Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

@Chip Baba musiała oddać przez mobbing 50 tys zł i to jej nie powstrzymało przed dalszymi akcjami? O.O Wydaje mi się, że ona sama jest chora, bo to jest mocno nienormalne. Współczuje Ci ogromnie, bo mobbing to naprawdę potworna, straszna rzecz. Trzymaj się chłopie, jak to trwa już dwa lata to o dwa lata za dużo. Bardzo dobrze, że nagrywasz to wszystko. Myślę, że masz już dość sporo dowodów. Ale zanim pozwiesz i zgłosisz to do PIP to bardzo, ale to bardzo pamiętaj o tym, żeby nie było tak, że Twoi koledzy z pracy nagle będą tej szefowej bronić (ze względu na strach, że stracą posadkę). Upewnij się, że w razie czego wszyscy, a przynajmniej większość będzie po Twojej stronie, bo inaczej może być naprawdę kiepsko, nawet pomimo dowodów. 

Nie bagatelizuj sprawy, zrób rozpierduchę i czekam na efekty. Babsko ma nieźle nasrane we łbie.

A skoro wszystko oprócz tej baby Ci się raczej podoba w tej pracy to tym bardziej. Walcz o swoje, bądź silny. Mam nadzieję tylko, że przez te dwa lata mobbingu nie podłamała Cię. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tą sprawą o mobbing najlepsze jest to, że każdy wie jak ta sprawa się skończyła, ale ta nie; uparcie twierdzi że wygrała sprawę a pracownicy nie zwolniła bo jej wybaczyła. - schizol na całego

Problem w tym, że ze strachu przed utratą posady wszyscy nabiorą wody w usta, nikt nie będzie po mojej stronie, co najwyżej będą udawać że nic się nie dzieje. Nikt nie ma odwagi cokolwiek powiedzieć, a mimo to donosicieli nie brakuje.

Babie coraz bardziej odwala - przeczy sama sobie. Powołała zespół zadaniowy twierdząc żebyśmy robili co do nas należy (osiągnęli jakiś cel, zrealizowali konkretne zadania), to zrobiliśmy. Jak już skończone to ta z mordą, że ona tu rządzi i wszystko z nią miało być ustalane; także zamiast stwierdzić że wszystko gra, to ta nas jeszcze opier****.

Poczekam teraz do końca miesiąca; pod koniec, (jak co roku) ona musi wykonać pewne bardzo żmudne zadanie - zajebiście czasochłonne (które prawnie może tylko ona robić). Zobaczę czy będzie próbowała je na mnie zrzucić, ale coś czuję że tak, i wtedy zadziałam.

Edytowano przez Chip
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie... Jeśli współpracownicy będą zeznawać, że nic takiego się tutaj nie dzieje to będzie niezbyt fajnie... Chociaż masz dowody w postaci nagrań.

Na pewno nie da się paru ogarniętych osób przekonać by stanęli przeciwko niej? Bo może być bardzo kiepsko jak każdy będzie po jej stronie ze strachu. Wiem z doświadczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Chipszczerze? Zmień robotę, a jak masz niepodważalne dowody to możesz jeszcze to zgłosić. 

I nie mówię tego od tak, tylko że są ku temu powody dla których nie powinieneś się tam męczyć. Sam sobie szkodzisz, bo tak na dobrą sprawę mimo wypowiedzenia zostałeś i nadal tam pracujesz. Jeśli ci ta robota i atmosfera nie odpowiada, i czujesz się z tym źle, to trzeba od tego odejść. Sam sobie w takim momencie wyrządzasz krzywdę, że tam jesteś i robisz, mimo tego, że wiesz jak to wygląda. Odnośnie historii, to takie rzeczy nie powinny być w ogóle tolerowane w pracy, zwłaszcza jak na stanowisku szefa pracuje ktoś kto nie szanuje pracowników i widać, że ich wykorzystuje. Nie warto na to tracić energii, raz pokazać, że tak nie może być, ale jak szef to ściana to dać sobie z tym spokój, lepiej już pracować gdzie indziej, ale być zadowolonym z atmosfery i szefostwa, które nie napiera na ciebie w negatywny sposób.

