Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Cięcie się to nie jest rozwiązanie owszem tylko, że jest tak, że człowiek ma w sobie tak duże napięcie psychiczne i ono musi znaleźć ujście.
Najczęściej to się odbywa właśnie poprzez okaleczenie się, co mi się zdarza tak robić. Wtedy to napięcie uchodzi. Taka osoba jak nie ma w nikim oparcia to jakoś musi sobie radzić.

Co prawda sobie kiedyś powiedziałam, że nie będę tu pisać tylko, że czasem muszę z siebie wszystko wyrzucić. A tłumienie tego w sobie nie jest zdrowe.

Od czasu jak rodzice wzięli nowego psa, bo tamtego nie wychowali tak, że szczeka na obcych to ze mnie wychodzą dawne uczucia. Jak temu psu poświęcają uwagę, chwalą go, mówią jaki on jest słodki i tak dalej to czuje jak ta cała złość i niechęć ze mnie wychodzi. Mi tak nigdy nie poświęcali uwagi. Dla nich była ważniejsza szkoła i wszystko inne.

Dlatego się zawzięłam i szukam pracy w innym mieście, bo wiem, że jak się nie wyprowadzę z domu to ja w pewnym momencie nie wytrzymam i się na kogoś rzucę.

Mam takie jojo w kształcie jeża, które czasem ściskam jak muszę się odstresować, a ona do mnie że pies by się chętnie zajął tym jojem. Ale mu nie dasz ona do mnie gada. Mówię, że nie. 

Czuję taką niechęć do rodziców.

Edytowano przez Serena
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu Serena napisał:

Cięcie się to nie jest rozwiązanie owszem tylko, że jest tak, że człowiek ma w sobie tak duże napięcie psychiczne i ono musi znaleźć ujście.
Najczęściej to się odbywa właśnie poprzez okaleczenie się, co mi się zdarza tak robić. Wtedy to napięcie uchodzi. Taka osoba jak nie ma w nikim oparcia to jakoś musi sobie radzić.

Co prawda sobie kiedyś powiedziałam, że nie będę tu pisać tylko, że czasem muszę z siebie wszystko wyrzucić. A tłumienie tego w sobie nie jest zdrowe.

Od czasu jak rodzice wzięli nowego psa, bo tamtego nie wychowali tak, że szczeka na obcych to ze mnie wychodzą dawne uczucia. Jak temu psu poświęcają uwagę, chwalą go, mówią jaki on jest słodki i tak dalej to czuje jak ta cała złość i niechęć ze mnie wychodzi. Mi tak nigdy nie poświęcali uwagi. Dla nich była ważniejsza szkoła i wszystko inne.

Dlatego się zawzięłam i szukam pracy w innym mieście, bo wiem, że jak się nie wyprowadzę z domu to ja w pewnym momencie nie wytrzymam i się na kogoś rzucę.

Mam takie jojo w kształcie jeża, które czasem ściskam jak muszę się odstresować, a ona do mnie że pies by się chętnie zajął tym jojem. Ale mu nie dasz ona do mnie gada. Mówię, że nie. 

Czuję taką niechęć do rodziców.

 

Po pierwszym zdaniu już nie chciało mi się więcej czytać... zamiast się ciąć lepiej iść na jakąś kraw magę czy coś i tam się wyładować :forgiveme:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23.07.2016 at 03:38 Agleć ^^ napisał:

Żyję tak, jakby jutro miało być gorsze. Idę spać z myślą, że już nigdy się nie obudzę. A potem przychodzi rozczarowanie.
Z całego serca pragnę umrzeć, choćby w długotrwałych cierpieniach, ale brakuje mi odwagi żeby ze sobą skończyć.

Agleć :c

Wiem, że wydaje się to niczym, ale... masz nas. Tak, brzmi to głupio, ale to prawda. Chociażby ja szczerze się o Ciebie martwię. Nadal o Tobie pamiętam, mimo że niestety nie spotkaliśmy się jeszcze na żywo. Z pewnością są też inne osoby, które obchodzisz. Chociażby GoForGold, z którym grywałaś, czy Klimuk, Twój stary znajomy z forum o pokemonach.

Jeśli cytat jest autentyczny... to współczuję rodzicielki. Bo to brzmi już jak patologia, z którą trzeba coś zrobić.

Psychiatryk nie wydaje się złym wyjściem. Tak serio. Wiadomo, w dzisiejszych czasach nie kojarzy się dobrze, ale to to samo dla umysłu, co szpital dla ciała. Postaraj się znaleźć jakiegoś psychologa w okolicy. Nawet niekoniecznie w okolicy najbliższej, bo zapewne już próbowałaś u kogoś takiego. Po prostu gdzieś musi znajdować się osoba, która będzie chciała Ci pomóc. W Twojej sytuacji może wydawać się to niemożliwe, ale uwierz mi, zawsze znajdzie się osoba, która chętnie Ci pomoże. Nawet jeśli nie będzie blisko.

 

I proszę Cię. Nie rób tego, bo to nie jest rozwiązanie. Jest naprawdę wiele rzeczy, dla których warto żyć. Może ich nie widzisz, może mi nie wierzysz, ale to fakt.

Spoiler

 

 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minuty temu Eter napisał:

 

Po pierwszym zdaniu już nie chciało mi się więcej czytać... zamiast się ciąć lepiej iść na jakąś kraw magę czy coś i tam się wyładować :forgiveme:

 

Tylko, że mam taką matkę, że ona zaraz by powiedziała, że to nie jest dla dziewczyn. Poza tym mam wysoką wadę wzroku -8 i -9 więc nie wiem, czy w ogóle sporty walki bym mogła uprawiać. Chodzę jedynie na siłownię i tam ćwiczę na bieżni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minuty temu Serena napisał:

 

Tylko, że mam taką matkę, że ona zaraz by powiedziała, że to nie jest dla dziewczyn. Poza tym mam wysoką wadę wzroku -8 i -9 więc nie wiem, czy w ogóle sporty walki bym mogła uprawiać. Chodzę jedynie na siłownię i tam ćwiczę na bieżni.

