Skocz do zawartości

"Abstrusum Indolis" - Alma (Lemuurek)


Vermik

Recommended Posts

Imię:

Alma

Rodzina:

Alma stara się zapomnieć o swej rodzinie, wymazała już dawno wspomnienia z nią związane.

Ksywa / Przydomek:

Z powodu swej elektryczno-mechanicznej kreatywności często nazywają ją "HugeHead", zdarza się też, że ktoś nada jej miano Szalonego wynalazcy.

Gatunek:

Jednorożec

Wiek:

15

Wygląd:

W załączniku.

Cutie Mark:

Brak.

Talent, unikatowa zdolność:

Spryt, zdolności mechaniczno-techniczne, potrafi naprawiać sprzęty, jak i tworzyć nowe, czasem nawet z byle czego.

Charakter:

Sprytna, zawzięta, zazwyczaj raczej cicha. Nie znosi krytyki, łatwo ulega wyzwaniom. Lubi dawać pokaz swego talentu, zwłaszcza gdy jest wtedy chwalona. Często robi coś szalonego, przy okazji sprowadzając destrukcję na otoczenie. Jest niezwykle ambitna, często buja w obłokach. Gdy skupi się na jakimś celu dąży do niego za wszelką cenę, nie da się jej zatrzymać. Szanuje przyjaciół, choć zazwyczaj ciężko jej poświęcić dla nich czas. Zdarza się, że przez przypadek odstrasza ich swymi wynalazkami.

Historia:

Uciekła z domu, gdy była jeszcze małą klaczką. Uważała, że rodzice są zbyt surowi i za bardzo ją ograniczają. Fakt, że wysadziła kilka razy dom w powietrze przez swoje eksperymenty absolutnie nie ma tu znaczenia. Wiele podróżowała, sporo przeżyła, są to jednak stare dzieje, do których nie warto powracać.

Pomimo swej destrukcyjności zawsze na krótszy okres czasu Alma potrafiła znaleźć jakiegoś opiekuna. Starsze kucyki przed bliższym jej poznaniem były zazwyczaj przychylnie nastawione, podziwiały jej zapał, kreatywność i optymizm. Dzięki swemu talentowi do napraw mogła też łatwo zarobić. Tak długo, jak podróżowała nie miała zatem problemów z opieką i utrzymaniem.

W końcu los sprowadził ją do Ponyville. Zamieszkałą na obrzeżach tego małego miasteczka. Spokój, cisza i ta niezwykła atmosfera. Tego było jej trzeba. W dodatku kucyki z Ponyville wydawały jej się równie szalone, co ona sama. Czuła się tu rozumiana i tolerowana. Jej mały domek nie raz już wyleciał w powietrze, jednak nikomu nie stała się przez to krzywda.

Choć Alma jest już wystarczająco samodzielna, by radzić sobie w życiu, cały czas otrzymuje wsparcie od innych. Odwiedzają ją, sprawdzają co u niej, czasem pomagają przy wynalazku. Wyjątkowo naturalnie młoda klaczka dogaduje się ze słynną Twilight Sparkle, z którą bez przerwy wymienia książki, eksperymentuje itd.

Tak obecnie wygląda życie młodej Almy. Siedzi w małym domku, konstruuje niebezpieczne urządzenia i zastanawia się nad powrotem do podróżowania. Marzy, by kiedyś zdobyć swój uroczy znaczek, albowiem choć odnalazła w sobie talent, CM się nie pojawił. Wynalazki to chyba jeszcze nie jest jej powołanie, co zatem może być wspanialszego? Marzy, by kiedyś się tego dowiedzieć.

Towarzysz / zwierzak:

Brak, choć niejednokrotnie zastanawiała się nad przygarnięciem jakiegoś miłego zwierza do pomocy.

