Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Jestem typowym leniem, nie umiem robić nic ciekawego, ba czasem nawet zawalam proste rzeczy domowe itp ;_; Nie mam talentu, a w moich zainteresowaniach jestem pewnie gorszy od ludzi, którzy tym się nie interesują, życie ;_:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z powodu braku czasu + wyjazd do rodziny, odpisuje dopiero teraz.

 


Talar, czym ty się przejmujesz? Jak ktoś obnosi się z clopami, to niech on się za to wstydzi. Jak pali/pije, to on poniesie tego skutki. Jeżeli ludzie wokół Ciebie się degenerują, to Ty na ich tle stajesz się lepszy (dla normalnych, godnych uwagi ludzi). Jak tracisz w oczach debili, to żadna strata.
 
Dzięki. Jeśli chodzi o tą szkołę, to zdaje sobie sprawę z tego, iż na tle tej klasy lepiej się prezentuje, lecz mnie po prostu smuci fakt, iż mam takich ludzi w klasie i muszę kisić się z nimi przez te 3 lata (choć i tak dużo z nich wypadnie). Inne klasy są spoko i tylko moja jest taka obskurna.
 
 

Cóż, ze mną chyba nigdy nie gadałeś, ja z Tobą również, jednak widziałem niejeden Twój post na temat clopów i nie tylko, wiec wysunąłem takie właśnie obserwacje, iż jesteś "hejterem", a "agresja" jaką umieszczasz w tych wypowiedziach, tylko mnie w tym utwierdzała. Bo napisać, że "nie lubię clopów", mnie nie rusza, ja nie lubię gore i git, ale czytając Twoje wypowiedzi można je odebrać nie za wyrażanie swojego zdania, a za "ostrą krytykę"... Ja na przykład jestem wielkim fanem clopów i nie jestem jedyny na forum i rzucanie obraźliwymi słowami, na coś co tak lubię, może też godzić Talar w fanów. Krytykować możesz, bo to wolny kraj, ale takie słowa dobierasz, że możesz rykoszetem obrazić też ludzi, którzy ten rodzaj "sztuki" lubią.
Kiedyś moje posty były o wiele bardziej agresywne i wyzywałem w nich wszystkich, którzy mają coś z wym wspólnego. Teraz uważam, że każdy lubi co chce, nawet jeśli mówimy o czymś takim. Zresztą, sam opis clopów był teraz o wiele łagodniejszy, niż to, co wcześniej o tym pisałem. Rozumiem też twoje ostatnie zdania. Wiele razy miałem tak, iż ja coś bardzo lubię, a inna osoba bardzo ostro to krytykuje. Nieprzyjemne jest to uczucie, dlatego też staram się po prostu mówić, że czegoś nie lubię bez użycia agresji, jednak są wyjątki. Postanowiłem, że nie mam prawa ostro czegoś krytykować, jeśli owa rzecz "nie zachodzi" o moralności człowieka. Sam sobie ustaliłem taką zasadę i kieruje się nią, przez co o ile nie krytykuje w ostry sposób jakiś filmów, muzyki itd, to właśnie clopy mam prawo krytykować, iż.... "takie" obrazki z udziałem postaci z bajki jest.... niemoralne, zwłaszcza, iż są to konie. Jest to moje wytyczenie ścieżki moralności, której nikomu nie zarzucam. Każdy może sobie myśleć o tym co chce, w tym również ja.

 


Co do "budy", to mamy TE SAME zdanie, bo też raczej robiłem za popychadło, bo zawsze siedziałem z bratem bliźniakiem w pierwszej ławce, obok nauczyciela. Bo nie piłem alkoholu i nie paliłem, bo nie chciałem chodzić na wagary, itd. Dlatego w KAŻDEJ szkole zazwyczaj nie kolegowałem się z 90% ludzi z klasy, tylko z paroma osobami. Wiec co do wszelakich "używek", to i ja, jak i Ty jestem na "nie" i nie palę do dzisiaj, a alkohol pijam tylko na święta, (np wczoraj) i to w małych ilościach.

http://pl.memgenerator.pl/mem-image/tak-trzymac-pl-ffffff-1

 


No jeśli idzie o przeklinanie, to ja przeklinam BARDZO dużo, ale tylko między znajomymi, którzy przywykli już do tego, na forum nie przeklinam wcale np...