 

Jesteś pełnoletnia tak?  Nie pojdziesz wyładować się np na kraw mage bo matka twierdzi że to nie dla dziewczyn? No mi ręce opadły i nie wiem co napisać... :forgiveme:

Wada wzroku może dyskwalifikować w sportach strzeleckich ale nie musi w sztokach walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu Eter napisał:

 

Jesteś pełnoletnia tak?  Nie pojdziesz wyładować się np na kraw mage bo matka twierdzi że to nie dla dziewczyn? No mi ręce opadły i nie wiem co napisać... :forgiveme:

Wada wzroku może dyskwalifikować w sportach strzeleckich ale nie musi w sztokach walki.

 

No pełnoletnia jestem.  Kiedyś marzyło mi się w sumie chodzenie na zajęcia ze sztuk walki, ale to porzuciłam. Nie wiem czy mogłabym z taką wadą sporty walki uprawiać. Raz mi okulista powiedział, ale to inny był, że by było u mnie ryzyko odklejenia siatkówki. Tego do którego chodzę teraz musiałabym z ciekawości spytać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu Serena napisał:

 

Tylko, że mam taką matkę, że ona zaraz by powiedziała, że to nie jest dla dziewczyn. Poza tym mam wysoką wadę wzroku -8 i -9 więc nie wiem, czy w ogóle sporty walki bym mogła uprawiać. Chodzę jedynie na siłownię i tam ćwiczę na bieżni.

Twoja matka uważa  że kobieta to tylko siedzenie przy garach,sprzątanie itd... To współczuje.Chłopakowi bardziej się spodobasz jeśli będziesz umiała sztuki walki lub interesowała się motoryzacją niż gotowała całe życie i sprzątała w domu.Wiem co mówię ;)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze wzrokiem mam tak generalnie, że jak 2 lata temu byłam u okulisty to mi powiedział, że jest wszystko w porządku i za 2 albo 3 lata na kontrolę mam przyjść.

Mi się generalnie wzrok pogorszył przez problemy z hormonami kobiecymi. A że to mam ustabilizowane to nic się z oczami nie dzieje. Wszystkie parametry mam prawidłowe. W ogóle to w sumie myślałam by z ciekawości go popytać czy w moim przypadku by były przeciwwskazania do uprawiania takich sportów. Sama nie chcę decydować o tym jak jestem pod kontrolą okulisty z wadą -8 i -9. Miałam z początku jak mała byłam niewielką wadę, potem skoczyło mi do -6 i -7, a potem do -9 i -10. Teraz mam -8 i -9 i stoi. Korektę laserową mi okulista odradzał. W sumie dobrze, bo bałabym się zabiegu. Jedynie na soczewki kontaktowe bym się zdecydowała. Nigdy nie nosiłam, a ciekawiło mnie jak się w tym chodzi. Matka i tak mi co gada, że co ci doktor powiedział, że parę godzin dziennie się tylko chodzi w soczewkach.
Nawet mi zapisał okulista ile dioptrii powinny mieć soczewki dopasowane do moich oczu.

 

21 minuty temu Major Degtyarev napisał:

Twoja matka uważa  że kobieta to tylko siedzenie przy garach,sprzątanie itd... To współczuje.Chłopakowi bardziej się spodobasz jeśli będziesz umiała sztuki walki lub interesowała się motoryzacją niż gotowała całe życie i sprzątała w domu.Wiem co mówię ;)

Mam niestety beznadziejną matkę w tym temacie. Ojca też. Jestem ogólnie jedyną osobą, która ma pasję i która jest dla mnie ważna. Nikt mi w sumie pasji nie zaszczepił do niczego.

Albo o trafić na takiego co się tym pasjonuje i to trenuje to miodzio. Jak się domyślam to by mnie zaraził swoją pasją i bym to złapała. Jak dawniej z motoryzacją. Najbardziej w nią wsiąkłam jak dostałam link do portalu motoryzacyjnego od faceta, co jest znanym dziennikarzem motoryzacyjnym.

Mam coś chyba takiego, że jak trafiam na pasjonatę i ta pasja pokrywa się z moimi wewnętrznymi pragnieniami, marzeniami to wchodzę w tą pasję jak w masło. Chce mi się czytać na dany temat, pisać o tym, oglądać programy na dany temat. Pomijając to, że w tej pasji ja się zakochuje.

 

 

Edytowano przez Serena
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minuty temu Serena napisał:

Ze wzrokiem mam tak generalnie, że jak 2 lata temu byłam u okulisty to mi powiedział, że jest wszystko w porządku i za 2 albo 3 lata na kontrolę mam przyjść.

Mi się generalnie wzrok pogorszył przez problemy z hormonami kobiecymi. A że to mam ustabilizowane to nic się z oczami nie dzieje. Wszystkie parametry mam prawidłowe. W ogóle to w sumie myślałam by z ciekawości go popytać czy w moim przypadku by były przeciwwskazania do uprawiania takich sportów. Sama nie chcę decydować o tym jak jestem pod kontrolą okulisty z wadą -8 i -9. Miałam z początku jak mała byłam niewielką wadę, potem skoczyło mi do -6 i -7, a potem do -9 i -10. Teraz mam -8 i -9 i stoi. Korektę laserową mi okulista odradzał. W sumie dobrze, bo bałabym się zabiegu. Jedynie na soczewki kontaktowe bym się zdecydowała. Nigdy nie nosiłam, a ciekawiło mnie jak się w tym chodzi. Matka i tak mi co gada, że co ci doktor powiedział, że parę godzin dziennie się tylko chodzi w soczewkach.
Nawet mi zapisał okulista ile dioptrii powinny mieć soczewki dopasowane do moich oczu.

