Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

@Littlepip przejąłeś się byle gówienkiem. Pamiętaj, że nie liczy się CZY jesteś fanem tylko JAKIM jesteś. Jak stary koń z ciebie, a całe twoje życie to wyłącznie kucyki, masz w poważaniu szukanie pracy, bo kucyki ważniejsze i roztrząsasz kasę rodziców no bo kolekcję plastikowych osłów trzeba mieć- co tam własne mieszkanko, albo rozwijanie innych lub praktyczniejszych zainteresowań/zdolności.... no to wtedy coś jest gruuuuubo nieteges. I w innych tego typu przypadkach. A to jak wyglądasz czy z kim sypiasz, to twój interes, więc ja bym raczej pocisnęła po osobie, która sadzi takimi komentarzami niż poczuła się z tym źle.

 


A jaka jest definicja normalności?

 

Według słownikowej definicji normą jest to, co robi/ uznaje większość ludzi na danym obszarze- to wszystko. Ale nigdzie nigdy nie zostało napisane, że normalne znaczy lepsze. Więc to, czy swoje fanostwo zmienimy w coś pozytywnego czy zdrowo zrytego, zależy od każdego z nas z osobna.

Edytowano przez Burning Question
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Littlepip przejąłeś się byle gówienkiem. Pamiętaj, że nie liczy się CZY jesteś fanem tylko JAKIM jesteś. Jak stary koń z ciebie, a całe twoje życie to wyłącznie kucyki, masz w poważaniu szukanie pracy, bo kucyki ważniejsze i roztrząsasz kasę rodziców no bo kolekcję plastikowych osłów trzeba mieć- co tam własne mieszkanko, albo rozwijanie innych lub praktyczniejszych zainteresowań/zdolności.... no to wtedy coś jest gruuuuubo nieteges. I w innych tego typu przypadkach. A to jak wyglądasz czy z kim sypiasz, to twój interes, więc ja bym raczej pocisnęła po osobie, która sadzi takimi komentarzami niż poczuła się z tym źle.

Nie jestem zryty poprzez kucyki, mam jakąś tam pracę, itp. Nie mam w domu "muzeum", "ołtarzyka" czy coś z konikami. Mam jedynie kilka gadżetów, które nie są publicznie widoczne. Więc chyba nie jest jeszcze że mną jakoś tragicznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się zbytnio nie przejmuję takimi rzeczami, mam jednego kucyka ( ze starszych generacji)  , moi znajomi widzieli  wszystkie moje arty, grę na tablecie ,tapetę z Rainbow Dash :rd7:  na kompie.

Mojej przyjaciółce się to podoba, kolesza mówi "Co ty robisz ze sowim życiem" ale tez toleruje.

Dla mnie każdy wiek jest dobry na kucyki, jak mam 20 lat, ale są tez i 40 latkowie, z tego co pamiętam była osoba która miała ok 35 lat i jest na tym forum. Ale głowy nie dam.

Także wiek nie ma najmniejszego znaczenia, ważne jest to że to TOBIE się podoba.Z resztą Bronym jest nawet były prezydent USA Bill Clinton a ma 67 lat . :derp2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że też napiszę w tym "zacnym" temacie. Otóż od kilku dni powątpiewam w sens bycia bronym. Zaczęło się od tego, że ktoś mi powiedział, iż z Applebloom na telefonie wyglądam jak pedał. Wyżej wymieniona "ozdoba" została przeze mnie natychmiast usunięta... Od tego czasu czasu kolejny dzień mam wątpliwości nad sensownością bycia miłośnikiem kolorowych koników. Jako jeden z argumentów wymieniam sobie mój wiek. No bo czy 28 lat to nie jest zbyt dużo na takie coś?

