Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Nawet jeśli na 4 zadania 3 mam dobrze, a w ostatnim zły znak to jedynka. 

 

No to za przeproszeniem, chyba ją porąbało do reszty. W takim razie wydaje mi się, że problem leży zwyczajnie w stresie i w tym, że za ostro was naciska. Przecież już milion razy widziałam jak ludzie, którzy w korytarzu wiedzą wszystko o wszystkim, w klasie pod wpływem nerwów nie potrafili odpowiedzieć na najprostsze pytania. 

A takie rodzaje błędów jakie ty popełniasz były dość powszechne w moich klasach, też nie raz znałam wzór a pisałam co innego. Wtf, mózgu?! Ale nie, to nie choroba ani nic - wszystko z tobą w porządku. Może to też być rozkojarzenie. Albo rozkojarzenie wynikające z presji. A najprawdopodobniej to wszystko łączy się w błędnym kole, które uprzykrza ci życie.

Edytowano przez Burning Question
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maturę mamy niestety obowiązkową i dlatego tak naciska. Podejrzewam, że nie chce sobie zepsuć statystyk zdawalności, bo tak jak mówił Triste jest z rodzaju tych, co to wolą się najsłabszego ogniwa po prostu pozbyć. Dobrze, że w ogóle jakąś szansę daje, ale z takim podejściem jeśli się nie uspokoję i nie zacznę liczyć bezbłędnie to po prostu czasu na zdawanie mi zabraknie i jedynka na koniec, a jedynka na koniec nie daje możliwości pisania matury. Nawet spróbowania. 

 

A wszyscy mówią, że matura z matmy wcale nie jest taka trudna i dałabym radę. Jak nie za pierwszym razem to na poprawce, ale nie. 

 

 

A od ilu procent się zdaje? Nie możecie poskarżyć się wychowawcy?

 

Na sprawdzianach jest w sumie luz. 30%, jak ma dobry humor to 20% i jest 2. Problemy zaczynają się na poprawie. Wtedy musisz mieć dobrze wszystko  :bemused:

 

Edit: Wychowawczyni nasza kochana jest naprawdę świetna, ale mimo to nic tu nie poradzi gdyż przyjaźni się z ową matematyczką i jej tłumaczenie, że to TYLKO I WYŁĄCZNIE nasze lenistwo jej wystarczy. Lenistwo? Owszem. Ale na pewno nie tylko i wyłącznie. 

Edytowano przez Uszatka
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdą jest, że kluczem jest zrozumienie tematu tym bardziej jeśli zwyczajnie nie idzie się tego wykuć. Przyznam się bez bicia, że z powodu matmy uwaliłam w życiu dwukrotnie przy czym algebra rozwalała mi mózg swoją abstrakcyjnością podczas gdy geometria i  trygonometria była banalna, głównie dlatego, że mogłam operować na obrazach lub wyimaginowanych obiektach dzięki czemu temat wydawał mi się bliższy, bardziej realny. Znam mózgowców, którzy potrafią robić z algebrą takie rzeczy, że dla mnie to czysty kosmos. Natomiast oni nijak nie umieją wyobrazić sobie dowolnej bryły, obracać jej w myślach, przypisać każdemu elementowi liczb i zachować ten mentalny obraz tak by był użyteczny przez cały czas rozwiązywania zadania. Po prostu ludzie mają różne zdolności i gdy masz szkołę w której wszyscy muszą zdawać te same przedmioty, ucząc się o nich tymi samymi sposobami, to normalne, że wiele osób z jednych rzeczy będzie miało złe oceny a z innych świetne. To jakbyś kazała małpie, słoniowi i rybie wejść na drzewo i na tej podstawie oceniała, kto z nich najlepiej radzi sobie w życiu. :P

Nie wiem czy wasza wymagająca nauczycielka jest jedną z tych, co wymagają i uczą czy taką, co wymaga i spodziewa się, że blask jej chwały automatycznie rozjaśni wam umysły. :P Ale pamiętaj, że nie uczysz się dla zaspokojenia jej ambicji tylko dla siebie i dla siebie postaraj się to zrozumieć i zdać. Może jakieś korepetycje ci pomogą?