 

Mam niestety beznadziejną matkę w tym temacie. Ojca też. Jestem ogólnie jedyną osobą, która ma pasję i która jest dla mnie ważna. Nikt mi w sumie pasji nie zaszczepił do niczego.

Albo o trafić na takiego co się tym pasjonuje i to trenuje to miodzio. Jak się domyślam to by mnie zaraził swoją pasją i bym to złapała. Jak dawniej z motoryzacją. Najbardziej w nią wsiąkłam jak dostałam link do portalu motoryzacyjnego od faceta, co jest znanym dziennikarzem motoryzacyjnym.

Mam coś chyba takiego, że jak trafiam na pasjonatę i ta pasja pokrywa się z moimi wewnętrznymi pragnieniami, marzeniami to wchodzę w tą pasję jak w masło. Chce mi się czytać na dany temat, pisać o tym, oglądać programy na dany temat. Pomijając to, że w tej pasji ja się zakochuje.

 

 

Powiedz tak 

Spoiler

Mamo kocham cię,ale się nie wpierdalaj w moje pasje.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu Serena napisał:

Jedynie na soczewki kontaktowe bym się zdecydowała. Nigdy nie nosiłam, a ciekawiło mnie jak się w tym chodzi. Matka i tak mi co gada, że co ci doktor powiedział, że parę godzin dziennie się tylko chodzi w soczewkach.
Nawet mi zapisał okulista ile dioptrii powinny mieć soczewki dopasowane do moich oczu.

 

Zaczyna się od kilku godzin, po paru dniach, max tygodniu oczy się przyzwyczajają i można chodzić spokojnie cały dzień - najważniejsze jest nawilżanie oczu, trzeba 3-4 razy dziennie wpuszczać krople. Po całym dniu jednak trochę bolą oczy. Ja nosiłem szkła przez rok, ale to dość drogi interes, bo koło 80 złotych na miesiąc. Kupowałem miesięczne, a jeszcze trzeba kupować płyn do soczewek. Do tego dochodzi ryzyko zgubienia/zniszczenia soczewek, bo mogą wypaść nawet same (co mi się raz zdarzyło, bolało, bo miały tylko ~2 tygodnie. Z drugiej strony, w jednorazówkach chodziłem nawet na basen i nie miałem żadnej niebezpiecznej przygody) - dlatego bezpieczniej jest kupować jednorazowe, ale to już koło 90-100 na miesiąc, choć nie trzeba kupować płynu - więc wychodzi dużo taniej, jeśli nie planujesz nosić ich codziennie, tylko np. kilka razy w tygodniu.

 

Niektórzy ludzie boją się samego aktu zakładania szkieł, a niektórzy może się nie boją, ale nie potrafią zwalczyć odruchu mrugania i nie umieją założyć. To też trzeba wziąć pod uwagę. W każdym razie, IMO warto spróbować. Ja teraz już nie noszę, raz, że szekli żal, dwa, że po roku już mi się znudziła zabawa w zdejmowanie i zakładanie szkieł. 

 

Na pewno ogromną zaletą jest to, że widzi się w nich dużo lepiej niż w okularach. Niebo a ziemia w tej kwestii. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu Airlick napisał:

 

Zaczyna się od kilku godzin, po paru dniach, max tygodniu oczy się przyzwyczajają i można chodzić spokojnie cały dzień - najważniejsze jest nawilżanie oczu, trzeba 3-4 razy dziennie wpuszczać krople. Po całym dniu jednak trochę bolą oczy. Ja nosiłem szkła przez rok, ale to dość drogi interes, bo koło 80 złotych na miesiąc. Kupowałem miesięczne, a jeszcze trzeba kupować płyn do soczewek. Do tego dochodzi ryzyko zgubienia/zniszczenia soczewek, bo mogą wypaść nawet same (co mi się raz zdarzyło, bolało, bo miały tylko ~2 tygodnie. Z drugiej strony, w jednorazówkach chodziłem nawet na basen i nie miałem żadnej niebezpiecznej przygody) - dlatego bezpieczniej jest kupować jednorazowe, ale to już koło 90-100 na miesiąc, choć nie trzeba kupować płynu - więc wychodzi dużo taniej, jeśli nie planujesz nosić ich codziennie, tylko np. kilka razy w tygodniu.

 

Niektórzy ludzie boją się samego aktu zakładania szkieł, a niektórzy może się nie boją, ale nie potrafią zwalczyć odruchu mrugania i nie umieją założyć. To też trzeba wziąć pod uwagę. W każdym razie, IMO warto spróbować. Ja teraz już nie noszę, raz, że szekli żal, dwa, że po roku już mi się znudziła zabawa w zdejmowanie i zakładanie szkieł. 

 

Na pewno ogromną zaletą jest to, że widzi się w nich dużo lepiej niż w okularach. Niebo a ziemia w tej kwestii. 

Spróbuje sama. Matka i tak nie kupi mi tych soczewek, bo wiadomo co powie. Mam krople nawilżające starazolin hydrobalance. Są świetne.