Już o tym wielokrotnie rozmawialiśmy, ale Ty uparty jesteś :P Jakbym ja się przejmował takimi tekstami, to bym już dawno wisiał na przydrożnym drzewie ( i zapewne wiele innych osób również) Jak już Ci powiedziałem nie raz znam bronies, co mają 40 (a nawet PONAD 40!) lat. Są normalnymi ludźmi (jeden ma boskiego Harley'a <3 ) normalnie żyją, są zadowoleni z życia. Bronies? To tylko fandom. A nie coś, co miałoby Ciebie definiować. Sam zobacz. W tym fandomie są różni ludzie, bardzo różni. Ty do kucyków masz "zdrowe" podejście co już Burning Question zauważyła. Więc naprawdę nie widzę powodu, dla którego miałbyś takie bzdury brać sobie do serca. Ludzie potrafią "shejcić" za wszystko, w takim już społeczeństwie przyszło nam żyć. Zamiast się przejmować tym, że ktoś widzi wszędzie pedalstwo (wszyscy teraz wszędzie widzą pedalstwo i gejów, tylko ja jakoś mam problemy z ich zauważeniem XD) spotykaj się z ludźmi, ciesz się życiem w taki sposób, jaki Tobie odpowiada. To jest Twoje życie i Ty powinieneś być z niego zadowolony, a nie oglądać się na innych, czy to popierają. I nie przejmuj się hejtami. Nieważne, co zrobisz, ZAWSZE znajdzie się ta jedna  zrzęda, której to pasować nie będzie. Tak więc masz wybór. Albo się przejmować takimi osobami i nie zrobić nic albo je olać i cieszyć się życiem. Co wybierasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już o tym wielokrotnie rozmawialiśmy, ale Ty uparty jesteś :P Jakbym ja się przejmował takimi tekstami, to bym już dawno wisiał na przydrożnym drzewie ( i zapewne wiele innych osób również) Jak już Ci powiedziałem nie raz znam bronies, co mają 40 (a nawet PONAD 40!) lat. Są normalnymi ludźmi (jeden ma boskiego Harley'a <3 ) normalnie żyją, są zadowoleni z życia. Bronies? To tylko fandom. A nie coś, co miałoby Ciebie definiować. Sam zobacz. W tym fandomie są różni ludzie, bardzo różni. Ty do kucyków masz "zdrowe" podejście co już Burning Question zauważyła. Więc naprawdę nie widzę powodu, dla którego miałbyś takie bzdury brać sobie do serca. Ludzie potrafią "shejcić" za wszystko, w takim już społeczeństwie przyszło nam żyć. Zamiast się przejmować tym, że ktoś widzi wszędzie pedalstwo (wszyscy teraz wszędzie widzą pedalstwo i gejów, tylko ja jakoś mam problemy z ich zauważeniem XD) spotykaj się z ludźmi, ciesz się życiem w taki sposób, jaki Tobie odpowiada. To jest Twoje życie i Ty powinieneś być z niego zadowolony, a nie oglądać się na innych, czy to popierają. I nie przejmuj się hejtami. Nieważne, co zrobisz, ZAWSZE znajdzie się ta jedna zrzęda, której to pasować nie będzie. Tak więc masz wybór. Albo się przejmować takimi osobami i nie zrobić nic albo je olać i cieszyć się życiem. Co wybierasz?

Jak sama nazwa wskazuje temat służy do wylewania wszelkich żali. Akurat mam to do siebie, że bardzo do mnie trafiają krytyczne komentarze, o wiele bardziej od tych pozytywnych. Chociaż podobno nic mnie to nie obchodzi...

Edytowano przez Littlepip
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że też napiszę w tym "zacnym" temacie. Otóż od kilku dni powątpiewam w sens bycia bronym. Zaczęło się od tego, że ktoś mi powiedział, iż z Applebloom na telefonie wyglądam jak pedał. Wyżej wymieniona "ozdoba" została przeze mnie natychmiast usunięta... Od tego czasu czasu kolejny dzień mam wątpliwości nad sensownością bycia miłośnikiem kolorowych koników. Jako jeden z argumentów wymieniam sobie mój wiek. No bo czy 28 lat to nie jest zbyt dużo na takie coś?

Mogłeś powiedzieć, że sam wygląda jak pedał. Oczywiście w żartobliwym tonie :) Trochę prostackie, ale by pokazało, że masz wywalone na takie uwagi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem żałosny.

Jestem żałosny, bo mam odwagę pisać o takich rzeczach jedynie w Internecie, gdzie chroni mnie anonimowość.

Jestem żałosny, bo nie potrafię podejmować samodzielnych decyzji.

Jestem żałosny, bo mam wrażenie, że wszyscy ze mnie kpią, jakbym był jakąś szczególnie brzydką atrakcją zoo, co raczej nie odbiega zbytnio od prawdy.

Jestem żałosny, bo jestem absolutnym beztalenciem. Nawet w grach komputerowych, które aż tak "uwielbiam", że w oczach wszystkich mam przywieszkę z napisem "no-life". Co znów nie odbiega od prawdy. Jedyne, co mi dobrze idzie, to szkoła. Muzyka, malarstwo, nawet tak ukochane przeze mnie pisarstwo - w tym wszystkim wyznaczam kolejne granice dna.

Jestem żałosny, bo boję się zranienia przez innych, przez co jedynie unikam ludzi. A potem użalam się nad samym sobą, że żyję bez przyjaciół.

Jestem żałosny, bo moje serce usilnie próbuje znaleźć sobie wybrankę, ale zawsze wszelkie próby spełzają na niczym, bo wszystkie dziewczyny mają mnie nieszkodliwego dziwaka. A także z powodu poniżej.

Jestem żałosny, bo jestem tchórzem. Cholernie wielkim tchórzem, który kiedyś nosił nóż do szkoły, bo bał się, że go pobiją. Który nadal się boi. Bezpodstawnie. Który jest tak wielkim tchórzem, że nawet nie potrafi tego wszystkiego zakończyć.

Jestem żałosny, bo dobrze wiem o swoim uzależnieniu, ale i tak nawet nic nie robię w tym kierunku.

Jestem żałosny z powodu mojego lenistwa. Zaczynam widzieć świat jedynie w drodze do szkoły i z powrotem. Poza tą podróżą, siedzę zamknięty w swoim pokoju.

Jestem żałosny, bo dobrze wiem, że to wszystko jest moją winą, ale próby "potrząśnięcia" mną sprawiają jedynie, że załamuję się jeszcze bardziej.

Jestem żałosny, bo nie potrafię nawet odwdzięczyć się prawidłowo rodzinie za wszystko, co dla mnie zrobiła.

Jestem żałosny, bo pewnie już ludzie myślą, że to trolling.

Jestem żałosny, bo ten post to durna próba zwrócenia na siebie uwagi, która zupełnie nic nie zmieni w moim życiu.