Edytowano przez The Silver Cheese
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę, że powinien się zwalniać. Chip nigdzie nie napisał, że sama robota jest zła, wręcz wyciągnęłam inne wnioski. Ma blisko, dobrze zarabia, a czynnik, który zaczyna być nieznośny to coś, czego nie powinno mieć miejsca więc moim zdaniem nie powinien uciekać i się poddać (w dodatku zostawić z nią o wiele słabsze osoby), a właśnie walczyć o swoje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 1 month later...

     Czuję potrzebę by się tak publicznie w waszym gronie wyżalić. 


     Ciągle bardzo się martwię o naszą przyszłość. Moją i Perv. Tak bardzo chciałabym móc zawrzeć z nią normalny, formalny związek. Przestać się ukrywać przed rodziną i nie musieć martwić, że przez brak papierka ktoś kiedyś nie uzna nas za parę i narobi problemów. To do mnie wraca co jakiś czas. Czuję, że musimy opuścić Polskę i wiem, że to jest możliwe, ale obecnie jestem do niczego i tak wielu rzeczy się boję. W niedzielę miałam iść do szkoły więc dzień wcześniej wpadłam w prawdziwą panikę. Nie jestem w stanie pójść do pracy, muszę się leczyć, a to kosztuje majątek. Więc...co dopiero jakby podobny stan rzeczy miał miejsce na obczyźnie. Ale jak zostaniemy tutaj...eh, no nie wierzę, że będziemy mogły kiedykolwiek się pobrać i żyć razem w spokoju. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak: jesteście parą i Wasz związek istnieje niezależnie od tego, co powiedzą inni i jak zareaguje rodzina. To Wasz życie, Wasza sprawa i tylko Wy się w tym liczycie.

Nawet bez papierka możecie żyć razem i podejrzewam, że większość ludzi potraktuje to jak powinna, czyli będzie mieć to gdzieś, bo tak traktuje to większość osób. Nie myśl, że zagranicą będzie jakoś dużo lepiej niż w Polsce, bo homofoby, tak jak Polacy z pewnego rakfika, są wszędzie. Ale cóż, od tego się nie ucieknie, tak samo jak od antyszczepionkowców, wyznawców Wielkiej Lechii, płaskoziemców  czy innych idiotów. My mamy naszych Sebków, Niemcy mają Hansów, a Francuzi Jean Pierrów czy coś. Na pocieszenie: oni zazwyczaj tylko gadają bzdury w Internetach czy wykrzykują hasełka na marszach.

  • +1 2
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     Dziękuję za słowa wsparcia, ale to nie obelg się boję najbardziej. Właściwie to obelgi mi wiszą, nie licząc rodziny, ale tego się nie przeskoczy nawet jeśli wyjedziemy. Nie wiem za wiele o dorosłym życiu. Ostatnie cztery, może nawet pięć lat spędziłam w totalnym marazmie. Zamknięta w pokoju i bojąca się wyjść nawet do kuchni po jedzenie. Czasem tylko miałam przebłyski normalności więc liznęłam pracy, że tak powiem. Eh. Boję się tego, że w przyszłości będziemy mieć pod górkę jeśli nie daj Boże coś by się stało jednej z nas. Wiem, że są sposoby żeby obejść w tych sytuacjach brak papierka, ale już teraz wszystko wydaje mi się tak cholernie trudne, że chociaż w tej kwestii chciałabym być całkowicie spokojna. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Natuszka tak jak @Cahan napisała, nie masz się przejmować tym co inni pomyślą, bo de facto to niech ich biznes, nie ich życie. Ty i twoja druga połówka macie być szczęśliwe i zwracanie uwagi na niezrozumiałe i mało logiczne głosy rodzinne nie mogą wam przesłonić tego co dla was się najbardziej liczy, a przecież na pewno pełnoletniość osiągnęłyście. Trzeba odróżnić kiedy rozmowa i kontakty są zdrowe, a kiedy mamy do czynienia ze ścianą zrobioną z betonu, do której druga strona wali i nie rozumie, że ta nadal stoi, a ich pewnie boli głowa. Opuszczenie kraju nie wiele da, bo obowiązek i dorosłość będzie i nic na to nie poradzisz niestety :crazytwi2:

 

Będziesz musiała się zmierzyć z dorosłością, a to że zostałaś w pokoju nie jest winą niczyją inną jak twoją. Jest to przykre, ale musisz sobie to uświadomić i jeśli zależy ci na relacji jaką masz z Perv to musisz zacząć działać, a nie bezustannie myśleć i ubolewać. Doświadczenie nie przyjdzie pod choinkę, a tu i nie mam na myśli doświadczenia zawodowego - doświadczenie życiowe przyjdzie wyłącznie przez działanie. Nasz umysł to fajna rzecz, ale mawia się tak: Technologia jest dobrym sługą, ale złym panem. Podobnie mamy z naszym kochanym organem w głowie. Świetna sprawa, miliony scenariuszy i myśli, jednak dojdzie też do tych myśli złych, przekombinowanych. Wraz z nimi przyjdzie stres, a ten chętnie rozładowujemy na prokrastrynacji, aby chwilowo o tym zapomnieć. Tylko ... to wróci i mamy cykl nieustannego powracania i tkwienia w martwym punkcie (aż Dark Soulsami powiało XD), a ten przełamiemy wyłącznie czynem. Stąd to co musisz zrobić to ... zacząć coś robić, znaleźć stałą pracę, może poprawić kontakt z rodziną, itp. po to aby nabrać pewności siebie w życiu codziennym.

 

Osobiście polecam Ci poczytać "REGUŁA 5 SEKUND" Mel Robbins. Jest to bardzo lekka lektura z pogranicza couchingu i psychologii, ale napisana językiem dla typowego laika, który siedzi w mediach społecznościowych. Mnie i mojej drugiej połówce bardzo pomaga w relacjach jak i na co dzień, a przez to, że jest napisana w prosty sposób to można spokojnie się w niej odnaleźć i zobaczyć, że nie trzeba iść do jakiegoś zakonu mnichu w Himalajach, aby odnaleźć nowy sens życia :cheese:. Życzę Ci powodzenie, i mówię - tylko przez robienie i działanie dojdziesz do czegoś, też do takich rzeczy jak motywacja, odwaga, pasja oraz pewność siebie ;) .      

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie @Natuszka większość ludzi ma gdzieś kto z kim i dlaczego. Dopóki nie narzuca im się zmiany, ich własnego zachowania to nie robią nikomu problemów.
Jeśli zaś chodzi o sam Coming out, to już z tym różnie bywa. Najlepiej sprawdź, jak dalece możesz zaufać komuś w tej sprawie. Jakie ma zdanie na ten temat i jaką przewidujesz jego reakcję.
Oczywiście nie możesz się tym za bardzo przejmować, a tym bardziej podporządkować temu swojego życia. To jest Twoje życie i Twoje szczęście.

Przeżyj je tak, byś mogła kiedyś powiedzieć, że było warto, a nie mówić sobie... a mogłam postąpić inaczej... :NjdaT:

 

Jeśli zaś chodzi o niewychodzenie z domu i strach przed ludźmi czy coś takiego. Wiesz... jakiś czas temu wpadł mi w łapki tekst o podobnym problemie, z którym boryka się Japonia. Chodzi o to, że młodzi lub nawet starzy ludzie zamykają się w domu, a raczej pokoju i nie wychodzą z niego przez bardzo długi czas. Może to trwać miesiąc, pół roku albo i rok. Unikają innych tak bardzo, że nawet po domu chodzą w taki sposób, by nikogo nie spotkać. Jest to oczywiście spowodowane presją i sposobem życia w tamtym kraju, a ja wspominam o tym tylko jako ciekawostkę. :godpony:

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Dnia 19.12.2018 o 19:04, The Silver Cheese napisał:

Po to się idzie do Kruszwila bodajże na YT.