Ja przeklinam, jak jestem wściekły, bądź gdy chce podkreślić lub zaakcentować coś w zdaniu. Tak, to raczej rzadko padają bluzki z moich ust; wolę używać bogatego słownictw, które zastępuje przekleństwa. Jednak nie powiem, iż przeklinanie jest czymś zły. O ile występuje w małych ilościach, to jest git. Niektóre zresztą słowa użyte w odpowiednim momencie może być bardzo śmieszne. Jednak jak ktoś tak ciągle klnie, bez powodu, bo żadnych innych słów nie zna, to jest to już głupie i olewam takie osoby ciepłym moczem.

 


Ta, tego typu "kozaków i cwaniaczków" też nie lubię, mądrzy w ry..u, bo są koledzy i widownia, szpanują byłe bzdetom by zaimponować dziewczynie, czy przygłupiemu koledze, poziom żartu niekiedy jest tak głęboki, że o Titanica uderza...

http://www.hondagrom.net/forums/attachments/2286d1377783306-almost-had-heart-attack-i_know_that_feel_bro_by_rober_raik-d4cxn5a.png

 

 

Jeszcze dopowiem o tych clopach coś. O ile takie obrazki, gdzie gołym okiem było widać narządy rozrodcze oraz były pokazane sceny seksu, to takie arty widziałem może kilka razy i były one dla mnie bardzo brzydkie. Takie... agresywne i ohydne... W ogóle, klacze z dwumetrowym "przyrodzeniem" oraz pełno białej mazi dookoła... po prostu FUJ! Jednak, o wiele częściej, przeglądając deviantarta mogę natknąć się na obrazki typu saucy, bądź takie wpół-saucy (nie, że specjalnie). Powiem tyle, że tworzenie kucyków seksownymi jest... nieładne i nie powinno mieć racji bytu. Ostatnio w dziale o Twiligth wstawiłeś arty + 18, których żałuje, że zobaczyłem (głupi ja), lecz tutaj oddziałuje coś innego. Tworzenie kucyków w takich pozach i z takimi minami jest bebe, co powoduje u mnie wściekłość, lecz przed tym pojawia się coś innego. Wpierw łapie mnie jakiś takie dziwne uczucie w brzuchu, którego nie doświadczam nigdy indziej. Nie wiem, co to jest za uczucie; nie potrafię go opisać. Na pewno nie jest ono spowodowane... eeee... wiecie czym, gdyż jak zobaczę normalną dziewczynę w takiej pozie czy cuś, to takiego uczucia niema. Nienawidzę tego uczucia, a ta nienawiść łączy się z nielubieniem tych obrazków, przez co moje zdanie o tym jest aż tak krytyczne. Sam próbowałem zwalczyć to uczucie w brzuchu; ignorować je bądź próbowałem sprawić, aby zniknęło, lecz moje starania były bezowocne.Gdy np. zobaczę gore, to pojawia się tylko to nie lubienie tego stylu, lecz żadnych uczuć (poza obrzydzeniem) niema. Najgorsze jest to, ze to głupie uczucie pojawia się także, gdy zobaczę coś takiego jak to: http://nanyjfreak.deviantart.com/art/My-dear-Applejack-421227828 bądź http://nanyjfreak.deviantart.com/art/Merry-Christmas-MLP-420019907. Jest co prawda mniejsze, to i tak jest, przez co nawet takich obrazków nie lubię.

 

Nie wiem, co mam w tej sytuacji zrobić. To głupie uczucie może utrzymywać się nawet kilka dni, a wraz z nim pamięć o tym obrazku, którego wolałbym nie zapamiętywać. Oczywiście staram się po prostu nie oglądać takich rzeczy, lecz moim ulubionym aspektem tego fandomu są arty, które lubię przeglądać, a tam niestety łatwo się natknąć na coś takiego. Zresztą, ja pamiętam niektóre takie saucy, które widziałem może pół roku temu... Powiem tylko, że przeklinanie tych obrazków na głos, wściekłość z ich powodu oraz pisanie o tym (jak robię to teraz) pomaga mi zmniejszyć to głupie uczucie, bądź całkowicie się go pozbyć na jakiś czas. Gdyby nie one, to bym podchodził do tego wszystkiego i wiele bardziej spokojnie. Mam nadzieje, że ktoś mnie zrozumie, a nie, wyśmieje.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Urlop od tego co robisz. Pisałem recenzje. Na początku były świetne. Z czasem coraz gorsze. Po miesiącu wróciłem i wena wróciła.

Dobry pomysł.