 

U mnie było podobnie, z matmy zawsze dostawałem "Dopieszczający" , :crazytwi3: natomiast z chemii potrafiłem robić całkiem złożone obliczenia. Do dziś nie wiem jak to było możliwe. :twilight2:

Teraz mnie czeka kolejna Matura (choć ja bardziej już liczę na Sierpień ) ponieważ próbuje się sam uczyć ale słabo mi idzie. A na korepetycje mnie nie stać. :rainbowcry:

True Story.

Edytowano przez KamilPL 94
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja te zadania potrafię. Wiem jak je obliczać, rozumiem. Uczę się już z kimś i idzie mi dobrze. Mam jakiś problem z rachunkami, z samym liczeniem. Sposób jest dobry, ale np. dam zły znak WIEDZĄC, że miał tam być np. plus, a nie minus. Dopiero kiedy mi pokaże, że to jest źle i powtórzy "naucz się w końcu" to widzę, że zrobiłam błąd i nawet nie wiem dlaczego tak napisałam. Dzisiaj chociażby napisałam źle wzór, który mogę wyrecytować przez sen.

Dla takich tekstów warto czytać ten temat. :lol:

To jest matematyka, a nie polski, gdzie możesz walnąć byka, ale sens pozostanie ten sam (chociaż punkty i tak ci za orty odejmą). W matematyce jeden błąd = zły wynik. I tyle. 0 punktów. Nikt nie będzie na maturze patrzył ci przez ramię i pilnował, czy przypadkiem "nie widzisz, że stawiasz zły znak, chociaż znasz wzory". Życie to nie bajka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matematyka powinna być opcjonalna. U mnie tak było - zamieniłem ją na biologię. Poza tym, system nauczania woła o pomstę do nieba. Zamiast przydatnych w życiu zadań, uczniowie muszą rozwiązywać wzięte z kosmosu przykłady (przytaczany wszędzie "pociąg A... pociąg B..."). Czy w waszym życiu, gdy już opuścicie szkołę przydadzą się, całki i inne badziewia? Szkoły powinny nauczyć, czegoś co przyda się w życiu (obliczenie ilu rolek tapety potrzeba, aby... etc.) Dziś, ludzie mówiący "a za moich czasów" stają jak wryci, gapiąc się na przykładową tapetę.   

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będę szczery:

 

- nie wiem jak wygląda obecna matura, na czym polega (w praktyce) etc.

- moja była na starych zasadach

- nie pisałem matury z matmy

 

1. Polski

2. Biologia (przedmiot do wybrania)

3. Język obcy (większość wybrała angielski)

 

W każdym była część pisemna i ustna, a wyniki pojawiały się dość szybko. 

Moja średnia 4.75 (nerwy mnie zjadły na biologii). Gdybym musiał pisać matmę zamiast biologii, nie wiem czy w ogóle bym zdał maturę. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest matematyka, a nie polski, gdzie możesz walnąć byka, ale sens pozostanie ten sam (chociaż punkty i tak ci za orty odejmą). W matematyce jeden błąd = zły wynik. I tyle. 0 punktów. Nikt nie będzie na maturze patrzył ci przez ramię i pilnował, czy przypadkiem "nie widzisz, że stawiasz zły znak, chociaż znasz wzory". Życie to nie bajka.

Nie zgadzam się. Prawdziwa matematyka powinna opierać się na umiejętności rozwiązywania zadań, nie na wyniku. Rozsądny nauczyciel gdy widzi że masz zły wynik przez jakąś literówkę, odejmuje ci 0,5 punktu, nie wszystkie. Tak też to działa na maturze. Za zrobiony drobny błąd obliczeniowy odejmują ci tylko część punktów. Zresztą tak samo jest na np. olimpiadzie matematycznej, czy fizycznej. Tam dają zazwyczaj jakieś punkty, nawet gdy nie doszedłeś do wyniku, tylko gdy byłeś na dobrej drodze.