Czuje ostatnio wewnętrzną niechęć.do rodziców, a do ojca zwłaszcza. Wróci z pracy, nic nie pomoże w domu i tylko wymaga.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

23.07.2016 at 03:38 Agleć ^^ napisał:

Sry, że przerywam, ale tylko chcę coś z siebie wyrzucić
Czuję się beznadziejnie, od wielu miesięcy... a może i od ponad roku? nie odczułam szczęścia, radości, nie byłam wesoła. Odczuwałam tylko smutek... teraz nie czuję nic. Zero. Null. Jeżeli ciało jest naczyniem na duszę to czuję się jak rozbity słoik. Jeżeli już coś robię to robię to, bo mi matka karze, a nie chce słuchać kolejnego darcia mordy "ty mała upośledzona leniwa kurwo".
Każdego dnia myślę o zapierdoleniu się, zgromadziłam 6 opakowań Apapu, ale boję się, że to za mało i skończę co najwyżej w kolejce do przeszczepu wątroby i nerek.
Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, nikogo do wyżalenia się. W sumie to jestem teraz już tak samotna, że gdybym ogłosiła wśród moich "znajomych", że oddam milion złoty w gotówce to nikt by tego nie usłyszał.
Mam psa... co prawda musi mieszkać u dziadka, ale codziennie odwiedzam Lulu. Lecz mam już tak uszkodzoną psychikę, że nawet więzi emocjonalnej do psa nie mogę wytworzyć.
Chciałabym wrócić do psychiatryka, nikt by na mnie nie krzyczał, nie poniżał, nie obrażał. Leżałabym sobie całymi dniami na sali, a wieczorami pytała się i rozmawiała gdzie można w Łodzi zdobyć coś żeby się zaćpać. Dawaliby mi leki psychotropowe, a kto wie, może bym dostała coś od lekarza o działaniu narkotycznym?
Żyję tak, jakby jutro miało być gorsze. Idę spać z myślą, że już nigdy się nie obudzę. A potem przychodzi rozczarowanie.
Z całego serca pragnę umrzeć, choćby w długotrwałych cierpieniach, ale brakuje mi odwagi żeby ze sobą skończyć.

Właśnie rozmawiasz i wyżalasz się, więc nie możesz mówić, że jesteś z tym sama. Taka forma czasem nawet lepsza niż rozmowa z ludźmi w "realu" (szczególnie na tym forum, dobrze trafiłaś). Ćpanie to nienajlepsze rozwiązanie, jeszcze bardziej wszystko pogorszy, a popełnienie samobójstwa? Jeśli jesteś wierząca, to w większości przypadków los samobójców po śmierci nie jest najlepszy, a jeśli nie jesteś wierząca, to skąd wiesz, że po śmierci nie spotka Cię coś jeszcze gorszego? Poza tym jest to proste, rzekome rozwiązanie problemów, a życie z założenia nie powinno takie być. Chyba większość ludzi ma w życiu taki okres jak Ty, nie zawsze tak poważny, ale jednak. Według mnie po prostu brakuje Ci jakiegoś celu, pasji, zainteresowania. To przychodzi z czasem, może nawet masz już coś takiego, ale po prostu tego nie dostrzegasz. Przede wszystkim nie próbuj niczego na siłę i pamiętaj, że nie wiesz co przyniesie Ci przyszłość i nie warto sobie tej wiedzy odbierać.

 

Zażycie takiej ilości paracetamolu raczej nie skończyłoby się szybką śmiercią.

 

 

23.07.2016 at 09:46 Serena napisał:

 

Niestety nie mam takiej osoby. Jedynie to kocham motoryzację. Nie potrafię ufać ludziom, bo w domu ciągle słyszałam jacy oni są. Słyszałam też jacy ludzie są dwulicowi, okropni. Nie mam żadnych znajomych. Z początku sądziłam, że to normalne bo skoro w domu nikt nie ma. Przestałam się nimi przejmować, bo szkoda mi na to nerwów. Skupiam się bardziej na sobie. Atmosferę w domu to mam tak sztuczną, męczącą. I jak moja mama rozmawia z koleżanką to taką dwulicowość czuje. Poznałam ludzi od złej strony.

Nie każdy ma taki charakter, że coś takiego potrafi zrobić.

Ty chyba nie przeszedłeś przez kwestie zwaną nadopiekuńczy rodzice. Co innego jest dla mnie to jak nie jestem pełnoletnia. Tylko ja mam więcej niż 18 lat.  I nigdy nie miałam własnego prywatnego życia. Brakuje mi tego. A myślisz, że dla mnie to jest fajne, że przez całe moje życie nigdy rodzice nie pytali się co u mnie, a dla nich jedynie było ważniejsze to co w szkole. Nigdy ich nie obchodziło to co ja czuję. A pojawiła się dziewczyna mojego brata i uwagę poświęcają jej, nowy pies i uwaga poszła na nich. Ja w odstawkę poszłam. Przestałam się nimi przejmować.

 

Poznałam jak to jest jak się depresja do ciebie dobiera. Nigdy za nic nie byłam chwalona. Głównie krytykowana. Nie rozumiałam tego, że jak najzwyklejszy blog w 2 miesiące mógł mieć 2500 odsłon. Nikt mi nie mówił, że jestem w czymś dobra, a nieraz słyszałam jak mój brat chwalił dziewczynę, że jest w tym i tym dobra. Skasowałam bloga (tamta wersja). Potem gryzło mnie sumienie, zaczęłam mieć wszystko gdzieś, leżałam w łóżku i myślałam głównie o tym gdzie się okaleczyć. W wieku 16 lat po raz pierwszy się okaleczyłam. Jedynie to robię jak czuje duże napięcie psychiczne. Dawniej się okaleczyłam, bo rówieśnicy mi dokuczali. W domu słyszałam, że to przez ciebie wszystko.

 

23.07.2016 at 09:55 Serena napisał:

No właśnie tu jest inaczej. Tak jest u mnie nie rozumieją tego. Jedynie dzięki pasji, której oni nie akceptują (bo jak to dziewczyna może się interesować motoryzacją) czuje, że żyję. Moje życie jest inne. Nigdy się nie uśmiechałam bez powodu. Rzadko to robiłam. Teraz to jak sama jestem w pokoju często mi się zdarza.