Wybacz, ale albo to nieudany trolling, bo jeszcze nikt nie pisał o takich... problemach. Jeśli jednak nie żartujesz, to przepraszam za te wszystkie sarkazmy(?) Może wymienione "problemy" nagromadziły się i sprawiają wrażenie większych niż są w rzeczywistości. Nie mam zamiaru pisać tekstów typu: "inni mają większe problemy niż ty". Ba, mógłbym posłużyć się swoim przypadkiem: dwóch alkoholików w domu, padaczka, bradykardia, brak pracy, "tej jedynej", życie na garnuszku rodziców... Ale co Cię to obchodzi, prawda? Pewnie, że inni czy ja mają problemy, ale to Ty cierpisz, a nie inni. Dla mnie też tak mówili. Nawet osoby z najbliższej rodziny.
Właśnie to się wszystko nagromadziło. Niemal każdy z tych problemów to pikuś, ale wszystkie uderzyły we mnie w tm samym czasie, co mnie zdołowało.
 
Nie twierdzę, że moje problemy są ważniejsze od czyiś. Jedną z niewielu rzeczy, z których jestem dumny, to moja altruistyczna natura. Lecz każdy potrzebuje czasem się wyżalić, niestety nawet ja. Napisałem to tylko po to, żeby to z siebie wyrzucić. Nie zrobiłem tego po to, by mi ludzie współczuli, bo są osoby, które mają gorzej ode mnie.
 

 

Z częścią opisanych problemów się zgodzę, ale brak możliwości gry Cię dołuje? Serio? Rozumiem brak drugiej połówki - to boli, ale gra komputerowa? Słuchanie metalu? Zakładanie z góry, że każdy Cię oleje? W takim razie po kiego czorta w ogóle to pisałeś?

1. Jestem uzależniony od komputera, już o tym kiedyś pisałem. Staram się z tym walczyć. Plus, granie to czasem jedyny sposób dla mnie na to, by porozmawiać i pośmiać się z kimś, kto mnie rozumie (zwykłem grać tylko ze znajomymi, również z forum).

2. Nie lubię subkultury metalowców, to dlatego.

3. Mam niska samoocenę, to dlatego. A może dlatego, że jestem życiową ciotą.

 

 

Pegasis to człowiek jak każdy inny. Idealizujecie je tylko z jednego powodu - bo też ma zainteresowanie w kucykach, więc szanse na odtrącenie was przez nie są dużo mniejsze.

Przyznaję, to główny powód.

 

 

Czasem z inicjatywą trzeba wyjść samemu, a nie czekać, aż ktoś ciebie zaprosi.

Pytanie, do kogo? Mój najlepszy przyjaciel odmówił, a reszta znajomych, z którymi umiem się zabawić, jest rozrzucona po całej Polsce. Sam do nikogo z dalszych stron pojechać nie mogę, ani nikogo z daleka zaprosić. Powód - rodzice, którzy uznają tylko przyjaźń tylko wtedy, kiedy spotykam się z tą osobą regularnie. A nie jestem na tyle blisko z żadną osobą z okolicy, że zaprosiłbym ją do swojego domu na sylwestra.

 

 

Twierdzisz że potrzeba nieustraszonej aby nie uciekła ode mnie? Tak chyba taka jest potrzebna :lol:

Myślałem, że chodzi Ci o airsoft :drurrp:.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Najgorsze jest to, ze to głupie uczucie pojawia się także, gdy zobaczę coś takiego jak

No ja akurat UWIELBIAM taką sztukę, ale jest jedna zasada, jeśli ktoś nie lubi np Picassa, to nie znaczy, że obrazy jego są do kitu i odwrotnie, jeśli ktoś coś lubi, nie musi to znaczyć, że to jest cudo, wszystko zależy od gustu i upodobania i tak jest ze wszystkim, nawet z potrawami, muzyką, ludźmi, wszystkim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja akurat UWIELBIAM taką sztukę, ale jest jedna zasada, jeśli ktoś nie lubi np Picassa, to nie znaczy, że obrazy jego są do kitu i odwrotnie, jeśli ktoś coś lubi, nie musi to znaczyć, że to jest cudo, wszystko zależy od gustu i upodobania i tak jest ze wszystkim, nawet z potrawami, muzyką, ludźmi, wszystkim.

 

Powiem tyle, że ja chciałbym, abym był obojętny do takich obrazków. Chciałbym, że po zobaczeniu czegoś takiego skrzywiłbym się, mówiąc "ych" i poszedłbym dalej, całkowicie zapominając o tym, co właśnie zobaczyłem. Wiele razy próbowałem tak zrobić, lecz zawsze pojawiało się to głupie uczucie, które utrwalało mi ten obraz w pamięci. Ja tego nie chce, lecz zwalczyć tego nie umiem.