Edit: I jeszcze zapomniałem napisać, że to też działa w drugą stronę. Sam wynik, bez żadnych wytłumaczeń, dowodów czy przejść to nie matematyka. Za to powinno się obcinać punktację i to ostro.

 

Całek nie ma nawet na rozszerzonej matmie (niestety). Z rachunku różniczkowego tylko podstawy i to chyba dopiero od tego roku. A jak ktoś chce zdawać rozszerzoną maturę z matmy, to znaczy że najprawdopodobniej całek i pochodnych będzie potrzebować. Chemia, fizyka, statystyka, inżynieria czegokolwiek - te nauki bez całek nie istnieją.

 

Chociaż muszę przyznać, że matematyka w liceum rzeczywiście jest nieciekawa, wręcz brzydka. Nie ma w niej absolutnie nic ekscytującego. I nie uczy tego, co mi się strasznie podoba w matematyce wyższej - logicznego i abstrakcyjnego myślenia. Dla przykładu - Humaniści zazwyczaj nie są w stanie zrozumieć, że jeden, nawet najbardziej wymyślny kontrprzykład obala całe twierdzenie. Od razu, bez przebaczenia.

No, i prawnicy powinni uczyć się matematyki. Może wreszcie nauczyliby się tworzyć zwięzłe i jasne prawa.

Edytowano przez Mordoklapow
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby tak matma nie była obowiązkowa  :ohmy:

 

Ale niestety mam tego pecha, że jest. Muszę się uczyć i próbować. Babka ciśnie nas za mocno, już nawet rodzice tak stwierdzili, ale co poradzę? Brnę dalej. Może trochę zluzuje. 

 

Już mi lepiej jeśli to kogoś obchodzi. Pożalenie się jednak pociesza  :yay:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matematyka powinna być opcjonalna. U mnie tak było - zamieniłem ją na biologię. Poza tym, system nauczania woła o pomstę do nieba. Zamiast przydatnych w życiu zadań, uczniowie muszą rozwiązywać wzięte z kosmosu przykłady (przytaczany wszędzie "pociąg A... pociąg B..."). Czy w waszym życiu, gdy już opuścicie szkołę przydadzą się, całki i inne badziewia? Szkoły powinny nauczyć, czegoś co przyda się w życiu (obliczenie ilu rolek tapety potrzeba, aby... etc.) Dziś, ludzie mówiący "a za moich czasów" stają jak wryci, gapiąc się na przykładową tapetę.   

 

Trochę dostałem raka.

 

Matematyka jest także ważna. Tym bardziej, że to poziom podstawowy, na którym żadnych całek nie uświadczysz. To zwykłe przygotowanie człowieka i pokazanie, że umie myśleć logicznie. Że jest w stanie podstawić wzór pod zadanie i rozwiązać je dzięki temu. Tak samo propozycja "przydatnych" zadań jest trochę dziwna. To zwykła matematyka. Rozwiążesz zadanie z pociągami, to sam sobie poradzisz z tymi "rolkami tapety". 

 

Jeśli matematyka ma być opcjonalna, to czemu nie polski? Na co mi ta cała znajomość wierszy, powieści, na co mi w codziennym życiu wiedza o kulturze i historii. To nie jest coś co ma się przydać w praktyce. To coś, co ma służyć twojemu rozwojowi.

 

EDIT:

Przebolejesz jeszcze te kilka miesięcy Uszata, zdasz matury i później z majcą spotkasz się jedynie okazyjnie.

Edytowano przez >biologia >nauka
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi niestety ostatnio zabrakło 2 punkty aby zdać matmę na maturze. Natomiast egzamin zawody na tech. Mechanika zdałem na 90%a tam są obliczenia wytrzymałościowe.

Słyszałem że matematykę wprowadzono aby rzekomo uczniowie byli bardziej "kreatywni" , a mi się zdaje że tu chodziło o to że mamy zbyt duża liczbę magistrów.

