Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

A Ty moja droga również nie widzisz u siebie winy. Ciągle narzekasz, że matka nie zwraca na siebie uwagi, że nie widzi co robi, a sama nie chcesz z nią rozmawiać, bo "nie lubię z nimi rozmawiać". Ja tu widzę tylko Twoją winę. 

 

A co do psychologów to niektórzy też są z powołania nimi. Nie każdy jest drętwy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat w relacji mała dziewczynka - rodzic, to to drugie powinno wykazywać się większą inteligencją i przemyślnością z racji doświadczenia. Nie, żeby coś, ale od tego są, żeby wspierać a nie opierdalać, bo coś nie idzie tak jak oni sobie wyobrazili.

KTO TU JEST DZIECKIEM JA SIE ZAPYTUJE?!

Nie przeczę, że wina nie jest obopólna, ale...puentę to chyba na początku napisałem, damn. Mimo to, polecam próbować do skutku. I mieć na uwadze własne zdrowie, nawet kosztem przytycia 10dag. Może cię boleć ze zmęczenia, złej diety, albo z jakiś innych problemów. Imho priorytetem jest bitchslap dla głównie matki, żeby zachowywali się jak na rodziców przystało. Wiadomo, miłość, szczęście i zimne kakauko. Ale nie bagatelizowanie problemów, odsuwanie się od siebie, nie jedzenie i wciskanie słodyczy na siłę. Może oni też nie wiedzą o co chodzi? Try harder, lil girl \(^o^)/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będę niemiły. Będę bardzo niemiły.

 

Otóż jesteś w okresie dorastania. W tym wieku praktycznie każdy człowiek czuje potrzebę konfrontowania się z byłymi autorytetami lub ogółem ludźmi starszymi. Dopóki nie pogodzisz się z faktem, że twoi rodzice czasem też mają coś wartościowego do przekazania będziesz mieć z nimi problemy tego typu. Chyba należałoby więc im jakoś pokazać, że jesteś w miarę dorosłą osobą. Inaczej niż przez krzyki, kłótnie czy płacz. Przez rozmowę. Najpierw przez rozmowę o błahych rzeczach, potem poważniejszych. Jak przestaną na Ciebie patrzeć jak na dziecko, a zaczną jak na w miarę dorosłą osobę, to wierz mi, dadzą ci znacznie więcej swobody, we wszystkim. Np. w jedzeniu.

 

Zgadzam się, że jest to raczej trudne. Spojrzenie na rodziców jak na miłych ludzi z którymi można rozmawiać na interesujące tematy bywa trudne.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja widze u siebie winę, nie mówię, że nie przecież. Mam wyrzuty sumienia, że tak robiłam, ale jednak te wstręt do jedzenia był większy. Tylko właśnie, ja mam te 15 lat, a ona 40. Dorastam, mogę być nie świadoma wielu rzeczy, gdyby ona mi nie wciskała jedzenia, ja bym nie wyrzucała. Ja mogę z nimi rozmawiać o błahym, czy ciekawych rzeczach, w weekend, nie po tych 7-8 godzinach w szkole + godzinie dodatkowych. Dodatkowo jest już koniec roku, najgorszy okres, gdzie już serio nic nikomu się nie chce.

Cóż, jako tako wyjaśniłam z nimi to i owo, może pomoże, chociaż pewnie i tak prędzej, czy później to wróci. Dziękuje wszystkim za rady i cyber-kopy w pupe, that's lovely.

Mogę się pochwalić, że zjadłam płatki fitness, o.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kopy w pupe! ^o^ Internety zawsze pomocne w tego typu zadaniach. Ja się pochwalę że jem pizzę, zapijam piwem a potem cisnę pompki bo na brzuszki kręgosłup nie wyrabia XD Od Pewnej Chwili, kiedy poczułem co to nagły ból z niematerialnego źródła, przestałem się nawet przeciągać, byleby nie poczuć tego znowu xD Właśnie, skoro już się chwalimy, zna ktoś szczwany sposób na wzmocnienie mięśni pleców nad zadem, kręgosłupa czy coś? Pływanie odpada kategorycznie. Egzoszkielet w produkcji, ale trochę to potrwa. Diskus.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smutno mi, moi znajomi praktycznie przestali odzywac sie do mnie, nie mam z kim rozmawiac, spotykac sie, wczesniej kazdy mnie lubil a teraz traktuja mnie jak jakies zgnile jajo... dlaczego tak jest

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic szczególnie złego mi się nie stało i już wszystko wróciło do normy, ale problem uważam za dosyć poważny, więc zrobię wyjątek i napiszę o tym, co mnie irytuje w Polakach i ich podejściu do pewnych spraw.