A jestem jedyną osobą w domu co uprawia sport, ma pasje. Zaczęłam mówić, że coś mi się nie podoba. A zwłaszcza to jak mi mama mówi, że dla twojego dobra powinnaś przebywać więcej z ludźmi. A na razie w domu jestem i szukam pracy w Trójmieście, bo chcę jak najdalej być od rodziny. Moja matka mnie nie zna i nie wie, że zraziłam się do przebywania z rówieśnikami dzięki złym doświadczeniom i braku wsparcia w domu. Poza tym o czym miałam z nimi rozmawiać jak mam nadopiekuńczych rodziców.

 

 

Nieufność w stosunku do innych ludzi jest całkowicie normalna, bardzo często rzeczywiście są dwulicowi i okropni. Zbyt bardzo się nimi przejmujesz, a zbyt długi brak prób rozwiązywania problemów może spowodować, że staniesz się taka sama jak Twoi rodzice. Możesz spróbować trochę poważniej porozmawiać z matką, a jak to nic nie da, to przestań się tak bardzo nią przejmować, ale mimo wszystko pamiętaj, że to jej dom. Powiedziałaś, że rodzice nigdy nie pytali się "co u ciebie", ale samo pytanie o szkołę oznacza, że nie mają Cię gdzieś. Uważali, że szkoła jest bardzo ważna i przejmowali się Twoją przyszłością. W sprawie nadopiekuńczości potrzeba tylko trochę więcej pewności siebie, musisz pokazać im, że nie potrzebujesz takiej opieki. Wykorzystaj swoje zainteresowanie informatyką lub motoryzacją i za jego pomocą zarób pieniądze.

 

Pasja jest tylko Twoja i nie powinnaś się przejmować opinią innych na jej temat. Z autopsji wiem, że nie ma nawet sensu podejmowania prób wytłumaczenia jej przed rodziną. Nie zmarnuj tego, że ją posiadasz, bo po jakimś czasie może się wypalić i wpadniesz w nieskończoną pętlę "byle do piątku".

 

Niestety nie wiem co jeszcze mógłbym powiedzieć, bo różnica wieku między nami jest trochę duża, więc być może ja widzę wszystko trochę inaczej.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godziny temu Wujek Tadek napisał:

 

Właśnie rozmawiasz i wyżalasz się, więc nie możesz mówić, że jesteś z tym sama. Taka forma czasem nawet lepsza niż rozmowa z ludźmi w "realu" (szczególnie na tym forum, dobrze trafiłaś). Ćpanie to nienajlepsze rozwiązanie, jeszcze bardziej wszystko pogorszy, a popełnienie samobójstwa? Jeśli jesteś wierząca, to w większości przypadków los samobójców po śmierci nie jest najlepszy, a jeśli nie jesteś wierząca, to skąd wiesz, że po śmierci nie spotka Cię coś jeszcze gorszego? Poza tym jest to proste, rzekome rozwiązanie problemów, a życie z założenia nie powinno takie być. Chyba większość ludzi ma w życiu taki okres jak Ty, nie zawsze tak poważny, ale jednak. Według mnie po prostu brakuje Ci jakiegoś celu, pasji, zainteresowania. To przychodzi z czasem, może nawet masz już coś takiego, ale po prostu tego nie dostrzegasz. Przede wszystkim nie próbuj niczego na siłę i pamiętaj, że nie wiesz co przyniesie Ci przyszłość i nie warto sobie tej wiedzy odbierać.

 

 

Ukryta zawartość

 

 

 

 

Nieufność w stosunku do innych ludzi jest całkowicie normalna, bardzo często rzeczywiście są dwulicowi i okropni. Zbyt bardzo się nimi przejmujesz, a zbyt długi brak prób rozwiązywania problemów może spowodować, że staniesz się taka sama jak Twoi rodzice. Możesz spróbować trochę poważniej porozmawiać z matką, a jak to nic nie da, to przestań się tak bardzo nią przejmować, ale mimo wszystko pamiętaj, że to jej dom. Powiedziałaś, że rodzice nigdy nie pytali się "co u ciebie", ale samo pytanie o szkołę oznacza, że nie mają Cię gdzieś. Uważali, że szkoła jest bardzo ważna i przejmowali się Twoją przyszłością. W sprawie nadopiekuńczości potrzeba tylko trochę więcej pewności siebie, musisz pokazać im, że nie potrzebujesz takiej opieki. Wykorzystaj swoje zainteresowanie informatyką lub motoryzacją i za jego pomocą zarób pieniądze.

 

Pasja jest tylko Twoja i nie powinnaś się przejmować opinią innych na jej temat. Z autopsji wiem, że nie ma nawet sensu podejmowania prób wytłumaczenia jej przed rodziną. Nie zmarnuj tego, że ją posiadasz, bo po jakimś czasie może się wypalić i wpadniesz w nieskończoną pętlę "byle do piątku".

 

Niestety nie wiem co jeszcze mógłbym powiedzieć, bo różnica wieku między nami jest trochę duża, więc być może ja widzę wszystko trochę inaczej.

Niby bardzo często tacy są tylko, że przez to trudno mi jest się przekonać o tym, że można poznać też i ludzi z dobrej strony. Ja wiem o tym, że większość taka jest. Tylko jak mam zawierać jakieś relacje, gdy od razu mi się wydaje, że ludzie są dwulicowi. Ciągle to słyszałam od rodziców. Owszem szkoła jest ważna tylko, że uczucia dziecka też się liczą.

Dlatego chce iść na terapię, bo zdaje sobie sprawę, że sama nie dam sobie z tym rady. Zwłaszcza, że czasem mi ciężko, bo nie mam w nikim psychicznego oparcia. Do tego chce się wyrwać z toksycznego środowiska. Terapia terapią, ale jeżeli się nie wyprowadzę to mi to nie pomoże.

