Skocz do zawartości

The Last Party [PL][Oneshot][Sad]


Recommended Posts

Fanfik opowiadający o przerwanej przyjaźni, poczuciu zdrady i samotności... Entuzjastom 'sad'ów' pewnie przypadnie do gustu. Tłumaczenie mam już na dysku od paru miesięcy, ale dopiero teraz coś mnie tknęło do zrobienia korekty i opublikowania. Dodać jeszcze trzeba, że akcja FF'a rozgrywa się przed wydarzeniami z 3 sezonu naszego ukochanego serialu. Miłej lektury :fluttershy5:

 

Link:

https://docs.google.com/document/d/10kqzCOOaVdu2Xe3w1qb8Xju7-FKopN1hzaAlOimTOBc/edit?pli=1

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wersja Pinkie Promise z serialu... w moich oczach - dyskwalifikacja natychmiastowa.

 

O reszcie wydam opinię, kiedy się zapoznam z oryginałem i tłumaczeniem, gdyż już niejednokrotnie polecano mi to opowiadanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Iluzja Pie

Czytam o 2 w nocy po ciezkim dniu, wiec jestem ledwo przytomna, lecz oczywiscie bardzo sie wzruszylam. Podobne odczucia mialam po przeczytaniu "Ostatni usmiech".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajne ale troszkę "pobłęduję":

 

1. Twillight nie pisze przez rok?? O.o lol naciągane. Weekend przecież istnieją i mogłaby w weekendy do reszty przyjeżdżać.

2. Pinkie rozpacza?? A o istnieniu pociągów zapomniała??? Mogła odwiedzać resztę (oprócz Fluterki)

3. Rainbow nie pisze?? No co za problem aby pojechała na jej występ i tam się spotkała.

4. Po kilku latach dopiero wróciły? O.o WTF is that??

5. Mączka tak łatwo ją namawia do czegoś co zabronił doktor?? :sick:  (cytuję: Pamiętaj nie brać więcej niż 1 dziennie)

6. Wszystko wysoce naciągane no ale bez tego cały fanfick byłby "bes sęsu".

 

6/10 (pomysł dobry ale nie ma tu wiele rzeczy żadnego sęsownego wyjaśnienia)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Iluzja Pie

Fajne ale troszkę "pobłęduję":

 

1. Twillight nie pisze przez rok?? O.o lol naciągane. Weekend przecież istnieją i mogłaby w weekendy do reszty przyjeżdżać.

2. Pinkie rozpacza?? A o istnieniu pociągów zapomniała??? Mogła odwiedzać resztę (oprócz Fluterki)

3. Rainbow nie pisze?? No co za problem aby pojechała na jej występ i tam się spotkała.

4. Po kilku latach dopiero wróciły? O.o WTF is that??

5. Mączka tak łatwo ją namawia do czegoś co zabronił doktor?? :sick:  (cytuję: Pamiętaj nie brać więcej niż 1 dziennie)

6. Wszystko wysoce naciągane no ale bez tego cały fanfick byłby "bes sęsu".

 

6/10 (pomysł dobry ale nie ma tu wiele rzeczy żadnego sęsownego wyjaśnienia)

Odnoszę wrażenie że większość tych twoich punktów nie ma żadnego sensu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze by było rzucić okiem na to tłumaczenie, ponieważ zasługuje ono na to, by lśnić i być najwyższej możliwej próby. Mam nadzieję, że ktoś znający się na tym i jako tako ogarniający temat tłumaczeń zerknie i oceni poprawność językowo-stylistyczną.

 

Uważam tego fika za godnego przeczytania, co potwierdza fakt, że napisałem o nim recenzję do Brohoofa, z którą szczerze polecam się zapoznać.

 

Ogólnie - bardzo dobry, chociaż niezwykle smutny fanfik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry tekst, momentami miałem jednak wrażenie, że chronologia jest nieco zaburzona, ale to niewielki szczegół. Opowiadanie smutne i spełnia swoją rolę.

 

Cóż, mógłbym się jednak uczepić farmakologicznej strony opowiadania, ale tego nie zrobię.

:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Moim zdaniem to dobry fanfic, z wielkimi momentami. Nie jest jednak wybitny, nie wgniótł mnie w fotel, chociaż zaistniała w tej opowieści sytuacja bardzo przypomina naszą rzeczywistość. Wszyscy się kiedyś rozejdziemy, tylko najtwardsi z najtwardszych utrzymają kontakt, jednak i to - sporadycznie. Z czasem trzeba dorosnąć i podjąć najboleśniejsze decyzje.

