Skocz do zawartości

Trzeba to powstrzymać, nim cały świat strawi plaga - Warhammer (multisesja)


black_scroll

Recommended Posts

- To w takim razie, co robimy? - pytam, starając sie ignorować nie przyjemne wrażenie.

To pewnie duchy- myślę - to zawsze są duchy.

Jednak pomimo zapewniania samej siebie o tym że niebezpieczeństwo nie istnieje, rozglądam się, z pozoru lekko i od niechcenia.

- Mamy dwie opcje. Albo zostaniemy tutaj, abo pójdziemy szukac tego obozu. - Myślę głośno. Z calą pewnością trzeba coś postanowić, i należy zrobić to zanim zamarźniemy. - Poza tym, nie wiadomo kogo tam spotkamy. Oczywiście zakładając że w ogóle do niego tego kogoś dojdziemy.

Osobiście, najchętniej zostałam bym tu gdzie jestem i usiłowała pozbyć się tego przerażającego uczucia obserwacji, ale teraz mam kompanów. Nie jestem sama. Przynajmniej na razie...

Edytowano przez Nimfadora Enigma
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 143
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Gdy poczułem ten niesamowity zapach zatrzymałem się jak wryty. Pociągnąłem nosem odwracając się w kierunku, z którego dochodził. Może powinienem być bardziej ostrożny ale głód był tak silny, że nie miałem ochoty na zachowanie ostrożności.

- Dziwne - powiedziałem - jakby ktoś wyprawiał ucztę.... w środku lasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Iluandar

- Chyba zaczyna nas ogarniać szaleństwo. Powinniśmy rozpalić jak najszybciej ognisko. Potem pomyślimy co dalej. Jednak w związku z tym, że ten las nie należy do bezpiecznych, ja lub Johny rozejrzymy się po terenie zaraz po tym jak się rozłożymy. Ktoś z nas zostanie na warcie aby bronić ciebie i Federica- zwrócił się w stronę dziewczyny.- Mój węch mnie nie zawodzi, w związku z tym albo gdzieś tutaj może czekać na nas pomoc... albo niebezpieczeństwo.-  zaczął się rozglądać za materiałami odpowiednimi do rozpalenia ogniska. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

8251127-wooden-camp-fire-in-the-summer-f

 

Jak to w lesie, drewna do ogniska było pod dostatkiem. Szybko zebraliście najwięcej szczap, kilka większych gałęzi i parę konarów. Hubka i krzesiwo poszły w ruch i po pół godzinie mieliście już przyzwoite ognisko płonące w środku lasu. Estalijczyk, cały czas smarkając i ciągnąc nieprzyjemnie nosem, ściągnął z siebie ubrania, układając je w pobliżu ognia by wyschły. Sam usadowił się także blisko ognia okryty kocem i wpatrywał się w migoczące języki płomieni. Ognisko i chwila przerwy w wędrówce były tym czego potrzebowaliście. No, może poza jedzeniem, o czym co chwila przypominały burczące żołądki. Na domiar złego zapach ponownie trącił nozdrza krasnoluda, z tej samej strony co uprzednio. I jak sobie uświadomiła Nastia, to stamtąd czuła na sobie niezręczne i świdrujące spojrzenia. Siedzieliście w ciszy, co chwile przerywanej pociąganiem nosa. Wytężając słuch, dało się usłyszeć jedynie trzask ogniska i odgłosy owadów.

 

John

Jednak John słyszał więcej. Słyszał coś... jakby rozmowę w oddali. Gwarzyli dość głośno, lecz znajdowali się w znacznej odległości. Czyżby mu się zdawało? Mogło tak być, w końcu skok adrenaliny, podróż o pustym żołądku... Głowa mogła mu zacząć płatać figle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Stałem tak wpatrując się w migocące płomienie i ciesząc się na przynajmniej tymczasowy komfort płynący z ich ciepła. Wreszcie możemy odrobinę odpocząć... gdyby tylko mieli jeszcze co włożyć do ust...