Wiesz, co mnie jeszcze w tym denerwuje? Zawsze mówiłem, że kucyki to nie są stworzenia, które powinny wyglądać seksownie, gdyż co to ma być!? Konik z bajki ma wyglądać seksowne dla człowieka? Nonsens! Jednak, no niestety, ich twórcy potrafią zrobić, żeby były... Nie chce, aby były one takie, lecz takie są, i właśnie dlatego też tego nie lubię. Mam nadzieje, że nikt mi zaraz nie zarzuci, że jestem hipokrytą. Byłbym nim, gdyby oglądał te arty dla przyjemności, hejtując je przy okazji. Ja po prostu twierdze, iż te arty nie powinny być takie, lecz tak są.

 

Jednak wciąż pozostaje sprawa tego dziwnego uczucia w brzuchu, którego nie potrafię określić. Ktoś może wie, co to za uczucie i jak się go pozbyć? Byłbym wdzięczny za pomoc. Gdybym się go pozbył, nie miał bym już tak krytycznego zdania o tym wszystkim, co wcale nie oznacza, że jakoś to polubię. Wciąż będę wrogiem tych artów, lecz przynajmniej pozbędę się nieprzyjemnego uczucia związanego z tymi artami, dzięki czemu nie będę tyle o tym myślał oraz uznam to za kolejną rzecz, której po prostu nie będę lubić, jak np. grejpfrutów, lecz trochę bardziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to obrzydzenie? Ja swoje uczucie w brzuchu tak identyfikuję, a walczę z nim po prostu zawzięcie unikając artów o tematyce choćby podtekstowej, jeżeli ów podtekst jest zauważalny na drugi rzut oka (na trzeci już nie, tak głęboko nie patrzę). Niestety w żaden inny sposób przy swoim zasobie doświadczeń nie mogę ci pomóc, choć może i bym chciał.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to obrzydzenie? Ja swoje uczucie w brzuchu tak identyfikuję, a walczę z nim po prostu zawzięcie unikając artów o tematyce choćby podtekstowej, jeżeli ów podtekst jest zauważalny na drugi rzut oka (na trzeci już nie, tak głęboko nie patrzę). Niestety w żaden inny sposób przy swoim zasobie doświadczeń nie mogę ci pomóc, choć może i bym chciał.

 

Nie, to nie obrzydzenie. Obrzydzenie czuje, gdy zobaczę gore, lecz wtedy po prostu wychodzę i zapominam o tej abominacji po paru sekundach. Sam też nie lubię nawet podtekstów seksualnych czy innych takich cośów i unikam ich jak ognia, lecz trudno nie natknąć się na jakiś saucy, gdy się jest wielkim fanem "normalnych" fan-artów. 

Jedna i tak dziękuje, że chciałeś udzielić pomocy. Wspieranie mnie także pomaga mi poczuć się lepiej :) Dziękuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, co mnie jeszcze w tym denerwuje? Zawsze mówiłem, że kucyki to nie są stworzenia, które powinny wyglądać seksownie, gdyż co to ma być!? Konik z bajki ma wyglądać seksowne dla człowieka? Nonsens! Jednak, no niestety, ich twórcy potrafią zrobić, żeby były... Nie chce, aby były one takie, lecz takie są, i właśnie dlatego też tego nie lubię.

Cóż ja tego "uczucia" nie mam, dlaczego? Ponieważ widziałem podobne arty z postaciami z innych bajek, np looney tunes, (wiadomo Bugs i Lola), Król Lew, Roobin Hood (ta wersja ze zwierzętami), Geronimo Stillton, a to tylko bajki ze zwierzętami, bo są też arty tego typu z dziewczynami z różnych bajek, jak np Ben 10, Scooby - Doo i inne, więc zasadniczo nie tylko kucyki "przerabiają", bo i inne bajki też, dlatego mnie to nie irytuje tak już...

Edytowano przez BRONIESiPEGASIS
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż ja tego "uczucia" nie mam, dlaczego? Ponieważ widziałem podobne arty z postaciami z innych bajek, np looney tunes, (wiadomo Bugs i Lola), Król Lew, Roobin Hood (ta wersja ze zwierzętami), Geronimo Stillton, a to tylko bajki ze zwierzętami, bo są też arty tego typu z dziewczynami z różnych bajek, jak np Ben 10, Scooby - Doo i inne, więc zasadniczo nie tylko kucyki "przerabiają", bo i inne bajki też, dlatego mnie to nie irytuje tak już...

