Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

 @Celly

Zaczęłam już powoli tracić nadzieję  na to że teraz będę chodzić do specjalisty, ale i tak zastanawiam się czy jeszcze raz porozmawiać z moją mamą, jednak nie wiem jak jej to wytłumaczyć żeby nie wyjść na idiotkę. Zdaje mi się, że w moim domu istnieje pewna maksyma, której trzymają się wszyscy dorośli, a brzmi ona "Nie mamy, nie mieliśmy, ani nie będziemy mieli takich problemów, więc czemu nasze dziecko ma je posiadać?"

Edytowano przez Losse
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to czytając to zacząłem się zastanawiać nad powodem całej tej sprawy, bo wszystko wychodzi na to, że nie byłaś skora do rozmów i się zrodziło pewne złe mniemanie o sobie. Co z rodzicami, kiedy miałaś te problemy? Nie interesowali się tobą, byli nałogowcami? Coś co zawsze sobie powtarzam i nigdy tego nie zapomnę - każdy, nawet ja i ty jesteś wyjątkowa. Radzę zapomnieć o przeszłości - wiadomo, te wydarzenia mocno odcisnęły się na twojej psychice, ale radzę od czegoś zacząć. Znajdź ludzi, którzy cię zrozumieją (no w sumie już takie miejsce znalazłaś) i gadaj z nimi, umawiaj się na spotkania. No i przede wszystkim nie poddawaj się. Masz przecież swoją przyjaciółkę, nawet rodzice cie wysłuchali - miej wiarę. Można zakładać, ale zakładanie TYLKO złego scenariusza jest najgorszą możliwością. Będą tacy ludzie, którzy ci pomogą i postawią na nogi. I nie wracaj do cięcia, bo to nie jest droga, tak samo jak samobójstwo. To tak jakbyś zaakceptowała swój stan, a czy tego chcesz? Czy inni by tego chcieli? Wydaję mi się, że nie.

    

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Losse - Będę pisać raczej krótko i bardzo osobiście.

To, co opisujesz, brzmi cholernie podobnie do tego, co sama przechodziłam i przechodzę od dobrych paru lat, z tą różnicą, że a) nie samookaleczam się, b) nie powiedziałam o swoich problemach rodzicom... za to płacę 110 zł za każdą wizytę u psychologa, mam do zapłacenia kolejnych 200 zł za warunkowe powtarzanie przedmiotu (o ile zdołam w ogóle zdać sesję letnią) i powinnam w końcu iść do psychiatry (prywatnie; gdybym miała czekać w publicznej przychodni, zdążyłabym posypać się do końca). A, dostałam jeszcze leki uspokajające (na receptę, "do stosowania doraźnie" - czyli przed każdym kolosem z anatomii) i skierowanie do poradni psychologicznej od lekarza rodzinnego.

Jeśli twoi rodzice bagatelizują sprawę (co, niestety, zdarza się często), zacznij działać sama: idź do psychologa. Sprawdź, czy nie masz np. chorej tarczycy lub innych problemów z hormonami (niektóre schorzenia na tym tle dają podobne objawy). Nie czekaj, nie mów: "nic mi nie jest, to tylko fanaberia". Jeśli jeden specjalista nie pomoże, szukaj innego, aż do skutku. I nie bój się przyznać przed samą sobą: "tak, jestem chora, potrzebuję pomocy". Nie przejmuj się, co pomyślą inni. Nie próbuj zgrywać twardej, zwlekać, przekonywać samej siebie, że "samo przejdzie" - bo zaburzenia depresyjne to nie przeziębienie: to schorzenie, które napędza samo siebie, powoli, ale nieubłagalnie ściąga cię na dno i niszczy ci całe życie.

Jeśli planujesz studiować (zwłaszcza jakiś wymagający kierunek), tym bardziej szukaj pomocy profesjonalisty... i... cholera jasna, nie czekaj, tak? Nie rób tego samego błędu, co ja. Nie niszcz sobie życia ślepym uporem. Walcz, póki możesz.

Powodzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@The Silver

Co z rodzicami? Są po prostu normalnymi rodzicami, nie mają żadnych że się tak wyrażę "złych nałogów", przez które jakoś psychicznie bym cierpiała (no chyba że sporadyczne palenie przez nich papierosów się liczy).

Tylko że jest jeden problem o którym przez całe życie nie myślałam, a mianowicie to że nie znam swojego prawdziwego ojca, jeśli zrozumiecie o co mi chodzi, ale myślę że to jakoś nieszczególnie na mnie wpływa.

 @Ylthin

Mam zamiar iść na studia związane z językami obcymi, to jest jedyne do czego się w miarę nadaję.

 

Edytowano przez Losse
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu Losse napisał:

Wiem że nie jest to jakiś problem na skalę poruszanych tutaj, ale na prawdę mnie on przerasta i myślę że nie będzie niektórym to przeszkadzało. Zachowajcie negatywne komentarze dla siebie, proszę.

 

 

 

Ukryta zawartość

 

Huh, czuję się jakbym czytała własną, uogólnioną historię.
Moja skończyła się tak, że w końcu, po próbie, półtora roku cięcia się i jakiś... 2? latach depresji trafiłam do szpitala psychiatrycznego. Tylko na obserwację, z której wyszłam w takim stanie jak trafiłam.
Dopiero to uświadomiło moim rodzicom, że potrzebuję pomocy. Teraz jestem pod opieką psychiatry i mam przepisane silne leki, powinnam jeszcze chodzić do psychologa.

No w każdym razie nie chodzi tu o mnie. Po prostu... mówiąc płytko: "wiem co czujesz" "rozumiem Cię". Jeżeli masz w swoim życiu osobę, na której Ci zależy i jesteś już pełnoletnia to zawalcz o siebie. Możesz iść do psychologa, choć od siebie radzę najpierw iść do psychiatry. Bo psychiatra to jest stricte lekarz, a psycholog to bardziej ktoś kto udziela Ci wsparcia i odpowiednio ukierunkowuje Twoje myślenie, nie wiem jak to nazwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałam dobrze, ale nie wiem, czy postąpiłam właściwie.

 

Szłam dzisiaj gdzieś, nie ważne gdzie, nie ważne po co. Idąc sobie spokojnie chodnikiem, spotkałam psa. Wyglądał na chorego, strego, miejscami nie miał sierści, ledwo ruszał łapami. Zrobiło mi się go żal, zwłaszcza, że zachowywał się bardzo przyjaźnie. Zadzwoniłam do schroniska, ale facet, z którym rozmawiałam, powiedział, że o tej porze już nie przyjadą po biedaka, bo ich kierowca poszedł do domu i mam dzwonić na straż miejską. Nie znałam numeru, więc zaczęłam go szukać na telefonie, jednocześnie przytrzymując psiaka, bo głupi próbował wejść na ruchliwe skrzyżowanie. Zanim znalazłam numer straży miejskiej (wolny telefon) podszedł do mnie jakiś pan. Po krótkiej rozmowie dowiedziałam się, że pies ma właściciela, który nie chce go uśpić, mimo że zwierzę jest stare i bardzo chore. Pan wziął psa i zaprowadził go do właściciela.

 