Nagle coś usłyszałem. Niewyraźne szepty, na samej granicy świadomości. Drgnąłem i zacząłem odwracać się w kierunku źródła dźwięku. Szepty mówiły coś, jednak nie rozumiałem słów. Były jednak niezwykle zachęcające. Takie przyjazne... Miałem ochotę przestać stać w jednym miejscu i ruszyć na poszukiwanie źródła głosów.

Nie mówiąc nic pozostałym, który kulili się przy ogniu ruszyłem powoli w stronę ściany lasu, wzywany przez tajemnicze szepty, którym nie sposób było odmówić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Iluandar

Odbija mu, to pewne. Może zaczyna się starzeć? Jednak z drugiej strony, po tym co niedawno przeżył, nie powinien się sobie dziwić. Jednak coś tutaj było nie tak. Znów czuł zapach, który uświadomił mu jak bardzo jest głodny. Spokojnie Torgrund, to wszystko to tylko iluzja twojego umysłu, ignoruj to... musiał znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie. W zamyśleniu obserwował ogień. W końcu po pewnym czasie zwrócił się w kierunku Johnego:

- Ktoś z nas musi iść na zwiady, kto to b.... Johny?- nie było go przy ognisku. Zmartwiony krasnolud rozejrzał się dookoła- Johny! Dokąd idziesz!?- wstał szybko, chciał podbiec do chłopaka jednak gwałtownie się zatrzymał. Spojrzał na swoją towarzyszkę. Odpiął jeden z swoich toporków, noszonych przy pasie i położył blisko dziewczyny.

- Pilnuj obozu, jeżeli coś się stanie krzycz!- biegnąc na swoich krótkich nóżkach, dzierżąc swój topór znów zawołał- Johny! Czyżbyś coś wytropił!?- miał nadzieję, że chłopak oddalił się od grupy widząc jakąś poszlakę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Toporek ułożony na trawie, zaraz znalazł się w rękach Federico.

- Ja nas będę pilnować señorita - powiedział przez nos do Nastii. Ta nie bardzo wiedziała, jakby miało to wyglądać. Estalijczyk, rozebrany prawie do naga, siedzący pod kocem, który trząsł się delikatnie z zimna i smarkał jak pięciolatek, chciał bronić obozowiska. A w razie ataku najpewniej nic nie zrobi tylko ucieknie. Albo podniesie ręce, bo dla niego za zimno na ucieczkę. Jednak na razie pewnie trzymał toporek i patrzył jak krasnolud przebiera krótkimi nóżkami, goniąc za odległym już Johnem, który nie raczył wcześniej nic powiedzieć i po prostu ruszył przed siebie.

Coś było nie tak z tym lasem i Nastia to czuja. Co chwilę na granicy wzroku pojawiały się jakieś drobne sylwetki, jednak skupienie uwagi na tych punktach nie dawało niczego nadzwyczajnego. Może w powietrzu był jakiś halucynogen? Albo to ze zmęczenia. Bo czy możliwe jest, że jakieś drobne, jakby szczurzopodobne stworzenia biegały ot tak po lesie? Co prawda dziewczyna słyszała jakieś pogłoski i legendy o szczuroludziach, ale jeśli już to żyły one w kanałach miast, kradły dzieci i je pożerały, więc co takie stwory robiłyby w lesie? Oczywiście, gdyby istniały. Problem pojawił się, gdy wąskie ślepia zabłyszczały w dziupli większego drzewa i cicho zasyczały patrząc wrogo na Nastię.

Oczywiście, Estalijczyk zdawał się tego nie dostrzegać, a John i Torgrund byli już daleko.