Parę razy natknąłem się na takie dziwy (wciąż nie mam pojęcia, co sobie myślą ludzie, tworząc jakieś porno-przeróbki innych bajek) jednak tego uczucia nie miałem. Po prostu olałem to szczochem prostym i tyle. Tylko takie "kucykowe" twory na mnie tak działają. Być może to dlatego, iż cenie sobie ten serial ponad wiele innych rzeczy? A może to co innego? Hmmmm... Co ja mam teraz zrobić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Lecz sam mieszkam w odległości godziny jazdy od najbliższego większego miasta, do którego jeżdżę raz na jakieś 4 miesiące. Ciężko byłoby utrzymać taki związek.

Jakoś od ponad 2 lat utrzymuję świetny transatlantycki związek z innym bronym i jest dobrze. Jak się kocha, to odległość nie ma znaczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś od ponad 2 lat utrzymuję świetny transatlantycki związek z innym bronym i jest dobrze. Jak się kocha, to odległość nie ma znaczenia.

 

Związek dzielący oceany!

To nie jest związek.

Nie ma tej bliskości, nie widujesz tej osoby często, chyba, że przez kamerkę, na monitorze. 

Plus skąd ta pewność, że druga połowa ciebie tam nie zdradza?

Oczywiście zaraz będzie wielka przemowa na rzecz zaufania.

Jednakże zaufanie często prowadzi donikąd. 

Jak to mówią, jeśli umiesz liczyć, licz na siebie. 

Byłem w kilku związkach na odległość. Dużo mniejszych, bo ograniczający się do Polski. I za każdym razem nie wychodziło chociażby ze względu na brak spotkań. W końcu drugą połowę odbierał ktoś, kto mieszkał blisko niej.

 

Związek na odległość? Prędzej przyjaźń na odległość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że twoje związki nie wypaliły, nie znaczy, że mój jest taki sam. Dużo dla mnie znaczy, więc nie obrażaj go i nie próbuj psuć mi szczęścia tylko dlatego, że sam zostałeś poszkodowany. Jak się nie uda, to proszę bardzo- ale tylko wtedy.

A co do zaufania, to owszem gadka będzie, bo słyszę to od każdego i za każdym razem brzmi to równie głupio. Jak ktoś ma zdradzać, to zrobi to nie ważne czy będzie blisko czy daleko, bo albo ty mu nie pasujesz, albo on jest po prostu mendą. Nie widzę w tym nic złego, bo w ten sposób tylko szybciej wyda się, kto jest naprawdę lojalny i komu zależy, a komu nie i już.

Poza tym o wiele wyżej cenię sobie relację opartą w 90% na ciekawej i szczerej rozmowie niż tylko na bliskości fizycznej. Jak ktoś nie może wytrzymać bo go świerzbi między nogami, to niech spada z powrotem do gimnazjum.

Edytowano przez Burning Question
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytajnik dobrze gada.

Jak ktoś kocha tak na prawdę, to nie zdradzi. Poza tym, faktycznie może być trudno w takim związku, bo czasami może być ciężko, ale według mnie takie 'próby' tylko wzmacniają to co się do siebie czuję i to udowadniają. 

A jak ktoś zdradzi - tu Pytajnik znowu ma rację. Lepiej żeby rzucił, niż oszukiwał że kocha i pieprzył się z inną.

Edytowano przez Nimfadora Enigma
  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem, jest BARDZO trudno, ale takim skrajnym samotnikom jak my przychodzi to łatwiej. Rozumiem, że nie jest to związek dla każdego, bo każdy ma inny poziom różnych potrzeb i dla niektórych to jest psychicznie zbyt wielka męka, ale to nie znaczy, że nie ma ludzi, którym taki układ pasuje. Dla mnie na przykład jest bardzo wygodny. W dzień zajmuję się sobą, studiami i domem, a wieczorkiem na relaksie siadam do kompa i gadamy godzinami.  Poza tym skoro już spotkałam jedynego faceta, jaki mi kiedykolwiek tak bardzo przypasował, to głupotą byłoby nie zaryzykować.

Dla tych, co jeszcze wątpią w jakość takich związków- jasne, mogą być fatalne. Miałam taki, cały oparty na kłamstwach i po nim nauczyłam się już jak sprawdzać czy druga strona jest szczera. Jeśli chętnie przystaje na to, żeby wasze rodziny się poznały, to jeden z bardzo dobrych znaków.

Edytowano przez Burning Question
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że twoje związki nie wypaliły, nie znaczy, że mój jest taki sam. Dużo dla mnie znaczy, więc nie obrażaj go i nie próbuj psuć mi szczęścia tylko dlatego, że sam zostałeś poszkodowany. Jak się nie uda, to proszę bardzo- ale tylko wtedy.