Cel postaci:

Marzenie Almy jest dość proste, jak każdej młodej, zagubionej klaczy: chce zdobyć swojego cutie marka, a także odnaleźć dzięki temu swe powołanie. Ciekawi ją, co nim może być, skoro nie szalone wynalazki, które tak bardzo kocha.

Czy zgadzasz się na grimdark:

Oczywiście, że tak. Nie widzę w tej postaci potencjału na grimdark, ale jeśli coś wymyślisz jestem jak najbardziej na tak.

Lemuurciowa sesyjka, yay! Uhm... Znaczy się... Mam nadzieję, że... Że nudne pisanie kilometrowych postów nam obu sprawi tony radości!

________________________________________________________________________________________________________

Obudziłaś się. Promienie słońca wdzierały się do twojej chatki przez okna, dokładnie rozświetlając jej wnętrze. Od pojawienia się świetlistej kuli ponad widnokręgiem prawdopodobnie minęło zaledwie kilka godzin, to jasne, przecież wiosną zawsze budziłaś się o tej samej porze. Z zewnątrz do twych uszu dobiegały śmiechy, okrzyki bawiących się źrebaków... Dzień jak codzień, pomyślałaś. Wytworzyłaś wokół pościeli słabe pole energii, unosząc ją w powietrze, po czym niezdarnie wyturlałaś się z wygodnego łoża i stanęłaś na równych nogach. Twój wzrok przyciągnął oparty o ścianę teleskop. Nie interesowałaś się zbytnio obserwacją gwiazd, jednak to był jeden z twych najpoprawniej działających, a zarazem najprostszych, najbezpieczniejszych i najbardziej pomysłowych wynalazków. Kilka drewnianych tub różnych wielkości, nieco szkła, butelka wody, mały mechanizm regulujący jej poziom, korbka... Kto by pomyślał, że domowej roboty teleskop może się równać z tym przerażająco drogim, sprzedawanym w sklepach sprzętem! Byłaś bez wątpienia wielką wynalazczynią. Wielką, jednak ukrytą w cieniu wielu innych, którym udało się wybić ponad tłum. Jednak pewne jest, że kiedyś odkryjesz coś, co podbije serca wszystkich kucyków Equestrii, wtedy cały świat cię zobaczy, zdobędziesz sławę... Spojrzałaś niemrawo na swój bok. Przez noc nic się na nim nie pojawiło. Jeżeli to nie wynalazki są Twoim talentem, to cóż nim może być? Niespodziewanie z twojego żołądka rozległ się głuchy odgłos. Chyba wypadałoby coś przekąsić.

D:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... Zapracowani wynalazcy już tak mają, że ciężko im znaleźć czas na stosowny posiłek... Nie wspominając już o kupnie potrzebnych składników i innych artykułów spożywczych. Stwierdziłam zatem, że zamiast męczyć się, próbując coś wygrzebać z domowych zasobów przejdę się do jakiejś restauracji w mieście. Porządny posiłek dobrze mi zrobi, z pieniędzmi jak na razie nie ma problemów, więc mogę sobie na to pozwolić. Uszykowałam się zatem szybko i wyszłam ze swego domu. Zaczęłam się krzątać ulicami Ponyville w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, gdzie da się coś smacznego zjeść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój wybór padł na restaurację "Złote Kopyto", o której słyszałaś wiele nienagannych opinii. Cóż, przyszedł czas przekonać się na własnym języku, czy tutejsze potrawy rzeczywiście są równie wytworne, jak opowiadała większość twoich znajomych. Wizualnie budynek nie zachwycał, jednak kogo to obchodziło? Kucyki przybywały tutaj tylko po to, żeby napełnić puste żołądki, nie aby nacieszyć oczy widokiem nowoczesnej architektury. Gdy tylko pchnęłaś kopytem oszklone drzwi, dzwonek zawieszony nad futryną zadzwonił, wydając z siebie krystaliczny odgłos. Ku tobie natychmiast zwróciło się zaledwie kilka par oczu. Cóż, po restauracji o tak dobrych opiniach spodziewałaś się nieco więcej, szczególnie w porach porannych, gdy wielu z chęcią zjadło by przepyszne śniadanie. Zajęłaś najbliższy stolik, a menu zawisło przed twoją twarzą. Ziemniaczki ze szpinakiem? Okropność, nienawidzisz szpinaku. Prażone płatki róży? Godna propozycja. Sałatka z se... - Alma? - tóż za twym uchem rozległ się miły, kobiecy głos. Odwróciłaś się gwałtownie do nowo przybyłej klaczy. Sierść jej była koloru ciemno-różowego, a jej cutie markiem były trzy stokrotki. Jeżeli cię pamięć nie myli, była nauczycielką w Ponyville'skiej szkole, a zwała się... Chirilee? Charloo? Cheerilee? Nie zdołałaś zapamiętać jej imienia, znałaś ją jedynie z widzenia i krótkich opowieści niektórych twych znajomych. Lecz czego może od ciebie chceć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpatrywałam się w nią przez chwilę, byłam zaskoczona. Nie miałam pojęcia, co może ją tutaj sprowadzać, po mojej głowie krążyły dziesiątki przypuszczeń. Ach ta wyobraźnia... Zapewne i tak żadne nie było zgodne z prawdą. Po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież ta klacz czeka na odpowiedź... - Wybacz, zamyśliłam się... Ty jesteś nauczycielką w tutejszej szkole, prawda? - Zapytałam głupio.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz natychmiast zajęła jedno z pozostałych dwóch wolnych miejsc przy twoim stoliku. - Owszem, to ja. Dla jasności, nazywam się Cheerilee. - rzekła, obdarzając cię serdecznym uśmiechem. - Wiele słyszałam o tobie i twych wynalazkach, między innymi od dziewczynek. Ach, im usta się nigdy nie zamykają! Szczególnie Apple Bloom! W restauracji ponownie rozległ się dzwonek, wszystkie oczy wlepiły się w nowoprzybyłego ogiera o czerwonym umaszczeniu. Twa rozmówczyni jeszcze przez chwilę wpatrywała się w niego z otwartymi ustami, po czym wróciła do swej gadaniny. - Opowiadały mi o tym, jak pomagały ci przy konstruowaniu pewnego mechanizmu. Muszę przyznać, że już wtedy uznałam cię za bardzo interesującą osobę... A tu proszę, po zaledwie jednym tygodniu spotykam cię, w niedzielę, w mojej ulubionej restauracji! Nie mogłam stracić takiej okazji na rozmowę z tobą. Co powiesz na to, żebyś pojawiła się jutro u nas na lekcji? Opowiedziałabyś nam nieco o sobie, o swoim życiu, przedstawiłabyś nam niektóre, wybrane przez siebie wynalazki... Dzieciaki były by zachwycone! - rzekła entuzjastycznie. Jej uśmiech był tak szeroki, że przez chwilę zastanawiałaś się, jakim cudem jej usta się nie rozerwały.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czerwony ogier przykuł na chwilę mój wzrok, było w nim coś... Tajemniczego. Ale to w tej chwili nieistotne.

Uważnie wysłuchałam propozycji Cheerilee.

To bardzo miłe, że ktoś docenia moją pracę, moje dzieła. Powinnam chyba skorzystać.

Zajrzałam do notesu.

Niech to! Jutro przecież jestem umówiona z Twilight. Obiecała, że pomoże mi przy najnowszym projekcie... Co robić? Przełożyć na wtorek? W sumie, szkoła jest z rana, do Twilight Sparkle mogę iść po południu, jakoś dam radę...

Spojrzałam na nauczycielkę, zastanowiłam się jeszcze przez chwilę, po czym odezwałam się.