Jestem żałosny, co udowadnia ten post i wszystkie inne moje na tym forum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, będzie długo i punktami, ale co mi tam.

 

 


Jestem żałosny.

 

No witam w klubie.

 


Jestem żałosny, bo mam odwagę pisać o takich rzeczach jedynie w Internecie, gdzie chroni mnie anonimowość.

 

Zależy, co rozumiesz przez "takich". Jeśli chodzi o żałosność, to cóż, ludzie nie lubią słuchać jak ktoś narzeka na siebie, bo ich zdaniem "wystarczy się zmienić". I jest to prawda, aczkolwiek nie zawsze jest to łatwe. Ale o tym później.

 


Jestem żałosny, bo nie potrafię podejmować samodzielnych decyzji.

 

Zależy jakie to są decyzje. Wybór liceum? Przyszły kierunek studiów? Nie wiem, do czego mam się odnieść.

 


Jestem żałosny, bo mam wrażenie, że wszyscy ze mnie kpią, jakbym był jakąś szczególnie brzydką atrakcją zoo, co raczej nie odbiega zbytnio od prawdy.

 

Cóż... jak się wchodzi na heheszkowate esbe z depresyjnymi postami, to tak bywa. Dostaje się etykietkę smutasa i ludzie uważają, że przesadzasz. Mi też nie jest wesoło, ale nie daję tego po sobie poznać, bo na esbe nie przychodzi się na poważne rozmowy o czymś.

Jest Ci przykro czy źle? Znajdź sobie kogoś z forum, z kim warto pogadać indywidualnie. Wyżalić się czy co tam chcesz. Mamy w cholerę osób, na pewno kogoś znajdziesz.

 


Jestem żałosny, bo jestem absolutnym beztalenciem. Nawet w grach komputerowych, które aż tak "uwielbiam", że w oczach wszystkich mam przywieszkę z napisem "no-life". Co znów nie odbiega od prawdy. Jedyne, co mi dobrze idzie, to szkoła. Muzyka, malarstwo, nawet tak ukochane przeze mnie pisarstwo - w tym wszystkim wyznaczam kolejne granice dna.

 

Tu san sobie przeczysz troszkę. Skoro szkoła dobrze ci idzie, to skup się na niej. Dobre oceny to dobre liceum, a potem dobre studia i tak dalej. Wykształcenie zaowocuje potem na rynkach pracy i takich tam.

I nie piszesz źle, nie przesadzaj, widziałem.

 


Jestem żałosny, bo boję się zranienia przez innych, przez co jedynie unikam ludzi. A potem użalam się nad samym sobą, że żyję bez przyjaciół.

 

Tu zaczynają się schody, że tak powiem.

Ujmę to tak - rozpadające się związki i fałszywi przyjaciele to też jest część życia. Nikomu tego nie życzę, ale tak to już po prostu jest. Dlatego jakkolwiek głupio by to nie brzmiało (a wiem, że łatwiej napisać niż zrobić) - nie unikaj życia. Nie musisz mieć mnóstwa przyjaciół. Miej jednego, ale za to bardzo dobrego. Rób z nim coś. Cokolwiek, byleś czuł, że komuś zależy na twojej obecności i towarzystwie. Może jakiś zlot bronies czy coś.

 


Jestem żałosny, bo moje serce usilnie próbuje znaleźć sobie wybrankę, ale zawsze wszelkie próby spełzają na niczym, bo wszystkie dziewczyny mają mnie nieszkodliwego dziwaka. A także z powodu poniżej.

 

Ja wiem, że jak się patrzy na tulące się pary w szkole, to serce ściska ze smutku wywołanego samotnością, ale cóż, nie oszukujmy się - masz 16 lat, zdążysz jeszcze kogoś znaleźć. Czy to w liceum, czy to na studiach. Czy nawet potem. Nie wiem, skąd u tylu osób to przekonanie, że muszą mieć dziewczynę już teraz zaraz. Tak, może koledzy z gimby obracają jakieś panienki (bo nie nazywajmy tego czułościami zakochanych), a ty nie, ale - tu niespodzianka - ich "związki" trwają zazwyczaj krótko. Bardzo. I potem taki chwali się, że był z pięcioma, tyle że nie mówi, że z każdą po dwa tygodnie.

 


Jestem żałosny, bo jestem tchórzem. Cholernie wielkim tchórzem, który kiedyś nosił nóż do szkoły, bo bał się, że go pobiją. Który nadal się boi. Bezpodstawnie. Który jest tak wielkim tchórzem, że nawet nie potrafi tego wszystkiego zakończyć.

 

Jeżeli masz podstawy, by sądzić, że ktoś cię może pobić, bo na przykład ktoś cię zaczepia, to idź i zgłoś takie rzeczy. Owszem, pewnie ten, co cię szykanował nazwie cię kapusiem, ale raz: co cię obchodzi zdanie debila, a dwa: masz prawo do szacunku.

 

Chyba, że nie masz podstaw i są to objawy paranoi. Wtedy szkolny psycholog może pomóc.

 

Co do "zakończenia" - domyślam się, co ma oznaczać to słowo i powiem tak - nie warto. Ja wiem, że może być ciężko z różnych powodów, których nie znam, ale najpewniej za parę lat pomyślisz o tym, co myślałeś teraz i stwierdzisz, że jednak nie warto było tego robić, bo się poprawiło.

