląd. Po prostu włosy mam długie i boję się że będę musiał przez coś takiego je ścinać.

-Nie zachowuję się tak jak chłopcy w moim wieku. TZN. zamiast wyzywać dziewczyny od cyt" dup do bzykania" wolę z nimi pogadać i zaprzyjaźnić się. Nie lubię się bić(jestem pacyfistą) i wręcz nienawidzę wf. Mam ochotę czasami temu palantowi co nas uczy powiedzieć co myślę o nim i o tym całym kretyńskim przedmiocie. Nie to że nie lubię sportu. Po prostu wolę uprawiać inne jego rodzaje niż bezsensowna kopanina za piłką. Wolę pływać lub pogimnastykować się.

Podziwiam Cię. Ja już bym wpierdzielił gnojowi za ten klej.

Owe komentarze to naturalne następstwa buzowania hormonów. I nienasycenia seksualnego. Nie korzystanie z takich zwrotów świadczy o silnej woli, która może wziąć górę nad popędami.

A mój osobisty szacun do ciebie powiększa jeszcze fakt pływania.

To ja mogę coś powiedzieć... 1 primo- mam wadę wymowy i zamiast R mówię L (już się przyzwyczaiłem ale to denerwuje kiedy ktoś ci powie "powiedz krowa"

2 primo-jestem chłopakiem ale: nie lubię sportów, czytam(w mojej klasie prawie żaden chłopak tego nie robi) i przez to inni chłopcy mnie nie lubią nie wiem czemu (choć podejrzewam że tolerancja z ich strony jest bardzo niska)

primo 3-jestem MEGA nerwowy rok temu jak ktos mi wyrzucił ksiąszke z ręki zaczynałem się drzeć i okładać tego ktosia pięściami (teraz już jest lepiej ale i tak czasem przeszkadza)

PS.Może dlatego tak lubię Twili bo też czasem jest nerwowa :twilight3: ale zdarza jej się to rzadko :twilight2:

Akurat nie wymawianie "r" jest sexy x333

Chyba już wiesz czemu nie musisz się przejmować pierwszym primem.

Czytanie jest dobre, a jego brak jest oznaką głupoty.

Masz worek bokserski? Ja mam takowy w swoim pokoju i ćwiczę na nim gdy się zdenerwuję. Pomaga. I w uspokojeniu się i w radzeniu sobie z niektórymi problemami (If you know what I mean).

Nie płaczę gdy ktoś umrze, gdy komuś się coś stanie, po prostu nie czuję wielkiego smutku gdy chodzi o ludzi. ( Chyba że rodzina). Wmawiam sobie że tak musi być. Ale gdy widzę że ktoś krzywdzi zwierzę mam ochotę skrzywdzić jego ;_; Tak... jestem dziwna ;c

Odczuwasz smutek w mniejszym stopniu niż inni oraz łatwiej Ci utrzymać spokój. Oczywiście do pewnego stopnia, bo każdy go odczuwa. Nic się na to ie poradzi, to taka twoja natura. Według mnie plus.

Czemu zauważyłam ten temat tak późno?!

Problemów mam naprawdę, naprawdę wiele. Jednak nie mogę powiedzieć o wszystkich:flutterblush: .

Jednym z nich jest to że moja siostra chodzi do tej samej szkoły co ja i cóż.. nie jest zbyt lubiana. Z resztą sama jest sobie winna. Przez to że w szkole praktycznie nikt jej nie lubi, to odbija się na mnie. Śmieją się ze mnie, podstawiają nogi, mówią rzeczy których przez kulturę nie powinnam powtarzać. Czasami mam ochotę tak tych gn*i walnąć z liścia i im powiedzieć prosto w twarz co sobie o nich myślę! Na całe szczęście miałam pseudo przyjaciółki, które zawsze mówiły mi że nie warto. Ja zawsze nie miałam szczęścia i właśnie dlatego przyjaciele mnie zdradzali, więc polegałam na rodzinie ale w moim domu panowała dyskryminacja pomiędzy siostrami (ja jestem poszkodowana). Niemal codziennie jestem opieprzana przez rodziców za to że nie jestem jak siostra. Ja nie chcę wyjść na zazdrośnicę, ale to wkurzające gdy ktoś co dzień mówi mi że mam być jak siostra! Czasami miałam tego tak dość że jak byłam u "przyjaciółki" płakałam rzewnymi łzami i żaliłam się że nikt mnie nie rozumie. Tak też było. Jak wspominałam wcześniej przyjaciółki mnie zdradziły więc od razu cała szkoła wiedziała że jestem beksa! Teraz jest już trochę lepiej ale nie wiem czy wytrzymam dłużej w tym szkole domu wariatów!

Jesteś pierworodna, jesteś wzorem dla siostry. Sam mam dwie, też jestem najstarszy. Jeśli dobrze rozumiem to twoje problemy pochodzą właśnie od niej. Pomóż się jej dostosować, pomóż znaleźć przyjaciół. Powiedz rodzicom, że nie będziesz jak siostra i nie będziesz. Jako silny argument masz jej problemy towarzyskie.

Ostrzeż przed tym jak walniesz w ryj, to nie będzie mógł mieć do ciebie zastrzeżeń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc teraz ja: W szkole nabijają się ze mnie, że jestem inny. Nazywają mnie idiotą, bo brzydzę się mięsem. Po prostu nie potrafię na nie nawet patrzeć, wiedząc że jest zrobione ze zwierząt. Mam tylko jednego przyjaciela w szkole: naszczęście takiego, który toleruje każde moje dziwactwo. Gdy mu powiedziałem że jestem Bronym, powiedział że widział jeden odcinek i że mu się podobał. Potem wciągnąłem go lekko w fandom, podobają mu się niektóre utwory. Mówi, że gdyby rodzice nie sprawdzali mu komputera, to z chęcią by został Bronym. Ale wracając do tematu: mam dwóch braci, którzy gdy coś zrobią, to wina spada na mnie. Gdy sami nie mogą czegoś mieć, mi też to zabierają lub kłamią rodzicom tak, żeby oni to zrobili. W szkole jestem osobą, z której gdy ktoś ma zły humor to można się ponabijać. Jesteśmy jedynymi chyba osobamią razem z moim przyjacielem, które traktują dziewczyny z szacunkiem. Nabijają się z tego co czuję do pewnej dziewczyny, a gdy sami się ostro całują na korytarzu, to ja nic nie mogę powiedzieć, bo się od razu zaczyna jechanie po mnie w czwórkę lub piątkę. Śmieją się, że wolę książki od piłki nożnej. Często jeżdżę na nartach, choć wiele osób się nabija: hahaha! Jeździć nie umiesz, idioto! Zamiast jeździć na nartach, to lepiej idź do [imię tej dziewczyny] [i w tym miejscu masa tekstów przesyconych erotyką]. Śmieją się, że wyleciałem z grupy z Angielskiego za bezczelne odzywki. A sami z każdego testu dostają 3, a ja 4+, 5 lub 6.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciebie rozbawiły, innym mogą pomóc...

Najlepiej jest śmiać się z tych, którzy znaleźli to, co lubią robić i starają się teraz pomóc innym. Najlepiej jest stanąć z boku i się przyglądać, komentując to wszystko.

A potem tylko umartwiać się nad sobą,że nie potrafisz nic zrobić... Ciekawa droga!

Ja już wszystkie możliwe drogi wypróbowałem. Takimi poradami raczej nie pomożesz, a zaszkodzisz. Dajmy przykład, że ktoś lubi pić alkohol. Zacznie spożywać go w nadmiarze i będzie twierdził, że ma żyłkę do tego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...