Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts


Well, nie dziwię się. Osoba ta chciała zrobić dobry czyn społeczny i pomóc klasie  

 

Nie dość, że nikt poza mną jej nie pocisnął, to jeszcze ją kryli mimo, że połowa klasy miała przez nią 6 pał z angielskiego. Nie ogarniam tych ludzi. Brak honoru kompletnie, cieszę się, że już się pożegnałam z tymi tchórzami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie podziękowałam jeszcze Cordisowi za wszystko co napisał, choć nie dowiedziałam się niczego nowego, ale zawsze to pocieszne, że przynajmniej ktoś rozumie mój wnerw. Inaczej czasem nie wiem czy rzeczywiście mam problem czy robię z igły widły. ^^"""

 

 

Wiele osób w różnych sytuacjach napisało tutaj "wzruszyłem się", "łza mi pociekła". Być może uznasz to za puste słowa, ale na serio... wzruszyłem się jak cholera. Czytając to, pomyślałem sobie: "stary... i ty masz problemy?" Mógłbym napisać "współczuję", ale byłoby to najgłupsze słowo jakiego mógłbym użyć. Współczuć może ten, kto przeżył to samo. Inaczej to tylko puste słowo. Nie będę próbował dodawać Ci otuchy, nie potrafię. Nie po tym co przeczytałem. 

 

Podobną historię usłyszałem na studiach. Pamięć mi trochę szwankuje, ale na ćwiczenia został zaproszony - o ile dobrze pamiętam - mężczyzna pochodzący z Gruzji. Opowiadał o konflikcie, który cudem przeżył. Dla kogoś, kto urodził się w Polsce, a wojnę widział co najwyżej w kinie... cóż. Jego opowieść zmieniła moje podejście do wielu rzeczy. Ze względu na wiek forumowiczów nie przytoczę jego wypowiedzi, ale o mało co nie popłakałem się gdy opisał to, jak wyglądała ulica po bombardowaniu.  

 

Niestety moja wyobraźnia jest dość rozbudowana... w takich chwilach wolałbym być napakowanym sterydami półgłówkiem o IQ cegły. 

 

 

###

 

Co do szkoły. W naszym kraju istnieje idiotyczny obowiązek nauki do 18 roku życia. Nauczyciele przepychają nawet największych przygłupów, byle pozbyć się ich ze swojego życia i modlić aby następny rocznik był w miarę normalny. Gdyby go zdjęto nawet najbardziej niereformowalne przypadki miałyby bat nad głową. Niestety, póki co uczeń ma prawa, nauczyciel obowiązki. 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Burning

 

U nas praktycznie cała klasa pisze sprawdziany z gotowców, albo przy pomocy telefonów. Uczciwie się przyznaję, że robiłabym to samo, gdyby nie fakt posiadania cegłofonu oraz niemożność otwarcia tych gotowców.

Jeszcze nasi nauczyciele potrafili przed sprawdzianem podać nam hasła do Wi-Fi :rainderp:.

 

Na niektórych przedmiotach się nie dało, co prawda. I tutaj szacunek dla nauczycieli. Ale najgorsze były chemie i angielskie. Lekcje z obydwu przedmiotów prowadzone na poziomie "Litości!". Z czego na chemii dlatego, że facet nie potrafił tłumaczyć, a na angielskim zamiast przerabiać materiał jak należy, to puszczał nam filmiki z BBC. Po 3 latach takiej nauki z ludzi, którzy daliby się pokroić, byle by się tylko czegoś dowiedzieć, zmieniliśmy się wszyscy w niechętne zombie.

Wracając do tematu- moja grupa miała zajęcia przed drugą grupą [podział według poziomu z języka niemieckiego], a sprawdzian był jeden. Można się domyślić, że oni mieli same 5, bo zdążyli się wszystkiego od nas dowiedzieć.

I tak, wkurza mnie to! Bo dlaczego ktoś tak samo głupi jak ja ma mieć wyższą ocenę, tylko dlatego, że ma sprawdzian od naszej grupy i czas by sprawdzić odpowiedzi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


I tak, wkurza mnie to! Bo dlaczego ktoś tak samo głupi jak ja ma mieć wyższą ocenę, tylko dlatego, że ma sprawdzian od naszej grupy i czas by sprawdzić odpowiedzi?

