Skocz do zawartości

[Pojedynek] [C] Lordek vs Kage Torino


Recommended Posts

Jak to dobrze, że mamy tylu odważnych i pełnych mocy magów. Gdyby nie oni sale do pojedynkowania się świeciły by pustkami...

 

Zbliżał się czas kolejnego pojedynku. Specjalne zaklęcie wysłało w głąb areny strumień światła który po chwili trafił w przestrzenną bryłę. Pokonując pierwszą jej ścianę promień zaczął pryzmatycznie obijać się wewnątrz bryły dając światło, po chwili to samo stało się z pozostałymi bryłami które lewitowały dookoła sali. Specjalne zaklęcie zamknęło wewnątrz nich strumienie światła. Nie minęło wiele czasu a na arenę weszli uczestnicy dzisiejszego pojedynku. Po chwili na sali zajaśniało, a cienie dodatkowo podkreśliły charakter tego miejsca. Wszystko było już gotowe.

 

 

the_magic_duel_by_jrenon-d5my48b.jpg

 

 

W tym pojedynku oponentem Lordka, oficjalnego avatara doktora Whoovesa będzie Kage Torino, który interesuje się książkami fantasy (świetne źródło pomysłów na zaklęcia!) grami RPG (I znów!), anime, a także innymi rzeczami. Cóż, magia bez wątpienia musi być ich wspólnym zainteresowaniem, inaczej nie przybyli by tutaj by sprawdzić swoje zdolności. Nie przedłużając i podtrzymując tradycję przypominam o zasadach oraz życzę wytrwałości i pomysłowości.

 

Dajcie znać gdy przyjdzie czas wyłonić zwycięzcę!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny radosny i słoneczny dzień. Nie, wróć, przecież to sala. Arena. Arenosala. Aerozol. Mniejsza o to, grunt, że jest jeszcze jakieś radosne miejsce na Ziemi, w którym można miło i przyjemnie spędzić czas, przypalając sobie wzajemnie brody. Czasem także wąsy. Zepchnijmy jednak kwestię owłosienia twarzy na dalszy plan, przechodząc do małego opisu jednego z uczestników walki. Było to tylko jedne z dziesiątek innych starć odbywających się w minionych dniach, jednak Lordek nie zamierzał traktować go powierzchownie. Chodziło o prestiż, chodziło o pieniądze. I kobiety. No, cóż... O kobiety może troszeczkę mniej... Lub wcale. 

Wchodzący do sali, wyglądający na góra 35 lat z małym haczykiem mag, odziany był w proste, dwuczęściowe ubranie. ''Szaty są jakieś dziwne i smutne, a także plączą się pod nogami. Nie lubię, kiedy coś plącze się pod MOIMI nogami.'', jak zwykł mawiać heros. Bez problemu można wywnioskować, że kieruje się on względami praktycznymi. Po wejściu na miejsce nadchodzącej batalii rozejrzał się naokoło, aby sprawdzić, w jakich warunkach przyjdzie mu walczyć. W blasku pochodni okalających tą scenę, będącą świadkiem wielu walk, błysnął amulet na jego szyi. Właściwie, to nie błysnął, ponieważ wykonany był on z dawno zapomnianego, bardzo niezwykłego, jak i jeszcze bardziej matowego materiału. Był okrągły, miał może półtora cala średnicy. Przedstawiał czarną źrenicę, na krwistoczerwonym tle. Całość okalała złota obwódka, czy też obramowanie, nadając całości niezwykły wygląd. Nie była to zwykła błyskotka, czy też raczej matówka, a, jak wspomniano wyżej, artefakt. Jakie było jego zadanie? Proste - miał wzmacniać potencjał psioniczny właściciela.

To chyba dobry moment na przedstawieniu dziedziny magii, jaką parał się bohater. Psionika - szeroko pojęta. Umysł i jego potęga to świetna sprawa. Za pomocą tej siły mógł kreować ogniste kule, pancerze oraz oręż z czystej magii i wiele innych. Nic nie było straszne zmarszczkom na jego mózgu. Taki rodzaj magii miał jeszcze jeden plus. W przypadku braku czasu na inkantację zaklęcia, mógł go użyć wyłącznie za pomocą swojej woli. Jednak nie ma czegoś za nic. Czar użyty w ten sposób miał mniejszą moc, niż użyty z pełną koncentracją i wypowiedzeniem formuły. 

Jako, że za chwilę miał przetestować swoje umiejętności, stwierdził, że wypadałoby się okryć czymś skuteczniejszym w zakresie ochrony, niż swoje wysłużone ubranie.