A co do zaufania, to owszem gadka będzie, bo słyszę to od każdego i za każdym razem brzmi to równie głupio. Jak ktoś ma zdradzać, to zrobi to nie ważne czy będzie blisko czy daleko, bo albo ty mu nie pasujesz, albo on jest po prostu mendą. Nie widzę w tym nic złego, bo w ten sposób tylko szybciej wyda się, kto jest naprawdę lojalny i komu zależy, a komu nie i już.

Poza tym o wiele wyżej cenię sobie relację opartą w 90% na ciekawej i szczerej rozmowie niż tylko na bliskości fizycznej. Jak ktoś nie może wytrzymać bo go świerzbi między nogami, to niech spada z powrotem do gimnazjum.

 

Nie miałem zamiaru kogokolwiek obrażać, tak więc z tego miejsca przepraszam.

Tak tylko chciałem zauważyć, że związki na odległość nie istnieją, są nierealne i zawsze po pewnym czasie padną. To, że twój wytrwał tak długo wymaga pogratulowania. 

Moja wina też w jednym miejscu, bo wyraziłem się zbyt ogólnie i zabrzmiało to, jakbym był poszkodowany po każdym związku na odległość. Niektóre wyszły, ale na zasadzie przeistoczenia się w przyjaźń na odległość. Bo związek to jednak jest tą specjalną relacją między ludźmi, gdzie czasem druga połowa wie nawet mniej niż przyjaciel. Ale tutaj już musiałbym spamować autorami książek lub linkami do źródeł, gdzie jest ładnie rozpisana kwestia związku, friendzona itd., bo samo moje doświadczenie życiowe tutaj nie wystarczy, tutaj trzeba już doświadczenia poprzednich pokoleń.

 

Co do zaufania to ogólnie masz rację, ale zapominasz jeszcze o pewnej kwestii... ale tej to już lepiej nie będę zaczynał. Powiem tylko, że takie coś nie sprowadza się tylko do lojalności i kwestii bycia mendą i tak to wygląda nie tylko od strony mężczyzny, ale i kobiety. Już dawno temu udowodniono, że kobiety o seksie myślą więcej niż faceci. 

Już widzę tych chłopaczków, co będą głosić, jacy to oni lojalni i jak łatwo im to przychodzi. 

Dobra, kończę ten wątek, bo jeszcze przez przypadek ktoś zrozumie to jako "Związki na odległość Lindsa nie wypaliły z jego winy". 

 

Ostatniego zdania nie skomentuję, bo ono w takim wypadku tyczy się chyba każdego człowieka nie licząc aseksualnych, chyba, że odjąć jeszcze część tych, którzy sami sobie potrafią ulżyć. 

Ale przedostatnie skomentuję - ja o wiele wyżej cenię sobie relację opartą zarówno na ciekawej i szczerej rozmowie jak i na bliskości fizycznej (i nie oznacza to tylko seksu, co jak co, ja nie jestem aż tak zdeprawowany, och nie!), niż tylko na rozmowie lub tylko na bliskości fizycznej (ba, tego drugiego nawet nie nazwałbym związkiem, a czymś bardziej w stylu relacji kochanka-kochanek). Nie wyobrażam sobie związku, w którym nie mógłbym przytulić drugiej osoby lub samemu zostać przez drugą stronę przytuloną, gdy jest taka potrzeba. 

 

I dla podsumowania - nie piszę tego, by kogokolwiek urazić. Bardziej piszę to jako przestrogę. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żalę się na to, że nie potrafię sobie właśnie ogarnąć że tak to powie relacji z kilkoma osobami. Jak wszystko się układa, to ktoś mi robi wodę z mózgu i tyle tego jest. Ale w sumie

Owszem, jest BARDZO trudno, ale takim skrajnym samotnikom jak my przychodzi to łatwiej. Rozumiem, że nie jest to związek dla każdego, bo każdy ma inny poziom różnych potrzeb i dla niektórych to jest psychicznie zbyt wielka męka, ale to nie znaczy, że nie ma ludzi, którym taki układ pasuje. 

W sumie... Szczerze mówiąc, czytam Twoje wypowiedzi i zaczynam poważnie zastanawiać się, czy przekreślać kogoś tylko dlatego, że boję się odległości. Bo wszyscy mi ględzą, że nie ma sensu i nie wypali, ale widocznie to ma prawo istnienia, jak z początku zakładałam, więc nóż widelec dam szanse tej osobie. Tylko niech ona się zastanowi też, czy jej to odpowiada, eh.

