Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Ja jestem zwolenniczką robienia tego co człowiekowi przychodzi najbardziej naturalnie, tego co rozumie łatwiej niż inne rzeczy. Ktoś powie, że wtedy mało byłoby osób na ścisłych bo to trudne ale szczerze mówiąc znam ludzi, którzy rozkurwiają matmę i chemię a myśli społecznej czy kreatywności u nich za grosz i na odwrót.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

szczerze mówiąc znam ludzi, którzy rozkurwiają matmę i chemię a

 

Ja miałem taką dziwną sytuacje w Gimnazjum ( w tedy jeszcze tak się zwało heh) że dobrze ogarniałem chemię a ni wzomb nie rozumiałem matematyki zawsze było miedzi dop a ndst. Choć z drugiej strony miałem dość dobrego nauczyciela z chemii co lubił uczyć za pomocą pokazów i doświadczeń chemicznych co było fajne.

Jeśli chodzi o twoją teorie to popieram.Każdy jest w czymś dobry i powinien się skupić na tym co lubi i potrafi. Niestety szkoda że to tylko rozważanie filozoficzne.

Edytowano przez KamilPL 94
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Logary jeszcze da się ogarnąć (miałem to i w matematyce i w Maszynoznawstwie). Jeśli chodzi o fizykę to dużo jej miałem w Podstawach konstrukcji maszyn i urządzeń (mechanika techniczna). Także też może być.

Edytowano przez KamilPL 94
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Niestety szkoda że to tylko rozważanie filozoficzne.

 

Nie żadne rozważania filozoficzne tylko rzeczywistość. Jedyne co może tu ograniczać to brak dostępu do odpowiednich szkół lub pieniędzy na uczenie się tego do czego ma się smykałkę. Ja np. gdybym mogła poszłabym uczyć się na animatora ale w Kołobrzegu ani w okolicy (ani cholera nigdzie) nie było takiej opcji, więc zamiast tego poszłam do muzycznej bo tam sie też nadawałam. Potem zachciało mi się robić coś innego w życiu ale szło to mega opornie i zgadnij co teraz....? Rozważam powrót na artystyczną drogę. Bo tam mi szło najlepiej i nie ma co wydziwiać. :P

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oblałam dzisiaj kolokwium. A prawdopodobnie 3 inne oblałam wcześniej - na jedne wbiłam z marszu, zaraz po końskich zawodach zastodolnych, na drugim zapomniałam paru rzeczy, a na trzecie uczyłam się z podręcznika, który jest uboższy niż skrypt uczelni. A to wszystko jedynie w tym tygodniu. Miło, nie?

 

Mój początek z Nauką o Komunikowaniu na studiach - na bodajże piętnaście kolokwiów za pierwszym podejściem zaliczyłem... trzy :ming: . Stres był przez cały semestr związany z tym przedmiotem, ale nawet z takiej sytuacji wyszedłem na prostą (jedno kolokwium zaliczyłem bodajże za piątym podejściem :spike: ). Jak dowiedziałem się z egzaminu końcowego, że mam 3 - popłakałem się ze szczęścia (pomimo tego, że ponad połowa roku była ode mnie lepsza). To są studia - tu trzeba się pomęczyć. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Pomimo tego, że chciałem studiować dziennikarstwo, to też miałem przedmioty z których orłem nie jestem (w sumie to mam do chwili obecnej - cokolwiek związane z komunikologią :v ). Pomijając już liceum, gdzie z matmy zawsze cudem zdawałem. Niestety trzeba to przeboleć. W skrajnych przypadkach - tu masz nade mną przewagę, bo możesz się jeszcze ratować korepetycjami. U mnie z tym byłby problem, bo trzeba szukać tylko absolwentów mojego kierunku, a ich zbyt wielu nie jest. Jeśli ja zdołałem wyjść z wydawałoby się beznadziejnej sytuacji na uczelni, to znaczy, że każdy da radę niezależnie co studiuje. Wierzę głęboko, że uda Ci się wyjść na prostą ;)

