Skocz do zawartości

[zabawa] Wymyśl sen


Lukiner

Recommended Posts

Berry otworzyła oczy. Rozejrzała się. Otaczała ją ciemność. Klacz zerwała się na równe nogi. Nagle koło niej pojawił się jakiś bąbelek. Berry przetarła oczy. Coś w środku bąbelka zaczęło się poruszać.

- Co do.. - Klacz przerwała bo coś zaczęło do niej mówić:

- Berry! Beeerry! Choć! Jestem tu dla ciebie! Choć! Berry! Beeeeerry!

Klacz rozglądała się nie spokojnie

- Kim jesteś - powiedziała - skąd się tu wziąłeś!?

Dookoła pojawiło się więcej bąbelków, i więcej, i więcej! Nagle jeden z bąbli pękł. Berry Punch podbiegła do niego. Po bąbelku nie było śladu za to leżał tam bimber. Kucyk podniósł go. Powąchał. W końcu otworzył i spróbował. Pił i pił. Nie mógł przestać. Im więcej wypił tym więcej bąbelków pękało, a gdy pękało Berry znów piła i znów i znów. nie mogła przestać. Próbowała puścić butelkę ale nic tego, była przyklejona czymś do jej kopyta. Piła tak szybko że nie miała czasu oddychać. Zaczęła się dusić. Próbowała coś powiedzieć ale nic z tego. Aż w końcu padła na zimny ciemny grunt. Otworzyła oczy znajdowała się w jakimś klubie. Widać było że impreza się już skończyła. Na stoliku obok niej stały trzy puste butelki od piwa.

- Od dzisiaj jestem abstynentką!

A tutaj fajne photo;

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Link do komentarza
  • 3 weeks later...

W Ponyville był zwyczajny dzień. Berry patrzy na swoje odbicie w kałuży. Wygląda jakoś... inaczej. Nie było bardzo wyraźnej różnicy, jednak coś się zmieniło. Usilnie próbowała wymyślić co to takiego. Bez skutku. Nagle kałuża stawała się coraz większa i większa... Woda zaczęła zmieniać kolor, na czerwony. Berry usiłowała się odsunąć, ale bez skutku. Po chwili kałuża dotknęła jej kopyt. Berry była sparaliżowana, strach zatrzymał jej oddech a łzy napłynęły do oczu. Zamknęła je. Nic się jednak nie działo. Zerknęła. Karmazynowa ciecz, wciąż się rozszerzała, stawała się jeziorem, jednak berry jej nie czuła. Chodziła po niej. Zdziwiona, spojrzała na resztę otoczenia. Wszystko zniknęło. Została tylko ona na tej okropnej czerwonej... Nagle Berry zauważyła w niej Ponyville. Tak, jakby patrzyła na wszystko od dołu. Zobaczyła swoich przyjaciół. Spanikowana próbowała do nich krzyczeć i zwrócić ich uwagę. Kucyki nie widziały jej. Została sama. Tak bardzo chciała się stąd wydostać. Wrócić. Berry uroniła łzę. Kiedy spłynęła do jeziora, Berry zerknęła na swoje odbicie. Nie miała oczu. Spanikowana, zaczęła galopować. Nie wiedziała gdzie. Nie patrzyła na jezioro. Potknęła się. W sekundzie kiedy miała się zderzyć, Berry poczuła tylko lekki chłód przeszywający jej ciało...

Link do komentarza
  • 1 month later...

Berry Punch zasypiając, powoli zaczęła dostrzegać nagłą zmianę oświetlenia....czyżby przenosiła się do innego miejsca niż jej pokój.....-"Przecież gasiłam światło w kuchni jak kładłam się spać" pomyślała.....

Obecnie znajdowała się w wielkim, czystym i schludnym pomieszczeniu......pokój był gdzieś cztery razy większy niż jej kuchnia i gdzieś dwa razy wyższy....przypominał..."Laboratorium?"..."Co ja tu robię?"

T:-Witaj Berry

B:-Co ty tu robisz Twilight?

W jej głosie słychać było ogromne zdziwienie....

T:-Opracowuję recepturę na nowy lek który ma pomóc kucykom.

B-Ale...w czym?

T:-Jest to problem który dręczy Ponyville od wielu lat....

B:-Czy możesz mówić....jaśniej

T:-Widzisz..zsyntezowałam pewną substancję która pomaga pozbyć się metabolicznych produktów przemiany etanolu w organiźmie...jest aldehyd octowy..toteż związek który zsyntezo..

B:-Twilight!!

T:-Słucham?

B:-I tak z tego nic nie rozumiem, za wyjątkiem słowa....ETANOL.

Więc przejdź do rzeczy, o co chodzi i w czym jest problem?

T:-No więc....potrzebuję ochotników do przetestowania mojego leku..ale nie sądzę aby znalazł się kucyk chętny na to aby wypić 10 butelek wina jednorazowo...lub dawki etanolu temu odpowiadającej....w ostateczności wystarczy..

B:-Stop!!Czy ty powiedziałaś...."10" i "wino" i "jednorazowo"?!.

T:-Zdaje się że tak.....:twilight9:....pytasz tak jakbyś była chętna do wzięcia udziału w eksperymencie:qKFPC:.

B:-Oczywiście w każdej chwili mogę przystąpić do eksperymentu!!W imię dobra kucyków oczywiście!

Twilight wręczyła Berry Punch czysty szpitalny kitel. T:-Teraz udamy się do pomieszczenia testowego gdzie podłączę do Ciebie aparaturę która zmierzy twoją temperaturę i ciśnienie, potem przejdziemy do właściwej fazy "testu". Berry z entuzjazmem włożyła na siebie fartuch "Trzeba przebrnąć przez pierwszą część potem czeka na mnie nagroda:lunaderp:"....:-..teraz spokojnie, wbiję igłę aby pobrać krew...Lecz jasno-lawendowa nie przejmowała się tym...jej wzrok był skupiony na czymś innym...Na wielkim przeźroczystym naczyniu wypełnionym karmazynową cieczą.:-...dobrze gotowe, teraz możemy się uda....Twilight nie zdążyła skończyć.....Berry Punch z prędkością światła doszybowała do ogromnego naczynia po czym ciskając szlifowany, szklany korek....wypiła jednym duszkiem całą zawartość...lecz....zamiast błogiego uczucia odmotycznego przenikania etanolu do naczyń krwionośnych poczuła w ustach dziwny kwaśny metaliczny smak....:-CO TY ZROBIŁAŚ?!..Wypiłaś całe 7.5 litra heksatiocyjanożelazianu potasu!! Na to nie ma odtrutki...Było za późno Jasno-lawendowa klacz poczuła suchoty w ustach i zaczęła głośno kaszleć.....

Obudziła się....była cała spocona...*silny kaszel*...był środek nocy..*silny kaszel*....wstała z łóżka i pobiegła po szklankę wody....

*Spojrzała się z wyrzutami sumienia na opróżnioną karafkę*

:-Na szczęście to był tylko sen....

