Skocz do zawartości

Wyprawa po Equestrii - Rozdział 2 - ''Palące piaski pustyni''


Gość

Recommended Posts

aveh.png

 

Temu opisowi poświęcona jest pustynia, która przez znaczną większość 
podróżników, pasjonatów i poszukiwaczy przygód uznawana jest za jałowe, 
piaszczyste pustkowie. Ogromny obszar na mapie, którego charakterystycznym 
znakiem (jak każdej pustyni) są ogromne ilości ziaren piasku, wydmy z tychże
ziaren uformowane, zerowa ilość wody i roślinności, wszechobecna wysoka 
temperatura. Miejsce, gdzie normalny kucyk nie byłby w stanie przetrwać bez 
odpowiedniego ekwipunku i zasobu wody. 


Jest to także miejsce pochówku bezmyślnych wesołków, którzy w przeszłości 
odważyli się kroczyć przez pustynię bez odpowiedniego wyposażenia, bądź 
podróżników, których żywot zakończył się właśnie na terenie pustyni, bo 
granice ich wytrzymałości fizycznej zostały przekroczone, co okazało się dla 
nich fatalne w skutkach. W głębi pustyni można natknąć się właśnie na 
poszczególne kości, czaszki lub inne pozostałości po wyżej wymienionych 
kucykach, którym zabrakło sił do dalszej wędrówki, lub zdrowego rozsądku. 
Osoby, które zdołały przebyć całą pustynię, traktowały takowe dokonanie jako 
niemałe osiągnięcie i test własnych możliwości. 


Ktoś właśnie zamierza się udać na te piaszczyste tereny. Zobaczymy, jak podróż 
będzie przebiegać, i czy podróżnicy znajdą się w grupie osób, którym podróż 
przebiegła bezproblemowo, czy też, w gronie osób zmarłych (a ta druga grupa 
liczy znacznie więcej osób, które wkroczyły na ten gorący, i suchy teren)…
Tymi podróżnikami są Gleipnir, Minor Sax, Past Echo i Bard Dark. Czy podczas
swojej wędrówki odnajdą to "coś", co zazdrośnie skrywa przed resztą świata
legendarny magiczny płaszcz? Co to takiego będzie? Jaka stoi za nim historia? Być 
może już wkrótce się dowiemy...

 

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choć czwórka jednorożców mogłaby od razu skierować swe kopyta ku pustyni, to jednak na początek zwróciła się ku wspaniałemu miastu Los Pegasus. Faktem tym jest szczególnie podekscytowany Minor Sax, podczas gdy jego trzej towarzysze zastanawiali się jakie tajemnice skrywa pustynia oraz co na jej temat wie księga którą otrzymali od Twilight Sparkle, jeszcze podczas spotkania w tawernie. Gleipnir i Past Echo nie mogli się powstrzymać i zaczęli czytać już w drodze, natomiast Bard Dark dotrzymując przyjaciołom kroku rozgrzewał swój umysł. Był ciekaw w jakim stopniu jego umiejętności i doświadczenie przydadzą się podczas wędrówki.

 

Przy takim tempie, sławny napis "Applewood" był jedynie kwestią czasu, aczkolwiek, nie ma to jak wieczorne ognisko i ciepła kolacja...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak oto rozpoczęła się wiekopomna przygoda, od powodzenia której zależeć będą losy świata! No, albo zaspokojenie ciekawości badaczy. W każdym razie dla pewnej grupy kucyków podróż ta była dość ważna. Echo dreptał sobie obok Gleipnira i wraz z nim przeglądał księgę otrzymaną od Twilight. Dość ciężko było iść z książka lewitującą przed nosem, ale jakoś dawali radę. Zamierzali w kierunku Los Pegasus. Minor Sax zapewne nie wybaczyłby im, gdyby ominęli to miasto. W sumie wypadało tam zajść przed wyprawą na pustynię, chociażby po to aby nieco uzupełnić zapasy i popytać mieszkańców miasta o pustynię. Podczas podróży zatrzymali się jednak, gdy nastał wieczór, aby przy ognisku spożyć jakiś w miarę ciepły posiłek i przedyskutować to co ich czekało.