Z kolei ja się ostatnio nieźle wpieniłem i zarazem zmartwiłem. Zdenerwowałem się na moją uczelnię. Po pierwsze - nowy system wchodzenia do dziekanatu, który jest idiotyczny. Czemu? Chcąc rozwiązać problem z kolejkami, wprowadzono numerki (takie, jak w ZUS czy w każdym innym urzędzie). Nie dość, że spowodowało to efekt odwrotny od oczekiwanego i obecnie przeciętnie trzeba stać co najmniej dwie godziny w kolejce (w zeszłym semestrze czekałem max 15 minut), to jeszcze dochodzi do chaotycznych sytuacji jak np. pewnego dnia anulowano wszystkie rezerwacje numerków wyciągnięte przed godziną 10:00. Dorzucając jeszcze limit numerków (dla mojego kierunku jest to 60 numerków - po godzinie 12:00 nie licz na rezerwację :v ) otrzymujemy obraz, o którym nawet Discord nie byłby w stanie sobie wyobrazić :derp5: . Po drugie - przez niedopatrzenie jednego z wykładowców o mało co nie wyleciałem ze studiów. Tydzień temu po odstaniu kolejki w celu przedłużenia ważności mojej legitymacji dowiedziałem się... że mam niezaliczony przedmiot. Moje oczy zrobiły się w kształcie pięciozłotówek kiedy dowiedziałem się o jakie zajęcia chodzi. Zaliczyłem je na 5 :wat: . Co się okazało? W systemie USOS wykładowca... źle wpisał ocenę. Jakby to powiedzieć - nie była ona wpisana podwójnie (za wykład i ocena końcowa). Była po prostu jedna ocena bardzo dobra. No ale system uznał, że jest to niezaliczenie przedmiotu, przez co nie rozliczyło mi semestru. I przez taki drobiazg muszę teraz ciągle kontrolować USOS, by mi zaliczył semestr. Inaczej o przedłużeniu legitymacji mogę zapomnieć :v

Zmartwiony jestem z kolei moim pięciomiesięcznym chrześniakiem. Ostatnio się dosyć poważnie rozchorował. Jak za pierwszym razem trafił do szpitala usłyszałem... że mógł nawet umrzeć. Przez ponad miesiąc lekarze ciągle wzruszają ramionami, bo nie mogą zdiagnozować problemu. Ciągłe nawroty zapaleń układu oddechowego + zaflegmienie płuc. Biedak jest ciągle faszerowany antybiotykami, a stan jego zdrowia nie ulega poprawie. Dzisiaj jednak się bardzo zmartwiłem, kiedy jeden z lekarzy nie wykluczył mukowiscydozy. Ciągle myślę o moim małym chrześniaku. Za każdym razem chce mi się płakać, kiedy pomyślę, że może się coś złego mu stać. Już tyle przeszedł i nie widać żadnej poprawy. Moja siostra praktycznie ciągle jest z tego powodu zalana łzami. Ja też czuję, że chyba za chwilę nie wytrzymam i też je wyleję z oczu. Mam cichą nadzieję, ze to się skończy. Szybko i szczęśliwie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym to się zgodzę, ale jeśli chodzi o matmę i Fizykę wykorzystywana w mechanice technicznej (obliczenia wytrzymałościowe i konstrukcyjne) to jest to samo co na studiach.

 

 

Dokładnie, a u mnie dochodzi jeszcze aerodynamika i termodynamika i to nie na podstawowym poziomie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypominam tylko, żeby nie offtopować zbytnio bo zjawi się ekipa w zielonych mundurkach i będzie niefajnie.

Tyle że tu niema offtopu, każdy żali się nad swoim losem :ming:

 

Ostatnio posty tego typu zostały usunięte, więc zostało to uznane za offtop. ~Gold

Edytowano przez GoForGold
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imesh, ja z kolei martwię się o synka mojej kuzynki. Zdiagnozowano u niego autyzm zbyt późno i niestety nie załapał się do pewnej fundacji, która pomaga takim dzieciom. W dodatku kuzynka teraz ma sprawę o rozwód... Ojciec jej dziecka bagatelizuje problem. W sumie to nie może na niego liczyć. 

