Skocz do zawartości

Krystallina Autokratorias [NZ][Slice Of Life]


Cygnus

Recommended Posts

Zacznijmy od tego, że Cesarstwo Kryształowe mnie wciągnęło jak cholera. Poza tym jest pewna luka w tematyce, którą chciałbym zapełnić. To mój pierwszy fanfic, więc bądźcie wyrozumiali ^ ^

 

Samo opowiadanie planuję jako serię 12 części. Mam nadzieję że się spodoba :3

 

Krystallina Autokratorias

Kefalaio I: "Eftychismeno to neo etos!"

Kefalaio II: "Gia ekeínous pou échasan ti zoí tous sti thálassa, kai ta chrímata stis tavérnes."

Kefalaio III: "Anapáfsou en eirini."
Kefalaio IV: “Epistoli”
Kefalaio V (w fazie pisania)

Edytowano przez Cygnus
nowy rozdział
  • +1 7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to opowiadania jest kwintesencją Slice of Life. Nazwy miesięcy (akwamaryn) genialne, sam pomysł fenomenalny też, gdyż pokazuje nam miejsce, które zbyt często w opowiadaniach nie występuje i robi to z naprawdę dużą dokładnością i dbałością o szczegóły.

 

Czekam niecierpliwie na kolejne części.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...


drugi rozdział!

 

Całkiem fajny zresztą. Wiem, bo sam poprawiałem co nieco :v Cygnus jak chce, to potrafi pisać ciekawie, czego ta część jest przykładem. A, i ma parowiec! Trust me, parowiec jest warty przeczytania rozdziału :v

 

To co, Cygnus? Następny rozdział za rok? :derp2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W życiu do tego stopnia nie urzekło mnie coś, co formą przypomina podręcznik do historii.

 

Zacznijmy od początku: pomysł zasługuje na aprobujące kiwnięcie głową. Jak napisał Dolar – częściej niż Kryształowe Imperium twórcy fanfików akcję umiejscawiają w i tak zatłoczonym Ponyville. A przecież Imperium ma taki potencjał, który ty wykorzystałeś w pełni. Sama idea „odrysowania” tego państwa jego zwyczajami i świętami jest po prostu bezbłędna. Nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałam. Tekst jest bardzo szczegółowy i wiarygodny, a te wszystkie nazwy własne… Bogowie, coś cudownego. Czytam i nie mogę się nadziwić. Tchnie świeżością i to naprawdę przyjemne uczucie.

 

Teraz przejdźmy do najważniejszego elementu dzieła – opisów. Cygnus, podczas lektury aż zgrzytałam zębami… z zazdrości. Te opisy są fenomenalne. Ty tego opowiadania nie piszesz – ty malujesz obrazy w głowie czytelnika. Miałam przez oczami te wielobarwne fajerwerki z rozdziału pierwszego, byłam na tym placu wśród rozradowanych plebejuszy, a potem jeszcze to Święto Mórz i parada statków… Wszystko opisane z aptekarską wręcz precyzją. Absolutnie cudowne, nienużące, trzymało do ostatniej kropki, nie pozwalając oderwać wzroku… Perła wśród fików.

 

Co do warsztatu nie mam specjalnych zastrzeżeń. Dopieszczony kawał tekstu. Pojawiają się co prawda pojedyncze literówki typu „włąśnie” albo „któym” w drugim rozdziale (czterech pre-readerów plus korekta, ach, panowie…), „nie zasypywać gruszek w popiele” miast poprawnego „nie zasypiać”, a gdzieś przy końcu użyłeś słowa „ludzie” na określenie kuców. Ale to wszystko drobnostki w obliczu pięknego, doszlifowanego tekstu i TEGO STYLU.

 

Zadurzyłam się w tych opisach. W następnej części możesz przez trzy strony opisywać kałużę przed siedzibą Cesarza – ja i tak przeczytam to z rozkoszą.

 

Pozdrawiam,

Madeleine

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brawo.