- Gleipuś i co tam sądzisz o informacjach z księgi? - zapytał Echo podczas postoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bard szedł ponury, zupełnie inny niż w karczmie, był poważny i obserwował otocznie, mimo że nie weszli jeszcze na pustynię. 

Spokojnie obserwował swoich towarzyszy i zastanawiał się na ile może zaufać swoim nowym towarzyszom w przypadku niebezpieczeństwa. podczas marszu szedł na samym końcu i rozmyślał o podróży, swoim życiu, umiejętnościach wszystkich nowych znajomych... aż w końcu zaczął słuchać rozmowy kucyków czytających książkę w nadziei że czegoś się dowie.

Gdy w końcu usiedli wieczorem przy ognisku, usiadł przy ogniu i śpiewał po cichu piosenki. Gdy skończył Bard's song (Blind Guardian'a, polecam przesłuchać) zagadał do towarzyszy:
- Los Pegasus... rozumiem że zamierzamy się tam przygotować do podróży, ale dlaczego nie mogliśmy tego zrobić w Ponyville?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W czasie gdy reszta brygady studiowała zawiłą księgę od Fräulein Twilight, Minor Sax postanowił zabrać się za planowanie postoju na wieczór.

Maszerując wraz ze swoimi kompanami bacznie rozglądał się za odpowiednimi miejscami na nocleg, lecz ku jego zdziwieniu nigdzie na ich trasie nie ujrzał żadnej odpowiedniej tawerny, czy chociaż noclegowni. Wszędzie ceny były przesadnie wygórowane, lub podejrzanie niskie.

 

- Hmm... Co wy na Camping pod gołym niebem?- Zaproponował muzykant.

Brak odmowy ze strony swoich towarzyszy uznał za aprobatę.

 

Na początku Minor zabrał się za zbieranie chrustu i mchu, którego w lesie nieopodal było nadzwyczaj dużo.

Następnie postanowił wraz z wykorzystaniem swojego magicznego talentu wykrzesać słynny Celestich Feuer.

 

-Achtung Kameraden! Schowajcie swój łatwopalny dobytek, albowiem zaraz rozpętam istne Inferno!-Wybełkotał podekscytowany kuc.

Przyjął twardą postawę zapierając się nogami o grunt, wycelował róg na stosik mchu i gałązek, po czym w ich kierunku wystrzeliła... jedna, drobna iskierka. 

 

-Ale...Ale to miał być wielki Feuerball! Po prostu nie wiem, co poszło nie tak!

Szary ogier zamilkł na dłuższą chwilę, patrząc na tlącą się ściółkę.

 

-Ale to też nie ważne! Ważne jest to, że mamy ogień. Zaraz dołożę trochę drewna.

 

***

Ogień buchał płomieniami, pięknie rozświetlając mroki nocy przy pobliskim zagajniku, a towarzysze muzyka w blasku "jego" ogniska rozprawiali na różne tematy.

 

Minor postanowił spróbować odpowiedzieć na pytanie Bard Dark'a.

 

-Es ist einfach. Ponyville to mały Dorf, gdzie pobliskie sklepy mają monopol. Mogą dyktować Preise, bo i tak mieszkańcy mogą je kupić tylko u nich. My natomiast możemy się zaopatrzyć w Großstadt, gdzie panuję rywalizacja pomiędzy sklepami o klientów, przez co jest stosunkowo billiger. Rozumiesz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Upewniając się, że dystans jest wystarczający i że ogień w żaden sposób nie zaszkodzi księdze, jednocześnie dodatkowo oświetlając litery i ilustracje prostym zaklęciem Gleipnir wskazał na rozdział zatytułowany "Niepotwierdzone teorie" po czym zwrócił się w stronę Echo.