Wiem, że to inna sytuacja, inna choroba i tak dalej. Ale serio, współczuję Ci i hugam ciepło :hug3: Trzymaj się!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ihnes współczuje twojemu chrześniakowi i to z całego serca, nie są to puste słowa ponieważ gdy byłem mały ( okres noworodka) też przechodziłem coś takiego z zagrożeniem życia, ale niczego nie stwierdzono. Oczywiście nic nie pamiętam z tego okresu, ale z tego co mi mówiono poprawa zdrowia nastąpiła nagle. I nie było już żadnych późniejszych powikłań. Więc warto mieć nadzieje. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ihnes

 

Która już to osoba myli mnie z Ihnesem :rainderp:

 

Cóż... po PONAD MIESIĄCU i wizycie w TRZECIM szpitalu podano wreszcie diagnozę - pneumocystoza. Najprawdopodobniej zarażony przez kogoś od nas z rodziny (swego czasu okresowo chorowaliśmy, w tym i ja dosyć długo, obecni na MLK mogli to zauważyć :v ). Jakaś ulga jest, bo chociaż wiadomo na co mały jest chory. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że diagnoza jest PRAWIDŁOWA (bo serio przez ten czas wszyscy mówili, że nie wiedzą co to jest i że pierwszy raz coś takiego widzą) i chrześniak w końcu wyjdzie z tego.

 

 

hugam ciepło :hug3: Trzymaj się!

 

:hug3:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Jestem zmęczony, jedynie bym leżał i spał albo wpatrywał się w sufit. Nie mam przyjaciół a każda próba nawiązania bliższych relacji z kimkolwiek umacnia mnie w przekonaniu iż zwyczajnie nie nadaję się do tego a kolejne próby są z góry skazane na niepowodzenie. Powodują jedynie ból, mogę mieć kolegów i znajomych jednak nie przyjaciół. Nie jestem w stanie przekonać kogoś do siebie, póki noszę maskę wszystko jakoś trzyma się kupy jednak gdy ktoś poznaje mnie na tyle że dostrzega prawdziwego mnie odchodzi albo postanawia nigdy nie zrobić kroku dalej. Pomimo przebywania w gronie znajomych nie jestem w stanie brać udziału w tej "grze" nie rozumiem relacji między ludzkich, trzymam się na uboczu i obserwuje dziwiąc się jak oni potrafią tak otwarcie rozmawiać i bawić się. Zdarza się iż biorę w tym udział jednak nie czuje tego, to jak stąpanie po polu minowym.

  Zawsze byłem sam i nauczyłem się z tym żyć, tłumić w sobie wszystkie emocje jednak od czasu do czasu zbiera się tego tyle że nie jestem w stanie utrzymać w sobie. To jedna z takich chwil gdy czuje że mam w sobie zbyt wiele. Nawet przed rodziną nie okazuje emocji, raz otworzyłem się i otrzymałem poradę "To się powieś" dlatego piszę tutaj, nie musicie nic odpisywać. Wystarczy mi świadomość że gdzieś to jest, ktoś to przeczyta, zobaczy....

  • +1 6
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Akurat zaczęło się od tego wszystkiego kiedy pani od historii, moja kochana, powiedziała, że chodzę dziwnie i mam krzywy kręgosłup. A później poszłam dzisiaj do lekarza bo mam suchy kaszel i rzeczywiście, okazało się, że mam krzywy kręgosłup. Pierw mam pójść do ortopedy, a później chyba do szpitala  :P  A przy okazji, rozbawiło mnie to, kiedy mój starszy brat powiedział, że to pani od historii ma krzywy mózg.  :evilshy:  No super, będę w szpitalu w Prokocimiu  :fluttersad:

 