 


Jestem żałosny, bo dobrze wiem o swoim uzależnieniu, ale i tak nawet nic nie robię w tym kierunku.

 

Zależy, jakie to uzależnienie. Bez szczegółów ciężko pomóc, a ogólników nie mam po co pisać, bo sam je pewnie znasz.

 


Jestem żałosny z powodu mojego lenistwa. Zaczynam widzieć świat jedynie w drodze do szkoły i z powrotem. Poza tą podróżą, siedzę zamknięty w swoim pokoju.

 

No patrz pan, ja też. A nawet nie, bo ze szkoły mnie wywalili.

Hmm. Skoro widzisz świat w drodze, to może zacznij widzieć też świat w samej szkole? O nauce już mówiłem, ale chodzi też o jakieś kontakty z ludźmi z klasy czy coś.

 


Jestem żałosny, bo dobrze wiem, że to wszystko jest moją winą, ale próby "potrząśnięcia" mną sprawiają jedynie, że załamuję się jeszcze bardziej.

 

Bo nie należy potrząsać, tylko zrozumieć. Ja cię rozumiem. W sumie to jesteśmy do siebie podobni w wielu sprawach.

 


Jestem żałosny, bo nie potrafię nawet odwdzięczyć się prawidłowo rodzinie za wszystko, co dla mnie zrobiła.

 

Od tego jest rodzina, by sobie pomagać. Kiedyś im podziękujesz, byleś tylko niemiły nie był.

 


Jestem żałosny, bo pewnie już ludzie myślą, że to trolling.

 

Żalenie się w temacie "Wyżal się" to miałby być trolling? Nie przesadzaj.

 

 

Podsumowując - masz ledwo 16 lat. Sporo rzeczy dopiero przyjdzie, czy to szkolnych, czy to innych. Ale jak do ludzi też odnosisz się w stylu hurr durr jestem beznadziejny wszyscy umrzemy to nie dziw się, że to ich odstrasza. Nie trzeba być na siłę wesołym, by być lubianym. A chyba lepiej mieć opinię mądrego, ale wycofanego niż ponurego cynika, co to nikogo nie lubi, czyż nie? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba nie prima aprilis, nie?

 

Jestem żałosny, bo nie potrafię podejmować samodzielnych decyzji.

Pewnie nie tyle nie potrafisz, co nie chcesz brać odpowiedzialności za podjęte decyzje. Ale w wieku 16 lat nie trzeba podejmować jeszcze jakiś poważnych decyzji.

Który jest tak wielkim tchórzem, że nawet nie potrafi tego wszystkiego zakończyć.

Nie jesteś debilem żeby to zakończyć. Brzmi lepiej czyż nie?

 

Co do reszty. Cóż, kto nie ryzykuje, ten nie je. Spotykając ludzi możesz zyskać przyjaciół, albo wrogów hartujących twój umysł i ciało. Oba elementy są potrzebne i nie warto od nich uciekać. Nie ma porażki, jest tylko satysfakcja, że miało się odwagę coś zrobić i zyskało doświadczenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... CZAS SPROWADZIĆ ŚWIATŁO ŚWIADOMOŚCI NA TEN ZAKĄTEK.

 

A tak na serio, to ten temat ma identyczne założenia jak "Pokój Pocieszania" znajdujący się w Samotni Pinkameny. Połączę więc te dwa wątki, oczywiście zostawię tutaj przekierowanie. Światło!

 

http://mlppolska.pl/watek/4606-pok%C3%B3j-pocieszania/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... jak się wchodzi na heheszkowate esbe z depresyjnymi postami, to tak bywa. Dostaje się etykietkę smutasa i ludzie uważają, że przesadzasz. Mi też nie jest wesoło, ale nie daję tego po sobie poznać, bo na esbe nie przychodzi się na poważne rozmowy o czymś.

Jest Ci przykro czy źle? Znajdź sobie kogoś z forum, z kim warto pogadać indywidualnie. Wyżalić się czy co tam chcesz. Mamy w cholerę osób, na pewno kogoś znajdziesz.

Tu san sobie przeczysz troszkę. Skoro szkoła dobrze ci idzie, to skup się na niej. Dobre oceny to dobre liceum, a potem dobre studia i tak dalej. Wykształcenie zaowocuje potem na rynkach pracy i takich tam.

I nie piszesz źle, nie przesadzaj, widziałem.

Tu zaczynają się schody, że tak powiem.

Ujmę to tak - rozpadające się związki i fałszywi przyjaciele to też jest część życia. Nikomu tego nie życzę, ale tak to już po prostu jest. Dlatego jakkolwiek głupio by to nie brzmiało (a wiem, że łatwiej napisać niż zrobić) - nie unikaj życia. Nie musisz mieć mnóstwa przyjaciół. Miej jednego, ale za to bardzo dobrego. Rób z nim coś. Cokolwiek, byleś czuł, że komuś zależy na twojej obecności i towarzystwie. Może jakiś zlot bronies czy coś.