 

 

A wracając do tematu żalenia się.. Kijowo bo pewnie spędzę sylwka robiąc cosplaye i pijąc browara z tatuśkiem XD Ewentualnie na koniec zasiądę oglądając Zbuntowanego Anioła na kompie. SZAŁ NIE MA CO.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masakra jakaś. x.x Mam nadzieję, że przyjaciele, albo chociaż to forum są jakimś "duchowym" wsparciem przynajmniej. Na nowy rok szykuje się to samo? Może dałoby się usunąć cichaczem cały alkohol czy coś?

Nie. Mam z tym do czynienia od... w zasadzie dzieciństwa. Wylejesz alkohol? Pogorszysz sytuację, a alkoholik i tak "uzupełni zapasy". Próbowaliśmy tego, a żadna instytucja nie jest w stanie pomóc. I odpowiadając na pytanie - na 90% tak. Będzie powtórka z rozrywki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeprosiny przyjęte. Zwykle ludzie w ten sposób atakują mój związek i z góry go skreślają albo na chama negują moje uczucia, jakby należały do nich. Nic przyjemniego, gdy ktoś wyśmiewa coś, co jest ci w życiu drogie i nad czym pracujesz codziennie.

 


Bo związek to jednak jest tą specjalną relacją między ludźmi, gdzie czasem druga połowa wie nawet mniej niż przyjaciel.

Tak to właśnie wygląda u każdej pindzi, co mi wmawia, że w moim związku nie ma szczerości. Tym czasem zdaję sobie sprawę z takiego problemu i przywiązuję szczególną wagę do zminimalizowania go najbardziej jak się da. Z drugiej strony człowiek bez tajemnic, to żenada jak dla mnie dlatego i ja i on dajemy sobie prawo do 1-2 tajemnic- jak ktoś nie chce mówić, to go nie zmuszam.

 


Już dawno temu udowodniono, że kobiety o seksie myślą więcej niż faceci.

No, ba! Coś o tym wiem. I tu się pożalę, że:

1. moje libido mogłoby rozsadzić Kraków i z tego powodu jest mi dość trudno.

2. Dobijają mnie wszystkie laski na studiach, które będąc w związkach skaczą do łóżka innym facetom, a potem żeby czuć się mniej jak ******* próbują mi wmawiać, że JA TEŻ PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ ZDRADZĘ. No to jest szczyt. -.-" Od kiedy zaczęłam dawać z pięści za takie sugestia już nikt się nie czepia. Podobnie dzieje się, jak ktoś mnie pyta czy jestem w otwartym związku. To tylko pokazuje jakie podejście ma większość ludzi i jestem nim skrajnie dobita, ale najbardziej boli mnie sugerowanie, że mogłabym się zniżyć do tego samego poziomu, albo, że mój partner by mógł. Jak kiedyś to zrobi, to obrażajcie go sobie na zdrowie, a na razie nie życzę sobie czegoś takiego.


Nie wyobrażam sobie związku, w którym nie mógłbym przytulić drugiej osoby lub samemu zostać przez drugą stronę przytuloną, gdy jest taka potrzeba.

Tak nie powinno być, rzeczywiście, ale mówi się trudno. Nie porzuciłabym go tylko dlatego, że nie może być przy mnie- to nie jego wina, ani moja. Poza tym robi co może żeby jak najczęściej mnie odwiedzać, a kiedy już to robi, to -wierz mi- bliskości nam nie brakuje. Próbowaliśmy już mieszkać razem przez miesiąc, apotem 1,5 żeby sprawdzić jak to jest wytrzymywać siebie 24/7 i jest dobrze. Nigdy z nikim nie byłam tak zgrana, więc jak mogłabym zmarnować szansę na takie szczęście?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to właśnie wygląda u każdej pindzi, co mi wmawia, że w moim związku nie ma szczerości. Tym czasem zdaję sobie sprawę z takiego problemu i przywiązuję szczególną wagę do zminimalizowania go najbardziej jak się da. Z drugiej strony człowiek bez tajemnic, to żenada jak dla mnie dlatego i ja i on dajemy sobie prawo do 1-2 tajemnic- jak ktoś nie chce mówić, to go nie zmuszam.

 

Właśnie to miałem na myśli. Pełna szczerość zabija związek. Tajemnice dodają nieco... smaczku.

 

 

No, ba! Coś o tym wiem. I tu się pożalę, że:

1. moje libido mogłoby rozsadzić Kraków i z tego powodu jest mi dość trudno.