Link do komentarza

Berry obudziła się w swoim łóżku. Była skacowana, ale nie bardziej niż zwykle. Zmęczonym krokiem udała się do kuchni. Otworzyła karton z mlekiem, po czym zaczęła przelewać jego zawartość do szklanki. Ku jej zaskoczeniu, z kartonu nie lało się mleko, ale dziwny, złotawy płyn. Fioletowy kuc był zbyt zmęczony wczorajszym dniem, by się tym przejąć. Wypiła, co miała wypić, po czym wrócił jej wigor. Tajemniczy płyn okazał się być whisky. Dobrym whisky. Osuszyła jeszcze jeden kubek, po czym postanowiła ulżyć nieco wątrobie. Sięgnęła po karton soku pomarańczowego. Z niego zaś lało się piwo. Ale piwo nie było już dobre, co najwyżej mocno średnie. Berry była lekko zaskoczona, ale ABSOLUTNIE jej taki stan rzeczy nie przeszkadzał. Poszła umyć zęby, płukając usta lecącą z kranu wódką. Wtem usłyszała pukanie do drzwi. Była to Twilight, tyle tylko, że miała długą, białą brodę i fikuśny kapelusz. Podarowała ona gospodarzowi złoty kielich informując ją, iż jest on magiczny i każdy płyn wlany do niego zamieni się w wino marki "Biała niedźwiedzica". Jej celem miało być zniszczenie tego piekielnego artefaktu w Górze Do Niszczenia Piekielnych Artefaktów. Berry napiła się kranówy dla odwagi, po czym padła nieprzytomna. Obudziła się u stóp wyżej wymienionej góry. Nagle poczuła silną potrzebę sprawdzenia mocy kielicha. Nieopodal znalazła mały strumyk. Pochyliła się i nabrała wody. Skosztowała. Faktycznie, ciecz smakowała jak "Biała niedźwiedzica". Skosztowała po raz wtóry, dla pewności. Chciała się upewnić jeszcze raz, może dwa, ewentualnie siedemnaście, gdy nagle, ni stąd ni zowąd, u jej boku znalazła się księżniczka Luna. Powiedziała, że celem jej wyprawy było tak naprawdę zniechęcenie jej do alkoholu. Berry tylko wzruszyła ramionami, po czym po raz kolejny stestowała kielich, oblizując przy tym ze smakiem wargi. Zaciekawiona Luna również postanowiła przetestować magiczny artefakt. Po kilkukrotnym sprawdzeniu jego funkcji zarówno przez Berry, jak i przez Lunę pojawiła się Celestia. Wyglądała, jakby miała właśnie udzielić wykładu młodszej siostrze, kiedy jedyny ziemski kuc w towarzystwie poczęstował ją winem. Zaskoczona księżniczka nie odmówiła. Podobnie jak nie odmówiła przy następnych 15 razach. A każdemu na każdy raz księżniczki przypadały 2 razy Berry. Księżniczki leżały nabzdryngolone w przysłowiowe trzy ploty, kiedy pojawiła się Twilight. Tym razem bez długiej, białej brody i fikuśnego kapelusza. Z zaniepokojeniem popatrzyła na zebranych, po czym powoli sięgnęła po kielich. Berry nie robiła jej problemów. Była zajęta obserwowaniem gwiazd i śpiewaniem "I've got my moves like Sparrow". Jednorożec ostrożnie powąchał zawartość, po czym wziął mały łyk. Potem nieco większy. A potem padł nieprzytomny. Berry popatrzyła się na nich z dezaprobatą. "I pij tu z frajerami". Po czym się obudziła.

Link do komentarza
  • 4 weeks later...

Środek ulicy, Bery stoi w kałuży moczu. Co jest? -Pomyślała sobie. Ale nie zdążyła się kapnąć co jest 5, gdyż zaczęła w tej kałuży tonąć. Gdy próbowała wypłynąć kałuża zamieniała się w wino firmy Agropol, czuła, że zanurza się coraz bardziej nie mogła już dłużej wstrzymywać oddechu zachłysnęła się siarkowym wyrobem z Polski i o dziwo nie zaczęła się topić ze zdumieniem i narastającą banią kapnęła się, że może oddychać w tanim winie. zaczęła płakać ze szczęścia, nagle z pod jej stup zaczęło mienić się światło napojenie alkoholowe i ciekawość wzięła górę jej tyknie nogi zamieniły się w śruby okrętowe i zaczęła zmierzać ku światłu., lecz po chwili wszystko zaczęło drżeć i było słychać cichy pogłos -Adrenalina natychmiast! poczuła ukucie w sercu i się obudziła tam, gdzie niedawno stała tylko wokół niej były służby medyczne.

Link do komentarza

Berry Punch zasypiając, powoli zaczęła dostrzegać nagłą zmianę oświetlenia....czyżby przenosiła się do innego miejsca niż jej pokój.....-"Przecież gasiłam światło w kuchni jak kładłam się spać" pomyślała.....

Obecnie znajdowała się w wielkim, czystym i schludnym pomieszczeniu......pokój był gdzieś cztery razy większy niż jej kuchnia i gdzieś dwa razy wyższy....przypominał..."Laboratorium?"..."Co ja tu robię?"

T:-Witaj Berry

B:-Co ty tu robisz Twilight?

W jej głosie słychać było ogromne zdziwienie....

T:-Opracowuję recepturę na nowy lek który ma pomóc kucykom.

B-Ale...w czym?

T:-Jest to problem który dręczy Ponyville od wielu lat....

B:-Czy możesz mówić....jaśniej

T:-Widzisz..zsyntezowałam pewną substancję która pomaga pozbyć się metabolicznych produktów przemiany etanolu w organiźmie...jest aldehyd octowy..toteż związek który zsyntezo..

B:-Twilight!!

T:-Słucham?

B:-I tak z tego nic nie rozumiem, za wyjątkiem słowa....ETANOL.

Więc przejdź do rzeczy, o co chodzi i w czym jest problem?

T:-No więc....potrzebuję ochotników do przetestowania mojego leku..ale nie sądzę aby znalazł się kucyk chętny na to aby wypić 10 butelek wina jednorazowo...lub dawki etanolu temu odpowiadającej....w ostateczności wystarczy..

B:-Stop!!Czy ty powiedziałaś...."10" i "wino" i "jednorazowo"?!.

T:-Zdaje się że tak.....:twilight9:....pytasz tak jakbyś była chętna do wzięcia udziału w eksperymencie:qKFPC:.

B:-Oczywiście w każdej chwili mogę przystąpić do eksperymentu!!W imię dobra kucyków oczywiście!

Twilight wręczyła Berry Punch czysty szpitalny kitel. T:-Teraz udamy się do pomieszczenia testowego gdzie podłączę do Ciebie aparaturę która zmierzy twoją temperaturę i ciśnienie, potem przejdziemy do właściwej fazy "testu". Berry z entuzjazmem włożyła na siebie fartuch "Trzeba przebrnąć przez pierwszą część potem czeka na mnie nagroda:lunaderp:"....:-..teraz spokojnie, wbiję igłę aby pobrać krew...Lecz jasno-lawendowa nie przejmowała się tym...jej wzrok był skupiony na czymś innym...Na wielkim przeźroczystym naczyniu wypełnionym karmazynową cieczą.:-...dobrze gotowe, teraz możemy się uda....Twilight nie zdążyła skończyć.....Berry Punch z prędkością światła doszybowała do ogromnego naczynia po czym ciskając szlifowany, szklany korek....wypiła jednym duszkiem całą zawartość...lecz....zamiast błogiego uczucia odmotycznego przenikania etanolu do naczyń krwionośnych poczuła w ustach dziwny kwaśny metaliczny smak....:-CO TY ZROBIŁAŚ?!..Wypiłaś całe 7.5 litra heksatiocyjanożelazianu potasu!! Na to nie ma odtrutki...Było za późno Jasno-lawendowa klacz poczuła suchoty w ustach i zaczęła głośno kaszleć.....