Ja wiem, że jak się patrzy na tulące się pary w szkole, to serce ściska ze smutku wywołanego samotnością, ale cóż, nie oszukujmy się - masz 16 lat, zdążysz jeszcze kogoś znaleźć. Czy to w liceum, czy to na studiach. Czy nawet potem. Nie wiem, skąd u tylu osób to przekonanie, że muszą mieć dziewczynę już teraz zaraz. Tak, może koledzy z gimby obracają jakieś panienki (bo nie nazywajmy tego czułościami zakochanych), a ty nie, ale - tu niespodzianka - ich "związki" trwają zazwyczaj krótko. Bardzo. I potem taki chwali się, że był z pięcioma, tyle że nie mówi, że z każdą po dwa tygodnie.

Zależy, jakie to uzależnienie. Bez szczegółów ciężko pomóc, a ogólników nie mam po co pisać, bo sam je pewnie znasz.

Podsumowując - masz ledwo 16 lat. Sporo rzeczy dopiero przyjdzie, czy to szkolnych, czy to innych. Ale jak do ludzi też odnosisz się w stylu hurr durr jestem beznadziejny wszyscy umrzemy to nie dziw się, że to ich odstrasza. Nie trzeba być na siłę wesołym, by być lubianym. A chyba lepiej mieć opinię mądrego, ale wycofanego niż ponurego cynika, co to nikogo nie lubi, czyż nie?

Tutaj już nawet o SB nie chodzi. Czasem, gdy idę korytarzem szkolnym, słyszę za sobą chichoty i dostrzegam dziwne spojrzenia, jakbym nawet chodzić nie potrafił. O co pytają losowi ludzie ze szkoły lub koledzy mojej siostry? Kpiąco "Który level?" Jakbym całe życie nic innego nie robił, tylko "nołlajfił".

Nie samą szkołą człowiek żyje. Czytam wiele książek, również naukowych. Ale pragnę też dać coś od siebie, a nie tylko brać. Uczenie się to nie talent.

Mam jednego... Ale on ma też innych przyjaciół, a ja zawsze nie wiem, czy mam ochotę na rozmowę, czy wolę milczeć. Co skutkuje jego odejściem do tych innych...

Mój pesymistyczny umysł po prostu ciągle przekonuje mnie, że nigdy nikogo nie znajdę. Nie potrafię rozmawiać, jakikolwiek flirt to dla mnie czarna magia, a i tak żadna nie będzie mnie traktować poważnie. Bo plakietka z napisem "no-life". I do tego wszystkiego dochodzi moje tchórzostwo.

Jestem uzależniony od komputera i ogólnie Internetu. W weekendy w praktyce mnie nie ma - tracę wtedy "ograniczenia". Cała sobota spędzona przy komputerze z przerwami na ubikację oraz jeden, duży posiłek to standard.

No i...

Dziękuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj już nawet o SB nie chodzi. Czasem, gdy idę korytarzem szkolnym, słyszę za sobą chichoty i dostrzegam dziwne spojrzenia, jakbym nawet chodzić nie potrafił. O co pytają losowi ludzie ze szkoły lub koledzy mojej siostry? Kpiąco "Który level?" Jakbym całe życie nic innego nie robił, tylko "nołlajfił".

Nie samą szkołą człowiek żyje. Czytam wiele książek, również naukowych. Ale pragnę też dać coś od siebie, a nie tylko brać. Uczenie się to nie talent.

Mam jednego... Ale on ma też innych przyjaciół, a ja zawsze nie wiem, czy mam ochotę na rozmowę, czy wolę milczeć. Co skutkuje jego odejściem do tych innych...

Mój pesymistyczny umysł po prostu ciągle przekonuje mnie, że nigdy nikogo nie znajdę. Nie potrafię rozmawiać, jakikolwiek flirt to dla mnie czarna magia, a i tak żadna nie będzie mnie traktować poważnie. Bo plakietka z napisem "no-life". I do tego wszystkiego dochodzi moje tchórzostwo.

Jestem uzależniony od komputera i ogólnie Internetu. W weekendy w praktyce mnie nie ma - tracę wtedy "ograniczenia". Cała sobota spędzona przy komputerze z przerwami na ubikację oraz jeden, duży posiłek to standard.

No i...

Dziękuję.

Bo osoby w Twoim wieku takie często są niestety. Też byłem tym "nudnym nerdem" wśród rówieśników w klasie, do tego nieśmiały, niezdolny do "walki o swoje", o mnie gadano podobne bzdury. Powinieneś się takimi osobami przejmować? Wiem, że mi łatwo powiedzieć, ale gdy ktoś Cię ocenia po tym, że "ktoś tak mówi", czy po tym, co mu się wydaje, że widzi to i tak by nie był dobrym kolegą/koleżanką. 