 

-Light Armor - po tej krótkiej inkantacji, ciało Lordka spowiły gęste, powiedzmy, że kłęby światła. Reszta rozgrywała się w jego umyśle, którym mógł wpłynąć na to, jakie kształty przybierze jego nowy pancerz. Zdecydował się na swoje ulubione, bo w zasadzie i jedyne, rozwiązanie. Potężna zbroja, wyglądająca na wykonaną ze złota, zdobiona barokowymi ornamentami wyobrażającymi orły. Najbardziej imponujące były te, które siedziały na jego naramiennikach. To, że był wykonany z czystej energii miało tę zaletę, że nie krępowały jego ruchów tak bardzo, jak tradycyjnie wykonywane pancerze. Nie odział hełmu. Stwierdził, że wystarczy zwykłe pole siłowe, aby nie zawężać swojego pola widoku. Przyszedł czas na oręż. Klasyczny kostur został zostawiony w kącie. Zamiast niego, w miejscu, gdzie powinna być prawa dłoń, pojawił się imponujący szpon, złożony z czterech, lekko zakrzywionych pazurów. Tam, gdzie się one łączyły, widniał klejnot, emanujący magią, który pozwalał wykorzystywać oręż, tak jak zwykły, poczciwy kijaszek. Druga ręka pozostał nieskrępowana, aby wykonywać zawiłe, magiczne gesty.

 

Całość dopełnił ukłon, skierowany w stronę oponenta, Wielkiego Kage'a.

 

Twój ruch przyjacielu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage Torino złożył dłonie do inkantacji. Wyszeptał jakieś słowa. Następnie spowił go cień i po chwili stał w zbroi przypominającej Deadryczną kształtem. Następnie rzekł

- Soukrin. Uriziel.

W jego dłoni pojawił się srebrny półtoraręczniak emanujący magią. Kage spojrzał na przeciwnika z uśmiechem. Następnie wystrzelił w jego kierunku błyskawicę

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-O, błyskawice. W zasadzie to jedna. Nienajgorzej. Przynajmniej nie będzie trzeba się rozładowywać na samym początku. - pomyślał bohater, z zaciekawieniem spoglądając na lecący w jego kierunku pocisk, a jeszcze większą atencją obdarzając dzierżony przez Kage'a półtorak. Wyglądało na to, że ten kawałek srebra, mógł wyrządzić nielichą krzywdę potencjalnemu oponentowi. Tak się złożyło, że to Lordek miał tę przyjemność... Nie, wróć. Miał tę nieprzyjemność, aby sprawdzić jego ostrość. Na chwilę obecną jednak miał na głowie większe zmartwienie, ponieważ nadciągający żywioł elektryczności zamierzał trafić w niego jak piorun w rabarbar. W jego mózgu szare komórki, w ciągu ułamków sekundy, toczyły ze sobą zawzięte kłótnie, jak zażegnać niebezpieczeństwo. ,,Trzepnij go młotkiem, młotkiem!'' stwierdziła jedna. Druga zawołała ,,Jesteś głodny, idź stąd.''. Kolejna dała mu radę, która wydawała się mieć najwięcej sensu. ,,Hmm... To może tafelki? Tafelki są fajne.''

-Faktycznie, to może być zabawne - uśmiechnął się do siebie w myślach. -Może spróbuję dodać coś do tego. 

Jak pomyślał, tak zrobił. W wolnej od pazurzego brzemienia dłoni, tak prędko jak tylko mógł, wykonał gest. Jako, że nie miał o takowych pojęcia, ograniczył się do strzepnięcia palcami. Na dłoni pojawił się błękitny płomień. Wyprostował rękę, celując w błyskawicę.

 

-Puszki Okruszki! Ha!

 

Płomień zniknął, jednak, do jakichś piętnastu metrów naprzód, pojawiło się tysiące, mikroskopijnie cienkich, aczkolwiek o sporej powierzchni, tarcz z czystej energii, o kolorze przywołanego płomienia. Stało się, piorun natrafił na pierwszą, przebijając się przez nią, nie czyniąc tej osłonie jednak żadnej krzywdy. Można to było porównać do półprzepuszczalnej membrany. Na tym polegała cała radość tej techniki. Pokonując kolejne warstwy, atak miał wytracić impet oraz energię, która równomiernie wsiąkała w każdą następną taflę, które uzyskiwały w ten sposób elektryzujące właściwości. Wyliczenia Lordka były idealne. Kage'owy szturm zakończył się na ostatniej z osłon. Przyszedł czas na fazę drugą. Bohater pstryknął palcami. To, co uratowało mu życie, zostało rozbite na niezliczone miliardy miliardów, jeszcze bardziej mikroskopijnych, ostrych jak brzytwa odłamków. Jakby tego było mało, były one przesiąknięte zaabsorbowaną energią. Gwałtownym gestem dłoni pokierował je do ataku, w ostatniej chwili zmieniając ich kierunek. Poszybowały we wszystkie strony, tworząc wokół oponenta szczelną kopułę, emanującą błękitem. Mag zacisnął dłoń w pięść. Na ten sygnał, jego armia ostrzy runęła prosto w kierunku przeciwnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage widząc to uśmiechnął się tylko.