Obudziła się....była cała spocona...*silny kaszel*...był środek nocy..*silny kaszel*....wstała z łóżka i pobiegła po szklankę wody....

*Spojrzała się z wyrzutami sumienia na opróżnioną karafkę*

:-Na szczęście to był tylko sen....

Świetne wejście w sen, popularna sytuacji "coś jest nie tak". Świetne dobrane nazwy chemiczne... tzn. świetnie brzmią, nie wiem czy takie substancję jak heksatiocyjanożelazian potasu istnieją, ale domyślam się, że jeśli tak to jest to "Ferrari wśród kwasów/potasów" :enjoy: Bardzo dobry sen.

Berry obudziła się w swoim łóżku. Była skacowana, ale nie bardziej niż zwykle. Zmęczonym krokiem udała się do kuchni. Otworzyła karton z mlekiem, po czym zaczęła przelewać jego zawartość do szklanki. Ku jej zaskoczeniu, z kartonu nie lało się mleko, ale dziwny, złotawy płyn. Fioletowy kuc był zbyt zmęczony wczorajszym dniem, by się tym przejąć. Wypiła, co miała wypić, po czym wrócił jej wigor. Tajemniczy płyn okazał się być whisky. Dobrym whisky. Osuszyła jeszcze jeden kubek, po czym postanowiła ulżyć nieco wątrobie. Sięgnęła po karton soku pomarańczowego. Z niego zaś lało się piwo. Ale piwo nie było już dobre, co najwyżej mocno średnie. Berry była lekko zaskoczona, ale ABSOLUTNIE jej taki stan rzeczy nie przeszkadzał. Poszła umyć zęby, płukając usta lecącą z kranu wódką. Wtem usłyszała pukanie do drzwi. Była to Twilight, tyle tylko, że miała długą, białą brodę i fikuśny kapelusz. Podarowała ona gospodarzowi złoty kielich informując ją, iż jest on magiczny i każdy płyn wlany do niego zamieni się w wino marki "Biała niedźwiedzica". Jej celem miało być zniszczenie tego piekielnego artefaktu w Górze Do Niszczenia Piekielnych Artefaktów. Berry napiła się kranówy dla odwagi, po czym padła nieprzytomna. Obudziła się u stóp wyżej wymienionej góry. Nagle poczuła silną potrzebę sprawdzenia mocy kielicha. Nieopodal znalazła mały strumyk. Pochyliła się i nabrała wody. Skosztowała. Faktycznie, ciecz smakowała jak "Biała niedźwiedzica". Skosztowała po raz wtóry, dla pewności. Chciała się upewnić jeszcze raz, może dwa, ewentualnie siedemnaście, gdy nagle, ni stąd ni zowąd, u jej boku znalazła się księżniczka Luna. Powiedziała, że celem jej wyprawy było tak naprawdę zniechęcenie jej do alkoholu. Berry tylko wzruszyła ramionami, po czym po raz kolejny stestowała kielich, oblizując przy tym ze smakiem wargi. Zaciekawiona Luna również postanowiła przetestować magiczny artefakt. Po kilkukrotnym sprawdzeniu jego funkcji zarówno przez Berry, jak i przez Lunę pojawiła się Celestia. Wyglądała, jakby miała właśnie udzielić wykładu młodszej siostrze, kiedy jedyny ziemski kuc w towarzystwie poczęstował ją winem. Zaskoczona księżniczka nie odmówiła. Podobnie jak nie odmówiła przy następnych 15 razach. A każdemu na każdy raz księżniczki przypadały 2 razy Berry. Księżniczki leżały nabzdryngolone w przysłowiowe trzy ploty, kiedy pojawiła się Twilight. Tym razem bez długiej, białej brody i fikuśnego kapelusza. Z zaniepokojeniem popatrzyła na zebranych, po czym powoli sięgnęła po kielich. Berry nie robiła jej problemów. Była zajęta obserwowaniem gwiazd i śpiewaniem "I've got my moves like Sparrow". Jednorożec ostrożnie powąchał zawartość, po czym wziął mały łyk. Potem nieco większy. A potem padł nieprzytomny. Berry popatrzyła się na nich z dezaprobatą. "I pij tu z frajerami". Po czym się obudziła.

Następny co robi z Berry alkoholiczkę... swoją drogą, ciekawe jak odkryła swój CM :lunathink: Opowieść z morałem, bardzo się spodobała! Spodobał mi się motyw z misją do wypełnienia, jak we Władcy Pierścieni xD

Oboje dostajecie po punkcie.

A co wymyślicie dla najwierniejszej studentce Celestii, Twilight Sparkle?

5OC06gb.jpg

1. Fillerr 1pkt

2. ThatIsSoSad 1pkt

3. Xan 1pkt

4. Plothorse 1pkt

5. KochamChemie 1pkt

6. Soli 1 pkt

Link do komentarza

//Co prawda tutaj Twi jest jednorożcem, ale art nie pokazuje skrzydeł u niej, więc zakładam że art jest starszy niż wydarzenia z serialu. ;)

-Ooooch... już tak późno, a ja mam jeszcze dwie książki do przeczytania... Jestem taka zmęczona, chyba zaraz zasnę... -wymamrotała Twilight opierając głowę na księdze zatytułowanej "Legenda zdobycia górskiego szczytu przez Star Swirla Brodatego". Jednak po chwili szybko się podniosła i potrzepała głową.

-Ogarnij się Twilight! Przecież nie raz już nie spałaś całą noc. To nic że właśnie mija trzecia doba. :qKFPC: No dobra... może na chwilę sobie odpocznę.

-Hej Twilight nie widziałaś może... - Spike który wszedł do pokoju urwał swoje zapytanie gdy dostrzegł drzemiącą Twilight.

-CO? Co widziałam? Aaaaa! - Jednorożec z prędkością światła zerwał się na równe kopyta. Po czym zaczał szybko skakać od biurka do regału (który był pusty) potem do okna, a na końcu do samego Spike'a.

-Spike! Która godzina?!

-W pół do jedenastej.

-W - PÓŁ - DO - JE - DE - NAS - TEJ?! SPIIIIIIIIIIKEEEEEEEE!!! (kucyki na zewnątrz biblioteki które zajmowały się swoimi sprawami, z wielkim niepokojem zerkały na budynek z którego wydobywały się krzyki Twilight) -ZASPAŁAM! Spikee jestem skończona, to zniszczyło cały mój grafik, nie zdążyłam przeczytać tylu książek... CO JA TERAZ ZROBIĘ?! - Fioletowy jednorożec był bliski wybuchnięcia i zalania całej biblioteki łzami.

-Przepraszam Twilight... jakich książek? - spytał zdziwiony Spike.