 

Daje 8/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Co do samego opowiadania, tekst niezbyt poruszył moje uczucia.

 

Fanfik wydawał się bardziej monotonny, ze sztucznie zbudowanym klimatem, taki typowy wyciskacz łez. Bardziej cenię opowiadania, w których autor stosuje inny styl i jego zamiarem nie jest to, aby wszyscy rozpływali się i płakali nad jego dziełem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 years later...

<wzdycha z nostalgią>

 

W końcu nadeszło to starcie. Cóż, nie ukrywam, powrót do niniejszego opowiadania był dla mnie pewnym wyzwaniem, przyznam wręcz, że było to całkiem przejmujące uczucie. Ale, ale! Bynajmniej nie z powodu samego fanfika oraz zawartych w nim treści ;) To znaczy, owszem, było smutno, było przykro, czuło się, jak główna bohaterka zjeżdża spiralą w dół, a im dalej brnąłem, tym narastało wrażenie, że zbliżam się do czegoś nieodwracalnego. Pewne rzeczy się nie zmieniają – takie z grubsza miałem odczucia, gdy dawno, dawno temu, tak na dobrą sprawę, dopiero zaczynałem zapoznawać się z fanfikcją i takie z grubsza mam wrażenia dziś. Co pewnie wydaje się Wam dziwne, no bo jak to, skoro już wiem, co się wydarzy i jak się to skończy, czemu jeszcze mógłbym się dziwić?

 

Sprawa jest prosta. Istotnie, opowiadanie jest przewidywalne, niemalże od początku do końca. Co więcej, jest schematyczne. A, co tam, jeszcze dołożę do pieca – jest ono również odtwórcze.

 

Główną bohaterką tej opowieści jest znana i lubiana Pinkie Pie, która pewnego dnia musi stanąć oko w oko z nieubłaganie biegnącym czasem. Oto jej przyjaciółki, jedna po drugiej, decydują się wyjechać z Ponyville, głównie w pogoni za marzeniami, karierą. Twilight Sparkle zostaje dyrektorką bodajże szkoły dla utalentowanych jednorożców, Fluttershy wraz z Zecorą udaje się do Zebrice, by pobierać tam nauki, a potem prowadzić działalność charytatywną, natomiast Rainbow Dash – cóż za niespodzianka – zostaje włączona w szeregi Wonderbolts. Rarity natomiast, jako ostatnia, wyjeżdża do stolicy, by objąć wymarzone stanowisko projektantki mody. Ale nie takiej zwykłej, z Ponyville, nie, nie, mówimy o uznanym stanowisku, tuż obok wielkich figur w świecie mody, jak chociażby Hoity Toity. Applejack, jako jedyna z tego grona, zmuszona jest opuścić miasteczko wskutek pożaru, który pochłonął całą farmę oraz, jak dobrze zrozumiałem, znaczną część sadu. Wraz z rodziną ma zamieszkać u wuja Breaburna, a to troszkę daleko, bo w Appleloosie.

 

Wiadomo, czas nie stoi w miejscu, kucyki w końcu osiągają swoje cele i realizują się zgodnie z marzeniami, inne przyjmują na pyszczek to, co przynosi im los i niekiedy muszą wskutek tego szukać sobie nowego miejsca na świecie, ale gdzie w tym wszystkim jest Pinkie Pie, zapytacie? Otóż nasza różowa imprezowiczka najwyraźniej zatrzymała się gdzieś pomiędzy. Początkowo wydaje się, że tkwi w swoim świecie, lecz prędko zdajemy sobie sprawę, że zbudowała ona całe swoje życie wokół najlepszych przyjaciółek, zaś jej marzeniem było to, by trzymać się razem z nimi do końca świata i jeszcze dłużej. Teraz to marzenie nie może być spełnione, nawet Pinkie-słowo niewiele może zdziałać, co chyba dosyć brutalnie sprowadza Pinkie Pie na ziemię, jako, że do końca wierzyła w ten swój mały rytuał. Wierzyła, że zagwarantuje on dotrzymanie obietnicy przez kolejne przyjaciółki. Kolejne przykrości, rozczarowania oraz samotność, w końcu doprowadzają bohaterkę do smutnego upadku, jednakże czy na końcu tej historii, Pinkie jednak doświadczy czegoś, dzięki czemu na jej pyszczku ponownie pojawi się szczery, radosny uśmiech?