Forma fanfika jest dość nietypowa, bo właściwie nie ma tu akcji - jest to taki luźny opis zwyczajów mieszkańców Kryształowego. Ale to wcale nie znaczy, że nie czyta się tego z przyjemnością - wręcz przeciwnie.

Opisy te są bowiem na najwyższym poziomie. Nie dość, że nawymyślałeś Kryształowym miejsc, nazw i zwyczajów (duuuuże propsy za to - Kryształowe to w samej kreskówce tabula rasa, a to przecież potencjalnie bardzo ciekawe miejsce, chociażby przez odrębność od Equestrii), to jeszcze opisałeś to tak, że naprawdę można się poczuć, jakby się tam pojechało na wycieczkę. Jak napisała Madeleine:

W następnej części możesz przez trzy strony opisywać kałużę przed siedzibą Cesarza – ja i tak przeczytam to z rozkoszą.

Ogólnie rzecz biorąc - super i oby tak dalej.

PS: Ale AA “Titania”, choć opisany równie dokładnie i równie wspaniale jak cała reszta, wydaje mi się trochę na siłę wstawiony i na twoim miejscu bym go sobie darował. Albo wymyślił w to miejsce coś zupełnie nowego (co idzie ci świetnie).

PS2: Może to moje osobiste zboczenie, ale port w kształcie koła wizualizował mi się jako Falonośny Opływowy System Awaryjny F.O.S.A. z Fineasza i Ferba ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...
  • 1 month later...

Krystallina Autokratorias to fanfik, który składa się z opisów, historii oraz opisów. Niezły klimat, dobre opisy, historia nawet nawet. Może zabrzmi to jak jakaś profancja godna byle amatora, który czyta dla wybuchów i akcji, ale... Nudziło. Bardzo.

 

Lubię rozbudowane opisy i ten fik jest pod tym względem może nie perełką, ale czymś bardzo dobrym. Jednak brakowało jakiejkolwiek minimalnej akcji. Opisy mnie nie porwały, nie mój klimat. Język skomplikowany, nie czyta się tego prosto. Nuży.

 

Wiadro propsów za Wielką Matriarchinię. Z prelekcji na wrocławskim wiem, że chcesz to rozwinąć. Czekam, bo to w tym wszystkim najciekawsze.

 

Nie podobało mi się. Może dlatego, że nie lubię statków i podręczników do historii? Cholera wie. Opisy dobre, ale też nie w moim guście. Krystallina nie podpasowała mi jako czytelnikowi, nie ukrywam. Może jestem za głupia, za tępa albo po prostu jest za późna godzina, ale moja wyobraźnia szwankowała mocno podczas czytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
  • 1 year later...

Odkopuję.

 

Naprawdę urzekło mnie to, jak autor wymyślił kulturę Cesarstwa Kryształowego, te wszystkie święta, obyczaje, historię... Może i nie ma tu fabuły jako takiej, ale nie o to tu chodzi. Akurat dla mnie, jako entuzjasty historii, tekst doskonale spełnia swoją rolę.

 

Opisy... Tu pozwalają naprawdę dobrze wczuć się w klimat. Natychmiast odmalowywały się w mojej wyobraźni obrazy tych wszystkich opisanych miejsc i wydarzeń. Tylko przyklasnąć. Styl może niektórym wydawać się zbyt wytworny, ale dla mnie akurat był ok.

 

Od strony technicznej nie zauważyłem żadnych uchybień.

 

Podsumowując, opowiadanie warte jest poświęcenia odrobiny czasu na przeczytanie.

 

Ocena: 10/10

 

Pozdrawiam i czekam na więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 years later...