 

John posuwał się naprzód, a szepty zdawały się nasilać. Teraz był już pewien, że mówią w jego języku, dalej jednak nie rozumiał nawet pojedynczego słowa. Dopiero po chwili krasnolud się z nim zrównał, będąc już lekko zdyszanym. Pochylił się by zaczerpnąć tchu i wtem doszło do jego uszu. Trzask ognia. Słyszał go przed sobą, za krzakami. Na pewno nie było to obozowisko w którym zostawili Nastię i Federica. Zdawało mu się, że nawet widzisz fragmenty namiotu, tam o, jakieś dwadzieścia pięć-trzydzieści jardów przed sobą.

Obu przez chwilę zdawało się, że gdzieś obok patrzy ktoś na nich nieprzychylnym wzrokiem, położonym niewiele wyżej niż poziom gruntu. Ale to przecież niemożliwe, żeby jakieś stworzenie miało tak nisko osadzone oczy i tak zręcznie się kryło.

Johnowi drgnęło runiczne ostrze, jakby chciało przekazać jakąś niepokojącą wieść. Tylko jaką?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja nas będę pilnować señorita.

Ta. Jasne... Już to widzę. 

 

Co to było?! Cholera, co się tu dzieje? Najpierw zwierzoludzie, a teraz co? Coś tu jest nie tak. Bardzo mocno, nie tak. 

Wyjmuję miecz i wstaję, a najchętniej z powrotem bym usiadła. Cokolwiek tu jest, na pewno nie jest samo. W przeciwieństwie do mnie. Estalijczyk kompletnie na nic się nie przyda. Nawet nie zajmie przeciwników, ewentualną ucieczką. Pewnie będzie zbyt przestraszony żeby zrobić cokolwiek, nawet uciekać. Trzeba by iść za nimi, ale to by znaczyło zostawienie go samego. Niby, co mnie on obchodzi?, ale jestem pewna że jeśli tak zrobię, nie miała bym już żadnych szans na współpracę z najemnikiem, i ewentualnie krasnoludem. Kto chciałby współpracować z kimś kto porzuca bezbronnych ludzi w środku lasu? No, cóż.... W zasadzie nie jest aż tak bezbronny. Co nie zmienia faktu... 

tak więc, stoję i czekam z wyciągniętym mieczem, przygotowana do odepchnięcia ataku starając się uchwycić ruch w mroku. 

Cholera...  Co tu się na Sigmara dzieje? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te głosy w mojej głowie... ciągle je słyszę. Czają się na granicy świadomości, jednak nie mogę ich zrozumieć. Idę dalej w nadziei, że w końcu dane mi będzie uchwycić ich sens, jednak nic to nie daje. Bełkot dalej pozostaje bełkotem. Idę jednak dalej niepomny na głos rozsądku. Dalej w głuszę.

Co to? Ognisko? Kto przy zdrowych zmysłach chciałby tu obozować? Co prawda czułe zapach jedzenia ale myślał, że to tylko mu pusty żołądek i zmęczony umysł płata mi figle.

Jednak było tu. Kilkanaście jardów ode mnie widziałem blask ogniska. Mógłbym przysiąc, że widziałem też zarys namiotu.

Chciałem przyśpieszyć kroku, lecz wtedy to poczułem. Nieprzyjemne wrażenie czyjejś obecności. Ktoś mnie obserwował. Kątem oka zauważyłem znajomy krępy kształt obok siebie.

Krasnolud, więc cały ten czas szedł za mną. Jednak to z pewnością nie jego wyczułem. Czyżby ktoś ukrywał się w krzakach?

Gdy moje runiczne ostrza zaczęły lekko drgać pozbyłem się wszelkich wątpliwości. Szepty zaczęły robić się coraz bardziej nachalne, jednak starałem się je ignorować. Wyciągnąłem swoje sztylety i zacząłem rozglądać się uważnie dookoła. Gdyby tylko te szepty mogły być cicho choć na moment...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Iluandar

Krasnolud nagle przestał myśleć o ciepłym posiłku... Teraz mógł śmiało stwierdzić, że obaj postąpili idiotycznie a przynajmniej on. Zostawił za sobą dwójkę osób, uzbrojonych tylko w jeden z jego toporków, w momencie kiedy zmierzał do nich przedziwny wróg. I pomyśleć, że zachciało mu się szukać darmowego jadła... stary głupiec. Może to przez zmęczenie, może to przez przeżycia albo i podróż za nie wiadomo czym, stracił poczucie bezpieczeństwa. Przygotował swój topór, spodziewał się, że przeciwnik będzie miał przewagę pierwszeństwa ataku. Nie dość, że zaszli ich kiedy odpoczywali, to krasnoludy nie należały do najbardziej z prędkich ras. Na szczęście, albo i nie, miał przy boku Johnego. 