- Jutro? W porządku, z pewnością się zjawię! O której godzinie będzie ta lekcja? - Zaraz po tym, nim jeszcze nauczycielka zdążyła się odezwać coś mnie ruszyło, praktycznie wbrew swej woli dodałam - Jak ty to robisz z tym uśmiechem?!

Zaraz po tych słowach szybko złapałam się za pyszczek... Co ja gadam?! Siedziałam zaskoczona samą sobą w oczekiwaniu na reakcję Cheerilee.

Mam nadzieję, że nie będzie zła...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co masz na my... Ach, z resztą nie ważne. - rzekła, a uśmiech na chwilę zniknął z jej twarzy po to, by móc po chwili powrócić z tą samą siłą. - Lekcje zaczynamy o godzinie dziewiątej, co oczywiście nie znaczy, że nie możesz pojawić się nieco później. Dzwonek nad drzwiami wejściowymi ponownie wydał z siebie krystaliczny odgłos, a do restauracji wkroczyła para dwojga pegazów. Nowoprzybyli ponownie na ułamek sekundy pochłoneli całą uwagę wszystkich obecnych. Gdy twój wzrok padł na twarz rozmówczyni, zauważyłaś, iż jej usta powoli kształtują się w dziwny grymas. - Jeszcze jedno... Twilight opowiadała mi o tym, że większość twych wynalazków jest... Jak by to ująć... Nie do końca bezpieczna. Proszę, wybierz coś, co nie będzie zagrażało moim uczniom, dobrze? - z każdym słowem jej głos stawał się coraz to cichszy, aż w końcu żeby zrozumieć, co ma do powiedzenia, twe skupienie musiało osiągnąć poziom kilkukrotnie wyższy niż zwykle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś co nie będzie zagrażało uczniom... eee... Zamyśliłam się przez chwilę... Przecież moje wynalazki wcale nie są niebezpieczne, a przynajmniej tak mi się wydaje. No cóż, skoro Cheerilee tak bardzo się martwi zadbam o coś wyjątkowo delikatnego... - W porządku, nie ma się pani o co martwić! - odparłam z uśmiechem, tym razem na głos. Zatem postanowione, jesteśmy umówione jutro na 9, zaraz później muszę odwiedzić Twilight... Ciężki dzień mnie czeka, ale na pewno będzie zabawnie.

Temat wyczerpany, siedziałam zatem niespokojnie, wpatrując się w Cheerilee, w oczekiwaniu, na dalszy bieg wydarzeń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Takiej odpowiedzi oczekiwałam! - rzekła, szczerząc się do ciebie, po czym spojrzała na wiszący na ścianie, pięknie zdobiony zegar z kukułką - Cóż, wygląda na to, że na mnie przyszła już pora. Do zobaczenia! To powiedziawszy, odeszła od stolika i ruszyła w stronę wyjścia. Odprowadziłaś ją wzrokiem do dużych, oszklonych drzwi, kiedy to twój żołądek przypomniał ci cel twej małej wyprawy. Menu leżało na blacie przed tuż przed twoją twarzą, wystarczy wybrać coś, co ci odpowiada i zawołać kelnera. Zewsząd dobiegały ku tobie głosy innych gości, których liczba nieustannie się powiększała... Teraz już wiesz, dlaczego ta restauracja jest określana mianem "najpopularniejszej w mieście". Należało by szybko wykonać to, po co się tutaj przyszło, póki jeszcze nie ma południa, gdy ilość kucy na ulicach, jak i sklepach czy knajpach wzrasta kilkukrotnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głoooodnaaa... Zajrzałam do menu. Liczba ofert była niesamowita, pierwszy raz spotkałam się z tak różnorodnym jadłospisem. W zasadzie potrafię zjeść wszystko, nie mam jakichś ulubionych potraw, nigdy nie przywiązywałam szczególnej wagi do jedzenia. Postanowiłam zatem ułatwić sobie decyzję i zdać się na los. Zamknęłam oczy i zaczęłam wykonywać w myślach dziesiątki losowych wyliczeń. 35! - Kelner! Poproszę numer 35, cokolwiek to jest. - zawołałam szybko, nim zdążyłam zajrzeć do menu i popsuć sobie niespodziankę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tuż za swymi plecami rozległo się gburowate i zupełnie pozbawione jakiegokolwiek entuzjazmu mruknięcie. Po kilkukrotnym przetworzeniu przez twój mózg owego odgłosu, zdołałaś zrozumieć dwa słowa - "pięć minutek". Odwracając się, zauważyłaś rosłego ogiera, ubranego w elegancką koszulę i muszkę, zmierzającego w stronę kuchni. Po chwili ta sama osoba ponownie znalazła się przy twym stoliku, w ręku niosąc duży talerz, który chwilę później znalazł się na twym stoliku. Spoczywał na nim sporych rozmiarów, smażony kwiat lotosu, ozdobiony kilkoma liściami sałaty. Przyprawy, którymi został potraktowany, nadawały mu wręcz miażdżącego mózg aromatu... Ciekawe, czy smak owej potrawy zrobi na tobie takie samo wrażenie. ______________________________________________________ Teraz przez następne dziesięć stron będziesz... *dramatyczna pauza* ... Konsumować! D;