Edytowano przez Serena
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie są dwulicowi. Takie przekonanie nie jest kwestią wychowania. Jak to mówią Japończycy, ludzie mają trzy twarze - jedną pokazują światu, drugą tylko rodzinie i przyjaciołom, trzeciej nikomu. W każdej sytuacji i wśród innych ludzi ludzie zachowują się inaczej. Ale to, że są dwu- czy trójlicowi, nie znaczy od razu, że wszyscy będą cię obgadywać albo czekać na szansę, by wbić ci nóż czy co innego w plecy czy gdzieś niżej. Znakomita większość będzie cię miała w głębokim poważaniu. Jeśli chcesz sprawić, żeby nieliczne jednostki zaczęły wobec ciebie żywić głębsze pozytywne uczucia, to musisz włożyć w to trochę wysiłku. Tak samo działa to w drugą stronę, ale żeby kogoś do siebie zrazić, zapewne często wystarczy być, nie trzeba robić specjalnie nic. W sumie nie wiem, bo poza tym forum nigdy nie miałem wroga, a w sumie już nie pamiętam, kiedy wszyscy mnie znienawidzili/zaczęli gardzić, więc nie jestem ekspertem, jeśli chodzi o teorię zrażania do siebie ludzi. :derp6: 

 

Psychologowie nie są warci powietrza, którym oddychają, a już na pewno nie kasy, którą ciągną od ludzi - co najwyżej mogą być warci kopa w zad. Zacznij myśleć nad sobą, naprawdę myśleć, a wyjdziesz na tym sto razy lepiej, niż słuchając jakiegoś pajaca, któremu wydaje się, że pozjadał wszystkie rozumy i potrafi powiedzieć innemu człowiekowi, co robi źle i jak ma to naprawić. Nie potrafi. Ty już zresztą wiesz, co musisz zrobić, żeby się wyciągnąć z dołka - wyprowadzić z domu. To jest pierwszy krok, od którego może się zacząć podróż tysiąca mil. :wow: Piszę z własnego doświadczenia. Ja osobiście nie mam pojęcia, gdzie bym teraz był, gdybym rok temu nie wyprowadził się z domu. I naprawdę wolę nie wiedzieć - wiem tyle, że to było najlepsze posunięcie w moim życiu. Otocz się ludźmi, z którymi dzielisz zainteresowania - nawet niekoniecznie od razu w realu, na pewno jest wiele forów o motoryzacji, tam spróbuj. Dalej samo pójdzie. Przestań się przejmować, co myślą o tobie inni - liczysz się ty i tylko ty. I to nie znaczy, że masz skakać po głowach innych ludzi, by piąć się w górę, znaczy to tylko tyle, że inni ludzie nie są warci, by się nimi przejmować. W celu utwierdzenia się w tym przekonaniu polecam poczytać Nietzschego, może niekoniecznie akceptując jego proto-nazistowskie tezy, ale już te o egoizmie jak najbardziej można. :derp6: 

 

No, więc tego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu Anex1234 napisał:

Byłam w Saturnie i kupiłam sobie fajna rzecz. Byłam szczęśliwa. Moja młodsza siostra zaciągnęła mnie i tatę do Empika. Okazało się że kiedyś tam było spotkanie z moim ulubionym pisarzem. Rozpłakałam się T-T :'(

Nie martw się na pewno go jeszcze zaproszą kiedyś nic straconego Co zaś do mojej beznadziejnej osoby mam dosłownie już mętlik mentalny w głowie z jednej strony rodzina chcę bym miał własne zdanie i był szczery a z 2 zachowuje się odwrotnie do tego co mówi(dziś przy obiedzie tata powiedział, zebym swoje zdanie zatrzymał dla siebie, podczas gdy zwykle mówi bym nie bał się go wyrażać), Kolejny problem to cóż insynuacje, że zrobiłem coś czego jestem pewien że nie uczerniłem i próba zrobienia ze mnie czuba przez wmówienie że to jednak zrobiłem również gsy widać że mam problemy z czymś rodzina czeka aż poproszę o pomoc i nie byłoby w tym nic złego gdyby nie jedno ale, że w konstrukcji zdania musi się w odpowiednim miejscu w zdaniu pojawi słowo kluczyk na P, D lub P co zaczyna mnie wkurzać, bo wymusza na mnie zachowania wręcz mechaniczne i powoduje że te słowa stoją mi ością w gardle a sami raczej rozkazują nie proszą bym daną rzecz zrobił - ma być i bez dyskusji a nie to uważaj, bo <tutaj wstaw karę>. Jeszcze rodzina ostatnio uważa mnie za buntownika, choć tak naprawdę w porównaniu do mojego best frienda Velona to jestem pacyfistą, ale to dla nich bez znaczenia bo dają mi odczuć że jestem najgorszy na świecie choć kłamią że tak nie jest, To wszytko pozbawia mnie sił witalnych radości życia najgorsze że proba oblania tego moczem tylko pogarsza bardziej sytuacje bo doklejane mi są kolejne etykietki, a ja zaczynam się zastanawiać czy coś mi nie palnęło w makówkę czy to świat stanął na głowie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłam dzisiaj na warsztatach organizowanych przez urząd pracy. Dużo się dowiedziałam i skorzystałam. Zadowolona jestem z tych warsztatów.

Przyjechała dziewczyna mojego brata i mi opowiada co w pracy. Myślę sobie g****no mnie to obchodzi. Jestem jedyną bezrobotną czuje się gorsza, bo nie mam pracy, a oni mnie dobijają tymi opowieściami co w pracy mają.