- Do broni! Atakują nas!- krzyknął nie świadomy obecności wrogów na terenie obozu.- Kto chce się przywitać z moim toporem!?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczy zniknęły, syk ucichł.

Nastia zorientowała się, że Estalijczyk patrzy na nią jak na dziwne zjawisko.

- Dostrzegłaś coś bella? - spytał lakonicznie, po czym kichnął na jej buty. - Vil enfermedad! - burknął ocierając cieknący nos. Nastia dalej wpatrywała się w dziurę. Sylwetki i oczy zdawały się teraz zwyczajnym złudzeniem. Jednak to już nie zaprzątało głowy czarnowłosej. Znów odezwał się żołądek, tym razem dużo bardziej dosadnie, zmuszając Nastię do siadu.

 

Szepty nie cichły. Nie pozwalając wychwycić cichych dźwięków stóp po leśnej ściółce. Ostrza delikatnie drgały, a może to ręce Johna się trzęsły? W każdym razie nie mógł się skupić, a przez krzyk krasnoluda, z odległego obozu podniosły się dwie sylwetki z łukami w dłoniach, nakładając na cięciwy strzały i idąc ostrożnie w waszą stronę. Tymczasem małe postacie gdzieś się rozpierzchły, a uciążliwe poczucia bycia obserwowanym zniknęło. Kiedy dwie postacie się zbliżyły, krasnolud i jego towarzysz dostrzegli, że to elfy. Te wpatrywały się podejrzliwie w Torgrunda.

- Czego tu szukacie? - spytał wyższy tonem nieznoszącym sprzeciwu.

 

Nastii dość szybko przeszło uczucie ssania w żołądku. Nagle usłyszał dziwny dźwięk. To Federico. Był blady jak ściana, nawet mimo swej karnacji, a następnie przybrał odcień dorodnej zieleni i zwymiotował.

- Chyba się nie najlepiej czuję... - rzekł cicho, bardzo adekwatnie oceniając swój stan. Wymiociny nie pachniały najlepiej...

I znów dało się słyszeć cichy i złowieszczy syk. Tym razem dobiegał zza pleców Nastii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co? Nie, nic nie widziałam... Chyba...

Odpowiedziałam cicho estalijczykowi, który mruknął coś w swoim języku i wrócił do drgania z zimna.

Przywidziało mi się? Zaczynam mieć omamy. Nie wyglądało to nierealnie, ale nie wyglądało tez na wymysł. Z tego wszystkiego zaczynam tracić rozum... Tego tylko brakowało. - Usiadłam, nie chowając miecza. Mogły to być omamy, mogło to byc prawdziwe. Wolę nie ryzykować...

Na dodatek robiłam się coraz bardziej głodna. Zjadła bym... W zasadzie, to zjadła bym cokolwiek. Ale, w tych prarszywych czasach nawet o cokolwiek jest czasami trudno. Ale, bywało gorzej.

Na szcześcir, uczucie głodu przeszło, i została tylko świadomość że potrzebuje jedzenia, z resztą, świadomość nie lepsza od uczucia które jej towarzyszyło.

Z Feredric'em było o wiele gorzej. Po chwili do mojego nosa doleciał nieprzyjemny zapach wymiocin.

Odwróciłam się gwałtownie jednocześnie wstając, słusząc za sobą niepokojący syk. Sama nie wiedzisłam, czy dźwięk ten był prawdziwy, czy to tylko mój umysł...