 

- Tu jest sporo na ten temat. Jak można było przeczytać kilka stron wcześniej, pustynie były jednym z ulubionych miejsc nomadów którzy wędrowali w tamte strony, często z przyczyn religijnych. Nie pamiętam dokładnie jak się nazywała ta grupa, ale jej członkowie czcili Słońce samo w sobie, a obszary pustynne uznawali za "szczególnie namaszczone" przez Słońce, wyjątkowe. Tak więc, wiemy, że dla nich było to ogólnie rozumiane miejsce kultu, ale nie tylko nomadowie podróżują przez pustynię. Robią to także kupcy i podróżnicy, a ponieważ czciciele... pustyni nie lubili ich towarzystwa to obrali sobie takie jej obszary, przez które zwykłe kucyki nie podróżują. No i samych siebie też na tej zasadzie uznawali za wyjątkowych. - Jednorożec przystopował na chwilę aby zaspokoić pragnienie, po czym przeszedł do rzeczy. - W tym rozdziale często wspomina się o konkretnym miejscu ich kultu. Możliwe, że jeśli gdzieś-tam ten magiczny płaszcz ukrywa właśnie to, być może po to, aby ci, którzy nauczyli się poruszać po całej pustyni przypadkiem im nie przeszkadzali? Ale znów, nomadowie prowadzą koczowniczy styl życia, więc chyba mało kto przebywa tam cały czas... a może ten płaszcz ma stanowić osłonę tego miejsca na czas, gdy ci gdzieś wędrują? Wszak kolejna niepotwierdzona teoria to ta, która zakłada, że większość z nich nie pochodzi z Equestrii ale z południa. Musimy dokładnie przestudiować to, co tu napisali. Echo, czy coś zwróciło Twoją szczególną uwagę? Mnie na chwile obecną zastanawia to miejsce kultu. Może to jakiś budynek? Zdaję sobie sprawę, jak ciężko byłoby wznieść budowlę w tamtych okolicach, ale jednak... - Gleipnir zamyślił się. Był ciekaw czy podczas wędrówki Echo wyłapał jakiś niuans, coś co rzuciło by nieco światła na niektóre sprawy. Jednocześnie, coś przyszło mu do głowy. - Hej, Minor, mówi się, że na różnych dziwach i tajemnicach opierają się niektóre pieśni i opowieści bardów. Może obiło ci się kiedyś o uszy coś o... pustynnym Słońcu? Albo coś w ten deseń?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Echo usiadł sobie przed ogniskiem tak, aby mniej więcej dobrze widzieć strony książki.

- Co zwróciło moją uwagę? Hmm... Może coś zupełnie bez znaczenia, ale jednak zwróciło. Wydaje mi się, że ci nomadzi musieli mieć jakąś pomoc przy tworzeniu płaszcza.

Z tego co wiem ich magia była bardziej taka... pierwotna, niż naukowa. Może się mylę, ale takie zaklęcie mogłoby wymagać nieco większego zaawansowania - odparł szary kuc. - Zaś co do tego, co ów płaszcz może skrywać... Może to jakieś podziemne katakumby, albo coś w tym rodzaju. Takie coś jest mniej podatne na czynniki zewnętrzne, niż budynek jako taki. Szczególnie na pustyni, gdzie owe warunki nie są zbyt korzystne. I jeszcze coś. Myślę, że może się to znajdować w pobliżu jakiejś oazy, lub pozostałości po takowej. Religia religią, ale woda do życia jest potrzebna, a budowa mogła trwać długo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bard wyrwał się z zamyślań i spojrzał na towarzyszy
- Wpadła mi pewna hipoteza do głowy... miejscem kultu na pustyni może być po prostu oaza, w końcu to tam zbiera się życie na tych całych hektarach martwej pustki, a płaszczem może być fata morgana, albo zagłębienie między wydmami ukrywające tą oazę, lub po prostu zaklęcie które sprawia że nic w tym miejscu nie widać, a gdy przemierza się pustą pustynię, w końcu ciężko odróżnić że w jednym miejscu pustynia wygląda nieco inaczej niż w innym... albo jedno i drugie (trzecie?) jednocześnie, co o tym myslicie? Czy wy też macie jakieś pomysły?

Bard spojrzał na oczy swoich towarzyszy które były pełne niezrozumienia przedmówcy... No trudno, wyraziłem jedną ze swoich hipotez, może ktoś poprawi mój tok rozumowania...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minor Sax, starając się odpowiedzieć na pytanie Gleipnira, przeszukał swoje najdalsze zakamarki pamięci.