Czy oni nie zdają sobie sprawy, że mnie to naprawdę nie obchodzi. Mam inne zmartwienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28.07.2016 at 23:16 Anex1234 napisał:

Byłam w Saturnie i kupiłam sobie fajna rzecz. Byłam szczęśliwa. Moja młodsza siostra zaciągnęła mnie i tatę do Empika. Okazało się że kiedyś tam było spotkanie z moim ulubionym pisarzem. Rozpłakałam się T-T :'(

Znam ten ból :sadsmile: Swego czasu byłem w Białymstoku (poniedziałek). Idę z matulą ulicą, a tam plakat: "Da Hool (DJ) w klubie bla bla bla". Pierwsza reakcja - :soawesome: Sprawdzam datę... sobota :rapidash2: Do dziś mam wyrzuty sumienia. A w czwartek sprawdzałem oferty pracy. Dlaczego nie sprawdziłem ogłoszeń o imprezy? 

A mógłbym (prawdopodobnie) usłyszeć na żywo to: (prawdziwe techno, a nie jakieś obecne "plumkanie")

Spoiler

 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio mam jednocześnie dość ludzi, wkurzają mnie niektóre osoby. Chociaz w sumie to tylko jedna. A jednocześnie chce mieć więcej kontaktu z innymi. Chciałabym się poczuć bardziej zauważalna i ważna dla innych, ale chyba jednak jestem za bardzo ,,nie do ludzi''. Albo to też przez to, że boję sie sama odezwać. Chyba jeszcze nigdy  nie zaczełam sama znajomosci. Ogolnie boję sie  ludzi.

 

Ogolnie mnie dobija to, że nie mam swojego hobby. Tzn. niby rysuje ale to w sumie wszystko. Mam zainteresowania ale brak mi pasji, czegoś nowego. Jestem znudzona rutyną ale nie wiem jak zmienic swoje zycie albo w jaki sposob znalesć coś co pokocham i cos w czym bede dobra. Chciałabym miec pasję i poczuć, że to jest warte aby dalej żyć. Tylko cieżko to znaleść kedy jesteś beznadziejna we wszystkim i czujesz sie jak na dnie, bo jestes beztaleńciem i wu gie el. Wiem, ze to tylko takie narzekanie ale czasami mam ochote sobie pogadac o czyms co mnie gnębi.

Edytowano przez Celly
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu Celly napisał:

Ogólnie mnie dobija to, że nie mam swojego hobby. Tzn. niby rysuje ale to w sumie wszystko. Mam zainteresowania ale brak mi pasji, czegoś nowego. Jestem znudzona rutyną ale nie wiem jak zmienić swoje życie albo w jaki sposób znaleźć coś co pokocham i coś w czym będę dobra. Chciałabym mieć pasję i poczuć, że to jest warte tego, aby dalej żyć. Tylko ciężko to znaleźć kiedy jesteś beznadziejna we wszystkim i czujesz się jak na dnie, bo jesteś beztalenciem i ( wtf?).

 

A bycie beztalenciem co tu ma do rzeczy? Ja jestem freerunerem który 3 miesiące uczył się salta w przód i bał zrobić małpkę przez ławkę w parku. Jestem też raperem, który nie ma wyczucia rytmu i miesiąc uczył się jak wejść w beat. Ponadto mam dużo znajomych z którymi utrzymuję dobre kontakty i jestem otwarty do ludzi, choć nie odzywałem się do nikogo przez całe gimnazjum. Interpunkcje wciąż mam bardzo słabą, ale nie popełniam już błędów ortograficznych, mimo bardzo dużych problemów w tej dziedzinie. To nie było tak, że nie mogłem się nauczyć ortografii, tylko metody były złe. Jak zacząłem pisać na forum i facebooku, to dzięki korekcie zapamiętałem pisownie większości słów. 

 

Brak talentu niczemu nie przeszkadza, a nawet może pomóc. Znacznie lepsze są skille które samemu się wyćwiczyło, niż posiadane od urodzenia. Mnie irytuje jak ktoś mówi, że mam talent. Ludzie nie widzą ile pracy wymaga osiągnięcie wysokiego poziomu w czymkolwiek. Rzeczy do których miałem talent porzuciłem, bo mnie nie kręciły ( np. matematyka ). Podaję swój przykład, bo idealnie pokazuje, że talent nie musi mieć wpływu na to co robisz i jak dobrze to robisz. To tylko parę bonusów na start, które  każdy posiada w genach. Niektórzy mniej, inni więcej, ale i tak najważniejsza jest praca nad sobą.

 

Skoro ten problem mamy już z głowy, to przejdę do drugiego. Tutaj zaczynają się schody, bo musisz znaleźć hobby, które będzie do Ciebie pasować i przerodzi się w pasje. Ja chyba nie dam rady Ci wskazać konkretnej rzeczy, ale jestem pewien, że jak odpowiednio długo poszukasz, to znajdziesz coś dla siebie. Zbyt dużo rzeczy jest do robienia, żeby żadna do Ciebie nie pasowała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze do tego koleżanka mojej mamy mi gada idź na studia magisterskie, bo masz potencjał. A potem mama mi w domu o tym samym zaczęła gadać. Oni nie rozumieją, że nie chcę iść na studia magisterskie. Zmarnowałam 7,5 roku na ekonomię (byłam 4 lata w technikum ekonomicznym i 3,5 roku studia). Nie wiem co do tego co chcę w życiu robić. A humanistyczne kierunki mnie nudzą. Byłam rok na filologii bo sądziłam, że jestem dobra z języków (tak mi mówili) tylko, że mnie to nudziło. Mimo, że nie byłam orłem ze ścisłych przedmiotów to zawsze je lubiłam, bo mnie ciekawiły.
Poza tym ja wolę mieć jakieś doświadczenie zawodowe. Studia magisterskie mi nic nie dadzą na rynku pracy.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czuje brak zrozumienia w swoim otoczeniu.

Nie przepadam za bardzo za dziewczyną mojego brata. Ona jest taka jak kobieta bluszcz. Przyjedzie, narzeka mi jak to ma w pracy. Nie widzi, że mnie to nie obchodzi za bardzo. Zwłaszcza, że w domu dobijają mnie tym, że jak ty możesz być poszkodowana, że nie pracujesz. Dla nich to niby dobrze, bo ma kto dom ogarniać jak ich nie ma.