-No tych tam na biurku...

-Twilight... coś Ci się pomyliło chyba, przecież wczoraj kazałaś oddać wszystkie książki do szkoły żeby młode klaczki i ogiery miały co czytać. Tymczasem, nie widziałaś...

-CO ZROBIŁAM?! - Twilight, mało wzrokiem nie wbiła smoka w drewnianą podłogę swojego domu. - SPIIIIIIIIKEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!

Ten krzyk usłyszał bardzo wyraźnie każdy kucyk w Ponyville, rzekłbym nawet że jakby się ktoś dobrze wsłuchał to i w Canterlocie by go usłyszał.

Twilight nie tracąc czasu wybiegła z domu. Podczas tego desperackiego aktu ucierpiały drzwi w sztukach - jeden.

Obrażenia były bardzo rozległe:

-Pęknięcie na szerokość 7 cali w trzech miejscach.

-Urwane zawiasy.

-Dziura którą wybił róg jednorożca.

-Wyrwany zamek antywłamaniowy marki Library Sec który został we framudze. (robią naprawdę dobry sprzęt)

Mimo szybkiej akcji ratowniczej przeprowadzonej przez stolarza który aktualnie był w pobliżu, drzwi odeszły do świata szczęśliwych drzwi.

W niecałe kilka minut jednorożec dobiegł pod budynek szkoły z którego dzieci wybiegły na przerwę. Między nimi kręciła się Cheerilee. Twilight momentalnie znalazła się przy niej.

-Och, witaj Twilight, w czym mogę Ci pomóc?

-Potrzebuję moich książek!

-Aaa bo widzisz Twilight, jakąś godzinę temu przybył tu posłaniec z Marelake z prośba o pomoc. Młody jednorożec miał nagły przypływ energii magicznej który tak sie niefortunnie ułożył że trafił w bibliotekę. Cały budynek spłonął, łącznie z książkami, więc razem z moją klasą stwierdziliśmy że oddamy im Twoje książki.:cheerilee:

-Ale jak coś potrzebujesz, może jeszcze go złapiesz poszedł o tam. - Cheerilee pokazała Twilight drogę, a ona sama zajęła się dziećmi.

Mimo braku sił, jednorożec biegł równym tempem. Szkoda ze to nie była Gonitwa Liści, Twilight wyrobiłaby 500% normy... Po około pół godziny biegu dostrzegła na horyzoncie niebieskiego ogiera ciągnącego wielki wóz po brzegi wyładowany książkami. Twilight ruszyła w jego kierunku, jednak mimo iż biegła najszybciej jak umiała, nie mogła go dogonić. Po godzinie biegu, wyczerpana padła na ziemi.

-Moje książki... straciłam je... - wyszeptała ze smutkiem i zamknęła oczy.

-Hej Twilight nie widziałaś może... - Głos Spike'a rozbrzmiał w ciszy.

-KSIĄŻKI! - Jednorożec zerwał się szybko, jednak gdy tylko zobaczył znajome oprawy odetchnął z ulgą.

Link do komentarza

-Co za wspaniała książka....uuuaahh...szkoda tylko...że nie zdążę jej dokończyć...

[*]Wspaniale! Kolejna książka przeczytana! Wreszcie coś wiem co nie co o faunie lasu Everfree... piekielnie zawiłe ale ciekawe...

Tylko przydało by się teraz znaleźć coś odmóżdżającego, coś innego...

-Spaaaaj...

Zaraz przecież dzisiaj go nie ma!!Ma wolne...:twilight9: sama coś znajdę, poszukam tam gdzie nie było nigdy sorto...

*BUUUM*(wielkie opasłe tomiszcze upada tuż przed Twilight)

CO TO BYŁO?! TO MOGŁO MNIE ZABIĆ!!! Lepiej odłożę to na swoje miejsce..."Odkrywcy i odkrycia ludzkie", ciekawe skąd to mam?:twilight3: To pewnie coś od Lyry...jak można się tym fascynować przecież to co miało być odkryte już dawno zostało odkryte...

*otwiera książkę na losowej stronie*

"Zasady dynamiki Newtona"...ciekawe co to może być..."1.Jeżeli na ciało nie działa żadna siła lub działające siły się równoważą to ciało pozostaje w spoczynku lub porusza się ruchem jednostajnym prostoliniowym"...żadne odkrycie...przejdźmy do ostatniej..."3.Jeżeli na ciało A działo na ciało B z siłą F to ciało B działa na ciało A z taką samą siłą tylko odwrotną co do wektora"...po co ci ludzie mieli by się męczyć z takim czymś skoro istnieje magia..?

"O obrotach sfer niebieskich..."...niemożliwe ci ludzie chyba cierpią na niedostatek magii skoro wszystko tłumaczą albo oddziaływaniami albo jakimiś siłami,co to ma być?..Dobra dajmy im jakieś szanse może mają jakieś atuty...

"A. Volta: Stos Volty...":wow: z tego co tu wyczytałam to może akumulować spore ilości energii bez użycia magii!! Sprytne...

"Nikola Tesla: Cewka Tesli..."...ten "prąd elektryczny" coraz bardziej mnie fascynuje,

niesamowite ile rzeczy można zrobić bez pomocy magii!

To może teraz coś z ostatnich stron... "A. Enstein: E=MC^2.."...to niemożliwe!! Jak mogliśmy pominąć tak ważny fakt!! Tyle energii z jej straty... to przecież takie oczywiste... coraz bardziej zaczynam rozumieć Lyrę...

"Człowiek na księżycu: Lądowanie człowieka na księżycu"... to już brzmi naprawdę ciekawie... taka rasa nie posiadająca magii ani skrzydeł... a potrafiąca dotrzeć nawet na księżyc:wow:

Ciekawe co jeszcze potrafią?... "Projekt "Manchatan"... wyniszczanie własnej rasy:twilight9:...powinni się wstydzić!... cóż każdy ma jakieś wady... ale przynajmniej używają tego "rozpadu promieniotwórczego" do produkcji ogromnych ilości energii:twilight3:

"Internet: Przełom w dziedzinie komunikacji..." GLOBALNA SIEĆ SŁUŻĄCA DO KOMUNIKOWANIA SIĘ!... to jest na prawdę wspaniałe osiągnięcie!!

Muszę szybko napisać list do księżniczki Celestii aby zakomunikować o tym o czym się dzisiaj nauczyłam... Komputery, elektrownie jądrowe, fizyka relatywistyczna, ogniwa woltaiczne, mikrofalówki i wiele innych... Lyra miała rację... to JEST fascynująca cywilizacja...

[*]

-Twilight!!!

-...

-Twilight Sparkle!!!

-Co...kto to?

-Tu jesteś!

-Ach to ty Lyra...

-Widzę że zainteresowała Cię moja książka...ale pozwolisz..*bierze książkę*... że ją wezmę.

-Lyra!

-Tak?!

-Miałam taki dziwny sen... o ludziach... tylko nie pamiętam dokładnie

-Mówiłam? Wciągnie Cię to!! Później pożyczę ci jeszcze raz tę książkę. A teraz jest mi bardzo potrzebna.

*Lyra wybiega z biblioteki z książką w polu magicznym*

Coś jednak jest w tej Antropologii...coś jednak jest...