Nareszcie nadrobiłem „Krystallinę Autokratorias” :) I teraz, cholera jasna, żałuję, że nie ma ciągu dalszego. Bo to było naprawdę coś, zważywszy na datę premiery, można chyba powiedzieć, że opowiadanie w jakimś sensie wyprzedziło swoją epokę. Zapoznawszy się z opiniami (niestety nie aż tak licznymi) moich przedmówczyń i przedmówców, pomyślałem, iż mam do czynienia z fanfikiem podobnym do popularnego „Koła Historii”, zważywszy na dużą dozę opisów, a jeszcze większy zapas historii i kultury, wszystko przedstawione w formie przypominającej podręcznik akademicki, tak bardzo sprzyjającej rozległemu światotworzeniu. W sumie, coś w tym było, acz nie oszukujmy się, jest zupełnie odwrotnie - „Krystallina” ukazała się jako pierwsza, więc to „Koło Historii” jeżeli już, powinno wydać mnie się podobne. Cóż, magia kolejności czytania ponad tajnikami czytania po kolei ;)

 

Zgodzę się, że miejsce akcji fanfika jest pewnym powiewem świeżości, lecz to nie samo Cesarstwo Kryształowe, jako kolejna, zwyczajna lokacja, jest tu głównym specjałem. Przede wszystkim, chodzi o... Cesarstwo Kryształowe, ale jako żyjące miejsce w świecie przedstawionym, posiadające swoją długą i bogatą historię, a także przyszłość. Oznacza to, że głównymi bohaterami tejże opowieści będą zwyczaje, święta, przesądy, ale i konteksty, mitologia, technologia, a gdzieś pośrodku tego wszystkiego odnajdujemy się my sami, czytelnicy. Jak to trafnie opisała Madeleine, autor tworzy w naszych głowach imponująco detaliczne obrazy, na których musimy się odnaleźć, by, na przykład, wziąć udział w obchodach Święta Mórz, czy też wybrać swoje uliczki przy okazji pierwszego dnia Imera ton Nekron. Jesteśmy tu turystami, o których zresztą niejeden raz wspomina fanfik :rdblink:

 

Opisów jest dużo, lecz poszczególne rozdziały cechują się ich naturalną, płynną kompozycją, dzięki czemu, o ile forma przypomina w pewnej części podręcznik, gdzie podawane są suche fakty, z drugiej strony jest w tym niemało życia, jakby równocześnie był to... reportaż? Kronika? Relacja? Chyba. Może naocznego świadka historii (mniej lub bardziej wiekowego), a może kogoś, kto wpada do Cesarstwa regularnie jako turysta/ podróżnik i jest świetnie poinformowany co do dziejów kraju oraz różnych kontekstów, co się z czego wzięło itd. Tutaj za przykład może posłużyć baśń „O Roku i dwunastu Miesiącach”. Proste, ale błyskotliwe. I klimatyczne. Jak wszystko, o czym czytamy :D

 

Co do płynności, nie trzeba szukać przykładów dalej, niż w prologu. Tak tak, moi drodzy, opowiadanie od samego początku raczy nas tym, co najlepsze, nie tracąc poziomu w trakcie. Rozpoczyna się od wprowadzenia w pokaz sztucznych ogni, jakże istotny w kontekście ichnich tradycji. Niedługo po tym autor uchyla rąbka co do fajerwerków, również mających niebagatelne znaczenie. Następnie opisywane są zwyczaje i realia, czyli jak się te Cesarskie Ognie transportuje, jakie dania przewiduje się z tejże okazji, jak to wygląda na poszczególnych szczeblach hierarchii społecznej, jak mieszają się te różne masy mieszkańców, jednocześnie czuć oczekiwanie na ów tradycyjny, legendarny pokaz, całe towarzyszące temu napięcie oraz wyjątkowy nastrój. Oczywiście mocno to uprościłem; zatapiając się w lekturze znajdziecie wzmianki o tym co, czym i na czym się je, w zależności od miejsca i stopnia zamożności, czy też opis kolejnych odgłosów, słyszalnych zewsząd. Od razu czuć, że to miejsce, choć tylko w fanfiku, żyje swoim życiem, że wybrzmiewa, ma swój klimat i że (najprawdopodobniej) można w tym wszystkim odnaleźć odniesienia/ inspiracje naszą historią. Tzn. świata. Czy wspominałem o oryginalnych nazwach własnych? Wygląda na to, że zostały one zainspirowane językiem greckim, ale wszystko brzmi nie tylko dobrze w tym sensie, że nie gryzie się z resztą tekstu, ale i ma w sobie coś podniosłego i antycznego.