2. Dobijają mnie wszystkie laski na studiach, które będąc w związkach skaczą do łóżka innym facetom, a potem żeby czuć się mniej jak ******* próbują mi wmawiać, że JA TEŻ PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ ZDRADZĘ. No to jest szczyt. -.-" Od kiedy zaczęłam dawać z pięści za takie sugestia już nikt się nie czepia. Podobnie dzieje się, jak ktoś mnie pyta czy jestem w otwartym związku. To tylko pokazuje jakie podejście ma większość ludzi i jestem nim skrajnie dobita, ale najbardziej boli mnie sugerowanie, że mogłabym się zniżyć do tego samego poziomu, albo, że mój partner by mógł. Jak kiedyś to zrobi, to obrażajcie go sobie na zdrowie, a na razie nie życzę sobie czegoś takiego.

 

Właśnie ta sfera stawia u mnie najbardziej związki na odległość w wątpliwości. I stąd pisałem ogólnie. Nie znam twojego faceta, ani ciebie, więc nie mogę wprost powiedzieć "Przez wasz popęd seksualny jedno kiedyś zdradzi drugiego". Ale trudno mi też siedzieć cicho i nie uprzedzić, że taki scenariusz też się może pojawić. 

 

 

Tak nie powinno być, rzeczywiście, ale mówi się trudno. Nie porzuciłabym go tylko dlatego, że nie może być przy mnie- to nie jego wina, ani moja. Poza tym robi co może żeby jak najczęściej mnie odwiedzać, a kiedy już to robi, to -wierz mi- bliskości nam nie brakuje. Próbowaliśmy już mieszkać razem przez miesiąc, apotem 1,5 żeby sprawdzić jak to jest wytrzymywać siebie 24/7 i jest dobrze. Nigdy z nikim nie byłam tak zgrana, więc jak mogłabym zmarnować szansę na takie szczęście?

 

W tym momencie ujawniłaś moją głupotę i z racji przyzwoitości przyznaję się do tego. Pisałaś o związku, który dzieli ocean, więc z góry pomyślałem, że nie odwiedzacie siebie wzajemnie i, że nie widujecie się. Aczkolwiek też faktem jest, że im rzadziej są spotkania, tym trudniej. 

Resztę tego, co chciałem napisać zachowam dla siebie, bo to już raz, że byłby off-top, a dwa, że raczej nie na miejscu ;) 

Jak to się mawia w teorii strategii, najlepsza strategia to mieć plan na każdą ewentualność. Brzmi to prostacko, ale o dziwo w związkach się dobrze sprawia.

 

W każdym razie, ja po prostu nie mam już sił do wchodzenia w związki na odległość, zwłaszcza, że przez studia i konieczność podejmowania od czasu do czasu pracy, nie mam czasu by nawet pomyśleć o pojechaniu i odwiedzeniu drugiej połowy. Poza tym druga połowa do związku na odległość to musi być konkretna połowa, nie pierwsza lepsza dziewczyna. Może być nieogarnięta, co wytrzyma odległość i ogarnięta, co nie wytrzyma odległości. Derp. Więcej nie piszę, bo namieszam bardziej niż już namieszałem.

 

Osiem. Osiem jest odpowiedzią na wszystko.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Everlong

A ja po prostu napiszę, że mi smutno, bo skończył się mój długi związek. Niby jestem młoda i mogę zakochać się nie raz, może to nie był ten "jedyny" i takie gadanie, ale ja czuję inaczej i po prostu teraz mi go strasznie brakuje. Taki tam mały problem, w porównaniu z waszymi. Wyżal się, to się wyżalam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przejdzie z czasem jak katar. Tak, wiem... łatwo mówić, ale pisze to gość ze zbyt wieloletnim doświadczeniem. Po tym co przeszedłem przez lata, moje serce - te emocjonalne - to puzzle 100 000 elementów. Wzór: niedźwiedź polarny na biegunie północnym w trakcie śnieżycy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od kilku miesięcy kruszyła mi się jedynka, była pęknięta, czułem że ząb jest strasznie wrażliwy. Dziś mi się poszczęściło i nie mam połowy zęba. Niby z tego cały dzień beke kreciłem, ale strasznie mnie to dołuje. Nie idzie przestać o tym myśleć bo ubytek jest duży, z przodu i non stop czuje go językiem. Zamiast na pierwsze auto będę zbierał na pierwszy implant.

Ale jak strace na springach drugie pół wreszcie będe mógł mówić, że na boksie tajskim to zęby zjadłem :aj3:

Edytowano przez Full Metal Dashie
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Zamiast na pierwsze auto będę zbierał na pierwszy implant.

 

Ja sobie kolbą wybiłem górną 2.... ( nie pytaj jak... :fluttershy6:  )

Jeżeli ząb wystaje ponad dziąsło to da się odbudować - ~150zł ( miałem robione około rok temu i do dziś trzyma )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...