Edytowano przez Nimfadora Enigma
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrząc na elfy byłem co najmniej zdziwiony. Zachowałem jednak kamienną twarz nie chcąc tego okazywać. Spokojnie i powoli odłożyłem swoje sztylety patrząc z napięciem na dwóch tajemniczych osobników. Nigdy nie wiadomo co takim strzeli do głowy.

- Szukamy strawy - powiedziałem nie spuszczając wzroku z wymierzonych we mnie strzał. - Zapach z waszego ogniska czuć z dość sporej odległości. Radziłbym uważać. Niedaleko stąd widzieliśmy wielkie stado zwierzoludzi. Nie szukamy zwady. Chcemy tylko napełnić żołądki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Iluandar

Elfy.... przeklęte elfy. Co je tutaj sprowadziło? Sytuacja nie wyglądała dobrze. Nie dlatego, że był na celowniku spiczastouchych, lecz dlatego że tajemniczy napastnik zniknął. Coś tutaj było nie tak...

- Dokładnie tak, zgubiliśmy drogę. Co zaś sprowadza tutaj was? I czy nie towarzyszy wam ktoś jeszcze? Zdaję się, że ktoś tutaj jeszcze był. Może... jakiś niziołek?- nie spuszczał oka z elfów ani nie miał zamiaru upuścić swojej broni. Nie bał się elfów, lecz tego czego nie dostrzegł.- Chyba nie odmówicie pomocy biednym wędrowcom?- uśmiechnął się ponuro. Jeżeli coś jest w tym lesie... oby zabiło najpierw elfy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Podczas gdy Nastia obracała się, coś przeleciało obok niej. Odruchowo podążyła za ruchem, który okazał się strzałką, wbitą własnie w potylicę estalijczyka. Ten osunął się, nieprzytomny bądź martwy na ziemię. Oczy Nastii szybko powędrowały do miejsca, z którego wcześniej doszedł ją syk, a przed chwilą wyleciała strzałka. Stał tam półtorametrowy szczur o sierści czarnej jak smoła, w szczurzych, różowych łapkach trzymał dmuchawkę, którą zaczął ładować. Jego ręce poruszały się szybko, chcąc jak najszybciej wyeliminować dziewczynę o włosach koloru nocy, jednak lotka z trucizną nie chciała mu wejść do dmuchawki. Pisnął ze zirytowania.

 

- Krasnolud i człek zgubili się w lesie - znów odezwał się wyższy, a w jego głosie czuć było drwinę. - I spokojnie, gdyby coś tu się kręciło zauważylibyśmy, człowieku.

- Co sprowadza tutaj nas, konusie nie jest twoją sprawą - odparł niższy. - I nie mamy innych towarzyszy, jest jedynie nas dwóch. Pewnie coś ci się przewidziało. Z resztą, chodźcie, pokażę wam obozowisko, sami się przekonacie.

- Mellion pogięło cię... - syknął wyższy, lecz tamten się tylko uśmiechnął.

- Skoro mojemu towarzyszowi się to nie podoba, tym chętniej wam pokażę nasz obóz. Po kilkunastu krokach, przedzierając się przez krzaki, zobaczyliście dwa niskie namioty dwuosobowe, w każdym po jednym sienniku. Na środku paliło się ognisko, a nad ogniem piekła się mała sarna. Na pieńku leżało kilka kartek, które Mellion szybko zgarnął i wepchnął do swojej sakwy.

Edytowano przez black_scroll
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Stałam na chwiejących się nogach, nie mogąc uwierzyć w to co widziałam. Przede mną, stało wielkie szczuro-człowieko-cholera-jeszcze-wie-co-podobe stworzenie, które na domiar złego chciało mnie zabić! Cóż, co do ostatniego nie byłam pewna, mogło również chieć mnie ogłuszyć lub coś podobnego, ale z pewnością nie miało zamiaru zabrać mnie na herbatkę do imperatora!