Po chwili namysłu kuc rzekł.

-Nie kojarzę żadnej pieśni bezpośrednio powiązanej ze Słońcem Pustyni,ale za to usłyszałem kiedyś piękną pieśń o samej pustyni.

Powiedziawszy to muzyk wyciągnął zza pazuchy drewnianą baglamę i gliniany bęben, po czym zaczął http://www.youtube.com/watch?v=L9Dil1KqYAc, akompaniując jednocześnie na instrumentach, po części z użyciem kopyt, po części z użyciem magii.

 

 

"Pozostawiasz mnie samego, tu powietrze z żaru drży, 
rozpalone piasku morze, co rozstąpić nie chce się.
Nocy mrokiem mnie okrywasz, stąd nie widzę nawet gwiazd, 
tutaj serce chłód przenika, czekam znów na słońca blask
 
To pustynia, jak gorący płonie piec,
to pustynia, złoto w ogniu sprawdza się.
 
Tutaj wiatr do ucha szepcze bym pustyni poddał się,
tu wyschnięte dawno źródła, oczy chcą oszukać mnie.
Wciąż imienia Twego wołam, niech pustynia skończy się, 
A w mych dłoniach pozostanie złoto co Twym blaskiem lśni.
 
To pustynia, jak gorący płonie piec, 
to pustynia, złoto w ogniu sprawdza się."

 

-Nie wiem, czy ta pieśń jakoś nam pomoże, ale przynajmniej zrobiła fajny klimat, ist es nicht?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz ,która dotychczas się nie odzywała cichym głosem oznajmiła

- Mam nadzieję, że nie napotkamy się na jakieś inne trudności niż ruchome piaski czy wichury,a jeżeli tak to trzeba się przygotować. Przed wzruszeniem w podróż należy zabrać duży zapas wody, a także inne niezbędne przedmioty typu lina. - przypomniała towarzyszą Anna. Następnie poprosiła Minora Sax'a o zagranie kolejnej piosenki. Później zaczęła razem z innymi czytać książkę od Twilight.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gleipnira wyraźnie poruszyła pieśń Minor Saxa. Nie myślał już o misji, ale o samej pustyni, nie jako prawdopodobnej kryjówce nomadów, ale jako o... dziele natury. Czuł się z tym dobrze, na jego twarzy pojawił się niekryty uśmiech. Jednocześnie, pieśń przywołała stare wspomnienia.

 

- Do tej pory dzwoni mi to w głowie. Piękne wykonanie. W sumie ja też trochę gram... ale na tamburynie, czyli nic specjalnego. Nie zabrałem go ze sobą i jakoś mam dziwne przeczucie, że dobrze zrobiłem. Wciąż wiele nauki przede mną, jeśli kiedykolwiek mam robić właściwy użytek z tego instrumentu.

 

Po tych słowach jednorożec zamyślił się. Po jakimś czasie spojrzał na Annę i postanowił ją przywitać.

 

- Dobrze Cię widzieć. Inne grupy wiedzą czego szukają i dokąd mają się udać, a my mamy... nieco utrudnione zadanie. Każda dodatkowa para oczu i kopyt się przyda. O zapasy się nie martw. Najpierw wpadniemy do Los Pegasus. Tam zaopatrzymy się we wszystko co trzeba, nie wspominając o kulturowej uczcie.

 

Jednorożec zaczął wpatrywać się w ognisko. Myślał o swoim kuzynie którego nie widział już dobre... dwanaście, trzynaście lat? Coś koło tego. Gleipnir zdawał sobie sprawę, że jego kuzyn jest gdzieś w Equestrii, ale nie wiedział nic poza tym. Pomimo takiego szmatu czasu jednorożec nigdy go nie spotkał, słyszał jedynie jakieś przesłanki ale wciąż, niewiele to dla niego znaczyło, a sprawiało spory dyskomfort. Gleipnir najchętniej spotkałby się z kuzynem, spędził z nim trochę czasu i nadrobił cały ten czas, dowiedział się jak kuzyn radził sobie przez te wszystkie lata, gdzie pracował, ogólnie, jak się czuje. W końcu była to rodzina.