 

Generalnie jestem osobą, którą bardzo ciężko zdenerwować. Mogę rozmawiać na tematy religijne, polityczne i wszystkie inne. Od kilku lat nie wkurzyłem się tak mocno, jak dzisiaj. Nawet jak coś mnie zdenerwowało, to było to tylko powierzchowne wnerwienie, które po chwili mijało i nie wpływało na mój sposób zachowania. Od kilku lat nawet bardzo nieprzyjemne sytuacje (a kilka ich było) raczej nie wyprowadzały mnie z równowagi, aż do dzisiaj.

 

Posiadam coraz większą wiedzę, o tym w jakim stanie jest nasze państwo i chodzi tu o wszystkie aspekty życia w Polsce. A więc, wiedza ta połączona z wynikami wyborów prezydenckich i tym co przeczytałem dzisiaj w internecie, spowodowała mój niezbyt przyjemny stan. Już od dawna niespecjalnie przejmuję się tym, co ludzie mówią, czy piszą, zwłaszcza w cyber świecie. Wyniki wyborów też nie wpływają szczególnie na mój nastrój, ale nie tym razem. Dzisiaj z dużą dokładnością wyobraziłem sobie nasz nieszczęśliwy kraj i miliony ludzi, którzy w nim mieszkają. Utworzyłem w głowie dokładną i szczegółową wizje Polski, bez anty Polskich władz. Podobnie, jak część młodych ludzi, ja też mam nadzieję, na prawdziwą zmianę władzy w Polsce. Po 123 latach rozbiorów, dwóch wojnach światowych, komunie i tym czymś (mam problem z nazwaniem tego w kulturalny sposób) co mamy teraz, przydałoby się zrobić porządek. No i wreszcie nadarza się ku temu okazja, kandydaci "anty systemowi" mają razem 27,1% poparcia w wyborach. Jak zareagował ich elektorat? Czy cieszy się z wyniku i pragnie połączyć siły na jesień? Spora część oczywiście tak, ale duża liczba osób zaczęła kłócić się między sobą, obrażać jedni drugich i nie mówić do końca szczerze. Oczywiście zawsze znajdzie się taka grupka, ale tym razem była naprawdę spora i w jej skład weszli także... politycy tych ugrupowań. Część z nich zaczęła trochę naginać fakty, przy jednoczesnym "wyrzuceniu w zapomnienie " swoich wcześniejszych słów, sprawiając tym samym naprawdę żałosne wrażenie. Mam obawę, czy nie brałem części z tych tych ludzi nieco zbyt poważnie.

 

Istotne jest to, że ci, którzy nazywają siebie patriotami, chcącymi zmieniać Polskę, zachowują się jak dzieci w piaskownicy, którym ktoś nagle zabrał łopatkę i wiaderko (lekka sugestia, co być może, jest dla nich ważniejsze od dobra Polski). Nie będę dokładnie opisywał sytuacji, bo nie ma takiej potrzeby. Z resztą, tu nie chodzi o to konkretne zdarzenie, tylko o mentalność ludzi w Polsce. Zirytowało mnie to, że naród o tak wielkich możliwościach, jest aktualnie tak mało znaczący i zniewolony przez ramy pseudo demokratycznego systemu, w którym nie ma ani czystego kapitalizmu, ani rozbudowanego socjalizmu - takie nie wiadomo co, a my nawet nie mamy szacunku, do siebie nawzajem.