 

Na dawanie przyjdzie czas. Nauka jest czymś bardzo ważnym i będzie procentować w przyszłości, możesz mi wierzyć. Wtedy, w dorosłym życiu będziesz miał wiele okazji, by coś dać w oparciu o swoją wiedzę. Rozwijaj swoje zainteresowania, próbuj nowych rzeczy. I znajdź kolegów. Takich, którzy będą z Tobą za to, jaki jesteś. Jeśli chcesz możesz napisać do mnie, nie bój się, byłem w podobnej sytuacji, wierzę, że się dogadamy ;)

 

Tu za wiele pomóc nie mogę, powiem Ci tyle, że rozmawiać zawsze warto próbować chociaż. Jak się nie uda - szkoda, jak się uda, to i nudę się zabije i ciekawie spędzi czas ^^ 

 

Z czasem znajdziesz, lecz to jest tak naprawdę temat rzeka, jeśli chcesz to możemy o tym porozmawiać w PW. Trochę już z dziewczynami się "namęczyłem" (z niepowodzeniem, ale cóż... xD) to może jakoś Cię zdołam nakłonić do zmiany tych poglądów. Szczególnie, że sprawiasz mimo wszystko wrażenie rozsądnego człowieka, jak dodać do tego fakt, że dobrze sobie radzisz ze szkołą, co w przyszłości zaprocentuje to dziewczynę z czasem znajdziesz ^^ Tylko dam Ci dobrą radę i weź ją sobie do serca - NIC na siłę. I NIC na pośpiech. To nie są wyścigi i jak masz teraz na siłę jakąś wygrzebać, to lepiej nie szukaj wcale i poczekaj, aż ta sama się "napatoczy". Nawet nie będziesz się spodziewał, kiedy to nastąpi, wierz mi :v

 

Tu by się przydali koledzy. Albo kolega. Ktoś, z kim mógłbyś spędzić czas zamiast przed monitorem. Byłem przez krótki okres czasu kiedyś uzależniony od World of Warcraft (chyba byłem) lecz z czasem mi przeszło na szczęście, gdyż... znudziła mi się gra. Ale nie wydaje mi się, by to samo nastąpiło tutaj ;x 

 

Dodam jeszcze, że w Twoim wieku także byłem chorobliwie nieśmiały, z dziewczynami rozmawiać w ogóle nie potrafiłem (i balem się ich bardziej niż część z nich boi się pająków :v ) moje zdolności "społeczne" ograniczały się do odpowiedzi na piątkę z historii :v Też doskwierało mi wrażenie, że marnuję swoje własne życie. Też po pewnym wydarzeniu bałem się bycia skrzywdzonym przez innych (a także miałem strach przed tym, że ci przestaną się ze mną zadawać), byłem (i nadal jestem ehh...) leniem i naprawdę niełatwo jest mi czasem zmusić siebie do roboty. Rówieśników miałem takich, a nie innych, postaw jednego nieśmiałego, niepijącego i niepalącego gimnazjalistę, a potem otocz go osobami co po pierwsze piwo sięgnęły w podstawówce, wiecznie imprezują, są "cool" (lol) i masz katastrofę. Ale to z czasem się zmienia. Tak jak ja się zmieniłem. I wierzę, że Ty również z czasem sobie z tym poradzisz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu by się przydali koledzy. Albo kolega. Ktoś, z kim mógłbyś spędzić czas zamiast przed monitorem. Byłem przez krótki okres czasu kiedyś uzależniony od World of Warcraft (chyba byłem) lecz z czasem mi przeszło na szczęście, gdyż... znudziła mi się gra. Ale nie wydaje mi się, by to samo nastąpiło tutaj ;x

Zasadniczo ten przyjaciel robi dokładnie to samo.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest mi źle, bo nic mi się nie chce, Jest mi źle, bo jestem ciągle zmęczona. Jest mi źle, bo jestem chyba aspołeczna. Jest mi źle, bo nie mogę znaleźć prawdziwych przyjaciół. Jest mi źle, bo mam zaniżoną samoocenę. Jest mi źle, bo mam beznadziejny charakter i nikt nie chce ze mną rozmawiać. Jest mi źle, bo jestem w gimnazjum, więc wszyscy myślą, że jestem tzw "gimbusem". Jest mi źle, bo nie umiem nikomu wyznać uczuć. Jest mi źle, bo nic mi nie wychodzi. Jest mi źle, bo otaczają mnie homofoby. Jest mi źle, bo nikt nie chce mnie przytulić. Jest mi źle, bo każdy mi gada formułki, zamiast mnie pocieszyć łagodnie. Jest mi źle, bo zaraz będzie "masz jeszcze całe życie!". Jest mi źle, bo się sobą brzydzę. Jest mi źle, bo nie umiem siebie zaakceptować. Jest mi źle, bo każdy ważniejszy dla nie, mnie w końcu zostawia. Jest mi źle, bo upadłam nisko. Jest mi źle, bo mam chyba depresje. Jest mi źle, bo zaraz ktoś powie, że wymyślam i teraz "każda nastolatka" ma depresję.

Jest mi źle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z kolegami mam podobną sytuację, głównie gramy, nie mamy co innego zrobić... Radlin i okolice to wies zabita dechami... A i mam nalepkę "kucozjeba", próby poszukania nowych znajomych = fiasko. Nawet żadnego broniaka w mojej okolicy nie ma (choć jestem w trakcie namawiania moich 2 przyjaciół)

Jak dla mnie ludzie, którzy afiszują się zbytnio ze swoim hobby (tj. MLP) są w większości środowisk z góry skazani na niezrozumienie. I nie chodzi mi tutaj o to, że po prostu oglądasz. Ludzie chodzą poobwieszani wszelkiego rodzaju zawieszkami czy przypinkami, mają pełno koszulek z kucami i zakładają je na każde wyjście na miasto... 