 

- Na pustyni wszystko wygląda podobnie... i to może być największe utrudnienie. - powiedział Gleipnir odnosząc się do słów Bard Darka po czym pogrążył się we wspomnieniach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dlatego trzeba będzie załatwić przewodnika, czy coś - odparł Echo, gdy Gleinir powiedział o charakteryce pustyni. W sumie towarzysz i spontaniczny lider drużyny miał sporo racji.

- Minor, zawsze nosisz przy sobie jakieś instrumenty? - zapytał muzycznego kompana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wysłuchaniu opinii kompanów na temat jego utworu, Minor postanowił odpowiedzieć dla Echa.

 

-Eher, zawsze warto mieć w zanadrzu trochę instrumentów. Zwłaszcza, gdy publika jest so sehr schön- Wybełkotał muzyk, spoglądając na uśmiechnięte twarze swoich towarzyszy.

 

-Staram się dobierać instrumenty w zależności od Plätze, zum beispiel na pustyni najlepiej się gra na strunach, bo Trompete może się po prostu zapchać piaskiem.

 

Minor powoli dochodził do wniosku, iż jest coraz bardziej zmęczony, ponieważ zaczyna sklecać zdania trzy po trzy.

 

-Kameradengehe ich schlafen. Obudźcie mnie, gdy będziemy gehen auf...

 

Kuc powoli zamknął powieki, oddając się błogiemu, upragnionemu spoczynkowi, w blasku własnokopytnie rozpalonego ogniska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu nastała noc, nie późny wieczór, a prawdziwa ciemna noc... oświetlona jedynie gwiazdami, ponieważ księżyca nigdzie nie było widać. Jednorożce (obu płci) dokładniej się poznały, wszyscy pożartowali przy wesołych płomieniach ogniska i popili cydru (który jakimś "tajemniczym" sposobem zajmował większość prowiantu) aby w końcu pójść spokojnie spać. O potwory nie musieli się martwić, ponieważ byli na dużym szlaku, ani o złodziej, ponieważ nikt o tej porze roku nie zapuszcza się nocą na szlak bez potrzeby. Noc była chłodna, ale Bard wolał nie spać zbyt blisko ognia, sierść potrafi się nieprzyjemnie z fajczyć, a w dodatku strasznie wtedy śmierdzi. Położył się w swoim płaszczy na ziemi, głowę położył na torbie i obserwując iskierki wystrzeliwujące z ognia, powoli zasypiał, ale nadal starał się obserwować swoich kompanów, w nadziei, że może jeszcze usłyszy coś zabawnego, albo na wypadek gdyby ktoś go jeszcze pożegnał, lub zawołał. Jednak większość uwagi pochlonął płomień, który z daleka wyglądał jak pegaz, który się odradza i od razu spala w popiół. Widok ten był tak cudowny... że Bard w końcu zasnął. 

*** <przeskoczmy już do ranku, ponieważ nasza rozgrywka stanęła w miejscu>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

***

 

Nad ranem Bard wstał jako pierwszy. Był piękny poranek, kilka niewielkich cirrusów przelewało się po niebie, ognisko zgasło już dawno temu, a jedyna klacz w drużynie byłą przytulona do Echa. Bard poczuł się lekko zazdrosny, no ale w końcu to nie jego klacz, kiedyś znajdzie może taką z którą będzie chciał zostać na zawsze i w końcu znajdzie swoje miejsce.

Bard na spokojnie się spakował i gdy kończył ładować swoje ostatnie rzeczy, pierwsze osoby w kompanii zaczęły się budzić. Postanowił pomóc wstać pozostałym i lewitacją zaczął stukać kilkunastoma kamieniami naraz o siebie, wywołując nieprzyjemne klekotanie. Niektórzy się obudzili, inni po prostu odwrócili się na drugi bok i spali nadal.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas później...

 

Wschodzące Słońce swymi promieniami obudziło śpiących podróżników. Było dość wcześnie, jednakże nikt nie miał ochoty podrzemać choćby przez dziesięć minut. Grupa chciała jak najszybciej znaleźć się w Los Pegasus, zwiedzić miasto, a także uzupełnić zapasy i być może dowiedzieć się czegoś na temat prawdziwego celu wędrówki. Pustyni leżącej na południu.