 

Płakać nad losem ojczyzny nie będę, nie mam takich zwyczajów. Jednak porządnie zdenerwowało mnie to, co mówili niektórzy ludzie, aż szkoda cytować, więc sobie daruję. Nie będę też podawał nazwisk i wypowiedzi konkretnych ludzi, bo jak pisałem wcześniej, chodzi mi o często spotykaną postawę Polaków, która występuje w tej konkretnej sytuacji. Kilka godzin treningu i muzyka Chopina wystarczyły, żeby ochłonąć i napisać tego posta. Z dzisiejszym dniem, wiążę jeszcze jedno zjawisko. Chyba pierwszy raz w życiu, odczułem potrzebę wyrzucenie czegoś z siebie, pod ocenę ludzi. Wniosek taki, że chyba zależy mi na ojczyźnie.

Edytowano przez Phoenix13
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu doszło do Ciebie jak wygląda demokracja w Polsce.

Otóż  według mnie wygląda ona tak: Wchodzisz w internet, koniecznie z niską samooceną. Teraz musisz zdecydować kim będziesz gardził, z kogo będziesz kpił. Masz wybór bardzo szeroki: Mohery, lemingi, korwiniści, lewaki... Jak już wybrałeś, możesz zacząć tworzyć wybitnie nieśmieszne, ale jednak obraźliwe memy na temat tych ludzi i ich polityków.

Dobra, Musisz teraz znaleźć obiektywne źródło informacji: Jeżeli sympatyzujesz z anty-systemowcami to polecam np. demotywatory. Jakich to człowiek rzeczy się tam nie dowie! Jakby to wszytko do kupy zebrać, to by się okazało, że nasz prezydent to żydo-reptilianin na usługach Putina, Merkel i McDonalda jednocześnie, a gospodarka Polski przez ostatni czas przeżywa regres rzędu 95% rocznie . Jeżeli jesteś miłośnikiem centrum, wchodź na strony swych partii. Jest tam kupa wspaniałych hasełek, które cie dowartościują i pokażą jakim to dorosłym człowiekiem jesteś. I jak tylko ty potrafisz samodzielnie myśleć, no bo przecież inni jak głosują na inną partię, to pewnie są bezmózgimi lemingami które głosują tam gdzie głosuje większość, lub są gimbusami którzy głosują na oszołoma. I nigdy nie mają racji. Nawet jak mówią że pada, to im nie wierz. Na pewno są zmanipulowani albo po prostu nie dorośli jeszcze do tego, by określić czy woda spada z nieba czy nie.

Jeżeli wybrałeś lewicę, to koniecznie dodaj do tego nienawiść do kościoła - przecież każdy wie, że gdyby nie on, teraz żylibyśmy w drugiej Szwajcarii i wszyscy ludzie byliby wolni od katolickiej propagandy i mieliby doktoraty z fizyki. Nic bowiem tak nie ogłupia jak religia. Jeżeli jednak wybrałeś prawicę (cokolwiek to by nie było) to musisz nagle szanować kościół i tradycję, bo hej gdyby nie te wartości. to 90% ludzi byłoby homoseksualistami, 70% transseksualistami, i spadł by na nas gniew niebios, spalając Polskę niczym Sodomę.

I pamiętaj - najważniejsza jest nienawiść i pogarda do innych stronnictw. To ci inni są zawsze głupi/zmanipulowani/niemyślący/zdrajcami/antychrystami/żydami oraz rozumu i godności człowieka nie mają!

 

Tak wygląda polska polityka!

 

PS. Chopin najlepszy - przywraca wiarę w polskość.

Edytowano przez Mordoklapow
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, to nie żalenie się ani prośba o radę. Muszę to z siebie wyrzucić...