 

W ogóle, pokonując kolejne rozdziały (przepełnione detalami, obszernymi opisami, no i niepowtarzalnym klimatem), dosyć krótkie, nie sposób oprzeć się bijącej z tekstu wiarygodności tzn. tak przedstawionemu Cesarstwu nie można odmówić państwowości, opisywane zwyczaje (może nie wszystkie, ale przytłaczająca większość) wydają się autentyczne, podobnie jak pobudki biorących w nich udział kucyków (tutaj muszę pochwalić za opis mentalności odwiedzających zmarłych krewnych oraz pęd ku temu, by koniecznie zapalić znicz większy, niż konkurent z tegoż rodu, a potem nie pojawić się na cmentarzu do kolejnego Święta Zmarłych), przez co naprawdę można kupić, że takie miejsce mogłoby istnieć naprawdę. Mój absolutny faworyt? Budowa Kanału im. Króla Harkita Krystalliny (a przy okazji omówienie pozycji cesarskiej floty w światowym rankingu), wraz ze znakomitymi opisami wynajdywania nowych technologii (każdy wynalazek – a jakże – o swojej własnej, oryginalnej nazwie, jeden nawet sprowadzony z daleka) umożliwiających zrealizowanie przedsięwzięcia, ze zwieńczeniem w postaci Parady Statków. Słowem, cały drugi rozdział, to istny majstersztyk. I jednocześnie ten odcinek, gdzie natrafiłem na najwięcej drobnych usterek w formie.

 

No właśnie. Styl opowiadania owszem, jest specyficzny, acz w mojej ocenie przystępniejszy, niż np. we wspomnianym przeze mnie „Kole Historii”. Ale myślę, że do tego gatunku musiałem... dorosnąć, bowiem podejrzewam, iż gdybym zabrał się za coś podobnego dużo, dużo wcześniej, mając inny „mindset”, zapewne przy lekturze troszkę bym przysypiał. Ale teraz? Faktycznie, idzie poszczękać zębami z zazdrości na to światotworzenie ;) Tym bardziej szkoda, kiedy oczom czytelnika przewija się jakiś błąd, raz są to rzeczy naprawdę drobne, nie burzące wrażeń z lektury, raz poważniejsze, których nie sposób pominąć, a innym razem przytrafia się, choć sporadycznie, brak justowania, co nawet na poziomie wizualnym odstaje i aż dziw, że nadal tam jest. Szczęśliwie, mogę sugerować, dlatego w wolnej chwili pozaznaczam różne rzeczy, głównie literówki, o których wspomniała Madeleine, czy to nieszczęsne justowanie. Aczkolwiek gdzieniegdzie również interpunkcji przydałby się mały przegląd. Ale tak czy inaczej, wszystko stoi na imponującym poziomie.

 

Poprzez drobne błędy natomiast, mam na myśli następujące rzeczy:

 

Cytat

„(...) ale zapiekanka podana na dolomicie też była popularna, tylko jeśli była spożywana na spokojnie w lokalu, (...)”

 

Czyli powtórzenie. Przewijają się raz po raz, takie tam.

Moje sugestie? Może coś w stylu: „(...) ale zapiekanka podana na dolomicie też była popularna, choć spożywana wyłącznie na spokojnie w lokalu, (...)”?

 

Jak widać, jeżeli już, nie są wymagane wielkie modyfikacje. Forma tak czy inaczej zachwyca i godnie realizuje ten ciekawy, nietuzinkowy pomysł.