 

Zastrzelcie mnie :rainderp: Albo lepiej tego pozera.
Niemniej, jestem tu bo mam dość dziwne pytanie. Czy ktoś kiedykolwiek widział adres e-mail ekipy youtube? Łatwo znaleźć nawet ich adres domowy (San Bruno w USA) ale normalnie maila to nikt nie chce dać :c

 

 

Cytat

Chodzi o to, że młodzi lub nawet starzy ludzie zamykają się w domu, a raczej pokoju i nie wychodzą z niego przez bardzo długi czas.

 

Hikikomori. A ja się pytam gdzie jest sb? :lunathink:

 

Edytowano przez Arjen
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Dzisiaj rano miałem pisać egzamin z zoologi. Przegapiłem go:twilight5:. Bo byłem przekonany, że jest w piątek. Najlepsze/Najgorsze, że byłem wtedy od kilku godzin na uczelni 3 piętra wyżej i uczyłem się na poprawkę do kolokwium z z anatomii. Więc przegapiłem egzamin, aby zaliczyć działówkę. Trochę przypał...W sumie i tak byłbym nieprzygotowany na egzamin , choć jak patrzę na przecieki z pytań to nie był taki trudny.

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

To czas na moje żale, ale takie, że sam już nie wiem co mógłbym lepszego zrobić.

 

Otóż ja oraz moja dziewczyna napotkaliśmy coś z czym nie potrafimy dojść do ładu - tatuaże. Ona - zrobiła pierwszy jako pamiątkę po 18 (miałem mieszane uczucia, ale zrozumiałe, miało to sens i nie zatrzymywałem, ba nawet nieco zgłębiłem temat aby pomóc),. Tylko, że tydzień po zrobieniu tatuażu poczuła, że chce kolejny, a to ... tknęło mnie bardzo, inaczej niż jak pierwszy raz mi o tatuażu mówiła. I niedawno temat wrócił, a ja jako, że zacząłem myśleć nad sobą, tym co czuję wobec tego oraz że znowu poczułem mega dyskomfort jak ten temat wrócił to ... zrozumiałem, że nie widzę się z partnerem który by tatuaże robił i myślał o nich. Nie jest to w moim mniemaniu dobra droga do podjęcia. 

 

I wiem jak to brzmi, ja wiem że to ograniczające dla drugiej strony, ale ... nie umiem tego obejść. Mi się tatuaż kojarzy negatywnie z naznaczeniem, konsekwencjami. I nie mam problemu jak ktoś na ulicy czy znajomy ma (ot jego życie, sztuka to też jest). Członek rodziny? Cóż, bym coś powiedział, ale nie mam prawa mu tego zakazać, i to samo się tyczyć powinno partnera życiowego, ale ... nie widzę się w czymś takim, w tym że najbliższa do końca życia mi osoba miałaby się tatuować, nie ważne czy w dużych czy małych tatuażach. 

 

I jest dylemat, bo temat rozwinęliśmy, drążyliśmy i na 99% mieliśmy zerwać, ale jednak ... spotkaliśmy się, myślimy i coś nas pcha nadal, ale temat nie jest zamknięty i dręczy. Macie jakieś przemyślenia, alternatywy (nie, tatuaże z henną nie wchodzą w grę)? Pierwszy raz nie umiem dojść do czegoś rozsądnego, bo dając decyzję "ja albo tatuaż" nie jest dla mnie ok, zaś ta wynika z tego co wierzę i co czuję i sam bym nie chciał się męczyć z takim partnerem, ale też nie jest mega fair, że moja dziewczyna musi żyć z tym co zdecydowała :twibroken:

Edytowano przez The Silver Cheese
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholercia, trudna sprawa. Widzę, że zależy Ci na związku z tą kobietą, że naprawdę nie chcesz tego kończyć. Mam podobną sytuację do Ciebie tylko że z używkami. Pałam szczerą nienawiścią do palaczy. Jak zobaczę, że jakaś osoba z mojego otoczenia popala sobie papieroska to szlag mnie jasny trafia i ze startu ma -30 od szacunku. Zdarza mi się być opryskliwą. Tak samo przy wszelkich substancjach odurzających. Wiele osób również ma do mnie problem, że otwarcie propaguję zakazanie sprzedaży i uważniejsze kontrole na granicach w sprawie przemytu. To taka moja ideologia. 
Twoją ideologią, nazywając to roboczo, najwyraźniej jest zgorszenie tatuażami. To twoja specyfika i prawdopodobnie nie jesteś w stanie nagle tego polubić.
Więc zostaje albo zaakceptować to, że tego nie lubisz, jednocześnie akceptując nowy nabytek partnerki. Ja sama przymykam oko na to, kiedy mój pali mentole podczas sesji, a nie jest nałogowcem. Przynajmniej staram się odwracać wzrok i wmawiać sobie, że to tylko słone paluszki :fluttershy4:
Albo przyjdzie Wam się rozstać, mam nadzieję, że w obupólnym zrozumieniu. Nie widzę żadnych alternatyw tatuażu.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, strasznie to smutne.

Z jednej strony rzeczywiście ciężko żyć z kimś, kto robi coś, czego Ty nie uważasz za słuszne, ale czy naprawdę te tatuaże aż tak złe są? Nie wpływają na otoczenie ani na samą ją jak używki i papierosy, jak wspomniano wyżej. To wpływa na jej wygląd. Ludzie często mają tak, że muszą się sobie podobać, wszelkie zmiany fryzur, nawet kolor włosów, ubiór - robią to przede wszystkim dla siebie. Chcą się dobrze czuć w swoim ciele, chcą być dla siebie estetyczni. I wychodzi na to, że Twoja kobieta też tak ma. Ciężko jej zrezygnować z tatuaży, będzie się źle czuła, że nie może wyglądać tak jak sobie zamarzyła, bo wtedy Ty powiesz nie. 

Ciężka i niefajna sprawa. Ale spróbowałabym dojść do tego co naprawdę nie podoba Ci się w tatuażach. Czy jest to sam wygląd? Według Ciebie z tatuażami jest mniej atrakcyjna? Albo może w ogóle? Jeśli tak to może pomyśl w ten sposób, że to jak zmiana koloru włosów. Tobie nie podoba się rudy, ale ona postanowiła sobie tak zafarbować i to właśnie jej idealny kolor, w nim się dobrze czuje.

Ale napisałeś, że Tobie tatuaż negatywnie się kojarzy, więc przypuszczam, że może w tym postrzeganiu tatuaży jest problem? To jest zakorzenione w naszym społeczeństwie. To jest tak zwany "mem", który wyewoluował już w zupełnie inną drogę niż był pierwotnie. Dziś tatuaże nie oznaczają żadnego naznaczenia, przestępstwa czy marynarza. Dziś tatuaż jest podobną ozdobą ciała jak koraliki, bransoletki, apaszki. Tylko bardziej upierdliwe do "zdjęcia". 

Szkoda kończyć taki związek, ale też nie dobrze jest, kiedy jedna osoba w nim źle się czuje.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, PervKapitan napisał:

Ale napisałeś, że Tobie tatuaż negatywnie się kojarzy, więc przypuszczam, że może w tym postrzeganiu tatuaży jest problem? To jest zakorzenione w naszym społeczeństwie. To jest tak zwany "mem", który wyewoluował już w zupełnie inną drogę niż był pierwotnie. Dziś tatuaże nie oznaczają żadnego naznaczenia, przestępstwa czy marynarza. Dziś tatuaż jest podobną ozdobą ciała jak koraliki, bransoletki, apaszki. Tylko bardziej upierdliwe do "zdjęcia". 