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepyszne! Posiłek pochłonęłam w kilka minut, mimo iż była to ogromna porcja. Nie mogłam się powstrzymać, w życiu nie jadłam jeszcze czegoś tak wspaniałego. I... W życiu nie czułam jeszcze takiego bólu brzucha... zbyt szybkie jedzenie na prawdę może zaszkodzić. Cóż... postanowiłam mimo wszystko nie marnować czasu, z trudem podniosłam się z miejsca, zapłatę pozostawiłam na stole i ruszyłam w stronę wyjścia. Opuściłam restaurację. Musiałam wrócić do domu i przygotować się na dzień jutrzejszy. Dobrze byłoby skonstruować jakiś specjalny wynalazek na pokaz w szkole... Zwłaszcza, że ma być bezpieczny czy coś tam... W chatce siedziałam już po kilkunastu minutach. Zaczęłam rozglądać się po pokoju przeznaczonym na magazyn. Hmm... Co spodoba się dzieciakom i nie zrobi im krzywdy?... Laser?... Odpada... Może jakaś wyrzutnia?... Ehh... Rozglądałam się po całym tym gratowisku, szukałam jakiejkolwiek inspiracji... Wypatrywałam wszelkich ciekawych przedmiotów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Było by miło, gdybyś dał radę odpisywać bez "teleportów". Podczas zmieniania lokacji wkraczam ja, Vermik, Miszczunio Gierek, ten, którego zdania nie można podważyć! Kto wie, może podczas drogi do domu chciałbym na Ciebie nasłać jakiegoś zabójcę? ^-^ _________________________________________________________________________________________________ Twój wzrok przenosił się z przedmiotu na przedmiot w poszukiwaniu "tego odpowiedniego". Na dłużej twoją uwagę przyciągnął mały silniczek parowy. Gdyby połączyć to łańcuchem i kilkoma zaostrzonymi kawałkami blachy, wyszedł by z tego świet... Nie, taki wynalazek bardziej pasuje do rzeźni, niżeli do pokazania źrebakom w szkole. Przesiadywanie w magazynie, wśród pozornie bezużytecznych przedmiotów lub ich fragmentów i rozmyślanie nad tym, jak złożyć z nich coś użytecznego, było twym ulubionym zajęciem. Pochłonięta ową czynnością nawet nie zauważyłaś, jak słońce schowało się za widnokręgiem, spowijając Equestrię w ciemności, dochodzące zza okna głosy tłumu ucichły, ostatnią żywą duszą na zewnątrz był stary jednorożec, zapalający stojące w rzędach po obu stronach drogi latarnie... Noc przyszła niespodziewanie, jeżeli na umówione spotkanie masz przyjść punktualnie i o własnych nogach, wypadałoby się nieco pospieszyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech to, to już noc? A ja jeszcze nawet nie mam pomysłu! Co robić... Co robić?!