 

Natomiast, od czasu do czasu z tego eleganckiego, bogatego w detale stylu, wyłaniają się zdania troszkę przesadzone. Na przykład:

 

Cytat

„Dwór królewski, już ubierający się w stroje z motywami morskimi, by choć trochę dać do zrozumienia, że popierają zamysł władcy, choć nierzadko kanał kopano przez środek posiadłości dworzan, co niektórych szczerze irytowało, zdążył podzielić się na dwie frakcje, wspierane przez naukowców z Wyższej Szkoły.”

 

Bardzo długie zdanie. Niby jest poprawne (Aczkolwiek nie powinno być „że popiera zamysł władcy”, skoro to Dwór?), ale wtrącenie wewnątrz (o budowaniu kanału) okazało się na tyle długie, że zdążyłem zgubić rozeznanie, o czym właściwie było to zdanie. Musiałem się wrócić, stracić flow czytania i jeszcze raz, bardzo powolutku, wczytać się, co jest grane. Ale może to tylko ja.

 

Ale tak czy owak, gratuluję formy. Jest tu wszystko – mimo zatrzęsienia detali, rozdziały czyta się sprawnie i z niegasnącym zaciekawieniem, imponuje słownictwo, kompozycja, na czele z oryginalnymi określeniami, także na miesiące (wydaje mnie się, że po raz pierwszy spotkałem się z czymś takim w „Smaku Arbuza”), wszystko przechodzi między sobą płynnie, czuć, że każdy rozdział dotyka innego aspektu kultury Cesarstwa i w ich ramach nie czuje się niedosytu, bardziej satysfakcję z dobrze spędzonego nad lekturą czasu, niemniej człowiek chętnie przeczytałby ciąg dalszy. Dwanaście części? Na razie możemy delektować się zaledwie jedną czwartą planu. Szkoda. #BringBackKrystallina

 

Tak czy owak, to jest po prostu świetne i gorąco polecam „Krystalinę Autokratorias” każdemu, kto nie tylko jest ciekaw technik światotworzenia, lecz upodobał sobie specyficzny gatunek, jakimi są... nazwijmy to, fanfiki historyczne, wnikające w struktury społeczne, stosunki międzynarodowe, technologie, kulturę, folklor, dawne dzieje i teraźniejszość, wszystko, czego dusza zapragnie ;) Nawet, jeśli nie jest się pasjonatem czy to historii czy socjologii. Fanfik imponuje do dziś i również dziś jest dla niego miejsce pośród nowszych, niekiedy trudniejszych w odbiorze dzieł. Być może „Krystallina” to jest właśnie ów złoty środek. Nie przekonacie się, póki sami nie spróbujecie.

 

Fanfik kryminalnie niedoceniony i wart kontynuacji, zwłaszcza po latach. Polecam :D

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Witam.
 

Krystallina Autokratorias to fanfik, który jednocześnie mnie wchłonął ale i zostawił wiele, niekoniecznie pozytywnych, pytań (choć raczej powinienem napisać: pytań, których nie powinienem zadać, jeśli tekst bardziej by mi się spodobał/widziałbym mniej jego potencjalnych wad).
 

Chciałbym zacząć od typowego dla mnie narzekania na tempo akcji czy prowadzenie fabuły, ale… no właśnie. W tym fanfiku nie ma akcji ani fabuły. I jest to zrobione w ten sposób, że nie jest to złe.
 

Właściwie, jeśli miałbym porównać ten tekst do czegokolwiek innego, to najbliżej temu do literackich remiksów artykułów z wikipiedii. Ma to swoje wady – nie ma bohaterów w klasycznym tego słowa znaczeniu, nie ma też akcji, nie ma też wielu innych rzeczy. Są opisy. Mnóstwo opisów. Nie wiem czy zauważyłem jakikolwiek dialog, serio. Tak więc mamy same opisy, ale za to jakie!
 

Styl jest naprawdę sycący oko i dusze. Takie artykuły aż chciałby się czytać (no ale oczywiście styl encyklopedyczny na tym, chcąc nie chcąc, nie polega)! Technicznie znalazłem chyba dwa błędy, niestety czytałem na telefonie, więc teraz znalazłem ponownie i zaznaczyłem tylko jeden.
 