- Khadosh Ingerdiente. Dirkan Sferical Bariere - rzekł.

W tej samej chwili wokół niego pojawiła się Kulista bariera która zatrzymała wszystkie ostra a potem zaabsorbowała ich energię. Natępnie Kage wyciągnął rękę i cąła bariera zebrała się w kulę błyskawic. Ten przyłożył ją do miecza który pokrył się natychmiast błyskawicami.

- To był niezły atak - rzekł Kage

- Ale to za mało - dodał po czym ruszył na lordka by zadać mu cios mieczem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lordek z zakłopotaniem zerknął, jak jego pierwotny plan na szybkie zwycięstwo obrócił się w nicość. 

-No, plan był niezły, a wyszło jak zwykle. Trzeba się bardziej przyłożyć. - uśmiechnął się do siebie w myślach.

Rozważania przerwał niezbyt miły i niezbyt przyjazny widok. No dobra, to co widniało przed jego oczami było przerażające - szalona szarża Kage'a, wymachującego swoim półtorakiem we wszystkie możliwe kierunki. Jakby tego było mało, zaklęte w nim błyskawice, potęgowały uczucie niepokoju oraz to dziwne swędzenie w potylicy. Bohater sięgnął dłonią za głowę w intencji podrapania się, co miało, przynajmniej w teorii, przynieść jakiś genialny pomysł. Takie było założenie.

Heros skierował swój wzrok na oręż oponenta, a następnie na swoje pazury. Zestawienie nie wypadło zbyt korzystnie dla maga. Palce drapiące skórę głowy zaczęły pracować coraz szybciej i szybciej. Wreszcie, w otchłani jego umysłu, zaświeciła się przysłowiowa żarówka. 

-Chce miecze? Dostanie miecze.

Na ułamek sekundy przymknął oczy, czując, jak magia wypełnia każdy zakątek jego ciała. Misterna zbroja zaczęła się jarzyć delikatnym światłem. Powolnym i dokładnym ruchem skierował dłoń do szponu, który objęty został złotą poświatą, która, stopniowo, przeszła w tradycyjny, czerwony płomień. Oręż zaczął się deformować - stopniowo się kurczył i rozkurczał, aby ostatecznie przyjąć postać miecza. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym szczególnym. Zwykły, przeciętny kawałek żelastwa. Jednak nie był to koniec transformacji. Bohater rozwarł powieki, a w głębi jego błękitnych oczu można było ujrzeć dwa, dziarsko żarzące się ogniki. Moc wypełniła całe pomieszczenie jasnymi strugami, wyłaniającymi się z ciała maga, a narzędzie walki ponownie rozpoczęło przeistaczanie. W gwałtowny sposób zwiększyło swoje rozmiary. Przeciętny wojownik musiałby używać obu rąk, aby nim władać. Wykonany był z nieskazitelnej stali, rękojeść oplatał czerwony materiał. Jelec, wyobrażający orle skrzydła, górował nad klingą. Całość wieńczyła głowica w kształcie dzioba. Zarówno osłona dłoni, jak i przyrząd ,,mordobijący'' wykonane były ze złota. Jak szaleć, to szaleć. Ponownie zerknął na oręż przeciwnika.

-Właśnie! Bajeranckie zaklinanie! Też chcę coś takiego! - krzyknął w myślach.

Z ustami rozwartymi w uśmiechu spojrzał na ostrze. Zawartość ogników w jego wzroku spadła do zera, jednak rozgorzały na nowo w broni, która zajaśniała potężnym płomieniem.

Spojrzał na szarżującego Kage'a. Uznał, że zwykłe starcie stali może być niewystarczające. Wyciągnął dłoń, po czym wykonał pełen obrót. Z każdej, z okalających arenę pochodni wyłoniła się kula ognia. Złapał swój miecz oburącz, po czym z pełnym impetem ruszył naprzód, z zamiarem wykonania mocarnego pchnięcia. Równocześnie do ataku ruszyły ogniste pociski.

 

-Hy, no to się zaczęło!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage Trzymając półtorak w prawej ręce lewą przed twarzą wykonał gest zacikskając dłoń w pięść po czym prostując dwa palce wskazujący i środkowy. Natępnie biegł dalej i przeniknął przez kule ognia, miecz i lordka jakby ich albo jego tam nie było. Gdy już był za jego plecami wyprostował wszystkie palce i obróciwszy się zadał oburęczny cios mieczem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wprawdzie mam urlop, ale raport to raport.