Co więcej, sama nie miałam z tym potworem szans. Nie w tym stanie. Zgadywałam że był o wiele szybszy i zwinniejszy od człowieka, co czyniło go niebezpiecznym przeciwnikiem. Nawet w pełni sił nie miała bym pewności czy uda mi się pokonać tą bestię.

Estalijczyk mi nie pomoże. Moją jedyną nadzieją są teraz John i ten krasnolud. - Kalkulowałam szybko swoje szanse, obserwując potwora. - Nie wiem jak daleko są. Skoro czuli zapach...

-JOHN!!! -Wydarłam się najgłośniej jak mogłam, unosząc miecz w gotowości.

Mam tylko nadzieję że szybko dobiegnie... Inaczej... Mam jeszcze większe kłopoty...

Edytowano przez Nimfadora Enigma
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozglądałem się po obozie starając się wyłapać jakiekolwiek szczegóły, które mogły by rzucić trochę światła na zaistniałą sytuację. Listy leżące na palenisku byłyby idealne ale ten cholerny elf musiał mnie ubiec. No trudno. Może znajdę coś jeszcze.

Niezależnie jednak jak bardzo się starałem, mój wzrok nieustannie wędrował z powrotem ku soczystej sarnie, której zapach był po prostu zniewalający. Wystarczyło jedno cięcie i jej delikatne mięso znalazło by się w moich rękach. Tylko czy nie będę potem tego żałować... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
Gość Iluandar

- To na pewno przez zmęczenie. I przez zapach pysznego mięsa. Na pewno jako podróżnicy przyjmiecie nas i naszych zbłąkanych towa...- "....JOHN!!!" Czy dobrze usłyszał? Ktoś wołał.... JASNA CHOLERA!- To prawda! Wiedziałem, że mam rację! Johny szybko!- krasnolud odwrócił się jako pierwszy i ruszył biegiem w stronę obozowiska. Jak mógł być takim idiotą i zostawić dziewczynę pod opieką chorego estalijczyka. To coś... elfy go nie zauważyły, to nie było złudzenie. Cokolwiek to było ruszyło w stronę obozu. Jeżeli elfy są w to zamieszane... Johny umrze pierwszy.

- NIE MARTWCIE SIĘ! NADCIĄGA POMOC!- jeżeli pozwoli im umrzeć, zostanie sam z Johnym w tym przeklętym lesie, a zważywszy na to co przeżyli... lepiej by drużyna pozostałą w komplecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Kolejna strzałka poleciała w stronę "damy w opresji", wbijając się w pobliski konar. Kolejny wściekły pisk ze strony szczuroczłeka. Schował on za pazuchę rurkę, a wyciągnął krótki miecz i zaszarżował na lekko trzęsącą się Nastię. Jedno było teraz pewne - głód był jej najmniejszym zmartwieniem. Jakby tego mało, z jam w ziemi wyskoczyło dwóch pobratymców dziwnej abominacji Chaosu. Ci mieli futra brązowego koloru,

 

Tymczasem, Torgrund ruszył na swych krótkich nóżkach w stronę obozowiska, za nim pobiegł John, jednak elfy były szybsze, więc wyprzedziły krasnoluda i człowieka, zjawiając się na miejscu dużo wcześniej. Dostrzegli oni Nastię oraz trzech skavenów. Melion szybko zablokował szarżę czarnego, podczas gdy drugi doskoczył do brązowofurych, tnąc na odlew. Nie minęło kilka chwil i szczury padły martwe.

 

Melion schował miecz do pochwy i podszedł do Nastii. Oczy mu błysnęły, na widok nie do końca jeszcze suchej bluzki.

- Witam panią - skłonił się lekko. - Jestem Melion, a ten tu to Laurenor. Przybyliśmy pani na ratunek. Co taka miła ludzka dama robi samotna w lesie?

Tymczasem, Laurenor kucnął nad estalijczykiem, dotykając jego szyi. Pokręcił spokojnie głową i podniósł się na nogi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...