Wiem, że ten pies nie jest mój i że to w rękach właściciela leży opieka nad nim... Ale żal mi tego zwierzęcia... Nie wiem... Czuję, że zrobiłam za mało, że powinnam temu zwierzęciu jakiś pomóc. Przecież tak właściwie, to nic nie zrobiłam. Też tak myślicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pies znalazł się w takim, a nie innym stanie, bo właściciel nie potrafi - może jest zbyt z nim związany i nie mógłby odebrać życia swojemu ukochanemu zwierzęciu. Chociaż trudno powiedzieć, ponieważ jak tego biednego psa opisujesz to wygląda tak jakby właściciel miał go już gdzieś i nie waży na jego los. Miałem podobną sytuację, ale z kotem. Co gorsza z kociakiem. Nigdy tego nie zapomnę. Był mały, utykał i ledwo widział. I cały czas mocno miauczał cieniutkim głosikiem. Ja wraz z tatą i siostrami zastanawialiśmy się co z nim zrobić. Moja starsza siostra go wzięła na ręce i wróciliśmy ze spaceru z powrotem do domu mojej cioci. Z przerażenia zaczął gryźć, bo nie wiedział czy jest bezpieczny. Wyglądało to tak, jakby ktoś go kopał i znęcał, bo miał nieregularnie skrzywiony kręgosłup i cały czas miał zamknięte oczy. Na domiar złego na jego głowie były rany, już zaschnięte. Jak go przynieśliśmy to ojciec dzwonił po pobliskich zakładach weterynaryjnych (była niedziela), a my daliśmy kotkowi mleka. Pił, widać było, że niczego nie miał w pyszczku od długiego czasu. Jednak coś co mnie zdruzgotało, że prawie bym się rozpłakał. Kociak stracił równowagę przez kręgosłup, wpadł do miski i miał całą główkę w mleku. Jak na to patrzyłem, to mi się go zrobiło żal, ale tak bardzo, chociaż go znałem niespełna 10 min. W końcu znaleźliśmy czynny zakład. Tata wraz z starszą siostrą wzięli maleństwo i pojechali. Cały czas piszczał ze strachu.... Jednak nie było dla niego ratunku - miał muszyce i to w zaawansowanym stadium. Pozostało go tylko uśpić, aby skrócić jego cierpienie. 

 

Według mnie zrobiłaś co mogłaś. Chciałaś dla tego psa dobrze i nawet dzwoniłaś po pomoc. Jednak się dziwię i temu panu i właścicielowi - czemu nie chcą zwierzęciu pomóc lub skrócić jego męczarnie. Tak tylko sprawiają istocie więcej bólu. Nie znam szczegółów, więc nie zamierzam wyciągać pochopnych wniosków. Gdybym był na twoim miejscu to chyba też bym po takim wydarzeniu poszedł dalej. Może w ostateczności bym się spytał dlaczego właściciel tak go traktuje, a nie inaczej i próbował coś zdziałać jeśli było by to możliwe.              

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja zrobię wyjątek i się tu wyżalę! :fluttershy3:

Wyrzucili mnie dzisiaj z pracy (najlepszej na świecie), dwa dni temu zerwała ze mną dziewczyna (pośrednio przez MLP, chociaż niby jej to na początku nie przeszkadzało! :P) i nie mogę znaleźć tekściarza do mojego projektu na AoiKoe :(((

 

W tym ostatnim możecie mi pomóc- pisałem do Dixie, ale coś nie odpisuje...

 

Jak to przyjąłem? Nie wiem, chyba rzeczywiście jestem jakiś poj##### bo w ogóle mnie to nie obeszło! Nawet zwolnienie z pracy (bo to pierwsza i ostatnia? ^^) ...

Najważniejsze, że hajsik się zarobiło przez ten miesiąc i pojadę na meeta nad morze, także do zobaczenia @SPIDIvonMARDER,I @Wonsz!

 

Wiem, że trochę offtop, ale czy ktoś z was jeszcze wybiera się na Trójmiejski Ponymeet Wiosenny? Jeśli tak, to piszcie mi na PW, żeby nie offtopić więcej (pozdro @Zegarmistrz, przy okazji. To nie prowokacja, tylko zwykłe pozdro xD)

 

Także (niby) nie jest dobrze... Już wczoraj, kiedy zadzwonił do mnie kolega z pracy, że jedna z szefowych chce ze mną rozmawiać, wiedziałem (Pinkie Sense?:pinkieo:) że mnie wy@@@@ z pracy. A wielka szkoda, bo robota była mega! Pisałem już o niej wcześniej w tym temacie: 