 

Tak przedstawia się zarys fabularny niniejszej historii. Powracając do tego, o czym wspominałem, zachowując kolejność:

 

Dlaczego opowiadanie jest przewidywalne? Cóż, jakby załączony obrazek nie był wystarczającym spoilerem, wystarczy przeczytać kilka pierwszych stron, żeby zorientować się, że z upływem akcji, opuszczać Ponyville będą kolejne przyjaciółki Pinkie Pie, aż ta zostanie sama.

 

Dlaczego opowiadanie jest schematyczne? To wynika z poprzedniego pytania – kolejne bohaterki wyjeżdżają z miasteczka jedna po drugiej, z czego pierwsze trzy składają Pinkie-słowo, próbują wprawdzie pisać listy, jak obiecały, ale z czasem korespondencja się urywa. Pinkie Pie z grubsza reaguje podobnie, jednakże! Jednakże...

Pasuje mi bardzo to, że od pewnego momentu opisywana jest przemiana wewnętrzna bohaterki. Zaczyna postrzegać milczenie Twilight jako zdradę, denerwuje się, wyklucza ją z grona przyjaciółek. Co zresztą potem spotyka pozostałe klacze, niemniej, ciekawym szczegółem wydało mnie się to, że początkowo kolejne bohaterki składają Pinkie-słowo, przy czym każda kolejna czyni to coraz bardziej niechętnie, co znajduje swoją kulminację u Rainbow Dash. Widać, że one przestały to traktować poważnie, że mają ważniejsze sprawy na głowie (Jakby dorosły?), ale dla Pinkie to nadal ważna sprawa. Pewnie i tak musiało być jej bardzo przykro widząc, jak jej najlepsze przyjaciółki zaczynają bagatelizować wagę Pinkie-słowa, jak przestaje je to bawić. Jak zaczęły się zmieniać. Nieznacznie, ale jednak. Co ciekawe, przy Applejack chyba już nawet nie było Pinkie-słowa, więcej, pokłóciły się. Podobnie zresztą było z Rarity, lecz tam Pinkie odpowiednio szybko się zreflektowała. Jest też coś takiego, że początkowo Pinkie czyta listy od przyjaciółek, lecz po tym, jak traci nadzieję, a list przysyła jej Applejack, nawet nie czyta korespondencji do końca, wyrzuca ją. Stąd my, czytelnicy, zapewne nigdy się nie dowiemy, co farmerka napisała do swojej różowej przyjaciółki. Wszystko to w jakimś sensie narusza schemat, urozmaica treść, ukazując przemiany poszczególnych postaci, na czele z Pinkie oraz to, że jest coraz gorzej. Rzecz bardzo dobrze wyczuwalna, im bliżej końca, tym trudniej do przełknięcia, gęściej. I to było świetne. Wciąż schematyczne, ale przynajmniej widać próby pisania czegokolwiek więcej, niż tylko kopiuj-wklejanki, tyle, że z inną postacią i innym powodem wyjazdu z Ponyville.

 

Dlaczego opowiadanie jest odtwórcze? Cóż, urok młodych lat fandomu i trzymania się kanonu z lat 2011-2012. Mamy sporo znajomych scenek vide Spike wręczający Rarity rubin w kształcie serca, za co ta dziękuje mu całusem w policzek, czego smok nie ma zamiaru zmywać (tajasne), jest Derpy wręczająca korespondencję za muffinkę, są scenki mdlenia Rainbow Dash gdy ta otrzymuje wyrazy uznania od samej Spitfire, są zapowiedzi imprezek, wodospady łez, jest powracający koszmar Pinkie Pie, jest też samotna impreza, tego typu rzeczy, znane doskonale z pierwszych sezonów, ba, z pierwszych odcinków serialu animowanego. Jasne, jest to nostalgiczne, ale ziemia we wzorze szachownicy w grach z Soniciem też jest nostalgiczna. Niemniej, inaczej postrzega się rzeczy w momencie premiery i naokoło premiery, a inaczej dużo, dużo później. Obecnie, jest to po prostu odtwórcze, niemniej akurat ten punkt jestem w stanie opowiadaniu wybaczyć, skoro powstało lata temu. To ok. Niemniej, wspominam o tym dlatego, że już wtedy, gdy czytałem ów tekst, troszkę trąciło mi to powtarzalnością. Serial był wówczas jeszcze młody, więc nie mogłem mówić o poczuciu nostalgii, jak dzisiaj, ale i tak wydawało mi się, że fanfik niewiele robi ze znajomymi scenkami, że nawet nie próbuje ich urozmaicić, zmodyfikować w zadowalającym stopniu. Czy były to zapychacze? Jedne sceny tak, drugie niezupełnie.