Mój ojciec zaczyna mnie w#wiać i to konkretnie. Gdy pracował, był w miarę normalny. Od kiedy przeszedł na emeryturę, stał się mega-katolikiem. Chodzi po domu i non stop nuci pod nosem "Barkę". Kfa ile można??? Nasz ateizm (mój i brata) = źródło WSZYSTKICH problemów. Alkoholizm brata = bo ateista. Moja choroba i charakter, przy którym nieśmiałość i "strachliwość" Fluttershy, to pestka = bo ateista. Najwidoczniej nie chce pamiętać, że przyczynił się do tego wszystkiego. Dawno temu, znęcał się nad matulą (tak fizycznie jak psychicznie, potrafił kopnąć ją w brzuch) oraz pił ile wlezie. Swego czasu mieliśmy w baryku więcej wódki niż jedzenia w lodówce. Oczywiście oglądanie jego "amatorskiego MMA", nie wpłynęło na psychikę syna, który miał wówczas 7-9 lat, a teraz pisze te słowa. :ivXRI:  Ani troszkę. Bo jak na psychikę, miałaby wpłynąć sytuacja, w której po powrocie do domu, 7 latek widzi spitego ojca bijącego matkę, która zapłakana krzyczy: "idź na policję". Do dziś w snach, wracam do tamtych czasów.

 

Ciekawe, kiedy powie mi prosto w oczy: "chorujesz bo Pan Bóg* pokarał" :facehoof: Tja. Pokarał za to, że w wieku 13-14 lat byłem osobą wierzącą? Pomijam fakt, że jest synonimem rasisty. Podsumowując - "katolik" jak w mordę strzelił :burned:

 

* Szanuję osoby wierzące. Dlatego zapisałem to wielkimi literami. 

 

Od kiedy przeszedł na emeryturę, odbiło mu nie tylko na punkcie religii, ale i podejścia do nas... hmm w sumie to do wszystkiego. Wydaje mi się, że ten gość zatrzymał się w latach '80-tych i nie zdaje sobie sprawy, że w 2015 wszystko wygląda i działa nieco inaczej. Ewentualnie, żyje w swojej krainie czarów... A może jedno i drugie? Wymienię te odchyły od normy w punktach.

 

1. "Ty nic nie robisz, weź się czymś zainteresuj, na działce trzeba X zrobić" - póki co, człowiek nie posiada szóstego zmysłu, w postaci czytania w myślach. Po prostu, tak jak matula, powiedz co mamy zrobić. Z drugiej strony, pewnego dnia zapytany czy mamy mu pomóc, powiedział "nie". Dwa dni później miał pretensje, że wszystko musi robić sam... no rzesz... weź się chłopie zdecyduj!  :burned:

 

2. Jak miałem 10 lat to kosę ciągałem. Jak mnie wyrzucili z X to łaziłem po mieście i znalazłem robotę. A ty tylko w domu... Bla bla bla - Umm... mamy 2015 rok, mieszkamy w małym miasteczku i nie musimy ciągać kosy. Spółdzielnia kosi trawę "traktorkiem". A skoro znalezienie pracy poprzez PUP, czy łażenie po sklepach jest takie "proste" - proszę bardzo - spróbuj szczęścia. Gdy za każdym razem usłyszysz "nie", może zmienisz zdanie?  :MJTQO: A Białystok? (najbliższe miasto, jedyne do którego mam dojazd). Wymagane prawko, brak dojazdu MPK, doświadczenia, choroba (serio, ma gigantyczny wpływ, odstrasza potencjalnych pracodawców) 

 

3. "Wujek dobra rada powiedział, że ma w TV XY kanałów. A u mnie tylko 42. Mieli poustawiać (my), to ustawili 'wuj' wie jak, na od_ol'"  :nipples: - Po pierwsze, nie chciał kanałów z bajkami (odpada 4). Po drugie, jego TV ma prawie OSIEM lat. Dla niego osiem to mało (pomijam cyfryzację, która u nas narobiła bajzlu). Kup nowy TV, to nie będzie przerzucał kanałów czy dublował ich. Serio. Raz masz TVN na "4", a następnego dnia pojawia się on, na miejscu EuroSport. Dzięki "nie tak staremu" TV masz zdublowany TVN. Rozwiązanie? Zamiast dawać 200zł na kolędę, kupić nowy i problemy z głowy. Ja mam nowy i nic takiego się nie dzieje.

 

"Wywalę tą kablówkę i kupię siatkę. X ma na niej 35 kanałów" - serio? 35 na siatce? U nas? Pewnie zapomniał dodać, że TVP1 wrzucił 4 razy.