Ale nie wiem...  Nic mnie to nie obeszło! Nic a nic! Może to dlatego, że ostatnio wszystko mi zwisa, oprócz muzyki,a niby mam depresję maniakalną! xD (dorosłą wersję ADHD). Dzisiaj zaczynam szukać nowej pracy (olx. pl 2 win xD), za dziewczyną nie płaczę (i tak mi się mocno średnio podobała, wolałem raczej jej charakter, więc na dłuższą metę nie miało by to sensu), a tekściarza szybko znajdę, bo piosenka krótka. Może mi pomóc ktoś z was, jeśli pisał teksty coverków już wcześniej i ogarnia liczenie sylab... A z resztą... Cóż... Sam sobie będę musiał poradzić (mam mało znajomych w "realu"), a czas mi tylko pomoże! 

 

Pzdr ^^

 

 

Edytowano przez Mates
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pakiet pocieszycielski:
-sześciopak odcinków MLP u Mystherii
-60 mega obrazków z kucami z deviantarta
-60 minut fandomowej muzyki
-60 centymetrowy pluszak (DO TULENIA! :crazytwi:)
-meet na wielokrotność szóstki osób :PP


Też szukam pracy. Legalnej od czerwca zeszłego roku, jakiejkolwiek od świąt.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby wszystko super ok, ale masz jakies dziwne podejscie do zerwania z dziewczyną. Nie podobała Ci sie, to zwiazek nie mial sensu? Mimo że charakter fajny? Zabrzmialo mocno, jak sugerowanie że dla Ciebie wygląd jest wazniejszy od charakteru. Czyli to znowu sugeruje przedmiotowe traktowanie :v dobrze ze dziewczyna tego nie zauważyła i wczesniej sama zerwała, bo mogła by zacząc myslec ze wszyscy faceci to świnie :v

Mam nadzieje, że nieco zmienisz podejście do związku, bo rozumiem, że wyglad ma znaczenie, ale nie moze byc wazniejszy od charakteru i osobowosci.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu Celly napisał:

Niby wszystko super ok, ale masz jakies dziwne podejscie do zerwania z dziewczyną. Nie podobała Ci sie, to zwiazek nie mial sensu? Mimo że charakter fajny? Zabrzmialo mocno, jak sugerowanie że dla Ciebie wygląd jest wazniejszy od charakteru. Czyli to znowu sugeruje przedmiotowe traktowanie :v dobrze ze dziewczyna tego nie zauważyła i wczesniej sama zerwała, bo mogła by zacząc myslec ze wszyscy faceci to świnie :v

Mam nadzieje, że nieco zmienisz podejście do związku, bo rozumiem, że wyglad ma znaczenie, ale nie moze byc wazniejszy od charakteru i osobowosci.

Zerwała ze mną, bo oglądam kuce i jestem dziecinny... A gdyby jej wygląd tylko i wyłącznie się dla mnie liczył, to bym z nią po prostu nie był...

Tym, że średnio mi się podobała się jedynie pocieszam, choć to i tak marna pociecha :P

TO od początku był dziwny związek. Wszystko działo się za szybko.Może dlatego nie żałuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoiler

Od jakichś 15 godzin siedzę i wyję bez przerwy dłuższej niż dwadzieścia minut.
Jestem strasznie rozwalony psychicznie, bo prawdopodobnie przy praktycznie samym końcu robienia bardzo ważnej dla mnie diagnozy, która była moją jedyną nadzieją na jakąś zmianą na lepsze w moim życiu, będę zmuszony rzucić ją w cholerę, bo potrzebuję do niej pójść na badanie, do którego mam aż taką traumę psychiczną i uraz, że nie jestem w stanie tego zrobić. 
Czyli rok latania z innymi badaniami, wszystkie męki z rodziną i innym gównem pójdzie się pitolić. 
Także ten, nie zmienię nic w swoim życiu, więc poważnie myślę, czy jest sens to gówno dalej ciągnąć.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuj

Ujebałam drugi rok studiów. Nie dlatego, bo byłam gorsza od kolegów i koleżanek. Miałam wyjątkowego pecha, a uczelnia chce hajsów.