Szkoda kończyć taki związek, ale też nie dobrze jest, kiedy jedna osoba w nim źle się czuje.

 

Wiem, że czasy są już zupełnie inne i tatuaż to nie jest od razu wyznacznik bycia kryminalistą czy bycia w towarzystwie, które tatuażu wymaga. Mimo to, moje uczucia nie potrafią obejść tego, nie umiem się przekonać, bo cały czas mam to przeświadczenie, że to nie jest droga, w której bym ja wspierał partnera. Pół biedy jakby to było coś innego (inny gust muzyczny dla przykładu), gdzie to można schować, wiedzieć i akceptować to bo każdy jest inny. Tylko, że tatuaż jest stały, nie wymaże się go od tak, obcowałbym z tym na każdym dniu i ciężko mi tu mówić, że to jej wybór i jej ciało kiedy ... ja mam być najbliżej i mnie gorszy coś takiego :sadsmile:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim wypadku pozostają ci w sumie trzy opcje.... wypracowanie jakiegoś kompromisu, zmiana podejścia do tatuaży i powolne przyzwyczajanie i oswajanie się z myślą, że twoja ukochana jednak będzie chciała się tatuować, lub bolesne i ciężkie dla obu stron rozstanie. I w tym wypadku musisz zdecydować, czy bardziej zależy ci na osobie jaką jest twoja dziewczyna, czy bardziej obrzydzają cię tatuaże. 

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w sumie nie jestem expertem od spraw damsko męskich (w sumie w praktyce ze mnie jest :derp3:),a dla mnie liczy się to co dziewczyna ma w środku, i raczej stawiałbym na opcję kompromisu, choć co ja tam mogę wiedzieć skoro mam wiek Chrystusowy i jestem nadal kawalerem będę raczej do końca swego żalosbe lifeu

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam dość banalny problem, a jest nim strach przed dentystą. Zawsze się go bałem nawet teraz jak, straciłem większość mleczaków do rwania, strach pozostał. A jutro ma się spełnić coś co może być dla mnie tylko żywym koszmarem na jawie. Mianowicie chirurgiczne usunięcie dwóch zbędnych i wadliwych zębów. Z góry mówię, że to nie ósemki, ale trójki jak się okazuje przez całe życie miałem je niewykształcone i wskutek czego wrosły mi się i położyły płasko na podniebieniu, po obydwu stronach. Zabieg mam jutro i trzęsę się przez to jak osika. Chociaż wiem, że będę miał znieczulenie oraz doskonale znam powiedzenie ,,Strach ma wielkie oczy,, zwyczajnie nie mogę się go wyzbyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Danio Doża Venucci napisał:

Mam dość banalny problem, a jest nim strach przed dentystą. Zawsze się go bałem nawet teraz jak, straciłem większość mleczaków do rwania, strach pozostał. A jutro ma się spełnić coś co może być dla mnie tylko żywym koszmarem na jawie. Mianowicie chirurgiczne usunięcie dwóch zbędnych i wadliwych zębów. Z góry mówię, że to nie ósemki, ale trójki jak się okazuje przez całe życie miałem je niewykształcone i wskutek czego wrosły mi się i położyły płasko na podniebieniu, po obydwu stronach. Zabieg mam jutro i trzęsę się przez to jak osika. Chociaż wiem, że będę miał znieczulenie oraz doskonale znam powiedzenie ,,Strach ma wielkie oczy,, zwyczajnie nie mogę się go wyzbyć.