Daj już spokój. Teraz nie ma sensu się o to denerwować. 25 kwietnia już niedługo, a potem trochę stresu i odpoczynek od absurdów szkoły i ludzi...

:)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż mi się mój niemiecki i włoski przypomniał. Bo jedynym językiem, jaki umiem to angielski. Dlaczego?

- pierwszy rok niemieckiego: spoko nauczycielka, bardzo dobra i cisnęła, potrafiła czegoś nauczyć

- drugi rok: trafiła się blondyniasta business-woman, która bardziej dbała o swoje paznokcie niż o to, czy nas czegokolwiek nauczy. A potem i tak zmieniła pracę na tłumacza w jakiejś firmie. 

- trzeci rok: ogólnie fajna z charakteru kobieta, ale nie wyniosłem z jej lekcji nic oprócz jej opowieści, jak jej było źle, gdy po ślubie przeniosła się z miasta na wieś (w zasadzie to do miasteczka). 

- włoski 3 lata: stara kobitka, która jest sympatyczna, ale po pierwsze była niczym prof. z historii magii w Hogwarcie - usypiała swoją mową. Po drugie, częściej opowiadała anegdotki z życia jej lub jej syna, które niewiele miały wspólnego z nauką jęz. włoskiego. 

 

Efekt? W lipcu ruszam w Eurotripa po Europie Zachodniej. A z jęz. angielskim dogadam się głównie w Niemczech i Holandii, ponieważ Francuzi są niechętni do angielskiego (to się oczywiście zmienia, młodsi coraz bardziej poznają, ale szanse na znalezienie takiego francuza nie są wielkie), a niemieckiego, który może by mi pomógł w Paryżu, nie mam opanowanego. Zaś we Włoszech ani nie znam ich języka, ani Włosi ponoć nie znają angielskiego... tam mi pozostaje liczyć na to, że trafię na polskiego tirowca xP No i Austria. Tam ponoć angielski jest na fajnym poziomie, ale wciąż lekki strach jest. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do angielskiego we Francji- znać znają, ale się nie przyznają. Ty do nich mówisz po angielsku, a oni Ci logicznie odpowiadają po francusku [który to trochę znam].

 

Ale żałuję, że zmarnowałam 3lata. Nasi nauczyciele nas totalnie olewali, no nie wszyscy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Wiele osób w różnych sytuacjach napisało tutaj "wzruszyłem się", "łza mi pociekła". Być może uznasz to za puste słowa, ale na serio... wzruszyłem się jak cholera. Czytając to, pomyślałem sobie: "stary... i ty masz problemy?" Mógłbym napisać "współczuję", ale byłoby to najgłupsze słowo jakiego mógłbym użyć. Współczuć może ten, kto przeżył to samo. Inaczej to tylko puste słowo. Nie będę próbował dodawać Ci otuchy, nie potrafię. Nie po tym co przeczytałem. 

 

Dla mnie to są tak suche fakty, że już nic mnie w nich nie wzrusza ani też nie pisałam tego w formia żalenia się. Chciałam tylko wyjaśnić co i dlaczego się dzieje w moim życiu, bo moje motywy i mentalność są dla większości dziwactwem albo zagadką. Myślę, że to moje sprawozdanie z sytuacji wiele rozjaśniło. Przepraszam jeśli za mocno się wzruszyłeś przeze mnie. ^^""""""

Btw. w Gruzji też mam krewnych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że dziś wyleję ostatnie litry żalu dotyczącego mojej absurdalnej szkoły...

Nie byłam dzisiaj w szkole. Wieczorem wchodzę na FB, a tam pełno wpisów w grupie klasy. Czytam, czytam i oczom nie wierzę. Wychowawczyni, który ma z moją klasą przedmiot rozszerzony wystawiła oceny. Ale... Powiedziała, że te oceny to połowa pracy, a połowa zaangażowania w życie szkoły i klasy. Śmiech na sali... I tak osoba, która miała oceny: 3,3,4 i duże problemy jeśli chodzi o obecności (była na 2 lekcjach z 26 pewnego przedmiotu, a na lekcji wychowawczyni też rzadko bywała, jedyne co to udzielała się w pewnym projekcie) ma 5 :rainderp: Przewijam niżej i nagle widzę wpis koleżanki, że wychowawczyni dostała ochrzan za to, że jej klasa ucieka, nie szanuje przedmiotów itd., dlatego nie będzie wiele wzorowych zachowań. Przyznam szczerze, że naprawdę sobie super sposób znalazła na obejście tego... Ocena z przedmiotu to w połowie ocena za zaangażowanie w życie szkoły i klasy...