Znam chłopaka, który od 2 lat ogląda kuce i praktycznie każdy, kto zna go lepiej o tym wie. Nie przywiązuje jakiejś specjalnej wagi do gadżetów, ot kilka figurek i plakat w pokoju. Gość nie ma problemów z szukaniem nowych znajomych czy w jakichkolwiek relacjach.

I nie, nie bronię tutaj ludzi, którzy za samą świadomość tego, że oglądasz bajkę z kolorowymi salcesonami byliby Cię w stanie zmieszać z błotem. Po prostu po co dawać im powód?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra,teraz ja się muszę kulturalnie wyładować.

1.Mam problem bo nie wiem czy to ludzie są denerwujący czy ja się denerwuje.

2.Chce być ekstawertykiem ale jest odwrotnie.(wiem,to głupie ale ja się nie akceptuje jako introweryk)

3.Nie wiem czemu,podświadomość zabrania mi mówienia kolegom non-brony i rodzicom i innym. że oglądam kuce. (męczy mnie to jak...nawet porównania nie znalazłem ze zmęczenia)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest mi źle, bo nic mi się nie chce, Jest mi źle, bo jestem ciągle zmęczona. Jest mi źle, bo jestem chyba aspołeczna. Jest mi źle, bo nie mogę znaleźć prawdziwych przyjaciół. Jest mi źle, bo mam zaniżoną samoocenę. Jest mi źle, bo mam beznadziejny charakter i nikt nie chce ze mną rozmawiać. Jest mi źle, bo jestem w gimnazjum, więc wszyscy myślą, że jestem tzw "gimbusem". Jest mi źle, bo nie umiem nikomu wyznać uczuć. Jest mi źle, bo nic mi nie wychodzi. Jest mi źle, bo otaczają mnie homofoby. Jest mi źle, bo nikt nie chce mnie przytulić. Jest mi źle, bo każdy mi gada formułki, zamiast mnie pocieszyć łagodnie. Jest mi źle, bo zaraz będzie "masz jeszcze całe życie!". Jest mi źle, bo się sobą brzydzę. Jest mi źle, bo nie umiem siebie zaakceptować. Jest mi źle, bo każdy ważniejszy dla nie, mnie w końcu zostawia. Jest mi źle, bo upadłam nisko. Jest mi źle, bo mam chyba depresje. Jest mi źle, bo zaraz ktoś powie, że wymyślam i teraz "każda nastolatka" ma depresję.

Jest mi źle.

 

Ej... dlaczego piszesz o mnie? No z dwoma wyjątkami, ale reszta się zgadza :sab: Swoją drogą fajny wierszyk(?) wyszedł... Od siebie powiem tylko tyle. Walcz, żeby cokolwiek osiągnąć, olej "przyjaciół" czekających aby wbić Ci nóż w plecy, a homofoby niech sobie gadają. Sam mam w domu jednego. Uszy więdną. Musisz z kimś pogadać, w cztery oczy, rzucić mięsem jeśli trzeba, ewentualnie się wypłakać w ramię. Jak nie w przyjazne ramię to w poduchę. A teraz coś tandetnego: "po każdej burzy wychodzi słońce i widać ładną tęczę"  :squee:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zauważasz tych co chcą rozmawiać. A charakter masz fajny, Ja tam Cię lubię ale kto by tam patrzał na takiego Hedzia i jego zdanie.

Hedziu, Ty mój promyczku nadziei ;u;

 

Ej... dlaczego piszesz o mnie? No z dwoma wyjątkami, ale reszta się zgadza Swoją drogą fajny wierszyk(?) wyszedł... Od siebie powiem tylko tyle. Walcz, żeby cokolwiek osiągnąć, olej "przyjaciół" czekających aby wbić Ci nóż w plecy, a homofoby niech sobie gadają. Sam mam w domu jednego. Uszy więdną. Musisz z kimś pogadać, w cztery oczy, rzucić mięsem jeśli trzeba, ewentualnie się wypłakać w ramię. Jak nie w przyjazne ramię to w poduchę. A teraz coś tandetnego: "po każdej burzy wychodzi słońce i widać ładną tęczę"

Heh, widzę, że nie tylko ja mam taką "dziwną" aurę. Wiem, że lepiej nie mieć przyjaciół, jeśli oni nie są prawdziwi. Jednak trudno jest znaleźć osobę, która się Tobą przejmuję i wysłucha. Masz rację, po nawet sztormie, przychodzi słońce, właśnie teraz wyszło moje, osobiste słoneczko, ale wiadomo, że w końcu burza wróci, może nawet dłuższa i mocniejsza od poprzedniej. Homofoby mnie okropnie wkurzają, szczególnie takie, co myślą, że to choroba. Nienawidzę, nienawidzę tego sposobu myślenia. Zawsze robię sceny jak się zaczyna ten temat, bo nie rozumiem ich, ich głupoty i ciemnoty. Najgorsze jest to, że nie dają się przekonać, a jeśli nawet zmienią tok myślenia, po kilku dniach/tygodniach znowu ich nienawidzą. Eh.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam doświadczyłem kiedyś tego samego. Ja mogę poradzić niewiele to tylko od ciebie zależy. Mogę spróbować powiedzieć ci mój sposób, ale ja to ja i nie wiem czy u kogoś też może to zadziałać.