U mnie na ostatnim roku technikum dość mocno cisnęli z matmą, paru moich znajomych zrezygnowało tylko po to aby skończyć szkolę. \

Ale cóż "to jest Polska tego nie ogarniesz".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


paru moich znajomych zrezygnowało tylko po to aby skończyć szkolę

 

To tak jak u mnie. Tyle, że u mnie to prawie połowa klasy. Jak nie połowa. Dwie osoby ostatecznie zdecydowały się jednak podjąć próbę, ale no ciężko jest. Jednak musze dać radę bo chcę się kształcić pisarsko, zrozumieć wiersze, znać całą tą otoczkę polskiej kultury. Być może pisać do gazet, magazynów, książkę napisać. Do tego potrzebuję studiów, nie znalazłam szkoły policealnej z takimi kierunkami. Ewentualnie Technik weterii to by było coś co mi się nawet podoba, ale jednak wolę polski. Tak więc maturka być musi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto powiedział, że każdy musi mieć maturę? To jest egzamin, który ma o czymś świadczyć. Matura o czymś świadczy. I skoro polski jest obowiązkowy, to matematyka też powinna. Szczególnie że poziom podstawowy zawiera niewiele więcej rzeczy niż to czego się uczyliśmy w gimnazjum. Pisze się to z kalkulatorem i kartą wzorów, na której znajdują się nawet tak zaawansowane matematycznie rzeczy jak obliczanie pola prostokąta.

 

Myślałam że matma nie przyda mi się na medycynie. A jednak jest wprost przeciwnie, tylko przedmioty się inaczej nazywają. Nawet na ścisłych studiach są przedmioty humanistyczne, a na humanistycznych ścisłe.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narzekanie na to, że ktoś nie zdał matury... ech. Gdyby wszyscy ją zdawali, to byłaby raczej bez sensu.

 

Osobiście uważam, że dzięki maturze z matematyki będziemy mieli mniej magistrów europeistyki, hotelarstwa i innych podobnych badziewi. Wykształcenie wyższe kosztuje i powinno ono być nagrodą za ciężką pracę. Typowe dla nas standardy, w których studia są przedłużeniem liceum (dla niektórych gimnazjum) są dla mnie niedopuszczalne. Tak więc, mimo iż zdecydowanie jestem ścisłowcem to uważam że matura z języka polskiego jest potrzebna, gdyż wyższe wykształcenie zobowiązuje do posiadania pewnej wiedzy ogólnej.

 

A nauczenie się matematyki, to nierzadko kwestia przeliczenia nie paru zadanek, tylko paru zbiorów zadanek.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Myślałam że matma nie przyda mi się na medycynie. A jednak jest wprost przeciwnie, tylko przedmioty się inaczej nazywają. Nawet na ścisłych studiach są przedmioty humanistyczne, a na humanistycznych ścisłe.

 

Czyli, że medycyna to nauka humanistyczna, i byłaś zdziwiona, że masz matematykę? :v

 

Na ścisłych studiach przedmioty humanistyczne - tak, na które się chodzi i ogląda filmiki z sadola, by pod koniec wrzucić babce prezentacje o jakimś Leonardo da Vinci czy o tym, jak gry wpływają na nasz rozwój :ming: 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To studia biologiczno-chemiczne. Znajomość całek, różniczek oraz liczenia paru innych ciekawych rzeczy - np. testy hipotezy chi kwadrat raczej mało mają wspólnego z tym kierunkiem. Powiem więcej - większość przedmiotów na studiach ma mało z nimi wspólnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W każdym razie, biologia i chemia są naukami ścisłymi, może z samymi całkami mają niewiele wspólnego, ale z matematyką owszem. 

 

Natomiast kierunki humanistycznie nie mają nic i nie ma żadnych ścisłych, jedynym wyjątkiem jest że na ścisłych masz jeden przedmiot humanistyczny na dwa semestry, który jest równie ważny jak wf.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z humanistycznych mam łacinę, angielski i tony bzdur typu "socjologia". Moi rodzice na medycynie mieli filozofię i inne takie bzdety.

 

I tak, mój przyszły zawód nie ma z matematyką i fizyką wiele wspólnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...