-Uch...dobrze.

Link do komentarza

Nadal nie przyjąłem do świadomości ewolucji Twilight w pegazorożca, dlatego proszę, nie uświadamiajcie mnie.(art nie pokazuje skrzydeł, więc założenie brzmi, że ich nie ma)


Słońce obudziło TS. Odwróciła głowę od ściany.

-Mogłoby już przestać świecić. Spike!

Odpowiedziała jej cisza.

-Spike! Nie żartuj sobie! Sowalicjo!

Ponownie odpowiedziała jej cisza.

-Najpewniej robią sobie żarty-powiedziała Twilight sama do siebie wstając. Od razu skierowała się do kuchni na śniadanie.

W kuchni ktoś był. To było niezaprzeczalne. Cała kuchnia była śladem niedokończonego śniadania. To byłoby normalne dla Spike'a. Ale było coś całkowicie niezrozumiałego-kupka kamieni szlachetnych na stole obok prawie skończonych kanapek. To było całkowicie zadziwiające-Spike nie zjadł kamieni. Uniosła magią jedną kanapkę i skierowała się do biblioteki. W końcu była już najwyższa pora otworzyć.

Przy pulpicie stał karton książek, które Spike zamówił przed tygodniem. Był już rozpakowany i częściowo opróżniony. Nigdzie nie walały się książki więc najpewniej Spike już zdążył odłożyć je na właściwe miejsca. Na pulpicie leżała książka. Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju. Nic nie znalazła.

Twilight podeszła do pulpitu. Książka była otworzona na pustej stronie.

-Znowu mieli problem w drukarni. Który to już raz? Mogliby pilnować, czy nie ma pustych stron.

Twilight zamknęła książkę. Nie mogła określić tytułu ani czcionki ponieważ po każdym mrugnięciu się zmieniały. Tylko sens tytułu był wspólny-"Nie trać nadziei". Zaintrygowało to Twilight.

Otworzyła książkę. Na pierwszej stronie był obrazek Celestii w sali koronacyjnej. Była w trakcie mówienia czegoś. Najdziwniejsze, że słyszała głos Celestii. Zbliżyła głowę do karty w celu dokładniejszego usłyszenia, co mówi księżniczka. Mrugnęła.

-Dlatego też nie możesz być już moją wierną uczennicą.

Te słowa były jak uderzenie obuchem. Nieważne, że przed chwilą była w bibliotece i jakaś magia przeniosła ją tutaj. Ważne było teraz.

-Ale... Ale dlaczego? Czy wyślesz mnie teraz do magicznego przedszkola? Czy coś źle zrobiłam?

Celestia uśmiechnęła się.

-Och, nie moja droga. Powód mych słów jest całkowicie inny. Uważam, że twój stan wiedzy jest już wystarczający, byś stała się moją wierną absolwentką.

Twilight zatkało.

Nagle znowu stała przed portalem. Zdecydowała, że spojrzy na kolejną stronę.

Biblioteka płonęła! Twilight stała tuż obok największych płomieni. Odskoczyła przerażona. Po chwili udało się jej zebrać rozkołatane myśli. Teleportowała się na zewnątrz. Z oddali nadbiegły jej przyjaciółki.

-Jesteś cała? Jest cała. Jak dobrze, że jesteś cała. Robiłam babeczki gdy zobaczyłam dym. Na szczęście nic ci nie jest- powiedziała Pinkie tempem nieosiągalnym zwykłemu kucykowi.

-Kochana. Jak zobaczyłam płomienie myślałam, że zemdleję-Rarity leżała na sofie, którą musiała ciągnąć od butiku.

-Nic ci nie jest?

-Nie. Ze mną wszystko w porządku. Ale co z książkami. Co z Spikiem?

Nagle Spike wyszedł z kilkoma "całymi" książkami z biblioteki.

-No tak. Smoki są ognioodporne. Ale co z zbiorem?

-Martwisz się o książki? Nigdy im zbytnio nie ufałam. I teraz widzisz dlaczego. Ale mam kilka w domu. Mogę przynieść, jak już odbudujesz bibliotekę-zaoferowała AJ.

-Mogę przynieść sagę o Daring Doo. Niech inne kucyki zobaczą, jak czadowy jest najbardziej czadowy kucyk po mnie-powiedziała RD.

-Mam kilka książek kucharskich. Oczywiście znam je na pamięć, więc ich nie potrzebuję-zaoferowała PP.

-Kochana. Taka tragedia a ty się martwisz o książki?- Rarity teatralnie położyła się na sofie- Ale jeśli chcesz, to mogę przynieść kilka książek i czasopism o modzie.

-Jeśli potrzebujesz, to mogę przynieść książki o pielęgnacji zwierzątek-zaoferowała Fluttershy.

Zaczął padać deszcz. Twilight poczuła zapach mokrego papieru.

Znowu stała przed pulpitem. Karta z obrazem płonącej biblioteki była mokra. Woda sprawiła, że ogień wyglądał na przygaszony.

Na kolejnej karcie były ukazane elementy w skrzynce.

Pinkie Pie ostatnia wrzuciła swój element harmonii do skrzynki.

-Nienawidzę cię!-krzyczała Pinkie-Jak mogłaś to zrobić.

-Ale co?

-Zostawić nas! To nie byłyśmy my, tylko podmieńce.

-Ale ja nie wiedziałam.

-Jak mogłaś nas nie odróżnić od podmieńców?-krzyczała AJ.

Nagle zobaczyła całe zdarzenie.

-Bo nimi byłyście.

-Co?!-wszystkie się zapytały.

-Tak. Szłyście cały czas ze mną. Dopiero gdy weszłam do tego pomieszczenia zamieniłyście się z moimi przyjaciółkami. Gdzie one są?

Nagle wszyskie kucyki zmieniły się w podmieńce. Jeden z pocisków magi otworzył ukryte drzwi. Była za nimi sala, w której były zamkniętej jej prawdziwe przyjaciółki. Szybko sobie poradziły z podmieńcami.

-Skąd wiedziałaś, że kłamią?-zapytała się AJ.

-Wy nigdy mnie nie oskarżyły o głupią pomyłkę i nie krzyczałybyście na mnie.

-O nie. Przepraszam cię za każdy mój krzyk. Przepraszam-wykrzyczała Pinkie- Przepraszam-krzyczała jeszcze głośniej.

Znowu stała przed pulpitem. Na karcie był ten sam obrazek, lecz zobaczyła na nim coś jeszcze- 5 kopytek należących do jej przyjaciółek.

Nagle zobaczyła, że była to przedostatnia karta. Przerzuciła na ostatnią stronę. Było na niej tylko zapisane kilka słów.

"Nigdy nie trać nadziei, albowiem w najbardziej przerażających momentach ukazuje ona przyszłość.


Od razu przepraszam za wszystkie błędy powtórzeniowe.

Link do komentarza
  • 4 weeks later...

Trudno było zdecydować, jednak zwycięstwo przypada userowi skrytemu pod jakże dźwięcznym nickiem PiekielneCiastko. To oznacza, że jak na razie w rywalizacji o punkty nie wysuwa się na prowadzenie żaden lider...