 

Znajdź coś co lubisz robić, hobby, pasję. Nie wiem, może to być taniec, jakiś sport, rysowanie? Jak już to znajdziesz to łatwo nawiążesz kontakt z ludźmi z tego otoczenia. I masz już znajomych. 

I problemy ze znajomymi znikają, przy tym też z ''zagubieniem'' bo masz swoje miejsce w tym burdelu zwanym światem. 

Harakter jest budowany przez kontakt z innymi ludźmi. 

 

Ja tylko próbuje pomóc, reszta zależny od ciebie. 

Edytowano przez WilkU
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś mam ostatnio gorszy humor, więc czas na moje problemy pierwszego świata. Może poczuję się lepiej jak się wygadam gdzieś (chociaż wątpię).

 

Czuję się trochę dobita faktem, że tylko ze 4 osoby jakkolwiek doceniają to, co próbuję w życiu robić i żadna z tych osób nie jest z mojej rodziny, a to dla rodziny staram się najbardziej. Wiem, że jestem czarną owcą, która jako pierwsza od wielu pokoleń porzuciła bycie profesjonalnym muzykiem czy chociaż malarką/ rzeźbiarką, a po drugie nauka czegokolwiek fatalnie mi idzie i nie ma ze mnie żadnego pożytku aktualnie. Mam coś grubo nie tak z pamięcią i uwagą- odkąd pamiętam łatwiej jest mi zawiesić się na 5 godzin na jednym punkcie i przebywać na zmyślonych planetach niż przez 5 minut skupić się na jakimś tekście. Nie pamiętam twarzy, dat, nazwisk i nie potrafię dokładnie powtórzyć co ktoś do mnie mówił przed chwilą. Przez to nauka do studiów zajmuje mi ogrom czasu, a efekty i tak są beznadziejne albo wręcz żadne (odręczne notatki z całego rozdziału przemielone milion razy i guzik z tego pamiętam). Trudno utrzymać jakąkolwiek motywację w takiej sytuacji, bo nie ważne ile wiedzy i jak długo spróbuję przyswoić i tak zawsze wychodzę na głupią i pozostaje mi tylko bycie specem od sucharów. Kiblowałam już 2 razy z tego powodu. Rodzina się mną nie chwali bo nie ma czym, a kierunek który studiuję i moje przyszłe aspiracje to dla nich jakiś koszmar. Za każdym razem, gdy rozmawiam z rodziną przez telefon albo gdy wracam do domu jestem bombardowana tekstami zniechęcającymi do nauki tego, co mnie fascynuje, do pomagania ludziom kosztem swojego komfortu psychicznego i po 100 razy słyszę, że jaka to szkoda, że już nie śpiewam i nie gram na żadnym instrumencie. Uwielbiam śpiewać, ale brzydnie mi to strasznie po każdej wizycie w domu tak, ze przez kolejny tydzień nawet nie mam ochoty nucić ulubionych melodii. O tym, że interesuje mnie psychologia terroryzmu już w ogóle nie wspominam, bo przestałabym dostawać pieniądze na studia. Dobija mnie to, ponieważ to właśnie terroryści wygnali nas kiedyś z domu i później wielokrotnie bezpośrednio zagrażali zdrowiu i życiu wielu członków mojej rodziny. Wiem, że nie należy się mścić i to nie chęć zemsty mną kieruje, ale nie można też siedzieć z założonymi rękoma i unikać niebezpieczeństwa przez całe życie. Tyle mnie uczono o odwadze, wielokrotnie widziałam rodziców rzucających się komuś na pomoc na ulicy, więc dlaczego moje próby przysłużenia się światu są traktowane jak katastrofa. Wiem, że jestem jedynakiem i oczkiem w głowie ale bez przesady, chciałabym mieć czasem jakieś wsparcie od bliskich w tej kwestii. To najbardziej honorowi ludzie jakich znam, ale w mojej kwestii kieruje nimi hipokryzja, której nie mogę znieść. Mam dość pochwalnych opowieści o naszych przodkach, nie mogę żyć dumą na ich koszt, bo to sentymentalny bezsens.

Inna sprawa, to to że chyba nie było w naszej historii takich czasów, żeby choć co drugie pokolenie nie wybyło na drugi koniec świata, a kiedy ja chcę się stąd wyrwać do lepszego życia, żeby potem mieć z czego utrzymywać dwa pokolenia, to znowu jest histeria. Nie będę tam sama, nie wyjadę w biedzie, pod presją czy z powodu wojny tak jak reszta, prawdopodobnie będzie mi starczyło na podstawowe opłaty i produkty dla siebie, a całą resztę będę wysyłać rodzinie, ale nie... wszystko to tragedia dla mojej rodziny bo będę daleko od nich. ...a jak zostanę i będę blisko, to nadal nie będzie ze mnie pożytku i będę umierać powolną śmiercią w nudnym miasteczku bez żadnej sensownej przyszłości. Czego ci ludzie chcą ode mnie. x.x Szczyt szczytów, to gdy z nadzieją zaczynają pytać czy już nie znudziłam się mojemu narzeczonemu i czy nadal chcę wyjechać do niego i potem słucham jaka to szkoda, że nadal nic się w tej kwestii nie zmieniło. Przepraszam, ale za takie teksty własnej babce mam ochotę przywalić krzesłem.

 

...dobra wystarczy.  :burned:

Edytowano przez Burning Question
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...