 

"Ile za ten telefon? Co tak drogo? Tylko dzwonisz i dzwonisz (do matuli) :lyraaxe: . Pójdę, zerwę umowę i przeniesiem się do X. I tak dzwoni się przez komórki, a tam też mają internet. Taniej, a Y gadał że lepiej niż w Orange" - rozmowy mamy w ramach darmowych minut (nigdy ich nie przekroczyliśmy). Jak chcesz rezygnować, to rezygnuj. To na ciebie "opisano" telefon. Pytanie - jak pogadasz ze swoim synem, który od ponad 10 lat mieszka w USA i dzwoni każdego dnia? Ma taką "taryfę", że ze swojej komórki na stacjonarne płaci centy. Bez względu na to, czy do sąsiada czy Egiptu. Komórka -> stacjonarny? Taniocha (na ich warunki). Co innego komórka -> komórka. Lokalne są tanie, ale międzynarodowe bardzo, ale to BARDZO drogie, nawet jak na ich zarobki. Czasami zadzwoni na komórkę matuli, ale tylko po to, żeby zapytać dlaczego stacjonarny "nie działa". Na pierwszy rzut oka, ich taryfa może być dziwna, ale jest przeciwnie. Drogo, ale w jednym pakiecie masz: darmowe rozmowy w ramach sieci, tanie na międzynarodowe, szybki - i co najważniejsze - stabilny internet, VOD oraz kablówkę.  

 

Mam internet w Orange (dawniej "tepsa") Jak coś padnie, dzwonię do BOK. Tam siedzą fachowcy - przynajmniej w teorii, a ich zakichanym obowiązkiem, jest udzielenie pomocy ASAP. U X siedzą goście od wszystkiego, czyli niczego, zatrudnieni po znajomości. Ich wiedza ogranicza się do podłączenia internetu. Już ja widzę, jak naprawiają problemy z netem. :bonbon2:   

Swoją drogą nie zdziwię się, jeśli ci wszyscy "koledzy" dają mu takie "rady", żeby się porządnie uśmiać. W końcu mają z kogo.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może ja się teraz wyżalę.

Miałem Dzisiaj zdawać maturę z Historii - i sobie zdałem.

Ale od początku.

Kiedy przyszedłem do szkoły spojrzałem na listę osób zdających Historie, były tam tylko 2 osoby a mnie nie było :twilightconfused: .

- Myślę o co tu chodzi, po czym udałem się do sekretariatu w celu wyjaśnienia.

Spotkałem tam moją sorkę od PKMiU (Podstawy konstrukcji maszyn i urządzeń), powiedziałem co się stało po czym zaprowadziła mnie do pokoju obok.

Był tam nauczyciel który odpowiada za matury ( rejestracja w CKE) .

Sprawdził moje dane w komputerze i wyszło że wpisali mnie tylko na matematykę.

Ja mu na to że wpisałem Historię . Przecież pamiętam (nie mam sklerozy). :grumpytwi:

Poszedł do archiwum i przyniósł mi moja deklaracje i rzeczywiście miałem tam wpisaną Historię jako dodatkowy przedmiot.

Razem z Panią Dyrektor mnie przeprosił za błąd ale co z tego. :MJTQO:

Niestety wyszło na to że Historię mogę zdawać za rok. :rapidash2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jezus maria. Czytając to aż mnie to wkurza... Mam nadzieję, że mimo to jakoś dostaniesz się na studia bez tej matury (niż demograficzny jest, więc często puszczają sporo ludzi). Bo jak nie to wyjęli Ci rok z życia w sumie... Zawsze można iść wtedy sobie popracować czy coś, ale nie polecam tak robić, bo wiele osób "oducza" się nawyku nauki, że tak powiem, i potem jeszcze bardziej się nie chce niczego uczyć.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisz do OKE. Ja załatwiałem sobie rok temu dopisanie fizyki do matury. Oczywiście nie wiedziałem, że są jakieś "terminy" wykręcone. Przyszedłem sobie do liceum z końcem marca i powiedzieli mi, że deklaracje trzeba było składać najpóźniej z początkiem lutego (he he he...). Spytałem się więc, czy w razie czego, jeśli uzyskam zgodę od OKE, to mnie dopuszczą. Powiedzieli, że nie ma sprawy.

