Jump to content

Wyżal się.


Mellie
 Share

Recommended Posts

Wiesz takie mam odczucia i to właśnie chciałem tu napisać.

Zatem inaczej, poszukaj sobie moje wypowiedzi w tym temacie, a potem powtórz to, ale tak, żebym cię dosłyszał.

Bo jeśli ciebie czyjeś problemy nie obchodzą to rozumiem. Wszak takie twoje prawo, nie kwestionuję tego.

Ale nie pozwolę żeby ktoś walił takie głupoty pod adresem ludzi, którzy w tym temacie pokazali że im zależy. Że problemy kogoś innego ich obchodzą. I nie mówię już nawet o sobie, bo nie tylko ja tutaj pisałem. Przeczytaj te wypowiedzi, wszystkie wypowiedzi, a potem miej odwagę wyjść z twarzą.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Ogólnie rzecz ujmując czuję się samotnie.

Rzeczywiście bardzo uogólnione. Chodzi Ci o brak kolegów/przyjaciół?

 

Jeżeli chodzi o twoją wcześniejszą wypowiedź, to większość osób jednak Cię wysłucha. Niektóre posty, jak ten post wyżej, to żarciki, w których ironia bardzo łatwo rzuca się w oczy, także łatwo je ignorować :)

Edited by EmSki
Link to comment
Share on other sites

Na ten temat nie potrafię się wystarczająco dobrze wypowiedzieć.

Mnie zastanawia jak to jest, że człowiek dużo się starający, będący ogarniętym, będący w porządku wobec tym, na których mu zależy, nawet nie wyglądający źle, jest jednak najczęściej traktowany jak najgorszy śmieć? Nie żebym się żalił, po prostu próbuję to pojąć od wielu lat i dalej tego nie pojmuję.

Link to comment
Share on other sites

Praca akurat nie daje mi takich możliwości. Oprócz tego zawieranie znajomości nie jest mocną stroną.

 

Witam w klubie słabo zawierających znajomości. Jak się nie ma, że tak powiem "pretekstu" do spotkań z innymi (np. szkoła, praca - w końcu idziesz tam i chcąc, nie chcąc spotykasz innych. Akurat jak Ty mówisz, u Ciebie jest wyjątek), to ciężko samemu jest się gdzieś ruszyć, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim. Napiszę to po raz wtóry, ale próbowałeś pójść na ponymeet? Wspólne zainteresowanie to dobry pretekst na spotkanie (np. kolega zaczął interesować się układaniem kostki rubika i dzięki temu przez jakieś forum umówił się na mieście z nieznanymi z widzenia ludźmi. Nie żeby miał jakieś problemy towarzyskie, ale tak podaję, jako przykład). Na początku pewnie będzie nieciekawie. Początkujący są głównie obserwatorami i nijak ma się to z integracją. Większość osób jest rozjuszana, ale są i spokojniejsi, z którymi można normalnie pogadać. Najgorsze w tym wszystkim jest wiek. U mnie jeszcze nie jest najgorzej, ale są też tacy jak Ty.

 

Dlatego warto chodzić na afterparty gdzieś do baru, żeby odsiać młodzież i posiedzieć w towarzystwie dojrzałych osób :)

 

 

Mnie zastanawia jak to jest, że człowiek dużo się starający, będący ogarniętym, będący w porządku wobec tym, na których mu zależy, nawet nie wyglądający źle, jest jednak najczęściej traktowany jak najgorszy śmieć? Nie żebym się żalił, po prostu próbuję to pojąć od wielu lat i dalej tego nie pojmuję.

Są ludzie, którzy patrzą na innych, że tak powiem, pod kątem potencjalnych korzyści. Np. Z kimś kto ma kontakty, jest bogaty, ma super wyniki w nauce starają się kumplować, bo a nóż kiedyś mu pomoże. A a zwykły człowiek, chociaż jest w porządku i potrafi zaoferować wiele, nic dla niego nie znaczy. A skoro nic nigdy od niego nie będzie chciał, to można się z niego ponabijać dla rozrywki. Nigdy nie ogarniałem ludzi, którzy czerpią przyjemność z wkurzania/dokuczania komuś na poważnie - świadomego i bezsensownego budowania nienawiści między sobą. Znam takich, który zaczęli coś do mnie mieć, zupełnie za nic. Pewnie fakt, że jestem spokojną osobą tak zadziałał. Jedni przestali po jakimś czasie (zmądrzeli i wyrośli z tego?), inni nie. Po jakimś czasie będziemy patrzeć na siebie jak na wrogów. Jeden drugiemu będzie życzył źle, a wszystko bez powodu.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Witam w klubie słabo zawierających znajomości. Jak się nie ma, że tak powiem "pretekstu" do spotkań z innymi (np. szkoła, praca - w końcu idziesz tam i chcąc, nie chcąc spotykasz innych.

Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że nie chodzi tu o problem z brakiem znajomych.

 

Ogólnie rzecz ujmując czuję się samotnie.

Jeśli chodzi o ponymeety, byłem na trzecim warszawskim ponymeecie i tydzień później na minimeecie. Na drugim to właściwie prawie byłem. Jak ktoś chce opowiem o co chodzi. Jednak nie mam ochoty iść na kolejny.

Wydaje mi się, że nie chodzi tu o samotność, a osamotnienie. To dwa pojęcia, których pod żadnym pozorem nie można mylić. Oznaczają coś zupełnie innego.

Samotność - to stan "fizyczny" (siedzisz sam w pokoju). Nie jest niczym złym. Wiele osób preferuje, a nawet wybiera życie w samotności. Po prostu woli być sama. I dobrze im z tym. Osoba, która jest samotna jest po prostu sama w sensie fizycznym. Jeśli czuje się źle (przygnębienie, smutek, przybicie) z tego powodu, to mamy do czynienia z osamotnieniem.

Osamotnienie - to stan "ducha". Osamotnienie zawsze jest złe i wpływa na psychikę. Bez względu na to ilu masz znajomych, przyjaciół czy chodzisz na imprezy... możesz mieć wszystko co chcesz, ale będąc osamotnionym wszystkie te rzeczy nie poprawią ci humoru. Zawsze będzie ci brakowało "tego czegoś". Zawsze będziesz przygnębiony, przybity etc.

Odpowiedz sobie na pytanie. Jesteś samotny czy osamotniony? Oczywiście nie robię z Ciebie wariata, ani wmawiam choroby, ale staram pomóc.

Edited by Triste Cordis
  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites


Ja osobiście preferuję samotność, ale cóż, takim się urodziłem i takim umrę.

 

Jednak ta z czasem daje o sobie coraz mocniej znać, również lubię spokój, ciszę oraz samotność ale mimo wszystko nie tędy droga moim zdaniem.

 


Jak się nie ma, że tak powiem "pretekstu" do spotkań z innymi (np. szkoła, praca - w końcu idziesz tam i chcąc, nie chcąc spotykasz innych. Akurat jak Ty mówisz, u Ciebie jest wyjątek), to ciężko samemu jest się gdzieś ruszyć, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim.

 

Sama prawda... po zakończeniu szkoły każdy poszedł w swoją stronę, dużo osób znalazła druga połówkę z którą spędza większość czasu a praca ( u mnie w trybie zmianowym ) niestety nie ułatwia spotkania się ze znajomymi.

 


Na początku pewnie będzie nieciekawie.

 

Myślę że nieciekawie to złe określenie. Gdy byłem na swoim pierwszym większym meecie ( II Śląski ) to czułem się z początku trochę nieswojo... jednak dość szybko przełamało się lody i naprawdę żałowałem że wszystko tak szybko się skończyło ( i że PKP nie pasowało inaczej :LZ1bP: ).

Inną metodą może być znalezienie hobby ( modelarstwo, paintball, asg itp ) i spotykanie się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach.

 


Jeśli chodzi o ponymeety, byłem na trzecim warszawskim ponymeecie i tydzień później na minimeecie. Na drugim to właściwie prawie byłem. Jak ktoś chce opowiem o co chodzi. Jednak nie mam ochoty iść na kolejny.

 

Ciekawi mnie to.

 


Mnie zastanawia jak to jest, że człowiek dużo się starający, będący ogarniętym, będący w porządku wobec tym, na których mu zależy, nawet nie wyglądający źle, jest jednak najczęściej traktowany jak najgorszy śmieć? Nie żebym się żalił, po prostu próbuję to pojąć od wielu lat i dalej tego nie pojmuję.

 

Wredna ludzka natura... :dunno:

Dlatego też często dla osób z zewnątrz ( czytaj z poza fandomu czy to mlp czy to asg ) jestem często dość oziębły i potrafię potraktować taką osobę na "odwal się", wiem że nie jest to dobre podejście ale już nie raz się przejechałem na byciu miłym i pomocnym.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites


Littlepip, dnia 05 List 2013 - 1:45 PM, napisał:


Jeśli chodzi o ponymeety, byłem na trzecim warszawskim ponymeecie i tydzień później na minimeecie. Na drugim to właściwie prawie byłem. Jak ktoś chce opowiem o co chodzi. Jednak nie mam ochoty iść na kolejny.



Ciekawi mnie to.