Być może ktoś wyrwie do przodu dzięki kwiecistemu opisowi snu znanego i powszechnie lubianego Gummy'ego? Ciekaw jestem jakie surrealistyczne przygody mogą mu się przydarzyć... :luna:

Gummy_formal_attire_s1e25.png

1. Fillerr 1pkt

2. ThatIsSoSad 1pkt

3. Xan 1pkt

4. Plothorse 1pkt

5. KochamChemie 1pkt

6. Soli 1 pkt

7. PiekielneCiastko 1pkt

Link do komentarza

Po ciężkim dniu spędzonym z Pinkie Pie gummy był wyczerpany... oczywiście nie było po nim tego widać, bo jak aligator bez zębów mógł po pokazać swoją złość i furię po całym dniu spędzonym z Pinkie.

Myślicie pewnie że aligatory, ogólnie płazy nie mają na tyle dużego mózgu aby mieć świadomość na tyle silną aby w ogóle mieć marzenia? Nie zapominajcie że jesteśmy w Equestrii:pinkiederpy:

Umysł naszego mały zielonego przyjaciela po tym jak Pinkie położyła się spać również dołączył do bytów astralnych.

[*]Śnił i marzył...

Zielona polana, czyste niebo tak czyste jakby ekipa pogodowa z całego Cloudsdale wyczyściła je specjalnie dla Gummiego, słońce położone wysoko, lecz nie drażniące ciała i nie oślepiające. Wielkie połacie otwartych przestrzeni, nic dodać nic ująć. Lecz nie piękny krajobraz ani cudowna pogoda zwracały szczególną uwagę, to cisza która niczym fala o zerowej amplitudzie nie mogąca przekazać ani kwanta energii, była elementem który był najważniejszy!!!

Ciągłe imprezy i nieprzewidywalne niczym algorytm szukania liczb pierwszych zachowanie Pinkie męczyły Gummiego.

Co prawda Pinkie była najukochańszym kucykiem, była jego żywicielką, i mimo lekkiego nierozgarnięcia zawsze karmiła i dobrze opiekowała się bezzębnym krokodylem.

Polana... tak bardzo rozległa i nieograniczona niczym funkcja injekcyjna na całym zbiorze R, piękna i spokojna była wymarzonym miejscem dla Gummiego. Po chwili zaczął biec przed siebie i cieszyć się wolnością, potrącał pierzaste kwiatostany mleczu i cieszył się widokiem kwiecistej łąki. Coś nagle przykuło jego uwagę! To GŁOS!... ale skąd? Jak? Było tak dobrz...

-GUMMY!

Krokodyl obrócił się w lewo skąd dobiegło nawoływanie...

-Gummy...

Nagle jak przyrost funkcji eksponencjalnej wyrosła przed nim potężna i majestatycznie wykuta w krysztale wieża. Niczym funkcja F(N)=N! pięła się wysoko w górę... Kryształ niczym pryzmat powodował niesamowite zjawiska optyczne! Cud natury!

-Gummy, wejdź do środka...

Powolnym krokiem, depcząc po trawie i kwiatkach, zielony aligator zbliżył się do majestatycznej konstrukcji. Z bliska można było dostrzec ogromne drzwi wykonane z pojedynczego kryształu diamentu(tak... nasz mały zielony przyjaciel ma umiejętność rozpoznawania współczynnika załamania światła:rainderp:)

-Gummy!! Wejdź.

Bez żadnego szumu wrota otworzyły się ukazując ogromne pomieszczenie.

Gummy wszedł posłusznie do środka, nie bacząc na zagrożenia jakie mogą jego spotkać, posłuchał się. W końcu głos tajemniczej osoby był bardzo uspokajający, nie maiła się czego bać... Prze nim w nieoświtlonym kącie siadział jakiś kucyk na rubinowym obrotowym fotelu.

-Witaj honorowy mieszkańcu Equestrii.

-*mrugnięcie mogące oznaczać tylko zdziwienie*

- Na reszcie się zjawiłeś

Tajemniczy kucyk wstał z fotela... oczom Gummiego ukazała się... KSIĘŻNICZKA CELESTIA!

-*podwójne mrugnięcie... bardziej niż zdziwienie*

-Pójdź za mną, pokarzę tobie coś co może Ciebie zainteresować.

Całe ściany od zewnątrz pokryły się obrazami oraz projekcjami, ukazywały głównie PINKIE PIE!!

-Jak widzisz Pinkie Pie, jeden z elementów harmonii. Bez niej nie pokonalibyśmy Nightmare Moon ani Discorda. Lecz wiedz że wszystko zawdzięczamy tobie!

-*wielokrotne mrugnięcie*

-Pewnie się dziwisz dlaczego to ty jesteś tym bohaterem, bo widzisz Pinkie bez Ciebie mogła stać się dosyć samotna, smutna, a co za tym idzie niebezpieczna. To DZIĘKI TOBIE ZAWDZIĘCZAMY JEJ OBECNY WYGLĄD I STAN UMYSŁOWY!!!

*powolne mrugnięcie*

-Tak udowodniłeś że się nadajesz, szerzyłeś magię cierpliwości.

Rozbłysk rogu królowej słońca, jasny niczym 1000 Kandeli na milimetr kwadratowy promień światła pada na aligatora!!

-Księżniczko Gummiciando el Gummy, pora aby twoja magia cierpilwości szerzyła się po całej Equestrii.

Gummy popatrzył się, rozpostarł skrzydła, i wesoło otwierając paszczę wzbił się pod samo sklepienie kryształowego pomieszczenia!! Alicorn Gummiciando el Gummy!! Książe magi Aligatornicorn, pierwszy w Equestrii.

PORA SZERZYĆ MAGIĘ CIERPILI...

[*]

-Pobudka, kochany Gumciu, pora na twoje śniadanie bo na PEWNO jesteś potwornie głodny jak na takiego aligatora:pinkie2:!!

Link do komentarza

Pinkie w podskokach skierowała się w kierunku drzwi żegnając się z Gummym:

- Nie martw się Gummy! Niedługo wrócę, a taki dzielny i mądry aligatorek na pewno sobie da radę sam!

Na tą wypowiedź gad odpowiedział mrugnięciem. Pinkie uśmiechnęła się i wybiegła z domu. Gummy został sam. Stał. Słońce powoli przesuwało się po widnokręgu. Nagle promienie zaczęły wpadać przez otwarte drzwi wprost na Gummy'ego. Aligatorek zamknął oczy. Wokół zrobiło się strasznie ciemno, a przed oczami zaczęły mu się ukazywać różne kształty. Ze zdziwienia otworzył oczy i nagle wszystko znikło. Nadal zdziwiony aligatorek odwrócił się powoli i ruszył w kierunku kuchni. Gdy znalazł się w pomieszczeniu, usłyszał dziwny dźwięk. Gummy obrócił się w prawo i w lewo, ale nic nie zauważył. Powoli ruszył w kierunku poduszki, która leżała na ziemi, gdy nagle coś błysnęło mu przed oczami, a następnie wszystko zgasło. Usłyszał trzask drzwi. Przed oczami znowu zobaczył te dziwne świetliste kształty i w jednej chwili wszystko powróciło do normy. Gummy ruszył przed siebie i już miał wskoczyć na poduszkę, gdy zauważył, że ktoś już na niej siedzi. To był mały zielony aligator! Zeskoczył z posłania i stanął naprzeciwko Gummy'ego. Gummy spojrzał na niego a tamten... mrugnął. Nasz kochany pupil Pinkie aż zatoczył się do tyłu pod wpływem szoku, jakiego doznał poprzez ten sygnał. Mniejszy aligator zbliżył się do niego. Nagle do kuchni wpadła Pinkie.