 

Polazłem więc do OKE i tam dostałem informację, że muszę złożyć podanie z wytłumaczeniem (motywujące), dlaczego tak późno zająłem się sprawą i czemu chcę jeszcze w tym terminie to zdać. Do tego obowiązkowo musiałem dodać deklarację dyrektora liceum, że jest chętny mnie przyjąć i, że odda mi jeden z przydzielonych szkole arkuszy rezerwowych (każda szkoła ma ich trochę). Napisałem więc, że potrzebuję do szkoły, że przegapiłem termin o pół miesiąca, etc. etc. Przeprosiłem za ewentualny kłopot. Dodałem zgodę od dyrka (tutaj chciałbym go pozdrowić, choć i tak tego przecież nie czyta ;p)... Poczekałem trochę czasu, ale na jakieś dwa tygodnie przed maturą dostałem pozwolenie na piśmie i jeszcze dodatkowo zostałem poinformowany telefonicznie o tym.

 

Myślę więc, że spokojnie możesz to ogarnąć. Tylko się nie unoś, bez spiny wyjaśnij sprawę z OKE i złóż im ten wniosek. Jeszcze w te wakacje powinieneś to zaliczyć.

 

EDIT:

 

A! Dodam jeszcze, że te arkusze były normalne, tylko nie miałem naklejek jak każdy inny i musiałem ręcznie wpisywać dane. No ale to przecież nie taki problem, bo wszystko ci dyktują co, jak i gdzie masz tam dopisać.

Edytowano przez Avanidius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Zawsze można iść wtedy sobie popracować czy coś, ale nie polecam tak robić, bo wiele osób "oducza" się nawyku nauki, że tak powiem, i potem jeszcze bardziej się nie chce niczego uczyć.

A ja zdecydowanie polecam. Lepiej pracować, niż się uczyć non stop, ew. uczyć w międzyczasie, serio. Wiecie, ilu ludzi bez studiów normalnie pracuje? Ogrom. No i dojdzie doświadczenie oraz kasa, która też się może na ewentualnych studiach przydać.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja zdecydowanie polecam. Lepiej pracować, niż się uczyć non stop, ew. uczyć w międzyczasie, serio. Wiecie, ilu ludzi bez studiów normalnie pracuje? Ogrom. No i dojdzie doświadczenie oraz kasa, która też się może na ewentualnych studiach przydać.

Jeżeli chciał zdawać maturę z historii to znaczy że chciał coś studiować i wiązać z tym przyszłość. Jeżeli chciał pracować przy okazji i wybrać studia niestacjonarne to tak czy siak zabrali mu rok. Robienie sobie przerwy rocznej między uczeniem się jest po prostu złe i źle wpływa na wyniki. Nie mówię tutaj o ludziach, którzy pracują bez studiów, bo o tym mi nie musisz mówić, ale skoro chciał studiować to przez pomyłkę jakichś debili z tego nie zrezygnuje.

Edytowano przez Jaskier
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest więcej niż jedna tura naboru. Sprawdziłem sobie na szybko i np. w takim uniw. Rzeszowskim II tura jest pod koniec września. Biorąc pod uwagę, że to kierunek związany z historią, to nadal ma realne szanse dostać się w kolejnym rzucie. Każda uczelnia ma takie uzupełnienia i zazwyczaj na nich sporo miejsc się robi, bo ludzie składają X wniosków na Z kierunków z Y uniwerków a potem wybierają tylko jedną opcję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile mi wiadomo, donieść papiery/zgłoszenie zawsze można. W końcu uczelni zależy na dobraniu potencjalnie najlepszych kandydatów z tych pozostałych. Jedynym ograniczeniem jest tutaj narzucony przez uniwersytet/polibudę/cokolwiek termin składania zgłoszeń na kolejną turę naborów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca - rejestruje się elektronicznie i wpłaca zadatek. To jeszcze często przed wynikami matur. Potem jest termin na podanie wyników, a dopiero potem lecą tury. Tury to nie nabór od nowa - odpadają ci co nie zanieśli papierów, choć punktowo się dostali.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do sądu, do prokuratury. Nagłośnić w mediach. A niech mają za swoje. Cymbały.