Zmieniłem na normalny kolor, bo nie było nic widać. ~Gold

Edytowano przez GoForGold
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, nie spodziewałem się że ten temat będzie tak rozwinięty i że tak wiele osób ma takie problemy. Teraz jest mi szkoda niektórych co tu pisali. Zawsze dużo się biłem, Bogu dzięki kilka razy koledzy mnie ratowali, bo mogło być źle, często chamsko się zachowywałem, w mojej klasie dokuczano paru osobom ale starałem się być miłym dla wszystkich. Teraz kumpel z byłej klasy za bardzo nie chce się ze mną widzieć, nie dokuczałem mu, ale pamięta mnie trochę jako chama i to mi się nie podoba. Po przeprowadzce połowa kontaktów się urwała, bo się wszyscy porozjeżdżali, a w większości spotykaliśmy się na mieście albo w szkole. Ćwiczyłem parkour i jeździłem na desce, zawsze się udało spotkać po szkole, albo w weekend, było świetnie; potem przeprowadzka, miałem problemy z kolanami i biodrem. Chodziłem też na lekcje rysunku i grania na keyboardzie - po przeprowadzce przestałem. Prawda jest taka, że znaleźć kolegów jest łatwo, ale przyjaciół już trudniej. Trudne też było spostrzeżenie jak fajni koledzy się staczają w alkoholizm, palenie, robią się coraz bardziej chamowaci. Nigdy nie użalam się nad sobą, ale nienawidzę jak inni cierpią, czasem niestety z mojego powodu. Pamiętam jeszcze z dzieciństwa jak jeździłem na rowerze i zdarłem pół ręki, wróciłem do domu, owinąłem chusteczkami żeby się krew nie lała i nie chciałem o tym mówić. Bardzo bolało, a jak mama wróciła z pracy pokazałem to, choć nie chciałem by była smutna. Jak się rozpłakała, ja też zacząłem, i czułem się wtedy okropnie, właśnie z tego powodu że ją zasmuciłem. Przynajmniej odkaziła to i posypała takim proszkiem żeby się zeschło i zagoiło. Cały czas też zawodzę mojego tatę, który nie jest idealny, ale maluje obrazy, pisze książki, prowadzi kursy, mówi że w życiu nie tylko pieniądze się liczą, szybko je traci, wymyśla różne inwestycje które często się nie udają, długi odbiera w towarze a nie w kasie i ma zawsze mało czasu. Zawsze chciał żebym się lepiej uczył, był kulturalny, ciągle zachęca mnie do malowania obrazów, robienia czegoś twórczego, a to mi nigdy nie wychodzi.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie dowiedziałam się, że nie będzie nowych odcinków Doktora Jaciejakiegacie czyli od niedawna mojej ulubionej bajki :( Będą powtórki wcześniejszych odcinków,bo w Cartoon Network mają jakieś problemy techniczne, a ja się tak cieszyłam, że jutro obejrzę nowy odcinek na internecie.Wiem, że to nie jest taki poważny kłopot, ale nie mam żadnych poważnych problemów i smucę, bo się jutro będę nudzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patyk, mogę się podpisać pod tym, co napisałeś. Fajnie, że masz chociaż kolegów i znajomych, ja nie mam nawet tego. Jest parę osób, z którymi czasami gadam przez GG, choć ich nigdy na oczy nie widziałem i to wszystko. W pracy potworzyły się grupki, które ze sobą rozmawiają i innych olewają, a po powrocie z pracy nie ma do kogo gęby otworzyć. Dlatego mieszkam z ojcem, bo przynajmniej można czasem parę zdań zamienić. Ale ja też się przyzwyczaiłem do tego i nie jest mi z tym tak źle. Trenuję, trzymam kondycję fizyczną, jeżdżę sam do teatru, robię swoją grę komputerową - choć nikogo to ani trochę nie obchodzi.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łohoho, znowu wróciłam.

Problemem jest oczywiście ojciec, bo kto inny. Moja mama wyjechała na dwa dni do Torunia, nie chciała ale musiała. Oczywiście mój tata i wczoraj, i dzisiaj musiał się nachlać. Robi tak zawsze, w dupie ma innych, szczególnie mnie. Ma do mnie wielką pretensje, że ostatnio zadzwoniłam do mamy, bo długo nie wracał. Na ironie, z dwa miesiące temu wystawiliśmy klatkę na sprzedaż, dzisiaj ma babka przyjechać po nią, a on ledwo stoi... Jedynie co mogę teraz zrobić to po prostu płakać, przecież ja jej nie dam tej klatki, jak on leży i śpi na łóżku w tym śmierdzącym domu. Tak bardzo jestem teraz bezużyteczna w tym wszystkim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...