Dodając do tego przewidywalność fabuły oraz typowe dla tego typu historii zakończenie, naprawdę trudno się pozbyć wrażenia odtwórczości, na wielu poziomach.

 

Pochwalę jednak jasnowidztwo fanfika, czyli wątek Lyry i Bon Bon ;) Tylko jedno, małe zdanie, ale cóż, nie mogłem tego nie zauważyć – fandom już wtedy wiedział, co jest grane :D

 

Oczywiście, idąc dalej, mógłbym pisać o tym, że tekst jest naciągany, czyli że jak to, Twilight tak po prostu przestała pisać, przestała wpadać do Ponyville, Rainbow Dash tak długo nie zapraszała nikogo na swoje pokazy... W ogóle, dlaczego Pinkie sama z siebie nie próbowała ich odwiedzać? Przecież nadarzają się okazje, takie jak urodziny, może jakieś rocznice, święta okolicznościowe, mają tam pociągi, co szkodziło tym postaciom od czasu do czasu się spotykać, jak... No nie wiem, zwyczajne kucyki? :bemused: W sumie, troszkę niewykorzystana okazja, tj. Pinkie Pie robi odwiedziny-niespodziankę Twilight, ale ta się zmieniła, jest teraz poważną, zajętą dyrektorką, nie śmieje się już z żartów, nie ma dla Pinkie czasu, zbywa ją, na co ta się smuci. To mogło by dołożyć swoje do smutnej otoczki, jaką obiecuje tag [Sad].

 

Końcówka, z perspektywy czasu... Wiem, że to nie w porządku, ale serio, co sobie myślał autor oryginału? Przez cały fanfik jest budowane wrażenie, że przyjaciółki zapomniały o sobie nawzajem, że nie mają czasu, że tamte chwile daleko za nimi, są coraz bledsze, że są pochłonięte swoimi sprawami, toteż z Pinkie Pie na końcu dzieje się wiadomo co... Po czym nagle okazuje się, że one wszystkie są na pokazie Rainbow Dash, spotkały się, są razem, cieszą się, zupełnie, jakby nie widziały się od raptem paru dni. Business as usual.

 

Ja tego wcześniej nie dostrzegałem, to pewnie zostanie przez Państwa źle odebrane, ale...

 

Spoiler

To wygląda mniej więcej tak:

 

<Pinkie Pie po kolei opuszczają przyjaciółki, czuje się samotna, nie ma z nimi kontaktu>

Pinkie Pie: Nie widziałam moich przyjaciółek od tylu miesięcy, nie piszą, nie odwiedzają mnie, to nie ma sensu, kończę ze sobą!

Mane5, następnego dnia: LOL widziałyście ostatnio Pinkie? Cho, zobaczymy co u niej xD

<Później>

Mane5: OMG Pinkie, dlaczego to zrobiłaś?

 

Normalnie jakby to był jakiś Jackass, a nie smutny, poważny fanfik :facehoof:

 

Może trochę przesadziłem, ale poważnie, zepsuło mi klimat to, jak najpierw przez wiele, wiele miesięcy Pinkie nie ma z nimi kontaktu, żadna nie pomyśli, by zrobić sobie zlot, żadna nie zaprosi pozostałych, choćby jednej-dwóch z nich na kawkę i ciasteczka, jest budowany odpowiedni, przygnębiający, refleksyjny nastrój, jest dramatycznie i tragicznie. I nagle okazuje się, że one jednak się spotkały, akurat następnego dnia, akurat wtedy, jak Pinkie Pie zjadła specjalną babeczkę. Nosz, co za timing, gratuluję pomyślunku! :wtf: Jakby jeszcze jeden dzień zaczekała, to by miała przyjaciółki. Była nawet Fluttershy! Serio, co jest z tym nie tak?