Mało tego. Osoby, które serio olewały szkołę (ich życiorysy czasami przypominają piosenkę K. Czarneckiej o dość charakterystycznym tytule...), mały wszystko gdzieś, nagle mają lepsze oceny od tych, którzy się starali jeśli chodzi o naukę...

 

Teraz to już tylko pozostaje mi się śmiać. Bo płakać nad czymś takim to nawet już nie warto...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam coraz gorzej wogóle wkurzam się z błahostek. Nie chce mi się nic robić po prostu nie mam na nic ochoty. Nie czuję własnej wartości. Czuję się po prostu jak bym był ten najgorszy. Wogóle cały czas źle się czuję. Non stop słucham muzyki żeby się odreagować ale to nic nie daje. 

 

Poprzedni post :

 

No to ja też się wyżalę. 

Wkurza mnie już to ciągłe obrażanie mnie od debila, i innych. Cały czas ktoś mnie wyzywa. Albo mnie zaczepia , bo jestem słabszy. Nawet nie wiem co pisać. Po prostu mam w sobie taką pustkę jak by mnie wogóle nie było. Po prostu czuję się jak bym był na dole chierarchi społecznej czy jak to się tam piszę. Czuję się jak bym był ten najgorszy co nic nie umie. Wogóle nawet nie wiem jak to opisać jak ja się czuje. meh.. Nie ważne..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oddałem tego licencjata.

Na dzień dobry dostałem porządny opieprz za to, że Word mnie wyrolował i najwidoczniej nie wprowadził cech wprowadzonych do programu przeze mnie (jak np. wyjustowanie tekstu, czy odległości między linijkami), oprócz tego w bibliografii zamiast podać najpierw imienia, a potem nazwiska, podawałem odwrotnie. A bibliografia napisana ogólnie, a nie z podziałem na książki, artykuły, akty prawne itd... Zgaduję, że jak zrobię to ostatnie to będzie opieprz, że za mało książek - a weź znajdź więcej! Nie da się. 

Jeszcze czekać, aż promotorka sprawdzi sam tekst. 

Wyrok został podpisany. Trwa oczekiwanie na ogłoszenie terminu i formę jego wykonania. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że dziś wyleję ostatnie litry żalu dotyczącego mojej absurdalnej szkoły...

Nie byłam dzisiaj w szkole. Wieczorem wchodzę na FB, a tam pełno wpisów w grupie klasy. Czytam, czytam i oczom nie wierzę. Wychowawczyni, który ma z moją klasą przedmiot rozszerzony wystawiła oceny. Ale... Powiedziała, że te oceny to połowa pracy, a połowa zaangażowania w życie szkoły i klasy. Śmiech na sali... I tak osoba, która miała oceny: 3,3,4 i duże problemy jeśli chodzi o obecności (była na 2 lekcjach z 26 pewnego przedmiotu, a na lekcji wychowawczyni też rzadko bywała, jedyne co to udzielała się w pewnym projekcie) ma 5 :rainderp: Przewijam niżej i nagle widzę wpis koleżanki, że wychowawczyni dostała ochrzan za to, że jej klasa ucieka, nie szanuje przedmiotów itd., dlatego nie będzie wiele wzorowych zachowań. Przyznam szczerze, że naprawdę sobie super sposób znalazła na obejście tego... Ocena z przedmiotu to w połowie ocena za zaangażowanie w życie szkoły i klasy...

Mało tego. Osoby, które serio olewały szkołę (ich życiorysy czasami przypominają piosenkę K. Czarneckiej o dość charakterystycznym tytule...), mały wszystko gdzieś, nagle mają lepsze oceny od tych, którzy się starali jeśli chodzi o naukę...

 

Teraz to już tylko pozostaje mi się śmiać. Bo płakać nad czymś takim to nawet już nie warto...

