Skocz do zawartości

[EVENT] Applejack - Klacz Zachodu


Applejuice

A więc... jaki tag?  

3 użytkowników zagłosowało

  1. 1. A więc... jaki tag?



Recommended Posts

  • Odpowiedzi 116
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

  • 3 weeks later...

- Żyję w stadzie. Ale nie takim, jak dzikie zwierzęta... Jesteśmy tak jakby rodziną. Każdy dba o przetrwanie innego. Całe nasze życie jest jedną wielką szkołą przetrwania... Ale tak już było od naszych narodzin. Nazywamy się Disaroowami. A wiesz jak to się stało, że w ogóle istniejemy? Hah... Pewne durne, uzdolnione jednorożce z Canterlot postanowiły wymyślić nowy czar. Niby nic okropnego... Miał polegać na tym, że wyrzucał on wszystkie wady z danego kucyka. Czynił go idealnym. Nawet największy głupiec wie o tym, że to niemożliwe... Oczywiście oni tego nie dostrzegali. Oddzielone złe cechy stworzyły zupełnie nowe stworzenie. Jak to się stało? Nie mam pojęcia... W każdym razie wady zostały w tych kucykach, mimo wszystko. Zaklęcie zostało użyte na dosyć sporej liczbie kucyków; każdy chciał być perfekcyjny... W związku z czym powstaliśmy my. Chcieli nas zabić, bo byliśmy czymś, co nie miało powstać. Uciekliśmy. Teraz też muszę uciekać... Zastanów się nad tym, co powiedziałam. Jeszcze się spotkamy, obiecuję ci to.

Rainbow... a właściwie Yuri... wygięła w dziwny sposób grzbiet i stanęła na czubkach swoich kopyt, zupełnie tak, jakby była kotem, który dopiero co wyskoczył z wody. Przez chwilę stała tak, lekko drżąc, a potem nagle... coś się od niej oderwało. Wyglądało to tak, jakby ktoś ciągnął od góry jakiś materiał.

Rainbow była wreszcie sobą, lecz była nieprzytomna. Upadła na podłogę, a to "coś" pod postacią dziwnego, zielonego światła, które prawdopodobnie było Yuri, wyleciało przez lekko uchylone okno.

Przez chwilę stałam w osłupieniu. Ostatnie wydarzenia do mnie nie docierały. Jakiś eksperyment? Złe jednorożce z Canterlot? Nowa rasa kucyków?

I co - do jasnej ciasnej - mają z tym wspólnego mieszkańcy Appleloosy?

Z dalszych rozmyślań wyrwał mnie cichy jęk Rainbow. Zdałam sobie sprawę, że jej ciało jest mocno poturbowane. Przeze mnie... Chyba odzyskiwała już przytomność. Nadal miała poranioną twarz i ślady liny w niektórych miejscach.

Lekko uniosła głowę, a jej zszokowany i chyba lekko przestraszony wzrok spoczął na mnie.

- Co...

- Spokojnie - odparłam natychmiast. Musiałam wymyślić jakieś wytłumaczenie. Nie lubiłam kłamać, ale to było jedyne wyjście z tej chorej sytuacji. Podeszłam do niej i delikatnie pomogłam jej wstać. - Spadłaś z łóżka. Na torach były... ee... no cóż, usterki.

Ale wymyśliłam... Starałam się wierzyć, że to drobne kłamstewko wystarczy. Rainbow jednak coś wyczuła. Wstała, chwiejąc się lekko.

- Spadłam z łóżka i rozwaliłam sobie szczękę? - mruknęła. - Na pewno... Kopyta mnie bolą... - jęknęła. - Co ty ze mną robiłaś?

Poczułam, że się rumienię.

- J-ja nic... Nic ci nie robiłam.

- Co tu się działo, do siana? AJ?

- Emm... No dobra... Wiesz, chyba lunatykowałam i... przyśniło mi się coś. Przepraszam. Boli cię coś? - chciałam jak najszybciej zmienić temat, żeby dalej tego nie ciągnąć.

Dash pomasowała sobie brodę.

- Trochę... - przyznała. Oblizała sobie wargi i gwałtownie jej wyraz twarzy się zmienił. Miałam wrażenie, że oczy zaraz wyskoczą jej z orbit. - KREW?! - wrzasnęła. Zaczęła się jeszcze bardziej chwiać i gdyby nie ja, boleśnie upadłaby na podłogę.

Westchnęłam. Jedyne co mi pozostało to poszukać w pociągu jakiegoś lekarza...

***

Pewien miły ogier okazał się bardzo pomocny. Gdy go obudziłam (przy okazji również resztą pasażerów z wagonu), zajął się Rainbow. Na szczęście nic poważnego jej się nie stało. Jedynie straciła jeden ząb. Nie licząc tego i paru siniaków, miała się dobrze.

Ten długi i dziwny wieczór wreszcie się zakończył. Leżałam w swoim łóżku, lecz nie mogłam długo zasnąć. Słyszałam, że tęczowogrzywa cicho chrapie.

Starałam się nie myśleć o tych wszystkich rzeczach, które wydarzyły się w tak krótkim czasie. Miałam nadzieję, że kiedy dotrzemy do Appleloosy, wszystko się wyjaśni. Chociaż... tam czekała na nas jeszcze jeden ciężki orzech do zgryzienia.

Westchnęłam i przewróciłam się na drugi bok. Przynajmniej będzie ze mną Braeburn....

Nasze bohaterki zbliżają się do Appleloosy. Jak myślicie, co tam zastaną? Obraz męki i rozpaczy? W końcu zginęła połowa mieszkańców. Pewnie wszyscy powychodzili na ulicę i lamentują za swoimi najbliższymi, huehue...

A może Braeburna już też nie ma?! (chcecie tego? >: D)

Hm... i jak myślicie? Co łączy Yuri i tego ogiera? Jaki oni mają związek ze sprawą w Appleloosie? (Co się dzieje w tej Equestrii...)

Liczę na jakieś ciekawe dyskusje ;] Może macie jakieś pomysły? :P

Link do komentarza

Oj, już daj spokój z tą Yuri :P To był przypadek. O ile dobrze pamiętam to ta modelka z Nany miała tak na imię, a akurat oglądałam ten odcinek gdy pisałam, więc tak zostało x) Dlaczego Braeburna mam nie ruszać? D: Gdyby on zniknął byłoby jeszcze fajniej ^^ Wszyscy straciliby nadzieję na jakikolwiek ratunek >:O Ruch oporu będzie trzymała Applejack, nie on :P

Link do komentarza
  • 1 year later...
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...