Ta dziewczyna jak parę dni nocowała w domu to głównie spała, coś tam pojadła, ale nie pytała się mnie czy coś może w domu zrobić. Mam 25 lat, a nie przepadam za bardzo za ludżmi co narzekają. Z tego co wiem o tej dziewczynie jest ode mnie starsza o 2 lata.

Nie czuje, że nadajemy na tych samych falach. Zderzam się jakby z wewnętrzną ścianą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minuty temu Serena napisał:

Czuje brak zrozumienia w swoim otoczeniu.

Nie przepadam za bardzo za dziewczyną mojego brata. Ona jest taka jak kobieta bluszcz. Przyjedzie, narzeka mi jak to ma w pracy. Nie widzi, że mnie to nie obchodzi za bardzo. Zwłaszcza, że w domu dobijają mnie tym, że jak ty możesz być poszkodowana, że nie pracujesz. Dla nich to niby dobrze, bo ma kto dom ogarniać jak ich nie ma.

Ta dziewczyna jak parę dni nocowała w domu to głównie spała, coś tam pojadła, ale nie pytała się mnie czy coś może w domu zrobić. Mam 25 lat, a nie przepadam za bardzo za ludżmi co narzekają. Z tego co wiem o tej dziewczynie jest ode mnie starsza o 2 lata.

Nie czuje, że nadajemy na tych samych falach. Zderzam się jakby z wewnętrzną ścianą.

Nie próbowałaś może, nie wiem, powiedzieć jej, że nie masz zamiaru tego słuchać? Jak mi się coś nie podoba, to staram się mówić wprost i zazwyczaj działa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu Serena napisał:

Czuje brak zrozumienia w swoim otoczeniu.

Nie przepadam za bardzo za dziewczyną mojego brata. Ona jest taka jak kobieta bluszcz. Przyjedzie, narzeka mi jak to ma w pracy. Nie widzi, że mnie to nie obchodzi za bardzo. Zwłaszcza, że w domu dobijają mnie tym, że jak ty możesz być poszkodowana, że nie pracujesz. Dla nich to niby dobrze, bo ma kto dom ogarniać jak ich nie ma.

Ta dziewczyna jak parę dni nocowała w domu to głównie spała, coś tam pojadła, ale nie pytała się mnie czy coś może w domu zrobić. Mam 25 lat, a nie przepadam za bardzo za ludżmi co narzekają. Z tego co wiem o tej dziewczynie jest ode mnie starsza o 2 lata.

Nie czuje, że nadajemy na tych samych falach. Zderzam się jakby z wewnętrzną ścianą.

 

Pamiętaj, że jest gościem i nie wymaga się od gości ciężkiej pracy, zwłaszcza gdy nie jest w swoim domu. Gorzej by było, gdyby zaczęła się tobą wysługiwać - wtedy bym pogadał z tym który taką osobę zaprosił. Jednak jak spędza minimum czasu w twoim domu - jest tylko na noc, śniadanie i kolacje; to lepiej odpuść, bo tyle można wycierpieć (w twoim przypadku). Inna sprawa jak taka osoba spędza u was większość czasu. Jak chcesz się jakoś wycwanić to zaprzęgnij taką osobę do roboty pod pretekstem wykonania czegoś o wiele cięższego, w stylu: Mogłabyś zastawić do kolacji? Ja pójdę przynieść drewno do kominka, pójdę po sklepu po asortyment, itp. tak żeby nie było widać po tobie - "bo nie pracujesz, dlatego coś zrób". W sumie jestem ciekaw jak ona na to zareaguje, bo chociaż tyle gość potrafi zrobić jak wziąć talerze czy sztućce z kuchni, aby pokazać, że nie jest bezużyteczny. 

 

  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poruszę tu problem 1 świata. - Gdy grasz w dobra grę i nagle słyszy - connection lost. twoje staty znikaja w czeluściach internetów bo nie zrobileś screena.

 

Albo to uczucie gdy gra sie izraelem i chce się podbić świat ale Wielka Brytania gwarantuje niepodległość palestyny

 

gg to są moje problemy życiowe

 

A tak na serio. Mieszkam na zadupiu, nie mam przyjaciół. w okolicy jest 0 ponymeetów i w dodatku mam rozszerzona matmę w szkole bo wyjebali mnie na inny profil niż byłem zapisany bo cośtam. Dodatkowo mieszkam w jakimś dupnym kraju gdzie szczyt kariery życiowej to wyzywanie się w sejmie i okradanie obywateli z ich pieniędzy tylko po to by uciec do Brukseli na jeszcze lepiej płatną posadę. Czekam tylko aż będę miał jakieś klasyfikacje zawodowe albo Studia i wyjeżdżam z tego miejsca

Edytowano przez Dabrowski
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod koniec sierpnia poprawiam egzamin (ustny, żeby jeszcze bardziej mnie udupić) z biochemii. Tylko dlatego, że istnieje jakaś tam wątła szansa na to, że uda mi się przenieść zaliczenie na nowy kierunek.

 

Wypisałam się z weterynarii i przeniosłam na licencjackie z biologii. Powtórka sprzed paru lat, gdy po wielce prestiżowym i wspaniałym gimbazjum akademickim poszłam do stosunkowo dobrego, ale nie tak prestiżowego liceum w powiatowym wygwizdowie na 90 tys. mieszkańców... tyle że krok w tył większy i z większymi konsekwencjami dla mojej przyszłości, bo zamiast zająć się może i wymagającym, ale WARTYM COKOLWIEK zawodem, będę gnić jako nauczyciel szkolny/akademicki.

Nie mam jakichkolwiek predyspozycji do nauczania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...