 

Na pierwszy mój meet poszedłem poniekąd z ciekawości. Posłuchałem paneli, rozeznałem sie jak na prawdę wygląda "całe zjawisko". Jednak nikogo nie zapoznałem. Z imprezy wyszedłem około 1,5 godziny przed oficjalnym zakończeniem. Trochę zasmucony byłem. Pomyślałem jednak, że w takim spędzie to może i trudno. W końcu było sporo dobrze zaznajomionych ze sobą grup. Dużo przyglądam sie ludziom, którzy znajdą się w moim otoczeniu. Pierwsza myśl była: żadnych więcej meetów! Jednak później pomyślałem, że może spróbuję na minimeecie. Tak tez zrobiłem. Wybrałem się na takowy tydzien później. Przyszło kilka osób. Początkowo zwyczajnie sie przywitali. Jednak byli zajęci rozmową jedynie z sobą. Następnie grupa udała sie do lasu. Nadal rozprawiając żywo w swoim gronie. W sumie nie wiedziałemo czym właściwie rozmawiać. Niestety tempo grupy było tak duże, że nie nadążałem z a nimi i po pewnym czasie zacząłem zostawać coraz bardziej z tyłu. Kiedy dystans zrobił się dość znaczny, przystanąłem. Stałem tak do czasu aż grupa nie zniknęłą mi z oczu w pobliskim lesie. Wtedy zawróciłem spowrotem na przystanek. Wracając minęło mnie kilka osób, które widziałem na początku. minąliśmy się bez słowa. Zapewne wiedzieli dokąd iść w lesie. Ja nie, w końcu byłem tam pierwszy raz. Tak o to zakończył się mój drugi meet, zanim zdąrzył sie naprawdę zacząć. W drodze powrotnej było mi bardzo milutko. Ciekawy jestem komentarza odnośnie opisanej sytuacji.

Link to comment
Share on other sites


Na pierwszy mój meet poszedłem poniekąd z ciekawości. Posłuchałem paneli, rozeznałem sie jak na prawdę wygląda "całe zjawisko". Jednak nikogo nie zapoznałem. Z imprezy wyszedłem około 1,5 godziny przed oficjalnym zakończeniem. Trochę zasmucony byłem. Pomyślałem jednak, że w takim spędzie to może i trudno. W końcu było sporo dobrze zaznajomionych ze sobą grup. Dużo przyglądam sie ludziom, którzy znajdą się w moim otoczeniu. Pierwsza myśl była: żadnych więcej meetów! Jednak później pomyślałem, że może spróbuję na minimeecie. Tak tez zrobiłem. Wybrałem się na takowy tydzien później. Przyszło kilka osób. Początkowo zwyczajnie sie przywitali. Jednak byli zajęci rozmową jedynie z sobą. Następnie grupa udała sie do lasu. Nadal rozprawiając żywo w swoim gronie. W sumie nie wiedziałemo czym właściwie rozmawiać. Niestety tempo grupy było tak duże, że nie nadążałem z a nimi i po pewnym czasie zacząłem zostawać coraz bardziej z tyłu. Kiedy dystans zrobił się dość znaczny, przystanąłem. Stałem tak do czasu aż grupa nie zniknęłą mi z oczu w pobliskim lesie. Wtedy zawróciłem spowrotem na przystanek. Wracając minęło mnie kilka osób, które widziałem na początku. minąliśmy się bez słowa. Zapewne wiedzieli dokąd iść w lesie. Ja nie, w końcu byłem tam pierwszy raz. Tak o to zakończył się mój drugi meet, zanim zdąrzył sie naprawdę zacząć. W drodze powrotnej było mi bardzo milutko. Ciekawy jestem komentarza odnośnie opisanej sytuacji.

 

Hmm prawdę mówiąc dobrym pomysłem jest poznanie kogoś tutaj na forum, pogadanie z nim, zaprzyjaźnienie się itp a potem z taką osobą lub grupką osób spotkać się razem na meecie. Przyjście z "marszu" nie jest złe ale zazwyczaj tak ono wygląda w większości przypadków ( nie tylko ponymeety, jak przyjdziesz na jakikolwiek inny zlot to będzie podobnie; czy to asg czy to figurek ).

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites


Zwłaszcza, że jak wyniika z tematu duszą towarzystwa nie jestem. Potrzebuję dużo czasu na zapoznanie się. Potem jednak staram się taka znajomość utrzymać, co tez wychodzi słabo...

 

Poznaj kogoś poprzez forum, potem pójdzie z górki ;)

Tutaj dość łatwo znaleźć osobę o podobnych zainteresowaniach; lubisz muzykę? Szukasz kogoś kto często wypowiada się w dziale muzycznym. Lubisz gry? Zaglądasz do działu z grami. Lubisz militaria? Zaglądasz na podforum militaria/historia ( bądź zagadujesz do mnie ;) ).

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

 Share

×
×
  • Create New...