Włączyłam światło w magazynie, przy okazji testując najnowszy wynalazek do światła podłączony... Już nawet nie pamiętam jak miał działać, ale działał, bo nic nie wybuchło.

Zaczęłam nerwowo grzebać w tych gratach... Silniczek parowy... jakieś stare koła... Kilka rurek i blach, stare kabelki... Chyba już wiem, co zmontuję!

Zaczęłam łączyć ze sobą wszelakie elementy, tworząc szkielet całkiem sporego gokartu. Tak, to będzie coś w sam raz dla dzieciaków, obym zdążyła przed świtem... Tak... Czkała mnie kolejna nieprzespana noc...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Mijały sekundy, minuty... Godziny... Konkretnie to dwie. Nigdy byś się nie spodziewała, że taka "wcale-nie-mało-skomplikowana" konstrukcja zajmie ci tak niewiele czasu. Trzeba jednak przyznać, że jeśli chodzi o mechanizmy, maszyny czy pojazdy domowej roboty, można było ciebie uważać za prawdziwą mistrzynię, a gdyby do tego ci za to płacili - już od dawna była byś milionerką. Ostatnie poprawki i przed twoimi oczami stanął gokart, który choć z wyglądu bardziej przypominał zmieloną stal owiniętą drutem, to swe zadanie niewątpliwie wykonywał równie dobrze, a być może nawet i lepiej, niż te produkowane hurtowo i wysyłane do sklepów "Hiper Samochodziki dla maluchów", reklamowane w co drugiej gazecie. Wypadało by jeszcze tylko wykonać jazdę próbną... Ale to może zaczekać. Nareszcie masz czas, żeby odpocząć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Odpoczynek... Słodka Celestio! Oczy same mi się zamykają, ledwo na nie patrzę... Wszystko działa, tak? Na pewno? Hmm... Muszę jutro wstać wcześniej, popracuję jeszcze nad wyglądem... Przecież nie pokażę dzieciom tej kupy rupieci... Ale teraz...

W tej właśnie chwili padłam nieprzytomna, na szczęście stałam akurat blisko łóżka. Nie był to pierwszy raz, gdy zasypiałam w taki sposób, jednak wstać musiałam bardzo wcześnie, by jeszcze doprawić swój projekt. Mimo wszystko to było zmartwienie na ranek, teraz powinnam rozkoszować się słodkim snem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks later...

Tak jak się spodziewałaś, zasnęłaś w kilka sekund, a wybudzić cię mogły jedynie odgłosy o głośności przynajmniej okrzyku bojowego bizona. Wcale nie inny był budzik - twej własnej konstrukcji, jak i większość mechanizmów w twym domu. Przeraźliwe brzęczenie rozrywało twój mózg nie gorzej do stalowego wiertła, a wszelkie próby wyłączenia nieznośnego urządzenia nie ruszając się z miejsca oraz z zamkniętymi oczami kończyły się fiaskiem. To zdecydowanie powinno przestać...! (D:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks later...

Nosz... Aaa!!! Ten zgrzyt, te wszystkie hałasy, jakby wszelkie irytujące dźwięki tego świata zgromadziły się w jednym miejscu i postanowiły zrobić mi kawał. Oczy zaspane, przepełnione nienawiścią, pysk cały czerwony, ciało odmawiające posłuszeństwa... To była najgorsza pobudka w życiu! Mozolnie podniosłam się z łóżka i wybiegłam z domu. Odpocząć, ciszy!!! Musiałam jakoś się obudzić, bez całego tego hałasu... Tylko ile czasu mi zostało? Spojrzałam na zegarek i...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...