Ja tam się cieszę, że ta parodia już się skończyła i mam jakieś 4 miesiące wakacji za chwilę. A oceny w tym roku olałem, nawet średniej nie liczyłem, ale chyba coś ok. 4,1-4,2, zachowanie u nas akurat nauczycielka wszystkim bardzo dobre/wzorowe stawiała, oprócz kilku osób które na niższe zdecydowanie zasłużyły. Poza tym zachowanie i oceny nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego (chyba, że reprezentujesz szkołę na konkursach i masz jakieś osiągnięcia), osoba która nic nie robi ani na + ani na -, jeśli chodzi o życie szkoły i klasy, powinna mieć dobre zachowanie. Ocena z przedmiotu z kolei nie powinna być średnią arytmetyczną/ważoną/jakąkolwiek ocen - jeśli ktoś stara się wyjść poza poziom może dostać 6, nawet jak z ocen 5 mu nawet nie wychodzi. W moim przypadku jedyne przedmioty na których się starałem to angielski i infa, z tego faktycznie 6 miałem, z infy wiadomo, że w liceum 6 to banał nieważne jaka by to klasa nie była, choć wbrew pozorom ocenami aż tak nie szastała kobieta. A z angielskiego dostałem nie dlatego, że umiałem lepiej niż inni, tylko dlatego, że rzeczywiście się języka uczyłem (chociaż myślę, że na 6 nie zasłużyłem, ale co się będę kłócił z nauczycielką). Jak widzisz do oceny nie liczą się tylko sprawdziany, ale zaangażowanie. Nawet jeśli to zaangażowanie polegało na udziale w głupim projekciku, to osoba która coś robiła wykazała inicjatywę i dostała czego chciała. Nie mówię, że zasłużenie, ale taka prawda, że jeśli chcesz coś mieć to warto powalczyć o to na wielu płaszczyznach.

Ale jeśli chodzi o oceny i zachowanie to nie wiem po co to komu w liceum - jeśli uczyłaś się lepiej niż osoba o której wspomniałaś to maturę zdasz lepiej od niej lepiej, a na jej piąteczkę, czy wzorowe na świadectwie nikt nie spojrzy nawet. Tak samo pewnie ja z tą szósteczką z angielskiego napiszę maturę rozszerzoną gorzej niż niejedna osoba w mojej klasie przez wypracowanie, w którym zawsze coś zepsuję. Za to lepiej zdam matmę niż osoby lepsze ode mnie jeśli chodzi o oceny, bo mam gorszą tylko dlatego, że nie wykazywałem inicjatywy i tu byłem zniesmaczony ilością osób w klasie, które oceny mają do 4 ponaciągane i są ode mnie dużo słabsze. Ale to rzecz, o której raczej szybko zapomnę, bo co tu rozpamiętywać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Za uzależnianie oceny od wkładu pracy można by pozwać szkołę do jakiegoś kuratorium. Bo to na stówę łamie jakieś przepisy. Ale i tak zaraz matury i nikt nie ma czasu się ciągać po sądach. A poza tym, nie oszukujmy się - oceny z czegokolwiek nie mają wielkiego znaczenia w porównaniu do wyników matury.

 

2. Brawo Linds.

 

3. Teraz będzie ta część, w której się wyżalę, bo od tego jest ten temat.

 

A oceny w tym roku olałem, nawet średniej nie liczyłem, ale chyba coś ok. 4,1-4,2

 

Średnią około 4 trudno nazwać olaniem. Wiesz, kto naprawdę olał oceny? Ja. Jedyny przedmiot, który w tym roku zaliczyłem (nie, nie "miałem dobrą ocenę" tylko zaliczyłem w sensie zdałem) to był angielski. Także ten tego i do zobaczenia w trzeciej klasie.

 

Czy jestem z tego dumny? No nie, bo niby z czego. Ale czy mnie to smuci? Paradoksalnie też nie. Obecnie jestem w takim nastroju, że jakby mnie jutro potrącił samochód to niespecjalnie bym się przejął. To chyba smutne. Ciekawe czy to się leczy... :unsuresb:

 

Brzmi jak apatia/acedia, raczej się ich nie leczy, no, chyba że...