Uebałaś to uebałaś. Nie zwalaj na innych. Wiadomo, że jak się na medycynę idzie to trzeba mieć kasę przy dupie.

 

Spoiler

Od jakichś 15 godzin siedzę i wyję bez przerwy dłuższej niż dwadzieścia minut.
Jestem strasznie rozwalony psychicznie, bo prawdopodobnie przy praktycznie samym końcu robienia bardzo ważnej dla mnie diagnozy, która była moją jedyną nadzieją na jakąś zmianą na lepsze w moim życiu, będę zmuszony rzucić ją w cholerę, bo potrzebuję do niej pójść na badanie, do którego mam aż taką traumę psychiczną i uraz, że nie jestem w stanie tego zrobić. 
Czyli rok latania z innymi badaniami, wszystkie męki z rodziną i innym gównem pójdzie się pitolić. 
Także ten, nie zmienię nic w swoim życiu, więc poważnie myślę, czy jest sens to gówno dalej ciągnąć.

Rozwiniesz?

Edytowano przez White Hood
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ja na kogoś zwalam? Poza złym humorem paru asystentów. Którzy dosłownie puszczali parę pierwszych osób, a reszta pały. To że odpowiedziałeś na większość pytań, a kto inny na żadne nie miało znaczenia. Jak się egzaminator wkurwi to upierdoli wszystkich. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuj

Czy ja na kogoś zwalam? Poza złym humorem paru asystentów. Którzy dosłownie puszczali parę pierwszych osób, a reszta pały. To że odpowiedziałeś na większość pytań, a kto inny na żadne nie miało znaczenia. Jak się egzaminator wkurwi to upierdoli wszystkich. 

Samo życie. Tak samo jak prawko chcesz zdać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdążyłam ujebać anatomię (na poznańskiej wecie trwa tylko 2 semestry), dziekanat poprosił 200 zł za powtarzanie na 3. semestrze, a ja i tak rozważam przerzucenie się na jakąś bieda-biologię, przestudiowanie tam trzech lat i ewentualnego powrotu na wetę, bo najpewniej uwalę ten sam przedmiot po raz drugi. Urażona duma boli, rozwalona psychika boli, chamskie odzywki prowadzącego (ponoć miał stwierdzić, że warunkowicze nie mają po co przychodzić na zajęcia, a w mojej obecności raczył naszą grupę komentarzami w rodzaju: "jeśli komuś nie odpowiada weterynaria, może pójść na kurs fryzjerstwa albo krawiectwa") w niczym nie pomagają. Wydałam prawie 300 zł na względnie dobry (znalazłam drobne literówki, błędy w składzie i małe babole w opisie chrząstek krtani) atlas, a i tak nie jestem w stanie spiąć pośladów, usiąść i zamiast tracić czas na pierdoły przed kompem - wykuć się, jak należy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuj

Zdążyłam ujebać anatomię (na poznańskiej wecie trwa tylko 2 semestry), dziekanat poprosił 200 zł za powtarzanie na 3. semestrze, a ja i tak rozważam przerzucenie się na jakąś bieda-biologię, przestudiowanie tam trzech lat i ewentualnego powrotu na wetę, bo najpewniej uwalę ten sam przedmiot po raz drugi. Urażona duma boli, rozwalona psychika boli, chamskie odzywki prowadzącego (ponoć miał stwierdzić, że warunkowicze nie mają po co przychodzić na zajęcia, a w mojej obecności raczył naszą grupę komentarzami w rodzaju: "jeśli komuś nie odpowiada weterynaria, może pójść na kurs fryzjerstwa albo krawiectwa") w niczym nie pomagają. Wydałam prawie 300 zł na względnie dobry (znalazłam drobne literówki, błędy w składzie i małe babole w opisie chrząstek krtani) atlas, a i tak nie jestem w stanie spiąć pośladów, usiąść i zamiast tracić czas na pierdoły przed kompem - wykuć się, jak należy.

Mój przyjaciel zwykł gasić takich ludzi pytaniem "A ile ma pan samochodów"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...