Niestety, ale coś takiego NIC nie da. Media mają takie rzeczy w dupsku. Znam to aż za dobrze. Jedynemu "Centrum Leczenia Padaczek" na Podlasiu groziła i nadal grozi likwidacja. Na dzień dzisiejszy, jesteśmy bezpieczni do końca czerwca. A co później? Podobno trwają rozmowy z placówką w Choroszczy, pod które wspomniane Centrum podlega. Już ja widzę, jak dojdą do porozumienia... Neurolodzy specjalizujący się, w leczeniu tej choroby nie chcą pracować w Centrum. A kto by chciał za "psie pieniądze" na pół etatu?

 

Postanowiłem działać. Napisałem do: Uwagi (TVN), Interwencji, Państwa w Państwie (Polsat)  oraz Sprawy dla reportera (TVP). I co? G-no  :burned:  Nie otrzymałem nawet zakichanej odpowiedzi na e-maile. Uwaga! wolała mówić o zakatowanym psie niż o bezradnych pacjentach. Zwierzak jest ważniejszy, niż ponad 1000 ludzi, którzy stracą neurologa specjalistę...

Jeśli je zlikwidują to co... Dajmy na to, takie centrum w W-wie dostanie, ot tak ponad 1000 pacjentów? I jak ja tam dojadę? Wizyta w B-stoku to pół dnia "z głowy" (dojazd, kolejka). A co dopiero inna placówka, w innym województwie? Czy pan dyrektor z Choroszczy, ma chociaż odrobinę oleju w głowie? Dodam tylko, że Choroszcz jest kojarzona z "wariatkowem", ponieważ znajduje się tam taki oddział. Może pan dyrektor powinien tam trafić? Jednak Choroszcz to nie tylko "wariatkowo". Mają tam jeden z najlepszych tomografów w Polsce. Gdyby po prostu przenieśli tam lekarzy z Centrum, dali cały etat - ok, ale całkowita likwidacja, wywalenie specjalistów na zbity pysk? "Lepiej" brać jeszcze ciepłych absolwentów, którzy kompletnie nie radzą sobie w oddziale dla uzależnionych. Mają zero szacunku. 

 

Wracając do Centrum. Owszem, była tam TV regionalna (co swego czasu wrzuciłem do "pokaż zdjęcie"), ale co oni zrobią? Będą przyjeżdżać co 3 miesiące, aby przedłużono termin likwidacji? Co innego nagłośnienie na województwo, a co innego na cały kraj.

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca - rejestruje się elektronicznie i wpłaca zadatek. To jeszcze często przed wynikami matur. Potem jest termin na podanie wyników, a dopiero potem lecą tury. Tury to nie nabór od nowa - odpadają ci co nie zanieśli papierów, choć punktowo się dostali.

 

To zależy od uczelni i od kierunku. Jeśli ten nie jest jakoś szczególnie oblegany i nie ma 5+ chętnych na jedno miejsce, to ostatecznie pewnie by skończył z niepełnym rokiem. II (i ewentualnie każda kolejna) tura rekrutacji najczęściej pozwala na rejestrację, złożenie tych papierów, udział w doborze na normalnych warunkach. Starczy podzwonić po dziekanatach wybranych uniwerków i spytać się, czy przewidują taką opcję.

 

A wydziały z "historią" pewnie będą taką miały. W końcu pełno ludzi chodzi na studia nawet po tych październikowych maturach.

 

Edit:

W sumie nie wiem czy pełno, ale z pewnością są. Między innymi w liceum miałem w klasie laskę, która nie poszła na 1 termin matur, bo ciąża. Poszła na 2 i wzięła jakieś tam proste, humanistyczne studia dzienne (pasowało jej mieć jak najmniej zajęć mimo wszystko).

Edytowano przez Avanidius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...