-Witaj Gumciu, już wróciłam! Wiesz co mnie dzisia... Gummy! Ty jesteś... matką?

Aligatorek mrugnął.

-Co? Nie wiesz skąd wziął tu się ten mały aligatorek? Przyszedłeś do kuchni, a on tu już siedział i wtedy zobaczyłeś takie dziwne jasne kształty, a potem ten mały powiedział ci, żebyś się stąd zmywał, bo jak nie, to cię przerobi na rękawiczki?! O droga Celestio, co tu się dzieje?!

Gummy mrugnął, wyrażając swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Nagle usłyszał za sobą trzask. Na miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał mały gad, teraz stał patyko-wilk! Pinkie odskoczyła jak poparzona i zaczęła krzyczeć. Gummy mężnie stanął do walki. Patyko-wilk w jednej chwili zamienił się w Mantykorę. Aligatorek aż mrugnął ze strachu, jednak nie zaczął uciekać. Złapał w zęby (a raczej ich brak) deskę, która odłamała się od stołu, który przygniótł wielki stwór. Nagle Gummy zaczął rosnąć. Rósł, rósł, rósł, aż w końcu był na tyle wielki, by móc jednym pazurkiem wgnieść potwora w ziemię. Aligator mrugnął, a następnie kichnął. Zaczął się kurczyć. Gdy wrócił do swojego normalnego rozmiaru, obejrzał się wokoło. Nigdzie nie widział Mantykory. Już po chwili u jego boku pojawiła się Pinkie, pozostała piątka elementów harmonii i parę innych kucyków gratulujących wygranej. Na wszystko Gummy odpowiadał leniwym mrugnięciem. Nagle mina Pinkie się zmieniła. Zaczęła krzyczeć:

- Gummy! Jak mogłeś! Zniszczyłeś nasz dom!

Większość kucyków poszła w ślady różowej klaczy, krzycząc na aligatorka. Pozostali odwrócili się jakby urażeni i wrócili do domów. Biedny Gummy opuścił głowę, a z jego wyrażających wszystko oczu spłynęła jedna łza. Uderzając w ziemię wywołała wybuch, przypominający ten, który wytwarza ponaddźwiękowe-bum. Żaden kuc, jakby nie zwrócił na to uwagi. Nagle Gummy uniósł się do pozycji stojącej, założył ciemne okulary i powiedział niskim głosem:

-Gdyby nie ja, was by tu już nie było.

I odszedł...

[*]

Gummy otworzył szeroko oczy. Słońce już dawno zaszło i na niebie widniał księżyc, obwieszczający panowanie księżniczki Luny. Pinkie Pie stała przed aligatorkiem cmokając.

-Oj Gummy. Mogłeś się położyć w kuchni! A tak spałeś na ziemi i to w dodatku przy otwartych drzwiach! Oj Gummy, Gummy. Co ty byś beze mnie zrobił.- powiedziała Pinkie podnosząc aligatora i kierując się w kierunku kuchni.

- Zdziwiłabyś się- wyszeptał Gummy zakładając ciemne okulary.

Link do komentarza

Gummy stał w stawie, tak że wystawały mu jedynie oczy i koniec ogona. Nie był groźny, w końcu nie miał zębów... ale był sobą. Inne aligatory unikały go, ciekawe dlaczego? może wiedziały, że zadaje się z kucykami.

W gruncie rzeczy, kucyki nie są takie złe: karmią go, czasami zrobią jakieś przyjęcie... widuje ich bardzo dużo, a najczęściej taką różową klacz, która zawsze skakała i ciągała go po różnych miejscach. Nie dawała mu spokoju. Nawet ten fioletowy jednorożec który wlazł mu d wanny był lepszy,od tej wrednej, różowej, nadpobudliwej klaczy!

-Gummy!

Aligator się wzdrygnął, znał ten głos.

-Gummy, gdzie jesteś?

No nie, jeśli ta różowa klacz go tu znajdzie i wyniesie w pysku jak zabawkę, to nigdy nie odzyska szacunku innych aligatorów!

Aligator podjął decyzję, że nie da się stąd zabrać tak łatwo.

-Tu jesteś malutki, chodźmy do domu, czas na kolację.

Nagle stało się coś dziwnego. Ciężko stwierdzić, czy to Pinkie zrobiła się bardzo mała, czy Gummy niewiarygodnie wielki. Aligator złapał w pysk kucyka i zaciągnął go do innych aligatorów. "Jak to było, patrz, poznaj moich przyjaciół, to jest pan Szczęka Mocny... A tutaj siedzi pani Wredna-Dla-Każdego-W-Polu_Widzenia. Chcesz poznać kolejnych?"

Gumy oczywiście nie umiał mówić, ale mógł sobie myśleć, a kucyka i tak nikt nigdy nie słuchał.

"Mówiłaś coś o kolacji... tutaj mamy młode jagnię, zapewne pan Gryzak je upolował, chyba się nie pogniewa, jeśli mu troche zjemy."

Pinkie została posadzona na martwym jagnięciu, a oczy wszystkich aligatorów w okolicy zaczęły obserwować jej każdy ruch.

"Teraz zobaczymy..."

***

-Gummy! pobudka! już ranek, idziemy dziś do Rarity, pobawisz się z Opalem

"No nie wierzę, kogo zabiłem w poprzednim życiu, że muszę żyć z tą różową klaczą?"

(ta gra powinna przyśpieszyć)

Link do komentarza
  • 4 weeks later...

majesty_by_spromultis-d5tm583.png

Wielka, zimna sala tronowa. Na jej końcu znajduje się ogromny, pozłacany tron. A na tronie majestatycznie siedzi On. O nie, nie siedział "wspaniale", nie siedział też "wytwornie". On siedział MAJESTATYCZNIE. Wszystko, co czynił, czynił majestatycznie. Majestatycznie trzymał berło, majestatycznie nosił koronę, majestatycznie mrugał raz jedną, a raz drugą powieką.

Delektował się właśnie chwilą przerwy. Rozmyślał, o swoich dotychczasowym życiu. Podbicie Equestrii wcale nie było łatwym zadaniem, ale utrzymanie władzy też nie należało do najprostszych zadań. Co jakiś czas należało stłumić powstanie kucyków, raz w tygodniu osobiście dokonać egzekucji, czasem osobiście kogoś osądzić. Jakby tego było mało, jedna rzecz ciągle nie dawała mu spokoju. A właściwie jedna klacz. Dodajmy - różowa klacz. Potężny i MATJĘSTATYCZNY aligator zanurzył się jeszcze głębiej we wspomnieniach.