 

Po niedługim spacerze w stronę Los Pegasus grupa rozbudziła się na dobre w związku z czym przyspieszyła kroku. Gleipnir i Past Echo nie mogli się doczekać aż wreszcie znajdą się w mieście gdzie będą mogli na spokojnie przestudiować informacje zawarte w księdze. Minor Sax z kolei chciał w pierwszej kolejności trochę pozwiedzać. Podczas gdy Bard Dark zastanawiał się czy w mieście może być ktoś kto mógłby udzielić jakichś wskazówek Anna kątem oka dostrzegła kupiecką karawanę.

 

Wyglądało na to, że kupcy zrobili sobie postój. Może zmierzali w stronę Los Pegasus? A może przybywają z jakiegoś interesującego miejsca? A może wiedzą coś, co mogłoby pomóc w trakcie wyprawy? Kierować się w stronę miasta, czy nadłożyć drogi i porozmawiać z kupcami, oto jest pytanie…

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz długo myślała zanim zgodziła się pójść. Zauważyła bowiem, że sprzedają ładne kolczyki, które idealnie by jej pasowały.

- Może jadą w stronę Los Pegasus? - Anna nie traciła nadzieji co do zabrania się z nimi, a przy okazji miała wymówkę by popatrzeć na biżuterię- Ktoś jeszcze chce pójść z nami?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W sumie... To całkiem niegłupi pomysł. - mruknął pod nosem Gleipnir zanim zdał sobie sprawę, że być może któryś z kupców wie cokolwiek na temat pewnego pegaza... - Jeśli będzie nam sprzyjać szczęście zaopatrzymy się w przydatne rzeczy, zdobędziemy informacje i kto wie, może nawet będą tak uprzejmi by nas podwieźć? Zakładając oczywiście, że zmierzają w tym samym kierunku. Wszystko za jednym zamachem, że tak powiem. - Jednorożec podciągnął nosem. - Idziemy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak więc ruszyli, ani trochę się nie ociągając. Po przespanej nocy Past Echo czuł się jakby minął miesiąc. Dziwne, prawda? Sporo się wydarzyło w dość krótkim czasie, więc mogło być to zrozumiałe. W jakimś sensie. Wędrówka szła gładko i całkiem sprawnie. Nikt nawet nie narzekał, co było dobre. Echo zastanawiał się właśnie kiedy Minor zacznie coś śpiewać dla urozmaicenia nieco monotonnej wędrówki, gdy drużyna dostrzegła karawanę. Wynikła dyskusja, czy należy nawiązać z nią kontakt i ewentualnie przyłączyć się do niej.

- Nie zaszkodzi podejść - wtrącił się szary kuc. - Możemy sporo... hm... zyskać, przy niewielkim koszcie. Marzenie handlowca, można rzec. - Całkowicie nieistotnym szczegółem było to, że przecież handlem się drużyna ta nie zajmowała. Ale kto by się przejmował takimi drobiazgami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W drodze do karawany, jednorożecm wpadł na pewien pomysł i od razu zagadał do kompanów:

-A może sobie zażartujemy z nich odrobinę? W końcu odrobina smiechu jeszcze nikomu nie zaszkodziła!

Kilka patyków i większych gałęzi wyleciało spomiędzy drzew w białej, niemal przezroczystej poświacie i ułożyło się w kształt drzewnego wilka, powoli maszerującego w stronę karawany...

-Kto chce być bohaterem który ocali biednych kupców? 

Bard mrugnął do towarzyszy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klaczka nie była zachwycona nowym pomysłem towarzysza, ale nic nie mówiła. Wyruszyli tu na wyprawę, nie do cyrku, ale jednak trochę śmiechu by im się przydało,aby rozweselić atmosferę, lecz nie w ten sposób. Mruknęła tylko cicho, tak że tylko ten, który był blisko niej, usłyszłby to:

-Ja się w to nie mieszam, róbcie co chcecie. - I dalej zaczęła robić swoje, a dokładniej, przymierzać naszyjnik ze srebra i rubinowymi kamykami przeplatającym się z ametystem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...