 

 

Kage Trzymając półtorak w prawej ręce lewą przed twarzą wykonał gest zacikskając dłoń w pięść po czym prostując dwa palce wskazujący i środkowy.

 

Wat.

 

Mam uwagę skierowaną do Kage Torino - niech Twoje posty będą nieco dłuższe i bardziej składne. Porównując wypowiedzi Twoje i Lordka, wnioskuję, że Lordek gniecie Cię jak kawałek papieru. W dodatku Twoje posty obniżają znacznie poziom pojedynku, a obserwatorzy się skarżą.

 

Dlatego mówię, jeżeli nie zastosujesz się do powyższej prośby, ten pojedynek zostanie wstrzymamy a Lordkowi zostanie wyznaczony inny przeciwnik.

 

Zamykam, Pozdrawiam.

Edytowano przez Alexsuz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Magiczne pojedynki... Magiczne pojedynki? Tak. MAGICZNE pojedynki.

 

Zrozpaczony bohater zakrył twarz dłońmi, po czym wykonał proste, matematyczne obliczenie. Arena była zbudowana na planie idealnego, niczym nieskażonego, koła, czy też okręgu. Dawało to równe 360 pochodni okalających ściany. Zakładając, że Kage, likwidując lecące pociski, dla przypomnienia, tylko te, lecące od frontu, a więc 45 stopni na lewo od kierunku szarży oraz 45 stopni na prawo. Daje to unicestwioną jedną czwartą lordkowego arsenału ognia. Oponent lekko się zdziwił, kiedy, po jego nagłej teleportacji, trafiło go pozostałe, nieco ponad 250 pocisków. Kiedy mag się obrócił, słysząc potężną eksplozję za swoimi plecami, zastał zabawny widok - otóż, jego oponent, został wbity w ścianę, a żeby było jeszcze bardziej zabawnie, był on obrócony do góry nogami. Jakby nie wiedział, co właściwie mu się stało. Korzystając z jego niedyspozycji, Lordek przeszedł do następnego aktu w swoim spektaklu.

 

-Cementus Betonium. - rzekł spokojnym głosem, po czym skierował dzierżony miecz w kierunku ziemi, po czym z rozmachem go w nią pchnął. Żelastwo, czy też raczej stalastwo, zniknęło w obłoku światła, od którego promieniście zaczęły rozchodzić się nieregularne pęknięcia. nie objęły one swoim działaniem całego pola bitwy, jedynie okrąg o promieniu kilkunastu metrów.

 

-Hmm... Zasadniczo mam dziwną, nic nie wnoszącą nazwę, robię jakieś dziwne rzeczy i pęka od nich podłoga... Jak mógłbym to wykorzystać...? - zwrócił się sam do siebie w myślach. Co zakrawało na jakiś rodzaj paranoi, lub choroby psychicznej. Postanowił skorzystać ze starej, dobrej improwizacji.

Powstały twór rozbił na setki małych kamieni. Siłą telepatii ułożył z nich elegancką, całkiem sporą stertę. Teraz przyszedł czas na główną część ataku. Jeden z kawałków gruzu chwycił w dłonie, po czym zmielił go i uformował ładną figurkę... Dużej jaszczurki? Ostrożnie odłożył ją na dół. Po czym skierował wyprostowane dłonie w kierunku kupy, skoncentrował się. Ot, po prostu, sam na sobie, na swoim wnętrzu. Nic szczególnego. Pozwoliło mu to jednak skumulować w obłoku mocy cząstkę samego siebie, którą, nieznacznym pchnięciem, wysłał naprzód. Dotarła ona do miejsca przeznaczenia, łącząc się w jedność z kamieniami.

Wtem, stało się - ożywiły się one, po czym zaczęły lewitować wokół epicentrum, w którym zniknął miecz. Nagle, w jednym momencie, ruszyły w swoim kierunku. Potężne uderzenie sprawiło, że, z małą pomocą Lordka, przeistoczyły się w ogromną wersję małej figurki.

 

-Ha, udało się! Gruzilla! Jeszcze jedna sprawa... - uniósł dłoń do podbródka, po czym pstryknął go palcem, co wykrzesało iskry, które nieustraszone poleciały do chowańca. Teraz zaklęcie było gotowe.

 

-Do ataku nieustraszona Gruzillo! Ognia!

 

Ogromna kula ognia pomknęła w kierunku ogłuszonego Kage'a, a Lordek usiadł i zaczął myśleć o niebieskich migdałach. Och, a odrzut wystrzału rozbił bestię w drobny mak, czy też raczej pył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...