Nigdy nie odważę się wypowiadać nazw własnych użytych w fanfiku (może propos przypisów dać też wymowę?), ale przykuwają oko. Nie mogę niestety ocenić ich jakości, nie znam greki w żadnym wydaniu.
 

Wszystko to daje specyficzny klimat, troszeczkę inny dla każdego rozdziału.
 

I właściwie bardzo chciałbym dalej chwalić ten fanfik, ale… kurczę, o czym on jest? Lubię opisy, lubię ten styl. Ale w tym fanfiku jest jedynie to. Temu serio jest zbyt blisko do artykułów encyklopedycznych czy książek od historii, niż do typowego fanfika. To świetnie spisałoby się jako dodatek do jakiegoś tekstu, o!, ale samodzielnie jest to co najmniej dziwne. Czy to ma być fanfik jedynie o opisach Kryształowego, czy ma się tu coś dziać? Czy jest to światotworzenie dla światotworzenia, czy jest tu głębszy cel? Boje się, że kontynuacji nigdy się nie doczekamy, więc i nie doczekamy się odpowiedzi. Choć zawsze mogę zapytać autora, ale to chyba zbytnio droga na skróty.
 

I naprawdę, czyta się to świetnie, na tyle, że aż sobie przypominam, czemu rzadko komentuje fanfiki niezakończone. Po stokroć wole skończony, ale zrypany fanfik, niż niedokończoną perełkę albo niezrealizowany potencjał. Ale na litość bogów greckich, ja nie mogę, choćbym chciał, tego fanfika polecić każdemu, mimo że nie jest on zły! To jest taki nietypowy fanfik z niezrealizowanym potencjałem w pigułce.
 

Podsumowując, ten fanfik jest jak pizza z ananasem. Albo kochasz, albo nienawidzisz. Mogę go polecić na pewno jako źródło inspiracji, ale zdecydowanie nie jako fanifk do czytania podczas podróży, albo dla relaksu. Choć zrelaksować może, ale trzeba to lubić. Te opisy są piękne, detaliczne, długie, wręcz gargantuiczne, ale są tylko one! Jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś zanudzi się tu na śmierć. Tu jest bardzo mało miejsca na coś pomiędzy. Docenić kunszt, albo krytykować brak fabuły! Uwielbiać światotworzenie, albo nie rozumieć czemu służy gdy nie ma akcji! Chwalić lub palić! Jeśli ktokolwiek jest zainteresowany moim osobistym zdaniem, to sądzę, że przede wszystkim musiałbym zobaczyć kontynuacje, żeby ocenić to rzetelnie, ale oceniając to teraz i w tym stanie, mogę jedynie powiedzieć, że mi czytało się to przyjemnie, wsiąknąłem w te opisy, ten świat i zwyczajnie, gdyby nie data premiery ostatniego rozdziału, czekałbym na więcej.
 

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Autor powrócił jak stary z mlekiem, to co mi szkodzi wrócić.

 

Najnowszy rozdział przybrał formę listu pisanego przez syna do matki. Sam główny bohater przybywa z prowincji do stolicy w celu nauki. W liście tłumaczy obyczaje stolicy dotyczące wigilii, a także podkreśla jak te się różnią względem jego rodzinnych stron. Szkoda, że nie podaje swoich aż tak dużo zatem, no ale pewnie wynika to z tego, że pisze do osoby, która je zna.

 

Co do technikaliów, było dość dobrze. Zasugerowałem parę poprawek, ale nic poważnego się nie trafiło. Styl, znów, jest przyjemny do czytania.

 

No i ten rozdział wpisuje się w opisy poprzednich: brak akcji, czyste światotworzenie.

 

Mi się podobało. Nawet polecam. Ale nadal podtrzymuje pytanie: czy to do czegoś doprowadzi? Do ostatecznego rozdupcenia wszystkiego przez Sombre, czy co?

 

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...