Aligatron wielokrotnie próbował wprowadzić w życie swój diaboliczny plan podbicia całego znanego mu świata, jednak za każdym razem w drogę wchodziła mu ona. Różowa, nadpobudliwa, irytująca klacz. Nawet nie pamiętał jej imienia, pamiętał za to, jak ona nazywała jego. Gummy. Na dźwięk tego imienia dostawał zawsze ataku dreszczy. Przywołał wspomnienie ich pierwszego spotkania: pewnego słonecznego dnia, w trakcie przygotowań ataku na Canterlot, po prostu porwała go i zaczęła traktować go jak zwierzątko domowe. Jego, geniusza zła, przyszłego Pana i Władcę świata!

Gummy dalej wspominał swoje lata niewoli i udręki. Jego nieudane plany ucieczki, liczne upokorzenia czy w końcu próby samobójstwa. Jednak po burzy zawsze wychodzi słońce. Pewnego dnia kucyk po prostu zniknął. To był przełomowy dzień w życiu aligatora. W końcu mógł spokojnie przygotować, a następnie wprowadzić w życie plan obalenia księżniczek.

Rzeczą, która wciąż go niepokoiła był los różowej klaczy. Co się z nią stało? Czy jeszcze wróci? Czy zginęła? A co jeśli jednak wróci? Czy będzie w stanie ją powstrzymać? W końcu jest władcą całego świata, na pewno ją powstrzyma! Tak, tak, z pewnością! Ale po co się denerwować, nie pojawiała się tyle lat, dlaczego miała by się pojawić teraz? Nie, na pewno nie wróci.

W tym momencie z nad fortecy Aligatron usłyszał przeszywający krzyk. Sala tronowa zatrzęsła się w posadach. Przerażony Imperator ujrzał, jak wielkie, różowe monstrum odrywa dach jego siedziby, wydając z siebie sadystyczny rechot.

Nie, to niemożliwe.

To nie może być ona.

Nie po tylu latach.

Potwór wyciągnął swą kończynę i chwycił bezbronnego aligatora.

W tym momencie Gummy się obudził. "Chodź Gummy, idziemy do Rainbow Dash!" - oznajmiła Pinkie Pie, wesoło podskakując.

Gummy w dalszym ciągu nienawidził swego zycia.

Obrazek od Sproma, dziękować:)

  • +1 1
Link do komentarza

Cóż... Muszę przyznać, że w najśmielszych snach nie spodziewałem się tak genialnie wykreowanych marzeń sennych Gummyego :lunaderp:

Każdy uczestnik rzucił naprawdę świetnym pomysłem, każdy zaprezentowany fragment prozy jest naprawdę świetny. Aż dziw mnie bierze, że tak mało słychać o forumowych konkursach literackich, wszak z tego co zobaczyłem to userów z potężną wyobraźnią nam nie brakuje.

Przyznaję, że mam ogromny dylemat i nie wiem kogo z was wyróżnić. Wizje jakie roztoczyliście są naprawdę przekonujące i urzekające, zwłaszcze te, które uderzają w groteskę. Z chęcią przyznałbym po punkcie dla każdego, kto odpisał, ale to bychyba zbyt mocno namieszało w punktacji... W związku z tym z bólem serca wybieram jedno dzieło - zakończony zgrabną puentą sen stworzony przez Soli'ego.

 

 

1. Soli 2 pkt
2. Fillerr 1pkt
3. ThatIsSoSad 1pkt
4. Xan 1pkt
5. Plothorse 1pkt
6. KochamChemie 1pkt
7. PiekielneCiastko 1pkt

 

 

Jeśli chodzi o opóźnienia w przeprowadzaniu zabawy... Cóż, z powodu matur i przygotowań do nich nie mogłem opiekować sie działami Luny w odpowiedni sposób - teraz, kiedy mam ten problem z głowy zrobię wszystko, by tempo było bardziej odpowiednie.

 

Kolejny sen... Cóż, przejdźmy teraz do nico mniej majestatycznej postaci jaką jest Nurse Redheart.

good_morning_nurse_redheart_by_johnjosec

Link do komentarza
  • 1 month later...

Nurse Readheart właśnie żegnała ostatniego pacjenta. Młody źrebak podziękował za pomoc po czym wyszedł z jej gabinetu. Pielęgniarka głęboko westchnęła i otarła pot z czoła. To był naprawdę ciężki dzień. Akurat chowała wszystkie karty pacjentów do biurka, gdy nagle wiatr zgasił świece w pomieszczeniu. Lekko ją to zaniepokoiło, zważywszy na fakt, że okno było zamknięte. Ale nie miała chęci dalej tego roztrząsać. Już udawała się w kierunku wyjścia, gdy nagle wiatr z łoskotem otworzył okno. No normalnie prawie wyrwał je ze ściany, true story :lunaderp: To już zrobiło wrażenie na naszej bohaterce, normalnie to chyba powinno być na odwrót - najpierw świeczka, a potem okno. Z wyraźnie przyspieszonym tętnem zrobiła dwa kroki w kierunku okna, gdy usłyszała powolne i ciężkie szuranie za drzwiami. A teraz to serce prawie podeszło jej do gardła. Tak ją to przeraziło. Bo to nie było normalne, kucykowe patatajanie, tylko właśnie ciężkie szuranie, jakby ktoś wlekł za sobą coś ciężkiego.

Pukanie do drzwi.

Pielęgniarka ze strachu zgubiła uroczy znaczek.

Zrobiła się blada.

Otwierać czy nie otwierać?

Ponowne pukanie.

Szybki rzut oka na biurko. Ten skalpel może się przydać.

Pukanie.

Redheart cichaczem podeszłą pod drzwi. Otworzyła je szybkim ruchem.

Zapiszczała. Upuściła skalpel. Zamknęła drzwi.

Za drzwiami stała wielka skała. Fakt, było to dość niecodzienne. Na tyle, że miejsce pracy postanowiła opuścić oknem.

Spanikowana odwróciła się. Ale ona już tam stała. Wielka, gładka skała. Pielęgniarka tylko zapiszczała i skuliła się w kącie, czekając na... w sumie sama nie wiedziała czego się spodziewać, wszakże niecodziennie odwiedza cię skała, w dodatku w takich okolicznościach. No to siedziała w tym koncie i czekała. Skała z każda chwilą zbliżała się coraz bardziej.

-Blhblhblbhlbhlbhlbb..... - wymamrotał gość

Klacz odpowiedziała przerażonym krzykiem.

-Przepraszam, nie chciałem pani przestraszyć. Nazywam się Tom i mam problem - odpowiedziała... odpowiedział skał, a może raczej głaz głębokim, seksownym głosem. Readheart przestała piszczeć.

-Mam ostatnio problemy z trawieniem, mogłaby pani coś poradzić? - zapytał tak grzecznie, że grzeczniej się chyba nie dało.

-T-t-tamm - wydusiła z siebie klacz, wskazując kopytem na półkę.

-Czyli jak to wezmę, to moje problemy ustaną, moja droga?

Pokiwała głową na znak potwierdzenia.

Potem zakochała się w jego głosie, potem w całej jego skalistej osobie, on odwzajemnił uczucie, wyjechali nad morze, gdzie spędzili wspaniałe wakacje, życie im się układało, a na koniec okazało się, że to sen, bo nie może być tak dobrze w realnym życiu.

Link do komentarza
  • 9 months later...
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...