 

Chyba, że to tylko przykrywka i autor chciał, abyśmy tak myśleli. Co, jeżeli to tak naprawdę jest o ciężkiej chorobie Pinkie Pie, w związku z którą uroiła sobie te wszystkie wyjazdy oraz to, że przez cały ten czas była sama? Co, jeśli przyjmowała leki już od dłuższego czasu i miała halucynacje, zaburzenia postrzegania? A może to jest o obsesyjnym strachu przed samotnością? Może były to tylko urojenia, może coś chciało, by Pinkie uwierzyła, że została sama, by zasnęła na zawsze... Może za tym kryje się coś więcej :rd5: To by tłumaczyło to casualowe zachowanie bohaterek i że zachowują się tak, jakby żadnej dłuższej rozłąki nie było. Zresztą, skąd Rainbow Dash miałaby wiedzieć, dokąd pisać, by zaprosić Fluttershy? Może to wszystko jest zniekształcone, a my po prostu przez lata nie dostrzegliśmy ukrytego sensu? Przesłania, że gdy my wesoło się realizujemy, ktoś bliski potrzebuje pomocy? Nie wiem, nie wiem, to są już rejony moich skłonności do nadinterpretacji, są silniejsze ode mnie ;)

 

Aha, kwestia antydepresantów. Przecież Nurse Redheart jest pielęgniarką. Takie leki powinien Pinkie przepisać lekarz psychiatra, a nie zwykła pielęgniarka. Nie wspominając już o wywiadzie, badaniach oraz diagnozie. Tutaj autor zdecydowanie poszedł na skróty. A poza tym, gdzie są państwo Cake? Czemu nikt jej nie pilnował?

 

Co do formy – brzmieniowo, z perspektywy czasu... jest przyzwoicie, nawet solidnie. Niemniej, mamy tekst w dwóch czcionkach, dywizy zamiast półpauz, potknięcia w interpunkcji, stylistyce, ortografii (to początkowe „patrzała” i kilka innych wpadek), widać, że to przekład pochodzący z bardziej zamierzchłych czasów, obarczony widocznymi błędami, lecz nie jest to jeszcze nic, co przeszkadza, czy wręcz uniemożliwia dobrą lekturę. Moim zdaniem jest ok, chociaż przydałaby się porządna korekta. Chociażby przy okazji zapisu dialogowego, tudzież formatowania, ewentualnie stylistyki, acz po polsku brzmi to zrozumiale, poprawnie, załapałem znaczenie i nie sądzę, aby w drodze translacji cokolwiek się zagubiło.

 

Tak poza tym, coś nie mogę znaleźć oryginału. Stało się coś?

 

Zgodzę się, że opowiadanie zostało zrealizowane w konwencji typowego wyciskacza łez, zbyt mocno i zbyt dosłownie nawiązującego do pierwszych sezonów serialu, grającego na emocjach, uczuciach, ale w oparciu o iskrę uroku, jaką niosły ze sobą pierwsze odcinki, o nostalgię (zwłaszcza dzisiaj), o młodość ówczesnego fandomu oraz serialu animowanego. Wszystko wówczas było świeże, niepowtarzalne, barwne, przejmujące. Po prostu na samym początku, dla wielu było to coś wielkiego. I dlatego właśnie, przy lekturze czułem klimat, czułem sentyment, stąd było to dla mnie przejmujące doświadczenie. Przypomniałem sobie. Byłem młodszy, fandom był młodszy, serial był młodszy. A te fanfiki były wówczas nowiutkie, emocjonalne, ponadczasowe, myślało się o nich. Oprócz tego, przypomniałem sobie studia, w co wtedy grałem, jakiej muzyki słuchałem, przez moment poczułem klimat tamtych lat, tamtą energię, realia, stan umysłu. I to było... świetne :)

 

Powracając do rzeczywistości – chyba można to uznać za jeden z klasyków fandomu, acz obecnie, można odnieść wrażenie, że tekst się zestarzał. Czar prysł, iskra zgasła, staliśmy się starsi, bardziej doświadczeni, cyniczni. Widzimy nielogiczności, widzimy naciąganie wątków, no, mnie się nawet udzielił czarny humor związany z konstrukcją zakończenia, chociaż to w gruncie rzeczy dramat, tragedia (zwłaszcza jak Pinkie chwiejnym krokiem wchodzi na górę, kładzie się, my wiemy, że ona już odchodzi, to ostatnia droga... a potem wjeżdża dalsza część zakończenia), niemniej, opowiadanie wciąż ma swoje momenty, nadal są sceny, które mogą sprawić przykrość, poruszyć. To nadal jest. Tekst pozostał taki sam. Myśmy się zmienili. Poszliśmy naprzód, niczym ujęte w fabule postacie. Ciekawe.