Są przewlekłe, bo to już wtedy jakby podchodzi pod depresję ;P   ~Discors

Edytowano przez DiscorsBash
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to może jednak się wyżalę. Żalę się że nie mam komputera i niemal wszystko co robię na forum robię z telefonu. Co jest wyjątkowo uciążliwe zwłaszcza że jestem moderatorem. Wszystkie kolory i inne rzeczy muszę wpisywać ręcznie i nieraz zdarza mi się wcisnąć coś nie tak. Korzystam z komputera tylko w szkole a w moim mieście nie ma praktycznie kafejek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to może jednak się wyżalę. Żalę się że nie mam komputera i niemal wszystko co robię na forum robię z telefonu. Co jest wyjątkowo uciążliwe zwłaszcza że jestem moderatorem. Wszystkie kolory i inne rzeczy muszę wpisywać ręcznie i nieraz zdarza mi się wcisnąć coś nie tak. Korzystam z komputera tylko w szkole a w moim mieście nie ma praktycznie kafejek.

I  to jest dopiero powód do zamartwiania się,żadne problemy życiowe temu nie dorównają,ja nie wiem co bym bez mojego ukochanego laptopa zrobił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3. Teraz będzie ta część, w której się wyżalę, bo od tego jest ten temat.

Średnią około 4 trudno nazwać olaniem. Wiesz, kto naprawdę olał oceny? Ja. Jedyny przedmiot, który w tym roku zaliczyłem (nie, nie "miałem dobrą ocenę" tylko zaliczyłem w sensie zdałem) to był angielski. Także ten tego i do zobaczenia w trzeciej klasie.

Czy jestem z tego dumny? No nie, bo niby z czego. Ale czy mnie to smuci? Paradoksalnie też nie. Obecnie jestem w takim nastroju, że jakby mnie jutro potrącił samochód to niespecjalnie bym się przejął. To chyba smutne. Ciekawe czy to się leczy... :unsuresb:

Popatrz na swoje posty na tym forum. Czy wyglądają jak napisane przez jakiegoś antyinteligentnego człowieka? Nie. Nie jesteś nim i dlatego wierzę, że w następnym roku dasz sobie spokojnie radę.

Zapomnij o błędach. Wyciągnij z nich wnioski i idź naprzód, oto prawdziwa natura człowieka.

Edytowano przez Generalek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Zapomnij o błędach. Wyciągnij z nich wnioski i idź naprzód, oto prawdziwa natura człowieka.

Racja,uczenie się na błędach jest sposobem na zwycięstwo.

Nie chodzi o to ile razy potrafisz wygrać tylko o to czy wyciągasz wnioski z porażek i ciągle iść naprzód i nigdy się nie poddawać.  :rdblink:  

I nie obwiniać nikogo za własne porażki,jeżeli już to tylko siebie.To jest prawdziwy sposób na zwyciężanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem już bardzo, bardzo, bardzo zmęczona psychicznie przez moją szkołę...

Nie wiem jak mam się uspokoić, kiedy niedługo matura...

Myślę że już od dawna nie powinnaś się przejmować samą szkołą tylko właśnie maturami, a dokładniej to rozszerzonymi egzaminami z przedmiotów obranych.  Jako że egzamin maturalny ma formę testu, nie jest on zupełnie związany z twoją szkołą, więc możesz, a raczej powinnaś się uczyć z materiałów niezwiązanych z lekcjami. Pewnie nauczycielki podsuwają materiały, ale sam uważam że dobrze nabrać takiego nawyku zbierania materiałów i uczenia się samemu jeszcze w liceum. Pozwala to przeżyć mniejszy szok i bardziej ogarnąć się na studiach. 

A oceny? Tak jak ktoś już mówił, nie są tak istotne i lepiej zdobyć ten jeden punkcik z matury więcej.

Zobacz sobie np rekrutację na PW albo na na UW  liczy się tylko poziom rozszerzony, i to głównie z przedmiotu obranego i matematyki.

To samo jest na studiach jeżeli się nie startuje do stypendium to nikt się nie przejmuje ocenami tylko czasem, bo nauki i samej tylko ciekawej wiedzy jest aż za dużo i trzeba wybierać. 

Edytowano przez Arpegius
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Myślę że już od dawna nie powinnaś się przejmować samą szkołą tylko właśnie maturami, a dokładniej to rozszerzonymi egzaminami z przedmiotów obranych. Jako że egzamin maturalny ma formę testu, nie jest on zupełnie związany z twoją szkołą, więc możesz, a raczej powinnaś się uczyć z materiałów niezwiązanych z lekcjami. Pewnie nauczycielki podsuwają materiały, ale sam uważam że dobrze nabrać takiego nawyku zbierania materiałów i uczenia się samemu jeszcze w liceum. Pozwala to przeżyć mniejszy szok i bardziej ogarnąć się na studiach.