 

Ja lubię wizyty u dentysty, wiec pewnie nie do końca Cię rozumiem, jednak uczucie strachu jest podobne dla wszystkich. Każdy się czegoś boi i jest to zupełnie normalne, więc trzeba działać mimo strachu i stopniowo go przezwyciężać. W skrajnym przypadku można odbyć zabieg w narkozie, ale nie każdy może, jest to potencjalnie niebezpieczne, no i drogie.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, żali ciąg dalszy, ale teraz to ... sam nie wiem jak ma do tego podejść, bo tego nawet internety nie objawiły mi. Znowu, po tatuażu nadeszło coś czego sam nie spodziewałem się. Zacząłem mój związek 8 miesięcy temu, było to po Pyrkonie, odezwała się do mnie wtedy dziewczyna i cóż ... dałem wtedy szansę, nie wiedząc nawet, że jeszcze do końca nie rozumiem uczucia jakim jest miłość. I były dobre jak i złe dni, ale jednak odbijają mi się sytuację jak metaforycznie wskakiwała do dołu, ja ją wyciągałem, i tak znowu i znowu. Początkowo nie miałem jakoś z tym problemu, ale im bardziej się to powtarzało to tym bardziej czułem, że nie mogę być partnerem, który ma wyłącznie ratować i wyciągać z jednego z jej problemów (a parę udało się rozwiązać). Także i to, że wie w co chcę iść, jaką ścieżkę objąć, a ona niestety jeszcze nie wiem, szuka tego :wrWgR:.

 

To co jednak tu chciałem przekazać, to to, że dzięki niej mniej lub bardziej zrozumiałem czym miłość właściwie jest i że nieświadomie, nie planowo dokonałem zdrady :despair:. Przed związkiem jakoś zawsze lubiłem patrzeć na jedną artystkę, jak była na meetach to lubiłem chodzić też na jej wykłady. I nie czułem, że to coś znaczy, nawet miło z nią rozmawiam, proszę od czasu do czasu o pomoc. Tylko, że ... nie wiedziałem że to może coś znaczy, że już wtedy, te 8 miesięcy temu się jakby starałem, ale nie że jednak się zbliżyć, poznać bardziej, bo coś mnie do niej ciągnie. I to nie tak, że ... no wiecie, do łóżka, nie pociąg w tym sensie. 

 

I teraz mam decyzję, która boli - że aby poznać to uczucie miłości muszę zadecydować, a żadna strona nie zyska niczego. Jeśli bym został przy starym związku to będę się bił, że przez ten cały czas starałem się o inną, nie wiedząc nawet, że to coś jest i nie wiedziałem, że coś takiego myślę. Jeśli zerwę, a nie mogę powiedzieć, że było aż tak źle, było wiele miłych chwil - tylko zostawiam dziewczynę w dość złej sytuacji, za parę miesięcy ma maturę, a mimo to wiem, że jej chcę okazać pomoc, troskę, ale nie jako partner, bo czuję że jej się to należy (jak i wierze od strony religijnej, że też chcę i powinienem, ale przede wszystkim chcę). Tylko jest jasne, że ... nie będzie chciała zostać przyjaciółką. Co o tym myślicie, czy ja już jestem ostatnim debilem? 

Edytowano przez The Silver Cheese
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, MarianWisniewski napisał:

Dlaczego za wcześnie odchodzicie, zostawiając za sobą w ciemności tysiące bezmyślnych ludzi?!

Dla mnie życie bez kucyków jest już nudne.

Ja przepraszam, ale... "O so ci chozi"? :wtf: O ile rozumiem drugie zdanie, to pierwszego za cholerę. 

 

@The Silver Cheese - moim zdaniem nic na siłę. Może wystarczy pogadać? Przecież nie musisz być jej chłopakiem żeby jej pomagać. Jeśli związek ciebie męczy, to po co się zmuszać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Triste Cordis napisał:

 @The Silver Cheese - moim zdaniem nic na siłę. Może wystarczy pogadać? Przecież nie musisz być jej chłopakiem żeby jej pomagać. Jeśli związek ciebie męczy, to po co się zmuszać?

 

Tylko jak mówiłem, za bardzo bierze do siebie to co teraz się dzieje, jednak ... nie umiałbym, mimo to że wiem, że tą pomoc chcę nieść

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...