 

Mimo wszystko, zachęcam, by zajrzeć, przypomnieć sobie. Opowiadanie jest naciągane, przewidywalne, schematyczne, odtwórcze, ale wciąż próbuje chwytać za serce, mocno nawiązuje do tego, co oryginalnie przyciągnęło nas do serialu. I to, samo w sobie, jest urocze ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Ach te starofandomowe wyciskacze łez. Smutna, przesmucona i trochę przesłodzona historia, bazująca na różnych, znanych z serialu motywach, która w chwili użycia logiki zaczyna się sypać. Ale czy to źle? W zasadzie to nie. Ale po kolei. 

Fabuła opowiada o tym jak kolejne przyjaciółki Pinkie opuszczają Ponyville i jak to wpływa na stan różowej klaczy. Ewidentnie widać inspiracje odcinkiem, w którym Pinkie było smutno i miała imprezę z wiadrem rzepy i stosem kamieni (z resztą, ten motyw też mamy na końcu). I tu będę chwalił, bo to bardzo dobry i realistyczny pomysł. Sam fakt, że kolejne klacze też opuszczają Ponyville, bo znalazły pracę, albo coś ma sens. Podoba mi się. Doskonale rozumiem, co autor chciał przekazać. 
Powiedziałbym może nawet, że jest to całkiem dobrze zrealizowane. Widać kolejne etapy upadku Pinkie i oddalania się od niej przyjaciółek. Rzadsze pisanie listów, a potem ich brak. To jak zmienia się podejście Pinkie do obietnicy. Czy to jak reaguje na odejście kolejnych przyjaciółek. To wygląda dobrze, trzyma się kupy i w ogóle. 
Niestety gdy spojrzeć w fik głębiej, wychodzą wszystkie jego wady. Po pierwsze, dlaczego Pinkie sama nie spróbowała się skontaktować z przyjaciółkami? Przecież chyba umie pisać. Po drugie, dom i sad Applejack spłonęły od dwóch piorunów? No bez przesady. Nie mówiąc o tym, że przecież chyba jest ubezpieczenie (no chyba, że nie). Poza tym, mieszkańcy Ponyville chyba pomogą sąsiadce w potrzebie? Zwłaszcza, że regularnie od niej kupują i nie chciałyby tracić takiego dostawcy. Ogólnie, to odejście jest tak naciągane jak gacie na zadku Celestii. 
Poza tym, jak już Hoffman słusznie zauważył, antydepresanty przepisuje odpowiedni lekarz po wnikliwych badaniach i wywiadzie, a nie zwykła piguła, która wyciąga je z szafy w gabinecie. W ogóle, skąd ona je miała w takiej wiosce? Czyżby jednak ktoś miał depresję w najniebezpieczniejszym miasteczku w Equestrii?
A, no i oczywiscie wszystko sie dzieje dość szybko. Odstępy między odejściami kolejnych przyjaciółek są za małe, przez co pogłębianie się problemu Pinkie jest zbyt szybkie. Poza tym, szkoda, że motyw antydepresantów nie został w pełni wykorzystany. Są w zasadzie użyte od razu po pojawieniu się. Aczkolwiek samo ich użycie było bardzo fajnie opisane. Podobało mi się. Po prostu można by je rozpisać na pół długości tego fika, pokazać jak działają na Pinkie, jaki Pinkie ma do nich stosunek i jak ten stosunek się zmienia z czasem.
Muszę też ponarzekać na przewidywalność fika. Nawet gdyby pominąć obrazek tytułowy, to po kilku stronach wiadomo co się stanie. A dalej wszystko toczy się w zasadzie, odhaczając kolejne punkty. To nie jest złe samo w sobie. To po prostu tak tu jest. 


Jeśli chodzi o stronę techniczną, to tragedii nie ma. Widać, miejscami, że to tłumaczenie, są dwie czcionki (bez powodu) i przewinęło się trochę błędów, ale nie jest źle. 

Podsumowując, ten fik się zestarzał. Ma wiele wad. Ale mimo to, nie jest zły. Jest raczej kolejnym, nawet ładnym symbolem początków fandomu. Nawet mogę go polecić.
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...