A oceny? Tak jak ktoś już mówił, nie są tak istotne i lepiej zdobyć ten jeden punkcik z matury więcej.
Zobacz sobie np rekrutację na PW albo na na UW liczy się tylko poziom rozszerzony, i to głównie z przedmiotu obranego i matematyki.

To samo jest na studiach jeżeli się nie startuje do stypendium to nikt się nie przejmuje ocenami tylko czasem, bo nauki i samej tylko ciekawej wiedzy jest aż za dużo i trzeba wybierać.

 

Uczyć się uczę. Już od dawna właściwie sama ogarniam przedmioty rozszerzone. O samą naukę się nie martwię, bo wyrobiłam sobie coś, co pozwala mi na systematyczne uczenie się każdego dnia. Bardziej chodzi o to, że przez 3 lata liceum mam strasznie zszargane nerwy i nie mogę się uspokoić ._.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardziej chodzi o to, że przez 3 lata liceum mam strasznie zszargane nerwy i nie mogę się uspokoić ._.

Nerwy powiadasz? Powinnaś trochę aktywnie spędzić czasu z przyjaciółmi, to chyba najbardziej uspokaja. Zazwyczaj przed egzaminami ma się tak zwane głópawki. Chce sie robić cokolwiek i to bardzo ambitnie, co tylko nie jest zwiazane tematycznie z nauką. Taki czas właśnie najlepiej sporzytkować na aktywny odpoczynek. Najlepiej to obniża poziom stresu. Oczywiscie nie może być to jakiekolwiek zajęcie, tylko takie co przyniesie psychicznie nagrode za ambitne wykonanie. Oczywiście z umiarem bo może się okazać że nauka na tym ucierpi.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No mniej więcej tak. Teraz będzie Wielkanoc, więc przez ten czas najlepiej odpocząć przy stole z rodziną, ponapychać się mazurków, sałatek i takich tam. Potem odebrać świadectwo, cieszyć się, że już nie będzie się tych debili z klasy oglądać i przez te dwa tygodnie przed maturami systematycznie powtarzać sobie partiami materiał. Można nawet zrobić sobie listę jak Twilght, żeby mieć pewność, co się już umie, a czego jeszcze nie.

 

Przynajmniej ja bym tak zrobił...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za porady :)

 

Metodę z listami dotyczącymi tego, czego mam się jeszcze nauczyć już stosuję. Zaplanowałam sobie naukę na każdy dzień i każdego dnia skreślam to co miałam zrobić. To skreślanie jest fajne, bo już czuję że ta "gehenna" się skończy niebawem.

Mimo wszystko ciężko mi po tych 3 latach jakoś się pozbierać. Zdecydowanie szkoła średnia nie będzie dla mnie miłym wspomnieniem. Oczywiście pracuję nad sobą, ale póki co ciężko mi to idzie...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój problem jest taki że dla mojej rodziny jestem kulą u nogi, ciągle mają do mnie pretensje  nie wiadomo o nic :(  a najgorsze jest też to że nie obchodzę ich dalej , dla nich jest Naj ważniejsza Julka Julka i k***a Julka :((((((. Robię co moge by było  dobrze ale dla nich zawsze będę ten zły :"(((((((( 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem już bardzo, bardzo, bardzo zmęczona psychicznie przez moją szkołę...

Nie wiem jak mam się uspokoić, kiedy niedługo matura...

Znam to uczucie. Rada jedna. Na jakiś czas odłóż wszystko w chol... to znaczy na bok. To nie Ty jesteś zmęczona, a Twój mózg. Pozwól mu odpocząć od nieustannej pracy. Przez jakiś czas rób to, co cię relaksuje. Na czas świąt nawet nie spoglądaj na książki, zeszyty, notatki. Idź do kina, pobaw się z psem... Na początku będziesz się zastanawiać: "chwila, a to i tamto to ja umiem?" - zrób wszystko, żeby zignorować takie myśli.

Pozwól, że zadam Ci pytanie. Na sam widok notatek (czy z czego tam przygotowujesz się do matury) zaczynasz odczuwać zmęczenie? Jeśli tak to podziękuj efektowi Pawłowa.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...